Piotr Dalik „Moje spotkanie z Małym Księciem” Pewnego dnia

Transkrypt

Piotr Dalik „Moje spotkanie z Małym Księciem” Pewnego dnia
Piotr Dalik
„Moje spotkanie z Małym Księciem”
Pewnego dnia niedaleko pól otaczających miasteczko spadł wielki meteoryt. Był on pusty w
środku i miał wewnątrz małą koronkę oraz szaty. Ciekawscy ludzie, którzy widzieli ten niesamowity
dar kosmosu, chcieli je zabrać z wnętrza, lecz nie mogli, bo przedmioty jakby były przylepione do
skały jakimś klejem. Zrezygnowani mieszkańcy odeszli i wrócili do swoich zajęć. Niektórzy
zobaczyli ślady małych stóp prowadzące od meteoru w stronę miasta. W końcu zignorowali to i
powrócili do swojej pracy.
Tego samego dnia do naszej klasy trafił nowy uczeń. Pani Marzena, nasza wychowawczyni,
przedstawiła go naszym koleżankom i kolegom. Poprosiła, aby nowy przedstawił się.
 Jestem Mały Książę – powiedział spokojnym tonem Nowy.
Po tych słowach pół klasy ryknęło ze śmiechu, a kilka osób bardziej kulturalnych śmiało się w duchu.
Pani wyraziła złość przez swoją skrzywioną minę i powiedziała cierpko:
 Usiądziesz w pierwszej ławce z Piotrkiem.
Zaskoczyło mnie to. Miałem usiąść z nowym uczniem, który miał na imię Mały.
Mój nowy kolega zachowywał się jak dziecko: bawił się kredkami, robił samoloty z linijek i
długopisów. Lekcje przesiedział w milczeniu i zabawie, patrząc, jak zachowuje się nasza klasa.
A zachowywała się nie najlepiej. Tym razem była to lekcja wychowawcza. Uczniowie rzucali
liściki do siebie, rozmawiali i bałaganili. Został też poruszony temat przedlekcyjnej bójki między
kolegami z mojej klasy. Jak zawsze ta walka była tylko zabawą. Większość dziewczyn i wielu
chłopców, w tym ja wraz z panią nauczycielką staraliśmy się pokazać klasę z jak najlepszej strony.
Byliśmy koleżeńscy, mili i uprzejmi, zgłaszaliśmy się, jak Pani pytała. Reszta klasy zachowywała się
odwrotnie, była głośna, nie zgłaszała się, dokazywała jak to klasa VIB.
Była to na szczęście nasza ostatnia lekcja. Wszyscy poszli do domów na obiad, by móc pójść
popołudniu na miejsce spadnięcia tajemniczego meteoru. O 16.00 cała klasa w stałym składzie
spotkała się na miejscu. Nikt nie wiedział, gdzie jest Mały Książę. A on był za stogiem siana, kilka
kroków od nich i przysłuchiwał się naszej rozmowie, o czym nie miałem pojęcia.
 Fajna skała – powiedział Marek.
 Niezła – potwierdził Marcin.
 A te ciuchy w środku wyglądają jak dla dziecka – rzekła Marysia.
 Kto może nosić coś takiego? - spytała ironicznie Klaudia.
 Klaun! – zakpił Kuba.
Rozmawiający ryknęli głośnym śmiechem, a Małemu Księciu łezka wypłynęła z oka.
 Ej! - krzyknął Marek, by zwrócić na siebie uwagę – Widzieliście tę koronę?
Wszyscy spojrzeli do wnętrza meteorytu i ujrzeli złotą koronę ułożoną obok szat. Mały Książę
wychylił się znad stogu siana, by zobaczyć tę scenę. Marek podszedł, żeby wziąć koronę, ale gdy ją
chwycił, ona wcale nie ruszyła się z miejsca. Następnie podszedł Marcin, lecz zanim dotknął koronę,
ta jakby poraziła go prądem. Potem podbiegł Kuba, ale i on jej nie ruszył. Oczywiście dziewczyny
też próbowały, jednak i im nie udało się jej podnieść. Zrezygnowani koledzy i nasze koleżanki odeszli
z niczym do miasta. Zostaliśmy tylko troje z klasy.
Gdy już nie było naszych kolegów i koleżanek, Mały Książę wyszedł ze swojej kryjówki i
spytał dziecinnym głosem:
 Co robicie?
 Oglądamy skałę – odpowiedzieliśmy.
 A co oni robili? - zapytał z żalem w głosie.
 Chcieli wziąć tę koronę i szatę z meteoru – odpowiedziała Zuza.
 Czy możecie mi ją podać? - spytał.
Ja i Zuzia spojrzeliśmy na Małego Księcia pytająco, a potem na siebie porozumiewawczo.
Ostatecznie podszedłem do kosmicznej skały wraz z Zuzią. Spróbowałem podnieść koronę i nie
wiadomo jak, ale udało mi się. Była to złota korona z małymi perełkami i rubinami. Zuzi także udało
się wziąć jedwabną pelerynę i koszulę z jedwabiu przeszytą złotymi nićmi. Zdziwieni podeszliśmy i
podaliśmy rzeczy małemu Księciu. Gdy tylko ich dotknął, same się na niego włożyły. Spytałem nagle:
 Jakim cudem mogliśmy wyjąć twoje szaty z meteorytu?
 Gdyż wszyscy macie dobre serca – odpowiedział i dodał – a tym, którzy byli wcześniej,
brakowało dobroci serca. Moje szaty wyczuwają ludzkie dobro, a korona uczynki.
 Skąd się tu wziąłeś? - znów zapytałem.
 Pochodzę z małej planety, która nazywa się B-612 – odpowiedział Mały Książę.– Przybyłem
tu kometą, którą otrzymałem od Mechanika na jego planecie. Muszę już wracać do mojej róży
- powiedział i poszedł do komety, która zamieniła się w mały statek. Gdy już był w środku,
zawołał:
 Żegnajcie przyjaciele!
 Żegnaj Mały Książę! - krzyknęliśmy i już go nie było.

Podobne dokumenty