Barki z węglem uciekły do Niemiec
Transkrypt
Barki z węglem uciekły do Niemiec
Barki z węglem uciekły do Niemiec Utworzono: czwartek, 10 września 2015 Autor: Witold Gałązka Źródło: Trybuna Górnicza Czy Kanał Gliwicki ożyje w przyszłości transportem i turystyką? Na to m.in. pytanie odpowiedzieć miała wizyta studyjna wzdłuż najsłynniejszej śląskiej drogi wodnej, na którą w poniedziałek (7 września) zaprosił wojewodę śląskiego z zespołem urzędników, samorządowców i dziennikarzy Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Cumujący przy moście w Pławniowicach prywatny stateczek, którego pokład mieści z trudem 20 osób jest dziś na kanale największą jednostką do rejsów z ludźmi. Kanałem Gliwickim, którym jeszcze 3 lata temu spławiano z kopalń do Opola i Wrocławia ok. 5 tys. t węgla dziennie, a wcześniej nawet miliony ton towarów, nie pływają już żadne barki, bo armator, nie doczekawszy udrożnienia szlaku wodnego, przeniósł sprzęt i załogi do Niemiec. Nowoczesny port umiera... Od trzech lat umiera więc najnowocześniejszy w Polsce śródlądowy port w Gliwicach, gdzie od 1989 r. zbudowano Śląskie Centrum Logistyczne i Wolny Obszar Celny. Miało przyczynić się do odrodzenia najtańszego ze wszystkich i najczystszego transportu wodnego, a jego urządzenia pozwalają na przeładowanie 2 mln t ładunków rocznie. Dziś jednak ŚCL skupia się na intermodalnych przeładunkach lądowych, z kolei na drogi i odwrotnie, a z 4 do niedawna dźwigów portowych tylko dwóch nie pocięto jeszcze na złom. W Europie rzekami i kanałami (jak ten zbudowany przez Niemców w latach 1934-1938, łączący Gliwice z Kędzierzynem-Koźlem) spławia się ponad 6 proc. wszystkich ładunków. W Polsce tylko niespełna 0,5 proc., czyli 12-krotnie mniej. Odra – najważniejszy szlak wodny – od dawna jest nieżeglowna na odcinku za Brzegiem Dolnym ku Szczecinowi a Kanał Gliwicki, użytkowany po wojnie bez większych remontów, także wymagał solidnej naprawy 6 śluz i pogłębiania. Głębokość z 3,5 m zmniejszyła się wskutek zamulania do 1,8 m, co stwarzało zagrożenie dla 500-tonowych barek, które pływały tu z węglem do elektrowni Opole i elektrociepłowni we Wrocławiu i z nawozami z Zakładów Azotowych w Kędzierzynie-Koźlu. Dlaczego Polacy nie lubią rzek? - W całej Europie Zachodniej jest na przykład obowiązek transportowania drogą wodną wszelkich towarów i urządzeń o wielkich, nietypowych gabarytach, by ładunki nie zatykały dróg – mówi Czesław Sternal, który z żoną Ewą prowadzi w gliwckim porcie przystań dla śląskich pasjonatów rzecznego pływania. Marina Gliwice to ostatni przyczółek aktywności na Kanale Gliwickim, ale jej właściciele, podobnie jak samorządowcy wiejskich gmin przy drodze wodnej, nie tracą nadziei, że uda się jeszcze odrodzić ten słynny obiekt inżynierii wodnej z lat 30. XX w. - Turystyka jest tym, co pozwoliłoby przeczekać, aż wrócą barki z towarami – Ewa Sternal mówi o planie wpisania osobliwości i śluz Kanału Gliwickiego do Szlaku Zabytków Techniki. Rejsami po kanale bardziej interesują się turyści zachodni, ale brakuje im przystani i rekreacyjnej infrastruktury. Dużą bazę turystyczną nad kanałem Marina Gliwice chciałaby otworzyć w połowie szlaku, w Ujeździe, ale na razie boryka się z komercyjnymi cenami najmu działek pod przystań oraz biurokratycznym rzucaniem kłód pod nogi: - Niewielu urzędników rozumie, że promocja Kanału opłaca się nam wszystkim – podkreśla Sternal. Śluzy tłoczą czystsze wody Za 170 mln zł przy wydatnej pomocy z UE administrujący drogą wodną Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach wyremontował pierwsze ze śluz na 41-kilometrowym szlaku. Ta w Rudzińcu opuszcza nasz statek prawie o 6 m w dół. Lśni po naprawach, a wyrzutem wody w ilości 40 kubików na sekundę przez odnowione wrota śluzy sterują komputery. Roman Pęcherzewski, kierownik nadzoru wodnego RZGW Gliwice pokazuje jednak, że z pietyzmem zachowano poniemieckie silniki i przekładnie zasuwy między komorami śluzy. Spiętrzone w śluzie wody kanału nie cuchną już, jak przed laty. Wprawdzie Kłodnica z obszaru aglomeracji ciągle prowadzi ścieki, ale druga z zasilających rzek – Drama, jest biologicznie czysta i odkąd przemysł przestał zatruwać szlak wodny, w kanale pojawiły się ryby a na brzegu powstała nawet kolonia kormoranów. - Ruch małych turystycznych jednostek jest naprawdę duży. W sierpniu przeprawiliśmy ich przez śluzę w Rudzińcu ponad 130 mówi Pęcherzewski. 600-letni dzwon Wójt gminy Krzysztof Obrzut zapewnia, że nie zabraknie dla odwiedzających atrakcji. Rudziniec, zamieszkały przez 10 tys. ludzi, składa się z aż 17 wiosek, które dbają u siebie o najprawdziwsze perły architektury, jak np. pałac i park z 1860 r., drewniany kościółek z 1657 r., kryjący dzwon z 1400 r., przepiękny pałac pławniowicki, kilkusetletnie dęby czy odlewnię dzwonów najsłynniejszej polskiej ludwisarni Felsztyńskich w Taciszowie. Do tego dwa spore jeziora – Rzeczyce i Pławniowice. Z pomocą WFOŚiGW gmina nad Kanałem Gliwickim rozprawia się z kiepskim miałem węglowym, które wcześniej spalano tu do ogrzewania gospodarstw, świetlic i remiz strażackich. - Zaciągamy w WFOŚiGW kredyty, które są umarzane w połowie, gdy drugą połowę przeznaczymy na nowy cel związany z ochroną środowiska – tłumaczy wójt Rudzińca, a Andrzej Pilot, uczestniczący w wizycie prezes Funduszu potakuje, że mamy tu do czynienia z modelowym przykładem współpracy samorządu z WFOŚiGW w Katowicach. - Najnowszą ekologiczną inwestycją, do której Fundusz dołożył w 4 etapach 1,7 mln zł była budowa ponad 300 przydomowych oczyszczalni ścieków tam, gdzie nie opłacało się ciągnąć kolektora kanalizacji – opisuje Joanna Rokicka-Koza, zastępca kierownika Zespołu Gospodarki Wodnej katowickiego WGOŚiGW.