Szanowni Państwo

Transkrypt

Szanowni Państwo
Szanowni Państwo
Mieszkamy na ulicy Zarzecze od 1970 roku. Czytuję Wasze Czasopismo i nie znajduję w nim zbyt
dużo artykułów napisanych przez mieszkańców. Z tego też powodu zdecydowałem się opisać niektóre aspekty naszego życia w Dzielnicy VI Krakowa.
Chciałbym napisać coś o tym jak znaleźliśmy się tutaj. Początki nie były łatwe. Z końcem lat sześćdziesiątych zostaliśmy poinformowani, że powstanie w Krakowie nowe osiedle, a nasz dom i warsztat blacharski mojego ojca stały na środku ulicy Komandosów, dostaliśmy, więc termin na opuszczenie domu
i „odszkodowanie” w formie rat rocznych rozłożonych na lata 1968 – 2009.
Państwo wtedy dawało działkę, ale moi rodzice postanowili znaleźć coś na własną rękę. Udało się, ale Wydział Architektury Dzielnicy Krowodrza, za zgodę na postawienie domu i warsztatu, zażądał dostarczenia
projektu zabudowy terenu pomiędzy ulicami Zarzecze, Drzymały, Lea i Przybyszewskiego. Taki projekt, sporządzony na nasz koszt, został zaakceptowany przez władze, a Dzielnica zyskała nową ulicę, noszącą obecnie
nazwę Zygmunta Mysłakowskiego.
Kupiliśmy dużą działkę, gdyż mój ojciec planował zbudować nowy warsztat złożony z dwu hal. Ponieważ przedsiębiorstwo, budujące nowe osiedle nas „mobilizowało” do opuszczenia działki, skorzystaliśmy
z okazji i zleciliśmy im wykonanie pierwszego budynku warsztatowego, co było dla nas w dwójnasób korzystne, gdyż budynek został postawiony bardzo szybko, a koszt jego wybudowania mogliśmy sfinansować
z „odszkodowania”, również działkę Ministerstwo Finansów pozwoliło nam zapłacić z tegoż. Niestety rodzice
nie mieli pieniędzy na drugą halę i duży kawałek działki pozostał niezabudowany.
Sąsiadujące z nami od strony południowej przedsiębiorstwo zainteresowało się tym niezabudowanym
terenem, a wtedy, pewnie niektórzy z państwa tego nie pamiętają, przedsiębiorstwo państwowe czy spółdzielcze mogło wystąpić do władz, że potrzebują teren, będący własnością prywatną i dostawali. Po pewnych
perypetiach odzyskaliśmy tę ziemie, a mój były kolega szkolny zwrócił się do nas z prośbą o odprzedanie
mu tego kawałka naszej działki, bo chciałby wybudować na nim dom. Niestety, nie mógł dostać pozwolenia
na budowę, gdyż planowana przez nas ulica, z nieznanych mi bliżej powodów, nie sięgnęła granicy naszej
działki i musiałem prosić rodziców, żeby wyrazili zgodę na wieczysty przejazd przez nasz teren.
Dom stanął, o ile pamiętam, w 1974 roku i przez wiele lat nie było problemów, a trzeba pamiętać, że
do warsztatu przyjeżdżało po kilka samochodów dziennie, a poza tym w naszym domu, który zbudowaliśmy
nieco wcześniej, mieliśmy garaż ze wspólnym zjazdem do ulicy Zarzecze.
W międzyczasie firma, która chciała nas „wykupić” upadła, a nowy sąsiad nadbudował istniejący
biurowiec, a budynek laboratorium wykorzystał na urządzenie w nim klubu fitness.
W 1995 roku umiera moja mama, a ja, jako jedynak, zostaję wspólnie z moim ojcem jej spadkobiercą.
Występuję do Urzędu Skarbowego o odstąpienia od naliczenia kosztów związanych ze spadkiem, argumentując, że byliśmy wywłaszczeni. Otrzymujemy zgodę. Trzy lata później umiera mój ojciec i znowu występuję
o odstąpienie od wymierzenia podatku spadkowego, ale wówczas Urzędy Skarbowe Dzielnicowy i Miejski, do
którego się odwołałem, nie wyrażają zgody, bo Pan Prezydent Miasta Krakowa wydał zarządzenie, że miasto
jest w kłopotach i w związku, z czym nie będzie żadnych zwolnień od podatków spadkowych, nawet dla wywłaszczonych, więc podatek zapłaciłem
W 2007 roku mój były kolega szkolny sprzedaje sąsiadowi z południa kupioną od nas działkę wraz
z prawem wieczystego przejazdu, a pytany później, czy nie mógł sprzedać bez tego przejazdu, oświadczył, że
wtedy cena byłaby niższa, co jest argumentem logicznym, acz dla mnie niezrozumiałym. W obecnej sytuacji mamy „posiadłość”, którą moje dzieci chciały nawet sprzedać, ale jak na razie nie ma
chętnych. Moi byli znajomi proponowali mi udanie się do sąsiada, aby odstąpił od należnego mu prawa, ale
nie wydaje mi się to najlepszym pomysłem.
Ostatnio mój były kolega został odznaczony przez Dzielnicę. Z ciekawości poprosiłem Zarząd o kopię uzasadnienia wniosku, dostałem go mailem, ale nie będę jego treści tu komentował. W ogóle to nie chcę podejmować
żadnych kroków w tej trudnej dla mnie sprawie, zwłaszcza, że darowałem notarialnie dzieciom całą działkę,
a poza tym Architektura już wyraziła zgodę na wyburzenie kupionego przez sąsiada przed kilku laty budynku
i teraz czekamy na to czy wywóz gruzu nastąpi przez naszą działkę, czy w kierunku ulicy Juliusza Lea.
Przyznaję, że nasza ulica w ostatnich latach wypiękniała, zyskała nową nawierzchnie i chodniki, niestety
nie na całej długości, nawet Młynówka Królewska wygląda okazalej, po jej ostatnim remoncie, jeszcze żeby
te śmieci zabierali regularnie, a władze dzielnicy doprowadziły do umieszczenia parkometrów dla nie mieszkańców, to byłbym bardziej zadowolony, że tutaj zamieszkałem.
Tadeusz Walec

Podobne dokumenty