Wkroczyliśmy w czas Adwentu, w nowy Rok Kościelny. Po raz
Transkrypt
Wkroczyliśmy w czas Adwentu, w nowy Rok Kościelny. Po raz
I Niedziela w Adwencie 29.11.2015 Tekst: Rzymian 13,8a Skopus: Nikomu nic winni nie bądźcie, oprócz miłości wzajemnej. Kazanie: ks. Alfred Staniek Wkroczyliśmy w czas Adwentu, w nowy Rok Kościelny. Po raz kolejny Bóg dał nam te łaską, że możemy przeżywać w swoim życiu adwent, czas, kiedy przygotowując się na przyjście Zbawiciela Jezusa Chrystusa wspominamy i rozważamy w swoich sercach także Jego pierwsze przyjście w Betlejem, Jego ogromną miłość, którą nas obdarował, miłość, która w konsekwencji zaprowadziła Jezusa na krzyż. Tegoroczny Adwent i czas Bożego Narodzenia będzie na pewno inny niż dotychczas przeżywane. Mocno odcisną się zapewne wydarzenie, jakie rozgrywają się w Europie i na świecie. Mam tu na myśli przede wszystkim lawinę uchodźców z krajów Afryki i Azji, którzy przepływają i przekraczają granice wielu państw Europy, aby zapewnić sobie, swoim rodzinom, swoim dzieciom pokój i bezpieczne przeżywanie kolejnych dni. Czy każdy kolejny dzień naszego życia jest dzisiaj bezpieczny? Czy też jest kolejny kamień, który odciska się na przeżywaniu tegorocznego Adwentu i Bożego Narodzenia? W przedostatnią niedzielę roku kościelnego głosiliśmy kazania na tekst z Ew. Mateusza 25, gdzie stykaliśmy się z mocnym słowem Pana Jezusa: cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście. Taka postawa, postawa, kiedy realizujemy z wiary wolę Bożą w naszym życiu, kiedy wypełniamy Jego przykazania spotyka się ze słowa Pana: Pójdźcie błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata. Mamy też inny obraz: czegokolwiek nie uczynniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie nie uczyniliście. Za taką postawę usłyszymy: Idźcie precz ode mnie, przeklęci w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom. Mocno dźwięczały mi te słowa, kiedy przygotowywałem kazanie otoczony wybuchami bomb i strzałami z karabinów w Paryżu. Pisałem te rozważania i cały czas miałem w myśli wydarzenia z pamiętnego piątku w Paryżu. Oglądałem tego wieczora mecze najpierw Polska Islandia i potem końcówkę meczu Francja - Niemcy. Nagle, z emocjami w głosie komentator podaje, że ludzie w pośpiechu opuszczają stadion w Paryżu, bo w okolicach stadionu miały miejsce jakieś wybuchy. Później okazało się, że po raz kolejny doszło do tragedii, gdzie znowu człowiek zabił człowieka. Wysłuchałem tych wiadomości. Usiadłem za biurkiem, otwarłem Biblię na słowach Ewangelii i przeczytałem dwa jakże odmienne teksty: Pójdźcie i idźcie precz ode mnie. Nie trzeba było długo czekać, a usłyszeliśmy o tragedii w Syrii i w Mali. Ciągle czekamy na rozwiązanie sytuacji w Belgii i w innych krajach, w których panuje strach, trwoga, ból, cierpienie. Niemożliwe! Piszę to rozważanie w niedzielę wieczności i ciągle mam w myśli tragedie, które dotknęły człowieka, które człowiekowi zgotował człowiek. Przecież mam pisać o Adwencie. Mam pisać o Bożym Narodzeniu. Mam pisać o miłości, o radości. Jakoś trudno, kiedy wyobrażam sobie domy tych ludzi, gdzie właśnie w tym roku, z powodu opisanych przeze mnie wydarzeń kogoś zabraknie przy wigilijnym stole. Zabraknie osoby, która zawsze śpiewała kolędę, której składaliśmy życzenia… Może zabraknie osoby, która odeszła w tym roku z powodu choroby, nagłej śmierci, starości. W Istebnej Parafia liczy niespełna 300 osób. Mieliśmy w tym roku 5 pogrzebów. Jak na naszą parafię jest to dużo. Piszę jednak o tym, ponieważ cztery osoby odeszły w sile wieku. To byli ojcowie, była matka, młoda babcia, młodzi dziadkowie. Od niedzieli wieczności do wigilii jest jeszcze trochę czasu. Może mniej będzie boleć. Może będzie mniej łez. Ale pozostanie tęsknota i puste miejsce przy stole… Puste miejsce. W wielu domach jest zwyczaj pozostawiania wolnego nakrycia na stole wigilijnym dla przygodnego przybysza. Oto właśnie podczas tegorocznej wieczerzy wigilijnej odezwie się dzwonek do naszych drzwi. Przed nimi stać będzie rodzina z dziećmi, niekoniecznie z naszego kraju. Rodzina, która szuka schronienia, ciepła, bezpieczeństwa. Czy to puste nakrycie zapełni się zupą, rybą, kapustą, moczką, makówkami? Jest to oczywiście pytanie retoryczne. Warto je potraktować poważnie. Przewodnim tekstem tych moich rozważań jest słowo apostolskie (Rz 13,8a): nikomu nic winni nie bądźcie prócz miłości wzajemnej. Jak, w kontekście nakreślonej przeze mnie sytuacji wypełnię to apostolskie wezwanie? Dzisiaj, w niedzielę wieczności, mieliśmy w parafii wieczór wspomnień. Wspominaliśmy min. Matkę Ewę von Tiele Winckler. Być może dla wielu jest to osoba nieznana. Krótko może naświetlę, że była to osoba, która urodziła się w arystokratycznej, bardzo bogatej rodzinie, mieszkała w dzieciństwie w zamku. Ona jednak poświeciła swoje życie biednym, chorym ludziom miechowickiej ziemi. Swego czasu napisała wiersz: Ludu mojej Ojczyzny, wśród dymów i mgły, Tobie chcę być wierna po kres moich dni. Oddaję Ci me serce i całe swe życie, me siły i moją miłość chcę Ci dać całkowicie. Twoją chce być zawsze po kres moich dni. Ludu Ojczyzny mojej wśród dymów i mgły. Po odczytaniu tego wiersza jedna z uczestniczek spotkania zapytała, kogo Matka Ewa miała na myśli, kogo nazywała ludem Ojczyzny? Matka Ewa była Niemką i posługiwała się językiem niemieckim. Aby jednak służyć wszystkim nauczyła się języka polskiego. Nie widziała żadnych podziałów politycznych, rasowych, narodowościowych, religijnych. Dla Matki Ewy najważniejszy był człowiek, szczególnie ten w potrzebie. Może warto o niej pomyśleć w wigilijny wieczór! Żyjemy w świeci, gdzie człowiek preferuje bardzo agresywny styl życia, który ma danemu agresorowi zapewnić: przebicie się na szczyty, pewność siebie. Z takim postępowaniem spotykamy się właściwie wszędzie, w każdej dziedzinie naszego życia. Człowiek zadaje sobie pytanie, co się dzieje? Czy we współczesnym świecie takie słowa jak miłość, zrozumienie, przebaczenie całkowicie się zdewaluowały? A przecież jesteśmy krajem chrześcijańskim, o czym również na każdym kroku nam się przypomina. Jak więc ma się to nasze chrześcijaństwo do nauki, jaką głosił Jezus Chrystus, jaką mamy zapisaną na kartach Biblii? Czy dzisiejszego człowieka, nie stać na działania, które wypływać będą z miłości? Przecież jakże aktualne są słowa Pana Jezusa już tu przeze mnie cytowane: Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście. Miłość do człowieka jest wynikiem miłości do Boga, do Jezusa Chrystusa. Czyżby, patrząc na człowieka dzisiaj, trzeba było nam powiedzieć, że w człowieku wygasła miłość do Boga? Pozwólcie, że przypomnę! Pan Jezus nigdy nie oddawał krzywdą za krzywdę, ale błogosławił tych i modlił się za tych, którzy Go prześladowali. A my przecież oczekujemy na Pana Jezusa! Oczekujemy na Tego, który błogosławił prześladowców. Dlaczego mielibyśmy postępować inaczej? Nikomu nic winni nie bądźcie prócz miłości wzajemnej. Jeśli już mamy mieć u kogoś niespłacony dług, niech to będzie miłość płynąca od Pana Jezusa. Bo to dla miłości Bóg posłał na świat swojego Syna. Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy miał żywot wieczny. Bóg ukochał człowieka, ukochał ciebie Siostro i Bracie. W Jezusie przyniósł ci także zbawienie i życie wieczne. Bóg dał ci tak wiele z miłości. Bóg daje ci tak wiele, bo ciągle cię kocha. On potrzebuje twojej miłości, abyś ją dał swojemu bliźniemu. Niczego innego nie musisz nikomu dawać. Podaruj innym swoją miłość. Podaruj innym siebie. Wtedy Adwent i Boże Narodzenie w twojej rodzinie, w pracy, w szkole, w parafii, wśród sąsiadów będzie cudownym przeżyciem. Życzę wszystkim prawdziwej miłości, pokoju i radości. Obyśmy mogli się na ten Adwent i BN obdarować miłością płynącą od Jezusa Chrystusa. Podaruj innym miłość. Amen