Cel z afro - Publikatornia.pl

Transkrypt

Cel z afro - Publikatornia.pl
Lena Zen
Krew krwi nierówna
Copyright © by Lena Zen
4
Cel z afro
Tak jak mówiłam: mogliśmy iść ulicą. Jak normalni ludzie.
- Ale nie jesteśmy normalnymi ludźmi. Tacy jak my trafiają za kratki, gdy spotkają łowcę,
albo na stół, gdy natkną się na wampira. Tak jest bezpieczniej.
- Bezpieczniej może dla ciebie. Wiem, że nie przepadasz za kąpielą, ale teraz to
przegiąłeś…
Pokręciłem głową z dezaprobatą, wysuwając się na przód, żeby nie słuchać ich kłótni,
ciągnącej się już od godziny. Czyli od kiedy tylko zeszliśmy do kanalizacji.
Nazywam się Toby Hawk i jestem łowcą wampirów, tak jak moi przyjaciele Jasper i Violet.
Są rodzeństwem, w dodatku bliźniakami, a kłócili się jak stare dobre małżeństwo.
- Toby, powiedz coś! – obruszyła się Violet. – Przemów do rozsądku temu idiocie.
- A co ja mogę? – westchnąłem. – Jasper ma rację, tak jest bezpieczniej.
- To nie fair! Zawsze trzymasz jego stronę!
Jasper spojrzał na siostrę z wyższością.
- Ale Violet też ma rację – dodałem. – Mogliśmy wybrać drogę, gdzie byśmy nie brodzili
w tej breji.
Jasper prychnął.
- Znalazł się delikacik…
- Hej, spójrzcie! – zawołała Violet, zatrzymując się przy ścianie.
Przejechałem palcem po świeżej plamie krwi i powąchałem ją. Dotknąłem palec
koniuszkiem języka i od razu splunąłem.
- Brudna krew – powiedziałem i rozejrzałem się. – Jeszcze świeża. Musi być ranny, czyli
nie uciekł daleko.
- Stary, czasami mnie przerażasz – zaśmiał się Jasper. – Naprawdę twój ojciec cię tego
wszystkiego nauczył?
Uśmiechnąłem się i bez słowa go wyminąłem, wyciągając pistolet.
To nie było prawdą. Ojciec nie nauczył mnie tropienia wampirów. Moi rodzice zginęli, jak
byłem małym dzieckiem. Pamiętam twarz matki jak zza mgły. Ojca w ogóle. Myślę, że
urodziłem się z tą zdolnością i nawet wiem dlaczego. Ale o tym później.
Wyjrzałem ostrożnie zza rogu. W moją stronę sunęły szpony. Cofnąłem się gwałtownie.
Policzyłem do pięciu i rzuciłem się do przodu z naładowaną bronią.
5
- Poddaj się! – zawołałem, a obok mnie pojawili się Violet i Jasper, również uzbrojeni. –
Nie masz dokąd uciekać…
Dopiero teraz zauważyłem, że wampir trzyma za szyję pokrytą krwią kobietę.
Zmarszczyłem brwi. Nie przewidziałem, że będzie miał zakładniczkę.
- Co teraz, łowcy? – zakpił wampir. Z ust ciekła mu krew, a jego lewa ręka drżała.
Zauważyłem niewielkie rozcięcie na skórze. – Nic mi nie możecie teraz zrobić!
- A dlaczego ma nas obchodzić jakaś kobieta? – zapytałem, wcielając się umiejętnie
w swoją rolę, którą zawsze grałem, kiedy nasz cel miał zakładnika.
Gdy wampir cofnął się w krąg światła wpadającego przez kraty z ulicy, Violet wybuchnęła
śmiechem, psując cały nasz występ.
- O rany! Ale numer… – Wytarła oczy, popłakawszy się ze śmiechu. – Skąd ty się urwałeś?
Wampir miał… czarne afro. Wyglądało to tak komicznie pomimo powagi sytuacji, że i ja
nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu.
Wampir wyszczerzył groźnie zęby i nachylił się nad szyją nieprzytomnej kobiety. Zanim
jednak zdołał zatopić w niej kły, nacisnąłem spust i srebrna kula przeszyła jego serce.
Wampir spojrzał na mnie szeroko otwartymi złotymi oczami, a na jego twarzy zastygł wyraz
zdumienia. Puścił kobietę i upadł w wodę.
Violet podbiegła do ofiary, zarzucając kuszę na plecy.
- Możesz przestać tym wywijać? – warknąłem, trzymając się od Jaspera i jego miecza
z daleka.
- O co ci chodzi? Przecież cię nie zabiję.
Przemilczałem to. Chciałem jak najszybciej wyjść na powierzchnię. Smród ścieków i widok
zmasakrowanego przez srebro ciała wampira przyprawiały mnie o mdłości.
Uwaga: teraz zmienię wasz pogląd na wampiry, w który wierzyliście do tej pory.
Na wampiry najskuteczniejsze były srebrne przedmioty oraz całkowite spalenie. Należało
jednak podpalić od razu całe ciało, bo jak ogniem zajmie się powiedzmy tylko ręka, wampir
może zdążyć ją ugasić. Tak naprawdę to mogą bez problemu chodzić w pełnym słońcu oraz
nie są do końca nieśmiertelne.
Co to znaczy: nie do końca?
Starzeją się jak ludzie, jednak z zabiciem ich sprawa nieco się komplikuje. Legendy
o drewnianych kołkach, wodzie święconej, krzyżach i czosnku są bzdurą, którą karmi się
dzieci. W prawdziwym życiu wampiry jedzą czosnek na śniadanie, a drewnianych kołków
używają jako wykałaczki. Ucięcie głowy też załatwi sprawę, choć częściowe odcięcie
niekoniecznie. Ponadto po odcięciu głowy wampiry żyją jeszcze co najmniej minutę (nie
6
pytajcie jak), więc mają wystarczająco dużo czasu, by umocować sobie ją z powrotem na
karku, więc trzeba pozbyć się głowy lub potraktować ją srebrem. Albo wyrwać i zniszczyć
serce. Wiem, że to brzmi dosyć obleśnie, ale taka jest prawda.
Jak właściwie stałem się łowcą? To pytanie ciąży nade mną – zwłaszcza nade mną – od
kiedy zginęli moi rodzice. Odpowiedzialny za ich śmierć jest wampir. Nazywa się on Vincent
Powell i jest wampirem czystej krwi. Niewielu takich jak on pozostało. Większość
wampirów, które terroryzują świat, jest nazywana nieczystą lub brudną krwią, czyli powstałą
poprzez ugryzienie wampira czystej krwi. Ludzie ugryzieni przez nieczystego wampira
umierają. Co więcej, nieco różni się też sposób zabicia czystej krwi. Srebro musi zostać
w ciele, ponieważ sam dotyk srebra pozostawi jedynie poparzenie lub poważną ranę, która tak
czy siak się wyleczy. Pozostałe metody, tak jak u brudnych, to całkowite spalenie, wyrwanie
serca i całkowite odcięcie głowy (też srebrem).
Ach, chyba trochę wam pomieszałem w głowach, co? Trudno. Mam nadzieję, że z czasem
połapiecie się we wszystkim.
- Toby, wychodzisz, czy chcesz siedzieć tutaj całą noc? – wydusiła zza moich pleców
Violet. – Ja nie mam zamiaru spędzić tutaj kolejnej paskudnej minuty.
- Muszę przyznać, że powietrze kanalizacji ci służy, siostrzyczko – powiedział Jasper. –
Wyglądasz jakbyś dopiero co wyszła od fryzjerki Rossy…
Usłyszałem krzyk i plusk, po czym Violet odepchnęła mnie na bok i wyszła pierwsza (tak
na marginesie: Rossa była fatalną fryzjerką i myślę, że Jasper doskonale o tym wiedział).
Spojrzałem w dół i natrafiłem na nienawistne spojrzenie Jaspera ubabranego w ściekach. Nie
chciałem tam wracać, więc wspiąłem się pospiesznie za Violet, ignorując przekleństwa
przyjaciela pod moim adresem.
Jak wspomniałem wcześniej, Violet i Jasper są bliźniakami i mieszkali po sąsiedzku. Tak
się poznaliśmy. Jako dzieci często razem się bawiliśmy, choć mój opiekun ograniczał czas
spędzania z nimi do minimum. Oboje są rudzi jak marchewki i mimo że byli ode mnie starsi,
przewyższałem ich o pół głowy.
- Violet, co z tą kobietą? – zapytałem, kiedy powoli zmierzaliśmy do domów (Jasper szedł
za nami i wciąż klął jak szewc, ociekając brudną wodą).
Violet schowała komórkę do kieszeni.
- Zadzwoniłam po pogotowie – oznajmiła. – Powiedziałam, że przechodząc usłyszeliśmy
krzyk kobiety wpadającej do kanalizacji. Z tego, co zaobserwowałam, wampir jej nie ugryzł.
Rany kłute, które miała, były płytkie i raczej od szponów, niż od kłów. Wampir musiał
wcześniej kogoś zabić. Zatamowałam krew najlepiej jak mogłam. Resztą zajmą się lekarze.
7
Violet jest specjalistką od medycyny. Zawsze nosi przy sobie apteczkę i notatnik, w którym
notuje rany i choroby, które mogą pochodzić od wampirów, po czym szuka w wielu różnych
źródłach, jak znaleźć na to lekarstwo. Gdy podczas polowania natrafia na coś ze swojego
notatnika, wie już jak to uleczyć.
Jasper z kolei jest naszym specem od strategii. Cóż… jeśli można to tak nazwać. Jego
strategia to brak strategii. Czasami jednak wykaże się niezwykłą inteligencją i jest z niego
jakiś pożytek.
Ja jestem od tropienia wampirów. Razem się świetnie dopełniamy i tworzymy trójkę
łowców. Właściwie to nielegalnych, ale to mało istotne.
- Hej, wy tam! – rozległ się krzyk i wszyscy jak na komendę odwróciliśmy się. – Czy wy
nie jesteście przypadkiem…
- Co robimy? – szepnął Jasper.
- Znam tego gościa – mruknęła Violet. – To on nas ostatnio złapał, kiedy śledziliśmy tego
wampira-mechanika.
Jasper zachichotał.
- Pamiętam. Niezły był z niego oszołom.
Myślę, że mówił o wampirze, a nie o strażniku.
Zagryzłem wargę.
- Nie możemy z nim rozmawiać – powiedziałem i zerknąłem na przyjaciół, którzy nie
wyglądali na takich, co by wrócili ze spaceru po parku. Zresztą broń mówiła sama za siebie. –
W nogi!
Gdy tylko rzuciliśmy się do ucieczki, strażnik miejski zorientował się, że coś było nie tak
i ruszył za nami. Po paru minutach biegu musiał chyba zdać sobie sprawę, że sam nas nie
złapie (nic dziwnego – z takim brzuchem) i wezwał przez radio posiłki.
Jak zawsze w takich sytuacjach, schowaliśmy się w podziemnej kryjówce, którą
zbudowaliśmy parę lat temu. Gdy ucichły krzyki policjantów, wyszliśmy i skierowaliśmy się
w stronę swoich domów.
Ledwo minęliśmy dwie przecznice, kiedy zza zaparkowanych na chodniku samochodów
wyskoczyli na nas uzbrojeni po zęby ludzie.
Violet krzyknęła i odruchowo chwyciła Jaspera za rękaw, natomiast ja stwierdziłem ponuro,
że znam tych ludzi. A dokładniej jednego człowieka, który nimi dowodził…
- Co moje oczy widzą – rozległ się głos i przed antyterrorystów wyszedł Paul Baker. – Toby
Hawk i jego drużyna. Grzeczne dzieci powinny spać o tej porze.
- A co wy robicie o tej porze poza posterunkiem, komendancie? – zapytałem.
8
Baker wyszczerzył krzywe zęby w grymasie i zerknął na mój pas, a potem na Jaspera
i Violet.
- Widzę, że znowu udaliście się na małe polowanko? – Komendant uśmiechnął się kpiąco,
jakby schwytał coś dobrego na obiad. – Wiecie, że działacie nielegalnie…
- Według pana to wszyscy łowcy działają nielegalnie – przerwałem mu sucho.
Violet jęknęła cicho. Wiedziała, równie dobrze jak ja, co to znaczy przerwać Paulowi
Bakerowi. Komendant zmarszczył brwi i machnął ręką na paru swoich ludzi.
- Zabierzcie ich na posterunek – rozkazał, po czym uśmiechnął się do mnie drwiąco. – Tym
razem nie wymigają się od więzienia.
9
Są wampiry.
Są łowcy.
Jestem też JA.

Podobne dokumenty