Pobierz pdf - Prószyński i S-ka

Transkrypt

Pobierz pdf - Prószyński i S-ka
MARY
HIGGINS
CLARK
Gdybyś wiedziała
Przełożyła
Zuzanna Maj
Ty­tuł oryginału
I'VE GOT YOU UNDER MY SKIN
Co­py­ri­ght © 2014 by Mary Higgins Clark
First published in 2014 by Simon&Schuster Inc.
All ri­ghts re­se­rved
Projekt okładki
Ewa Wójcik
Zdjęcie na okładce
Ilona Wellmann / Arcangel Images
Redaktor prowadzący
Katarzyna Rudzka
Re­dak­cja
Lucyna Łuczyńska
Ko­rek­ta
Grażyna Nawrocka
Łamanie
Jolanta Kotas
ISBN 978-83-7961-128-7
Warszawa 2015
Wy­daw­ca
Pró­szyń­ski Media sp. z o.o.
02-697 War­sza­wa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i opra­wa
Drukarnia POZKAL Spółka z o.o.
88-100 Inowrocław, ul. Cegielna 10-12
Dla Johna i dla naszych dzieci z rodziny Clarków
i Conheeneyów oraz dla naszych wnuków, z miłością
Prolog
D
oktor Greg Moran bujał trzyletniego Timmy’ego na huśtawce; plac zabaw na Manhattanie, przy East Fifteenth Street,
był w pobliżu ich domu.
– Ostatnie dwie minuty – powiedział, śmiejąc się, i popchnął
huśtawkę. Z rozmachem, żeby usatysfakcjonować odważnego
synka, ale robił to ostrożnie, by malec nie przeleciał górą. Kiedyś
widział taką scenę. Nic się nie stało, bo dziecko było w dobrze
zabezpieczonym foteliku. Jednak Greg zawsze bardzo uważał,
kiedy bujał Tima. Miał przeszło metr dziewięćdziesiąt wzrostu
i długie ręce, a w szpitalu na ostrych dyżurach widział wiele ofiar
przedziwnych wypadków.
Było wpół do siódmej i słońce rzucało długie cienie na plac
zabaw. Czuło się chłód, w następny weekend przypadał Labor Day,
czyli nadszedł wrzesień.
– Ostatnia minuta – zawołał Greg stanowczym tonem. Zanim
przyszedł tutaj z synkiem, spędził dwanaście godzin w pracy,
a przypadł mu wyjątkowo ciężki ostry dyżur. Na First Avenue
doszło bowiem do groźnego wypadku. Zderzyły się dwa ścigające
się samochody, pełne nastolatków. Trudno uwierzyć, że nikt nie
zginął, jednak trójka dzieciaków odniosła poważne obrażenia.
7
Greg puścił huśtawkę. Teraz powinna wyhamować i się zatrzymać. Najwidoczniej Timmy też już chciał wrócić do domu, bo nie
protestował. Zresztą zostali już sami na placu zabaw.
– Doktorze!
Greg się obrócił. Zobaczył dobrze zbudowanego mężczyznę
średniego wzrostu, z twarzą zakrytą szalikiem. Trzymał w ręku
pistolet wycelowany w głowę Grega. Ten instynktownie odsunął
się w bok, jak najdalej od Timmy’ego.
– Posłuchaj, portfel mam w kieszeni – zaczął spokojnie.
– Możesz go sobie wziąć.
– Tato – odezwał się Timmy przerażonym głosem. Przesunął
się na huśtawce i patrzył w oczy bandyty.
W ostatniej chwili życia trzydziestoczteroletni Greg Moran,
wybitny lekarz, ukochany mąż i ojciec, usiłował rzucić się
na napastnika, ale nie zdołał uniknąć śmiertelnego strzału, który
trafił go w środek czoła.
– Tatooo! – zawodził chłopiec.
Morderca pobiegł na ulicę, po czym zatrzymał się i obrócił.
– Timmy, powiedz matce, że będzie następna! – krzyknął.
– A potem przyjdzie twoja kolej.
Margy Bless, starsza kobieta, która wracała do domu z pracy
w miejscowej piekarni, usłyszała strzał i wykrzyczane pogróżki. Stała przez kilka sekund, porażona koszmarnym widokiem:
na ziemi leżało ciało mężczyzny, osobnik z pistoletem w dłoni
już znikał za rogiem, dziecko na huśtawce krzyczało rozpaczliwie.
Tak bardzo trzęsły się jej ręce, że dopiero za trzecim razem
jakoś wcisnęła numer 911.
Kiedy odezwał się dyspozytor, Margy zdołała jedynie
wykrztusić:
8
– Szybko! Szybko! On może tu wrócić! Zastrzelił mężczyznę
i groził dziecku!
Wrzask Timmy’ego zagłuszył jej głos.
– Niebieskie oko zastrzeliło mojego tatę… Niebieskie oko
zastrzeliło mojego tatę!
1
L
aurie Moran wyjrzała przez okno swojego biura na dwudziestym piątym piętrze pod adresem 15 Rockefeller Center.
Widziała stamtąd ślizgawkę słynnego kompleksu budynków
na Manhattanie. Był słoneczny, choć chłodny dzień marcowy,
Laurie patrzyła na łyżwiarzy, początkujący stawiali chwiejne
kroki, ci bardziej wprawni z gracją śmigali po lodzie.
Jej ośmioletni syn Timmy uwielbiał hokej na lodzie i chciał
osiągnąć taki poziom, by móc grać z New York Rangers, kiedy
skończy dwadzieścia jeden lat. Uśmiechnęła się w duchu na wspomnienie twarzy Timmy’ego, lśniących radością jego wyrazistych
piwnych oczu, gdy wyobrażał sobie, że jest bramkarzem w drużynie Rangers. Będzie wtedy wyglądał jak Greg, pomyślała Laurie,
ale szybko się otrząsnęła i zajęła papierami na swoim biurku.
Trzydziestosześcioletnia Laurie, z sięgającymi ramion ciemnoblond włosami i bardziej zielonymi niż piwnymi oczami, szczupła,
o klasycznych rysach twarzy pozbawionej makijażu, była kobietą,
za którą ludzie oglądają się na ulicy. „Przystojna i z klasą”, tak ją
określano.
Laurie, nagradzana producentka z Fisher Blake Studios, miała
właśnie zrealizować nowy serial, o tym projekcie myślała jeszcze
10
przed śmiercią Grega. Później zrezygnowała jednak z pomysłu,
uznawszy, iż mogą ją podejrzewać, że robi to ze względu na niewyjaśnioną sprawę morderstwa męża.
Założeniem serialu było odtworzenie nierozwikłanych zbrodni,
ale bez udziału aktorów, planowano bowiem zebrać krewnych
i przyjaciół ofiar, by usłyszeć ich wersję towarzyszących zbrodni wydarzeń. W miarę możliwości wszystko miało się odbywać
w miejscu, gdzie dokonano rzeczywistego przestępstwa. Było to
ryzykowne przedsięwzięcie, mogło zarówno odnieść sukces, jak
i pogrążyć firmę w totalnym chaosie.
Wróciła właśnie ze spotkania ze swoim szefem, Brettem Youngiem, który przypomniał jej, że przysięgła nigdy więcej nie angażować się w reality show.
– Twoje ostatnie dwa okazały się kosztownymi porażkami,
Laurie – powiedział. – Nie możemy sobie pozwolić na kolejną.
– Po czym dodał z naciskiem: – Ty też nie.
Popijała przyniesioną z zebrania kawę i odtwarzała w myślach
własne żarliwe argumenty, którymi usiłowała przekonać szefa.
– Brett, zanim znów oświadczysz, że masz dosyć tego typu
seriali, mogę ci obiecać, że ten będzie zupełnie inny. Nazwiemy
go „W cieniu podejrzenia”. Dałam ci folder, na drugiej stronie
znajdziesz długą listę niewyjaśnionych zbrodni i tych rzekomo
rozwiązanych, co do których zachodzi podejrzenie, że w więzieniu
znalazła się niewłaściwa osoba.
Rozejrzawszy się po swoim biurze, utwierdziła się w przekonaniu, że nie może go stracić. Było na tyle duże, że pod oknami stała
kanapa oraz długa półka z pamiątkami, wygranymi przez nią nagrodami oraz fotografiami rodziny, Timmy’ego i jej ojca. Już dawno
temu postanowiła trzymać zdjęcia Grega tylko w domu, w swojej
sypialni, a nie tu. Nie chciała, by interesanci byli konfrontowani
11
z faktem, że jest wdową, a sprawa morderstwa jej męża nigdy nie
została rozwiązana.
– Pierwszym punktem na twojej liście jest porwanie dziecka
Lindberghów. To się działo osiemdziesiąt lat temu. Chyba nie masz
zamiaru odtwarzać tamtego wydarzenia, prawda? – pytał ją wtedy
Brett.
Laurie tłumaczyła mu, że jest to przykład zbrodni, którą
ludzie interesują się przez całe pokolenia nie tylko dlatego, że
była taka okropna, lecz również dlatego, że w sprawie pozostało jeszcze wiele pytań bez odpowiedzi. Nie budziło jedynie wątpliwości, że imigrant z Niemiec, Bruno Hauptmann,
stracony za porwanie dziecka Lindberghów, wykonał drabinę,
która została przystawiona do okna sypialni maleństwa. Skąd
jednak mógł wiedzieć, że niania każdego wieczoru wychodziła
na kolację i dokładnie o tej porze zostawiała niemowlę samo
na czterdzieści pięć minut? Skąd się tego dowiedział albo kto
mu o tym powiedział?
Potem Laurie wspomniała o zamordowaniu jednej z identycznych bliźniaczek, córek senatora Charlesa H. Percy’ego. Doszło
do tego w 1966 roku, na początku kampanii, kiedy starał się o fotel
senatora. Został wybrany, ale nigdy nie odkryto, kto popełnił
zbrodnię. Pozostały też pytania: czy mordercy chodziło o tę właśnie siostrę? I dlaczego pies nie szczekał, gdy ktoś obcy wchodził
do domu?
Laurie zwróciła Brettowi uwagę, że kiedy wspomina się podobne przypadki, każdy ma na ich temat własną teorię.
– Zrobimy reality show o zbrodniach sprzed dwudziestu, trzydziestu lat i będziemy mogli zebrać opinie ludzi, którzy byli najbliższymi ofiary, a na pierwszy odcinek mam doskonały przypadek, „Galę dla czterech dziewczyn”.
12
Dopiero wtedy Brett się zainteresował, pomyślała Laurie.
Jako mieszkaniec hrabstwa Westchester doskonale znał tę sprawę. Dwadzieścia lat temu cztery młode dziewczyny, mieszkanki Salem Ridge, ukończyły cztery różne college. Ojczym jednej
z nich, Robert Nicholas Powell, wydał z tej okazji wielkie przyjęcie, które nazwał „Galą dla czterech dziewczyn”. Trzystu gości,
smokingi, szampan i kawior, ognie sztuczne, niczego nie brakowało. Po bankiecie jego pasierbica i trzy inne dziewczyny zostały
na noc w rezydencji. Rano znaleziono żonę Powella, Betsy Bonner
Powell, popularną w towarzystwie efektowną czterdziestodwulatkę, uduszoną we własnym łóżku. To zabójstwo nigdy nie zostało
rozwiązane. Rob, jak nazywano Powella, miał teraz siedemdziesiąt
osiem lat, był w pełni władz fizycznych i umysłowych, nie ożenił
się po raz drugi i nadal mieszkał w tym samym domu.
Udzielił ostatnio wywiadu „The O’Reilly Factor”, w którym
powiedział, że zrobiłby wszystko, by wyjaśnić tajemnicę śmierci
swojej żony, i wie, że jego pasierbica i jej przyjaciółki czują podobnie. Wszyscy są przekonani, że dopóki nie odkryje się prawdy,
dopóty oni będą w centrum zainteresowania, podejrzani, że właśnie ktoś z nich pozbawił Betsy życia.
To dzięki tym informacjom Brett pozwolił mi skontaktować
się z Powellem oraz czterema absolwentkami i spytać, czy wyrażą
zgodę na udział w programie, pomyślała nie bez satysfakcji Laurie.
Teraz należało podzielić się dobrymi wiadomościami z Grace
i Jerrym. Poprosiła przez telefon dwójkę swoich asystentów
do biura. Już po chwili stanęli w drzwiach.
Grace Garcia, dwudziestopięciolatka, jej asystentka do spraw
administracyjnych, miała na sobie krótką, czerwoną wełnianą
sukienkę, bawełniane legginsy, a na nogach wysokie muszkieterki
z atrakcyjnym zapięciem na guziki. Długie do pasa czarne włosy
13
podpięła grzebieniem. Kilka luźnych pasemek okalało jej ładną
twarz w kształcie serca. Mocny, lecz bardzo profesjonalny makijaż
uwydatniał wyraziste ciemne oczy.
Jerry Klein stał tuż za Grace. Był wysoki i bardzo szczupły.
Natychmiast usadowił się na jednym z krzeseł. Jak zawsze, miał
na sobie golf i kardigan. Chwalił się, że będzie nosił swój jedyny
granatowy garnitur i czarny smoking przez najbliższe dwadzieścia
lat. Laurie nie wątpiła, że mu się to uda. Ten dwudziestosześciolatek przed trzema laty odbywał tu letni staż i okazał się nieocenionym asystentem do spraw produkcji.
– Nie będę was trzymać w niepewności – oświadczyła Laurie.
– Brett dał nam zielone światło.
– Wiedziałam, że tak będzie! – wykrzyknęła Grace.
– A ja poznałem to po wyrazie twojej twarzy, kiedy wysiadałaś
z windy – stwierdził Jerry.
– Nieprawda. Mam twarz pokerzysty – zaprotestowała Laurie.
– Więc tak, przede wszystkim muszę skontaktować się z Robertem
Powellem. Jeśli da mi zielone światło, a w wywiadzie wszystko
na to wskazuje, jego pasierbica i trzy przyjaciółki dziewczyny też
będą z nami współpracować.
– Szczególnie że za tę współpracę bardzo dobrze się im
zapłaci, bo żadna z nich nie ma zbyt wiele pieniędzy – dodał
z namysłem Jerry, przypominając sobie podstawowe informacje, jakie zebrał z myślą o ewentualnym serialu. – Córka Betsy,
Claire Bonner, jest pracownicą opieki społecznej w Chicago. Nie
wyszła za mąż. Nina Craig, rozwiedziona, mieszka w Hollywood,
zarabia jako statystka w filmach. Alison Schaefer, farmaceutka,
pracuje w małej aptece w Cleveland. Jej mąż od dwudziestu lat
porusza się o kulach. Jest ofiarą kierowcy, który uciekł z miejsca
wypadku. Regina Callari przeprowadziła się do St. Augustine
14
na Florydzie. Ma niewielką agencję nieruchomości. Rozwiedziona, jedno dziecko w college’u.
– Dużo ryzykujemy – ostrzegała Laurie. – Brett zdążył mi już
przypomnieć, że ostatnie dwa seriale okazały się niewypałami.
– Czy wspomniał, że twoje dwa pierwsze wciąż są na antenie?
– oburzyła się Grace.
– Nie, i nie zrobi tego. A ja czuję, że ten program może stać się
prawdziwym hitem. Jeśli Robert Powell zgodzi się z nami współpracować, jestem pewna, że wszyscy inni pójdą za jego przykładem – mówiła Laurie z pasją. – Przynajmniej mam taką nadzieję
i modlę się o to.
2
K
rążyły pogłoski, że Leo Farley, pierwszy zastępca okręgowego komendanta nowojorskiej policji, zostanie wkrótce
komendantem, kiedy ten, w dzień po pogrzebie swojego zięcia,
poprosił nieoczekiwanie o wcześniejsze przeniesienie na emeryturę. Teraz, po upływie pięciu lat, nigdy nie żałował swojej decyzji.
W wieku sześćdziesięciu trzech lat nadal był stuprocentowym policjantem. Planował niegdyś, że taki pozostanie aż do osiągnięcia
pełnego wieku emerytalnego, ale wydarzyło się coś, co skłoniło
go do zmiany postanowienia.
Szokujące, dokonane z zimną krwią zabójstwo Grega i groźba usłyszana przez starszą kobietę: „Timmy, powiedz matce, że
będzie następna. A potem przyjdzie twoja kolej”, stało się dostatecznym powodem do podjęcia decyzji, że musi uczynić wszystko, by chronić swoją córkę i wnuka. Leo Farley był mężczyzną
średniego wzrostu, prostym jak trzcina, szczupłym i wysportowanym, z gęstą czupryną stalowosiwych włosów. Teraz spędzał
całe dnie w stanie podwyższonej czujności.
Wiedział, że tylko tyle może zrobić dla Laurie. Miała pracę,
której potrzebowała i którą kochała. Jeździła publicznym
16
transportem, biegała w Central Parku, a kiedy pogoda sprzyjała,
często jadła lunch w minibarku nieopodal biura.
Z Timmym była zupełnie inna sprawa. Leo uważał, że zabójca
Grega nie zawaha się przed zaatakowaniem chłopca w pierwszej
kolejności, wziął więc na siebie rolę jego obrońcy. Odprowadzał
go codziennie do szkoły Saint David’s i czekał na niego po lekcjach. Jeśli chłopiec miał jakieś dodatkowe zajęcia, on stał dyskretnie na straży obok ślizgawki czy placu zabaw.
Leo życzyłby sobie mieć takiego syna jak Greg Moran. Minęło już dziesięć lat od czasu, kiedy poznali się na ostrym dyżurze w szpitalu Lenox Hill. Bez chwili zwłoki pojechał tam razem
z Eileen po otrzymaniu telefonicznej wiadomości, że ich dwudziestosześcioletnia córka Laurie wpadła pod taksówkę na Park
Avenue i jest nieprzytomna.
Greg, słusznego wzrostu, nawet w zielonym szpitalnym stroju
robił wrażenie. Powitał ich zapewnieniem:
– Już odzyskała przytomność i nic poważnego jej nie grozi. Ma
tylko złamaną nogę w kostce i wstrząśnienie mózgu. Pozostanie
u nas na obserwacji, ale wszystko będzie dobrze.
Bardzo zdenerwowana po wypadku swojego jedynego dziecka Eileen zemdlała i Greg miał kolejną pacjentkę. Szybko złapał
Eileen, zanim zdążyła upaść. I w ten sposób pozostał w naszym
życiu, pomyślał Leo. Po trzech miesiącach zaręczył się z Laurie. Był naszą opoką po śmierci Eileen, która odeszła rok po
wy­padku.
Jak to możliwe, że ktoś go zastrzelił? Przeprowadzono drobiazgowe śledztwo, nie zaniechano żadnej możliwości odnalezienia
osoby mogącej żywić jakąś urazę do Grega, co zresztą było niewyobrażalne dla tych, którzy go znali. Najpierw wzięto pod uwagę
17
przyjaciół i kolegów szkolnych, a kiedy zostali wyeliminowani
z dochodzenia, sprawdzono wszystkie dokumenty z dwóch szpitali, gdzie Greg pracował jako rezydent i kierował zespołem lekarzy,
chciano się zorientować, czy jakiś pacjent lub członek jego rodziny
oskarżał go o błędną diagnozę czy też niewłaściwe leczenie skutkujące trwałym uszczerbkiem na zdrowiu lub śmiercią. Jednak nic
takiego nie wykryto.
W biurze prokuratora okręgowego nazwano tę sprawę „Niebieskookim Morderstwem”.
Czasami na twarzy Timmy’ego pojawiał się strach, kiedy się
nagle obrócił i spojrzał na twarz dziadka, którego oczy miały
odcień głębokiego błękitu. Leo uważał, z czym zgadzali się zarówno jego córka, jak i psycholog, że zabójca Grega musiał mieć duże,
intensywnie niebieskie oczy.
Laurie przedyskutowała z ojcem projekt nowego serialu, zapoczątkowanego „Galą dla czterech dziewczyn”. Leo był zaniepokojony, ale zachował to dla siebie. Pomysł córki, by zebrać grupę
ludzi, z których jedna osoba prawdopodobnie popełniła morderstwo, wydał mu się zatrważający. Ktoś musiał tak bardzo nienawidzić Betsy Powell, żeby dusić ją poduszką, aż wydała ostatnie
tchnienie. Ta sama osoba miała też na pewno instynkt samo­
zachowawczy. Wiedział, że dwadzieścia lat temu wszystkie cztery
absolwentki i mąż Betsy byli przesłuchiwani przez najlepszych
detektywów z wydziału zabójstw. Jeśli dojdzie do emisji serialu,
morderca i podejrzani znów będą razem, co jest niebezpieczną
perspektywą. Chyba że komuś obcemu udało się niepostrzeżenie
wejść wtedy do domu.
O tym wszystkim rozmyślał Leo, idąc z Timmym ze szkoły z Eighty-ninth Street do mieszkania osiem przecznic dalej
na Lexington Avenue i Ninety-fourth Street. Po śmierci męża
18
natychmiast się przeprowadziła, nie mogła znieść widoku placu
zabaw, gdzie Greg został zastrzelony.
Samochód policyjny zwolnił, gdy ich mijał, a siedzący obok
kierowcy funkcjonariusz zasalutował Leo.
– Lubię, kiedy to robią na twój widok, dziadku. Wtedy czuję
się bezpiecznie – wyznał Timmy.
Musi być ostrożny, pomyślał Leo. Powtarzał Timmy’emu, że
kiedy nie ma go przy nim, a on lub ktoś z jego przyjaciół znajdzie
się w kłopotliwej sytuacji, trzeba pobiec do policjanta i prosić
o pomoc. Nieświadomie mocniej ścisnął dłoń wnuka.
– Nie było jeszcze takiego problemu, którego bym ci nie pomógł
rozwiązać. Przynajmniej o ile wiem – dodał po chwili.
Szli Lexington Avenue. Wiatr zmienił kierunek i bił im w twarze. Leo zatrzymał się i naciągnął Timowi wełnianą czapkę na czoło
i uszy.
– Jeden chłopak z ósmej klasy szedł dziś rano do szkoły i jakiś
facet na rowerze chciał mu wyrwać komórkę z ręki. Zobaczył to
policjant i go zatrzymał – opowiadał Timmy.
Jednak w tym wydarzeniu nie brał udziału nikt z niebieskimi
oczami, Leo ze wstydem więc przyznał sam przed sobą, że odczuł
ogromną ulgę. Dopóki zabójca Grega nie zostanie zatrzymany,
musiał mieć pewność, że Timmy i Laurie są bezpieczni.
Któregoś dnia sprawiedliwości stanie się zadość, jak sobie przysiągł.
Tego ranka natychmiast po przyjściu ojca Laurie pognała
do pracy. Powiedziała mu, że ma poznać decyzję odnośnie do proponowanego przez nią reality show. Ta sprawa nie dawała mu spokoju. Wiedział, że dopiero wieczorem wszystkiego się dowie. Przy
drugiej filiżance kawy, kiedy Timmy skończy jeść kolację i usiądzie
z książką w fotelu, córka podzieli się z nim wiadomościami. Potem
19
on pójdzie do swojego mieszkania, jedną przecznicę dalej. Uważał,
że Laurie i Timmy mają prawo do prywatności, i był zadowolony,
że portier nie wpuszczał nikogo do budynku, zanim zatelefonował
do mieszkańców i sprawdził, czy ten gość jest oczekiwany.
Nie będzie dobrze, jeśli pozwolą jej pracować nad tym programem, pomyślał Leo.
Nagle jakiś mężczyzna w bluzie z kapturem i ciemnych okularach, z płócienną torbą na ramieniu, który pojawił się nie wiadomo skąd, przemknął obok nich na wrotkach, omal nie przewrócił
Timmy’ego i otarł się o idącą przed nimi kobietę w zaawansowanej
ciąży.
– Zjedź z chodnika – krzyknął Leo, kiedy wrotkarz znikał
za rogiem.
Schowane za ciemnymi okularami niebieskie oczy zalśniły
i mężczyzna roześmiał się w głos.
Takie spotkania zaspokajały jego potrzebę poczucia władzy,
jaką się napawał, kiedy rzeczywiście mógł dotknąć Timmy’ego.
Wiedział, że któregoś dnia zdoła spełnić swoją groźbę.

Podobne dokumenty