Woźniecka Małgorzata Kl. III Publiczne Gimnazjum im. Ks. Ignacego
Transkrypt
Woźniecka Małgorzata Kl. III Publiczne Gimnazjum im. Ks. Ignacego
Woźniecka Małgorzata Kl. III Publiczne Gimnazjum im. Ks. Ignacego Skorupki w Józefowie OSTATNIE ZBIORY Był upalny dzień roku 1939, wakacje dobiegły końca. Rodzina Stefańskich zbierała jabłka w przydomowym sadzie, gdzie pośród drzew stały ule, które zakupił rok temu Janusz, głowa rodu . -Marysiu, uważaj na Hanię !- krzyknęła do siostry Teresa ze szczytu drabiny. Dziewczynka bawiła się wówczas z rodzeństwem koło sadzawki. Dwuletnia Hanka była jej najmłodszym dzieckiem, oczkiem w głowie całej rodziny. Oprócz dziewczynki, jej rodziców, brata i siostry w malutkim, drewnianym domu mieszkał także jej dziadek i rodzeństwo matki. W samo południe Krysia przyniosła krewnym herbatę i wszyscy usiedli na trawie. Rozmowę rodziców przerwał Józio i powiedział do mamy : -Patrz tam ! Jaki dziwny samolot . Teresa spojrzała w bezchmurne niebo i po chwili krzyknęła z przerażeniem : -Uciekajcie do piwnicy ! To naziści ! Cała rodzina w popłochu pobiegła w stronę podwórka , brakowało tylko Hani. Rozpoczął się nalot. Bomby niszczyły okolicę, z hukiem spadały niedaleko przerażonej Teresy lecz ona nie biegła do schronu tylko w odwrotnym kierunku- do sadu. Myślała, że tam została jej córeczka. W miejscu, do którego przybiegła nie było już dużego, zielonego ogrodu, nie było pasieki ani sadzawki. Wokół widziała tylko ogromne wyrwy po pociskach, w powietrzu unosiły się tumany kurzu i dymu. Paliły się drzewa owocowe. Kolejna bomba trafiła w rodzinny dom. Okiennice wypadły wraz z szybami, cegły z komina spadały na kwiatowe rabaty a dach stanął w płomieniach. Wystraszona kobieta rozglądała się, nawołując córkę. W końcu ujrzała białą sukienkę Hani pod jedną z ocalałych jabłoni. Zapłakana dziewczynka siedziała pod drzewem. Matka ucieszyła się lecz uświadomiła sobie, że muszą jak najszybciej uciec z sadu. Nadlatywało coraz więcej samolotów. Teresa wzięła Hankę za rękę i zaczęły biec w kierunku piwnicy. Kobieta ściskała mocno dłoń córki przedzierając się przez zadymiony ogród. Biegła tak szybko, że nie zauważyła jak rączka dziewczynki wyślizguje się z jej uścisku. Były już bardzo blisko wejścia do schronu, kiedy matka spostrzegła, że Hania nie trzyma jej dłoni. Nie sposób opisać rozpaczy Teresy, gdy odwracając się ujrzała córeczkę leżącą na ziemi. Jej maleńka głowa była we krwi. Przerażona matka podbiegła do niej, wzięła ją w ramiona i zaczęła do niej szeptać : -Haniu, kochanie, powiedz coś .Wstań Haneczko, musimy iść. Tuląc do piersi najmłodsze dziecko, gorzko zapłakała. Dziecko nie reagowało. Zdezorientowana kobieta kołysała córeczkę nie zważając na niebezpieczeństwo. Zaniepokojony Janusz wybiegł ze schronu, ujrzał zrozpaczoną żonę i domyślił się, że jego pociecha nie żyje. Łzy napłynęły mu do oczu lecz musiał opanować swój ból i ocalić Teresę. Zabrał ją i zmarłe dziecko w bezpieczne miejsce. Kiedy opadł kurz i wygasł pożar, rodzina Stefańskich wyszła na zewnątrz. Dziadek Paweł wykopał na polu przy strumyku mały grób, w którym złożono trumnę Hani.Codziennie jej mogiłę krewni zdobili kwiatami .