Wychowanie seksualne
Transkrypt
Wychowanie seksualne
Wychowanie seksualne Odwiedziłem kogoś w porze nadawania telewizyjnego serialu i mój wzrok przyciągnęła scena wzruszająca a komiczna. Na ekranie młody, przystojny ksiądz i nastolatka. Rozpacz na jej ślicznej twarzy: jest przekonana, że umrze. Ostatnio odkryła u siebie w najwyższym stopniu niepokojący objaw: wypływa z niej krew. Zorientowawszy się, jaka jest przyczyna owego „śmiertelnego krwotoku”, ksiądz uspokaja dziewczynkę: „Stajesz się kobietą. Czy matka nic ci nie mówiła?” Nie mam pojęcia, co to był za film – obejrzany gdzieś, kiedyś, u kogoś. To znaczy nie potrafię podać ani tytułu, ani nazwiska owego gwiazdora w roli księdza. Oto jak się mści nieposiadanie telewizora; w sprawach seriali jestem po prostu noga. Gdy byłem w wieku owej zrozpaczonej dzieweczki, telewizja jeszcze w naszym kraju nie istniała. Trzeba było kontentować się kinem. No i kontentowałem się – pomimo jednostronności kinowego repertuaru. Tak jak obecnie panują filmy amerykańskie, tak wówczas królowały radzieckie. „W wieku owej dzieweczki” – nieprzypadkowo użyłem tych słów. Pamiętam dzień, gdyśmy się wybrali do kina całą klasą. Pamiętam zwłaszcza tych kilka chwil pomiędzy zgaszeniem świateł a rozpoczęciem projekcji. My – chłopaki – siedzimy, a jedna z naszych koleżanek przeciska się ku wolnemu miejscu, ocierając się o nasze kolana. Lato, upał, jesteśmy w szortach, nasze kolana są odsłonięte, a nie raczymy – chamusie – tych swoich gołych dolnych kończyn cofnąć lub wykręcić, tym bardziej wstać. Toteż ona – biedaczka – z wysiłkiem pokonuje kilkunastometrową odległość dzielącą ją od wolnego krzesła, z trudem się przedziera. Przez moment stoi rozkraczona przede mną, siedzącym. Czy był to skutek owego mozolnego przedzierania się?... Coś skądś siknęło i poczułem ciepłą wilgoć na łydce. Z powodu ciemności nie mogłem sprawdzić, co to takiego. Zresztą w tej samej chwili zaczął się film i moją uwagę pochłonęły obrazy na ekranie. Pochłonęły, ale nie tak bardzo, nie całkowicie. Nie odrywając oczu od ekranu główkowałem, co się właściwie stało? Szkolne wychowanie seksualne jeszcze wówczas nie istniało, wiele miało wody (i krwi miesięcznej) upłynąć, zanim ten przedmiot został wprowadzony do programu. Otóż wypadek w kinie zastąpił mi cały cykl wykładów. Zdałem sobie sprawę, że wraz z ocierającą się o mnie dziewczyną otarła się o mnie jakaś babska historia, że uchylił się przede mną rąbek tajemnicy związanej z drugą płcią. (A co myślę o tym teraz? Co myślę o tamtej podfruwajce? Może dopiero w owym momencie obudziła się jej kobiecość?) A tymczasem szedł na ekranie film pt. Aleksander Newski. Przygotowania do bitwy. Płatnerz oferuje miecze i zbroje, reklamując swoje żelastwo jako import z Konstantynopola. „Już ty nas nie oszukasz”, powiada mu klient-woj, który jednak nie gardzi towarem, wybiera sobie topór i z satysfakcją gładzi ostrze. Płatnerz uśmiechem zdradza, że jego reklama jest tylko reklamą i koniec końców nie należy jej brać zbyt serio. I tu okazja, by wstawić stalinowską propagandę: jaki to zdolny ruski naród, potrafi wyprodukować uzbrojenie nie ustępujące jakością zachodniemu sprzętowi. Płatnerz sprzedał wszystko, migiem ogołocono mu stragan, toteż gdy przyszło do bitwy i trzeba było należącemu do pospolitego ruszenia płatnerzowi pomyśleć o własnym rynsztunku – problem. Jedyny hełm, jaki mu pozostał na składzie, daje się, owszem, nasadzić na czaszkę, ale druciana plecionka służąca do osłony uszu i gardła okazuje się za krótka. Ta okoliczność miała w toku bitwy fatalne następstwo. Sztylet wroga uderzył w nieosłonięte jabłko Adama. Ruski wojak potrafi jednak umierać po męsku. Nawet w chwili śmierci nie schodzi uśmiech z twarzy wesołego płatnerza, który po prostu stwierdza: „Misiurka była za krótka.” Pada odchylając się do tyłu i ukazując gardło zbroczone krwią. Gdy z ciemności sali kinowej wyszliśmy na jasną ulicę, z miejsca skierowałem wzrok w dół. Dopiero teraz mogłem przyjrzeć się szklistej, czerwonawej plamie na mojej suchej już łydce. Krew na ekranie, krew na widowni.