Zapraszam do lektury

Transkrypt

Zapraszam do lektury
Co zrobić by w Polsce było więcej narkotyków? Odpowiadając krótko, to po prostu, TAK
TRZYMAĆ!
Autor Jacek Charmast
Zasady najważniejsze:
1. Niechaj MEN ignoruje nowoczesną profilaktykę, a przede wszystkim sprawdzone w
świecie programy rekomendowane przez ekspertów Krajowego Biura Przeciwdziałania
Narkomanii (np. Unplugged). Szkoły zamiast na profilaktykę, niech postawią na ściganie
dzieciaków, testy, kontrolę, pogadanki ignorujące przekonania młodych ludzi. Zamiast
pomocy dzieciom, rekomendujemy wyrzucenie ze szkoły.
2. Niech 90 % placówek leczenia uzależnień, nadal odrzuca stosowanie nowoczesnych
programów i metod terapii, w tym programów specjalistycznych dla użytkowników konopi,
amfetaminy, terapię substytucyjną. Strońmy nadal od programów redukcji szkód, od szeroko
stosowanego w Europie dialogu motywującego. Niech NFZ podtrzymuje tak jak dotąd,
postawioną na głowie strukturę „narkotykowych” świadczeń leczniczych, czyli nadal niech
przeznacza 60-90 % nakładów finansowych na relatywnie największą w świecie bazę
leczenia stacjonarnego a resztki na jedną z najuboższych w Europie baz leczenia
ambulatoryjnego i substytucyjnego. Nie róbmy sobie nic z tego, że się z nas śmieją i co 3-4
leczony stacjonarnie (zarazem długoterminowo i bez leków) Europejczyk jest Polakiem.
3. Bądźmy nadal nie zainteresowani efektami pracy placówek terapeutycznych, przede
wszystkim najbardziej kosztownymi ośrodkami stacjonarnymi. Niech nas nie obchodzi, ile na
nie łożymy i co w zamian zyskujemy. Niech nas nie interesuje to, że kosztujący, ok. 1
miliona złotych ośrodek, może nie mieć żadnych istotnych efektów swoich działań i
żadnych problemów z uzyskaniem kontraktu z NFZ.
4. Należy podnieść kary za posiadanie, przynajmniej dwa razy. Ignorujmy fakt, że już mamy
najsurowsze w Europie prawo, relatywnie najwięcej zatrzymań i skazań za posiadanie
(w ciągu dekady wzrost o 1500%) i zarazem jeden z najwyższych w UE progres
używania konopi. Wzmożone ściganie niech zwiększy liczbę osób poszkodowanych przez
prawo, osób z poczuciem ogromnej krzywdy, spowodowanej karą niewspółmierną do winy.
Niech ich złość na państwo i ogłupiałe od wódki społeczeństwo (w tym terapeutów)
przeradza się tak jak dotąd, w działania polityczne i nieprawdopodobną promocję marihuany.
5. Niech politycy, nadal nie próbują się dowiadywać, jakie zmiany są potrzebne systemom
redukcji popytu i podaży na narkotyki i jak te systemy powinny współpracować. Niech każdą
debatę na ten temat, zamieniają na plebiscyt, kto z narkotykami, kto przeciw. Nadal w
każdej debacie narkotykowej, a zwłaszcza dotyczącej stanowienia prawa wykorzystują
tragedie rodzinne (rozpacz matek) i epatują wizją dziesięciolatków ze skrętem.
6. Zamiast nowoczesnych, ambulatoryjnych programów profilaktyczno-terapeutycznych,
nadal opierajmy lecznictwo na pół-izolacyjnych ośrodkach prowadzonych przez
niereformowalne, scentralizowane molochy NGO-osowskie. Przekazujmy nadal 50%
„narkotykowych” nakładów NFZ, dwóm największym stowarzyszeniom, których wewnętrzna
struktura świadczeń jest kpiną z potrzeb społecznych, pojmowaniem na opak krajowych
strategii ochrony zdrowia. Oddajmy, któremuś z szefów tych organizacji dyrektorowanie
Krajowym Biurem ds. Przeciwdziałania Narkomanii.
7. Pozwólmy, by terapeuci nadal szczuli społeczeństwo na osoby uzależnione, krzewiąc
marginalizację i stygmatyzację poprzez doradzanie wyrzucania uzależnionych dzieci z
domu czy dyskredytację działań z zakresu redukcji szkód oraz pomocy socjalnej
uzależnionym.
8. Dalej twierdźmy, że marihuana jest takim samym narkotykiem, jak heroina czy crack. Może
nasze dzieci wreszcie to pojmą (zgłupieją) i zaczną inicjację od najgroźniejszych substancji.
Nadal ignorujmy przekonania młodych ludzi dotyczące narkotyków. Sami pijmy alkohol,
palmy tytoń i głównie wtedy moralizujmy o narkotykach.
9. Niech aktywiści organizacji legalizacyjnych wmawiają nadal każdemu gimnazjaliście, że
palenie konopi nie powinno mieć żadnego negatywnego wpływu na jego zdrowie.
Zasady dodatkowe:
Do nauczycieli:
„Narkotyki” jak powiedziała posłanka Wróbel są jądrem ciemności, więc wiedzę i przekonania
młodych ludzi należy olać.
Do rodziców
Zawieźcie eksperymentującego z narkotykami dzieciaka, od razu do wiejskiego ośrodka. Są znane ze
swej skuteczności, nawet co dziesiąty ich pacjent wychodzi na prostą. Ośrodek każdego pacjenta
przyjmie bezpośrednio, nawet bez skierowania, bo zależy mu bardzo, by zrealizować kontrakt z NFZ.
Do polityków:
Bądźcie jak dotychczas niewiarygodni. Posłowie niech więcej piją i palą, niech to robią publicznie w
świetle jupiterów. Niech po pijaku jak najwięcej moralizują, najlepiej niech dzisiaj piją a następnego
dnia głosują przeciw demoralizacji narodu, jak Elżbieta Kruk, Ludwik Dorn, czy Andrzej Pałys
(przeciwnicy złagodzenia prawa narkotykowego). Niech czarne będzie czarne, a białe, białe (alkohol
biały oczywiście jest, bo sam Pan J. go rozmnażał, a i niektórzy smoleńscy święci nie stronili).
Do terapeutów:
Doradzajcie rodzicom, by wyrzucali swoje dzieci z domu (gdy nie chcą podjąć terapii). Ulica utrwali
w dziecku narkomana na zawsze. Zrobi to w kilkanaście dni. Nadal szczujcie społeczeństwo na
narkomana. Po obligatoryjnym wyrzuceniu z domu, niech chodzi głodny, śmierdzący i niech zamarza.
Niech będzie wykluczony i napiętnowany. Niech złapie HIV i HCV, niech używa starej strzykawki.
Niech nie przyjmie go żaden lekarz rodzinny, żadna noclegownia, żadna nie specjalizująca się w
„ćpunie” publiczna placówka świadcząca pomoc i leczenie. Niech przyjmie go tylko placówka
„narkotykowa”, wymagającą natychmiastowej abstynencji. Niech jak dotąd bywało, nie przyjmie go
placówka socjalna typu Markot, Caritas czy Towarzystwa im. Brata Alberta. Niech HIV do HIV idzie,
a ćpun do ćpuna.
Zero tolerancji dla posiadaczy narkotyków na własny użytek. Niech więzienie będzie nieuchronne.
Wtedy, w miejsce tradycyjnych narkotyków dla których istnieją sprawdzone ścieżki leczenia, wejdą
narkotyki zupełnie nie rozpoznane. Takie, z którymi w ogóle nie potrafimy sobie radzić. Codziennie
powstają jakieś nowe substancje, a prawo nie nadąża w wpisywaniem ich na listę prohibicyjną.
Nie dopuszczajcie w szczególności, by szerzej działały programy leczenia substytucyjnego dla
uzależnionych od heroiny. Wtedy tysiące narkomanów nie znajdzie dla siebie żadnej drogi poza ulicą.
W Polsce jest najmniej miejsc tego leczenia wśród krajów EU, więc tak trzymać. Jeżeli już dopuścimy
programy substytucyjne, zróbmy wszystko, by pacjent musiał codziennie się w nich meldować.
Idiotyczna kontrola to najlepsza droga do utrwalania narkomanii i uzależnienia środowiskowego.
Do szefów programów leczenia substytucyjnego:
Wymuszaniem codziennego stawiennictwa po lek, skażemy pacjenta na beznadziejne życie. Pilnujemy
wtedy, by nie podejmował pracy czy nauki, ale przede wszystkim pilnujemy, by nie zerwał kontaktu z
dawnym środowiskiem. Za dobieranie heroiny, alkoholu, leków, amfetaminy, dopalaczy zamiast
skutecznej pomocy ulica. Niech każdy pacjent będzie przypisany na wiele lat do jednego lekarza,
terapeuty, pielęgniarki, niech widzi ich codziennie, aż będą nim wstrząsały torsje na ich widok.
Blokujemy reformę lecznictwa substytucyjnego, twórzmy progi dla udzielania tego świadczenia w
każdej poradni uzależnień, nie pozwólmy na wypisywanie ustabilizowanym pacjentom leków
substytucyjnych na receptę. Brońmy monopolu i kasy, brońmy się przed standardami, ucząc się
patologicznych zachowań od najlepszych nauczycieli, szefów ośrodków.
Do aktywistów organizacji konopnych:
Używajcie, co głupszych haseł przeciwników legalizacji a rebours.
Do dziennikarzy:
Taki przekaz dla ludu. Polska ma najlepszy system przeciwdziałania narkomanii na świecie, oparty na
największej w Europie liczbie miejsc w ośrodkach stacjonarnych i najsurowszym w Europie prawie.
Ukrywajcie informacje o rzeczywistych efektach działania tego modelu: że mimo znaczących
nakładów na leczenie liczba osób objętych pomocą jest zbyt mała, głownie z powodu nieadekwatnej
do potrzeb struktury świadczeń. Ukryjcie, że leczenie to dominium zapóźnionych, zarządzanych
autorytarnie organizacji, pozostających poza kontrolą społeczną.
Dla NFZ:
Pilnujcie polskiej „odjechanej” struktury nakładów finansowych na lecznictwo uzależnień. Minimum
ochronne, to utrzymanie status quo: 60% kasy przeznaczone co roku na lecznictwo stacjonarne.
Najlepiej jednak iść drogą Pomorza i połowy województw, dając na stacjonarne leczenie 90%
nakładów. Olewajcie jak dotąd Krajowy Program Przeciwdziałania Narkomanii czy Narodowy
Program Ochrony Zdrowia Psychicznego i ich zalecenia, odnośnie organizacji systemu pomocy
uzależnionym.
Zalecenia dla Monaru i Karanu:
Im mniej adekwatnej pomocy w ambulatorium, na początku narkotykowej drogi gówniarza, tym
większa prawdopodobieństwo, że się systemowi na długie lata nie wymknie i wszyscy na nim zarobią.
Niech Monar nadal osłabia lecznictwo ambulatoryjne i nie dopuszcza go do zarządzania firmą. Broń
Boże, bo nowoczesna pomoc ambulatoryjna to podstawa profesjonalnej pomocy. Niech razem z
Karanem nadal powstrzymują lecznictwo substytucyjne. Najlepiej wszystkich klientów pchać od razu
do leśnych ośrodków i izolować na dwa lata. Nadal uprawiajcie autorytarne zarządzanie. Monarze
pilnuj, by średnia wieku osób w zarządzie, nie spadła poniżej 55 roku życia i by byli to wyłącznie
przedstawiciele ośrodków. Niech Stowarzyszenie Karan broni swojego szefa skazanego za przemoc i
molestowanie ze wszystkich sił. Niech jego dyktatura trwa nadal, niech obraża pacjentów i
pracowników najwulgarniejszymi słowami, niech czasami komuś bezkarnie przyleje. Niech Monar
nadal spełnia funkcję związku zawodowego pracowników rehabilitacji stacjonarnej. Wmawiajcie tak
jak dotad społeczeństwu, że interes ośrodków i ćpuna, jest tożsamy.
Niech Monar i Karan nadal ignorują zalecenia krajowych strategii ochrony zdrowia i ich zapisy
dotyczące organizacji pomocy osobom z problemem narkotykowym. Obecna, wewnętrzna struktura
świadczeń oferowanych przez te organizacje gwarantuje, że leczenie w Polsce, będzie jeszcze przez
wiele lat długie, drogie i nieskuteczne.
Koście jak dotąd konkurencję, ignorujcie Prawa Pacjenta, ignorujcie kodeks etyczny terapeuty
uzależnień, kneblujcie usta ludziom własnej organizacji, domagających się zmian i otwartej dyskusji o
problemach lecznictwa, odrzucajcie lub marginalizujcie działania redukcji szkód.
Tak jak do tej pory, niech Monar i Karan nie wpuszczają za próg organizacji strażniczych, pilnujących
przestrzegania praw pacjenta. Np. tak jak nie wpuściły Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która w
2010 chciała przyjrzeć się ich ośrodkom.
Monarze i Karanie, pamiętajcie, że interes społeczny nie jest Waszym interesem, tylko przyzwoite
kontrakty. Nie musicie, póki co robić reform. Dogadajcie się między sobą. Karanie, przystąp podobnie
jak Monar do EURAD, międzynarodowej organizacji broniącej prawa poniewierania ćpunem.
Jesteście pozarządowi, niezależni, czasem kościelni, więc wszyscy mogą wam skoczyć. Kasy nie
mogą dać innym, bo komu, skoro Monar i Karan ma w posiadaniu 50% bazy leczniczej (w niektórych
miastach i regionach do 100%).