kto nam ustanowi obywatelską wspólnotę? republikańskie
Transkrypt
kto nam ustanowi obywatelską wspólnotę? republikańskie
dzieci nienarodzonych, które mogą być bezkarnie zabite ze względu na swoją chorobę lub poczęcie w warunkach przestępstwa. Za brak rzeczywistej walki organów ścigania z podziemiem aborcyjnym. Za rozkład rodzin i promowanie dewiacji. Za brak sprawiedliwej reprywatyzacji. Za faktyczną i postępującą dechrystianizację. Na naszych oczach spełniają się słowa ks. Hieronima Kajsiewicza: „gdyby Polska miała wpaść w ręce bezbożników, gdyby miała zostać piekłem, ja nie chcę widzieć Polski”. Tak więc „grzechem pierwotnym” III RP jest to, iż świadomie została stworzona jako kaleki twór z wbudowanym mechanizmem autodestrukcji – państwo sezonowe. Przypisy: 1. Na marginesie zaznaczę, że dla mnie symbolem nowego, legitymistycznego porządku w Państwie Polskim byłoby przyjęcie 7 października za dzień Święta Niepodległości. Rada Regencyjna 7 X A.D. 1918 proklamowała niepodległość Polski. 2. A. Ławniczak, Prawowitość aktualnej postaci państwa polskiego, Wrocław 2007. KTO NAM USTANOWI OBYWATELSKĄ WSPÓLNOTĘ? REPUBLIKAŃSKIE WZORCE W DEMOKRATYCZNEJ RZECZPOSPOLITEJ Dorota Pietrzyk-Reeves Adrian Nikiel (ur. 1973): 88 założyciel i prezes Organizacji Monarchistów Polskich z siedzibą we Wrocławiu, redaktor pisma narodowo-konserwatywnego „Rojalista – Pro Patria”, politolog, autor książek Narodowy konserwatyzm i Głos skrajny, miłośnik Paryża, Wiednia i Skandynawii. D ość liczne w polskim dyskursie po 1989 r. odwołania do tradycji republikańskiej, której ponoć jesteśmy spadkobiercami i kontynuatorami, nie wnoszą w moim przekonaniu niczego istotnego do analizy życia zbiorowego Trzeciej Rzeczpospolitej. Nie znaczy to jednak, że wzorce i ideały owej tradycji nie powinny być dla nas, uczestników życia publicznego, a więc zarówno rządzących, jak i rządzonych, źródłem inspiracji. Dla przedstawicieli klasycznej tradycji republikańskiej, biorącej swój początek w namyśle Arystotelesa, najistotniejsze jest pojmowanie państwa nie jako sztucznego tworu, nie czegoś, co powstaje w drodze umowy czy podboju, lecz jako wspólnoty politycznej, wspólnoty najwyższego ro- dzaju, bo tylko w niej i dzięki niej szczęście i pomyślność obywateli mogą być realizowane. Arystoteles pisał o niej w dodatku, że jest to wspólnota równych i pożytek ogółu jest celem jej istnienia. Zaliczany do przedstawicieli polskiej tradycji republikańskiej Sebastian Petrycy z Pilzna, tłumacz i komentator Arystotelesa, mianem dobrej rzeczpospolitej określał w XVI w. tę rzeczpospolitą, która jest zgodna z naturą i rozumem i „to przed się bierze, abyśmy nie swego pożytku szukali, ale tych, którzy żyją spólnie do zachowania społeczności i towarzystwa ludzkiego”, bez względu na to, czy jest to monarchia, arystokracja czy demokracja. Przeciwna rozumowi i naturze jest każda rzeczpospolita, w której dobro wspólne poświęca się dla dobra Opressje: społeczeństwo i kultura polityczna 89 partykularnego, tak jak to się dzieje w tyranii, oligarchii i timokracji1. Takie pojmowanie państwa jest współczesnym Polakom szczególnie obce; gdy w 1989 r. wchodziliśmy w nową epokę dziejową, mieliśmy za sobą przede wszystkim bardzo złe wspomnienia związane z własnym państwem, które przez 50 lat trwania 90 w narzuconym i stanowiącym całkowite zaprzeczenie republikańskich ideałów systemie odwróciło się od swoich obywateli i stało się dla nich czymś całkowicie obcym i zewnętrznym, ograniczającym, bo krępującym wolność myśli i działania. Czy od państwa postrzeganego jako wróg i zagrożenie dla najżywotniejszych dla obywateli celów można było w krótkim czasie przejść do modelu bliższego republikańskiej kategorii praworządnej, samorządnej wspólnoty politycznej? Czy na gruzach starego porządku, który przecież niełatwo odchodził do przeszłości, można było zbudować ład oparty na ideale obywatelskości, cnót publicznych, rządów prawa i odpowiedzialności za realizację wspólnego dla wszystkich pożytku? Nawet jeśli się zgodzimy z tezą, że Solidarność jako ruch społeczny wyrosła z samych źródeł tradycji republikańskiej przywiązanej do wolności politycznej jako obywatelskiego zaangażowania i troski o sprawy publiczne2, to przecież nie zmienia to faktu, iż liberalna demokracja przedstawicielska, która wydawała się oczywistym wyborem formy ustrojowej w Polsce i innych krajach upadłego bloku sowieckiego, odwołuje się do innych zasad i podstaw ładu politycznego niż model republikański. Państwo to przede wszyst- kim zespół instytucji, umożliwiających suwerennemu ludowi realizację jego woli poprzez wybranych przezeń w wolnych wyborach przedstawicieli, nad którymi suweren sprawuje kontrolę. Jeżeli demokracja to przede wszystkim metoda wyboru Czy od państwa postrzeganego jako wróg i zagrożenie dla najżywotniejszych dla obywateli celów można było w krótkim czasie przejść do modelu bliższego republikańskiej kategorii praworządnej, samorządnej wspólnoty politycznej? i zmiany elity rządzącej, która dbać będzie o interes większości, na realizację ideału samorządnej wspólnoty obywateli nie bardzo jest tu miejsce. Jest wprawdzie samorząd lokalny i sieć stowarzyszeń i zrzeszeń różnego rodzaju, które tworzą społeczeństwo obywatelskie, ale nie wymaga się od nikogo, by myślał raczej w kategoriach dobra publicznego, dobra wyższego rzędu, aniżeli w kategoriach własnego interesu, by angażował się w życie publiczne, traktując to jako obowiązek związany z troską o dobro wspólne i odpowiedzialnym wypełnianiem służby publicznej zgodnie z wymogiem obywatelskiej cnoty. Myśliciele republikańscy, którzy odwoływali się do Arystotelesa i Cycerona, nie mieli wątpliwości, że dla zbudowania dobrego ładu politycznego najważniejszy jest charakter obywateli, który trzeba kształtować przez wychowanie. Moralny charakter człowieka ma wymiar polityczny, jeśli bowiem ktoś chce uczestniczyć w życiu politycznym, musi być moralnie wartościowym człowiekiem. Nie instytucje jako takie decydują o dobrym ładzie, ale cnota i duch publiczny rządzących, obywateli i praw. Jeżeli ich zabraknie, jesteśmy skazani na z konieczności niedoskonałe instytucje. Świadom tego Thomas Hobbes wskazywał w XVII w., że konieczne są pewne mechanizmy chroniące nas przed skutkami niedoskonałości naszej natury i umożliwiające stabilne i pokojowe życie zbiorowe. Procedury i instytucje liberalno-demokratyczne zdają się dziś tę funkcję wypełniać najlepiej, czy to jednak znaczy, że nie możemy liczyć na więcej? U samych podstaw republikańskiej wspólnoty politycznej, jak zauważali renesansowi przedstawiciele włoskiego humanizmu, znajdują się dwie zasady: zgoda i słuszność (concordia i eaquitas); ta druga odnosi się z jednej strony do słuszności prawnej dotyczącej zgodności prawa z naturalną sprawiedliwością, z drugiej zaś do zasady równego, czy raczej właściwego traktowania, bezstronności w stosunkach pomiędzy jednostkami. Kiedy w 1989 r. rozpoczynała się budowa Trzeciej Rzeczpospolitej, wydawało się, że te dwie zasady będą jej przyświecać, szybko jednak przyszło rozczarowanie, spotęgowane także skutkami transformacji ekonomicznej i niezadowolenie z rozpoczętych przemian. Niezgoda, ujawniająca się wśród tych, którym na budowie dobrego ładu, jak się wydawało, najbardziej zależało, oraz poczucie niesprawiedliwości wśród wielu grup społecznych unaoczniły nierealność oczekiwań związa- nych z kształtowaniem samorządnej, demokratycznej i, chciałoby się dodać, obywatelskiej wspólnoty w wolnym państwie. A przecież, aby to było możliwe, musiałaby się dokonać przemiana samych obywateli, zarówno tych, którzy teraz przeszli na pozycje rządzących, jak i tych, którzy pozostali rządzonymi. Dwie dekady to za mało, by jakiejkolwiek przemiany tego rodzaju oczekiwać, ale chyba wystarczająco dużo, Moralny charakter człowieka ma wymiar polityczny, jeśli bowiem ktoś chce uczestniczyć w życiu politycznym, musi być moralnie wartościowym człowiekiem. Nie instytucje jako takie decydują o dobrym ładzie, ale cnota i duch publiczny rządzących, obywateli i praw. by przynajmniej pomyśleć o podstawach koniecznych do choćby zainicjowania jakiegoś modelu wychowania/kształcenia, który do kształtowania postawy, o jakiej pisał Arystoteles, by się przyczyniał. Jest bardzo wiele inicjatyw podejmowanych w tym zakresie, lecz pochodzą one raczej od obdarzonych poczuciem odpowiedzialności obywateli niż od państwa, a przecież, zgodnie ze wskazaniami Arystotelesa, to polis, wspólnota polityczna miała się troszczyć o wychowanie. Żeby to jednak było możliwe, na jej czele musiałby stać ktoś, kto posiada wiedzę na temat sprawiedliwości i dzielności etycznej. Dzisiejsze państwo nie rości sobie pretensji ani do jednego, ani do drugiego. Opressje: społeczeństwo i kultura polityczna 91 92 Kiedy więc rozczarowani demokracją szukamy w klasycznej, w tym przede wszystkim w polskiej, tradycji republikańskiej remedium na bolączki naszego demokratycznego ładu, z konieczności wręcz napotykamy spore trudności, ideały tej tradycji uległy bowiem w czasach nowożytnych tak znacznemu przewartoś- wód na to, że pomimo zawirowań historii pozostaliśmy wspólnotą, która o swoją wolność i prawa nigdy nie przestała walczyć i w walce tej odniosła sukces? Zgoda, zupełnie jednak odmienną kwestią jest to, jaką faktycznie wspólnotą są Polacy i w jakiej mierze wspólnota ta realizuje ideał obywatelskości, czyli odpowiedzial- być prowadzony za rękę. Jeżeli ci, którzy ciowaniu – czego wyrazem jest rozerwanie konstytutywnego związku pomiędzy etyką i polityką czy moralnością i władzą, iż powrót do rdzenia namysłu republikańskiego wydaje się zabiegiem czysto retorycznym. W demokracji jest jednak miejsce na sferę publiczną, wychowanie i tradycję, a w każdej z tych sfer potrzebne są wzorce, by mogły się wykształcić i upowszechnić wartości i kultura, w których prawo i konstytucja, jako instytucje chroniące wolność i ład, mogłyby się zakorzenić. Jeżeli mamy czerpać z dziedzictwa republikańskiego, musimy uznać jego wartości i ideały i przywrócić konstytutywny związek pomiędzy etyką i polityką w naszym życiu publicznym, pamiętając zarazem o ograniczeniach, na jakie projekt republikański jest skazany, czy to w związku z niedostatkiem moralnej konstytucji człowieka, czy to w związku z nowożytnym przełomem indywidualistycznym, który uprawnienia i interesy jednostek postawił wyżej niż dobro i pomyślność wspólnoty jakiegokolwiek rodzaju, w tym rodziny. Nie wiem, co znaczy teza Dariusza Gawina, głosząca, iż rdzeniem polskiej tożsamości jest republikanizm „rozumiany jako przekonanie, że wolność i życie obywatelskie to najwyższe wartości”3. Czy jest to do- nego i chętnego zaangażowania na rzecz dobra publicznego, bez którego nie sposób mówić o wolności wspólnoty. Trzecia Rzeczpospolita nie przybliżyła nas do ideału republikańskiego, ale przynajmniej, jak mi się wydaje, przywróciła obywatelom im jednak będzie on silniejszy (pytanie, jak Zgodnie ze wskazaniami Arystotelesa, to polis, wspólnota polityczna miała się troszczyć o wychowanie. Żeby to jednak było możliwe, na jej czele musiałby stać ktoś, kto posiada wiedzę na temat sprawiedliwości i dzielności etycznej. poczucie własnej wartości, przywróciła im możliwość decydowania o własnych, ale i o wspólnych sprawach. Jeżeli mamy możliwość zabierania głosu w sprawach publicznych, to możemy także opowiadać się za pewnymi wzorcami i je upowszechniać. O sile ich oddziaływania decyduje jednak zbyt wiele czynników, by je tutaj po kolei omówić, a demokratyczna rzeczywistość nie zawsze napawa optymizmem, bo jak zauważali XX-wieczni badacze społeczeństwa masowego, członek takiego społeczeństwa nie lubi się wybijać ani podejmować wysiłku myślenia, woli natomiast go za rękę prowadzą, sami do wysiłku myślenia nie są skłonni, możliwości realizacji republikańskiego modelu wychowania i kształcenia do dobra publicznego i służby publicznej stają się znikome. Tak oto pułapka demokracji, w Polsce, jak i gdzie indziej, ducha republikańskiego przygniata i tłamsi, go takim uczynić?), tym większe, jak mi się Być może, jak twierdzi Gawin, Polska jest wspólnotą republikańską potencjalnie, gdzieś w jej duchu narodowym tkwi właśnie taki potencjał, by wolność obywatelską i dobro publiczne na pierwszym stawiać miejscu, by jednak coś z tego potencjału mogło się ujawnić, potrzeba wiele jeszcze wysiłku i wielkiej doprawdy odnowy życia publicznego. wydaje, szanse na częściowe choćby przezwyciężenie tych bolączek demokracji, które najbardziej nam doskwierają, jak chociażby polegających na zupełnym nieliczeniu się z dobrem publicznym korupcji. Być może, jak twierdzi Gawin, Polska jest wspólnotą republikańską potencjalnie, gdzieś w jej duchu narodowym tkwi właśnie taki potencjał, by wolność obywatelską i dobro publiczne na pierwszym stawiać miejscu, by jednak coś z tego potencjału mogło się ujawnić, potrzeba wiele jeszcze wysiłku i wielkiej doprawdy odnowy życia publicznego. Tym, co w moim przekonaniu zostało wyraźnie zaniedbane w Trzeciej Rzeczpospolitej, jest sfera kształcenia i wychowania dzieci i młodzieży przez instytucje publiczne, w tym przede wszystkim szkoły. Liczne i niekiedy wprowadzające sprzeczne rozwiązania reformy edukacji przesunęły właściwie całą odpowiedzialność za wychowanie na rodziców i opiekunów, zwalniając nauczycieli z tego, wydawałoby się, wpisanego w ich zawód i powołanie obowiązku. Nowoczesna szkoła ma przekazywać wiedzę, a nie wychowywać. Jak jednak kształcić sprawności intelektualne, nie kształcąc sprawności etycznych (dzielności etycznej)? Zaniechanie wychowania oznacza podcięcie samych podstaw edukacji, która obejmuje kształcenie zarówno umysłu, jak i duszy. Dziś wychowanie staje się sprawą prywatną, bo skoro żyjemy w społeczeństwie pluralistycznym, nie sposób zgodzić się co do jednego systemu wartości, który w procesie wychowania należałoby przekazywać. Ci więc, którzy głoszą potrzebę powrotu i krzewienia jakichś ideałów z tradycji republikańskiej czy innej wywodzonych, wyrażają głos mniejszości, co więcej, muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, kto ideały te miałby krzewić, bo przecież nie instytucje publiczne. Co więcej, od początku przemian w Polsce edukacja jest problemem politycznym, ponieważ traktowana jest obszar, na którym prowadzona jest walka o władzę4. A przecież to ten właśnie obszar powinien być w jak największym stopniu wolny od wpływów bieżącej walki politycznej. Naszą wspólną sprawą jest powstrzymanie erozji etycznej odpowiedzialności wychowawczej w edukacji, w takim samym stopniu jak Opressje: społeczeństwo i kultura polityczna 93 troska o jakość kształcenia. Budowanie całego systemu kształcenia i wychowania powin- Naszą wspólną sprawą jest powstrzymanie erozji etycznej odpowiedzialności wychowawczej w edukacji, w takim samym stopniu jak troska o jakość kształcenia. no odwoływać się do wiedzy wyrastającej z doświadczenia, naszej własnej tradycji oraz 94 dotyczącej wyzwań, przed jakimi stoją współczesne społeczeństwa. Jest to wiedza, która się kumuluje, i tylko dzięki niej można wyznaczać treści i formy kształcenia szkolnego, które będą sprzyjać nabywaniu kompetencji intelektualnych i obywatelskich. Czerpania z takiej wiedzy w III RP jak dotąd zabrakło, a może uznano, że nikt jej nie posiada. Nie wiemy więc, kto ma być odpowiedzialny za zbudowanie w naszym kraju wspólnoty obywatelskiej, w której dobro publicznej, stawiane byłoby wyżej niż interes prywatny. Przypisy: 1. Sebastian Petrycy z Pilzna, Przydatki do Polityki Arystotelesowej [w:] tenże, Pisma wybrane, t. II, Warszawa 1956, s. 222–223. 2. Zob. np. Dariusz Gawin, Republikańska tożsamość Polaków [w:] tenże, Blask i gorycz wolności, Kraków 2006, s. 229. 3. Tamże, s. 232. 4. Doskonale pokazał to Bogusław Śliwerski w książce Problemy współczesnej edukacji. Dekonstrukcja polityki oświatowej III RP, Warszawa 2009. Dr Dorota Pietrzyk-Reeves (ur. 1975): adiunkt w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie wykłada filozofię polityki; stypendystka Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej (2006, 2007, 2009); sekretarz redakcji „Politei. Pisma Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ”. Przygotowuje rozprawę poświęconą klasycznej i polskiej tradycji republikańskiej. POLSKIE POSZUKIWANIE TOŻSAMOŚCI Alvydas Jokubaitis C hciałbym się skupić nie na polityce, ale filozofii. Nie chciałbym urazić sąsiadów, ale należy przyznać, że współczesnej polskiej myśli filozoficznej brakuje samodzielności. Dawny polski romantyzm był rodzajem filozoficznego awanturnictwa. Jego zwolennicy stali po stronie wyobraźni poetyckiej, intuicji i subiektywizmu, nie zaś chłodnego umysłu naukowego czy obiektywnej analizy. Jest to jedna z największych przeciwności filozofii akademickiej, którą Kant pogardliwie nazywał filozoficznym fantazjowaniem (Schwärmerei). Dawni polscy romantycy nie bali się utopii, idealizmu i niezwykłych idei. Tworzyli nowe, niespodziewane i wzniosłe ideowo znaczenia, nie dociekali zaś faktycznych uzasadnień tego czy innego twierdzenia. Najdziwniejsze jest to, że udało im się osiągnąć spore rezultaty praktyczne. Bez ich fantazji filozoficznych nie byłoby dzisiejszego państwa polskiego. Romantyzm jest częścią polskiej tożsamości kulturowej. Jednak współczesnej polskiej myśli filozoficznej brakuje romantycznego polotu i śmiałych idei. Do stworzenia tożsamości kraju nie wystarczają jedynie interesy polityczne, schematy geopolityczne, badania w dziedzinie nauk przyrodniczych i osiągnięcia techniki. Potrzebne są nowe wyobrażenia, symbole i metafory. Słynny renesans idei Europy Nie chciałbym urazić sąsiadów, ale należy przyznać, że współczesnej polskiej myśli filozoficznej brakuje samodzielności. Środkowej w latach 80. XX w. był tworem wyobraźni filozoficznej i poetyckiej. Koncepcje Miłosza, Kundery i Konráda w wielu aspektach przypominały idee twórców romantyzmu narodowego z pierwszej połowy XIX w. Różnica polegała na tym, że idee myślicieli „pokolenia Miłosza” nie były tak skuteczne jak wizje poetyckie Adama Mickiewicza. Polacy mają obecnie do rozwiązania paradoksalne zadanie niepoddające się wcześniejszym rachubom – muszą uwzględnić istniejące okoliczności kulturowe i polityczne, a zarazem spojrzeć na rzeczywistość oczami nowych ideałów i wartości. By powiedzieć coś bardziej znaczącego Opressje: społeczeństwo i kultura polityczna 95