Pobierz PDF - Racjonalista TV

Transkrypt

Pobierz PDF - Racjonalista TV
Po długich spadkach na giełdach pokazało się pewne ożywienie,
notowania na przemian żywiołowo rosły, potem też spadały. Jak
zwykle w takich przypadkach w polskich mediach pojawiły się
nadzieje na koniec kryzysu. W tym samym czasie globalny świat
finansowy zastanawia się jedynie nad kwestią czy jest to
początek bessy czy też tylko silna korekta rynku.
Jak wyjaśniliśmy sobie to w poprzednim artykule, „Yuan”
oznacza po prostu pieniądz, a prawdziwa nazwa waluty Chin to
renminbi. Mimo to w dziedzinie nagłówków i tytułów
nieprawidłowa nazwa wciąż przykuwa większa uwagę niż ta
właściwa, co dobrze pokazuje jedną z ułomności masowej opinii
publicznej – raz przyswojone pojęcie, słuszne czy nie zawsze
jest trudne do wyplenienia. Większość uczy się ciężko i
powoli.
Podobnie jest też z oceną rynku przez ludzi o niewielkim
doświadczeniu. Silne wzrosty wywołują u nich silne emocje a
podświadome dążenie do osiągnięcia zadowolenia zakłóca
racjonalną ocenę. Rzecz w tym, że silne wzrosty w czasie
załamania giełd są zupełnie normalne i najczęściej nic nie
oznaczają. Kiedy ceny spadają włącza się wiele mechanizmów
zabezpieczających portfele i lawina nabiera tempa. W pewnym
momencie nierównowaga pomiędzy bykami (tymi którzy kupują) a
niedźwiedziami (tymi którzy sprzedają) zostaje znacznie
odwrócona na korzyść tych pierwszych. Stąd też w takich
momentach pojawiają się silne trendy zwyżkowe, czasem trwające
nawet kilka dni. Większość z nich nie oznacza bynajmniej końca
wyprzedaży, dlatego też na Wall Street nazywane są „Dead Cat
Bounce” (Podskoki zdechłego kota).
Drugim mylącym sygnałem w czasie załamania giełd są pozytywne
dane. Mogą to być dane makroekonomiczne, raporty etc. Do tej
kategorii można zaliczyć niektóre raporty gospodarcze
opublikowane przez władze chińskie w ciągu ostatnich dwóch
tygodni. Pomimo że część z nich nie wygląda źle, to dla
ogólnej sytuacji nie ma to wielkiego znaczenia. Po pierwsze –
raporty nigdy nie układają się płynnie tj. dopiero do pewnym
czasie widać jaki trend wśród nich przeważa. Po drugie – w
przypadku Chin ich jakość jest niska, gdyż mogą one zostać
zwyczajnie zmanipulowane. I nie jest do bynajmniej
bezpodstawne podejrzenie. Nie kto inny jak Li Keqiang, obecnie
druga figura w Państwie Środka zauważył w roku 2007, że
chińskie statystyki są „man-made” /zmanipulowane/ a zatem ich
wartość jest umowna. Dlatego pomimo, że chińskie raporty mają
podobne nazwy jak ich zachodnie odpowiedniki to rynek globalny
przygląda się bardziej temu co władze chińskie robią, niż temu
co władze chińskie publikują.
A władze chińskie, zgodnie z przewidywaniami opisanymi w
poprzednim artykule starają się lepiej lub gorzej powstrzymać
burzę. Po pierwsze – dokonują jawnych (jak również
prawdopodobnie niejawnych) interwencyjnych zakupów giełdowych.
W krajach zachodnich taka praktyka jest nielegalna i
traktowana na równi z manipulacją. W przypadku kraju
totalitarnego jeśli odbywa się to niejawnie jest trudne do
udowodnienia, ale ponieważ pewne zachowania giełdy w Shanghaju
budzą duże podejrzenia wśród profesjonalistów rynek stał się
nieufny. A to w praktyce oznacza odpływ kapitału. Po drugie –
władze chińskie ogłaszają publicznie, że zmieniają model
makroekonomiczny na „model oparty na konsumpcji”. Brzmi to
dobrze, ale po latach pompowania gospodarki bez zbytniego
zwracania uwagi na ogromne nierówności społeczne Chiny po
prostu nie mają do tego odpowiednio przygotowanej struktury
dystrybucji dóbr. PKB przypadające na jednego obywatela (per
capita) tej „jednej z największych gospodarek świata” plasuje
się, zależnie od klasyfikacji na 85-88 pozycji, przegrywając z
takim krajami jak Libia, Serbia czy Kazachstan. Po trzecie –
niedawne obniżenie stóp procentowych (kolejne w bardzo krótkim
czasie) przez Bank Ludowy Chin. Taka praktyka jest zupełnie
normalna w krajach zachodnich zazwyczaj już na początku
kryzysu. Tutaj jednak została rozpoczęta dopiero na początku
roku 2015 i jak do tej pory jej skutki są niewielkie. To
jeszcze raz udowadnia, że jest to gospodarka sterowana
politycznie. A to również oznacza, że zawsze znajdą się tam
grupy interesu które użyją swej władzy dla własnego dobra
zamiast dla dobra całego narodu. W takich warunkach analiza
jakichkolwiek statystyk ma znaczenie czysto teoretyczne.
Dlatego w dyskusji toczącej się na arenie globalnej na temat
przyszłości gospodarczej Chin oscylującej pomiędzy
spowolnieniem a recesją wszystko wskazuje na to, że recesja
chińskiej gospodarki jest nieunikniona. Znając system
komunistyczny lepiej od kolegów z zachodu a zwłaszcza jego
wrodzony wstręt do uczciwości i przejrzystości możemy śmiało
założyć, że informacje ukrywane przez władze chińskie są dużo
gorsze i mają dużo bardziej rozległe negatywne reperkusje.
Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie teraz
kontynuacja „ręcznego sterowania” kryzysem i, co za tym idzie
rosnący spadek i tak już mocno nadwątlonego zaufania co do
możliwości władz chińskich w jego złagodzeniu.
Do listy chińskich kłopotów możemy też dopisać zbliżające się
sankcje ekonomiczne, które władze amerykańskie zamierzają
nałożyć w tym tygodniu na kraje osłaniające praktyki hakerskie
i kradzież danych. Dla wszystkich znających zagadnienie nie
będzie też zaskoczeniem, że drugim krajem przeciwko któremu
zostaną zastosowane te sankcje jest Rosja.
Jakich efektów możemy się spodziewać po tej giełdowej burzy ?
Dobra wiadomość to ta, że kryzys chiński uderzy przede
wszystkim w rynki azjatyckie. Eksport do Chin to jedynie ok.
1% polskiego eksportu, dla Niemiec to ok. 6%, zatem gospodarki
europejskie nie są bardzo narażone na bezpośredni wpływ
kryzysu chińskiego. Problemem jednak jest krach na chińskiej
giełdzie, gdzie przez lata były lokowane aktywa z całego
świata, jako że sterowana politycznie gospodarka przez długi
czas osiągała imponujące tempo wzrostu. I to jest impakt,
który mogą odczuć rynki amerykańskie i europejskie w czasie,
gdy same dopiero wychodzą ze skutków niedawnego kryzysu.
Następny efekt to zmiana równowagi na rynku walutowym. Odpływ
kapitału z Chin może wpłynąć na umocnienie się dolara, a to z
kolei może osłabić polskiego złotego.
Każdy kryzys to zawsze też szansa i nowe możliwości dla
innych. W czasie, gdy pieniądze uciekają masowo z giełd w
Shanghaju, Shenzhen i Hong Kongu a giełdy krajów rozwiniętych
po długoletniej hossie nie wygladają dla inwestorów
atrakcyjnie, Indie wyrastają na nowy region, gdzie
międzynarodowy kapitał znajduje swój port. Pomimo że Indie nie
posiadają jeszcze odpowiedniej struktury gospodarczej mają
wszelkie warunki ku temu, aby stać się następnym liderem
wzrostu gospodarczego w Azji. Jednym z atutów Indii jest
również fakt, że nie są krajem totalitarnym co, po „lekcji
chińskiej” może stać się dla świata dużo ważniejsze, niż było
do tej pory.