Co wiedzą umarli?

Transkrypt

Co wiedzą umarli?
nadzieja.pl - Władysław Polok - Co wiedzą umarli?
Co wiedzą umarli?
Śmierć bliskiej osoby to zawsze smutne przeżycie, a dla wielu ludzi dramat,
największa groza egzystencjalnej doczesności. Wyrażone to zostało w „Trenach”
Jana Kochanowskiego, powszechnie uznanych za arcydzieło pieśni żałobnych.
Pamiętam, jakie wrażenie wywarła na mnie ta szkolna lektura świadcząca o wprost
niespotykanej intensywności bólu poety po stracie ukochanej córki Urszuli.
Jako czternastolatek uczyłem się „Trenów” na pamięć, a wyuczone wówczas strofy
pamiętam do dziś:
„Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
Moja droga Orszulo, tym zniknienim swoim!
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło”.
Przez długi czas (a może nawet do dziś) strofy te były dla mnie wzorem wiersza
doskonałego. W ostatnim z trenów, kiedy poeta odzyskał już spokój po dniach
rozpaczy, buntu i obezwładniającego cierpienia, czytamy:
„Czyli nas już umarłe macie za stracone,
I którym już na wieki słońce jest zgaszone?
A my, owszem, żywiemy żywot tym ważniejszy,
Czym nad to grube ciało duch jest szlachetniejszy.
Ziemia w ziemię się wraca, a duch z nieba dany
Miałby zginąć ani na miejsca swe wezwany?”
Słowa te wkłada poeta w usta zmarłej matki zjawiającej mu się we śnie z Urszulą
na rękach. W końcu, w takich to właśnie słowach, ten znękany utratą dziecka ojciec
sam sobie niesie pociechę.
Gdzie możemy jednak doznać prawdziwej pociechy? Chyba powinniśmy jej szukać
u Tego, kto jest naszym stwórcą. To On w pewnym momencie postanowił:
„Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas” Rdz 1,26 i ukształtował
strona 1 / 5
nadzieja.pl - Władysław Polok - Co wiedzą umarli?
„człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się
człowiek istotą żywą” Rdz 2,7. Bóg, Stwórca, najlepiej wie, kim jesteśmy i co
naprawdę znajduje się poza bramami grobu. Wszystkie te prawdy, które są poza
możliwościami poznawczymi człowieka, zostały objawione przez Boga i zapisane w
Piśmie Świętym, Biblii.
Powszechnie znany jest mit o Syzyfie, zaczerpnięty z greckiej mitologii. Został on
skazany przez bogów na karę polegającą na wtaczaniu olbrzymiego głazu na szczyt
góry. Kara była straszna, ponieważ za każdym razem, tuż przed szczytem, kamień
wymykał się z rąk Syzyfa i staczał do podnóża góry, na dawne miejsce. Skazaniec
musiał ponownie zaczynać pracę od początku i tak w nieskończoność. Przez
stulecia mit o Syzyfie był obrazem daremnego i bezsensownego trudu, a w polskiej
literaturze został utrwalony w tytule powieści Stefana Żeromskiego „Syzyfowe
prace”.
Francuski pisarz Albert Camus (1913-1960), laureat Nagrody Nobla, związany z
egzystencjalizmem, autor „Dżumy”, napisał niewielki esej pt. „Mit o Syzyfie”, w
którym posługując się Syzyfem jako metaforą usiłował wykazać, że życie nie ma
sensu. Camus stawia pytanie typowe dla egzystencjalistów: Czy warto żyć? Wielki
wpływ na treść eseju miał fakt, że pisał go w czasie II wojny światowej. Jeśli cała
energia, wysiłek, pasja potrzebne do życia są, według Camusa, jak wysiłek Syzyfa,
beznadziejne i daremne, to po co się trudzić? Pozostaje tylko istnienie ludzkie,
krótkie, przypadkowe, wyczerpujące się w teraźniejszości — życie, które nie jest
epizodem, ale wszystkim. Camus ma rację przynajmniej w podstawowym
założeniu: Jeśli nie ma Boga, to życie z jego trudami, cierpieniami, zmartwieniami i
absurdami jest wszystkim, co mamy, a więc jest bez znaczenia. Nasze istnienie jest
ograniczone naszą śmiertelnością. Nic nie wykracza poza śmierć. Jakież więc może
mieć znaczenie nasze życie, jeśli obracamy się w proch? Jeśli nie żadne, to na
pewno niewielkie.
Camus nie był pierwszym człowiekiem, który uświadomił sobie całkowity bezsens
ludzkiego życia, jeśli jest pozbawione wyższego celu, jeśli nie jesteśmy w stanie
dać konkretnej odpowiedzi na trzy podstawowe, egzystencjalne pytania: Skąd
jesteśmy? Jaki jest sens naszego istnienia? I dokąd idziemy po śmierci? Wiele
stuleci wcześniej pewien Judejczyk, rodem z Tarsu, imieniem Saul (później Paweł),
powiedział coś podobnego: „A jeśli się o Chrystusie opowiada, że został z martwych
wzbudzony, jakże mogą mówić niektórzy między wami, że zmartwychwstania nie
ma? Bo jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie został wzbudzony; a jeśli
Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też wasza
wiara (...). Zatem i ci, którzy zasnęli w Chrystusie, poginęli. Jeśli tylko w tym życiu
pokładamy nadzieję w Chrystusie, jesteśmy ze wszystkich ludzi najbardziej
pożałowania godni. A jednak Chrystus został wzbudzony z martwych i jest
pierwiastkiem tych, którzy zasnęli. Skoro bowiem przyszła przez człowieka śmierć,
przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy
umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni” 1Kor 15,12-22.
strona 2 / 5
nadzieja.pl - Władysław Polok - Co wiedzą umarli?
Dobrze, że Chrystus będąc na ziemi dał dowód swej mocy zmartwychwstania. O
zmarłym Łazarzu powiedział: „Łazarz, nasz przyjaciel, zasnął; ale idę zbudzić go ze
snu” J 11,11. Uczniom, którzy myśleli o zwykłym śnie, wyjaśnił: „Łazarz umarł” (w.
13.14). Następnie stanął przy jego grobie i zawołał na znajdującego się już tam
cztery dni Łazarza: „Łazarzu, wyjdź! I wyszedł” (w. 43.44).
W ewangeliach znajdujemy inne opisy zmartwychwzbudzenia zmarłych przez
Jezusa (zob. Łk 7,11-17; 8,4-46. Tobył przecież ten sam Bóg-Stwórca, który z
prochu ziemi stworzył człowieka. Jeśli po śmierci człowiek obraca się w proch,
jedynie ta sama moc stwórcza może powołać go z powrotem do istnienia. Na tej
podstawie Chrystus oświadczył: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie
wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” J 11,25.
Chrystus zapowiedział przed swoim odejściem z ziemi, że powróci (zob. J 14,1-3),
aby dokonać tego wielkiego czynu, jakim jest zmartwychwstanie i odnowienie
ziemi. „I widziałem nowe niebo i nową ziemię (...). I otrze wszelką łzę z oczu ich, i
śmierci już nie będzie” Ap 21,1.4.
Jeśli Chrystus nie powróci i nie wzbudzi zmarłych, obdarzając ich nieśmiertelnością,
to wszystko, w co wierzymy ina co mieliśmy nadzieję, jest daremne. „Błogosławieni
są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę, mówi Duch, odpoczną po
pracach swoich; uczynki ich bowiem idą za nimi” Ap 14,13. A więc nie jest to
syzyfowa praca.
Kiedy nadejdzie ten wspaniały dzień zmartwychwstania? Pismo Święte udziela
konkretnej odpowiedzi: „A to wam mówimy na podstawie Słowa Pana, że my,
którzy pozostaniemy przy życiu aż do przyjścia Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy
zasnęli. Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej zstąpi z
nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie” 1Tes 4,15.16.
Jak można pogodzić biblijną naukę o zmartwychwstaniu z nauką o jakiejkolwiek
formie życia po śmierci — np. o nieśmiertelnej duszy czy reinkarnacji? Jeśli
powtórne przyjście Chrystusa należy jeszcze do przyszłości, to co dzieje się ze
zmarłymi w okresie między ich śmiercią a przyszłym zmartwychwstaniem, w jakim
są stanie?
Już wcześniej cytowaliśmy słowa Jezusa oraz apostoła Pawła, którzy śmierć
określali jako sen. Na czym polega ten sen? „Wiedzą bowiem żywi, że muszą
umrzeć, lecz umarli nic nie wiedzą i już nie ma dla nich żadnej zapłaty, gdyż ich
imię idzie w zapomnienie. Zarówno ich miłość, jak ich nienawiść, a także ich
gorliwość dawno minęły; i nigdy już nie mają udziału w niczym z tego, co się dzieje
pod słońcem. (...) Na co natknie się twoja ręka, abyś to zrobił, to zrób według
swojej możności, bo w krainie umarłych, do której idziesz, nie ma ani działania, ani
zamysłów, ani poznania, ani mądrości” Koh 9,5.6.1.
Wszystko, co chcemy uczynić, musimy to zrobić za życia, bowiem nic nie zdziałamy
strona 3 / 5
nadzieja.pl - Władysław Polok - Co wiedzą umarli?
po śmierci, dla umarłych także już nie jesteśmy w stanie nic uczynić.
Tak wielu ludzi chciałoby coś zrobić dla zmarłych, coś, co zaniedbali uczynić za
życia. Typowym tego przykładem jest książka poety Tadeusza Różewicza „Matka
odchodzi”. Jego ból po śmierci matki został w niej wyrażony w prozie i wierszu. Oto
fragment książki zatytułowany „Obietnice poety”: „Przez wiele lat obiecywałem
mamie trzy rzeczy: że zaproszę ją do Krakowa, że pokażę jej Zakopane i góry, że
pojadę z mamą nad morze. Mama nie widziała ani Krakowa, ani gór, ani morza. Nie
dotrzymałem obietnic... Minęło od śmierci Mamy prawie pół wieku... Czemu jej nie
zawiozłem do Krakowa i nie pokazałem Sukiennic, Wawelu, Wisły (...) Nigdy mi nie
przypominała, nie robiła wyrzutów. (...) Mama nie widziała Warszawy. Mama nigdy
nie leciała samolotem, nie płynęła statkiem... Nie zawiozłem Mamy nad morze...
nie usiadłem z nią nad brzegiem, nie przyniosłem muszelki albo bursztynowego
kamyczka. Nie... i ona nigdy nie zobaczy morza... i nigdy nie zobaczę jej twarzy i
oczu, i uśmiechu, kiedy patrzy na morze”.
O wiele wygodniej jest przemawiać z miłością do zmarłych niż do żywych. Dopóki
żyją, zadajemy im cierpienia. Częstokroć objawia się to butą, pychą,
nieuzasadnionym wstydem przed wyrażaniem uczuć. Ranimy ich naszymi słowami
i czynami, obojętnością, nielojalnością, złą wolą.
Tadeusz Różewicz pisze o uchybieniach, jakich się dopuścił wobec własnej matki, o
obietnicach, których nigdy nie dotrzymał. Był zbyt zajęty pracą, byciem sobą. Iluż
takich uchybień z naszej strony, może nawet poważniejszych, możemy się
dopatrzyć w naszym życiu! Po śmierci bliskich nam osób jakże łatwo przezwyciężyć
wstyd, jakże stajemy się wtedy czuli i wylewni. To przewrotna, grzeszna natura
wciąż skazuje nas na niewolę w służbie pychy, egoizmu, niewdzięczności. Budzimy
się ze strasznego snu samolubstwa, czy też po prostu ze zwyczajnego lenistwa,
gdy jest już za późno na miłość. Jak pięknie wyglądają groby, szczególnie w tzw.
Święto Zmarłych. Ileż kwiatów. Czyż nie lepiej przynosić je za życia? Jakże bogate
pomniki i grobowce buduje się po śmierci. Czy z takim samym uczuciem
przynosiliśmy upominki i prezenty za życia?
Najbogatszy cmentarz widziałem na terenie Australii. Należał do jednego z
Kościołów chrześcijańskich. Były tam nie tylko bogate grobowce, ale stosy zawsze
świeżych kwiatów. Co kilka dni przynoszono też na groby pożywienie i napoje. Gdy
to oglądałem, cały czas myślałem o żywych, biednych, bezdomnych i głodnych,
których na świecie systematycznie przybywa. Żadna konferencja, łącznie z tą,
która ostatnio miała miejsce w Johannesburgu, nie jest w stanie rozwiązać tego
problemu. Gdzie szukać pomocy dla biednych? W zestawieniu ze slamsami
cmentarze wydają się bogatsze.
Naprawdę umarli nic nie wiedzą. Nigdy nie zapomnę słów mojego Ojca, który przed
śmiercią, gdy jego trudne, niełatwe życie dobiegało końca, powiedział: „Żebyście
nie budowali dla mnie pomnika. Dajcie to na dzieło Boże”. Dziełem Bożym, według
niego, było zwiastowanie dobrej nowiny o zbawieniu w Chrystusie oraz służba dla
strona 4 / 5
nadzieja.pl - Władysław Polok - Co wiedzą umarli?
tych, którzy są w potrzebie.
Ale czy tylko poeta Różewicz nie dotrzymał słowa? A może istota naszej
przewrotności tkwi także w tym przypływie poczucia winy i żarliwym postanowieniu
poprawy wtedy, kiedy nie grozi nam już żaden obowiązek, odpowiedzialność,
konieczność bycia dobrym synem, córką, mężem, żoną? A więc jest to bardzo
wygodny, niekrępujący, niewymagający ból. Ból, który nas dowartościowuje,
chwilowo ucisza nasze sumienie, ale nie oczyszcza.
Kochajmy ludzi, przecież tak szybko odchodzą, niektórzy bardzo szybko. Co masz
czynić, czyń rychło, „bo w krainie umarłych, do której idziesz, nie ma ani działania,
ani zamysłów, ani poznania, ani mądrości”.
strona 5 / 5
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)