"My tu yjemy podwójnie" Gubin/Guben - Fara Gubińska

Transkrypt

"My tu yjemy podwójnie" Gubin/Guben - Fara Gubińska
Fara Gubińska - Centrum Spotkań Polsko - Niemieckich
"My tu żyjemy podwójnie" Gubin/Guben
Gazeta Lubuska, 26 kwietnia 2008 - "My tu żyjemy podwójnie" Gubin/Guben.
Po obu stronach Nysy, choć w różnych językach, mówią o tym samym
- Do budowy fary użyto 60 różnych formatów cegieł - mówią Elwira Śliwińska, Guenter Quiel i Edyta Luck.
W tę sobotę rano znów pod ruinami kościoła farnego spotkają się Niemcy i Polacy, by wspólnie pracować
przy odgruzowywaniu i przywracaniu blasku największej w Lubuskiem i Brandenburgii świątyni.
- Ostatnio na nasz apel odpowiedziało wielu Niemców, którzy przyszli społecznie pracować przy
uporządkowaniu fary - mówi Edyta Luck, gorzowianka, od 11 lat mieszkająca w Niemczech.
- Mieszkańcy Guben pomagają też w inny sposób, przekazują nam swoje obrazy do sprzedania czy
sprzęt na wyposażenie biura - dodaje Elwira Śliwińska z Jeleniej Góry, od 30 lat w Niemczech.
Jedni uciekali na zachód, inni przyjeżdżali
Obie panie spotykamy w Guben, w siebie Stowarzyszenie Wsparcia przy Odbudowie Kościoła Farnego w
Gubinie. Jak się znalazły w mieście nad Nysą?
- W Guben mieszkam 17 lat, wcześniej 13 lat spędziłam w Monachium. Na granicę przyjechałam za
mężem - opowiada E. Śliwińska. - Miasto było wtedy bardzo zaniedbane, a większość mieszkańców
chciała stąd wyjechać na Zachód. Wielu to zresztą zrobiło. Też chciałam uciekać, z czasem jednak dużo
się tu zmieniło. Polubiłam ten przygraniczny klimat.
- Jestem tu dopiero od roku. Wcześniej 10 lat mieszkałam w Berlinie. Tam codziennie przeżywałam
wyścig z czasem, chciałam trochę spokoju i chwil dla siebie - wspomina E. Luck. - Tu to wszystko
znalazłam.
Panie podkreślają, że tu żyje się podwójnie. Codziennie można rozmawiać z ludźmi po niemiecku i po
polsku. I to jest niesamowite.
Uczniowie pokazują swoje wizje
Nie tylko Polakom zależy na odbudowie kościoła farnego. W tym roku pod drugiej stronie Nysy przy
Berlinerstrasse powstało centrum informacji o odbudowie fary, w którym pracują obie panie: Edyta i
Elwira.
Polki należą do stowarzyszenia, współpracującego z polską Fundacją Fara Gubińska Centrum Spotkań
Polsko-Niemieckich.
- Jedna z gubeńskch firm oddała nam swoje pomieszczenia - mówi E. Luck, - Inna pomogła odnowić, a
jeszcze inni ludzie wyposażyć pokoje. Ktoś opłaca nam internet, ktoś - telefon i ogrzewanie.
- Dzięki temu możemy udzielać tu wszelkich informacji, dotyczące największej w regionie świątyni zauważa E. Śliwińska. - Możemy sprzedawać obrazy, grafiki przedstawiające kościół farny, a zysk
przeznaczać na odbudowę kościoła.
Przychodzą tu Niemcy jak i Polacy. Uczniowie prezentują swoje wizje odbudowanej fary. Artyście
pokazują je na płótnie. Organizowane są wspólne koncerty chórów z Polski i Niemiec.
Ważne jest bycie razem
- A wszystko zaczęło się od księdza Zbigniewa Samociaka, który dziś jest proboszczem parafii
katedralnej w Gorzowie - wspomina Guenter Quiel (od 40 lat w Guben), który z Peterem Dreissigiem
założyli stowarzyszenie.
- On to zmobilizował zarówno Polaków jak i Niemców do odbudowy kościoła. Odbyło się spotkanie z
http://www.fara.gubin.com.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 01:16
Fara Gubińska - Centrum Spotkań Polsko - Niemieckich
ówczesnym biskupem diecezji zielonogórsko-gorzowskiej drem Adamem Dyczkowskim. Okazało się
wtedy, że odbudowany kościół nie ma być kolejną świątynią dla katolików, bo takich obiektów jest w
mieście wystarczająca liczba, lecz ma to być miejscem spotkań Polaków i Niemców. Ludzie po obu
stronach Nysy powiedzieli: tak!
Bartłomiej Bartczak, Leszek Ochotny i Marcin Gierstun stanowią trzon grupy, która na czele z ks.
Zbigniewem Samociakiem zakłada Fundację Fara Gubińska - Centrum Spotkań Polsko-Niemieckich. Do
fundacji przystąpiło miasto, czyli ówczesny burmistrz Lech Kiertyczak i przedsiębiorcy: Andrzej
Horoszkiewicz z Gubina i Peter Dreissig z Guben.
Od początku w ratowanie fary angażują się Niemcy, przede wszystkim Guenter Quiel, także jeden z
założycieli fundacji, który dziś mówi: - Udało się już wiele, zrobiliśmy inwentaryzację odbudowaliśmy
wieżę. A groziła ona zawaleniem na ratusz. Zabezpieczyliśmy mury - wylicza i przypomina sobie, jak
nakładano kopułę na szczyt wieży: - 70-metrowy dźwig przyjechał z Berlina, obsługiwał go Niemiec.
Na samej górze nałożenie kopuły nadzorował Polak. Między nimi stał tłumacz, Jakub Bartczak - Polak,
absolwent Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Menem. To symbol, jak można
wspólnie działać.
Pan Quiel dodaje, że jego i Kubę - dziś przewodniczącego fundacji - różni jedynie wiek. O odbudowie fary
mogliby mówić w nieskończoność. Koncepcji odbudowy jest kilka, od szklanego dachu po całkowitą
rekonstrukcję. Która zwycięży? Pokaże czas i pieniądze zgromadzone na koncie.
- Dla nas ważne jest też to, że wspólna idea to bycie razem mieszkańców obu miast. Współpraca
przedszkoli, szkół, firm i zwykłych ludzi. I to się sprawdza każdego dnia - mówi G. Quiel.
Największa na Dolnych Łużycach
Pierwsza wzmianka o kościele farnym pochodzi z 1324 r.. Został on zbudowany w stylu romańskim, miał
trzy nawy. Gubin należał wówczas do jednych z największych miast handlowych śląsko-łużyckich. W XIV
wieku mieszkańcy przeżyli chwile grozy – trzęsienie ziemi.
Nie oszczędziło ono także kościoła. Uszkodzona świątynia zagrażała bezpieczeństwu mieszkańców,
dlatego postanowiono ją rozebrać, a na jej miejscu postawić nowy kościół. I tak powstaje gotycka fara,
mająca sześć kondygnacji i prostokątną wieżę. Budowa trwała kilkadziesiąt lat, zmieniały się koncepcje.
W 1557 r. ukończono stawianie 61-metrowej wieży. Ostateczne zakończenie budowy i wyposażenia fary
datuje się na rok 1844.
Nikt nie miał wątpliwości, że gubińska budowla to największy, najwyższy i zarazem najpiękniejszy
kościół na Dolnych Łużycach. Miał 60 metrów długości, 30 – szerokości i mógł pomieścić co
najmniej 1.600 wiernych. Fara była nie tylko miejscem kultu religijnego, ale także... mieszkaniem. Dla
dzwonnika i jego rodziny. Aż do 1920 r. mieszkali oni bowiem w wieży. A Gubin do wybuchu wojny liczył
45 tys. mieszkańców, po mieście jeździły tramwaje.
W tym czasie w Zielonej Górze mieszkało zaledwie 26 tys. ludzi.
Autor: Leszek Kalinowski
źródło:
http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080426/POWIAT21/382617230&SearchID=73
317449071919
http://www.fara.gubin.com.pl
Kreator PDF
Utworzono 8 March, 2017, 01:16

Podobne dokumenty