PODGLĄDACZ, CZYLI DALSZY CIĄG PAMIĘTNIKA SZALONEGO
Transkrypt
PODGLĄDACZ, CZYLI DALSZY CIĄG PAMIĘTNIKA SZALONEGO
PODGLĄDACZ, CZYLI DALSZY CIĄG PAMIĘTNIKA SZALONEGO NAUCZYCIELA Napisała: Dorota Pąchalska Znowu mam siedem, a czasami nawet sześć lat. Pięknie jest być nauczycielem! Człowiek prawie się nie starzeje. Jednak czasami, podczas lekcji wychowania fizycznego, coś w nim chrupnie albo gdzieś go strzyknie. I to mu niestety przypomina, jaki jest stary! Moja klasa to I d. Chciałam „d”. „D” jak „Dorota”, łatwo mnie i dzieciom zapamiętać. Poza tym szkoła dla dziecka, to jak d - rugi d - om, z jego zwyczajami, tradycjami, zasadami, smutkami i radościami. Dlatego jest „d”! ŚLUBOWANIE Uroczystość ta, jest tak samo wyczekiwana przez uczniów, jak pierwszy dzień szkoły. Dzieciaki nie bardzo rozumieją co to jest „ślubowanie”. Słyszą, że jest ważne, że staną się po nim prawdziwymi uczniami, że trzeba się postarać, bo będą patrzyli na nich rodzice. Widzą, że nauczycielowi bardzo zależy, aby wypadli jak najlepiej, ładnie prezentowali się, dobrze zachowywali się, śpiewali i recytowali wiersze. Uroczystość odbyła się! Pierwszaki pierwszy raz zobaczyły z bliska sztandar szkoły. Program artystyczny był udany. Pani Dyrektor pasowała każde dziecko na ucznia nowiuteńkim ołówkiem. Pierwsza „d” bardzo niecierpliwiła się, bo pani z ołówkiem dotarła do nich na samym końcu. Cóż takie są konsekwencje bycia „d”. Ważna część „Ślubowania” odbyła się w klasie. Tutaj wygłosiłam krótkie „kazanie” przypominające o zasadach zachowania obowiązujących w szkole i obowiązkach uczniowskich. Powiedziałam również moim dzieciom, że jestem z nich dumna! Świetnie poradzili sobie ze wspólnym występem artystycznym, a ich zachowanie było prawie nienaganne. Wszyscy słuchali mnie bardzo uważnie i z przejęciem. Żeby tak zawsze było! Na zakończenie tej uroczystości uczniowie otrzymali legitymacje szkolne. Ich pierwszy dokument tożsamości! NASZE PIERWSZE ZESZYTY Sporo czasu nauczyciel poświęca na przygotowanie uczniów do „Ślubowania”. Szkoda mi tego czasu! Tyle ciekawszych rzeczy jest do zrobienia z uczniami. Zwykle pierwsze półrocze poświęcam na budowanie zespołu klasowego i kształtowanie zachowań oraz nawyków uczniowskich. Moi uczniowie są pojętni! Szybko nauczyli się bycia zgranym zespołem i gospodarzami swoich zeszytów. Prowadzenie pierwszego zeszytu wymaga opanowania wielu umiejętności: robienia linii, zapisywania daty i troski o to, aby wyglądał kolorowo, starannie. Zeszyt to przecież wizytówka każdego ucznia! DZIEŃ CHŁOPAKA Marzeniem wychowawcy jest, aby jego klasa była jak „jedna dłoń” (znowu „d”). Zgrana! Jedynie poprzez budowanie klasowych tradycji, można to osiągnąć. Od początku roku szkolnego ustaliliśmy ich już kilka np.: w szatni nie może być więcej niż 4 osoby, dziewczynki wchodzą pierwsze do klasy, podczas czytania nie wychodzimy z ławek... i nadeszła pora na Dzień Chłopaka. Prezent dla chłopców był: zaskakujący, duży, zdrowy, smaczny i wieloznaczny językowo – ananas. Rodzice kupili i udekorowali je, a dziewczynki (z nutką zazdrości) wręczyły prezenty kolegom. To był miły dzień dla wszystkich! NA BASENIE Bardzo zależało mi, aby dzieci uczestniczyły w nauce pływania. Już w maju ustaliłam w Parku Wodnym terminy zajęć dla uczniów klas pierwszych. Basen to doskonała szkoła samodzielności i współpracy, koordynacji ruchowej i poskramiania emocji - „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Dziewczynki nieco szybciej niż chłopcy opanowały „czucie wody”, co jest cechą charakterystyczną dla tego etapu rozwojowego dzieci. Za jakiś czas te różnice wyrównają się. Wszyscy uczniowie lubią zajęcia na basenie, bo poza uczeniem się, można także wesoło bawić się. NA PLACU ZABAW Bawimy się w każdym wieku! Zabawa, to jedna z podstawowych aktywności człowieka. Zawsze jej celem jest sprawienie sobie radości. Od niedawna mamy w szkole plac zabaw. Fantastyczne miejsce dla nauczyciela do obserwacji grupy, a dla uczniów do zacieśniania sympatii, zwalczania antypatii i uczenia się bycia z innymi. Uczniowie pierwszej „d” chętnie spędzali by tutaj kilka godzin dziennie, bez względu na pogodę! JAK TO DAWNIEJ BYWAŁO ? Czasami warto cofnąć się w czasie, aby docenić teraźniejszość. Rzadko dzieci mają taką okazję. Nie ma już babć na wsi ubierających się na ludowo, ani dziadków strugających drewniane zabawki. Pomyślałam, że w czasach pogoni za nie wiadomo czym, warto dzieciom pokazać, jak żyło się gdy pieniądze nie były najważniejsze, a czas pracy trwał od wschodu do zachodu słońca. Myślę, że tego dnia uczniowie zwrócili uwagę na to, jak ważna jest rodzina, domowa atmosfera, wspólne tradycje i praca. Ludzie sadzili, hodowali, szyli, tkali, lepili, rzeźbili, piekli, gotowali i wszystkim co wypracowali mogli dzielić się lub wymieniać się. Wartość pieniądza była inna! Najcenniejsze były umiejętności i wiedza. To dzięki nim ludzie stawali się ważnymi dla swoich najbliższych. Zaprosiłam moich uczniów do udziału w zajęciach „Na targu”. Usłyszeli co to jest targ i jak można targować się. Dowiedzieli się także, ile trzeba było poświęcić czasu i włożyć pracy w wyprodukowanie towaru, którym handlowano na targu. Muzeum Etnograficzne to świetne miejsce dla dzieci! Tkaczka utkała materiał na krosnach, krawcowa uszyła z niego ubrania, a stolarz zrobił skrzynię, aby można je było schować. Były cenne niczym skarb. Było można pokazać się w nich w kościele czy na targu. Zwracać na siebie uwagę innych , zachwalając swoje towary. Towar za towar, ja zrobię coś dla ciebie i ty zrobisz dla mnie coś, łatwiej będzie nam żyć. Tak było. A może te czasy wrócą się jeszcze? Ponoć historia kołem się toczy! I dla mnie te zajęcia też były interesujące. Z dużą uwagą przyglądałam się warsztatowi folusznika, w którym gręplował wełnę na grube portki i gunie. Dzieci zachwycały się pasami dla mężczyzn, pięknie zdobionymi ćwiekami i sznurami korali dla kobiet. U kowala w kuźni i młynarza w młynie też było bardzo ciekawie. Miejsce pracy garncarza dzieci rozpoznały od razu. Dowiedziały się tutaj, że nie każda glina nadaje się do wyrobu garnków, że temperatura w jakiej wypala się je ma wpływ na ich trwałość. Trochę były zdziwione tym, że garnki łatwo tłukły się i nie zawsze w całości docierały na targ. Każdy warsztat rzemieślniczy był dla dzieci małym odkryciem! Na wielu twarzach pojawił się uśmiech na widok drewnianych zabawek z ruchomymi elementami. Fajnie było dawniej! Przy każdym warsztacie wybieranych było dwóch rzemieślników, którzy otrzymywali wyprodukowany towar (tekturowe krążki). Z tym towarem „jechali” na targ. Przed wyjazdem ustalali z rodziną, co jest w domu potrzebne i na co warto wymienić swoje produkty. Wreszcie dotarliśmy na targ! Na targu był gwar! Konie rżały, kury gdakały, świnie kwiczały, przekupy i przekupnie krzyczeli zachwalając swoje towary! Dzieciaki najpierw nieśmiało podjęły się handlowania. Nie bardzo rozumiały, o co w tym wymienianiu się towarami chodzi. Kiedy jednak poczuły się właścicielami wirtualnych towarów, to zatraciły się zupełnie w zabawie. Za uprząż dla konia można było kupić buty, za worek zboża ciepłe gacie i coś jeszcze. Każdy wracał do domu z nowym, zawsze bardzo potrzebnym towarem. Był także zadowolony, że jego praca opłaciła się! To była dobra lekcja życia!!! KONKURS RECYTATORSKI Każdy człowiek w swoim życiu odgrywa różne role. Zawsze chciałoby się wypaść w nich jak najlepiej! Zorganizowałam więc konkurs recytatorski. Do wyboru były wiersze J. Brzechwy i J. Tuwima. Trzeba było przygotować sobie strój, rekwizyty i pięknie wyrecytować wiersz. Świetnie dzieciaki poradziły sobie z tym zadaniem! Dziękuję rodzicom za zaangażowanie się w realizację mojego pomysłu! Najczęściej recytowanym wierszem był wiersz J. Tuwima „Kotek”. Z dużym zaangażowaniem uczniowie wczuwali się w rolę pana Hilarego recytując wiersz J. Tuwima. Rekwizyty był w wielu przypadkach wykonane własnoręcznie! Wszyscy pięknie przygotowali się do tego występu! Talenty są wśród nas na wyciągnięcie ręki! Dla mnie największym zaskoczeniem był Nicholas, który z piękna dykcją i w stroju kobiety zaprezentował wiersz J. Brzechwy „Skarżypyta”. W FILHARMONII „Muzyka i powietrze” Proszę Pani, a co tutaj będzie? – zapytał jeden z uczniów kiedy zajął swoje miejsce w rzędzie i zjadł już wszystko co mama mu dała. Uwielbiam jak uczniowie zadają tak szczere pytania! Niewielu moich uczniów umie słuchać muzyki. Słuchanie, reagowanie na dźwięki i uruchamianie swojej wyobraźni, to bardzo złożona umiejętność. Jej opanowanie wymaga pracy od wczesnego dzieciństwa. - Koncert poświęcony był instrumentom uruchamianym za pomocą powietrza. Uczniowie poznali największy taki instrument – organy i najmniejszy – flet pikolo. Muzyka jaka płynęła z tych instrumentów odzwierciedlała nastrój tajemniczego lasu. Na wszystkich instrumentach grali mieszkańcy lasu, poddani Króla Lasu. Nogi same rwały się do tańca, gdy grały Leśne Skrzaty. Ich muzyka porywała moich uczniów: szybka, skoczna i rytmiczna. Ważne było również, to że była znana z radia, telewizji i kina. Uczniowie wiedzieli, jak reagować na nią. Wniosek: Powinnam organizować w czasie zajęć więcej sytuacji, kiedy uczniowie będą słuchali muzyki klasycznej. U SZPINAKA Dlaczego miejsce, to nosi taką nazwę? Nie dowiedziałam się. Może dlatego, że Jurek Kujawski lubi szpinak lub wręcz przeciwnie? W każdym razie miejsce to ma duszę! Warto tutaj przychodzić, żeby zachłysnąć się przeszłością i doświadczyć, że stare nie znaczy nudne! Byliśmy tutaj z okazji Andrzejek, bo obchodzenie tego ludowego święta wymagała odpowiedniej oprawy. Uczniowie zostali podzieleni na dwie grupy: chłopy i baby. Każda grupa miała swoje obowiązki do wypełnienia. Jak to przed wiejską imprezą, najpierw trzeba zakrzątnąć się w kuchni! Baby ucierały kogel mogel w makutrach, a chłopy rozbijały w moździerzach przyprawy, które pięknie pachniały. Kiedy robota została wykonana, można było przejść do wróżb. Każdy był przejęty i z pewnym niepokojem podchodził do kolejnego stanowiska z wróżbami. Co zrobić, gdy wróżba nie będzie pomyślna? Uśmiechnąć się!!! To tylko zabawa! Najpierw trzeba było sprawdzić, czy ma się dość siły, aby unieść szczęście, które z pewnością każdy sobie wywróży. Potem była próba kuli z piorunami, która spełniała każde życzenie. Następnie uczniowie wykonywali rzut kośćmi. One „mówiły” na co kto może liczyć w szkole. Był również dzwon szczęścia, rzut podkową szczęścia i tradycyjna wróżba z damskich butów. Wróżenie było bardzo wyczerpujące! Wszyscy zgłodnieli. Szpinak poczęstował nas świeżutkim wiejskim chlebem ze smalcem lub dżemem. Do picia był prawdziwy podpiwek i różne soki. Każdy, obowiązkowo, miał zjeść grzankę z czosnkiem, aby zapewnić sobie zdrowie na cały rok! A poza tym: „Kto zjada czosnek, ten pachnie, jak pierwiosnek!”. Po jedzeniu był czas, aby zapoznać się z różnymi sprzętami wykorzystywanym ze sto lat temu w gospodarstwie domowym. Od Andrzejek niedaleko już do św. Mikołaja i Bożego Narodzenia. Aby szczęście mocno trzymało się nas wszystkich, każdy dostał drewnianą łyżkę z wypalonym przez Szpinaka swoim imieniem. Tą łyżką trzeba będzie w Wigilię zjeść tylko jedną potrawę, a szczęście dopisze wówczas każdemu, aż do następnych Andrzejek. Dobrze jest mieć marzenia! W TEATRZE „Trzy świnki” Teatr zawsze urzekał mnie swoją magią. Niezwykłe jest to, że za pomocą prostych rekwizytów udaję się przedstawić skomplikowaną rzeczywistość. Wyobraźnia wówczas podsuwa widzowi, to co sam chce zobaczyć. Jest to niezwykłe doświadczenie, z którego nie wszyscy zdają sobie sprawę. Stąd, gdy rozmawiam z uczniami o przedstawieniu, zdarza się, że pomimo iż widzieli to samo na scenie, to mówią o nim jakby widzieli co innego, zwracając uwagę na zupełnie inne szczegóły w sztuce. „Trzy świnki” opowiedziały uczniom, jak ważne jest w życiu zdobywanie różnych umiejętności i doświadczeń. To czego nauczysz się i dowiesz, jest Twoim skarbem! Nikt ci go nie ukradnie i dzięki niemu możesz będąc dorosłym być szczęśliwym człowiekiem. Przedstawienie podobało się uczniom. Myślę, że do teatru będziemy częściej zaglądali . PISZEMY RECENZJE We wrześniu nie wszyscy moi uczniowie byli przygotowani do systematycznych kontaktów z książką. Zaczęłam zachęcać ich do codziennego czytania. Sama codziennie czytałam im przez 10 minut, podczas drugiego śniadania. W ten sposób dzieciaki poznały losy Malutkiej Czarownicy i sympatycznych smoków z książki „Sceny z życia smoków”. Dzisiaj książka odgrywa ważną rolę w naszej codziennej pracy w klasie. Dzieci najczęściej wybierają książki kierując się ich szatą graficzną. Dopiero po przeczytaniu można ocenić czy lektura była ciekawa i warto było poświęcić dla niej swój wolny czas. W bibliotece szkolnej mamy specjalną skrzynkę na recenzje uczniów I d. Nasze recenzje podpowiadają innym dzieciom czy warto przeczytać daną pozycję. Recenzje są ilustrowane, opisują treść, a ”buźka” ocenia wartość książki. Praca ta nie jest obowiązkowa, a mimo to skrzynka szybko zapełnia się! W domach moich uczniów książki zagościły już na dobre. POLSKIE TRADYCJE WIGILIJNE W szkolnych podręcznikach sporo miejsca poświęca się na prezentacje polskich tradycji świątecznych. Rozmawiając z dziećmi o świętach można dowiedzieć się, że nie we wszystkich domach świętuje się tak samo. Uznałam więc, że warto sięgnąć „do korzeni”. Polskie tradycje świąteczne są jedyne i niepowtarzalne! Poszliśmy po raz drugi do Muzeum Etnograficznego, aby przyglądnąć im się z bliska. Wędrując świątecznym szlakiem przez muzeum, uczniowie dowiedzieli się dlaczego najważniejsze na wigilijnym stole są potrawy zawierające mąkę, miód, orzechy i że niezwykle cenne są potrawy z ryb. Poza wiadomościami kulinarnymi, uczniowie zgłębili tajniki różnych zwyczajów przynoszących szczęście i zdrowie np. kąpiel w srebrnych pieniążkach lub łaskotanie gałązką świerka (z choinki). Nauczyli się odróżniać podłaźniczkę od pająka. Najwięcej radości było przy robieniu światów. Światy robi się na pamiątkę narodzin Jezuska i tego, że opiekuje się on wszystkimi ludźmi na świecie. Te delikatne konstrukcje powstają z kolorowych opłatków, które skleja się śliną. Tak, kroczek po kroczku, powstawały światy! Niestety niewiele z nich dojechało do domu. Były tak apetyczne, że dzieciaki zajadały je tuż za progiem muzeum. KARTKI ŚWIĄTECZNE To również element polskich tradycji. Już niewielu z nas wysyła tradycyjne kartki z własnoręcznie napisanymi życzeniami. A przecież, to takie miłe uczucie, kiedy bierze się do ręki śliczną kartkę, którą ktoś zrobił i napisał myśląc tylko o nas. Tradycjo wróć!!! Konkurs „Świąteczna kartka” zorganizowała pani z biblioteki. Uczniowie w domu mieli przygotować koncepcję kartki i wszystko co będzie im potrzebne do jej wykonania. Całość powstawał w klasie. Jakież było moje zdziwienie gdy usłyszałam: - Proszę pani, bo Wiktor rozcina butelkę! To trochę niebezpieczna czynność, więc podeszłam do chłopca, aby popatrzeć jak sobie radzi. Świetnie mu szło. Zapytałam : - Co będzie z tej butelki? - Eko-kartka! Kartka powstała! Była oszczędna w kolorach, bo jej największą ozdobą miały być umieszczone pod fragmentami butelki kuleczki wykonane ze sreberek po cukierkach. TAŃCOWAŁA IGŁA Z NITKĄ Koordynacja pomiędzy okiem a ręką jest niezbędna każdemu uczniowi do sprawnego funkcjonowania w szkole. Można ją rozwijać wykonując wiele ćwiczeń w pisaniu i rysowaniu, ale można również podczas szycia. Trudna sztuka wyszywania i przyszywania guzików pomału zostaje zapominana. Już nie każdy rodzic wie czym różni się mulina od kordonka. Postanowiłam, że pomęczę troszkę moich uczniów. Zapał do pracy miał podsycać cel pracy. Dzieło, to miało być prezentem pod choinkę dla kogoś bliskiego. Dzieciaki dzielnie pracowały! Niektórzy mieli chwile zwątpienia! Najpierw trzeba było przedziurkować kartkę, aby było wiadomo, w które miejsce wbijać igłę. Później opanować nawlekanie igły i skoncentrować się szyjąc ściegiem fastrygowym. Na końcu przyszyć guziki. Dzieci dzielnie pokonywały kolejne stopnie trudności. Praca posuwała się na przód w wolnym tempie, ale posuwała! Kiedy choinki były gotowe zadbałam o to, aby prace wyglądały estetycznie. Miałam swoje zadanie domowe, na które nie starczyło czasu w klasie. Przycięłam wszystkie prace i nakleiłam na kolorowe kartony. W ostatnim dniu, przed świętami, każdy uczeń zabrał swoją pracę do domu z dumą i uśmiechem na twarzy. To była trudna praca, ale warto ją powtórzyć! Tym razem już na płótnie. PRZYGOTOWANIA DO WIGILII To nasza pierwsza klasowa wigilia. Bardzo zależało mi, aby dzieciaki przeżyły ją i zapamiętały na zawsze! Rodzice chętnie zaangażowali się w jej przygotowanie. Obserwując dzieciaki u Szpinaka, z jakim zapałem przystąpiły do ubijania i ucierania chciałam abyśmy upiekli razem ciasta na wigilijny stół. Podtrzymałoby to wiadomości zdobyte w muzeum. Okazało się jednak, że w szkolnej kuchni nie możemy ich upiec. Zapadła więc decyzja, że zrobimy pierogi. Rodzice przygotują farsze w domu, a w klasie ulepimy je i ugotujemy. Wcześniej zagniotłam z dziećmi, które były w świetlicy, ciasto na pierogi i gdy wszyscy dotarli do klasy rozpoczęła się produkcja pierogów. Powstały pierogi z kapustą, z grzybami, ruskie i z serem na słodko. Robota paliła się nam w rękach! Przy wigilijnym stole Kiedy my oglądaliśmy szkolne jasełka i śpiewaliśmy kolędy, to rodzice ugotowali pierogi i nakryli do stołu. Pięknie to wszystko wyglądało kiedy weszliśmy do klasy! Aby wprowadzić dzieci w świąteczny i nieco refleksyjny nastrój przeczytałam im jedno z opowiadań księdza Malińskiego. Nadszedł wreszcie czas na łamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. Muszę powiedzieć, że zawsze obawiam się tego momentu. To są przecież jeszcze dzieci, a sytuacja dość poważna. Czy zachowają się dojrzale? Tak!!! Pięknie składali sobie życzenia uważając, aby nawet okruszek opłatka nie spadł na ziemię, bo wróży to nieszczęście. Wreszcie usiedliśmy do stołu i mogliśmy skosztować swoich pierogów. Szkoda, że wystygły! Każdy miał na talerzu po jednym rodzaju pierożka. Do popicia był kompot z suszek. Kolejny raz okazało się, że nie jest to ulubiony napój dzieci, ale tradycji nie wybiera się! Po posiłku zrobiłam próbę klasowych jasełek, które przygotowywaliśmy na Dzień Babci i Dziadka. Rodzice byli pierwszymi widzami! Święta za pasem, grudzień, a zimy nie widać. Postanowiliśmy troszkę pomóc jej przyjść. Wycinaliśmy śniegowe gwiazdki, które można było powiesić na choince lub udekorować nimi dom. Tyle działo się w tym ostatnim dniu przed świętami. Mam nadzieję, że był miły dla dzieci i dobrze go zapamiętają! Jasełkowy Dzień Babci i Dziadka Wreszcie nadeszło to popołudnie. Długo przygotowywaliśmy się do niego. Pokaz tańca przygotowywał pan Marek na lekcjach tańca, na zajęciach z ceramiki powstały piękne świeczniki, zrobiliśmy oficjalne zaproszenia na tę uroczystość i wreszcie przygotowaliśmy przedstawienie jasełkowe z kolędami. Mocno trzymałam kciuki, aby tylko goście dopisali. Dopisali! Pan Marek obawiał się, że widownia będzie rzucała „zgniłymi pomidorami”, ale nie było powodu. Dzieciaki zaprezentowały się wspaniale! Myślę, że niewiele studniówek zaczyna się lepiej wykonanym polonezem. Nasz był dostojny i uroczysty, aż łezka w oku zakręciła się niejednej babci. Później była jeszcze polka, rock and rol, a na koniec walc angielski. Mam zdolne dzieci! Przydzielając uczniom role w Jasełkach starałam się je tak dobierać, aby pasowały do ich temperamentów. Chciałam, aby każdy był zadowolony z roli, którą grał. Udało się. Powoli scena zapełniała się pastuszkami, aniołkami i wreszcie królami, wśród których była jedna królowa. To w końcu nasza wersja przedstawienia, więc czemu nie? Nie obyło się bez niespodzianek. Po przedstawieniu, kiedy wszyscy mocno bili nam brawo, podszedł do mnie „Król” i zwrócił uwagę: - Proszę pani, nie powiedzieliśmy, tego, że nie chcemy nosić już swoich koron i nie położyliśmy ich przed Jezuskiem. - No, trudno, ale i tak wypadliście świetnie. W przedstawienie byli zaangażowanie wszyscy obecni, bo było przeplatane kolędami. Pięknie śpiewał je dziadziuś Natalii. Okazało się, że kiedyś śpiewał w kościelnym chórze. Na zakończenie programu artystycznego były wierszyki „Dla Babci” i „Dla Dziadka”. To było przecież ich święto. Wieczór choć krótki (tylko 40 min.) był udany. Po wszystkim przyjęłam wiele podziękowań. Dziadkowie są bardzo ważni dla dzieci, a tym samym dla nauczyciela. Kiedy nie ma rodzica, to oni go zastępują. O troskach i radościach związanych z dziećmi rozmawiam także z nimi. To oni towarzyszą mi na basenie i podczas wycieczek. Szczere podziękowania składam na ręce wszystkich babć i dziadków za okazywaną pomoc. Projekt „Zamek” Mając w perspektywie dłuższą moją nieobecność w klasie w ostatnim tygodniu nauki, przed feriami zimowymi realizowałam z uczniami projekt „Zamek”. Pracując przy nim udało się wprowadzić litery: z – jak zamek, s – jak smok i r – jak rycerz. Zamki były okazałe. Pilnował ich smok i rycerze (z plasteliny). Za murami była część pałacowa, w której mieszkał król, królowa i królewna lub królewicz w zależności od pomysłu dzieci. Uczniowie bardzo angażowali się w tę pracę. Zamek Adama. Zamek Sebastiana P. Obserwując zapał uczniów, z jakim wykonywali swoje zamki, zaproponowałam im dalszy ciąg prace w domu, podczas ferii zimowych. Nie chciałam zrobić kłopotu rodzicom, myślałam, że wspólnie spędzony z dzieckiem czas na zabawie, będzie dla nich miły. Dotarły do mnie zdjęcia trzech zamków. Bardzo za nie dziękuję! Zamek Dawida Tak wyglądało pierwsze półrocze w I d. Minęło szybko i sporo działo się u nas. Mam nadzieję, że uczniowie i rodzice zdołali polubić szkołę. Ja, bardzo przywiązałam się do moich uczniów i z żalem opuszczam ich na tak długi okres czasu. Spotkamy się dopiero po Świętach Wielkanocnych, a więc: - Wesołych Świąt!