Marek Krajewski: Festung Breslau
Transkrypt
Marek Krajewski: Festung Breslau
Marek Krajewski: Festung Breslau Wpisany przez Monika Gębala wtorek, 05 czerwca 2012 11:32 - Poprawiony wtorek, 05 marca 2013 13:52 "Festung Breslau" - Marek Krajewski 15 maja 2012 r. Festung Breslau – czyli Twierdza Wrocław to miejsce, w którym rozgrywają się perypetie starego detektywa Eberharda Mocka, prowadzącego swoje niezwykłe, ostatnie w życiu śledztwo. Pogrążone w chaosie działań wojennych miasto, zniszczone, na wpół zrujnowane stanowi mroczne i straszne tło dla nie mniej drastycznych przejść owładniętego chorymi obsesjami Niemca... ...oficera policji kryminalnej, na drodze do wyjaśnienia zagadki ohydnej i okrutnej śmierci młodej dziewczyny. Od samego początku manipulowany przez hrabinę Gertrudę von Mogmitz, która wplątała go w swą perwersyjną intrygę z motywem biblijnym, daje się zwieść, ale niestrudzenie i skutecznie brnie ku prawdzie. 1/5 Marek Krajewski: Festung Breslau Wpisany przez Monika Gębala wtorek, 05 czerwca 2012 11:32 - Poprawiony wtorek, 05 marca 2013 13:52 Akcja zawiązuje się bardzo szybko, trzyma więc w napięciu od samego początku, intryguje, wręcz zmusza do jej śledzenia i dosłownie nie pozwala powstrzymać się od przewrócenia kolejnej kartki, by dowiedzieć się dalszego ciągu tej historii. Dużą zasługę mają w tym niebagatelnie nakreślone charaktery postaci, bo czyż można pozostać zwyczajnym człowiekiem w obliczu czającej się zawsze i wszędzie śmierci, w oblężonym, skazanym na zagładę mieście, gdzie wiosna budząca do życia przyrodę zadaje kłam ponurej, okrutnej, beznadziejnej rzeczywistości bez przyszłości? Przede wszystkim opis bogatego życia wewnętrznego głównego bohatera, jego myśli, styl myślenia i mentalne sztuczki, które stosował, jego refleksje i emocje, które przeżywał, dosyć niepospolite, no i jego obsesje, halucynacje, chore sny, nawiedzające go duchy, zjawy, widma zmarłych oraz dręczące go „demony” – wszystko to wskazuje na głęboką wrażliwość psychiczną Mocka, jakby dla kontrastu z jego niezłomną wolą i wytrzymałością fizyczną. Jest postacią pełną sprzeczności, potrafi być zarówno współczujący, jak i bezwzględnie okrutny ii wyrachowany, na swój sposób prawy, a nawet „zdeprawowany prawością”, ale i posiadający słabości, choćby alkoholizm. Jest rozdarty wewnętrznie pomiędzy koniecznością dokonania wyborów wzajemnie się wykluczających – co prowadzi go do tragedii osobistych, traci żonę, brata, przyjaciół… Nawet pokryta bliznami oparzeniowymi twarz detektywa to zarazem jego przekleństwo, wzbudzające nieufność i obrzydzenie, ale i swoisty fetysz, dzięki któremu kreuje wokół siebie aurę tajemniczości i bohaterstwa. Mock to postać kontrowersyjna i ambiwalentna. 17-go maja b.r. na antenie Radia Kraków miała miejsce audycja, w której przeprowadzony został wywiad z Markiem Krajewskim, co prawda raczej w związku z jego nową „trylogią lwowską”, jednak wszystkie swoje książki scharakteryzował jako przesiąknięte złem, ale takim zwykłym, ludzkim. Proza jego epatuje śmiercią, zbrodnią, trupami, rozkładem – memento mori. I zaiste, sceneria ta jest wszechogarniająca, ale stanowi niezaprzeczalny i charakterystyczny urok, będący idealną oprawą dla tak niezwykłej historii, jak ostatnie śledztwo Eberharda Mocka. Dość misternie spleciona intryga absorbuje umysł, książkę czyta się z zaciekawieniem, wręcz jednym tchem. Styl autora jest godny pochwały, umiejętność kreacji świata przedstawionego sprawia, że czytelnik czuje, jakby tam był, w niej uczestniczył i towarzyszą mu przeżywane przez bohaterów emocje – mocne i wyraźne – śledztwo wciąga, zakończenie zaskakuje, pomimo że nietrudno się domyślić „kto zabił”, jak w większości kryminałów, tu jednak nie wymyka się klasycznemu schematowi, że „zabija zawsze lokaj”. Treść niepozbawiona jest i głębszej warstwy filozoficznej, aczkolwiek najczęściej w cynicznym stylu. Rozważania na temat dobra i zła nie są wyświechtanymi truizmami o sensie życia i świata, lecz oryginalnymi poglądami godnymi osobnych przemyśleń. Innym odkryciem jest to, że tego typu literatura często wydobywa człowieka na światło dzienne jego własne ciemne strony, ukryte perwersje moralne, ale też „sprawiedliwy gniew” i sprzeciw wobec zła. Pod tym względem książka ma wartość wzbogacającą pokłady duchowe czytelnika, 2/5 Marek Krajewski: Festung Breslau Wpisany przez Monika Gębala wtorek, 05 czerwca 2012 11:32 - Poprawiony wtorek, 05 marca 2013 13:52 poprzez zyskanie samowiedzy i rozwój świadomości dobra i zła oraz cienkiej granicy pomiędzy nimi. Jedyną denerwującą rzeczą jest nadmiar miejscami naprawdę niepotrzebnej łaciny, jakby autor bardzo chciał się pochwalić, że on umie. Ciekawostką jest profesja Maufreda Hartnera, mianowicie filologia klasyczna, którą wykłada na Uniwersytecie Wrocławskim – zupełnie jak autor! Wojciech Zakład Karny Książka „Festung Breslau” Marka Krajewskiego” skierowana jest do wąskiej grupy czytelników hobbystów, ponieważ ma zagmatwaną treść, ciężko się ją czyta i nie ma wyrazistości. Przedstawione ostatnie dni wojny dają obraz życia okupantów i zwykłych ludzi oraz ukazują zbrodnie, które popełniali na ludzkości. Książka oparta jest na archiwaliach, które ocalały ze spustoszonego miasta. Pisarz chce przedstawić jak osamotniony w swoich poczynaniach bohater szuka mordercy, a myśli o ucieczce żony z oblężonego miasta. Niemcy uznawali tylko czystą rasę aryjską, jako główną siłę świata. Zdobywanie łupów było przyczyną i skutkiem większości wojen świata. W świecie naukowym transmisja tekstu, a zwłaszcza jego zniekształcenie dokonuje się przez tłumaczy i teologów współczesnych. Przyjemnie jest siedzieć na skraju niespokojnego miasta i obserwować burze i zmagania najeźdźców. W moim mniemaniu obowiązek przerósł samego autora. Patryk Zakład Karny 3/5 Marek Krajewski: Festung Breslau Wpisany przez Monika Gębala wtorek, 05 czerwca 2012 11:32 - Poprawiony wtorek, 05 marca 2013 13:52 Ciekawa proza, lekkie pióro, wciągająca fabuła; to elementy tworzące doskonały kryminał osadzony w realiach końca II wojny światowej. Szkopuł jednak w tym, że aby można się było tą książką w pełni delektować, należy obeznać się przynajmniej na poziomie podstawowym, z problematyką kresów zachodnich Rzeczypospolitej, w latach 1939-1960 ubiegłego wieku. Wszystko to ze względu na specyficzny klimat miasta pełnego przesiedleńców, szpiegów, wrogów narodu polskiego, zarówno tych „zza Odry” jak i tych „zza Bugu”, dla których koniec wojny stanowi przysłowiowe przekazanie pałeczki, a którzy zaczynają wzajemną koegzystencję niejednokrotnie w przeciwnej „wrogiej symbiozie”. Podsumowując: Więcej takiej prozy panie Marku. Mirosław Zakład Karny Co do gatunku: kryminał nieźle utrzymany w kanwie. Ktoś dociekliwszy mógłby próbować 4/5 Marek Krajewski: Festung Breslau Wpisany przez Monika Gębala wtorek, 05 czerwca 2012 11:32 - Poprawiony wtorek, 05 marca 2013 13:52 doszukiwać się elementów thrillera spiskowego. Próba nie strzelba. Styl: Genialny, język bogaty, akcja wartka, barwne postaci, w którymi można sympatyzować. W końcu współczuwalność jest podstawą odbioru każdego przekazu. Przyjemność czerpana z lektury jest porównywalna z prozą Ludluma. Problemem jest archaiczność nazewnictwa np. „nebelwerfery”, „frontowszczyk”, acz w niewielkim stopniu. Dla mnie zarówno to jak i realia ówczesnego Wrocławia stanowią tajemnicę poliszynela ale oddając sprawiedliwość nie każdemu może w pełni smakować wino kiedy nie jest w stanie ocenić jego bukietu i brak mu wiedzy o składnikach ; dla niego każde wyda się mdłe lub cierpkie. Konstrukcja: Znacznie utrudnia podjęcie wątku zawoalowana w dwóch wybiegach w przyszłość rozpoczęcie fabuły. Retrospekcje mile są widywane w charakterze rozwinięcia opisów, rozpoczęcie retrospektywnym prologiem jest owszem dopuszczalne i częste, można nawet konstruować w ten sposób epilog np. aby uzyskać zaskakujące zakończenie – zakończenie II wojny światowej śmiercią Hitlera – koniec akcji właściwej. Epilog: Retrospekcja do roku poprzedniego i opisanie ucieczki Hitlera za granicę w obliczu przewidywania przez niego upadku Rzeszy i zastąpienie jego osoby sobowtórem. Oczywiście warunkiem jest to aby fakt taki miał kolosalny wpływ na wątek fabularny i stanowi wtedy ostateczny Deus ex machina. Ogólnie: Ocenią tą książę jako perłę w chlewie polskiego pisarstwa beletrystycznego, choć uczynienie głównej akcji retrospekcją (bo to wrażenie jest w trakcie lektury wręcz natarczywe) wydaje się być nie najlepszym sposobem na uwiecznienie swojego nazwiska na liście prekursorów czy performerów stylu literackiego. Adam Zakład Karny 5/5