Wspomnienia o Stanisławie Grelli
Transkrypt
Wspomnienia o Stanisławie Grelli
Wspomnienia o Stanisławie Grelli Wspomnienia o Stanisławie Grelli Opracowała Małgorzata Baran „Pani Stanisława Grella była zasłużonym i oddanym dzieciom- pedagogiem. Pamięć o niej pozostanie na zawsze” Tadeusz Szarek Stowarzyszenie „Nasza Wrocanka” Wrocanka 2009 [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Wydawca: Stowarzyszenie „Nasza Wrocanka” ul. Nadrzeczna 1 38-455 Wrocanka email:[email protected] ISBN 978-83-926102-4-3 ~2~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Wstęp Wybór patrona to niezwykle ważne wydarzenie w życiu szkoły. Zazwyczaj bierze się pod uwagę wiele kandydatur, które proponowane są przez społeczność szkolną czy mieszkańców wsi. Rozważane są niejednokrotnie niepodważalne autorytety znane w całym kraju, a nawet w świecie. Bierze się także pod uwagę grono świętych bliskich danemu środowisku. My poszukiwaliśmy patrona w gronie dawnych pracowników szkoły. Wszyscy z nich chlubnie zapisali się na kartach lokalnej historii. Dyskusje, rozmowy i wywiady przebiegały w gronie nauczycieli, uczniów, rodziców, radnych Wrocanki i Niżnej Łąki. Niezwykle cenne i pomocne były sugestie ojca profesora Józefa Mareckiego. Wybór padł na Stanisławę Grellękierowniczkę naszej szkoły w latach 1959-1968. Dlaczego wybraliśmy akurat tę postać? Niech te „Wspomnienia…” zgromadzone w oparciu o wypowiedzi dawnych przyjaciół, uczniów, sąsiadów pani Stanisławy Grelli, mieszkańców wsi i jej współpracowników będą odpowiedzią na postawione pytanie. Małgorzata Baran ~3~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Nieco biografii Stanisława Grella urodziła się 2 grudnia 1907 roku w Campione Floresti, w Rumunii jako córka Filomeny, z domu Gorgoń i Teofila Grellów. Po ukończeniu szkoły powszechnej w Peczeniżynie, od roku 1924/25 do końca 1928/29 pobierała naukę w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Żeńskim w Kołomyi, gdzie zdała egzamin dojrzałości i otrzymała dyplom nauczyciela szkoły powszechnej. Przez rok pracowała jako tymczasowa nauczycielka jednoklasowej, publicznej szkoły powszechnej w Długiem. Od 16 października 1929r. do 30 czerwca 1930r. pracowała w Borowikach, gmina Żyrowice. Od 8 stycznia 1931r. przyjęła na siebie obowiązki nauczycielki publicznej szkoły powszechnej w Czudcu. Pracowała tam do 30 czerwca 1931 r. Od 16 września 1932r. do 15 czerwca 1933r. pracowała w szkole w Długiem jako nauczycielka kontraktowa, gdzie od 1 października 1933 roku. do 31 sierpnia 1933 zatrudniono ją jako nauczycielkę stałą. We Wrocance rozpoczęła pracę 1 września 1938r.1 Przydzielono jej wychowawstwo w klasie I rysunki w V i VI, polski i historię w kl. V, zajęcia praktyczne w kl. IV, ćwiczenia cielesne dziewcząt w klasie V i VI 9 1 Akta osobowe- S. Grella- SP Wrocanka ~4~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] tygodniowo) razem 30 godzin).2 W latach 1959- 68 pełniła funkcję kierownika szkoły. W okresie II wojny światowej działaczka ruchu oporu, bezpośrednio zaangażowana w tajne nauczanie. Powszechnie szanowana i lubiana przez dzieci, młodzież i rodziców. W 1977 roku wyjechała do Wałbrzycha, a następnie zamieszkała w Katowicach- Piotrowicach, gdzie zmarła 27 I 1984r. i została pogrzebana. 3 I. Wybór patrona szkoły to dobry pomysł. Pani Stanisława Grella jak najbardziej na patronkę szkoły pasuje. Pamiętam ją, bo pracowałem wtedy, co ona. Miała bardzo duże zasługi w wychowaniu młodzieży. Była dobrą nauczycielką, wszyscy ją cenili. Niczego się nie bała. Ks. prałat January Horwath4 2 Kronika szkoły ludowej we Wrocance. 1879- 1942, Kraków 2001, s. 125 3 Kronika szkoły ludowej we Wrocance. 1879- 1942, Kraków 2001, s. 167 4 Ks. prałat January Horwath (ur. 1925) – kapłan archid. przemyskiej, święcenia kapł. otrzymał w 1950 r. Duszpasterz w Iwoniczu (1950– 1951), Słocinie (1951–1952), proboszcz w Łubnem (1952–1958) oraz we Wrocance (1958–2000); obecnie rezydent we Wrocance. Katecheta szkolny we Wrocance w l. 1958–1961 [?] oraz 1990– 1997. Przeprowadził remont zabytkowej świątyni parafialnej we ~5~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] II. Cieszę się, że patronką waszej szkoły zostanie pani Grella. Uczyłam w tym samym czasie, co ona. Zasłużyła się jako nauczycielka, kierowniczka i mieszkanka Wrocanki. Dbała o dobro szkoły. Była bardzo oddana wsi. Reagowała na każde wezwanie do chorego człowieka. Kobieta o wielkim sercu, doskonała koleżanka, niezawodny przyjaciel. Każdemu, kto tego potrzebował, służyła radą i pomocą. Jestem jej wdzięczna za lata wspólnej pracy, za wszystko, co zrobiła dla mnie i dla innych. Wanda Such5 III. Pamiętam panią Grellę od jak najlepszej strony. Wtedy nie było tak wielu lekarzy, jak teraz. Stanisława Grella była często wzywana do chorych, jako pielęgniarka. Dawała zastrzyki. Ludzie prosili ją o pomoc o różnych porach dnia. Od swojej siostry z Anglii Wrocance oraz wzniósł budynek katechetyczny, plebanię oraz nową świątynię we Wrocance. Żołnierz AK, zasłużony moderator Ruchu Światło–Życie i Poradnictwa Rodzinnego; ceniony wychowawca młodzieży i działacz na polu trzeźwościowym. Zob. ASzPW, brak sygn., Akta personalne ks. Januarego Horwatha. 5 Such z d. Warunek Wanda, we Wrocance pracowała w okresie IX 1959–VIII 1968 [?], odeszła do pracy w Głowience ~6~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] dostawała leki, miedzy innymi, witaminę D3, która jeszcze wtedy nie była powszechnie stosowana, a wykorzystywano ją do leczenia krzywicy u dzieci. Razem ze swoją siostrą gospodarowały na polu za szkołą. Pani Grella była lubiana i poważana we wsi. Niezwykle oddana ludziom. Nawet godziła zwaśnionych. Wanda Machnik6 Stanisława Grella Filomena i Teofil Grellowie z dziećmi (ze zbiorów pani Z. Sznajder oraz Niny Grelli) 6 Machnik Wanda, pracowała we Wrocance w okresie IX 1960–VIII 1969, wcześniej pracowała w SP w Krościenku i w SP w Równem (1957-1959); przeniesiona do Głowienki (1969-1985) ~7~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stanisława Grella z siostrami: Kazią i Tosią (ze zbiorów pani Z. Sznajder) Stanisława Grella z siostrami: Kazią i Tosią (ze zbiorów pani Z. Sznajder) ~8~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stanisława Grella z Teresą Sznajder i Zofia Sznajder (ze zbiorów pani Z. Sznajder) Stanisława Grella z siostrami: Kazią i Tosią (ze zbiorów pani Z. Sznajder) ~9~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Zakończenie klasy VII (ze zbiorów pani Z. Sznajder) I komunia święta (ze zbiorów pani Z. Sznajder) ~ 10 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stanisława Grella w młodości(z teczki Akt personalnych S. Grelli) Wpis do pamiętnika dla Alicji Kuci (ze zbiorów pani A. Kuci) ~ 11 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Klasa VII w roku 1958/1959 z kierownikiem Władysławem Wilkiem i wychowawczynią Stanisławą Grellą (ze zbiorów pani A. Kuci) Kartka pocztowa od Stanisławy Grelli do Zofii Sznajder(ze zbiorów pani Z. Sznajder) ~ 12 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Treść kartki pocztowej od Stanisławy Grelli do Zofii Sznajder (ze zbiorów pani Z. Sznajder) Uczniowie klasy VII- lata 50 (ze zbiorów pani W. Wilk) ~ 13 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Pani Stanisława Grella ze swoimi uczennicami (ze zbiorów pani W. Wilk) Pani Stanisława Grella ze swoimi uczennicami(ze zbiorów pani W. Wilk) ~ 14 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Uczniowie klasy VII- rok szkolny 1953/54 (ze zbiorów pani W. Wilk) Pani Grella i kierownik Wilk z uczniami klasy VII(ze zbiorów pani W. Wilk) ~ 15 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stanisława Grella ze swoją chrześnicą przystępującą do I Komunii- Rozalią GruszkąDomagalską (ze zbiorów pani R. Domagalskiej) Stanisława Grella z Marią Gadzałą( Wójtowicz) (ze zbiorów pani M. Wójtowicz) ~ 16 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Szkoła w roku 1959 (ze zbiorów pani W. Wilk) Stanisława Grella z nauczycielami- Sylwestrem Krężałkiem i Emilem Guzikiem oraz uczniami (ze zbiorów pani M. Wójtowicz) ~ 17 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] IV. Pamiętam panią Grellę. Byłam wtedy dzieckiem. Przyjaźniła się z moją mamą. Przypominam sobie, że we wsi wtedy nie było telefonów tak, jak teraz. W szkole tylko był. Pani Grella mieszkała w szkole. Ludzie często korzystali z możliwości przedzwonienia właśnie z tego telefonu służbowego. Nawet w nocy otwierała drzwi, aby ktoś mógł zatelefonować po pogotowie. Wanda Jurczyk7 V. Przy starym domu była studnia. Stanisława Grella często przychodziła po wodę do tej studni, aby pójść na cmentarz i podlać kwiaty. Mówiła, że ma czas i może żywym i zmarłym zrobić przysługę. Jej siostra była w Anglii. Przysyłała jej penicylinę, którą ona dawała ludziom. Chodziła po całej wsi i dawała zastrzyki. Mój syn Grzegorz miał zapalenie płuc. To ona podawała mu zastrzyki. Pomogła również mojej siostrze Ewie, która często chorowała na płuca. Mój brat Antoni również od niej otrzymał pomoc wtedy, gdy miał mocno stłuczone kolano i rozpoczął się proces niszczenia tkanki. Dzięki pani Stanisławie chora noga wygoiła się. 7 Jurczyk Wanda, z (w sąsiedztwie szkoły) domu Uliasz, ~ 18 ~ mieszkanka Wrocanki [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Zrobiła dużo dobrego dla wsi. Teresa Gościńska8 VI. Chodziłam wtedy do VII klasy. Mieliśmy lekcję z panią Grellą. Była moją wychowawczynią. W pewnym momencie do klasy zapukała jakaś pani. Prosiła Grellę o pomoc dla dziecka. Chyba było bardzo chore. Pani Grella nie zastanawiała się ani chwili. Szybko nam coś zadała, oddała nas pod opiekę innej nauczycielki, która uczyła w sąsiedniej klasie, chwyciła swą torbę i pobiegła z pomocą. Słynęła z tego, że pomagała chorym. Nawet, gdy któreś dziecko podczas lekcji lub przerwy narzekało na jakieś dolegliwości, starała się pomóc i zaradzić problemowi. Alicja Kucia9 VII. Pani Grella to była wspaniała nauczycielka. W tamtych czasach, kiedy ja chodziłam do szkoły, rodzice, nauczyciele, ksiądz to była świętość. Bóg był 8 Gościńska Teresa, z domu Uliasz, mieszkanka Wrocanki Alicja Kucia z d. Kosztyła (ur. 1943) – córka Eugeniusza; absolwentka SN w Krośnie. Długoletnia nauczycielka w SP we Wrocance (1967–2002). Zob. ASzPW, brak sygn., Akta personalne Alicji Kuci. 9 ~ 19 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] na pierwszym miejscu. Dla nauczycieli i księdza mieliśmy ogromny szacunek i poważanie. Rodzice nas tego uczyli. Pani Grella, jak trzeba było, to nakrzyczała, ale i przytuliła, ukochała, łzy otarła. Uczyłam się w szkole bardzo dobrze. Prymusów jednak niezbyt inni lubią, toteż chłopcy dokuczali mi czasami, bo miałam rude włosy. Kiedyś płakałam, bo koledzy wyśmiewali się ze mnie, a pani Grella przytuliła mnie i powiedziała, że takie złote włosy mają tylko najpiękniejsze panie. Była to kochana kobieta. Miała tak bardzo chore gardło, że ledwie mówiła, ale nawet z gorączką szła bezinteresownie do chorego, aby w określonej godzinie dać zastrzyk, nawet w nocy. Poświęcała się ogromnie. Najpierw mieszkała u pani Trybusowej10, w tym czasie oni byli w Borysławiu, później przeniosła się do szkoły. Razem ze swoją siostrą chowała krowę. „Siopa” tej krowie wszyscy mówili. To była krowa- żywicielka. Pamiętam, jak zaczynały się lekcje. W klasie panowała idealna cisza. Wszyscy siedzieli z rękami założonymi do tyłu. Ktoś zaglądał przez szparę drzwi czy nauczyciel już idzie. Mieliśmy respekt i ogromne poważanie dla tych, co nas uczyli. Nie tak, jak teraz. Pani Grella uczyła mnie historii. Pamiętam, że na wakacjach 10 Trybus Stanisława z domu Tkaczyk, nauczycielka V 1945–VIII 1972 [?]emeryt od 1971 r.; ponadto bibliotekarz w Bibliotece Publicznej we Wrocance ~ 20 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] był kurs historii i geografii, bo tylko wtedy można było uczyć o Polsce. W ciągu roku nie można było o tym mówić. Pani Grella zawsze mówiła prawdę, nie bała się. Do kościoła chodziła i siadała w ławce obok kierownika szkoły Wilka. Już teraz nie ma tej ławki. Wszystkie dzieci, a było ich bardzo dużo, stały z przodu. Nie do pomyślenia było, żeby ktoś stał z tyłu. Przy klękaniu lubiły się czasami potrącać. Wtedy kierownik zaraz dał po głowie, ale nikt się nie obrażał. Tak miało być. Należy się pani Grelli być patronką szkoły, choćby za to, że tak bardzo chciała zostać we Wrocance, a niestety nie miała gdzie zamieszkać. Przeszła na emeryturę i musiała opuścić służbowe mieszkanie. Chciała u kogoś zamieszkać, ale nie udało się. Krystyna Michalska11 VIII. Mam bardzo wiele szacunku dla pani Grelli. To była wspaniała kobieta. Uczyła mnie chyba śpiewu i biologii. Moja mamusia opowiadała mi, że jak miałem około 3 lat, to zachorowałem na zapalenie płuc. Trafiłem do szpitala, ale mama mnie szybko stamtąd zabrała, ponieważ przestraszyli ją, że tam umrę. Wtedy we Wrocance stacjonowały jeszcze wojska rosyjskie. Był rok 11 Michalska Krystyna, mieszkanka Wrocanki, uczennica pani Grelli ~ 21 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] 1944. Pani Grella uratowała mi życie. Szwagier przysłał jej z Anglii penicylinę, którą ona mi przyniosła. Wyzdrowiałem. Później, już jako uczeń, miałem dla niej wiele wdzięczności. Czułem, że i ja jestem jej ulubieńcem. Wszystko, co czyniła dla ludzi, robiła bezinteresownie, nie za pieniądze. Była wspaniałą nauczycielką. Mieczysław Topolski12 IX. Po wojnie, za kierownika Wilka, a potem za pani Grelli, pracowałam w szkole w kuchni. Przygotowywałam posiłki dla dzieci z Równego. Trwało to 14 lat. Panią Grellę pamiętam, że była ostra, szczególnie dla chłopców, którzy nie zawsze byli grzeczni. Dawała sobie z nimi radę. To była bardzo dobra nauczycielka. Często przychodziła do kuchni, aby ze mną porozmawiać. Kiedy wyjechała na Śląsk, dwa razy ją odwiedziłam. Jeździłam tam do mojego brata i przy tej okazji zachodziłam do pani Grelli. Zawsze cieszyła się, jak mnie widziała. Pytała: „jak tam moja Wrocanka”? Mieszkańców wspominała zawsze z życzliwością. Chciała tu zostać. Tęskniła za latami pracy w tej wiosce. Kiedy trzeci raz do niej 12 Topolski Mieczysław, syn Stanisławy i Feliksa Topolskich, dawny mieszkaniec Wrocanki, obecnie mieszkaniec Szczecina, uczeń pani Grelli ~ 22 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] przyjechałam, to już byłam spóźniona. Było po pogrzebie… Zofia Wiśniowska13 X. Panią Grellę poznałam w 1943 roku. Utkwiło mi w głowie to, jak prowadziła grupę dzieci do kościoła. Szła zawsze elegancka, w kapeluszu. Mój pierwszy kontakt ze Stasią miał poprzez kółko teatralne, które ona założyła. Należały do niego starsze osoby. Pamiętam Stanisława Steca( panicza), Walę Srokę- jego siostrę, Runię Gruszkę, Julka z dolnej Wrocanki, Emila Pikula, Wandę Wilk, Mietka Janasa, jego siostrę Stanisławę, no i ja należałam do tego koła. Pani Grella reżyserowała poważne sztuki. Wystawialiśmy pod jej kierownictwem „Chatę za wsią”14, „Grube ryby”15, „Krowoderskie zuchy”16. Od chwili, gdy zaczęłam grać w teatrze, pani Grella mnie bardzo polubiła. Miała trzy siostry- Zosię, Tosię i Kazię, która najpierw była na Syberii, a potem w Ameryce. Jej siostra Tosia przebywała natomiast w Anglii. Miała też dwóch braci. Stasia była nie tylko dobrą nauczycielką. We Wrocance zasłynęła również jako „lekarz” ciała i duszy. 13 Wiśniowska Zofia, mieszkanka Wrocanki, pracowała w kuchni szkolnej 14 Chata za wsią- powieść J. I. Kraszewskiego 15 Krowoderskie zuchy- wodewil Romana Turskiego(1875-1945) 16 Grube ryby- sztuka Michała Bałuckiego(1837-1901) ~ 23 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Chodziła z poradą, z zastrzykiem oraz do rodzących się dzieci. Nic dziwnego, że proszono ja na matkę chrzestną, zapraszano na wesela. Gdy mój mąż zginął w wypadku, stała mi się tak bliska, jak matka. Od tej pory rozpoczyna się nasza wielka przyjaźń. Gdy moje dzieci chorowały na koklusz, to ona pomogła im, bo wystarała się o streptomycynę. Była ze mną w doli i niedoli. Wspierała mnie w trudnych chwilach, a po śmierci męża nie było mi łatwo. Byłam przewodniczącą Komitetu Rodzicielskiego. Organizowaliśmy zabawy, które wspólnie z panią Grellą, główną organizatorką, skrupulatnie rozliczałyśmy. Była bardzo dokładna. Wszystko musiało się zgadzać. Pamiętam również opowieści Stasi o jej narzeczonym, który zginął w czasie wojny- w 1939 roku. Do końca pozostała mu wierna, bo nigdy nie wyszła za mąż. Pozostał jej tylko zaręczynowy pierścionek, który nosiła przez cały czas i skrzypce, na których pięknie grała. Często do mnie mówiła, „Że tyle po nim mi zostało”. To była jej pierwsza i jedyna miłość”. Wiem również, że był taki czas, że ze szkoły zabrano religię i pani Grella zatroszczyła się o to, aby dzieci mogły się jej nadal uczyć (całe życie była bezpartyjna). Brałam również udział w tej akcji razem z Ireną Kozłowską, Stanisławem Kosztyłą ( ogrodnikiem) i Kosztyłą Eugeniuszem. W porozumieniu z księdzem Januarym Horwathem zorganizowaliśmy w punkcie katechetycznym, w jadalni- salkę, w której dzieci mogły uczyć się religii. Pani Grella powiedziała, że ~ 24 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] w nocy przeniesiemy ławki ze szkoły do punktu katechetycznego. Umówiliśmy się, że te ławki miały być niby na spalenie, więc wymieniliśmy z księdzem na gorsze, aby to te gorsze przeznaczyć na podpałkę, a te lepsze do punktu katechetycznego. Zakupiono ze składek gumoleum i punkt działał. Jednak ktoś nas widział, jak w nocy przenosiliśmy te ławki i niebawem we trójkę dostałyśmy wezwanie na milicję, ale każda w innym czasie. Irena Kozłowska miała szwagra w milicji w Jaśle i ze strachu pojechała prosić go o pomoc. I rzeczywiście pomógł nam, bo dano nam spokój za te ławki. Kiedy Stasia wyjeżdżała, np. do Ameryki- do swojej siostry, zastępowała ją pani Trybus. Przeważnie było to w czasie wakacji. Dawny kierownik szkoły- pan Delimat17, z ramienia TPD, pomagał nam dużo w ognisku przedszkolnym. Dzięki niemu dzieci często wyjeżdżały na kolonie. Za czasów pani Grelli w szkole przyjmowano kolonie. To dzięki tym koloniom powstały ubikacje na parterze, na I oraz II piętrze szkoły. Zastąpiły one prymitywne ubikacje za budynkiem gospodarczym. Kiedy Stasia wyjechała do swojej siostry Zosi do Wałbrzycha, mój kontakt z nią był coraz słabszy. Po śmierci sióstr zaopiekowała się nią Nina- bratanica. Zamieszkała w Katowicach. Pisała do mnie, że ten klimat 17 Delimat Stanisław- kierownik szkoły we Wrocance w latach 193541[?] ~ 25 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] katowicki nie służy jej astmie. Kiedyś wracając z Częstochowy zajechałam do niej, ale jej nie było w domu. Kontakt z nią urwał się całkowicie. Dowiedziałam się, że leży w szpitalu. Niedługo potem zmarła. Stasia żyła bardzo skromnie, choć otrzymywała od sióstr pomoc z zagranicy. Zapamiętałam, że w jej pokoju wisiał na ścianie piękny obraz Matki Bożej Ostrobramskiej. Młodzież była wdzięczna swej pani za pomoc w wyborze szkoły. Często jeździła z młodymi, po ukończeniu siódmej klasy, do nowej szkoły. Starała się ich jakoś ukierunkować. Pani Grella to człowiek o wielkim sercu. Pozostała po niej ogromna spuścizna. Zofia Sznajder18 XI. Spotkałam się ze Stanisławą Grellą w roku szkolnym 1945/46 jako początkująca nauczycielka szkoły podstawowej we Wrocance, której kierownikiem był Władysław Wilk. W szkole mieszkała ze swoją starszą siostrą Antoniną Czerminger. Jak się później dowiedziałam obydwie panie pochodziły z okolic Stanisławowa. Jedna z sióstr została wywieziona na Sybir, skąd powróciła w roku 1947 i zamieszkała 18 Sznajder Zofia, najlepsza przyjaciółka S. Grelli, pracowała w przedszkolu we Wrocance ~ 26 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] chwilowo we Wrocance w szkole. Mąż pani Antoniny w czasie II wojny światowej znalazł się w Anglii, dokąd sprowadził w późniejszym czasie swoja żonę. Pani Stanisława wraz z siostrą Antoniną prowadziły we Wrocance małe gospodarstwo uprawiając ziemniaki, jarzyny, koniczynę. Posiadały również krowę. Rosjanie stacjonujący w czasie wojny we Wrocance zbudowali glinianą szopę, która służyła jako obora. Mówię o krówce dlatego, ponieważ obydwie panie wykazywały wiele dobrej woli, aby podzielić się mlekiem, czy serem z każdym potrzebującym. Miedzy innymi ja również korzystałam z ich dobrego serca, gdy miałam małe dzieci. Mieszkańcy wsi musieli obowiązkowo oddawać mleko do mleczarni, stąd były duże trudności z jego nabyciem. Pani Stanisława, jak się prędko zorientowałam, cieszyła się we wsi ogromnym szacunkiem i uznaniem. Była człowiekiem opatrznościowym dla mieszkańców Wrocanki i Niżnej Łąki. Niosła pomoc „medyczną” chorym dzieciom i starszym, kiedy tylko zachodziła taka potrzeba. Czy to w dzień, czy w nocy biegła do chorych, stawiała bańki, robiła zastrzyki, opatrywała fachowo rany, niosąc jednocześnie słowa otuchy dla strapionych. Mieszkańcy doceniali jej poświęcenie i darzyli ją szacunkiem i przywiązaniem. Dowodem na to niech będą dwa przykłady na podawanie do chrztu dzieci przez panią ~ 27 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stanisławę. Jej chrzestną córką jest Rozalia Gruszka oraz Zdzisław Gazda. Z opowiadań pani Stanisławy wiem, że w czasie wojny opiekowała się dwoma radzieckimi[?] pilotami, którzy skoczywszy z trafionego samolotu, doznali obrażeń. Członkowie Armii Krajowej doprowadzili ich do szkoły i oddali pani Stanisławie pod opiekę. Kiedy mąż pani Antoniny przebywający w Anglii dał znać o sobie, do sióstr zaczęły napływać paczki z lekarstwami i z odzieżą. W tym czasie zaczęła wchodzić w życie penicylina, o którą w Polsce było bardzo trudno. Właśnie ten lek, który obecnie nie jest już tak skuteczny – wtedy działał radykalnie. Pastylki penicyliny, które należało ssać, w parę godzin, leczyły ropną anginę. Pani Grella dzieliła się z chorymi tym lekiem, który przysłał szwagier z Anglii, niosąc ulgę w cierpieniu. Jako nauczyciel, organizowała imprezy szkolne, organizowała spektakle z młodzieżą starszą, prowadziła chór szkolny. W późniejszych latach, już jako dyrektor szkoły, okazała się dobrym organizatorem. W czasie wakacji przyjmowała kolonie do szkoły, aby zdobyć fundusze na wyposażenie szkoły w pomoce naukowe. Mimo nękającej ją astmy oskrzelowej pełniła swoje obowiązki wzorowo. Po przejściu na emeryturę wyjechała do siostry do Wałbrzycha a po jej ~ 28 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] śmierci wyjechała do bratanicy do Katowic, gdzie zakończyła życie mając 76 lat.19 Wanda Tkaczyk20 XII. W mojej pamięci utkwiła postać energicznej, z poczuciem humoru, zgrabnej, zawsze na wysokich obcasach, w sukni, tzw. Princesce, dopasowanej, zapinanej na guziki z dwoma kieszonkami, o postawie wyprostowanej, choć z papierosem w dłoni, przechadzającej się po wiejskiej drodze. Była nauczycielem, kobietą, pielęgniarką, lekarzem i przyjaciółką o mocnej osobowości, która potrafiła sama rozwiązywać trudne problemy. Będąc małą dziewczynką zjeżdżałam z koleżankami po desce nieheblowanej, opartej o wysokie drzewo, gdy wbiła mi się do pupy ogromna drzazga. Pupa bolała trochę, bałam się przyznać w domu, lecz w końcu ból był coraz większy a za oknem noc. 19 Kronika szkoły ludowej we Wrocance. 1879- 1942, Kraków 2001. s. 167 20 Tkaczyk Wanda z domu Habrat (ur. 1922), córka Stanisława, żona Władysława. Absolwentka Liceum Pedagogicznego w Krośnie oraz WKN w Bielsku-Białej. Długoletnia nauczycielka w szkole podstawowej we Wrocance (1945–1968) i Głowience (1968–1977). Poetka, pisarka, działaczka społeczna. Zamieszkała w KrośnieSuchodole. Zob. ASzPG, brak sygn., Akta personalne Wandy Tkaczyk. ~ 29 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Mama zdecydowała, że idziemy do pani Grelli, bo ona mi to zoperuje. Przyszliśmy w nocy. Nasza pani, jako znieczulenie, dała mi solidnego klapsa, aby odwrócić moją uwagę, zdezynfekowała ranę i było po sprawie. W nagrodę za dzielną postawę otrzymałam angielską czekoladę, ponieważ pani Grella miała siostrę w Anglii , dostawała paczki żywnościowe i leki, którymi dzieliła się z całą Wrocanką. Również, gdy zaszła potrzeba, chętnie przemierzała wiele kilometrów robiąc ludziom zastrzyki, okłady i opatrunki. Ze wspomnień szkolnych pamiętam jedną lekcję geografii z mapą, gdzie trudno było nam pokazać na niej rzekę Jangcy i Himalaje. Pani w sekundzie ułożyła o nich piosenkę, nucąc ją rytmicznie, uderzała wskaźnikiem w te miejsca na mapie, i każdy z nas to zapamiętał do końca życia. Ludzie doceniali dobre serce pani Grelli i potrafili się odwdzięczać tym, co posiadali. Jest to na pewno POSTAĆ godna naśladowania, która całe swoje życie poświęciła nam- Wrocenianom, mimo że nie miała własnych rodzonych dzieci, a za takie nas uważała, dając nam wszystko, co posiadała. Jestem nauczycielem, bo mogłam czerpać wzory do naśladowania od swoich nauczycieli. Maria Walczak 21 21 Walczak Maria, z domu Stec, ur.1950, mieszkanka Wrocanki, uczennica pani Grelli ~ 30 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] XIII. Panią Stanisławę Grellę poznałam w wakacje 1968r., gdy przybyliśmy do Szkoły Podstawowej we Wrocance, aby podjąć pracę nauczycielską. Zamieszkaliśmy w części mieszkalnej szkoły na parterze. Pani Grella mieszkała na I piętrze. Byliśmy młodym małżeństwem22 z dwoma synkami, Bogdanem- 4 lata i Waldziem- 2 lata. Ucieszyłam się, że w nowym środowisku nie będziemy sami, że piętro wyżej mieszka ktoś, kto może służyć pomocą i radą. Pani Stanisława Grella okazała się bardzo miłą, uśmiechniętą i serdeczną osobą. We Wrocance pracowała wiele lat, wszystkich znała, jej informacje ułatwiały nam adaptację w nowe środowisko. W krótkim czasie nasi synkowie tak polubili panią Grellę, że często biegali do niej – piętro wyżej – a ona zawsze częstowała ich dobrymi, zagranicznymi cukierkami, przytulała 22 Tadeusz Szarek (1939–1991) – pochodził z Humnisk, mąż Stanisławy. Absolwent Państwowego Liceum Pedagogicznego w Brzozowie oraz WSP w Rzeszowie. Pracował w szkolnictwie podstawowym w Orzechówce (1958–1959; służba wojskowa 1959– 1961), Baryczy (1961–1963), Draganowej (1963–1968) oraz we Wrocance (1968–1990 [?]). W ostatnich z wymienionych miejscowości był kierownikiem szkoły. Od 1 IX 1988 r. na emeryturze; pracował jednak nadal w ograniczonym wymiarze godzin. Pogrzebany w Białej Niżnej. Zob. ASzPW, brak sygn., Akta personalne Tadeusza Szarka; S. Frej, Dzieje Draganowej…, s. 36. ~ 31 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] i całowała, bo jak sama twierdziła, bardzo lubiła małe dzieci. Niestety pani Grella często wyjeżdżała i nie było jej wiele miesięcy. Miała rodzinę (siostry) w Polsce i za granicą, miała więc do kogo jeździć, a podróże bardzo lubiła. Opowiadała jak w czasie jednego, trudnego rejsu, statek przybył do celu cały oblodzony. Wyglądał jak wielka góra lodowa. Przebywający w porcie pasażerowie mówili: „Patrzcie jak Polacy przypłynęli!”. Pani Stanisława Grella cieszyła się we wsi dużym szacunkiem i wdzięcznością. Zawsze służyła innym pomocą. Sama dawała zastrzyki, gdy zachodziła potrzeba, wspierała zagranicznymi lekarstwami, stawiała bańki. Troszczyła się o biednych. W czasie wojny głodnym dzieciom dawała chleb (wspomnienie starszego mieszkańca). Szkolny telefon – jako jedyny we wsi – w pilnych potrzebach służył wszystkim, o każdej porze dnia i nocy. Jeszcze wiele lat po wyjeździe pani Grelli, chcący zadzwonić po pogotowie biegli do szkoły, uderzali w rynnę, co oznaczało, że chcą pomocy. Było to bardzo uciążliwe, bo w nocy wszyscy się budzili, a iść trzeba było do kancelarii, gdyż tam był telefon. Jednak nigdy nie odmawiano proszącemu pomocy. Mino, że pani Grella była zamożną osobą, posiadała wiele cennych, jak na tamte czasy różnych przedmiotów i smakołyków trudnych do zdobycia, żyła skromnie. Nie miała nawet telewizora. Piękne futra, ~ 32 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] które przechowywała, czasem wietrzyła w cieniu lip, rosnących na szkolnym podwórku. Odwiedzając panią Grellę z młodymi nauczycielkami pracującymi w szkole, byłyśmy pełne zachwytu widząc, np. piękne materiały, korale, torebki. Ponieważ lubię różne robótki ręczne, podobały mi się piękne kolorowe nici i pudełko różnorodnych, barwnych guzików. Odwiedzający zawsze coś od pani Grelli otrzymali, a młodzi cieszyli się udanymi zakupami „peweksowskimi”. Pamiętam taką nieco zabawną sytuację. Pani Grella odwiedziła nas, wspólnie oglądaliśmy program telewizyjny, rozmawialiśmy. W pewnej chwili powiedziała: „Wam to dobrze, już trochę urządziliście się, oglądacie sobie program”. Powiedziałam wówczas, że możemy się zamienić z mieszkaniami, ale nic z nich nie zabieramy, jedynie osobiste rzeczy. Wówczas pani Grella z uśmiechem i z przymrużeniem oka powiedziała: „Dobrze, ale dajcie mi jeszcze swoje lata”. Codzienne życie utrudniał pani Grelli astmatyczny kaszel. Nawet w kościele słychać było, że przyjechała, gdyż z daleka rozlegało się donośne pokaszliwanie. Gdy zbliżał się remont kapitalny szkoły, musieliśmy opuścić budynek. Pani Grella swoje meble ulokowała u sąsiadów, a sama wyjechała do rodziny. Jednak w krótkim czasie całkowicie wyjechała z Wrocanki (remont trwał 5 lat). Niestety, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci i pogrzebie pani Stanisławy Grelli, było za ~ 33 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] późno, żeby jechać. Z tego powodu czuliśmy żal, że nie mogliśmy uczestniczyć w tej uroczystości. Stanisława Szarek23 XIV. Panią Grellę wspominam jako uczennica oraz jako jej przyjaciółka. Mieszkałam z rodzicami naprzeciw szkoły więc ciocia( tak do niej mówiłam, bo była dla nas jak rodzina) ciągle do nas przychodziła. Pracowała z moim tatą- kierownikiem szkoły. Jako nauczycielka była dla nas bardzo serdeczna i dobra. Wymagała wiele, ale widać było, że nas kocha. Pamiętam, że uczyła nas żołnierskich piosenek i tańców. Uczyłyśmy się pod jej przewodnictwem oraz siostry cioci- pani Czermingerowej -tańczyć mazura, którego mieliśmy zaprezentować na festynie. Utkwiło mi również w głowie, jak zachwyciła mnie piękna choinka u cioci Stasi, na której znajdowały się białe gwiazdki z papieru, które wykonała ze swoją siostrą. W moim domu skupiało się całe życie kulturalne, cięgle było dużo gości, bo moja mama gotowała obiady. W czasie wojny odbywały się u nas spotkania AK24. 23 Stanisława Szarek (ur. 1941) – nauczycielka SP w Draganowej (–1968) oraz w SP we Wrocance (1968–2002), gdzie była także p.o. dyrektora (1985–1988), a nast. dyrektorem placówki (1988–2002). 24 Armia Krajowa, AK, kryptonimy: Polski Związek Powstańczy, PZP, Siły Zbrojne w Kraju, SZK, konspiracyjna organizacja wojskowa, działająca w okresie okupacji niemieckiej na obszarze państwa polskiego w granicach sprzed 1 września 1939. Stanowiła integralną ~ 34 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Byłam wtedy kilkuletnią dziewczynką więc nie kazano mi przysłuchiwać się rozmowom i wypraszano mnie z pokoju. Zbiórki te organizował wujek Mularz. Pani Grella aktywnie uczestniczyła w życiu wsi, nie tylko Wrocanki, ale i nawet Niżnej Łąki. Po ukończeniu szkoły wyjechałam z Wrocanki i mój kontakt z rodziną, a tym samym z ciocią Stasią się urwał. Gdy wróciłam, wyszłam za mąż. Moim mężem został Władysław Wilk25kierownik szkoły. Wesele nasze odbyło się w szkole, gdzie zamieszkałam z mężem - na parterze, a na górze mieszkała ciocia Stasia. Była naszym częstym gościem. Pomagała nam we wszystkim. Jak przyszły na świat moje córki- Grażynka i Ula, to ciągle się nimi opiekowała. Kochała je jak własne dzieci. Pomagała nam je kąpać, doglądała w chorobie. Pamiętam, jak smarowała ich kozim łojem, bo bardzo kaszlały. Ponieważ miała siostry za granicą, to wspierała nas w różny sposób. Moje córeczki miały piękne płaszczyki i sukieneczki zagraniczne, które ciocia dostała od swoich sióstr i podarowała moim dzieciom. Kiedy mąż został część Sił Zbrojnych RP. Powstała w wyniku przekształcenia powołanej 27 IX 1939 Służby Zwycięstwu Polski w utworzony 13 XI 1939 Związek Walki Zbrojnej, przemianowany 14 II 1942 rozkazem Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, generała W. Sikorskiego, na AK. Podlegała Naczelnemu Wodzowi i Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. 25 Wilk Władysław (9 14 IX 1908- 5 X 1981) kierownik szkoły we Wrocance w latach 1939-59 ~ 35 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] kierownikiem w szkole w Krośnie, wyprowadziliśmy się z Wrocanki. Ciocia Stasia została kierowniczką szkoły. Po przejściu na emeryturę wyjechała do Wałbrzycha, gdzie zamieszkała ze swoją siostrą. Ciągle utrzymywaliśmy z nią kontakt, odwiedzaliśmy ją. Zawsze dokuczał jej potworny kaszel, który spowodował astmę. Gdy umarła jej siostra, ciocia zamieszkała w KatowicachPiotrowicach. Tam zmarła, ale niestety nie mogliśmy być na jej pogrzebie, bo nie wiedzieliśmy o jej śmierci. Ciocia Stasia zawsze okazywała serdeczność wobec drugiego człowieka. Wanda Wilk26 XV. Lata swojego dzieciństwa i młodości przeżyłam w Machnówce, mojej „małej Ojczyźnie”. Machnówka, położona na lewym brzegu Jasiołki, na wschodzie graniczy z Wrocanką, która rozpościera się po drugiej stronie rzeki. Bliskie sąsiedztwo, uroczystości religijne, pokrewieństwo wielu rodzin i wspólne tradycje bardzo jednoczyły ludzi obu tych miejscowości. Ponadto dzieci z Machnówki uczęszczały do starszych klas Szkoły Podstawowej we Wrocance, istniała bowiem szczególna 26 Wanda Wilk, z domu Belczyk, nauczycielka, żona kierownika Władysława Wilka ~ 36 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] więź łącząca młode pokolenia jeszcze z czasów po I wojnie światowej. Ja również, od dziecka, mocno związana byłam z Wrocanką. W tej wsi mieszkała moja matka chrzestna Izabela, córka mojej babci Heleny. Miałam tu też dalszą rodzinę ze strony dziadzia Feliksa. Kiedy daleko sięgam pamięcią, wspominam często, jak przebywałam u wujostwa, bawiłam się z kuzynami oraz ich koleżankami i kolegami z sąsiedztwa. Już wtedy marzyłam, by kiedyś uczyć się w szkole we Wrocance. O pani Stanisławie Grelli po raz pierwszy dowiedziałam się w rodzinnym domu od moich dziadków, którzy osobiście ją znali. Moja babcia Helena i dziadek Feliks często opowiadali o Polsce i bohaterach narodowych, mówili też o ludziach i wydarzeniach z pobliskich okolic. Oto co utkwiło w mojej pamięci z przekazu najbliższych: „ Pani Stanisława Grella pomagała żołnierzom Armii Krajowej, był dzielna i odważna. To niezwykła kobieta, która w czasie okrutnej II wojny światowej oraz trudnych latach powojennych, narażając własne życie, ratowała zdrowie i życie innym. Nie tylko mieszkańcom Wrocanki, ale też okolicznych wsi. Szła na każde wezwanie do ludzi chorych, często do dzieci, dawała zastrzyki, udzielała rad medycznych, pocieszała strapionych i wspomagała lekarstwami. ~ 37 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Sama otrzymywała paczki z lekami i żywnością od siostry mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Tymi darami potrafiła dzielić się z drugim człowiekiem. To była „urodzona” pielęgniarka, siostra miłosierdzia, która niosła pomoc chorym w dzień i w nocy. Zawsze wykazywała gotowość do służby dla bliźniego. Tak, z podziwem i uznaniem, moi dziadkowie opowiadali o pani Stanisławie Grelli”. W Machnówce ukończyłam pięć klas szkoły podstawowej. Następnie, wspólnie z koleżankami i kolegami, poszłam zapisać się do Szkoły Podstawowej we Wrocance. Przyjmowała nas pani Stanisława Grella, kierownik placówki. Z każdym rozmawiała indywidualnie, czytała świadectwa i witała nas z radością w nowej szkole. Warto także przypomnieć, że wówczas sami, całą gromadą i pieszo szliśmy do Wrocanki. Pani Stanisława Grella uczyła mnie geografii w klasie szóstej i siódmej. Lekcje prowadziła ciekawie i miała dobry kontakt z uczniami. Pamiętam, jak opowiadała nam o swojej wycieczce do Berlina Wschodniego i do Bułgarii. Spotykałam panią na apelach i akademiach, a najczęściej na korytarzu. Pełna energii, szła zazwyczaj szybko, ale bacznie przyglądała się zachowaniu uczniów. W szkole trzymała porządek i dyscyplinę. Prowadziła też ~ 38 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] szkolną bibliotekę, gdzie chętnie chodziłam wypożyczać książki. Najbardziej zapadła mi w pamięci uroczystość pożegnania szkoły, która odbyła się w Domu Ludowym we Wrocance. Uczestniczyli w niej nauczyciele, ks. proboszcz January Horwaht, uczniowie i ich rodzice. Pani Stanisława Grella wszystkich serdecznie witała, przemawiała, a siódmoklasistom, wręczała świadectwa ukończenia szkoły. Żegnała również swoich wychowanków. Wydarzenia te upamiętnia wspólna fotografia przy pomniku, po wykonaniu której udaliśmy się na zabawę taneczną. Była to naprawdę piękna uroczystość, wszyscy bowiem przebywali razem, w tak dużym gronie. Taka była tradycja pożegnania szkoły od niepamiętnych lat. Pragnę, aby w książce znalazła się informacja, że ks. Proboszcz January Horwaht uczył nas religii w najpiękniejszej sali na plebanii i wypożyczał książki ze swojej biblioteczki, zachęcając młodzież do czytelnictwa. Lata szkolne były wspaniałe. Do dziś z sentymentem wspominam wycieczki i zawody sportowe, zbiórki i alerty harcerskie, wieczorki taneczne i kino objazdowe. W szkole otrzymałam dobre, można by powiedzieć „przedwojenne” wychowanie. Taki świat lat młodzieńczych minął bezpowrotnie. Do tej szkoły uczęszczałam z ochotą i radością, dlatego bardzo miło ~ 39 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] wspominam panią Stanisławę Grellę i wszystkich nauczycieli. Tak się złożyło, że po studiach rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej we Wrocance, gdzie uczyłam historii w klasach IV –VIII oraz w klasach I – III wszystkich przedmiotów. Pani Stanisława Grella w latach siedemdziesiątych przyjeżdżała w odwiedziny do swoich przyjaciół i znajomych we Wrocance. Miałam okazję i przyjemność spotkać po latach moją nauczycielkę w szkole, na uroczystości Dnia Kobiet. Pani Stanisława Grella była wesoła, nadal pełna energii i miała swoiste poczucie humoru. Można powiedzieć, że okazała się dobrym duchem towarzyskiego spotkania w pokoju nauczycielskim. Na zakończenie przytoczę świadectwo mojej mamy Wandy, która obecnie ma 81 lat i tak opowiada o pani Stanisławie Grelli: „Pod koniec lat sześćdziesiątych przyszłam do pani Stanisławy Grelli kupić penicylinę dla młodszej córki Stasi. Najpierw odmówiła, byłam bowiem dla niej nieznaną osobą. Po namyśle wyszła za mną i sprzedała lekarstwo. Dodała, że może dziecko przyjdzie do tej szkoły, gdy urośnie. W tamtych czasach legalne nabycie penicyliny było prawie niemożliwe. Dla dzieci była przyjazna i życzliwa, bardzo je kochała. W szkole wprowadziła dyscyplinę, wszystko miało tak być, jak powiedziała”. ~ 40 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Pani Stanisława Grella to osoba z otwartym sercem i otwartą dłonią do ludzi i do dzieci. Była przyjacielem młodzieży i znała los ich rodziców w tamtych, niełatwych przecież czasach. Poprzez dar umiejętnego zbliżania się do człowieka zyskała sobie uznanie i szacunek mieszkańców Wrocanki i na trwałe wpisała się w dzieje tej „małej Ojczyzny”. Minęły dziesiątki lat, zmienił się otaczający nas świat, a wdzięczna przeszłość zachowana w mojej pamięci stanie się cząstką teraźniejszości. Teresa Kozubal27 XVI. Swoje wspomnienia zacznę od znanej i ważnej maksymy naszego wielkiego myśliciela Ks. Stanisława Staszica28: „Takie Rzeczypospolite będą, jakie młodzieży chowanie”. Do tej mądrej refleksji chciałoby się dodać powiedzenie: Takie będą pokolenia naszej młodzieży, jacy ich nauczyciele i wychowawcy. 27 Kozubal Teresa, nauczycielka historii IX 1972–VIII 1984; przeniesiona do SP w Zręcinie 24 Stanisław Wawrzyniec Staszic (ur. przed 6 listopada 1755 w Pile, zm. 20 stycznia 1826 w Warszawie) – polski działacz oświeceniowy, pisarz i publicysta, filozof i tłumacz, geograf i geolog; ksiądz katolicki (przez niemal 20 ostatnich lat życia Staszic nie pełnił posługi pasterskiej i nie nosił sutanny). ~ 41 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Wielkie szczęście Szkoła we Wrocance miała, iż taką nauczycielkę, jak Pani Stanisława Grella dla swego grona pedagogicznego w roku 1938 dostała. Była to jedna z tych nielicznych osobowości, która zdarza się bardzo rzadko, a jest osobowością wszechstronną, obdarzoną przez Stwórcę wieloma zdolnościami i talentami, a umiejącą te walory wykorzystać w imię dobra ludzi. Pani Stanisława Grella była wspaniałą, mądrą, bardzo dobrze pedagogicznie przygotowaną nauczycielką, posiadającą gruntowną wiedzę w każdej dziedzinie, była uzdolnioną humanistką, uczyła polskiego, historii, przyrody. Posiadała również zdolności artystyczne – uczyła śpiewu, rysunku, prac ręcznych, bo tak w tamtych latach te przedmioty nazywano. W owych czasach nauczyciele nie mieli tylko jednej specjalizacji, ale byli do zawodu przygotowywani wszechstronnie i taka wszechstronną nauczycielka była Pani Grella, ale prócz wszechstronnego przygotowania do zawodu i gruntownej wiedzy miała także wrodzone zdolności przekazywania jej swoim uczniom, co w tym zawodzie jest bardzo ważne, bo ułatwia percepcję przekazywanych wiadomości i umiejętności. Miałam to szczęście, że w latach 1938 – 1944 – większość przedmiotów miała w naszej klasie Pani Grella i była nasza wychowawczynią. W latach okupacji program języka polskiego, geografii, czy przyrody był bardzo ubogi i uszczuplony, a historii ~ 42 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] w ogóle nie uczono, chodziło bowiem, by polskie dzieci nie mogły poznać dziejów i piękna swej Ojczyzny. Pamiętam, że natychmiast po wyzwoleniu pani Grella z własnej inicjatywy, bez nakazu władz oświatowych przystąpiła do wyrównywania tych braków i luk w naszej wiedzy, bo wiedziała, że za kilka miesięcy czeka naszą klasę egzamin do szkoły średniej. Ona przez te kilka miesięcy wyrównała braki naszych kilku lat, tak, że nie mieliśmy kłopotów ze zdaniem egzaminów. Nie wolno pominąć faktu, iż Pani Grella w czasie okupacji była członkiem TON –u czyli Tajnej Organizacji 29 Nauczycielskiej , która w konspiracji przygotowywała 29 Tajna Organizacja Nauczycielska (TON) – konspiracyjna organizacja Związku Nauczycielstwa Polskiego powstała w październiku 1939 r. w Warszawie (założyciele: Zygmunt Nowicki, Kazimierz Maj, Wacław Tułodziecki, Teofil Wojeński i Czesław Wycech). Od pierwszych dni okupacji hitlerowskiej organizowała tajne nauczanie, pomoc dla nauczycieli, ukrywała poszukiwanych przedstawicieli inteligencji, pomagała osadzonym w obozach koncentracyjnych i więzieniach. Budowała swoje struktury w całej Generalnego Gubernatorstwa oraz oddziaływała na terenach przyłączonych do Rzeszy (Pomorze, Śląsk). Współpracowała z Delegaturą Rządu na Kraj i ze Związkiem Walki Zbrojnej, a następnie z Komendą Główną Armii Krajowej. Mimo grożących kar za nielegalne nauczanie rzesza nauczycieli nie przerwała swego powołania i przez cały okres II wojny światowej służyła młodzieży. Tysiące straciło życie w obozach koncentracyjnych i więzieniach gestapo. ~ 43 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] młodzież starszą do egzaminów szkół średnich, a nawet matury. Za tę działalność wtedy groziła kara śmierci. Pani Grella była tez typem człowieka obdarzonego żyłką społecznikostwa, nikt nie zdziałał dla środowiska wsi Wrocanka tyle, ile Ona. Była organizatorem i inicjatorem prac młodzieży starszej w kółku dramatycznym i chóralnym oraz inicjatorką pracy kobiet. Wspomnieć tu muszę, iż pani Grella na koniec była też pielęgniarką, w co trudno uwierzyć, a jednak nabyła, dzięki swej pracowitości, umiejętność profesjonalnego wykonywania zastrzyków, co w owych czasach dla ludności wsi było ogromnie ważne i było faktem nie do przeceniania. Ośrodków zdrowia wówczas nie było, raz na jakiś czas w nagłych potrzebach korzystało się z pomocy lekarza, mieszkającego w Krośnie, a zastrzyki przez lekarza zalecone co dzień konieczne wykonywała pani Grella, przychodząc do domu chorego. Niejednemu choremu ratowała wtedy zdrowie, a nawet życie. Pani Stanisława to prawdziwa „Siłaczka” XX wieku na miarę tamtych czasów ze wszystkimi ich problemami i potrzebami, a potrzeby były ogromne, bo pod koniec okupacji panował dur plamisty, a w kilka lat po wojnie szalała gruźlica płuc. Wspomnę tu jeszcze Bohaterom tajnego nauczania Związek Nauczycielstwa Polskiego ufundował jako dowód wiecznej pamięci pomnik przed swoją siedzibą w Warszawie na Wybrzeżu Kościuszkowskim. ~ 44 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] o fakcie, iż pani Stanisława Grella mieszkała ze swoją siostrą, która z Anglii otrzymywała leki, a z USA paczki żywnościowe. Tym, co panie otrzymywały z zagranicy, dzieliły się z potrzebującymi. Biorąc pod uwagę przytoczone fakty należy jeszcze raz stwierdzić, iż pani Stanisława Grella była prawdziwą „Siłaczką” 30w ciężkich latach okupacji i po wyzwoleniu, a co ten termin oznacza w praktyce wiedzą wszyscy, którzy znają ten utwór Stefana Żeromskiego. Pani Stanisława była przykładem doskonałego nauczyciela, zapalonego społecznika i wspaniałego człowieka, wrażliwego na wszelkie problemy ludzkie. Proszę mi wybaczyć tu na małą refleksję osobistą, bo teraz dopiero z perspektywy lat widzę, że to pewno ona swoim przykładem pomogła mi wybrać zawód nauczycielski, w którym przepracowałam 35 lat, w tym 21 lat w małej wiosce w Bieszczadach, gdzie prócz pracy zawodowej z zamiłowaniem parałam się pracą społeczną. Czesława Góralowa31 30 Siłaczka, bohaterka utworu S. Żeromskiego Góralowa z domu Baran – była uczennica i wychowanka Pani Grellówny /w latach 1938 – 1944/ 31 ~ 45 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] XVII. … Życie jest cennym darem, bo ma się je tylko jedno … Ta maksyma zawsze mi towarzyszy, kiedy wspominam swoją nauczycielkę – Panią Stanisławę Grellę. Jako trzyletnie dziecko wychowujące się na wsi, którego rodzice byli zajęci pracą, pozostawiona sama sobie szukałam różnych zajęć. Pewnego razu chodząc po podwórku nazbierałam główek dzikiego rumianku i włożyłam je do nosa i uszu. Po kilku godzinach, kiedy moi rodzice wrócili z pola, zauważyli, że nie mogę oddychać i jestem dziwnie niespokojna. Narzekałam też, że boli mnie nos i uszy (oczywiście rumianek zaczął pęcznieć). Ojciec wystraszony pobiegł po pomoc do szkoły, gdzie mieszkała pani Stanisława Grella. Pani Stanisława obejrzała mnie i przy pomocy pęsety wyciągnęła te wszystkie główki, które było widać, a reszta oczywiście została. Pani Stasia stwierdziła, że to, co zostało, zgnije i samo wypadnie, a rumianek to lecznicze ziele i na pewno nic się nie stanie. Tym razem wszystko skończyło się dobrze – tak przynajmniej twierdzili moi rodzice… Innym razem, gdzieś w wieku czterech i pół lat, zdarzyła się mi następna dziwna przygoda… Byłam chyba bardzo wścibskim dzieckiem, pewnie ciekawskim, a brak ~ 46 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] towarzystwa innych dzieci powodował, że interesowały mnie miejsca niezwykłe… Wyszłam na strych mojego domu i oczywiście byłam bardzo zainteresowana, co jest w sąsieku, gdzie przechowywano zboże. Wieko spadło, skobel wbił mi się w policzek – straciłam przytomność, kiedy ją odzyskałam byłam cała obolała, a nade mną pochylała się pani Grella i opatrywała mi ranę w policzku (ślad pozostał do dziś), komentując, że to cud, że wieko nie pozbawiło mnie życia… Trzecia moja przygoda związana z ratowaniem mi życia miała dłuższy epizod. Między klasą trzecią a piątą, kiedy byłam uczennicą Szkoły Podstawowej we Wrocance, często chorowałam, zapadałam na liczne anginy. Wówczas u nas w domu zjawiała się pani Grella zalecając okładanie mi szyi gorącymi ziemniakami, picie herbaty z dzikich malin, jedzenie czosnku, oraz dawała do ssania (w ostateczności) tabletki penicyliny, które mnie i wielu mieszkańcom Wrocanki uratowały życie. Z moim gardłem było coraz gorzej. Pani Grella dowiedziała się, że we wsi Zboiska koło Dukli, w ramach pomocy dla ludzi ze wsi, będzie przebywał jakiś znany profesor, który wykonywał różne zabiegi u chorych pacjentów. Doradziła, żeby rodzice wynajęli półkoszek (był to zaprzęg pana Jana Kosztyły), bo tym razem było bardzo źle, zapuchnięte migdałki prawie mnie dusiły. Kolejka do profesora była ogromna, ale litościwi ludzie ~ 47 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] podali sobie ponad głowami ledwie żywe dziecko. Wylądowałam na fotelu podobnym do dentystycznego, profesor zrobił mi zastrzyk znieczulający – i przytrzymało mnie „pięciu chłopa”, profesor wyciął obydwa migdałki i tak powiedział: „drogie dziecko wiesz, kto ci uratował życie? – ja, bo wyciąłem ci nietypowe migdały i twoja nauczycielka, ponieważ podjęła błyskawiczną decyzję, żeby cię tu przywieziono”. Profesor zalecił leczenie ziółkami i poprosił moich rodziców, aby pani Grella przez kilka dni doglądała mnie codziennie. Skutki tej operacji do dnia dzisiejszego są zbawienne. Nie mam kłopotów z gardłem z wyjątkiem jednego, zamiast sopranem śpiewam altem. Przedstawione prze mnie fakty mówią o tym, jak pani Stanisława ratowała trzykrotnie moje życie. Udzielała takiej pomocy wszystkim mieszkańcom Wrocanki, którzy się do niej zwrócili. „Wychowanie to przykład i miłość – więcej nic” /Friedrich Fröbel/ … Szkoło moja szkoło, często cię wspominam … Wrzesień 1948 roku był ciepły i pogodny. Moja mama przyprowadziła mnie do szkoły i tak zostałam uczennicą pierwszej klasy. Pamiętam rozpoczęcie, była akademia, wystąpienie dyrektora szkoły, wiersze uczniów i piosenki śpiewane pod kierownictwem pani ~ 48 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stanisławy Grelli przy akompaniamencie skrzypiec. Potem zasiedliśmy w długich, chyba sześcioosobowych ławkach, a moje nogi nie sięgały podłogi, bo byłam małym dzieckiem, dużo niższym od swoich rówieśników. Kolejne dni wrześnie były ciepłe, więc do szkoły chodziłam na bosaka podobnie jak część biednych dzieci. Idąc drogą szuraliśmy nogami po miałkiej ziemi wroceńskiego gościńca, po którym jeździły końskie i krowie zaprzęgi, czasem tylko przejechał samochód pana Belczyka albo dr Jedlińskiej z Krosna… Przypominam sobie też scenę niezwykłą. Drugie piętro wroceńskiej szkoły nie było do końca zabudowane, na strych prowadziły murowane schody bez barierek. Pewnego dnia pani Stanisława Grella zaprowadziła nas na strych, a tam pośrodku leżała olbrzymia sterta butów różnych rozmiarów (nie wiem skąd się tam wzięły – może ktoś z moich starszych kolegów pamięta). Pani Stanisława kazała sobie szukać coś na nasze bose nogi – i w taki sposób znalazłam sobie jakieś trzewiki – trochę na mnie za duże, ale służy mi przez kolejne trzy lata. Po półroczu pierwszej klasy pan Józef Kopacz zaprowadził nas do biblioteki i pani Stanisława pożyczyła mi pierwszą książkę, którą przeczytałam samodzielnie, była to: „Siwa gąska siwa”. ~ 49 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Piąta klasa nie była dla mnie zbyt szczęśliwa. Choroba i usunięcie migdałków zaowocowały dłuższą nieobecnością. Musiałam nadrobić materiał z głównych przedmiotów nauczania i zdać egzamin. Uczyłam się w domu. Przewodniczącą komisji, która mnie egzaminowała była pani Grella. Zdałam oczywiście wszystkie przedmioty i przeszłam do szóstej klasy. Byłam szczupłą, niskiego wzrostu dziewczynką, najmniejszą w klasie i z tego powodu koledzy i koleżanki najczęściej przezywali mnie „malutka”. Miałam także kilka innych przezwisk. Uczyłam się średnio. Zawsze interesowały mnie takie przedmioty, jak język polski, geografia, przyroda, rysunki, prace ręczne, wychowanie fizyczne. Zawsze marzyłam o tym, żeby wyjechać z mojej rodzinnej Wrocanki i uczyć się tego, co mnie najbardziej interesowało. W szóstej klasie zajęcia z przyrody prowadzone przez panią Stanisławę Grellę były bardzo ciekawe i interesujące. Odbywaliśmy wycieczki po najbliższej okolicy, nad rzekę, nad staw, do Dębiny. Z każdej wycieczki i zajęć przynosiliśmy różne trofea. Na biologii, prowadzonej przez panią Grellę, oglądaliśmy pod mikroskopem, a to świat w kropli wody, a to liść albo inny przyrodniczy okaz. Pamiętam jak zakładaliśmy akwarium, z wycieczki nad rzeczkę przynieśliśmy piasek i kamyki, chłopcy nałapali rybek, rośliny do akwarium dobrała pani Stanisława. Kiedyś poszliśmy do polnego ~ 50 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] stawu, który był na polu państwa Mareckich (staw nie istnieje w chwili obecnej). Oprócz poznania jego roślin i zwierząt, które w nim mieszkały, łowiliśmy dafnie do naszego akwarium. Potem chłopcy, na polecenie pani Grelli, często je wyławiali, by nasze akwarium żyło. Wycieczka do Dębiny. Pani Grella prowadziła nas przez tzw. „pańskie”. Pola były obsiane, łąki falowały, a w tym wszystkim tkwiła studzienka św. Rozalii z „cudowną wodą”, która smakowała wspaniale, podobnie jak dziki szczaw. Wreszcie dotarliśmy do Dębiny. Okazałe drzewa dały nam odpocząć w swym cieniu. Następnie poszliśmy do kościółka św. Rozalii, by się pomodlić. Odwiedziliśmy groby dwóch mieszkańców Wrocanki rozstrzelanych przez Niemców w czasie wojny, tylko za to, że w feralnym dniu byli strażnikami wsiowymi wyznaczonymi to tzw. warty, a ktoś napadł na pana Gadzałę i zrabował mu zbierane pieniądze. Wtedy też pani Grella opowiadała, że św. Rozalia jest patronką o tzw. morowego powietrza (m.in. cholery) a cmentarz choleryczny jest na pograniczu wsi Wrocanki, Głowienki i Szczepańcowej. Lekcje prowadzone przez nią były bardzo interesujące, wypełnione pomocami naukowymi, opowiadanymi ciekawostkami i nigdy się na nich nie nudziliśmy. Sposób bycia pani Stanisławy był taki, że wszyscy czuli przed nią respekt, bo przecież znała wszystkich rodziców, miała rozległą wiedzę z różnych dziedzin, więc nawet ~ 51 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] największe rozrabiaki z mojej klasy słuchały jej w skupieniu. Uczyła też nas wychowania fizycznego. Zimą zajęcia odbywały się na, tzw. Gazdowej, Górce. Na skonstruowanych przez rodziców sankach zjeżdżało się z górki do wąwozu i dojeżdżało do rzeki Jasiołki. Część z nas jeździła na prymitywnych nartach, a niektórzy, tak jak ja, na wielkiej metalowej łopacie do śniegu pożyczonej od mojego szkolnego kolegi Andrzeja Gazdy lub na teczce uszytej własnoręcznie przez mojego ojca z grubej gumy, którą w czasie wojny okrywano i maskowano działa. Na wiosnę w lecie i jesieni zajęcia z wychowania fizycznego odbywały się na kamienistym, szkolnym podwórku ze studnią pośrodku. Graliśmy na nim w dwa ognie, szczypiorniaka i odbywaliśmy ćwiczenia gimnastyczne. Zdarzały się, więc rozbite kolana, które pani Stanisława zawsze pieczołowicie opatrywała. Pod koniec szóstej klasy grono nauczycielskie zorganizowało nam wycieczkę do Warszawy. Byłam najmłodszym uczestnikiem (moim rodzice zapożyczyli się i tak spełniło się moje marzenie o dalekich podróżach). „Na włościach” została pani Grella, a do Warszawy pojechali z nami pan dyr. Wilk, pan Kopacz, pani Guzikowa i pani Janik. Warszawa była jeszcze bardzo zniszczona, ale do dziś pamiętam pobyt w Łazienkach, podróż wiejską furką do stacji, jazdę pociągiem, nocleg ~ 52 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] w schronisku, (które do dziś istnieje) i Wisłę, która wydawał mi się bardzo wielką rzeką. Pani Stanisława dała początek drużynie harcerskiej, którą prowadziła na wzór Małkowskich. W klasie siódmej harcerstwo prowadziła pani Danuta, – ale to było zupełnie inne harcerstwo. Na zdjęciu z mojej siódmej klasy są koleżanki i koledzy z Wrocanki, Niżnej Łąki, Równego – Kopalni, Bóbrki. Najmniejszą osobą na zdjęciu jestem oczywiście ja. Są na nim wszyscy moi pedagodzy, którzy wtedy uczyli we wroceńskiej szkole, m.in. jest na nim pani Stanisława Grella. Marzenia nie zawsze się spełniają, chociaż się bardzo do tego dąży. Zawsze jednak pozostaje coś, co pozwala nam realizować to, co utraciliśmy. Kiedy kończyłam siódmą klasę, byłam przeciętną uczennicą, której marzenia o wybranej przez siebie szkole nigdy się nie spełniły. Wybór szkoły należał do moich rodziców – zdałam egzamin do Liceum Pedagogicznego w Krośnie. Natrafiłam tu na wspaniałych pedagogów, a internat był moim drugim domem, ponieważ do rodzinnej Wrocanki można było się dostać tylko na piechotę. Interesowałam się językiem polskim, geografią, biologią, pedagogiką, muzyką, plastyką, różnymi dziedzinami wychowania fizycznego. Marzyłam ~ 53 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] o tym, by studiować na Akademii Wychowania Fizycznego. W 1960 roku ukończyłam Liceum Pedagogiczne w Krośnie. Nie dostałam się na studia w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, ale rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej w Równem. Uczyłam tam przez trzy lata przedmiotów, które zawsze mnie interesowały, a więc wychowania fizycznego, śpiewu, biologii, a równocześnie uczyłam się w Studium Nauczycielskim w Krośnie – kierunek: śpiew z muzyką. We wrześniu 1963 roku rozpoczęłam pracę w Szkole Podstawowej we Wrocance. Kierownikiem Szkoły była wówczas pani Stanisława Grella. Zgodnie z moimi zainteresowaniami uczyłam wychowania fizycznego, śpiewu, biologii i innych przedmiotów. Drogi nasze znowu się spotkały. Nauczyłam się wielu sposobów podejścia do młodzieży od mojej byłej nauczycielki, praca dawała mi zadowolenie. Postanowiłam dalej studiować i rozpoczęłam studia w Studium Nauczycielskim w Rzeszowie – kierunek: wychowanie fizyczne z biologią. Wraz z moimi uczniami odnosiliśmy szereg sukcesów sportowych. Na ścianach szkoły zawisło wiele dyplomów zdobytych przez moich uczniów. Sukcesy sportowe naszych uczniów cieszyły panią dyrektor Stanisławę Grellę. Wszystkie zajęcia w dalszym ciągu odbywały się na kamienistym podwórku. Wroceńskie ~ 54 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] dzieci były uzdolnione sportowo. Wystarczyło tylko trochę z nimi popracować, aby osiągać wysokie wyniki (rzut piłeczką palantową Janka Kolanko na krośnieńskich zawodach sportowych, na odległość 97 m wprawił wszystkich w osłupienie). Wysokie miejsca w piłce nożnej, ręcznej, lekkiej atletyce – oto osiągnięcia dzieci z Wrocanki. Pani Stanisława Grella bardzo interesowała się tymi osiągnięciami i starała się o poprawę bazy sportowej naszej szkoły. Stanisława Grella we wspomnieniach moich rodziców -Władysława i Stefanii Uliaszów. Zawsze była pogodna, mimo największych kłopotów i służyła dobrą radą i pomocą. Przed wojną i po wojnie działała w kółku teatralnym, gdzie skupiała młodzież w różnym wieku. Wystawiane sztuki oglądali mieszkańcy Wrocanki i okolicznych wsi. Grała na skrzypcach i śpiewała. Prowadziła chór. Propagowała zajęcia fizyczne i wycieczki po okolicy. Uczyła przyrody. Prowadziła bibliotekę. Już wtedy jej umiejętności w zakresie pomocy medycznej bardzo pomagały wielu mieszkańcom wsi. Kiedy wybuchła wojna, sytuacja stała się bardzo ciężka. Brała udział w tajnym nauczaniu. Ona i część mieszkańców Wrocanki działali w ruchu oporu m.in. brali udział w akcjach partyzanckich ~ 55 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] organizowanych przez mieszkańca Rogów Franciszka Kochana ps. Błoński. We wsi działały także inne ugrupowania partyzanckie. Wszystkim służyła pomocą medyczną. Informacje przekazywane przez nią i innych mieszkańców służyły partyzantom, którzy śledzili działania wroga i prowadzili akcje sabotażowe. W czasie wojny pomagała także Żydom, którzy ukrywali się w kilku gospodarstwach we Wrocance. Niemcy nigdy nie wpadli na ich trop dzięki dobrze zorganizowanej informacji i pomocy członków ruchu oporu. Pani Stanisława Grella namówiła mojego ojca, aby uzupełnił na kursach wieczorowych klasę siódmą Szkoły Podstawowej. Dzięki temu miał później pracę w Kopalni Nafty Równe i mógł kształcić się w swoim zawodzie. Helena Habrat 32 32 Habrat Helena z domu Uliasz, (ur. 1941), córka Władysława i Stefanii, żona Leszka. Nauczycielka w SP we Wrocance (1963–1969), SP w Głowience (1969–1971), SP nr 3 w Krośnie oraz w Zespole Szkół Dokształcających (1969–1971), SP nr 10 w Krośnie (1976– 1991); wizytator metodyki do spraw turystyki, krajoznawstwa i wypoczynku w Kuratorium w Krośnie (1975–1990). Od 1991 r. na emeryturze. Członek ZNP, działaczka sportowo-turystyczna oraz w środowisku PTSM, instruktor krajoznawstwa Polski, wiceprezes PTSM, przewodnicząca Komisji Młodzieży PTTK w Krośnie. ~ 56 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] XVIII. Pani Stanisława Grella była moją chrzestną Matką, potocznie mówiąc „Macią”. Bardzo się cieszę i jestem dumna, że właśnie Ją wybrano na patrona Szkoły Podstawowej we Wrocance, do której ja również uczęszczałam. Była wspaniałą, przez wszystkich szanowaną osobą. Gdy ktoś potrzebował pomocy – otrzymywał, gdy trzeba było skarcić ucznia, zrobiła to umiejętnie. Całe swoje życie, rezygnując z osobistych ambicji, angażując się również finansowo, poświeciła dla szkoły, wychowania dzieci, niejednokrotnie zastępując rodziców, którzy nie zawsze ze względu na nawał zajęć domowych, dawali sobie z tym sobie radę. Nie wiem czy wiele dla Niej znaczyłam, ale myślę, że tak. O tym może świadczyć chociażby fakt, że po nagłej śmierci mojej mamy (miałam wówczas niecałe 4 latka), chciała się mną zaopiekować, adoptując mnie. Los jednak chciał inaczej, tato ożenił się powtórnie i w nowej rodzinie wzrastałam. Kiedy wracam myślami do przeszłości, to wiem, że mogłam coś więcej dla Niej zrobić, utrzymywać bliższy kontakt, częściej odwiedzać. Za to przepraszam i myślę, że najlepszą terapią będzie modlitwa za spokój duszy mojej Maci. Pewnym usprawiedliwieniem tego stanu rzeczy są fakty z mojego życia. Po zdaniu matury w wieku 18 lat wyjechałam na studia do Krakowa. Nauka absorbowała większość czasu, ~ 57 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] a to wakacje, a to praktyki, wycieczki itp. Kontakt, nawet z domem rodzinnym, staje się luźniejszy. Potem pierwsza praca zawodowa w Toruniu, częste zmiany miejsca zamieszkania ze względu na terenowy charakter pracy – Gdańsk, Poznań, Lublin, no i w międzyczasie zmiana stanu cywilnego. Pamiętam, kiedy powiedziałam Maci o mającym nastąpić fakcie i poznałam Ją z przyszłym mężem, bardzo się ucieszyła. Kiedy wróciłam w rodzinne strony, Macia była już na emeryturze. Nie wiedziałam, że miała problem z mieszkaniem i pozostaniem we Wrocance, chociaż bardzo tego chciała. Wtedy wyjechała na Śląsk do swoich krewnych. Adres zdobyłam od mamy Teresy Sznajder – mojej szkolnej koleżanki i odwiedziłam Macię w mieszkaniu, w Katowicach – Piotrowicach wraz z mężem i dwójką dzieci. Chrzestna Matka bardzo ucieszyła się z naszej wizyty, ale była już chora i bardzo kaszlała. Dostałam w prezencie pierścionek z białego złota a mąż sygnet (mój mąż urodził się również 2 grudnia, jak moja Macia). Przy pożegnaniu obiecałam, że wkrótce Ją odwiedzę, ale niestety, życie pisze samo scenariusze i już do spotkania nie doszło. Bardzo nad tym boleję, ale choroby dzieci, moja czwarta ciąża, zmiana pracy w związku z ogólną sytuacją w kraju, nie pozwoliły nam zrealizować danej obietnicy. Będąc u Maci zostawiłam aktualny adres zamieszkania i mam żal do osób, które zajmowały się pogrzebem, że mnie nie powiadomiły. ~ 58 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Nawet nie wiem na jakim cmentarzu jest pochowana, ale mam nadzieję, że z racji tej podniosłej i pięknej uroczystości , jaka będzie mieć miejsce we Wrocance, któraś z tych osób odezwie się do mnie. Jestem już osobą starszą, ale kiedy wracam myślami do lat dziecięcych i wczesnej młodości, przypominam sobie, jak bardzo czekałam na dzień, w którym miałam odwiedzić Macię z moim tatą. Zawsze dostawałam cukierki, czekoladki, owoce, czego brakowało mi na co dzień (niestety były to trudne czasy). Prawdziwą frajdą tych spotkań była możliwość gry na pianinie. Zaszczepiony wówczas bakcyl do muzyki odezwał się w mojej średniej córce, która ukończyła studia w kraju i za granicą w klasie fortepianu i klawesynu. Myślę, że jeśli wszystko dobrze się ułoży, uświetni koncertem uroczystość nadania Szkole Podstawowej we Wrocance imienia mojej chrzestnej Matki – Stanisławy Grelli. Kochana Maciu jestem z Ciebie bardzo dumna i na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci, w pamięci moich dzieci, a szkoła we Wrocance zawsze będzie nosić Twoje imię. Rozalia Domagalska33 33 Domagalska Rozalia z domu Gruszka, chrześnica pani Grelli ~ 59 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] XIX. Ciocia Stasia z Wrocanki. Pod koniec ubiegłego- 2008 roku spotkała mnie ogromna, absolutnie niespodziewana przyjemność. Zatelefonowała pani Małgorzata Baran, dyrektor Szkoły Podstawowej we Wrocance (duża, piękna wieś w powiecie krośnieńskim) i poinformowała, iż tutejsza szkoła przygotowuje się do uroczystości nadania imienia Stanisławy Grelli, mojej ukochanej cioci , siostry taty, która przez kilka dziesiątków lat uczyła i kierowała tą szkołą. Pani Małgorzata poprosiła o napisanie wspomnień o cioci oraz o ewentualne przekazanie szkole jakiś pamiątek po niej. Ze Stasią, podobnie jak z wszystkimi czterema siostrami taty, łączyła mnie niezwykła więź, chyba nawet znacznie większa, niż z rodzoną mamą. Może dlatego, że gdy miałam trzy lata, w czasie wojny, mama oddała mnie na kilkanaście miesięcy ciociom- Stasi i jej najstarszej siostrze – Tosi, które mieszkały wówczas we Wrocance. To był najpiękniejszy okres mojego dzieciństwa. Nigdy nie byłam tak rozpieszczana i tak szczęśliwa. Ciocia Stasia brała mnie czasami ze sobą na lekcje, dzięki czemu już w czwartym roku życia nauczyłam się czytać. Była rzeczywiście osobą niezwykłą i zasługuje w pełni na to pośmiertne wyróżnienie. Ogromnie pracowita, życzliwa ludziom i sprawiedliwa, charakteryzowała się też niezwykłą odwagą! W czasie ~ 60 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] wojny, w okresie niemieckiej okupacji, przechowywała u siebie, a tym samym uratowała, zestrzelonego rosyjskiego lotnika. Pod koniec wojny trafił też pod jej skrzydła, na kilka, czy kilkanaście dni, lotnik angielski. Ciocia opowiadała mi, jak trzęsąc się wewnętrznie ze strachu, z uśmiechem na ustach towarzyszyła Niemcom, którzy kontrolowali niewielką komórkę na szkolnym podwórzu, w której był schowany. Po telefonie pani Małgorzaty zaczęłam rekonstruować swoje wspomnienia, gorzko żałując, że ich – za życia cioci – nie spisałam, chociażby dla następnych pokoleń naszej rodziny. Myślałam o tym, ale zawsze odkładałam na później, kiedy będę miała więcej czasu. Teraz jest już za późno… Szkoda… Mój kawałek raju Chyba każdy z nas posiada coś, co określa mianem refugium – miejsca, które kocha, gdzie czuje się najlepiej i do którego zawsze wraca z największą radością, zwłaszcza w trudnych chwilach. Jeśli się je utraci – wraca się tam myślami, bo już i to wystarczy, aby poczuć się lepiej. Przez długie lata takim kawałkiem raju na ziemi była Wrocanka i szkolne mieszkanie ukochanej cioci Stasi, a najpiękniejsze wspomnienie z tamtych dziecinnych lat to choinka. Niezwykła, bo… pod stołem! Nie pamiętam już, co przeskrobałam w kilka czy kilkanaście dni po przyjeździe do Wrocanki, ale zostałam przez ciocię Stasie surowo obrugana. Miała „łatwopalną” ~ 61 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] naturę i gdy coś ją zdenerwowało, nie oszczędzała głosu. Ciocie opowiadały, że nie rozpłakałam się wtedy (od najmłodszych lat miałam twardy charakter), ale schowałam się pod duży kuchenny stół, spod którego w żaden sposób nie potrafiły mnie wyciągnąć. Wreszcie któraś zapytała, czy jest coś, o czym marzę i co sprawiłoby mi radość. Oświadczyłam ponoć bez chwili zastanowienia: - Chcę mieć choinkę! - Jaką choinkę? – zawołała zdumiona ciocia Stasia. I gdzie ona miałaby być? - Taką na Boże Narodzenie. Pod stołem – odpowiedziałam. Ciocia, bez słowa komentarza, sięgnęła po młotek i gwoździe, które powbijała w wewnętrzną stronę desek podtrzymujących blat stołu, a potem przyniosła ze strychu pudlo ze świątecznymi ozdobami. Powybierała najładniejsze i powiesiła na gwoździach. Ta „choinka” przetrwała kilka miesięcy. Ciocie zdjęły ozdoby dopiero wtedy, gdy okazały się potrzebne na prawdziwe świąteczne drzewko. Nigdy też od tego czasu nie miałam z nimi żadnej scysji. Gdy coś przeskrobałam, wchodziłam samorzutnie pod choinkowy stół i przywieszałam świąteczne ozdoby. Ciocie wiedziały, że jest mi przykro. Od tamtego incydentu, do końca życia, nigdy też mnie ~ 62 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] nie karciły. Zrozumiałam dzięki nim, czym jest prawdziwa miłość… A wracając do owej łatwopalnej natury cioci Stasi, to w latach studenckich, kiedy przyjeżdżałam do Wrocanki, już nie tylko na wakacje, ale także na czas przerw międzysemestralnych (w szkole odbywała się wtedy normalna nauka), zaczęłam podejrzewać, że „ustawianie” przez panią kierownik najbardziej krnąbrnych uczniów, słychać prawdopodobnie nie tylko w bocznym, mieszkalnym skrzydle szkoły, ale także w okolicznych domach… Ale cioci bardzo szybko przechodziła złość i już na następnej przerwie ostro zrugany delikwent bywał serdecznie przytulany, a często nawet obdarowywany czymś, co mogło mu sprawić przyjemność. Śmiałam się, że ciocia przypomina mi Kwirynę34 z „Dziewcząt z Nowolipek”35 – jedną ręką bije, a drugą głaska. Nawiasem mówiąc, już nie było jej na tym świecie, gdy uzmysłowiłam sobie, że sama też posiadam podobną przywarę… Przygoda z kurnikiem Bardzo zabawny był nauczycielski debiut w jednej z wiejskich szkół (niestety nie zapamiętałam nazwy wsi), urodziwej, eterycznej blondynki, która w seminarium 34 Kwiryna- bohaterka filmu „Dziewczęta z Nowolipek” Dziewczęta z Nowolipek – polski film fabularny w reżyserii Barbary Sass z 1985 roku na podstawie powieści Poli Gojawiczyńskiej o tym samym tytule. 35 ~ 63 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] nauczycielskim miała pseudonim Aniołek, jako uczennica niezwykle pilna i karna. Po przyjeździe do nowego miejsca pracy, ksiądz ogłosił z ambony dzień zapisów do szkoły i zaczęły się przyjęcia. Sumienna nauczycielka wyszła ze swojej małej kancelarii dopiero wieczorem i uwagę jej zwróciło zadziwiające o tej porze głośne gdakanie kur, dochodzące z kurnika usytuowanego nieopodal domku, w którym wynajęła pokój. Zapytała o to gospodynię domu, a ta wyjaśniła, że są tam kury pani nauczycielki, które muszą przyzwyczaić się do nowego kurnika. - Jak to moje kury? – zawołała zdumiona panna Stasia – Ja tu jeszcze żadnych kur nie kupowałam i nie mam nawet takiego zamiaru! Umówiłyśmy się przecież, że będę jadła to, co wy i pod koniec miesiąca będziemy się rozliczać! Gospodyni usiłowała wyjaśnić, że w ich wsi każda osoba, zapisująca dziecko do szkoły, przynosi w prezencie dla nauczyciela kurę lub koguta. Zdenerwowany „Aniołek” nie wysłuchał do końca argumentów gospodyni, tylko pobiegł do komórki, otworzył wrota i wypędził wszystkie kury na zewnątrz. Te ochoczo powędrowały na swoje podwórka. Następnego dnia, młodą nauczycielkę obudziło bladym świtem znacznie donioślejsze kurze gdakanie, niż to, które miało miejsce wieczorem. Komórka dosłownie pękała od ptactwa. Panna Stasia zażądała od gospodyni ~ 64 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] dokładnych wyjaśnień. Okazało się, że wieś uznała wypędzenie drobiu za wyraz niezadowolenia nowej nauczycielki, że obdarowano ją tylko jedną kurą za dziecko. Ludzie stwierdzili, że jest wprawdzie młoda, ale ostra i to im się podoba, bo z pewnością nauczy dzieci dyscypliny. Podwojono więc stawkę… Gospodyni wyjaśniła, że dar trzeba przyjąć, bo inaczej wieś odwróci się od szkoły. Stanęło w końcu na jednej kurze, a ciocia Stasia jeszcze przez wiele lat potem nie mogła patrzeć na dania z drobiu. Wielokrotnie opowiadała mi o swojej pracy w tej dalekiej zapadłej wsi. O dzieciach, które przychodziły do szkoły boso, a na drugie śniadanie przynosiły trochę gotowanej kapusty w szmacianym zawiniątku. Wiele z nich cierpiało różnorodne, przewlekłe schorzenia – skóry, oczu, przewodu pokarmowego, kręgosłupa. Większość dzieci bowiem ciężko pracowała w polu i w zagrodach. Nie miały w domu warunków do nauki, wszystko trzeba było przerabiać w szkole, bo nie było czasu na naukę w domu. Ciocia stawiała mądrość swojego ojca, który przewidział, iż będzie nie tylko nauczycielką, ale opiekunem, doradcą, a przede wszystkim lekarzem dla ubogiej wiejskiej społeczności. Zaopatrzył więc córkę we wspaniały, dwutomowy (999 stron, 1000 ilustracji, 68 kolorowych tablic!) poradnik „Lekarz ratujący zdrowie” Jenny Springer, wydany w 1927r. w Katowicach. ~ 65 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Okazał się nie tylko w tamtych warunkach niezwykle pomocny. Traktowała go przez całe życie jak najcenniejszą relikwię, więc mimo częstego używania dotrwał do naszych czasów w znakomitym stanie. Zastrzyki po sumie, pierwsze antybiotyki. W czasie wojny i przez wiele lat po niej, także Wrocanka korzystała z niemałej już wówczas medycznej wiedzy skromnej nauczycielki. Cenili ją zresztą także krośnieńscy lekarze. Opowiadała mi kiedyś żona wroceńskiego ogrodnika i pszczelarza, pana Stanisława Kosztyły, że kiedyś, po kilkugodzinnym czekaniu na przyjecie w przychodni w Krośnie, przyznała się, że jest z Wrocanki. Na wieść o tym, lekarz wstał, otworzył drzwi do poczekalni i zawołał: - Czy są jeszcze jacyś pacjenci z Wrocanki? Zgłosiło się parę osób. Pan doktor pokiwał głową i powiedział: - I po co wy tyle czasu marnujecie i powiększacie nam kolejki, skoro macie u siebie Grellównę? I chyba miał rację, bo ciocia posiadała jakiś niezwykły medyczny instynkt i duży talent w uzdrawianiu. Przez wiele lat pełniła także we Wrocance rolę naczelnej pielęgniarki. Często bywałam u cioci i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że rzadko zdarzały się dnie, kiedy wczesnym rankiem lub pod wieczór ktoś nie przychodził na zastrzyk. Ponoć ciocia ~ 66 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Stasia wykonywała je całkowicie bezboleśnie, choć był to czas grubych igieł (zwłaszcza w przypadku tzw. oleistej penicyliny) i strzykawek gotowanych na blacie, palącej się przez cały dzień, kuchni. Najtłumniej było w niedzielę, po sumie. Wroceńska szkoła mieści się niedaleko kościoła, więc za jednym zamachem można było zrobić coś dobrego dla duszy i ciała… Do ciężko chorych ciocia chodziła do domu, aby orzec, czy z dolegliwością poradzi sobie sama, czy tez trzeba będzie chorego wieźć do lekarza. Ciocie sprowadzały także z Anglii, przez co najmniej kilka, a chyba nawet kilkanaście lat powojennych lat – pierwsze antybiotyki i inne niedostępne w Polsce leki. Najpierw wysyłał je, a potem już tylko opłacał w polskiej aptece w Londynie (zajmował się także wysyłką), mąż cioci Tosi, wujek Kazimierz Czerminger, umożliwiając w ten sposób szwagierce ratowanie ludzi, których nie było stać na zakup niedostępnych w kraju leków. Po roku 1957, kiedy ciocie: Tosia i Kazia mogły wreszcie pojechać do swoich mężów, pierwsza do Anglii, druga do Stanów Zjednoczonych – jeszcze przez czas jakiś potrzebne leki przysyłała ciocia Tosia. Przy tych wszystkich obowiązkach ciocia potrafiła jeszcze znaleźć czas na dokształcanie. Już jako niemłoda osoba ukończyła pomyślnie Wyższe Studium Nauczycielskie ~ 67 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] i kilka innych zawodowych kursów. Zabiegała też usilnie o fundusze dla swojej ukochanej szkoły. Między innymi dzięki wynajmowaniu szkolnych pomieszczeń na kolonie letnie (np. dla młodzieży z nadmorskiego Wąbrzeźna i mazowieckiego Płońska), zdobywała pieniądze na remonty szkoły, zainstalowała prysznice, zmieniła piece na kaloryfery… Zobaczyć świat Będąc już na emeryturze, po sześć dziesiątce, zaczęły, wraz z siostrą z Wałbrzycha, ciocią Zosią… uczyć się angielskiego. Obie panie zamieszkały wspólnie i uznały, że trzeba wreszcie zobaczyć świat! Popłynęły „Batorym” do Stanów Zjednoczonych. Rejs naszym flagowym statkiem uznały zgodnie za najpiękniejsze wakacje swego życia, bo na dobra sprawę nigdy tak długo i w takim luksusie nie wypoczywały. Ciocia Stasia była też parokrotnie w Anglii, w Bułgarii i na Węgrzech. Kiedy zmarła ciocia Zosia, sprzedałyśmy wałbrzyski dom i kupiłyśmy dla cioci Stasi śliczne i bardzo wygodne mieszkanie w świeżo wybudowanym bloku w Katowicach. Przeżyła tu jeszcze sześć szczęśliwych lat w gronie rodziny i niezwykle życzliwych sąsiadów. Do końca życia posiadała bowiem niezwykłą umiejętność zjednywania sobie serc młodych i starszych. Pojawiło się też wtedy nowe hobby – szydełkowanie i dziewiarstwo ręczne, na czym najwięcej skorzystałam ja, bo głównie dla mnie wymyślała prześliczne rękodzielnicze kreacje. ~ 68 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Odeszła spokojnie i bez cierpień na zawał serca, który dopadł ją po pomyślnie wyleczonym zapaleniu płuc. Przez znaczną część życia cierpiała niestety na nieżyt gardła i astmę, choroby nauczycieli. W dniu, w którym miałam ją odebrać ze szpitala, w doskonałym – zdawałoby się – stanie, zasnęła po zjedzeniu obiadu (powiedziała mi, że tak pysznego barszczu nigdy dotąd nie jadła!) i już się nie obudziła… To było już ponad dwadzieścia pięć lat temu, ale nadal bardzo mi Jej brakuje… Nina Grella36 36 Grella Nina, bratanica Stanisławy Grelli, dziennikarka, redaktor naczelny czasopisma „Szaman”, właścicielka zakładu medycyny naturalnej w Kartowicach Medpress. ~ 69 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Bibliografia: 1. Kronika szkoły ludowej we Wrocance. 18791942, Kraków 2001. 2. Archiwum Szkoły Podstawowej we Wrocanceakta personalne. 3. Archiwum Szkoły podstawowej w GłowienceAkta personalne. Spis ilustracji: 1. Str.4 - Stanisława Grella, Filomena i Teofil Grellowie z dziećmi (ze zbiorów pani Z. Sznajder oraz Niny Grelli) 2. Str.5 - Stanisława Grella z siostrami Kazia i Tosią (ze zbiorów pani Z. Sznajder) 3. Str.6 - Stanisława Grella z Teresą Sznajder i Zofią Sznader (ze zbiorów pani Z. Sznajder), Stanisława Grella z siostrami Kazią i Tosią (ze zbiorów pani Z. Sznajder) 4. Str.7 - Zakończenie klasy VII (ze zbiorów pani Z. Sznajder), I komunia święta (ze zbiorów pani Z. Sznajder) 5. Str.8 - Stanisława Grella w młodości (z teczki Akt personalnych S. Grelli), Wpis do pamiętnika dla Alicji Kuci (ze zbiorów pani A. Kuci) 6. Str.9 – Klasa VII w roku 1958/1959 z kierownikiem Władysławem Wilkiem i wychowawczynią Stanisławą Grellą (ze zbiorów pani A. Kuci), Kartka pocztowa od Stanisławy ~ 70 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] Grelli do Zofii Sznajder (ze zbiorów pani Z. Sznajder) 7. Str.10 – Treść kartki od Stanisławy Grelli do Zofii Sznajder (ze zbiorów pani Z. Sznader), Uczniowie klasy VII – lata 50 (ze zbiorów pani W. Wilk) 8. Str.11 – Pani Stanisława Grella ze swoimi uczennicami (ze zbiorów pani W. Wilk) 9. Str.12 – Uczniowie klasy VII – rok szkolny 1953/54 (ze zbiorów pani W. Wilk), Pani Grella i kierownik Wilk z uczniami klasy VII (ze zbiorów pani W. Wilk) 10. Str.13 – Stanisława Grella ze swoja chrześnicą przystępującą do I Komunii św. – Rozalią Gruszką (Domagalską) (ze zbiorów pani R. Domagalskiej), Stanisława Grella z Marią Gadzałą- Wójtowicz (ze zbiorów pani M. Wójtowicz) 11. Str.14 – Szkoła w roku 1959 (ze zbiorów pani W. Wilk), Stanisława Grella z nauczycielami – Sylwestrem Krężałkiem i Emilem Guzikiem oraz uczniami (ze zbiorów pani M. Wójtowicz) ~ 71 ~ [WSPOMNIENIA O STANISŁAWIE GRELLI] ISBN 978-83-926102-4-3 ~ 72 ~