Szkic 8 – Śląska Izba Lekarska w ujęciu lekarskim
Transkrypt
Szkic 8 – Śląska Izba Lekarska w ujęciu lekarskim
Szkic ósmy: Śląska Izba Lekarska w ujęciu lekarskim – diagnoza, recepty, rokowania 298 Szkice do portretu Śląskiej Izby Lekarskiej Jan Duława Integracja wokół słusznych celów 25 lat odrodzonego Samorządu Lekarskiego jest dobrą okazją do wspomnień, podsumowań i oceny dotychczasowych dokonań, ale też do spojrzenia w przyszłość, czyli po lekarsku mówiąc, do rozpoznania i rokowania. Przyjmując zaproszenie Okręgowej Rady Lekarskiej, pozwalam sobie na przedstawienie własnej oceny okoliczności, w jakich znalazła się współczesna medycyna. Z konieczności uczynić to mogę tylko w wielkim skrócie, z nadzieją, że moja wypowiedź stanie się przedmiotem pogłębionej refleksji. Za powszechny można uznać pogląd, że medycyna wyrosła ze współczucia i najszlachetniejszych ideałów pomocy drugiemu człowiekowi. Od wieków jej podstawowymi celami pozostają: rozpoznawanie chorób, leczenie chorych i opieka nad tymi, których wyleczyć nie można. Wymienione zadania można nazwać wewnętrznymi celami medycyny. Nie są one efektem żadnej umowy społecznej, ale wynikają z samej natury nauki i praktyki medycznej. Można je uznać za aksjomaty cywilizacji, w której żyjemy, a przynajmniej – w której chcielibyśmy żyć. Te zadania realizowane były od wieków, mimo że przez większość dotychczasowej historii możliwości rozpoznawania chorób i leczenia chorych były ograniczone. Dominowała opieka nad chorymi, w tym przynoszenie ulgi w bólu i cierpieniu. To wystarczyło, aby lekarze zdobyli niezwykle wysoką pozycję i autorytet w społeczeństwie. W ciągu ostatnich ponad stu lat zakorzenienie medycyny w naukach ścisłych oraz rozwój techniki i technologii spowodowały jej niezwykły postęp. Stworzyło to realne możliwości przeciwdziałania wielu dotychczas nieuleczalnym chorobom, a nawet wyeliminowania niektórych z nich. Jednocześnie wyraźnie zmniejszył się autorytet lekarza i szacunek dla jego pracy. Szkic 8 – Śląska Izba Lekarska w ujęciu lekarskim Warto się zastanowić nad przyczynami tego zjawiska. Pierwszą przyczyną jest niewątpliwie podniesienie poziomu wykształcenia i zmiana nastawienia społeczeństwa, dla którego lekarz przestał być dysponentem niedostępnej dla innych wiedzy, stając się fachowcem wyspecjalizowanym w określonym obszarze ludzkiej aktywności, wynajmowanym do wykonania ściśle zdefiniowanych zadań. Co więcej, w celu „lepszej” realizacji tych zadań, inne wyspecjalizowane służby społeczeństwa narzuciły lekarzowi ramy administracyjne i nowe algorytmy, w których powinien się on poruszać. Przy tym znacznie chętniej słucha się „wizjonerów”, którzy wierzą w nieograniczone możliwości medycyny, niż tych, którzy z pokorą wskazują na jej ograniczenia. Po drugie, zmieniła się epidemiologia chorób, przynajmniej w krajach rozwiniętych. W miejsce chorób zakaźnych, główną przyczyną zgonów stały się przewlekłe choroby cywilizacyjne, których przebieg w większym stopniu zależy od samego chorego niż od lekarza. Mimo że znane są czynniki ryzyka, a nawet etiologia większości tych chorób i wiadomo, jak niektóre z nich ograniczyć, ta wiedza trudno przedostaje się do świadomości społecznej. Pojawia się również nierealne oczekiwanie wyleczenia starości, która dotyczy coraz większej części społeczeństwa. Z jednej strony zarzuca się lekarzom, że nie potrafią zapobiec narastającemu zespołowi „kruchości cielesnej”, z drugiej zaś, że nadmiernie ingerują w nieodwracalne procesy, odzierając swoich pacjentów z godności. To jest bardzo trudny temat, wymagający ogólnospołecznej dyskusji. Nikt nie zwolni lekarzy od obowiązku inicjowania i prowadzenia tego dialogu. Po trzecie i być może najważniejsze, przyczyną niekorzystnych zmian nastawienia społeczeństwa do lekarzy jest odhumanizowanie i instrumentalizacja medycyny. Rozumiem przez to, nie brak lub niedostatek ludzkich cech poszczególnych lekarzy (chociaż i ten problem należałoby przedyskutować), ale narzucane z zewnątrz zmiany paradygmatu medycyny, głównie w zakresie relacji między chorym i lekarzem. Ta myśl wymaga rozwinięcia. Wyróżniając typy stosunków społecznych, socjologia opiera się na różnych kryteriach. Jednym z nich jest motywacja kierująca osobami wchodzącymi we wzajemne relacje. Upraszczając sprawę (niech mi socjolodzy wybaczą!), można te relacje podzielić na autoteliczne (gorące, nieformalne) i instrumentalne (zimne, oficjalne, formalne). Relacje autoteliczne nawiązujemy dla samej satysfakcji ich realizowania, nie myśląc o żadnych bezpośrednich zyskach czy korzyściach. Zaspokajają one inne, różne dla poszczególnych osób ważne cele niematerialne. 299 300 Szkice do portretu Śląskiej Izby Lekarskiej Wśród tych relacji na pierwszym miejscu jest miłość, przyjaźń, ale także znajomości towarzyskie, zabawa itp. Ich realizacja możliwa jest poza wszelkimi ramami formalnymi, co nie oznacza, że zawsze są takich ram pozbawione. Relacje instrumentalne nawiązywane są w celu uzyskania jakichś dóbr lub innych korzyści, jednak same w sobie nie posiadają dla partnerów istotnej wartości. Najczęściej są to transakcje ekonomiczne, kupno – sprzedaż, najem, umowy między pracodawcą i pracownikiem, usługodawcą i klientem itp. Istnieje wiele okoliczności, w których wymienione dwa rodzaje relacji wzajemnie na siebie zachodzą. Możliwa jest regulacja poprzez formalne ramy prawne najbardziej nawet autotelicznej relacji, jaką jest miłość, z drugiej zaś strony – można sobie wyobrazić, np. nawiązywanie autotelicznych, przyjacielskich relacji w pracy. Możliwe są różne stopnie „zimna” i „gorąca” oraz przechodzenie relacji instrumentalnej w autoteliczną (np. w układzie mistrz-uczeń), ale także manipulacje polegające na pozorowaniu bezinteresownego i autotelicznego charakteru relacji w celu zmylenia i wykorzystania partnera. Przykładów i konsekwencji takich okoliczności można wymieniać bardzo wiele. Do najbardziej złożonych, a zarazem spektakularnych należy relacja pacjent – lekarz. Ministerstwo i NFZ wymagają traktowania pacjenta jako anonimowy „przypadek”, któremu sprzedaje się limitowane świadczenia, ustawiając go wcześniej do regulowanej kolejki. Jednocześnie ten sam pacjent domaga się relacji autotelicznej (gorącej), oczekując od lekarza czegoś więcej niż tylko zimnej fachowości. Problem ten w sposób bardzo dobitny ujawnił się podczas słynnego „kryzysu zielonogórskiego” na przełomie lat 2014/2015. Był on bezpośrednim następstwem wmówienia naszym kolegom, że mogą być jednocześnie biznesmenami i lekarzami, wywołując u nich niemożliwy do przezwyciężenia konflikt interesów. W medycynie nie da się bowiem relacji międzyludzkich zastąpić transakcjami, a zaufania – kontraktami. Zbudowanie instytucjonalnej infrastruktury zaufania pozostaje taką samą utopią, jak niektóre słusznie minione ustroje polityczne. Nie udało się tego zrobić w stosunku do znacznie prostszych usług i relacji. Przedstawione powyżej rozważania w bardzo skrótowy sposób opisują najważniejsze według mnie przyczyny obserwowanego obecnie kryzysu medycyny, w tym trudności z realizacją jej celów oraz kryzysu zaufania pacjenta do lekarza. Szkic 8 – Śląska Izba Lekarska w ujęciu lekarskim Można zapytać, co to ma wspólnego z rozważaniami na temat Samorządu Lekarskiego. Odpowiedź jest prosta. Nie da się rozwiązać przedstawionych problemów bez aktywnego udziału środowiska lekarskiego, którego integracja wokół słusznych celów powinna być najważniejszym zadaniem Izb Lekarskich. Od rozwiązania (lub jego braku) przedstawionych problemów zależy bowiem przyszłość medycyny, w której możliwości nie przestaję wierzyć. 301