Dlaczego nie opłaca się oszczędzać na edukacji?
Transkrypt
Dlaczego nie opłaca się oszczędzać na edukacji?
Biuletyn krakowskich środowisk anarchistycznych nr 4 Dlaczego nie opłaca się oszczędzać na edukacji? Musimy oszczędzać – powtarzają jak mantrę władze Krakowa tłumacząc cięcia w edukacji. Czy jednak stać nas na pozornie tanią edukację? Koszta reform jakie poniosą przedszkolaki, uczniowie oraz rodzice mogą być o wiele wyższe niż doraźne oszczędności w miejskiej kasie. Oszczędności w edukacji władze miasta rozpoczęły od wprowadzenia opłat za zajęcia w Młodzieżowych Domach Kultury. Następne były likwidacje kilku szkół i przedszkola; Inne reorganizowano, łączono czy były przekazywane w ręce stowarzyszeń; To nie koniec. W placówkach które przetrwały ograniczeno ilości kadry pedagogicznej i utworzono większe klasy. Jak zapowiada Anna Okońska-Walkowicz wiceprezydent ds. edukacji to dopiero początek. Jak przekonują władze Krakowa wszystkie cięcia są niezbędne by domknął się budżet miasta. Na eduka- Oddać władzę mieszkańcom Fragment broszury Rafała Górskiego pt. „Oddać władzę ludziom. Jak wprowadzić demokrację uczestniczącą w swojej gminie?” Celem partycypacyjnego zarządzania jest ustalenie przez samych mieszkańców listy podstawowych potrzeb i problemów w zakresie inwestycji i usług publicznych, które dokonuje się podczas otwartych zebrań sąsiedzkich i osiedlowych. Uchwały zebrań mieszkańców uznawane są za rozstrzygające w zakresie wydatków inwestycyjnych gminy, organizowania usług publicznych, dysponowania majątkiem gminy, wysokości opłat i podatków lokalnych, przeznaczania dotacji, projektów wieloletnich miejskich programów rozwoju oraz oceny pracy urzędników zatrudnianych przez urząd miasta. Decyzje zebrań mieszkańców mają charakter wiążących instrukcji dla administracji miasta. Celem partycypacyjnego zarządzania jest artykulacja oczekiwań wspólnoty lokalnej dotyczących rozwiązywania problemów w granicach dzielnicy oraz całej gminy, a także edukacja obywatelska i nauka odpowiedzialności za miasto, co dotyczy w równym stopniu obywateli, personelu technicznego, delegatów i urzędników zatrudnianych przez miasto. W ten sposób partycypacyjne zarządzanie sprzyja solidarności w naszym mieście, w oparciu o świadomość istnienia wspólnych problemów. cję co roku wydaje się około 1 mld złotych. Z tej kwoty 675 mln stanowi tzw. subwencja oświatowa, czyli pieniądze przekazane bezpośrednio z budżetu państwa. Resztę miasto dokłada z własnych środków. Zdaniem pani wiceprezydent kwota ta jest stanowczo za duża. Dla porównania warto przytoczyć, iż na pensje miejskich urzędników z budżetu Krakowa przeznacza się co roku bagatela 136,9 mln złotych. Kolejnym argumentem przemawiając - zdaniem władz - za oszczędnościami jest niż demograficzny. Gdy za dwa, trzy lata dzieci urodzone w wyżu demograficzny będą miały pójść do szkół, okaże się że tak jak teraz przedszkoli zabraknie zamykanych obecnie podstawówek czy gimnazjów. Nikt nie zastanawia się nad konsekwencjami cięć. Poniosą je oczywiście uczniowie, rodzice i nauczyciele. Zamykanie szkół na własnej skórze odczują obecni i przyszli uczniowie. Rodzice, których stać na płacenie za szkołę 500-700 złotych miesięcznie (tyle wynosi czesne w szkołach Społecznego Towarzystwa Oświatowego) wyślą swoje dzieci do małych, prywatnych placówek. Pozostali uczniowie będą skazani na naukę w szkołach dużych, z klasmi liczącymi po 40 osób, oferujących gorsze warunki nauki. Jeszcze niedawno wiceprezydent Okońska-Walkowicz forsowała zamianę szkolnych stołówek w „prywatne punkty gastronomiczne”. Nikt nie zwraca też uwagi na szkody psychiczne jakie poniosą dzieci zmuszone do zmiany szkoły. Władze miasta nie przedstawiły co się ma z nimi stać po likwidacji ich placówek. Decydując o likwidacji przedszkola nr 114 powodem był rzekomo niski poziom naboru. Jak bardzo argument ten mija się z prawdą wie każdy kto próbował znaleźć miejsce dla swojego dziecka w przedszkolu publicznym. W zeszłym roku do wspomnianej placówki nie dostało się kilkaset chętnych osób. Alternatywą dla nich stały się przedszkola prywatne, które kosztują średnio 900 złotych miesięcznie. W praktyce wielu z rodziców musiało zrezygnować z pracy by zająć się swoimi pociechami. Podobne efekty dało wprowadzenie odpłatności w przedszkolach samorządowych za czas spędzany tam przez dzieci powyżej 5 godzin dziennie. Władze chciały w ten sposób dodatkowo zarobić, a skutek jest taki, że rodzice mobilizują krewnych, znajomych i sąsiadów do opieki nad dziećmi, bo nie stać ich na płacenie za przedszkole. Niektórym bardziej opłaca się nie pracować lub pracować mniej, niż płacić za przedszkole. Ograniczanie liczby etatów pedagogów i pracowników obsługi poza pogorszeniem jakość oferty edukacyjnej placówek oznacza wysłanie setek osób na bezrobocie. Ludzie ci to bardzo często wysokie klasy eksperci wykształceni za publiczne pieniądze. Teraz społeczeństwo poniesie koszta ich przekwalifikowania. Kto zamiast Okońskiej? Przy okazji protestów edukacyjnych w Krakowie praktycznie zawsze pojawia się postulat odwołania wiceprezydent Anny Okońskiej-Walkowicz. Czy naprawdę jedyne czego chcemy zmiany personalne na szczytach lokalnej władzy? Obecna wiceprezydent jest wyjątkowo jaskrawą reprezentantką klasy politycznej do mieszkańców odnosi się z nieskrywaną wyższością, często w ironiczny i arogancki sposób. Czy jednak zastąpienie złej ciotki dobrym wujkiem jest w stanie realnie zmienić sytuację? Przed wyborami dobrzy wujkowie poklepują nas po plecach. Mówią, że rozumieją, pomogą itp. Gdy dochodzą do władzy są już tylko klapsy. I nieważne czy w rolę wujka wcieli się polityk PO, PIS, SLD, Ruchu Palikota czy innej formacji – retoryka nieustannego kryzysu jest orężem całej klasy politycznej służącym do dyscyplinowania obywateli. Gdy magiczne słowo „kryzys” zawodzi politycy – zgodnie z rzymską maksymą divide et impera będą nas dzielić: na Polaków i nie-Polaków, na prawdziwych i nieprawdziwych, na tych z którymi „da się rozmawiać” i „niekonstruktywnych”, na „przedsiębiorczych” i „roszczeniowych”... Długo by wymieniać; Zasób przymiotników jakimi obrzuca nas i naszych sąsiadów władza zależy tylko od ich (oraz sztabu marketingowców) fantazji. Jesteśmy dorosłymi ludźmi – czy potrzebujemy więc ciotek i wujków aby nami kierowali? Najwyższy czas na usamodzielnienie; Taka możliwość daje nam demokracja uczestnicząca i budżet partycypacyjny. Okońska-Walkowicz, Majchrowski i inni to tylko urzędnicy utrzymywani z naszych podatków. Nie są bogami a demonstracja nie jest rytuałem błagalnym o okruchy z Olimpu. Mamy prawo ich odwołać gdy nie wywiadują się ze swoich funkcji zgodnie z wolą mieszkańców. To my – mieszkańcy – jesteśmy podmiotem decydującym o sprawach miasta a oni – zatrudnionymi przez nas administratorami gminy. Nie chcemy więc kolejnego polityka który „coś dla nas zrobi”. Chcemy sami decydować o swojej szkole/dzielnicy/ mieście – dlatego domagamy się wprowadzenia budżetu partycypacyjnego. Utopia? Takie rozwiązania funkcjonują w Porto Alegre (Brazylia), Sewilli (Hiszpania), Ivry (Francja) oraz w wielu innych miastach. Wszystko jest w naszych rękach. Wychowanie do wolności? Antypedagogika kontestuje wychowywanie rozumiane jako kształtowania drugiej osoby na własną modłę. Dotyczy ona wszystkich relacji międzyludzkich – nie tylko tych pomiędzy dzieckiem a dorosłym (rodzicem, nauczycielem, opiekunem). W zamian za urabianie drugiej osoby według własnego widzimisię proponuje relację opartą na wolności, równości, przyjaźni, samostanowieniu (każdego o sobie samym) oraz odpowiedzialności (każdego za siebie samego). Jak ocenia Hubertus von Schonenebeck, jeden ze współczesnych teoretyków antypedagogiki, głównonurtowa pedagogika w samym swoim założeniu ma niezadowolenie z człowieka takiego jakim on jest: Chce go zmienić, udo- Wychowywać, nakazywać, zakazywać, indoktrynować, a może zamiast tego lepiej po prostu „być i wspierać” jak postulował Janusz Korczak, Francisco Ferrer, Lew Tołstoj i cały nurt antypedagogiczny. Obecny system edukacji oraz wychowania nie sprzyja rozwojowi niezależności i poczucia podmiotowości u dzieci. skonalić, interweniując w świat jego uczuć, myśli, motywacji, nastawień i zachowań. Ideałem byłoby pozbawienie dziecka samodzielności, jego depersonalizacja i zniewolenie. Antypedagogika nie oznacza jednak pozwalania drugiej osobie (nieważne czy jest to dziecko czy dorosły) na wszystko. Ciężko nie interweniować gdy małe dziecko nieświadome konsekwencji chce włożyć palce do kontaktu. Można to wytłumaczyć, a nie zakazać. Nie narzucać swojej woli, a zaoferować pomoc, nie odbierając prawa decy- dowania o sobie. Dajemy drugiej osobie siebie (jeśli tylko chcemy, oczywiście). Ukazujemy jej inne perspektywy, pomagamy. Dopiero tutaj zaczyna się relacja oparta na prawdziwej miłości, szczerości i zaufaniu. Jeśli kogoś kochamy, to na pewno go nie zostawimy. I antypedagogika nie oznacza eliminacji wszelkich wpływów na drugą osobę. Jedynie tych, które skrycie mówią „wiem lepiej od ciebie, co jest dla ciebie dobre”. Wiele osób zada pytanie jak to ma wyglądać w praktyce? Podstawowym zadaniem wychowawcy jest pomoc dziecku w tworzeniu samego siebie - pisał prekursor antypedagogiki na polskim gruncie Janusz Korczak. Oznacza to poszukiwanie przez nie własnej optymalnej drogi w życiu. Korczakowski „Katalog” praw dziecka wynika z przekonania, że dziecko od samego początku jest pełnoprawnym człowiekiem, co jest równoznaczne z uznaniem go na równi z ludźmi dorosłymi. Pałana realizacja postulatów antypedagogiki być może jest nie wykonalna jednak stanowi cel do którego warto choćby próbować się zbliżać. Bo czy nie lepiej byłoby gdyby samo społeczeństwo przyzwyczajone do decydowania o samym sobie wymusiło na rządzących prawo do współdecydowania ot choćby w sprawie finansowania edukacji. Protesty edukacyjne w Polsce Poznań Dzień przed sesją Rady Miasta Krakowa na której ma zapaść decyzja o likwidacji szeregu placówek edukacyjnych przed Urzędem Miasta odbył się protest uczniów, rodziców, nauczycieli skupionych w Porozumieniu Szkół. Pomimo siarczystego mrozu akcja zgromadziła około 100 osób. Kraków 03.12.2011 3. grudnia na ulicy Królowej Jadwigi w Poznaniu miał miejsce protest pracownic żłobków. Pikietujące usiadły na torach tramwajowych i na 15 minut wstrzymały ruch. Akcja była organizowana przez Porozumienie Żłobkowe, w skład którego wchodzi OZZ „Inicjatywa Pracownicza”. Porozumienie jednocześnie domaga się zaprzestania prywatyzacji i komercjalizacji placówek opiekuńczo-wychowawczych, jak też podwyżek pensji w żłobkach. 07.02.2012 Warszawa Około 200 osób demonstrowało 27. lutego w Warszawie protestując przeciwko zamykaniu szkół w stolicy. Demonstracja rozpoczęła się wiecem przed ratuszem, po którym protestujący przeszli pod Pałac Prezydencki, skandując hasła: „tylko matoły zamykają szkoły”, „edukacja to nie towar”, „zamykacie szkoły - przegracie wybory”. Była to kolejna demonstracja w tej sprawie zorganizowana przez Porozumienie Oświatowe, czyli grupę rodziców uczniów ze szkół zagrożonych likwidacją i studentów z Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego. W manifestacji uczestniczyli również związkowcy z Związku Nauczycielstwa Polskiego i Związku Syndykalistów Polski. Podobne demonstracje odbyły się też w Poznaniu, Gdańsku i Wałbrzychu. 27.02.2012 Biuletyn wydawany przez krakowską sekcję Federacji Anarchistycznej www.fakrakow.wordpress.com Kontakt: [email protected]