Globalizacja w wersji apokaliptycznej

Transkrypt

Globalizacja w wersji apokaliptycznej
Globalizacja w wersji apokaliptycznej...
Jednoczenie się Europy jest faktem. Nie jest to nowy proces.
Historycznie rzecz ujmując, było już do niego kilka podejść.
Jednakże z nową siłą i na innej płaszczyźnie Europa zaczęła
się jednoczyć niemal zaraz po drugiej wojnie światowej.
Nową płaszczyzną, mającą spajać — do niedawna sobie
wrogie — państwa zachodnie, miała się stać gospodarka.
Wyrazem tego procesu była Europejska Wspólnota
Gospodarcza, poprzedniczka Unii Europejskiej. Kolejnym
krokiem jednoczącym zachodnią Europę stało się wprowadzenie wspólnej waluty, a ostatnim
poszerzenie Unii o kraje środkowoeuropejskie.
Dla uważnego obserwatora, procesy unifikacyjne, w których uczestniczymy, są jedynie
elementami szerszego procesu, nazywanego globalizacją. Proces ten dokonuje się na wielu
płaszczyznach: gospodarczo-ekonomicznej, społeczno-kulturowej, ale również religijnej.
Oblicza globalizacji
Globalizację trudno zdefiniować, ale ławo podać jej przykłady i przejawy. Łączy się ją ze
swobodnym przepływem kapitałów i towarów, mobilnością producentów i pracowników.
Przejawia się ona w jednoczeniu się gigantów ekonomicznych, w celu zminimalizowania
wydatków i zwiększenia wydajności, a tym samym obniżenia cen produktów i zwiększenia
konkurencyjności na światowym rynku. A wszystko to za sprawą nowoczesnych środków
łączności i transportu, postępu technologicznego i miniaturyzacji. Świat się zmienił. Czasem
nawet nam się to podoba. Coraz więcej osób stać na taniejące komputery, telefony
komórkowe, zegarki, ubrania, sprzęt hi-fi i AGD dobrych zachodnich producentów.
Jednocześnie wcale nam nie przeszkadza, a może nawet nie mamy pełnej świadomości, że
dzieje się tak dlatego, iż wszystko to produkowane jest na Tajwanie, w Korei, Chinach,
Indiach, po niewielkich kosztach i w nie zawsze dobrych warunkach.
Teoretycznie globalizacja powinna prowadzić do zrównoważonego rozwoju społecznogospodarczego świata, uodpornić go na kryzysy, skłonić ludzkość do bezkonfliktowej
współpracy, wznieść na wyższe poziomy kulturowego rozwoju, otworzyć na siebie różniące
się regiony świata. Jak jest w istocie, widzimy. Regiony, do których obce kapitały i przemysł
napłynęły rozwijają się, te z których odpłynęły pogrążają się w ekonomiczną i społeczną
zapaść. Pogłębiają się rozwarstwienia społeczne, narastają nierówności, mnożą się konflikty
nie tylko ekonomiczne, ale i militarne.
Wszyscy wołają o „ludzkie oblicze” globalizacji, które załagodzi konflikty i spowoduje
bardziej sprawiedliwy podział dóbr, niwelując biedę. Problem w tym, że niezależnie od
nazwy procesu, który miałby to sprawić (komunizm, kapitalizm, globalizacja itd.), jeszcze
nikomu się to nie udało.
Globalizacja może mieć nie tylko wymiar gospodarczy, ale również społeczno-kulturalny.
Kto nie zna i nie jadł (poza wegetarianami oczywiście) hamburgerów McDonalda? Tak
zwane fast foody opanowały cały świat (może poza najuboższymi regionami). Nie mówiąc
już o języku angielskim. Do tej pory odrębne kulturowo regiony — za sprawą muzyki,
wideoklipów i filmów — gwałtownie się amerykanizują. Amerykańska pop kultura staje się
kulturą światową. Tyle, że jak wiemy z doświadczenia, człowiek najszybciej i najłatwiej
przejmuje złe wzorce.
Globalizacja religijna
Właściwie to nie ma takiego pojęcia. Jeśli jednak procesy globalizacyjne wiążemy z takimi
zjawiskami jak jednoczenie się, liberalizm, otwartość, tolerancja i współpraca – to wszystkie
te pojęcia odnajdujemy we współczesnym ekumenizmie. Jednak nawet on ma swoje różne
oblicza, w zależności od tego, przez kogo jest lansowany. Jednemu nie można zaprzeczyć:
tendencje zjednoczeniowe w sferze religijnej nasilają się i to nie tylko pomiędzy wyznaniami
chrześcijańskimi, ale również pomiędzy nimi, a religiami niechrześcijańskimi (choć w tym
ostatnim przypadku można raczej mówić o gestach pojednania, dobrej woli i wzajemnego
szacunku). W 1999 r. świat obiegła informacja o zakopaniu „toporu wojennego” pomiędzy
Kościołem Rzymskokatolickim, a Światową Federacją Luterańską, wykopanego w XVI w.
przez Reformację — obie te organizacje podpisały słynną wspólną deklarację o
usprawiedliwieniu z wiary. Zaraz potem w Polsce byliśmy świadkami podpisania przez
Kościoły należące do Polskiej Rady Ekumenicznej (z wyjątkiem baptystów) i Kościół
Rzymskokatolicki wspólnej deklaracji o wzajemnym uznaniu chrztu. Do tego, w skali
światowej, można wspomnieć wiele innych gestów, jak na przykład: papieskie podróże po
całym świecie i towarzyszące im spotkania z przedstawicielami różnych religii, wspólne
modlitwy, odwiedziny w synagogach i meczetach.
I znów wydaje się, że wszystko w porządku, że to dobrze, że lepiej się łączyć, niż dzielić,
godzić ze sobą, niż walczyć. A jednak i tu można dostrzec rysy na obliczu „religijnej
globalizacji”. Wspomniane wyżej publiczne i wspólne „deklaracje przyjaźni” Kościołowi
powszechnemu w samodzielnym już wydaniu kolejnej, pt. „Dominus Jesus”, której treść
najkrócej oddają słowa: „ekumenizm ekumenizmem, ale tylko my jesteśmy jedynym
prawdziwym Kościołem”. Wszystkie inne Kościoły jawią się w tej deklaracji jako mniej lub
bardziej „ułomne” lub wręcz jako zaledwie „wspólnoty”. Kolejną rysą współczesnego
ekumenizmu jest zbyt łatwe, i najczęściej nieuzasadnione, przypinanie wszystkim pozostałym
— nie zrzeszonym w organizacjach ekumenicznych — Kościołom miana sekt.
Apokalipsa o globalizacji
Na tym tle szczególnego znaczenia nabierają proroctwa Księgi Apokalipsy dotyczące
ostatnich wydarzeń poprzedzających powrót Chrystusa na ziemię. Wiele fragmentów tej
księgi w sposób niedwuznaczny sugeruje, że wydarzenie to będzie poprzedzone pewnymi
zjawiskami o charakterze globalnym i to nie tylko w świecie przyrodniczym, ale również w
sferze religijnej i społeczno-gospodarczo-politycznej. Między innymi będą to zjawiska o
charakterze wyraźnie zjednoczeniowym.
Księga Apokalipsy w rozdziałe 13. zapowiada — używając symbolu zwierzęcia —
pojawienie się pewnej potęgi (państwa)1, która sprawi, że „ziemia i jej mieszkańcy oddadzą
pokłon”2 innej, wcześniejszej potędze, przeciwnej Bogu3. Pierwsza ze wspomnianych potęg
będzie zwodziła i namawiała mieszkańców ziemi do realizacji jej bluźnierczych zamierzeń4.
W tym celu posunie się m.in. do szantażu ekonomicznego: kto mu się nie podporządkuje, nie
będzie mógł „kupować ani sprzedawać”5. Tego typu działań nie można byłoby
przeprowadzić, gdyby świat nie był połączony w jedną globalną sieć telekomunikacyjną i
finansowo-handlową, z możliwością elektronicznej kontroli nawet najmniejszych transakcji
finansowych (co już w dużej mierze ma miejsce). Jednocześnie zapowiedzi oddawania jakiejś
potędze pokłonu przez mieszkańców ziemi i podziwiania jej przez całą ziemię wskazują na
pojawienie się jakichś form religijnego zjednoczenia ludzkości, niestety — w bluźnierczym
buncie przeciwko Bogu i jego ludowi.
Rozdział 17. wspomina tajemniczych dziesięciu królów, którzy będą „jednej myśli”6 i
„jednomyślnie”7 oddadzą władzę wspomnianej wyżej potędze, której pokłoni się cała ziemia.
Potęga ta nosi symboliczne miano Babilonu8. Wskazuje to na pojawienie się globalnych
tendencji zjednoczeniowych o charakterze politycznym.
Rozdział 18. ukazuje wizję olbrzymiego kryzysu gospodarczo-ekonomicznego związanego z
upadkiem symbolicznego Babilonu. Wyraźnie widać w nim jednoczesny upadek całego
międzynarodowego handlu, przemysłu, transportu i finansów9. Nie byłoby to możliwe bez
zjawiska globalizacji, które czyni z nich zespół naczyń połączonych. Gdy upadnie jedno,
upadną wszystkie.
Oczywiście nie należy być dogmatycznym i z góry podawać szczegółową wykładnię tego
apokaliptycznego proroctwa. Lepiej poczekać na rozwój wydarzeń. Jednak nie można
zaprzeczyć, że Biblia zapowiada pewne zjednoczeniowe procesy o charakterze globalnym,
zachodzące na różnych płaszczyznach i poprzedzające powrót Chrystusa. Co najważniejsze,
Biblia określa również ich charakter, wskazując, które mają wartość ujemną, a które dodatnią.
Globalizacja z boską twarzą
Do tych pozytywnych zjawisk o charakterze globalnych, które zapowiada Apokalipsa, należy
niewątpliwie wielkie przebudzenie religijne, jakie ogarnie cały świat przed powrotem
Chrystusa10. Będzie ono miało inny charakter od wyżej wspomnianego religijnego hołdu
oddawanego pewnej ziemskiej potędze. Będzie to powrót do prawdziwej, a nie pozornej
pobożności; oddawanie chwały Bogu Stworzycielowi, a nie człowiekowi czy ziemskim
potęgom. Przebudzenie to zostało zobrazowane w symbolu anioła, lecącego przez środek
nieba i zwiastującego „ewangelię wieczną mieszkańcom ziemi i wszystkim narodom, i
plemionom, i językom, i ludom, który mówił donośnym głosem: Bójcie się Boga, gdyż
nadeszła godzina sądu jego, i oddajcie pokłon temu, który stworzył niebo, ziemię i źródła
wód”11. To samo przebudzenie zostało opisane w ewangeliach jako znak końca świata: „I
będzie głoszona ta ewangelia o Królestwie po całej ziemi, na świadectwo wszystkim
narodom, i wtedy nadejdzie koniec”12.
Ci, którzy skorzystają z tego zaproszenia do oddawania chwały Bogu Stworzycielowi, po
triumfalnym powrocie Chrystusa, jako Króla królów i Pana panów, będą mieli przywilej
skorzystania z prawdziwej globalizacji: nie tej z „ludzką” twarzą (która jest mrzonką), ale tej
z boską. „I widziałem miasto święte, nowe Jeruzalem, zstępujące z nieba od Boga (...) Oto
przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą jego ludem, a sam Bóg
będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku,
ani mozołu; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły”13. Kto chce się tam znaleźć, powinien
już dziś przyjąć to zaproszenie i oczekiwać, „według obietnicy, nowych niebios i nowej
ziemi, w których mieszka sprawiedliwość”14.
Andrzej Siciński
1 Symbol zwierzęcia oznacza w proroctwach apokaliptycznych potęgę polityczną (królestwo,
państwo). Zob. Dn 7,23. 2 Ap 13,12. 3 Zob. Ap 13,3.8. 4 Zob. Ap 13,14. 5 Ap 13,17. 6 Ap
17,13. 7 Ap 17,17. 8 Zob. Ap. 17,5. 9 Zob. Ap 18,2.11-17.22. 10 Zob. Ap 14,6-13.15-16. 11
Ap 14,6-7. 12 Mt 24,14. 13 Ap 21,2-4. 14 2 P 3,13.