gornik 34.indd
Transkrypt
gornik 34.indd
Górnik czy wydobycie? Śmierć czy życie? Określenie: „szeroko rozumiany błąd człowieka” jest na tyle nieostre, że wcale nie musi przywoływać na myśl tylko winę pracownika, który został poszkodowany w wypadku. Mało prawdopodobne, żeby ktokolwiek celowo naraził się na utratę zdrowia, a tym bardziej życia. Sytuacja w przemyśle wydobywczym w naszym kraju wydaje się być bardziej skomplikowana. Należy się zastanowić, co składa się na ten szeroko rozumiany błąd człowieka? Ludźmi są również zarządcy kopalń, nadzorujący w nich pracę oraz inspektorzy badających ich stan. Na wypadki w polskim górnictwie – zwłaszcza te ciężkie i śmiertelne – niewątpliwie wpływ mają także warunki pracy oraz stan sprzętu, instalacji i urządzeń technicznych. Do tego dochodzą jeszcze inne czynniki np.: zatrudnianie osób o niskich kwalifikacjach z firm zewnętrznych, czy też być może niskie wymogi stawiane przez zakłady wydobywcze wobec nowo przyjmowanych kandydatów do pracy pod ziemią. Za te sprawy nie odpowiadają dołowi górnicy, którzy ulegają wypadkom. W dzisiejszych, niepewnych czasach warto byłoby wziąć pod uwagę jeszcze jeden czynnik – stres. Nie wiadomo, przynajmniej nic na ten temat nie ma w raporcie WUG-u dotyczącym tegorocznych wypadków, jaki wpływ ma on na kondycję górników. Nie chodzi tu o stres związany bezpośrednio z wykonywanym zawodem o podwyższonym ryzyku, ale stres wynikający z ogólnie niekorzystnej sytuacji w polskiej, neoliberalnej gospodarce, która generuje coraz większe bezrobocie i ubóstwo. Ciągłe napięcie wynikające z wiedzy opartej na doświadczeniach milionów Polaków, którzy stracili pracę z dnia na dzień, towarzyszy także górnikom. Nie ma ludzi niezastąpionych – jak głoszą neoliberalne hasła. Każdego można zwolnić. A zwłaszcza tych, którzy domagają się przestrzegania procedur pracy i polepszenia jej warunków. Na każde miejsce jest 100 chętnych, którzy jeszcze nie przestawili się na zbieranie złomu i makulatury. W świecie jedynie pewnej niepewności, warto by było podjąć badania na temat wpływu stresu związanego z możliwością utraty pracy na stan psychiczny i psychofizyczny pracownika. Życia pod ciągłą presją pracodawcy z jednej strony, a koniecznością sprostania życiowym wyzwaniom związanym z utrzymaniem siebie i rodziny z drugiej. Obecnie prawie 80 proc. wypadków w polskim górnictwie spowodowanych jest – jak wynika z danych WUG-u – tak zwanym czynnikiem ludzkim. To o pond 20 proc. więcej niż kilka lat temu. Jak mówi prezes WUG-u, Piotr Litwa, „pod Początek roku 2012 zaczął się tragicznie w polskich kopalniach. Do 17 lutego br. zginęło już czterech górników, i tylu też odniosło ciężkie obrażenia. Według informacji podanych przez doradcę rzecznika prasowego prezesa WUG-u, Jolantę Talarczyk, „każde z tych zdarzeń zostało spowodowane szeroko rozumianym błędem człowieka”. Za błąd uznano nieprawidłowo określone priorytety kopalń – produkcja okazała się ważniejsza niż człowiek. Co jednak te ogólnikowe sformułowania oznaczają w praktyce? Czy priorytetem dla zarządów kopalń nie są ludzie w nich zatrudnieni? źródło: www.csrg.bytom.pl Wypadki śmiertelne: - 9 stycznia w ZG Polkowice-Sieroszowice (KGHM Polska Miedź) w wyniku przemieszczania się odspojonych skał do wyrobiska na poziomie 1000 m życie stracił operator samojezdnych maszyn przodowych. Znajdował się poza kabiną wozu kotwiącego. Obsuwające się bryły skalne uderzyły i przygniotły operatora. - 25 stycznia w KWK Zofiówce-Borynia (JSW SA) podczas demontażu nieczynnego rurociągu technologicznego na wysokości ok. 4 metrów pracownik budowlany spadł na betonową posadzkę doznając śmiertelnych obrażeń. Pracował na wysokości bez zabezpieczeń. Prowadzono prace spawalnicze bez wymaganych pozwoleń. - 10 lutego w KWK Mysłowice Wesoła (KHW SA) górnik strzałowy, zatrudniony w firmie usługowej doznał śmiertelnych obrażeń. Przebywając na przenośniku taśmowym, nieprzystosowanym do jazdy ludzi, został wciągnięty przez taśmę pod konstrukcję przenośnika zgrzebłowego podwieszanego nad trasą przenośnika taśmowego. - 15 lutego w Kopalni Olkusz-Pomorzany (ZGH Bolesław) podczas rozładunku wozów z zamarzniętym urobkiem śmierć poniósł ślusarz, mechanik urządzeń górniczych. Przechodził przez torowisko i został dociśnięty przemieszczającymi się wozami do konstrukcji wywrotu (urządzenia do obracania wozów). Prace rozładunkowe prowadzono bez uprawnień i zabezpieczenia. Wypadki ciężkie: 9 stycznia w KWK Knurów- Szczygłowice (KW SA). Pracownik firmy usługowej ZSRG podczas demontażu wiertnicy na poziomie 850 m poślizgnął się na mokrym spągu. Upadając uderzył głową o leżące elementy konstrukcji przenośnika taśmowego. Doznał m.in. urazu mózgowo-czaszkowego. 17 stycznia w KWK Mysłowice –Wesoła, Ruch Wesoła (KHW SA) . Górnik podczas zabudowy stojaka został uderzony kilofem przez drugiego pracownika. Odniósł obrażenia twarzy w okolicy oka z pęknięciem gałki ocznej. 30 stycznia w KWK Borynia - Zofiówka (JSW SA) podczas łączenia układu przesuwanego z płytą podnapędową przenośnika taśmowego nastąpiło wybicie stojaka stalowego, który uderzył w głowę górnika. Poszkodowany doznał urazu okolicy czołowej. 17 lutego w KWK Borynia –Zofiówka (JSW SA) elektryk, który przebywał na trasie kolejki spalinowej, został dociśnięty wozem buforowym do konstrukcji taśmociągu. Doznał złamania miednicy. Kalendarium wypadków śmiertelnych i ciężkich od 1 stycznia do 17 lutego 2012 roku (źródło WUG). tym względem górnictwo nie odbiega od budownictwa czy rolnictwa. Sytuacja w przemyśle wydobywczym staje się podobna do innych gałęzi gospodarki, w których błędy popełniane przez człowieka prowadzą do wypadków”. Statystyczne, mało pocieszające porównanie, ponieważ nie daje odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ogóle liczba wypadków klasyfikowanych w ten sposób wzrasta? Czy coraz więcej ludzi do górnictwa trafi a bez wyobraźni i nastawionych tylko na ryzyko, czy też coraz więcej ludzi zjeżdża pod ziemię z przypadku? Niejednokrotnie związki zawodowe wskazywały na zwiększającą się rotację wśród hajerów i brak odpowiednio długiego okresu wprowadzania w tajniki kopalnianej pracy. Związki podnosiły też sprawę zatrudniania dla kopalń, firm podwykonawczych, które rzekomo miały być tańsze, a co jest fikcją. Problem pozostaje otwarty. Gospodarka globalna przyspiesza. Zdaniem neoliberałów, wszystko temu pośpiechowi należy podporządkować, więc zbiera on swoje żniwo. Mało czasu i pieniędzy na modernizację, za to dużo czasu (czas to też pieniądz – jak uczą nas ekonomiści) na biurokrację, analizy, ekspertyzy powypadkowe, odszkodowania i pochówki. Jak zaznacza prezes Litwa – Każdy górnik musi dbać o swoje bezpieczeństwo. Nikt go w tym nie zastąpi. Nikt nie powinien wykonywać polecenia, jeżeli jego wykonanie jest niezgodne z przepisami i ryzykanckie – . Czy zatem każdy górnik, który ulega wypadkowi nie zna przepisów i jest ryzykantem? Wydaje się, że taka ocena byłaby zbyt prosta. Wnioski, jakie wynikają z diagnozy WUG-u na temat tegorocznych tragicznych wydarzeń w górnictwie są dwa. Po pierwsze bezpieczeństwo każdego górnika zależy od niego samego i to nie ulega wątpliwości. Po drugie życie i zdrowie hajera zależy od założonych priorytetów pracodawcy, co pod każdym względem jest bardzo niepokojącym wnioskiem. Widać, że gdy pracuje się pod presją planów wydobywczych, czyli też swoich finansowo premiowanych wyników, nie służy to bezpieczeństwu robotnika. Wypadki w pracy są nieuniknione. W górnictwie tym bardziej. Bez względu jednak na korzyści kopalń konieczne jest także zagwarantowanie w nich odpowiednich warunków i standardów pracy. Zakłady wydobywcze nie mogą obyć się bez inwestycji, które podnoszą bezpieczeństwo ludzi w nich zatrudnionych. Niezbędne jest także odpowiednie przygotowanie i planowanie robót górniczych. A także kompetentne szkolenie załóg z wykorzystaniem nowoczesnych metod. Czy nie ma na to środków w kabzach prezesów i zarządów? Czy na polepszenie sytuacji bezpieczeństwa w górnictwie nie ma pomysłu Ministerstwo Gospodarki czy Finansów? A może kopalnie przynoszą za mało zysków do Skarbu Państwa? Pieniędzy zawsze jest za mało – dla tych, co pod ziemią, a za dużo, dla tych co siedzą na górze. Jedno jest absolutnie pewnie, że nie przestrzeganie procedur bezpieczeństwa przez pracownika jest naganne i równie złe jak brak czasu i środków finansowych na modernizację kopalń. Czy plany wydobywcze są ważniejsze niż ludzkie zdrowie i życie? Być może w naszych czasach i warunkach, tak. Kto ponosi konsekwencje takiego stanu rzeczy? Zarządcy? Niekiedy. Poszkodowani? Zawsze. Szymon Nowakowski strona 5