Walczy o piłkarską godność

Transkrypt

Walczy o piłkarską godność
Walczy o piłkarską godność
Utworzono: czwartek, 22 lutego 2007
Walczy o piłkarską godność
Rozmowa z Damianem Gorawskim, skrzydłowym Górnika Zabrze,
byłym reprezentantem Polski
Po pięciu latach znów strzeliłeś bramkę w naszej ekstraklasie, zaś twoja forma sportowa idzie w
górę. W mocno przebudowanym Górniku zaczynasz odgrywać wiodącą rolę. Jesteś w stanie
pomóc zabrzanom w ucieczce przed degradacją?
Po to przeniosłem się do Górnika, by swoją dobrą grą pomóc mu w ciężkiej sytuacji, w jakiej się znalazł. Jest wielu nowych,
dobrych piłkarzy i gra nam się coraz lepiej. Wygrane Wielkie Derby Śląska i remis z Arką są tego dowodem. Czasami mam jednak
wrażenie, że lepiej byłoby grać źle i zdobywać punkty, niż grać dobrze i je tracić. A co do nowych zawodników, to z Robertem
Szczotem gra mi się wyjątkowo dobrze. Tak jakbyśmy grali z sobą już wiele lat. Mamy podobny styl, doskonale się rozumiemy i
myślę, że z każdym spotkaniem będzie lepiej.
A przed Górnikiem arcyważny mecz z Lechem Poznań, który może decydować o waszej
przyszłości. Jedno jest pewne – trybuny zabrzańskiego stadionu pękać będą w szwach. Wszak
gracie z najlepszym polskim zespołem, który z dobrej strony pokazał się w Europie.
To może zabrzmi paradoksalnie, ale mnie się lepiej gra z takim rywalem jak Lech, niż Arka. Lech na pewno będzie grał otwartą
piłkę, atakował, więc to nam może ułatwić zadanie. Pamiętam, że grając w Wiśle strzeliłem Lechowi łącznie 3 bramki. W tym dwie
w jednym spotkaniu. Nie mam nic przeciwko temu, by teraz ta sytuacja się powtórzyła. Jedno jest pewne, moja forma idzie w górę.
Chyba to widać gołym okiem.
Występy w Wiśle to chyba twój najlepszy okres w karierze. Nauki pobierane u profesora
Kasperczaka zaowocowały golem strzelonym Realowi na Estadio Santiago Bernabeu.
Wszystko w porządku, ale nie było szalonej radości, gdyż przegraliśmy z Realem oba mecze i nie awansowaliśmy do Ligi Mistrzów.
Ocieraliśmy się tylko o te wyśnione rozgrywki... Ale może kiedyś uda mi się ta sztuka z Górnikiem? Ja nie rozpamiętywałem zbyt
długo tego gola w Madrycie. Po prostu było, minęło.
Po wielkich meczach w wielkiej, jak na polskie warunki Wiśle, nadszedł czas na transfer do mocnej,
zachodniej ligi. Ale zamiast wymarzonego zachodu był wschód, czyli Rosja. Niektórzy żartowali, że
FK Moskwa to... dziki wschód.
Na początku bałem się trochę o mój pobyt w Moskwie. W ogóle nie znałem rosyjskiego, a już alfabet, litery, to był prawdziwy
dramat. No i zupełnie inna mentalność Rosjan. Transfer z Wisły do FK Moskwa, to były dwa kroki w tył pod względem
organizacyjnym. Temu klubowi brakowało zaplecza, właściwej bazy. Dość powiedzieć, że przez pół roku po treningach brałem
sprzęt do domu, by go wyprać, bo w klubie nie było pralni. W Polsce byłoby to nie do pomyślenia. Ale pod względem finansowym i
sportowym już było w porządku. Moskwa jako miasto robiła na mnie wielkie wrażenie. Tam pieniądz kręci wszystkim. Ale brakuje w
tym mieście średniej klasy, na każdym kroku widać wielkie bogactwo i jeszcze większą biedę, czyli ogromne kontrasty.
Moskwa „by night” zapewne kusiła kawalera z Polski?
Rzeczywiście, życie nocne tam kusi, ale ja znam umiar i wiem, co mi wolno, a czego już nie. Chodziłem do pubów i restauracji, ale
bez szaleństw. Z czasem miałem w Moskwie wielu przyjaciół, z którymi bardzo dobrze się rozumiałem.
Szynnik to raczej nie był krok do przodu w twojej karierze.
To była lekka stagnacja, ale pod względem sportowym na pewno zyskałem. Było dużo treningów, dużo taktyki, no i cały czas byłem
podstawowym graczem tej drużyny. Cały czas byliśmy skoszarowani w ośrodku treningowym. Na życie prywatne nie było czasu.
Cały dzień treningi i omawianie taktyki. Dopiero wieczorem można było wyrwać się do domu z tych „koszar”. Tyle poświęcenia,
silny skład i wszystko na darmo. Zespół został zdegradowany do pierwszej ligi, ale o tym, że tak się stanie, wiedzieliśmy dużo
wcześniej. Przeciwko nam byli sędziowie, którzy w niemal każdym spotkaniu gwizdali karne dla rywali.
Wróciłeś do Polski już jako ukształtowany piłkarz i człowiek. Koniec z romansami i beztroskim
życiem playboy’a?
To co gazety pisały o moim życiu prywatnym, to głównie bzdury wyssane z palca. Tylko moje spotkania z Natalią, znaną modelką,
to była prawdziwa historia. Inne rzeczy były zwyczajnie przekręcane, ewentualnie wymyślane. Po powrocie z Rosji walczę o swoje
nazwisko, o piłkarską godność. Cały czas muszę grać na wysokim poziomie, to dla mnie sprawa najważniejsza. Postaram się
udowodnić wszystkim niedowiarkom, że „Gora” jeszcze wiele potrafi.
Rozmawiał Jerzy Mucha