Pobierz pdf - Prószyński i S-ka

Transkrypt

Pobierz pdf - Prószyński i S-ka
w
Pożoga
W przededniu
Gra Endera
Mówca umarłych
KSENOCYD
DZIECI UMYSŁU
Ender na wygnaniu
cień Endera
Cień Hegemona
Pamięć Ziemi
WEZWANIE ZIEMI
Statki Ziemi
Odrodzenie Ziemi
Dzieci Ziemi
Tropiciel
Ruiny
Zaginione wrota
Złodziej wrót
Przełożył Piotr W. Cholewa
Tytuł oryginału
Shadow Puppets
Copyright © 2002 by Orson Scott Card
All rights reserved
Projekt okładki
Dariusz Kocurek
Redaktor prowadzący
Katarzyna Rudzka
Redakcja
Agnieszka Rosłan
Korekta
Grażyna Nawrocka
Łamanie
Jacek Kucharski
ISBN 978-83-7961-166-9
Warszawa 2015
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
Drukarnia POZKAL Spółka z o.o.
88-100 Inowrocław, ul. Cegielna 10–12
Jamesowi i Renée Allen
zawsze splątanym z nami
w wielkiej sieci życia
1
Dorastanie
Od: [email protected]#14h9cc0/SIGN ON NOW
AND BE ANONYMOUS
Do: Trireme%[email protected]
Temat: Decyzja ostateczna
Wiggin,
Obiekt nie będzie zabity. Obiekt będzie przetransportowany
wg planu 2, trasa 1, wyj. wtorek 04.00, p. kontr. #[email protected],
czyli o świcie. Nie bądź roztargniony i nie zapomnij o linii
zmiany daty. Jest Twój, jeśli go zechcesz.
Jeśli Twoja inteligencja przewyższa ambicję, zabijesz go. Jeśli
odwrotnie, spróbujesz go wykorzystać. Nie prosiłeś mnie
o radę, ale widziałem go w akcji. Zabij go.
Fakt, bez przeciwnika, który budzi strach całego świata,
nigdy nie przywrócisz potęgi, jaką kiedyś dysponował urząd
Hegemona. To będzie koniec Twojej kariery.
7
Teatr Cieni
Oszczędź go, a będzie to koniec Twojego życia. Kiedy zginiesz,
zostawisz świat w jego mocy. Kto wtedy będzie potworem?
A przynajmniej potworem #2?
A ja ci zdradziłem, jak go przejąć. Czy jestem potworem #3?
Czy tylko głupcem #1?
Twój wierny sługa w mi-parti
Groszek właściwie lubił być wysoki, nawet jeśli w końcu
miało go to zabić.
Przy tempie, w jakim ostatnio rósł, spodziewał się tego
raczej wcześniej niż później. Ile czasu mu zostało? Rok? Trzy?
Pięć? Końcówki kości wciąż miał jak dziecko – rozszerzały się
i wydłużały. Nawet głowa mu rosła – niczym noworodek miał
miękki obszar chrząstki i na ciemieniu.
To oznaczało ciągłe dopasowywanie się, gdyż z każdym tygodniem jego ręce coraz dalej sięgały, gdy nimi machał, stopy
były większe i zaczepiały o stopnie i progi, nogi wydłużały się
i szybciej pokonywały odległość, więc jego towarzysze musieli
coraz szybciej chodzić. Kiedy szkolił swoich żołnierzy, elitarną
grupę tworzącą całe siły zbrojne Hegemonii, mógł teraz biec
przed nimi, gdyż miał dłuższy krok.
Dawno już zyskał szacunek swoich ludzi. Ale teraz, dzięki
wzrostowi, rzeczywiście wyrastał ponad nich.
Stał w wysokiej trawie na łące, gdzie dwa śmigłowce szturmowe czekały, aż jego ludzie wejdą na pokład. Dzisiejsza misja
była niebezpieczna: wedrzeć się w chińską przestrzeń powietrzną i przechwycić nieduży konwój przewożący więźnia z Pekinu
w głąb Chin. Wszystko zależało od tajności, zaskoczenia i niezwykle wręcz dokładnych informacji, jakie Hegemon, Peter
Wiggin, otrzymywał od kilku miesięcy z Chin.
Groszek chciałby znać źródło tych informacji, ponieważ
od tego źródła zależało życie jego i jego ludzi. Dotychczasowa
8
Dorastanie
precyzja mogła przecież okazać się pułapką. Chociaż tytuł Hegemona stał się pusty, gdyż większość ludności świata zamieszkiwała kraje nieuznające władzy tego urzędu, Peter Wiggin dobrze wykorzystywał żołnierzy Groszka. Ciągle drażnili nowe,
ekspansjonistyczne Chiny, dokonując uderzeń tu czy tam, zawsze w tak wyliczonej chwili, by najmocniej zakłócić pewność
siebie chińskich władz.
Zdarzało się, że nagle znikał kuter patrolowy, spadał śmigłowiec, załamywała się operacja szpiegowska, oślepiając chiński
wywiad w jeszcze jednym kraju… Oficjalnie Chińczycy nie oskarżali nawet Hegemonii o uczestnictwo w tych incydentach, ale
oznaczało to jedynie, że nie chcą przysparzać Hegemonowi popularności, nie chcą poprawiać jego reputacji i wzmacniać prestiżu
wśród tych, którzy lękali się Chin po podboju Indii i Indochin. Ponieważ niemal na pewno wiedzieli, kto jest źródłem ich kłopotów.
Co więcej, nielicznej armii Groszka przypisywali zapewne
spowodowanie problemów, których źródłem były zwykłe przypadki. Choćby atak serca ministra spraw zagranicznych w Waszyngtonie, kilka minut przed spotkaniem z prezydentem Stanów Zjednoczonych. Chyba faktycznie przypuszczali, że Peter
Wiggin ma aż tak długie ręce albo że minister, zwykła partyjna
marionetka, wart jest zamachu.
Co do zabójczej suszy, która już drugi rok trwała w Indiach,
zmuszając Chińczyków albo do kupowania żywności na wolnym
rynku, albo do wpuszczenia międzynarodowej pomocy z Europy
i Ameryki na niedawno podbity i wciąż buntowniczy subkontynent – może i w tym przypadku wyobrażali sobie, że Peter
Wiggin jest w stanie kierować nawet deszczami monsunowymi.
Groszek nie żywił podobnych złudzeń. Peter Wiggin na
całym świecie miał wszelkiego rodzaju kontakty – grupę informatorów, która stopniowo zmieniała się w porządną siatkę
szpiegowską – ale zdaniem Groszka wciąż bawił się tylko, toczył
grę. Oczywiście, sam uważał ją za rzeczywistą, lecz nie miał
9
Teatr Cieni
pojęcia, co się dzieje w prawdziwym świecie. Nigdy nie widział,
jak wskutek jego rozkazów giną ludzie.
Groszek widział to – i to nie była gra.
Usłyszał, jak zbliżają się jego żołnierze. Wiedział, nie patrząc, że są już blisko, gdyż nawet tutaj, na teoretycznie bezpiecznym terenie – w bazie wypadowej na górach Mindanao na
Filipinach – poruszali się jak najciszej. Wiedział też, że usłyszał
ich wcześniej, niż się spodziewali, gdyż zawsze miał nadzwyczajnie czułe zmysły. Nie fizyczne organy zmysłów – uszy były
całkiem zwyczajne – ale mózg wychwytujący nawet najdrobniejsze zmiany tła dźwiękowego. Dlatego uniósł rękę na powitanie
żołnierzy, którzy dopiero wynurzali się z lasu za jego plecami.
Usłyszał zmianę w ich oddechach: westchnienia, niemal
bezgłośne śmieszki; zauważyli, że znowu ich przyłapał. Jakby
w dorosłej wersji zabawy w „Mamo, a mogę…?”, zawsze zdawało się, że Groszek ma oczy dookoła głowy.
Suriyawong stanął przy nim, gdy oddział podzielił się na
dwie kolumny sunące do śmigłowców ciężko wyładowanych
przed czekającą ich misją.
– Sir – odezwał się Suriyawong.
To sprawiło, że Groszek się odwrócił. Suriyawong nigdy nie
zwracał się do niego tak oficjalnie.
Jego zastępca, Taj, zaledwie o kilka lat starszy od Groszka,
był teraz o pół głowy niższy. Zasalutował i zrobił zwrot, patrząc
w kierunku lasu, z którego dopiero co wyszedł.
Kiedy Groszek także się odwrócił, zobaczył Petera Wiggina,
Hegemona Ziemi, brata Endera Wiggina, który nie tak dawno
ocalił planetę przed inwazją Formidów. Peter Wiggin, konspirator i gracz. Jaką grę teraz prowadzi? – pomyślał Groszek.
– Mam nadzieję, że nie zwariowałeś i nie chcesz z nami lecieć w tej misji – odezwał się.
– Cóż za miłe powitanie – odparł Peter. – W kieszeni masz
pistolet. Czyli nie czujesz radości na mój widok.
10
Dorastanie
Groszek nie znosił, kiedy Peter usiłował żartować. Dlatego
milczał. Czekał.
– Julianie Delphiki, nastąpiła zmiana planów – oznajmił Peter.
Zwrócił się do niego pełnym imieniem i nazwiskiem… jakby
był ojcem Groszka. Co prawda Groszek nie wiedział, że w ogóle
ma ojca, dopóki nie skończyła się wojna i nie powiedzieli mu, że
Nikolai Delphiki jest nie tylko jego przyjacielem, ale i bratem.
Poznał rodziców, dopiero gdy miał jedenaście lat.
W dzieciństwie nikt w żartach nie nazywał go Julianem Delphiki. Nikt go w ogóle nijak nie nazywał, dopóki na ulicach Rotterdamu nie nadano mu drwiącego przezwiska Groszek.
Peter jakoś nie dostrzegał absurdalności takiego traktowania. Walczyłem w wojnie z robalami, chciał mu powiedzieć Groszek. Walczyłem u boku twojego brata Endera, kiedy ty bawiłeś
się w te swoje populistyczne gierki w sieci. A kiedy starałeś
się dopasować do roli Hegemona, ja prowadziłem tych ludzi do
bitew, które naprawdę zmieniały świat. I teraz mi mówisz, że
nastąpiła zmiana planów?
– Odwołajmy akcję – zaproponował. – Zmiany planów
w ostatniej chwili prowadzą do niepotrzebnych strat w walce.
– Ta nie doprowadzi – zapewnił go Peter. – Ponieważ zmienia się tylko tyle, że nie lecisz.
– A ty zajmiesz moje miejsce?
Groszek nie musiał nawet okazywać lekceważenia tonem
głosu czy wyrazem twarzy. Peter był dostatecznie inteligentny,
by wiedzieć, że sam pomysł może być tylko żartem. Przecież
nie miał żadnego przeszkolenia, potrafił jedynie pisać rozprawy,
rozmawiać z dostojnikami i bawić się geopolityką.
– Suriyawong będzie dowodził w tej misji – wyjaśnił.
Suriyawong odebrał od niego zapieczętowaną kopertę
i zerk­nął na Groszka, czekając na potwierdzenie.
Peter z pewnością zauważył, że młody Taj nie zamierza wypełniać jego poleceń bez pozwolenia Groszka. A że Groszek był
11
Teatr Cieni
w zasadzie człowiekiem, nie mógł się powstrzymać przed złośliwością.
– Chyba że nie uważasz, by Suriyawong był gotów przejąć
dowodzenie. – Spojrzał na przyjaciela, który uśmiechnął się
tylko. – Wasza Ekscelencjo, żołnierze słuchają pańskich rozkazów. Suriyawong zwykle prowadzi oddział w bitwie, więc nie
będzie to istotna zmiana.
Co nie było do końca prawdą – Groszek i Suriyawong często
musieli już w czasie akcji zmieniać plany. Zdarzało się, że Groszek osobiście dowodził całością lub częścią operacji, zależnie
od tego, który z nich dwóch musiał sobie radzić z nieprzewidzianą sytuacją. Choć czekająca ich misja miała być trudna, to
przecież niezbyt skomplikowana. Konwój albo będzie tam, gdzie
być powinien, albo nie. Jeśli będzie, misja prawdopodobnie zakończy się sukcesem. Jeśli nie albo jeśli okaże się, że to pułapka,
misja zostanie przerwana i wrócą do domu. Suriyawong i inni
oficerowie rutynowo poradzą sobie z niewielkimi odchyleniami
od planu.
Oczywiście, zmiana mogła nastąpić dlatego, że Peter Wiggin
wiedział, iż misja nie może się udać, i nie chciał tracić Groszka.
Albo że zdradził ich dla jakichś swoich tajemniczych powodów.
– Proszę tego nie otwierać – powiedział – dopóki nie będziecie w powietrzu.
Suriyawong zasalutował.
– Pora ruszać – stwierdził.
– Ta misja – dodał Peter – znacząco przybliży nas do celu,
jakim jest złamanie karku chińskiemu ekspansjonizmowi.
Groszek nawet nie westchnął, ale ta skłonność Petera do
wygłaszania twierdzeń o tym, co dopiero może nastąpić, trochę
już go nużyła.
– Z Bogiem – rzucił Suriyawongowi na pożegnanie.
Czasami, kiedy to mówił, wspominał siostrę Carlottę. Zastanawiał się, czy naprawdę jest teraz z Bogiem i czy słyszy te
12
Dorastanie
słowa – słowa najbliższe modlitwy, jakie kiedykolwiek wymówił
jej podopieczny.
Suriyawong podbiegł do maszyny. W przeciwieństwie do
swoich ludzi nie niósł żadnego sprzętu poza małym chlebakiem
i bronią boczną. Nie potrzebował lepszego uzbrojenia, ponieważ
w czasie akcji miał zostać w śmigłowcu. Zdarzały się sytuacje,
kiedy dowódca powinien prowadzić swoich ludzi do boju, ale nie
w takiej misji. Tutaj kluczowa była łączność; musiał więc podejmować błyskawiczne decyzje i przekazywać je natychmiast
podkomendnym. Dlatego miał tkwić nad e-mapami monitorującymi pozycję każdego z żołnierzy i porozumiewać się z nimi
szyfrowanym łączem satelitarnym.
Nie będzie bezpieczny w swoim śmigłowcu. Wręcz przeciwnie. Jeśli Chińczycy wiedzą o akcji albo jeśli zdążą zareagować,
będzie siedział w jednym z dwóch największych i najłatwiejszych do trafienia celów.
To moje miejsce, myślał Groszek, patrząc, jak Suriyawong
wspina się na pokład maszyny. Któryś z żołnierzy podał mu
rękę.
Wrota się zatrzasnęły. Oba śmigłowce wzniosły się nad ziemię wśród chmury pyłu i liści zerwanej podmuchem, który giął
do ziemi trawę pod wirnikiem.
Dopiero wtedy z lasu wynurzyła się jeszcze jedna postać.
Młoda kobieta. Petra.
Groszek zobaczył ją i natychmiast wybuchł gniewem.
– Co ty sobie myślisz?! – wrzasnął na Petera, przekrzykując cichnący szum odlatujących śmigłowców. – Gdzie jej ochroniarz? Nie wiesz, że jest zagrożona, kiedy tylko opuszcza granice
osiedla?
– Prawdopodobnie nigdy w życiu nie była bardziej bezpieczna – odparł spokojnie Peter, gdyż maszyny wzniosły się na
taką wysokość, że mógł mówić normalnym głosem.
– Jeśli w to wierzysz, jesteś idiotą.
13
Teatr Cieni
– Naprawdę w to wierzę i wcale nie jestem idiotą. – Peter się
uśmiechnął. – Jak zwykle mnie nie doceniasz.
– A ty jak zawsze się przeceniasz.
– Cześć, Groszek.
Groszek zwrócił się do Petry.
– Cześć, Petra.
Widział się z nią trzy dni temu, zanim wyruszyli na tę akcję.
Pomagała mu ją zaplanować, znała ją od podszewki, jak on.
– Co ten czubek robi z naszą operacją? – zapytał.
Petra wzruszyła ramionami.
– Jeszcze się nie domyśliłeś?
Groszek się zastanowił. Jak zwykle jego podświadomość
przetwarzała informacje w tle. Pozornie myślał tylko o Peterze,
Petrze i misji, która właśnie się rozpoczęła. Ale gdzieś w głębi
umysł zauważył anomalie i był gotów, by je wyliczyć.
Peter odwołał Groszka i przekazał Suriyawongowi rozkazy
w zalakowanej kopercie. Najwyraźniej więc nastąpiły w planach
jakieś zmiany, o których Groszek nie powinien się dowiedzieć.
Peter wyciągnął też Petrę z ukrycia, a jednak twierdził, że nigdy
nie była bezpieczniejsza. To znaczy, że z jakiegoś powodu nie
wierzył, by Achilles zdołał ją tu dosięgnąć.
Achilles był jedynym człowiekiem na Ziemi, którego osobista siatka informatorów dorównywała Peterowej w swych
możliwościach przekraczania granic. Skoro Peter był pewien,
że Achilles nie zdoła dosięgnąć Petry, to musiał wiedzieć, że nie
ma swobody działania.
Achilles jest więźniem, i to już od pewnego czasu.
A to znaczy, że Chińczycy, kiedy wykorzystali go do przygotowania podboju Indii, Birmy, Tajlandii, Wietnamu, Laosu
i Kambodży oraz do zawarcia przymierza z Układem Warszawskim, wreszcie zauważyli, że jest psychopatą. I zamknęli go.
Achilles jest więźniem w Chinach. Rozkazy w kopercie
Suriyawonga na pewno zdradzały tożsamość więźnia, którego
14
Dorastanie
mieli wyrwać z chińskiej niewoli. Tej informacji Peter nie mógł
przekazać przed odlotem, ponieważ Groszek nie dopuściłby do
rozpoczęcia operacji mającej uwolnić Achillesa.
Groszek spojrzał niechętnie na Petera.
– Jesteś tak głupi jak ci niemieccy politycy, którzy spiskowali, by wynieść Hitlera do władzy. Wierzyli, że potrafią go wykorzystać.
– Wiedziałem, że się zdenerwujesz – odparł chłodno Peter.
– Chyba że te nowe rozkazy, jakie przekazałeś Suriyawongowi, nakazują jednak zabić więźnia.
– Zdajesz sobie chyba sprawę, że kiedy o niego chodzi, jesteś nazbyt przewidywalny? Wystarczy wspomnieć jego imię,
żebyś wybuchnął. To twoja pięta Achillesa. Wybacz ten żarcik.
Groszek nie zwracał na niego uwagi. Ujął dłoń Petry.
– Jeżeli wiedziałaś, co robi, dlaczego przyjechałaś tu razem
z nim?
– Bo nie byłabym już bezpieczna w Brazylii – odparła. –
Dlatego wolę raczej być przy tobie.
– Oboje razem dajemy Achillesowi dwukrotnie większą motywację.
– Ale ty jesteś tym, który potrafi przetrwać, choćby Achilles
rzucił przeciw niemu wszystkie siły. Dlatego wolę być tutaj.
Groszek pokręcił głową.
– Ludzie blisko mnie giną.
– Wręcz przeciwnie. Ludzie giną wtedy, kiedy nie są przy tobie.
Fakt, to była prawda, ale nieistotna. W ogólnym rozrachunku Buch i siostra Carlotta zginęły z powodu Groszka. Kochały
go i były wobec niego lojalne, a więc popełniły błąd.
– Nie zostawię cię – ostrzegła Petra.
– Nigdy?
Zanim zdążyła odpowiedzieć, wtrącił się Peter.
– Wszystko to jest bardzo wzruszające, ale musimy się zastanowić, jak postępować z Achillesem, kiedy już go tu ściągniemy.
15