Mapa Kultury

Transkrypt

Mapa Kultury
Pobrano z portalu Mapa Kultury
12.03.2012
Leon Tarasewicz - malarz pejzażu
____________________________
autor: ewa_zwierzyńska
O wystawie w Łapiczach zrobiło się głośno zarówno na Podlasiu, jak i w kraju. Zjechali na nią
najwybitniejsi krytycy sztuki współczesnej i osobistości polskiego życia kulturalnego. Postanowiłam
zgłębić fenomen Leona Tarasewicza i wybrałam się do Łapicz.
Leon Tarasewicz ( ur. w 1957 r.) to znany i ceniony na całym świecie malarz pochodzący z podlaskiej
wioski Waliły k/Gródka. To z nich wyjechał najpierw do Warszawy aby studiować malarstwo na ASP, a
po obronie dyplomu szybko rozpoczął międzynarodową karierę. Nie ma chyba kontynentu, na którym
podlaski malarz nie wystawiałby swoich prac: swoje drzwi otwierały dla niego galerie w Nowym Jorku i
Frankfurcie, Tel Awiwie i Seulu, brał udział w biennale w Wenecji i Sao Paulo. Jego sztukę doceniono
również w Polsce przyznając mu liczne nagrody m.in. Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis i
Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Ten wielce utytułowany i zasłużony artysta przyznaje:" Nie ma żadnej twórczości która by odbiegała od
życia danego artysty i jeżeli twórczość Chagalla jest połączeniem bajkowości białoruskiej z
mistycyzmem żydowskim to dokładnie ze mną jest to samo, że choćbym nie wiem co udawał to i tak
będę chłopcem z wysr....ki który po prostu maluje takie a nie inne rzeczy". Tarasewicz wie, co mówi.
On nigdy nie udawał kogoś, kim nie jest. "Jestem prostym chłopcem z Walił"- ogłasza i postanawia
zorganizować wystawę swoich prac w Łapiczach ( gdzie to jest?!).
Łapicze okazały się mikroskopijną wioską leżącą tuż obok granicy z Białorusią. Należało najpierw
dotrzeć do Krynek a następnie poruszać się nieutwardzonym i nieoznakowanymi drogami polnymi.
Kiedy po wielu zakrętach i perypetiach wreszcie udało mi się do niej dotrzeć ujrzałam przyczepioną do
drewnianego płota tabliczkę z nazwą ulicy : Marszałkowska. Na czas wystawy tak właśnie ochrzcił ją
sam artysta, jako że postanowił pokazać swoje obrazy w gospodarskie agroturystycznym swoich
przyjaciół - u państwa Marszałków.
Przed bramą wjazdową na posesję stoi wielki baner: "Lonik Tarasewicz, nowe obrazy malarskie." Za
płotem kwitną żółte kwiaty. Na elewacji drewnianego domu mam okazję podziwiać pierwszy obraz
mistrza: wielką i długą plandekę pomalowaną w biało-niebieskie pasy. Nieopodal dwa kolejne obrazy
abstrakcyjne - jakieś niebiesko-żółte plamy, zielono-bure ciapki. We wnętrzu domu do sufitu
przymocowano kolejne monumentalne dzieło - płaszczyzna z podobnymi niezidentyfikowanymi bliżej
zaciekami. Do ekspozycji należały również obiekty, których przeznaczenia ani sensu nie potrafiłam
dociec. To kolorowe sześciany poustawiane na stelażach pośrodku trawnika - czerwone, żółte, zielone i
strona 1 / 3
Pobrano z portalu Mapa Kultury
inne.
Byłam skonfundowana. Nie rozumiałam ani tych dzieł, ani zamysłu autora. Wszyscy wokół mnie robili
mądre miny, spacerowali i podziwiali, a ja patrząc na całą tę scenę miałam coraz większą ochotę
wybuchnąć śmiechem. O Leonie Tarasewiczu można powiedzieć wiele, ale nie to, że jest on artystą
sztampowym. Co więcej - według niego sztuka w swej istocie to właśnie działanie wyłamujące się ze
schematów, zmuszające do weryfikacji utartych ścieżek. Tarasewicz zawsze marzył o przekraczaniu
granic, wyjściu poza ramy. Taką postawę przyjął zarówno w swoim życiu, jak i twórczości. Obsesja
wypadnięcia z ram doczekała się u niego dosłownej realizacji - w pewnej chwili jego obrazy wylały się
na otoczenie i zaczęły ogarniać oglądających z każdej strony. Z malarza obrazów Tarasewicz stał się
malarzem przestrzeni: zamalowuje nie tylko ściany galerii ale również podłogi i sufit. Dzieła te są
efemeryczne, krótkotrwałe - po skończonej ekspozycji obrazy są skuwane i usuwane. Dalej funkcjonują
już tylko na fotografiach i filmach video.
Przykładami takich działań jest wystawa w CSW w 2003 roku. Artysta wylewa na podłogę galerii
hektolitry kolorowego betonu, tworzy labirynty, tunele i rusztowania po których można spacerować i
oglądać obrazy namalowane pod sufitem. Wszystko po to, by widz mógł wniknąć głęboko w strukturę
obrazu, poczuć go wszystkimi zmysłami, roztopić się w nim. Sam powie:"Moim marzeniem jest, by
obrazy przejęły kontrolę nad odbiorcą w taki sposób, by jego otoczenie przestawało istnieć, wtedy
obraz, nieograniczony żadnymi ramami, mógłby się bez przeszkód rozrastać, wciągając odbiorcę. "
Tarasewicz chce stworzyć obraz totalny, obraz do oglądania, deptania, dotykania i doświadczania.
Krytyk sztuki Kim Levin pisze o tej wystawie:"Nie będzie to instalacja, lecz miejsce, które jest obrazem.
Obraz w prawdziwej przestrzeni. Traktuje on ściany, podłogę, drewniane platformy i rusztowania jako
swoisty blejtram dla tego ogromnego, rozszerzającego się w otoczenie obrazu w przestrzeni
architektonicznej. Przytoczone na początku twierdzenie o niemożności oderwania artysty od jego doświadczeń skłania
do stawiania pytań. Czy marzenie o obrazie ogarniającym ze wszystkich stron nie bierze się
przypadkiem z wielkiego wrażenia, jakiemu ulegał jako dziecko uczęszczając do cerkwi w Gródku?
Wiele świątyń prawosławnych wewnątrz jest pokrytych freskami przedstawiającymi różne wydarzenia
biblijne oraz postaci świętych. Freski pokrywają całą dostępną przestrzeń - ściany, sufity, niekiedy
nawet podłogi opowiadają historie. Celem takiego zagospodarowania przestrzeni jest stworzenie "nieba
na ziemi", ikony która wchłaniałaby wiernych do środka i przenosiła do niebiańskiego świata. Cerkiew w
Gródku należy do tego typu świątyń. Tarasewicz wielokrotnie opowiadał o wielkim wrażeniu, jakie
wywoływały w nim gródeckie freski. Biorąc pod uwagę fakt, że w dużej części wykonał je Jerzy
Nowosielski trudno dziwić się ich sile oddziaływania na wyobraźnię.
Oglądając film z przygotowania wystawy w Zachęcie w 1999 roku, kiedy to artysta pomalował schody i
podłogę w galerii widzę pasję artysty. Stojąc na kolanach na podłodze galerii, ubrany w robocze
drelichy, usmarowany od stóp do głów wylewał całe wiadra farby i dłońmi rozprowadzał emulsję po
podłodze, wiercił, przykręcał i szpachlował. Widać było, że ten rodzaj fizycznego wysiłku, siłowego
zmagania się z materią, wyczuwania pod dłońmi powierzchni, farby, jej struktury, sprawia mu
strona 2 / 3
Pobrano z portalu Mapa Kultury
niesamowitą, wręcz sensualną przyjemność. Jego radość można śmiało porównać do radości dziecka
zatracającego się całkowicie podczas zabawy w błocie. Już sama obserwacja jego poczynań przy
pracy sprawia niesamowitą frajdę. Artysta zmieniał się jak kameleon - raz wydawał się zwykłym
robotnikiem budowlanym, za chwilę pomalowaną podłogę kropił farbami gestem przypominającym
kapłana kropiącego wodą święconą by w końcu przeistoczyć się w pana boga, który po stworzeniu
świata posyła na niego farbowany deszcz.
Leon Tarasewicz pomimo międzynarodowej sławy nie lubi blichtru. Po ukończeniu studiów w
Warszawie powrócił do rodzinnych Walił, aby tam osiąść na stałe i pracować. Czuje się mocno
związany ze swoja "małą ojczyzną" i kulturą podlaskich Białorusinów. Nie wyobraża sobie życia pod
innym niebem. Tkwi korzeniami w ziemi swego dzieciństwa i pełnymi garściami czerpie z niej inspirację.
Przez krytyków jest uważany jest za pejzażystę a ściślej rzecz ujmując za "abstrakcjonistę krajobrazu".
Bliskość nieskażonej cywilizacją przyrody w sposób zasadniczy wpłynęły na jego twórczość. Sam
twierdzi, że gdyby nie był malarzem z pewnością zostałby leśnikiem. Fascynuje go kolor i światło.
Najczęściej jest to kolor czysty i mocny, jakby pulsujący, wibrujący. Tarasewicz dość szybko
zogniskował swoje artystyczne poszukiwania na abstrakcji. Pomimo tego w jego obrazach możemy
dopatrzeć się kolorów i rytmów charakterystycznych dla krajobrazu: drzewa, zaorane pole, góry,
gałęzie. Początkowo nadawał swoim obrazom tytuły: "Las", "Ptaki". Potem zaniechał tego uważając,
że malarstwo samo powinno się bronić. Jego obrazy coraz bardziej zatracają rzeczywiste kształty by w
końcu przeobrazić się w ciągi różnokolorowych, rytmicznych pasów i tylko od naszej wyobraźni zależy
czy ujrzymy w nich drzewa czy bruzdy na polu. Paleta barw również ulega redukcji, najczęściej używa
dwóch-trzech podstawowych kolorów.
Sztuka współczesna nie zawsze jest łatwa w odbiorze, niekiedy trzeba wykonać wysiłek, aby zrozumieć
jej przesłanie. Usiłując zgłębić malarstwo Tarasewicza w pewnej chwili zrozumiałam, dlaczego wybrał
Łapicze zamiast ścian światowych galerii. Gdy zapadł zmrok i zapaliły się światła nagle plastikowe
sześciany zaświeciły niczym kolorowe domki na wsi podlaskiej, a niebiesko-żółte plamy na suficie
zamieniły się w piękne niebo po którym sunęły rozświetlone słońcem obłoki. Biało-niebieskie pasy ożyły
i zamieniły się w rzekę. Zrozumiałam, dlaczego artysta uparł się, aby prace umieścić w plenerze
podlaskiej przyrody. Bo to właśnie ich miejsce.
strona 3 / 3

Podobne dokumenty