Tutaj - Stefczyk.info

Transkrypt

Tutaj - Stefczyk.info
Najlepszy magazyn zewnętrzny w branży „Usługi finansowe / Ubezpieczenia" w konkursie „Szpalty Roku 2012”
Weszła w życie ustawa
o SKOK-ach. Nowe możliwości,
nowe wyzwania 7
Przemysław Gintrowski, bard
„Solidarności”, zszedł ze sceny
na zawsze 17
Co byłoby, gdyby ks. Popiełuszko
przeżył, gdyby pozwolono mu
z nami zostać? 22
Dorota Ołoś
Anna Sarzyńska
Witold Gadowski
bezpł atna ga zeta członków k a sy stefcz yk a / nr 89 listopad 2012 / infolinia 801 600 100
Pierwsza taka
klinika w Polsce
Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas otwarte na gdańskiej
Zaspie to miejsce, gdzie w leczeniu nowotworów skóry wykorzystywana
będzie jedna z najskuteczniejszych metod – histologia według prof. Helmuta
Breuningera. Fundatorem kliniki jest Grzegorz Bierecki, senator RP, który dzięki
zastosowaniu trójwymiarowej histologii sam wygrał walkę z nowotworem.
Czytaj na str. 2–4
fot. grzegorz pachla
aktualności
słowood prezesa
Andrzej Sosnowski
prezes Kasy Stefczyka
Szanowni Państwo,
z punktu widzenia członka Kasy nowe regulacje dotyczą‑
ce spółdzielczych kas oszczędnościowo­‑kredytowych
wchodzące w życie 27 października nie zmieniają
praktycznie nic. Zmiana, która będzie widoczna, to
rozszerzenie palety usług, które będziemy mogli
oferować po 27 października. Nowa ustawa daje nam
możliwość udzielania pożyczek i kredytów bez limitu
czasu. Wprowadzimy więc do naszej oferty wieloletnie
kredyty hipoteczne, mieszkaniowe oraz wydłużymy
okres, na który można zawierać pożyczki i kredyty
konsumpcyjne. Dodatkowo będziemy mogli przygotować
atrakcyjną ofertę dla podmiotów, które dotychczas nie
mogły korzystać z usług SKOK. Są to firmy z tzw. trze‑
ciego sektora. Przygotujemy ofertę na obsługę fundacji,
stowarzyszeń, spółdzielni, wspólnot mieszkaniowych.
Widzimy dużą szansę na rozwinięcie się w tym segmen‑
cie. Z punktu widzenia zarządu zmieni się podmiot, który
będzie nadzorował naszą działalność. Będzie nim KNF.
Kasa Stefczyka jest dobrze przygotowana do sprostania
nowym wyzwaniom i z punktu widzenia zarządzania
instytucją finansową jesteśmy przygotowani na to, żeby
funkcjonować pod nowym nadzorem.
liczbyKasy Stefczyka
5 930 000 000 zł
depozyty
4 290 000 000 zł
pożyczki
6 400 000 000 zł
aktywa
403
oddziały
866 000
Współwłaściciele
wstępne dane na wrzesień 2012 r.
2 c zas stefc z yk a
Pierwsze takie
miejsce w Polsce
Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas
otwarto w październiku na gdańskiej Zaspie.
Nowo powstały ośrodek to pierwsze miejsce
w Polsce, gdzie w leczeniu nowotworów
skóry wykorzystywana będzie jedna
z najskuteczniejszych metod – histologia
według prof. Helmuta Breuningera z Kliniki
Dermatochirurgii Uniwersytetu w Tybindze.
O
becny na otwarciu kliniki prof. Breuninger od lat leczy nowotwory
skóry, stosując udoskonaloną przez siebie metodę chirurgii mikrograficznej Mohsa. Jej ogromnymi zaletami są wysoka skuteczność (daje prawie
98% szans na wyleczenie nowotworu), krótki czas trwania leczenia oraz
brak konieczności przyjmowania chemii. Metoda oparta jest na trójwymiarowej analizie kompletności wycięcia nowotworu. Dzięki niej można ograniczyć zakres niezbędnego wycięcia skóry. Co ważne, zastosowanie tej metody
zmniejsza prawdopodobieństwo pozostawienia komórek nowotworowych.
Jednym z fundatorów kliniki mieszczącej się w Gdańsku, na Zaspie, przy
ul. Pilotów 21 jest Grzegorz Bierecki, senator RP, który dzięki zastosowaniu
trójwymiarowej histologii sam wygrał walkę z nowotworem. – Szansa, którą dostałem, utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę
zrobić wszystko, aby metoda Mohsa – tak skuteczna, a mimo to niestosowana w Polsce – była dostępna dla osób dotkniętych problemami nowotworów skóry w naszym kraju – powiedział Grzegorz Bierecki.
Pozostali fundatorzy to: Zbigniew Puniewski, Andrzej Sosnowski,
Grzegorz Buczkowski. Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas zajmować się będzie nie tylko leczeniem nowotworów skóry. W ośrodku znajdą
się również gabinety chirurgii ogólnej, plastycznej, dziecięcej, chirurgii ręki,
ortopedii, urologii, internistyczne, laryngologiczne, okulistyczne, ginekologiczne, dermatologiczne, alergologiczne, urologiczne i endokrynologiczne.
Otwarcie Centrum poprzedziła konferencja prasowa, na której prof.
Breuninger oraz dr Jacek Wiejek, chirurg plastyk ze Szpitala Dziecięcego
w Olsztynie, przybliżyli ideę stworzenia kliniki i przedstawili zalety stosowania metody Mohsa. – Ta metoda polega – w dużym skrócie – na tym, że nowotwór wycina
się seryjnie, czyli dokonuje się kolejnych wycięć, w odstępach jednego,
dwóch dni, aż jest pewność, że wszystko zostało wycięte – tłumaczy profesor dr hab. med. Piotr Czauderna. – Dopiero wtedy dokonuje się rekonstrukcji powstałego ubytku. Jeżeli się nie dysponuje tego rodzaju techniką,
jest duże ryzyko wznowy miejscowej nawrotu nowotworu, a jednocześnie
powstanie dużego ubytku, trudności w jego zamknięciu i złego efektu
kosmetycznego.
Obecny podczas ceremonii otwarcia ks. inf. Ireneusz Skubiś, redaktor naczelny tygodnika katolickiego „Niedziela”, podarował klinice figurę błogosławionego papieża Jana Pawła II. Dyskusję podsumował o. Tadeusz Rydzyk: – Jeżeli w Polsce trzeba pół roku, rok czekać np. na badania serca, to jest
to ukryta eutanazja. Stąd tym większe gratulacje dla tej inicjatywy, która
otwiera drzwi chorym. To jest pierwsza taka klinika w Polsce.
Symbolicznego przecięcia wstęgi dokonali razem senator Grzegorz
Bierecki, prof. Breuninger oraz o. Tadeusz Rydzyk, który następnie poświęcił nowo powstałą klinikę.
Rozmowę z profesorem Helmutem Breuningerem
znajdą Państwo na stronie 4.
BC
www.k asastefc z yk a.pl
aktualności
Trzeba leczyć
skutecznie
Rozmowa z senatorem Grzegorzem
Biereckim, twórcą Fundacji Sanitas,
senatorem RP.
fot. grzegorz pachla
– Dlaczego ufundował pan klinikę i stworzył Fundację Sanitas?
– Jestem żywym przykładem skuteczno‑
ści tej metody leczenia, którą w tej klinice
będziemy stosować. Jestem człowiekiem,
który zyskał szansę na dalsze życie. Taka
szansa bardzo zobowiązuje, więc postano‑
wiłem, że odpłacę za ten dar dalszego życia,
pomagając innym poprzez fundację. Kilka lat
temu dowiedziałem się, że mam raka skóry,
że mogę umrzeć, więc zacząłem szukać
możliwości wyleczenia. Byłem pacjentem
polskiej służby zdrowia. Można powiedzieć,
że cudem uniknąłem operacji według proce‑
dur stosowanych w Polsce. Wiem już teraz,
że na pewno nie byłbym wyleczony. Trafiłem
do Niemiec, do profesora, który jest autorem
metody, która daje niebywałą skuteczność
leczenia. Nowotwór został usunięty. Ta fun‑
dacja, ta klinika jest moim podziękowaniem
za to, że dostałem szansę na dalsze życie.
fot. grzegorz pachla
– Dlaczego ta metoda nie jest stosowana
w Polsce? Dlaczego my tak nie leczymy?
– To pytanie zadawałem sobie, zanim posta‑
nowiliśmy założyć fundację. Zanim posta‑
nowiłem zaangażować w to swoje prywatne
pieniądze po to, by tę metodę w Polsce sto‑
sować. Kiedy wróciłem z Tybing, to pomyśla‑
łem, że to jest zadanie dla publicznej służby
zdrowia. Przecież mamy w Polsce szpitale.
Spotkałem sie z brakiem reakcji. Nie było
zainteresowania. Myślę, że wtedy znalazłem
odpowiedź. Nie będę stawiał kropki nad i,
ale... Dlaczego leczenie takiego pacjenta
jak ja kosztowało w Polsce ok. 180 tys. zł?
Ryzyko wznowienia choroby 58 proc. Teraz
już wiem, że po tradycyjnej operacji wrócił‑
bym na leczenie i dalej kosztowałbym jako
pacjent. W Niemczech bardziej skuteczna
operacja kosztowała łącznie 36 tys. zł – mam
rachunek, zapłaciłem za to sam. Ryzyko
wznowienia choroby 3 proc. Myślę, że w tej
różnicy, w tych liczbach tkwi odpowiedź,
dlaczego my w Polsce tak nie leczymy.
infolinia 801 600 100
fot. materiały własne
– Jak będzie działać fundacja, jak będzie
pomagać ludziom, których nie stać na taki
zabieg?
– Każda taka procedura medyczna to kon‑
kretny koszt, ale myślę, że dzięki fundacji
będziemy w stanie leczyć w naszej klinice
taniej niż zwykle, choćby dlatego, że funda‑
cja jest organizacją o charakterze niezarob‑
kowym. Środki fundacji będą pochodzić od
ludzi, którzy zechcą na ten cel przeznaczyć
swoje pieniądze, zrobić darowizny. Będziemy
na pewno bardzo gospodarnie prowadzić tę
fundację. Panowie dyrektorzy tej kliniki i pa‑
nowie dyrektorzy fundacji taki cel przecież
przyjęli. Po prostu nie jest to przedsięwzię‑
cie nastawione na zysk.
c zas stefc z yk a
3
aktualności
Pacjenci po zabiegu są zdrowi,
Rozmowa z prof. Helmutem Breuningerem, który od lat leczy nowotwory skóry,
stosując udoskonaloną przez siebie metodę chirurgii mikrograficznej Mohsa.
– Na czym polega metoda mikrograficzna?
– Wyjątkowe jest to, że możemy zobaczyć
wszystkie komórki z wyciętego fragmentu.
Najpierw wycinamy skalpelem nowotwór,
wokół którego jest niewielki fragment tkanki.
Oglądamy go z każdej strony i widzimy, gdzie nowotwór ma nacieki. Możemy je wykryć i usunąć.
– Jaka jest największa przewaga tej metody
nad innymi metodami leczenia?
– Wszystkie komórki nowotworu możemy
zobaczyć tylko pod mikroskopem. Kiedy się
je zlokalizuje, można je wyciąć, i to w tym
miejscu, w którym one faktycznie są. Kwestia
estetyki też jest bardzo ważna. Ta metoda wykrywa nacieki nowotworu bardzo dokładnie
i to pozwala uratować zdrową tkankę. Mamy
więc zalety, jeśli chodzi o niski procent nawrotu
choroby, jak i o lepszy efekt estetyczny. Ubytki
skóry są nie tak duże, jak byłyby przy zastosowaniu tradycyjnej metody operacji.
– Jak jest skuteczność metody mikrogra­
ficznej?
– Wszyscy pacjenci bezpośrednio po zabiegu
są zdrowi, bo pozbawieni nowotworu. Ryzyko
nawrotów jest bardzo niskie, czyli liczba pacjentów bez nawrotu nowotworu jest bardzo duża
– wynosi więcej niż 98 proc. Oznacza to, że prawie wszyscy wracają do całkowitego zdrowia.
– Jakie ma pan doświadczenie w pracy tą me­
todą w Klinice Uniwersyteckiej w Tybindze?
– Wprowadziliśmy tę metodę trzydzieści
lat temu i do dnia dzisiejszego poddaliśmy jej
50 tys. pacjentów. Prowadzimy też nadzór nad
pacjentami po operacji i wiemy, czy mają nawroty choroby, czy nie. W związku z tym mogę
powiedzieć, że jest to naprawdę bezpieczna
metoda. Dodatkową jej zaletą jest to, że ratuje
się zdrową tkankę. Możemy wyciąć tylko tę
część z nowotworem.
– Jak ocenia pan sprzęt medyczny Centrum
Medycyny Specjalistycznej Sanitas?
– Sprzęt jest bardzo nowoczesny. Uważam,
że dobrym pomysłem jest zebranie w jednym
miejscu specjalistów z różnych dziedzin. Ich
doświadczenie pomoże wielu pacjentom,
a stosowana tu metoda mikrograficzna pomoże
pacjentom zmagającym się z nowotworami
skóry. Moim zdaniem Centrum będzie bardzo szybko funkcjonowało bez mojej pomocy
merytorycznej. Znam lekarzy, którzy będą tu
przeprowadzać zabiegi, i wiem, że są bardzo
doświadczeni. Myślę, że przyjadę tu jeszcze
dwa lub trzy razy, ale Centrum na pewno będzie funkcjonowało samodzielnie.
– Co się zmieni w Polsce w związku
z otwarciem Centrum Medycyny Specjali­
stycznej Sanitas?
– Myślę, że wielu pacjentów z nowotworami
skóry będzie zainteresowanych leczeniem
się tutaj. To dla nich o wiele lepsza metoda.
Różnica w wykonaniu operacji tą metodą
a metodami tradycyjnymi jest niewielka. Robi
się niemal to samo co przy badaniach histopatologicznych. Trzeba tylko zmienić sposób
myślenia lekarzy.
Monitory w Kasie Stefczyka najlepsze
Za dobór i sposób przygotowywania informacji, które każdego dnia możemy oglądać na
monitorach w oddziałach Kasy Stefczyka, nagrodzono agencję reklamową Apella S.A.
A
pella uczestniczyła w III Międzynarodowej
Konferencji Digital Signage Trends 2012.
Spotkali się na niej specjaliści z całej Europy, by
wymienić się branżowymi doświadczeniami.
Systemy digital signage za pomocą sieci monitorów dostarczają wiadomości do konkretnych
grup odbiorców. Wykorzystywane są np. na
lotniskach czy w centrach handlowych. Od
września 2011 r. sieć monitorów działa również
w oddziałach Kasy Stefczyka.
Laury za treść na monitory
Podczas konferencji odbyła się kolejna edycja
konkursu Polish Digital Signage Association
Awards 2012, w którym doceniono działania
Apelli za dobór i sposób przygotowywania informacji (z wyłączeniem treści reklamowych)
na monitory znajdujące się wewnątrz oddziałów Kasy Stefczyka. Apella zdobyła statuetkę
w kategorii „Najlepszy niereklamowy materiał
DS”. Ten prestiżowy konkurs skierowany jest
do podmiotów wykorzystujących nowoczesne
produkty digital signage w systemach reklamowych, promocyjnych oraz informacyjnych, ale
4 c zas stefc z yk a
także do reklamodawców, twórców kontentu,
agencji kreatywnych czy też producentów i dostawców informacji – w zależności od kategorii
konkursowej.
– Otrzymana nagroda jest zwieńczeniem
prac całego zespołu Apelli S.A., który na co
dzień dokłada wszelkich starań, aby dostarczyć atrakcyjny i ciekawy przekaz odbiorcom
w oddziałach Kasy Stefczyka – mówi Marzena
Matuk, kierownik Biura Digital Signage w Apelli.
– O tym, że materiały informacyjne emitowane
na monitorach znajdujących się wewnątrz placówek są interesujące dla odbiorców i znacząco
wpływają na komfort przebywania w oddziale,
świadczą również wyniki badania efektywności
monitorów reklamowych, przeprowadzonego
we wrześniu br. przez firmę Millward Brown
SMG KRC na zlecenie naszej agencji.
Co można obejrzeć?
Na monitorach w oddziałach Kasy można
oglądać autorskie materiały filmowe, bieżące informacje z kraju i ze świata, sprawdzić pogodę, przeczytać kalendarium czy też
przypomnieć sobie, czyje imieniny są danego
dnia. Emitowane są również zaproszenia na
lokalne wydarzenia, w których uczestniczy
Kasa, i relacje z nich (festyny, dni otwarte itp.) –
można je oglądać na monitorach tylko w regionie, którego zdarzenie dotyczy.
Apella S.A. realizuje własne produkcje filmowe. Dzięki temu na monitorach możemy
oglądać relacje z imprez sponsorowanych
przez Kasę, z wydarzeń, w których wzięli
udział przedstawiciele Kasy. To kilkanaście
materiałów filmowych miesięcznie. Bieżące
informacje z kraju i ze świata emitowane są
w blokach „Informacje”, „Przegląd Prasy” oraz
„Media o nas”. Dodatkowo ważne 3-4 newsy
emitowane są jednocześnie na pasku w dolnej
części ekranu.
– Zdjęcia udostępnia nam PAP, zaś unikatowe treści informacyjne dostarczane są
przez dziennikarzy pracujących dla naszej
firmy – dodaje Marzena Matuk. – Plansze
pogodowe pokazują prognozę pogody na najbliższą noc i na jutro wraz z temperaturą dla
dziewięciu większych miast Polski na mapie
www.k asastefc z yk a.pl
aktualności
Rafał Matusiak
prezesem Kasy
Krajowej
fot. materiały własne
bo bez nowotworu
fot. grzegorz pachla
Podczas Walnego Zgromadzenia Krajowej
SKOK, 8 października 2012 roku, została
zakończona prowadzona w ciągu ostatnich
trzech lat reorganizacja w ramach grupy SKOK.
F
Profesor Helmut Breuninger (z lewej) z tłumaczem.
oraz dla dwunastu mniejszych miast
obok mapy. Wszystkie dane czerpiemy
z serwisu Twojapogoda.pl, z którym
mamy podpisaną umowę o współpracy.
Aktualizacja prognozy pogody następuje
co 3 godziny.
Nowoczesne technologie
Digital signage to najszybciej rozwijająca
się gałąź nowoczesnego marketingu,
otwierająca coraz więcej możliwości na
polu reklamy. Pozycję „nowinki technicznej” system digital signage zamienił na mocną pozycję w szeregu jednych
z najpopularniejszych mediów reklamowych – za pomocą sieci ekranów
infolinia 801 600 100
cyfrowych można zdalnie zarządzać treścią reklamową, informacyjną lub rozrywkową, wszędzie tam, gdzie istnieje
potrzeba przekazywania aktualnej i dynamicznie zmieniającej się informacji.
Wdrożenie przez Apellę systemu digital
signage w Kasie Stefczyka było jednym
z największych tego typu projektów na
rynku polskim w 2011 roku. Nagroda
PDSA Awards 2012 dla agencji to sukces całego zespołu administratorów,
redaktorów, dziennikarzy, działu multimediów, kreacji i grafików, którzy na co
dzień pracują przy tworzeniu kontentu
emitowanego na monitorach w oddziałach Kasy Stefczyka.
unkcję prezesa Zarządu Kasy Krajowej objął Rafał Matusiak, dotychczasowy prezes Towarzystwa Funduszy
Inwestycyjnych SKOK (TFI SKOK), wiceprezesami zarządu
pozostali Wiktor Kamiński i Lech Lamenta. Dotychczasowy prezes Krajowej SKOK, senator Grzegorz Bierecki,
objął funkcję przewodniczącego Rady Nadzorczej.
W skład Rady Nadzorczej Kasy Krajowej wybranej podczas Walnego Zgromadzenia weszli także:
Adam Jedliński – sekretarz Rady Nadzorczej KSKOK,
Jan Chmielewski – skarbnik RN KSKOK oraz Zygfryd
Schoenhoff, Andrzej Gałązkiewicz, Adam Byzdra, Janusz
Ossowski – członkowie RN KSKOK.
Zastąpienie twórcy Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych w Polsce, Grzegorza Biereckiego, na
stanowisku prezesa Zarządu wynika z jego zaangażowania w pracę na rzecz społeczeństwa, którą realizuje jako
senator Rzeczpospolitej Polskiej. Dążenie do wywiązania
się z nałożonych przez wyborców obowiązków wymaga
od dotychczasowego prezesa Krajowej SKOK wzmożonej
uwagi i poświęcenia.
Decyzja o zmianie na stanowisku prezesa Krajowej
SKOK to również efekt zaangażowania Grzegorza
Biereckiego w prace na rzecz krzewienia idei spółdzielczości finansowej na całym świecie. G. Bierecki pełni
funkcję pierwszego wiceprzewodniczącego Światowej
Rady Unii Kredytowych (WOCCU) – organizacji zrzeszającej unie kredytowe, czyli odpowiedniki SKOK-ów
ze 100 krajów świata, do których należy 196 milionów
ludzi z 51 tysięcy Kas.
Zmiany w Zarządzie i Radzie Nadzorczej Krajowej
SKOK nie wpłyną na dotychczasowe zasady funkcjonowania Spółdzielczych Kas OszczędnościowoKredytowych. SKOK-i od 20 lat stanowią alternatywę dla
banków komercyjnych, a ich działania prospołeczne,
wsparcie inicjatyw patriotycznych a także prowadzona
edukacja ekonomiczna i walka z wykluczeniem finansowym są istotnymi wyznacznikami misji, którą realizują
dla dobra wspólnego.
c zas stefc z yk a 5
aktualności
Święto samorządowej rodziny
Już po raz piętnasty polscy samorządowcy zebrali się na gali rozdania nagród im. Grzegorza
Palki, które przyznaje Liga Krajowa.
agrody w postaci specjalnych medali otrzymują ci z polityków samorządu terytorialnego, którzy swoim działaniem w wybitny
sposób przyczynili się do rozwoju lokalnych
społeczności.
– Grzegorz był człowiekiem „Solidarności”
i osobą, która w momencie reformy samorządowej mocno włączyła się w jej realizację.
Swoim autorytetem, konsekwencją, ideowością i uczciwością starał się przekształcać
Łódź w nowoczesne miasto. Z jednej strony
był jednym z nas, samorządowców, a z drugiej
wybijał się ponad przeciętność i na pewno wzorowaliśmy się na nim, bo było warto – tłumaczy
Tadeusz Wrona, były prezydent Częstochowy
i doradca śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego,
a obecnie przewodniczący Ligi Krajowej.
Tegoroczna, jubileuszowa impreza odbyła
się w warszawskim muzeum im. Jana Pawła II.
Przyznanych zostało pięć nagród oraz dwanaście wyróżnień. Wśród nagrodzonych znaleźli
się przedstawiciele wszystkich szczebli samorządów. Doceniono zarówno wójtów niewielkich gmin, starostów powiatów, jak i marszałków województw. Główne nagrody – medale
z wizerunkiem Grzegorza Palki trafiły do
fot. Marcin Fijołek
N
wójta Lanckorony Zofii Oszackiej, burmistrza
Uniejowa Józefa Kaczmarka, starosty przasnyskiego Zenona Szczepankowskiego, prezydent
Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik, a także wójta
gminy Jaraczewo Dariusza Strugały.
W uzasadnieniu przyznawanych nagród
mówiono o szczególnie intensywnym rozwoju
turystyki, inwestycjach w geotermię, działaniach na rzecz rewitalizacji obiektów kultury
przemysłowej, a także o skutecznym wykorzystywaniu środków unijnych.
– Ta nagroda jest dlatego ważna, że to samorządowcy przyznają ją innym samorządowcom.
Nie jest to nagroda koniunkturalna, nie zależy
od wiatrów politycznych, które w danym momencie wieją – mówił Wrona.
Przedstawiciele władz samorządowych,
dziękując za przyznane nagrody, mówili
o specyfice swojej nierzadko ciężkiej pracy
i akcentowali trudną współpracę z władzami
centralnymi.
– Samorządy to pewnego rodzaju wielka rodzina i miłość do swojej małej ojczyzny – podsumował Tadeusz Wrona.
Marcin Fijołek
Jednym z fundatorów nagrody
była Kasa Krajowa SKOK.
Złota Ryba popłynęła do Łukasza Warzechy
Do trzech razy sztuka – tak może powiedzieć Łukasz Warzecha, publicysta „Faktu”,
„Uważam Rze”, stale obecny także na portalu wPolityce.pl, który został laureatem
tegorocznej (trzeciej) „Złotej Ryby”, nagrody im. Macieja Rybińskiego, wybitnego polskiego
felietonisty, zmarłego cztery lata temu.
elitarnym gronie laureatów znalazła się
również – jako pierwsza kobieta – Dorota
Łosiewicz, autorka rubryki „Miszmasz na sobotę” w portalu wPolityce.pl, sekretarz redakcji
w „Gazecie Bankowej”. Trzecim nominowanym
był Wiktor Świetlik, felietonista „Gazety Polskiej”, „Super Expressu”, „Uważam Rze” i dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy
SDP, również goszczący na wPolityce.pl.
– Maciej Rybiński jest patronem nagrody
bardzo potrzebnej polskiemu dziennikarstwu, bo ten sposób widzenia świata, ten
rodzaj uczciwości, podejścia do naszych polskich spraw jest rzadko spotykany obecnie
w naszym kraju – powiedzał Jan ­Pietrzak.
Krystyna Grzybowska i Aleksandra Rybińska – członkinie kapituły nagrody im. Macieja Rybińskiego przystępują do ogłoszenia werdyktu.
Dorota Łosiewicz i Wiktor Świetlik ode­
brali dyplomy.
6 c zas stefc z yk a
fot. stefczyk.info
W
Rybę otrzymał Łukasz Warzecha.
– Bardzo dziękuję wszystkim, którzy do­
cenili moje pisanie. Mam na myśli nie tylko
kapitułę nagrody, ale przede wszystkim czy­
telników, od których bardzo często mam sy­
gnały, że ich np. wkurzam, a to jest dobrze.
Mam nadzieję, że nie jestem nudny... To jest
z całą pewnością najważniejsza nagroda, jaką
do tej pory otrzymałem, i bardzo możliwe, że
będzie to w ogóle najważniejsza nagroda, jaką
kiedykolwiek otrzymam (…). Skoro jest to nagroda dla młodego felietonisty, to być może
będzie jeszcze nagroda dla starego felietonisty
albo dla felietonisty w dojrzałym wieku – zażartował laureat.
Dorota Łosiewicz podkreślała z kolei, że już
sama nominacja do finału konkursu organizowanego przez Fundację Macieja Rybińskiego
jest dla niej ogromnym zaszczytem. Zachowała
jednak właściwy dystans do całej imprezy:
– Choćby kapituła nagrodziła sto „mło­
dych talentów”, to i tak nie wyjdzie z tego
jeden Ryba. Bo taki się rodzi raz na sto lat –
zaznaczyła.
Anna Sarzyńska
Apella (wydawca „Czasu Stefczyka”)
jest sponsorem głównym wydarzenia.
Patronat: portal stefczyk.info
www.k asastefc z yk a.pl
aktualności
Weszła w życie ustawa o SKOK-ach
Nowe możliwości, nowe wyzwania
27 października 2012 r. weszła w życie ustawa o spółdzielczych kasach oszczędnościowo­
‑kredytowych. Jej zapisy dają SKOK-om nowe możliwości związane ze świadczeniem
usług na rzecz członków Kas, dopasowaniem oferty do ich indywidualnych potrzeb
oraz przyjmowaniem w poczet członków nie tylko osoby fizyczne, ale również wybrane
podmioty.
P
rzede wszystkim ustawodawca otworzył
przed Kasami możliwość oferowania pożyczek na długie okresy kredytowania. Do tej pory
maksymalny okres pożyczki przeznaczonej na
cele konsumpcyjne wynosił 3 lata, a na cele
mieszkaniowe 5 lat. Kasy przygotowują i niebawem wdrożą nową ofertę na miarę potrzeb swoich członków, przewidującą długie okresy spłaty
pożyczek. Każdy członek Kasy zainteresowany
zaciągnięciem zobowiązania w Kasie będzie
mógł dopasować wysokość raty do swoich
możliwości lub według swoich preferencji. Kasy
będą miały w swojej ofercie zarówno pożyczki
na dowolny cel, jak i pożyczki i kredyty udzielane na cele mieszkaniowe. Atrakcyjna oferta
mieszkaniowa pozwoli członkom Kas na spełnienie marzeń o własnym mieszkaniu, remoncie, działce lub inwestycji w nieruchomości.
Drugą, bardzo ważną zmianą, dającą Kasom
możliwość poszerzenia działalności, będzie
możliwość przyjęcia w poczet swoich członków
podmiotów tzw. sektora III.
Pojęcie to obejmuje m.in. takie instytucje,
jak stowarzyszenia, fundacje, spółdzielnie,
wspólnoty mieszkaniowe, parafie, związki zawodowe, inne instytucje non profit.
Podmioty te, ze względu na swoją specyfikę
i często niskie obroty nie są przedmiotem zainteresowania banków, ponieważ banki są ukierunkowane na zysk, więc interesuje je przede
wszystkim klient, na którym można dobrze
zarobić. Stąd brak oferty specjalnej dla stowarzyszeń, parafii, fundacji.
Podmioty te, jeśli chcą posiadać rachunek,
najczęściej muszą zadowolić się ofertą dla
przedsiębiorstw, gdzie miesięczne opłaty za
prowadzenie rachunku głównego i pomocniczych nieraz przekraczają ich możliwości
finansowe.
Kasy, których jednym z głównych celów
statutowych jest dbanie o dobro swoich członków, przygotowują konkurencyjną ofertę dopasowaną do specyfiki tych podmiotów.Jako
jedne z nielicznych instytucji finansowych na
rynku, będą żywo zainteresowane współpracą
z podmiotami sektora III. Do nich właśnie
skierują ofertę rachunków, w tym rachunków
pomocniczych, lokat, a także pożyczek na cele
związane z działalnością prowadzoną przez te
instytucje.
Dorota Ołoś
starszy specjalista
ds. zarządzania produktami
System SKOK był i jest w pełni bezpieczny
Z profesorem Adamem Jedlińskim, przewodniczącym Rady Nadzorczej Krajowej
Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej, rozmawia Maciej Goniszewski.
infolinia 801 600 100
na poziomie analogicznym jak Bankowy Fundusz Gwarancyjny, czyli do 100 000 euro dla
każdego członka.
– A jak pod rządami nowej ustawy wy­
gląda system gwarancji depozytów, ochrony
oszczędności złożonych w SKOK-ach?
– Projekt nowelizacji ustawy z 2009 r. przewiduje objęcie depozytów złożonych w Kasach
gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego poprzez wprowadzenie odpowiednich
zmian zarówno w ustawie o SKOK-ach, jak
i w ustawie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. W ramach Bankowego Funduszu Gwarancyjnego tworzy się swojego rodzaju subfundusz – fundusz gwarancyjny spółdzielczych kas
oszczędnościowo­‑kredytowych, który będzie
dotyczył tylko i wyłącznie gwarancji depozytów złożonych w SKOK-ach i będzie zasilany
tylko wpłatami pochodzącymi od SKOK-ów.
Regulacja ta w istocie nie wprowadza więc żadnej zasadniczej zmiany, ponieważ system ten
będzie oparty, tak jak jest obecnie, na odrębności gwarantowania depozytów w SKOK-ach,
a fundusz gwarancyjny będzie tworzony tak jak
dotychczas z wpłat wnoszonych przez SKOK-i.
fot. foto fama
– Jak obecnie przedstawia się system
gwarancji depozytów, które złożone są
w spółdzielczych kasach oszczędnościowo­
‑kredytowych?
– Na podstawie ustawy z 1995 r. został
stworzony program ochrony oszczędności
zgromadzonych w SKOK-ach, który obejmuje
system gwarantowania złożonych depozytów.
System ten opiera się na dwóch podstawowych
filarach. Pierwszy z nich to fundusz stabilizacyjny Kasy Krajowej, przewidziany w ustawie,
który powstaje z wkładów członkowskich
wszystkich Kas w wysokości co najmniej 1% ich
aktywów oraz z całego zysku (nadwyżki bilansowej) Kasy Krajowej. Drugim zaś filarem tego
programu jest stworzone przez SKOK-i i Kasę
Krajową Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK, które ubezpiecza zgromadzone
w Kasach oszczędności ich członków. Towarzystwo to działa od kilkunastu lat na podstawie
licencji wydanej przez UNFE (ówczesny organ
nadzoru nad zakładami ubezpieczeń, obecnie
funkcję tą sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego, która nadzoruje działalność TUW
SKOK) i ubezpiecza oszczędności członków
c zas stefc z yk a
7
oferta
Pożyczka „niska rata”
Nowa oferta w Kasie Stefczyka
W Kasach Stefczyka spadła rata! Dzięki nowej ofercie pożyczkowej Twoja dzienna rata może
wynieść już 2,10 zł. Takiej oferty jeszcze nie było!
to niska, łatwa do spłaty rata pożyczki – nawet 2,10 zł
dziennie, czyli niewiele ponad 60 zł miesięcznie. Tak niska
rata możliwa jest ze specjalnie przygotowaną wyjątkową
ofertą pożyczki w kwocie 3000 zł na dowolny cel.
Pożyczka posiada wyjątkowo niskie oprocentowanie
wynoszące 10%. Jednym słowem – oprocentowanie, które
jest strzałem w dziesiątkę.
Pieniądze możemy otrzymać bez poręczyciela i innych
zabezpieczeń – w Kasach ufamy naszym członkom i pomagamy im w jak najdogodniejszy sposób realizować ich
plany i marzenia.
Potrzebujesz dodatkowych 3000 zł na pilne wydatki
lub na spełnienie ciągle odwlekanych planów? Wystarczy
odwiedzić Kasy Stefczyka, by cieszyć się z nowych możliwości. Oferta pożyczki z niską ratą obowiązuje już od
12 listopada 2012 roku.
Dorota Jasińska-Truhn
specjalista ds. marketingu produktów
Pożyczka „niska rata”
C
zasami niezbędne są nam środki na małe z pozoru,
a kosztowne wydatki. Zakup nowych mebli, naprawa
samochodu, wyjazd do sanatorium to tylko niektóre
wydatki, na które szybko potrzebujemy dodatkowych
środków. Pieniądze, z pozoru niewielkie, są nam szybko
potrzebne do realizacji naszych potrzeb. W Kasach Stefczyka wiemy, że szybkość decyzji jest ważna, dlatego
pożyczkę z niską ratą można otrzymać w ekspresowym
tempie, nawet w ciągu jednego dnia. Jest to możliwe dzięki
ograniczonym do minimum formalnościom, bez wymogu
przedstawiania zaświadczenia o zarobkach z miejsca
pracy. Wystarczy przyjść do Kas Stefczyka, złożyć wniosek
kredytowy, a po jego pozytywnym rozpatrzeniu wypłacić
potrzebne nam środki. Wiemy również, że ważny jest nie
tylko czas, ale i pieniądz. Pieniądz w kontekście pożyczki
8 c zas stefc z yk a
Rata od 2,10 zł dziennie

Kwota 3000 zł

Decyzja kredytowa i wypłata
środków nawet w 1 dzień

Dostępna bez poręczyciela i zabezpieczeń

Oprocentowanie tylko 10%

Całkowita kwota pożyczki: 3000 zł, 60 miesięcznych rat
równych, oprocentowanie nominalne: 10%, prowizja
9%, tj. 270 zł, opłata przygotowawcza: 20 zł, rzeczywista roczna stopa oprocentowania: 15,49%, rata: 63,75 zł,
całkowita kwota do zapłaty: 4114,65 zł, w tym odsetki:
824,65 zł. Decyzja kredytowa zależy od oceny ryzyka
kredytowego. Informacje podano na podstawie reprezentatywnego przykładu z dnia 04.10.2012 r.
www.k asastefc z yk a.pl
oferta
z przyjemnością informuję, że wejście
w życie nowej ustawy o SKOK-ach z dniem
27 października 2012 r. otwiera przed
Państwem – członkami Kasy Stefczyka
– nowe możliwości. Oto najważniejsze
z nich:
• mniejsza miesięczna rata dzięki
wydłużonemu okresowi kredytowania –
do 10 lat! Czy można chcieć czegoś
więcej, gdy spłacane raty zbytnio
obciążają miesięczny budżet?
• więcej środków na bieżące wydatki
dzięki rozłożeniu spłaty w wygodny
i prosty sposób nawet na 10 lat. Nikt nie
pogardzi wolną gotówką w kieszeni;
• obniżone oprocentowanie dzięki
zleceniu przelewu wynagrodzenia,
emerytury lub renty na konto w Kasie.
Mniejsze oprocentowanie to mniejsza
kwota do spłaty;
• nawet do 100 tys. zł bez poręczyciela.
Środki można przeznaczyć na dowolny
cel.
Przypominam jednocześnie, że posiadając
konto osobiste w Kasie, mogą Państwo
dysponować bezpłatnym pakietem usług,
m.in. dostępem do konta przez internet,
bezpłatnymi przelewami internetowymi,
powiadomieniami SMS o operacjach na
rachunku.
fot. materiały własne
Szanowni Państwo,
Ponadto korzystając wydanej do konta
karty Visa, otrzymują Państwo dostęp
do środków dzięki atrakcyjnej linii
pożyczkowej, ponad 900 bezpłatnym
bankomatom sieci SKOK24, Global Cash
oraz eCard oraz usłudze Visa cash back.
Zapraszam do odwiedzenia oddziału
Kasy Stefczyka już dziś i skorzystania
z unikatowej oferty pożyczkowej.
Z wyrazami szacunku
Krzysztof Lewandowski
Pełnomocnik Kasy Stefczyka
Dyrektor Zarządzający
ds. Sprzedaży Stefczyk Finanse
Nowa, korzystna oferta w Kasie Stefczyka
Kredyty z długim okresem spłaty
Już od 12 listopada 2012 r. w ofercie Kasy Stefczyka będzie można znaleźć całkowicie
odnowioną ofertę kredytową. Dzięki zmianom członkowie Kasy będą mieli
możliwość uzyskania jeszcze bardziej atrakcyjnych niż dotychczas pożyczek.
Do 100 000 zł bez
poręczyciela? To możliwe
Dotychczas oferowana kwota pożyczki standardowych bez poręczyciela w Kasie Stefczyka
wynosiła do 40 000 zł. Od 12 listopada br. może
ona wynieść nawet 100 000 zł. Dodatkowo do
pożyczek oferowana jest atrakcyjna oferta
ubezpieczeń od nieprzewidzianych zdarzeń,
takich jak np. utrata pracy. Nowa oferta pożyczkowa to nie tylko wygodny dostęp do środków,
ale również bezpieczeństwo spłaty.
Pieniądze na co tylko zechcesz
Do tej pory środki na dowolny cel mogliśmy
uzyskać na 36 miesięcy, na 60 miesięcy mogliśmy pożyczyć pieniądze na cel mieszkaniowy.
infolinia 801 600 100
Od połowy listopada, niezależnie od celu kredytowania, pożyczkę możemy spłacać nawet
przez 10 lat, nieważne, czy dodatkowe fundusze chcemy przekazać na zakup mebli, samochodu czy wycieczkę. Kasa Stefczyka pomoże
zrealizować dowolny cel, nawet ten najbardziej
fantazyjny.
Wyjątkowa oferta również
dla księgowych
Dodatkowo w ofercie znajdzie się specjalna
oferta pożyczkowa dla osób wykonujących
zawód księgowej. Wyróżnia się ona brakiem
zabezpieczeń do 100 000 zł oraz wyjątkowo
korzystnym oprocentowaniem. Należy pamiętać, że w Kasie Stefczyka oferowana jest
również specjalna oferta dla oficerów służb
mundurowych, lekarzy, prawników, architektów, rzeczoznawców majątkowych, biegłych
rewidentów, komorników, tłumaczy przysięgłych, wykładowców akademickich oraz pracowników administracji państwowej, publicznej i samorządowej.
Wyjątkowe produkty hipoteczne
Członkowie Kasy Stefczyka znów będą mogli
korzystać z produktów hipotecznych – kredytu mieszkaniowego i pożyczki hipotecznej.
Kredyt mieszkaniowy to sposób na własne
fot. shut terstock
Rozłóż spłatę nawet na
10 lat i płać niską ratę
Od dawna wiadomo, że im dłuższy okres kredytowania, tym niższa rata miesięczna. Nowa
oferta Kasy zawierać będzie pożyczki z nawet
10­‑letnim okresem spłaty. To nie tylko szansa
na zaciągnięcie pożyczki z naprawdę niską
ratą, ale również okazja skonsolidowania
obecnie posiadanych zobowiązań na dłuższy
niż obecny okres i zyskanie co miesiąc dodatkowych środków dzięki niższym miesięcznym
zobowiązaniom pożyczkowym.
„M”. Dzięki wyjątkowo szybkiej procedurze
kredytowej i dużej dostępności kredyt mieszkaniowy w Kasie Stefczyka pozwoli członkom Kasy na realizację marzenia o własnym
domu, mieszkaniu czy działce budowlanej.
Pożyczka hipoteczna to oferta dla osób, które
posiadają nieruchomość, a chcą pożyczyć pieniądze na dowolny cel na wyjątkowo atrakcyjnych warunkach, takich jak niska prowizja
i oprocentowanie.
Nie przegap okazji – już 12 listopada odwiedź
Kasę Stefczyka i przekonaj się, jak zmieniliśmy
ofertę dla Ciebie!
Dorota Jasińska­‑Truhn
specjalista ds. marketingu produktów
c zas stefc z yk a 9
oferta
Konto osobiste – niezbędnik
dzisiejszych czasów
Korzyści z posiadania rachunku?
Wybierając rachunek, musimy odpowiedzieć
sobie na jedno zasadnicze pytanie: dlaczego
potrzebuję konta?
Częsta odpowiedź brzmi: bo wymaga tego
ode mnie pracodawca. Większość z nas na
rachunek otrzymuje swoje wynagrodzenie.
Jednak konto to dopiero pierwszy krok umożliwiający korzystanie z wygodnych narzędzi
finansowych, takich jak karty płatnicze, depozyty czy w razie potrzeby – pożyczki. Konto to
również bezpieczeństwo (za nasze pieniądze
trzymane na rachunku odpowiada instytucja
finansowa) i wygoda (łatwo wpłacić i wypłacić
pieniądze, opłacić rachunki). Aby właściwie
odczytać korzyści z posiadania rachunku, musimy sobie wyobrazić sytuację, w której konta
nie mamy. Wynagrodzenie odbieramy w kasie,
stoimy w kolejce, przechowujemy gotówkę
w domu, przez co narażamy się na ryzyko
kradzieży. Nasze pieniądze są każdego dnia
„zjadane” przez inflację, a gdybyśmy umiejętnie wykorzystali ofertę instytucji finansowej,
mogłyby być one oprocentowane i zarabiać.
Gdy chcemy opłacić rachunek, musimy udać
się na pocztę, stać w kolejce oraz zapłacić prowizję, która jest przeważnie wyższa niż opłata
za przelew z rachunku – np. w Kasach Stefczyka
przelewy internetowe są darmowe, a przelew
w oddziale to koszt od 0,99 zł.
Jasne zasady dla posiadaczy
rachunków, czyli ustawa o PSD
24 października br. minął termin wdrożenia przez instytucje finansowe przepisów
ustawy o usługach płatniczych, wdrażających
do prawa polskiego dyrektywę Parlamentu
Europejskiego. Nowe przepisy dla konsumenta
będą oznaczać jednolity sposób realizacji transakcji płatniczych w całej UE oraz identyczne
prawa i obowiązki związane z korzystaniem
z tych usług. Będzie też jeszcze bezpieczniej
i wygodniej. Nowe przepisy regulują między
innymi zasady postępowania w przypadku
nieautoryzowanych transakcji kartą płatniczą
oraz zasady odpowiedzialności za nie – jednym słowem, jeżeli ktoś użyje wbrew naszej
woli naszej karty płatniczej, a my zachowaliśmy wszelkie środki ostrożności, to odzyskamy
pieniądze. Mamy też więcej czasu na zgłoszenie nieautoryzowanej transakcji, bo okres ten
wydłużono do 13 miesięcy. Wygodniej oznacza
w tym przypadku szybciej, określone zostaną
10 c zas stefc z yk a
fot. shut terstock
Jak wynika z badania PBS z II połowy tego roku, konto posiada 77 proc. osób w wieku
powyżej 18. roku życia. Wynik ten pokazuje, że rachunek osobisty jest dobrem
powszechnym, a korzyści z jego posiadania doceniło ponad 26 milionów dorosłych Polaków.
bowiem zasady wykonywania przelewów,
w szczególności maksymalnego czasu ich realizacji. Ustawę można ocenić jako prokonsumecką, bowiem większość jej zapisów chroni
posiadaczy rachunków.
Ile kosztuje konto?
Na rynku mamy wiele alternatyw, wiele instytucji chwali się darmowymi kontami, jednak
gdy przyjrzymy się ofercie, okazuje się, że
prowadzenie konta – owszem – jest bezpłatne,
ale korzystanie z karty płatniczej już nie. Do
tego dochodzą opłaty za przelewy czy wypłaty
z bankomatów. Warto też sprawdzić oprocentowanie rachunku oraz to, czy mamy możliwość
dostępu do dodatkowych środków, np. w ramach linii pożyczkowej.
Opłata miesięczna za korzystanie z konta
może wynieść nawet kilkanaście złotych miesięcznie. Jednak koszt konta trzeba porównywać, biorąc pod uwagę możliwości, jakie nam
daje. Ważne jest to, co otrzymujemy w pakiecie,
bo często warto zapłacić kilka złotych za konto,
do którego dołączona jest darmowa karta płatnicza oraz darmowe przelewy, niż posiadać
„darmowe” konto z dodatkowymi opłatami.
Konto w Kasach Stefczyka
W Kasach nie płacimy za wydanie karty oraz
jej użytkowanie przez rok, mamy dostęp do
sieci darmowych bankomatów, darmowe
wpłaty i wypłaty w oddziałach, tanie przelewy
w okienku kasowym i bezpłatne przelewy
internetowe.
Nie płacimy też za dostęp do konta przez
internet, a dodatkowo możemy oszczędzać
nawet drobne kwoty na bezpłatnym rachunku
oszczędnościowym, na który możemy wpłacać
pieniądze i wypłacać je bez ograniczeń i zawsze
bez utraty odsetek. Dzięki rachunkowi w Kasie
mamy też dostęp do dodatkowych środków
w ramach linii pożyczkowej z częściowo nieoprocentowanym limitem. Jeśli przelewamy
na rachunek wynagrodzenie lub dochód z tytułu emerytury bądź renty, możemy liczyć
na wyższe oprocentowanie lokat lub niższe
oprocentowanie pożyczki, w zależności od
naszych potrzeb. W Kasach Stefczyka możemy
też skorzystać ze specjalnej oferty dla seniorów
i osób poniżej 25. roku życia. Ci pierwsi mogą
liczyć na niższą opłatę za konto, tanie przelewy
w oddziale, a także dedykowaną im pożyczkę.
Ci drudzy – na darmowe prowadzenie konta.
Wybierając rachunek, warto wziąć pod uwagę
ofertę Kas Stefczyka, gdyż bogate 20-letnie
doświadczenie na rynku procentuje bogatą,
pewną ofertą rachunków.
Dorota Jasińska-Truhn
specjalista ds. marketingu produktów
www.k asastefc z yk a.pl
oferta
Linia pożyczkowa – wygodny dostęp
do dodatkowych pieniędzy
Jesień i zima to czas, kiedy każdy ma więcej wydatków. Warto już dziś
pomyśleć o zapewnieniu sobie wystarczającej kwoty pieniędzy na większe
potrzeby, jakie mogą się pojawić.
W
takiej sytuacji z pomocą przychodzą kasy kredytowe i banki, proponując klientom karty kredytowe,
linie pożyczkowe oraz debety w koncie. Kasa Stefczyka
również w swojej ofercie posiada tego typu produkt. Jest
nim linia pożyczkowa w koncie, która daje dostęp do dodatkowych pieniędzy.
Linia skierowana jest do członków Kasy posiadających
kartę Visa oraz rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, na który wpływa wynagrodzenie, emerytura, renta
lub inny stały dochód. Jest to pożyczka odnawialna – nie
musimy pilnować końca jej terminu, gdyż sama „prze­
dłuży się” na kolejny okres bez zbędnych formalności.
Podpisanie umowy nie zobowiązuje do korzystania z dodatkowych środków i nie oznacza żadnych opłat, dopóki
nie skorzystamy z linii.
Dostęp do dodatkowych środków dzięki wielofunk­
cyjnej karcie Visa, która jest jednym z elementów
funkcjonowania linii pożyczkowej, możliwy jest przez
24 godziny na dobę.
Z linii korzystać można na wiele sposobów: wypłacać
gotówkę w placówce Kasy i we wszystkich bankomatach
na terenie całego kraju, w tym bez dodatkowych opłat
w bankomatach SKOK24, e-Card, Global Cash; płacić
bezgotówkowo za pomocą karty w sklepach czy też dzięki
usłudze cash back wypłacić gotówkę w sklepie podczas
zakupów.
Karta płatnicza Visa daje dostęp do dodatkowych środków również za granicami naszego kraju.
Linia jako produkt pożyczkowy jest oprocentowana.
W zależności od wykonywanych transakcji bezgotówkowych kartą Visa można otrzymać limit częściowo
nieoprocentowany, odsetki są naliczane od wykorzy­
stanego limitu, a nie od całości. Zaletą jest również to,
że mimo spłacenia zadłużenia dalej posiadamy dostęp do
dodatkowych środków.
Do linii można wykupić dodatkowe ubezpieczenie,
które daje poczucie spokoju i bezpieczeństwa, np.
w momencie utraty pracy. Do zalet linii również zali­
cza się automatyczną spłatę – klient nie musi pilno­
wać terminów spłaty rat, gdyż każdy wpływ środków
na rachunek pokrywa wykorzystany limit i odnawia
jego wysokość.
Jeżeli są Państwo zainteresowani skorzystaniem z tej
oferty, wystarczy udać się do placówki Kasy Stefczyka,
gdzie uzyskają Państwo szczegółowe informacje oraz
będą mogli złożyć wniosek i podpisać umowę o preferencyjną linię pożyczkową.
Edyta Burandt
specjalista ds. wsparcia merytorycznego
Linia pożyczkowa – dodatkowe środki pod kontrolą
Wygodny dostęp do dodatkowych środków

Minimum formalności

Korzystasz, kiedy chcesz

Sam ustalasz wysokość limitu

infolinia 801 600 100
c zas stefc z yk a 11
reklama
Firma odpowiedzialna społecznie
Społeczna odpowiedzialność biznesu (CSR) bywa lekceważona przez wielu przedsiębiorców, którzy
traktują ją jako dodatkowy ciężar. Tymczasem troska o etykę, ekologię, wartości moralne jest w praktyce
troską o dobro klientów. SKOK Ubezpieczenia, dostrzegając tę zależność, nieustannie angażuje się
w liczne projekty związane z edukacją ubezpieczeniową i szeroko rozumianym bezpieczeństwem.
fot. materiały własne
CSR to koncepcja, zgodnie z którą firmy dobro- realizowana wspólnie z „Faktem” akcja „Twoje Pogotowania Ratunkowego spotkała się z dużym
wolnie uwzględniają kwestie społeczne, ekolo- miasto Twoimi oczami”. Mobilna redakcja dzien- zainteresowaniem, a najmłodsi uczestnicy akcji
giczne i etyczne zarówno wewnątrz organizacji, nika wraz z ekspertami Towarzystwa odwiedziła otrzymali prezent w postaci atrakcyjnej, napisanej
jak i w relacjach z inwestorami, klientami, spo- pięć miast – Kołobrzeg, Kraśnik, Pułtusk, Oleśni- w przystępny sposób książki „Bezpiecznie przez
łecznościami lokalnymi. Innymi słowy – CSR to cę i Tarnów – i przedstawiła ich mieszkańcom za- cały rok” wydanej przez Towarzystwo.
odpowiedzialność przedsiębiorstw za ich wpływ lety ubezpieczania się i korzyści płynące z zakupu
na otoczenie. Choć CSR bywa postrzegany jako polisy. Dzięki obecności wyposażonych w tablety Mobilne miasteczko ruchu drogowego
dodatkowy ciężar i element ograniczający roz- ekspertów SKOK Ubezpieczenia, osoby zainte- W trosce o poprawę bezpieczeństwa na drodze
wój przedsiębiorstw, działanie zgodnie z zasa- resowane, na miejscu, bez zbędnych formalności firma SKOK Ubezpieczenia ufundowała mobilne
dami społecznej odpowiedzialności, w dłuższej mogły nabyć dostosowaną do swoich potrzeb miasteczko ruchu drogowego dla dzieci i młoperspektywie przynosi wiele korzyści, które polisę oraz otrzymać zniżkę na zakup ubezpie- dzieży, które powstało w Tychach w ramach
akcji „A widzisz! Bądź
odczuwają tak klienci, jak
widoczny. Bądź bezi pracownicy firmy. Troska
pieczny”. Składa się ono
o dobro klienta procentuz antypoślizgowych mat
je większym zaufaniem,
doskonale imitujących
wzrostem wiedzy o działalności i produktach firmy,
jezdnie, z których można
zaś pracownicy, którzy
w dowolny sposób twoodczuwają satysfakcję ze
rzyć ścieżki rowerowe,
swoich działań, chętniej
skrzyżowania, ronda,
utożsamiają się z mieja także zdalnie sterowanej sygnalizacji świetlnej
scem zatrudnienia.
Społeczna odpowieoraz mini znaków drogodzialność SKOK Ubezwych. Nowy obiekt służy
pieczenia, podobnie jak
dzieciom i młodzieży do
całej grupy SKOK, wpipraktycznej nauki zasad
sana jest w ich działalbezpiecznego poruszania
ność statutową. Poprzez
się na drodze. Można
liczne projekty firma od
w nim również przystąpić
lat potwierdza swoje zado egzaminu na kartę rowerową. Dzięki temu, że
angażowanie w poprawę
świadomości ubezpiemiasteczko jest mobilne,
czeniowej Polaków, a co
można je w łatwy sposób
W akcji „Bezpieczna droga do szkoły” uczestniczyły dzieci ze szkoły podstawowej
za tym idzie – wzrost ich
przetransportować z jedw Dzierzgowie. Pracownicy oddziału Kasy Stefczyka w Mławie wręczyli im m.in. książeczki
szeroko rozumianego
nej placówki edukacyjnej
o bezpieczeństwie ufundowane przez SKOK Ubezpieczenia.
bezpieczeństwa. Dążąc
do drugiej.
do wyznaczania standardów na rynku, firma czenia. Przedstawiciele Towarzystwa podkreślali,
Aby jeszcze pełniej i efektywniej realizować
udowadnia, że instytucja finansowa może po- że bezpieczeństwo jest dziedziną życia, w któ- zasady społecznej odpowiedzialności biznezostawać wrażliwa na potrzeby społeczeństwa. – rej warto polegać na sprawdzonym i zaufanym su, SKOK Ubezpieczenia krzewi tę ideę także
Z uwagi na troskę o otoczenie, w którym działa- partnerze.
wśród swoich pracowników, zachęcając ich do
my, zasady społecznej odpowiedzialności biznesu
Przypominając turystom oraz mieszkańcom zgłaszania własnych propozycji wzbogacających
wpisane są w misję naszej firmy – mówi Iwona Trójmiasta o bezpieczeństwie podczas wakacji, działania CSR Towarzystwa. – Jesteśmy otwarci
Kosakowska­‑Niedbalska, pełnomocnik zarządu firma zaangażowała się również w akcję „Bez- na inicjatywy z obszaru CSR ze strony naszych
SKOK Ubezpieczenia ds. CSR. – W myśl tych pieczne lato na gdyńskiej plaży”. Dorośli i dzie- pracowników – mówi Iwona Kosakowska­
zasad realizujemy szereg projektów związanych ci wypoczywający na plaży mogli zapoznać się ‑Niedbalska. – Gorąco apelujemy do nich o zgłaz edukacją ubezpieczeniową i bezpieczeństwem z zasadami bezpieczeństwa podczas pobytu szanie swoich propozycji takich działań.
naszych klientów.
nad wodą. Uczestnicy akcji mieli okazję zaznaWiadomo, że firma to ludzie. Ich zaangażojomić się z technikami ratowniczymi i sprawdzić wanie, wsparcie i integracja wokół wspólnych
W mieście i na plaży
je podczas ćwiczeń z fantomem. Inicjatywa wartości pozwoli na jeszcze pełniejszą realizację
Jedną z takich inicjatyw edukacyjnych była SKOK Ubezpieczenia i Wodnego Ochotniczego zasad CSR w naszej firmie.
12 c zas stefc z yk a
www.k asastefc z yk a.pl
finanse
Kredyt pod ochroną
Kredytobiorcy często obawiają się, że nie będą w stanie podołać obowiązkowi regularnej
spłaty rat. Rozwiązaniem są ubezpieczenia kredytu czy pożyczki, które oferuje
SKOK Ubezpieczenia. Klienci Kas Stefczyka doceniają ich wartość, zwłaszcza gdy
znajdą się w trudnej sytuacji życiowej.
a kredyt żyje większość Polaków. Nie jest to
jednak zjawisko naganne, pod warunkiem
racjonalnego gospodarowania posiadanymi
środkami. Niestety, część pożyczkobiorców
wpadło w spiralę zadłużenia. Z najnowszego
raportu InfoDług przygotowanego przez BIG
InfoMonitor wynika, że we wrześniu br. ponad
2 miliony rodaków miało problemy z terminową spłatą swoich zobowiązań. Łączna kwota
zaległych płatności wyniosła ponad 37 mld zł
i była wyższa o 950 mln zł, czyli o 3 proc. w stosunku do czerwca br.
– Niestety na przestrzeni ostatnich trzech
miesięcy wzrastała zarówno łączna kwota zadłużenia, jak i liczba niesolidnych dłużników.
Mimo to na razie nie widać wyraźnych sygnałów drugiej fali kryzysu. Odnotowane wzrosty
nie są znacząco wyższe niż we wcześniejszych
miesiącach – mówi Mariusz Hildebrandt, prezes zarządu BIG InfoMonitor.
Większość zaległych zobowiązań opiewa na
względnie niewielkie kwoty, choć największy
dłużnik, mieszkaniec Mazowsza, ma dziś do
spłaty ponad 101 mln zł.
– Wbrew częstym opiniom większość
zaległych płatności stanowią stosunkowo
niewielkie kwoty. Aż 62 proc. łącznej kwoty
przeterminowanych płatności to długi o wartości mniejszej niż 5 tysięcy złotych. Dla niektórych jest to istotna kwota w odniesieniu do
zarobków, ale znaczna część dłużników przy
zwiększonej dyscyplinie budżetu domowego
i sukcesywnej spłacie powinna sobie z takim zadłużeniem poradzić – dodaje Marcin
Ledworowski, wiceprezes BIG InfoMonitor.
Pomoc w spłacie zadłużenia
Spirala zadłużenia często jest wynikiem zdarzeń losowych, na które nie mamy wpływu.
Choroba, wypadek czy utrata pracy to przykre
doświadczenia, których nie możemy kontrolować, a które zwykle uniemożliwiają nam
spłatę zaciągniętych zobowiązań. Aby uniknąć rosnącego w konsekwencji tych zdarzeń
długu, kredytobiorcy mają możliwość skorzystania z odpowiedniego ubezpieczenia: na życie, na wypadek utraty pracy lub zdolności jej
wykonywania.
– W pierwszej chwili pożyczkobiorcy często
postrzegają takie polisy jako dodatkowy ciężar
finansowy, nie widząc korzyści, jakie mogą im
przynieść – mówi Iwona Kondracka, dyrektor
Działu Rozwoju i Wsparcia Sprzedaży SKOK
infolinia 801 600 100
fot. shut terstock
N
Ubezpieczenia. – Jednak gdy znajdą się w trudnej sytuacji życiowej, ubezpieczenie nierzadko
bywa dla nich lub ich rodzin jedyną szansą na
uniknięcie problemów finansowych. Zwłaszcza
w dobie kryzysu, w niepewnych czasach na
rynku warto zainwestować w ubezpieczenie
pożyczki czy kredytu. Gdy kredytobiorca traci
pracę, towarzystwo ubezpieczeniowe bierze
na siebie, przez określony w umowie ubezpieczenia czas, spłatę kredytu. Podobnie sytuacja
wygląda, gdy kredytobiorca w wyniku nieszczęśliwego wypadku straci zdolność do wykonywania pracy. Dlatego tak ważna jest edukacja
ubezpieczeniowa w tym zakresie.
W zależności od rodzaju umowy zawartej
z ubezpieczycielem, dołączona do kredytu
bądź pożyczki polisa pozwoli na pokrycie
kilku, kilkunastu rat bądź nawet spłatę całego
zadłużenia. Klientowi nie spędza zatem snu
z oczu myśl, skąd wziąć środki potrzebne na
wywiązanie się ze zobowiązań. Zastanawiając
się nad skorzystaniem z ubezpieczenia kredytu
bądź pożyczki, warto wziąć pod uwagę fakt, że
dziedziczeniu podlega nie tylko majątek, ale
również długi. Gdy kredytobiorca nagle umiera,
a kredyt nie był ubezpieczony, jego spłatą bywają obciążani spadkobiercy. Panaceum na tę
sytuację może być polisa ochronna pozwalająca na zabezpieczenie rodziny i poręczycieli.
W przypadku śmierci pożyczkobiorcy niespłaconą część zobowiązania przejmuje na siebie
towarzystwo ubezpieczeń. Warto podkreślić,
że na przykład w ubezpieczeniu Promesa
SKOK Ubezpieczenia, wyróżnionym Godłem
Promocyjnym „Teraz Polska”, suma ubezpieczenia równa się kwocie zadłużenia pożyczkobiorcy wynikającej z planu spłaty pożyczki,
co w efekcie przekłada się na malejącą składkę
ubezpieczeniową przez cały okres spłaty pożyczki. Składkę tę klient opłaca co miesiąc, wraz
z ratami. Bardzo istotne jest to, że Towarzystwo
gwarantuje ochronę przez cały okres spłaty.
Bez zbędnych formalności
– Decydując się na ubezpieczenie dodawane
do kredytu bądź pożyczki, warto poświęcić
czas na lekturę ogólnych warunków ubezpieczenia i szczegółowo zapoznać się z warunkami
umowy – radzi Iwona Kondracka. – Bardzo
ważne jest przyjrzenie się tzw. wyłączeniom,
czyli sytuacjom, w których ochrona ubezpieczeniowa nie zadziała.
Istotny jest fakt, iż cena ubezpieczenia dołączanego do pożyczki lub kredytu nie jest
wysoka. Oczywiście na koszt polisy ma wpływ
kwota spłacanej raty i okres kredytowania.
Koszt ubezpieczenia może zostać doliczony do
kredytu czy pożyczki, co zdecydowanie redukuje formalności i procedury związane z opłatami. W większości przypadków ubezpieczenie
do pożyczki można kupić w trakcie jej trwania
lub na początku – kiedy ją zaciągamy.
c zas stefc z yk a 13
finanse
Miliardy z kapelusza
E
Janusz Szewczak
główny ekonomista SKOK-ów
konomiczni iluzjoniści wszystkich krajów, przybywajcie. To właśnie tu nad Wisłą można będzie bowiem
ujrzeć, jak łatwo w kryzysie można cudownie rozmnożyć
pieniądze. Choć na razie najlepiej to rozmnażanie pieniędzy – tych własnych – udało się samemu ministrowi fin�
nansów. Polski minister skarbu wraz z zaprawionym już
w bojach sztukmistrzem z Londynu włożą umowne 100 zł
zamiast do szuflady, poprzez spółki Skarbu Państwa, do
państwowego banku – BGK. Jak widać, jak się chce, to
można, niczym z cylindra, zamiast królika wyciągnąć
700-800 mld zł i to w ciągu zaledwie kilku lat. Uczcie się,
narody pogrążone w kryzysie, jak z nędzy dojść do pieniędzy. Inwestycje Polskie niczym jedno wielkie Amber
Gold czy kolejne Narodowe Fundusze Inwestycyjne
rozkręcą inwestycje, zwiększą, pobudzą i zastymulują
rozwój, zbudują nam drogi, autostrady, szybką kolej,
rozwiną naukę i dopuszczą gazu łupkowego. Mają przynieść setki tysięcy nowych miejsc pracy, których obecnie
tak szybko ubywa. Premier i ministrowie proponują nam
finansowe wejście smoka, choć już były wicepremier G.
Schetyna mówi wprost: „musimy te pieniądze wymy­
ślić” – czyli cudownie wyczarować. Inwestycje Polskie,
czyli magiczna propozycja biznesowa i jej kolejne inwe­
stycyjne wcielenia na kwotę na razie minimum 170 mld
zł, a maksimum nawet 700-800 mld zł do 2020 r., to już
nie tyle nawet megapiramida finansowa, ile cały łań­
cuszek piramid, piastowski szlak szklanych domów.
Nawet zwrot VAT-u będzie można zastawić pod kredyt.
Komu miliard komu, bo idę do domu? Życie na kredycie
tej ekipy z blisko 900 mld zł długu publicznego stało się
od 5 lat jej znakiem firmowym. Teraz właśnie padł kolejny,
„genialny” w swej prostocie pomysł: ukryć długi w państwowym banku – BGK i całkowicie zdołować giełdę
i coraz cieniej przędące spółki Skarbu Państwa, które po
ostatnim dywidendowym obdzieraniu ze skóry (8 mld
zł) i tak już ledwo dyszą. Niektórym z nich trzeba będzie
Premier i ministrowie
proponują nam finansowe
wejście smoka
wkrótce pomagać, bo grozi im realne bankructwo. Ci, którzy przestali ostatnio wierzyć w nadprzyrodzone zdolności „Kaszubskiego Mesjasza”, mają się po tym exposé
nawrócić, dzięki m.in. Inwestycjom Polskim. Prawdziwa
jazda po bandzie. Wiara czyni cuda, ale obecna ekipa
uwierzyła, że w ekonomii i rachunkach również. Pro­
blem w tym, że owe magiczne zaklęcie ekonomiczne
polegające na kreowaniu nowych długów pod zastaw
udziałów państwa w spółkach SP, z punktu widzenia
obowiązującego ciągle jeszcze prawa, w tym m.in. Ko­
deksu spółek handlowych, musi budzić piramidalne
wręcz wątpliwości. Pomysł z exposé premiera przypomina raczej Państwowy Bank Zbożowy N. Dyzmy lub
radosną twórczość Dyzia Marzyciela. To typowa działalność nałogowego alkoholika, wynoszącego ostatnie rodowe srebra do lombardu, by starczyło na kontynuowanie libacji. Czyli dalej rozwój oparty na długu. Ot, takie
14 c zas stefc z yk a
inwestycyjne stadiony i kreatywna księgowość, i nowe
Amber Gold. To prawda, polskie prawo, w tym Konstytucja RP, jest wyjątkowo notorycznie i bezceremonialnie
łamane przez obecną ekipę rządową. Przypomnijmy,
że prawie wszystkie ważniejsze, uchwalone ostatnio
ustawy są już w Trybunale Konstytucyjnym. Ustawa
o wydłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat, o waloryzacji rent i emerytur, o świadczeniach emerytalnych
mundurowych, ustawa o ustroju sądów, ustawa o podatku
od kopalin, ustawa o refundacji leków, ustawa dot. Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej, ustawa
Ordynacja wyborcza, ustawa o wspieraniu rodziny czy
wreszcie ustawa o SKOK-ach, która bije wszelkie rekordy
pogardy do obowiązującego prawa, drugi już raz trafiająca
do TK w ciągu urzędowania tej właśnie ekipy rządowej.
Oczywiście, skoro posłowie PO-PSL potrafią stworzyć
nowe byty prawne, nie istniejące nigdzie na świecie
Prawie wszystkie ważniejsze,
uchwalone ostatnio ustawy są już
w Trybunale Konstytucyjnym
poza Koreą Północną, np. zmusić podmioty gospodar­
cze do przyłączenia spółdzielni – SKOK-u do banku ko­
mercyjnego czy np. rozwiązania wcześniej zawartych
umów cywilno­‑prawnych, być może również gdy idzie
o owe Inwestycje Polskie, wymyślą jakiegoś inwestycyj­
nego potworka, jakiegoś kotopsa – nie oglądając się na
koncepcje i pomysły rozwojowe, inwestycyjne czy zo­
bowiązania spółek SP. Bez oglądania się na akcjonariuszy
i na efektywność finansową. Bezprawie legislacyjne, jakie
obserwujemy w ostatnich latach w polskim Sejmie, przechodzi wszelkie granice przyzwoitości prawnej. Obiecany
montaż finansowy wielkości 700-800 mld zł to czysta
kpina ze zdrowego rozsądku, szastanie zaś 40 czy 70 mld
zł w sytuacji, gdy brakuje 300 mln zł na Centrum Zdrowia
Dziecka czy pieniędzy na wypłatę pensji dla kolejarzy na
Śląsku, czy wreszcie 500 mln zł na przedszkola, wydaje się
skrajnie nieuczciwe i bałamutne. Czyżby pomysł utworzenia Celowych Spółek Inwestycyjnych był nową odmianą
piłkarskiej spółki Euro 2012 z niebotycznymi premiami,
zapowiedzią kolejnej piramidy? Zero racjonalizmu, zaklęcia i zamki z piasku za dziesiątki i setki miliardów złotych.
Przecież Skarb Państwa ma już gwarancji i poręczeń finansowych na ok. 50 mld zł. A może by tak zacząć, panowie
magicy, od ściągnięcia zaległości podatkowych, które
urosły już do 28 mld zł? Zablokować przekręty finan­
sowe i transfer ogromnych kwot za granicę – to też są
już setki miliardów złotych. Co wniosą do Inwestycji
Polskich – PKP, LOT, Poczta Polska? Zastawione już tory?
A może Lotos swoje olbrzymie zadłużenie? A może owe
rozmnażanie pieniędzy spółek SP już wkrótce zaserwuje
nam PGNiG czy PGE, ENEA w znacznie wyższych rachunkach za prąd i gaz? Polaku, obudź się, bo Cię okradną –
oczywiście wyłącznie dla twego dobra. Rozmnażanie
pieniędzy to nie rozmnażanie królików, zwłaszcza tych
z kapelusza.
Janusz Szewczak
www.k asastefc z yk a.pl
publicystyka
Omnibus prowizoryczny extra
Szklana kula u nogi
Telewizja jest fantastycznym wynalazkiem. To znaczy mogła by być
fantastycznym wynalazkiem.
yrafinowane gadżety, których nie powstydziłby się
James Bond, gdyby działał dawno, dawno temu za
siedmioma górami, za siedmioma rzekami, są teraz powszechne. Weźmy szklaną kulę, niezwykle użyteczny
przyrząd w działalności wróżek i czarnoksiężników.
Wróżki i czarnoksiężnicy byli co prawda najczęściej
podli i podstępni, czemu trudno się dziwić. Bajkopisarze
preferowali takie postacie, bo te dobre charaktery zanudziłyby czytelnika swoją przewidywalnością. Podobieństwo szklanej kuli do telewizora jest wręcz idealne. Oba
urządzenia ukazują przeszłość, przewidują przyszłość
(w TV na filmach since fiction albo w nieomylnych wywodach gawędziarzy z tytułami naukowymi), można
przenieść się w odległe miejsce i na żywo oglądać albo
i podglądać.
Telewizja ma nawet przewagę nad baśniowym wymysłem. Gwarantuje rzetelną informację, obcowanie
ze sztuką, daje rozrywkę, poszerza horyzonty, uczy pozytywnych postaw, pozwala przeżywać emocje choćby
sportowe. Bajka, prawda? A przecież tak mogłoby być.
Niestety z cudownego wynalazku zrobiono narzędzie
manipulacji.
Obecnie telewizja państwowa
święci 60 lat swojego istnienia. Duma z tych sześćdziesięciu lat i podkreślanie ciągłości
z PRL-owską telewizją agitkową
świadczy o tym, że w pewnych
dziedzinach nic a nic się u nas
po 1989 roku nie zmieniło.
W gruncie rzeczy jeśli chodzi o telewizję zwaną chyba dla
śmiechu publiczną, jej rola przez
te sześćdziesiąt lat nie uległa zmianie. Nadal jest to medium do trzymania społeczeństwa w ryzach. I nadal jest
na usługach tej samej „elyty”, poszerzonej przy okrągłym
stole o licencjonowanych „opozycjonistów”.
Jeśli za emisję filmu „Towarzysz generał” traci się pracę
na Woronicza… o przepraszam, tu jest zmiana. Dawniej
mówiono nonszalancko „Woronicza”, potem okazało się,
że Jan Paweł Woronicz, to nie jakiś tam Woronicz, tylko
polski biskup rzymskokatolicki, arcybiskup metropolita warszawski i prymas Królestwa Polskiego w latach
1828-1829.
Co więcej, telewizja za czasów komunistycznych
miała dwa oblicza. Z jednej strony cepowata propaganda,
z drugiej całkiem przyzwoita oferta kulturalna. Obecnie
nie dość, że obraz jest zaśmiecony kłamliwym przekazem, to doszły bloki reklamowe. Trzeba się zmierzyć
z brudną toaletą, niestrawnością jakiejś pani, prostatą
jakiegoś pana, a wszystko to można popić piwem nabytym za bardzo korzystny kredyt z banku. Oferty kulturalnej brak. Marne tasiemcowe seriale i kabaretony dla
niewybrednych.
infolinia 801 600 100
Pierwsza emisja, 25 października 1952 roku, trwała
pół godziny i dotarła do 24 odbiorników. Jeszcze w sześćdziesiątych latach w tygodniu program był emitowany
bodajże od 16:00 do 23:00. Programy dla dzieci to dobranocka, a w niedzielę godzinny blok Disneya. Kaczor
Donald i cała ferajna disneyowskich bohaterów.
Słynna jest anegdotka o „Misiu z okienka”. W tej dobranocce Bronisław Pawlik, świetny aktor (wtedy tylko
tacy byli na ekranie), rozmawiał z kukiełką – pluszowym
misiem. Jak nazwa programu wskazuje, było też i okienko.
Pewnego razu, już po zamknięciu okienka, można było –
jak to się obecnie mówi – z offu usłyszeć: Teraz dzieci
pocałujcie misia w dupkę, a ja idę się napić wódki. Co do
drugiej części zdania pokroić bym się nie dał, może doszła
w przekazie później, ale sekwencja o pocałowaniu misia
padła na sto procent. Sam słyszałem.
Wielogodzinne przemówienie pierwszego sekretarza
szło na obu programach jednocześnie.
Seriale z tamtych lat emitowane są do dzisiaj prawie
na okrągło i mają oglądalność.
„Wojna domowa” to majstersztyk. Podobnie „Stawka większa
niż życie”. Można podważać
prawdę historyczną, ale realizacja i scenariusze perfekcyjne. Po
raz pierwszy po wojnie pokazano
hitlerowców od ludzkiej strony.
Najgorzej zapisała się telewizja w stanie wojennym. Lepszego
thrillera niż emitowane 13 grudnia oświadczenie Jaruzelskiego
żadnej stacji nie udało się wyprodukować. Autentycznie wiało
grozą. Nawet Frankenstein jest
przyjemniejszy w oglądzie.
Najczarniejszą kartę zapisały wtedy programy informacyjne. Serwowano ohydną plwocinę, i nic dziwnego, że –
choćby w Świdniku – ludzie wychodzili w porze dziennika
na spacery, by w ten sposób protestować przeciw łgarstwu.
Wystawiano telewizory na parapetach ekranem do okna.
Malowano napisy na ścianach i płotach: TVałsz, TVłże.
Dzieło inżynierów i uczonych z całego świata zostało
zwyczajnie zbrukane.
Niestety, obecnie niewiele się zmieniło. Propaganda
sączy się i sączy. Kuriozalna jest walka władzy (KRRiT
jest tylko narzędziem) z Telewizją Trwam . Żeby w katolickim kraju, jedynej zresztą (sic!) katolickiej telewizji
uniemożliwiać emitowanie programu – to się wręcz nie
mieści w głowie. Jakie tam są groźne treści, które należy
zwalczać, ośmieszając autorytet państwa?
Kto by pomyślał, że miarą naszej wolności na początku
XXI wieku będzie dostęp do programu telewizyjnego na
multipleksie? Źli czarodzieje jednak nieustannie kręcą
się przy szklanych kulach.
Ryszard
Makowski
Twórca wszechstronny.
Znany przede wszyst‑
kim z kabaretu OT.TO.
Współpracuje obecnie
z kabaretem Janka
Pietrzaka „Pod Egidą”.
Jest autorem dwóch
prześmiewczych powie‑
ści – „Miłość czy sport”
i „Miłość czy pieniądze”.
Wydał dwie płyty
z autorskimi piosenka‑
mi satyrycznymi – „Pęc
ze śmiechu” (listopad
2009 r.) i „Na ochotni‑
ka do psychiatryka”
(czerwiec 2012 r.),
recenzujące coraz
bardziej otaczającą nas
rzeczywistość. Felie‑
tonista „Uważam Rze”
i Stefczyk.info.
fot. shut terstock
W
Ryszard Makowski
c zas stefc z yk a 15
publicystyka
Świadectwo matki męczennika
Trzeba akceptować każdy dzień życia
fot. krzysztof świertok
Z jednej strony matka świętego, z drugiej – wspaniała kobieta. Ukazała się książka
o Mariannie Popiełuszko, mamie błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki.
T
ajemnica księdza Jerzego Popiełuszki tkwi w tym, kim
była jego matka – mówiła na prezentacji książki Katarzyna Soborak, notariuszka w procesie beatyfikacyjnym
kapelana „Solidarności”.
W kaplicy kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, obok autorki książki „Matka świętego” –
publicystki Mileny Kindziuk, zjawili się też najbliżsi
księdza Jerzego: siostra Teresa Boguszewska, brat Józef,
a także bratanek Marek, który przed rocznicą męczeńskiej
śmierci ks. Popiełuszki przyleciał do Polski z Chicago.
Zabrakło niestety 92-letniej Marianny Popiełuszko,
która z powodów zdrowotnych nie mogła przybyć do
Warszawy. Ale to ona była bohaterką spotkania.
Milena Kindziuk, opowiadając o genezie książki, przypomniała swoje pierwsze spotkanie z panią Marianną.
Dziennikarka kilkanaście lat temu przyjechała do dalekich Okopów na Białostocczyźnie, gdy przygotowywała
biografię ks. Jerzego Popiełuszki.
– Zafascynowała mnie jako matka i kobieta. Ujęła mnie
swoją gościnnością. Pamiętam, że gdy u niej się pojawiłam, zajęta była nalewaniem mleka w bańki. Przerwała
pracę, zrobiła mi herbatę, poczęstowała ciastem i zaczęła
prostymi, pięknymi słowami opowiadać o synu – wspominała autorka „Matki świętego”.
16 c zas stefc z yk a
Książka powstała na podstawie setek spotkań i rozmów
z Marianną Popiełuszko.
– Po tym wszystkim, co przeżyła, potrafi powiedzieć,
że życie było dobre. Że trzeba akceptować każdy dzień
życia, który Pan Bóg daje. Matka świętego i kobieta
święta. Tak mogę o niej powiedzieć – podkreślała Milena Kindziuk.
– W żadną niedzielę czy święto nie opuściliśmy mszy
świętej. Czy deszcz, czy śnieżyca, pieszo szliśmy pięć kilometrów do kościoła. Mama wychowała nas w wierze.
Dzięki niej nigdy nie uznawaliśmy kłamstwa. Mój brat
zginął właśnie za prawdę – opowiadał Józef Popiełuszko,
brat ks. Jerzego.
Książka „Matka świętego. Poruszające świadectwo
Marianny Popiełuszko” ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.
JKUB
Milena Kindziuk,
„Matka świętego. Poruszające świadectwo
Marianny Popiełuszko”,
stron 304, oprawa miękka, wyd. Znak
www.k asastefc z yk a.pl
publicystyka
Przemysław Gintrowski
zszedł ze sceny na zawsze
Śpiewał: „Każdy Twój wyrok przyjmę twardy”… A jednak niektóre wyroki przyjąć jest
bardzo trudno. Przemysław Gintrowski – cóż można powiedzieć? Legendarny bard,
genialny kompozytor, wielki miłośnik Herberta, prawy człowiek… To wszystko banał.
A on był niebanalny. Artysta. Patriota. Wielka osobowość. Trudno uwierzyć, że więcej
już nie zaśpiewa…
oznałam go podczas trasy koncertowej
słynnego trio Kaczmarski – Gintrowski –
Łapiński promującej „Wojnę postu z karnawałem”. To był ich pierwszy nowy „pełnometrażowy” wspólny program w wolnej Polsce.
A zarazem, jak się okazało – ostatni. Wtedy
jednak nikt jeszcze o tym nie wiedział. Trio
Kaczmarski – Łapiński – Gintrowski wydawało
się nierozerwalne i nieśmiertelne. Wraz z grupą
przyjaciół podążaliśmy śladami zespołu. Choć
słowo „fan” nie było jeszcze wtedy popularne,
a do tej pory nie należy do określeń, które
lubię, to chyba tak należało nas wtedy określić. W końcu artyści nas dostrzegli i zaprosili do podróżowania jednym busem. Cóż za
wyróżnienie!
To był czas, kiedy ich legenda jeszcze ludziom nie spowszedniała, kiedy możliwość
pójścia na koncert opozycyjnych bardów, znanych przez lata jako głosy z pirackich kaset (innych nie było) stawała się wydarzeniem. Czy
to w Białymstoku, czy w Zielonej Górze, czy
Piotrkowie, czy w warszawskiej Rivierze – na
spotkania i występy z artystami niezmiennie
przychodziły tłumy.
To, co wtedy rzuciło mi się w oczy, to większa
niż pozostałej dwójki bezpośredniość Przemka
(jakoś tak nie starał się sprawiać wrażenia wielkiego gwiazdora, choć okoliczności sprzyjały).
Równocześnie jednak trzymał się trochę
z boku. Z różnych powodów wolał jeździć
własnym autem niż wspólnym busem, przy
kolacjach unikał alkoholu. „Swoje już w życiu
wypiłem”, lubił mawiać.
Na koncertach to właśnie jemu częściej
niż pozostałym członkom zespołu zdarzało
się zapomnieć tekstu, ale gdy śpiewał emanował magiczną, elektryzującą salę emocją.
Występy z jego udziałem miały szczególną atmosferę. Interpretacje Kaczmarskiego niosły
ogromną dynamikę, Gintrowskiego – głębię.
Razem tworzyli absolutnie niezwykły duet.
Duet – legendę.
Miał swoich zagorzałych fanów, ale naśladowców jakby mniej niż Kaczmarski. Może dlatego, że jego metoda śpiewania była trudniejsza
do „podrobienia”?
Czuł się chyba bardziej muzykiem, kompozytorem niż bardem. Zresztą czy można to
jednoznacznie zdefiniować? Nie pisał tekstów,
infolinia 801 600 100
fot. piotr kosela
P
pisał nuty. Ale nie było mu obojętne, co śpiewał. Stąd Herbert – jego pasja i miłość. Kochał
tę poezję, a równocześnie miał do niej ogromny
szacunek. Wspominał, że napisaniem muzyki
do „Trenu Fortynbrasa” zmagał się długo, bo
to taki genialny utwór i nie wolno go zepsuć...
Tak czy owak jego muzyki nie sposób pomylić z żadną inną.
Wszyscy pamiętamy prześmiewczo­
‑patetyczną melodię z serialu „Zmiennicy”,
mnie – nie wiem czemu – wbił się w pamięć serial „Crimen” Laco Adamika, gdzie Gintrowski
wystąpił w roli wędrownego dziada – bajarza,
śpiewającego ballady...
Jedno z ostatnich moich spotkań z Przemkiem to spotkanie na pogrzebie Kaczmarskiego. Wracaliśmy razem z cmentarza. Choć
dawni przyjaciele nie utrzymywali już dawno
bliskich relacji, a ich artystyczne, a także
(a może przede wszystkim) polityczne drogi
zupełnie się rozeszły – jednak śmierć dawnego przyjaciela głęboko nim wstrząsnęła. To,
co dawało mu pociechę, to informacja, że Jacek
został przed śmiercią ochrzczony.
W polityce Gintrowski był wyznawcą prostych, wartości: patriotyzm, Bóg, honor,
Ojczyna. Nie relatywizował, obce były mu kosmopolityczne ciągoty Kaczmarskiego.
Pamiętam, jak cieszył się z domu pod
Warszawą, z sukcesów córek, z pracy… Parę
lat temu spotkałam go na korytarzach TVP.
Właśnie kończył przygotowania do kolejnej
płyty z tekstami Zbigniewa Herberta. Poznał
mnie od razu. Wymieniliśmy się aktualnymi
telefonami. Zaprosił na koncert. Nie udało mi
się pójść. Dziś dowiedziałam się, że się nie uda
już nigdy. I tego żałuję najbardziej... Dla mnie
skończyła się pewna epoka.
Anna Sarzyńska
c zas stefc z yk a 17
publicystyka
Pierwsze skrzypce polskiej polityki
Pomysł Prawa i Sprawiedliwości na szereg debat o najistotniejszych dziedzinach
życia Polaków, a także wystawienie na pierwszą linię politycznego frontu
prof. Piotra Glińskiego celnie wpisały się w oczekiwania obywateli.
tało się tak z kilku powodów. Po pierwsze, wśród Polaków (na co wskazują liczne
badania) miesiąc w miesiąc wzrasta odsetek
zniechęconych polityką. Jałowość telewizyjnych sporów, przewidywalne słowa wszystkich
stron konfliktu i suflujące dyżurne tematy media musiały dać taki efekt. Po drugie, co wydaje
się mieć znaczenie decydujące – prowadzenie
dialogu ze społeczeństwem przez rządzącą od
pięciu lat Platformę Obywatelską pozostawia,
delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Ponad
głowami Polaków decyduje się o tak istotnych
sprawach jak podwyższenie wieku emerytalnego, bez rozmów z obywatelami podnosi się
podatki, a polityka informacyjna rządu polega
na kilku groteskowych klipach telewizyjnych
oraz organizowanych ad hoc rozmowach na
potrzeby telewizji. Ludzie czują, że to za mało,
stąd tak bardzo pozytywny odzew na debaty
zaproponowane przez PiS. Dodajmy – debaty
do bólu merytoryczne, w których uczestniczyli eksperci ze wszystkich stron politycznego
sporu.
Ofensywa PiS przy totalnym marazmie PO
dała piorunujące efekty. Sondaże wywindowały partię Jarosława Kaczyńskiego na czoło
politycznego wyścigu, a zaniepokojone elity
związane z władzą zaczęły gorączkowo rozmyślać co dalej. Wzorcowym przykładem tej reakcji
był wpis prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Jana
Hartmana, który na jednym z portali społecznościowych dał upust swoim emocjom, dramatycznie apelując: „Tusku, k… zrób coś! Obiecaj
ludziom lody albo co”.
Im większe nadzieje wśród zwolenników
zmiany wzbudziły te wydarzenia, tym większym okazał się zawód w związku z tym, co
stało się kilkanaście dni później. Mówiono
i sugerowano – cały wysiłek poszedł na marne,
wizerunek partii proponującej pozytywne
rozwiązania legł w gruzach, a polską polityką
znów rządzi Smoleńsk. Najpierw kwestia pojawienia się w internecie drastycznych zdjęć
z miejsca katastrofy smoleńskiej, następnie
budząca wątpliwości i podejrzenia śmierć jednego z ważnych świadków tej sprawy – chorążego Remigiusza Musia, wreszcie publikacja
„Rzeczpospolitej” o śladach trotylu na wraku
i pokrętne tłumaczenia Naczelnej Prokuratury
Wojskowej. Na dodatek obecne gdzieś w tle
skandaliczne i mrożące krew w żyłach pomyłki
związane z zamianą ciał ofiar tragedii.
Wszystkie te przykłady pokazują, że kwestia katastrofy smoleńskiej bez najmniejszego
wysiłku przykrywa wszelkie dominujące tematy w debacie publicznej – bez różnicy, czy
18 c zas stefc z yk a
fot. wpolit yce.pl
S
Marsz „Obudź się, Polsko” zgromadził na ulicach Warszawy około 200 tysięcy Polaków.
dotyczą one gospodarki, polityki zagranicznej,
problemów z oświatą, czy ochroną zdrowia. Nie
powinno to zresztą nikogo dziwić – polska polityka aż do momentu wyjaśnienia przyczyn tragedii będzie orbitować wokół daty 10 kwietnia.
Niezrozumiałe i budzące kontrowersje decyzje
polskiego rządu i prokuratury mogą spowodować, że okres ten nie będzie liczony w tygodniach czy miesiącach, ale latach. Długich
latach.
Stąd dziwią prośby premiera Tuska o „choć
jeden dzień bez Smoleńska”. Pozwalając na
dwuipółletnie (a zegar wciąż tyka…) przetrzymywanie przez Rosjan wraku i oryginału czarnych skrzynek, trzymając się kurczowo założeń
komisji Millera i – częściowo – raportu MAK,
a także rzucając kłody pod nogi tym, którzy
próbują na własną rękę wyjaśnić przyczyny
katastrofy, Donald Tusk stał się zakładnikiem
tematu katastrofy smoleńskiej. I tak już będzie
do końca jego kadencji – obojętnie, czy potrwa
ona jeszcze miesiąc, rok czy kolejne pięć lat.
Sprawy wyjaśnienia przyczyn katastrofy nie
da się przemilczeć, co próbują podpowiadać
piarowscy magicy i szarlatani. Szatańskiej pokusie zamknięcia oczu na kwestię 10 kwietnia
oparli się opozycyjni politycy, choć przeróżni
hochsztaplerzy namawiali ich, obiecując, że tuż
po zostawieniu tego tematu sondaże i notowania partii wystrzelą w górę. Złudne to obietnice.
To, że Smoleńsk znów zawładnął polskim życiem publicznym, nie tylko nie powinno nikogo
dziwić, ale też nie powinno martwić. To przejaw
zdrowej reakcji polskiego społeczeństwa. Ludzie
instynktownie wyczuwają, że nie jest to kolejna
sprawa mająca zintensyfikować konflikt na linii
PO­‑PiS i wzmocnić obie partie, to nie następna
przepychanka polityczna, gdzie bez straty dla
widowiska można przeoczyć kolejne dyskusje
w parlamencie i programy publicystyczne. Tutaj
gra toczy się o coś więcej niż tylko zysk i stratę
polityczną – być może nawet o to, jak zapisane
będą karty historii, bo jestem przekonany, że
właśnie przez pryzmat 10 kwietnia i wyjaśnienia przyczyn tragedii oceniane będzie nasze pokolenie za lat dziesięć, trzydzieści, pięćdziesiąt.
Zadanie to nie jest łatwe. Trzeba opanować
i tonować emocje, uważać na zasadzki i wrzutki
rosyjskiej strony, a wreszcie prowadzić klasycznie rozumianą politykę; pisać ustawy, organizować debaty, patrzeć na ręce władzy, słowem –
być obecnym także w „codziennych” tematach.
Świat się bowiem nie zatrzymał, kolejne sygnały
płynące z Brukseli i Berlina wskazują na kruchość europejskiej wspólnoty, której wytrzymałość testuje gospodarczy kryzys. Nie zatrzymała się także Polska, która jeszcze głośniej
woła o konieczne reformy i zmiany. Dlatego
tak istotna jest umiejętność gry na wielu fortepianach, by dać poczucie, że nie zapomina się
ani o finansowych problemach Polaków, ani
o zmaganiach ludzi młodych wchodzących na
rynek pracy, ani o zmartwieniach tych, którzy
z niego schodzą.
W tym politycznym koncercie potrzebnych jest wiele instrumentów. Ale pierwsze
skrzypce jeszcze przez długi czas grać będzie
data 10 kwietnia i wydarzenia z nią związane.
Marcin Fijołek
www.k asastefc z yk a.pl
publicystyka
Drugie exposé premiera Tuska
Krążący ostatnio żart mówi, że ratunek znów przyszedł z góry. Ulewny deszcz nad Stadionem
Narodowym w Warszawie, tuż przed meczem z Anglią, nie tylko wymusił przełożenie
ważnego spotkania, ale kolejny raz obnażył pozoranctwo i niechlujstwo obecnej ekipy.
tadion – w którym nie zamontowano
odpowiedniego podkładu pod murawę –
zamienił się błyskawicznie w basen. Deszcz
ozdrowieńczo zmył resztki propagandowego
pudru, którym oblepiono nas i cały kraj w ciągu
ostatnich lat. Kontrast pomiędzy propagandą
a rzeczywistością wywołał taką salwę śmiechu na skalę kraju, że – co przyznają także politycy Platformy Obywatelskiej – wygłoszone
ledwie kilka dni wcześniej tzw. drugie exposé
premiera, mające być odpowiedzią na kryzys,
straciło resztki czaru. Dziś wiemy, że swoimi
obietnicami premier tym razem Polaków nie
uwiedzie. Kto wie, czy za chwilę nie porzuci
swoich haseł i czy nie zacznie pospiesznie szukać nowych. Tym bardziej, że zanosi się raczej
na twarde, gospodarcze lądowanie i więcej
pieniędzy nie zdoła pożyczyć nawet minister
Rostowski. No, chyba że obieca zagranicznym
pożyczkodawcom, że będziemy pracowali do
samej śmierci...
Mając to wszystko w głowie, trzeba pomysły
premiera z tzw. drugiego exposé, przynajmniej
niektóre, odnotować. W końcu może się zdarzyć, że któraś zapowiedź zostanie wypełniona
– na nasze szczęście bądź nieszczęście. Trzeba
wiedzieć, co nas może czekać.
Warto zauważyć, że wygłaszając swoje
drugie exposé, premier Tusk był jednak dość
wyraźnie, zwłaszcza na początku, zdenerwo­
wany. Przemówienie było szarpane, brakowało
płynności, spokoju, oddechu. Premier mówił
tak, że nie tylko nie uspokajał, ale napełniał
niepokojem. Z jego przemówienia wynika
zresztą, że jest gorzej, niż nam się wydaje. Bo
przecież – niemal do wczoraj – wzruszeniem
ramion zbywano jakże liczne ostrzeżenia, głosząc propagandę „zielonej wyspy”.
Po pierwsze, premier Tusk ogłosił projekt
„Polskie Inwestycje”. Dobrze wyczuł zapotrzebowanie społeczne na jakiś Wielki Projekt, na
jakieś źródło nadziei i w swoim przemówieniu
próbował zarysować taki właśnie plan, obejmujący dziesiątki miliardów na inwestycje, na rozruch kraju. Używał słów „narodowy”, „bezpieczeństwo”, „inwestycja”. Co ciekawe, pieniądze
na wielkie projekty – trochę w stylu II RP – mają
pochodzić z użycia „pasywnych” dziś udziałów
państwa w spółkach Skarbu Państwa. Pytanie,
czy oznacza to ich sprzedaż i użycie pieniędzy
do niewątpliwie podejrzanych (przy tej ekipie
to pewnik) inwestycji państwowo-prywatnych.
Obawiam się, że tak.
Tusk mówił o drogach, armii, infrastruk­
turze. Szkicował szeroki rozmach, odwagę
wyobraźni, śmiałość ruchów. I moglibyśmy
infolinia 801 600 100
się cieszyć, gdybyśmy nie wiedzieli, że to
wszystko utonie w planach, stanowiskach
dla swoich, małych dealach. Bo dla tej ekipy
inwestycje nie są celem najważniejszym, samym w sobie; one są sposobem na zarabianie pieniędzy przez krewnych i znajomych
królika. I Tusk być może dlatego obiecuje
nowe inwestycje – chce uspokoić, zaniepokojonych tąpnięciem na rynku, gospodarczych
oligarchów.
fot. karol kozłowski/shut terstock
S
Zanosi się raczej
na twarde, gospodarcze
lądowanie i więcej pieniędzy
nie zdoła pożyczyć nawet
minister Rostowski
O ile w ogóle ruszy. Bo przecież te wszystkie wielkie zamiary naszkicowano w ciągu
kilku godzin luźnej debaty raczej w gronie
PR-owców niż specjalistów. Naszkicowano
naprędce, w odpowiedzi na sondażowe klęski.
Za nimi nie stoją ani determinacja, ani konsekwencja. Jeden zakręt, powtórzmy, i będzie
nowy plan.
Po drugie, Tusk zapowiedział bezpośrednie
inwestycje państwowych koncernów, w tym
Lotosu, w gaz łupkowy. Tak, chodzi o ten
sam Lotos, który jeszcze paręnaście miesięcy
temu premier chciał sprzedać za marne kilka
miliardów, nie wykluczając nawet sprzedaży
Rosjanom. Tylko dzięki społecznej presji,
wspartej kryzysem na giełdach, udało się ten
krok, wymierzony w polski interes narodowy,
powstrzymać... Można powiedzieć: cały Tusk
w pigułce. Nieodpowiedzialność (gdy chciał
sprzedawać) i hucpa (dziś). I trzeba pytać: skoro
Tusk rozumie, co znaczą przemysł, inwestycje,
bezpieczeństwo – dlaczego w ciągu ostatnich
pięciu lat postępował tak skrajnie odmiennie?
Dlaczego dopuścił choćby do tego, że w miejscu, gdzie była Stocznia Szczecińska stoi dziś
jeden sklep Biedronki?
Zabawnie brzmiały też słowa o „szpetnej
twarzy”, którą historia znów pokaże kiedyś
w naszej części świata. Mówi to premier, jeszcze niedawno głosił, że liczy się „tu i teraz”...
Prawdziwy kameleon. Niestety, dużo prawdziwszy w skórze nihilistycznej.
Tusk chciał wywołać wrażenie ofensywy na
wielu frontach, rozmachu. Ma słuszną intuicję,
on może tylko uciekać do przodu. Kręci rozrusznikiem, dodaje gazu. Ale czy odpali? Wątpię.
Sam zastrzegł, że nie jest człowiekiem wielkich
idei. W tej skórze naprawdę mu nie do twarzy.
Znów dostaliśmy więc te słynne Tuskowe
raje za najbliższym zakrętem, te daty: „2014”,
„2015”. Zawsze dość bliskie, ale zawsze z przyszłości. Jak budowa socjalizmu – im szybciej pędzimy, tym szybciej ucieka nam cel. I znów nie
mówimy o tym, co nas boli. Tusk ani jednego
zdania nie poświęcił temu, co tak Polaków od
niego odpycha – a więc tym wszystkim patologiom, które widzimy wokół. Nie wspomniał też
o sprawie Smoleńska, która tak bardzo skompromitowała jego rząd, że odejście tej ekipy jest
już kwestią czasu.
„Z małych marzeń tworzy się wielka wi­
zja” – mówił premier. Nieprawda. Z małych
marzeń tworzy się mała wizja. Ale niektóre
powiedzonka premiera są trafne. Na przykład
jeszcze przed deszczową kompromitacją mówił:
„Mój rząd jest jak Stadion Narodowy”. Czyż nie
miał racji?
Jacek Karnowski
W 2007 r. Tusk zapowiadał między innymi:
• przyspieszenie i wykorzystanie
wzrostu gospodarczego,
• radykalne podniesienie
płac dla budżetówki,
• zwiększenie emerytur i rent,
• wybudowanie nowoczesnej sieci
autostrad, dróg ekspresowych,
mostów i obwodnic,
• zagwarantowanie bezpłatnego
dostępu do opieki medycznej,
• likwidację NFZ,
• uproszczenie podatków i wprowadzenie
podatku liniowego z ulgą prorodzinną,
• zlikwidowanie ponad 200
opłat urzędowych,
• podjęcie rzeczywistej walki z korupcją.
c zas stefc z yk a 19
publicystyka
Wszystko zaczyna się układać w całość
O ostatnich doniesieniach prasowych dot. śledztwa smoleńskiego oraz
działaniu polskiego rządu portal Stefczyk.info rozmawia z socjologiem
prof. Zdzisławem Krasnodębskim.
zdają się ją potwierdzać. Dla każdego, kto nie był zaślepiony, ta hipoteza była możliwa. Było jasne, że to nie
był zwykły wypadek lotniczy, co również sugerowało
zachowanie czynników oficjalnych. Jednak mimo tego
stanowiska władz, mimo ogromnej presji medialnej udało
się wiele ustalić m.in. dzięki zespołowi smoleńskiemu
czy naciskowi społecznemu i niezależnym mediom oraz
uczciwym ludziom w instytucjach publicznych. To jest
pocieszające.
fot. wpolit yce.pl
Czego się pan spodziewa obecnie?
Wydaje się czymś oczywistym, że za ostatnie lata odpowiada rząd Donalda Tuska. To rząd ponosi odpowiedzialność za kłamstwa, za zaniedbania. Dla mnie od dawna
jest oczywiste, że ta władza musi odejść. To było dla mnie
oczywiste już dawno.
Stefczyk.info: „Rzeczpospolita” informuje, że na
wraku tupolewa znaleziono ślady materiałów wybu­
chowych. Jak pan ocenia te doniesienia?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obserwuję reakcję na te
wiadomości. To nie są dane, które można zlekceważyć
czy wyśmiać. Tak próbowano zrobić z konferencją naukowców. W tym znaczeniu te wiadomości są niezwykle
ważne. W najbliższym czasie trzeba patrzeć na reakcję
w tej sprawie. Warto przypomnieć, jak sprawa śmierci
Remigiusza Musia została przekazana. Informacja
o śmierci wywołała wstrząs, ale potem szybko nastąpiło
przejęcie narracji i dyskursu. Szybko znaleziono jakieś
wytłumaczenie. Sądzę, że i teraz cały sztab ludzi pracuje nad tym, w jaki sposób powinno się reagować na tę
sprawę. Już pracuje się nad tym, by Polakom jakieś wytłumaczenie zaproponować.
O czym to świadczy?
To jest niebywały skandal. Nikt chyba już nie ma wątpliwości, że śledztwo w tej sprawie było prowadzone wbrew
wszelkim standardom. Zaniechano wielu czynności,
m.in. nie wykonano potrzebnych badań. Obecnie słyszymy, że być może materiały wybuchowe znalazły się na
miejscu tragedii już po katastrofie. To najlepiej świadczy
o tym, dlaczego wrak samolotu nie został zabezpieczony.
Słychać również, że być może samolot wpadł na minę
itd. Tworzą się piramidalnie absurdalne tłumaczenia.
Jednak widać, że powoli fragmenty układanki zaczynają
się układać w całość.
W jaką?
Badania naukowców, zeznania świadków sprawiają, że
hipoteza dot. zamachu staje się coraz bardziej prawdopodobna. Ona wciąż jest hipotezą, ale kolejne wydarzenia
20 c zas stefc z yk a
Polaków straszy się od dawna wojną z Rosją. Co się sta­
nie, jeśli prokuratura przyzna, że w tupolewie doszło
do eksplozji?
Mówienie o wojnie z Rosją to jakieś idiotyczne straszenie Polaków. To niestety świadczyło o tym, że jesteśmy
półkolonią albo wręcz kolonią. Mamy milczeć o śmierci
swojej elity politycznej, Prezydenta i Pierwszej Damy,
żeby się nie narażać. Ci, którzy mówią, że mamy milczeć,
by nie toczyć wojny z Rosją uznają, że nie jesteśmy krajem suwerennym. Od samego początku jest oczywiste,
że istnieją różne środki dyplomatyczne, które pozwoliłyby nam działać. Jesteśmy członkiem NATO, UE, mamy
prawo weta w różnych sprawach i gremiach itd. Możemy
wykorzystywać różne działania i fora międzynarodowe,
by domagać się prawdy, możemy zawiesić stosunki dyplomatyczne czy wydalić ambasadora. Od samego początku
mamy wiele różnych instrumentów, by naciskać na stronę
rosyjską. Warto również zaznaczyć, że nie wiadomo, kto
tego zamachu dokonał. Uznanie, że doszło do wybuchu,
to pierwszy krok.
Rosji powinno zależeć na prawdzie o Smoleńsku?
Rosji jako państwu oraz narodowi rosyjskiemu na pewno
powinno zależeć na wyjaśnieniu tej sprawy. Tak samo,
jak było na korzyść Rosji wyjaśnienie sprawy zbrodni katyńskiej. Znalezienie śladów materiałów wybuchowych
nie oznacza wojny. Jest cała gama możliwości, którą
można było stosować w tej sprawie. Jednak rząd tego
nie robił. Władze od razu przyczepiły się do fałszywych
teorii o czterech podejściach do lądowania, rząd oddał
śledztwo stronie rosyjskiej. Pocieszające jest, że się im
nie udało. Liczono na obojętność Polaków w tej sprawie
i prowadzono politykę zagraniczną, która oznaczała całkowitą uległość wobec Rosji. Wątpliwe jest, by ten rząd
był w stanie prowadzić działania inaczej. Wydaje się, że
kluczem jest w tej sprawie nacisk społeczny. Tylko on
może wymusić coś na władzach.
Rozmawiał TK
www.k asastefc z yk a.pl
publicystyka
Gra na czas
Czy to wreszcie prawdziwy przełom ws. katastrofy smoleńskiej czy kolejna niewiele
znacząca wojna retoryczna? Oceniając fakty na chłodno, a zostawiając z boku grube
warstwy propagandy, wygląda na to, że rzeczywiście pękła jakaś bariera. Czy kryje się za
nią ponure wyjaśnienie zdarzeń z 10 kwietnia? To bardzo prawdopodobne.
zeczpospolita” napisała o trotylu znalezionym przez prokuratorów i biegłych
na wraku tupolewa w Smoleńsku. Sensacyjne
ustalenia doświadczonego i szanowanego
dziennikarza śledczego Cezarego Gmyza autoryzował – po spotkaniu z prokuratorem
generalnym – redaktor naczelny gazety. Pisał, że „groźniejsze od prawdy są skrywane
prawdy”. Emocje sięgnęły zenitu.
Opozycja (cała) zaczęła mówić o dymisji
Donalda Tuska. Zachodnia prasa cytowała poważny polski dziennik. Czekano na konferencję prokuratury. Płk Ireneusz Szeląg najpierw
kategorycznie zaprzeczył, jakoby odkryto na
szczątkach samolotu trotyl. Jednak w kolej­
nych minutach zmienił ton i przyznał, że coś
znaleziono. Co? Niewykluczone, że ślady
materiałów wybuchowych. Ale pewność będziemy mieli dopiero za pół roku. De facto nie
zdementował informacji „Rzeczpospolitej”,
choć większość mediów mówiła co innego.
Zaskakująca była reakcja samej gazety, która
odwróciła się od swojego dziennikarza i stwierdziła, że poszła w publikacji za daleko. Sam
autor podtrzymał wszystko, co napisał. Mimo
to rozpoczęła się trwająca wiele dni nagonka
na Gmyza. Bez oglądania się na niekonkretne
słowa prokuratorów, na fakt, że próbki z ewentualnymi materiałami wybuchowymi pozostały
w Moskwie, że wyjątkowo długo mają trwać
ich badania (zwłaszcza zważając na użycie
w Smoleńsku sprzętu, który błyskawicznie
określa rodzaj znalezionej substancji). Nie za­
stanawiano się, dlaczego – jak przyznał kilka
godzin później premier – prokurator gene­
ralny na początku października prosił o spo­
tkanie z szefem rządu, by zrelacjonować mu
najnowsze ustalenia w śledztwie (praktyka
niezwykle rzadko stosowana). Nieistotne
okazały się badania, jakie zlecił w USA jeden z krewnych ofiary katastrofy Stanisław
Zagrodzki – wykazały obecność TNT na pasie
bezpieczeństwa z tupolewa. Nie łączono doniesień „Rz” z ustaleniami niezależnych naukowców, którzy ledwie dwa tygodnie wcześniej – tym razem gremialnie – orzekli, że na
pokładzie TU-154M musiało dojść do eksplozji.
Jarosław Kaczyński mówił o „niesłychanej zbrodni”, jaką jest zabójstwo prezydenta
i członków delegacji oraz o konsekwencjach,
jakie powinni ponieść ci, którzy w tej sprawie
co najmniej mataczyli. W odpowiedzi Donald
Tusk stwierdził, że nie wyobraża sobie życia
w jednym kraju z liderem opozycji stawiającym
infolinia 801 600 100
fot. tomasz bidermann/shut terstock
„R
takie tezy. Główny nurt mediów znów stanął
po stronie szefa rządu, nie drążąc, nie stawiając
pytań. Omijając to, co niewygodne. Nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni.
Wraz z wybuchem burzy wokół publikacji
„Rzeczpospolitej” przycichły inne wstrzą­
sające zdarzenia związane ze Smoleńskiem.
Na tej samej konferencji prokuratury oficjalnie potwierdzono, że ostatni prezydent II RP
Ryszard Kaczorowski wskutek błędnej identyfikacji przez wiceszefa MSZ został pochowany w niewłaściwym grobie. Był to czwarty
już taki przypadek, udowodniony w wyniku
ostatnich ekshumacji. Kilka tygodni wcześniej
ten sam bulwersujący fakt dotyczył m.in. Anny
Walentynowicz. Wtedy winą za „pomyłkę” próbowano obarczyć rodziny.
Gdy 3 listopada chowano w Świątyni
Opatrzności Bożej prezydenta Kaczorow­
skiego, w ostatniej drodze nie towarzyszyli
mu prezydent, premier, szef MSZ, marszał­
kowie Sejmu i Senatu, byli prezydenci. Cała
władza zrejterowała, co przyznał europoseł
PO Jacek Protasiewicz, argumentując, że oba­
wiano się gwizdów w czasie pogrzebu.
Jeszcze ciszej próbowano potrakto­
wać zagadkową, samobójczą – jak błyska­
wicznie (przed jakimikolwiek badaniami)
orzekła prokuratura śmierć Remigiusza
Musia, technika pokładowego Jaka-40, który
10 kwietnia 2010 r. lądował w Smoleńsku.
Prokuratorzy stracili arcyważnego świadka,
którego zeznania (o 50 metrach, do których
schodzenie nakazywali załogom kontrolerzy
z Siewiernego) zmuszały do pytania o prawdziwość nagrań na czarnych skrzynkach.
Wobec tego, iż słowa Musia w odniesieniu do
korespondencji wieży z TU-154M potwierdził
Artur Wosztyl, pierwszy pilot jaka, zespół parlamentarny wystąpił o przyznanie mu ochrony.
Donald Tusk zasugerował, że to działanie polityczne, mające na celu wywołać „dwuznaczną
atmosferę”. Dwa dni przed tymi słowami,
a dzień po śmierci chor. Musia w internecie pojawiły się protokoły przesłuchań por. Wosztyla
z jego pełnymi danymi adresowymi…
W obliczu wszystkich tych faktów zdewaluowało się słowo „skandal”, które z katastrofą
smoleńską i posmoleńską (jak zwykło się już
nazywać badanie tragedii 10 kwietnia) jest już
nierozerwalnie związane. Rodziny, nieufne
wobec władzy, prokuratury i większości me­
diów, coraz głośniej domagają się powołania
międzynarodowej komisji, która jeszcze raz
zbada wszystkie okoliczności największej
polskiej tragedii od dziesięcioleci.
Nie będzie to łatwe, bo choć opowiada się za
nią także 63% Polaków (badanie dla TVN24),
mogą o nią wystąpić tylko władze. A te od dnia
katastrofy nie tylko nie chcą tego zrobić, ale
konsekwentnie odrzucają oferty pomocy ze
strony innych państw.
Coraz wyraźniej widać, że to jedynie gra na
czas.
Marek Pyza
c zas stefc z yk a 21
publicystyka
Na parafii w Juszczynie
Siąpił drobny, dokuczliwy deszcz. Jerzy, lekko przygarbiony,
wyszedł na werandę. Przy każdej zmianie pogody coraz
mocniej łupało go w krzyżu. Zapalił papierosa.
Witold Gadowski
reporter, autor filmów
dokumentalnych, miłośnik kawy i Bałkanów.
Badacz afer i terrorystów.
Wraz z Przemysławem
Wojciechowskim wydał
książkę „Tragarze śmierci”
ujawniającą nieznane
ślady znanych terrorystów
(„Carlosa”, Abu Dauda, RAF).
Autor opowiadań, wierszy
i piosenek oraz powieści
„Wieża komunistów” (wyd.
Zysk i S-ka 2012). Publicysta internetowy – autor
blogów na Stefczyk.
info oraz wPolityce.pl
Ksiądz Jerzy
Popiełuszko
urodził się 14 września
1947 roku. W 1965 roku
wstąpił do Wyższego
Metropolitalnego Semi‑
narium Duchownego
w Warszawie. Święcenia
kapłańskie otrzymał
28 maja 1972 z rąk
prymasa kardynała
Stefana Wyszyńskiego.
Od sierpnia 1980 roku
związany był z „Solidar‑
nością”. Zamordowany
przez funkcjonariuszy
Służby Bezpieczeń‑
stwa 19 października
1984 roku. Do dziś nie
znamy wszystkich oko‑
liczności męczeńskiej
śmierci Błogosławio‑
nego Księdza Jerzego
Popiełuszki. Jego grób
znajduje się przed
frontonem kościoła
św. Stanisława Kostki
w Warszawie. Odwie‑
dziły go miliony
pielgrzymów, rów‑
nież Ojciec Święty
Jan Paweł II (w 1987 r.).
6 czerwca 2010 roku
ksiądz Jerzy został
wyniesiony na ołta‑
rze. Wspomnienie
liturgiczne bł. Jerzego
Popiełuszki obchodzone
jest 19 października.
22 c zas stefc z yk a
D
łonią potarł dwudniową szczecinę na podbródku.
Uważnie przyglądał się pierwszym oznakom budzącego się w Juszczynie dnia.
Kilka zakutanych w chustki kobiet nadjeżdżało polną
drogą w kierunku mleczarni. Dzwoniły pogiętymi bańkami na mleko.
– Ciepłe, poranne mleczko – westchnął. Pomimo szó­
stego krzyżyka na karku, ciągle lubił proste, wiejskie
jedzenie. Stronił od wykwintnych przysmaków, z któ­
rych słynęła kuchnia proboszcza.
Kulawy Antek wytoczył się ze swojego gospodarstwa.
Nie był chyba zbyt trzeźwy.
– Ta cholera znów nie nadaje się do tego, aby służyć do
mszy – Jerzy uśmiechnął się sam do siebie.
Wokół niego zawsze pojawiali się tacy niedoskonali,
lekko zwichnięci ludzie, którym jednak bez wahania
udzielał wsparcia.
Spojrzał na wytarte czubki swoich pokrzywionych
butów. Miały już chyba z dziesięć lat.
Od czasów warszawskich ciągle nosił sfatygowane ciuchy. Jak tylko dostał coś porządniejszego, to zaraz znajdował kogoś, kto bardziej od niego potrzebował odzienia.
Kobiety, starzec, młodzieniec
i pewnie miastowy też czuli, że ta
poranna msza w zgrzebnym
wioskowym kościółku może być
ważniejsza niż wiele innych,
odprawianych w katedrach
Antek chwiejnym krokiem zbliżał się do zabudowań
parafii. Jego nowiutkie lakierki zdążyły już porządnie oblepić błotem. Były prezentem, jaki Jerzy dostał od swoich
starych parafian z krakowskiego Bieżanowa.
– W końcu Antkowi bardziej się przydają, bo inaczej
łaziłby przez cały dzień w gumiakach i potem w zakrystii byłby smród nie do wytrzymania – Jerzy ponownie
uśmiechnął się do swoich myśli. Zgasił papierosa, pocierając nim o podeszwę buta, po czym schował go do
kieszeni sutanny. Nie lubił, jak niedopałki walały się po
parafialnym podwórku. Potem opróżni kieszeń do kosza
w sieni.
Odruchowo potarł lekko oparzone opuszki palców.
Ciągle miał robotniczy zwyczaj palenia aż do samego
ustnika. Ukraińskie papierosy z przemytu. Kupował je
od handlarzy po pięć złotych za paczkę. Ciągle wyrzucał
sobie, że przy okazji popełnia dwa grzechy naraz: niszczy
swoje zdrowie i... nie oddaje cesarzowi tego, co cesarskie.
Pomimo swoich sześćdziesięciu czterech lat ciągle
wyglądał jednak zdrowo i czerstwo. Gdyby nie początki
reumatyzmu i nadkwasota, to nie miałby powodu uskarżać się na swoje ciało.
Odkąd sięgał pamięcią, jadł prosto i żył zgrzebnie,
bez nadmiernych wygód. Właściwie nigdy nie posia­
dał więcej niż to, co w każdej chwili mógłby zmieścić
w jednej pękatej walizce podarowanej mu wiele lat
temu przez pewną starszą parafiankę z Krakowa.
Skrzypiącymi ze starości, drewnianymi schodkami
wrócił do swojego małego pokoju, wziął ze stołu brewiarz
i skrzypiącymi schodami ruszył w kierunku zakrystii.
Kiedy otworzył drzwi, w nozdrza uderzył go nieprzyjemny zapach. W całym pomieszczeniu unosił się kwaśny odór przetrawionego alkoholu. Antoni, ubrany już
w komżę, niemrawo kręcił się przy ścianie, starannie
ukrywając twarz.
– Znów piłeś całą noc?! – Jerzy nie bawił się z nim
w żadne dyplomatyczne ceregiele.
– Kobieta ma już ciebie dosyć, dzieci uciekają przed
tobą. Wyglądasz jak czupiradło, jak strach na wróble –
dokończył tonem, w którym pobrzmiewała już twardsza
nuta.
– Dobrodzieju, Jureczku, sam wiesz, jak czasem licho
człowieka kusi – mruknął zawstydzony Antoni.
– Dziś właśnie powiem o tym w kazaniu. Jako pokutę
będziesz musiał całego uważnie wysłuchać... i żadnego
wychodzenia z kościoła na fajkę! – naburmuszona mina
Jerzego nagle skruszyła się i kapłan parsknął śmiechem.
– Antek! Cholero, to już nawet portek nie umiesz założyć na dobrą stronę?!
Stropiony Antoni dopiero teraz zobaczył, że spodnie,
które kiedyś były garniturowymi, a teraz pełniły rolę codziennego okrycia tyłka, świecą szwami.
– Żarówka mi poszła w sieni. Nie uwidziołem, ino takem se wdzioł – wybąkał zawstydzony wieśniak.
– Dobra, leć dzwonić, idziemy na mszę – zakomenderował Jerzy.
– No i zmień te pory – mruknął, starając się stłumić
chichot.
W kościele przycupnęło pięć zaspanych kobiet, jakiś
młodzieniec, stary Bartłomiej i odmiennie wygląda­
jący przybysz, pewnie miastowy. Nikt go wcześniej
w Juszczynie nie widział.
Facet po pięćdziesiątce, dobrze ubrany, dłuższe włosy,
mocno przetykane siwizną, gładko ogolony i pachnący.
Jerzy poczekał, aż wszystkie oczy zwrócą się w stronę
ołtarza i uniósł w górę dłonie...
Kiedy nadeszła pora kazania, wszystkie spojrzenia
wbite już były w szczupłą postać kapłana, który zdawał
się delikatnie odpływać gdzieś w tajemny świat modli­
twy. Nieduża sylwetka księdza emanowała niepoję­
tym magnetyzmem. Niepojętym także o siódmej rano,
w zagubionym wśród jesiennych pól w Juszczynie.
Kobiety, starzec, młodzieniec i pewnie miastowy
też czuli jednak, że ta poranna msza w zgrzebnym
www.k asastefc z yk a.pl
fot. shut terstock
publicystyka
wioskowym kościółku może być ważniejsza
niż wiele innych, odprawianych w katedrach.
– Chciałem was zapytać o prawdę – głos
Jerzego brzmiał czysto i wyraźnie, nie przeszkadzał mu w tym nawet rzężący mikrofon.
– Prawda jest głupia, nie idzie na układy.
Jest niekulturalna, nie ma dobrych manier.
Prawda jest bezczelna i wywołuje emocje.
Prawda nie wybacza, nie folguje. Prawda nic
nie daje, nie ułatwia, nie dostaje prestiżo­
wych nagród. Prawda często nie daje spać,
rwie włosy na głowie, milczy, gdy trzeba
pocieszyć. Prawda nie toleruje, nie ucieka,
nie chowa głowy w piasek. Prawda nie pisze
wierszy, nie bawi się z filozofami w kotka
i myszkę – Jerzy urwał.
W kościele słychać było jedynie świszczący
oddech starego Bartłomieja.
– Prawda przeżyje o chlebie i wodzie. Wyśpi
się w piwnicy. Prawda nie zna litości. Prawda
wygarnia w oczy, bez ostrzeżenia, bez troski.
Prawda w człowieku bywa nieludzka. Prawda
nie da się lubić, trudno się z nią zaprzyjaźnić.
Prawda jest tak blisko, że czasem nienawidzisz
jej jak własnej żony. Ona mieszka w każdej
bruździe twarzy, żłobi zagony na czole. Prawda
jest losem... twoim i moim. Jest nami choćbyśmy się siebie wyrzekli na wieki. Prawda jest
powietrzem i wodą, i tak naprawdę tylko one
istnieją. Cała reszta jest marną imitacją. Tylko
prawda jest interesująca, bo tylko ona mówi
nam o Stwórcy. Jesteś prawdą, nie potrzebujesz lustra, aby żyć – Jerzy zmęczony oparł się
na ołtarzu.
Dwie kobiety cicho pochlipywały, stary
Bartek ćmił papierosa. Miastowy wolnym krokiem wyszedł na zewnątrz kościoła...
Po skończonej mszy Jerzy zdjął ornat i szeroko otworzył drzwi zakrystii, chciał zaczerpnąć powietrza. Był zmęczony, reumatyzm
odezwał się ze zdwojona siłą. Ostatnimi laty
często tak miewał, zwłaszcza gdy zbliżała się
infolinia 801 600 100
pora deszczów. Wyszedł na zewnątrz, chciał
zapalić, nie zauważył nawet, jak obok niego
wyrosła postać nieznajomego.
– Ksiądz tak będzie do śmierci – usłyszał
spokojny głos za plecami.
– Znamy się? – Jerzy zmierzył nieznajo­
mego badawczym spojrzeniem.
– Znamy, znamy, jeszcze z warszawskich
czasów. Wtedy o mały włos nie zginąłeś...
a właściwie to my zostawiliśmy cię przy życiu.
Jerzy pod maską
zmarszczek i siwizną włosów,
dojrzał twarz oficera SB, który
kiedyś, pod Bydgoszczą,
przykładał mu do głowy
zarepetowany pistolet
– Wy? – powtórzył mechanicznie Jerzy.
– Tak, my – słowo „my” nieznajomy wypowiedział z dziwnym naciskiem, brzmiała w nim
nuta ironii.
– My... chcieliśmy, abyś poznał smak tego.
– Czego? – Jerzy, lekko oszołomiony jak
dziecko powtarzał słowa rozmówcy.
– Smak klęski... Chcieliśmy, abyś poznał
smak klęski – nieznajomy lekko skrzywił usta,
na jego kamiennej dotąd twarzy mogło to oznaczać lekki uśmiech.
Jerzy dopiero w tym momencie, pod maską
zmarszczek i siwizną włosów, dojrzał twarz
oficera SB, który kiedyś, pod Bydgoszczą, przy­
kładał mu do głowy zarepetowany pistolet.
– I co nawojowałeś? – nieznajomy lekko zacisnął usta. Teraz Jerzy nie miał już żadnych wątpliwości, to była ta sama twarz, te same usta,
w momencie zdenerwowania zmieniające się
w siną kreskę.
– Klechooo – wysyczał nieznajomy, zbliżając
swoją twarz do twarzy Jerzego.
– Stary wikary. Błazen, którego nie chcą widzieć na żadnej porządnej parafii – złośliwy
uśmiech satysfakcji przeciął wypielęgnowane
oblicze esbeka.
– Jesteś bankrutem i głupcem, któremu... hi
hi... zdawało się, że mówi głosem narodu. Ten
twój naród to dziś stare baby, dziad i młokos. Ot
cały twój naród – Jerzy poczuł, jak nieznajomy
protekcjonalnie klepie go po plecach.
– Wielkie słowa, wielkie słowa, klecho, i...
słoma z butów – zarechotał.
Jerzy spokojnie zniósł spojrzenie niezna­
jomego. Kiedy ten skończył, schylił głowę
i wyszeptał:
– Dziękuję.
– Za co, durniu, dziękujesz? – na twarzy
esbeka pojawił się wyraz zaskoczenia.
– Za prawdę.
Nieznajomy odwrócił się od niego. Wyglądał
tak, jakby błyskawicznie poszukiwał słów mogących ugodzić księdza. Naraz okręcił się na
pięcie i lekko klepnął kapłana w czoło.
– Kopnięty klecha. Tak myślałem, tak myślałem, jak tu do ciebie jechałem, ty jesteś po
prostu pierdolnięty. Głupi, sfiksowany klecha.
Ależ mi ulżyło katabasie! – wysyczał prosto
w twarz Jerzego. Był wyższy, ale celowo zniżał
głowę, aby czuć oddech księdza – nierówny,
przyspieszony, świszczący niedoleczonym zapaleniem oskrzeli.
Esbek machnął ręką, odwrócił się plecami
do Jerzego i bez słowa odszedł w kierunku
nowiutkiego audi zaparkowanego obok pa­
rafialnego ogrodzenia.
– Dziękuję – wyszeptał Jerzy i naraz przy­
pomniał sobie, że na łokciu jego sutanny za­
częła tworzyć się dziura. Odruchowo staran­
nie zamaskował ją fałdami materiału.
– Nie dotrzyma już chyba do wiosny – mruknął zmartwiony.
Z wioski dobiegały już odgłosy rozbudzonego dnia. Życie kipiało w najlepsze. Dzieciaki
biegły do szkoły. Pod sklepem spożywczym
trąbił stary, zdezelowany żuk, przyjechał dostawca pieczywa.
Widocznie sklepowa znów miała problem
z dobudzeniem męża pijaka i nie zdążyła na
czas otworzyć.
* * *
Pomyślałem, że opowiadanie, które właśnie
wam przedstawiłem, dobrze wkomponuje się
w jesienny, pełen zadumy i opadłych liści krajobraz – chciałbym, przywołać w waszej wyobraźni
polski krajobraz i najbardziej polską z postaci
ostatniego półwiecza. Cóż byłoby gdyby przeżył, gdyby pozwolono mu z nami zostać? Gdzie
teraz byśmy go widzieli – na galach, tam, gdzie
zwykle bryluje inny ksiądz o ptasim nazwisku?
Są ludzie, po odejściu których powstaje
wielka wyrwa i nikt inny nie potrafi jej zapełnić.
Witold Gadowski
c zas stefc z yk a 23
historia
Emilia Malessa „Marcysia” (1909–1949)
Życiorys tragiczny
Historie nieznane
Przedstawiamy cykl
opowieści o zapo‑
mnianych bohaterach,
o zapomnianych, choć
ważnych zdarzeniach,
bez których historia
być może potoczyłaby
się nieco inaczej.
Autorami publikacji
są doktoranci Jana
Żaryna, polskiego
historyka, wykładowcy akademickiego,
działacza społecznego, doktora habilitowanego i profesora
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Jan Żaryn wykłada
również na Uniwersy‑
tecie Warszawskim,
a specjalizuje się
w dziejach najnow‑
szych, a szczególnie
w historii Kościoła
katolickiego w Polsce
w XX wieku, obozu
narodowego, dziejach
politycznych emigracji
po 1945 r.
Emilia Malessa to kobieta niezwykła, bohaterska, a zarazem
tragiczna. W konspiracji była organizatorką i kierowniczką
Działu Łączności Zagranicznej „Zagroda”, walczyła w powstaniu
warszawskim. Po wojnie działała w podziemiu niepodległościowym.
W 1949 r. popełniła samobójstwo po złamaniu danego
przez władze bezpieczeństwa publicznego słowa, że żadna
z ujawnionych przez nią osób nie zostanie aresztowana.
E
milia Malessa to kobieta niezwykła, bohaterska, a zarazem tragiczna. W konspiracji była organizatorką
i kierowniczką Działu Łączności Zagranicznej „Zagroda”,
walczyła w powstaniu warszawskim. Po wojnie działała
w podziemiu niepodległościowym. W 1949 r. popełniła
samobójstwo po złamaniu danego przez władze bezpieczeństwa publicznego słowa, że żadna z ujawnionych
przez nią osób nie będzie aresztowana.
Dzieciństwo i młodość
Urodziła się 26 lutego 1909 r. w Rostowie nad Donem.
Obaj dziadowie brali udział w powstaniu styczniowym.
Ojciec – Władysław Izdebski był prawnikiem i sędzią,
a matka – Maria z domu Krukowska wykładała w wyższej
szkole muzycznej. Po powrocie do Polski z ojcem (matka
zmarła na tyfus w Rosji) Emilia ukończyła w czerwcu
1928 r. Szkołę Handlową Polskiej Macierzy Szkolnej
w Łucku. Przez pewien czas pracowała w Głównym
Urzędzie Statystycznym w Warszawie, po czym wyjechała
do Gdyni, skąd wróciła w 1937 r. do Warszawy. Podjęła tu
studia jako wolny słuchacz na Wydziale Pedagogicznym
Wolnej Wszechnicy Polskiej. We wrześniu 1939 r. zaciągnęła się do pomocniczej służby wojskowej w szeregach
19. Dywizji Wileńskiej.
W konspiracji i powstaniu warszawskim
Po zakończeniu działań wojennych natychmiast włączyła
się w wir pracy konspiracyjnej w Służbie Zwycięstwu
Polski. Pracowała krótko w komórce szyfrów, następnie
powierzono jej bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie – zorganizowanie komórki łączności zagranicznej,
późniejszego Działu Łączności Zagranicznej w Oddziale
V Komendy Głównej ZWZ-AK o kolejnych kryptonimach: „Zenobia”, „Łza”, „Zagroda”, „Załoga”. Zadaniem
działu, którym kierowała, było utrzymanie łączności
między krajem a najwyższymi władzami wojskowymi na
obczyźnie (we Francji i następnie w Wielkiej Brytanii).
24 c zas stefc z yk a
Chodziło przy tym nie tylko o zorganizowanie dróg przerzutowych, ale także wyszkolenie kurierów, ich wysyłkę,
zapewnienie pośrednich punktów przerzutowych w terenie, zapewnienie odpowiednich dokumentów, wreszcie
o cały szereg skomplikowanych czynności związanych
z podjęciem przybywających do kraju kurierów i emisariuszy. W najlepszym okresie swojego rozwoju dział
zatrudniał blisko 120 osób rozrzuconych niemal po całej Europie. Można więc sobie tylko wyobrazić ogrom
spraw, który spoczywał na barkach „Marcysi” – „Pani na
Zagrodzie”, jak ją nazywano. Przez pewien czas jej zastępcą była Elżbieta Zawacka „Zo”, legendarna kurierka
KG AK, jedyna kobieta wśród cichociemnych zrzuconych
do Polski. Po latach tak opisała „Marcysię”: „[…] była
prawdziwym dowódcą, a to jest przecież tak rzadkie
u kobiet, jej można było zawierzyć, zaufać, rozumiała
swoich podwładnych, umiała do nich dostosować swoje
polecenia”.
Kiedy wybuchło powstanie warszawskie, została
kierowniczką kancelarii batalionu dowodzonego przez
Cichociemnego kpt. Kazimierza Bilskiego „Ruma”, walczącego w Śródmieściu Południowym. Rozkazem dowódcy Armii Krajowej z 23 września 1944 r. za całokształt
pracy konspiracyjnej i udział w walkach powstańczych
otrzymała najwyższe polskie odznaczenie wojskowe –
Order Virtuti Militari. Awansowano ją również do stopnia kapitana czasu wojny. Po kapitulacji wydostała się
z Warszawy wraz z ludnością cywilną. Chciała kontynuować walkę.
Na co dzień
Osoby, które ją znały, wspominają:
„Była przystojna, elegancka, dobra, mądra. Nie widać
tego na zdjęciach, jak bardzo była ładna”;
„To był ciepły, serdeczny, dobry człowiek”;
„Była kobietą błyskotliwą, zgrabną, zawsze elegancką,
o niespotykanej urodzie”.
Przez pewien czas „Zagroda” zajmowała się przyjmowaniem zrzucanych do walki w kraju skoczków spadochronowych, tzw. Cichociemnych. „Marcysia” poznała
wówczas cichociemnego Jana Piwnika „Ponurego”, legendarnego partyzanta, z którym wzięła ślub. Był to jej
drugi mąż (jeszcze przed wojną Emilia poślubiła starszego
o blisko dziesięć lat Stanisława Malessę, jednak małżeństwo to rozpadło się po dwóch latach). W lutym 1944 r.
„Ponury” został przeniesiony do Okręgu AK Nowogródek,
gdzie cztery miesiące później zginął podczas szturmu na
niemiecki punkt oporu w Jewłaszach.
www.k asastefc z yk a.pl
historia
Po wojnie
Po upadku powstania kontynuowała działalność konspiracyjną w Krakowie, odtwarzając
zerwane drogi łączności kurierskiej z władzami
w Londynie i kierując łącznością zagraniczną.
Po rozwiązaniu Armii Krajowej w styczniu
1945 r. „Marcysia” wstąpiła w szeregi organizacji NIE, której zadaniem było kontynuowanie
walki o niepodległość Polski po wkroczeniu
Armii Czerwonej. Po utworzeniu przez płk. Jana
Rzepeckiego Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj
weszła w skład ścisłego sztabu. Jednocześnie
zajmowała się prowadzeniem i organizacją łączności zagranicznej. Z chwilą powołania do życia
Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość we wrześniu
1945 r. dalej pełniła funkcję kierowniczki łączności zagranicznej. Była już jednak zmęczona
niekończącą się walką i konspiracją. Elżbieta
Zawacka „Zo” wspominała: „Ja miałam w 1945 r.
pójść z drugą wyprawą na Zachód. Wtedy spotkałam się z «Marcysią», bo ona mnie zaopatrzyła w dewizy. Widać było, że to już nie jest ta
sama «Marcysia», że jest już zmęczona. Potem
chyba w lipcu widziałam się z nią znowu i wtedy
ona mnie wprost błagała, żebym ja przejęła jej
funkcję, bo ona już się czuje taka zmęczona, że
nie może jej pełnić. […] Odmówiłam. Była zupełnie zrozpaczona. Bardzo chciała wyjść z konspiracji, zwłaszcza że nie panowała już nad nią.
Nie wiedziała, kto zna jej adres, liczyła się z tym,
że w każdej chwili może zostać aresztowana”.
W październiku 1945 r. zgłosiła swoją rezygnację z dalszej działalności konspiracyjnej.
Później w życiorysie pisała: „[…] na tle krystalizującej się sytuacji w Kraju, w wyniku przeszło półrocznych dociekań, co do słuszności i niesłuszności dalszej pracy konspiracyjnej wewnątrz
własnego Państwa 16 X 45 zgłosiłam swoje
odejście z WiN”. Uzyskała zgodę zwierzchników na odejście, przy czym wyznaczono
jej termin zdania obowiązków do 5 listopada.
Aresztowanie
Została aresztowana przez UB 31 października
1945 r. w trakcie przekazywania obowiązków
i struktur, które jej podlegały. Przesłuchiwana
przez płk. UB Józefa Różańskiego uwierzyła
słowu honoru „polskiego” oficera i gwarancjom
dawanym przez Ministerstwo Bezpieczeństwa
Publicznego, że działacze WiN nie będą represjonowani, i podjęła decyzję o podaniu kontaktów konspiracyjnych. Aresztowanie „Marcysi”
spowodowało dekonspirację I Zarządu
Głównego WiN i spowodowało niemal w całości
jego aresztowanie przez UB. Protokoły przesłuchań i stenogramy z procesu wskazują jednak,
że „Marcysia” ujawniła jedynie to, co faktycznie
infolinia 801 600 100
fot. archiwum
„Marcysia” nie miała dzieci. W czasie powstania zaopiekowała się czteroletnim Michałkiem, synem zmarłej siostry znajomej.
Nazwała go pieszczotliwie Siunio. Była przy
nim podczas walk powstańczych, obdarzając
prawdziwie matczyną miłością. Opiekowała się
nim również po wojnie.
było już znane lub zostało omówione bądź
ustalone w rozmowach z Rzepeckim.
Proces
W procesie I Zarządu Głównego WiN, toczącym się przed Wojskowym Sądem Rejonowym
w Warszawie od 4 stycznia do 3 lutego 1947 r.,
została skazana na 2 lata więzienia z zaliczeniem aresztu śledczego. Podczas toczącego
się procesu powiedziała: „Przeważająca większość AK-owców to niepodległościowcy. Nie
są to ani politycy, ani partyjniacy. I tak jak oni,
osobiście nie służyłam nigdy żadnej grupie politycznej, ani poszczególnym ludziom, jak Bór,
Mikołajczyk czy Arciszewski. Służyłam swojemu krajowi. […] I służyłam w okresie, kiedy
wydawało mi się, że mój kraj jest zagrożony.
Była prawdziwym
dowódcą, a to jest
przecież tak rzadkie
Jeżeli rozumowania moje były błędne, to dziś
ponoszę odpowiedzialność za to”.
Kilka dni po ogłoszeniu wyroku decyzją
Bolesława Bieruta w pierwszym dniu jego urzędowania została ułaskawiona i wraz z kilkoma
współoskarżonymi, m.in. z Janem Rzepeckim,
po blisko siedemnastu miesiącach wyszła na
wolność.
Na wolności
Po zwolnieniu z więzienia pracowała w referacie prasowym Ministerstwa Pracy i Opieki
Społecznej, skąd zwolniono ją w kwietniu
1949 r. Jednocześnie wielokrotnie podejmowała
próby interwencji u Bieruta i ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza,
domagając się dotrzymania zawartej z nią
umowy i zwolnienia ujawnionych. Kilka miesięcy po opuszczeniu więzienia, w liście do
Rzepeckiego, napisała:
„Panie Pułkowniku! Dziś pułkownik Różański ostatecznie odmówił mi dalszego załatwiania wiadomych spraw. Jak Panu wiadomo,
pozostawałam dobrowolnie w więzieniu, kiedy
nie dotrzymywano obietnic zwolnienia Pana,
Ciosa, Marii i innych. Wyszłam z więzienia
tylko dlatego, że zrozumiałam, iż załatwienie sprawy nastąpić może tylko na wolności.
Ponieważ z wolności upadła dziś ostatnia nadzieja, idę z powrotem na Mokotów. Nie wróciłam dotąd do pełnego życia i nie wrócę, dopóki
reszta współkolegów z ujawnienia, zarówno
mojego, jak i Pana Pułkownika, nie wyjdzie na
wolność. O powyższym podaję Panu Pułkownikowi w nadziei, że Pan Pułkownik wyciągnie
z tego należyty wniosek”.
Ostateczność
„Marcysia” czuła się coraz bardziej bezradna.
Pisała listy do ministerstwa bezpieczeństwa,
podejmowała głodówki pod więzieniem
przy Rakowieckiej. Przyjaciółka, Wanda
Jędrzejowska, wspominała: „W 1948 roku, to
był styczeń czy luty, przyszłam do niej, nie
było jej i ktoś mi powiedział, że ona głoduje pod
więzieniem. Pojechałam tam na Rakowiecką,
niestety na tę stronę, gdzie było więzienie, nie
można było przejść. Widziałam z drugiej strony
ulicy, tam gdzie był przystanek tramwajowy,
taką kupkę skuloną, siedzącą w kącie; domyśliłam się, że to jest ona, ponieważ o niej wiedziałam. Podobno dwa czy trzy dni tam była,
głodowała, wtedy było bardzo zimno, to było
bohaterstwo z jej strony”. Inna znajoma, Rena
Laskowska, tak wspominała swoje ostatnie
spotkanie z „Marcysią”: „Pojechałam do niej,
była w domu, źle się czuła i powiedział mi na
zakończenie rozmowy: Rena, poniosłam klęskę na wszystkich odcinkach mojego życia.
Zaufałam ludziom i mnie oszukali, kochałam
Siunię i mi go zabrali, nie mam po co i dla kogo
żyć”. Ciotka ukochanego Michałka odebrała
chłopca „Marcysi”, uważając ją za osobę nieodpowiednią do wychowywania dziecka. To
ostatecznie ją załamało. Odrzucona i bojkotowana przez część środowiska byłych żołnierzy
Armii Krajowej, 5 czerwca 1949 r. popełniła
samobójstwo. Pochowano ją na Cmentarzu
Bródnowskim. We wrześniu 2005 r. jej szczątki
przeniesiono do nowego grobu na Cmentarzu
Wojskowym na Powązkach.
Katarzyna Utracka
c zas stefc z yk a 25
historia
20 lat temu ostatnia jednostka bojowa
armii rosyjskiej opuściła Polskę
28
października 1992 r. z garnizonu Borne
Sulinowo wyjechał eszelon transportujący w kilkudziesięciu wagonach żołnierzy jednostki rakietowej. Był to ostatni oddział bojowy
armii rosyjskiej, który opuścił Polskę.
Rosjanie rozpoczęli wycofywanie swych
wojsk z Polski już w 1989 r., po wyborach parlamentarnych przeprowadzonych na zasadach uzgodnionych podczas obrad „okrągłego
stołu”. W ich wyniku Sejm powołał Tadeusza
Mazowieckiego na pierwszego niekomunistycznego premiera. Na koniec 1990 r. stan
tych wojsk został zmniejszony do ok. 48 tys.
żołnierzy (wraz z personelem pomocniczym
i rodzinami żołnierzy zawodowych przebywało w Polsce ok. 90 tys. obywateli radzieckich). Polskę opuścił wtedy m.in. pułk lotnictwa
myśliwsko­‑szturmowego z Kołobrzegu, pułk
artylerii przeciwlotniczej z Legnicy, pułk śmigłowców z Brzegu, bataliony – samochodowy ze
Świdnicy i chemiczny z Wrocławia oraz brygada
desantowo­‑szturmowa z Białogardu.
Armia Radziecka stacjonowała w Polsce od
1945 roku. Powstała wówczas Północna Grupa
Wojsk Radzieckich w Polsce utworzona z wojsk
II Frontu Białoruskiego. Zgodnie z porozumieniem rządem PRL i rządem ZSRR z 1956 roku
liczbę wojsk radzieckich w Polsce ustalono
w granicach 62-66 tys. żołnierzy. Armia radziecka użytkowała 70 tys. ha różnych terenów. Rozmieszczono na nich było 13 lotnisk
oraz 4 poligony.
9 kwietnia 1991 r. uznany został za po­
czątek oficjalnego wycofywania wojsk ra­
dzieckich. W całym 1992 r. wycofano z Polski
ponad 35 tys. żołnierzy, około 200 samolotów, w tej liczbie 150 bojowych, 220 czołgów,
ok. 770 wozów pancernych, 153 działa powyżej
100 mm, 126 wyrzutni i 24 kutry torpedowe.
Pozostało ponad 4 tys. żołnierzy rozlokowanych
w 20 miejscowościach.
Zgodnie z układem polsko­‑rosyjskim zawartym 22 maja 1992 r. podczas wizyty prezydenta
Lecha Wałęsy w Moskwie, ostatni żołnierz
miał opuścić Polskę do 31 grudnia 1993 r.
Prezydent Rosji Borys Jelcyn skrócił ten ter­
min o 3 miesiące. 18 września 1993 r. ostatni
żołnierze rosyjscy wyjechali z warszawskiego
Dworca Wschodniego do Rosji. W Polsce pozostała tylko misja wojskowa w liczbie około
30 żołnierzy, która później nadzorowała tranzyt
wojsk rosyjskich z Niemiec do Rosji.
Armia Radziecka stacjonowała w Polsce od
1945 roku. Powstała wówczas Północna Grupa
Wojsk Radzieckich w Polsce utworzona z wojsk
II Frontu Białoruskiego, lecz formalnoprawne
jej usytuowanie nastąpiło dopiero 17 grudnia
1956 r. na mocy zawartej w Warszawie „Umowy
między rządem PRL i rządem ZSRR o statucie
prawnym wojsk radzieckich czasowo stacjonujących w Polsce”. Zgodnie z tym porozumieniem
ogólną liczbę wojsk radzieckich w Polsce ustalono w granicach 62-66 tys. żołnierzy, z czego
wojsk lądowych – 40 tys., lotnictwa – 17 tys.
i marynarki wojennej – 7 tys. W tym czasie garnizony rosyjskie rozmieszczone były na obszarze 15 województw i 4 okręgowych Zarządów
Lasów Państwowych. Armia radziecka użytkowała ogółem 70 tys. ha różnych terenów.
Rozmieszczono na nich było 13 lotnisk oraz
4 poligony zajmujące ok. 60 tys. ha. Wojska te
dzierżawiły 1,2 tys. budynków mieszkalnych
(ok. 10 tys. mieszkań) i ok. 2,5 tys. budynków
koszarowych o powierzchni ponad 2 mln
mkw. Same wzniosły 332 budynki koszarowo­
‑sztabowe, 800 magazynów, 240 domów
mieszkalnych.
lw, dzieje.pl
Bo nie chcą drażnić Rosji?!
P
olski Sejm nie chce, aby rok 2013 był Rokiem Powstania Styczniowego! Wniosek
wywołał dwie kolejne debaty na sejmowej komisji kultury. Forsowali go posłowie PiS, poparła Solidarna Polska. Przeciw byli posłowie
PO i Ruchu Palikota. Nie było na sali posłów
SLD i PSL.
Platforma kwestionowała projekt, argumentując tym, że Senat uznał już przyszły rok Rokiem
Powstania Styczniowego. W zamian przygotowano listę własnych kandydatów na patronów
przyszłego roku: są wśród nich XIX-wieczny
przemysłowiec z Wielkopolski Hipolit Cegielski
i XX-wieczny kompozytor Witold Lutosławski.
– Nie przyjmuję argumentu, że Senat to już
przegłosował, decyzje obu izb zapewniłyby
wejdź na: www.stefczyk.info
26 c zas stefc z yk a
obchodom godną oprawę, między innymi
odpowiednie finansowanie, tak było kiedyś w przypadku roku Wyspiańskiego czy
Herberta – komentuje poseł PiS i były minister kultury Kazimierz Ujazdowski i dodaje:
– Traktuję ten unik jako przejaw obaw. Być
może chodzi o to, aby nie nagłaśniać nadmiernie tej rocznicy, bo to mogłoby drażnić Rosję.
Co ciekawe, Sejm litewski uznał rok 2013
Rokiem Powstania Styczniowego. Choć Litwa
nie unika kontrowersji z Polską, traktuje to
Powstanie, jak widać, jako element także
swojej, antyrosyjskiej tradycji. Uczestniczyli
w nim przecież mieszkańcy dawnego Wielkiego
Księstwa Litewskiego, na których spadły
zresztą wyjątkowo surowe represje.
W Polsce o godne uczczenie Powstania
zabiegają dwa społeczne komitety. Na czele
jednego stoi Zdzisław Najder, drugi, związany
z Polskim Towarzystwem Historycznym, zbiera
się pod przewodnictwem prof. Jerzego Borejszy.
Obaj są bliżsi obozowi rządowemu niż prawicy.
Zabiegają oni o poparcie prezydenta Komorowskiego. Pierwsze reakcje pałacu były podobno
chłodne. Wszyscy czekali jednak na decyzję
Sejmu.
Teraz taka decyzja została wstępnie podjęta – negatywna. Naturalnie cała izba może
zmienić postanowienie swojej komisji. Ale przy
nastawieniu głównej partii rządzącej to mało
prawdopodobne.
poz
To wszystko znajdziesz na blogach znanych ekspertów w portalu Stefczyk.info
www.k asastefc z yk a.pl
byliśmy tam
Na dożynki zawsze znajdę czas
Piotr Bałtroczyk obchodzi właśnie swoją „pięćdziesiątkę”. Jadwiga
Bogdanowicz rozmawia z gwiazdą kabaretu po koncercie we Wrocławiu
– Prowadził pan najważniejsze polskie festiwale
i imprezy kabaretowe. Czy jest jakaś impreza, jakiś pro­
gram, którego prowadzenie pozostaje na razie w sferze
pana marzeń?
– Bardzo chciałbym kiedyś poprowadzić „Oskary”, ale
myślę, że to się raczej nie uda. Natomiast kiedy oglądałem wielokrotnie Billy’ego Crystala, jednego z artystów,
których bardzo cenię (amerykański aktor, pisarz, komik
i producent filmowy, dziewięć razy prowadził oskarową
galę, po raz pierwszy w 1990 r. – red.), zastanawiałem się,
jak ja bym się w tej roli odnalazł. I sądzę, że bym się odnalazł. To by było fajne wyzwanie. Ale urodziłem się tu i nie
ma co narzekać. Mogłem trafić gorzej. Natomiast „Oskary”
to byłaby taka impreza, którą chciałbym poprowadzić.
– Prowadzi pan gospodarstwo rolne pod Olsztynem
nastawione na uprawę zbóż. Jednocześnie prowadzi
pan intensywne życie sceniczne. Kiedy znajduje pan
czas na oranie, sianie i dożynki?
– Na dożynki zawsze się znajduje czas, chociaż w tym
roku jeszcze dożynek nie miałem, bo grykę mam jeszcze
na polu. Myślę, że dopiero w przyszłym tygodniu będę ją
ciął (rozmawiamy 4 października – red.). Mam zarządcę,
który na bieżąco się tym zajmuje. To moje gospodarstwo
ma charakter ekologiczny, więc te uprawy są mniej intensywne, bardziej ekstensywne. Nie nawożę, odpada mi
sporo czynności agrotechnicznych. Można powiedzieć, że
sieję, a potem tylko zbieram. Te plony są dużo mniejsze niż
w przypadku uprawy intensywnej, natomiast jakoś tak poszedłem w tę stronę i gospodarka ekologiczna mnie wciągnęła. Czasu nie znajduję, ale mam ludzi, którzy to robią.
infolinia 801 600 100
fot. piotr purchla
– Swoje pięćdziesiąte urodziny świętuje pan przez
kilka miesięcy, z gronem kabaretowych przyjaciół,
dając koncerty w kilkunastu miastach Polski. Czy to
najdłużej świętowane pana urodziny?
– To prawda, ale cały czas pojawiały się propozycje kolejnych miast i kolejnych ośrodków, w których mogliśmy
zagrać. Z moim agentem doszliśmy do wniosku, że póki
jest zainteresowanie publiczności, to będziemy to robili.
Zwłaszcza, że fajnie się przy tym bawimy. No i na moich urodzinach mam wspaniałych gości. Czuję się w tym
towarzystwie bardzo dobrze, bo ludzie, którzy ze mną
występują, są fantastyczni. Jestem zachwycony tym, że
przyjęli moje zaproszenie. Myślę, że każdy byłby szczęśliwy, gdyby był koło niego i Grzegorz Turnau, i Andrzej
Sikorowski, i Jerzy Kryszak, i Tadeusz Drozda, i Kabaret
Moralnego Niepokoju. To tylko ci artyści, którzy są obecni
dzisiaj, a przecież przez tę trasę przewinęło się ich więcej. Powiem szczerze: nie przypuszczałem, że te urodziny
sprawią mi tyle radości i będzie to tak przyjemne, bo na
dodatek spotkaliśmy się wszędzie z bardzo życzliwym
przyjęciem i na wszystkie koncerty przyszła bardzo duża
publiczność. Tę moją jubileuszową trasę obejrzało pewnie
kilkadziesiąt tysięcy osób. Naprawdę miło spędziliśmy
czas w fajnym towarzystwie. Dobrze jest spotykać się
z fajnymi ludźmi.
Trwa kabaretowe tournée z okazji jubileuszu pracy artystycznej Piotra Bałtroczyka.
Jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych artystów sceny kabaretowej świę‑
tuje swój jubileusz przez okrągły rok, spotykając się z publicznością w największych
miastach w Polsce. Razem z nim na scenie występują najśmieszniejsi z najśmieszniej‑
szych w premierowych skeczach – wśród nich m.in. Kabaret Moralnego Niepokoju,
Jerzy Kryszak, Tadeusz Drozda, Katarzyna Jamróz, Mateusz Dębski, Grzegorz Turnau
oraz Andrzej Sikorowski, całość reżyseruje Krzysztof Jaślar. Partnerem cyklu imprez
z okazji „drugiej pięćdziesiątki Piotra Bałtroczyka” jest SKOK Ubezpieczenia.
– Jest pan dwa lata młodszy od lalki Barbie. Czy to
przypadek, że w improwizowanym serialu kabareto­
wym „Spadkobiercy” gra pan Johna McPhersona, który
jest ojcem Kena?
– Rzeczywiście jestem ojcem Kena. Tak wyszło. Ja o tym
wiedziałem, Ken o tym nie wiedział, aż w końcu tajemnica
została ujawniona. Powiem szczerze, że nie bardzo wiem,
dlaczego akurat ja zostałem tym McPhersonem. Trochę
nie miałem wyjścia, jeżeli chodzi o „Spadkobierców”.
Ten serial pojawił się w telewizji jako dodatek do mojego
programu „Piotr Bałtroczyk przedstawia” i „Kamol”, czyli
Darek Kamys, pomysłodawca i reżyser „Spadkobierców”
właśnie taką rolę mi zaproponował. No i wszedłem w to.
To jest bardzo obciążające i trudne działanie, ale robimy
to już tyle lat, nikt się nie wycofał, wszyscy jesteśmy ciekawi tego, co tam się będzie działo. Popularność tego
serialu wszystkich nas zaskoczyła.
– Dziękuję za rozmowę.
c zas stefc z yk a 27
byliśmy tam
Stypendyści Kasy Stefczyka
Znamy już stypendystów Kasy Stefczyka na rok szkolny 2012/2013. Stypendia dla
szesnastu uczniów i studentów z całej Polski finansuje Fundacja im. Franciszka Stefczyka.
V
edycję Konkursu Stypendialnego organizowanego przez Kasę Stefczyka rozstrzygnięto 5 października 2012 roku. Kandydaci
mogli zgłaszać się do 28 września. O stypendium mogli ubiegać się uczniowie szkół gimnazjalnych i licealnych, którzy są członkami
Kasy Stefczyka lub których przynajmniej jedno
z rodziców bądź opiekunów prawnych jest
członkiem Kasy Stefczyka oraz studenci szkół
wyższych, którzy są członkami Kasy Stefczyka.
Jak co roku konkurs cieszył się dużym zainteresowaniem. Podań było wiele, jednak stypendia mogło otrzymać tylko 16 osób: 10 uczniów
oraz 6 studentów. Laureaci wyróżniają się
znacznie pod względem aktywności w działalności społecznej, charytatywnej. Posiadają
wiele wyróżnień, dyplomów potwierdzających
osiągnięcia w różnych dziedzinach: sport, taniec, malarstwo, olimpiady przedmiotowe.
Młodzież ucząca się w szkole gimnazjalnej
bądź średniej otrzymywać będzie 250 zł miesięcznie (brutto) od września 2012 r. do czerwca
2013 r., a studenci 350 zł (brutto) od października 2012 r. do czerwca 2013 r.
Lista stypendystów Kasy Stefczyka
na rok szkolny 2012/2013
Stypendyści – studenci:
Maciej Boryń
Katarzyna Bogaczewicz
Justyna Czeladzka
Mateusz Fryziel
Małgorzata Irzyk
Mateusz Orzeł
Stypendyści – uczniowie:
Adrianna Brechelke
Adam Barteczko
Julia Mastalerz
Marek Orzeł
Paweł Rymszo
Anna Sikorska
Piotr Studnicki
Katarzyna Szarafińska
Grzegorz Świątko
Karina Tomczyk
CHEŁM. Tłum miłośników kresowych smaków i talentów bawił się w parku
miejskim na I Festiwalu Kulinarnym i Energii Kobiecej. Ogromnym powodzeniem
cieszyło się także stoisko oddziału Kasy z ul. Lwowskiej 15. Dzieci – jak zawsze –
chętnie fotografowały się z Filipem.
KĘTY. Tutejszy oddział świętował piąte urodziny. Pracownicy zorganizowali
poczęstunek oraz loterię dla członków Kasy. Na urodziny przyszło prawie 80 osób.
Był tort, mufinki, ciasto, cukierki i drobne upominki dla każdego. Goście przyszli
z kwiatami i złożyli pracownikom wiele bardzo serdecznych życzeń.
MŁAWA/WIECZFNIA KOŚCIELNA. Oddział przy ul. Żwirki 15 w Mławie wziął
udział w Dożynkach Gminno-Parafialnych w Wieczfni Kościelnej. Dobry humor
zapewnił Kabaret z Kopydłowa. Dzieci bawiły się z Filipem, a rodzice chętnie brali
nasze gazety i ulotki z kuponami zniżkowymi na ubezpieczenia.
ZAWIERCIE. We wrześniu placówka Kasy przy ul. 3 Maja 13 obchodziła swoje
15. urodziny. Były słodycze i życzenia. Na zdjęciu pracownicy oddziału. Od lewej:
kierownik oddziału Maria Pawlik oraz Monika Staśko-Osys, Ewelina Podgórska,
Barbara Bilska-Jaros i Ewelina Jakubczyk.
28 c zas stefc z yk a
www.k asastefc z yk a.pl
byliśmy tam
Dożynki po
góralsku
ŻYWIEC/ŚWINNA. W Świnnej na
Żywiecczyźnie odbyły się dożynki diecezjalno-powiatowe. Polowej mszy świętej,
będącej dziękczynieniem za tegoroczne
plony, przewodniczył bp Tadeusz Rakoczy. Zgodnie ze staropolskim obyczajem
starostowie dożynek wręczyli chleb oraz
wieniec dożynkowy biskupowi, staroście
żywieckiemu i wójtowi gminy Świnna.
Podczas liturgii koncelebrowanej przez kilkunastu księży ordynariusz przypomniał,
że symbolem dożynek jest chleb – „owoc
pracy rąk ludzkich, a nade wszystko dar
Boga Ojca”. Delegacje poszczególnych parafii
i dekanatów złożyły na ręce biskupa dary
dziękczynne. W liturgii wziął udział barwny
korowód uczestników: poczty sztandarowe,
ubrane na ludowo członkinie kół gospodyń
wiejskich, zespoły folklorystyczne oraz liczni
mieszkańcy Świnnej i powiatu żywieckiego.
Podczas Eucharystii biskup poświęcił przyniesione do świątyni wieńce dożynkowe.
Po oficjalnej części dożynek rozpoczął się
Góralski Festiwal Śmiechu i Smaku, podczas którego można było obejrzeć kabarety,
spróbować lokalnych specjałów i nabyć
przedmioty rękodzieła ludowego. Dzieci
korzystały z atrakcji przygotowanych przez
oddział Kasy Stefczyka w Żywcu – był zamek
dmuchany i „gąsienica”, baloniki, cukierki,
drobne upominki dla dzieci i ich rodziców.
Wszyscy świetnie się bawili, a pogoda była
wręcz wymarzona.
Turniej piłki nożnej
BIAŁA PODLASKA. IV edycja Turnieju Piłki
Nożnej Służb Mundurowych „Husqvarna
Cup 2012” odbyła się na boisku stadionu
MOSiR. Organizatorem zawodów był
Zakład Karny w Białej Podlaskiej oraz firma
„Modrzew” HUSQVARNA – Jacek ŻUKOWSKI. Jak zwykle, celem rozgrywek było
propagowanie aktywnego wypoczynku
i współzawodnictwa w myśl zasady „fair
play”. W turnieju udział wzięło 12 zespołów podzielonych na dwie 6-zespołowe
grupy, które reprezentowały następujące
jednostki: Areszt Śledczy w Krasnymstawie, Areszt Śledczy w Lublinie, Zakład
Karny w Chełmie, Zakład Karny we
Włodawie, Zakład Karny w Opolu Lubelskim, Zakład Karny w Białej Podlaskiej,
Komenda Miejska Policji w Białej Podlaskiej, Komenda Wojewódzka Policji
w Lublinie, Izba Celna w Białej Podlaskiej,
Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców i Areszt w Celu Wydalenia w Białej
infolinia 801 600 100
Podlaskiej, NOSG w Chełmie, Jednostka
Wojskowa 3411 Roskosz, Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu
Sanitarnego w Białej Podlaskiej.
Mecze półfinałowe wyłoniły finalistów
turnieju. W pierwszym spotkaniu Izba
Celna Biała Podlaska wygrała 4:1 z Zakładem Karnym w Białej Podlaskiej, natomiast
w drugim, bardzo zaciętym, Zakład Karny
w Chełmie zremisował 2:2 w regulaminowym czasie gry z Komendą Miejską
Policji w Białej Podlaskiej. Finał to już
bezsprzeczna dominacja celników z Białej
Podlaskiej, którzy ograli zmęczonych policjantów z tego samego miasta 3:0.
Nasza Kasa ufundowała puchar za
trzecie miejsce, który zdobyli pracownicy
Zakładu Karnego w Białej Podlaskiej.
Pracownicy dwóch naszych oddziałów
w Białej Podlaskiej (z ul. Brzeskiej 37
i ul. Jatkowej 14) kibicowali w czasie całego
turnieju.
c zas stefc z yk a 29
byliśmy tam
Zapraszamy
Oddziały Kasy Stefczyka w Brodnicy, Lubawie,
Chełmnie, Ostródzie, Iławie oraz obie placówki
w Kwidzynie zostały wyposażone w ekspresy
do kawy. Każdy klient zawsze może liczyć tu
na gorący napój oraz słodki poczęstunek.
Nowy oddział Kasy
PRZEMYŚL. Drugą już placówkę Kasy Stefczyka
w Przemyślu otwarto przy ul. Grunwaldzkiej 2. Podczas
oficjalnej uroczystości ksiądz proboszcz z parafii Świętej
Trójcy poświęcił lokal. Nie zabrakło czerwonej wstęgi,
którą przecięto na znak, że oddział został otwarty.
Dla licznych gości przygotowano poczęstunek, czyli
roladki, koreczki, minikanapeczki, ogromny tort, słodkie
przekąski oraz kawę. Na każde dziecko czekała miła
niespodzianka, a czas umilał klaun, który prowadził
zabawy i konkursy. Jedna z pracownic oddziału – Gosia
Głuszko malowała dzieciom twarze, by upodobnić je do
wybranych postaci z bajek.
Taki prosty pomysł, a spodobał się odwiedzającym placówki Kasy.
– To super pomysł – chwali Wioleta Topka z Iławy. – Kawa jest rewelacyjna, zresztą
tak samo jak obsługa. Ja przychodzę do oddziału nie tylko po pożyczkę czy żeby
sprawdzić stan rachunku. Czasami jak jestem w pobliżu, a muszę poczekać na męża
czy kogoś innego, albo coś za chwilę muszę załatwić, a mam jeszcze minutę, to idę
do oddziału i spokojnie czekam tam w miłej atmosferze. Przy oddziale jest parking,
wewnątrz jest kawa, więc podjadę, siądę, przy okazji obejrzę wiadomości na monitorze. Jak coś przyjdzie mi do głowy z tematów finansowych, to się podpytam.
Jest rewelacyjnie.
Podobnego zdania jest Marek Sidor z Kwidzyna:
– Pomysł z kawą w Kasie Stefczyka bardzo mi się podoba, a kawa smaczna.
Szczerze mówiąc, wasze akcje są bardzo w porządku, np. ta z kącikami dla dzieci.
W naszym mieście są dwa oddziały Kasy. Pojawiam się w nich na zmianę i mimo
tego, że współpracuję również z bankami, to u was są najsympatyczniejsze punkty
obsługi, do których przychodzi się z ogromną przyjemnością.
Skąd wziął się pomysł na filiżankę kawy?
– Ludzie przychodzą do oddziałów załatwić swoje sprawy i choćbyśmy nie wiem,
jak się starali – czasami muszą chwilę poczekać. A jeżeli muszą poczekać, to chcielibyśmy, żeby czas im się nie dłużył, żeby mogli sobie usiąść przy kawie – tłumaczy
Rafał Rywalski, kierownik regionu północnego w Kasie Stefczyka. – Zazwyczaj jeszcze jest coś słodkiego i gazety do poczytania, nie tylko „Czas Stefczyka”.
Bezpiecznie
przez cały rok
OLSZTYN. Pracownicy naszego oddziału z silnym
wsparciem kierownika regionalnego Macieja Sztabińskiego uczestniczyli w organizowanych już kolejny
raz Dożynkach Przedszkolnych w Przedszkolu Miejskim nr 37 – mówi Anna Przybylska z oddziału przy
ul. Dąbrowszczaków w Olsztynie. Ta tradycyjna już
inauguracja roku szkolnego jest organizowana przy
współpracy rady rodziców i organizacji wspierających.
Kasa Stefczyka była głównym sponsorem nagród
zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Wśród zaproszonych gości byli przedstawiciele kuratorium oświaty,
prezydenta miasta, duchowieństwa, policji.
Tegoroczna impreza była połączona z ogłoszonym
przez MEN Rokiem Bezpiecznej Szkoły. Dbałość o bezpieczeństwo i wychowanie uczniów jest obowiązkiem
nie tylko rodziców, ale również szkoły i przedszkola.
Pracownicy Kasy zorganizowali w przedszkolu ciekawe
zajęcia o bezpieczeństwie i rozdali wszystkim dzieciom
książeczki „Bezpiecznie przez cały rok”.
30 c zas stefc z yk a
BRODNICA. Oddział przy ul. Hallera 15.
Od lewej: Aleksandra Albrewczyńska i Aleksandra Rozwadowska.
www.k asastefc z yk a.pl
byliśmy tam
na filiżankę kawy
LUBAWA. Oddział przy ul. Kopernika 3.
Od lewej: Anna Bielicka i Joanna Surdykowska.
CHEŁMNO. Oddział przy ul. Grudziądzkiej 20.
Od lewej: Anna Felska i Aneta Sokół.
IŁAWA. Oddział przy ul. Sobieskiego 1/1 D.
Od lewej: Marta Ziółkowska i Sylwia Szczepańska.
KWIDZYN. Oddział przy ul. Warszawskiej 1.
Od lewej: Anna Rankiewicz i Wioleta Szary.
KWIDZYN. Oddział przy ul. Chopina 20.
Od lewej: Sylwia Dryjer i Jolanta Wasiak.
OSTRÓDA. Oddział przy ul. Czarnieckiego 13/6.
Od lewej: Anna Karpa i Mariusz Ziółkowski.
infolinia 801 600 100
c zas stefc z yk a 31
rodzice w szkole
Jaka polityka oświatowa
jest nam potrzebna?
Wojciech
Starzyński
Prezes zarządu
Fundacji „Rodzice
Szkole”, pomysłodawca,
założyciel i wielo‑
letni prezes
Społecznego Towar‑
zystwa Oświatowego,
współtwórca oświaty
niepublicznej w Polsce,
animator szeregu
inicjatyw obywatelskich
na rzecz uspołecznienia
polskiej oświaty i zag‑
warantowania rodzicom
realnego wpływu na
szkołę ich dzieci.
W
poprzednim numerze pisałem o konieczności dyskusji na temat zmian w ustawie Karta Nauczyciela.
Ta sprawa była głównym tematem odbywającego się
w Warszawie w dniach 26-27 września br. Samorządowego Kongresu Oświaty. Wzięli w nim udział samorządowcy z większości polskich miast, powiatów i gmin.
Kontynuacją ich rozważań powinna być narodowa de­
bata na temat polityki oświatowej państwa, prowadząca
do budowania szkolnictwa na miarę wyzwań XXI wieku.
Będę usatysfakcjonowany, jeżeli mój głos w powyższej
sprawie ten dyskurs zapoczątkuje.
„Polityka to rodzaj sztuki rządzenia państwem,
której celem jest dobro wspólne”. Te piękne słowa
Arystotelesa zderzają się z praktyką dnia codziennego,
pokazującą, że „polityka obejmuje szeroki wachlarz sy­
tuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi in­
teresami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które
ich łączą, i konkurują ze sobą, gdy cele są sprzeczne”.
Z przykrością stwierdzam, że zarówno poprzednia,
jak i obecna ekipa Ministerstwa Edukacji Narodowej
obu tych zasad nie dostrzega. Widać to wyraźnie m.in.
w braku jakiejkolwiek próby zdiagnozowania i łączenia,
często sprzecznych, oczekiwań i interesów nauczycieli,
rodziców, uczniów oraz samorządów terytorialnych, co
powinno być ważnym elementem polityki oświatowej
państwa. Próby centralnego zarządzania oświatą (podkreślam: zarządzania, a nie prowadzenia polityki oświatowej) kończą się niepowodzeniem, a brak spójnej wizji
celów staje się coraz większym zagrożeniem dla przyszłości kraju, dla wykształcenia i wychowania świadomych
swych praw i obowiązków obywateli (a nie siły roboczej
dla bogatszych i bardziej przewidujących państw Europy
i świata).
Co należy robić, aby ten stan rzeczy zmienić?
Po pierwsze: trzeba wyraźnie zdefiniować, czym po­
winna być polityka oświatowa i czemu ma służyć.
Według mnie celem nadrzędnym polityki oświatowej państwa powinno być tworzenie warunków do wykształcenia i wychowania młodego pokolenia w poczuciu
konieczności podejmowania przez nie działań na rzecz
dobra wspólnego. Natomiast obowiązkiem szkoły jest
zwalczanie postaw egoistycznych, które są zagrożeniem
dla kraju, a tym samym dla przyszłości jego obywateli.
Po drugie: trzeba przeprowadzić analizę oczekiwań
i zachowań środowisk zainteresowanych oświatą: na­
uczycieli, rodziców, uczniów, samorządowców i orga­
nów nadzoru pedagogicznego.
We wszystkich wymienionych grupach, obok oportunistów, istnieją środowiska, które uważają, że celem szkoły
powinno być wychowywanie i kształtowanie postaw obywatelskich, odwołujących się do chrześcijańskich korzeni
europejskiej cywilizacji oraz ponadtysiącletniej historii
polskiego społeczeństwa. Świadomość, że dla rozwoju
Polski niezbędne są postawy patriotyczne – wychowanie obywateli, a nie zapatrzonych w siebie sobków –
jest ciągle obecna wśród znacznej części środowisk
oświatowych.
32 c zas stefc z yk a
Po trzecie: główne pytania, na które muszą odpo­
wiedzieć politycy, brzmią: jak te, czasem bardzo różne
tradycje, oczekiwania i działania łączyć, jak budować
publiczny dyskurs, jak z tego dyskursu dojść do roz­
wiązań najlepiej służących przyszłości kraju?
Jednoznacznej odpowiedzi dziś nie mamy, ale ucieczka
od jej szukania i niechęć, a często strach przed dopuszczeniem do głosu rodziców, nauczycieli i uczniów – prowadzą donikąd.
Dlatego proponuję:
1. wrócić do zgłaszanej na początku lat 90. ubiegłego
wieku idei powołania Izby Nauczycielskiej jako
korporacji zawodowej, reprezentującej wszystkich
czynnie wykonujących zawód nauczyciela (sytuacja,
w której o sprawach programów nauczania oraz
organizacji systemu edukacji, w imieniu nauczycieli,
wypowiadają się związki zawodowe, jest nie do przyjęcia);
2.podjąć działania na rzecz szerokiego upodmiotowienia rodziców uczniów i uświadomienia im, jakie
z tym wiążą się prawa i obowiązki (program, pozwalający w przeciągu roku wyposażyć w podstawową
wiedzę na ten temat 40 tysięcy rodziców i 20 tysięcy
nauczycieli czeka na realizację od roku 1998 i z przyczyn niezrozumiałych jest odrzucany przez kolejne
ekipy MEN);
3. dokonać zmian w aktach prawnych dotyczących
programów nauczania, ze szczególnym zwróceniem
uwagi na przedmioty humanistyczne, zwłaszcza na
naukę historii, które będą decydowały o poziomie
wykształcenia obywateli (a nie robotów – technokratów);
4.przeanalizować formułę egzaminów kończących
poszczególne etapy nauki i dążyć do rozwiązań,
które obok egzaminu zewnętrznego uwzględniałyby ocenę wystawioną przez nauczyciela uczącego
danego przedmiotu (uzasadnianie braku tego drugiego elementu w ocenie końcowej subiektywizmem
jest obrażaniem nauczycieli i specyficznym wotum
nieufności do tego środowiska, wyrażonym przez
decydentów politycznych).
Podkreślam, że kluczem do nowoczesnego systemu
edukacji jest włączenie w proces jego tworzenia nauczycieli, rodziców, uczniów oraz lokalnych środowisk
obywatelskich.
W XVI wieku kanclerz Jan Zamoyski powiedział:
„Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży cho­
wanie”. W roku 2010 w raporcie „Polska 2030” zapisano,
że „warunkiem sukcesu ekonomicznego, politycznego
i cywilizacyjnego Polski i Polaków jest powiększenie
kapitału społecznego”. Te dwie myśli, sformułowane
w przedziale pięciuset lat powinny być drogowskazem
dla wszystkich, którym w codziennej pracy przyświeca
troska o dobro kraju i jego obywateli.
Wojciech Starzyński
www.k asastefc z yk a.pl
poradniki
50+ odc. 6
Zalety konta internetowego
Korzyści płynące z bankowości elektronicznej
są oczywiste. W naszym zabieganym życiu
nie mamy czasu na to, aby stać w kolejkach
podczas załatwiania wszelkich formalności
w placówkach. Zależy nam na wygodzie,
oszczędności czasu i pieniędzy. Obecnie
praktycznie wszystkie instytucje finansowe
posiadają w swojej ofercie konta internetowe.
Konto internetowe to przede wszystkim kom‑
fort, ponieważ wszelkich operacji możemy
dokonywać w zaciszu swojego domu. Mamy
dostęp do konta przez 24 godziny na dobę,
możemy zalogować się na nie i dokonywać
wszelkich operacji o każdej porze dnia i nocy.
Wszelkie przelewy, zlecenia stałe dokonywane
są przez internet. W ten sam sposób można
sprawdzić historię rachunku, założyć lokatę,
opłacić rachunki, sprawdzić wysokość odsetek
od lokat, kontrolować przepływy środków
na naszym koncie. Kolejną zaletą posiadania
konta internetowego jest łatwy dostęp do
innych produktów, z których w przypadku
tradycyjnego konta moglibyśmy skorzystać
dopiero podczas wizyty w oddziale.
Łatwo i szybko można zarządzać swoimi
pieniędzmi – i nie tylko przelewać pieniądze
i opłacać rachunki, ale także inwestować nad‑
wyżki pieniężne. Korzyścią z posiadania konta
internetowego w Kasach Stefczyka jest z pew‑
nością większa oszczędność niż w przypadku
standardowego rachunku osobistego. Ponadto
dzięki kontu internetowemu możemy łatwo
dokonywać zakupów przez internet. Kolejnym
atutem prowadzenia rachunku internetowego
jest bezpieczeństwo. Dostęp do konta jest
chroniony hasłem. Dodatkowym zabezpiecze‑
niem konta jest wymóg potwierdzenia każdej
operacji wykonywanej na koncie internetowym
hasłem – przesłanym przez SMS lub z otrzy‑
manej listy. Choć wielu seniorów potwierdzi,
że pieniądze nigdzie nie będą tak bezpieczne
jak we własnym domu, to prawda jest nieco
inna. W razie włamania można stracić środki
do życia. Podczas zakupów lepiej mieć przy
sobie tylko pieniądze na najpotrzebniejsze
wydatki, a resztę na koncie. W razie zagubienia
portfela wiele nie stracimy, ponieważ jeśli
poinformujemy Centrum Kart SKOK o utracie
karty płatniczej, natychmiast zostanie ona
zablokowana, co uchroni nasze środki na kon‑
cie. Ponadto w momencie płacenia za zakupy
w sklepie może się okazać, że nie dysponujemy
wystarczającą gotówką, tymczasem z kartą
możemy dysponować całą sumą, jaką mamy
na rachunku.
Tak karta płatnicza jest więc jednym
z atutów posiadania konta internetowego,
do założenia którego serdecznie zachęcamy.
poradyprawnika
Alicja Żytny
prawnik w Dziale Prawnym Kasy Stefczyka
Jakie zmiany wprowadza ustawa o usługach płatniczych z 19 sierpnia 2011 r.
Od 24 października 2011 r. obowiązuje ustawa
o usługach płatniczych z 19 sierpnia 2011 r.
(Dz. U. Nr 199, poz. 1175). Ustawa wdrożyła
do polskiego prawa postanowienia dyrektywy
2007/64/WE Parlamentu Europejskiego i Rady
z 13 listopada 2007 r. (tzw. dyrektywy PSD) okre‑
ślającej zasady wykonywania usług płatniczych
na terenie Europejskiego Obszaru Gospodar‑
czego (kraje Unii Europejskiej oraz Norwegia,
Lichtenstein, Islandia). Dyrektywa ma na celu
unormowanie sposobów świadczenia usług
płatniczych oraz uregulowanie działalności
polegającej na ich świadczeniu w krajach Euro‑
pejskiego Obszaru Gospodarczego.
Ustawa o usługach płatniczych jest komplek‑
sową regulacją dotyczącą usług płatniczych
w polskim prawie. Od dnia jej wejścia w życie
świadczenie usług płatniczych ma charakter
działalności regulowanej i jest objęte nadzorem
ze strony Komisji Nadzoru Finansowego.
Ustawa określa warunki świadczenia usług
płatniczych, w szczególności dotyczące posta‑
infolinia 801 600 100
nowień umownych i wymogów w zakresie
udzielania informacji o usługach płatniczych.
Ponadto ustawa reguluje prawa i obowiązki
stron wynikające z umów o świadczenie usług
płatniczych, a także zakres odpowiedzialności
dostawców tych usług z tytułu ich wykony‑
wania.
W regulacjach ustawy znajdujemy zasady
prowadzenia działalności polegającej na
świadczeniu usług płatniczych oraz zasady
sprawowania nadzoru nad podmiotami, które
je świadczą.
Pod pojęciem usług płatniczych zgod‑
nie z ustawą należy rozumieć prowadzenie
rachunków płatniczych oraz przyjmowanie
gotówkowych wpłat i dokonywanie wypłat
gotówkowych z użyciem tych rachunków,
również wykonywanie transakcji płatniczych
w formie polecenia zapłaty, polecenia prze‑
lewu (w tym zleceń stałych), przy użyciu karty
płatniczej lub innego podobnego instrumentu
płatniczego.
Jako usługę płatniczą rozumiemy również
w rozumieniu ustawy o usługach płatniczych
wydawanie instrumentów płatniczych w tym
kart płatniczych, zawieranie umów z przedsię‑
biorcami o przyjmowanie zapłaty przy użyciu
instrumentów płatniczych, a także realizowa‑
nie przekazów pieniężnych.
Ustawę zobowiązani są stosować dostawcy
usług płatniczych, którymi są w rozumieniu
ustawy: banki krajowe, oddziały banków
zagranicznych, oddziały instytucji kredyto‑
wych, instytucje pieniądza elektronicznego,
publiczny operator pocztowy, spółdzielcze
kasy oszczędnościowo­‑kredytowe oraz tzw.
punkty świadczenia usług płatniczych.
Dostawcami usług płatniczych zobowiąza‑
nymi do stosowania ustawy są ponadto inne
podmioty wykonujące m.in. międzynarodowe
przekazy pieniężne, przyjmujące wpłaty na
rachunki bankowe, wydające karty płatnicze
i rozliczające operacje zrealizowane przy ich
pomocy czy realizujące płatności internetowe.
c zas stefc z yk a 33
po godzinach
Kto i dlaczego w listopadzie goni lisa?
Listopad to taki dziwny miesiąc. Ma się wrażenie, iż nie ma końca, choć to tylko 30 dni.
Ponoć Jan Himilsbach, aktor naturszczyk, znany chociażby z filmu „Rejs” – pewnie jako
jedyny w Polsce – w dowodzie osobistym, w rubryce „data urodzenia” miał wpisane:
31 listopada.
fot. shut terstock
nietknięte rozkładem, a z grobu unosił się przyjemny
zapach.
bezpłatna
gazeta
kasy stefczyka
e-mail
[email protected]
www.kasastefczyka.pl
www.stefczyk.info
tel. 801 600 100
redaktor naczelny
Maciej Goniszewski
redaktor
zarządzający
Maciej Wośko
redakcja
Jadwiga Bogdanowicz
korekta
Bogumiła Kamola
studio
Aleksander Drożdżewski
projekt graficzny
Agnieszka Matula
wydawca
Apella S.A.
81-472 Gdynia
ul. Legionów 126-128
tel. 58 768 33 00
ISSN 1730-8712
34 c zas stefc z yk a
P
rzypuszczalnie nikt nie zaprzeczy, że listopad to miesiąc ponury, zimny, wilgotny i smutny (swoją drogą
listopad to po chorwacku październik). Pierwszego dnia
miesiąca odwiedzamy groby najbliższych, obchodząc
Wszystkich Świętych, jedenastego świętujemy odzyskanie niepodległości, a potem już pomału, acz konsekwentnie planujemy Mikołajki i najpiękniejsze w naszej
tradycji święta, czyli Boże Narodzenie. Tymczasem po
drodze (3 XI) jest jeszcze jedno święto związane z postacią
św. Huberta z Liege, w Polsce zwane Hubertusem. To na
ten dzień czekają myśliwi.
Czym wsławił się św. Hubert? Ten urodzony ok. 655
roku święty był potomkiem królewskiego rodu Merowingów. Niemalże od urodzenia towarzyszył ojcu w polowaniach, jak niesie wieść – w wieku 14 lat uratował mu nawet
życie, gdy ten walczył z niedźwiedziem. Jako młodzieniec
czas poświęcał zabawie i łowiectwu. Aż któregoś dnia na
polowaniu ujrzał białego jelenia z promieniejącym krzyżem w porożu. Usłyszał też głos nakazujący mu porzucenie hulaszczego trybu życia i podróż do Lamberta – biskupa Maastricht. Od tego czasu życie Huberta zmieniło
się diametralnie. Zaczął studiować wiedzę kanoniczną
i prowadzić działalność misyjną. Po śmierci bp. Lamberta
papież Sergiusz ofiarował mu sakrę biskupią. Hubert
przemierzał pogańskie wioski i głosił słowo Boże. Zjednywał sobie ludzi, którzy dołączali do Kościoła. Gdy umierał, prosił oddanych mu mocno i kochających wiernych,
by żyli po chrześcijańsku i pozwolili mu zasnąć w pokoju.
Wkrótce po śmierci (727 r.) został ogłoszony świętym. Podobno, gdy 3 listopada 743 roku otwarto kryptę, by przenieść świętego do głównego ołtarza – ujrzano jego ciało
Jeźdźcy na koń, myśliwi do boju!
I tak 3 listopada stał się świętem myśliwych, jeźdźców,
strzelców i kuśnierzy, choć w ludowych przekazach
św. Hubert jest traktowany jako ten, który poprzez modlitwę wspomoże chorych na epilepsję czy wściekliznę.
Kult św. Huberta szybko objął całą Europę. Na cześć
świętego 3 listopada odbywają się tzw. pogonie za lisem.
Na szczęście obecnie lis jest tylko symboliczny, zamiast
zwierzęcia goni się jeźdźca z przyczepioną do ramienia
kitą. Kto ją zerwie, za rok będzie miał honor przyczepić
ją do ramienia i stać się kolejnym lisem. Pogoń zazwyczaj
organizuje się na łące, by widzowie mieli dobry podgląd
na przebieg akcji. Po wszystkim uczestnicy biesiadują
przy bigosie i nalewkach. Niestety – mimo społecznego
sprzeciwu – w Wielkiej Brytanii nadal praktykuje się pogoń za żywym lisem.
Podczas gdy jeźdźcy galopują, myśliwi czyszczą „dwururki”. Trzeciego listopada zaczyna się bowiem jesienno­
‑zimowy sezon polowań. W Polsce tradycje Hubertusa
zakorzeniły się podczas rządów Sasów. Wielkim zwolennikiem takich polowań był Ignacy Mościcki, prezydent RP. Dziś nadal urządza się uroczyste polowania
z pełnym ceremoniałem łowieckim. Kończą je biesiady
przy ognisku.
Za i przeciw
Polowania mają w Polsce tylu przeciwników, ilu zwolenników – ci pierwsi mówią o okrucieństwie, drudzy
o tradycji. Kilka lat temu na rynku ukazała się książka
autorstwa Zenona Kruczyńskiego „Farba znaczy śmierć”.
Publikacja to rodzaj spowiedzi byłego myśliwego, który
w apogeum swojej pasji zabijał do 50 zwierząt rocznie.
W którymś z wywiadów powiedział, że myślistwo to rodzaj nałogu, uzależnienia od emocji i stanów psychicznych związanych z myśliwską sferą – z zabijaniem, jak
i istnieniem łowieckiej społeczności. Trudno z takiego
„nałogu” wyjść. Żeby być w stanie polować, trzeba trenować swoją niewrażliwość.
Zwolennicy łowiectwa ripostują, że tak działa natura.
Nie tylko człowiek urządza polowania. Wszystkie drapieżniki. Poza tym myśliwi budują paśniki, dokarmiają
zwierzęta, utrzymują pogłowie w zdrowiu i odpowiedniej
liczebności, słowem odgrywają pozytywną rolę.
Przeciwnicy odpowiadają, że natura nie potrzebuje takiej pomocy, że dokarmianie jedzeniem, którego w lesie
nigdy nie było, jest dla zwierząt szkodliwe, że paśników
w ogóle nie należy budować, bo zwierząt nie należy dokarmiać, etc.
Złotego środka brak, podobnie jak widoków na pogodzenie obu stron.
(Rob)
www.k asastefc z yk a.pl
rozrywka
krzyżówka
Baw się razem z nami
Zapraszamy do zabawy! Rozwiąż krzyżówkę
i wygraj toster.
Litery z ponumerowanych pól wpisane w diagram
pod krzyżówką utworzą hasło – rozwiązanie.
Przepisz to hasło do formularza na stronie:
www.kasastefczyka.pl/czas-stefczyka wypełnij
pozostałe dane i wyślij za pomocą internetu. Co
miesiąc wyłaniamy 10 zwycięzców, których nazwiska
zamieszczamy w kolejnym numerze „Czasu Stefczyka”.
Hasło z poprzedniej krzyżówki:
„Światowy rok spółdzielczości”.
zabawa dla dzieci
Układanka
Z elementów z literami należy ułożyć
prostokąt w lewej
górnej części, aby
rzędami poziomymi odczytać
rozwiązanie – imię
i nazwisko autorki
oraz tytuł jej
książki o kotku.
Wagę łazienkową wygrali: Monika Guzik, Krosno,
Aleksandra Kupczyk, Mosty, Stefan Tórz, Poznań,
Halina Wielandt, Tuchola, Marianna Huchro, Mysłowice,
Paulina Sworst, Tarnobrzeg, Magdalena Kuklewska,
Raciąż, Marek Perłowski, Mielec, Małgorzata
Słomińska, Bydgoszcz, Katarzyna Apriasz, Chrzanów.
Zwycięzcom gratulujemy. Wyślij hasło, korzystając
z formularza na stronie:
www.kasastefczyka.pl/czas-stefczyka
infolinia 801 600 100
c zas stefc z yk a 35

Podobne dokumenty