Tutaj - Stefczyk.info
Transkrypt
Tutaj - Stefczyk.info
Najlepszy magazyn zewnętrzny w branży „Usługi finansowe / Ubezpieczenia" w konkursie „Szpalty Roku 2012” Weszła w życie ustawa o SKOK-ach. Nowe możliwości, nowe wyzwania 7 Przemysław Gintrowski, bard „Solidarności”, zszedł ze sceny na zawsze 17 Co byłoby, gdyby ks. Popiełuszko przeżył, gdyby pozwolono mu z nami zostać? 22 Dorota Ołoś Anna Sarzyńska Witold Gadowski bezpł atna ga zeta członków k a sy stefcz yk a / nr 89 listopad 2012 / infolinia 801 600 100 Pierwsza taka klinika w Polsce Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas otwarte na gdańskiej Zaspie to miejsce, gdzie w leczeniu nowotworów skóry wykorzystywana będzie jedna z najskuteczniejszych metod – histologia według prof. Helmuta Breuningera. Fundatorem kliniki jest Grzegorz Bierecki, senator RP, który dzięki zastosowaniu trójwymiarowej histologii sam wygrał walkę z nowotworem. Czytaj na str. 2–4 fot. grzegorz pachla aktualności słowood prezesa Andrzej Sosnowski prezes Kasy Stefczyka Szanowni Państwo, z punktu widzenia członka Kasy nowe regulacje dotyczą‑ ce spółdzielczych kas oszczędnościowo‑kredytowych wchodzące w życie 27 października nie zmieniają praktycznie nic. Zmiana, która będzie widoczna, to rozszerzenie palety usług, które będziemy mogli oferować po 27 października. Nowa ustawa daje nam możliwość udzielania pożyczek i kredytów bez limitu czasu. Wprowadzimy więc do naszej oferty wieloletnie kredyty hipoteczne, mieszkaniowe oraz wydłużymy okres, na który można zawierać pożyczki i kredyty konsumpcyjne. Dodatkowo będziemy mogli przygotować atrakcyjną ofertę dla podmiotów, które dotychczas nie mogły korzystać z usług SKOK. Są to firmy z tzw. trze‑ ciego sektora. Przygotujemy ofertę na obsługę fundacji, stowarzyszeń, spółdzielni, wspólnot mieszkaniowych. Widzimy dużą szansę na rozwinięcie się w tym segmen‑ cie. Z punktu widzenia zarządu zmieni się podmiot, który będzie nadzorował naszą działalność. Będzie nim KNF. Kasa Stefczyka jest dobrze przygotowana do sprostania nowym wyzwaniom i z punktu widzenia zarządzania instytucją finansową jesteśmy przygotowani na to, żeby funkcjonować pod nowym nadzorem. liczbyKasy Stefczyka 5 930 000 000 zł depozyty 4 290 000 000 zł pożyczki 6 400 000 000 zł aktywa 403 oddziały 866 000 Współwłaściciele wstępne dane na wrzesień 2012 r. 2 c zas stefc z yk a Pierwsze takie miejsce w Polsce Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas otwarto w październiku na gdańskiej Zaspie. Nowo powstały ośrodek to pierwsze miejsce w Polsce, gdzie w leczeniu nowotworów skóry wykorzystywana będzie jedna z najskuteczniejszych metod – histologia według prof. Helmuta Breuningera z Kliniki Dermatochirurgii Uniwersytetu w Tybindze. O becny na otwarciu kliniki prof. Breuninger od lat leczy nowotwory skóry, stosując udoskonaloną przez siebie metodę chirurgii mikrograficznej Mohsa. Jej ogromnymi zaletami są wysoka skuteczność (daje prawie 98% szans na wyleczenie nowotworu), krótki czas trwania leczenia oraz brak konieczności przyjmowania chemii. Metoda oparta jest na trójwymiarowej analizie kompletności wycięcia nowotworu. Dzięki niej można ograniczyć zakres niezbędnego wycięcia skóry. Co ważne, zastosowanie tej metody zmniejsza prawdopodobieństwo pozostawienia komórek nowotworowych. Jednym z fundatorów kliniki mieszczącej się w Gdańsku, na Zaspie, przy ul. Pilotów 21 jest Grzegorz Bierecki, senator RP, który dzięki zastosowaniu trójwymiarowej histologii sam wygrał walkę z nowotworem. – Szansa, którą dostałem, utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę zrobić wszystko, aby metoda Mohsa – tak skuteczna, a mimo to niestosowana w Polsce – była dostępna dla osób dotkniętych problemami nowotworów skóry w naszym kraju – powiedział Grzegorz Bierecki. Pozostali fundatorzy to: Zbigniew Puniewski, Andrzej Sosnowski, Grzegorz Buczkowski. Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas zajmować się będzie nie tylko leczeniem nowotworów skóry. W ośrodku znajdą się również gabinety chirurgii ogólnej, plastycznej, dziecięcej, chirurgii ręki, ortopedii, urologii, internistyczne, laryngologiczne, okulistyczne, ginekologiczne, dermatologiczne, alergologiczne, urologiczne i endokrynologiczne. Otwarcie Centrum poprzedziła konferencja prasowa, na której prof. Breuninger oraz dr Jacek Wiejek, chirurg plastyk ze Szpitala Dziecięcego w Olsztynie, przybliżyli ideę stworzenia kliniki i przedstawili zalety stosowania metody Mohsa. – Ta metoda polega – w dużym skrócie – na tym, że nowotwór wycina się seryjnie, czyli dokonuje się kolejnych wycięć, w odstępach jednego, dwóch dni, aż jest pewność, że wszystko zostało wycięte – tłumaczy profesor dr hab. med. Piotr Czauderna. – Dopiero wtedy dokonuje się rekonstrukcji powstałego ubytku. Jeżeli się nie dysponuje tego rodzaju techniką, jest duże ryzyko wznowy miejscowej nawrotu nowotworu, a jednocześnie powstanie dużego ubytku, trudności w jego zamknięciu i złego efektu kosmetycznego. Obecny podczas ceremonii otwarcia ks. inf. Ireneusz Skubiś, redaktor naczelny tygodnika katolickiego „Niedziela”, podarował klinice figurę błogosławionego papieża Jana Pawła II. Dyskusję podsumował o. Tadeusz Rydzyk: – Jeżeli w Polsce trzeba pół roku, rok czekać np. na badania serca, to jest to ukryta eutanazja. Stąd tym większe gratulacje dla tej inicjatywy, która otwiera drzwi chorym. To jest pierwsza taka klinika w Polsce. Symbolicznego przecięcia wstęgi dokonali razem senator Grzegorz Bierecki, prof. Breuninger oraz o. Tadeusz Rydzyk, który następnie poświęcił nowo powstałą klinikę. Rozmowę z profesorem Helmutem Breuningerem znajdą Państwo na stronie 4. BC www.k asastefc z yk a.pl aktualności Trzeba leczyć skutecznie Rozmowa z senatorem Grzegorzem Biereckim, twórcą Fundacji Sanitas, senatorem RP. fot. grzegorz pachla – Dlaczego ufundował pan klinikę i stworzył Fundację Sanitas? – Jestem żywym przykładem skuteczno‑ ści tej metody leczenia, którą w tej klinice będziemy stosować. Jestem człowiekiem, który zyskał szansę na dalsze życie. Taka szansa bardzo zobowiązuje, więc postano‑ wiłem, że odpłacę za ten dar dalszego życia, pomagając innym poprzez fundację. Kilka lat temu dowiedziałem się, że mam raka skóry, że mogę umrzeć, więc zacząłem szukać możliwości wyleczenia. Byłem pacjentem polskiej służby zdrowia. Można powiedzieć, że cudem uniknąłem operacji według proce‑ dur stosowanych w Polsce. Wiem już teraz, że na pewno nie byłbym wyleczony. Trafiłem do Niemiec, do profesora, który jest autorem metody, która daje niebywałą skuteczność leczenia. Nowotwór został usunięty. Ta fun‑ dacja, ta klinika jest moim podziękowaniem za to, że dostałem szansę na dalsze życie. fot. grzegorz pachla – Dlaczego ta metoda nie jest stosowana w Polsce? Dlaczego my tak nie leczymy? – To pytanie zadawałem sobie, zanim posta‑ nowiliśmy założyć fundację. Zanim posta‑ nowiłem zaangażować w to swoje prywatne pieniądze po to, by tę metodę w Polsce sto‑ sować. Kiedy wróciłem z Tybing, to pomyśla‑ łem, że to jest zadanie dla publicznej służby zdrowia. Przecież mamy w Polsce szpitale. Spotkałem sie z brakiem reakcji. Nie było zainteresowania. Myślę, że wtedy znalazłem odpowiedź. Nie będę stawiał kropki nad i, ale... Dlaczego leczenie takiego pacjenta jak ja kosztowało w Polsce ok. 180 tys. zł? Ryzyko wznowienia choroby 58 proc. Teraz już wiem, że po tradycyjnej operacji wrócił‑ bym na leczenie i dalej kosztowałbym jako pacjent. W Niemczech bardziej skuteczna operacja kosztowała łącznie 36 tys. zł – mam rachunek, zapłaciłem za to sam. Ryzyko wznowienia choroby 3 proc. Myślę, że w tej różnicy, w tych liczbach tkwi odpowiedź, dlaczego my w Polsce tak nie leczymy. infolinia 801 600 100 fot. materiały własne – Jak będzie działać fundacja, jak będzie pomagać ludziom, których nie stać na taki zabieg? – Każda taka procedura medyczna to kon‑ kretny koszt, ale myślę, że dzięki fundacji będziemy w stanie leczyć w naszej klinice taniej niż zwykle, choćby dlatego, że funda‑ cja jest organizacją o charakterze niezarob‑ kowym. Środki fundacji będą pochodzić od ludzi, którzy zechcą na ten cel przeznaczyć swoje pieniądze, zrobić darowizny. Będziemy na pewno bardzo gospodarnie prowadzić tę fundację. Panowie dyrektorzy tej kliniki i pa‑ nowie dyrektorzy fundacji taki cel przecież przyjęli. Po prostu nie jest to przedsięwzię‑ cie nastawione na zysk. c zas stefc z yk a 3 aktualności Pacjenci po zabiegu są zdrowi, Rozmowa z prof. Helmutem Breuningerem, który od lat leczy nowotwory skóry, stosując udoskonaloną przez siebie metodę chirurgii mikrograficznej Mohsa. – Na czym polega metoda mikrograficzna? – Wyjątkowe jest to, że możemy zobaczyć wszystkie komórki z wyciętego fragmentu. Najpierw wycinamy skalpelem nowotwór, wokół którego jest niewielki fragment tkanki. Oglądamy go z każdej strony i widzimy, gdzie nowotwór ma nacieki. Możemy je wykryć i usunąć. – Jaka jest największa przewaga tej metody nad innymi metodami leczenia? – Wszystkie komórki nowotworu możemy zobaczyć tylko pod mikroskopem. Kiedy się je zlokalizuje, można je wyciąć, i to w tym miejscu, w którym one faktycznie są. Kwestia estetyki też jest bardzo ważna. Ta metoda wykrywa nacieki nowotworu bardzo dokładnie i to pozwala uratować zdrową tkankę. Mamy więc zalety, jeśli chodzi o niski procent nawrotu choroby, jak i o lepszy efekt estetyczny. Ubytki skóry są nie tak duże, jak byłyby przy zastosowaniu tradycyjnej metody operacji. – Jak jest skuteczność metody mikrogra ficznej? – Wszyscy pacjenci bezpośrednio po zabiegu są zdrowi, bo pozbawieni nowotworu. Ryzyko nawrotów jest bardzo niskie, czyli liczba pacjentów bez nawrotu nowotworu jest bardzo duża – wynosi więcej niż 98 proc. Oznacza to, że prawie wszyscy wracają do całkowitego zdrowia. – Jakie ma pan doświadczenie w pracy tą me todą w Klinice Uniwersyteckiej w Tybindze? – Wprowadziliśmy tę metodę trzydzieści lat temu i do dnia dzisiejszego poddaliśmy jej 50 tys. pacjentów. Prowadzimy też nadzór nad pacjentami po operacji i wiemy, czy mają nawroty choroby, czy nie. W związku z tym mogę powiedzieć, że jest to naprawdę bezpieczna metoda. Dodatkową jej zaletą jest to, że ratuje się zdrową tkankę. Możemy wyciąć tylko tę część z nowotworem. – Jak ocenia pan sprzęt medyczny Centrum Medycyny Specjalistycznej Sanitas? – Sprzęt jest bardzo nowoczesny. Uważam, że dobrym pomysłem jest zebranie w jednym miejscu specjalistów z różnych dziedzin. Ich doświadczenie pomoże wielu pacjentom, a stosowana tu metoda mikrograficzna pomoże pacjentom zmagającym się z nowotworami skóry. Moim zdaniem Centrum będzie bardzo szybko funkcjonowało bez mojej pomocy merytorycznej. Znam lekarzy, którzy będą tu przeprowadzać zabiegi, i wiem, że są bardzo doświadczeni. Myślę, że przyjadę tu jeszcze dwa lub trzy razy, ale Centrum na pewno będzie funkcjonowało samodzielnie. – Co się zmieni w Polsce w związku z otwarciem Centrum Medycyny Specjali stycznej Sanitas? – Myślę, że wielu pacjentów z nowotworami skóry będzie zainteresowanych leczeniem się tutaj. To dla nich o wiele lepsza metoda. Różnica w wykonaniu operacji tą metodą a metodami tradycyjnymi jest niewielka. Robi się niemal to samo co przy badaniach histopatologicznych. Trzeba tylko zmienić sposób myślenia lekarzy. Monitory w Kasie Stefczyka najlepsze Za dobór i sposób przygotowywania informacji, które każdego dnia możemy oglądać na monitorach w oddziałach Kasy Stefczyka, nagrodzono agencję reklamową Apella S.A. A pella uczestniczyła w III Międzynarodowej Konferencji Digital Signage Trends 2012. Spotkali się na niej specjaliści z całej Europy, by wymienić się branżowymi doświadczeniami. Systemy digital signage za pomocą sieci monitorów dostarczają wiadomości do konkretnych grup odbiorców. Wykorzystywane są np. na lotniskach czy w centrach handlowych. Od września 2011 r. sieć monitorów działa również w oddziałach Kasy Stefczyka. Laury za treść na monitory Podczas konferencji odbyła się kolejna edycja konkursu Polish Digital Signage Association Awards 2012, w którym doceniono działania Apelli za dobór i sposób przygotowywania informacji (z wyłączeniem treści reklamowych) na monitory znajdujące się wewnątrz oddziałów Kasy Stefczyka. Apella zdobyła statuetkę w kategorii „Najlepszy niereklamowy materiał DS”. Ten prestiżowy konkurs skierowany jest do podmiotów wykorzystujących nowoczesne produkty digital signage w systemach reklamowych, promocyjnych oraz informacyjnych, ale 4 c zas stefc z yk a także do reklamodawców, twórców kontentu, agencji kreatywnych czy też producentów i dostawców informacji – w zależności od kategorii konkursowej. – Otrzymana nagroda jest zwieńczeniem prac całego zespołu Apelli S.A., który na co dzień dokłada wszelkich starań, aby dostarczyć atrakcyjny i ciekawy przekaz odbiorcom w oddziałach Kasy Stefczyka – mówi Marzena Matuk, kierownik Biura Digital Signage w Apelli. – O tym, że materiały informacyjne emitowane na monitorach znajdujących się wewnątrz placówek są interesujące dla odbiorców i znacząco wpływają na komfort przebywania w oddziale, świadczą również wyniki badania efektywności monitorów reklamowych, przeprowadzonego we wrześniu br. przez firmę Millward Brown SMG KRC na zlecenie naszej agencji. Co można obejrzeć? Na monitorach w oddziałach Kasy można oglądać autorskie materiały filmowe, bieżące informacje z kraju i ze świata, sprawdzić pogodę, przeczytać kalendarium czy też przypomnieć sobie, czyje imieniny są danego dnia. Emitowane są również zaproszenia na lokalne wydarzenia, w których uczestniczy Kasa, i relacje z nich (festyny, dni otwarte itp.) – można je oglądać na monitorach tylko w regionie, którego zdarzenie dotyczy. Apella S.A. realizuje własne produkcje filmowe. Dzięki temu na monitorach możemy oglądać relacje z imprez sponsorowanych przez Kasę, z wydarzeń, w których wzięli udział przedstawiciele Kasy. To kilkanaście materiałów filmowych miesięcznie. Bieżące informacje z kraju i ze świata emitowane są w blokach „Informacje”, „Przegląd Prasy” oraz „Media o nas”. Dodatkowo ważne 3-4 newsy emitowane są jednocześnie na pasku w dolnej części ekranu. – Zdjęcia udostępnia nam PAP, zaś unikatowe treści informacyjne dostarczane są przez dziennikarzy pracujących dla naszej firmy – dodaje Marzena Matuk. – Plansze pogodowe pokazują prognozę pogody na najbliższą noc i na jutro wraz z temperaturą dla dziewięciu większych miast Polski na mapie www.k asastefc z yk a.pl aktualności Rafał Matusiak prezesem Kasy Krajowej fot. materiały własne bo bez nowotworu fot. grzegorz pachla Podczas Walnego Zgromadzenia Krajowej SKOK, 8 października 2012 roku, została zakończona prowadzona w ciągu ostatnich trzech lat reorganizacja w ramach grupy SKOK. F Profesor Helmut Breuninger (z lewej) z tłumaczem. oraz dla dwunastu mniejszych miast obok mapy. Wszystkie dane czerpiemy z serwisu Twojapogoda.pl, z którym mamy podpisaną umowę o współpracy. Aktualizacja prognozy pogody następuje co 3 godziny. Nowoczesne technologie Digital signage to najszybciej rozwijająca się gałąź nowoczesnego marketingu, otwierająca coraz więcej możliwości na polu reklamy. Pozycję „nowinki technicznej” system digital signage zamienił na mocną pozycję w szeregu jednych z najpopularniejszych mediów reklamowych – za pomocą sieci ekranów infolinia 801 600 100 cyfrowych można zdalnie zarządzać treścią reklamową, informacyjną lub rozrywkową, wszędzie tam, gdzie istnieje potrzeba przekazywania aktualnej i dynamicznie zmieniającej się informacji. Wdrożenie przez Apellę systemu digital signage w Kasie Stefczyka było jednym z największych tego typu projektów na rynku polskim w 2011 roku. Nagroda PDSA Awards 2012 dla agencji to sukces całego zespołu administratorów, redaktorów, dziennikarzy, działu multimediów, kreacji i grafików, którzy na co dzień pracują przy tworzeniu kontentu emitowanego na monitorach w oddziałach Kasy Stefczyka. unkcję prezesa Zarządu Kasy Krajowej objął Rafał Matusiak, dotychczasowy prezes Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych SKOK (TFI SKOK), wiceprezesami zarządu pozostali Wiktor Kamiński i Lech Lamenta. Dotychczasowy prezes Krajowej SKOK, senator Grzegorz Bierecki, objął funkcję przewodniczącego Rady Nadzorczej. W skład Rady Nadzorczej Kasy Krajowej wybranej podczas Walnego Zgromadzenia weszli także: Adam Jedliński – sekretarz Rady Nadzorczej KSKOK, Jan Chmielewski – skarbnik RN KSKOK oraz Zygfryd Schoenhoff, Andrzej Gałązkiewicz, Adam Byzdra, Janusz Ossowski – członkowie RN KSKOK. Zastąpienie twórcy Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych w Polsce, Grzegorza Biereckiego, na stanowisku prezesa Zarządu wynika z jego zaangażowania w pracę na rzecz społeczeństwa, którą realizuje jako senator Rzeczpospolitej Polskiej. Dążenie do wywiązania się z nałożonych przez wyborców obowiązków wymaga od dotychczasowego prezesa Krajowej SKOK wzmożonej uwagi i poświęcenia. Decyzja o zmianie na stanowisku prezesa Krajowej SKOK to również efekt zaangażowania Grzegorza Biereckiego w prace na rzecz krzewienia idei spółdzielczości finansowej na całym świecie. G. Bierecki pełni funkcję pierwszego wiceprzewodniczącego Światowej Rady Unii Kredytowych (WOCCU) – organizacji zrzeszającej unie kredytowe, czyli odpowiedniki SKOK-ów ze 100 krajów świata, do których należy 196 milionów ludzi z 51 tysięcy Kas. Zmiany w Zarządzie i Radzie Nadzorczej Krajowej SKOK nie wpłyną na dotychczasowe zasady funkcjonowania Spółdzielczych Kas OszczędnościowoKredytowych. SKOK-i od 20 lat stanowią alternatywę dla banków komercyjnych, a ich działania prospołeczne, wsparcie inicjatyw patriotycznych a także prowadzona edukacja ekonomiczna i walka z wykluczeniem finansowym są istotnymi wyznacznikami misji, którą realizują dla dobra wspólnego. c zas stefc z yk a 5 aktualności Święto samorządowej rodziny Już po raz piętnasty polscy samorządowcy zebrali się na gali rozdania nagród im. Grzegorza Palki, które przyznaje Liga Krajowa. agrody w postaci specjalnych medali otrzymują ci z polityków samorządu terytorialnego, którzy swoim działaniem w wybitny sposób przyczynili się do rozwoju lokalnych społeczności. – Grzegorz był człowiekiem „Solidarności” i osobą, która w momencie reformy samorządowej mocno włączyła się w jej realizację. Swoim autorytetem, konsekwencją, ideowością i uczciwością starał się przekształcać Łódź w nowoczesne miasto. Z jednej strony był jednym z nas, samorządowców, a z drugiej wybijał się ponad przeciętność i na pewno wzorowaliśmy się na nim, bo było warto – tłumaczy Tadeusz Wrona, były prezydent Częstochowy i doradca śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a obecnie przewodniczący Ligi Krajowej. Tegoroczna, jubileuszowa impreza odbyła się w warszawskim muzeum im. Jana Pawła II. Przyznanych zostało pięć nagród oraz dwanaście wyróżnień. Wśród nagrodzonych znaleźli się przedstawiciele wszystkich szczebli samorządów. Doceniono zarówno wójtów niewielkich gmin, starostów powiatów, jak i marszałków województw. Główne nagrody – medale z wizerunkiem Grzegorza Palki trafiły do fot. Marcin Fijołek N wójta Lanckorony Zofii Oszackiej, burmistrza Uniejowa Józefa Kaczmarka, starosty przasnyskiego Zenona Szczepankowskiego, prezydent Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik, a także wójta gminy Jaraczewo Dariusza Strugały. W uzasadnieniu przyznawanych nagród mówiono o szczególnie intensywnym rozwoju turystyki, inwestycjach w geotermię, działaniach na rzecz rewitalizacji obiektów kultury przemysłowej, a także o skutecznym wykorzystywaniu środków unijnych. – Ta nagroda jest dlatego ważna, że to samorządowcy przyznają ją innym samorządowcom. Nie jest to nagroda koniunkturalna, nie zależy od wiatrów politycznych, które w danym momencie wieją – mówił Wrona. Przedstawiciele władz samorządowych, dziękując za przyznane nagrody, mówili o specyfice swojej nierzadko ciężkiej pracy i akcentowali trudną współpracę z władzami centralnymi. – Samorządy to pewnego rodzaju wielka rodzina i miłość do swojej małej ojczyzny – podsumował Tadeusz Wrona. Marcin Fijołek Jednym z fundatorów nagrody była Kasa Krajowa SKOK. Złota Ryba popłynęła do Łukasza Warzechy Do trzech razy sztuka – tak może powiedzieć Łukasz Warzecha, publicysta „Faktu”, „Uważam Rze”, stale obecny także na portalu wPolityce.pl, który został laureatem tegorocznej (trzeciej) „Złotej Ryby”, nagrody im. Macieja Rybińskiego, wybitnego polskiego felietonisty, zmarłego cztery lata temu. elitarnym gronie laureatów znalazła się również – jako pierwsza kobieta – Dorota Łosiewicz, autorka rubryki „Miszmasz na sobotę” w portalu wPolityce.pl, sekretarz redakcji w „Gazecie Bankowej”. Trzecim nominowanym był Wiktor Świetlik, felietonista „Gazety Polskiej”, „Super Expressu”, „Uważam Rze” i dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, również goszczący na wPolityce.pl. – Maciej Rybiński jest patronem nagrody bardzo potrzebnej polskiemu dziennikarstwu, bo ten sposób widzenia świata, ten rodzaj uczciwości, podejścia do naszych polskich spraw jest rzadko spotykany obecnie w naszym kraju – powiedzał Jan Pietrzak. Krystyna Grzybowska i Aleksandra Rybińska – członkinie kapituły nagrody im. Macieja Rybińskiego przystępują do ogłoszenia werdyktu. Dorota Łosiewicz i Wiktor Świetlik ode brali dyplomy. 6 c zas stefc z yk a fot. stefczyk.info W Rybę otrzymał Łukasz Warzecha. – Bardzo dziękuję wszystkim, którzy do cenili moje pisanie. Mam na myśli nie tylko kapitułę nagrody, ale przede wszystkim czy telników, od których bardzo często mam sy gnały, że ich np. wkurzam, a to jest dobrze. Mam nadzieję, że nie jestem nudny... To jest z całą pewnością najważniejsza nagroda, jaką do tej pory otrzymałem, i bardzo możliwe, że będzie to w ogóle najważniejsza nagroda, jaką kiedykolwiek otrzymam (…). Skoro jest to nagroda dla młodego felietonisty, to być może będzie jeszcze nagroda dla starego felietonisty albo dla felietonisty w dojrzałym wieku – zażartował laureat. Dorota Łosiewicz podkreślała z kolei, że już sama nominacja do finału konkursu organizowanego przez Fundację Macieja Rybińskiego jest dla niej ogromnym zaszczytem. Zachowała jednak właściwy dystans do całej imprezy: – Choćby kapituła nagrodziła sto „mło dych talentów”, to i tak nie wyjdzie z tego jeden Ryba. Bo taki się rodzi raz na sto lat – zaznaczyła. Anna Sarzyńska Apella (wydawca „Czasu Stefczyka”) jest sponsorem głównym wydarzenia. Patronat: portal stefczyk.info www.k asastefc z yk a.pl aktualności Weszła w życie ustawa o SKOK-ach Nowe możliwości, nowe wyzwania 27 października 2012 r. weszła w życie ustawa o spółdzielczych kasach oszczędnościowo ‑kredytowych. Jej zapisy dają SKOK-om nowe możliwości związane ze świadczeniem usług na rzecz członków Kas, dopasowaniem oferty do ich indywidualnych potrzeb oraz przyjmowaniem w poczet członków nie tylko osoby fizyczne, ale również wybrane podmioty. P rzede wszystkim ustawodawca otworzył przed Kasami możliwość oferowania pożyczek na długie okresy kredytowania. Do tej pory maksymalny okres pożyczki przeznaczonej na cele konsumpcyjne wynosił 3 lata, a na cele mieszkaniowe 5 lat. Kasy przygotowują i niebawem wdrożą nową ofertę na miarę potrzeb swoich członków, przewidującą długie okresy spłaty pożyczek. Każdy członek Kasy zainteresowany zaciągnięciem zobowiązania w Kasie będzie mógł dopasować wysokość raty do swoich możliwości lub według swoich preferencji. Kasy będą miały w swojej ofercie zarówno pożyczki na dowolny cel, jak i pożyczki i kredyty udzielane na cele mieszkaniowe. Atrakcyjna oferta mieszkaniowa pozwoli członkom Kas na spełnienie marzeń o własnym mieszkaniu, remoncie, działce lub inwestycji w nieruchomości. Drugą, bardzo ważną zmianą, dającą Kasom możliwość poszerzenia działalności, będzie możliwość przyjęcia w poczet swoich członków podmiotów tzw. sektora III. Pojęcie to obejmuje m.in. takie instytucje, jak stowarzyszenia, fundacje, spółdzielnie, wspólnoty mieszkaniowe, parafie, związki zawodowe, inne instytucje non profit. Podmioty te, ze względu na swoją specyfikę i często niskie obroty nie są przedmiotem zainteresowania banków, ponieważ banki są ukierunkowane na zysk, więc interesuje je przede wszystkim klient, na którym można dobrze zarobić. Stąd brak oferty specjalnej dla stowarzyszeń, parafii, fundacji. Podmioty te, jeśli chcą posiadać rachunek, najczęściej muszą zadowolić się ofertą dla przedsiębiorstw, gdzie miesięczne opłaty za prowadzenie rachunku głównego i pomocniczych nieraz przekraczają ich możliwości finansowe. Kasy, których jednym z głównych celów statutowych jest dbanie o dobro swoich członków, przygotowują konkurencyjną ofertę dopasowaną do specyfiki tych podmiotów.Jako jedne z nielicznych instytucji finansowych na rynku, będą żywo zainteresowane współpracą z podmiotami sektora III. Do nich właśnie skierują ofertę rachunków, w tym rachunków pomocniczych, lokat, a także pożyczek na cele związane z działalnością prowadzoną przez te instytucje. Dorota Ołoś starszy specjalista ds. zarządzania produktami System SKOK był i jest w pełni bezpieczny Z profesorem Adamem Jedlińskim, przewodniczącym Rady Nadzorczej Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej, rozmawia Maciej Goniszewski. infolinia 801 600 100 na poziomie analogicznym jak Bankowy Fundusz Gwarancyjny, czyli do 100 000 euro dla każdego członka. – A jak pod rządami nowej ustawy wy gląda system gwarancji depozytów, ochrony oszczędności złożonych w SKOK-ach? – Projekt nowelizacji ustawy z 2009 r. przewiduje objęcie depozytów złożonych w Kasach gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego poprzez wprowadzenie odpowiednich zmian zarówno w ustawie o SKOK-ach, jak i w ustawie o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym. W ramach Bankowego Funduszu Gwarancyjnego tworzy się swojego rodzaju subfundusz – fundusz gwarancyjny spółdzielczych kas oszczędnościowo‑kredytowych, który będzie dotyczył tylko i wyłącznie gwarancji depozytów złożonych w SKOK-ach i będzie zasilany tylko wpłatami pochodzącymi od SKOK-ów. Regulacja ta w istocie nie wprowadza więc żadnej zasadniczej zmiany, ponieważ system ten będzie oparty, tak jak jest obecnie, na odrębności gwarantowania depozytów w SKOK-ach, a fundusz gwarancyjny będzie tworzony tak jak dotychczas z wpłat wnoszonych przez SKOK-i. fot. foto fama – Jak obecnie przedstawia się system gwarancji depozytów, które złożone są w spółdzielczych kasach oszczędnościowo ‑kredytowych? – Na podstawie ustawy z 1995 r. został stworzony program ochrony oszczędności zgromadzonych w SKOK-ach, który obejmuje system gwarantowania złożonych depozytów. System ten opiera się na dwóch podstawowych filarach. Pierwszy z nich to fundusz stabilizacyjny Kasy Krajowej, przewidziany w ustawie, który powstaje z wkładów członkowskich wszystkich Kas w wysokości co najmniej 1% ich aktywów oraz z całego zysku (nadwyżki bilansowej) Kasy Krajowej. Drugim zaś filarem tego programu jest stworzone przez SKOK-i i Kasę Krajową Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych SKOK, które ubezpiecza zgromadzone w Kasach oszczędności ich członków. Towarzystwo to działa od kilkunastu lat na podstawie licencji wydanej przez UNFE (ówczesny organ nadzoru nad zakładami ubezpieczeń, obecnie funkcję tą sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego, która nadzoruje działalność TUW SKOK) i ubezpiecza oszczędności członków c zas stefc z yk a 7 oferta Pożyczka „niska rata” Nowa oferta w Kasie Stefczyka W Kasach Stefczyka spadła rata! Dzięki nowej ofercie pożyczkowej Twoja dzienna rata może wynieść już 2,10 zł. Takiej oferty jeszcze nie było! to niska, łatwa do spłaty rata pożyczki – nawet 2,10 zł dziennie, czyli niewiele ponad 60 zł miesięcznie. Tak niska rata możliwa jest ze specjalnie przygotowaną wyjątkową ofertą pożyczki w kwocie 3000 zł na dowolny cel. Pożyczka posiada wyjątkowo niskie oprocentowanie wynoszące 10%. Jednym słowem – oprocentowanie, które jest strzałem w dziesiątkę. Pieniądze możemy otrzymać bez poręczyciela i innych zabezpieczeń – w Kasach ufamy naszym członkom i pomagamy im w jak najdogodniejszy sposób realizować ich plany i marzenia. Potrzebujesz dodatkowych 3000 zł na pilne wydatki lub na spełnienie ciągle odwlekanych planów? Wystarczy odwiedzić Kasy Stefczyka, by cieszyć się z nowych możliwości. Oferta pożyczki z niską ratą obowiązuje już od 12 listopada 2012 roku. Dorota Jasińska-Truhn specjalista ds. marketingu produktów Pożyczka „niska rata” C zasami niezbędne są nam środki na małe z pozoru, a kosztowne wydatki. Zakup nowych mebli, naprawa samochodu, wyjazd do sanatorium to tylko niektóre wydatki, na które szybko potrzebujemy dodatkowych środków. Pieniądze, z pozoru niewielkie, są nam szybko potrzebne do realizacji naszych potrzeb. W Kasach Stefczyka wiemy, że szybkość decyzji jest ważna, dlatego pożyczkę z niską ratą można otrzymać w ekspresowym tempie, nawet w ciągu jednego dnia. Jest to możliwe dzięki ograniczonym do minimum formalnościom, bez wymogu przedstawiania zaświadczenia o zarobkach z miejsca pracy. Wystarczy przyjść do Kas Stefczyka, złożyć wniosek kredytowy, a po jego pozytywnym rozpatrzeniu wypłacić potrzebne nam środki. Wiemy również, że ważny jest nie tylko czas, ale i pieniądz. Pieniądz w kontekście pożyczki 8 c zas stefc z yk a Rata od 2,10 zł dziennie Kwota 3000 zł Decyzja kredytowa i wypłata środków nawet w 1 dzień Dostępna bez poręczyciela i zabezpieczeń Oprocentowanie tylko 10% Całkowita kwota pożyczki: 3000 zł, 60 miesięcznych rat równych, oprocentowanie nominalne: 10%, prowizja 9%, tj. 270 zł, opłata przygotowawcza: 20 zł, rzeczywista roczna stopa oprocentowania: 15,49%, rata: 63,75 zł, całkowita kwota do zapłaty: 4114,65 zł, w tym odsetki: 824,65 zł. Decyzja kredytowa zależy od oceny ryzyka kredytowego. Informacje podano na podstawie reprezentatywnego przykładu z dnia 04.10.2012 r. www.k asastefc z yk a.pl oferta z przyjemnością informuję, że wejście w życie nowej ustawy o SKOK-ach z dniem 27 października 2012 r. otwiera przed Państwem – członkami Kasy Stefczyka – nowe możliwości. Oto najważniejsze z nich: • mniejsza miesięczna rata dzięki wydłużonemu okresowi kredytowania – do 10 lat! Czy można chcieć czegoś więcej, gdy spłacane raty zbytnio obciążają miesięczny budżet? • więcej środków na bieżące wydatki dzięki rozłożeniu spłaty w wygodny i prosty sposób nawet na 10 lat. Nikt nie pogardzi wolną gotówką w kieszeni; • obniżone oprocentowanie dzięki zleceniu przelewu wynagrodzenia, emerytury lub renty na konto w Kasie. Mniejsze oprocentowanie to mniejsza kwota do spłaty; • nawet do 100 tys. zł bez poręczyciela. Środki można przeznaczyć na dowolny cel. Przypominam jednocześnie, że posiadając konto osobiste w Kasie, mogą Państwo dysponować bezpłatnym pakietem usług, m.in. dostępem do konta przez internet, bezpłatnymi przelewami internetowymi, powiadomieniami SMS o operacjach na rachunku. fot. materiały własne Szanowni Państwo, Ponadto korzystając wydanej do konta karty Visa, otrzymują Państwo dostęp do środków dzięki atrakcyjnej linii pożyczkowej, ponad 900 bezpłatnym bankomatom sieci SKOK24, Global Cash oraz eCard oraz usłudze Visa cash back. Zapraszam do odwiedzenia oddziału Kasy Stefczyka już dziś i skorzystania z unikatowej oferty pożyczkowej. Z wyrazami szacunku Krzysztof Lewandowski Pełnomocnik Kasy Stefczyka Dyrektor Zarządzający ds. Sprzedaży Stefczyk Finanse Nowa, korzystna oferta w Kasie Stefczyka Kredyty z długim okresem spłaty Już od 12 listopada 2012 r. w ofercie Kasy Stefczyka będzie można znaleźć całkowicie odnowioną ofertę kredytową. Dzięki zmianom członkowie Kasy będą mieli możliwość uzyskania jeszcze bardziej atrakcyjnych niż dotychczas pożyczek. Do 100 000 zł bez poręczyciela? To możliwe Dotychczas oferowana kwota pożyczki standardowych bez poręczyciela w Kasie Stefczyka wynosiła do 40 000 zł. Od 12 listopada br. może ona wynieść nawet 100 000 zł. Dodatkowo do pożyczek oferowana jest atrakcyjna oferta ubezpieczeń od nieprzewidzianych zdarzeń, takich jak np. utrata pracy. Nowa oferta pożyczkowa to nie tylko wygodny dostęp do środków, ale również bezpieczeństwo spłaty. Pieniądze na co tylko zechcesz Do tej pory środki na dowolny cel mogliśmy uzyskać na 36 miesięcy, na 60 miesięcy mogliśmy pożyczyć pieniądze na cel mieszkaniowy. infolinia 801 600 100 Od połowy listopada, niezależnie od celu kredytowania, pożyczkę możemy spłacać nawet przez 10 lat, nieważne, czy dodatkowe fundusze chcemy przekazać na zakup mebli, samochodu czy wycieczkę. Kasa Stefczyka pomoże zrealizować dowolny cel, nawet ten najbardziej fantazyjny. Wyjątkowa oferta również dla księgowych Dodatkowo w ofercie znajdzie się specjalna oferta pożyczkowa dla osób wykonujących zawód księgowej. Wyróżnia się ona brakiem zabezpieczeń do 100 000 zł oraz wyjątkowo korzystnym oprocentowaniem. Należy pamiętać, że w Kasie Stefczyka oferowana jest również specjalna oferta dla oficerów służb mundurowych, lekarzy, prawników, architektów, rzeczoznawców majątkowych, biegłych rewidentów, komorników, tłumaczy przysięgłych, wykładowców akademickich oraz pracowników administracji państwowej, publicznej i samorządowej. Wyjątkowe produkty hipoteczne Członkowie Kasy Stefczyka znów będą mogli korzystać z produktów hipotecznych – kredytu mieszkaniowego i pożyczki hipotecznej. Kredyt mieszkaniowy to sposób na własne fot. shut terstock Rozłóż spłatę nawet na 10 lat i płać niską ratę Od dawna wiadomo, że im dłuższy okres kredytowania, tym niższa rata miesięczna. Nowa oferta Kasy zawierać będzie pożyczki z nawet 10‑letnim okresem spłaty. To nie tylko szansa na zaciągnięcie pożyczki z naprawdę niską ratą, ale również okazja skonsolidowania obecnie posiadanych zobowiązań na dłuższy niż obecny okres i zyskanie co miesiąc dodatkowych środków dzięki niższym miesięcznym zobowiązaniom pożyczkowym. „M”. Dzięki wyjątkowo szybkiej procedurze kredytowej i dużej dostępności kredyt mieszkaniowy w Kasie Stefczyka pozwoli członkom Kasy na realizację marzenia o własnym domu, mieszkaniu czy działce budowlanej. Pożyczka hipoteczna to oferta dla osób, które posiadają nieruchomość, a chcą pożyczyć pieniądze na dowolny cel na wyjątkowo atrakcyjnych warunkach, takich jak niska prowizja i oprocentowanie. Nie przegap okazji – już 12 listopada odwiedź Kasę Stefczyka i przekonaj się, jak zmieniliśmy ofertę dla Ciebie! Dorota Jasińska‑Truhn specjalista ds. marketingu produktów c zas stefc z yk a 9 oferta Konto osobiste – niezbędnik dzisiejszych czasów Korzyści z posiadania rachunku? Wybierając rachunek, musimy odpowiedzieć sobie na jedno zasadnicze pytanie: dlaczego potrzebuję konta? Częsta odpowiedź brzmi: bo wymaga tego ode mnie pracodawca. Większość z nas na rachunek otrzymuje swoje wynagrodzenie. Jednak konto to dopiero pierwszy krok umożliwiający korzystanie z wygodnych narzędzi finansowych, takich jak karty płatnicze, depozyty czy w razie potrzeby – pożyczki. Konto to również bezpieczeństwo (za nasze pieniądze trzymane na rachunku odpowiada instytucja finansowa) i wygoda (łatwo wpłacić i wypłacić pieniądze, opłacić rachunki). Aby właściwie odczytać korzyści z posiadania rachunku, musimy sobie wyobrazić sytuację, w której konta nie mamy. Wynagrodzenie odbieramy w kasie, stoimy w kolejce, przechowujemy gotówkę w domu, przez co narażamy się na ryzyko kradzieży. Nasze pieniądze są każdego dnia „zjadane” przez inflację, a gdybyśmy umiejętnie wykorzystali ofertę instytucji finansowej, mogłyby być one oprocentowane i zarabiać. Gdy chcemy opłacić rachunek, musimy udać się na pocztę, stać w kolejce oraz zapłacić prowizję, która jest przeważnie wyższa niż opłata za przelew z rachunku – np. w Kasach Stefczyka przelewy internetowe są darmowe, a przelew w oddziale to koszt od 0,99 zł. Jasne zasady dla posiadaczy rachunków, czyli ustawa o PSD 24 października br. minął termin wdrożenia przez instytucje finansowe przepisów ustawy o usługach płatniczych, wdrażających do prawa polskiego dyrektywę Parlamentu Europejskiego. Nowe przepisy dla konsumenta będą oznaczać jednolity sposób realizacji transakcji płatniczych w całej UE oraz identyczne prawa i obowiązki związane z korzystaniem z tych usług. Będzie też jeszcze bezpieczniej i wygodniej. Nowe przepisy regulują między innymi zasady postępowania w przypadku nieautoryzowanych transakcji kartą płatniczą oraz zasady odpowiedzialności za nie – jednym słowem, jeżeli ktoś użyje wbrew naszej woli naszej karty płatniczej, a my zachowaliśmy wszelkie środki ostrożności, to odzyskamy pieniądze. Mamy też więcej czasu na zgłoszenie nieautoryzowanej transakcji, bo okres ten wydłużono do 13 miesięcy. Wygodniej oznacza w tym przypadku szybciej, określone zostaną 10 c zas stefc z yk a fot. shut terstock Jak wynika z badania PBS z II połowy tego roku, konto posiada 77 proc. osób w wieku powyżej 18. roku życia. Wynik ten pokazuje, że rachunek osobisty jest dobrem powszechnym, a korzyści z jego posiadania doceniło ponad 26 milionów dorosłych Polaków. bowiem zasady wykonywania przelewów, w szczególności maksymalnego czasu ich realizacji. Ustawę można ocenić jako prokonsumecką, bowiem większość jej zapisów chroni posiadaczy rachunków. Ile kosztuje konto? Na rynku mamy wiele alternatyw, wiele instytucji chwali się darmowymi kontami, jednak gdy przyjrzymy się ofercie, okazuje się, że prowadzenie konta – owszem – jest bezpłatne, ale korzystanie z karty płatniczej już nie. Do tego dochodzą opłaty za przelewy czy wypłaty z bankomatów. Warto też sprawdzić oprocentowanie rachunku oraz to, czy mamy możliwość dostępu do dodatkowych środków, np. w ramach linii pożyczkowej. Opłata miesięczna za korzystanie z konta może wynieść nawet kilkanaście złotych miesięcznie. Jednak koszt konta trzeba porównywać, biorąc pod uwagę możliwości, jakie nam daje. Ważne jest to, co otrzymujemy w pakiecie, bo często warto zapłacić kilka złotych za konto, do którego dołączona jest darmowa karta płatnicza oraz darmowe przelewy, niż posiadać „darmowe” konto z dodatkowymi opłatami. Konto w Kasach Stefczyka W Kasach nie płacimy za wydanie karty oraz jej użytkowanie przez rok, mamy dostęp do sieci darmowych bankomatów, darmowe wpłaty i wypłaty w oddziałach, tanie przelewy w okienku kasowym i bezpłatne przelewy internetowe. Nie płacimy też za dostęp do konta przez internet, a dodatkowo możemy oszczędzać nawet drobne kwoty na bezpłatnym rachunku oszczędnościowym, na który możemy wpłacać pieniądze i wypłacać je bez ograniczeń i zawsze bez utraty odsetek. Dzięki rachunkowi w Kasie mamy też dostęp do dodatkowych środków w ramach linii pożyczkowej z częściowo nieoprocentowanym limitem. Jeśli przelewamy na rachunek wynagrodzenie lub dochód z tytułu emerytury bądź renty, możemy liczyć na wyższe oprocentowanie lokat lub niższe oprocentowanie pożyczki, w zależności od naszych potrzeb. W Kasach Stefczyka możemy też skorzystać ze specjalnej oferty dla seniorów i osób poniżej 25. roku życia. Ci pierwsi mogą liczyć na niższą opłatę za konto, tanie przelewy w oddziale, a także dedykowaną im pożyczkę. Ci drudzy – na darmowe prowadzenie konta. Wybierając rachunek, warto wziąć pod uwagę ofertę Kas Stefczyka, gdyż bogate 20-letnie doświadczenie na rynku procentuje bogatą, pewną ofertą rachunków. Dorota Jasińska-Truhn specjalista ds. marketingu produktów www.k asastefc z yk a.pl oferta Linia pożyczkowa – wygodny dostęp do dodatkowych pieniędzy Jesień i zima to czas, kiedy każdy ma więcej wydatków. Warto już dziś pomyśleć o zapewnieniu sobie wystarczającej kwoty pieniędzy na większe potrzeby, jakie mogą się pojawić. W takiej sytuacji z pomocą przychodzą kasy kredytowe i banki, proponując klientom karty kredytowe, linie pożyczkowe oraz debety w koncie. Kasa Stefczyka również w swojej ofercie posiada tego typu produkt. Jest nim linia pożyczkowa w koncie, która daje dostęp do dodatkowych pieniędzy. Linia skierowana jest do członków Kasy posiadających kartę Visa oraz rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy, na który wpływa wynagrodzenie, emerytura, renta lub inny stały dochód. Jest to pożyczka odnawialna – nie musimy pilnować końca jej terminu, gdyż sama „prze dłuży się” na kolejny okres bez zbędnych formalności. Podpisanie umowy nie zobowiązuje do korzystania z dodatkowych środków i nie oznacza żadnych opłat, dopóki nie skorzystamy z linii. Dostęp do dodatkowych środków dzięki wielofunk cyjnej karcie Visa, która jest jednym z elementów funkcjonowania linii pożyczkowej, możliwy jest przez 24 godziny na dobę. Z linii korzystać można na wiele sposobów: wypłacać gotówkę w placówce Kasy i we wszystkich bankomatach na terenie całego kraju, w tym bez dodatkowych opłat w bankomatach SKOK24, e-Card, Global Cash; płacić bezgotówkowo za pomocą karty w sklepach czy też dzięki usłudze cash back wypłacić gotówkę w sklepie podczas zakupów. Karta płatnicza Visa daje dostęp do dodatkowych środków również za granicami naszego kraju. Linia jako produkt pożyczkowy jest oprocentowana. W zależności od wykonywanych transakcji bezgotówkowych kartą Visa można otrzymać limit częściowo nieoprocentowany, odsetki są naliczane od wykorzy stanego limitu, a nie od całości. Zaletą jest również to, że mimo spłacenia zadłużenia dalej posiadamy dostęp do dodatkowych środków. Do linii można wykupić dodatkowe ubezpieczenie, które daje poczucie spokoju i bezpieczeństwa, np. w momencie utraty pracy. Do zalet linii również zali cza się automatyczną spłatę – klient nie musi pilno wać terminów spłaty rat, gdyż każdy wpływ środków na rachunek pokrywa wykorzystany limit i odnawia jego wysokość. Jeżeli są Państwo zainteresowani skorzystaniem z tej oferty, wystarczy udać się do placówki Kasy Stefczyka, gdzie uzyskają Państwo szczegółowe informacje oraz będą mogli złożyć wniosek i podpisać umowę o preferencyjną linię pożyczkową. Edyta Burandt specjalista ds. wsparcia merytorycznego Linia pożyczkowa – dodatkowe środki pod kontrolą Wygodny dostęp do dodatkowych środków Minimum formalności Korzystasz, kiedy chcesz Sam ustalasz wysokość limitu infolinia 801 600 100 c zas stefc z yk a 11 reklama Firma odpowiedzialna społecznie Społeczna odpowiedzialność biznesu (CSR) bywa lekceważona przez wielu przedsiębiorców, którzy traktują ją jako dodatkowy ciężar. Tymczasem troska o etykę, ekologię, wartości moralne jest w praktyce troską o dobro klientów. SKOK Ubezpieczenia, dostrzegając tę zależność, nieustannie angażuje się w liczne projekty związane z edukacją ubezpieczeniową i szeroko rozumianym bezpieczeństwem. fot. materiały własne CSR to koncepcja, zgodnie z którą firmy dobro- realizowana wspólnie z „Faktem” akcja „Twoje Pogotowania Ratunkowego spotkała się z dużym wolnie uwzględniają kwestie społeczne, ekolo- miasto Twoimi oczami”. Mobilna redakcja dzien- zainteresowaniem, a najmłodsi uczestnicy akcji giczne i etyczne zarówno wewnątrz organizacji, nika wraz z ekspertami Towarzystwa odwiedziła otrzymali prezent w postaci atrakcyjnej, napisanej jak i w relacjach z inwestorami, klientami, spo- pięć miast – Kołobrzeg, Kraśnik, Pułtusk, Oleśni- w przystępny sposób książki „Bezpiecznie przez łecznościami lokalnymi. Innymi słowy – CSR to cę i Tarnów – i przedstawiła ich mieszkańcom za- cały rok” wydanej przez Towarzystwo. odpowiedzialność przedsiębiorstw za ich wpływ lety ubezpieczania się i korzyści płynące z zakupu na otoczenie. Choć CSR bywa postrzegany jako polisy. Dzięki obecności wyposażonych w tablety Mobilne miasteczko ruchu drogowego dodatkowy ciężar i element ograniczający roz- ekspertów SKOK Ubezpieczenia, osoby zainte- W trosce o poprawę bezpieczeństwa na drodze wój przedsiębiorstw, działanie zgodnie z zasa- resowane, na miejscu, bez zbędnych formalności firma SKOK Ubezpieczenia ufundowała mobilne dami społecznej odpowiedzialności, w dłuższej mogły nabyć dostosowaną do swoich potrzeb miasteczko ruchu drogowego dla dzieci i młoperspektywie przynosi wiele korzyści, które polisę oraz otrzymać zniżkę na zakup ubezpie- dzieży, które powstało w Tychach w ramach akcji „A widzisz! Bądź odczuwają tak klienci, jak widoczny. Bądź bezi pracownicy firmy. Troska pieczny”. Składa się ono o dobro klienta procentuz antypoślizgowych mat je większym zaufaniem, doskonale imitujących wzrostem wiedzy o działalności i produktach firmy, jezdnie, z których można zaś pracownicy, którzy w dowolny sposób twoodczuwają satysfakcję ze rzyć ścieżki rowerowe, swoich działań, chętniej skrzyżowania, ronda, utożsamiają się z mieja także zdalnie sterowanej sygnalizacji świetlnej scem zatrudnienia. Społeczna odpowieoraz mini znaków drogodzialność SKOK Ubezwych. Nowy obiekt służy pieczenia, podobnie jak dzieciom i młodzieży do całej grupy SKOK, wpipraktycznej nauki zasad sana jest w ich działalbezpiecznego poruszania ność statutową. Poprzez się na drodze. Można liczne projekty firma od w nim również przystąpić lat potwierdza swoje zado egzaminu na kartę rowerową. Dzięki temu, że angażowanie w poprawę świadomości ubezpiemiasteczko jest mobilne, czeniowej Polaków, a co można je w łatwy sposób W akcji „Bezpieczna droga do szkoły” uczestniczyły dzieci ze szkoły podstawowej za tym idzie – wzrost ich przetransportować z jedw Dzierzgowie. Pracownicy oddziału Kasy Stefczyka w Mławie wręczyli im m.in. książeczki szeroko rozumianego nej placówki edukacyjnej o bezpieczeństwie ufundowane przez SKOK Ubezpieczenia. bezpieczeństwa. Dążąc do drugiej. do wyznaczania standardów na rynku, firma czenia. Przedstawiciele Towarzystwa podkreślali, Aby jeszcze pełniej i efektywniej realizować udowadnia, że instytucja finansowa może po- że bezpieczeństwo jest dziedziną życia, w któ- zasady społecznej odpowiedzialności biznezostawać wrażliwa na potrzeby społeczeństwa. – rej warto polegać na sprawdzonym i zaufanym su, SKOK Ubezpieczenia krzewi tę ideę także Z uwagi na troskę o otoczenie, w którym działa- partnerze. wśród swoich pracowników, zachęcając ich do my, zasady społecznej odpowiedzialności biznesu Przypominając turystom oraz mieszkańcom zgłaszania własnych propozycji wzbogacających wpisane są w misję naszej firmy – mówi Iwona Trójmiasta o bezpieczeństwie podczas wakacji, działania CSR Towarzystwa. – Jesteśmy otwarci Kosakowska‑Niedbalska, pełnomocnik zarządu firma zaangażowała się również w akcję „Bez- na inicjatywy z obszaru CSR ze strony naszych SKOK Ubezpieczenia ds. CSR. – W myśl tych pieczne lato na gdyńskiej plaży”. Dorośli i dzie- pracowników – mówi Iwona Kosakowska zasad realizujemy szereg projektów związanych ci wypoczywający na plaży mogli zapoznać się ‑Niedbalska. – Gorąco apelujemy do nich o zgłaz edukacją ubezpieczeniową i bezpieczeństwem z zasadami bezpieczeństwa podczas pobytu szanie swoich propozycji takich działań. naszych klientów. nad wodą. Uczestnicy akcji mieli okazję zaznaWiadomo, że firma to ludzie. Ich zaangażojomić się z technikami ratowniczymi i sprawdzić wanie, wsparcie i integracja wokół wspólnych W mieście i na plaży je podczas ćwiczeń z fantomem. Inicjatywa wartości pozwoli na jeszcze pełniejszą realizację Jedną z takich inicjatyw edukacyjnych była SKOK Ubezpieczenia i Wodnego Ochotniczego zasad CSR w naszej firmie. 12 c zas stefc z yk a www.k asastefc z yk a.pl finanse Kredyt pod ochroną Kredytobiorcy często obawiają się, że nie będą w stanie podołać obowiązkowi regularnej spłaty rat. Rozwiązaniem są ubezpieczenia kredytu czy pożyczki, które oferuje SKOK Ubezpieczenia. Klienci Kas Stefczyka doceniają ich wartość, zwłaszcza gdy znajdą się w trudnej sytuacji życiowej. a kredyt żyje większość Polaków. Nie jest to jednak zjawisko naganne, pod warunkiem racjonalnego gospodarowania posiadanymi środkami. Niestety, część pożyczkobiorców wpadło w spiralę zadłużenia. Z najnowszego raportu InfoDług przygotowanego przez BIG InfoMonitor wynika, że we wrześniu br. ponad 2 miliony rodaków miało problemy z terminową spłatą swoich zobowiązań. Łączna kwota zaległych płatności wyniosła ponad 37 mld zł i była wyższa o 950 mln zł, czyli o 3 proc. w stosunku do czerwca br. – Niestety na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy wzrastała zarówno łączna kwota zadłużenia, jak i liczba niesolidnych dłużników. Mimo to na razie nie widać wyraźnych sygnałów drugiej fali kryzysu. Odnotowane wzrosty nie są znacząco wyższe niż we wcześniejszych miesiącach – mówi Mariusz Hildebrandt, prezes zarządu BIG InfoMonitor. Większość zaległych zobowiązań opiewa na względnie niewielkie kwoty, choć największy dłużnik, mieszkaniec Mazowsza, ma dziś do spłaty ponad 101 mln zł. – Wbrew częstym opiniom większość zaległych płatności stanowią stosunkowo niewielkie kwoty. Aż 62 proc. łącznej kwoty przeterminowanych płatności to długi o wartości mniejszej niż 5 tysięcy złotych. Dla niektórych jest to istotna kwota w odniesieniu do zarobków, ale znaczna część dłużników przy zwiększonej dyscyplinie budżetu domowego i sukcesywnej spłacie powinna sobie z takim zadłużeniem poradzić – dodaje Marcin Ledworowski, wiceprezes BIG InfoMonitor. Pomoc w spłacie zadłużenia Spirala zadłużenia często jest wynikiem zdarzeń losowych, na które nie mamy wpływu. Choroba, wypadek czy utrata pracy to przykre doświadczenia, których nie możemy kontrolować, a które zwykle uniemożliwiają nam spłatę zaciągniętych zobowiązań. Aby uniknąć rosnącego w konsekwencji tych zdarzeń długu, kredytobiorcy mają możliwość skorzystania z odpowiedniego ubezpieczenia: na życie, na wypadek utraty pracy lub zdolności jej wykonywania. – W pierwszej chwili pożyczkobiorcy często postrzegają takie polisy jako dodatkowy ciężar finansowy, nie widząc korzyści, jakie mogą im przynieść – mówi Iwona Kondracka, dyrektor Działu Rozwoju i Wsparcia Sprzedaży SKOK infolinia 801 600 100 fot. shut terstock N Ubezpieczenia. – Jednak gdy znajdą się w trudnej sytuacji życiowej, ubezpieczenie nierzadko bywa dla nich lub ich rodzin jedyną szansą na uniknięcie problemów finansowych. Zwłaszcza w dobie kryzysu, w niepewnych czasach na rynku warto zainwestować w ubezpieczenie pożyczki czy kredytu. Gdy kredytobiorca traci pracę, towarzystwo ubezpieczeniowe bierze na siebie, przez określony w umowie ubezpieczenia czas, spłatę kredytu. Podobnie sytuacja wygląda, gdy kredytobiorca w wyniku nieszczęśliwego wypadku straci zdolność do wykonywania pracy. Dlatego tak ważna jest edukacja ubezpieczeniowa w tym zakresie. W zależności od rodzaju umowy zawartej z ubezpieczycielem, dołączona do kredytu bądź pożyczki polisa pozwoli na pokrycie kilku, kilkunastu rat bądź nawet spłatę całego zadłużenia. Klientowi nie spędza zatem snu z oczu myśl, skąd wziąć środki potrzebne na wywiązanie się ze zobowiązań. Zastanawiając się nad skorzystaniem z ubezpieczenia kredytu bądź pożyczki, warto wziąć pod uwagę fakt, że dziedziczeniu podlega nie tylko majątek, ale również długi. Gdy kredytobiorca nagle umiera, a kredyt nie był ubezpieczony, jego spłatą bywają obciążani spadkobiercy. Panaceum na tę sytuację może być polisa ochronna pozwalająca na zabezpieczenie rodziny i poręczycieli. W przypadku śmierci pożyczkobiorcy niespłaconą część zobowiązania przejmuje na siebie towarzystwo ubezpieczeń. Warto podkreślić, że na przykład w ubezpieczeniu Promesa SKOK Ubezpieczenia, wyróżnionym Godłem Promocyjnym „Teraz Polska”, suma ubezpieczenia równa się kwocie zadłużenia pożyczkobiorcy wynikającej z planu spłaty pożyczki, co w efekcie przekłada się na malejącą składkę ubezpieczeniową przez cały okres spłaty pożyczki. Składkę tę klient opłaca co miesiąc, wraz z ratami. Bardzo istotne jest to, że Towarzystwo gwarantuje ochronę przez cały okres spłaty. Bez zbędnych formalności – Decydując się na ubezpieczenie dodawane do kredytu bądź pożyczki, warto poświęcić czas na lekturę ogólnych warunków ubezpieczenia i szczegółowo zapoznać się z warunkami umowy – radzi Iwona Kondracka. – Bardzo ważne jest przyjrzenie się tzw. wyłączeniom, czyli sytuacjom, w których ochrona ubezpieczeniowa nie zadziała. Istotny jest fakt, iż cena ubezpieczenia dołączanego do pożyczki lub kredytu nie jest wysoka. Oczywiście na koszt polisy ma wpływ kwota spłacanej raty i okres kredytowania. Koszt ubezpieczenia może zostać doliczony do kredytu czy pożyczki, co zdecydowanie redukuje formalności i procedury związane z opłatami. W większości przypadków ubezpieczenie do pożyczki można kupić w trakcie jej trwania lub na początku – kiedy ją zaciągamy. c zas stefc z yk a 13 finanse Miliardy z kapelusza E Janusz Szewczak główny ekonomista SKOK-ów konomiczni iluzjoniści wszystkich krajów, przybywajcie. To właśnie tu nad Wisłą można będzie bowiem ujrzeć, jak łatwo w kryzysie można cudownie rozmnożyć pieniądze. Choć na razie najlepiej to rozmnażanie pieniędzy – tych własnych – udało się samemu ministrowi fin� nansów. Polski minister skarbu wraz z zaprawionym już w bojach sztukmistrzem z Londynu włożą umowne 100 zł zamiast do szuflady, poprzez spółki Skarbu Państwa, do państwowego banku – BGK. Jak widać, jak się chce, to można, niczym z cylindra, zamiast królika wyciągnąć 700-800 mld zł i to w ciągu zaledwie kilku lat. Uczcie się, narody pogrążone w kryzysie, jak z nędzy dojść do pieniędzy. Inwestycje Polskie niczym jedno wielkie Amber Gold czy kolejne Narodowe Fundusze Inwestycyjne rozkręcą inwestycje, zwiększą, pobudzą i zastymulują rozwój, zbudują nam drogi, autostrady, szybką kolej, rozwiną naukę i dopuszczą gazu łupkowego. Mają przynieść setki tysięcy nowych miejsc pracy, których obecnie tak szybko ubywa. Premier i ministrowie proponują nam finansowe wejście smoka, choć już były wicepremier G. Schetyna mówi wprost: „musimy te pieniądze wymy ślić” – czyli cudownie wyczarować. Inwestycje Polskie, czyli magiczna propozycja biznesowa i jej kolejne inwe stycyjne wcielenia na kwotę na razie minimum 170 mld zł, a maksimum nawet 700-800 mld zł do 2020 r., to już nie tyle nawet megapiramida finansowa, ile cały łań cuszek piramid, piastowski szlak szklanych domów. Nawet zwrot VAT-u będzie można zastawić pod kredyt. Komu miliard komu, bo idę do domu? Życie na kredycie tej ekipy z blisko 900 mld zł długu publicznego stało się od 5 lat jej znakiem firmowym. Teraz właśnie padł kolejny, „genialny” w swej prostocie pomysł: ukryć długi w państwowym banku – BGK i całkowicie zdołować giełdę i coraz cieniej przędące spółki Skarbu Państwa, które po ostatnim dywidendowym obdzieraniu ze skóry (8 mld zł) i tak już ledwo dyszą. Niektórym z nich trzeba będzie Premier i ministrowie proponują nam finansowe wejście smoka wkrótce pomagać, bo grozi im realne bankructwo. Ci, którzy przestali ostatnio wierzyć w nadprzyrodzone zdolności „Kaszubskiego Mesjasza”, mają się po tym exposé nawrócić, dzięki m.in. Inwestycjom Polskim. Prawdziwa jazda po bandzie. Wiara czyni cuda, ale obecna ekipa uwierzyła, że w ekonomii i rachunkach również. Pro blem w tym, że owe magiczne zaklęcie ekonomiczne polegające na kreowaniu nowych długów pod zastaw udziałów państwa w spółkach SP, z punktu widzenia obowiązującego ciągle jeszcze prawa, w tym m.in. Ko deksu spółek handlowych, musi budzić piramidalne wręcz wątpliwości. Pomysł z exposé premiera przypomina raczej Państwowy Bank Zbożowy N. Dyzmy lub radosną twórczość Dyzia Marzyciela. To typowa działalność nałogowego alkoholika, wynoszącego ostatnie rodowe srebra do lombardu, by starczyło na kontynuowanie libacji. Czyli dalej rozwój oparty na długu. Ot, takie 14 c zas stefc z yk a inwestycyjne stadiony i kreatywna księgowość, i nowe Amber Gold. To prawda, polskie prawo, w tym Konstytucja RP, jest wyjątkowo notorycznie i bezceremonialnie łamane przez obecną ekipę rządową. Przypomnijmy, że prawie wszystkie ważniejsze, uchwalone ostatnio ustawy są już w Trybunale Konstytucyjnym. Ustawa o wydłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat, o waloryzacji rent i emerytur, o świadczeniach emerytalnych mundurowych, ustawa o ustroju sądów, ustawa o podatku od kopalin, ustawa o refundacji leków, ustawa dot. Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej, ustawa Ordynacja wyborcza, ustawa o wspieraniu rodziny czy wreszcie ustawa o SKOK-ach, która bije wszelkie rekordy pogardy do obowiązującego prawa, drugi już raz trafiająca do TK w ciągu urzędowania tej właśnie ekipy rządowej. Oczywiście, skoro posłowie PO-PSL potrafią stworzyć nowe byty prawne, nie istniejące nigdzie na świecie Prawie wszystkie ważniejsze, uchwalone ostatnio ustawy są już w Trybunale Konstytucyjnym poza Koreą Północną, np. zmusić podmioty gospodar cze do przyłączenia spółdzielni – SKOK-u do banku ko mercyjnego czy np. rozwiązania wcześniej zawartych umów cywilno‑prawnych, być może również gdy idzie o owe Inwestycje Polskie, wymyślą jakiegoś inwestycyj nego potworka, jakiegoś kotopsa – nie oglądając się na koncepcje i pomysły rozwojowe, inwestycyjne czy zo bowiązania spółek SP. Bez oglądania się na akcjonariuszy i na efektywność finansową. Bezprawie legislacyjne, jakie obserwujemy w ostatnich latach w polskim Sejmie, przechodzi wszelkie granice przyzwoitości prawnej. Obiecany montaż finansowy wielkości 700-800 mld zł to czysta kpina ze zdrowego rozsądku, szastanie zaś 40 czy 70 mld zł w sytuacji, gdy brakuje 300 mln zł na Centrum Zdrowia Dziecka czy pieniędzy na wypłatę pensji dla kolejarzy na Śląsku, czy wreszcie 500 mln zł na przedszkola, wydaje się skrajnie nieuczciwe i bałamutne. Czyżby pomysł utworzenia Celowych Spółek Inwestycyjnych był nową odmianą piłkarskiej spółki Euro 2012 z niebotycznymi premiami, zapowiedzią kolejnej piramidy? Zero racjonalizmu, zaklęcia i zamki z piasku za dziesiątki i setki miliardów złotych. Przecież Skarb Państwa ma już gwarancji i poręczeń finansowych na ok. 50 mld zł. A może by tak zacząć, panowie magicy, od ściągnięcia zaległości podatkowych, które urosły już do 28 mld zł? Zablokować przekręty finan sowe i transfer ogromnych kwot za granicę – to też są już setki miliardów złotych. Co wniosą do Inwestycji Polskich – PKP, LOT, Poczta Polska? Zastawione już tory? A może Lotos swoje olbrzymie zadłużenie? A może owe rozmnażanie pieniędzy spółek SP już wkrótce zaserwuje nam PGNiG czy PGE, ENEA w znacznie wyższych rachunkach za prąd i gaz? Polaku, obudź się, bo Cię okradną – oczywiście wyłącznie dla twego dobra. Rozmnażanie pieniędzy to nie rozmnażanie królików, zwłaszcza tych z kapelusza. Janusz Szewczak www.k asastefc z yk a.pl publicystyka Omnibus prowizoryczny extra Szklana kula u nogi Telewizja jest fantastycznym wynalazkiem. To znaczy mogła by być fantastycznym wynalazkiem. yrafinowane gadżety, których nie powstydziłby się James Bond, gdyby działał dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, są teraz powszechne. Weźmy szklaną kulę, niezwykle użyteczny przyrząd w działalności wróżek i czarnoksiężników. Wróżki i czarnoksiężnicy byli co prawda najczęściej podli i podstępni, czemu trudno się dziwić. Bajkopisarze preferowali takie postacie, bo te dobre charaktery zanudziłyby czytelnika swoją przewidywalnością. Podobieństwo szklanej kuli do telewizora jest wręcz idealne. Oba urządzenia ukazują przeszłość, przewidują przyszłość (w TV na filmach since fiction albo w nieomylnych wywodach gawędziarzy z tytułami naukowymi), można przenieść się w odległe miejsce i na żywo oglądać albo i podglądać. Telewizja ma nawet przewagę nad baśniowym wymysłem. Gwarantuje rzetelną informację, obcowanie ze sztuką, daje rozrywkę, poszerza horyzonty, uczy pozytywnych postaw, pozwala przeżywać emocje choćby sportowe. Bajka, prawda? A przecież tak mogłoby być. Niestety z cudownego wynalazku zrobiono narzędzie manipulacji. Obecnie telewizja państwowa święci 60 lat swojego istnienia. Duma z tych sześćdziesięciu lat i podkreślanie ciągłości z PRL-owską telewizją agitkową świadczy o tym, że w pewnych dziedzinach nic a nic się u nas po 1989 roku nie zmieniło. W gruncie rzeczy jeśli chodzi o telewizję zwaną chyba dla śmiechu publiczną, jej rola przez te sześćdziesiąt lat nie uległa zmianie. Nadal jest to medium do trzymania społeczeństwa w ryzach. I nadal jest na usługach tej samej „elyty”, poszerzonej przy okrągłym stole o licencjonowanych „opozycjonistów”. Jeśli za emisję filmu „Towarzysz generał” traci się pracę na Woronicza… o przepraszam, tu jest zmiana. Dawniej mówiono nonszalancko „Woronicza”, potem okazało się, że Jan Paweł Woronicz, to nie jakiś tam Woronicz, tylko polski biskup rzymskokatolicki, arcybiskup metropolita warszawski i prymas Królestwa Polskiego w latach 1828-1829. Co więcej, telewizja za czasów komunistycznych miała dwa oblicza. Z jednej strony cepowata propaganda, z drugiej całkiem przyzwoita oferta kulturalna. Obecnie nie dość, że obraz jest zaśmiecony kłamliwym przekazem, to doszły bloki reklamowe. Trzeba się zmierzyć z brudną toaletą, niestrawnością jakiejś pani, prostatą jakiegoś pana, a wszystko to można popić piwem nabytym za bardzo korzystny kredyt z banku. Oferty kulturalnej brak. Marne tasiemcowe seriale i kabaretony dla niewybrednych. infolinia 801 600 100 Pierwsza emisja, 25 października 1952 roku, trwała pół godziny i dotarła do 24 odbiorników. Jeszcze w sześćdziesiątych latach w tygodniu program był emitowany bodajże od 16:00 do 23:00. Programy dla dzieci to dobranocka, a w niedzielę godzinny blok Disneya. Kaczor Donald i cała ferajna disneyowskich bohaterów. Słynna jest anegdotka o „Misiu z okienka”. W tej dobranocce Bronisław Pawlik, świetny aktor (wtedy tylko tacy byli na ekranie), rozmawiał z kukiełką – pluszowym misiem. Jak nazwa programu wskazuje, było też i okienko. Pewnego razu, już po zamknięciu okienka, można było – jak to się obecnie mówi – z offu usłyszeć: Teraz dzieci pocałujcie misia w dupkę, a ja idę się napić wódki. Co do drugiej części zdania pokroić bym się nie dał, może doszła w przekazie później, ale sekwencja o pocałowaniu misia padła na sto procent. Sam słyszałem. Wielogodzinne przemówienie pierwszego sekretarza szło na obu programach jednocześnie. Seriale z tamtych lat emitowane są do dzisiaj prawie na okrągło i mają oglądalność. „Wojna domowa” to majstersztyk. Podobnie „Stawka większa niż życie”. Można podważać prawdę historyczną, ale realizacja i scenariusze perfekcyjne. Po raz pierwszy po wojnie pokazano hitlerowców od ludzkiej strony. Najgorzej zapisała się telewizja w stanie wojennym. Lepszego thrillera niż emitowane 13 grudnia oświadczenie Jaruzelskiego żadnej stacji nie udało się wyprodukować. Autentycznie wiało grozą. Nawet Frankenstein jest przyjemniejszy w oglądzie. Najczarniejszą kartę zapisały wtedy programy informacyjne. Serwowano ohydną plwocinę, i nic dziwnego, że – choćby w Świdniku – ludzie wychodzili w porze dziennika na spacery, by w ten sposób protestować przeciw łgarstwu. Wystawiano telewizory na parapetach ekranem do okna. Malowano napisy na ścianach i płotach: TVałsz, TVłże. Dzieło inżynierów i uczonych z całego świata zostało zwyczajnie zbrukane. Niestety, obecnie niewiele się zmieniło. Propaganda sączy się i sączy. Kuriozalna jest walka władzy (KRRiT jest tylko narzędziem) z Telewizją Trwam . Żeby w katolickim kraju, jedynej zresztą (sic!) katolickiej telewizji uniemożliwiać emitowanie programu – to się wręcz nie mieści w głowie. Jakie tam są groźne treści, które należy zwalczać, ośmieszając autorytet państwa? Kto by pomyślał, że miarą naszej wolności na początku XXI wieku będzie dostęp do programu telewizyjnego na multipleksie? Źli czarodzieje jednak nieustannie kręcą się przy szklanych kulach. Ryszard Makowski Twórca wszechstronny. Znany przede wszyst‑ kim z kabaretu OT.TO. Współpracuje obecnie z kabaretem Janka Pietrzaka „Pod Egidą”. Jest autorem dwóch prześmiewczych powie‑ ści – „Miłość czy sport” i „Miłość czy pieniądze”. Wydał dwie płyty z autorskimi piosenka‑ mi satyrycznymi – „Pęc ze śmiechu” (listopad 2009 r.) i „Na ochotni‑ ka do psychiatryka” (czerwiec 2012 r.), recenzujące coraz bardziej otaczającą nas rzeczywistość. Felie‑ tonista „Uważam Rze” i Stefczyk.info. fot. shut terstock W Ryszard Makowski c zas stefc z yk a 15 publicystyka Świadectwo matki męczennika Trzeba akceptować każdy dzień życia fot. krzysztof świertok Z jednej strony matka świętego, z drugiej – wspaniała kobieta. Ukazała się książka o Mariannie Popiełuszko, mamie błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. T ajemnica księdza Jerzego Popiełuszki tkwi w tym, kim była jego matka – mówiła na prezentacji książki Katarzyna Soborak, notariuszka w procesie beatyfikacyjnym kapelana „Solidarności”. W kaplicy kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, obok autorki książki „Matka świętego” – publicystki Mileny Kindziuk, zjawili się też najbliżsi księdza Jerzego: siostra Teresa Boguszewska, brat Józef, a także bratanek Marek, który przed rocznicą męczeńskiej śmierci ks. Popiełuszki przyleciał do Polski z Chicago. Zabrakło niestety 92-letniej Marianny Popiełuszko, która z powodów zdrowotnych nie mogła przybyć do Warszawy. Ale to ona była bohaterką spotkania. Milena Kindziuk, opowiadając o genezie książki, przypomniała swoje pierwsze spotkanie z panią Marianną. Dziennikarka kilkanaście lat temu przyjechała do dalekich Okopów na Białostocczyźnie, gdy przygotowywała biografię ks. Jerzego Popiełuszki. – Zafascynowała mnie jako matka i kobieta. Ujęła mnie swoją gościnnością. Pamiętam, że gdy u niej się pojawiłam, zajęta była nalewaniem mleka w bańki. Przerwała pracę, zrobiła mi herbatę, poczęstowała ciastem i zaczęła prostymi, pięknymi słowami opowiadać o synu – wspominała autorka „Matki świętego”. 16 c zas stefc z yk a Książka powstała na podstawie setek spotkań i rozmów z Marianną Popiełuszko. – Po tym wszystkim, co przeżyła, potrafi powiedzieć, że życie było dobre. Że trzeba akceptować każdy dzień życia, który Pan Bóg daje. Matka świętego i kobieta święta. Tak mogę o niej powiedzieć – podkreślała Milena Kindziuk. – W żadną niedzielę czy święto nie opuściliśmy mszy świętej. Czy deszcz, czy śnieżyca, pieszo szliśmy pięć kilometrów do kościoła. Mama wychowała nas w wierze. Dzięki niej nigdy nie uznawaliśmy kłamstwa. Mój brat zginął właśnie za prawdę – opowiadał Józef Popiełuszko, brat ks. Jerzego. Książka „Matka świętego. Poruszające świadectwo Marianny Popiełuszko” ukazała się nakładem wydawnictwa Znak. JKUB Milena Kindziuk, „Matka świętego. Poruszające świadectwo Marianny Popiełuszko”, stron 304, oprawa miękka, wyd. Znak www.k asastefc z yk a.pl publicystyka Przemysław Gintrowski zszedł ze sceny na zawsze Śpiewał: „Każdy Twój wyrok przyjmę twardy”… A jednak niektóre wyroki przyjąć jest bardzo trudno. Przemysław Gintrowski – cóż można powiedzieć? Legendarny bard, genialny kompozytor, wielki miłośnik Herberta, prawy człowiek… To wszystko banał. A on był niebanalny. Artysta. Patriota. Wielka osobowość. Trudno uwierzyć, że więcej już nie zaśpiewa… oznałam go podczas trasy koncertowej słynnego trio Kaczmarski – Gintrowski – Łapiński promującej „Wojnę postu z karnawałem”. To był ich pierwszy nowy „pełnometrażowy” wspólny program w wolnej Polsce. A zarazem, jak się okazało – ostatni. Wtedy jednak nikt jeszcze o tym nie wiedział. Trio Kaczmarski – Łapiński – Gintrowski wydawało się nierozerwalne i nieśmiertelne. Wraz z grupą przyjaciół podążaliśmy śladami zespołu. Choć słowo „fan” nie było jeszcze wtedy popularne, a do tej pory nie należy do określeń, które lubię, to chyba tak należało nas wtedy określić. W końcu artyści nas dostrzegli i zaprosili do podróżowania jednym busem. Cóż za wyróżnienie! To był czas, kiedy ich legenda jeszcze ludziom nie spowszedniała, kiedy możliwość pójścia na koncert opozycyjnych bardów, znanych przez lata jako głosy z pirackich kaset (innych nie było) stawała się wydarzeniem. Czy to w Białymstoku, czy w Zielonej Górze, czy Piotrkowie, czy w warszawskiej Rivierze – na spotkania i występy z artystami niezmiennie przychodziły tłumy. To, co wtedy rzuciło mi się w oczy, to większa niż pozostałej dwójki bezpośredniość Przemka (jakoś tak nie starał się sprawiać wrażenia wielkiego gwiazdora, choć okoliczności sprzyjały). Równocześnie jednak trzymał się trochę z boku. Z różnych powodów wolał jeździć własnym autem niż wspólnym busem, przy kolacjach unikał alkoholu. „Swoje już w życiu wypiłem”, lubił mawiać. Na koncertach to właśnie jemu częściej niż pozostałym członkom zespołu zdarzało się zapomnieć tekstu, ale gdy śpiewał emanował magiczną, elektryzującą salę emocją. Występy z jego udziałem miały szczególną atmosferę. Interpretacje Kaczmarskiego niosły ogromną dynamikę, Gintrowskiego – głębię. Razem tworzyli absolutnie niezwykły duet. Duet – legendę. Miał swoich zagorzałych fanów, ale naśladowców jakby mniej niż Kaczmarski. Może dlatego, że jego metoda śpiewania była trudniejsza do „podrobienia”? Czuł się chyba bardziej muzykiem, kompozytorem niż bardem. Zresztą czy można to jednoznacznie zdefiniować? Nie pisał tekstów, infolinia 801 600 100 fot. piotr kosela P pisał nuty. Ale nie było mu obojętne, co śpiewał. Stąd Herbert – jego pasja i miłość. Kochał tę poezję, a równocześnie miał do niej ogromny szacunek. Wspominał, że napisaniem muzyki do „Trenu Fortynbrasa” zmagał się długo, bo to taki genialny utwór i nie wolno go zepsuć... Tak czy owak jego muzyki nie sposób pomylić z żadną inną. Wszyscy pamiętamy prześmiewczo ‑patetyczną melodię z serialu „Zmiennicy”, mnie – nie wiem czemu – wbił się w pamięć serial „Crimen” Laco Adamika, gdzie Gintrowski wystąpił w roli wędrownego dziada – bajarza, śpiewającego ballady... Jedno z ostatnich moich spotkań z Przemkiem to spotkanie na pogrzebie Kaczmarskiego. Wracaliśmy razem z cmentarza. Choć dawni przyjaciele nie utrzymywali już dawno bliskich relacji, a ich artystyczne, a także (a może przede wszystkim) polityczne drogi zupełnie się rozeszły – jednak śmierć dawnego przyjaciela głęboko nim wstrząsnęła. To, co dawało mu pociechę, to informacja, że Jacek został przed śmiercią ochrzczony. W polityce Gintrowski był wyznawcą prostych, wartości: patriotyzm, Bóg, honor, Ojczyna. Nie relatywizował, obce były mu kosmopolityczne ciągoty Kaczmarskiego. Pamiętam, jak cieszył się z domu pod Warszawą, z sukcesów córek, z pracy… Parę lat temu spotkałam go na korytarzach TVP. Właśnie kończył przygotowania do kolejnej płyty z tekstami Zbigniewa Herberta. Poznał mnie od razu. Wymieniliśmy się aktualnymi telefonami. Zaprosił na koncert. Nie udało mi się pójść. Dziś dowiedziałam się, że się nie uda już nigdy. I tego żałuję najbardziej... Dla mnie skończyła się pewna epoka. Anna Sarzyńska c zas stefc z yk a 17 publicystyka Pierwsze skrzypce polskiej polityki Pomysł Prawa i Sprawiedliwości na szereg debat o najistotniejszych dziedzinach życia Polaków, a także wystawienie na pierwszą linię politycznego frontu prof. Piotra Glińskiego celnie wpisały się w oczekiwania obywateli. tało się tak z kilku powodów. Po pierwsze, wśród Polaków (na co wskazują liczne badania) miesiąc w miesiąc wzrasta odsetek zniechęconych polityką. Jałowość telewizyjnych sporów, przewidywalne słowa wszystkich stron konfliktu i suflujące dyżurne tematy media musiały dać taki efekt. Po drugie, co wydaje się mieć znaczenie decydujące – prowadzenie dialogu ze społeczeństwem przez rządzącą od pięciu lat Platformę Obywatelską pozostawia, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Ponad głowami Polaków decyduje się o tak istotnych sprawach jak podwyższenie wieku emerytalnego, bez rozmów z obywatelami podnosi się podatki, a polityka informacyjna rządu polega na kilku groteskowych klipach telewizyjnych oraz organizowanych ad hoc rozmowach na potrzeby telewizji. Ludzie czują, że to za mało, stąd tak bardzo pozytywny odzew na debaty zaproponowane przez PiS. Dodajmy – debaty do bólu merytoryczne, w których uczestniczyli eksperci ze wszystkich stron politycznego sporu. Ofensywa PiS przy totalnym marazmie PO dała piorunujące efekty. Sondaże wywindowały partię Jarosława Kaczyńskiego na czoło politycznego wyścigu, a zaniepokojone elity związane z władzą zaczęły gorączkowo rozmyślać co dalej. Wzorcowym przykładem tej reakcji był wpis prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Jana Hartmana, który na jednym z portali społecznościowych dał upust swoim emocjom, dramatycznie apelując: „Tusku, k… zrób coś! Obiecaj ludziom lody albo co”. Im większe nadzieje wśród zwolenników zmiany wzbudziły te wydarzenia, tym większym okazał się zawód w związku z tym, co stało się kilkanaście dni później. Mówiono i sugerowano – cały wysiłek poszedł na marne, wizerunek partii proponującej pozytywne rozwiązania legł w gruzach, a polską polityką znów rządzi Smoleńsk. Najpierw kwestia pojawienia się w internecie drastycznych zdjęć z miejsca katastrofy smoleńskiej, następnie budząca wątpliwości i podejrzenia śmierć jednego z ważnych świadków tej sprawy – chorążego Remigiusza Musia, wreszcie publikacja „Rzeczpospolitej” o śladach trotylu na wraku i pokrętne tłumaczenia Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Na dodatek obecne gdzieś w tle skandaliczne i mrożące krew w żyłach pomyłki związane z zamianą ciał ofiar tragedii. Wszystkie te przykłady pokazują, że kwestia katastrofy smoleńskiej bez najmniejszego wysiłku przykrywa wszelkie dominujące tematy w debacie publicznej – bez różnicy, czy 18 c zas stefc z yk a fot. wpolit yce.pl S Marsz „Obudź się, Polsko” zgromadził na ulicach Warszawy około 200 tysięcy Polaków. dotyczą one gospodarki, polityki zagranicznej, problemów z oświatą, czy ochroną zdrowia. Nie powinno to zresztą nikogo dziwić – polska polityka aż do momentu wyjaśnienia przyczyn tragedii będzie orbitować wokół daty 10 kwietnia. Niezrozumiałe i budzące kontrowersje decyzje polskiego rządu i prokuratury mogą spowodować, że okres ten nie będzie liczony w tygodniach czy miesiącach, ale latach. Długich latach. Stąd dziwią prośby premiera Tuska o „choć jeden dzień bez Smoleńska”. Pozwalając na dwuipółletnie (a zegar wciąż tyka…) przetrzymywanie przez Rosjan wraku i oryginału czarnych skrzynek, trzymając się kurczowo założeń komisji Millera i – częściowo – raportu MAK, a także rzucając kłody pod nogi tym, którzy próbują na własną rękę wyjaśnić przyczyny katastrofy, Donald Tusk stał się zakładnikiem tematu katastrofy smoleńskiej. I tak już będzie do końca jego kadencji – obojętnie, czy potrwa ona jeszcze miesiąc, rok czy kolejne pięć lat. Sprawy wyjaśnienia przyczyn katastrofy nie da się przemilczeć, co próbują podpowiadać piarowscy magicy i szarlatani. Szatańskiej pokusie zamknięcia oczu na kwestię 10 kwietnia oparli się opozycyjni politycy, choć przeróżni hochsztaplerzy namawiali ich, obiecując, że tuż po zostawieniu tego tematu sondaże i notowania partii wystrzelą w górę. Złudne to obietnice. To, że Smoleńsk znów zawładnął polskim życiem publicznym, nie tylko nie powinno nikogo dziwić, ale też nie powinno martwić. To przejaw zdrowej reakcji polskiego społeczeństwa. Ludzie instynktownie wyczuwają, że nie jest to kolejna sprawa mająca zintensyfikować konflikt na linii PO‑PiS i wzmocnić obie partie, to nie następna przepychanka polityczna, gdzie bez straty dla widowiska można przeoczyć kolejne dyskusje w parlamencie i programy publicystyczne. Tutaj gra toczy się o coś więcej niż tylko zysk i stratę polityczną – być może nawet o to, jak zapisane będą karty historii, bo jestem przekonany, że właśnie przez pryzmat 10 kwietnia i wyjaśnienia przyczyn tragedii oceniane będzie nasze pokolenie za lat dziesięć, trzydzieści, pięćdziesiąt. Zadanie to nie jest łatwe. Trzeba opanować i tonować emocje, uważać na zasadzki i wrzutki rosyjskiej strony, a wreszcie prowadzić klasycznie rozumianą politykę; pisać ustawy, organizować debaty, patrzeć na ręce władzy, słowem – być obecnym także w „codziennych” tematach. Świat się bowiem nie zatrzymał, kolejne sygnały płynące z Brukseli i Berlina wskazują na kruchość europejskiej wspólnoty, której wytrzymałość testuje gospodarczy kryzys. Nie zatrzymała się także Polska, która jeszcze głośniej woła o konieczne reformy i zmiany. Dlatego tak istotna jest umiejętność gry na wielu fortepianach, by dać poczucie, że nie zapomina się ani o finansowych problemach Polaków, ani o zmaganiach ludzi młodych wchodzących na rynek pracy, ani o zmartwieniach tych, którzy z niego schodzą. W tym politycznym koncercie potrzebnych jest wiele instrumentów. Ale pierwsze skrzypce jeszcze przez długi czas grać będzie data 10 kwietnia i wydarzenia z nią związane. Marcin Fijołek www.k asastefc z yk a.pl publicystyka Drugie exposé premiera Tuska Krążący ostatnio żart mówi, że ratunek znów przyszedł z góry. Ulewny deszcz nad Stadionem Narodowym w Warszawie, tuż przed meczem z Anglią, nie tylko wymusił przełożenie ważnego spotkania, ale kolejny raz obnażył pozoranctwo i niechlujstwo obecnej ekipy. tadion – w którym nie zamontowano odpowiedniego podkładu pod murawę – zamienił się błyskawicznie w basen. Deszcz ozdrowieńczo zmył resztki propagandowego pudru, którym oblepiono nas i cały kraj w ciągu ostatnich lat. Kontrast pomiędzy propagandą a rzeczywistością wywołał taką salwę śmiechu na skalę kraju, że – co przyznają także politycy Platformy Obywatelskiej – wygłoszone ledwie kilka dni wcześniej tzw. drugie exposé premiera, mające być odpowiedzią na kryzys, straciło resztki czaru. Dziś wiemy, że swoimi obietnicami premier tym razem Polaków nie uwiedzie. Kto wie, czy za chwilę nie porzuci swoich haseł i czy nie zacznie pospiesznie szukać nowych. Tym bardziej, że zanosi się raczej na twarde, gospodarcze lądowanie i więcej pieniędzy nie zdoła pożyczyć nawet minister Rostowski. No, chyba że obieca zagranicznym pożyczkodawcom, że będziemy pracowali do samej śmierci... Mając to wszystko w głowie, trzeba pomysły premiera z tzw. drugiego exposé, przynajmniej niektóre, odnotować. W końcu może się zdarzyć, że któraś zapowiedź zostanie wypełniona – na nasze szczęście bądź nieszczęście. Trzeba wiedzieć, co nas może czekać. Warto zauważyć, że wygłaszając swoje drugie exposé, premier Tusk był jednak dość wyraźnie, zwłaszcza na początku, zdenerwo wany. Przemówienie było szarpane, brakowało płynności, spokoju, oddechu. Premier mówił tak, że nie tylko nie uspokajał, ale napełniał niepokojem. Z jego przemówienia wynika zresztą, że jest gorzej, niż nam się wydaje. Bo przecież – niemal do wczoraj – wzruszeniem ramion zbywano jakże liczne ostrzeżenia, głosząc propagandę „zielonej wyspy”. Po pierwsze, premier Tusk ogłosił projekt „Polskie Inwestycje”. Dobrze wyczuł zapotrzebowanie społeczne na jakiś Wielki Projekt, na jakieś źródło nadziei i w swoim przemówieniu próbował zarysować taki właśnie plan, obejmujący dziesiątki miliardów na inwestycje, na rozruch kraju. Używał słów „narodowy”, „bezpieczeństwo”, „inwestycja”. Co ciekawe, pieniądze na wielkie projekty – trochę w stylu II RP – mają pochodzić z użycia „pasywnych” dziś udziałów państwa w spółkach Skarbu Państwa. Pytanie, czy oznacza to ich sprzedaż i użycie pieniędzy do niewątpliwie podejrzanych (przy tej ekipie to pewnik) inwestycji państwowo-prywatnych. Obawiam się, że tak. Tusk mówił o drogach, armii, infrastruk turze. Szkicował szeroki rozmach, odwagę wyobraźni, śmiałość ruchów. I moglibyśmy infolinia 801 600 100 się cieszyć, gdybyśmy nie wiedzieli, że to wszystko utonie w planach, stanowiskach dla swoich, małych dealach. Bo dla tej ekipy inwestycje nie są celem najważniejszym, samym w sobie; one są sposobem na zarabianie pieniędzy przez krewnych i znajomych królika. I Tusk być może dlatego obiecuje nowe inwestycje – chce uspokoić, zaniepokojonych tąpnięciem na rynku, gospodarczych oligarchów. fot. karol kozłowski/shut terstock S Zanosi się raczej na twarde, gospodarcze lądowanie i więcej pieniędzy nie zdoła pożyczyć nawet minister Rostowski O ile w ogóle ruszy. Bo przecież te wszystkie wielkie zamiary naszkicowano w ciągu kilku godzin luźnej debaty raczej w gronie PR-owców niż specjalistów. Naszkicowano naprędce, w odpowiedzi na sondażowe klęski. Za nimi nie stoją ani determinacja, ani konsekwencja. Jeden zakręt, powtórzmy, i będzie nowy plan. Po drugie, Tusk zapowiedział bezpośrednie inwestycje państwowych koncernów, w tym Lotosu, w gaz łupkowy. Tak, chodzi o ten sam Lotos, który jeszcze paręnaście miesięcy temu premier chciał sprzedać za marne kilka miliardów, nie wykluczając nawet sprzedaży Rosjanom. Tylko dzięki społecznej presji, wspartej kryzysem na giełdach, udało się ten krok, wymierzony w polski interes narodowy, powstrzymać... Można powiedzieć: cały Tusk w pigułce. Nieodpowiedzialność (gdy chciał sprzedawać) i hucpa (dziś). I trzeba pytać: skoro Tusk rozumie, co znaczą przemysł, inwestycje, bezpieczeństwo – dlaczego w ciągu ostatnich pięciu lat postępował tak skrajnie odmiennie? Dlaczego dopuścił choćby do tego, że w miejscu, gdzie była Stocznia Szczecińska stoi dziś jeden sklep Biedronki? Zabawnie brzmiały też słowa o „szpetnej twarzy”, którą historia znów pokaże kiedyś w naszej części świata. Mówi to premier, jeszcze niedawno głosił, że liczy się „tu i teraz”... Prawdziwy kameleon. Niestety, dużo prawdziwszy w skórze nihilistycznej. Tusk chciał wywołać wrażenie ofensywy na wielu frontach, rozmachu. Ma słuszną intuicję, on może tylko uciekać do przodu. Kręci rozrusznikiem, dodaje gazu. Ale czy odpali? Wątpię. Sam zastrzegł, że nie jest człowiekiem wielkich idei. W tej skórze naprawdę mu nie do twarzy. Znów dostaliśmy więc te słynne Tuskowe raje za najbliższym zakrętem, te daty: „2014”, „2015”. Zawsze dość bliskie, ale zawsze z przyszłości. Jak budowa socjalizmu – im szybciej pędzimy, tym szybciej ucieka nam cel. I znów nie mówimy o tym, co nas boli. Tusk ani jednego zdania nie poświęcił temu, co tak Polaków od niego odpycha – a więc tym wszystkim patologiom, które widzimy wokół. Nie wspomniał też o sprawie Smoleńska, która tak bardzo skompromitowała jego rząd, że odejście tej ekipy jest już kwestią czasu. „Z małych marzeń tworzy się wielka wi zja” – mówił premier. Nieprawda. Z małych marzeń tworzy się mała wizja. Ale niektóre powiedzonka premiera są trafne. Na przykład jeszcze przed deszczową kompromitacją mówił: „Mój rząd jest jak Stadion Narodowy”. Czyż nie miał racji? Jacek Karnowski W 2007 r. Tusk zapowiadał między innymi: • przyspieszenie i wykorzystanie wzrostu gospodarczego, • radykalne podniesienie płac dla budżetówki, • zwiększenie emerytur i rent, • wybudowanie nowoczesnej sieci autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic, • zagwarantowanie bezpłatnego dostępu do opieki medycznej, • likwidację NFZ, • uproszczenie podatków i wprowadzenie podatku liniowego z ulgą prorodzinną, • zlikwidowanie ponad 200 opłat urzędowych, • podjęcie rzeczywistej walki z korupcją. c zas stefc z yk a 19 publicystyka Wszystko zaczyna się układać w całość O ostatnich doniesieniach prasowych dot. śledztwa smoleńskiego oraz działaniu polskiego rządu portal Stefczyk.info rozmawia z socjologiem prof. Zdzisławem Krasnodębskim. zdają się ją potwierdzać. Dla każdego, kto nie był zaślepiony, ta hipoteza była możliwa. Było jasne, że to nie był zwykły wypadek lotniczy, co również sugerowało zachowanie czynników oficjalnych. Jednak mimo tego stanowiska władz, mimo ogromnej presji medialnej udało się wiele ustalić m.in. dzięki zespołowi smoleńskiemu czy naciskowi społecznemu i niezależnym mediom oraz uczciwym ludziom w instytucjach publicznych. To jest pocieszające. fot. wpolit yce.pl Czego się pan spodziewa obecnie? Wydaje się czymś oczywistym, że za ostatnie lata odpowiada rząd Donalda Tuska. To rząd ponosi odpowiedzialność za kłamstwa, za zaniedbania. Dla mnie od dawna jest oczywiste, że ta władza musi odejść. To było dla mnie oczywiste już dawno. Stefczyk.info: „Rzeczpospolita” informuje, że na wraku tupolewa znaleziono ślady materiałów wybu chowych. Jak pan ocenia te doniesienia? Prof. Zdzisław Krasnodębski: Obserwuję reakcję na te wiadomości. To nie są dane, które można zlekceważyć czy wyśmiać. Tak próbowano zrobić z konferencją naukowców. W tym znaczeniu te wiadomości są niezwykle ważne. W najbliższym czasie trzeba patrzeć na reakcję w tej sprawie. Warto przypomnieć, jak sprawa śmierci Remigiusza Musia została przekazana. Informacja o śmierci wywołała wstrząs, ale potem szybko nastąpiło przejęcie narracji i dyskursu. Szybko znaleziono jakieś wytłumaczenie. Sądzę, że i teraz cały sztab ludzi pracuje nad tym, w jaki sposób powinno się reagować na tę sprawę. Już pracuje się nad tym, by Polakom jakieś wytłumaczenie zaproponować. O czym to świadczy? To jest niebywały skandal. Nikt chyba już nie ma wątpliwości, że śledztwo w tej sprawie było prowadzone wbrew wszelkim standardom. Zaniechano wielu czynności, m.in. nie wykonano potrzebnych badań. Obecnie słyszymy, że być może materiały wybuchowe znalazły się na miejscu tragedii już po katastrofie. To najlepiej świadczy o tym, dlaczego wrak samolotu nie został zabezpieczony. Słychać również, że być może samolot wpadł na minę itd. Tworzą się piramidalnie absurdalne tłumaczenia. Jednak widać, że powoli fragmenty układanki zaczynają się układać w całość. W jaką? Badania naukowców, zeznania świadków sprawiają, że hipoteza dot. zamachu staje się coraz bardziej prawdopodobna. Ona wciąż jest hipotezą, ale kolejne wydarzenia 20 c zas stefc z yk a Polaków straszy się od dawna wojną z Rosją. Co się sta nie, jeśli prokuratura przyzna, że w tupolewie doszło do eksplozji? Mówienie o wojnie z Rosją to jakieś idiotyczne straszenie Polaków. To niestety świadczyło o tym, że jesteśmy półkolonią albo wręcz kolonią. Mamy milczeć o śmierci swojej elity politycznej, Prezydenta i Pierwszej Damy, żeby się nie narażać. Ci, którzy mówią, że mamy milczeć, by nie toczyć wojny z Rosją uznają, że nie jesteśmy krajem suwerennym. Od samego początku jest oczywiste, że istnieją różne środki dyplomatyczne, które pozwoliłyby nam działać. Jesteśmy członkiem NATO, UE, mamy prawo weta w różnych sprawach i gremiach itd. Możemy wykorzystywać różne działania i fora międzynarodowe, by domagać się prawdy, możemy zawiesić stosunki dyplomatyczne czy wydalić ambasadora. Od samego początku mamy wiele różnych instrumentów, by naciskać na stronę rosyjską. Warto również zaznaczyć, że nie wiadomo, kto tego zamachu dokonał. Uznanie, że doszło do wybuchu, to pierwszy krok. Rosji powinno zależeć na prawdzie o Smoleńsku? Rosji jako państwu oraz narodowi rosyjskiemu na pewno powinno zależeć na wyjaśnieniu tej sprawy. Tak samo, jak było na korzyść Rosji wyjaśnienie sprawy zbrodni katyńskiej. Znalezienie śladów materiałów wybuchowych nie oznacza wojny. Jest cała gama możliwości, którą można było stosować w tej sprawie. Jednak rząd tego nie robił. Władze od razu przyczepiły się do fałszywych teorii o czterech podejściach do lądowania, rząd oddał śledztwo stronie rosyjskiej. Pocieszające jest, że się im nie udało. Liczono na obojętność Polaków w tej sprawie i prowadzono politykę zagraniczną, która oznaczała całkowitą uległość wobec Rosji. Wątpliwe jest, by ten rząd był w stanie prowadzić działania inaczej. Wydaje się, że kluczem jest w tej sprawie nacisk społeczny. Tylko on może wymusić coś na władzach. Rozmawiał TK www.k asastefc z yk a.pl publicystyka Gra na czas Czy to wreszcie prawdziwy przełom ws. katastrofy smoleńskiej czy kolejna niewiele znacząca wojna retoryczna? Oceniając fakty na chłodno, a zostawiając z boku grube warstwy propagandy, wygląda na to, że rzeczywiście pękła jakaś bariera. Czy kryje się za nią ponure wyjaśnienie zdarzeń z 10 kwietnia? To bardzo prawdopodobne. zeczpospolita” napisała o trotylu znalezionym przez prokuratorów i biegłych na wraku tupolewa w Smoleńsku. Sensacyjne ustalenia doświadczonego i szanowanego dziennikarza śledczego Cezarego Gmyza autoryzował – po spotkaniu z prokuratorem generalnym – redaktor naczelny gazety. Pisał, że „groźniejsze od prawdy są skrywane prawdy”. Emocje sięgnęły zenitu. Opozycja (cała) zaczęła mówić o dymisji Donalda Tuska. Zachodnia prasa cytowała poważny polski dziennik. Czekano na konferencję prokuratury. Płk Ireneusz Szeląg najpierw kategorycznie zaprzeczył, jakoby odkryto na szczątkach samolotu trotyl. Jednak w kolej nych minutach zmienił ton i przyznał, że coś znaleziono. Co? Niewykluczone, że ślady materiałów wybuchowych. Ale pewność będziemy mieli dopiero za pół roku. De facto nie zdementował informacji „Rzeczpospolitej”, choć większość mediów mówiła co innego. Zaskakująca była reakcja samej gazety, która odwróciła się od swojego dziennikarza i stwierdziła, że poszła w publikacji za daleko. Sam autor podtrzymał wszystko, co napisał. Mimo to rozpoczęła się trwająca wiele dni nagonka na Gmyza. Bez oglądania się na niekonkretne słowa prokuratorów, na fakt, że próbki z ewentualnymi materiałami wybuchowymi pozostały w Moskwie, że wyjątkowo długo mają trwać ich badania (zwłaszcza zważając na użycie w Smoleńsku sprzętu, który błyskawicznie określa rodzaj znalezionej substancji). Nie za stanawiano się, dlaczego – jak przyznał kilka godzin później premier – prokurator gene ralny na początku października prosił o spo tkanie z szefem rządu, by zrelacjonować mu najnowsze ustalenia w śledztwie (praktyka niezwykle rzadko stosowana). Nieistotne okazały się badania, jakie zlecił w USA jeden z krewnych ofiary katastrofy Stanisław Zagrodzki – wykazały obecność TNT na pasie bezpieczeństwa z tupolewa. Nie łączono doniesień „Rz” z ustaleniami niezależnych naukowców, którzy ledwie dwa tygodnie wcześniej – tym razem gremialnie – orzekli, że na pokładzie TU-154M musiało dojść do eksplozji. Jarosław Kaczyński mówił o „niesłychanej zbrodni”, jaką jest zabójstwo prezydenta i członków delegacji oraz o konsekwencjach, jakie powinni ponieść ci, którzy w tej sprawie co najmniej mataczyli. W odpowiedzi Donald Tusk stwierdził, że nie wyobraża sobie życia w jednym kraju z liderem opozycji stawiającym infolinia 801 600 100 fot. tomasz bidermann/shut terstock „R takie tezy. Główny nurt mediów znów stanął po stronie szefa rządu, nie drążąc, nie stawiając pytań. Omijając to, co niewygodne. Nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni. Wraz z wybuchem burzy wokół publikacji „Rzeczpospolitej” przycichły inne wstrzą sające zdarzenia związane ze Smoleńskiem. Na tej samej konferencji prokuratury oficjalnie potwierdzono, że ostatni prezydent II RP Ryszard Kaczorowski wskutek błędnej identyfikacji przez wiceszefa MSZ został pochowany w niewłaściwym grobie. Był to czwarty już taki przypadek, udowodniony w wyniku ostatnich ekshumacji. Kilka tygodni wcześniej ten sam bulwersujący fakt dotyczył m.in. Anny Walentynowicz. Wtedy winą za „pomyłkę” próbowano obarczyć rodziny. Gdy 3 listopada chowano w Świątyni Opatrzności Bożej prezydenta Kaczorow skiego, w ostatniej drodze nie towarzyszyli mu prezydent, premier, szef MSZ, marszał kowie Sejmu i Senatu, byli prezydenci. Cała władza zrejterowała, co przyznał europoseł PO Jacek Protasiewicz, argumentując, że oba wiano się gwizdów w czasie pogrzebu. Jeszcze ciszej próbowano potrakto wać zagadkową, samobójczą – jak błyska wicznie (przed jakimikolwiek badaniami) orzekła prokuratura śmierć Remigiusza Musia, technika pokładowego Jaka-40, który 10 kwietnia 2010 r. lądował w Smoleńsku. Prokuratorzy stracili arcyważnego świadka, którego zeznania (o 50 metrach, do których schodzenie nakazywali załogom kontrolerzy z Siewiernego) zmuszały do pytania o prawdziwość nagrań na czarnych skrzynkach. Wobec tego, iż słowa Musia w odniesieniu do korespondencji wieży z TU-154M potwierdził Artur Wosztyl, pierwszy pilot jaka, zespół parlamentarny wystąpił o przyznanie mu ochrony. Donald Tusk zasugerował, że to działanie polityczne, mające na celu wywołać „dwuznaczną atmosferę”. Dwa dni przed tymi słowami, a dzień po śmierci chor. Musia w internecie pojawiły się protokoły przesłuchań por. Wosztyla z jego pełnymi danymi adresowymi… W obliczu wszystkich tych faktów zdewaluowało się słowo „skandal”, które z katastrofą smoleńską i posmoleńską (jak zwykło się już nazywać badanie tragedii 10 kwietnia) jest już nierozerwalnie związane. Rodziny, nieufne wobec władzy, prokuratury i większości me diów, coraz głośniej domagają się powołania międzynarodowej komisji, która jeszcze raz zbada wszystkie okoliczności największej polskiej tragedii od dziesięcioleci. Nie będzie to łatwe, bo choć opowiada się za nią także 63% Polaków (badanie dla TVN24), mogą o nią wystąpić tylko władze. A te od dnia katastrofy nie tylko nie chcą tego zrobić, ale konsekwentnie odrzucają oferty pomocy ze strony innych państw. Coraz wyraźniej widać, że to jedynie gra na czas. Marek Pyza c zas stefc z yk a 21 publicystyka Na parafii w Juszczynie Siąpił drobny, dokuczliwy deszcz. Jerzy, lekko przygarbiony, wyszedł na werandę. Przy każdej zmianie pogody coraz mocniej łupało go w krzyżu. Zapalił papierosa. Witold Gadowski reporter, autor filmów dokumentalnych, miłośnik kawy i Bałkanów. Badacz afer i terrorystów. Wraz z Przemysławem Wojciechowskim wydał książkę „Tragarze śmierci” ujawniającą nieznane ślady znanych terrorystów („Carlosa”, Abu Dauda, RAF). Autor opowiadań, wierszy i piosenek oraz powieści „Wieża komunistów” (wyd. Zysk i S-ka 2012). Publicysta internetowy – autor blogów na Stefczyk. info oraz wPolityce.pl Ksiądz Jerzy Popiełuszko urodził się 14 września 1947 roku. W 1965 roku wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Semi‑ narium Duchownego w Warszawie. Święcenia kapłańskie otrzymał 28 maja 1972 z rąk prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Od sierpnia 1980 roku związany był z „Solidar‑ nością”. Zamordowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeń‑ stwa 19 października 1984 roku. Do dziś nie znamy wszystkich oko‑ liczności męczeńskiej śmierci Błogosławio‑ nego Księdza Jerzego Popiełuszki. Jego grób znajduje się przed frontonem kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie. Odwie‑ dziły go miliony pielgrzymów, rów‑ nież Ojciec Święty Jan Paweł II (w 1987 r.). 6 czerwca 2010 roku ksiądz Jerzy został wyniesiony na ołta‑ rze. Wspomnienie liturgiczne bł. Jerzego Popiełuszki obchodzone jest 19 października. 22 c zas stefc z yk a D łonią potarł dwudniową szczecinę na podbródku. Uważnie przyglądał się pierwszym oznakom budzącego się w Juszczynie dnia. Kilka zakutanych w chustki kobiet nadjeżdżało polną drogą w kierunku mleczarni. Dzwoniły pogiętymi bańkami na mleko. – Ciepłe, poranne mleczko – westchnął. Pomimo szó stego krzyżyka na karku, ciągle lubił proste, wiejskie jedzenie. Stronił od wykwintnych przysmaków, z któ rych słynęła kuchnia proboszcza. Kulawy Antek wytoczył się ze swojego gospodarstwa. Nie był chyba zbyt trzeźwy. – Ta cholera znów nie nadaje się do tego, aby służyć do mszy – Jerzy uśmiechnął się sam do siebie. Wokół niego zawsze pojawiali się tacy niedoskonali, lekko zwichnięci ludzie, którym jednak bez wahania udzielał wsparcia. Spojrzał na wytarte czubki swoich pokrzywionych butów. Miały już chyba z dziesięć lat. Od czasów warszawskich ciągle nosił sfatygowane ciuchy. Jak tylko dostał coś porządniejszego, to zaraz znajdował kogoś, kto bardziej od niego potrzebował odzienia. Kobiety, starzec, młodzieniec i pewnie miastowy też czuli, że ta poranna msza w zgrzebnym wioskowym kościółku może być ważniejsza niż wiele innych, odprawianych w katedrach Antek chwiejnym krokiem zbliżał się do zabudowań parafii. Jego nowiutkie lakierki zdążyły już porządnie oblepić błotem. Były prezentem, jaki Jerzy dostał od swoich starych parafian z krakowskiego Bieżanowa. – W końcu Antkowi bardziej się przydają, bo inaczej łaziłby przez cały dzień w gumiakach i potem w zakrystii byłby smród nie do wytrzymania – Jerzy ponownie uśmiechnął się do swoich myśli. Zgasił papierosa, pocierając nim o podeszwę buta, po czym schował go do kieszeni sutanny. Nie lubił, jak niedopałki walały się po parafialnym podwórku. Potem opróżni kieszeń do kosza w sieni. Odruchowo potarł lekko oparzone opuszki palców. Ciągle miał robotniczy zwyczaj palenia aż do samego ustnika. Ukraińskie papierosy z przemytu. Kupował je od handlarzy po pięć złotych za paczkę. Ciągle wyrzucał sobie, że przy okazji popełnia dwa grzechy naraz: niszczy swoje zdrowie i... nie oddaje cesarzowi tego, co cesarskie. Pomimo swoich sześćdziesięciu czterech lat ciągle wyglądał jednak zdrowo i czerstwo. Gdyby nie początki reumatyzmu i nadkwasota, to nie miałby powodu uskarżać się na swoje ciało. Odkąd sięgał pamięcią, jadł prosto i żył zgrzebnie, bez nadmiernych wygód. Właściwie nigdy nie posia dał więcej niż to, co w każdej chwili mógłby zmieścić w jednej pękatej walizce podarowanej mu wiele lat temu przez pewną starszą parafiankę z Krakowa. Skrzypiącymi ze starości, drewnianymi schodkami wrócił do swojego małego pokoju, wziął ze stołu brewiarz i skrzypiącymi schodami ruszył w kierunku zakrystii. Kiedy otworzył drzwi, w nozdrza uderzył go nieprzyjemny zapach. W całym pomieszczeniu unosił się kwaśny odór przetrawionego alkoholu. Antoni, ubrany już w komżę, niemrawo kręcił się przy ścianie, starannie ukrywając twarz. – Znów piłeś całą noc?! – Jerzy nie bawił się z nim w żadne dyplomatyczne ceregiele. – Kobieta ma już ciebie dosyć, dzieci uciekają przed tobą. Wyglądasz jak czupiradło, jak strach na wróble – dokończył tonem, w którym pobrzmiewała już twardsza nuta. – Dobrodzieju, Jureczku, sam wiesz, jak czasem licho człowieka kusi – mruknął zawstydzony Antoni. – Dziś właśnie powiem o tym w kazaniu. Jako pokutę będziesz musiał całego uważnie wysłuchać... i żadnego wychodzenia z kościoła na fajkę! – naburmuszona mina Jerzego nagle skruszyła się i kapłan parsknął śmiechem. – Antek! Cholero, to już nawet portek nie umiesz założyć na dobrą stronę?! Stropiony Antoni dopiero teraz zobaczył, że spodnie, które kiedyś były garniturowymi, a teraz pełniły rolę codziennego okrycia tyłka, świecą szwami. – Żarówka mi poszła w sieni. Nie uwidziołem, ino takem se wdzioł – wybąkał zawstydzony wieśniak. – Dobra, leć dzwonić, idziemy na mszę – zakomenderował Jerzy. – No i zmień te pory – mruknął, starając się stłumić chichot. W kościele przycupnęło pięć zaspanych kobiet, jakiś młodzieniec, stary Bartłomiej i odmiennie wygląda jący przybysz, pewnie miastowy. Nikt go wcześniej w Juszczynie nie widział. Facet po pięćdziesiątce, dobrze ubrany, dłuższe włosy, mocno przetykane siwizną, gładko ogolony i pachnący. Jerzy poczekał, aż wszystkie oczy zwrócą się w stronę ołtarza i uniósł w górę dłonie... Kiedy nadeszła pora kazania, wszystkie spojrzenia wbite już były w szczupłą postać kapłana, który zdawał się delikatnie odpływać gdzieś w tajemny świat modli twy. Nieduża sylwetka księdza emanowała niepoję tym magnetyzmem. Niepojętym także o siódmej rano, w zagubionym wśród jesiennych pól w Juszczynie. Kobiety, starzec, młodzieniec i pewnie miastowy też czuli jednak, że ta poranna msza w zgrzebnym www.k asastefc z yk a.pl fot. shut terstock publicystyka wioskowym kościółku może być ważniejsza niż wiele innych, odprawianych w katedrach. – Chciałem was zapytać o prawdę – głos Jerzego brzmiał czysto i wyraźnie, nie przeszkadzał mu w tym nawet rzężący mikrofon. – Prawda jest głupia, nie idzie na układy. Jest niekulturalna, nie ma dobrych manier. Prawda jest bezczelna i wywołuje emocje. Prawda nie wybacza, nie folguje. Prawda nic nie daje, nie ułatwia, nie dostaje prestiżo wych nagród. Prawda często nie daje spać, rwie włosy na głowie, milczy, gdy trzeba pocieszyć. Prawda nie toleruje, nie ucieka, nie chowa głowy w piasek. Prawda nie pisze wierszy, nie bawi się z filozofami w kotka i myszkę – Jerzy urwał. W kościele słychać było jedynie świszczący oddech starego Bartłomieja. – Prawda przeżyje o chlebie i wodzie. Wyśpi się w piwnicy. Prawda nie zna litości. Prawda wygarnia w oczy, bez ostrzeżenia, bez troski. Prawda w człowieku bywa nieludzka. Prawda nie da się lubić, trudno się z nią zaprzyjaźnić. Prawda jest tak blisko, że czasem nienawidzisz jej jak własnej żony. Ona mieszka w każdej bruździe twarzy, żłobi zagony na czole. Prawda jest losem... twoim i moim. Jest nami choćbyśmy się siebie wyrzekli na wieki. Prawda jest powietrzem i wodą, i tak naprawdę tylko one istnieją. Cała reszta jest marną imitacją. Tylko prawda jest interesująca, bo tylko ona mówi nam o Stwórcy. Jesteś prawdą, nie potrzebujesz lustra, aby żyć – Jerzy zmęczony oparł się na ołtarzu. Dwie kobiety cicho pochlipywały, stary Bartek ćmił papierosa. Miastowy wolnym krokiem wyszedł na zewnątrz kościoła... Po skończonej mszy Jerzy zdjął ornat i szeroko otworzył drzwi zakrystii, chciał zaczerpnąć powietrza. Był zmęczony, reumatyzm odezwał się ze zdwojona siłą. Ostatnimi laty często tak miewał, zwłaszcza gdy zbliżała się infolinia 801 600 100 pora deszczów. Wyszedł na zewnątrz, chciał zapalić, nie zauważył nawet, jak obok niego wyrosła postać nieznajomego. – Ksiądz tak będzie do śmierci – usłyszał spokojny głos za plecami. – Znamy się? – Jerzy zmierzył nieznajo mego badawczym spojrzeniem. – Znamy, znamy, jeszcze z warszawskich czasów. Wtedy o mały włos nie zginąłeś... a właściwie to my zostawiliśmy cię przy życiu. Jerzy pod maską zmarszczek i siwizną włosów, dojrzał twarz oficera SB, który kiedyś, pod Bydgoszczą, przykładał mu do głowy zarepetowany pistolet – Wy? – powtórzył mechanicznie Jerzy. – Tak, my – słowo „my” nieznajomy wypowiedział z dziwnym naciskiem, brzmiała w nim nuta ironii. – My... chcieliśmy, abyś poznał smak tego. – Czego? – Jerzy, lekko oszołomiony jak dziecko powtarzał słowa rozmówcy. – Smak klęski... Chcieliśmy, abyś poznał smak klęski – nieznajomy lekko skrzywił usta, na jego kamiennej dotąd twarzy mogło to oznaczać lekki uśmiech. Jerzy dopiero w tym momencie, pod maską zmarszczek i siwizną włosów, dojrzał twarz oficera SB, który kiedyś, pod Bydgoszczą, przy kładał mu do głowy zarepetowany pistolet. – I co nawojowałeś? – nieznajomy lekko zacisnął usta. Teraz Jerzy nie miał już żadnych wątpliwości, to była ta sama twarz, te same usta, w momencie zdenerwowania zmieniające się w siną kreskę. – Klechooo – wysyczał nieznajomy, zbliżając swoją twarz do twarzy Jerzego. – Stary wikary. Błazen, którego nie chcą widzieć na żadnej porządnej parafii – złośliwy uśmiech satysfakcji przeciął wypielęgnowane oblicze esbeka. – Jesteś bankrutem i głupcem, któremu... hi hi... zdawało się, że mówi głosem narodu. Ten twój naród to dziś stare baby, dziad i młokos. Ot cały twój naród – Jerzy poczuł, jak nieznajomy protekcjonalnie klepie go po plecach. – Wielkie słowa, wielkie słowa, klecho, i... słoma z butów – zarechotał. Jerzy spokojnie zniósł spojrzenie niezna jomego. Kiedy ten skończył, schylił głowę i wyszeptał: – Dziękuję. – Za co, durniu, dziękujesz? – na twarzy esbeka pojawił się wyraz zaskoczenia. – Za prawdę. Nieznajomy odwrócił się od niego. Wyglądał tak, jakby błyskawicznie poszukiwał słów mogących ugodzić księdza. Naraz okręcił się na pięcie i lekko klepnął kapłana w czoło. – Kopnięty klecha. Tak myślałem, tak myślałem, jak tu do ciebie jechałem, ty jesteś po prostu pierdolnięty. Głupi, sfiksowany klecha. Ależ mi ulżyło katabasie! – wysyczał prosto w twarz Jerzego. Był wyższy, ale celowo zniżał głowę, aby czuć oddech księdza – nierówny, przyspieszony, świszczący niedoleczonym zapaleniem oskrzeli. Esbek machnął ręką, odwrócił się plecami do Jerzego i bez słowa odszedł w kierunku nowiutkiego audi zaparkowanego obok pa rafialnego ogrodzenia. – Dziękuję – wyszeptał Jerzy i naraz przy pomniał sobie, że na łokciu jego sutanny za częła tworzyć się dziura. Odruchowo staran nie zamaskował ją fałdami materiału. – Nie dotrzyma już chyba do wiosny – mruknął zmartwiony. Z wioski dobiegały już odgłosy rozbudzonego dnia. Życie kipiało w najlepsze. Dzieciaki biegły do szkoły. Pod sklepem spożywczym trąbił stary, zdezelowany żuk, przyjechał dostawca pieczywa. Widocznie sklepowa znów miała problem z dobudzeniem męża pijaka i nie zdążyła na czas otworzyć. * * * Pomyślałem, że opowiadanie, które właśnie wam przedstawiłem, dobrze wkomponuje się w jesienny, pełen zadumy i opadłych liści krajobraz – chciałbym, przywołać w waszej wyobraźni polski krajobraz i najbardziej polską z postaci ostatniego półwiecza. Cóż byłoby gdyby przeżył, gdyby pozwolono mu z nami zostać? Gdzie teraz byśmy go widzieli – na galach, tam, gdzie zwykle bryluje inny ksiądz o ptasim nazwisku? Są ludzie, po odejściu których powstaje wielka wyrwa i nikt inny nie potrafi jej zapełnić. Witold Gadowski c zas stefc z yk a 23 historia Emilia Malessa „Marcysia” (1909–1949) Życiorys tragiczny Historie nieznane Przedstawiamy cykl opowieści o zapo‑ mnianych bohaterach, o zapomnianych, choć ważnych zdarzeniach, bez których historia być może potoczyłaby się nieco inaczej. Autorami publikacji są doktoranci Jana Żaryna, polskiego historyka, wykładowcy akademickiego, działacza społecznego, doktora habilitowanego i profesora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Jan Żaryn wykłada również na Uniwersy‑ tecie Warszawskim, a specjalizuje się w dziejach najnow‑ szych, a szczególnie w historii Kościoła katolickiego w Polsce w XX wieku, obozu narodowego, dziejach politycznych emigracji po 1945 r. Emilia Malessa to kobieta niezwykła, bohaterska, a zarazem tragiczna. W konspiracji była organizatorką i kierowniczką Działu Łączności Zagranicznej „Zagroda”, walczyła w powstaniu warszawskim. Po wojnie działała w podziemiu niepodległościowym. W 1949 r. popełniła samobójstwo po złamaniu danego przez władze bezpieczeństwa publicznego słowa, że żadna z ujawnionych przez nią osób nie zostanie aresztowana. E milia Malessa to kobieta niezwykła, bohaterska, a zarazem tragiczna. W konspiracji była organizatorką i kierowniczką Działu Łączności Zagranicznej „Zagroda”, walczyła w powstaniu warszawskim. Po wojnie działała w podziemiu niepodległościowym. W 1949 r. popełniła samobójstwo po złamaniu danego przez władze bezpieczeństwa publicznego słowa, że żadna z ujawnionych przez nią osób nie będzie aresztowana. Dzieciństwo i młodość Urodziła się 26 lutego 1909 r. w Rostowie nad Donem. Obaj dziadowie brali udział w powstaniu styczniowym. Ojciec – Władysław Izdebski był prawnikiem i sędzią, a matka – Maria z domu Krukowska wykładała w wyższej szkole muzycznej. Po powrocie do Polski z ojcem (matka zmarła na tyfus w Rosji) Emilia ukończyła w czerwcu 1928 r. Szkołę Handlową Polskiej Macierzy Szkolnej w Łucku. Przez pewien czas pracowała w Głównym Urzędzie Statystycznym w Warszawie, po czym wyjechała do Gdyni, skąd wróciła w 1937 r. do Warszawy. Podjęła tu studia jako wolny słuchacz na Wydziale Pedagogicznym Wolnej Wszechnicy Polskiej. We wrześniu 1939 r. zaciągnęła się do pomocniczej służby wojskowej w szeregach 19. Dywizji Wileńskiej. W konspiracji i powstaniu warszawskim Po zakończeniu działań wojennych natychmiast włączyła się w wir pracy konspiracyjnej w Służbie Zwycięstwu Polski. Pracowała krótko w komórce szyfrów, następnie powierzono jej bardzo trudne i odpowiedzialne zadanie – zorganizowanie komórki łączności zagranicznej, późniejszego Działu Łączności Zagranicznej w Oddziale V Komendy Głównej ZWZ-AK o kolejnych kryptonimach: „Zenobia”, „Łza”, „Zagroda”, „Załoga”. Zadaniem działu, którym kierowała, było utrzymanie łączności między krajem a najwyższymi władzami wojskowymi na obczyźnie (we Francji i następnie w Wielkiej Brytanii). 24 c zas stefc z yk a Chodziło przy tym nie tylko o zorganizowanie dróg przerzutowych, ale także wyszkolenie kurierów, ich wysyłkę, zapewnienie pośrednich punktów przerzutowych w terenie, zapewnienie odpowiednich dokumentów, wreszcie o cały szereg skomplikowanych czynności związanych z podjęciem przybywających do kraju kurierów i emisariuszy. W najlepszym okresie swojego rozwoju dział zatrudniał blisko 120 osób rozrzuconych niemal po całej Europie. Można więc sobie tylko wyobrazić ogrom spraw, który spoczywał na barkach „Marcysi” – „Pani na Zagrodzie”, jak ją nazywano. Przez pewien czas jej zastępcą była Elżbieta Zawacka „Zo”, legendarna kurierka KG AK, jedyna kobieta wśród cichociemnych zrzuconych do Polski. Po latach tak opisała „Marcysię”: „[…] była prawdziwym dowódcą, a to jest przecież tak rzadkie u kobiet, jej można było zawierzyć, zaufać, rozumiała swoich podwładnych, umiała do nich dostosować swoje polecenia”. Kiedy wybuchło powstanie warszawskie, została kierowniczką kancelarii batalionu dowodzonego przez Cichociemnego kpt. Kazimierza Bilskiego „Ruma”, walczącego w Śródmieściu Południowym. Rozkazem dowódcy Armii Krajowej z 23 września 1944 r. za całokształt pracy konspiracyjnej i udział w walkach powstańczych otrzymała najwyższe polskie odznaczenie wojskowe – Order Virtuti Militari. Awansowano ją również do stopnia kapitana czasu wojny. Po kapitulacji wydostała się z Warszawy wraz z ludnością cywilną. Chciała kontynuować walkę. Na co dzień Osoby, które ją znały, wspominają: „Była przystojna, elegancka, dobra, mądra. Nie widać tego na zdjęciach, jak bardzo była ładna”; „To był ciepły, serdeczny, dobry człowiek”; „Była kobietą błyskotliwą, zgrabną, zawsze elegancką, o niespotykanej urodzie”. Przez pewien czas „Zagroda” zajmowała się przyjmowaniem zrzucanych do walki w kraju skoczków spadochronowych, tzw. Cichociemnych. „Marcysia” poznała wówczas cichociemnego Jana Piwnika „Ponurego”, legendarnego partyzanta, z którym wzięła ślub. Był to jej drugi mąż (jeszcze przed wojną Emilia poślubiła starszego o blisko dziesięć lat Stanisława Malessę, jednak małżeństwo to rozpadło się po dwóch latach). W lutym 1944 r. „Ponury” został przeniesiony do Okręgu AK Nowogródek, gdzie cztery miesiące później zginął podczas szturmu na niemiecki punkt oporu w Jewłaszach. www.k asastefc z yk a.pl historia Po wojnie Po upadku powstania kontynuowała działalność konspiracyjną w Krakowie, odtwarzając zerwane drogi łączności kurierskiej z władzami w Londynie i kierując łącznością zagraniczną. Po rozwiązaniu Armii Krajowej w styczniu 1945 r. „Marcysia” wstąpiła w szeregi organizacji NIE, której zadaniem było kontynuowanie walki o niepodległość Polski po wkroczeniu Armii Czerwonej. Po utworzeniu przez płk. Jana Rzepeckiego Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj weszła w skład ścisłego sztabu. Jednocześnie zajmowała się prowadzeniem i organizacją łączności zagranicznej. Z chwilą powołania do życia Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość we wrześniu 1945 r. dalej pełniła funkcję kierowniczki łączności zagranicznej. Była już jednak zmęczona niekończącą się walką i konspiracją. Elżbieta Zawacka „Zo” wspominała: „Ja miałam w 1945 r. pójść z drugą wyprawą na Zachód. Wtedy spotkałam się z «Marcysią», bo ona mnie zaopatrzyła w dewizy. Widać było, że to już nie jest ta sama «Marcysia», że jest już zmęczona. Potem chyba w lipcu widziałam się z nią znowu i wtedy ona mnie wprost błagała, żebym ja przejęła jej funkcję, bo ona już się czuje taka zmęczona, że nie może jej pełnić. […] Odmówiłam. Była zupełnie zrozpaczona. Bardzo chciała wyjść z konspiracji, zwłaszcza że nie panowała już nad nią. Nie wiedziała, kto zna jej adres, liczyła się z tym, że w każdej chwili może zostać aresztowana”. W październiku 1945 r. zgłosiła swoją rezygnację z dalszej działalności konspiracyjnej. Później w życiorysie pisała: „[…] na tle krystalizującej się sytuacji w Kraju, w wyniku przeszło półrocznych dociekań, co do słuszności i niesłuszności dalszej pracy konspiracyjnej wewnątrz własnego Państwa 16 X 45 zgłosiłam swoje odejście z WiN”. Uzyskała zgodę zwierzchników na odejście, przy czym wyznaczono jej termin zdania obowiązków do 5 listopada. Aresztowanie Została aresztowana przez UB 31 października 1945 r. w trakcie przekazywania obowiązków i struktur, które jej podlegały. Przesłuchiwana przez płk. UB Józefa Różańskiego uwierzyła słowu honoru „polskiego” oficera i gwarancjom dawanym przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, że działacze WiN nie będą represjonowani, i podjęła decyzję o podaniu kontaktów konspiracyjnych. Aresztowanie „Marcysi” spowodowało dekonspirację I Zarządu Głównego WiN i spowodowało niemal w całości jego aresztowanie przez UB. Protokoły przesłuchań i stenogramy z procesu wskazują jednak, że „Marcysia” ujawniła jedynie to, co faktycznie infolinia 801 600 100 fot. archiwum „Marcysia” nie miała dzieci. W czasie powstania zaopiekowała się czteroletnim Michałkiem, synem zmarłej siostry znajomej. Nazwała go pieszczotliwie Siunio. Była przy nim podczas walk powstańczych, obdarzając prawdziwie matczyną miłością. Opiekowała się nim również po wojnie. było już znane lub zostało omówione bądź ustalone w rozmowach z Rzepeckim. Proces W procesie I Zarządu Głównego WiN, toczącym się przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie od 4 stycznia do 3 lutego 1947 r., została skazana na 2 lata więzienia z zaliczeniem aresztu śledczego. Podczas toczącego się procesu powiedziała: „Przeważająca większość AK-owców to niepodległościowcy. Nie są to ani politycy, ani partyjniacy. I tak jak oni, osobiście nie służyłam nigdy żadnej grupie politycznej, ani poszczególnym ludziom, jak Bór, Mikołajczyk czy Arciszewski. Służyłam swojemu krajowi. […] I służyłam w okresie, kiedy wydawało mi się, że mój kraj jest zagrożony. Była prawdziwym dowódcą, a to jest przecież tak rzadkie Jeżeli rozumowania moje były błędne, to dziś ponoszę odpowiedzialność za to”. Kilka dni po ogłoszeniu wyroku decyzją Bolesława Bieruta w pierwszym dniu jego urzędowania została ułaskawiona i wraz z kilkoma współoskarżonymi, m.in. z Janem Rzepeckim, po blisko siedemnastu miesiącach wyszła na wolność. Na wolności Po zwolnieniu z więzienia pracowała w referacie prasowym Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, skąd zwolniono ją w kwietniu 1949 r. Jednocześnie wielokrotnie podejmowała próby interwencji u Bieruta i ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza, domagając się dotrzymania zawartej z nią umowy i zwolnienia ujawnionych. Kilka miesięcy po opuszczeniu więzienia, w liście do Rzepeckiego, napisała: „Panie Pułkowniku! Dziś pułkownik Różański ostatecznie odmówił mi dalszego załatwiania wiadomych spraw. Jak Panu wiadomo, pozostawałam dobrowolnie w więzieniu, kiedy nie dotrzymywano obietnic zwolnienia Pana, Ciosa, Marii i innych. Wyszłam z więzienia tylko dlatego, że zrozumiałam, iż załatwienie sprawy nastąpić może tylko na wolności. Ponieważ z wolności upadła dziś ostatnia nadzieja, idę z powrotem na Mokotów. Nie wróciłam dotąd do pełnego życia i nie wrócę, dopóki reszta współkolegów z ujawnienia, zarówno mojego, jak i Pana Pułkownika, nie wyjdzie na wolność. O powyższym podaję Panu Pułkownikowi w nadziei, że Pan Pułkownik wyciągnie z tego należyty wniosek”. Ostateczność „Marcysia” czuła się coraz bardziej bezradna. Pisała listy do ministerstwa bezpieczeństwa, podejmowała głodówki pod więzieniem przy Rakowieckiej. Przyjaciółka, Wanda Jędrzejowska, wspominała: „W 1948 roku, to był styczeń czy luty, przyszłam do niej, nie było jej i ktoś mi powiedział, że ona głoduje pod więzieniem. Pojechałam tam na Rakowiecką, niestety na tę stronę, gdzie było więzienie, nie można było przejść. Widziałam z drugiej strony ulicy, tam gdzie był przystanek tramwajowy, taką kupkę skuloną, siedzącą w kącie; domyśliłam się, że to jest ona, ponieważ o niej wiedziałam. Podobno dwa czy trzy dni tam była, głodowała, wtedy było bardzo zimno, to było bohaterstwo z jej strony”. Inna znajoma, Rena Laskowska, tak wspominała swoje ostatnie spotkanie z „Marcysią”: „Pojechałam do niej, była w domu, źle się czuła i powiedział mi na zakończenie rozmowy: Rena, poniosłam klęskę na wszystkich odcinkach mojego życia. Zaufałam ludziom i mnie oszukali, kochałam Siunię i mi go zabrali, nie mam po co i dla kogo żyć”. Ciotka ukochanego Michałka odebrała chłopca „Marcysi”, uważając ją za osobę nieodpowiednią do wychowywania dziecka. To ostatecznie ją załamało. Odrzucona i bojkotowana przez część środowiska byłych żołnierzy Armii Krajowej, 5 czerwca 1949 r. popełniła samobójstwo. Pochowano ją na Cmentarzu Bródnowskim. We wrześniu 2005 r. jej szczątki przeniesiono do nowego grobu na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Katarzyna Utracka c zas stefc z yk a 25 historia 20 lat temu ostatnia jednostka bojowa armii rosyjskiej opuściła Polskę 28 października 1992 r. z garnizonu Borne Sulinowo wyjechał eszelon transportujący w kilkudziesięciu wagonach żołnierzy jednostki rakietowej. Był to ostatni oddział bojowy armii rosyjskiej, który opuścił Polskę. Rosjanie rozpoczęli wycofywanie swych wojsk z Polski już w 1989 r., po wyborach parlamentarnych przeprowadzonych na zasadach uzgodnionych podczas obrad „okrągłego stołu”. W ich wyniku Sejm powołał Tadeusza Mazowieckiego na pierwszego niekomunistycznego premiera. Na koniec 1990 r. stan tych wojsk został zmniejszony do ok. 48 tys. żołnierzy (wraz z personelem pomocniczym i rodzinami żołnierzy zawodowych przebywało w Polsce ok. 90 tys. obywateli radzieckich). Polskę opuścił wtedy m.in. pułk lotnictwa myśliwsko‑szturmowego z Kołobrzegu, pułk artylerii przeciwlotniczej z Legnicy, pułk śmigłowców z Brzegu, bataliony – samochodowy ze Świdnicy i chemiczny z Wrocławia oraz brygada desantowo‑szturmowa z Białogardu. Armia Radziecka stacjonowała w Polsce od 1945 roku. Powstała wówczas Północna Grupa Wojsk Radzieckich w Polsce utworzona z wojsk II Frontu Białoruskiego. Zgodnie z porozumieniem rządem PRL i rządem ZSRR z 1956 roku liczbę wojsk radzieckich w Polsce ustalono w granicach 62-66 tys. żołnierzy. Armia radziecka użytkowała 70 tys. ha różnych terenów. Rozmieszczono na nich było 13 lotnisk oraz 4 poligony. 9 kwietnia 1991 r. uznany został za po czątek oficjalnego wycofywania wojsk ra dzieckich. W całym 1992 r. wycofano z Polski ponad 35 tys. żołnierzy, około 200 samolotów, w tej liczbie 150 bojowych, 220 czołgów, ok. 770 wozów pancernych, 153 działa powyżej 100 mm, 126 wyrzutni i 24 kutry torpedowe. Pozostało ponad 4 tys. żołnierzy rozlokowanych w 20 miejscowościach. Zgodnie z układem polsko‑rosyjskim zawartym 22 maja 1992 r. podczas wizyty prezydenta Lecha Wałęsy w Moskwie, ostatni żołnierz miał opuścić Polskę do 31 grudnia 1993 r. Prezydent Rosji Borys Jelcyn skrócił ten ter min o 3 miesiące. 18 września 1993 r. ostatni żołnierze rosyjscy wyjechali z warszawskiego Dworca Wschodniego do Rosji. W Polsce pozostała tylko misja wojskowa w liczbie około 30 żołnierzy, która później nadzorowała tranzyt wojsk rosyjskich z Niemiec do Rosji. Armia Radziecka stacjonowała w Polsce od 1945 roku. Powstała wówczas Północna Grupa Wojsk Radzieckich w Polsce utworzona z wojsk II Frontu Białoruskiego, lecz formalnoprawne jej usytuowanie nastąpiło dopiero 17 grudnia 1956 r. na mocy zawartej w Warszawie „Umowy między rządem PRL i rządem ZSRR o statucie prawnym wojsk radzieckich czasowo stacjonujących w Polsce”. Zgodnie z tym porozumieniem ogólną liczbę wojsk radzieckich w Polsce ustalono w granicach 62-66 tys. żołnierzy, z czego wojsk lądowych – 40 tys., lotnictwa – 17 tys. i marynarki wojennej – 7 tys. W tym czasie garnizony rosyjskie rozmieszczone były na obszarze 15 województw i 4 okręgowych Zarządów Lasów Państwowych. Armia radziecka użytkowała ogółem 70 tys. ha różnych terenów. Rozmieszczono na nich było 13 lotnisk oraz 4 poligony zajmujące ok. 60 tys. ha. Wojska te dzierżawiły 1,2 tys. budynków mieszkalnych (ok. 10 tys. mieszkań) i ok. 2,5 tys. budynków koszarowych o powierzchni ponad 2 mln mkw. Same wzniosły 332 budynki koszarowo ‑sztabowe, 800 magazynów, 240 domów mieszkalnych. lw, dzieje.pl Bo nie chcą drażnić Rosji?! P olski Sejm nie chce, aby rok 2013 był Rokiem Powstania Styczniowego! Wniosek wywołał dwie kolejne debaty na sejmowej komisji kultury. Forsowali go posłowie PiS, poparła Solidarna Polska. Przeciw byli posłowie PO i Ruchu Palikota. Nie było na sali posłów SLD i PSL. Platforma kwestionowała projekt, argumentując tym, że Senat uznał już przyszły rok Rokiem Powstania Styczniowego. W zamian przygotowano listę własnych kandydatów na patronów przyszłego roku: są wśród nich XIX-wieczny przemysłowiec z Wielkopolski Hipolit Cegielski i XX-wieczny kompozytor Witold Lutosławski. – Nie przyjmuję argumentu, że Senat to już przegłosował, decyzje obu izb zapewniłyby wejdź na: www.stefczyk.info 26 c zas stefc z yk a obchodom godną oprawę, między innymi odpowiednie finansowanie, tak było kiedyś w przypadku roku Wyspiańskiego czy Herberta – komentuje poseł PiS i były minister kultury Kazimierz Ujazdowski i dodaje: – Traktuję ten unik jako przejaw obaw. Być może chodzi o to, aby nie nagłaśniać nadmiernie tej rocznicy, bo to mogłoby drażnić Rosję. Co ciekawe, Sejm litewski uznał rok 2013 Rokiem Powstania Styczniowego. Choć Litwa nie unika kontrowersji z Polską, traktuje to Powstanie, jak widać, jako element także swojej, antyrosyjskiej tradycji. Uczestniczyli w nim przecież mieszkańcy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, na których spadły zresztą wyjątkowo surowe represje. W Polsce o godne uczczenie Powstania zabiegają dwa społeczne komitety. Na czele jednego stoi Zdzisław Najder, drugi, związany z Polskim Towarzystwem Historycznym, zbiera się pod przewodnictwem prof. Jerzego Borejszy. Obaj są bliżsi obozowi rządowemu niż prawicy. Zabiegają oni o poparcie prezydenta Komorowskiego. Pierwsze reakcje pałacu były podobno chłodne. Wszyscy czekali jednak na decyzję Sejmu. Teraz taka decyzja została wstępnie podjęta – negatywna. Naturalnie cała izba może zmienić postanowienie swojej komisji. Ale przy nastawieniu głównej partii rządzącej to mało prawdopodobne. poz To wszystko znajdziesz na blogach znanych ekspertów w portalu Stefczyk.info www.k asastefc z yk a.pl byliśmy tam Na dożynki zawsze znajdę czas Piotr Bałtroczyk obchodzi właśnie swoją „pięćdziesiątkę”. Jadwiga Bogdanowicz rozmawia z gwiazdą kabaretu po koncercie we Wrocławiu – Prowadził pan najważniejsze polskie festiwale i imprezy kabaretowe. Czy jest jakaś impreza, jakiś pro gram, którego prowadzenie pozostaje na razie w sferze pana marzeń? – Bardzo chciałbym kiedyś poprowadzić „Oskary”, ale myślę, że to się raczej nie uda. Natomiast kiedy oglądałem wielokrotnie Billy’ego Crystala, jednego z artystów, których bardzo cenię (amerykański aktor, pisarz, komik i producent filmowy, dziewięć razy prowadził oskarową galę, po raz pierwszy w 1990 r. – red.), zastanawiałem się, jak ja bym się w tej roli odnalazł. I sądzę, że bym się odnalazł. To by było fajne wyzwanie. Ale urodziłem się tu i nie ma co narzekać. Mogłem trafić gorzej. Natomiast „Oskary” to byłaby taka impreza, którą chciałbym poprowadzić. – Prowadzi pan gospodarstwo rolne pod Olsztynem nastawione na uprawę zbóż. Jednocześnie prowadzi pan intensywne życie sceniczne. Kiedy znajduje pan czas na oranie, sianie i dożynki? – Na dożynki zawsze się znajduje czas, chociaż w tym roku jeszcze dożynek nie miałem, bo grykę mam jeszcze na polu. Myślę, że dopiero w przyszłym tygodniu będę ją ciął (rozmawiamy 4 października – red.). Mam zarządcę, który na bieżąco się tym zajmuje. To moje gospodarstwo ma charakter ekologiczny, więc te uprawy są mniej intensywne, bardziej ekstensywne. Nie nawożę, odpada mi sporo czynności agrotechnicznych. Można powiedzieć, że sieję, a potem tylko zbieram. Te plony są dużo mniejsze niż w przypadku uprawy intensywnej, natomiast jakoś tak poszedłem w tę stronę i gospodarka ekologiczna mnie wciągnęła. Czasu nie znajduję, ale mam ludzi, którzy to robią. infolinia 801 600 100 fot. piotr purchla – Swoje pięćdziesiąte urodziny świętuje pan przez kilka miesięcy, z gronem kabaretowych przyjaciół, dając koncerty w kilkunastu miastach Polski. Czy to najdłużej świętowane pana urodziny? – To prawda, ale cały czas pojawiały się propozycje kolejnych miast i kolejnych ośrodków, w których mogliśmy zagrać. Z moim agentem doszliśmy do wniosku, że póki jest zainteresowanie publiczności, to będziemy to robili. Zwłaszcza, że fajnie się przy tym bawimy. No i na moich urodzinach mam wspaniałych gości. Czuję się w tym towarzystwie bardzo dobrze, bo ludzie, którzy ze mną występują, są fantastyczni. Jestem zachwycony tym, że przyjęli moje zaproszenie. Myślę, że każdy byłby szczęśliwy, gdyby był koło niego i Grzegorz Turnau, i Andrzej Sikorowski, i Jerzy Kryszak, i Tadeusz Drozda, i Kabaret Moralnego Niepokoju. To tylko ci artyści, którzy są obecni dzisiaj, a przecież przez tę trasę przewinęło się ich więcej. Powiem szczerze: nie przypuszczałem, że te urodziny sprawią mi tyle radości i będzie to tak przyjemne, bo na dodatek spotkaliśmy się wszędzie z bardzo życzliwym przyjęciem i na wszystkie koncerty przyszła bardzo duża publiczność. Tę moją jubileuszową trasę obejrzało pewnie kilkadziesiąt tysięcy osób. Naprawdę miło spędziliśmy czas w fajnym towarzystwie. Dobrze jest spotykać się z fajnymi ludźmi. Trwa kabaretowe tournée z okazji jubileuszu pracy artystycznej Piotra Bałtroczyka. Jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych artystów sceny kabaretowej świę‑ tuje swój jubileusz przez okrągły rok, spotykając się z publicznością w największych miastach w Polsce. Razem z nim na scenie występują najśmieszniejsi z najśmieszniej‑ szych w premierowych skeczach – wśród nich m.in. Kabaret Moralnego Niepokoju, Jerzy Kryszak, Tadeusz Drozda, Katarzyna Jamróz, Mateusz Dębski, Grzegorz Turnau oraz Andrzej Sikorowski, całość reżyseruje Krzysztof Jaślar. Partnerem cyklu imprez z okazji „drugiej pięćdziesiątki Piotra Bałtroczyka” jest SKOK Ubezpieczenia. – Jest pan dwa lata młodszy od lalki Barbie. Czy to przypadek, że w improwizowanym serialu kabareto wym „Spadkobiercy” gra pan Johna McPhersona, który jest ojcem Kena? – Rzeczywiście jestem ojcem Kena. Tak wyszło. Ja o tym wiedziałem, Ken o tym nie wiedział, aż w końcu tajemnica została ujawniona. Powiem szczerze, że nie bardzo wiem, dlaczego akurat ja zostałem tym McPhersonem. Trochę nie miałem wyjścia, jeżeli chodzi o „Spadkobierców”. Ten serial pojawił się w telewizji jako dodatek do mojego programu „Piotr Bałtroczyk przedstawia” i „Kamol”, czyli Darek Kamys, pomysłodawca i reżyser „Spadkobierców” właśnie taką rolę mi zaproponował. No i wszedłem w to. To jest bardzo obciążające i trudne działanie, ale robimy to już tyle lat, nikt się nie wycofał, wszyscy jesteśmy ciekawi tego, co tam się będzie działo. Popularność tego serialu wszystkich nas zaskoczyła. – Dziękuję za rozmowę. c zas stefc z yk a 27 byliśmy tam Stypendyści Kasy Stefczyka Znamy już stypendystów Kasy Stefczyka na rok szkolny 2012/2013. Stypendia dla szesnastu uczniów i studentów z całej Polski finansuje Fundacja im. Franciszka Stefczyka. V edycję Konkursu Stypendialnego organizowanego przez Kasę Stefczyka rozstrzygnięto 5 października 2012 roku. Kandydaci mogli zgłaszać się do 28 września. O stypendium mogli ubiegać się uczniowie szkół gimnazjalnych i licealnych, którzy są członkami Kasy Stefczyka lub których przynajmniej jedno z rodziców bądź opiekunów prawnych jest członkiem Kasy Stefczyka oraz studenci szkół wyższych, którzy są członkami Kasy Stefczyka. Jak co roku konkurs cieszył się dużym zainteresowaniem. Podań było wiele, jednak stypendia mogło otrzymać tylko 16 osób: 10 uczniów oraz 6 studentów. Laureaci wyróżniają się znacznie pod względem aktywności w działalności społecznej, charytatywnej. Posiadają wiele wyróżnień, dyplomów potwierdzających osiągnięcia w różnych dziedzinach: sport, taniec, malarstwo, olimpiady przedmiotowe. Młodzież ucząca się w szkole gimnazjalnej bądź średniej otrzymywać będzie 250 zł miesięcznie (brutto) od września 2012 r. do czerwca 2013 r., a studenci 350 zł (brutto) od października 2012 r. do czerwca 2013 r. Lista stypendystów Kasy Stefczyka na rok szkolny 2012/2013 Stypendyści – studenci: Maciej Boryń Katarzyna Bogaczewicz Justyna Czeladzka Mateusz Fryziel Małgorzata Irzyk Mateusz Orzeł Stypendyści – uczniowie: Adrianna Brechelke Adam Barteczko Julia Mastalerz Marek Orzeł Paweł Rymszo Anna Sikorska Piotr Studnicki Katarzyna Szarafińska Grzegorz Świątko Karina Tomczyk CHEŁM. Tłum miłośników kresowych smaków i talentów bawił się w parku miejskim na I Festiwalu Kulinarnym i Energii Kobiecej. Ogromnym powodzeniem cieszyło się także stoisko oddziału Kasy z ul. Lwowskiej 15. Dzieci – jak zawsze – chętnie fotografowały się z Filipem. KĘTY. Tutejszy oddział świętował piąte urodziny. Pracownicy zorganizowali poczęstunek oraz loterię dla członków Kasy. Na urodziny przyszło prawie 80 osób. Był tort, mufinki, ciasto, cukierki i drobne upominki dla każdego. Goście przyszli z kwiatami i złożyli pracownikom wiele bardzo serdecznych życzeń. MŁAWA/WIECZFNIA KOŚCIELNA. Oddział przy ul. Żwirki 15 w Mławie wziął udział w Dożynkach Gminno-Parafialnych w Wieczfni Kościelnej. Dobry humor zapewnił Kabaret z Kopydłowa. Dzieci bawiły się z Filipem, a rodzice chętnie brali nasze gazety i ulotki z kuponami zniżkowymi na ubezpieczenia. ZAWIERCIE. We wrześniu placówka Kasy przy ul. 3 Maja 13 obchodziła swoje 15. urodziny. Były słodycze i życzenia. Na zdjęciu pracownicy oddziału. Od lewej: kierownik oddziału Maria Pawlik oraz Monika Staśko-Osys, Ewelina Podgórska, Barbara Bilska-Jaros i Ewelina Jakubczyk. 28 c zas stefc z yk a www.k asastefc z yk a.pl byliśmy tam Dożynki po góralsku ŻYWIEC/ŚWINNA. W Świnnej na Żywiecczyźnie odbyły się dożynki diecezjalno-powiatowe. Polowej mszy świętej, będącej dziękczynieniem za tegoroczne plony, przewodniczył bp Tadeusz Rakoczy. Zgodnie ze staropolskim obyczajem starostowie dożynek wręczyli chleb oraz wieniec dożynkowy biskupowi, staroście żywieckiemu i wójtowi gminy Świnna. Podczas liturgii koncelebrowanej przez kilkunastu księży ordynariusz przypomniał, że symbolem dożynek jest chleb – „owoc pracy rąk ludzkich, a nade wszystko dar Boga Ojca”. Delegacje poszczególnych parafii i dekanatów złożyły na ręce biskupa dary dziękczynne. W liturgii wziął udział barwny korowód uczestników: poczty sztandarowe, ubrane na ludowo członkinie kół gospodyń wiejskich, zespoły folklorystyczne oraz liczni mieszkańcy Świnnej i powiatu żywieckiego. Podczas Eucharystii biskup poświęcił przyniesione do świątyni wieńce dożynkowe. Po oficjalnej części dożynek rozpoczął się Góralski Festiwal Śmiechu i Smaku, podczas którego można było obejrzeć kabarety, spróbować lokalnych specjałów i nabyć przedmioty rękodzieła ludowego. Dzieci korzystały z atrakcji przygotowanych przez oddział Kasy Stefczyka w Żywcu – był zamek dmuchany i „gąsienica”, baloniki, cukierki, drobne upominki dla dzieci i ich rodziców. Wszyscy świetnie się bawili, a pogoda była wręcz wymarzona. Turniej piłki nożnej BIAŁA PODLASKA. IV edycja Turnieju Piłki Nożnej Służb Mundurowych „Husqvarna Cup 2012” odbyła się na boisku stadionu MOSiR. Organizatorem zawodów był Zakład Karny w Białej Podlaskiej oraz firma „Modrzew” HUSQVARNA – Jacek ŻUKOWSKI. Jak zwykle, celem rozgrywek było propagowanie aktywnego wypoczynku i współzawodnictwa w myśl zasady „fair play”. W turnieju udział wzięło 12 zespołów podzielonych na dwie 6-zespołowe grupy, które reprezentowały następujące jednostki: Areszt Śledczy w Krasnymstawie, Areszt Śledczy w Lublinie, Zakład Karny w Chełmie, Zakład Karny we Włodawie, Zakład Karny w Opolu Lubelskim, Zakład Karny w Białej Podlaskiej, Komenda Miejska Policji w Białej Podlaskiej, Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie, Izba Celna w Białej Podlaskiej, Strzeżony Ośrodek dla Cudzoziemców i Areszt w Celu Wydalenia w Białej infolinia 801 600 100 Podlaskiej, NOSG w Chełmie, Jednostka Wojskowa 3411 Roskosz, Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego w Białej Podlaskiej. Mecze półfinałowe wyłoniły finalistów turnieju. W pierwszym spotkaniu Izba Celna Biała Podlaska wygrała 4:1 z Zakładem Karnym w Białej Podlaskiej, natomiast w drugim, bardzo zaciętym, Zakład Karny w Chełmie zremisował 2:2 w regulaminowym czasie gry z Komendą Miejską Policji w Białej Podlaskiej. Finał to już bezsprzeczna dominacja celników z Białej Podlaskiej, którzy ograli zmęczonych policjantów z tego samego miasta 3:0. Nasza Kasa ufundowała puchar za trzecie miejsce, który zdobyli pracownicy Zakładu Karnego w Białej Podlaskiej. Pracownicy dwóch naszych oddziałów w Białej Podlaskiej (z ul. Brzeskiej 37 i ul. Jatkowej 14) kibicowali w czasie całego turnieju. c zas stefc z yk a 29 byliśmy tam Zapraszamy Oddziały Kasy Stefczyka w Brodnicy, Lubawie, Chełmnie, Ostródzie, Iławie oraz obie placówki w Kwidzynie zostały wyposażone w ekspresy do kawy. Każdy klient zawsze może liczyć tu na gorący napój oraz słodki poczęstunek. Nowy oddział Kasy PRZEMYŚL. Drugą już placówkę Kasy Stefczyka w Przemyślu otwarto przy ul. Grunwaldzkiej 2. Podczas oficjalnej uroczystości ksiądz proboszcz z parafii Świętej Trójcy poświęcił lokal. Nie zabrakło czerwonej wstęgi, którą przecięto na znak, że oddział został otwarty. Dla licznych gości przygotowano poczęstunek, czyli roladki, koreczki, minikanapeczki, ogromny tort, słodkie przekąski oraz kawę. Na każde dziecko czekała miła niespodzianka, a czas umilał klaun, który prowadził zabawy i konkursy. Jedna z pracownic oddziału – Gosia Głuszko malowała dzieciom twarze, by upodobnić je do wybranych postaci z bajek. Taki prosty pomysł, a spodobał się odwiedzającym placówki Kasy. – To super pomysł – chwali Wioleta Topka z Iławy. – Kawa jest rewelacyjna, zresztą tak samo jak obsługa. Ja przychodzę do oddziału nie tylko po pożyczkę czy żeby sprawdzić stan rachunku. Czasami jak jestem w pobliżu, a muszę poczekać na męża czy kogoś innego, albo coś za chwilę muszę załatwić, a mam jeszcze minutę, to idę do oddziału i spokojnie czekam tam w miłej atmosferze. Przy oddziale jest parking, wewnątrz jest kawa, więc podjadę, siądę, przy okazji obejrzę wiadomości na monitorze. Jak coś przyjdzie mi do głowy z tematów finansowych, to się podpytam. Jest rewelacyjnie. Podobnego zdania jest Marek Sidor z Kwidzyna: – Pomysł z kawą w Kasie Stefczyka bardzo mi się podoba, a kawa smaczna. Szczerze mówiąc, wasze akcje są bardzo w porządku, np. ta z kącikami dla dzieci. W naszym mieście są dwa oddziały Kasy. Pojawiam się w nich na zmianę i mimo tego, że współpracuję również z bankami, to u was są najsympatyczniejsze punkty obsługi, do których przychodzi się z ogromną przyjemnością. Skąd wziął się pomysł na filiżankę kawy? – Ludzie przychodzą do oddziałów załatwić swoje sprawy i choćbyśmy nie wiem, jak się starali – czasami muszą chwilę poczekać. A jeżeli muszą poczekać, to chcielibyśmy, żeby czas im się nie dłużył, żeby mogli sobie usiąść przy kawie – tłumaczy Rafał Rywalski, kierownik regionu północnego w Kasie Stefczyka. – Zazwyczaj jeszcze jest coś słodkiego i gazety do poczytania, nie tylko „Czas Stefczyka”. Bezpiecznie przez cały rok OLSZTYN. Pracownicy naszego oddziału z silnym wsparciem kierownika regionalnego Macieja Sztabińskiego uczestniczyli w organizowanych już kolejny raz Dożynkach Przedszkolnych w Przedszkolu Miejskim nr 37 – mówi Anna Przybylska z oddziału przy ul. Dąbrowszczaków w Olsztynie. Ta tradycyjna już inauguracja roku szkolnego jest organizowana przy współpracy rady rodziców i organizacji wspierających. Kasa Stefczyka była głównym sponsorem nagród zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców. Wśród zaproszonych gości byli przedstawiciele kuratorium oświaty, prezydenta miasta, duchowieństwa, policji. Tegoroczna impreza była połączona z ogłoszonym przez MEN Rokiem Bezpiecznej Szkoły. Dbałość o bezpieczeństwo i wychowanie uczniów jest obowiązkiem nie tylko rodziców, ale również szkoły i przedszkola. Pracownicy Kasy zorganizowali w przedszkolu ciekawe zajęcia o bezpieczeństwie i rozdali wszystkim dzieciom książeczki „Bezpiecznie przez cały rok”. 30 c zas stefc z yk a BRODNICA. Oddział przy ul. Hallera 15. Od lewej: Aleksandra Albrewczyńska i Aleksandra Rozwadowska. www.k asastefc z yk a.pl byliśmy tam na filiżankę kawy LUBAWA. Oddział przy ul. Kopernika 3. Od lewej: Anna Bielicka i Joanna Surdykowska. CHEŁMNO. Oddział przy ul. Grudziądzkiej 20. Od lewej: Anna Felska i Aneta Sokół. IŁAWA. Oddział przy ul. Sobieskiego 1/1 D. Od lewej: Marta Ziółkowska i Sylwia Szczepańska. KWIDZYN. Oddział przy ul. Warszawskiej 1. Od lewej: Anna Rankiewicz i Wioleta Szary. KWIDZYN. Oddział przy ul. Chopina 20. Od lewej: Sylwia Dryjer i Jolanta Wasiak. OSTRÓDA. Oddział przy ul. Czarnieckiego 13/6. Od lewej: Anna Karpa i Mariusz Ziółkowski. infolinia 801 600 100 c zas stefc z yk a 31 rodzice w szkole Jaka polityka oświatowa jest nam potrzebna? Wojciech Starzyński Prezes zarządu Fundacji „Rodzice Szkole”, pomysłodawca, założyciel i wielo‑ letni prezes Społecznego Towar‑ zystwa Oświatowego, współtwórca oświaty niepublicznej w Polsce, animator szeregu inicjatyw obywatelskich na rzecz uspołecznienia polskiej oświaty i zag‑ warantowania rodzicom realnego wpływu na szkołę ich dzieci. W poprzednim numerze pisałem o konieczności dyskusji na temat zmian w ustawie Karta Nauczyciela. Ta sprawa była głównym tematem odbywającego się w Warszawie w dniach 26-27 września br. Samorządowego Kongresu Oświaty. Wzięli w nim udział samorządowcy z większości polskich miast, powiatów i gmin. Kontynuacją ich rozważań powinna być narodowa de bata na temat polityki oświatowej państwa, prowadząca do budowania szkolnictwa na miarę wyzwań XXI wieku. Będę usatysfakcjonowany, jeżeli mój głos w powyższej sprawie ten dyskurs zapoczątkuje. „Polityka to rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne”. Te piękne słowa Arystotelesa zderzają się z praktyką dnia codziennego, pokazującą, że „polityka obejmuje szeroki wachlarz sy tuacji, w których ludzie kierujący się odmiennymi in teresami działają wspólnie dla osiągnięcia celów, które ich łączą, i konkurują ze sobą, gdy cele są sprzeczne”. Z przykrością stwierdzam, że zarówno poprzednia, jak i obecna ekipa Ministerstwa Edukacji Narodowej obu tych zasad nie dostrzega. Widać to wyraźnie m.in. w braku jakiejkolwiek próby zdiagnozowania i łączenia, często sprzecznych, oczekiwań i interesów nauczycieli, rodziców, uczniów oraz samorządów terytorialnych, co powinno być ważnym elementem polityki oświatowej państwa. Próby centralnego zarządzania oświatą (podkreślam: zarządzania, a nie prowadzenia polityki oświatowej) kończą się niepowodzeniem, a brak spójnej wizji celów staje się coraz większym zagrożeniem dla przyszłości kraju, dla wykształcenia i wychowania świadomych swych praw i obowiązków obywateli (a nie siły roboczej dla bogatszych i bardziej przewidujących państw Europy i świata). Co należy robić, aby ten stan rzeczy zmienić? Po pierwsze: trzeba wyraźnie zdefiniować, czym po winna być polityka oświatowa i czemu ma służyć. Według mnie celem nadrzędnym polityki oświatowej państwa powinno być tworzenie warunków do wykształcenia i wychowania młodego pokolenia w poczuciu konieczności podejmowania przez nie działań na rzecz dobra wspólnego. Natomiast obowiązkiem szkoły jest zwalczanie postaw egoistycznych, które są zagrożeniem dla kraju, a tym samym dla przyszłości jego obywateli. Po drugie: trzeba przeprowadzić analizę oczekiwań i zachowań środowisk zainteresowanych oświatą: na uczycieli, rodziców, uczniów, samorządowców i orga nów nadzoru pedagogicznego. We wszystkich wymienionych grupach, obok oportunistów, istnieją środowiska, które uważają, że celem szkoły powinno być wychowywanie i kształtowanie postaw obywatelskich, odwołujących się do chrześcijańskich korzeni europejskiej cywilizacji oraz ponadtysiącletniej historii polskiego społeczeństwa. Świadomość, że dla rozwoju Polski niezbędne są postawy patriotyczne – wychowanie obywateli, a nie zapatrzonych w siebie sobków – jest ciągle obecna wśród znacznej części środowisk oświatowych. 32 c zas stefc z yk a Po trzecie: główne pytania, na które muszą odpo wiedzieć politycy, brzmią: jak te, czasem bardzo różne tradycje, oczekiwania i działania łączyć, jak budować publiczny dyskurs, jak z tego dyskursu dojść do roz wiązań najlepiej służących przyszłości kraju? Jednoznacznej odpowiedzi dziś nie mamy, ale ucieczka od jej szukania i niechęć, a często strach przed dopuszczeniem do głosu rodziców, nauczycieli i uczniów – prowadzą donikąd. Dlatego proponuję: 1. wrócić do zgłaszanej na początku lat 90. ubiegłego wieku idei powołania Izby Nauczycielskiej jako korporacji zawodowej, reprezentującej wszystkich czynnie wykonujących zawód nauczyciela (sytuacja, w której o sprawach programów nauczania oraz organizacji systemu edukacji, w imieniu nauczycieli, wypowiadają się związki zawodowe, jest nie do przyjęcia); 2.podjąć działania na rzecz szerokiego upodmiotowienia rodziców uczniów i uświadomienia im, jakie z tym wiążą się prawa i obowiązki (program, pozwalający w przeciągu roku wyposażyć w podstawową wiedzę na ten temat 40 tysięcy rodziców i 20 tysięcy nauczycieli czeka na realizację od roku 1998 i z przyczyn niezrozumiałych jest odrzucany przez kolejne ekipy MEN); 3. dokonać zmian w aktach prawnych dotyczących programów nauczania, ze szczególnym zwróceniem uwagi na przedmioty humanistyczne, zwłaszcza na naukę historii, które będą decydowały o poziomie wykształcenia obywateli (a nie robotów – technokratów); 4.przeanalizować formułę egzaminów kończących poszczególne etapy nauki i dążyć do rozwiązań, które obok egzaminu zewnętrznego uwzględniałyby ocenę wystawioną przez nauczyciela uczącego danego przedmiotu (uzasadnianie braku tego drugiego elementu w ocenie końcowej subiektywizmem jest obrażaniem nauczycieli i specyficznym wotum nieufności do tego środowiska, wyrażonym przez decydentów politycznych). Podkreślam, że kluczem do nowoczesnego systemu edukacji jest włączenie w proces jego tworzenia nauczycieli, rodziców, uczniów oraz lokalnych środowisk obywatelskich. W XVI wieku kanclerz Jan Zamoyski powiedział: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży cho wanie”. W roku 2010 w raporcie „Polska 2030” zapisano, że „warunkiem sukcesu ekonomicznego, politycznego i cywilizacyjnego Polski i Polaków jest powiększenie kapitału społecznego”. Te dwie myśli, sformułowane w przedziale pięciuset lat powinny być drogowskazem dla wszystkich, którym w codziennej pracy przyświeca troska o dobro kraju i jego obywateli. Wojciech Starzyński www.k asastefc z yk a.pl poradniki 50+ odc. 6 Zalety konta internetowego Korzyści płynące z bankowości elektronicznej są oczywiste. W naszym zabieganym życiu nie mamy czasu na to, aby stać w kolejkach podczas załatwiania wszelkich formalności w placówkach. Zależy nam na wygodzie, oszczędności czasu i pieniędzy. Obecnie praktycznie wszystkie instytucje finansowe posiadają w swojej ofercie konta internetowe. Konto internetowe to przede wszystkim kom‑ fort, ponieważ wszelkich operacji możemy dokonywać w zaciszu swojego domu. Mamy dostęp do konta przez 24 godziny na dobę, możemy zalogować się na nie i dokonywać wszelkich operacji o każdej porze dnia i nocy. Wszelkie przelewy, zlecenia stałe dokonywane są przez internet. W ten sam sposób można sprawdzić historię rachunku, założyć lokatę, opłacić rachunki, sprawdzić wysokość odsetek od lokat, kontrolować przepływy środków na naszym koncie. Kolejną zaletą posiadania konta internetowego jest łatwy dostęp do innych produktów, z których w przypadku tradycyjnego konta moglibyśmy skorzystać dopiero podczas wizyty w oddziale. Łatwo i szybko można zarządzać swoimi pieniędzmi – i nie tylko przelewać pieniądze i opłacać rachunki, ale także inwestować nad‑ wyżki pieniężne. Korzyścią z posiadania konta internetowego w Kasach Stefczyka jest z pew‑ nością większa oszczędność niż w przypadku standardowego rachunku osobistego. Ponadto dzięki kontu internetowemu możemy łatwo dokonywać zakupów przez internet. Kolejnym atutem prowadzenia rachunku internetowego jest bezpieczeństwo. Dostęp do konta jest chroniony hasłem. Dodatkowym zabezpiecze‑ niem konta jest wymóg potwierdzenia każdej operacji wykonywanej na koncie internetowym hasłem – przesłanym przez SMS lub z otrzy‑ manej listy. Choć wielu seniorów potwierdzi, że pieniądze nigdzie nie będą tak bezpieczne jak we własnym domu, to prawda jest nieco inna. W razie włamania można stracić środki do życia. Podczas zakupów lepiej mieć przy sobie tylko pieniądze na najpotrzebniejsze wydatki, a resztę na koncie. W razie zagubienia portfela wiele nie stracimy, ponieważ jeśli poinformujemy Centrum Kart SKOK o utracie karty płatniczej, natychmiast zostanie ona zablokowana, co uchroni nasze środki na kon‑ cie. Ponadto w momencie płacenia za zakupy w sklepie może się okazać, że nie dysponujemy wystarczającą gotówką, tymczasem z kartą możemy dysponować całą sumą, jaką mamy na rachunku. Tak karta płatnicza jest więc jednym z atutów posiadania konta internetowego, do założenia którego serdecznie zachęcamy. poradyprawnika Alicja Żytny prawnik w Dziale Prawnym Kasy Stefczyka Jakie zmiany wprowadza ustawa o usługach płatniczych z 19 sierpnia 2011 r. Od 24 października 2011 r. obowiązuje ustawa o usługach płatniczych z 19 sierpnia 2011 r. (Dz. U. Nr 199, poz. 1175). Ustawa wdrożyła do polskiego prawa postanowienia dyrektywy 2007/64/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 13 listopada 2007 r. (tzw. dyrektywy PSD) okre‑ ślającej zasady wykonywania usług płatniczych na terenie Europejskiego Obszaru Gospodar‑ czego (kraje Unii Europejskiej oraz Norwegia, Lichtenstein, Islandia). Dyrektywa ma na celu unormowanie sposobów świadczenia usług płatniczych oraz uregulowanie działalności polegającej na ich świadczeniu w krajach Euro‑ pejskiego Obszaru Gospodarczego. Ustawa o usługach płatniczych jest komplek‑ sową regulacją dotyczącą usług płatniczych w polskim prawie. Od dnia jej wejścia w życie świadczenie usług płatniczych ma charakter działalności regulowanej i jest objęte nadzorem ze strony Komisji Nadzoru Finansowego. Ustawa określa warunki świadczenia usług płatniczych, w szczególności dotyczące posta‑ infolinia 801 600 100 nowień umownych i wymogów w zakresie udzielania informacji o usługach płatniczych. Ponadto ustawa reguluje prawa i obowiązki stron wynikające z umów o świadczenie usług płatniczych, a także zakres odpowiedzialności dostawców tych usług z tytułu ich wykony‑ wania. W regulacjach ustawy znajdujemy zasady prowadzenia działalności polegającej na świadczeniu usług płatniczych oraz zasady sprawowania nadzoru nad podmiotami, które je świadczą. Pod pojęciem usług płatniczych zgod‑ nie z ustawą należy rozumieć prowadzenie rachunków płatniczych oraz przyjmowanie gotówkowych wpłat i dokonywanie wypłat gotówkowych z użyciem tych rachunków, również wykonywanie transakcji płatniczych w formie polecenia zapłaty, polecenia prze‑ lewu (w tym zleceń stałych), przy użyciu karty płatniczej lub innego podobnego instrumentu płatniczego. Jako usługę płatniczą rozumiemy również w rozumieniu ustawy o usługach płatniczych wydawanie instrumentów płatniczych w tym kart płatniczych, zawieranie umów z przedsię‑ biorcami o przyjmowanie zapłaty przy użyciu instrumentów płatniczych, a także realizowa‑ nie przekazów pieniężnych. Ustawę zobowiązani są stosować dostawcy usług płatniczych, którymi są w rozumieniu ustawy: banki krajowe, oddziały banków zagranicznych, oddziały instytucji kredyto‑ wych, instytucje pieniądza elektronicznego, publiczny operator pocztowy, spółdzielcze kasy oszczędnościowo‑kredytowe oraz tzw. punkty świadczenia usług płatniczych. Dostawcami usług płatniczych zobowiąza‑ nymi do stosowania ustawy są ponadto inne podmioty wykonujące m.in. międzynarodowe przekazy pieniężne, przyjmujące wpłaty na rachunki bankowe, wydające karty płatnicze i rozliczające operacje zrealizowane przy ich pomocy czy realizujące płatności internetowe. c zas stefc z yk a 33 po godzinach Kto i dlaczego w listopadzie goni lisa? Listopad to taki dziwny miesiąc. Ma się wrażenie, iż nie ma końca, choć to tylko 30 dni. Ponoć Jan Himilsbach, aktor naturszczyk, znany chociażby z filmu „Rejs” – pewnie jako jedyny w Polsce – w dowodzie osobistym, w rubryce „data urodzenia” miał wpisane: 31 listopada. fot. shut terstock nietknięte rozkładem, a z grobu unosił się przyjemny zapach. bezpłatna gazeta kasy stefczyka e-mail [email protected] www.kasastefczyka.pl www.stefczyk.info tel. 801 600 100 redaktor naczelny Maciej Goniszewski redaktor zarządzający Maciej Wośko redakcja Jadwiga Bogdanowicz korekta Bogumiła Kamola studio Aleksander Drożdżewski projekt graficzny Agnieszka Matula wydawca Apella S.A. 81-472 Gdynia ul. Legionów 126-128 tel. 58 768 33 00 ISSN 1730-8712 34 c zas stefc z yk a P rzypuszczalnie nikt nie zaprzeczy, że listopad to miesiąc ponury, zimny, wilgotny i smutny (swoją drogą listopad to po chorwacku październik). Pierwszego dnia miesiąca odwiedzamy groby najbliższych, obchodząc Wszystkich Świętych, jedenastego świętujemy odzyskanie niepodległości, a potem już pomału, acz konsekwentnie planujemy Mikołajki i najpiękniejsze w naszej tradycji święta, czyli Boże Narodzenie. Tymczasem po drodze (3 XI) jest jeszcze jedno święto związane z postacią św. Huberta z Liege, w Polsce zwane Hubertusem. To na ten dzień czekają myśliwi. Czym wsławił się św. Hubert? Ten urodzony ok. 655 roku święty był potomkiem królewskiego rodu Merowingów. Niemalże od urodzenia towarzyszył ojcu w polowaniach, jak niesie wieść – w wieku 14 lat uratował mu nawet życie, gdy ten walczył z niedźwiedziem. Jako młodzieniec czas poświęcał zabawie i łowiectwu. Aż któregoś dnia na polowaniu ujrzał białego jelenia z promieniejącym krzyżem w porożu. Usłyszał też głos nakazujący mu porzucenie hulaszczego trybu życia i podróż do Lamberta – biskupa Maastricht. Od tego czasu życie Huberta zmieniło się diametralnie. Zaczął studiować wiedzę kanoniczną i prowadzić działalność misyjną. Po śmierci bp. Lamberta papież Sergiusz ofiarował mu sakrę biskupią. Hubert przemierzał pogańskie wioski i głosił słowo Boże. Zjednywał sobie ludzi, którzy dołączali do Kościoła. Gdy umierał, prosił oddanych mu mocno i kochających wiernych, by żyli po chrześcijańsku i pozwolili mu zasnąć w pokoju. Wkrótce po śmierci (727 r.) został ogłoszony świętym. Podobno, gdy 3 listopada 743 roku otwarto kryptę, by przenieść świętego do głównego ołtarza – ujrzano jego ciało Jeźdźcy na koń, myśliwi do boju! I tak 3 listopada stał się świętem myśliwych, jeźdźców, strzelców i kuśnierzy, choć w ludowych przekazach św. Hubert jest traktowany jako ten, który poprzez modlitwę wspomoże chorych na epilepsję czy wściekliznę. Kult św. Huberta szybko objął całą Europę. Na cześć świętego 3 listopada odbywają się tzw. pogonie za lisem. Na szczęście obecnie lis jest tylko symboliczny, zamiast zwierzęcia goni się jeźdźca z przyczepioną do ramienia kitą. Kto ją zerwie, za rok będzie miał honor przyczepić ją do ramienia i stać się kolejnym lisem. Pogoń zazwyczaj organizuje się na łące, by widzowie mieli dobry podgląd na przebieg akcji. Po wszystkim uczestnicy biesiadują przy bigosie i nalewkach. Niestety – mimo społecznego sprzeciwu – w Wielkiej Brytanii nadal praktykuje się pogoń za żywym lisem. Podczas gdy jeźdźcy galopują, myśliwi czyszczą „dwururki”. Trzeciego listopada zaczyna się bowiem jesienno ‑zimowy sezon polowań. W Polsce tradycje Hubertusa zakorzeniły się podczas rządów Sasów. Wielkim zwolennikiem takich polowań był Ignacy Mościcki, prezydent RP. Dziś nadal urządza się uroczyste polowania z pełnym ceremoniałem łowieckim. Kończą je biesiady przy ognisku. Za i przeciw Polowania mają w Polsce tylu przeciwników, ilu zwolenników – ci pierwsi mówią o okrucieństwie, drudzy o tradycji. Kilka lat temu na rynku ukazała się książka autorstwa Zenona Kruczyńskiego „Farba znaczy śmierć”. Publikacja to rodzaj spowiedzi byłego myśliwego, który w apogeum swojej pasji zabijał do 50 zwierząt rocznie. W którymś z wywiadów powiedział, że myślistwo to rodzaj nałogu, uzależnienia od emocji i stanów psychicznych związanych z myśliwską sferą – z zabijaniem, jak i istnieniem łowieckiej społeczności. Trudno z takiego „nałogu” wyjść. Żeby być w stanie polować, trzeba trenować swoją niewrażliwość. Zwolennicy łowiectwa ripostują, że tak działa natura. Nie tylko człowiek urządza polowania. Wszystkie drapieżniki. Poza tym myśliwi budują paśniki, dokarmiają zwierzęta, utrzymują pogłowie w zdrowiu i odpowiedniej liczebności, słowem odgrywają pozytywną rolę. Przeciwnicy odpowiadają, że natura nie potrzebuje takiej pomocy, że dokarmianie jedzeniem, którego w lesie nigdy nie było, jest dla zwierząt szkodliwe, że paśników w ogóle nie należy budować, bo zwierząt nie należy dokarmiać, etc. Złotego środka brak, podobnie jak widoków na pogodzenie obu stron. (Rob) www.k asastefc z yk a.pl rozrywka krzyżówka Baw się razem z nami Zapraszamy do zabawy! Rozwiąż krzyżówkę i wygraj toster. Litery z ponumerowanych pól wpisane w diagram pod krzyżówką utworzą hasło – rozwiązanie. Przepisz to hasło do formularza na stronie: www.kasastefczyka.pl/czas-stefczyka wypełnij pozostałe dane i wyślij za pomocą internetu. Co miesiąc wyłaniamy 10 zwycięzców, których nazwiska zamieszczamy w kolejnym numerze „Czasu Stefczyka”. Hasło z poprzedniej krzyżówki: „Światowy rok spółdzielczości”. zabawa dla dzieci Układanka Z elementów z literami należy ułożyć prostokąt w lewej górnej części, aby rzędami poziomymi odczytać rozwiązanie – imię i nazwisko autorki oraz tytuł jej książki o kotku. Wagę łazienkową wygrali: Monika Guzik, Krosno, Aleksandra Kupczyk, Mosty, Stefan Tórz, Poznań, Halina Wielandt, Tuchola, Marianna Huchro, Mysłowice, Paulina Sworst, Tarnobrzeg, Magdalena Kuklewska, Raciąż, Marek Perłowski, Mielec, Małgorzata Słomińska, Bydgoszcz, Katarzyna Apriasz, Chrzanów. Zwycięzcom gratulujemy. Wyślij hasło, korzystając z formularza na stronie: www.kasastefczyka.pl/czas-stefczyka infolinia 801 600 100 c zas stefc z yk a 35