Twoje Tychy - Tyski Sport
Transkrypt
Twoje Tychy - Tyski Sport
T woje www.gkstychy.info tychy Tomasz Bzdyra: Najbardziej żałuję dwóch punktów, których zabrakło www.gkstychy.com.pl nasze Tychy naszej drużynie do awansu do ekstraklasy. >strona II MAGAZYN SPORTOWY NR 8 / 20.3.2012 117 dni trwała zimowa przerwa w rozgrywkach II ligi. W miniony weekend piłkarze wrócili na boiska, rozgrywając 21. kolejkę spotkań. GKS Tychy zaczął od zwycięstwa nad Jarotą Jarocin 2:0. To zwycięskie wejście w sezon było bardzo ważne, zarówno sytuacji zespołu w tabeli, jak i nastrojów w ekipie przed kolejnymi meczami. A pierwszy poważny sprawdzian – z Chojnicami – już niebawem. W ogóle wiosna w II lidze (zachodniej) zapowiada się wyjątkowo ciekawie, przede wszystkim z uwagi na bardzo wyrównaną stawka drużyn walczących o awans. Zdaniem trenera GKS Piotra Mandrysza (o czym piszemy na str. III) gra toczyć się będzie do samego końca. Dlatego do każdego meczu trzeba przystępować z pełną mobilizacją i walczyć o komplet punktów. Wszystko wskazuje na to, że sprawa awansu rozstrzygnie się między czterema czołowymi ekipami: GKS Tychy, Chrobrym Głogów, Chojnicami i Miedzią Legnica. W „odwodzie” są jednak jeszcze Bytovia, Elana Toruń, Ruch Zdzieszowice, Jarota, a niektórzy twierdzą, że nie powinno się jeszcze skreślać ekipy z Kluczborka. Każdy z tych klubów jest przygotowany pod względem organizacyjnym i finansowym, żeby walczyć o pierwszą ligę, choć na swój stadion GKS musi jeszcze poczekać. Jarota Jarocin to zatem wymagający rywal, który swoich akcji o zamieszaniu w czołówce tabeli nie odłożył na półkę. Dlatego wygrana w pierwszy meczu (od kilku miesięcy był to drugi mecz tyszan na naturalnej trawie) jest bardzo cenna. – To zwycięstwo jest w pełni zasłużone – powiedział trener Piotr Mandrysz. – Wiedzieliśmy, że Jarota to drużyna, która nie traci dużo bramek. Zresztą pierwsza połowa pokazała, że mecz był bardzo wyrównany. W drugiej części nasz zespół, po raz pierwszy grając w dziesiątkę, grał mądrze. To spotkanie pokazało, że każdy mecz będzie bardzo trudny, tym bardziej cieszę się, że zainaugurowaliśmy rundę zwycięstwem nie tracąc przy tym bramki. O rozgrywkach, drużynie, nowych zawodnikach piszemy także na str. III, natomiast relację z sobotniego spotkania z Jarotą zamieszczamy na str. 14 tygodnika „Twoje Tychy”. łukasz sobala Zwycięskie otwarcie trójkolorowych W górnym rzędzie od lewej: Łukasz Dziengo – masażysta, Mariusz Masternak, Łukasz Kopczyk, Marcin Sobczak, Mateusz Kupczak, Tomasz Balul, Marcin Folc, Remigiusz Malicki, Maciej Mańka, Kamil Łączek, Mateusz Mączyński, Janusz Wolski – masażysta. W środkowym rzędzie od lewej: Rafał Oprzondek – kierownik sekcji piłki nożnej, Paweł Pęczak, Krystian Odrobiński, Mateusz Wawoczny, Michał Kojdecki, Mateusz Struski, Marek Igaz, Paweł Lesik, Łukasz Małkowski, Rafał Waksmundzki, Grzegorz Kiecok – kierownik drużyny, Andrzej Ćwiertnia – obsługa techniczna. W dolnym rzędzie od lewej: Bartłomiej Bobla – asystent trenera, Damian Szczęsny, Damian Czupryna, Bartłomiej Babiarz, Piotr Mandrysz – I trener, Krzysztof Bizacki, Daniel Sobas, Daniel Feruga, Tomasz Rogala – trener bramkarzy. Leszek Sobieraj Wojciech Matczak poprowadzi tyski zespół w kolejnym sezonie. michał giel Rozmowa z Wojciechem Matczakiem Gorzki smak sezonu Za nami sezon hokejowy 2011/2012. W ostatnim meczu hokeiści GKS Tychy pokonali Zagłębie Sosnowiec 2:0 (0:0, 0:0, 2:0) i zajęli piąte miejsce. Rzecz jasna nie jest to wynik, którego oczekiwali kibice i cała hokejowa ekipa - ten sezon przyniósł więcej rozczarowań niż powodów do satysfakcji. W poprzednim wydaniu „Tyskiego Sportu” podsumowaliśmy rozgrywki w wywiadzie z dyrektorem spółki Tyski Sport SA Karolem Pawlikiem, teraz rozmawiamy z trenerem Wojciechem Matczakiem, który tyski zespół prowadził od połowy stycznia. – Sanok – mistrzem Polski, Podhale – spada z ligi, Tychy na piątym miejscu. Za- skoczyły pana rozstrzygnięcia sezonu? Wojciech Matczak: Tak, jednak uważam, że Sanok zdobył mistrzostwo zasłużenie. Tychy mają z Cracovią dobre relacje, kibice obu zespołów darzą się sympatią, ale w finale kibicowałem Sanokowi, życząc Markowi Ziętarze złotego medalu. Jeśli chodzi o spadek, to tutaj zaskoczenia nie było, bo szanse na pozostanie w lidze czy spadek Podhala były jak 50 na 50. Zdecydowała chyba dyspozycja konkretnych meczach i postawa Milana Baranyka, który podniósł wartość Torunia. Spadek Podhala jest dotkliwy, bo nastąpił po ponad 50 latach nieprzerwanej gry w ekstraklasie. A jeszcze dwa lata temu Podhale zdobyło mistrzostwo Polski. Zaskoczeniem jest na pewno piąte miejsce naszej drużyny… dokończenie na str. II 2o marca 201 2 www.gkstychy.com.pl www.gkstychy.com.pl Pod tyskim koszem: Tomasz Bzdyra Piotr Mandrysz: Z miesiąca na miesiąc Gorzki smak sezonu Jak tenisista został koszykarzem Ośmiu kandydatów, jeden mistrz Zgadza się pan z opinią, że GKS to największy przegrany tego sezonu? Na pewno jest to porażka, biorąc pod uwagę organizację pracy w klubie, nakłady. Wszyscy czujemy, że zawiedliśmy kibiców i jest nam po prostu przykro. Ten rozgrywki mają dla nas gorzki smak, ale taki sezon się zdarza każdej drużynie. Przez sześć lat GKS grał w finale mistrzostw Polski, przez siedem zdobywał medale, więc piąta lokata to wynik, który na pewno nikogo nie zadowala. Z pana trenerskiego doświadczenia – gdzie popełniono błędy? Nie wiem w szczegółach, jak wyglądały przygotowania, ale drużyna rozpoczęła sezon znakomicie. Problemy zaczęły się w listopadzie. Oczywiście była seria kontuzji, ale niektóre kontuzje nie biorą się z niczego. Są takie, które trzeba traktować jako wypadki przy pracy, wynikające z walki, jak np. Łukasza Sokoła. Natomiast inne, typowo mięśniowe, brały się też z tego, że być może praca w późniejszym okresie, już po przygotowaniach, nie była taka jak powinna. Kiedy przyszedłem do klubu, byłem po pierwszych zajęciach lekko przerażony, bo ta drużyna pracowała w jednym tempie, widać było, że nie jest przygotowana na ostatnią, najważniejszą fazę sezonu. Trudno w sezonie utrzymać stale wysoką formę, bywają różne momenty, to jest jak sinusoida. Wcześniej, jak prowadziłem GKS, zaczynaliśmy raczej z niskiego pułapu, ale w końcówce, kiedy przyszedł play off, można było powiedzieć o grze zespołu wiele, ale na pewno nie to, że nie było siły, wytrzymałości. W tym sezonie to zostało odwrócone, bo zbrakło pary na koniec. W styczniu nastąpiła zmiana trenera, do gry wrócili też kontuzjowani gracze i wydawało się, że zespół powinien „zaskoczyć”. Właśnie wtedy liga przyspieszyła, nie było czasu, by popracować nad czymś szczególnie, potrenować, oprócz rzecz jasna dokonania korekt, zmiany ustawienia, taktyki, czy podbudowania psychicznego zespołu. A w kilku meczach po prostu zabrakło szczęścia. Pierwsze spotkanie, który poprowadziłem, przegraliśmy z Sanokiem w karnych. Gdybyśmy wygrali – byłyby dwa punkty, dające nam awans do „czwórki”. Potem przyszły porażki, które naprawdę bolą – w Krakowie, w Jastrzębiu, gdzie nie byliśmy drużyną gorszą, a chwilami lepszą, co się jednak nie przełożyło na bramki. Słaba skuteczność była główną bolączką zespołu – od początku sezonu do ostatniego meczu. To prawda. W ostatnim spotkaniu z Sosnowcem oddaliśmy około 60 strzałów, czym można czasami obdzielić dwa mecze, a efektem były zaledwie dwie Tomasz Bzdyra koszykówkę odkrył późno, bo dopiero w wieku 16 lat, kiedy pojawił się na boisku przy SP 17. Wcześniej jego sportowa pasją był tenis – prawie siedem lat występów na kortach przyniosło mu kilka sukcesów na szczeblu okręgu i w zawodach ligowych w barwach Górnika Wesoła. bramki. Trudno powiedzieć z czego wynikała ta słaba skuteczność. Może stąd, że w GKS nie ma obecnie typowego snajpera, jakim swojego czasu był np. Bacul. Jest kilku dobrych napastników, ale brakuje zawodnika, który strzelałby regularnie. Zawodnicy kontuzjowani stosunkowo szybko wrócili do zdrowia, biorąc pod uwagę, że w większości musieli się poddać poważnym zabiegom. I chwała im za to, jednak skutki przerwy w treningach, a także długi okres rehabilitacji miały wpływ na ich postawę i predyspozycje. Na przykład Adrian Parzyszek, którego kontuzja wyeliminowała na pół sezonu, również nie był tak skuteczny, jak poprzednio. W sytuacjach sam na sam, które kiedyś wykorzystywał w 70 procentach, teraz jego skuteczność wyniosła ok. 30 proc. Ale przyszedł czas, że w Wesołej przestało być... wesoło – skończyła się dotacja z kopalni, odszedł trener, rozwiązano sekcję. Trudne początki – Miałem wtedy 16 lat i raczej nie chciałem siedzieć w domu. – mówi Tomasz Bzdyra. – Któregoś dnia poszedłem na boisko, gdzie grupa starszych chłopaków grała w kosza. Zagrałem kilka razy, choć muszę przyznać, że początki nie były łatwe. Koledzy grali od lat, a ja o baskecie miałem raczej blade pojęcie. Nie umiałem na przykład skakać, bo do biegania po korcie było to po prostu niepotrzebne. Dlatego początkowo byłem takim „niechcianym kolegą”. Przez trzy miesiące sam uczyłem się podstaw, trochę od kolegów i dużo ćwiczyłem. Wystarczyło, by po wakacjach zapisać się do klubu. Na pierwsze treningi chodziłem m.in. ze starszym ode mnie o rok Tomkiem Jagiełką, moim obecnym trenerem. Zostaje pan z drużyną na następny sezon? Tak. Jestem po rozmowach z działaczami i postanowiłem prowadzić GKS dalej. Jeśli chodzi o kadrę na nowy sezon, to od 15 marca rozpoczęliśmy rozmowy z zawodnikami. Mam koncepcję składu i choć zmiany w zespole na pewno będą, o szczegółach jeszcze za wcześnie mówić. Sytuacja jest taka, że choć cieszyć się nie ma z czego, a martwić nawet wypada, nie można cały czas żyć tym, co się stało, rozpamiętywać niepowodzenia, gdybać… Ten sezon to już przeszłość. Trzeba to przetrawić i myśleć o kolejnych rozgrywkach. Pierwszy awans Leszek Sobieraj michał giel Z GKS do kadry Grzegorz Pasiut – napastnik GKS i reprezentacji Polski. okejowa reprezentacja Polski przygotowuje się do mistrzostw świata Dywizji IB w Krynicy Zdroju, które rozpoczną się już 15 kwietnia. Rywalami Polaków będą drużyny Litwy, Rumunii, Holandii, Korei i Australii. W tym gronie Polska zajmuje najwyższe miejsce w rankingu IIHF. Awans do Dywizji IA otrzyma tylko zwycięzca rywalizacji. Wśród powołanych przez trenera Wiktora Pysza zawodników znalazło się czterech hokeistów GKS Tychy: Marian Csorich, Michał Kotlorz, Grzegorz Pasiut i Jakub Witecki. LS Bzdyra trafił do drużyny MOSM Marcina Staniczka, w której grali m.in. Paweł Olczak, bracia Białkowie. Jak wspomina, pierwszy sezon upłynął mu na podawaniu piłek i wycieraniu parkietu, a kiedy zespół jechał na finały mistrzostw Polski, znalazł się ekipie tylko dlatego, że dwóch zawodników było kontuzjowanych. Potem grał coraz więcej, stażował u trenera Jarosława Rakowskiego, wreszcie znalazł się w ekipie seniorskiej Edwarda Feitha. Było to w sezonie 1999/2000, kiedy zespół występował w III lidze. Trzy lata później wraz z kolegami świętował awans zespołu do II ligi, który w wyższej klasie zmienił nazwę na Big Star. Najmilej Tomasz Bzdyra wspomina sezon, w którym drużyna awansowała do I ligi pod wodzą trenera Grzegorza Pinkowskiego. Znakomita atmosfera, świetnie rozumiejący się zespół i zawodnicy, od których młodzi koszykarze, jak wówczas Bzdyra sporo się nauczyli. Jego kolegami byli wówczas Morawiec, Koczwara, Mazanek, Kruk, którzy mieli za sobą grę w najwyższej lidze. Koniec pewniej epoki Notowanie tyskiego klubu rosły, wkrótce stała się ona najlepszym zespołem koszykarskim w województwie. Tomasz Bzdyra najbardziej żałuje dwóch punktów, których zabrakło drużynie do awansu do ekstraklasy. Było to w play off w meczu ze Stalową Wolą. Ale wkrótce potem pojawiły się problemy. – Chodzi rzecz jasna o pieniądze. Kiedy zaczęło ich brakować i pojawiły się zaległości, coraz trudniej było się mobilizować na mecze, drużyna nie miała już takiej motywacji. My, tyszanie, walczyliśmy jeszcze można powiedzieć z poczucia lokalnego patriotyzmu, ale przyjezdni patrzyli na to inaczej. Konflikt między prezesem a trenerem spowodował, iż zespół został zawieszony i ukarany walkowerami. Potem nastąpiła zmiana prezesa, trenera i wreszcie degradacja. Większość zawodników odeszła, inni znaleźli się w próżni. Tomasz Bzdyra otrzymał wówczas propozycję z Dąbrowy Górniczej, ale…. łukasz sobala Rozmowa z Wojciechem Matczakiem dokończenie ze str. I H www.gkstychy.info Po kilkumiesięcznej przerwie, wracamy do "trenerskiego monologu" Piotra Mandrysza, w którym komentuje rywalizację ligową i grę swojej druźyny. Jeszcze raz – Postanowiłem raz jeszcze spróbować w Tychach i na szczęście udało się skrzyknąć zespół, zgłosić go do ligi niemal w ostatniej chwili. Początkowo koledzy musieli sobie radzić beze mnie, bo kontuzja ścięgna stopy spowodowała, że miałem roczną przerwę. Na szczęście dolegliwości minęły i wróciłem parkiet. Tyska ekipa w rozgrywkach III ligi spisuje się znakomicie. Co prawda do awansu droga jeszcze daleka, ale liderujący tyszanie bez problemów znaleźli się na następnym szczeblu rywalizacji o II ligą. Turniej półfinałowy o awans rozegrany zostanie 30.03-1.04. – Dobrałem zróżnicowanych sparingpartnerów. Z niżej notowanymi zespołami szczególny nacisk położyłem na atak pozycyjny, bo to jest nasza słabsza strona, a większość meczów będziemy musieli rozgrywać w ten właśnie sposób. Na treningu nie da się wszystkiego przećwiczyć, trzeba to zrobić w meczach kontrolnych. Końcowy etap poświęciliśmy na zgranie poszczególnych formacji i drużyny jako całości. Inżynier ruchu Zmienić dyscyplinę w wieku 16 lat i dojść w kolejnej do wyczynowego poziomu na pewno nie jest łatwo. Ale wyzwaniem jest także pogodzenie gry, treningów, wyjazdów z pracą i obowiązkami rodzinnymi. A zawodowo Tomasz Bzdyra zajmuje się – jak mówi z uśmiechem – utrudnianiem życia kierowcom, bo projektuje sygnalizację świetlną. Jego autorstwa są sygnalizacje m.in. ul. Si- Leszek Sobieraj Piłkarski urlop z czytnikiem Forma wykuta w Kamieniu Nowi w ekipie – Jest kilku nowych zawodników. Na początku stycznia zapowiadało się, że nie będziemy mieli dwóch pierwszych bramkarzy. Niepewna była sytuacja z Mateuszem Struskim, a nie wykupiliśmy ostatecznie Dominika Kisiela. Rozglądałem się więc za bramkarzem, przewinęło się kilku zawodników, postawiłem na Marka Igaza. To dobry bramkarz i na pewno będzie silnym Przygotowując się do rundy wiosennej, piłkarze GKS Tychy dwukrotnie – przez sześć dni – przebywali w Ośrodku Treningowym w Kamieniu koło Rybnika na zgrupowaniu. P Krótka narada przed meczem. Za chwilę wszystko (i wszyscy) powinno grać. punktem zespołu. Cenię jego umiejętności tak samo wysoko jak Mateusza Struskiego, który – jak się okazało – wrócił do nas. To spowodowało, że mamy obecnie dwóch równorzędnych bramkarzy, a decyzję kto ostatecznie wystąpi w bramce, podejmę przed pierwszym meczem. I nie jest ona łatwa… Mateusz Mączyński dotarł do nas najpóźniej. Rozglądałem się za młodzieżowcem mogącym podnieść rywalizację na lewej obronie. Mateusz jest pomocnikiem, ale jest piłkarzem na tyle uniwersalnym, że może występować i w pomocy i w obronie. Ma dobry strzał lewą nogą, choć pewne zaległości w przygotowaniu fizycznym. Rafał Waksmundzki to piłkarz szybki, dobrze gra prawą i lewą nogą, więc może grać na obu skrzydłach pomocy, ale także z przodu. Powinien być jednym z kluczowych zawodników w sytuacji, kiedy nasi wiodący piłkarze z różnych powodów nie będą mogli grać. Daniel Feruga, czyli nowystary piłkarz, który jeszcze pół roku temu grał w GKS i był podstawowym graczem. Teraz zespół się zmienił, pod względem piłkarskim poszedł do przodu i Daniel będzie się musiał w niego wkomponować. Wierzę, że nam pomoże, choć o miejsce w składzie musi powalczyć. Nie pozyskaliśmy napastnika, co wcale nie znaczy, że się za takim nie rozglądaliśmy. Nowy napastnik musiałby jednak w zdecydowany sposób podnieść skuteczność, bo inaczej nie miałoby to sensu. Obecnie mamy obecnie pięciu ofensywnych piłkarzy, którzy z powodzeniem zdobywają bramki i po równo rozkładają na siebie ciężar zdobywania goli: Sobczak, Malicki, Folc, Szczęsny, Bizacki. To wystarczy. Walka do końca – Obserwuję kadrowe zmiany u rywali. Wzmocniła się Miedź, która i tak miała, jak na drugoligowe warunki, swój „dream team”, a także Chojniczanka i Bytovia. To pokazuje, że czołowe drużyny ostrzą sobie zęby na awans, a nie można zapominać o innych zespołach, jak np. Chrobry, który raczej postawił na zgranie. Do rywalizacji może się włączyć nawet Kluczbork, który końcówkę przygotowań spędził na zagranicznym zgrupowaniu. Walka będzie zacięta do końca, uważam, że osiem zespołów, czyli prawie połowa ligi, włączy się do rywalizacji o czołowe lokaty. – Łatwo więc nie będzie, zwłaszcza, że jesteśmy jedyną drużyną szczebla centralnego, która wszystkie mecze będzie grała na wyjeździe. Jesienią w podobnej roli występował Piast, ale teraz będzie już grał u siebie i ewentualnie odrobi straty. Ważne jest dobre wejście w sezon. Wierzę, że wygramy pierwszy mecz, natomiast drugi – z Chojniczanką – będzie jednym z kluczowych w tej rundzie. Stanie się próbą generalną naszej drużyny. Spisał: Leszek Sobieraj raca na siłą i wytrzymałością – taki był cel pierwszego obozu. Każdy dzień rozpoczynał się od ważenia zawodników, bo niektórym piłkarzom przybyło nieco „zimowego sadełka” i trzeba go było szybko zlikwidować. Piłkarze, którzy przekroczyli limit wagowy musieli jeszcze wczesnym świtem, przed śniadaniem zaliczyć ostrą przebieżkę. – Poranne bieganie znakomicie wpływa na szybką przemianę materii – wyjaśnił trener Piotr Mandrysz i dodał, że lekka nadwaga u niektórych piłkarzy wynika z uwarunkowań genetycznych. Wszyscy zawodnicy mają rozpisany dokładny jadłospis i starają się go przestrzegać. Codziennie były jeszcze dwa treningi. – Myślę, że się opłaciło. Wszyscy nabraliśmy większej „mocy”. Wieczorem, po kolacji, nie było czasu na inne rozrywki. Trener zabierał nas na siłownię lub do sali gimnastycznej na trening „siatkonogi” – powiedział Łukasz Kopczyk. Po wieczornych zajęciach masażyści mieli dosłownie pełne ręce roboty. Zajęcia z piłkarzami kończyli o 23.00 A potem był tydzień wolnego. – Wiem, że moi piłkarze ciężko pracowali – powiedział Piotr Mandrysz. – Każdy miał nie tylko indywidualne zadania, ale również osobistego elektronicznego strażnika. Jest to urządzenie monitorujące wielkości sporego zegarka, które zawodnik przypina sobie na piersi w trakcie ćwiczeń. Po powrocie z urlopu podłączam ten czytnik do komputera i na wykresie widzę dokładnie, ile dany zawodnik biegał, z jaką prędkością, ile ćwiczył, jak ciężko pracował, jakie miał tętno, ile spalił kalorii. Urządzenie to wykorzystujemy też w trakcie sparingów. Pokazuje po meczu nie tylko zaangażowanie piłkarzy, ale również wydolność ich organizmów. Drugie zgrupowanie w Kamieniu rozpoczęło się 20 lutego. Tym razem celem było przede wszystkim wypracowanie szybkości oraz poprawa umiejętności technicznych. – Niektórzy zawodnicy mają naturalne zdolności i biegają szybciej, co jest związane m.in. z ilością oraz pracą mięśni szybkokurczliwych – dodał trener Mandrysz. – W naszej drużynie takie naturalne predyspozycje ma Damian Szczęsny czy Kamil Łączek. Oczywiście odpowiednimi metodami treningowymi budujemy motorykę piłkarzy, która jest jednym z podstawowych elementów decydujących o zwycięstwie. A poza tym zespół w trakcie takich wyjazdów konsoliduje się, zawodnicy lepiej się poznają i oczywiście oprócz ciężkiej pracy wypoczywają, zwłaszcza psychicznie. Klaudiusz Slezak Zaproszenie na ligę • Zaproszenie na ligę • Zaproszenie na ligę • Zaproszenie na ligę • Zaproszenie na ligę XXVI kolejka XXII kolejka 24 marca 18 kwietnia (godz. 15.30) (godz. 17.00) Chojniczanka Chojnice ............... – ............... GKS Tychy MKS Kluczbork ............... – ............... GKS Tychy XXIII kolejka XXVII kolejka 30 marca 22 kwietnia (godz. 15.00) (godz. 17.00) GKS Tychy ............... – ............... Zagłębie Sosnowiec GKS Tychy ............... – ............... Tur Turek XXIV kolejka korskiego, na skrzyżowaniu Mikołowskiej i Katowickiej. Absolwent inżynierii ruchu Politechniki Śląskiej zaczął pracować grając w I lidze, więc i w III nie ma problemu. W akcji Tomasz Balul i Damian Czupryna. Po pierwsze - siła – W przygotowaniach do rundy wiosennej nie było eksperymentowania. W styczniu dominowała praca nad siłą i wytrzymałością, a podczas zajęć aerobiku chodziło o poprawienie koordynacji ruchowej. W lutym z kolei na plan pierwszy wyszły zajęcia dające szybkość, siłę dynamiczną, a w marcu – przygotowanie taktyczno-techniczne, połączone ze sparingami. Każdy trener ma swój pomysł na przygotowanie, dla mnie najważniejsza jest siła. Bo siła to szybkość, a szybkość to częstszy kontakt z piłką i bycie o krok przed rywalem. III łukasz sobala www.gkstychy.info eliza madej II 20 marca 201 2 XXV kolejka XXVIII kolejka 7 kwietnia 13 kwietnia 28 kwietnia (godz. 15.00) (godz. 16.00) (godz. 16.00) Nielba Wągrowiec ............... – ............... GKS Tychy GKS Tychy ............... – ............... Bałtyk Gdynia Ruch Zdzieszowice ............... – ............... GKS Tychy 20 marca 201 2 IV www.gkstychy.info www.gkstychy.com.pl taki był gks • taki był gks • taki był gks • taki był gks Mały krok dla człowieka, wielki krok dla sportu Sezon beniaminka arc Pod wodzą Alfreda Gansińca „1% Twojego podatku – mały krok dla człowieka, wielki krok dla sportu” – takie hasło zachęca do przekazywania 1% swojego podatku na spółkę Tyski Sport. Zebrane w ten sposób środki finansowe zostaną przekazane na finansowanie sekcji sportowych GKS Tychy – hokeja na lodzie, piłki nożnej oraz koszykówki. W najbliższych dniach na stronie www.tyski-sport.pl zostanie umieszczony program, dzięki któremu w łatwy sposób będzie można wypełnić swoje zeznanie podatkowe. Poniżej opisujemy jak krok po kroku przekazać 1% podatku na Tyski Sport: Krok I Wypełnij zeznanie podatkowe, wpisując w bloku „Wniosek o przekazanie 1% podatku należnego na rzecz organizacji pożytku publicznego (OPP) ” w pozycji 122 numer KRS: 0000313803, w poz. 123 wyliczoną kwotę 1% podatku, w poz. 124: Tyski Sport – GKS Tychy. Koniecznie trzeba zaznaczyć także poz. 125. Krok II Złóż w urzędzie skarbowym zeznanie podatkowe w ustawowym terminie do 30 kwietnia 2012 r.: PIT-36, PIT-36L, PIT-37, PIT-38, PIT-39. Krok III Zapłać podatek. – do 2 kwietnia 2012 r. za: PIT-28 – do 2 lipca 2012 r. za: PIT-36, PIT36L, PIT-37,PIT-38, PIT-39. Krok IV Na tym Twoje zadanie się kończy. Na tej podstawie naczelnik urzędu skarbowego przekaże pieniądze na rachunek bankowy podany przez OPP. Tyska ekipa hokejowa juź na krytym lodowisku, przygotowująca się do rozgrywek sezonu 1975–1976. S ezon 1975-1976. Nowym trenerem drużyny został Alfred Gansiniec, który zastąpił na stanowisku Vaclava Bubnika. Z zespołu odszedł Ludwik Pecnik, a w jego miejsce przyszli Bronisław Garbocz oraz Janusz Kwiatkowski z Bailodonu, Adam Bielakiewicz z Zagłębia i Jerzy Olesiński z Jastrzębia. Już na przełomie kwietnia i maja 1975 roku tyszanie udali się nad morze na obóz w Podczelu koło Kołobrzega. Chociaż był to początek wiosny, panowały 30-stopniowe upały. Potem były jeszcze zgrupowania w Kamieniu oraz w Opolu, a przez ponad miesiąc korzystano z lodu w Katowicach – Janowie. W nowym sezonie Polski Związek Hokeja na Lodzie chciał spróbować innego systemu rozgrywek. Składająca się z dziesięciu zespołów ekstraklasa najpierw roze- grała dwie rundy systemem „każdy z każdym” (po jednym spotkaniu, a nie tak jak było w poprzednich latach dwumecz), a później stawka została podzielona na trzy grupy: pierwsze cztery drużyny miały grać o mistrzostwo, kolejne cztery tak naprawdę o nic, a dwie ostatnie musiały kilka miesięcy czekać, aby rozegrać baraże z drugoligowcami o pozostanie w I lidze. Na tym etapie mecze rozgrywano systemem turniejowym. Tyscy zawodnicy jak na beniaminka ekstraklasy radzili sobie całkiem nieźle. Największą niespodziankę sprawili w dziewiątej kolejce, kiedy pokonali mistrza Polski, Podhale Nowy Targ 3:2. Pod koniec pierwszej części sezonu trener Alfred Gansiniec musiał sobie radzić bez czwórki kontuzjowanych zawodników: Ju- sta, Kulki, Olesińskiego i Garbocza. Hokeiści mieli bardzo dużo czasu na rekonwalescencję, bo kolejny etap rozpoczął się dopiero półtorej miesiąca później. Pierwszy turniej odbywał się w Sosnowcu. – W walce o jak najlepszą lokatę chcę dać szansę również wyróżniającym się juniorom i niektórym zawodnikom, którzy niezbyt często przebywali na tafli w walce o ligowe punkty. – mówił na łamach „Sportu” trener GKS Tychy. Aż do ostatniego turnieju, który rozegrano w Tychach, GKS zajmował ostatnie miejsce w swojej grupie. Po dwóch zwycięstwach zdołał wyprzedzić Zagłębie Sosnowiec i ostatecznie zajął siódmą lokatę. Po pięciu latach dominacji Podhala Nowy Targ, nowym mistrzem Polski został Baildon Katowice. Patrycja Hołojda GKS Tychy – Śląsk Wrocław 3: 1 Udany debiut Cebrata Przypominamy historię GKS z okresu największych sukcesów piłkarzy w ekstraklasie. W 8 kolejce sezonu 1974/75 tyszanie podejmowali na stadionie przy ul. Edukacji utytułowany Śląsk. W bramce GKS zadebiutował Eugeniusz Cebrat. M ecz układał się po myśli gospodarzy. Już w 3 min. po ładnej akcji tyskich piłkarzy było 1:0. Bardzo dobrze zacentrował w pole karne Rasek, podanie przejął na głowę Białas. Bramkarz gości spodziewał się strzału na bramkę, ale tyski napastnik delikatnie zgrał piłkę do nadbiegającego Szachnitowskiego, który potężnym uderzeniem z linii pola karnego wpakował piłkę do bramki wrocławian. Gol za gol Goście natychmiast rzucili się do odrabiania strat. Opanowali boisko, zepchnęli gospodarzy do obrony. W 36 min. ich ataki przyniosły powodzenie i Śląsk zdołał wyrównać. Kwiatkowski bardzo mocno strzelił z lewej strony wprost na tyską bramkę. Cebrat zdołał ten strzał sparować przed siebie, ale nadbiegający Garłowski mocnym strzałem ulokował piłkę pod poprzeczką. Stało się to przy biernej postawie tyskiej obrony. Na plus Debiutujący w bramce Cebrat kilka razy uchronił tyski zespół przed utratą kolejnych bramek. W 7. minucie do ładnej centry wyskoczył Wanat i znalazł się sam na sam z tyskim bramkarzem. Jednak Cebrat był szybszy i zdołał złapać piłkę efektowną nakrywką. W 10 minucie Garłowski strzelił bardzo mocno pod poprzeczkę, ale znów szybszy był bramkarz GKS. Szachnitowski po raz drugi Po przerwie Śląsk nie grał już tak dynamicznie, a tyszanie ruszyli do walki z większym animuszem. Gra się wyrównała i wydawało się, że obie drużyny są zadowolone z remisu. Tymczasem końcówka meczu przyniosła sensacyjne rozstrzygnięcie. W 83 min. piłkę przejął Janikowski i bardzo sprytnie podał do ruchliwego Szachnitowskiego, który mimo rozpaczliwych ataków obrońców gości strzelił z kozła w róg bramki. Bramkarz Śląska, Kalinowski bezradnie patrzył na toczącą się piłkę. Jeszcze nie ucichły wiwaty publiczności, a minutę później było już 3: 1 dla GKS. Zwód Białasa Wydawca: Tyski Sport Spółka Akcyjna, 43-100 Tychy, ul. Barona 30 w Tychach (II piętro Balbina Centrum). Tel: 32/733-01-86, [email protected] Prezes: Henryk Drob. Redaguje zespół. Tyszanie przeprowadzili przepiękna akcję zapoczątkowaną przez Piechaczka. Długim podaniem z lewej strony przekazał piłkę do Hermana, który dynamicznym rajdem wzdłuż linii bocznej dotarł na wysokość pola karnego i w peł- nym biegu posłał piłkę na głowę Białasa. Tyski napastnik wykonał kapitalny zwód w lewo sygnalizując strzał właśnie w lewy róg bramki a następnie… uderzył piłkę głową tak, że wpadła w samo okienko z prawej strony bramki. Bramkarz Śląska stał zdezorientowany. Goście niezadowoleni z wyniku zaczęli grać brutalnie. Kopycki w ordynarny sposób uderzył Hermana, raniąc go w twarz. Śląsk był zespołem lepiej zorganizowanym i wyszkolonym technicznie. Górował nad GKS umiejętnościami i zorganizowaniem gry. Jednak to tyszanie odnieśli efektowne zwycięstwo dzięki ofiarnej grze i niezwykłej ambicji. Za najlepszego strzelca ósmej kolejki uznany został Szachnitowski, który został wybrany również do „Jedenastki Sportu” GKS Tychy: Cebrat, Trójca, Piechaczek, Potrawa (63.Herman), Brzozowski, Tuszyński (73.Czarnynoga), Janikowski, Białas, Rasek, Kubica, Szachnitowski Śląsk Wrocław: Kalinowski, Balcerzak, Kopycki, Erlich, Gołkowski, Wanat, Z. Garłowski, Faber, I. Garłowski, Kwiatkowski, Sybis. Klaudiusz Slezak List do redakcji W dniu 01.03.2012 roku obchodzony był Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Pomimo niesprzyjającej aury pod pomnikiem Stefana Grota – Roweckiego zebrała się spora grupa kibiców oraz osób związanych ze środowiskami patriotycznymi, aby oddać hołd Żołnierzom Wyklętym. Kibice złożyli wieniec w barwach klubowych oraz zapalili znicze. Następnie w świetle odpalonych rac rozwinięte zostały flagi o treściach patriotycznych. Barwne race rozświetliły centrum miasta wzbudzając zainteresowanie przechodniów. Efekt został wzmocniony hasłem „cześć i chwała bohaterom” słyszalnym w całym centrum miasta. Kibice zwrócili również uwagę na problemy z emisją filmu „Historia Roja czyli w ziemi lepiej słychać” Jerzego Zalewskiego. Filmowy „Rój” – Mieczysław Dziemieszkiewicz był dowódcą oddziału partyzanckiego i działaczem antykomunistycznego podziemia. (...)Na skutek niezrozu- miałych działań Telewizji Polskiej (współproducenta filmu) nie został on do tej pory dopuszczony do emisji. Mianem Żołnierzy Wyklętych określa się żołnierzy podziemia niepodległościowego walczących z sowietyzacją Polski po 1945 roku. Po zakończeniu II wojny światowej uznali oni, iż jeden reżim został zastąpiony drugim. Sprzeciwiali się narzuconemu z zewnątrz systemowi komunistycznemu. Bronili kraju przed zbrodniami popełnianymi przez UB, MO i NKWD. (...)W latach PRL –u zapomniani lub co najwyżej określani mianem „reakcyjnych bandytów” polegli w walce lub zostali skazani w pokazowych procesach. Dziś ich potomkowie doczekali pełnej rehabilitacji. 1 marca został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W upamiętnienie tego święta włączyli się kibice sportowi w całej Polsce, w tym także kibice GKS Tychy. Adrian Loska