przeczytaj wstęp do wykładów autorstwa Mirosławy Chudej i
Transkrypt
przeczytaj wstęp do wykładów autorstwa Mirosławy Chudej i
FILOZOF W EPOCE SOLIDARNOŚCI Przełomowe wydarzenia w Polsce w roku 1989 – a w ślad za nimi także w pozostałych krajach dawnego bloku socjalistycznego – mają swoje korzenie w „solidarnościowym zrywie sumień” lat 1980-1981, zrywie, który George Weigel określił swego czasu mianem „ostatecznej rewolucji”. „Ostatecznej” nie dlatego, że po niej już nie miała nastąpić żadna inna rewolucja społeczno-polityczna, że miałby to być – zgodnie z tym, co śpiewali od ponad stu lat na swoich zgromadzeniach lewicowi aktywiści – „bój […] nasz ostatni”. Powody użycia tego określenia są znacznie głębsze, sięgające tego, co „wieczne w człowieku”. Znamienne cechy tej rewolucji przywołał Jan Paweł II w ogłoszonej w 1991 roku encyklice Centesimus annus, która bez wątpienia stanowi jego odpowiedź na te wydarzenia; wystarczy przypomnieć, że jeden z rozdziałów tej encykliki nosi tytuł „Rok 1989”. Oto, co pisał w nim Papież: „Wśród licznych przyczyn upadku systemów ucisku niektóre zasługują na szczególne przypomnienie. Decydującym czynnikiem, który dał początek zmianom, było niewątpliwie pogwałcenie praw pracy. Nie można zapominać, że zasadniczy kryzys ustrojów, które chcą uchodzić za formę rządów czy wręcz za dyktaturę robotników, rozpoczął się wielką akcją protestu, podjętą w Polsce w imię solidarności. Rzesze robotników pozbawiły prawomocności ideologię, która chce przemawiać w ich imieniu, a czerpiąc z własnego trudnego doświadczenia pracy i ucisku, odnalazły czy niejako odkryły na nowo pojęcia i zasady nauki społecznej Kościoła. Zasługuje dalej na podkreślenie fakt, że do upadku tego «bloku» czy imperium doprowadza prawie wszędzie walka pokojowa, która posługuje się jedynie bronią prawdy i sprawiedliwości. Podczas gdy marksizm uważał, że jedynie zaostrzając sprzeczności społeczne, można je rozwiązać poprzez gwałtowne starcie, to walka, która doprowadziła do upadku marksizmu, poszukuje wytrwale wszelkich dróg pertraktacji i dialogu, daje świadectwo prawdzie, odwołuje się do sumienia przeciwnika i usiłuje rozbudzić w nim poczucie wspólnej ludzkiej godności. Wydawało się, że porządkiem europejskim, który wyłonił się z drugiej wojny światowej i został usankcjonowany przez układy jałtańskie, mogła wstrząsnąć jedynie kolejna wojna. Tymczasem został on przezwyciężony wysiłkiem ludzi, którzy nie uciekali się do przemocy, zaś odmawiając konsekwentnie ustąpienia przed potęgą siły, zawsze umieli znaleźć skuteczne formy świadczenia o prawdzie. Taka postawa rozbroiła przeciwnika, gdyż przemoc musi się zawsze usprawiedliwiać kłamstwem, przybierać fałszywe pozory obrony jakiegoś prawa czy odpowiedzi na czyjąś groźbę” (nr 23). Trudno o trafniejszy opis istoty wydarzeń roku 1980, przede wszystkim zaś powyższy fragment dobrze ukazuje ich „ostateczność” – sięgnięcie przez robotników sprzeciwiających się niesprawiedliwej władzy po jedyną broń, którą dysponuje człowiek dobrowolnie rezygnujący z przemocy: odwołanie się do sumienia, poczucia wspólnej ludzkiej godności oraz dialogu w prawdzie. To jest właśnie owa „ostateczna rewolucja” lub – jak ujął to w innym miejscu Autor niniejszej książki – „rewolucja personalistyczna”. Charakterystyczną cechą ruchu Solidarność było coś, co – na taką skalę – nie udało się nigdy wcześniej opozycyjnym wobec komunistycznej władzy środowiskom, a co zarazem było swoistym elementem komunistycznej utopii: solidarne współdziałanie robotników i inteligencji, zwłaszcza środowisk akademickich i artystycznych. Wykłady, dyskusje, spotkania w środowiskach pracowniczych, w których brali udział profesorowie akademiccy, oraz wydarzenia artystyczne, których odbiorcami byli robotnicy, były częstym zjawiskiem w latach 1980-1981. Z tego nurtu zrodził się później – jakże żywy w wielu miastach Polski w okresie stanu wojennego – ruch Tygodni Kultury Chrześcijańskiej. Czy pokolenie, które nie pamięta tamtego czasu, może sobie wyobrazić na przykład spotkanie z poetą, które odbywa się w wypełnionym po brzegi, wielkim, mogącym pomieścić kilka tysięcy osób, kościele? A przecież takie spotkania w tamtym czasie się odbywały i były to prawdziwe „nocne rodaków rozmowy”. W tym właśnie nurcie plasowała się obywatelsko-filozoficzna działalność Wojciecha Chudego. Filozof to wiedział, a ludzie wyczuwali, że ważnym aspektem solidarnościowej odnowy Rzeczypospolitej jest wprowadzanie porządku w myśleniu. „Nie ma nic bardziej praktycznego od dobrej teorii” – głosi stare powiedzenie i w odniesieniu do tamtego czasu w Polsce było ono nad wyraz trafne. Skoro Polacy, czerpiąc – mniej lub bardziej świadomie – ze swojego zakorzenienia w wierze i w kulturze chrześcijańskiej, w swoim sprzeciwie wobec totalitarnej władzy odwoływali się do praw ludzkiego sumienia, skoro w działaniu tym potrzebna była ogromna rozwaga (już choćby z uwagi na ówczesny kontekst geopolityczny, którego istotę oddawał refren popularnej piosenki: „wejdą, nie wejdą?”), to „meblowanie głów”, wspólne zastanawianie się nad tym, co dobre, co słuszne i godziwe, nabierało ogromnego znaczenia. A przecież u podstaw tych rozważań była jakaś wizja świata i miejsca w nim człowieka. Filozofowie – tacy jak Wojciech Chudy, którzy rozumieli ducha dziejów – wiedzieli, że przyszedł czas, „czas przełomu” właśnie, kiedy muszą opuścić swoje uniwersyteckie katedry i towarzyszyć ludziom w ich zmaganiu o Polskę bardziej człowieczą. Karol Marks bardzo by się zdziwił. Zapewne nie wyobrażał sobie, że pod koniec dwudziestego wieku jego teza o społecznej roli filozofa znajdzie swoiste wcielenie dzięki myślicielom nawiązującym na przykład do św. Tomasza z Akwinu i że będą to oni czynili w odpowiedzi na potrzeby robotników sprzeciwiających się władzy mieniącej się władzą w imieniu robotników. Takie było tło wykładów Wojciecha Chudego, stanowiących jego zaproszenie do filozofii. Wypada je uzupełnić kilkoma informacjami bardziej szczegółowymi, odnoszącymi się do bezpośredniego kontekstu ich powstania, treści oraz do dalszych ich dziejów. * W maju 1981 roku Wojciech Chudy, wówczas doktor filozofii pracujący w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, na zaproszenie Ośrodka Prac Społeczno-Zawodowych Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ Solidarność w Gdańsku zaprezentował w cyklu wykładów rudymenty filozofii, w opcji filozofii klasycznej. Inicjatorami i organizatorami wykładów byli Janusz Krupski, koordynator Sekcji Historycznej Solidarności, oraz Antoni Mężydło, który zajmował się w ramach Ośrodka organizowaniem odczytów i spotkań z ludźmi kultury i nauki. Wykłady, które odbywały się w Uniwersytecie Gdańskim i w Politechnice Gdańskiej, cieszyły się zaskakująco dużym zainteresowaniem; wśród słuchaczy byli studenci, pracownicy naukowi, działacze opozycyjni (reprezentujący dziś różne opcje polityczne), robotnicy, lekarze, młodzież szkół średnich. W czasach władzy totalitarnej w Polsce Wojciech Chudy wielokrotnie w podobnej formie prezentował niezależną myśl filozoficzną w ośrodkach duszpasterstwa akademickiego w Gdańsku, w Toruniu, we Wrocławiu, w konfraterni bydgoskiej. W Uniwersytecie Gdańskim i w Politechnice Gdańskiej wystąpił z jeszcze jedną serią wykładów w roku 1985. Wykłady te zawsze gromadziły licznych słuchaczy i spotykały się z żywym oddźwiękiem. Te z roku 1981 miały jednak szczególny klimat. Po latach niewolenia umysłów ludzie znowu zaczęli stawiać podstawowe pytania. Sierpień pozwolił im uwierzyć, że mają prawo sami udzielać na nie odpowiedzi, że nie muszą przyjmować gotowych prawd. Potrzebowali narzędzia poznawczego, którego nie dała im przecież socjalistyczna edukacja. Dlatego tak licznie uczestniczyli w wykładach Chudego, które – w sposób skrótowy i uproszczony – z jednej strony proponowały im stabilny punkt oparcia w postaci filozofii klasycznej, a z drugiej – prezentowały cały wachlarz prawomocnych sposobów myślenia. Co więcej, w tej perspektywie Chudy ukazywał także filozofię marksistowską jako jeden z wielu nurtów intelektualnych, o określonych ograniczeniach, słabościach, ale i zaletach. Przyjmując taki punkt widzenia, demitologizował marksizm, a zarazem wskazywał na jego totalitarne konsekwencje. W czasach, kiedy wciąż jeszcze panował w Polsce narzucony marksistowski system, przytaczał kryteria odróżniania filozofii i ideologii. Pamiętajmy, że w skali powszechnej powojenne pokolenie nie znało właściwie innej filozofii niż marksistowska (jedynie intelektualistom nie był obcy egzystencjalizm czy strukturalizm). Większość młodych ludzi nie wiedziała nawet, czym jest filozofia – „światopogląd naukowy” skutecznie doprowadził do pomieszania pojęć. W kraju, gdzie jedyną legalną opozycją był Kościół, przeciwwagę dla marksizmu stanowiła religia chrześcijańska, a nie filozofia. Tym, którzy nie pamiętają czasów PRL-u, może wydawać się dziwne, że Wojciech Chudy w swoich wykładach tak wiele miejsca poświęcił marksizmowi. Symptomatyczne jest to, że formułując w 1981 roku prognozy rozwoju filozofii, nie uwzględnił on takiej możliwości, że marksizm w Polsce umrze śmiercią naturalną, chociaż poniekąd diagnozował tej śmierci przyczyny. Nie tylko jednak na owe prognozy filozoficzne, ale także na diagnozy dotyczące kultury czy życia społecznego i na wyrażane wprost lub między wierszami przestrogi warto zwrócić uwagę, czytając wykłady dwadzieścia siedem lat po ich wygłoszeniu. Chociaż przytaczane przez Chudego przykłady zapewne wydadzą się czytelnikowi, zwłaszcza młodemu, nieco anachroniczne, a niektóre aluzje polityczne – nieczytelne, większość owych diagnoz i przestróg w konfrontacji z rzeczywistością dwudziestego pierwszego wieku pozostaje zaskakująco aktualna. Czym zatem mogą być gdańskie wykłady filozoficzne dla współczesnego czytelnika, kiedy minęło prawie dwadzieścia lat od daty przyjmowanej – bardzo przecież umownie – za koniec panowania komunizmu w Polsce? Odpowiedź na to pytanie będzie zarazem wyjaśnieniem, dlaczego w Instytucie Jana Pawła II KUL podjęto decyzję o wydaniu Filozofii wieczystej w czas przełomu. Po pierwsze, wykłady gdańskie mają dziś swoisty walor historyczny. Przypominają zwłaszcza tym, którzy czynnie czy też biernie uczestniczyli w wydarzeniach początku lat osiemdziesiątych - pewien klimat umysłowy „epoki solidarności”. Być może najgłębszym sensem owego tytułowego „przełomu” było nie tyle budzenie się podmiotowości społecznej Polaków, ile właśnie rozbudzenie podmiotowości osobowej, wyrażające się także w owym poszukiwaniu prawd istotnych dla świadomości człowieczej. Po drugie, w dzisiejszym, odmiennym przecież kontekście kulturowym, refleksja filozoficzna w wymiarze powszechnym traci znaczenie, filozofia spychana jest na edukacyjny margines, a treści filozofii klasycznej ponownie zostają zapoznane. Wykłady gdańskie, ze względu na ich skrótową formę i popularyzatorski charakter, mogą zatem stanowić elementarne wprowadzenie do filozofii, najprostszą mapę, umożliwiającą poruszanie się w tej dziedzinie. * Inicjatywa opublikowania wykładów w formie książki zrodziła się już w czasie ich trwania. W realizacji tego zamysłu przeszkodził stan wojenny. Dopiero pięć lat później pojawiła się możliwość wydania Filozofii wieczystej w czas przełomu poza cenzurą w ramach Biblioteki Spotkań (ze środowiskiem Niezależnego Pisma Młodych Katolików „Spotkania" Wojciech Chudy związany był od roku 1979). Gdańskie wykłady z filozofii klasycznej, utrwalone na taśmie magnetofonowej, a następnie przepisane na maszynie, zostały wydane metodą powielaczową. Pierwsze wydanie książki nosi wszelkie cechy „bibuły”: gęsty druk, o różnym nasyceniu farby, dziś już częściowo nieczytelny. Książki publikowane w wydawnictwach podziemnych powstawały szybko – nie było czasu na opracowanie i korekty tekstu, nie dało się więc uniknąć błędów. Błąd drukarski znalazł się także w tytule książki Chudego: zamiast „filozofii wieczystej” na okładce figurują „filozofie wieczyste” (ta liczba mnoga oczywiście stoi w sprzeczności z sensem wykładów). W niektórych egzemplarzach błąd poprawiał sam Autor za pomocą żyletki i flamastra. By nie zagubić „ducha czasu” i nie zatracić klimatu pierwszego wydania książki, edytorzy „Biblioteki Ethosu” zdecydowali się zachować „mówiony” styl wykładów. Uznali również, że zarówno historyczny, jak i dydaktyczny ich walor usprawiedliwia pewne merytoryczne uproszczenia i nieścisłości. Nawet przy takim założeniu konieczne były jednak ingerencje redakcyjne. Ideowy kontekst tamtych spotkań, atmosfera panująca wśród słuchaczy i ich żywe reakcje powodowały, że wykłady w niemałym stopniu kształtowały się „na gorąco”, były modyfikowane w stosunku do założonego planu, uzupełniane o informacje przytaczane z pamięci. Stwarza to dodatkową trudność przy opracowywaniu książki. Przy dokonywaniu niezbędnych weryfikacji i uzupełnień posłużono się przede wszystkim zachowanymi konspektami wykładów. Tylko w kilku szczególnie trudnych do odczytania bądź niejasnych fragmentach zapisu redaktorzy odwołali się do innych, późniejszych i przeznaczonych dla innego odbiorcy tekstów, w których Autor wykorzystał wątki wykładów gdańskich, mieli jednak na uwadze, że od 1981 roku poglądy Wojciecha Chudego uległy pewnej ewolucji. Cezary Ritter Mirosława Chuda