„Moje spotkanie z Małym Księciem” Hubert Konaszewski Kl.VI b
Transkrypt
„Moje spotkanie z Małym Księciem” Hubert Konaszewski Kl.VI b
„Moje spotkanie z Małym Księciem” Hubert Konaszewski Kl.VI b Pewnego listopadowego dnia w naszej szkole zjawił się jeden nowy chłopiec. Był dziwnie ubrany. Nosił czerwone spodnie, niebieską bluzę, różową czapkę, czarne buty i fioletowy płaszcz. Podszedłem do niego, po czym spytałem, jak ma na imię, a on nic nie odpowiedział i odszedł. Na lekcji usiadł w jednej ławce z Martą. Chwilę porozmawiali, dopóki pani nauczycielka ich nie uspokoiła. Na przerwie Marta powiedziała, że nowy ma na imię Mikołaj i przyleciał z innej planety. Wszyscy zaczęli się z tego śmiać. Mikołaj na szczęście był na drugim końcu korytarza i nic nie słyszał. Kolejną lekcją była matematyka. Mikołaj usiadł sam w ostatniej ławce. Nic nie umiał, więc pani nazwała go „betonem,” jak to zwykle na takich mówi. Po lekcji matematyki miał odbyć się w-f, ale nauczyciel rozchorował się, więc mięliśmy zastępstwo. To znów była matematyka. Według Mikołaja to była najgorsza lekcja świata. Po lekcji zapytałem się go, czy mogę się z nim zakolegować, a on powiedział, że nie ma problemu. Zostaliśmy kolegami. Opowiedział mi całą historię swojego życia, a ja mu uwierzyłem, bo mówił jakby wszystko było prawdą, a nie zmyśloną bujdą, chociaż brzmiało to nieprawdopodobnie. Opowiadał o baranku, baobabach, kapryśnej róży, którą kochał. lisie i pięknej, ale W końcu zostaliśmy przyjaciółmi. Pomogłem mu przejść przez tę trudną sytuację, wsparłem go w nauce matematyki i zapoznałem Małego Księcia z moimi przyjaciółmi. Po dwóch latach nauki w tej szkole zostawił nas i wyleciał na swoją planetę. Co się z nim stało? Był przecież tak wątłym i chorowitym chłopcem... Zastanówcie się sami... Pozostał w sercach tylko smutek. A widok róż przypomina mi kolegę…