wy. Tyle spraw, aw pacy potem pytające oczy dyrek
Transkrypt
wy. Tyle spraw, aw pacy potem pytające oczy dyrek
Opowiadanie Chleb Szedłem jak zwykle szybko. Tyle spraw wymagających bezpośredniej rozmowy. Tyle spraw, a w pacy potem pytające oczy dyrekcji i pracowników: „Gdzie ty byłeś?... Telefony dzwonią i dzwonią !” Szybciej i szybciej ! Przyjaciele stwierdzili, że czasami wyglądam jak dinozaur: głowa daleko w przodzie a tułów i reszta próbują dogonić to co w tym małym łebku się narodziło. Pędzę więc, pobijając prawie rekord chodziarzy. Cel ? W jednostce wojskowej jest sala do rozgrywek tenisa a komendant…. - Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc ? - Starsza pani zagrodziła mi nagle drogę. Ubrana w szary, wiele lat używany prochowiec ,ale czysty, wyprasowany i w jakim sensie elegancki; srebrno – siwe, ładnie ułożone włosy; smutne, starcze, zatroskane oczy; to wszystko sprawiło , że wypadłem nagle z bieżących spraw. - Nie wiem - powiedziałem chwytają mocno powietrze w płuca - w czym mam pomóc … - Nie mam na chleb - odpowiedziała cicho - i opuściła skromnie głowę…. „ Nie ona jedna „ pomyślałem i przed oczami zobaczyłem rzesze ludzi próbujących ode mnie wyłudzić jakiś grosz: Romowie, narkomani , alkoholicy … Czasami grupa chłopców i dziewczyn grających dobrze na instrumentach sprawiała, że wrzucałem w futerał znalezione w kieszeni drobne. Piękny kilkunastoletni efeb grający na flecie i ( podobno ) zbierający na nowy instrument w bramie cmentarza też otrzymywał spore datki …Ale inni … - Nie mam drobnych - powiedziałem stanowczo i moja głowa ruszyła do przodu ciągną za sobą niezdarne nogi. Faktycznie, nie miałem. W zakamarkach kurtki szeleściła ostatnia „dwudziestka” obiecując, że jeszcze przez chwilę będę panem sytuacji, plącąc za bilety „tu i tam” w pracy nad tworzeniem kolejnej imprezy. Głowa poniosła całe ciało kilkanaście metrów do przodu i nagle zatrzymała wewnętrzny pochód : „ A jak ona naprawdę ? … Wróciłem. Staruszka stała tam gdzie przedtem. W jej oczach dostrzegłby każdy znamiona troski wyryte wieloletnim doświadczeniem. - Proszę pani – powiedziałem próbując wyjść z zadyszki – ja też niewiele mam ale jeśli pani chce chleba…. Kiwnęła głową i ruszyliśmy razem do skrzyżowania gdzie stał kiosk sprzedający pieczywo. Sprzedawczyni zapakowała kobiecie obfity bochen w białą reklamówkę a ja zapłaciłem co trzeba i znów ruszyłem przed siebie. „Chyba dobrze„ myślałem o całym zdarzeniu i zadowolony, że pomogłem. obejrzałem się do tyłu… Moja staruszka przechodziła właśnie przez jezdnię i szła w kierunku miasta nie mając przy sobie żadnego bagażu ?! „Znów dałem się nabrać !” pomyślałem i nie patrząc na ustalony kalendarz działań wróciłem do kiosku. - Przepraszam . Byłem tu przed chwilą… - wyjąkałem- Ta pani… co ja jej…. chleb…. A ona ….– tłumaczyłem niezdarnie Kioskarka popatrzyła na mnie z nutką rozbawienia i chyba ironii . - Nic się nie stało - powiedziała – Pan to dobry człowiek. Ona ma straszne życie. Samotna była . Przygarnęła taką jedną. Za córkę ją miała, a tamta najpierw jak miód a potem znalazła sobie… Ach szkoda gadać . Razem u niej są. On po wyrokach… A ta „córeńka” … Jak stara ma mieć emeryturę to jak szakale czyhają. Jest ! To do łapy i zabawa na „… mać.” A jak zabraknie to ją na ulicę. Niech coś pozbiera. A ona kiedyś i w biurze pracowała… Takie życie… Przestało mi się spieszyć. Spojrzałem w głąb ulicy. W oddali, w korowodzie pędzących ludzkich mrówek dostrzegłem jasny prochowiec. - A ten chleb , o co panu tak chodzi - zakomunikowała sprzedawczyni - to jest, o tu - wskazała na torbę z białej folii opartą regał – Przyjdzie to odbierze. Poszła przecie do sądu. O córkę chce walczyć. Bo tamta w ciąży… i będzie ich do tego chleba więcej… Ruszyłem przed siebie.