Wojna i Wiara - Rzeczpospolita Obojga Narodów
Transkrypt
Wojna i Wiara - Rzeczpospolita Obojga Narodów
Wojna i Wiara W XVI wieku Śląsk znalazł się pod wodzą Habsburgów. W wyniku trwających całe wieki zabiegów dynastycznych stworzyli oni w Europie ogromne imperium. W jego skład weszły m.in. Austria, Tyrol, Czechy, Węgry, Burgundia, Aragonia i Kastylia, Niderlandy... I długo by jeszcze wymieniać. Habsburgowie za cenę praktycznego wyrzeczenia się władzy nas książętami Rzeszy zmonopolizowali też w zasadzie cesarski tron. Ale na tym nie koniec. Za panowania cesarza Karola V, jego imperium rozciągnęło swą władzę na krainy tak egzotyczne jak Meksyk, Peru i Filipiny, stając się mocarstwem światowym – pierwszym w europejskiej historii. Rządzenie tym wszystkim wydawało się ponad siły pojedynczego człowieka i rzeczywiście, Karol V, osobowość skądinąd nieprzeciętna (mówiono o nim, iż zwykł mówić po hiszpańsku z Bogiem, po francusku z kobietami, po flamandzku z upodobania, zaś po niemiecku... do konia) zdecydował się podzielić władzę nad habsburskimi domenami. Ich środkowoeuropejską część przekazał w 1522 roku młodszemu bratu Ferdynandowi. Objęcie tronu czeskiego przez Ferdynanda nastąpiło w okresie szybkiego rozwoju reformacji w krajach europejskich. Po wystąpieniu Marcina Lutra w 1517 roku szerzyła się ona z prędkością powodzi, także i na Śląsku trafiając na podatny grunt. Augsburskie wyznanie wiary, sformułowane w 1530 roku przez Filipa Melanchtona, zawierało elementy nadzwyczaj atrakcyjne nie tylko z teologicznego, ale i zupełnie przyziemnego punktu widzenia. Przewidując sekularyzację (czyli przejęcie przez świeckich) dóbr kościelnych oraz stworzenie kościoła podporządkowanego władzy doczesnej (w sensie materialnym, zatem z wyjątkiem kwestii doktrynalnych). Nic dziwnego, że śląscy książęta i szlachta uważali tego typu program za wyjątkowo dla siebie atrakcyjny. Miasta z Wrocławiem na czele również podzielały zapatrywania i aspiracje możnych. Prekursorem reformacji na Śląsku był we Wrocławiu mianowany w 1523 roku na kaznodzieję kościoła św. Marii Magdaleny – Johann Hess. W jego ślady szybko podążyli śląscy książęta. W 1540 roku jedynym katolickim władcą Śląska pozostał już tylko książę Nysy – i to z urzędu niejako, gdyż nyski tytuł książęcy dzierżyli... biskupi Wrocławia. Kościół katolicki, w którego interesie leżało powstrzymanie zalewu protestantyzmu, okazali się w zasadzie niezdolny do obrony swych pozycji. W dziedzinie ideologii nie miał po prostu kto walczyć. W XVI wieku na Śląsku nie było ani jednego biskupa, który mógłby się poszczycić teologicznym wykształceniem. Również np. wśród kanoników wrocławskiej kapituły, w większości prawników, teologa ze świecą szukać by było. Gdy jeszcze w roku 1524 zorganizowano we Wrocławiu, staraniem biskupa Jakuba von Salza, dysputę religijną, księża kanonicy musieli wezwać w sukurs ojców dominikanów, sami nie czując się na siłach stanąć w słowne szranki z luterańskimi kaznodziejami. A co na to wszystko Habsburgowie? Otóż Ferdynand większe miał w tym czasie problemy. Zwycięstwo tureckie pod Mohaczem, które otwarło mu drogę na tron Czech i Węgier, miało nie tylko pozytywne następstwa. W rezultacie tej klęski Turcy podbili większość Węgier, w roku 1527 zdobyli Budę, a w 1529 stanęli u bram samego Wiednia. Wojny wybuchać będą jedna po drugiej (1541, 1564, 1566) i tak na dobrą sprawę, to aż przez półtora wieku tureckie zagrożenie będzie sztychem przyłożonym do gardła Habsburgów. Na Śląsku zatem Ferdynand robił co mógł, niemniej rozciągnął nań w końcu w 1556 roku ustalenia pokoju augsburskiego, wprowadzające zasadę „Cuius regio eius religio” (co znaczy „czyj kraj tego religia”, czyli w danym księstwie ma obowiązywać wyznanie panującego), będąc przy tym gotów na pewne ustępstwa wobec protestantów (np. w 1556 roku jego właśnie staraniem papież wydał zgodę, by na Śląsku udzielano komunii pod obiema postaciami). Trzeba jednak przyznać, że Ferdynand i jego następcy przejawiali wyjątkowe uzdolnienia w pozyskiwaniu dla siebie kolejnych terytoriów. Jeśli obejmując zwierzchnią władzę nas Śląskiem, Habsburgowie rządzili bezpośrednio jedynie w sześciu spośród szesnastu księstw, to dość szybko udało im się zachwiać tymi proporcjami, zręcznie pozyskując Żagań, Legnicę, Opole, Racibórz i Ziębice. A w końcu cuius regio, eius religio. Nawet teoretycznie niezbyt korzystne postanowienia z Augsburga dało się obrócić na własną korzyść. Poza tym jednak, skierowane przeciw innowiercom edykty Ferdynanda były na Śląsku powszechnie ignorowane. Książęta po prostu zabraniali ich rozpowszechniania, a na ziemiach podległych Habsburgom zwyczajnie nie wprowadzono ich w życie. I rzeczywiście, trzeba było jeszcze zmiany kilku panujących, by w Czechach i na Śląsku, opanowanych przez żywioł protestancki, doszło do wybuchu i pacyfikacji innowierców. Daleki był od tego ostatniego jeszcze następca Ferdynanda, cesarz Maksymilian. Choć dla porządku podpisał kilka antyprotestanckich zarządzeń, w światopoglądzie był wielce oryginalny na tle czasów, w jakich żył (nie uważając się „ani za katolika, ani protestanta, lecz za pobożnego chrześcijanina”). Choć plotką jest zapewne, jakoby nie chciał przed śmiercią przyjąć sakramentu ostatniego namaszczenia, a nawet przeszedł na protestantyzm, to przecież sam fakt powstania tego typu pogłosek wielce wydaje się znaczący. Rudolf II (niezrównoważony psychicznie, znany z okultystycznych zamiłowań i utrzymujący wręcz, iż został opętany przez Szatana) prowadził politykę raczej chwiejną. W zasadzie żadnego wyznania nie darzył sympatią. Protestantom ustępował tyle, ile musiał, dlatego zarówno zamykał im szkoły, jak i wydawał „Listy majestatyczne”, czyli akty gwarantujące swobodę wyznania (i katolickiego, i augsburskiego). W 1609 roku „List majestatyczny” otrzymali Czesi, a kilka miesięcy później, pod ich naciskiem również Ślązacy. Wynikające z nich swobody religijne chcąc nie chcąc utrzymał brat i następca Rudolfa na czeskim tronie, Maciej, który wzorem Ferdynanda I zwykł uważać innowierców z ich swobodami za zło konieczne. Kryzys nastąpił dopiero za panowania Ferdynanda II. Inaczej przecież być nie mogło w przypadku władcy będącego zdania, iż „lepiej panować na pustyni niż w kraju pełnym heretyków”. Zostawszy czeskim królem w 1617 roku uznał on, że Czechy i Śląsk winny zapomnieć o „Liście majestatycznym” i przygotować się na nowe porządki. Czesi stawili opór. W Pradze doszło do buntu przeciw władzy Cesarza. Jego wysłanników wyrzucono z Hradczan przez okno. Ferdynand został zdetronizowany. Zbuntowanych Czechów poparli Ślązacy. W 1619 roku powstała konfederacja łącząca protestantów Czech, Moraw, Śląska, Dolnych i Górnych Łużyc. Rychło zyskała ona dalszych członków, z Dolnej i Górnej Austrii oraz Węgier. Na jej czele stanął wybrany królem Czech Fryderyk, palatyn reński (zwany „królem zimowym”, z racji iż tak krótko trwała jego władza). W rysującą się tak ciekawie konstelację polityczną jak piorun uderzyła porażająca klęska, jaką Habsburgowie zadali rebeliantom pod Białą Górą w 1620 roku. Katastrofa ta przetrąciła kręgosłup powstaniu. Z jego upadkiem czeskich protestantów czekała brutalna pacyfikacja. Fryderyk uciekł na Śląsk, zapewniając o swej chęci do dalszej walki, ostatecznie jednak bez oporu oddał władzę, pozostawiając na pastwę Habsburgów wierną mu protestancką szlachtę śląską. W 1621 roku w układzie, zwanym akordem drezdeńskim, śląscy książęta ukorzyli się przed Cesarzem prosząc go, jako skruszeni buntownicy, o wybaczenie i odcięli się od Czechów. Ferdynand zaś łaskawie ogłasza amnestię i przywraca zasady „Listu majestatycznego”. Ofiarą cesarskiego odwetu padł tylko jeden z przywódców oporu antyhabsburskiego na Śląsku – Jan Jerzy Hohenzollem, książę karniowski, który utracił swe księstwo i został ogłoszony banitą. Ugoda zawarta przez przypartych do muru książąt nie ocaliła ich śląskich posiadłości. Czeskie powstanie okazało się iskrą rzuconą na prochy i dało początek wyniszczającej, ogólnoeuropejskiej wojnie trzydziestoletniej. Konflikt wciągnął z czasem kraje Rzeszy, Danię, Szwecję, Francję i Hiszpanię. Śląsk nie uniknął straszliwych zniszczeń i ofiar wśród ludzi. Ostatecznie okazało się, że książęta „wybrali hańbę i będą mieli wojnę”. Cesarz nie przestrzegał akordu drezdeńskiego. Pod pozorem sankcji za współpracę z wojskami obozu protestanckiego, rozpoczęły się represje wobec przedstawicieli śląskiej szlachty. Wyjątkowo ponurą sławę zyskały tzw. „dragonady”, polegające na wprowadzaniu na kwatery w protestanckich domach oddziałów wojskowych. Działalność misyjna polegała na rezydowaniu aż do skutku, dopóki traktowani w jak najbrutalniejszy sposób gospodarze i ich nieszczęsne rodziny nie zmądrzeją, pójdą się wyspowiadać u katolickiego księdza i powrócą nawróceni, wolni od bezbożnych błędów w których dotąd żyli. Później zaś na Śląsk „przyszła zaraza i Szwedzi”, jakby napisał Sienkiewicz (prócz Szwedów i cesarskich wojsk zaciężnych byli jeszcze m.in. Sasi, Duńczycy czy polscy lisowczycy) i gdy w 1648 roku zawarto wreszcie pokój (zwany westfalskim), z 1,6 miliona mieszkańców krainy ostał się zaledwie milion, zniszczono 36 miast, 1095 wsi i 113 zamków. Traktaty pokojowe pozostawiały protestanckim książętom śląskim (do tego czasu niewielu wytrwało) i ich ziemiom wolność wyznania i kultu religijnego. Wolność kultu (czyli publicznego odprawiania nabożeństw) nie gwarantowano protestantom, zamieszkującym ziemie należne bezpośrednio do Habsburgów. Chociaż cesarz wspaniałomyślnie zgadzał się na zbudowanie trzech nowych kościołów protestanckich (tzw. Kościołów pokoju w Głogowie, Jaworze i Świdnicy), stanowiło to swoistą zasłonę dymną dla jego zamiarów. W najbliższej przyszłości ruszyła zakrojona na wielką skalę akcja odbierania innowiercom ich dotychczasowych świątyń (która objęła z górą pół tysiąca kościołów). Życie protestantom miały też uprzykrzać różnego rodzaju nakazy (np. przymusowego obchodzenia katolickich świąt czy przestrzegania postów, wychowywania w wierze katolickiej dzieci z mieszanych małżeństw) i ograniczenia (urzędy zastrzeżone dla katolików, usunięcie większości protestanckich nauczycieli, zakaz odprawiania nabożeństw w prywatnych domach). Powstały liczne kolegia jezuickie, które w oparciu o zasady wypracowane na soborze trydenckim prowadziły akcję rekatolizacyjną na Śląsku. Prowadzono ją bezwzględnie, lecz zarazem z budzącą podziw sprawnością. Aż dziwi, że w początkach XVIII wieku miał się jeszcze skarżyć szwedzkiemu królowi Karolowi XII na nieprzestrzeganie przez Habsburgów postanowień pokoju westfalskiego, co oznaczało przecież, iż prześladowani protestanci mimo represji jednak potrafili przetrwać ponad pół wieku. Karol stanął w ich obronie i na mocy układu w Altranstädt (zawartego w 1707 roku) zwrócono im 121 odebranych wcześniej świątyń, a cesarz Józef I w „akcie łaski” zezwolił na budowę 6 dalszych. Źródła: - Cykl „Historia Śląska” zamieszczany w Trybunie Śląskiej pt. „Śląsk Habsburgów” cz. V, str. 11-13 z dnia 28 października 2004 roku - http”//pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_trzydziestoletnia Opracowała: Martyna Mol