Będą wędliny z Winnicy czy tylko niezły pasztet?
Transkrypt
Będą wędliny z Winnicy czy tylko niezły pasztet?
Pultusk24 Będą wędliny z Winnicy czy tylko niezły pasztet? O masarni w Winnicy głośno od jakiegoś czasu. Historia Zakład Przetwórstwa Mięsnego w Winnicy mogłaby posłużyć jako scenariusz filmowy sukcesu jednego człowieka, który znał się na swoim fachu, i jego upadku z wielkiej wysokości. Nie o historii zakładu chcielibyśmy pisać, ale losie ludzi tu zatrudnionych. Zostawionych z umowami o pracę, ale bez pracy. Z zaległymi pensjami i problemami z odebraniem dokumentów. 28 lutego otrzymaliśmy informację, iż znaleźli się inwestorzy, którzy szybko chcą wznowić produkcję w zakładzie. Wszelkie formalności pomiędzy nimi a dotychczasowym właścicielem zostały uzgodnione i produkcja miała ruszyć w pierwszych dniach marca. Paweł Skoczeń - jako przedstawiciel nowego właściciela zakładu - zapewniał wówczas, że zobowiązania wobec dostawców surowca oraz pracowników zakładu zostaną wypłacone, a sam zakład będzie funkcjonować na dotychczasowych zasadach. - Poprzedni właściciel nie dopuścił do upadłości zakładu, kierując się chęcią uratowania zakładu i uregulowaniem zobowiązań wobec kontrahentów. Najgorszym rozwiązaniem byłaby upadłość, która spowodowałaby utratę miejsc pracy oraz niewypłacalność wobec dostawców surowca. Przejmujący zakład nowy właściciel spłaci powstałe dotychczas zobowiązania - podkreślał Paweł Skoczeń. Taką optymistyczną informację opublikowaliśmy w PGP i na pultusk24.pl. Na odzew nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia po opublikowaniu tej informacji swoje zdanie na temat terminu reaktywacji masarni oraz spłaty zobowiązań zaczęli wypowiadać sami pracownicy – ludzie z centrum problemu, znający zawiłe realia jak nikt inny. Nikt z nich nie uznał obietnic nowych właścicieli jako wiarygodnych. Czas pokazał, że mieli rację. Zakład nie zaczął funkcjonować ani na początku marca ani w połowie. Nie zaczął funkcjonować do dziś. W marcu powodem opóźnień (według Pawła Skocznia) były przeciągające się procedury pozyskania kredytu. Na początku kwietnia nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chodzi tym razem o nieprzerejestrowany numer KRS. Dla pracowników taka sytuacja jest beznadziejna. Mijają kolejne dni, tygodnie i miesiące gehenny trwającej od września 2011 roku, kiedy to niemal z dnia na dzień zaprzestano produkcji i zostały zamknięte wszystkie sklepy. Ludzie zostali bez pracy i wypłat. Od kiedy produkcja stanęła, a na kontach nic się nie pojawiało, mimo wielokrotnych prób kontaktu pracowników z właścicielem, nie było żadnego odzewu. Jedna z zatrudnionych w masarni osób chciała dostać sprzęt sklepowy w zamian za zaległe wypłaty, ale powiedziano jej, że jest on przeznaczony na sprzedaż, a pracownicy wraz z zobowiązaniami zostaną przejęci przez nowego właściciela. Rzeczywiście, wyposażenie z 25 sklepów i wszelkie dobra ruchome firmy zostało wyprzedane. Nadal jednak, mimo upływu czasu, pracownicy nie otrzymywali ani rozwiązania umów, ani zaległych wypłat. W październiku 2011 r. sprawa została zgłoszona przez kilku pracowników do Państwowej Inspekcji Pracy. Inspektorzy PIP byli w firmie z nakazami płatniczymi, jednak i to nie przyniosło żadnego efektu, więc w następstwie sprawa została skierowana do sadu. Wyrok korzystny dla pozywających też nie pomógł, tak jak wezwania do zapłaty od komornika. - Komornik przyjął nasze wyroki, ale z góry zapowiedział że nici z tego, bo wszystko trzyma bank za niespłacone kredyty – mówią pracownicy (nazwiska do wiadomości redakcji). Więcej w aktualnym wydaniu gazety. strona 1 / 1