Katecheza 2016.09.27 – Rozeznanie Wprowadzenie 3. Rozeznanie

Transkrypt

Katecheza 2016.09.27 – Rozeznanie Wprowadzenie 3. Rozeznanie
Katecheza 2016.09.27 – Rozeznanie
Wprowadzenie
3. Rozeznanie
Rozeznanie jest sztuką odczytywania, w jakim kierunku prowadzą pragnienia serca,
abyśmy nie pozwolili się uwieść przez to, co prowadzi tam, gdzie nie chcielibyśmy
nigdy dojść.
Rozeznanie, łacińskie discernere, pochodzi od cernere – rozdzielać, patrzeć,
poznawać, rozstrzygać, stąd wybór, rozstrzygniecie.
Rozróżnienie, będące dziełem inteligencji, to dostrzeżenie tego, co jest inne w
rzeczach do siebie podobnych, oraz tego, co jest podobne w rzeczach różniących
się od siebie. Jest to dostrzeżenie różności w podobieństwie i podobieństwa w
różności. Nie oznacza dzielenia, ale zobaczenie każdej rzeczy w jej reakcji do innej
z racji tego, czym jest. Oznacza jednoczenie i układanie w harmonię różnorodnych
rzeczy.
Jeśli dzielenie oznacza śmierć, to rozróżnienie oznacza życie. Co stałoby się z
człowiekiem, gdyby jego głowę oddzielono od barku lub nie odróżniono jej od
niego? Rozróżnienie jest warunkiem istnienia. Każda rzecz istnieje, gdyż jest różna
od Boga. To pierwsze rozróżnienie rodzi następne. W Księdze Rodzaju stworzenie
widziane jest jako dzieło rozdzielenie każdego poszczególnego elementu od innego.
Nie istnieje to, co jest nieokreślone.
Przeciwieństwem rozróżnienia jest nieporządek, chaos. Nieodróżnienie to
stwarzanie koktajlu, homogenizowanie, zabijanie. Koktajl z człowieka nie jest już
człowiekiem.
Normalne nasze życie wewnętrzne stanowi magnez przeciwstawnych uczuć.
Dopóki ich nie potrafimy rozróżnić, jesteśmy duchowo martwi. Rozróżnienie
jednej rzeczy od jej przeciwnej oznacza ukazanie się w nas osoby zdolnej do
pełnienie czynów ludzkich, wolnych i odpowiedzialnych. Dlatego starożytni
Ojcowie pustyni mówili, że „rozróżnienie jest najlepszą z cnót”, samym „dziełem”
człowieka, tym, co go czyni człowiekiem.
Bez rozeznanie nie można działać. Kto nie posiada zdolności rozeznania,
kierowany jest i działa pod wpływem bodźców sprzecznych, które prowadzą do
całkowitego rozkładu. Dlatego starożytne hebrajskie przysłowie mówi: „Nie czyń
podarków dziecku, dopóki nie potrafi odróżnić kamienia od orzecha”. Mogłoby
udusić się połykając orzech lub usiłować rozbić kamień, aby zjeść jego okruchy.
Każdy człowiek, nawet niewierzący, posiada „swoje” doświadczenie mistyczne.
Jego ja dotyka bezpośrednio Boga, który ze swej strony bezpośrednio dotyka jego.
Jeśli dostatecznie wolny od swych uwarunkowań nie przeciwstawia się Bogu, Bóg
przyciąga go stopniowo do swej miłości i wprowadza na swą drogę będącą tylko
~1~
Jego. To stanowi jego imię, twardy orzech, nasienie jego rzeczywistości, które
powinno rozwinąć się w wielkie drzewo.
Należy nauczyć się odczytywać to „dotknięcie”, odczuwać je i odróżniać od innych
impulsów, które wypływają z innego źródła i prowadzą gdzie indziej. Tylko
wówczas wiemy „co należy czynić” i odnajdujemy drogę do domu, nie ryzykując
katastrofy podczas podróży.
Rozeznanie, jak każde poznanie – także i przede wszystkim znajomość wiary – jest
dziełem umysłu i serca, rezultatem przymiotów naturalnych i osobistego
zaangażowania. Jest to gra wrażliwości i dobrego smaku, fakt estetyczny,
„przyjęcie lub piękne odczucie” Bożego „dotknięcia”, które odnajduje swoje
apogeum w upodobaniu w dobrym. Moglibyśmy również powiedzieć, że chodzi tu
o „węch”, który nieomylnie odróżnia kwiat od padliny, to co ma zapach życia od
tego, co ma odór śmierci. Człowiek bez rozeznania podobny jest do ogara
pozbawionego węchu.
Rozeznanie, powiedział św. Paweł (por. Flp 1,9-11) jest dojrzałym owocem
miłości, która ciągle wzrasta w poznawaniu i „wszelkim wyczuciu” różnić, aby
właściwie ocenić to, co czyni bardziej promienną i łatwą drogą ku Dniowi
Pańskiemu, ukazując coraz bardziej jego oczywistość.
3.1. Rozeznanie – Co należy rozeznawać?
Człowiek działa nie pod wpływem rozumu – czynimy tak wiele rzeczy
niedorzecznych – ale pod wpływem miłości. Pobudzany jest do podjęcia decyzji
głębokim pragnieniem obiecanego szczęścia, które go nęci. Chociaż nie zdaje sobie
z tego prawy, determinuje go to, co bardziej „czuje” wewnątrz siebie i co go
pociąga. Delectactio victrix – zwycięska rozkosz (św. Augustyn), „najbardziej
uwodzący śpiew”, przewyższa wszelkie oceny człowieka i popycha go do
działania.
„Jego” odczucie dotyczy zawsze „innego”. Może nim być po prostu to, co mu się
zdarza lub czego szuka na swej drodze życiowej, bądź też ktoś inny, kto wychodzi
mu naprzeciw, by mu okazać życzliwość, czy też ktoś inny, kto przybliża się doń
podstępnie, by wyrządzić krzywdę. Ważnym jest wiedzieć – kto ma pewne
doświadczenie, zna to dobrze – że jego odczucie może mieć trzy różne źródła, są
to: źródło naturalne, Bóg i nieprzyjaciel (to ostatnie słowo jest mało sympatyczne,
chętnie unikałbym go, gdyby Jezus z pełnią realizmu nie powiedział, że należy
kochać naszych nieprzyjaciół). Każde z tych odczuć pociąga człowieka we
własnym kierunku. Ponadto zarówno Bóg, jak i nieprzyjaciel, włączają się w jego
odczucie naturalne i go pobudzają. Bóg pobudza do wolności, nieprzyjaciel do
niewoli. Jest rzeczą konieczną nauczyć się odróżniać skąd pochodzą i dokąd
prowadzą uczucia, jeżeli chcemy, aby działanie było w miarę jak najbardziej
świadome i wolne, czyli ludzkie.
~2~
Odczucie naturalne pochodzi z natury i z wychowania, i otwiera w pełni daną
osobę na rzeczywistość. Jest to siła, którą może ktoś spożytkować jedynie
wówczas, jeśli nauczy się ją rozpoznawać i odpowiednio skanalizować. W
przeciwnym wypadku bierze ona człowieka w swoje posiadanie i człowiek staje się
podobny do chorągiewki targanej przez każdy podmuch wiatru.
Bóg może dać odczuć się bezpośrednio, bez żadnego pośrednictwa, wlewając w
serce człowieka radość, lub pośrednio, poprzez swego wysłańca (= anioła), który
wzbudza wyobraźnię, natchnienia i pragnienia, prowadzące do przezywania jego
wolności.
Nieprzyjaciel, działając także poprzez wyobraźnię, rozumowania i pragnienia
pociąga człowieka ku niewoli, dając jako pokarm pozorną przyjemność, bądź też
osaczając człowieka poprzez kłamstwa i lęki. Może również, w sposób bardziej
wyrafinowany, pod maską dobra czy nawet czegoś lepszego prowadzić ku złu, lub
przynajmniej wprowadzić niepokój w serce tych, którzy nie chcą ulec złu.
W naszym więc sercu, poza naszym głosem, istnieje również głos Boży, głos jego
„dobrego anioła” oraz głos „anioła zła”.
Kiedy wszystko milknie, w tego rodzaju milczeniu może przemawiać bez słów
jedynie Bóg. Jest to sama głębia sumienia każdego człowieka. Zresztą głosy
dobrego i złego posłańca współdziałają zawsze z naszym głosem i z głosem samego
Boga, mając jednak sprzeczne ze sobą cele.
Rozeznać się w tym istniejącym w nas nieustannym zgiełku, wyodrębnić i uwolnić
„najpiękniejszy śpiew”, to sztuka nad sztukami. Jest to rozeznanie, które pozwala
nam poznać skąd te głosy pochodzą i dokąd prowadzą różne poruszenia serca.
Starożytni Ojcowie pustyni mówili: „Każdej narzucającej się ci myśli postaw
pytanie: «Jesteś od naszych, czy też przychodzisz od wroga?», a z pewnością da ci
odpowiedź”. Mówili także: „Dusza jest źródłem, jeśli je drążysz, oczyszcza się,
jeśli zarzucisz je błotem, zaniknie”.
3.2. Rozeznanie – Dlaczego rozeznawać?
Rozeznanie jest konieczne, aby nasze działanie było ludzkie, to znaczy świadome i
chciane, wolne i odpowiedzialne, zdolne do podjęcia decyzji co robić tu i teraz oraz
nadania fundamentalnej orientacji naszemu życiu.
Działania zewnętrzne i widzialne determinowane są przez motywy wewnętrzne i
niedostrzegalne. Do momentu, gdy motywy te pozostają nieznane, działania nie są
ludzkie, chociaż pochodzą od człowieka. Bez poznania i wolności człowiek nie jest
jeszcze ludzki. Jest raczej zwierzątkiem, tylko nieco bardziej skomplikowanym,
gdyż kierowany jest różnymi impulsami zależnymi od różnych bodźców, i
wszystko może pobudzać go, gdyż stworzony jest dla nieskończoności, jest
nieskończenie niezadowolony.
Większość nie wie co czyni. Gdyby chociaż byli zadowoleni! Natomiast cierpią i
sprawiają cierpienie swym nieładem. Na polu rośnie wszelkiego rodzaju trawa i
~3~
zwierzę potrafi odróżnić tę dobrą od złej. W jaki sposób człowiek może rozeznać
się w tym wszystkim, co rośnie w jego sercu? Czy prowadzi to do dobra czy do zła,
do wolności czy do niewoli, do domu czy do więzienia?
Przedsięwzięcie to jest na tyle trudne, co konieczne. Istnieje bowiem zło, które
wydaje się dobrem i dobro, które uchodzi za zło; dobro, które kończy się źle i
trudnościami oraz zło, które kończy się dobrze i z łatwością. Istnieje zło, które
zwycięża oraz dobro, które przegrywa; zło, które zwyciężając przegrywa oraz
dobro, które przegrywając zwycięża. Jeśli to wszystko jest w jakimś stopniu
zrozumiałe z racji, że jestem zły, a nie dobry, to dlaczego tak często się dzieje, że
właśnie ten, kto jest dobry, w imię dobra, owszem czegoś lepszego (historia
poucza, ale nikt nie chce skorzystać z tego) czyni zło, nawet coś gorszego?
Rozeznanie między głosami Boga, dobrego posłańca oraz posłańca złego stanowi
fundament, aby w sposób wolny wybierać i moralnie działać.
W rzeczywistości dobro czy zło nie tkwi w rzeczach, ale w działaniu człowieka,
które może posłużyć się nimi do wzrostu wolności miłowania lub nie. Każde jego
działanie rodzi się z pobudki wewnętrznej, która pociąga go w tym lub innym
kierunku. Nie ma niczego poza nim, co wchodząc w niego, mogłoby go
zanieczyścić. Natomiast to, co wychodzi z niego, czyni go nieczystym. Z jego
wnętrza bowiem, z jego serca wychodzą złe intencje (por. Mk 7,15.21). Ale także
rzeczy dobre!
Ponadto rozeznanie pozwala mi zrozumieć jakie dobro powinienem czynić tu i
teraz. Nie nakazuje mi tego żadne prawo. Biorąc pod uwagę złożoność
rzeczywistości, przy podejmowaniu każdej decyzji dochodzi do konfliktu różnych
wartości i nie jest jasnym w samym sobie, co należy czynić. Sprawa staje się
jeszcze bardziej skomplikowana w epokach wielkich przemian, a taką jest epoka
obecna. To co wczoraj wydawało się jasne, dziś może gorszyć, jak np.
niewolnictwo, rasizm, nacjonalizm, poniżenie kobiety, władza doczesna Kościoła;
wymieniając to, co niemal wszyscy dziś uznajemy. Przeciwnie natomiast, to co
wczoraj mogło gorszyć, dziś lub jutro może stać się oczywiste. Nie podaję
przykładów, aby nie gorszyć tego, kto nie przezywa teraźniejszości i nie rozumie
jutra.
Nie wystarczy działać w „dobrej wierze”. Zło, począwszy od drzewa rajskiego aż
po drzewo krzyża, dokonuje się zawsze w ignorancji. Adam działał wprowadzony
w błąd. O swych oprawcach Jezus mówił, że „nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34).
Pan musiał zawisnąć na krzyżu, aby wzbudzić nieco wątpliwości w tych, którzy
działali w dobrej wierze.
Posłużmy się przykładem. Dziś spotykamy się z „dumą gay”. Swego czasu
homoseksualizm był demonizowany. To prawda, że duma gay bierze pod uwagę
szacunek dla każdej osoby. Czy jest jednak rzeczą właściwą wykorzystywać
drugiego człowieka dla swoich potrzeb czy przyjemności i sprowadzać go do mojej
sytuacji, zwłaszcza jeśli jest jeszcze młody i w wieku niedojrzałym? Demonizacja
być może w przeszłości zniechęciła niejednego do tego doświadczenia uważanego
~4~
za negatywne. Czy jest jednak rzeczą właściwą, gestem wolności, który przyczynia
się do mojego wzrostu i do wzrostu innych, jeśli pogardzam innymi osobami?
Wchodzą tu w grę dwie wartości, które praktycznie wzajemnie się wykluczają:
mianowicie szacunek dla wszystkich, wynikający z przykazania Bożego oraz
obrona najsłabszych, mająca uzasadnienie również w prawie Bożym. Słusznym
jest, że nie można nikim pogardzać. Można jednak ustanowić pewną skalę wartości
stawiając na początku tej skali obronę najsłabszych. Któż jest jednak tym
najsłabszym? Kogoż z tych dwojga i w jaki sposób należy chronić tu i teraz?
Dylemat można rozwiązać jedynie przez uważną ocenę, która weźmie na siebie
konsekwencje.
To samo rozważanie dotyczy mądrego prawodawstwa w zakresie aborcji,
narkotyków, prostytucji, wielu innych palących problemów, gdzie w grę wchodzi
wiele przesłanek za i przeciw. Ma to znaczenie także dla naszych decyzji
osobistych: jaki wybrać zawód, ile czasu poświęcić różnym obowiązkom, jak
wychowywać dzieci? Jest to istotne również dla podejmowania wszystkich decyzji
ekonomicznych i politycznych, przy jeszcze większej ich złożoności.
Ostatecznie żadne prawo nie może mi powiedzieć, jaki powinienem uczynić wybór
życiowy. Jedynie rozeznanie pozwala mi ująć wolę Boga wobec mnie, mówi mi
moje prawdziwe imię, które jedynie ja mogę poznać (por. Ap 2,17); oczarowuje
mnie swą pieśnią dla mnie, który jestem samym sobą. Imię, którym Bóg mnie woła
i które ja realizuję w swym życiu, to moje „powołanie”. Będzie to dla mnie również
„misja”, moja relacja do kogoś, kto wypowiada moje imię.
3.3. Rozeznanie – W jakim celu rozeznawać?
Cel rozeznania nie ma tylko teoretycznego znaczenia. Rozróżnienie skąd się
wywodzą i dokąd prowadzą poruszenia wewnętrzne posiada cel w najwyższym
stopniu praktyczny: „zatrzymać to, co dobre i odrzucić to, co złe”. Służy
urzeczywistnieniu wolności, podjęciu odpowiedzialnej decyzji potwierdzającej to,
co dobre, nie mieszając go przez nieuwagę lub niewiedzę z tym, co jest mu
przeciwne.
Rozeznanie jest metodą poszukiwania. Nie podaje a priori odpowiedzi, ale ocenia
konkretną sytuację, aby zadecydować co należy czynić tu i teraz, co popierać a co
nie w obecnym moim działaniu.
Aby działać jako człowiek muszę przede wszystkim dostrzec to, co mnie pobudza,
aby sumienie nie uległo uśpieniu w nieświadomości. Mam następnie poznać skąd
wywodzi się i dokąd prowadzi, do dobra czy do zła, aby rozum nie został
wprowadzony w błąd przez nieprawdę. Wreszcie należy zatrzymać lub odrzucić to,
co odpowiednio prowadzi di dobra lub do zła, aby wola nie stała się niewolnikiem
nałogu. Nawet gdyby wola była niewolnikiem, zawsze pozostaje mi wolny osąd,
zdolność nie wyrażania zgody na to, co odczuwam i wiem, że pociąga mnie
niechybnie do złego.
~5~
Ten ostatni próg wolności stanowi niezbywalną cechę każdego człowieka, bez
względu na to, w jakiej znalazłby się sytuacji. Uznają to także psychologowie, aby
nie pozbawiać człowieka tej prerogatywy, która odróżnia go od zwierzęcia
(przypominają również, że oko nie jest lustrem, ale oknem!). Ci, którzy wierzą w
horoskopy, a szczególnie dziś jest wielu takich, zwłaszcza pośród niewierzących –
przecież w coś trzeba wierzyć – niech wiedzą również oni, że jeśli zechcą, mogą
być wolnymi.
Celem rozeznania, odczucia i poznania, jest przyzwolenie na to, co pochodzi od
Boga i nie wyrażenie zgody na to, co nieprzyjaciel kładzie do serca na naszą szkodę
i szkodę innych. Jest to ćwiczenie wolności czyniące nas ludźmi.
4. Rozeznanie a moralność
Czyż działanie moralne nie jest równoznaczne z zachowaniem prawa? Czy
moralność nie jest tym, co jest zgodne z prawem?
Roztropność, nieraz konieczność dyktuje postępowanie zgodne z prawem, ale to
jeszcze nie wystarczy. Ulisses mógł przywiązać się do masztu, aby nie ulec
zaczarowaniu. Prawo jest najdoskonalszym sznurem. Mimo to jednak samo przez
się nie wyzwala „piękniejszego śpiewu”, który czyni człowieka wolnymi zdolnym
do podążania za urokiem ku swemu przeznaczeniu (być może pozwala się związać,
gdyż już odczuwa w swym wnętrzu śpiew powrotu, „nostalgię”, ale jednak jako
bolesne wezwanie, a nie jako piękno zdolne przezwyciężyć pokusę złego czaru).
Również zwierzęta kierują się konsekwentnie normą swego instynktu czy nabytych
praw zachowania. Nie działają jednak moralnie, gdyż nie mają możliwości innego
postępowania.
Aby działać dobrze nie wystarczy zachować materialnie prawa i normy. Człowiek
pozostałby wytresowanym zwierzęciem, które reaguje jak powinno lub nie, zgodnie
z nabytymi przez doświadczenie odruchami, gdy za jakąś czynność spotkała je kara
lub nagroda.
Nie wystarczy również zachowywanie norm z głębokiego przekonania o
wartościach, jakie one proponują. W każdej bowiem decyzji, jak powiedzieliśmy,
dochodzi do konfliktu różnych wartości. Dlatego wybierając jedną z nich, z
konieczności odrzucam inne. Gdybym chciał postępować w oparciu o przekonanie,
nie wiedziałbym nigdy, co powinienem czynić lub wybierałbym arbitralnie jedną z
wartości odrzucając inne.
Aby działać w sposób moralny muszę poprzez uważne rozeznanie ocenić złożoność
sytuacji i podjąć odpowiedzialną decyzję, biorąc na siebie ciężar odpowiedzialności
za wybór z konieczności zawsze niedoskonały, gdyż częściowy i poznany jako taki.
Etykę prawa i przekonań, która może być odpowiednio zwierzęca lub
nieodpowiedzialna, musi zastąpić bazującą na rozeznaniu etyka odpowiedzialności,
która przyjmuje jako zasadę wolność miłości i miłość wolności. Zaobserwuj
~6~
postawę Pawła w kontrowersyjnym przypadku, gdy chodziło o spożywanie mięsa
poświęconego bożkom (por. 1 Kor 8,1nn; 10,23.32).
Moralność jakiegoś czynu jest proporcjonalna do stopnia wolności, jaki implikuje
czyn i inicjuje go. To, co nie jest wolne, nie jest moralne, a co w wolny sposób nie
popiera wolności, jest niemoralne. Niemoralność to brak wolności ze strony
działającego. Niemoralność to świadomie zaakceptowany brak wolności własnej
lub kogoś innego. Zło jest zawsze brakiem wolności czy też poznania lub woli.
Wolność, najwyższe dobro, stanowi miarę każdego ludzkiego działania. To co ją
zmniejsza lub znosi, jest złe. To co ją popiera, jest dobre. Źródłem dobra i zła jest
serce (por. Mk 7,21), zdolne lub niezdolne odpowiedzieć na miłość.
Dlatego nieodzowną rzeczą jest dostrzec i poznać, jaki duch ożywia serce, jakiego
rodzaju czar je najbardziej pociąga.
Rozeznanie stanowi podstawową kategorię moralną. Bez niej nie można mówić o
moralności.
5. Rozeznanie a duszpasterstwo
„Praca duszpasterska” zajmuje się formacją do życia chrześcijańskiego, jest sztuką
wychowywania do rozeznania. Każdy człowiek winien być odpowiedzialny za
siebie i za swoje działanie, winien odróżniać dobro od zła, poznawać jedyne i
niepowtarzalne przeznaczenie na tym świecie. Powinna mu w tym pomóc posługa
duszpasterska.
Wychowywać oznacza w języku łacińskim e-ducere – wyprowadzić, wyciągnąć na
zewnątrz. Wychowanie to cierpliwa praca „maieutyczna” akuszerki, która bez
szoku i w sposób naturalny, pomaga ukazać się nowemu człowiekowi, jaki istnieje
w każdym z nas. Są to narodziny człowieka wolnego, będącego „poematem” Boga,
synem stworzonym i zbawionym przez Syna (por. Ef 2,10).
To wychowanie do wolności jest szczególnie konieczne w naszych czasach i to z
dwóch racji.
Najpierw dlatego, że nowoczesność, zerwawszy z tradycyjnym horyzontem,
nastawiona jest na wolność wobec natury i kultury. Religie opierające się na
prawie, przeżywają kryzys. Albo zanikają pozostawiając groźną opustkę, albo
utrwalą się w nie mniej groźnych fundamentalizmach. Chrześcijaństwo, na tyle na
ile szanować będzie swoją prawdę, będącą prawdą Syna, nie tylko pozostanie, ale
wyjdzie z próby oczyszczone i umocnione, tak że będzie w stanie uratować czasy
współczesne przed nihilizmem, nadając samej wolności treść pozytywną.
Ponadto dziś możliwości są otwarte na to, co niemożliwe. Dla człowieka
postmodernistycznego staje się coraz bardziej problematyczną kwestią „co
czynić?”. Jeśli nie wychowa się go do rozeznania, do odkrycia „wnętrza serca
człowieka” (por. 1 P 3,4), które ukazuje mu jego pozytywną tożsamość, jego
wolność pozostanie potężną miną w ręku bawiącego się dziecka, które może
wystawić na ryzyko los całego świata. Dzisiaj jesteśmy wszyscy świadomi, że po
~7~
raz pierwszy w historii od naszej wolności zależy nie tylko nasz los osobisty, ale
całej ludzkości.
Jakimi środkami dysponujemy, aby użyć właściwie tego ogromnego materiału
wybuchowego, który trzymamy w naszych rękach?
Pismo św. czytane w Kościele zawsze stanowi główne narzędzie każdego
postępowania: zarówno osobistego, jak i wspólnotowego. Jest lampą dla stóp
naszych i światłem na naszej ścieżce (por. Ps 119,105). Jest słowem, na którym
każdy kształtuje swą postawę, aby otrzymać swoje imię, własne oblicze wobec
innych. Wzięte jako takie ukazuje nam naszą tożsamość, która streszcza się w
Jezusie, prawdziwym człowieku, zdolnym kochać w sposób wolny. Jego
działalność, o której mówią Ewangelie, nie jest nigdy schematyczna. Zawsze
zaskakuje. Czytając Ewangelie jesteśmy zaproszeni do postawienia sobie pytania,
jakie rozeznanie posiada On, do jakich zmierzał wartości, jakie oczywiste sprawy
zakwestionował, jakie napotkał trudności, jakie osiągnął owoce i jaki oddźwięk to
wszystko wywołało w nas.
Pismo św. jest obiektywne i jednakowe dla każdego. Opowiada historię Boga-znami. Kontemplacja „piękna” Bożego objawiającego się w naszym ciele wyostrza
naszą wrażliwość na zrozumienie Jego działania. „Pamięć” o tym, co uczynił ucz
nasze oko dostrzegać to, co jeszcze dzisiaj czyni, tak że możemy współpracować z
Nim.
Pismo św. jest jednak równocześnie subiektywne i inne dla każdego. Jest wspaniałą
partyturą muzyczną. Istnieje ona tylko i jedynie wówczas, kiedy i jak jest
wykonywana. Może być wykonywana w najróżnorodniejsze sposoby, przy pomocy
wszystkich instrumentów, odpowiednio do przymiotów, wirtuozerstwa i
natchnienia każdego. Każde stworzenie jest jednym w swym rodzaju instrumentem,
chcianym i kochanym, który oddaje chwałę Bogu: „wszystko co żyje, niech chwali
Pana” (Ps 150,6). Jak słońce i deszcz sprawiają, że każde nasienie wzrasta i
pozostaje sobą, tak jedyne Słowo jedynego Ducha wzbudza wszelką różnorodność,
która staje się dodatkowym instrumentem i nutą w symfonii wszystkiego. Każdy
słuchając tego samego opowiadania reaguje inaczej, zależnie od działania dobrego
czy złego ducha, któremu daje się posłuch.
Pismo św. jest więc zasadą rozeznania z dwóch motywów. Najpierw dlatego, że
wprowadza nas w harmonię z Bogiem. Przekazuje nam jego wrażliwość, jego
sposób myślenia i działania. Po drugie dlatego, że jest przedmiotem rozeznania.
Słowo Boże prowokuje w nas reakcję i oddźwięk, w których rozpoznajemy śpiew
dla nas, jakiego nie może nam zaoferować żadna osoba czy instytucja.
Instrukcje religijne, ryty i normy są konieczne, jak koniecznym do życia jest ciało.
Nie mówią mi jednak mego imienia, nie dają mi mojej tożsamości, a tam, gdzie są
absolutyzowane i bez rozeznania, noszą zapach śmierci. Dlatego biada
„homologacjom”, w których „dyscyplina ciała” ma przewagę nad duchem.
~8~

Podobne dokumenty