PRZEPRASZAM, CZY TU PRZE¥LADUJk?

Transkrypt

PRZEPRASZAM, CZY TU PRZE¥LADUJk?
felietonXSadowski o gospodarce
spodarce
ANDRZEJ SADOWSKI
A
Andrzej
Sadowski jest prezydentem Centrum
Smitha oraz prezydentem rady URBI
im. Adama
A
– Unii Rynku Budowlano-Inwestycyjnego.
Emigracja za świętym spokojem, czyli
Andrzej Przybyło, prezes firmy AB zajmującej
się dystrybucją sprzętu komputerowego,
RTV/AGD, zabawek i czego dusza zapragnie
z krainy 70 tysięcy produktów, którymi jego
firma handluje, przyznał, że „w praktyce dużo
łatwiej robić biznes w dowolnym kraju
niż w Polsce”.
N
ieprawdziwy
jest
u p o w s z e c h n i a ny
pogląd o nie wiadomo jakich kosztach
funkcjonowania firmy za granicą, z którym rozprawił się, mówiąc, że niektórzy
odradzali, argumentując, że wyjście za
granicę to na początku duże koszty i ryzyko niepowodzenia. Ale w praktyce okazywało się, że to nie problem w porównaniu
z represyjnym system podatkowym w Polsce i złym prawem.
Nikt nie może być pewny swojej sytuacji w Polsce, jeżeli chodzi o podatki, ani
zwykły obywatel, ani tym bardziej przedsiębiorca. Stan niepewności i permanentnej walki, nie tylko o swoją rację, ale też
o rację bytu, sprawia, że przedsiębiorcy,
tak jak do niedawna szukający pracy, wybierają emigrację.
Nie jest to sprawa niższych podatków, ale przede wszystkim tego, czego
przedsiębiorca podejmujący cały czas
ryzyko nie ma we własnej ojczyźnie,
czyli zwykłego świętego spokoju. Brak
dodatkowego stresu i niepewności, jak
zachowa się urzędnik w takim czy innych organie rządu albo samorządu, jest
już wartością, za którą można nawet dodatkowo zapłacić tak jak za to, żeby być
zdrowym. Mimo że organizuje się plebiscyty na najlepiej funkcjonujący urząd,
to administracja nie została po „obaleniu” systemu zmieniona na świadczącą
8
BIZNES meble.pl [ czerwiec-lipiec
padziernik 20112015
usługi na rzecz obywateli. Nadal w III
RP, jak w PRL, obywatel jest ciągle tym
samym petentem, a nie klientem, tak
jak w sektorze prywatnym. Nie ma żadnej przeszkody ani powodu, dla którego
administracja nie mogłaby obsługiwać
nas tak, jak w sporej już części firm prywatnych, które zabiegają o nasze pieniądze. Administracja, jak by nie było, też
utrzymywana jest z naszych, a nie tzw.
budżetowych, pieniędzy, które pochodzą
przecież z zapłaconych przez nas podatków. Nic dziwnego zatem, że irytacja,
złość i dojmujące poczucie bez powodu
marnowanego czasu sprawiają, że nasza
obecność w urzędzie przypomina los
bohatera powieści „Proces” Franza Kafki
– Józefa K. Dlatego też tak często funkcjonowanie urzędów w III RP porównuje się ze światem „Procesu”, stwierdzając,
że sytuacja jest jak z Kafki albo Mrożka,
czyli jawnie absurdalna.
Mimo już ćwierćwiecza od zmiany
systemu, nie ma poważnej propozycji
politycznej, a tym bardziej projektów
zmiany funkcjonowania administracji
publicznej, czyli rzekomo naszej.
Cyfryzację administracji trzeba uznać
za tzw. nakładkę na system, nie sensowny plan zmieniający jej funkcjonowanie
na rzecz obywateli. Przenoszenie w skali
jeden do jednego mitręgi biurokratycznej
do Internetu, a przy okazji dokładanie nowych wymogów i formularzy, bo o wiele
łatwiej jest to dziś zrobić w dobie po-
wszechnej komputeryzacji, nie jest zmianą jakościową. Zamiast tej koniecznej
zmiany potrzebnej do dobrego zarządzania instytucjami publicznymi, które mają
służyć, a nie ciemiężyć obywateli, nowe/
odrodzone partie proponują nam aż głosowanie w wyborach przez Internet. Jeżeli
nowoczesna Polska sprowadza się do dołożenia Internetu do tego, co źle funkcjonuje, to, jak pokazuje sprawa z liczeniem
głosów, można było liczyć ręcznie, byle
sprawnie.
Miarą wymierzonej w obywateli nowoczesności i cyfryzacji było masowe
ustawianie fotoradarów, a dziś wyznaczenie policji przez ministra infrastruktury
– jak w centralnie planowanej gospodarce
socjalistycznej – z góry określonej liczby mandatów dla kierowców i pieszych.
W dokumencie rządu państwa, jak by
nie było ciągle demokratycznego, napisano, że policja ma: „ujawnić” więcej niż
420 tys. wykroczeń popełnionych przez
pieszych, „ujawnić” więcej niż 38 tys.
wykroczeń popełnionych przez kierujących wobec pieszych, „ujawnić” więcej
niż 1,7 mln wykroczeń kierujących nieprzestrzegających przepisów dotyczących
prędkości. Nie ma większego znaczenia,
że po publicznym wyjawieniu tych informacji, niepozostawiających złudzeń
co do służebnego charakteru rządzących
oraz podległej im administracji, oficjalnie
„odstąpiono” od realizacji, bo w ramach
obowiązującego systemu obywatel jest
z definicji nie tylko podejrzanym, ale też
przestępcą, którego póki co jeszcze nie
przyłapano.
W peerelowskim kryminale – nota
bene powstałym z inspiracji organów ścigania – główny bohater rzuca przekornie
na komisariacie milicji pytanie „przepraszam, czy tu biją?”. Dziś po wejściu
do urzędu niestety ciągle równie dobrze
można spytać, „przepraszam, czy tu prześladują?”. d
Fot. Tomasz Markowski
PRZEPRASZAM, CZY TU
PRZELADUJ?