pobierz
Transkrypt
pobierz
IRENA ADAMCZYK ZAOLZIAŃSCY POLACY A CZESI: MIĘDZY DOBRYM SĄSIEDZTWEM A WIELKĄ POLITYKĄ 1. Codzienne relacje z Czechami w opinii zaolziańskich Polaków? Co przemawia za dobrymi stosunkami, co (kto?) je stawia pod znakiem zapytania? W codziennych stosunkach większość mieszkańców Śląska Cieszyńskiego po stronie czeskiej, bez względu na przynależność etniczną, nie zwraca specjalnej uwagi na to czy ktoś jest z pochodzenia Polakiem, czy Czechem. O ile nie wymaga się od Czecha, żeby nauczył się języka polskiego, a Zaolziak znając język czeski, stanowczo odmawiamy posługiwania się nim w rozmowie z nim, dodatkowo podkreślając, że jest to teren, który należał i należeć powinien do Polski, to wzajemne stosunki układają się poprawnie, tak jak w każdej społeczności. To mój pogląd, który może się różnić od zdania niektórych „typowych” Zaolziaków. Mimo że od urodzenia mieszkam na Zaolziu, to często jestem traktowana przez innych Zaolziaków jak osoba pochodząca z Polski, mimo że w Polsce nigdy na stałe nie mieszkałam. Mam bowiem polskie obywatelstwo, co w pewnym okresie miało swoje plusy (paszport konsularny) i minusy (m.in. na początku lat 70-tych nie mogłam stać się członkiem PZKO), w domu mówimy po polsku, a nie po naszemu, studiowałam w Polsce i tam też pracuję. Myślę, że niemały wpływ na wzajemne stosunki ma kwestia środowiska w jakim się obracamy i z jakim mamy do czynienia. Inaczej potoczy się rozmowa na temat stosunków polsko-czeskich w środowisku osób znających historię, a inaczej wśród osób rozmawiają o historii i komentują wydarzenia na tzw. „chłopski rozum”1. Na co dzień nie rozmawiam z moimi sąsiadami, czeskimi znajomymi czy kolegami po fachu o W pierwszym przypadku chodzi mi osoby, które znają historię, a przede czytają również publikacje na ten temat wychodzące po obu stronach Olzy (w j. czeskim i polskim) opracowywane przez historyków polskich i czeskich. W drugim przypadku miałam na myśli ludzi, którzy często przy przysłowiowym kuflu piwa prowadzą dyskusje na tematy, które posiadają z niesprawdzonych źródeł, przypadkiem zasłyszeli itd. Czasem spotykam się z ludźmi, którzy wyrobili sobie zdanie na podstawie jednostronnej informacji i nie chcą zapoznać się z inną interpretacją. W przypadku polsko-czeskich stosunków tłumaczą tą niechęć brakiem znajomości j. polskiego lub czeskiego lub utartym w rodzinie i przekazywanym z pokolenia na pokolenie poglądem, stereotypem. 1 Zaolzie i Zaolziacy. Genius loci, genius populi sprawach i problemach czesko-zaolzianskich. Nie rozpatrujemy też kwestii narodowościowych i nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z nich w mojej obecności odnosił się źle do Zaolziaków. Owszem, czasem prowadzone są rozmowy i dyskusje na temat Zaolzia, często burzliwe, gdzie patriotyzm zaolziański i czeski daje o sobie znać, ale na ogół kończą się one „pokojowo” i obie strony w dużym stopniu mają rację. Nikomu też do tej pory nie przeszkadzało, że z mężem, który pochodzi z Krakowa, rozmawiamy po polsku. Dobre stosunki czesko-zaolziańskie powinny stanowić cel nas wszystkich zamieszkujących ten teren. Chęć zrozumienia lub przynajmniej tolerancja poglądów osoby innej powinna leżeć w naszym interesie. Prowokacje z jednej i drugiej strony, ciągłe pretensje i waśnie nie powinny być charakterystyczną cechą tego terenu. Obiektywne przedstawianie historii, chociaż to bardzo trudne, nawet w przypadku historyków i jej znajomość, a nie bazowanie na wybranych faktach, które akurat pasują do naszej teorii, powinna być głównym dążeniem nas, zamieszkujących ten teren. Czasem zastanawiam się, czy to brak obiektywizmu, znajomości faktów historycznych lub ocena współczesnymi kryteriami podejmowanych przez naszych przodków decyzji, a może chęć zaistnienia w mediach powoduje, że niektórzy ludzie swoimi działaniami i wypowiedziami stawiają pod znakiem zapytania dobre stosunki polsko-zaolziańsko-czeskie. 2. Kim są Czesi jako sąsiedzi oraz jako anonimowi (nieznani z imienia i nazwiska) współobywatele? Czym zasadniczo różni się obraz Czecha w oczach Polaka zaolziańskiego a Polaka z kraju? Moi czescy znajomi, w większości należący do jednej grupy społecznej i właściwie niewiele różnią się od moich znajomych Zaolziaków. Może wśród Czechów jest mniej ludzi wierzących, może nie są takimi patriotami lokalnymi, jak niektórzy Zaolziacy, może mniejszą wagę przywiązują do przeszłości i cenią tzw. „klidek”? Wydaje mi się, że obraz Czecha w oczach Polaka krajowego różni się w zależności od tego, czy tym Polakiem jest ktoś z głębi Polski, czy też Polak z terenu Śląska Cieszyńskiego przynależącego do Polski. Dla przeciętnego Polaka w kraju Czech do niedawna był istotą mówiącą śmiesznym językiem, żywiącą się knedlami, nie posiadającą historii przepełnionej bohaterskimi czynami, po prostu Szwejkiem. Sytuacja ta uległa zmianie, kiedy oba państwa przestały być bratnimi narodami o szczelnie zamkniętej granicy. Wreszcie obywatele obu państw mają okazję poznać się bliżej, a nie tylko bazować na stereotypowych przekazach. Choć nadal część Polaków zna Czechów wyłącznie z książek Mariusza Szczygła, tranzytów przez Republikę lub krótkich pobytów. Różnica w widzeniu Czecha przez Polaka krajowego i tego ze Śląska Cieszyńskiego jest nadal zróżnicowana. Chociażby stosunek do wydarzeń historycznych w 1938 i 1938 roku różni się. Dla jednych była to czarna plama w historii Polski, dla drugich odebranie tego, co nam się prawem należy i bratnia pomoc w ramach wspólnego paktu. Strona Stosunek Polaków-Zaolziaków do Czechów też trudno oceniać globalnie. Młodsze pokolenie coraz częściej wyjeżdża poza teren Zaolzia podejmując pracę w ponadnarodowych firmach i ich poglądy też ulegają zmianie, w odróżnieniu do ich przodków, dla których chociażby ożenek czy wyjście za mąż za Czecha, było rodzinną tragedią. Mimo, że od czasu do czasu dochodzi do burzliwych dyskusji, a nawet py- 2 Chociaż widoczne są zmiany, wśród młodszego pokolenia Polaków mieszkających w polskiej części Śląska Cieszyńskiego, którzy powoli zmieniają swoje poglądy dotyczące Czechów poznając ich bliżej, ich kulturę i mentalność, to część starszego pokolenia nadal, jeżeli w ogóle przekracza granicę do Czech, to nadal idzie „na Czechy” a nie do Czech. Mocno zakorzenione pretensje dają się odczuć na Śląsku Cieszyńskim do dzisiaj. Zaolzie i Zaolziacy. Genius loci, genius populi skówek na różnego rodzaju spotkaniach lub na łamach polskiej prasy zaolziańskiej, to myślę, że większość tych samych osób, gdyby miała odpowiedzieć na pytanie, czy chciałaby przyłączenia Zaolzia do Polski, odpowiedziałaby negatywnie. 3. Wspólne cechy kulturowe Polaków zaolziańskich i Czechów odróżniające ich od Polaków z kraju. Czy uświadamiana jest ta wspólnota wartości? Kilkusetletnie wpływy kultury niemieckojęzycznej i czeskiej, wspólna historia w ramach monarchii spowodowały, że większość cech kulturowych mieszkańców całego Śląska Cieszyńskiego różni się od polskich, gdzie wpływy kultury wschodniej są widoczne do dzisiaj. Wielowiekowe tradycje, nawet w czasach globalizacji, nie zanikają z dnia na dzień. Przypuszczam, że część Zaolziaków nie dopuszcza do siebie myśli, że więcej łączy ich z Czechami niż z Polską. Jednak moje obserwacje mówią inaczej. Dotyczy to zarówno pewnego typu myślenia, m. in. braku tzw. „polskiej fantazji ułańskiej”2, jak również codziennego stylu bycia, m.in. kuchni, folkloru, praktyczności. Dla Zaolziaka, wiele wydarzeń, które miały lub mają miejsce we współczesnej Polsce jest niezrozumiałych, a wręcz nie do zaakceptowania. Zakorzeniony w umysłach, często w podświadomości, tzw. „święty spokój”3, nie pozwalał im na pozytywne odniesienie się do wydarzeń, które miały miejsce chociażby pod koniec lat siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych. Strajki w polskich fabrykach określane były często jako brak chęci do pracy, a „Solidarność” jako podejrzana organizacja. Zachowania te nie wynikały wyłącznie z czeskiej komunistycznej propagandy, bowiem prawie na całym Zaolziu odbierana była polska telewizja, o radiu nie wspominając. 4. Zaolziańscy Polacy oczyma sąsiadów i czeskich polityków Każda mniejszość: religijna, seksualna, narodowościowa, rasowa itd. stwarza pewne problemy. Z reguły domaga się zrównania praw z większością, ale często żąda też dla siebie dodatkowych przywilejów, a zyskując je, staje się często cierniem w oku dla otoczenia. Na pewno z zazdrością patrzą czescy sąsiedzi na polskie imprezy, które potrafią zjednoczyć dużą część zaolziańskiego społeczeństwa. Często słyszałam o tym, jak świetnie potrafimy się bawić (festyny, Święto Góralskie, bale itd.) i zazdroszczono nam też Klubów PZKO i spotkań, które tam się odbywały4. Polak ma w sobie trochę szaleństwa, lubi zaryzykować, do wielu spraw podchodzi bardziej emocjonalnie, potrafi zaangażować się w sprawy z góry przegrane. Na pewno Zaolziak nie ma w sobie tego „czegoś”, bardziej realnie patrzy na świat, być może nauczyły go tego doświadczenia oraz wpływy innych kultur, które wnieśli nasi przodkowie, bo Zaolziak, czy nam się to podoba czy nie, to mieszanka Polaka, Austriaka, Węgra, Czecha, Wołocha itd. 3 Pojęcie „świętego spokoju” w tym przypadku odpowiada mniej więcej pojęciu czeskiemu „klidek”. Większość mieszkańców Śląska Cieszyńskiego (również po polskiej stronie) nie lubi uczestnictwa w tym, co w jakiś sposób naruszyło by lub zagroziło by ich spokojowi. Świetnie można to było obserwować w latach osiemdziesiątych. Na tym terenie nie dochodziło ani do większych strajków, a później również do większych antykomunistycznych demonstracji. Sceptyczne nastawienie do wszelkich większych zmian, obawa przed nimi. 4 Mniejszość polska na Zaolziu, podobnie zresztą jak większość mniejszości w cywilizowanych krajach, stara się trzymać w grupie. Organizowanie przez Zaolziaków, głównie w 2. połowie XX wieku, różnych imprez -mniejszych (festyny PZKO, bale szkolne) lub większych (Święto Gorolskie, Festiwal PZKO), spotykanie się w różnego rodzaju klubach (młodzieży, kobiet, sportowych, tanecznych, fajki itd.), organizowanie koncertów (w latach 70-tych przez Zaolzie przewinęła się cała polska elita muzyczna (począwszy od Niebiesko-Czarnych, Skaldów, Czerwone Gitary, a skończywszy na Niemenie czy Grechucie – bilety były bardzo tanie, każdego było stać) powodowało, że czescy sąsiedzi z zazdrością patrzyli na to. Budowane kluby PZKO często były jedynymi budynkami w gminie, gdzie można było zorganizować imprezę kulturalną. Strona 3 2 Zaolzie i Zaolziacy. Genius loci, genius populi Strona 4 Trudno mi ocenić, w jaki sposób odbierani jesteśmy przez czeskich polityków, tych na szczeblu niższym i tych z samej góry. Śmiem twierdzić, że mniejszości narodowe w Czechach, czy wcześniej w Czechosłowacji miały zawsze więcej praw niż w Polsce. Stanowiły o nich i stanowią ogólne przepisy i ustawy, a dobry polityk nie powinien uzewnętrzniać swoich sympatii czy antypatii.