Nie śmieszą mnie żarty z wypadku prezydenta

Transkrypt

Nie śmieszą mnie żarty z wypadku prezydenta
Były oficer służb [Nasz Wywiad]: Nie śmieszą
mnie żarty z wypadku prezydenta
"W takiej sytuacji musi być rozpatrywany zamach, nie bójmy się tego słowa, musi być
rozpatrywany zamach - mówi o wypadku prezydenta, w rozmowie z Cezarym Krysztopą Piotr
Wroński, były oficer SB i UOP, ekspert ds. służb specjalnych
Czy Pana śmieszą żarty wiodących dziennikarzy z incydentu z pęknietą oponą w
samochodzie prezydenta?
Nie, proszę pana! Wręcz odwrotnie, one mnie przerażają. Mnie śmieszy zupełnie co innego – brak
reakcji na to. Dlatego, że są pewne rzeczy, które musimy sobie uzmysłowić. Incydent z prezydentem,
wybranym prezydentem nie jest incydentem z politykiem Andrzejem Dudą, tylko z konstytucyjną
głową państwa. I każdy taki incydent jest zagrożeniem dla państwa. O tym mówi Konstytucja. Taka
funkcja. To raz.
Druga sprawa - wszędzie na świecie - a trochę jednak świata widziałem, i to specyficznie, pracując w
służbach - po czymś takim każdy z tych dziennikarzy nie miałby czego szukać w świecie prasy.
Nieważne czy jest się przeciwnikiem danego prezydenta jako człowieka, czy się nie jest, czy jest się z
jego opcji czy nie. To nie o to chodzi. Ta funkcja to jest przede wszystkim państwowością, symbolem
państwowości. Jak można się z tego śmiac? Ja wiem do czego pan zmierza. Przecież ja byłem
przerażony, czytając, nie wiem, czy pan wymieni nazwisko, Lisa na przykład.
Dokładnie tak.
Jeszcze jest taki screen, puściłem u siebie na profilu FB, ze "Szkła kontaktowego". Ja nie rozumiem,
jak można pozwolić na coś takiego. Jest jakiś redaktor tego programu, redaktorzy. Oni czytają to na
tych paskach, co im się tam zawsze pojawia. To jest coś przerażającego! Mamy potem pretensje do
ludzi zwykłych, normalych, lub nawet prymitywnych, jak widać czasami z języka i z zachowania,
kiedy, podobno luminarze polskiej kultury, polskiej sztuki, świata dziennikarskiego, ci twórcy opinii
publicznej zachowują się jeszcze gorzej. Proste.
Czy Pan jako człowiek doświadczony w pracy służb, byłby w stanie określić
prawdopodobieństwo czy był to raczej wypadek czy raczej działanie celowe?
Nie znam sprawy. Mówię wprost, ja jestem humanistą, nie znam się na technice, ale znam się na
służbach specjalnych. W takich wypadkach jest najgorsze pradowpodobieństwo. Bo wbrew pozorom
prawdopodobieństwo jeden do dziewięćdziesięciu dziewięciu wcale nie jest najgorsze. Najgorsze jest
pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Każda służba specjalna na świecie powinna przejąć natychiast śledztwo,
powinna założyć dwie rzeczy – złośliwość przedmiotów martwych i działanie intencjonalne. I zająć
się rozpracowywaniem tego wszystkiego. W takiej sytuacji musi być rozpatrywany zamach – nie
bójmy się tego słowa – musi być rozpatrywany zamach. Nie ma co demonizować. To jest ostatecznie
głowa państwa.
Stało się coś takiego, czego się nikt nie spodziewał. Dziś prezydent, zdaje się na jakiejś konferencji,
powiedział, że też się tego nie spodziewał. Tego nie spodziewał nota bene, ale ta opcja musi być
równolegle rozpatrywana. Jest tak samo uprawniona jak i nieuprawniona. Ja osobiście uważam, że
raczej to nie była złośliwość przedmiotów martwych, ale to moje prywatne zdanie. Natomiast jako
oficer służb specjalnych, jakbym pracował dalej w służbach, to bym dwie opcje rozpatrywał
równolegle – z naciskiem jednak na intencjonalną..
Jak pan ocenia działanie insytutcji państwa, szczególnie w kontekście porównania z jakimiś
standardami, powiedzmy na Zachodzie?
Bardzo źle. Bardzo źle. I powiem panu, dlaczego. Ja nie rozumiem tej miłości do prokuratury.
Prokuratura ma swoje kajdanki. Te kajdany, klapki, nazywają się kodeks postępowania karnego,
kodeks karny. Prokuratura nie jest od rozpracowania tej sprawy operacyjnie. Poza tym, wypadek się
zdarzył w jakimś rejonie, nie w Warszawie. W jaki sposób prokurator rejonowy, niech on będzie
najlepszy, ma rozpatrywać, ma prowadzić śledztwo w sprawie fundamentalnej?
Ponieważ, jeszcze jedno, każdy wypadek z urzędującym prezydentem jest na świecie traktowany jako
zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. W związku z tym instytucje centralne, w Ameryce natymiast
by się włączyło FBI, a prokuratura włączona byłaby później, gdyby coś znaleźli, żeby nadzorować
sprawy sądowe. FBI, w Stanach Zjednoczonych najprawdopodobniej najszybciej DPG plus
kontrwywiad, czyli urzędy centralne. DPG to jest Diplomatic Protection Group, odpowiednik takiego
BOR-u. Oczywiście w Stanach byłby jeszcze Secret Service. Ale Secret Service i DPG mają własne
wydziały operacyjne. BOR, o ile wiem, nie ma. Zajmuje się tylko fizyczną ochroną, a jak widać,
okazuje się, że zajmowanie się tylko i wyłącznie fizyczną ochroną jest niewystarczające.
Jeszcze jedna rzecz mnie zszokowała, po prostu dlatego, że ja się o tym przypadkiem dowiedziałem
mniej więcej 20 minut po fakcie, przez Twittera, przez radio RMF FM, natomiast nigdzie, w żadnej
telewizji, nic nie było. Żadnych żółtych pasków, żadnych. To była wiadomość główna tego dnia i ona
powinna być cały czas traktowana jako główna. Nie chodzi o robienie histerii, ale chodzi o
informowanie.
Czy te życzenia śmierci prezydentowi, które się pojawiły w internecie, powinny być jakoś
poważnie przez służby potraktowane?
Tak, proszę pana. I mogę panu powiedzieć, że będąc w Londynie na placówce, ja byłem oficjalnym
łącznikiem, i przygotowywałem się do wizyty prezydenta Kwaśniewskiego. To była wizyta państwowa,
królewska wizyta państwowa. I tak się składa, że dwa tygodnie przedtem był Bush. I chcąc się
przygotować, popatrzyłem, jak to robią Amerykanie. Anglicy i Amerykanie pozwolili mi, żebym się
przyjrzał, jak to wygląda. Tam poznałem takiego faceta z Secret Service, on nie pracował już
właściwie, on tam był jako doradca, był konsultantem. Pracował gdzieś, coś robił w Londynie, i go
ściągnęli. I on mi powiedział, że na co dzień monitorują internet, szukają stron typu "Śmierć
prezydentowi". W 99 procentach są to wariaci. Ale wariaci są najbardziej niebezpieczni. I facet
doświadczony z Secret Service mówi mi wprost – proszę pana, najbardziej się obawiamy wariatów. Z
terrorystami jest sobie łatwiej poradzić. Wariaci są nieprzewidywalni i nierozpracowani. I to nie ma
nic wspólnego z zagrożeniami demokracji, chyba nie powiemy, ze Stany Zjednoczone są krajem
niedemokratycznym, ale z bezpieczeństwem państwa po prostu.
W przypadku tego hejtu, to są groźby wobec funkcjonującego, konstytucyjnie wybranego urzędnika
państwowgo, najwyższego urzędnika państwowego, czyli prezydenta. To nie są groźby wobec
Andrzeja Dudy, pana Andrzeja Dudy, tylko wobec prezydenta Andrzeja Dudy. To jest zupełnie co
innego. I jeżeli ja widzę zdjęcie człowieka w mundurze policyjnym, ja nie wiem, czy to jest
rzeczywiście policjant, ale który pisze, z pistoletem w ręku, że on by chętnie przestrzelił mu drugą
oponę i żeby ten "Duduś", uważał, no to proszę pana, jak może, urzędnik państwowy, grozić śmiercią
swojemu szefowi? To przecież jest służba publiczna!
Nie wiem, czy to jest policjant czy nie, ale coś takiego jest groźbą karalną, tym się powinien zająć
natychmiast prokurator! I to nie były żarty. To były po prostu groźby karalne, to są groźny karalne.
Tak to jest. Przecież nie musi się nam podobać prezydent jako prezydent, ale prezydent jest obierany
w wyborach powszechnych. Więc w naszym układzie rządzenia prezydent jest apartyjny, czy chcemy,
czy nie chcemy.
Wśród tych hejterów, ja tak przejrzałem ten album i tak popatrzyłem, to tam jest na przykład jakiś
pracownik MSW, no jak może być pracownik ministerstwa? Dla mnie to jest nie do pomyślenia, to
jest jakaś paranoja w ogóle i tym się powinna zająć prokuratura, czyli ci ludzie powinni zostać
pociągnięci do odpowiedzialności. A przypominam Antykomora, co było z Antykomorem.
Dziękuję za rozmowę.
współpraca: Anna Brzeska