O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI Niewykorzystane talenty Kazanie

Transkrypt

O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI Niewykorzystane talenty Kazanie
O. ROBERT WAWRZENIECKI OMI
Niewykorzystane talenty
Kazanie na XXXIII niedzielę zwykłą, rok A
Bracia i Siostry!
Podobnie, jak tydzień temu słyszymy dziś znowu przypowieść o
końcu świata. Jezus znów przypomina nam o tym, że każdy z nas będzie
musiał zdać rachunek ze swego postępowania, gdy Jezus przyjdzie
powtórnie na ziemię.
Tym razem Jezus mówi nam o bogatym człowieku, który
wyjeżdżając daje talenty swoim sługom. Każdy z nich otrzymuje talenty
zgodnie ze swoimi możliwościami. Jeden pięć, drugi dwa, a trzeci jeden
talent. Od każdego z nich bogaty człowiek oczekuje pomnożenia
ofiarowanych darów. Tak też się staje w wypadku pierwszego i drugiego
sługi. Gdy Pan wraca po pewnym czasie do domu zaczyna rozliczać swoje
sługi. Pierwszy, który otrzymał pięć talentów, przynosi kolejne pięć. Drugi,
którzy otrzymał dwa talenty, przynosi kolejne dwa. Widać zadowolenie na
twarzy ich Pana. Cieszy się, że słudzy dobrze postąpili i przynieśli
pomnożone talenty: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w
rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego
pana!” (Mt 25, 21. 23).
Na koniec przed bogatym człowiekiem pojawia się i trzeci sługa,
który otrzymał jeden talent. Ten przychodzi i zwraca tyle, ile otrzymał co
wywołuje gniew Pana. I słyszy ów sługa gorzkie słowa: „Sługo zły i gnuśny!
Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie
byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. Dlatego odbierzcie mu ten
talent, a dajecie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto
ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś kto nie ma,
zabiorą nawet to, co ma” (Mt 25, 26-29). Kiepski jest los owego sługi,
którzy zostaje wyrzucony na zewnątrz, gdzie jest płacz i zgrzytanie zębów
(por. Mt 25, 30).
Bracia i Siostry!
Najczęściej, gdy słyszymy słowa tej przypowieści, zwracamy uwagę
na sługi, które postąpiły zgodnie z życzeniem swojego Pana. Zwracamy
uwagę na tych, którzy pomnożyli otrzymane talenty. Dziś jednak zwróćmy
naszą uwagę na słudze, który bał się swojego Pana i dlatego ze strachu
zakopał talent, który otrzymał. Dlaczego tam postąpił?
Ostatni sługa wcale nie otrzymał małego daru. Talent bowiem,
który dostał to 34 kilogramy złota lub srebra. Taka suma była
równowartością zapłacenia za pracę człowieka w ciągu 6 tysięcy dni. Nie
otrzymał więc wcale mało, choć mniej niż pozostali słudzy. Różnica polega
jedynie na tym, że bał się swojego Pana i Jego reakcji, gdy wróci z podróży.
Dziś wiele słyszymy o ludziach, którzy inwestują pieniądze. Wielu
mówi, że nie opłaci się tego czynić w banku, gdyż procent jest słaby, a w
dodatku jeszcze od tego procentu zabiorą pieniądze na podatek dla
państwa. Inni mówią, że można wzbogacić się na giełdzie, ale
inwestowanie tam jest ryzykowne. Bowiem, jak szybko się zarobi, tak też
szybko można stracić pieniądze na giełdzie. Wreszcie jest jeszcze trzecia
grupa ludzi, którzy pieniądze pozostawiają w swoim domu, ale przecież
wtedy tracą one na wartości.
Trzeci sługa z dzisiejszej Ewangelii bał się zainwestować
powierzonego mu talentu. Bał się wykorzystać Boże dary. A przecież
jedyna bojaźń, która powinna pojawić się w sercu człowieka, to tylko
bojaźń przed Bogiem i tym, że nie wykorzystaliśmy Jego miłości.
Przypomina nam o tym I czytanie, opisując mężną kobietę. Usłyszeliśmy
tam słowa: „chwalić należy niewiastę, która się boi Pana” (Prz 31, 30).
Jednak, gdy człowiek ze strachu, zakopie dobro jak trzeci sługa, to
wtedy nie tylko zmarnuje dar Boży, ale także zmarnuje czas, który został
mu ofiarowany przez Boga. Wtedy nie będzie inicjatywy w życiu tego
człowieka, nic nie zyska, a właściwie straci wszystko, bo straci wieczne
zbawienie. Ciekawe jest to, że wiele osób, nawet w naszym środowisku nie
lubi ludzi z inicjatywą. Sami nie wykorzystają daru, nic nie zrobią, ale inni
też lepiej, aby nic nie robili. Jest to trochę myślenie w stylu: jak ja nic nie
mam, to niech inni też nic nie mają.
Bracia i Siostry!
Ta przypowieść ma przypomnieć każdemu z nas, że zostaliśmy
powołani, aby właściwie korzystać z darów, które Bóg nam ofiaruje. Każdy
ma obowiązek to czynić zgodnie ze swoimi możliwościami, zdolnościami.
Bóg nie wymaga od nas czegoś ponad siły. Dlatego św. Paweł w II czytaniu
zachęca nas: „nie śpijmy przeto jak inni, ale czuwajmy i bądźmy trzeźwi” (1
Tes 5, 6).
Każdy obowiązek na miarę swojej możliwości. Każdy z nas
otrzymuje od Boga dobro. Ten dar mamy pomnażać i zwrócić Bogu
rozwinięty. Nie otrzymujemy jednak tego daru tylko po to, aby się samemu
nim cieszyć, wywyższać ponad innych ludzi, ale otrzymujemy go po to, aby
tym darem dobra służyć innym ludziom. Dzisiejsza Ewangelia zachęca nas
zatem do tego, abyśmy dary Boże traktowali jak własne.
Jezus Chrystus zachęca nas, abyśmy nie poddawali się lękom w
naszym życiu, szczególnie przed tym, że ktoś nie doceni czynionego przeze
mnie dobra, ale byśmy patrzyli na owoce swojego życia. Z tego właśnie
będziemy musieli na końcu naszego życia zdać rachunek Bogu. W ten
sposób Bóg zachęca nas nie do bohaterstwa w rzeczach wielkich, ale
małych, jak owa kobieta z dzisiejszego I czytania. Nie robiła nic
nadzwyczajnego, tylko pomnażała w sobie dobro.
Bracia i Siostry!
Największym naszym skarbem i talentem jest nasze
człowieczeństwo. Z tego daru można jednak skorzystać w rozmaity sposób.
Można być dla innych człowiekiem albo, jak mówi przysłowie, można być
dla innych wilkiem. Zapytajmy dziś samych siebie kim jestem dla innych?
Każdy z nas otrzymuje ten dar. Małżonkowie w życiu małżeńskim.
Żyjący samotnie w samotnym życiu. Kapłani i zakonnicy w życiu kapłańskim
i zakonnym. Każdy z nas ma być dla innych człowiekiem. Czy nim jestem?
Wykorzystuje ten talent, pomnażam czy zakopuje?
Czasem, jak patrzy się na postępowanie ludzi wierzących, to trudno
w nim poznać, że Bóg jest w ich życiu najważniejszy. Kiedyś mówiono o
pierwszych chrześcijanach: „Zobaczcie, jak oni się miłują”. I to
przekonywało do wiary. A dziś? Wielokrotnie można zmienić te słowa i
powiedzieć „Zobaczcie, jak oni się nienawidzą”. A jak jest u mnie?
Dziś, gdy wokół nas tyle reklam, zachęt do kupowania wielu
towarów, ulegamy im, bo mówią, że jak je zdobędziemy, to będziemy
szczęśliwi. Słyszymy: „bądź sobą, wybierz Pepsi”, „zjedz wedlowskie Ptasie
Mleczko, a będzie jak w niebie”, kup sobie to czy tamto, a będziesz żył
pełnią życia. W tych sprawach ulegamy tak bardzo reklamie. Szkoda tylko,
że w sprawach dobra, rozwijania darów Bożych, w sprawach wiary nie
jesteśmy już tak skorzy do ulegania Bożemu Słowu. Amen.