- Nareszcie w domu – westchnęła głęboko, opadając na ulubiony fotel

Transkrypt

- Nareszcie w domu – westchnęła głęboko, opadając na ulubiony fotel
DARIUSZ GRABOWSKI
VIS-A-VIS
TWOJEGO OKNA
Wydawnictwo Psychoskok, 2013
Dariusz Grabowski
"Vis-a-vis Twojego okna"
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, 2013
Copyright © by Dariusz Grabowski, 2013
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej
publikacji nie może być reprodukowana, powielana
i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej
zgody wydawcy.
Skład: Wydawnictwo Psychoskok
Projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok
Zdjęcie okładki: baykanur - fotolia.com
ISBN: 978-83-7900-038-8
Wydawnictwo Psychoskok
ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 665-955-131
http://wydawnictwo.psychoskok.pl
e-mail:[email protected]
Vis-a-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
1
- Nareszcie w domu – westchnęła głęboko,
opadając na ulubiony fotel. Poczuła ulgę po
trzygodzinnej podróży w upale. Szczęśliwie obyło się
bez przymusowej przerwy w warsztacie. Mikra tym
razem jej nie zawiodła. Lubiła swój samochodzik.
Czuła się w nim bezpiecznie.
- Ona też już odpoczywa na parkingu – myślała
i uśmiechnęła się do myśli, że traktuje przedmiot jak
człowieka. Ale w końcu są ze sobą już ponad pięć lat.
Rok
temu,
koło
posłuszeństwa.
Płońska,
Musiała
samochód
korzystać
z
odmówił
pomocy
mechanika. Zabrało jej to ponad pięć godzin
i wściekła wróciła do Warszawy, dobrze po północy.
Padała
ze
zmęczenia,
a
jeszcze
trzeba
było
odprowadzić samochód na parking i przynajmniej
odrobinę się rozpakować. No i w poniedziałek do
pracy. Samo wspomnienie psuło jej humor. Teraz,
nauczona
przykrym
doświadczeniem,
nie
ryzykowała. Wróciła w sobotę i miała cały następny
dzień na rozpakowanie i słodkie lenistwo. Nie będzie
się nigdzie śpieszyć, nic robić na siłę.
3
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
Leżała jeszcze chwilę z zamkniętymi oczami.
Było jej dobrze, Boże, jak dobrze. Jest w swoim
ulubionym mieszkanku, ulubionym bujanym fotelu.
Niech to trwa. Przeciągnęła się, wyciągnęła nogi
i uśmiechnęła do siebie. Żałowała, że urlop się
skończył, ale przecież lubiła swoją pracę i chętnie do
niej wracała. Pojutrze znów wróci do swoich
pacjentów, problemów, rozmów, zapachu gabinetu,
odgłosów wiertła, brzęku narzędzi. Wszystko to
lubiła i nie znudziło jej, mimo dwudziestu lat
zajmowania się cudzym uzębieniem.
- Boże, to już tyle lat? – pomyślała. - Tyle w tym
czasie się zmieniło. Nowy sprzęt, nowe materiały,
nowe techniki. Teraz leczyła już dzieci swoich
pierwszych małych pacjentów.
- Dość, dość! – złapała się na tym, że już myśli
o pracy, a przecież obiecała sobie na dziś słodkie
lenistwo. Rozejrzała się po mieszkaniu. Wszystko
było tak, jak zostawiła. Tylko na środku stały dwie
walizki i torba, które przywiozła. Zaraz się za to
weźmie, ale jeszcze nie teraz. Teraz musi powiedzieć
dozorczyni, że już jest i podziękować za opiekę nad
mieszkaniem. Pani Bożenka to taka sympatyczna
4
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
kobieta. Biedna, zapracowana, obarczona dwójką
dzieci i mężem niezdarą, leniem i pijakiem. Jak ona
to znosi? Tyle upokorzenia, tyle pracy. Pomagała jej,
lecząc bezpłatnie zęby jej i dzieci. Mężowi nie, bo nie
zniosłaby jego alkoholowego oddechu. Zresztą on
wcale nie miał zamiaru dbać o zęby.
- Agnieszka? – zdawkowo zapytała, chociaż
poznała głos od razu, kiedy przyjaciółka podniosła
słuchawkę i rzuciła swoim altem
- Halo. – No więc, już jestem... Urlop? doskonały. Pogoda jak drut – nie zastanawiała się
nawet, dlaczego drut miał kojarzyć się z dobrą
pogodą... Towarzystwo? – No wiesz, szukałam raczej
ciszy i spokoju. Moje ukochane Ciche to idealne
miejsce do odpoczynku. Chociaż wiesz, był tam
jeden taki – no zaraz – moment, nie poganiaj mnie,
wszystko
ci
opowiem.
–
Robert
–
takie
pretensjonalne imię, ale facet niczego sobie... Trochę
młodszy ode mnie, jakieś pięć lat. Dość przystojny.
Niezbyt
wysoki,
szczupły,
czysty,
pachnący.
Lowelasek, a zalotny... ho! ho! Wyraźnie miał ochotę
mnie poderwać... Nie, nie doszło do niczego. Do
niczego poważniejszego. Raz dałam się zaprosić na
5
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
kawę i wieczorny spacer... No tak, całowaliśmy się.
Ale kiedy jego ręce stały się bardzo niespokojne –
odmówiłam... Coś ty, nie może facet brać się tak
bezceremonialnie do dzieła. Ja nie jestem nastolatką,
żeby traktować mnie jak towar na jedną noc. Nie,
nie. Potem przepraszał, ale popsuł sprawę i koniec...
Z Łodzi... Nie wiem, gdzieś w jakiejś prywatnej
firmie... Nie wydaje mi się, żeby chciał imponować na
siłę. Nie ze mną te numery. Facet z pięciocyfrową
pensją nie jeździ do Cichego tylko na Majorkę...
Mówię ci, że nie. Czterdziestolatek to jeszcze ogier,
ale im bardziej się napalał, tym bardziej mnie to
chłodziło. Czułam przyjemność przy pocałunkach,
ale z tym – nie... Wiesz, głównie spacerowałam.
Trochę jeździłam na rowerze... Tak, od gospodarzy.
I kąpałam się. Nawet parę razy nago... Mam takie
swoje miejsce... O Boże, a nawet gdyby ktoś
zobaczył... Figurę mam całkiem, całkiem. Nie mam
się czego wstydzić... Nie, nic nie przytyłam. Nawet
chyba trochę schudłam. Taka kąpiel ma w sobie coś
podniecającego. Dodatkowa atrakcja... Nie, nie
opalałam się, chociaż chyba trochę się opaliłam... Nie
lubię. Poza tym to wysusza skórę, a ja dbam
6
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
o siebie... Ty możesz, a ja nie... No to jedź ze mną
w przyszłym roku. Jak ci mężulek pozwoli... Nie, nie
jestem sarkastyczna. Twój wybór... Tak, a moja
samotność, to mój wybór... Co, Jacuś woła? No to
pędź dopieścić mężulka... Nie, przepraszam, nie
jestem złośliwa. No, może trochę... Ależ lubię go... ...nie lubię – dokończyła do siebie po odłożeniu
słuchawki. Nie lubiła za jego egoizm i Agnieszki
służalczość. Traktowała go jak panicza, a on ją jak
służącą.
Nie
przeszkadzało
mu
to
próbować
podrywać wszystkie znajome. Wzdrygnęła się na
wspomnienie jego obleśnej propozycji.
- Jacek, ilu jest pełnoletnich mężczyzn na
Ziemi? Jakiś miliard, nie? No to ty jesteś na końcu tej
kolejki – odpowiedziała, patrząc mu z pogardą
w oczy. Od tego czasu już nie próbował, chociaż
ostentacyjnie w jej obecności znęcał się nad żoną,
wiedząc, że ją to wścieka.
- Zgiń, przepadnij maro nieczysta – odgoniła
myśli o mężu najbliższej przyjaciółki. Jakie to
banalne, ale jakie powszechne. To między innymi
dlatego i po swoich doświadczeniach z dwoma
eksmężami,
postanowiła
żyć
sama.
Z
okazji
7
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
ostatniego rozwodu kupiła sobie Mikrę. Teraz taki
wybór jej odpowiadał. W ciągu tych pięciu lat miała
kilka romansów (Boże, jakie staroświeckie słowo).
Tak, spała z kilkoma facetami. Za każdym razem,
każdy z nich chciał sobie zrobić z niej stałą
kochankę. Nie pozwoliła. Nie interesowało ją to, czy
byli żonaci, jakie mieli zamiary, czy może byliby dla
niej dobrymi partnerami na życie. Nie! Nie! Nie! To
już jej nie interesowało. Wybierała starannie. Każdy
z nich musiał być kimś interesującym, czystym
i zadbanym. Nie znosiła u mężczyzn niechlujstwa,
chamstwa i agresywności. Z tych spotkań pozostały
jakieś mniej lub bardziej przyjemne wspomnienia.
Umawiała się w hotelach, na wakacjach, ale nigdy
w domu. To był jej azyl. Tu chciała być sobą
i u siebie.
- I tak już zostanie – powiedziała do siebie,
wstając z fotela. Dzwonek do drzwi oderwał ją od
tych myśli. W drzwiach stała dozorczyni.
- Dzień dobry, pani doktor.
- Dzień dobry, pani Bożenko. Właśnie miałam
się do pani wybrać. Skąd pani wiedziała, że już
jestem?
8
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
-
Widziałam
samochód.
Przyniosłam
korespondencję i powiedzieć, że wszystko było
w porządku. Kwiatki podlane, spokój i cisza. A jak
tam na urlopie?
- Dziękuję, w porządku, wypoczęłam i już
przygotowuję się do pracy. Jeszcze tylko rozpakuję
rzeczy, przepiorę, przeczytam, co mi tu pani
przyniosła i w poniedziałek znów zaczynam.
- No to już nie przeszkadzam. Do widzenia,
pani doktor.
- Do widzenia. W przyszłym tygodniu przejrzę
pani i dzieciom uzębienie, bo dawno nie byliście
u mnie.
- Dziękuję, pani doktor.
Włączyła swoje ulubione radio z muzyką
symfoniczną. Koiło ją swoją muzyką. Nie było w nim
tragicznych,
katastroficznych
i
kryminalnych
wiadomości. Wiedziała, że to codzienność, ale nie
chciała być karmiona tylko takimi wiadomościami.
Nie było to jej potrzebne. Płynące dźwięki były czystą
sztuką. Tego było jej brak tam, w Cichym. Wyszła na
balkon. To miejsce zawsze powodowało, że chciało
jej się napić kawy. – „Odruch Pawłowa” – pomyślała
9
Vis-à-vis Twojego okna – Dariusz Grabowski
z rozbawieniem. Weszła do kuchni, włączyła ekspres.
Po chwili kawa była zrobiona. Pijąc, wyszła znów na
balkon i usiadła w fotelu.
- To samo podwórko, te same widoki, ten sam
blok naprzeciwko. Trochę za blisko, bo można było
zaglądać sąsiadom w okna. Zresztą oni mogli też
zaglądać do jej mieszkania. Nic się nie zmieniło. Pani
Maria na balkonie ze swoim kotem... Nie wie,
dlaczego nazwała tę starą kobietę Marią. Nie znała jej
prawdziwego
imienia,
ale
tak
jakoś,
zupełnie
odruchowo, skojarzyła ją z imieniem Maria – i tak
pozostało. Pan Edward siedzi na ławeczce przed
domem i przygląda się gołębiom. Prawdziwego
imienia pana Edwarda też nie znała. Nadała mu takie
imię sama. Zabawa w nadawanie imion pozostała jej
z dzieciństwa. Lubiła obserwować ludzi i do ich cech
charakteru dopasowywać imiona. Maria – to imię
kobiety spokojnej, statecznej, mądrej, kochającej;
Edward – spokojny, stateczny, rozważny, praktyczny
pan;
Beata
Agnieszka
–
–
rozpieszczona,
wrażliwa,
uległa,
trochę
szalona,
odpowiedzialna,
oddana innym; Małgorzata – mądra, spokojna,
z wielką klasą.
10

Podobne dokumenty