STÓ-wa 04
Transkrypt
STÓ-wa 04
STÓ-wa (www.sto.szczecin.pl) marzec – maj 2006 4 (45) Gimnazjum S.T.O., 71-761 Szczecin, ul. Tomaszowska 1, tel. 091 442 30 28 WIOSNA Jak widać na załączonym obrazku, nie dopadło nas Ŝadne wiosenne przemęczenie. Wręcz przeciwnie - rozpiera nas energia i zapał do pokonywania wcale nie najmniejszych przeszkód. Wiosna! Wiosna! Wiosna! Słońce, ciepło, radość, wolność, zieloność… Nie ma to jak się wyhasać na słonecznej polance w pięknym otoczeniu. :-)))) STÓSTÓ-wa 1 Zapowiedzi... „Cyrk ‘76, czyli trzydzieści lat później ” to niezwykłe przedstawienie. Niesamowita podróŜ w zwariowane lata siedemdziesiąte. Dla nas była to naprawdę przyjemna lekcja historii, a dla dorosłych - powrót do lat młodości. Dzień Wiosny Zamiast siedzieć w szkole i tylko zza okna obserwować kalendarzowy rozkwit wiosny, wybraliśmy się do kina! Na początku byliśmy pełni wątpliwości. Bo spójrzcie na to obiektywnie: kolejna, typowo hollywoodzka historia piosenkarza, o którym większość z nas nigdy nie słyszała. Jednak „Spacer po linie” okazał się nie tylko dobrym filmem, ale takŜe takim, który moŜe zainteresować młodzieŜ, bo to nie zawsze idzie w parze… Wielkanoc Jest tuŜ po Wielkanocy. Wypoczęliśmy, nabraliśmy energii i zapału do pracy, a co poniektórzy - brązowawej opalenizny. I mimo tego, Ŝe nie jest to wcale najpopularniejsze święto (cóŜ przebije BoŜe Narodzenie?), to jednak wszyscy na nie czekamy. Co wiemy o jego tradycji? Wydaje się, Ŝe wszystko... Czy jednak rzeczywiście? Bohater romantyczny - człowiek silny, nieulegający Ŝadnym naciskom i przymusowi,a z drugiej strony - samotny, nieszczęśliwie zakochany, rozdarty między poszukiwaniem własnego szczęścia a walką o Ojczyznę i Boga. Czy ktoś taki moŜe być atrakcyjnym wzorem dla nas – młodych ludzi? STÓSTÓ-wa 2 Siódmego marca miłośnicy języka angielskiego wzięli udział w ogólnopolskim konkursie FOX. śycie jest Ŝyciem, rządzi się prawem Murphy’ego, więc nie obyło się bez pewnych potknięć. Na początku okazało się, Ŝe brakuje testów, które zostały przygotowane w zbyt małej ilości, oraz niektórych uczniów, którzy nie wiedzieli, Ŝe biorą udział w konkursie. Na szczęście wszyscy wreszcie dotarli i z małym opóźnieniem mogliśmy zacząć rozwiązywać zadania. Teraz pozostaje na wyniki… nam tylko czekać Johnny Walker Dnia 1 kwietnia 2006 roku w Gimnazjum nr 3 odbyły się Targi Gimnazjalne. Swoje stanowiska miało około 7 gimnazjów, a wśród nich było i nasze Gimnazjum S.T.O., które naprawdę prezentowało się godnie. Zainteresowani mogli obejrzeć zdjęcia (niektóre to prawdziwe perełki archiwalne) ukazujące bogatą tradycję równie bogatego zestawu szkolnych imprez; podziwiać tablice z naszymi twórczymi fotografiami, ukazującymi róŜne oblicza Szczecina; przejrzeć, a nawet zatopić się w lekturze niezawodnej STÓ-wy. Mieliśmy nawet cukierki dla spragnionych odrobiny słodyczy. Szkołę reprezentowali: pani Ula, pan Przemek i dwie dzielne uczennice z klasy pierwszej - Martyna i Kinga. Zainteresowanie targami było dla nas prawdziwym zaskoczeniem. Doskonale poradziliśmy sobie z tłumem, który powstawał dość rzadko, a jeśli nawet, to składał się (w „godzinach szczytu”) z jednej mamy i dwojga dzieci, którym do gimnazjum brakowało parę dobrych lat... Czy organizatorzy imprezy nie wzięli sobie zbyt do serca faktu, Ŝe tego dnia przypadał - skąd inąd bardzo sympatyczny - prima aprilis? Nietrudno przewidzieć, czy dzięki tym niezwykle owocnym targom nabór do pierwszej klasy naszego gimnazjum gwałtownie wzrośnie. MoŜemy teŜ być pewni: mamy duŜe „plusy” wśród malutkich dzieci, którym smakowały nasze cukierki. Martyna Nawet najlepszy musi się ciągle doskonalić. My, uczniowie, tym bardziej. Mieliśmy okazję to uczynić podczas zorganizowanych w sobotę 22 kwietnia sześciogodzinnych warsztatów Młodzi Obywatele Działają, przeprowadzonych przez odpowiednio przeszkolonych studentów z Warszawy, pracujących jako wolontariusze w CEO (Centrum Edukacji Obywatelskiej). Za jęcia te by ły r ównieŜ okazją do zacieśnienia więzów pomiędzy przedstawicielami poszczególnych klas, co przecieŜ sprzyja wszelkiej działalności. Bardzo szybko nawiązaliśmy kontakt z prowadzącymi – Anią i Marcinem. Uczyliśmy się, w jaki sposób rozwiązywać problemy społeczności lokalnej i realizować róŜnorodne przedsięwzięcia. Bardzo nas interesowało, jak poradzić sobie z niełatwym zadaniem załoŜenia szkolnego Klubu Gimnazjalisty i zorganizowania pomocy dla schroniska dla zwierząt w formie wolontariatu. Mamy nadzieję, Ŝe juŜ niedługo wykorzystamy wiedzę i umiejętności wyniesione z kursu Wiemy, ze wszyscy w nas wierzą. Dziękujemy za organizację tych warsztatów. To był naprawdę doskonały pomysł. Martyna Słonecznego i ciepłego wyjazdu! - tak nas Ŝegnali rodzice, patrząc z niepokojem na pełne czarnych chmur niebo i zasłaniając się przed wiatrem… Tymczasem my - po godzinnej podróŜy w towarzystwie wychowawców i pana przewodnika, który wiedział mnóstwo o portach rybackich i chciał się swą wiedzą z nami po- dzielić – czekaliśmy przed wejściem do Parku Dendrologicznego w Przelewicach, rzeczywiście trzęsąc się z zimna. Wreszcie schroniliśmy się w przytulnej sali, gdzie miała odbyć się prelekcja… No właśnie, tego słowa nikt nie lubi i miny znów nam zrzedły… Usiedliśmy przy stołach potulnie, bo z natury jesteśmy ugodowi, ale cały przyrodniczy entuzjazm z nas uleciał. STÓSTÓ-wa 3 Pani przewodniczka chwilę nam opowiadała o róŜnych gatunkach roślin, ich specyficznych własnościach, rozwiązywaliśmy teŜ quiz, a potem WRESZCIE poszliśmy do parku. Ku naszemu, pozytywnemu, zdziwieniu pani nie rozwodziła się na temat poszczególnych okazów zbyt długo. MoŜe dlatego, z wdzięczności, staraliśmy się uwaŜnie słuchać (dzięki temu łatwiej teŜ będzie nam wykonać zadanie z biologii). Po spacerze mieliśmy czas wolny. Niektórzy poszli na spacer po tajemniczych, pełnych urody zakątkach, inni gawędzili przyjaźnie przy ognisku, piekli kiełbaski, odpoczywali na pomoście, ławkach i kamieniach. Pani Basia i pani Ewa zakupiły niepowtarzalne roślinki. Słowem - wszyscy doskonale się bawili. I co najciekawsze – było naprawdę CIEPŁO. Szkoda było wyjeŜdŜać, ale niestety czas naglił. Był to bardzo udany wyjazd. Dziękujemy i prosimy o powtórkę za rok. Martyna Dzień Kobiet (na świecie i w trzeciej gimnazjalnej) Dzień Kobiet to święto obchodzone 8 marca jako wyraz szacunku dla ofiar walki o równouprawnienie. Święto to - po raz pierwszy obchodzone w 1911 roku - zostało ustanowione dla upamiętnienia strajku 15 tysięcy pracownic fabryki tekstylnej w Nowym Jorku, które 8 marca 1908 roku domagały się polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące w pomieszczeniach fabrycznych kobiety z zamiarem uniknięcia rozgłosu. Doszło do tragedii - w wyniku nagłego poŜaru zginęło 129 kobiet. Popularne w okresie PRL-u święto, obecnie ma w Polsce charakter marginalny, często odbierane jest jako relikt epoki komunizmu. Wedle zwyczaju w tym dniu męŜczyźni powinni wręczać kobietom upominki, dawniej były to rajstopy i mało finezyjny goździk. W niektórych państwach obywają się manifestacje feministek domagających się zrównania statusu kobiet i męŜczyzn, zwłaszcza w miejscu pracy. W Republice Federalnej Niemiec od 1986 roku utarł się zwyczaj wręczania w tym dniu kobietom róŜ - hasłem święta w tamtym roku było "Wir wollen Brot und Rosen" („Chcemy chleba i róŜ"). W Polsce podobne akcje określane są przez manifestujące kobiety mianem Manify. W staroŜytnym Rzymie nie było demonstracji, nie walczono o równouprawnienie, po prostu szanowano kobiecą płodność i macierzyństwo, a poświęcone im święto obchodzone w pierwszym tygodniu marca zwano Matronaliami. Szanując tak długą i burzliwą tradycję, nasi koledzy przygotowali dla nas niespodziankę… Na godzinie wychowawczej, zgodnie ze zwyczajem, klasa trzecia zebrała się STÓSTÓ-wa 4 w klubie gimnazjalnym. Chłopcy, w poraŜającej wręcz liczbie czterech, jak zwykle spontanicznie, jak zwykle na ostatnią chwilę, „tajniakiem” - organizowali serwetki i podkradali pani od sklepiku plastykowe łyŜeczki, a wszystko po to, byśmy mogły delektować się niezwykłym smakiem ciasta ze śliwkami i tortem. Tortem? Przepraszam, wróć. Tort zjadł Filip. W całości. No, prawie. Było śmiesznie, to trzeba przyznać. W takich chwilach naprawdę czujemy, Ŝe jednak jesteśmy klasą, Ŝe tak naprawdę łączy nas całkiem gruba nić sympatii, chęć spędzenia razem czasu, tak na luzie, poza lekcjami. W końcu to ostatni nasz wspólny rok. Nie będzie juŜ tortów (i tak zarezerwowanych dla Filipa ☺), akcji serwetkowo - łyŜeczkowych i…. prezentów! Byłyśmy szczerze zaskoczone wspaniałymi darami od naszych chłopców. Bo cóŜ innego niŜ fotografia lepiej przypomni nam po latach te chwile, tych ludzi, te uśmiechy, te przyzwyczajenia, te gafy, te głupie teksty, naszą młodzieńczą werwę i optymizm. Zdjęcia, kaŜde inne, kaŜde piękne, oryginalne, pełne ciepła, a do tego… No tak, nie mogło się obyć bez sensacji… KoleŜanka śmijka i ja (o tak, muszę się pochwalić!) wylosowałyśmy zdjęcia…. co najmniej specyficzne ☺ w uroczy sposób eksponujące (kształtujące się jeszcze, co prawda) kaloryferki” (umięśnione Ŝebra) naszych chłopców... Nie muszę nawet dodawać, Ŝe reszta dziewczyn niemalŜe pobiła się o odbitki. Po imprezie oczywiście trzeba było posprzątać - mieli zrobić to chłopcy, ale mimo wszelkich prób jakiejkolwiek organizacji skończyło się na wielkiej bitwie na pociski ze strzępków papieru do pakowania, dziewczyny kontra chłopcy, którą oczywiście brawurowo wygrałyśmy, zostawiając czterech organizatorów zabawy na pastwę olbrzymiego bałaganu w klubie gimnazjalnym… Sffawolna JeŜynka STÓSTÓ-wa 5 Dni Otwarte Uczeń / uczennica Gimnazjum S.T.O. brzmi dumnie. Co roku do tego wybitnego grona dołącza nowa pierwsza klasa. Na początku nie mają lekko (chrzest), lecz wiedzą, Ŝe warto tu przyjść. A Ŝeby byli co do tego wręcz święcie przekonani, co roku organizowane są Dni Otwarte połączone z Naukowym Detektywem. Jest to zazwyczaj marcowa lub kwietniowa sobota, między 10.00 a 14.00 - gdy wszyscy zbieramy się w „gotowości” do udzielania wyczerpujących odpowiedzi na róŜne pytania, zadawane przez gości. Jednak to nie koniec naszej „cięŜkiej” pracy. Musimy pokazać się takŜe z twórczej strony i temu właśnie mają słuŜyć nasze artystyczne prezentacje. W tym roku detektywi zaskoczyli nas szybkością, z jaką wykonali zadania - musieliśmy przyspieszyć nasze przygotowania w „garderobie”. Szybko uporaliśmy się z nagle powstałym zamieszaniem i juŜ po chwili mogliśmy podziwiać Olivię, Anię, Martę, Romę oraz Kingę przepięknie tańczące niezwykle ciekawy układ (warto wspomnieć, Ŝe dziewczyny zajęły II miejsce w konkursie organizowanym przez... ☺). Potem ekspresowe przebieranie się i juŜ na scenie pojawiają się aktorzy Teatru Gimnazjalnego grający w przedstawieniu „Mały KsiąŜę” w reŜyserii pani Ewy. Nie był to ich pierwszy spektakl, gdyŜ premiera (bardzo udana) odbyła się dla uczniów naszej szkoły juŜ wcześniej (teraz zespół czekają jeszcze występy dla rodziców i na przeglądach teatralnych ach, ta sława!). Po burzy oklasków przyszła kolej na grupę przygotowaną przez panią Darię, która zaprezentowała bardzo nastrojowe, doskonale wszystkim znane światowe przeboje. To było przeŜycie! Równie udanym przedsięwzięciem artystycznym okazało się przedstawienie przygotowane przez I G pod kierunkiem pań od niemieckiego i angielskiego o tajemniczym tytule „Czerwony Kapturek bez kapturka” w trzech STÓSTÓ-wa 6 językach: polskim, angielskim i niemieckim. Publiczność doskonale się bawiła, szczodrze nagradzając brawami przezabawne dialogi i naprawdę wspaniała grę aktorską. Prezentacje zakończyły eksperymenty szkoły czarodziejów, czyli magiczne substancje, wybuchy, zaklęcia (na szczęście nad wszystkim czuwała pani Wanda). Usatysfakcjonowani goście (wiemy, bo odebraliśmy wiele gratulacji) powrócili do rzeczywistości konkursowej, aby poznać wyniki półfinału Naukowego Detektywa… Martyna Naukowy Detektyw to konkurs pod honorowym patronatem Kuratora Oświaty w Szczecinie, przeznaczony dla uczniów klas szóstych wszystkich publicznych i niepublicznych szkół podstawowych. To takŜe tradycja naszej szkoły, którą tworzymy od sześciu lat. „Naukowy Detektyw” ma promować wśród młodzieŜy twórcze i logiczne myślenie, umiejętność korzystania ze zdobytej wiedzy, zarówno z przedmiotów humanistycznych, jak i matematyczno-przyrodniczych, a takŜe sportu i wiedzy o Szczecinie. W tegorocznej edycji konkursu wzięło udział aŜ 590 uczniów, spośród których do finału zakwalifikowało się tylko 8 najlepszych (tylko takŜe dlatego, Ŝe zwykle wyłania się 10), którym przyszło zmagać się z bardzo róŜnorodnymi, często niekonwencjonalnymi zadaniami z róŜnych dziedzin. Zwycięzcą, czyli Naukowym Detektywem Anno Domini 2006, został Szymon Folta - uczeń Szkoły Podstawowej nr 18. Poziom finalistów był bardzo wyrównany – aŜ czterech uczniów zajęło drugie miejsce, w tym równieŜ Cezary Kosko, nasz szóstoklasista (gratulujemy!!!). Kronikarz STÓSTÓ-wa 7 Wspólne wyjście Zamiast siedzieć w szkole i tylko zza okna obserwować kalendarzowy rozkwit wiosny, wybraliśmy się 21 marca do kina! I nie poszliśmy na jakąś kolejną niskobudŜetówkę”, tylko na film dość wysoko oceniany przez wykwalifikowanych recenzentów, który otrzymał najbardziej prestiŜowe pośród nagród - Oskara i Złote Globy. Kiedy juŜ zajęliśmy miejsca przed ekranem i przełknęliśmy gorzką pigułkę zaaplikowaną nam przez panią kasjerkę, która poinformowała o ZAKAZIE jedzenia popcornu, całkowicie poddaliśmy się sławetnej magii kina… Biograficzny obraz Jonny’ego Casha „Spacer po linie” ukazuje nam Ŝycie i początki twórczości Johnny’ego Casha. Trzeba przyznać, Ŝe chyba niewielu z nas słyszało o takiej postaci, dopóki nie obejrzało tego filmu. Dlaczego? PoniewaŜ fenomen Casha praktycznie w Polsce nie zaistniał, mimo nagranych przez piosenkarza ponad 1500 piosenek country i kariery trwającej ponad 40 lat. Film rozpoczyna fragment z dzieciństwa bohatera, który zostaje świadkiem tragicznej śmierci brata, co silnie wpływa na jego psychikę. Wydaje mi się, Ŝe Johnny nigdy nie poradził sobie z tym doświadczeniem i dlatego jego kariera potoczyła się tak, jak się potoczyła. Kiedy Cash trafia do wojska, widzi walkę i śmierć i znów ma okazję przekonać się o kruchości ludzkiego Ŝycia. Wtedy teŜ zaczyna grać na gitarze. Po jakimś czasie wraca do domu, Ŝeni się z Vivian i szczęśliwym trafem odnajduje wytwórnię płytową Sun Records, gdzie bierze udział w przesłuchaniu i wreszcie nagrywa płytę, która przesądza o jego karierze. I tak to się zaczęło. Johnny trafia na estradę. Rozpoczyna trasę koncertową i poznaje June Carter – dziewczynkę, której karierę śledził od małego, a której piosenek słuchał jeszcze z bratem. Niestety później ich drogi się rozchodzą, a Cash, aby utrzymać się na powierzchni, bierze przykład z Presleya (którego postać przewija się w filmie) i zaczyna brać narkotyki. Jak zapewne wiecie, przygoda Elvisa nie skończyła się happy endem, jednak Johnny’ego z rąk nałogu wyrywa June z rodziną i wszyscy Ŝyją długo i szczęśliwie (oprócz Vivian, której dalszych losów nie znamy, jednak wiemy, Ŝe na pewno STÓSTÓ-wa 8 rozchodzi się z Cash’em ). Historia warta Oscara Oczywiście oglądaliście galę oscarową, czyŜ nie? I nie muszę przypominać, kto dostał Oscara za pierwszoplanową rolę Ŝeńską? Tak – Reese Witherspoon. A kto nie dostał nagrody za rolę męską, co jest dla nas nieodŜałowaną stratą? To teŜ wiecie – Joaquin Phoenix. MoŜe mi jeszcze powiecie, Ŝe wiecie, kto uŜyczył głosu do filmowych partii wokalnych? Byłam tego ciekawa, więc sprawdziłam: wszystkie zaśpiewali odtwórcy głównych ról. Muszę przyznać, Ŝe jestem pod wraŜeniem, bo to naprawdę dobra robota. Zalety Gra aktorska – niczego sobie. Jednak nie jestem pewna, czy na miarę Oskara. Dość wciągająca akcja, choć pod koniec nieco nuŜy (mniej wytrwali Ŝyczyli głównemu bohaterowi rychłej śmierci). I chyba warto dodać, Ŝe reŜyser wiernie przedstawił postacie i ich historię. Tutaj trzeba wspomnieć, Ŝe początkom pracy nad filmem towarzyszył sam Johnny Cash, który jednak nie doczekał obejrzenia filmu w całości (zmarł w 2003 roku) - wydaje mi się, Ŝe i jemu spodobałaby się jego własna historia. się happy endem. Czemu tego nie skrócić? Ja bym tak zrobiła, Ŝeby te dwunastoletnie ruchliwe stworzenia, które juŜ wpuszczono na film, nie wyszły po nim osowiałe i wykończone na zimny wiosenny dzień. MoŜna przeŜyć szok termiczny! Krótkie podsumowanie Skoro wyrzuciłam z siebie wszystko, co miałam do powiedzenia, to chyba nadszedł czas na podsumowanie. Generalnie film przyzwoity, a Ŝe kaŜdy lubi się pochwalić, Ŝe oglądał choć jeden z hitów zza wielkiej wody, więc chyba warto się wybrać do kina, Ŝeby posłuchać całkiem niezłego wokalu Reese Witherspoon i poznać Ŝycie naprawdę dobrego piosenkarza, którego historia moŜe się wydać bardzo prozaiczna, podobna do wielu innych opowieści z Ŝycia gwiazd i gwiazdeczek, pragnących się „wybić” (musiałam to powiedzieć). Nocny Marek Nieliczne wady Znacie to pojęcie „hollywoodzki”? To mówi wszystko. Wybrane ( Ŝeby było ciekawiej, bo kogo interesuje ZWYCZAJNE Ŝycie, pomijając fakt, Ŝe jest ono po prostu PRAWDZIWE ),często ckliwe i melodramatyczne fragmenty Ŝycia piosenkarza. I juŜ wszystko wiecie. Jednak ja chciałabym spytać, dlaczego, ale to DLACZEGO najpierw jest wciągająca akcja i prezentacja umiejętności, „jak pokazać śmierć, Ŝeby wpuścili na nasz film dwunastolatków”, a później widzimy tylko baaardzo długie love story, które i tak kończy STÓSTÓ-wa 9 DNI TEATRU Cyrk '76 Rok 2006 jest szczególnie waŜny w krótkiej jeszcze historii naszego szczecińskiego Teatru Współczesnego – w tym roku obchodzi on swoje trzydziestolecie. My, wielbiciele teatru, postanowiliśmy uczcić to szczególnie uroczyście (zwłaszcza Ŝe zbliŜał się Dzień Teatru) - udaliśmy się w sobotę na „Cyrk ‘76, czyli trzydzieści lat później” – najnowsze, jubileuszowe przedstawienie Współczesnego. Uprzednio przygotowani przez nauczycieli do podróŜy w lata siedemdziesiąte (tutaj Johnny Walker i Sffawolna JeŜynka ślą serdecznie podziękowania panu Przemkowi za niezwykle barwną i obrazową opowieść na długiej przerwie w sali informatycznej ☺), usiedliśmy na swoich miejscach podekscytowani, zastanawiając się, co teŜ nas czeka w tej podróŜy do lat siedemdziesiątych... „Cyrk ‘76” to przedstawienie nietypowe. Autorami scenariusza są wyjątkowo sami aktorzy teatru – Krzysztof Czeczot i Arkadiusz Buszko. Doskonale znaleźli się oni w nowej dla siebie roli – spektakl jest nie tylko ciekawy, ale równieŜ zabawny. Nie nudziliśmy się ani przez chwilę, oczarowani oglądaliśmy rozgrywające się scenki. Scenki? Tak. Pierwsza część „Cyrku ‘76” to retrospekcje z polskich lat siedemdziesiątych – w radiu słychać Abbę, krąŜą opowieści o granych w niemieckich kinach „Szczękach”, w sklepach kilometrowe kolejki, wszystko na kartki, męŜczyźni paradują po ulicach w niezwykle gustownych dzwonach (gdzie ci męŜczyźni, NO GDZIE???), STÓSTÓ-wa 10 na uroczystościach państwowych królują górnolotne przemówienia (grunt, to wziąć właściwe notatki…). Podczas tej części przedstawienia bawiliśmy się świetnie – scenki pełne były humoru i nieukrywanej ironii. Po przerwie natomiast poczuliśmy się jak na wielkim, ogólnopolskim festiwalu piosenki. Aktorzy popisali się niezwykłym talentem wokalnym oraz olbrzymią charyzmą (aŜ ciarki nas przechodziły po plecach w trakcie pamiętnej piosenki „Dziś prawdziwych Cyganów juŜ nie ma” w wykonaniu Magdaleny Myszkiewicz). Ze wszystkich wykonywanych utworów nasze największe uznanie zdobyła finałowa, po prostu mistrzowska interpretacja „Somebody to love” Queen’ów, wyśpiewana przez cały zespół aktorski. Przejęcie, malujące się na twarzy artystów i przechadzający się po scenie Brian May ze swoją (Ŝółtą, co prawda) gitarą Red Special, wprawiły nas po prostu w zachwyt. Podsumowując – „Cyrk ‘76” to niezwykłe przedstawienie. To niesamowity pokaz, podróŜ w zwariowane lata siedemdziesiąte. Dla nas była to naprawdę przyjemna lekcja historii, a dla dorosłych – powrót do lat młodości. W teatrze ... W poniedziałek 27 marca, czyli w Międzynarodowym Dniu Teatru, ponownie udaliśmy się do Współczesnego, tym razem jednak nie po to, by obejrzeć jakieś przedstawienie, ale zwiedzić kulisy teatru, czyli obejrzeć go „od kuchni”, jak równieŜ spotkać osoby, których zwykłym śmiertelnikom (dziękujemy pani Ewie) nie dane jest poznać. Podzieleni na dwie grupy byliśmy oprowadzani po kulisach teatru (świetne garderoby i imponująco głęboka scena!), jak równieŜ wraz z dyrektorem teatru, panem Zenonem Butkiewiczem, oglądaliśmy interesującą wystawę „Rok 1976” oraz „Teatr drukowany”. Na koniec wizyty obejrzeliśmy bardzo wartościowy film „Teatr i jego miasto”, specjalnie przygotowany na jubileusz Współczesnego. Potem udaliśmy się do szkoły, nic nie wiedząc o czekającej tam na nas niespodziance.. ... i w szkole … którą okazało się przedstawienie naszego gimnazjalnego teatrzyku! Marcin, jako tytułowy Mały KsiąŜę, wędrował między planetami (taboretami ze sklepiku) i poznawał coraz to dziwniejszych ludzi – PróŜniaka (brawa dla Konrada!), Króla (niezwykle władcza Martyna), Pijaka (troszkę chwiejnym kroczkiem przemierzająca scenę Roma) i innych, równie barwnych postaci. Jednym słowem – udaliśmy się wraz z Małym Księciem w krótką, ale ekscytującą i filozoficzną podróŜ, często zabawną, ale zawsze uczącą. Dla małych widzów była to przede wszystkim rozrywka, a dla nas - kolejne spotkanie z naszym nauczycielem – Małym Księciem, jego RóŜą, śmiją, Lisem i innymi postaciami z nieustannie aktualnej powieści de Saint-Exupery’ego. Sffawolna JeŜynka STÓSTÓ-wa 11 formy rozrywki, Ŝe potrafimy otworzyć się na człowieka, który swoją grą nie tylko chce nam coś przekazać, ale równieŜ podarować cząstkę samego siebie, swojej duszy. Szczecin, 27 III 2006 roku Pani Anna Augustynowicz Pan Zenon Butkiewicz Teatr Współczesny w Szczecinie Szanowni Państwo, * w Dniu Teatru pragniemy serdecznie podziękować za niezapomniane chwile z najpiękniejszym rodzajem sztuki – teatrem, za szczęście odczuwania radości płynącej z ludzkiej potrzeby realizowania artystycznych pragnień. Dzięki Państwu teatr nie stał się dla nas młodych, przestarzałą rozrywką, pokonaną przez bezlitosną komercję i błyskawicznie rozwijającą się technikę. Dla nas teatr ma wielkie znaczenie, poniewaŜ zbliŜa nas ku sobie, składania do rozmyślań, zachęca do własnej artystycznej pracy. MoŜemy śmiało powiedzieć, Ŝe to Państwo, zespół Teatru Współczesnego, obudzili w nas miłość do teatru. To z Państwem spędzamy dobrowolnie piątkowe, czasem nawet upragnione sobotnie wieczory, gdyŜ sprawia nam radość obcowanie z drugim człowiekiem poprzez teatr. Przychodzimy do Państwa po to, aby podziwiać ulubionych aktorów, ale takŜe aby dotknąć innych światów, a nawet odebrać niezapomnianą naukę o nas samych. Dziękujemy, Ŝe dzięki Państwu naszymi umysłami nie zawładnęły nowoczesne STÓSTÓ-wa 12 Z okazji obchodzonego w tym roku trzydziestolecia istnienia Teatru Współczesnego pragniemy Ŝyczyć Państwu przede wszystkim wiary we własne moŜliwości, owocnej pracy, przynoszącej spełnienie zawodowe. Zdajemy sobie sprawę, Ŝe dla Państwa największą radością jest uśmiech na twarzy pojedynczego widza, a więc Ŝyczymy Państwu tysięcy takich uśmiechów i pozytywnych opinii. Mamy nadzieję, Ŝe przyszłe pokolenia równieŜ docenią Państwa pracę i oddanie. Zapewniamy, Ŝe sami nie opuścimy Państwa jeszcze przez długi, długi czas, bo nie przychodzimy do teatru z przymusu, poniewaŜ tak trzeba, tak wypada. Dla nas wizyta w teatrze to wielka przyjemność i doskonały sposób na spędzenie wolnego czasu. Dlatego teŜ Ŝyczymy Państwu owocnej pracy przez następne trzydzieści, a nawet więcej lat… Z powaŜaniem uczniowie Gimnazjum S.T.O. w Szczecinie * List wręczony podczas wizyty w Teatrze Współczesnym panu Zenonowi Butkiewiczowi - dyrektorowi Teatru. Chrześcijańska Wielkanoc Jest to najstarsze i najwaŜniejsze święto chrześcijańskie (obok BoŜego Narodzenia) upamiętniające śmierć na krzyŜu i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Poprzedzający ją tydzień, stanowiący okres wspominania najwaŜniejszych dla wiary chrześcijańskiej wydarzeń, nazywany jest Wielkim Tygodniem. ...to uroczysty czas rozpamiętywania ostatnich dni Ŝycia Chrystusa, przygotowujący do Zmartwychwstania Pańskiego. Szczególnym czasem w Wielkim Tygodniu jest Triduum Paschalne. Wielki Tydzień, który w tradycji chrześcijańskiej pojawił się dopiero w IV wieku, rozpoczyna Niedziela Palmowa, a kończy czuwanie w Wielką Niedzielę, zamykające Triduum Paschalne. Poszczególne odłamy chrześcijaństwa wykształciły własną bogatą obrzędowość związaną z okresem Wielkiego Tygodnia. RównieŜ w tradycji ludowej i regionalnej Wielki Tydzień zachował wiele zwyczajów. Poniedziałek, wtorek i środa są dniami w sposób szczególny poświęconymi pojednaniu, a takŜe czasem wielkich porządków, przyozdabiania domów. W tradycji katolickiej w Wielką Środę gasi się świece na ołtarzu, kościół staje się domem Ŝałoby. W Wielki Czwartek milkną dzwony, które zastępuje klekotanie kołatek. NajwaŜniejszym okresem roku liturgicznego i Wielkiego Tygodnia jest Triduum Paschalne. Obejmuje ono czas od wieczornej mszy w Wielki Czwartek i trwa do nieszporów w Niedzielę Zmartwychwstania. Przez wieki spierano się, kiedy Wielkanoc powinna być obchodzona. Podczas soboru nicejskiego w 325 roku ustalono, Ŝe będzie się ją obchodzić w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni KsięŜyca. Wielkanoc jest więc świętem ruchomym: moŜe wypaść najwcześniej 22 marca, a najpóźniej 25 kwietnia. Z dniem Wielkanocy powiązany jest termin większości ruchomych świąt chrześcijańskich, m.in.: Środa Popielcowa, Wielki Post, Triduum Paschalne, Wniebowstąpienie Pańskie, Zesłanie Ducha Świętego i inne. Po wprowadzeniu kalendarza gregoriańskiego znów pojawiły się odmienności: w prawosławiu Wielkanoc obchodzi się bowiem zgodnie z kalendarzem juliańskim (ok. tydzień po „naszych” świętach). Wielkanoc to prawdopodobnie święta, z którymi związana jest największa ilość zwyczajów i tradycji, jak na przykład malowanie i święcenie jajek (pisanki, kraszanki), dzielenie się jajkiem, śniadanie wielkanocne, śmigusdyngus, wieszanie Judasza itp. Jako Ŝe święta Wielkiej Nocy są świętami wesołymi oraz kończą Wielki Post, na stołach dominuje przepych. Jemy wszelkiego rodzaju mięsa, wędliny, jaja i ciasta - baby, mazurki, makowce. Kuchnia staropolska obfituje w wykwintne potrawy, takie jak Ŝur wielkanocny, barszcz czy kaczka faszerowana. • PoŜywienie wielkopostne najczęściej ograniczało się do Ŝuru i śledzi. Nie jedzono nie tylko mięsa i tłuszczów roślinnych, ale równieŜ nabiału i cukru. Kiedy więc Wielki Post dobiegał końca, tradycją w Wielki Piątek wieczorem lub w Wielką Sobotę rano był tzw. pogrzeb Ŝuru i śledzia. Wynoszeniu z domu śledzia i Ŝuru towarzyszyły Ŝartobliwe przyśpiewki i okrzyki. Śledzia, wyciętego z drewna lub tektury, wiązaSTÓSTÓ-wa 13 no na grubym powrozie i wieszano na wierzbie nad drogą. Była to symboliczna kara dla powieszonego za sześciotygodniowy post. Natomiast garnek z Ŝurem zakopywano poza wsią. W Krakowskiem dodatkowo zakopywano garnek z popiołem, co oznaczało koniec pokuty. • W poniedziałek wielkanocny woŜono koguta (kurka) na dwukołowym wózku. Kogut, w wielu kulturach uwaŜany za symbol Słońca i sił witalnych i urodzaju - miał zapewnić zdrowie i pomyślność. Piał głośno, a efekt ten uzyskiwano dzięki temu, Ŝe wcześniej karmiony był ziarnem namoczonym w spirytusie. Z czasem Ŝywego ptaka zastąpiono sztucznym: ulepionym z gliny, pieczonym z ciasta, wycinanym z deski. Tradycyjnie wózek dyngusowy malowano na czerwono i zdobiono suszonymi źdźbłami zbóŜ, traw i kwiatów oraz kolorowymi wstąŜkami. • (puchery, pueri, z łac. puer, znaczy chłopiec) to zwyczaj obchodzony w Niedzielę Palmową w Krakowie i okolicach. Obrzęd ten wywodzi się z dawnych kwest Ŝaków. Wczesnym rankiem w Palmową Niedzielę przebrani chłopcy chodzą po domach. Na głowach noszą wysokie, stoŜkowate czapki z kolorowej bibuły, twarze brudzą sadzą. W pasie przewiązani są sznurami. Śpiewając, Ŝycząc zdrowych i radosnych świąt Zmartwychwstania Pańskiego, wygłaszają oracje, które łączą w sobie elementy dawnych pieśni wielkopostnych, dialogów komicznych i rymowanek. Jednocześnie obchodzą izbę dookoła, stukając o podłogę laskami pucherskimi (w kształcie młotków lub siekierek). Otrzymują za to jedzenie: głównie jajka oraz drobne datki, które zbierają do koszyka. Zwyczaj ten, jakkolwiek zanikający, jest nadal Ŝywy w niektórych wsiach podkrakowskich, m.in. w Bibicach. • Obyczaj ten występuje na terenie południowej Małopolski, związany jest ze wsią Dobra koło Limanowej. W nocy z Niedzieli na Poniedziałek Wielkanocny pojawiają się owinięte w słomę maszkary, zwane dziadami śmigustnySTÓSTÓ-wa 14 mi. Twarze ukryte mają za futrzanymi maskami, osmolonymi pończochami, z wycięciami na oczy i nos. Nie odzywają się, wydają tylko pomruki i trąbią na blaszanym roŜku. Gestykulując, proszą o datki, polewają wodą. Z tradycją tą związana jest legenda, która opowiada o tym, jak przed wiekami do wioski przybyli jeńcy z niewoli tatarskiej. Tatarzy obcięli im języki, a takŜe zmasakrowali twarze. Odziani w łachmany, otuleni słomą, szukali pomocy. Mieszkańcy przyjęli ich, a na pamiątkę tego wydarzenia wieś nazywa się Dobra. • (zwana teŜ na wybitki) była znaną zabawą wielkanocną. Miała ona swoje odmiany: dwie osoby toczyły pisanki po stole naprzeciw siebie. Czyja pisanka przetrzymała zderzenie ten wygrywał, w nagrodę zabierając stłuczone jajko przeciwnika. MoŜna teŜ było jajka trzymać w ręce i stukać nimi o siebie, równieŜ w tym przypadku właściciel nienaruszonej pisanki zabierał stłuczki. Zabawa ta wywodzi się z dawnego obyczaju zaduszkowego. Toczono jaja na grobach, po czym oddawano biedakom. • Zwyczaj ten obchodzony jest w Poniedziałek Wielkanocny. Tradycja ta nawiązuje do wiosennych obrzędów słowiańskich i ma swe źródło w legendzie o pogańskiej świątyni na Lednicy. Kapłanka, która strzegła w niej ognia, wychodziła raz do roku na wiosnę w poszukiwaniu następczyni. Wybrana przez nią dziewczyna mogła się wykupić, ale jeśli nie było jej na to stać, zajmowała miejsce w świątyni. Siuda Baba jest czarna od sadzy, bo przez cały rok pilnowania ognia nie wolno jej było się myć. Obrzęd ten obecnie zachował się jedynie w okolicach Krakowa, tradycyjnie co roku widowisko Siudej jest wystawiane w Poniedziałek Wielkanocny w Wieliczce. UWAGA: W orszaku Siudej Baby wśród przebierańców znajduje się strzelający z bata Cygan. Aktorzy zbierają wśród widzów pieniądze, kto się nie wykupi, tego mogą wysmarować czarną pastą. • (Judasz, Judaszki) nawiązuje do historii zmartwychwstania Chrystusa, przypominając o zdradzie Judasza. Ale jest to teŜ schrystianizowana forma topienia Marzanny, która wyrosła z pogańskich obrzędów powitania wiosny. Widowisko rozpoczynało się w Wielki Czwartek nocą (w niektórych regionach juŜ w Wielką Środę), kończąc się następnego dnia po południu. Kukła przedstawiająca Judasza była sądzona, a następnie wieszana na wieŜy kościelnej. W Wielki Piątek strącano Judasza z wieŜy, a następnie bito, szarpano, włóczono po wsi. Na koniec podpaloną kukłę wrzucano do rzeki czy stawu. W związku z nadmierną agresją uczestników widowiska Kościół zakazał jego organizowania. Tam, gdzie zwyczaj nadal trwał, kukłę wieszano na drzewie, słupie, kominie. Tradycja Judasza do dziś zachowała się w Pruchniku nad Sanem. • Ten zwyczaj wielkanocny obchodzony jest w Krakowie, we wtorek po Świętach Wielkanocnych. Rękawka związana jest z legendą o kopcu Kraka, usypanym przez lud po śmierci króla. Tradycja podaje, Ŝe ziemię noszono w rękawach, stąd kopiec nazwano Rękawką. Na kopcu Kraka w trzeci dzień świąt wielkanocnych (wtorek był kiedyś równieŜ dniem świątecznym) odbywał się odpust, z którego szczytu zamoŜni krakowianie zrzucali biedakom i Ŝakom krakowskim - zebranym u stóp wzgórza - resztki ze świątecznego stołu: chleb, wędlinę, gotowane jajka, jabłka, orzechy, ciasta, słodycze oraz drobne monety. Obyczaj ten nawiązuje do pogańskich obrzędów związanych z zaduszkami wiosennymi, przypadającymi na okres przesilenia wiosennego. Sam źródłosłów „rękawki” nie pochodzi raczej od Kraka - jak mówi ludowa tradycja, ale nawiązuje do kultu zmarłych: w języku czeskim zachował się wyraz „rakov” - „trumna”, a w serbskim słowo „raka” oznacza „grób”. Przypuszcza się, Ŝe pochodzący z XI lub XII wieku kościółek św. Benedykta, którego święto przypada na dzień 21 marca (pierwszy dzień wiosny), było reakcją kościoła na Ŝywe praktyki pogańskie na Krzemionkach. Do przejawów czci oddawanej zmarłym naleŜało między innymi zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet. Pisanka to ogólna, zwyczajowa nazwa jaja (zwykle kurzego, ale takŜe gęsiego czy kaczego) zdobionego róŜnymi technikami. Zwyczaj malowania jaj narodził się w Persji, co moŜe potwierdzać jedną z teorii pochodzenia Słowian. Jeśli natomiast chodzi o ziemie polskie – najstarsze pisanki, pochodzące z końca X wieku, odnaleziono podczas wykopalisk archeologicznych na opolskiej wyspie Ostrówek, gdzie odkryto pozostałości grodu słowiańskiego. Wzór rysowano na nich roztopionym woskiem, a następnie wkładano je do barwnika – łupin cebuli lub ochry, które nadawały im brunatnoczerwoną barwę. W procesie chrystianizacji pisankę włączono do elementów symboliki wielkanocnej. Obecnie pisanki powszechnie wykonuje się przed Wielkanocą, coraz rzadziej na Jare Święto. Nie moŜe ich zabraknąć wśród świątecznych pokarmów. Mają symbolizować rodzącą się do Ŝycia przyrodę, a jednocześnie nadzieję, jaką czerpią chrześcijanie z wiary w zmartwychwstanie Chrystusa. W zaleŜności od techniki zdobienia, świąteczne jajka mają róŜne nazwy: kraszanki (zwane teŜ malowankami lub byczkami) powstają poprzez gotowanie jajka w wywarze barwnym, dawniej uzyskiwanym wyłącznie ze składników naturalnych. UŜywano roślin, które pozwalały na uzyskanie róŜnych kolorów: brązowy (rudy): łupiny cebuli; czarny: kora dębu, olchy lub łupiny orzecha włoskiego; Ŝółtozłocisty: kora młodej jabłoni lub kwiat nagietka; fioletowy: płatki kwiatu ciemnej malwy; zielony: pędy młodego Ŝyta lub listki barwinka; róŜowy: sok z buraka; pisanki mają róŜnobarwne desenie. Powstają przez rysowanie na skorupce gorącym roztopionym woskiem, a następnie zanurzenie jajka w barwniku. Jako narzędzi do pisania uŜywano rylców, szpilek, igieł, kozików, szydeł, STÓSTÓ-wa 15 słomek i drewienek. oklejanki (naklejanki) są przyozdobione sitowiem, płatkami bzu, skrawkami kolorowego, błyszczącego papieru, tkaniny itp. Znane są jeszcze rysowanki i skrobanki. Najstarsze pisanki pochodzą z terenów sumeryjskiej Mezopotamii. Zwyczaj malowania jajek znany był w czasach cesarstwa rzymskiego. Najstarsze polskie pisanki pochodzą z X wieku, ale prawdopodobnie zdobienie jaj znane było Słowianom wcześniej. Dawniej zajmowały się tym wyłącznie kobiety, męŜczyźnie wówczas nie wolno było wchodzić do izby. Jeśliby się tak zdarzyło, odczyniano urok, który intruz mógł rzucić na pisanki. Początkowo Kościół zabraniał jedzenia jajek w czasie Wielkanocy. Zakaz został cofnięty w XII wieku, konieczne jednak było odmówienie przed posiłkiem specjalnej modlitwy. Wynikało to z dąŜenia do rozdzielenia tradycji Kościoła od obrzędowości pogańskiego święta związanego z kultem zmarłych, w których jajko - początek nowego Ŝycia - odgrywało waŜną rolę. Obecnie uroczyste śniadanie w niedzielę wielkanocną poprzedza dzielenie się poświęconym jajkiem. Podobnie jak boŜonarodzeniowy zwyczaj łamania się opłatkiem, jest wyrazem przyjaźni. Święconka (zwana teŜ święconym) to nazwa pokarmów święconych w Kościele w Wielką Sobotę. Święcone oznacza równieŜ uroczyste śniadanie wielkanocne. Święcenie potraw w Wielką Sobotę niegdyś odbywało się w domach, poniewaŜ poświęcone musiało być wszystko, co miało znaleźć się na świątecznym stole. Z czasem zaczęto chodzić ze święconką do kościoła. Obecnie w wielu miastach powstał nowy zwyczaj święcenia: nie wewnątrz, a przed kościołem, gdzie na wystawionych stołach wierni pozostawiają STÓSTÓ-wa 16 koszyki. W koszyczku wielkanocnym nie moŜe przede wszystkim zabraknąć jajek (symboli nowego Ŝycia), w postaci kolorowych pisanek czy kraszanek; baranka (dawniej formowanego z masła lub ciasta w specjalnych formach, później cukrowego, z chorągiewką z napisem Alleluja, obecnie często z czekolady), symbolizującego umęczonego Chrystusa; soli (która miała chronić przed zepsuciem). Poświęcić naleŜy równieŜ: chleb, wędlinę, chrzan, pieprz, ocet, ciasta świąteczne. Koszyczek przystraja się listkami barwinka. Dawny zwyczaj na wsiach nakazywał, aby wracając ze święconym - obejść dom trzy razy, zgodnie ze wskazówkami zegara, co miało wypędzić złe moce z gospodarstwa. Na stole wielkanocnym obok mięs i ciast stawia się koszyk ze święconką. W dawnej Polsce u ludzi zamoŜnych na stole znajdowało się pieczone prosię, z pisanką w pysku. Stoły uginały się od mięsiwa, szynek, kiełbas i ciast. Głównym ciastem wielkanocnym do dzisiaj pozostała baba droŜdŜowa, tzw. baba wielkanocna. Popularne są równieŜ mazurki. ...(zwany teŜ „lanym poniedziałkiem”) jest obyczajem związanym z drugim dniem Wielkanocy. Do XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Dyngus (dyngusowanie) oznaczał wymuszanie datków, najczęściej w postaci jajek, pod groźbą kąpieli. Śmigus to uderzanie, smaganie rózgą, gałązką lub palmą. Korzystając z Wikipedii i portalu halloween.friko.net opracował Nocny Marek (cierpiący na wyjątkową bezsenność) ROZRYWKA ROZRYWKA czyna z trzeciej. Brr. Co za niedelikatna istota… Odwróciła mnie w kierunku swoich kolegów – czartów wcielonych, i od razu poczułem się jeszcze gorzej – jakieś szesnaście, moŜe siedemnaście par oczu zaczęło się we mnie wpatrywać jak na jakieś dziwadło. Poczułem się taki nagi… Na kościach jarzmowych na pewno pojawił się mi rumieniec. Co za Ŝycie ja mam w tym nieszczęsnym S.T.O. Myślałby kto, zaznam sobie tutaj wiecznego spoczynku, będzie czas na przemyślenie wielu spraw, wreszcie będę mógł spokojnie odetchnąć…. A tu co? Ciągle przydarzają mi się niemiłe przygody, takie jak na przykład ta: Spałem sobie smacznie w moim ulubionym, przytulnym kantorku Basi, kiedy poczułem, Ŝe ktoś bardzo boleśnie szarpnął mnie za kręgosłup, o mało nie wyrywając mi przy tym kręgów lędźwiowych. Zerwałem się jak oparzony z mojego stojaczka, a w całym tym stresie i panice aŜ odpadła mi prawa górna kończyna (muszę się upomnieć u Basi o nowe zawiasy). Zobaczyłem, Ŝe ktoś bezczelnie wywlókł mnie z mojego kantorka i bynajmniej nie była to Basia, która zawsze robi to bardzo delikatnie, wręcz z niezwykłą czułością. To była dziew- Na szczęście jednak, wodząc wzrokiem po klasie, znalazłem moją Basię. Siedziała sobie jak gdyby nigdy nic na ławce i z rozbawieniem wymachiwała kończynami dolnymi. Spojrzała na mnie ukradkiem i - nie dostrzegając przeraŜenia malującego się na mojej czaszce - poprosiła stojące obok mnie indywiduum, by „zaczynało”. I wtedy zdałem sobie sprawę, Ŝe bez uprzedniego przygotowania się do tego psychicznie, będę zmuszony przeprowadzić na samym sobie pokaz ludzkiego szkieletu. Nie trawię tego. Siedzieć w kantorku, spać, od czasu do czasu rozmawiać o modyfikacjach genetycznych z modelem układu pokarmowego – to i owszem. Ale jeśli chodzi o pokazy to nie, stanowczo nie. A teraz co? A teraz dziewczyna znów szarpnęła mnie za kręgosłup, stawiając przodem do Basi. Uff, przynajmniej TAMCI nie będą mi ukradkiem języka pokazywać, tego bardzo nie lubię, pewnie dlatego, Ŝe sam go juŜ nie mam i czuję, Ŝe to w pewnym sensie nie fair. Brr… zaraz… CO TA DZIEWUCHA ROBI!?!?!?!?! MAM TU ŁASKOTKI!!! - No więc tak. Kręgosłup dzieli się na kilka podstawowych odcinków: szyjny, piersiowy, lędźwiowy, krzyŜowy i kości gu…. ZOSTAW MOJE KOŚCI GUZICZNE!!! TO JEST NAPASTOWANIE!!! TO JEST NIEZGODNE Z KONSTYTUCJĄ!!! STÓSTÓ-wa 17 - Teraz skupmy się na kończynie górnej… NIE, NIE TUTAJ...AJAJAJ… Dziewczyna z pełnym konsternacji wyrazem twarzy podniosła fragment MNIE, który odpadł, i mocowała się z nim przez kilka denerwująco długich minut… (Baśka, Baśka, czy ty NAPRAWDĘ nie widzisz, Ŝe potrzebuję nowych zawiasów?) - JeŜeli chodzi o czaszkę to… Pani Basiu, dlaczego ona ma takie wielkie zęby? śEBYM CIĘ MÓGŁ LEPIEJ POśREĆ, TY… TY… Basia uśmiechnęła się tylko tajemniczo i pogroziła mi palcem. - No tak… czaszka Zbysia… TERAZ TO ZBYSIA…. - …składa się mózgoczaszki i trzewioczaszki, które to są połączone ze sobą za pomocą czego? No? Klasa - szszsz….. - Sznurowadeł? – spytał jakiś chłopak z tłumu, a ja o mało nie spadłem ze stojaczka, poraŜony tą jakŜe inteligentną odpowiedzią. - Szwów, barany! – zdenerwowała się pani profesor. Tutaj to się akurat z nią zgadzam w stu procentach… I tak przez całą lekcję. Powiedzcie szczerze, jak ja mam nie być chodzącym kłębkiem kości? Jak tak dalej pójdzie, moja anoreksja osiągnie szczytową formę. Nie zniosę juŜ więcej takiej brutalnej poSTÓSTÓ-wa 18 budki. Będę musiał się poskarŜyć Baśce. Nie wiem, dlaczego tym razem nie zostawiła mi w kantorku miesiąc wcześniej informacji, Ŝe zamierza przeprowadzić taką lekcję, abym mógł się psychicznie do tego przygotować. Słyszałem, Ŝe trzeciaki piszą niedługo jakiś waŜny test. Skomentuję to jedynie tak : HA HA HA! Koń by się uśmiał. Trzeba się było uczyć przez trzy lata, a nie obudzić się w kwietniu. Fakt, jest kilka całkiem bystrych umysłów w tej klasie, ale cóŜ… Jedna jaskółka wiosny nie czyni, czy coś w tym stylu. W kaŜdym razie nie, Ŝebym ja był do nich jakoś negatywnie nastawiony, broń BoŜe. Po prostu ktoś z tak długoletnim staŜem w zawodzie ma prawo liczyć na chociaŜ odrobinę szacunku, a juŜ na pewno na jakieś ubranie, bo pragnę zauwaŜyć, Ŝe mi czasem zimno w tym moim kantorku. Fakt, Basia załatwiła mi koszulkę (przynajmniej nie muszę pokazywać juŜ swojej „boskiej klaty”), ale…. No cóŜ, brak spodni równieŜ mi dokucza i to bardzo. Wy, Ŝywi, myślicie, Ŝe skoro jestem kościotrupem, to nic juŜ nie potrzebuję zakrywać i Ŝe stałem się taki bezpruderyjny. A guzik! Ja teŜ mam swoje przekonania i… i W OGÓLE! Moje zdanie tutaj wcale się nie liczy, o. Czuję się totalnie niezrozumiany. Jedynie Basia jest fajna. I tyle. Zastrajkuję i jutro nie pójdę do pracy, zobaczymy, co beze mnie zrobią! Zbyszek Na końskim grzbiecie - jazda w terenie Jazdę w terenie kończymy przynajmniej dziesięciominutowym stępem, podobnie jak zaczynaliśmy. Rozsiodłanego konika powinniśmy nagrodzić jakimś smakołykiem, np. marchewką bądź jabłkiem ( nie powinien być to cukier). Co zrobić, gdy koń poniesie? NaleŜy zachować spokój, gorączkowe skracanie wodzy ( najczęstszy błąd ) i krzyk na nic się zdadzą. JeŜeli jeździec panuje nad koniem na tyle, by nim skręcać, powinien zawrócić do reszty zastępu, a następnie stopniowo odchylić się do tyłu i zatrzymać konia, przemawiając do czworonoga spokojnie i stanowczo. Pamiętajmy, Ŝe koń najczęściej ponosi do stajni. Wjazdy i zjazdy... Wycieczka w teren Wyjazdy w teren to najprzyjemniejsza część sportu jeździeckiego. Pozwalają na obcowanie z Ŝywym stworzeniem oraz przyrodą. Przed opuszczeniem stajni naleŜy ustawić wszystkich uczestników terenu w zaprzęg, pamiętając, Ŝe najbardziej doświadczeni powinni zająć miejsca na początku zastępu, by pilnować tempa i kierunku jazdy oraz bezpieczeństwa grupy. Jazdę rozpoczynamy przynajmniej dziesięcioma minutami stępu, aby potem przejść do kłusa i zagalopować. W czasie „terenu” trzeba pamiętać o tym, by myśleć za siebie i za konia. Konie wolą wyjazdy w las niŜ monotonną pracę na ujeŜdŜalni, są one równieŜ bardziej płochliwe, wiele uwagi poświęcają bogatej roślinności, maszynom i ludziom. Gdy jeździec wjeŜdŜa pod górę, w zaleŜności od stromizny musi przejść do półsiadu ( pochylić się do przodu, utrzymując przy tym proste plecy i oczywiście zachowując równowagę), natomiast gdy jeździec zjeŜdŜa z góry, w zaleŜności od stromizny musi odchylić się delikatnie do tyłu, by odciąŜyć konia. Kinga STÓSTÓ-wa 19 roku został trzykrotnie postrzelony (zamachowiec oddał dziewięć strzałów), a przed domem swoich dziadków w dzielnicy Queens został raniony w twarz, w wyniku czego doznał uszkodzenia lewej części Ŝuchwy. Zmienił mu się przez to głos. Zyskał wtedy przydomek Bulletproof (kuloodporny). Biografia 50 Centa zainspirowała Reeboka (producent obuwia) do wykorzystania postaci w reklamie firmy w 2004 roku. DYSKOGRAFIA 50 Cent A właściwie Curtis James Jackson (ur. 6 lipca 1975) to znany amerykański raper, wypromowany przez wytwórnię Aftermath Entertainment załoŜoną przez Dre i związanego z nią Eminema. Ma jedno dziecko, syna. Zamieszkuje w willi, którą odkupił od boksera Mike’a Tysona. Gdy miał 8 lat, stracił matkę, zabitą z powodu długów narkotykowych. Ojciec nigdy się nim nie interesował. Wychowywali go dziadkowie (dzielnica Queens). Podobnie jak większość osób pochodzących z biednych murzyńskich dzielnic, zaczynał od handlowania narkotykami na ulicach Nowego Jorku. Pierwsze pieniądze z rapowania przyniosły mu występy na nowojorskiej Guy R. Brewer Blvd. W tym czasie zaistniał teŜ w undergroundowym środowisku nowojorskich raperów. W 1999 roku podpisał z wytwórnią Columbia Records kontrakt na swój pierwszy album, Power of the Dollar. Kontrakt z wytwórnią został rozwiązany w czasie, gdy raper powracał do zdrowia po zamachach na jego Ŝycie: w kwietniu 2000 STÓSTÓ-wa 20 • Bulletproof (2005) • Get Rich or Die Tryin' (soundtrack) (2005) • The Massacre (2005) • Behind Da Bars (2004) • The New Breed (2003) (DVD) • Get Rich or Die Tryin' (2003) • No Mercy, No Fear (2002) • 50 Cent Is The Future (2002) • Guess Who’s Back? (2002) • Power of the Dollar (1999) • The Collaboration (2004) • 24 Shoots Single • • • • • • • • • • • Just A Lil' Bit (2005) Piggy Bank (2005) Candy Shop (z Olivią) (2005) If I Can't/Poppin' Them Thangs (z G-Unit) (2004) If I Can't (2004) P.I.M.P. (2003) 21 Questions (z Nate Dogg'iem) (2003) In Da Club (2003) Wanksta (z 8 Mili) (2002) Thug Love (1999) Window Shopper (2005) opr. śmijka PODRÓŻE – świat na wyciągnięcie ręki WILNO Obecne Wilno to bez mała 600-tysięczna stolica niepodległej Litwy, miasto młode, pełne Ŝycia, szybko się rozwijające. Jego serce stanowi przepiękna starówka (Senamiestis), jedna z większych i rozleglejszych w Europie. O niegdysiejszej świetności grodu nad Wilią i Wilenką świadczy kilkadziesiąt zabytkowych, przewaŜnie barokowych kościołów, wspaniałe magnackie rezydencje i mieszczańskie kamieniczki. Zwiedziwszy bezcenne zabytki Wilna, warto spróbować wczuć się w duszę miasta - porozmawiać ze śpiewnie zaciągającym staruszkiem, pobłądzić bez celu po wąskich uliczkach i zaułkach, wziąć udział w naboŜeństwie w języku polskim, posiedzieć na parkowej ławeczce koło katedry lub nad Wilią, popatrzeć na nie z wysokości baszty Giedymina lub Góry Trzykrzyskiej. Przed wojną Wilno liczyło ponad 200 tysięcy mieszkańców, z czego 66% stanowili Polacy. Dziś odsetek naszych rodaków utrzymuje się na poziomie 20%. W Wilnie działają polskie szkoły, wydawnictwa, organizacje społeczne i polityczne, a prawie na kaŜdym kroku moŜna usłyszeć polski język. ZWIEDZANIE, czyli co warto zobaczyć Katedra W ujściu rzek Wilii (Neris) i Wilenki w dolinie Świętoroga, na miejscu dawnej świątyni boga pogańskiego - Perkunasa, w XIV wieku, na terenie Zamku WielkoksiąŜęcego Dolnego, zostaje wyświęcony kamień węgielny pod katedrę wileńską pod wezwaniem św. Stanisława. Katedra po sześciu przebudowach zachowała trójnawowy układ gotycki, wydłuŜony. Bez zmian zostawiono jedynie z wcześniejszej, borokowej świątyni: kaplicę św. Kazimierza oraz Wołłowiczowską. Wnętrze zdobią cenne obrazy Villaniego oraz Smugliwicza. Na szczególną uwagę zasługuje kaplica św. Kazimierza, patrona Litwy. Wzorowana była na kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Kiedyś bogato zdobiona - srebrny ołtarz główny - lecz podczas najazdu szwedzkiego został on wywieziony dla zasilenia skarbu STÓSTÓ-wa 21 Rzeczypospolitej. Kaplica została udekorowana kompozycjami czarnych i białych marmurów, które ponoć lubił Zygmunt III Waza. W podziemiach katedry mieści się mauzoleum grobów królewskich, odkrytych dopiero po powodzi w 1931 roku: Aleksandra Jagiellończyka, dwóch Ŝon Zygmunta Augusta: ElŜbiety i Barbary Radziwiłłówny, oraz Władysława IV Wazy. W przeciągu 35 lat rządów władzy radzieckiej, katedra była zamknięta dla wiernych i do 1989 roku mieściło się w niej muzeum - Galeria Obrazów. Obecnie bazylika wileńska przeŜywa ponowny rozkwit. Mówi się, Ŝe Wilno to miasto kościołów - jest ich tutaj ponad 40. Najpiękniejszy to chyba kościół św. Anny, najbardziej okazały - barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu (1668-1676) zawierający ponad 2,000 rzeźb oraz oczywiście Kaplica w Bramie Miednickiej (zwanej takŜe Ostrą Bramą) ze słynnym obrazem Matki Boskiej Ostrobramskiej. Kościół św. Anny Nad brzegiem Wilenki, lekko na uboczu od centrum starówki, w oazie ciszy i zieleni, wznosi się jedna z najpiękniejszych budowli sakralnych z okresu późnego gotyku, kościółek św. Anny. Mówi się o nim, Ŝe gdy Napoleon go ujrzał, tak mu się spodobał, Ŝe na dłoni chciał go przenieść do Francji. Jest to zabytek klasy zerowej z XVI wieku. Świetny przykład gotyku flamandzkofrancuskiego misternie wykonany z 33 róŜnych gatunków cegieł. W głębi, przy kościele św. Anny, zarysowują się kontury kościoła Bernardynów. A tuŜ nad Wilenką stoi pomnik Adama Mickiewicza z 1984 roku autorstwa litewskiego rzeźbiarza Gedyminasa Jakubonisa. Sentymentalnie zapatrzonego w Zaułek Bernardyński, gdzie w domu nr 11 w roku 1822 przygotowywał do druku "GraŜynę". Kościół św. Piotra i Pawła Na przedmieściu zwanym Antokol przy rondzie imienia Jana Pawła II, wkomponowany w zielone wzgórza, stoi kościół św. Piotra i Pawła, nazywany kościołem Paca. Jest on najpiękniejszy kościołem barokowym na terenie Wilna. Wnętrze oszałamia bogactwem rzeźb, stiuków, malowideł, a wszystko to pośród nieskazitelnej bieli. Dekoracja wnętrza została przeprowadzona zgodnie z ideą baroku. Tematyka wszystkich rzeźb i stiuków łączy w sobie symbole Ŝycia, cierpienia, radości, wiary; motywy roślinne, biblijne, z Ŝycia świętych. Ten kościół koniecznie naleŜy obejrzeć - wilnianie zwykli mówić, Ŝe jeśli ktoś nie widział kościoła św. Piotra i Pawła, nie był w Wilnie. Ostra Brama W średniowiecznym Wilnie był taki obyczaj, Ŝe we wnękach wieŜ bramnych, nad bramą, umieszczano święte obrazy. Wilno pierwotnie miało pięć bram miejskich, w tym Bramę MiedSTÓSTÓ-wa 22 nicką (od drogi prowadzącej do Miednik). Brama ta nazywała się teŜ Ostrą, od nazwy części południowego przedmieścia (Ostry Koniec). Obraz Matki BoŜej Miłosiernej - Ostrobramskiej umieszczony został na bramie na początku XVII w. Słynący łaskami wizerunek Madonny, namalowany został na deskach dębowych przez nieznanego artystę. Został on przysłonięty srebrną, złoconą sukienką około 1671 r. Srebrzysty półksięŜyc z wygrawerowanym napisem "Dzięki Tobie składam, Matko Boska, za wysłuchanie próśb moich i proszę Cię, Matko Miłosierdzia, zachowaj mnie w łasce" znajdujący się w dolnej części obrazu jest wotum z 1849 r. Na całą kompozycję wizerunku Pani Ostrobramskiej składają się jeszcze dwie korony ze złoconego srebra (nałoŜona jedna na drugą) - barokowa dla Królowej Niebios i rokokowa dla Królowej Polski. Od 1671 roku obraz Matki BoŜej Ostrobramskiej znajduje się w specjalnie wybudowanej kaplicy, znajdującej się w górnej części bramy. Klasztor Bazylianów i cerkiew św. Trójcy Wspaniała rokokowa brama prowadzi do zabudowań byłego klasztoru bazylianów oraz cerkwi św. Trójcy. Zabudowania klasztorne wzniesiono na początku XVI wieku. W ich lewym skrzydle na początku XIX wieku ulokowano więzienie. Tutaj w latach 1823-1824 przetrzymywany był Adam Mickiewicz, o czym przypomina przy wejściu tablica w języku rosyjskim i litewskim. Cerkiew św. Trójcy ufundowana została przez Konstantego Ostrogskiego w 1514 roku. Pierwotnie gotycka, ma trzy nawy równej wysokości i półkoliste absydy. Przebudowana po poŜarze w 1748 roku uzyskała elementy rokokowe - dwie lekkie wieŜyczki i wspomnianą bramę. Kościół św. Ducha Uczeni przypuszczają, Ŝe na miejscu obecnego kościoła św. Ducha juŜ w pierwszej połowie XIV wieku stał kościół drewniany, a w 1501 roku zbudowano kościół murowany, który Aleksander Jagiellończyk przekazał sprowadzonym do Wilna dominikanom. Świątynię zniszczyły poŜary w latach 1610, 1655 i 1748 roku. Prace rekonstrukcyjne rozpoczęły się w 1749, a zakończyły w 1770 roku. Bogaty rokokowy portal zewnętrzny od ulicy Dominikańskiej prowadzi do korytarza, łączącego się z kruŜgankami klasztornymi. Wnętrza barokoSTÓSTÓ-wa 23 we, bogato zdobione, przeładowane są sztucznymi marmurami, gipsaturami, złoceniami i figurami świętych. W podziemiach natomiast znajdują się zmumifikowane ciała pochowanych tu zakonników i osób świeckich. Cmentarz Rossa W pięknej scenerii pagórków i w zieleni, w cieniu brzóz i dębów, znajduje się miejsce spoczynku wielu sławnych Polaków i Litwinów - cmentarz Rossa. Jedna z najstarszych nekropolii, załoŜona w 1769 roku. Aby dotrzeć do najstarszej części cmentarza, naleŜy najpierw przejść przez cmentarz wojskowy, gdzie znajduje się grobowiec Marii Piłsudskiej i serce Józefa Piłsudskiego. Na tak zwanej "Górce Literackiej" spoczywają pisarze, profesorowie, artyści. To jest cząstka naszej wspólnej - polskiej i litewskiej - historii zapisanej w kamieniu. Rossa jest obecnie cmentarzem zamkniętym, hołd pamięci naleŜy się tysiącom spoczywających tutaj zwykłych wilnian. Ulica Zamkowa Jest to prawdopodobnie najstarsza ulica Wilna, biegnąca w kierunku ratusza. Ulic otacza mnóstwo malowniczych podwórek, ciemnych zakamarków i imponujących murów. Podobnie jak dawniej, ulica Zamkowa ma handlowy charakter. Przechodzi ona w ulicę Didžioji (Wielka), a po skrzyŜowaniu z ulicą Subačiaus (Subocz) ustępuje ulicy Auros Vartu (Ostrobramskiej). Wszystkie trzy tworzą jeden ciąg komunikacyjny, wzdłuŜ którego skupiają się najcenniejsze zabytki Starego Miasta. WieŜa Giedymina Jest ona pozostałością Zamku Górnego, który został wzniesiony na szczycie Góry Zamkowej przez Giedymina na miejscu drewnianej warowni. Murowany zamek o trzech basztach został zbudowany w drugiej połowie XIV wieku. W 1419 roku spłonął. Wielki ksiąŜę Witold odbudował go w stylu gotyckim. Zygmunt AuSTÓSTÓ-wa 24 gust zaś go odnowił i umieścił w nim swoją bibliotekę. W 1655 roku zamek zdobyli Moskale. Przez następne wieki Zamek Górny stopniowo ulegał zniszczeniu, aŜ pozostała tylko jedna wieŜa. Na ocalałym zrębie baszty w 1830 roku postawiono drewnianą nadbudówkę na telegraf optyczny. W latach trzydziestych XX wieku zdjęto nadbudówkę i dokonano zabezpieczenia wieŜy. Od 1960 roku w WieŜy Giedymina mieści się Muzeum Zamku Wileńskiego. Trzy KrzyŜe Na Górze Trzykrzyskiej, dawniej zwaną Łysą lub Krzywą, stoi duŜy pomnik - trzy białe krzyŜe. Po raz pierwszy na Górze Łysej trzy drewniane krzyŜe wznieśli franciszkanie około 1636 roku. W 1740 roku wymieniono je na nowe, które przetrwały do 1869 roku, a potem się zawaliły. Jednak władze rosyjskie nie zezwoliły na ich odbudowę. Dopiero w 1916 roku z inicjatywy księdza Kazimierza Michałkiewicza postawiono krzyŜe betonowe, które królowały nad okolicą do 1951 roku, kiedy to na rozkaz władz radzieckich zostały wysadzone w powietrze. W 1989 roku pomnik Trzech KrzyŜy został odbudowany. Muzeum Adama Mickiewicza Mieści się w domu przy ulicy Pilies 11 (zaułek Bernardyński). Tutaj - na parterze - w 1822 roku mieszkał Adam Mickiewicz. W 1911 kamieniczkę nabył Jan Obst, który w dawnym mieszkaniu Mickiewicza załoŜył muzeum poety. Było ono czynne do II wojny światowej. Dopiero w 1979 roku dokonano remontu budynku i przekazano Muzeum Nauki na Muzeum Adama Mickiewicza. Od 1983 roku w trzech pokojach na parterze mieści się niewielkie muzeum polskiego poety. Nieopodal, na skwerze przy kościele bernardynów, wzniesiono w 1984 roku pomnik Adama Mickiewicza dłuta Gediminasa Jakubonisa. Pałac biskupi lub gubernatorski Za czasów Olgierda w tym miejscu był dwór i ogrody Gasztołda. Władysław Jagiełło podarował parcelę biskupom wileńskim i biskup Wasiło w końcu XVI wieku na tym miejscu zbudował pałac, w którym do końca XVIII wieku mieszkali biskupi wileńscy. Po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej pałac odebrano biskupom i przeznaczono na rezydencję carskich generał-gubenatorów. Na początku XIX wieku pałac został przebudowany według projektu Karola Szyldhausa. W latach 1824-1832 pałac znowu został przebudowany w stylu empire według projektu Wasilija Stasowa. Największą wartość architektoniczną posiada pięć sal na pierwszym piętrze, urządzonych w XIX wieku. nami doryckimi i trójkątnym frontonem. Wewnątrz zachowała się Sala Wielka i inne pomieszczenia, a takŜe gotyckie (i późniejsze) piwnice. Zespół pałacowy w Werkach Werki znane są od 1387 roku, kiedy to były własnością wielkiego księcia. W 1780 roku do Werek wprowadził się biskup Ignacy Massalski i zlecił Wawrzyńcowi Gucewiczowi przebudowę stojącego tam pałacu, który stal się jednym z najcenniejszych budynków klasycystycznych na Litwie (zwany był "Wileńskim Wersalem"). Od czterdziestu sześciu lat zespól naleŜy do Litewskiej Akademii Nauk i jest stopniowo restaurowany. Rozmieszczony na dwóch tarasach park składał się z dwóch części - parku górnego i parku duŜego. Zgromadzono w nim około trzydziestu gatunków drzew; są tu takŜe stawy, a z urwiska roztacza się panorama Wilna. Starówka Wileńska Całe Stare Miasto od roku 1996 jest na liście Ratusz Dwukondygnacyjny budynek w stylu dojrzałego klasycyzmu stoi pośrodku placu ratuszowego. Ratusz załoŜono w XIV wieku na mocy przywileju wydanego przez Jagiełłę. Po poŜarze w połowie XVIII wieku budynek zrekonstruowali Jan Krzysztof Glaubitz i Tomasz Russeli. W latach 1785-1799 ratusz przebudowano w stylu ściśle klasycystycznym według projektu Wawrzyńca Gucewicza. Najpiękniejszą częścią ratusza jest potęŜny, ale prosty w formie portyk z sześcioma kolumSTÓSTÓ-wa 25 zabytków UNESCO. Powierzchnia Starówki jest jedną z największych w Europie Wschodniej. Jeśli ktoś nie wierzy, to na budynku Ratusza wileńskiego umieszczono tablicę pamiątkową. Ze wzgórza Trzech KrzyŜy lub Baszty Zamku głównego moŜna nacieszyć się wspaniałą panoramą ulic Starego Miasta. Jeszcze lepszy widok jest z wieŜy telewizyjnej, która znajduje się na 160 metrach wysokości i pozwala zobaczyć nawet te nowsze dzielnice Wilna. ziemniakami posypanymi koperkiem. Švilpikai - "kopytka", wyłącznie smaŜone. Vederai - kiszka ziemniaczana. Žemaičių blynai - bliny Ŝmudzkie - grube placki z ugotowanych ziemniaków, nadziewane mięsem lub grzybami. Sery litewskie - białe, Ŝółte, suszone, wędzone, a takŜe słynny ser jabłkowy. Wędzone świńskie uszy. KUCHNIA Trejos devynerios (Trzy dziewiątki - "999") nalewka na 27 leczniczych ziołach. Występuje w dwóch odmianach: - aptecznej - ziołowej nalewki zalecanej na wzmocnienie i oczyszczenie organizmu; - sklepowej - gorzkawo-cierpkiej wódki ziołowej. Litewskie miody pitne. Lietuviška gira (kwas chlebowy) - orzeźwiający napój wytwarzany z czarnego Ŝytniego chleba. JEDZENIE Čeburekai - czebureki - smaŜone na głębokim oleju duŜe "pierogi", nadziewane farszem. Podawane z gorącą zupą do popicia. Pochodzą z kuchni kaukaskiej. Didžkukuliai lub cepelinai (cepeliny) - "pyzy" lepione z ziemniaków i nadziewane farszem, najczęściej z mięsa z dodatkiem cebuli i przypraw, ale czasem teŜ z innych składników. W północnych rejonach Polski są znane jako kartacze. Kastinys - lekkie Ŝmudzkie danie ze śmietany i masła z przyprawami. Kibinai - rodzaj duŜych pierogów nadziewanych farszem i pieczonych w piekarniku. Danie karaimskie rozpowszechnione głównie na Litwie. Najlepsze kibinai na Litwie zjeść moŜna w Trokach. Koldunai - kołduny litewskie - małe pierogi (zbliŜone do polskich uszek) nadziewane surowym farszem i gotowane w zupie, rozpowszechnione na całym terytorium dawnego Wielkiego Księstwa. Kugelis (kugiel) - babka ziemniaczana ze skwarkami, zapiekana w piekarniku. Danie przywędrowało na Litwę z kuchni niemieckiej. Skilandis (kindziuk) - tradycyjna wędlina. Šaltibarščiai (chłodnik litewski) - zupa na zimno z buraków, ogórków, kwaśnego mleka, śmietany, jajek, koperku. Chętnie spoŜywana podczas upałów. Podawana z ugotowanymi STÓSTÓ-wa 26 PICIE ŚWIĘTA Święta państwowe • 1 stycznia: Nowy Rok („Naujieji metai”) • 16 lutego: dzień odbudowania państwa litewskiego („Lietuvos valstyb÷s atkūrimo diena”) • 11 marca: dzień odzyskania niepodległości Litwy („Lietuvos nepriklausomyb÷s atkūrimo diena”) • niedziela i poniedziałek: Wielkanoc chrześcijańska ("Velykos”) • 1 maja: Międzynarodowy Dzień Pracy („Tarptautin÷ darbo diena”) • pierwsza niedziela maja: Dzień Matki („Motinos diena”) • 24 czerwca: Noc Świętojańska („Rasos” lub inaczej „Jonin÷s”), narodzenie Jana Chrzciciela • 6 lipca: święto państwowe upamiętniające dzień koronacji króla Litwy - Mendoga („Valstyb÷s (Lietuvos karaliaus Mindaugo karūnavimo) diena”) • 15 sierpnia: Zielna („Žolin÷s”), Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny („Švč. Mergel÷s Marijos ÷mimo į dangų diena”) • 1 listopada: Dzień Wszystkich Świętych („Visų Šventųjų diena”) • 25-26 grudnia: BoŜe Narodzenie („Kal÷dos”) • 13 maja: Dzień Miłości („Meil÷s diena”), Święto bogini Miłdy („deiv÷s Mildos verte”) • 6 tygodni po Wielkanocy: Szesztines („Šeštin÷s”), czyli Wniebowstąpienie Pańskie („Kristaus dangun įžengimo švent÷") • 7 tygodni po Wielkanocy: Zielone Świątki („Sekmin÷s”) • 8 września: Szilines („Šilin÷s”), czyli Narodzenie Najświętszej Marii Panny („Švč. Mergel÷s Marijos gimimo diena") • od końca listopada do Wigilii: Adwent („Adventas”) • 24 grudnia: Wigilia BoŜego Narodzenia („Kūčios”) ZAKUPY Narodowe i religijne święta • 6 stycznia: Trzech Króli („Trys karaliai”) • 25 stycznia: Środek zimy („Pusiaužiemis”) • 2 lutego: Gromnice („Grabnyčios”), Dzień Perkuna („Perkūno diena”), Ofiarowanie Pańskie („Kristaus Paaukojimo švent÷”) • pomiędzy 5 lutego i 6 marca: Zapusty („Užgav÷n÷s”) • następny dzień po Zapustach: Popielec („Pelenų diena”) • 1 kwietnia: Dzień kłamcy, czyli Prima Aprilis („Melagio diena”) • od Zapustów do Wielkanocy: Wielki Post („Gav÷nia”) • tydzień przed Wielkanocą: Niedziela palmowa („Verbų sekmadienis”) • 23 kwietnia: Jurgin÷s, Dzień pastucha („Ganiklio diena”) • 8 maja: św. Stanisława („Šv. Stanislovas”), Cybulinis („Cibulinis”) Główną ulicą handlową jest prospekt Gedymina. Znajduje się tu najwięcej sklepów, w których moŜna zaopatrzyć się w litewskie pamiątki. Warto zwrócić uwagę na wyroby rzemiosła artystycznego, szczególnie koszule, bluzki i obrusy zdobione tradycyjnym haftem litewskim. W celu ich zakupu warto teŜ odwiedzić któryś ze stołecznych targów. Centralny mieści się przy ulicy Pilimo, a nieco mniejsze przy Garizna i Kalwarija.Oczywiście znjadziemy tam równieŜ eleganckie butiki czy modne sklepy odzieŜowe. ROZRYWKA Wilno znacznie ustępuje innym stolicom europejskim pod względem rozrywki. Ale tutejszy teatr narodowy, opera i filharmonia do tej pory naleŜą do najwaŜniejszych instytucji kulturalnych kraju. MoŜna więc wybrać się na jakiś koncert, a jeŜeli muzyka nie sprawia nam przyjemności, mamy do wyboru wiele ciekawych muzeów i galerii. Od pewnego czasu w mieście zaczynają powstawać kluby muzyczne i dyskoteki na wzór zachodni. Większość z nich mieści się w centrum. Nadal jednak więcej tu lokali czynnych w dzień niŜ w nocy. Miło moŜna spędzić czas w licznych kawiarniach na Starówce. Johnnie Walker STÓSTÓ-wa 27 Jarmark kaziukowy w Wilnie Jarmark kaziukowy zawsze przyciągał do Wilna tłumy Polaków. Misternie plecione wileńskie palmy wielkanocne, uwite z malowanych ziół i zbóŜ, oraz piernikowe serca z miłosnymi wyznaniami królują na polskich jarmarkach. To największe i najbarwniejsze święto w Wilnie stało się bardzo popularne wszędzie tam, gdzie mieszkają kresowiacy i miłośnicy Wilna. Wzorem tradycji kresowej kiermasz ku czci św. Kazimierza - patrona Korony i Litwy - zorganizowano między innymi w Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku i Suwałkach. Na Podlasiu, w Białymstoku, kiermasz kaziukowy - nawiązujący do odpustów, odbywających się przed wojną w Wilnie - jest jedną z atrakcji V Dni Kultury Kresowej. Jak tłumaczy przewodnicząca białoastockiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Grodna i Wilna - Klara Rogalska: „Impreza jest organizowana po to, by pokazywać i kultywować w północno-wschodniej Polsce, gdzie mieszka wielu kresowiaków, wileńską, kilkusetletnią tradycję”. W ramach imprezy w Białymstoku – oprócz jarmarku – organizuje się między innymi koncerty polskich zespołów z Wileńszczyzny oraz spotkania z działaczami polskich organizacji na Litwie i Białorusi. DuŜą popularnością cieszy się równieŜ jarmark kaziukowy w parafii pod wezwaniem św. Kazimierza Królewicza w Suwałkach. W Niedzielę Palmową odwiedziło go kilka tysięcy osób! Na kiermaszu, oprócz palm prosto z Wilna, moŜna było kupić litewski ciemny chleb (pyszny, chyba Ŝe ktoś nie jest fanem kminku…), tradycyjne pisanki, koszyczki, wyroby z drewna i wosku oraz tkaniny. Jedyne zauwaŜalne róŜnice między jarmarkiem w Wilnie a tym w Suwałkach to częściej kupowany typ palm - w Wilnie chętniej kupuje się palmy tradycyjne, niemalowane, a w Polsce - kolorowe. W Gdańsku moŜna było kupić wileńskie palmy wielkanocne i smorgońskie obwarzanki (od miejscowości Smorgonie koło Wilna). Od jedenastu lat obyczaj Kaziuków podtrzymują tu działacze Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej (TMWiZM). Stragany stanęły przed Bazyliką Mariacką, gdzie odprawiono mszę w intencji św. Kazimierza. Johnnie Walker STÓSTÓ-wa 28 IMPRESJA - KORSYKA CięŜko zapanować nad napływającą falą niepohamowanego szczęścia, czując te cieplutkie, tak długo wyczekiwane, słoneczne promienie. Czas odpocząć po długich i mozolnych zakupach na Cours Napoleon, głównej ulicy Ajaccio, tej, z której łatwo (czyŜby?) trafić do domu samego Bonaparte. ZasłuŜyliśmy na odpoczynek – 15 stopni to zadziwiająca odmiana po szczecińskich mrozach i śnieŜycach. Oślepia mnie blask górującego wysoko nad horyzontem francuskiego słońca, dawno juŜ tak nie mruŜyłam oczu, uciekając przed wszędobylskim światłem. Z torby z zakupami wystają nowo zakupione przeze mnie pałeczki do perkusji – kolejne do mojej (niezbyt licznej jeszcze) kolekcji, mającej na celu delikatne przekonywanie rodziców, Ŝe malutki, bordowy Ludwig czy Yamaha na strychu to śADEN problem (a juŜ na pewno zero hałasu). Ładne są, bordowe, wydałam na nie krocie (wciąŜ się zapomina, Ŝe euro to ździebko więcej niŜ polska złotówka…). Pałeczki co jakiś czas zderzają się z wazą, której przeznaczone jest być pojemnikiem na malarskie pędzle i filiŜanką dla mamy, zdaniem której picie kawy z kubka jest największą zbrodnią. I one. Motyle. Motyle pomarańczowe, wśród nich jeden Ŝółty, motyle - symbole, których się nie wyprę nigdy, kochane motyle, które zadomowią się na firankach w moim pokoju. Coś jeszcze? Nie, na razie to wszystko, moŜe kupię coś jeszcze potem. Na razie skupię się na wietrze, cieplutkim, delikatnym balsamie dla ciała, od tak dawna przeze mnie upragnionym. Przymykam oczy i rozpamiętuje smak słynnego croissanta i piekielnie mocnej kawy wypitej rano w przyportowym zajeździe. Dlaczego u nas nie jada się tak pysznych śniadań? Siedzę na olbrzymim placu otoczonym palmami, których duŜe, masywne liście powiewają na delikatnym wiaterku. Wkoło młodzi korsykańscy chłopcy jeŜdŜą na rowerach, grają w piłkę i inne dziwne gry o nieznanych mi zasadach. TuŜ obok mnie przejeŜdŜa na rowerze jakiś chłopak, długi, pasiasty szal doskonale pasuje do ciemnej marynarki i poszarpanych, sfatygowanych jeansów. W oddali przechadza się para przyjaciółek, wesoło szczebioczących po francusku. Dalej, bardziej z lewej, idzie dziadek z małym chłopcem trzymającym gigantycznych rozmiarów okrągły czerwony lizak, błyszczący w ostrym, słoneczny świetle. Radosny chichot chłopca, tupot jego sandałków, uderzających o kamienne płytki, to szczęście… Co widziałam przez te kilka dni na KorsySTÓSTÓ-wa 29 ce, wyspie Napoleona? Jak na naszą genialną wręcz organizację - bardzo duŜo. Dom Napoleona, a nawet jego prywatną poduszkę - widziałam. Piękne, zabytkowe budynki i górzysty krajobraz Korsyki – stanęły przede mną otworem. A najcenniejszym obrazem był widok mijanych korsykańskich wioseczek, tak łudząco przypominających Ŝyjące we mnie prowansalskie Lansquenet. Myślę o Jay’u z „JeŜynowego wina”, mojej ukochanej ksiąŜki, i o Vianne, bohaterce „Czekolady” – a więc to tu. No, moŜe nie tak dokładnie, ale prawie. Mogę poczuć magię tych miejsc, mogę powiedzieć „byłam tam, byłam”. Bastia równieŜ wywarła na mnie wielkie wraŜenie, nie tylko przez liczne przygody (tajemnicze zniknięcie biletu w autokarze tuŜ przed kontrolą, gubienie tak poszczególnych członków wycieczki, jak i telefonów komórkowych – to tylko nieliczne atrakcje…), ale przez wspaniały, portowy klimat miasta. Moje silne przywiązanie do morza podwajało przyjemność, towarzyszącą spacerom wśród zacumowanych Ŝaglówek, wsłuchiwanie się w cichy chlupot uderzających o ląd fal, wdychanie orzeźwiającego, morskiego powietrza. To równieŜ było szczęściem… Ciągle siedzę na ławeczce na placu. Czas juŜ się zbierać, ale z drugiej strony, gdzie nam się spieszy? Statek przypływa dopiero za dwie godziny, a do portu przysłowiowy rzut beretem. Jutro czeka nas Marsylia, a wraz z nią kolejna podróŜ, kolejne widoki, pomniki do zobaczenia, zachody słońca do podziwiania. „Klik klak. Niech nikt się nie rusza. Zatrzymany obraz. Szczęście.” * (*„Po prostu razem”) Sffawolna JeŜynka * Cytat z ksiąŜki „Po prostu razem” A.Gavaldy STÓSTÓ-wa 30 IMPRESJA - TOSKANIA NASZA TWÓRCZOŚĆ Zdawać by się mogło, Ŝe romantyzm, a wraz z nim barwna, mocno zarysowana postać bohatera romantycznego, to juŜ przeszłość. Odzyskaliśmy niepodległość, nie potrzeba walczyć o własny kraj, tułaczka po obcym świecie przestała być przymusem, równie chwalebnym, jak i bolesnym. Zdawać by się mogło, Ŝe wraz z odzyskaniem Ojczyzny nic więcej nie jest nam potrzebne, Ŝe jesteśmy Polakami z krwi i kości, wierzymy w swój naród i jesteśmy dumni z korzeni, które dano nam na nowo odgrzebać z gruzów rozbiorów, wojen i nieszczęść, które na nas spadły w ciągu setek lat. A z resztą romantyzm nie jest juŜ w modzie, aktualnie nastawieni jesteśmy do Ŝycie konsumpcyjnie, czerpiemy z niego jak najwięcej i z pewnością rzadko pojawia się w naszym Ŝyciu kwestia patriotyzmu. A jednak niemoŜliwością jest, aby wszyscy ludzie byli tacy sami. Nie dam się przekonać, Ŝe nie ma juŜ ludzi, którzy stale walczą o Ojczyznę. Jak juŜ wcześniej pisałam, pojęcie patriotyzmu wypłowiało juŜ na i tak poszarpanym przez upadające morale sztandarze wartości, którymi się kierujemy. MoŜna spytać, kto teraz ma czas na poezję, na obserwację przyrody i wysuwanie pokrzepiających serce wniosków? Odpowiadam: współcześni romantycy naprawdę istnieją, bo moŜe i da się narzucić człowiekowi tani produkt kultury masowej, ale pojedyncze jednostki i tak pójdą swoją, ich zdaniem – lepszą drogą. I uwaŜam, Ŝe mają rację, bo mimo, Ŝe od zaborów dzieli nas juŜ sporo lat, to nadal musimy walczyć o Ojczyznę, za którą umierały całe rodziny, choć obecnie młode pokolenie moŜe nawet tego nie odnotować, za bardzo zainteresowane swoimi własnymi, niby to waŜnymi sprawami. Do czego zmierzam? No tak, jak wyglądałby dzisiejszy bohater romantyczny. Sądzę, Ŝe niewiele róŜniłby on się od swojego poprzednika, bowiem i idea Ŝycia, i poszczególne cechy jego charakteru nie uległyby przecieŜ większej zmianie. Kiedy myślę „współczesny bohater romantyczny”, widzę tłum ludzi pędzących w róŜne strony, zapatrzonych jedynie przed siebie, jedynie w kierunku upragnionego celu, a w środku, malutki, praktycznie niewidoczny, nasz bohater romantyczny, od którego bije tajemnicze ciepło inności i świeŜości. Twarz ma skierowaną ku górze, liczy chmury, modli się, obserwuje powolny i miarowy lot ptaków czy leniwy rejs śnieŜnobiałych chmur po błękitnym, niebiańskim morzu. Jego umysłem rządzi rozbudowany, nieogarnięty Ŝadnymi granicami mechanizm, kaŜący skupić się na rzeczach wyŜszych, godniejszych jego mądrości Ŝyciowej. Bo bohater romantyczny nie jest, powiedzmy sobie szczerze, człowiekiem ani to przeciętnym, ani to normalnym. Wysoki poziom inteligencji, mogący śmiało nazwać geniuszem, splata się w niebezpiecznie intymnym związku z niezrównowaŜoną psychiką. Nic dziwnego, Ŝe uchodzi wśród „normalnych” za dziwaka, odmieńca, po prostu - szaleńca, bezuŜytecznego społecznie wyrzutka. No bo, powiedzmy sobie szczerze, jak ma on być rozumiany przez innych, skoro tylko nieliczni są w stanie przedrzeć się przez jego nieprzeniknioną, tajemniczą duszę? Myślę, Ŝe w dzisiejszych STÓSTÓ-wa 31 czasach szczególnie bohaterowi romantycznemu doskwiera samotność i brak zrozumienia. Nie jest wstawiany na próby i przytłoczony nieszczęśliwą, burzliwą miłością, ale brakuje mu wsparcia przyjaciela, ciepłego słowa, krótkiego, przelotnego spojrzenia mówiącego: „Jestem z tobą, wierzę, Ŝe mamy rację”. Jest wolny, ma własny kraj, własne państwo, a mimo to brak mu rodaków, brak mu współczesnego odzwierciedlenia wartości, za które umierali jego przodkowie. A w kim powinien szukać tego odzwierciedlania, jak nie w ludziach? A Ŝe natrafia na barierę trudną do pokonania, bo stawianą niczym ceglany mur - głupotą, cofa się w przeszłość, Ŝyje historią, zatapia się w dziełach genialnych romantyków, ideałów, z których czerpie inspirację, a i znajduje wzór do naśladowania, pewien rodzaj podpory, która w kaŜdej chwili zwątpienia mówi mu: „Jest dobrze, idź dalej”. We współczesnej literaturze brak przykładów mówiących nam o patriotyzmie z prostej przyczyny – przecieŜ mamy swoje państwo, nikt nie zmusza nas do niczego, nikt nie próbuje wpoić naszym dzieciom własnej kultury i nauki, własnych przekonań, a więc moŜna zapytać, o co chodzi z tą Ojczyzną. A przecieŜ to takie prostackie myślenie. Wystarczy rozejrzeć się dookoła i zobaczyć, Ŝe tak naprawdę poza niepodległością nic nie zyskaliśmy. Mickiewicz, Słowacki, to oni uczyli naszych przodków miłości do ojczyzny, pokazywali, Ŝe nie naleŜy się poddawać, Ŝe trzeba wierzyć, mimo wszystko, mimo największych trudów. Podnosili morale narodu, swymi utworami pokazywali, Ŝe być Polakiem - to brzmi dumnie, ale i zmusza do samodoskonalenia, do wspinania się ku górze, ku wyŜszym celom. I wtedy bohater romantyczny był przyjacielem, wręcz kimś bliskim. A teraz został sam na polu bitwy, z nastawionym konsumpcyjnie do Ŝycia społeczeństwem. Gdzie ma znaleźć Mickiewicza dzisiejszych czasów? Kto mu pomoŜe i napisze nowego „Pana Tadeusza”, kto wesprze go w nawracaniu zagubionego narodu, kto podaruje nam współczesną wersję „Romantyczności”, pokaŜe, Ŝe istnieją wyŜsze cele, o które trzeba walczyć, Ŝe człowiek jest tylko człowiekiem i aŜ człowiekiem, czującym i myślącym, niepotrzebującym nauki, by wiedzieć, co to miłość, zazdrość, przyjaźń, szczęście, cierpienie? MoŜe pojawi się taki ktoś, a moŜe nie. Dzisiaj bohater romantyczny jest przede wszystkim samotnikiem. Nie jest zmuszony do podróŜowania, podejmowania dramatycznych decyzji, wybierania pomiędzy dobrem własnym, miłością, rodziną a dobrem Ojczyzny, dla której warto przelać nawet własną krew. Bo przecieŜ nie grozi nam wojna, powtórka z tragicznej historii naszego państwa, kontakty z innymi krajami są w miarę dobre, jednym słowem – niebezpieczeństwo ze strony sąsiadów nam nie grozi. A jednak współczesny bohater romantyczny cierpi równie silnie jak jego poprzednik, bo teraz to sam naród podupada. „Patriotyzm” i „Ojczyzna” to niemalŜe archaizmy w słowniku współczesnych Polaków. I na tym polega misja współczesnego bohatera romantycznego – na nowo rozpalić w nas iskrę patriotyzmu, spowodować, byśmy STÓSTÓ-wa 32 docenili naszą aktualną sytuację, abyśmy uświadomili sobie, Ŝe nie ma nic cenniejszego niŜ wolna Ojczyzna. Sffawolna JeŜynka ————————————————– Wydaje mi się, Ŝe nie. Po pierwsze, juŜ samo słowo „romantyk” jest najczęściej wymawiane z nutką ironii. Kojarzy się z kimś, kto całymi dniami buja w obłokach i marzy o idealnej miłości. I choć jest jeszcze ta druga strona medalu, czyli bezkompromisowy człowiek czynu, to jednak pierwszym skojarzeniem większości młodych ludzi będzie nieszczęśliwy młodzieniec, wpatrzony w zdjęcie ukochanej. ludzie coraz częściej uciekają ze swojego kraju, szukając szczęścia za granicą. I choć niektórzy wracają, to jednak duŜa część nie czuje takiej potrzeby. Zupełnie na odwrót niŜ romantycy, którzy niejednokrotnie cierpieli, nie mogąc wrócić do kraju, tak jak Mickiewicz, który nie mógł nigdzie zostać na dłuŜej. Musiał cały czas płynąć tak jak woda z jego utworu „Nad wodą wielką i czystą”. Trzeba teŜ zauwaŜyć, Ŝe nasz system wartości uległ gwałtownej zmianie. Bardzo wcześnie zostajemy wciągnięci w wyścig szczurów – po karierę, po pieniądze. A bohater romantyczny był ponad to; skupiał się na wyŜszych ideach, takich jak Bóg, honor i Ojczyzna. Był teŜ człowiekiem czynu, nie tylko głosił potrzebę odzyskania niepodległości, ale po prostu działał – tak jak Mickiewicz, który zmarł podczas epidemii cholery, kiedy próbował zorganizować legiony polskie w Turcji. Jak widać, romantyk był zdolny do wielkich poświęceń na rzecz wyŜszych idei, ale trzeba teŜ pamiętać o Jacku Soplicy, który z powodu niespełnionej miłości popełnił straszliwą zbrodnię – zamordował ojca swojej ukochanej! Bohater romantyczny nie jest teŜ atrakcyjnym wzorem z bardzo trywialnego powodu – on najczęściej jest po prostu nieszczęśliwy. Jeśli juŜ się zakocha, to w kobiecie, która na pewno nie odwzajemni jego uczuć. Wprawdzie teraz złamane serca teŜ są na porządku dziennym, ale większość ludzi w końcu potrafi znaleźć nową miłość i poradzić sobie z odrzuceniem, podczas gdy romantyk będzie wzdychał, płakał i pisał wiersze o pięknie ukochanej, która nim wzgardziła. Cyprian Kamil Norwid przez całe Ŝycie nie mógł poradzić sobie z odrzuceniem przez Marię Kalergis. Romantyk często był teŜ rozdarty między dwoma waŜnymi wartościami (na przykład rodziną i obowiązkiem) i – tak jak w miłości – czekał go tragiczny los, poniewaŜ czego by nie zrobił, której wartości by nie wybrał i tak musi ponieść klęskę i unicestwić którąś z waŜnych dla siebie spraw; Juliusz Słowacki musiał opuścić ukochaną matkę, aby nie zdradzić Boga i Ojczyzny. Nie moŜemy równieŜ zapomnieć o tym, Ŝe zupełnie inaczej wygląda dziś nasze podejście do Ojczyzny. Dla Polaków w epoce romantyzmu Polska i walka o jej niepodległość była najwaŜniejsza. Dzisiaj połoŜenie Polski i Polaków bardzo się zmieniło – jesteśmy juŜ niepodległym państwem, niezaleŜnymi ludźmi - nie musimy walczyć o wolność. Młodzi Bohater epoki romantyzmu w dzisiejszych STÓSTÓ-wa 33 czasach po prostu nie poradziłby sobie w tym naszym okrutnym świecie, gdzie nikt nie ma czasu, aby zatrzymać się i dostrzec piękno drzewka lub leśnej polanki i gdzie granice dobra i zła – tak bardzo waŜne dla wraŜliwego romantyka – uległy rozmyciu. Panuje teŜ obecnie era komputerów, rozwijającej się nauki, którą romantyk tak bardzo gardził; nikt nie wierzy juŜ w zjawiska nadprzyrodzone czy intuicję. Dlatego podtrzymuję swoje zdanie i nadal uwaŜam, Ŝe bohater romantyczny nie jest atrakcyjnym wzorem dla współczesnych młodych ludzi, którzy są skupieni przede wszystkim na sobie. Johnny Walker ————————————————– ————————————————– Czy spotkaliście kiedyś postać, która idealnie wpasowałaby się w opis bohatera romantycznego? Ja tak. Szczerze mówiąc, cały czas mam moŜliwość obcowania z takimi osobami. Gdzie? A to w filmie: nieszczęśliwy bohater, nie potrafiący nadąŜyć za pokaźnym stadkiem ludzi, goniących za pieniędzmi. A to w ksiąŜce sciencefiction czy przygodowej. Albo po prostu w codziennym Ŝyciu – tak, tutaj teŜ się tacy „trafiają”. Zazwyczaj charakterystykę zaczyna się od opisu wyglądu zewnętrznego, jednak jeśli chodzi o bohatera romantycznego, nie jest jednoznacznie określone, jak takowy osobnik ma się prezentować. Chyba jedynym ograniczeniem jest tutaj wiek. Romantyk zazwyczaj umiera dość młodo, więc poznajemy go w kwiecie wieku lub nawet przed „rozkwitem”. Usposobienie naszego bohatera jest juŜ jednak rzeczą bardziej skomplikowaną. Bywa spokojny, ale i porywczy, a wszystko to wynika z tego, Ŝe często jest niespełna rozumu. Doskonałym przykładem takiej postaci jest główny bohater filmu „Dzień Świra” - Adam Miauczyński, w którego wcielił się Marek Kondrat. TytułoSTÓSTÓ-wa 34 wy „świr” przedstawia cechy charakteru typowe dla romantyka – pomijając takie współczesne „naleciałości” jak nowoczesny, wulgarny język czy agresję spowodowaną ciągłym pośpiechem i brakiem zrozumienia. Tak więc jest samotny, niezrozumiany, ambitny (lecz nie ma wystarczającej siły woli, aby realizować swoje marzenia), nie akceptuje siebie i - mimo nieudanego małŜeństwa – wciąŜ szuka wielkiej miłości. „Dzień Świra” przedstawia dobrze wykształconego człowieka, o róŜnorodnych zainteresowaniach, jakim na pewno jest kaŜdy romantyk. A w dodatku filmowy Miauczyński jest wraŜliwym poetą – co bardzo wyraźnie ukazują sceny, gdy Adam prowadzi monolog wewnętrzny czy czyta wiersze. Wiele osób nazwałoby go po prostu „sfrustrowanym inteligentem”, jednak to widać „na pierwszy rzut oka”, natomiast przyglądając się bliŜej tej postaci, moŜna pokusić się o tezę, Ŝe wpasował się on wręcz idealnie w pojęcie bohatera romantycznego. Chciałabym jeszcze bliŜej przyjrzeć się charakterowi typowego romantyka, ale na innym przykładzie. Tym razem będzie to bohater ksiąŜkowy, ale nie aŜ tak oczywisty jak Kordian, Konrad Wallenrod, GustawKonrad czy Giaur. Mam na myśli bohatera powieści Andrzeja Sapkowskiego – Geralta z Rivii, typowego obieŜyświata, który ma za zadanie tępić potwory. Wychowany z dala od rodziny, nie ma właściwie wpojonego pojęcia ojczyzny ani prawdziwego domu. Od małego przygotowywano go do zostania wiedźminem, który nie powinien mieć uczuć ani sumienia. Jednak Geralt jest wyjątkowy (kolejna cecha romantyka) i potrafił połączyć wręcz nadludzką umiejętność walki z róŜnymi kreaturami ze zdolnością „odczuwania”, dzięki czemu zresztą udało mu się pokonać przeznaczenie. Byłpo prostu sobą, a nie nieludzkim potworem, jakim chciano go uczynić. U wiedźmina widoczna jest równieŜ nie do końca szczęśliwa miłość do kobiety, co znów zbliŜa go do postaci romantycznej. Tak jak główny bohater „Dnia Świra” czuje się samotny i niezrozumiany, obydwaj są marzycielami, pragnącymi zmienić świat. Cechuje ich takŜe wraŜliwość na piękno przyrody. Ci dwaj męŜczyźni zostali przedstawieni na dwa sposoby: Adam Miauczyński jako polonista-frustrat w pełnej ironii komedii, pokazującej „uroki” polskich blokowisk, a Geralt jako wraŜliwy – jak by nie było – zabójca, Ŝyjący w fikcyjnym świecie, gdzie wulgaryzmy nie są na porządku dziennym. Jednak te róŜnice nie zmieniają faktu, iŜ obaj są przykładami bohate- ra romantycznego. Podsumowując: bohaterowie romantyczni wciąŜ są wśród nas, tylko w bardziej nowoczesnej formie. Mogę równieŜ powiedzieć, Ŝe jestem pełna podziwu dla romantyków Ŝyjących w realnym świecie, gdyŜ nawet dziś, gdyby zaszła taka potrzeba, mieliby odwagę walczyć o Polskę, o swoją ojczyznę. I takich właśnie ludzi nasz kraj teraz potrzebuje, aby naprawić sytuację polityczną i gospodarczą. Nocny Marek Widzisz, mój chłopcze, kiedy rok temu stanąłeś w moich drzwiach, wiedziałam, Ŝe nie spoczniesz, dopóki nie ułoŜysz sobie Ŝycia, jak naleŜy – powiedziała z dumą ciocia Caroline, częstując Jima i Samuela przepysznym ciastem rabarbarowym. Czytałam ją, wiesz, Jim? Zadziwiająca była ta dziewczyna, opisywałeś ją tak dokładnie, tak… dogłębnie… – ciągnęła ciocia Caro, wymachując w zamyśleniu widelczykiem. – Wręcz czułam, jak… jak patrzy na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami… Chłopak uśmiechnął się pod nosem, spoglądając ukradkiem na trzymaną przez przyjaciela „Galeryjkę Nadziei”. Jego ksiąŜkę. Jego własną ksiąŜkę z prawdziwego zdarzenia. Mimo Ŝe minął juŜ miesiąc od jej wydania, widok ciemnoniebieskiego, kaligraficznego „James Altman” na bordowej okładce całkowicie go paraliŜował. Białe kartki zapełnione schludnym maczkiem liter, dotyk papieru, jego zapach wprawiały go w niepohamowane szczęście. Wreszcie mu się udało. A jednak… Jim się wzdrygnął. Samuel posłał mu ukradkowe spojrzenie, po czym pociągnął spory łyk ze swojej filiŜanki. A mnie się podobała narracja, wiesz? – wypalił ni z tego, ni z owego. – Taka Ŝywa, a i dopracowana w kaŜdym szczególiku. – Tak – bąknął Jim, ale nie było juŜ go w domu cioci Caroline. Myślami błądził za Marie, za tą, która go zainspirowała. Była daleko. Nie. Nie kochał jej. Fascynowała go. To ona STÓSTÓ-wa 35 była tym bodźcem, który spowodował, Ŝe zaczął pisać. Była jego Wizją, jego Inspiracją. Poznanie jej spowodowało, Ŝe pokonał wszelkie bariery oddzielające go od jego marzeń. A ona zniknęła, pozostawiając w jego sercu pewność, Ŝe wreszcie stał się tym, kim chciał się stać. * * * Sam zaciągnął się mocno swoim papierosem, kiedy szli w stronę Kensington Street. Otulił się szczelnie swoim wściekle Ŝółtym płaszczem (miał on bowiem niezwykle oryginalny gust, jeśli chodzi o dobieranie sobie ubrań) i poprawił długi, szarozielony szalik. – Chciałbyś o tym pogadać? – zagadał po chwili, wreszcie dobierając odpowiednie słowa. – Nie wiem, czy jest o czym – wyznał szczerze Jim. – Jestem pewien, Ŝe dasz sobie jakoś radę bez niej – Sam rzucił resztkę papierosa na ziemię i zaczął ją nerwowo deptać obcasem. – Stary, wybacz, ale ja… – Dobra, juŜ, dobra. Wiem, Ŝe wiele jej zawdzięczasz, ale… – SAM! BŁAGAM! – ...ale była wredną jędzą! O! I tyle ci powiem. Koniec tematu. Ładna pogoda, nie? – Piękna – rzucił ironicznie Jim, jednak po słowach Sama poczuł niewymowną ulgę. Miał rację. Była skończoną jędzą. Piękną, ale jędzą. – Idiota… – O, patrz, następna! MęŜczyźni spojrzeli na siebie i wybuchli gwałtownym śmiechem, jak mali chłopcy. Przeszli na światłach przez ulicę i teraz jedynie kilka przecznic dzieliło ich od galeryjki. Skąpany w jesiennym słońcu Londyn wydawał się Jimowi zupełnie inny niŜ ten przed rokiem. Bardziej złocisty, bajeczny i… w pewnym sensie swojski. Droga minęła im w milczeniu, kaŜdy z nich pochłonięty był swoimi myślami, którymi nie chciał dzielić się z towarzyszem. Jim spoglądał co jakiś czas dumnie na torbę przewieszoną przez ramię, na dnie której znajdowała się ksiąŜka. Jego ksiąŜka. Efekt mozolnej pracy, a równocześnie niesamowitego wręcz szczęścia. Wreszcie poczuł jakąś stabilizację, przekonanie, Ŝe nigdy juŜ nie zboczy z właściwiej drogi, Ŝe podąŜać nią będzie przez całe Ŝycie, bo taka właśnie droga jest jego przeznaczeniem. Kiedy dotarli wreszcie przed Kensington Market, Sam - chwytając za klamkę cięŜkich drzwi, odwrócił się nagle i spytał: - Nie będziesz się zastanawiał, jaka dziś pogodna na Montmartre? I kiedykolwiek? – Nie – powiedział Jim, czując, Ŝe tak właśnie powinien odpowiedzieć. Dopiero teraz Duch Przeszłości zostawia go juŜ na dobre. Czas wrócić do Galeryjki Nadziei i zabrać się do pracy. A reszta przyjdzie z czasem… – No tak… i patrz, chmurki tak leniwie płyną…. – w oczach sama zalśniły radosne ogniki. – I ten… i … o! Ptaszki śpiewają, popatrz, Jim! SOWA! Sffawolna JeŜynka KONIEC REDAKCJA: Magda Duma, Ola Garus,, Martyna Kawecka, Kinga Kociszewska, Dominika Lach, Daniela Orzechowska. SKŁAD: Pracownia Komputerowa Opiekun: p. Ewa Madruj STÓSTÓ-wa 36