Co jeszcze można zrobić z GFP?

Transkrypt

Co jeszcze można zrobić z GFP?
Optogenetyka — kolejny krok na
trudnej drodze do wyleczenia
Parkinsona
Połączenie modyfikacji genetycznych i światła laserowego zaowocowało
stworzeniem nowego pola badawczego — optogenetyki. Być może już
wkrótce będzie można manipulować ludzkim mózgiem w dowolny sposób,
na razie jednak naukowcy z Uniwersytetu Karoliny Północnej w Chapel
Hill zajęli się ośrodkiem odpowiedzialnym za tak zwany układ nagrody. Ich
badania mogą mieć niebagatelne znaczenie dla leczenia choroby
Parkinsona, uzależnień i innych schorzeń natury neurologicznej.
Nazwa optogenetyka powstała z połączenia optyki i genetyki, a jest niczym innym
jak wprowadzaniem do komórki dodatkowych genów i aktywację ich produktów za
pomocą lasera. Opsyny, bo o nich mowa, są białkami światłoczułymi, których geny
można izolować z alg lub bakterii. Pomysł na połączenie genetyki i światła
laserowego powstał sześć lat temu, jednak dotąd firmy (na przykład Illumina)
stosowały go raczej do obróbki DNA.
Laser już nie raz pokazał szerokie spektrum możliwości jego zastosowania. Tym
razem znane ze swej precyzji narzędzie umożliwiło w czasie eksperymentów
pobudzanie lub stłumienie aktywności pojedynczych komórek nerwowych na
ścieżce łączącej ciało migdałowate i jądro półleżące, jedne z ważniejszych
ośrodków w mózgu, sterujuące między innymi układem kary i nagrody.
Do tej pory, by zagłębić się w strukturę mózgu i odkryć czynności poszczególnych
jego części, można było używać jedynie elektrostymulacji lub leków. Wiązało się to
nierzadko z błędami. Metody te nie pozwalały na analizę konkretnego, precyzyjnie
określonego regionu lub ścieżki łączącej w mózgu czy na szybką zmianę
aktywności tych komórek. Optogenetyka otwiera wiele nowych, dotąd
niedostrzeganych, drzwi.
Badania prowadzone jak dotąd na myszach pokazują, że dzięki odpowiedniej
modyfikacji wspomnianych już wcześniej ścieżek łączących pewne regiony mózgu,
można podjąć leczenie uzależnień a także chorób neurologicznych. W
optogenetyce doszukuje się rozwiązania problemów,z jakimi borykają się lekarze
opiekujący się pacjentami w zaawansowanym stadium choroby Parkinsona. Jak
przekonuje Garret D. Stuber, przewodzący całemu zespołowi profesor z
Uniwersytetu Karoliny Północnej, procedury służące wszczepieniu i dalszej
stymulacji opsyn w komórki nerwowe nie wydają się być bardziej skomplikowane
niż wszczepienie elektrod, stosowanych obecnie jako minimalizowanie skutków
choroby Parkinsona.
Jak to zazwyczaj bywa w przypadku takich odkryć, metoda wymaga dopracowania
i jeszcze kilku lat badań, zanim naprawdę przekonamy się, czy może być
wdrożona do powszechnego stosowania.
Marta Danch
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Źródło: Science Daily.
Inhibitory PARP nie tylko dla
chorych z mutacjami BRCA1
Jednoczesne blokowanie kinazy zależnej od cyklin (Cdk1) i polimerazy poli
(ADP-rybozy) — PARP — może być nową strategią leczenia nowotworów,
niezależnie od ich statusu mutacji w genie BRCA1. Zespół Geoffrey’a
Shapiro z Harvard Medical School ustalił rolę Cdk1 w pośredniczonej
przez BRCA1 rekombinacji homologicznej i wykazał zarówno in vivo, jak i
in vitro, że zmniejszenie aktywności Cdk1 skutkuje upośledzeniem
zdolności do naprawy DNA komórek z niezmutowanym BRCA1,
zwiększając wrażliwość na inhibicję PARP.
Cdk1 jest kluczowym elementem maszynerii zawiadującej cyklem komórkowym.
Dodatkowo, uczestniczy w szlakach naprawy DNA. Fosforyluje BRCA1 (ang.
breast cancer associated), co jest niezbędne do efektywnego formowania
kompleksu w miejscu uszkodzenia, by zainicjować naprawę przez rekombinację
homologiczną w punkcie kontrolnym fazy S cyklu.
Kiedy PARP jest hamowana, pęknięcia pojedyncznych nici DNA (ang. single strand
breaks, SSB) degenerują do podwójnych pęknięć nici (ang. double strand breaks,
DSB), wymagających naprawy przez homologiczną rekombinację. To dlatego
komórki z mutacją BRCA1 i inne niezdolne do przeprowadzania homologicznej
rekombinacji, są bardzo podatne na inhibicję PARP, co wykorzystuje się w terapii.
PARP odpowiada bowiem za naprawę SSB, stąd przy jej nieobecności,
przekształcają się one w DSB. W przypadku, gdy BRCA1 jest zmutowany,
pęknięcia podwójnych nici, pojawiające się w czasie chemicznej inhibicji PARP,
nie mogą być naprawione, powodując nieodwracalne uszkodzenia komórkowe i
prowadząc do apoptozy.
Wyłącznie nowotwory z mutacjami w BRCA1 odpowiadają na działanie inhibitorów
PARP, jednakże stanowią one mały odsetek wszystkich nowotworów, które
mogłyby być efektywnie leczone monoterapią z wykorzystaniem tych leków.
Odkrycie naukowców z Harvardu umożliwiłoby leczenie nimi także chorych z
normalnym wariantem BRCA1.
W opublikowanym 27 czerwca w Nature artykule dochodzą oni do wniosku, że
„delecja lub inhibicja Cdk1 tworzy stan zbliżony do tego w transformowanych
komórkach i wykazuje duży potencjał jako wspomaganie dla terapii inhibitorami
PARP pacjentów z nowotworami charakteryzującymi się prawidłowym BRCA1”.
W doświadczeniach in vitro, w których wykorzystano siRNA do wyciszania
ekspresji Cdk1 lub drobnocząsteczkowe inhibitory PARP — będące obecnie
obiektem badań klinicznych — zaobserwowano zatrzymanie rekombinacji i
podatność niedrobnokomórkowego raka płuc na inhibicję PARP. Zmniejszenie
poziomu ekspresji Cdk1 zwiększyło stukrotnie wrażliwość komórek na inhibitory,
do poziomu porównywalnego dla wyników komórek z mutacją w BRCA1.
Rezultaty wyglądają obiecująco. U myszy z przeszczepionymi ludzkimi
nowotworami leczenie kombinacją różnych inhibitorów Cdk1 i PARP znacząco
spowalniało wzrost guza. U niektórych zwierząt jego objętość była o 80%
mniejsza, niż w przypadku zwierząt z grupy kontrolnej, której podawano tylko
jeden inhibitor. Uzyskano regresję guzów w przypadku 87% gryzoni, a do tego nie
zaobserwowano żadnych efektów ubocznych dla zdrowych tkanek. Jedyną nie do
końca optymistyczną wiadomością jest fakt, że po sześciu tygodniach u części
spośród badanych myszy, niestety, pojawiła się oporność na skojarzone leczenie.
Miejmy jednak nadzieję, że wkrótce badania kliniczne przyniosą same dobre
nowiny.
Martyna Franczuk
Źródło: Nature; GEN.
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Rozwiązano
zagadkę
alternatywnego
mechanizmu
wydłużania telomerów
Telomery, czyli strukturalne elementy chromosomów, zbudowane są z
powtarzającej się sekwencji nukleotydów. Nie zawierają one żadnych
genów i nie kodują jakichkolwiek białek. W komórkach somatycznych
telomery pełnią rolę ochronną, skracając się wraz z każdym podziałem
komórki i wyznaczając tym samym czas jej życia. W komórkach
embrionalnych, macierzystych, a także nowotworowych, dzięki obecności
enzymu telomerazy, mogą one być wydłużane, zapewniając komórkom
stałą zdolność do podziałów. W niektórych komórkach, głównie
nowotworowych, zaobserwowano także, niezależny od telomerazy,
alternatywny mechanizm wydłużania telomerów (ang. Alternative
lenghtening of telomers, ALT). Fenomen ten zaprząta głowy naukowców
na całym świecie. Przełomowe wyniki najnowszych badań nad tym
zagadnieniem zostaną niebawem opublikowane w „Science”.
Naukowcy z Johns Hopkins Kimmel Cancer Center przebadali 41 próbek
pochodzących od pacjentów z guzami neuroendokrynnymi trzustki. W 25 z nich
nie obserwowano aktywności telomerazy, a jednak telomery wydłużały się. Po
dokładniejszym badaniu, okazało się, że w 19 z badanych próbek, znaleziono
mutacje w genach ATRX lub DAXX. W pozostałych 6 nie zaobserwowano ekspresji
żadnego z tych genów. Wyniki badania jednoznacznie wskazują na związek tych
dwóch genów z mechanizmem alternatywnego wydłużania telomerów. Naukowcy
stawiają hipotezę, że geny te mogą mieć wpływ na sposób pakowania DNA w
telomerach, co zwiększa niestabilność tych regionów.
ALG
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Przepraszam, czy zjadłby pan
klona?
Na Uniwersytecie w Kansas przeprowadzono ostatnio badania opinii
publicznej odnośnie spożywania sklonowanych zwierząt. Analiza
uzyskanych wyników wykazała wyraźne różnice na poziomie zarówno
międzynarodowym, jak i lokalnym. Uwagę naukowców przykuły odmienne
poglądy Amerykanów i Europejczyków na to zagadnienie.
Zapoznanie się z postawą konsumencką jest bardzo istotne w przypadku
wprowadzania nowego produktu na rynek, gdyż pozwala przewidzieć potencjalną
gotowość do jego zakupu. Profesor Sean Fox z Uniwersytetu w Kansas oraz
Shonda Anderson, absolwentka ekonomiki rolnictwa z Kolorado, byli
zainteresowani odkryciem, jak różne grupy konsumentów reagują na możliwość
spożywania produktów uzyskiwanych dzięki technice klonowania.
Badania przeprowadzane były na studentach rolnictwa, filologii angielskiej oraz
socjologii, uczących się w stanie Kansas, na Uniwersytecie w Dublinie (Irlandia)
oraz w Szkole Rolniczej w Purpan (Francja). Wszystkich uczestników pytano o ich
opinię na temat spożywania mięsa oraz innych produktów pochodzących ze
sklonowanych zwierząt.
Na ogół studenci kierunków humanistycznych byli mniej chętni do zakupu tego
typu wyrobów niż studenci rolnictwa. Potwierdza to przypuszczenie, że osoby
zaznajomione z daną dziedziną nauki są bardziej skłonne do zaakceptowania
związanych z nią możliwości. Badania wykazały także, że pochodząca ze
sklonowanych zwierząt żywność cieszyłyby się mniejszą popularnością wśród
kobiet niż wśród mężczyzn.
Naukowców zaskoczyły jednak różnice w postawie mieszkańców starego i nowego
kontynentu. Dla studentów amerykańskich największy problem stanowiła kwestia
bezpieczeństwa i potencjalne ryzyko wystąpienia powikłań zdrowotnych.
Europejczycy byli bardziej zainteresowani etycznym oraz moralnym aspektem
klonowania i dlatego znacznie trudniej było ich przekonać do zmiany poglądów.
Niemniej jednak, wszyscy uczestnicy byliby bardziej skłonni do konsumpcji tych
produktów, gdyby zostały one zatwierdzone przez Amerykańską Agencję ds.
Żywności i Leków (FDA) lub Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności
(EFSA).
Uzyskanych wyników nie można generalizować. Stanowią one zaledwie początek
dalszych badań nad opinią publiczną. Obecnie naukowcy pracują ze studentami w
Chinach i Hondurasie.
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Literatura:
Consumer Views On Eating Cloned Animals: Americans More Accepting Than
Europeans, Study Suggests; ScienceDaily, 22 czerwca 2011; artykuł przygotowany
według materiałów udostępnionych przez Uniwersytet Stanowy w Kansas.
Sekwencjonowanie genomu daje
nadzieję chorym na rzadkie
choroby genetyczne
Sekwencjonowanie genomu pozwala na szybką i precyzyjną diagnozę
rzadkich chorób o podłożu genetycznym. Dowiodła tego grupa naukowców,
pracująca pod kierunkiem Richarda Gibbsa, szefa Baylor College of
Medicine Human Genome Sequencing Center w Houston. W artykule,
który ukazał się 15 czerwca bieżącego roku w „Science Translational
Medicine” opisali oni przypadek chorujących na dystonię bliźniąt: Alexis i
Noaha Berry.
Choroba ta objawia się okresowym zaburzeniem napięcia mięśni, które powoduje
zaburzenia ruchu oraz postawy. Może ono dotyczyć pojedynczych mięśni, ich
niektórych grup albo też mieć charakter ogólny. Ze względu na przyczyny
wyróżnia się różne rodzaje dystonii.
U rodzeństwa w wieku pięciu lat stwierdzono jedną z nich, dystonię wrażliwą na
dopaminę nazywaną również zespołem Segawy (DRD). Wdrożono leczenie
przynoszące pozytywne rezultaty, zatem kiedy u Alexis rozwinął się kaszel,
opiekujący się dziećmi neurologowie nie wiązali tego z dystonią dziewczynki.
Trzynastoletnia Alexis miała już tak silne napady kaszlu i problemy z
oddychaniem, że konieczne stało się umieszczenie w jej pokoju monitora
kontrolującego stan dziewczynki. Ponadto codziennie otrzymywała ona zastrzyki z
adrenaliny mające umożliwić jej swobodne oddychanie. Lekarze nie potrafili
zdiagnozować przyczyny ani zaproponować skutecznej metody leczenia dziecka.
Matka bliźniąt, Retta Berry, której mąż Joe pracuje jako dyrektor do spraw
informatycznych w Life Technologies, firmie zajmującej się systemami i usługami
biotechnologicznymi, mającej swoją siedzibę w Carlsbad w Kalifornii domagała się
zsekwencjonowania genomu dzieci, mając nadzieje, że to pomoże znaleźć sposób
leczenia dla córki. Firma pomogła sfinansować badania w Baylor, gdzie z pomocą
technologii sekwencjonowania Life’s SOLiD stwierdzono w genomie dzieci
mutację genie o nazwie SPR kodującym reduktazę sepiapteryny.
Enzym ten umożliwia syntezę neuroprzekaźników dopaminy i serotoniny.
Bliźniętom podawano już podczas leczenia prekursor dopaminy. Wykryta mutacja
w genie SPR wykazała, że konieczną jest też suplementacja 5-hydroksytryptofanu
– prekursora serotoniny. Po miesiącu od rozpoczęcia leczenia zniknęły problemy
Alexis z oddychaniem. Piętnastoletnia dziś dziewczyna prowadzi aktywne życie —
między innymi biega i gra w piłkę. Poprawę stanu zdrowia zaobserwowano
również u jej brata — chłopiec pisze znacznie wyraźniej i ma mniejsze kłopoty z
koncentracją podczas zajęć szkolnych.
Klinika w której podjęto się zsekwencjonowania genomu bliźniąt ma już sukcesy
na polu leczenia raka oraz diagnozowaniu i leczeniu kilku innych rzadkich chorób,
w przypadku których określenie pochodzenia a więc i leczenie jest trudne. Joris
Veltman z Radboud University Nijmegen Medical Center w Holandii podsumowuje
to bardzo trafnie. „Badanie to stanowi dobry przykład tego, jak diagnostyka
genetyczna rzadkiej choroby genetycznej ma bezpośredni wpływ na jej leczenie”
— zauważa.
Ten sukces pozwala żywić nadzieję, że niedługo w podobny sposób będzie można
diagnozować również inne rzadkie choroby o podłożu genetycznym. Z racji tego,
że zapadalność na nie jest znacznie mniejsza w stosunku do chorób bardziej
popularnych, do których zaliczana jest na przykład miażdżyca, również nakłady na
badania są w tym przypadku mniejsze. Niemożliwe jest prowadzenie badań
klinicznych na szerszą skalę; problem stanowi również znalezienie specjalistów
zajmujących się rzadkimi schorzeniami, o czym najlepiej świadczy przykład
bliźniąt Berry — w wieku dwóch lat błędnie stwierdzono u nich porażenie
mózgowe, zaś właściwemu leczeniu poddano je dopiero po skończeniu lat sześciu i
wykonaniu setek testów.
Badania genetyczne są szansą na znacznie szybszą i prostszą diagnostykę, a
zatem i wcześniejsze wprowadzenie skutecznego leczenia. Richard Gibbs szacuje,
że w ciągu najbliższych trzech do czterech lat możliwe będzie rozwiązanie w ten
sposób do 90% problemów związanych z zaburzeniami wywołanymi przez defekty
pojedynczych genów.
Sekwencjonowanie może dotyczyć całego genomu lub tylko jego odcinków
kodujących, czyli egzonów- jest w tym przypadku szybsze. Problemem przy
wprowadzaniu metody na szerszą skalę z całą pewnością będą jej koszty- wg
Gibbsa całkowity koszt badania bliźniąt wyniósł ok. 100 000 dolarów, w tym 30
000 dolarów za zsekwencjonowanie genomu każdego z bliźniąt. Zajęło to dwa
miesiące.
Na rynku są jednak firmy podejmujące się sekwencjonowania za 5 000-7500
dolarów. Według naukowców sekwencjonowanie stanie się powszechniejsze, kiedy
jego cena spadnie do 1000 dolarów za jednego pacjenta.
Dla rodziców chorych dzieci ważna jest przede wszystkim szansa, jaką w ten
sposób otrzymują — jest nią możliwość szybszej diagnozy, leczenia a więc i
powrotu ich pociech do normalnego życia. Matka bliźniąt podsumowuje: „To
śmieszne, kiedy myślę o poświęconym czasie i pieniądzach, które wydaliśmy (my i
nasze towarzystwo ubezpieczeniowe) oraz cierpieniu naszych dzieci podczas gdy
mogą one mieć tylko raz pobraną krew i otrzymać diagnozę.”
Olga Andrzejczak
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Genetyka
i
biologia
eksperymentalna na Uniwersytecie
Wrocławskim — coś smacznego dla
głodnego wiedzy
Moją przygodę ze studiami na Uniwersytecie Wrocławskim rozpoczęłam na
kierunku biologia ogólna, a to dlatego, że właściwie sama nie wiedziałam,
co ze swoim życiem począć. Wiedziałam, że studia muszą być związane z
biologią, jedyną dyscypliną naukową, którą kocham całym sercem.
Biotechnologii bałam się jak ognia, gdyż wydawało mi się, że idąc na ten
kierunek zamknęłabym się w hermetycznym laboratorium, bez kontaktu z
przyrodą, którą tak bardzo przecież uwielbiam. Klamka zatem zapadła i
wybrałam biologię ogólną.
Uniwersytet Wrocławski —
gmach główny
Pierwsze lata studiów pozwoliły mi dogłębnie poznać podstawy chemii, biofizyki,
matematyki, technik informacyjnych, systematyki botanicznej i zoologicznej,
anatomii człowieka, fizjologii roślin i zwierząt, struktury i funkcji komórek,
histologii, immunologii, biochemii, biologii molekularnej, mikrobiologii oraz
genetyki ogólnej. Przeszłam w ten sposób przez wszystkie poziomy wiedzy
związane z biologią. Początek studiów pozwolił mi także zorientować się, w której
z tych dziedzin odnajduję się najlepiej. Następnie nadszedł czas wyborów
przedmiotów związanych ze specjalizacją, co pozwoliło mi na pogłębienie
wiadomości z dziedzin powiązanych z biotechnologią. Zdobyłam umiejętności
praktyczne w pracy laboratoryjnej, a dzięki programom z pogranicza
bioinformatyki nauczyłam się między innymi konstruować drzewa filogenetyczne i
odtwarzać ewolucyjna przeszłość gatunków na podstawie sekwencji
nukleotydowej. Moja specjalizacja związana jest w dużej mierze z genetyką, więc
najwięcej zajęć laboratoryjnych związanych było z tą tematyką.
Budynek Zakładu
Cytogenetyki i
Specjacji Roślin
Czym były do tej pory te lata studiów? Na pewno ukazały spektrum bogactwa
biologii. Nie były tylko nudną nauką (bądź, co bądź ważnych, ale jednak — nie
oszukujmy się — nie zawsze fascynujących zagadnień) czy też żmudną pracą w
laboratorium, były też wyjazdami w teren w celu obserwacji ptaków, łapania i
oznaczania płazów, charakteryzowania bezkręgowców czy diagnostyki
parazytologicznej. Wszystko to pozwoliło mi na zorientowanie się w bogactwie
świata przyrody, myślę, że taka wiedza jest niezbędna do wykonywania w
przyszłości zawodu. Nie wyobrażam sobie genetyków, którzy modelowe gatunki
zwierząt i roślin znają tylko z podręczników i nie potrafią wyruszyć w teren w celu
pobrania niezbędnych próbek. Ponadto możliwość odbycia praktyk w Państwowej
Akademii Nauk utwierdziła mnie w przekonaniu, że wiedza zdobyta na studiach
biologicznych niewiele różni się od tej biotechnologicznej sensu stricto.
Magnolie
i
tulipany
kwitnące w Ogrodzie
botanicznym
przy
Uniwersytecie Wrocławskim
Komu polecam te studia? Wszystkim niezdecydowanym osobom, które nie są do
końca przekonane czy biotechnologia to kierunek dla nich. Każdej osobie, która
chce pogłębić swoją wiedzę w dziedzinach biologicznych i nauczyć się metod
badawczych. Nie muszę chyba dodawać, że po ukończeniu studiów pierwszego
stopnia na biologii ogólnej można kontynuować studia magisterskie na
biotechnologii (oczywiście wiąże się to z rozmową rekrutacyjną, w czasie której
sprawdzana jest wiedza merytoryczna z dziedzin biotechnologicznych).
Kontynuować naukę można również nadal na biologii eksperymentalnej.
Tajemniczy mieszkaniec
Wrocławskiego Ogrodu
Botanicznego
Co po studiach? Absolwenci biotechnologii mogą aplikować na stanowiska w
firmach analitycznych, laboratoriach mikrobiologicznych, instytutach
badawczych, sanepidzie, laboratorium kryminalistyki. Jeśli ktoś woli środowisko
interpersonalne polecam stanowisko przedstawiciela handlowego. Brzmi
kolorowo, ale niestety wiadomo, że polskie realia nie są tak barwne. Ja widzę
jednak pozytywne zamiany i wierzę, że wyjazd za granicę to ewentualnie chwilowe
nabieranie doświadczeń, swoją przyszłość natomiast zdecydowanie chcę związać z
naszym krajem. Jest jeszcze jeden mankament: często w ofertach pracy wymagany
jest tytuł inżyniera, zatem studenci politechniki są nieco bardziej preferowani na
rynku pracy — warto się nad tym zastanowić podejmując ostateczna decyzję
dotyczącą studiów. Po biologii eksperymentalnej oprócz wymienionych dla
biotechnologii stanowisk można szukać pracy w jednostkach zajmujących się
ochroną przyrody, ośrodkach hodowli zwierząt i roślin czy też, po ukończeniu
kursu pedagogicznego, pracować w szkolnictwie. Zatem jest to kierunek dla
wszystkich głodnych wiedzy i wrażeń związanych z biologią eksperymentalną —
palce lizać!
Alexandra
Co jeszcze można zrobić z GFP?
Laser!
Naukowcy z Centrum Fotomedycyny Wellmana w Massachusetts General
Hospital wykorzystali zmodyfikowane komórki ssacze, syntetyzujące to
zasłużone dla biotechnologii białko, do budowy pierwszego biologicznego
lasera.
Jak mówią badacze, ich główną motywacją do przeprowadzenia tych badań była
czysta ciekawość, czy złożone substancje biologiczne, takie jak na przykład białka,
mogą być wykorzystane do budowy laserów. Do tej pory w urządzeniach tych jako
ośrodków czynnych używano jedynie sztucznie uzyskanych substancji, między
innymi (kryształów, roztworów barwników, oczyszczonych gazów). Ciekawość
była tym większa, że emisji światła laserowego jak dotąd w przyrodzie nie
zaobserwowano.
Zaczęto od skonstruowania cylindra o długości ~2,5cm, o odpowiednim układzie
optycznym i wypełniono go roztworem GFP. Następnie układ oświetlano
pulsującym światłem o właściwej dla wzbudzenia białka długości fali. Po sukcesie,
jakim było uzyskanie krótkich impulsów światła laserowego, postanowiono pójść o
krok dalej. Ustalono optymalne do tego celu stężenie białka i wyhodowano
komórki o odpowiednim poziomie jego ekspresji. Pojedyncze komórki
umieszczano pomiędzy dwoma oddalonymi od siebie o 20µm (czyli niewiele
więcej, niż średnica komórki) zwierciadłami rezonatora optycznego i wzbudzano
podobnie jak roztwór białka.
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Cały eksperyment zakończył się sukcesem. Komórkowy laser zadziałał, emitując
jasne impulsy, komórki znosiły to bardzo dobrze, a ich sferyczny kształt działał
dodatkowo jak soczewka, zwiększając wydajność urządzenia w porównaniu z
roztworem GFP.
Według autorów to osiągnięcie może otworzyć drogę dla nowych terapii
fotodynamicznych oraz metod obrazowania, dzięki możliwości umieszczenia
źródła światła o ściśle określonej długości wewnątrz ciała pacjenta. Zbliża także
coraz bardziej dwa odmienne światy: organiczny i elektroniczny. Jak mówi jeden z
badaczy, dr Malte Gather: „Może to być szczególnie użyteczne w projektach
wymagających interfejsowania urządzeń elektronicznych organizmami żywymi.”
Na tym jednak naukowcy nie poprzestają. Mają nadzieję, że zamiast umieszczać
komórkę w rezonatorze optycznym uda się… wszczepić jego odpowiednik do jej
wnętrza.
Mimo, że na pierwszy rzut oka cały projekt wydaje się dość szalony, jak dotąd
zespół osiąga same sukcesy. Pozostaje zatem trzymać kciuki za powodzenie
przedsięwzięcia oraz śledzić dalsze badania nad tym zagadnieniem.
Karolina Hybza
Źródła:
„Nature Photonics”
Publikacja Massachusetts General Hospital
Źródło ilustracji
Biotechnologia na Politechnice
Łódzkiej — nie musisz być
matematycznym orłem
Wysoki, zielony budynek, szklane drzwi i szeroki hol — to pierwsze, co
może zobaczyć przyszły student Wydziału Biotechnologii i Nauk o
Żywności Politechniki Łódzkiej. Ja spędziłam tu ostatnie cztery lata i
moim zdaniem naprawdę warto studiować biotechnologię właśnie na
Politechnice. Dziedzina ta wprawdzie bardzo często postrzegana jest jako
kierunek uniwersytecki i w stwierdzeniu tym jest sporo prawdy, zwłaszcza
jeśli weźmie się pod uwagę biotechnologię medyczną, jednakże na
biotechnologię składa się znacznie więcej. Najprostsza definicja określa ją
jako zintegrowane zastosowanie nauk przyrodniczych i inżynieryjnych.
Zdobycie wiedzy w obu tych obszarach nie tylko pozwala szerzej spojrzeć
na wiele problemów, lecz również po prostu daje większe
możliwości przyszłym absolwentom.
Jak wyglądają studia?
Biotechnologia na Politechnice realizowana jest dwustopniowo — pierwsze trzy i
pół roku kończą się obroną pracy inżynierskiej. Na wytrwałych czeka następne
półtora roku studiów magisterskich. Dominuje przede wszystkim chemia z
przedrostkiem „bio-” we wszystkich możliwych odmianach. Oprócz tego
przedmioty typowo inżynierskie, a nawet podstawy marketingu i pewne
zagadnienia z zakresu finansów i biznesu- nieocenione jeśli myślisz o otworzeniu
własnej działalności w przyszłości, ale również jeśli po prostu dopuszczasz
ewentualność pracy w dużej firmie. Dużo jest zajęć laboratoryjnych. Dla mnie
szczególnie interesujące były laboratoria z mikrobiologii- przedmiotu, z którym
ma się na tych studiach naprawdę sporo do czynienia. Politechnika prowadzi
badania jedynie z udziałem mikroorganizmów i tylko z nimi stykają się studenci,
zatem ci, którzy spodziewają się doświadczeń z udziałem organizmów większych
mogą się rozczarować, choć cała reszta, nieco mniej zainteresowana tym
aspektem, odetchnie pewnie z ulgą.
Na szóstym semestrze studenci dokonują wyboru specjalizacji, których jest — w
ramach dwóch instytutów — aż sześć. Spośród tak szerokiej palety każdy może
wybrać to, co interesuje go najbardziej. Moja specjalizacja, technologia
fermentacji, przekonała mnie tym, że jej ukończenie dało mi szersze spojrzenie na
procesy technologiczne towarzyszące produkcji żywności, w tym wypadku
żywności fermentowanej, oraz konkretną wiedzę o tych procesach. Chociaż
biotechnologów kojarzy się przede wszystkim z laboratoriami, nie da się ukryć, że
ta dziedzina ma także nieco bardziej praktyczny wymiar, który znajduje
odzwierciedlenie w przemyśle. Jeśli zatem interesuje cię coś więcej niż tylko
znajomość pewnych mechanizmów, jeśli chciałbyś wiedzieć jak możesz
wprowadzić swoje pomysły w życie — są to studia w sam raz dla ciebie.
Biotechnologia to nie tylko wykłady i laboratoria. Na Wydziale działają dwa koła
naukowe — „Kollaps” i „Ferment”, organizowane są liczne konferencje i
szkolenia, w ich organizacji uczestniczą również a może przede wszystkim właśnie
członkowie kół. Dobrym sposobem na pogłębienie swej wiedzy jest uczestnictwo w
„Szkole Chemii” czy też „Szkole Biotechnologii” — w obu przypadkach oprócz
zapoznania się z aktualnymi trendami i badaniami uczestnicy mogą nawiązać
nowe znajomości i zdobyć cenne doświadczenie.
Co roku studenci Politechniki mogą bezpłatnie uczestniczyć w BioForum —
międzynarodowym wydarzeniu biotechnologicznym pozwalającym poznać
nowości i aktualności dotyczące firm i przemysłu biotechnologicznego w Europie
Środkowej podczas którego mają miejsce również ciekawe i niezwykle przydatne
szkolenia. Uczelnia oferuje także możliwość wyjazdów w ramach programu
Erasmus. Dotyczy on wymiany na rok akademicki, a także zagranicznych praktyk
studenckich. Uczelnia współpracuje z kilkudziesięcioma innymi ośrodkami,
położonymi, między innymi, w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Portugalii i
Finlandii. Ci, którzy wolą praktyki w Polsce, mogą je odbywać zarówno w
jednostkach naukowych, jak i przedsiębiorstwach przemysłowych. Ja miałam
praktyki w Instytucie Biopolimerów i Włókien Chemicznych i muszę przyznać, że
były naprawdę ciekawe. Studenci mają również możliwość odbywania praktyk w
Polskiej Akademii Nauk.
Czym można się zająć po studiach?
Możliwości jest wiele, ale ich liczba jest uzależniona od kreatywności absolwenta.
Należy sobie zdawać sprawę, że choć biotechnologia na świecie rozwija się
dynamicznie, to w Polsce wciąż jest dziedziną stosunkowo nową i wymagającą
dalszego rozwoju. Wykorzystanie drzemiących na naszym rynku możliwości jest,
być może, zadaniem właśnie absolwentów biotechnologii — tych obecnych i tych,
którzy skończą ten kierunek w następnych latach. Przed absolwentami już teraz
otwierają się różne możliwości. Program realizowany w trakcie studiów daje
wiedzę naprawdę wszechstronną i obejmującą wiele aspektów — zarówno wiedzę
przydatną typowo w pracy laboratoryjnej, jak i tą dotyczącą przemysłu, polegającą
na sterowaniu procesami technologicznymi. Nie bez znaczenia jest fakt
posiadania tytułu inżyniera, kiedy ilość absolwentów z każdej niemal dziedziny
jest naprawdę spora, stanowi on pewnego rodzaju wyróżnienie, podkreślając
szersze umiejętności kandydata na dane stanowisko.
Kiedy powinno się wybrać Politechnikę Łódzką?
Jeśli interesuje cię biotechnologia we wszystkich jej aspektach, jeśli chcesz w
sposób interesujący i ciekawy zdobywać wiedzę, a o studiach myślisz nie tylko jak
o czasie spędzonym nad książkami, lecz okresie inspirującym, ciekawym i pełnym
nowych wyzwań — ta uczelnia jest dla ciebie. Wbrew pozorom nie musisz wcale
być matematycznym orłem. Taka perspektywa często odstrasza maturzystów od
studiowania na kierunkach technicznych; wprawdzie wiedza ta jest potrzebna (co
tu kryć, nie ma inżyniera bez znajomości matematyki), ale tak naprawdę do jej
opanowania wymagane jest po prostu nieco pracy i systematyczności — wszystko
w zasięgu możliwości przeciętnego studenta. Kurs matematyki kończy się po
pierwszym roku, później należy jedynie korzystać z nabytych umiejętności.
Jeżeli zatem chcesz naprawdę pogłębić wiedzę, zdobyć cenne doświadczenie, a
biotechnologia naprawdę cię interesuje — wybierz studia na Politechnice
Łódzkiej.
Olga Andrzejczak
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Interfejs z naturą
Biosensory (czujniki biologiczne) stanowią jedno z najciekawszych wyzwań
współczesnej biotechnologii. Bio- stanowi element biologicznie aktywny,
natomiast połączony z nim sensor, a zatem czujnik odpowiada za
przetwarzanie efektu towarzyszącego reakcji chemicznej na sygnał
analityczny. Czujniki biologiczne znajdują zastosowanie w analityce
medycznej, biotechnologii, ochronie środowiska, czyli wszędzie tam, gdzie
istnieje potrzeba wykrycia określonych substancji bądź pożądanych
zjawisk w badanym materiale. Te zminiaturyzowane urządzenia stały się
szansą na usprawnienie procesu wykrywania leków. Używa się ich między
innymi do testowania aktywności biologicznej nieznanych związków
chemicznych. Wprawdzie nie wiadomo na ile prawdziwy obraz
zachodzących w organizmie procesów oddają, ale bezsprzecznie noszą w
sobie potencjał. Powstają również nowe metody stabilizacji białek —
częstych elementów biologicznych biosensora.
Naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze stanęli naprzeciw takiemu wyzwaniu,
angażując nowe odkrycia „syntetycznej biologii”. Celem są białka błonowe,
ponieważ są one niezbędne w większości podstawowych procesów. Fotosynteza,
transport czy sygnalizacja komórkowa opierają się na działaniu białek
zanurzonych w błonie komórkowej. Badania mają być zorientowane na
zrozumienie w jaki sposób integralne systemy białek błonowych zorganizowane są
w naturze, ponieważ jedynie poprzez naśladowanie natury da się odtworzyć
funkcjonalny układ biologiczny.
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images
Łącząc zalety inżynierii genetycznej oraz nowoczesnych struktur, mających
naśladować naturalne środowisko błony komórkowej, można unieruchamiać
białka membranowe na stałym podłożu z zachowaniem ich funkcji. Duże nadzieje
wiąże się z kolistymi strukturami, zwanymi nanodyskami; są to nanometrowej
średnicy „formy” dla białek hydrofobowych. Zbudowane z podwójnej warstwy
fosfolipidowej, imitują naturalne środowisko membrany komórkowej. Białka, takie
jak receptory powierzchniowe, transportery, kanały jonowe, poddane ekstrakcji z
udziałem łagodnych detergentów jonowych, tracą funkcjonalność często już po
kilku godzinach. Podstawienie całej pojedynczej cząsteczki białka do centrum
nanodysku pozwala natomiast utrzymać ją w środowisku wodnym w stanie
funkcjonalnym nawet do kilkunastu dni. Co ciekawe, do powstania nanodysków
zawierających cząsteczki białka wystarczy połączyć ze sobą komponenty w skład
których wchodzi pożądane białko, mieszanina fosfolipidów oraz dodatkowe białko
rusztujące, które zamyka się wokół nanodysku niczym pas wokół talii. Struktury te
aranżują się same w wyniku oddziaływań hydrofobowych. Pozostałe zalety to
oczywiście dostęp do obu stron, zarówno zewnątrz- jak i wewnątrzkomórkowej
powierzchni białka, pozwalający na badanie jego interakcji, co byłoby niemożliwe
z użyciem całych komórek lub liposomów. Dodatkowo, wyposażenie białka
rusztującego bądź badanej cząsteczki w metkę powinowactwa pozwala
unieruchomić cały kompleks na specjalnie przygotowanej powierzchni.
W ten oto sposób można tworzyć biosensory wyposażone w białka błonowe,
wyekstrahowane z błony komórkowej. Otwiera to wiele nowych możliwości, lecz
rodzi także pytanie o to, na ile wolno nam modyfikować molekułami życia, które
rządzą się wciąż nieznanymi nam często prawami. Miejmy nadzieję, że na to i inne
pytania naukowcy znajdą odpowiedź w najbliższej przyszłości.
Agnieszka Gołąb
Literatura:
1. Bayburt T. H., Sligar C. G., Membrane protein assembly into Nanodiscs, „FEBS
Letters”, Vol. 584 (2010), s. 1721-1727.
2. Borch J. et al., Nanodiscs for immobilization of lipid bilayers and membrane
receptors: kinetic analysis of cholera toxin binding to a glycolipid receptor,
„Analytical
Chemistry”, Vol. 80 (2008), s. 6245-52.
Dziecko z łona babci — przeszczep
macicy już niedługo
Mówi się, że matka jest zdolna zrobić wszystko dla własnego dziecka.
Często słyszy się o przeszczepach, w których to matki są dawcami nerek
czy szpiku. Tym razem w szwedzkim Göteborgu pierwszy raz w historii,
matka stanie się dawcą macicy dla swojej córki, by ta mogła urodzić
własne dzieci.
Dlaczego matka jest najlepszym dawcą?
Na dawców organów wybierani są ludzie o możliwie największej z biorcą
zgodności antygenów tkankowych. W ten sposób minimalizuje się
prawdopodobieństwo odrzucenia przeszczepu. Jak nietrudno się domyślić, matka i
dziecko są zdecydowanie bardziej zgodni tkankowo, niż dwie niespokrewnione ze
sobą osoby. W wielu przypadkach to „zdecydowanie bardziej” wystarcza, by przy
niewielkiej pomocy leków immunosupresyjnych, organizm biorcy nie uznał
przeszczepionego organu za intruza i nie zaczął go zwalczać. W historii medycyny
znane są przypadki, gdzie układ odpornościowy biorcy w całości rozłożył nowy
organ, uznając go za obce ciało.
Doniesienia z frontu transplantologii mówią o przygotowaniach do pierwszego
przeszczepu macicy, gdzie dawca i biorca to osoby spokrewnione. W 2000 roku
podobny przeszczep miał już miejsce w Arabii Saudyjskiej, jednak z powodu braku
zgodności tkankowej, nastąpiło ostre odrzucenie przeszczepu i po trzech
miesiącach organ musiał zostać usunięty (można o tym przeczytać tutaj). Tym
razem lekarze mają nadzieję, że obejdzie się bez komplikacji, a po przeszczepie
25-letnia Sara, która urodziła się bez własnej macicy, będzie mogła starać się o
dziecko.
Matka i córka twierdzą zgodnie, że przeszczep nie jest niczym nadzwyczajnym, a
sama macica jest organem jak każdy inny. 56-letnia Eva Ottosson, matka Sary,
jest najlepszym z możliwych dawców. Dodatkowo, jak sama przekonuje, w jej
wieku nie planuje się już ciąży, więc organ ten jest jej całkowicie zbędny.
W tym miejscu nasuwa się pytanie o to czy przeszczepiona macica będzie w pełni
funkcjonalna? Sara planuje począć dziecko metodą in vitro, jednak wciąż nie
wiadomo, czy będzie możliwe donoszenie ciąży. Będziemy śledzić ten temat.
Więcej informacji znajduje się tutaj.
Marta Danch
Optogenetyka daje nadzieję na wyleczenie choroby Parkinsona
Fot. Nick Koudis/Getty Images