pełny tekst
Transkrypt
pełny tekst
TEMAT NUMERU Grzegorz Strauchold Wiedza – ideologia – polityka Historia najnowsza i współczesność Polski na mapach szkolnych w latach 1945–1989 Naczelną potrzebą podnoszącego się po hekatombie II wojny światowej kraju było odbudowanie systemu oświatowego, objęcie nim dzieci i młodzieży (także studenckiej) oraz roczników, które w czasie wojny nie pobierały nauk. O ile na tzw. ziemiach starych (należących do państwa polskiego zarówno przed II wojną światową, jak i po niej) należało system nauczania odbudować, o tyle na ziemiach dopiero co włączonych do Polski kosztem Niemiec trzeba było oświatę polską stworzyć całkowicie od podstaw. W procesie nauczania niepoślednią rolę odgry wały mapy, jako odwzorowanie zjawisk przy rodniczych, działalności człowieka i procesów historycznych na płaszczyźnie i globusie. W przy padku ziem zachodnich i północnych dodatkowo doszła paląca konieczność stworzenia polskich map terenów, które przed 1939 r. nie były przed miotem bardziej szczegółowych polskich stu diów kartograficznych (chociaż należy pamiętać, że w latach 30. XX w. w Poznaniu – mateczniku polskiej myśli zachodniej i ówczesnej stolicy „kre sów zachodnich” – wydawane były zeszyty Atlasu nazw geograficznych Słowiańszczyzny zachodniej autorstwa księdza Stanisława Kozierowskiego). Kilka lat przed wojną geograf Antoni Wrzosek wypowiedział się na temat stanu i potrzeby roz woju nauki polskiej o Śląsku w zakresie geografii. Był też autorem jednego z tomów serii „Ziemie powracające”, wydawanej podczas II wojny świa towej przez konspiracyjną, powiązaną z Delegatu rą Rządu Polskiego na Kraj, wielkopolską organi zacją niepodległościową „Ojczyzna”. W jej ramach opracował monografię Śląska, opublikowaną obok tomów dotyczących Prus Wschodnich, Gdańska, Pomorza Zachodniego i tzw. Pogranicza. Także w konspiracji Wrzosek wraz z Józefem Szaflar skim przygotował mapę fizyczno-administracyjną 28 Śląska. Została ona opublikowana po wojnie w 1945 r. Podstawę publikacji stanowiły przedwo jenne jeszcze granice państwowe. Zastosowano na niej dotychczasowe nazwy niemieckie oraz szereg nowych – polskich, wówczas jeszcze ofi cjalnie niezatwierdzonych. Zatem gdy polityka kręgów oświatowych i naukowych po zakończe niu wojny zmierzała do zapełnienia istotnych luk w polskiej wiedzy o „odzyskanym” zachodzie, ist niały ku temu pewne, powstałe wcześniej, podsta wy materialne. Dodam, że „twardy” komunista, ale i pragmatyk, lider PPR i minister Ziem Odzy skanych Władysław Gomułka chętnie korzystał z obcego mu ideologicznie dorobku „zachodnie go” lat wojny. Powstające w latach 40. XX w. mapy i atlasy były opracowaniami pionierskimi, pilnie niezbędnymi polskim osadnikom na ziemiach zachodnich, ale także kształtującymi poglądy Polaków zamieszku jących pozostałe tereny państwa polskiego. Bezpośrednio po wojnie, w 1945 r., w Krakowie opublikowano mapę Henryka Wierzbowskiego Rzeczpospolita Polska, jednak z licznymi błędami i prowizoryczną, wówczas jeszcze ostatecznie nierozstrzygniętą, onomastyką Ziem Odzyska nych. W rok później opublikowano mapę fizycz ną Śląska autorstwa nestora geografów polskich, 29 znakomitego kartografa Eugeniusza Romera i Antoniego Wrzoska. Obejmowała ona cały Śląsk w jego pełnych granicach. Zarówno ta mapa, jak i pozostałe polskie wydawnictwa kartograficzne w pierwszych latach powojennych (na czele z mapą Polski Zachodniej Marii Kiełczewskiej, wydaną w 1945 r. przez poznański Instytut Zachodni) nader wyraźnie odniosły się do kwestii nieuregulowanej jeszcze wówczas granicy polsko-czechosłowackiej. W tym gorącym, niepewnym okresie walki o władzę polityczną w Polsce, gdy prąca do zdobycia pełni władzy w państwie komunistyczna Polska Partia Robotnicza w szerokim zakresie stosowała cenzu rę prewencyjną wobec publikacji, także kartogra ficznych, na różnych mapach albo wprost zazna czano przedwojenną polsko-czechosłowacką linię graniczną ukształtowaną po rozbiorze Czechosło wacji w Monachium (1938 r.) i po polskim ultyma tywnym zajęciu tzw. Zaolzia (części historyczne go Śląska Cieszyńskiego znajdującej się za rzeką Olzą – 1938 r.), albo nie wskazywano wyraźnie linii granicznej na tym odcinku, używając wobec Zaolzia takiego samego koloru jak na całym tery torium Rzeczypospolitej. Podobne praktyki stosowano na innych nieure gulowanych jeszcze wówczas odcinkach granicz nych na obszarze byłych terytoriów niemieckich. Dotyczyło to nie tylko linii rzek Odry i Nysy Łuży ckiej, ale i przebiegu granicy polsko-niemieckiej na zachód od Szczecina. Ze względu na brak osta tecznych rozstrzygnięć na mapach wskazywano mniejszy niż obecnie polski stan posiadania na zachód od dolnej Odry i bez Świnoujścia po stro nie polskiej albo w ogóle nie zaznaczano nowej granicy polsko-niemieckiej. W takim przypadku (np. mapa Polska Zachodnia z 1945 r.) przybliżo ny zasięg ewentualnych polskich oczekiwań tery torialnych wskazywać mogło zastosowanie pol skiego, historycznego nazewnictwa miejscowości – położonych nawet w głąb Łużyc, Brandenburgii i Przedpomorza (tj. części Pomorza położonego na zachód od Odry). Podobnie, przez jakiś czas po wojnie nie zosta ła dokładnie wytyczona granica polsko-radziecka w podzielonych byłych Prusach Wschodnich. Tymczasowe granice wyznaczały nieco większy 30 niż obecnie polski stan posiadania na tym tere nie. Precyzyjne, oficjalne wyznaczenie tej grani cy przez Warszawę i Moskwę w latach 40. XX w. zostało poprzedzone faktycznym wyparciem pol skich urzędów i osadników przez zajmującą te tereny armię sowiecką. Fakt ten nie znajdował wyraźnego odzwierciedlenia w polskich publika cjach kartograficznych. Wydawnictwem, które w sposób optymalny starało się usystematyzować i pokazać graficznie wszelkie aspekty polskiej obecności na tzw. Zie miach Odzyskanych, był – niestety nieznany szer szemu gronu odbiorców – Atlas Ziem Odzyskanych z 1947 r. opracowany przez zespół pod kierunkiem Józefa Zaremby. Z pełnym przekonaniem uznaję go za największe polskie dokonanie kartograficz ne pierwszych powojennych dekad. Podejmował on m.in. kwestie rozminowania pól i zniszczenia nieruchomości w miastach i na wsiach (naturalnie bez wskazania sowieckiego udziału polegające go na paleniu już zdobytych miast czy masowym wszechobecnym rabunku i dewastacji). Wśród zagadnień demograficznych wskazano pochodze nie mieszkańców ziem zachodnich i północnych. Wyodrębniono „repatriantów i reemigrantów”, „przesiedleńców” i „autochtonów”. Ci ostatni mieli stanowić 20% całości polskiej populacji. Był to bar dzo nieprecyzyjny szacunek. Trwała jeszcze tzw. weryfikacja narodowościowa, która miała wyodręb nić Polaków spośród wysiedlanych przymusowo Niemców. Trwało deportowanie Niemców, których na mapie osadnictwa w ogóle nie zauważono. Zasób merytoryczny tej mapy jest – przy uwzględ nieniu ówczesnych realiów i nastrojów – zrozu miały, gdyż celem strategicznym polskich władz państwowych (z komunistami na czele) było cał kowite pozbycie się ludności niemieckiej z Polski. Operacji tej znamion legalności nadały odnośne uchwały poczdamskie z lata 1945 r. Kolejne mapy ukazujące wysiedlanie Niemców z Ziem Zachod nich i Północnych w latach 1946–1947 wskazywa ły, że 1 czerwca 1946 r. Niemców na tych terenach w ogóle już nie było. Stwierdzenie takie było obra zem polskich oczekiwań, a nie odzwierciedleniem stanu faktycznego. Atlas kłamał. Pytaniem dają cym początek dyskusji może być to, czy wówczas mógł nie kłamać… 31 Jednak ziemie inkorporowane i ich problemy nie wyczerpywały treści polskich wydawnictw kar tograficznych po II wojnie światowej. Stanowiły szeroki, ale jednak margines na rynku wydawni czym, od końca lat 40. XX w. nie było odrębnych publikacji kartograficznych poświęconych tym terenom – także takich, które mogłyby być przy datne w procesie nauczania dzieci i młodzieży. Aż do lat 80. XX w. trudno jest wskazać na atlasy historyczne, przygotowane do nauki na róż nych szczeblach. W zależności od stopnia trudno ści i uszczegółowienia można było wykorzystywać kolejne wydania opracowanego jeszcze przed wojną (a po wojnie zaktualizowanego) Małego atlasu historycznego Czesława Nankego, Ludwika Piotrowicza i Władysława Semkowicza, Atlasu historycznego Polski pod redakcją Władysława Czaplińskiego i Tadeu sza Ładogórskiego i Atlasu historii świata pod redak cją Józefa Wolskiego. Te znakomite atlasy zostały opracowane przez doborowe zespoły historyków i geografów. Redaktorom kierującym zespołami oraz pracownikom – wywodzącego się ze lwowskiej „Książnicy-Atlas” E. Romera – Państwowego Przed siębiorstwa Wydawnictw Kartograficznych trudno zarzucić świadomą chęć zniekształcania rzeczywi stości, przemilczania i kłamania. A jednak przez cały okres istnienia tzw. Polski Ludowej tak było. Jak wykazała znawczyni problemu Beata Konopska, wszechobecny aparat politycznej cenzury nie tylko zniekształcał wyniki prac autorów, ale też na doda tek był tak zakamuflowany, że wielu czytelników i odbiorców map i atlasów było przekonanych o złej woli bądź niekompetencji autorów i redaktorów wydawnictw kartograficznych. Procesy zachodzące na ziemiach Polski (w przedwojennych, ale też w powojennych gra nicach) w latach 40. i dalszych były znakomicie pamiętane z autopsji przez ówczesnych doro słych. W latach 60. dojrzało pokolenie urodzone po wojnie, dla którego wydarzenia sprzed lat dwu dziestu były historią. II wojna światowa ukazywana uczniom (i studentom) na mapach historycznych cha rakteryzowała czasy całkiem niedawne, a nawet współczesne. Problematyka wojenna stanowiła znakomite pole do propagandowego uzasadnienia racji komunistów i ich radzieckiego protektora. 32 W publikacjach z zakresu geografii histo rycznej co najmniej do roku 1981 nie można było nic znaleźć na temat wrogiego, a nierzadko i zbrodniczego stosunku ZSRS do Polski, Pola ków, naszego wojska (17 IX 1939 r.) i inteligencji (mordy katyńskie i inne) oraz podlegającego rzą dowi polskiemu w Londynie ruchu oporu (akcja „Burza”). Na mapach akcentowano natomiast mocno rolę Wojska Polskiego sprzymierzonego z ZSRS i maszerującego wraz z Armią Czerwoną na zachód. Pragnę podkreślić, że bez względu na polityczno-ustrojowe cele polskich komunistów wojska te, złożone z Polaków (i dowodzone przez sowieckich oficerów), walczyły o Polskę. Zarazem wydawnictwa kartograficzne – ekspo nując niewątpliwe i przełomowe dla losów wojny dokonania Armii Czerwonej – podkreślały także rolę, jaką w walkach z niemieckim okupantem odgrywać miały – nieliczne przecież – polskie formacje lewicowe, związane z ruchem komuni stycznym: Gwardia Ludowa, Armia Ludowa czy wreszcie armia polska związana z Moskwą, nad chodząca ze wschodu. Wysiłku zbrojnego innych polskich formacji nie eliminowano całkowicie, ale ich znaczenie było minimalizowane, a nie kiedy wprost dezawuowane – w komentarzach odwydawniczych i obowiązujących programach nauczania. Należy również przypomnieć, że pub licystyka kartograficzna w latach tzw. Polski Ludo wej stanowiła jeden z wielu elementów polityki informacyjnej komunistów. Geograficzne ukazy wanie dziejów stanowiło wszak zaledwie wycinek wśród mnogich publikacji stricte historycznych, rysujących i narzucających społeczeństwu okre ślony obraz rzeczywistości. W publikacjach kartograficznych niemal zawsze (choć do pewnego stopnia wyjątkiem był nieupub liczniony Atlas Ziem Odzyskanych z 1947 r.) pomija no wiele aspektów sytuacji społecznej, politycznej i narodowościowej na ziemiach polskich (od sierp nia 1945 r. oficjalnie w nowych granicach) w latach 1945–1947: masowe (nader często przymusowe) przemieszczenia ludności polskiej, niemieckiej, ukraińskiej (Akcja „Wisła” z 1947 r.) i różnonaro dowe walki partyzanckie (liczne i silne w latach 1944–1946 polskie podziemie antykomunistycz ne, aktywna i bezwzględna Ukraińska Powstańcza Armia, rachityczne podziemie niemieckie), ubez własnowolnienia społeczeństwa z zastosowaniem administracyjnego i fizycznego terroru. Nie „zauważył” tego, bo i z przyczyn pozanau kowych nie mógł, pierwszy opracowany w całości po wojnie Atlas Polski współczesnej Eugeniusza Romera i Józefa Wąsowicza z 1948 r. Nawet tak, zdawałoby się, „neutralne” opracowanie, jak mapa zniszczenia Warszawy przygotowana w 1948 r. nie została rozpowszechniona. Jej reprint udostęp niono dopiero w 1984 r. Powody tej decyzji wydają się niezrozumiałe. Wszak w tamtych latach nie tylko w stosunku do Warszawy przygotowywano plany zniszczeń miast. Nie można jednakże nie zauważyć, że właśnie w 1948 r. – w warunkach trwającego od 1947 r. przyspieszenia procesu przekształcania Polski w kraj budujący socjalizm o sowieckim obliczu – rozpoczęła się „kampania” wdrożenia marksi stowskiej metodologii także na polu kartografii i geografii historycznej. Stało się to w 1948 r. we Wrocławiu podczas VII powszechnego zjazdu historyków polskich. Ponieważ środowisko oka zało się w tym czasie dość odporne na zakusy komunistycznych „macherów” od metodologii, do ostatecznego uderzenia doszło podczas kon ferencji metodologicznej historyków w Otwocku na przełomie 1951/1952 r. Przyjęcie wówczas – co 33 nie oznaczało bynajmniej powszechnej akcep tacji – zasad metodologii marksistowskiej miało konsekwencje także wśród geografów (również historycznych). Aktualne „standardy” na tym polu wyznaczał uczeń samego Marcelego Handelsma na Stanisław Arnold w książce z 1951 r. Geografia historyczna Polski. Metodą zniekształcania rzeczywistości, a raczej historii najnowszej, było ukazywanie zagadnień z przeszłości, sprzed 1945 r., już na tle powojen nych granic Polski. W taki właśnie sposób, absolut nie ahistoryczny, pokazywano na mapach wojen ne zbrodnie niemieckich nazistów na ziemiach Polski, biorąc jako podstawę granice powstałe w 1945 r. po zakończeniu wojny. Było to zaprzecze nie prawno-międzynarodowego faktu formalnego istnienia Polski w granicach przedwrześniowych do sierpnia 1945 r., gdy pojałtański tzw. Tymcza sowy Rząd Jedności Narodowej podpisał odnośną umowę graniczną z rządem sowieckim. Na mapach (w atlasach) wydawanych do momentu rozpoczęcia przemian demokraty zacyjnych w 1989 r. nie tylko nie spostrzegano dynamicznych elementów aktywności społecznej (z wyjątkiem przemieszczeń demograficznych w latach 40.), ale – w odniesieniu także do czasów znacznie późniejszych – nie „widziano” kolejnych protestów społecznych, degradacji środowiska naturalnego, ośrodków myśli niezależnej. Trud no się temu dziwić. Wszak ta amnezja ośrod ków decyzyjnych nie była wynikiem zaniedbania merytorycznego, bałaganu czy innych czynników „obiektywnych”. Władza polityczna o określonym kształcie ideologicznym i określonych celach z natury rzeczy nie mogła publikować treści rzu tujących na świetlany, świadomie kreowany obraz historii i rzeczywistości. Próbą przełamania monopolu cenzury (i inten cji jej komunistycznych mocodawców) był opra cowany we wrocławskim oddziale PPWK atlas Nasza ojczyzna. Został wydrukowany w 1981 r., gdy w efekcie zrywu społecznego „Solidarno ści” doszło do przejściowego złagodzenia cen zury prewencyjnej. Atlas przeznaczony dla klasy czwartej szkoły podstawowej w rzeczywistości zawierał zagadnienia daleko szersze niż wymaga ne na tym etapie nauki. Był wynikiem współpracy 34 Pracowni Historii Instytutu Programów Szkol nych i Wydziału Produkcyjnego PPWK we Wrocławiu. Atlas był „mocnym uderzeniem”, do 1981 r. bowiem publicznie nie rysowano w Polsce agresji na Rzeczpospolitą sowieckiego sprzymierzeńca nazistów z 17 września 1939 r. Na fali wydarzeń posierpniowych ten przecież i tak mocno umiej scowiony w świadomości społecznej fakt zna lazł się w postaci słynnych zielonych strzałek na mapie obrazującej kampanię wrześniową. Miarą zamieszania powstałego wówczas w środowisku decydentów politycznych – zbulwersowanych również eksponowaniem w wydawnictwie podo bizny Józefa Piłsudskiego – było wstrzymanie dystrybucji gotowego wydawnictwa; pojawiały się nawet pomysły przeznaczenia na przemiał nie małego przecież nakładu. Sprawa pełnego i praw dziwego zilustrowania trójstronnej agresji (sprzy mierzona z Hitlerem Słowacja) powróciła – jako jedna z zapowiedzi nieuchronnie nadchodzących przemian ustrojowych – na wydanej w 1987 r. mapie opracowanej przez nieodżałowanego Julia na Janczaka Polska podczas II wojny światowej. Najazd sowiecki został wprawdzie na niej zazna czony, ale oszczędnie, cienkimi liniami (w porów naniu z wyrazistymi liniami najazdu niemieckie go) i o zminimalizowanym zasięgu terytorialnym. Cenzura nadal pracowała… * W warunkach konkretnego zamówienia ideolo gicznego mapy publikowane od 1945 r. – na wiele lat przed dyskusyjnymi tezami Fukuyamy – ilu strowały założenie, że historia już się zakończyła. „Start” socjalizmu (ostatniego etapu przed „nirwa ną” komunizmu) miał być zarazem początkiem końca drogi rozwoju historycznego. A zatem – za XIX-wieczną marksistowską teorią rozwoju spo łecznego – socjalizm miał być końcem dziejów. W konsekwencji ilustrowanie dziejów najnow szych („współczesnych”) Polski od 1945 r. charak teryzowało się, jakże często, zakłamaniem i nija kością dopuszczanych do użytku publicznego publikacji. Okrojone przez wielopiętrową cenzu rę kartograficzne pomoce dydaktyczne przestawa ły pełnić swą funkcję poznawczą. Tak jak i mapy obrazujące „współczesność”. Mimo niezaprze czalnych wartości map fizycznych czy gospodar czych nie można nie zauważyć nierzadko gołym okiem widocznych zniekształceń choćby map turystycznych. Gromy rzucane przez krytycznych czytelników spadały na niewinnych autorów map, kartografów, za którymi po latach ujęła się w zna komitym opracowaniu Beata Konopska. Historyk i geograf zapoznający młodzież z dzie jami najnowszych polskich procesów społecznych (a zatem z dziejami dotyczącymi okresu od końca II wojny światowej) jakże często nie miał czego na mapie pokazywać. Chyba że traktował ją jako tło do objaśniania faktów i procesów dziejowych, których na niej nie było. Taka taktyka, stosowa na przez co odważniejszych pedagogów, zbliżała w istocie oficjalnie dostępną mapę „współczesną” do roli ilustracji konturowej z narysowanymi gra nicami politycznymi, ale niewypełnionej zmienia jącą się, aktualizowaną treścią. Był to wynik sto sowanej przez komunistów przez dziesięciolecia polityki oświatowej. Cały system kształcenia – tak ważny z punktu widzenia celów komunistycznej władzy – został podporządkowany socjalistycznej indoktrynacji młodych pokoleń. Wobec tego autorzy map nie mieli szans, by „wykroić” dla siebie poletko nieza leżności. Podobnie jak i inne środowiska naukowo -dydaktyczne, nie bez oporu ulegali uniformizacji treści nauczania, szczególnie w zakresie naucza nia historii najnowszej, od wybuchu II wojny światowej poczynając. Gwoli ścisłości pragnę podkreślić, że nieco większą swobodą cieszyli się autorzy zajmujący się wcześniejszą historią pań stwa. Paradoksalnie nawet łatwiej było na mapach historycznych dopatrzyć się podstawowych fak tów z dziejów ziem wschodnich dawnej Rzeczy pospolitej, niż znaleźć większą liczbę informacji na temat zasług cywilizacyjno-kulturowych nie mieckiego osadnictwa na ziemiach książąt i kró lów piastowskich. Niemcy – czołowy straszak, „tysiącletni wróg”, znienawidzony sąsiad – odgry wały rolę czynnika, który miał rzucać Polskę i Polaków w opiekuńcze ramiona ZSRS. Zatem lata II wojny światowej w procesie dydaktycznym były obficie ukazywane z użyciem materiału ilu stracyjnego, jaki stanowiły mapy. Jednak zarazem w odniesieniu do tychże lat 1939–1945 ucząca się młodzież podlegała nieprzebierającej w środkach indoktrynacji przemilczenia. Tak jak od początku nienaturalna była sytuacja Polski „odrodzonej” od powstania (w Moskwie) Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (1944 r.), tak nienatural ne były treści materiałów dydaktycznych czasy te ilustrujących. Jednostronność narzucanego obra zu dawała komunistycznemu establishmentowi potencjalną możliwość kształtowania młodzieży w pożądanym kierunku bezwarunkowej akcepta cji dla socjalistycznej formy ustrojowej, za którą kryła się ledwie zawoalowana wasalna zależność wobec wschodniego sojusznika. Mapa historycz na hipotetycznie mogła być nawet lepszym narzę dziem indoktrynacji niż narracyjna treść pod ręcznika. Nawet zagadnienia w podręcznikach wspominane (jak sowiecka agresja z 17 wrześ nia 1939 r.) nie znajdowały odzwierciedlenia na mapie w efekcie szczególnie uciążliwych dla auto rów map ingerencji cenzorskich przeróżnej pro weniencji (także cenzury wojskowej). W czasach realnego socjalizmu mapy były jed nym z wielu elementów indoktrynacji, wpisywa ły się w kompleksowe kształtowanie młodzieży przez szkołę, organizacje młodzieżowe, media, socjalistyczną, świecką obrzędowość i inne przed sięwzięcia stanowiące część wielkiej, nieustającej akcji propagandowej prowadzonej w społeczeń stwie. Na skutek tego wysiłek twórczy kilku poko leń badaczy i autorów map był wprzęgany – nolens volens – do realizacji celów niedemokratycznego, niesuwerennego państwa. Podobnie jak i inne dziedziny nauki (w tym historia), geografia ulega ła usilnej presji metodologicznej zapoczątkowa nej na przełomie lat 40. i 50. XX w. 35