pełny tekst

Transkrypt

pełny tekst
TEMAT NUMERU
Grzegorz Strauchold
Wiedza – ideologia – polityka
Historia najnowsza i współczesność Polski na
mapach szkolnych w latach 1945–1989
Naczelną potrzebą podnoszącego się po hekatombie II wojny światowej kraju było
odbudowanie systemu oświatowego, objęcie nim dzieci i młodzieży (także studenckiej)
oraz roczników, które w czasie wojny nie pobierały nauk. O ile na tzw. ziemiach starych
(należących do państwa polskiego zarówno przed II wojną światową, jak i po niej)
należało system nauczania odbudować, o tyle na ziemiach dopiero co włączonych do
Polski kosztem Niemiec trzeba było oświatę polską stworzyć całkowicie od podstaw.
W procesie nauczania niepoślednią rolę odgry­
wały mapy, jako odwzorowanie zjawisk przy­
rodniczych, działalności człowieka i procesów
historycznych na płaszczyźnie i globusie. W przy­
padku ziem zachodnich i północnych dodatkowo
doszła paląca konieczność stworzenia polskich
map terenów, które przed 1939 r. nie były przed­
miotem bardziej szczegółowych polskich stu­
diów kartograficznych (chociaż należy pamiętać,
że w latach 30. XX w. w Poznaniu – mateczniku
polskiej myśli zachodniej i ówczesnej stolicy „kre­
sów zachodnich” – wydawane były zeszyty Atlasu
nazw geograficznych Słowiańszczyzny zachodniej
autorstwa księdza Stanisława Kozierowskiego).
Kilka lat przed wojną geograf Antoni Wrzosek
wypowiedział się na temat stanu i potrzeby roz­
woju nauki polskiej o Śląsku w zakresie geografii.
Był też autorem jednego z tomów serii „Ziemie
powracające”, wydawanej podczas II wojny świa­
towej przez konspiracyjną, powiązaną z Delegatu­
rą Rządu Polskiego na Kraj, wielkopolską organi­
zacją niepodległościową „Ojczyzna”. W jej ramach
opracował monografię Śląska, opublikowaną obok
tomów dotyczących Prus Wschodnich, Gdańska,
Pomorza Zachodniego i tzw. Pogranicza. Także
w konspiracji Wrzosek wraz z Józefem Szaflar­
skim przygotował mapę fizyczno-administracyjną
28
Śląska. Została ona opublikowana po wojnie
w 1945 r. Podstawę publikacji stanowiły przedwo­
jenne jeszcze granice państwowe. Zastosowano
na niej dotychczasowe nazwy niemieckie oraz
szereg nowych – polskich, wówczas jeszcze ofi­
cjalnie niezatwierdzonych. Zatem gdy polityka
kręgów oświatowych i naukowych po zakończe­
niu wojny zmierzała do zapełnienia istotnych luk
w polskiej wiedzy o „odzyskanym” zachodzie, ist­
niały ku temu pewne, powstałe wcześniej, podsta­
wy materialne. Dodam, że „twardy” komunista,
ale i pragmatyk, lider PPR i minister Ziem Odzy­
skanych Władysław Gomułka chętnie korzystał
z obcego mu ideologicznie dorobku „zachodnie­
go” lat wojny.
Powstające w latach 40. XX w. mapy i atlasy były
opracowaniami pionierskimi, pilnie niezbędnymi
polskim osadnikom na ziemiach zachodnich, ale
także kształtującymi poglądy Polaków zamieszku­
jących pozostałe tereny państwa polskiego.
Bezpośrednio po wojnie, w 1945 r., w Krakowie
opublikowano mapę Henryka Wierzbowskiego
Rzeczpospolita Polska, jednak z licznymi błędami
i prowizoryczną, wówczas jeszcze ostatecznie
nierozstrzygniętą, onomastyką Ziem Odzyska­
nych. W rok później opublikowano mapę fizycz­
ną Śląska autorstwa nestora geografów polskich,
29
znakomitego kartografa Eugeniusza Romera
i Antoniego Wrzoska. Obejmowała ona cały Śląsk
w jego pełnych granicach.
Zarówno ta mapa, jak i pozostałe polskie
wydawnictwa kartograficzne w pierwszych latach
powojennych (na czele z mapą Polski Zachodniej Marii Kiełczewskiej, wydaną w 1945 r. przez
poznański Instytut Zachodni) nader wyraźnie
odniosły się do kwestii nieuregulowanej jeszcze
wówczas granicy polsko-czechosłowackiej. W tym
gorącym, niepewnym okresie walki o władzę
polityczną w Polsce, gdy prąca do zdobycia pełni
władzy w państwie komunistyczna Polska Partia
Robotnicza w szerokim zakresie stosowała cenzu­
rę prewencyjną wobec publikacji, także kartogra­
ficznych, na różnych mapach albo wprost zazna­
czano przedwojenną polsko-czechosłowacką linię
graniczną ukształtowaną po rozbiorze Czechosło­
wacji w Monachium (1938 r.) i po polskim ultyma­
tywnym zajęciu tzw. Zaolzia (części historyczne­
go Śląska Cieszyńskiego znajdującej się za rzeką
Olzą – 1938 r.), albo nie wskazywano wyraźnie
linii granicznej na tym odcinku, używając wobec
Zaolzia takiego samego koloru jak na całym tery­
torium Rzeczypospolitej.
Podobne praktyki stosowano na innych nieure­
gulowanych jeszcze wówczas odcinkach granicz­
nych na obszarze byłych terytoriów niemieckich.
Dotyczyło to nie tylko linii rzek Odry i Nysy Łuży­
ckiej, ale i przebiegu granicy polsko-niemieckiej
na zachód od Szczecina. Ze względu na brak osta­
tecznych rozstrzygnięć na mapach wskazywano
mniejszy niż obecnie polski stan posiadania na
zachód od dolnej Odry i bez Świnoujścia po stro­
nie polskiej albo w ogóle nie zaznaczano nowej
granicy polsko-niemieckiej. W takim przypadku
(np. mapa Polska Zachodnia z 1945 r.) przybliżo­
ny zasięg ewentualnych polskich oczekiwań tery­
torialnych wskazywać mogło zastosowanie pol­
skiego, historycznego nazewnictwa miejscowości
– położonych nawet w głąb Łużyc, Brandenburgii
i Przedpomorza (tj. części Pomorza położonego
na zachód od Odry).
Podobnie, przez jakiś czas po wojnie nie zosta­
ła dokładnie wytyczona granica polsko-radziecka
w podzielonych byłych Prusach Wschodnich.
Tymczasowe granice wyznaczały nieco większy
30
niż obecnie polski stan posiadania na tym tere­
nie. Precyzyjne, oficjalne wyznaczenie tej grani­
cy przez Warszawę i Moskwę w latach 40. XX w.
zostało poprzedzone faktycznym wyparciem pol­
skich urzędów i osadników przez zajmującą te
tereny armię sowiecką. Fakt ten nie znajdował
wyraźnego odzwierciedlenia w polskich publika­
cjach kartograficznych.
Wydawnictwem, które w sposób optymalny
starało się usystematyzować i pokazać graficznie
wszelkie aspekty polskiej obecności na tzw. Zie­
miach Odzyskanych, był – niestety nieznany szer­
szemu gronu odbiorców – Atlas Ziem Odzyskanych
z 1947 r. opracowany przez zespół pod kierunkiem
Józefa Zaremby. Z pełnym przekonaniem uznaję
go za największe polskie dokonanie kartograficz­
ne pierwszych powojennych dekad. Podejmował
on m.in. kwestie rozminowania pól i zniszczenia
nieruchomości w miastach i na wsiach (naturalnie
bez wskazania sowieckiego udziału polegające­
go na paleniu już zdobytych miast czy masowym
wszechobecnym rabunku i dewastacji). Wśród
zagadnień demograficznych wskazano pochodze­
nie mieszkańców ziem zachodnich i północnych.
Wyodrębniono „repatriantów i reemigrantów”,
„przesiedleńców” i „autochtonów”. Ci ostatni mieli
stanowić 20% całości polskiej populacji. Był to bar­
dzo nieprecyzyjny szacunek. Trwała jeszcze tzw.
weryfikacja narodowościowa, która miała wyodręb­
nić Polaków spośród wysiedlanych przymusowo
Niemców. Trwało deportowanie Niemców, których
na mapie osadnictwa w ogóle nie zauważono.
Zasób merytoryczny tej mapy jest – przy uwzględ­
nieniu ówczesnych realiów i nastrojów – zrozu­
miały, gdyż celem strategicznym polskich władz
państwowych (z komunistami na czele) było cał­
kowite pozbycie się ludności niemieckiej z Polski.
Operacji tej znamion legalności nadały odnośne
uchwały poczdamskie z lata 1945 r. Kolejne mapy
ukazujące wysiedlanie Niemców z Ziem Zachod­
nich i Północnych w latach 1946–1947 wskazywa­
ły, że 1 czerwca 1946 r. Niemców na tych terenach
w ogóle już nie było. Stwierdzenie takie było obra­
zem polskich oczekiwań, a nie odzwierciedleniem
stanu faktycznego. Atlas kłamał. Pytaniem dają­
cym początek dyskusji może być to, czy wówczas
mógł nie kłamać…
31
Jednak ziemie inkorporowane i ich problemy
nie wyczerpywały treści polskich wydawnictw kar­
tograficznych po II wojnie światowej. Stanowiły
szeroki, ale jednak margines na rynku wydawni­
czym, od końca lat 40. XX w. nie było odrębnych
publikacji kartograficznych poświęconych tym
terenom – także takich, które mogłyby być przy­
datne w procesie nauczania dzieci i młodzieży.
Aż do lat 80. XX w. trudno jest wskazać na
atlasy historyczne, przygotowane do nauki na róż­
nych szczeblach. W zależności od stopnia trudno­
ści i uszczegółowienia można było wykorzystywać
kolejne wydania opracowanego jeszcze przed wojną
(a po wojnie zaktualizowanego) Małego atlasu historycznego Czesława Nankego, Ludwika Piotrowicza
i Władysława Semkowicza, Atlasu historycznego Polski pod redakcją Władysława Czaplińskiego i Tadeu­
sza Ładogórskiego i Atlasu historii świata pod redak­
cją Józefa Wolskiego. Te znakomite atlasy zostały
opracowane przez doborowe zespoły historyków
i geografów. Redaktorom kierującym zespołami
oraz pracownikom – wywodzącego się ze lwowskiej
„Książnicy-Atlas” E. Romera – Państwowego Przed­
siębiorstwa Wydawnictw Kartograficznych trudno
zarzucić świadomą chęć zniekształcania rzeczywi­
stości, przemilczania i kłamania. A jednak przez
cały okres istnienia tzw. Polski Ludowej tak było.
Jak wykazała znawczyni problemu Beata Konopska,
wszechobecny aparat politycznej cenzury nie tylko
zniekształcał wyniki prac autorów, ale też na doda­
tek był tak zakamuflowany, że wielu czytelników
i odbiorców map i atlasów było przekonanych o złej
woli bądź niekompetencji autorów i redaktorów
wydawnictw kartograficznych.
Procesy zachodzące na ziemiach Polski
(w przedwojennych, ale też w powojennych gra­
nicach) w latach 40. i dalszych były znakomicie
pamiętane z autopsji przez ówczesnych doro­
słych. W latach 60. dojrzało pokolenie urodzone
po wojnie, dla którego wydarzenia sprzed lat dwu­
dziestu były historią.
II wojna światowa ukazywana uczniom
(i studentom) na mapach historycznych cha­
rakteryzowała czasy całkiem niedawne, a nawet
współczesne. Problematyka wojenna stanowiła
znakomite pole do propagandowego uzasadnienia
racji komunistów i ich radzieckiego protektora.
32
W publikacjach z zakresu geografii histo­
rycznej co najmniej do roku 1981 nie można
było nic znaleźć na temat wrogiego, a nierzadko
i zbrodniczego stosunku ZSRS do Polski, Pola­
ków, naszego wojska (17 IX 1939 r.) i inteligencji
(mordy katyńskie i inne) oraz podlegającego rzą­
dowi polskiemu w Londynie ruchu oporu (akcja
„Burza”). Na mapach akcentowano natomiast
mocno rolę Wojska Polskiego sprzymierzonego
z ZSRS i maszerującego wraz z Armią Czerwoną
na zachód. Pragnę podkreślić, że bez względu na
polityczno-ustrojowe cele polskich komunistów
wojska te, złożone z Polaków (i dowodzone przez
sowieckich oficerów), walczyły o Polskę.
Zarazem wydawnictwa kartograficzne – ekspo­
nując niewątpliwe i przełomowe dla losów wojny
dokonania Armii Czerwonej – podkreślały także
rolę, jaką w walkach z niemieckim okupantem
odgrywać miały – nieliczne przecież – polskie
formacje lewicowe, związane z ruchem komuni­
stycznym: Gwardia Ludowa, Armia Ludowa czy
wreszcie armia polska związana z Moskwą, nad­
chodząca ze wschodu. Wysiłku zbrojnego innych
polskich formacji nie eliminowano całkowicie,
ale ich znaczenie było minimalizowane, a nie­
kiedy wprost dezawuowane – w komentarzach
odwydawniczych i obowiązujących programach
nauczania. Należy również przypomnieć, że pub­
licystyka kartograficzna w latach tzw. Polski Ludo­
wej stanowiła jeden z wielu elementów polityki
informacyjnej komunistów. Geograficzne ukazy­
wanie dziejów stanowiło wszak zaledwie wycinek
wśród mnogich publikacji stricte historycznych,
rysujących i narzucających społeczeństwu okre­
ślony obraz rzeczywistości.
W publikacjach kartograficznych niemal zawsze
(choć do pewnego stopnia wyjątkiem był nieupub­
liczniony Atlas Ziem Odzyskanych z 1947 r.) pomija­
no wiele aspektów sytuacji społecznej, politycznej
i narodowościowej na ziemiach polskich (od sierp­
nia 1945 r. oficjalnie w nowych granicach) w latach
1945–1947: masowe (nader często przymusowe)
przemieszczenia ludności polskiej, niemieckiej,
ukraińskiej (Akcja „Wisła” z 1947 r.) i różnonaro­
dowe walki partyzanckie (liczne i silne w latach
1944–1946 polskie podziemie antykomunistycz­
ne, aktywna i bezwzględna Ukraińska Powstańcza
Armia, rachityczne podziemie niemieckie), ubez­
własnowolnienia społeczeństwa z zastosowaniem
administracyjnego i fizycznego terroru.
Nie „zauważył” tego, bo i z przyczyn pozanau­
kowych nie mógł, pierwszy opracowany w całości
po wojnie Atlas Polski współczesnej Eugeniusza
Romera i Józefa Wąsowicza z 1948 r. Nawet tak,
zdawałoby się, „neutralne” opracowanie, jak mapa
zniszczenia Warszawy przygotowana w 1948 r. nie
została rozpowszechniona. Jej reprint udostęp­
niono dopiero w 1984 r. Powody tej decyzji wydają
się niezrozumiałe. Wszak w tamtych latach nie
tylko w stosunku do Warszawy przygotowywano
plany zniszczeń miast.
Nie można jednakże nie zauważyć, że właśnie
w 1948 r. – w warunkach trwającego od 1947 r.
przyspieszenia procesu przekształcania Polski
w kraj budujący socjalizm o sowieckim obliczu
– rozpoczęła się „kampania” wdrożenia marksi­
stowskiej metodologii także na polu kartografii
i geografii historycznej. Stało się to w 1948 r. we
Wrocławiu podczas VII powszechnego zjazdu
historyków polskich. Ponieważ środowisko oka­
zało się w tym czasie dość odporne na zakusy
komunistycznych „macherów” od metodologii,
do ostatecznego uderzenia doszło podczas kon­
ferencji metodologicznej historyków w Otwocku
na przełomie 1951/1952 r. Przyjęcie wówczas – co
33
nie oznaczało bynajmniej powszechnej akcep­
tacji – zasad metodologii marksistowskiej miało
konsekwencje także wśród geografów (również
historycznych). Aktualne „standardy” na tym polu
wyznaczał uczeń samego Marcelego Handelsma­
na Stanisław Arnold w książce z 1951 r. Geografia
historyczna Polski.
Metodą zniekształcania rzeczywistości, a raczej
historii najnowszej, było ukazywanie zagadnień
z przeszłości, sprzed 1945 r., już na tle powojen­
nych granic Polski. W taki właśnie sposób, absolut­
nie ahistoryczny, pokazywano na mapach wojen­
ne zbrodnie niemieckich nazistów na ziemiach
Polski, biorąc jako podstawę granice powstałe
w 1945 r. po zakończeniu wojny. Było to zaprzecze­
nie prawno-międzynarodowego faktu formalnego
istnienia Polski w granicach przedwrześniowych
do sierpnia 1945 r., gdy pojałtański tzw. Tymcza­
sowy Rząd Jedności Narodowej podpisał odnośną
umowę graniczną z rządem sowieckim.
Na mapach (w atlasach) wydawanych do
momentu rozpoczęcia przemian demokraty­
zacyjnych w 1989 r. nie tylko nie spostrzegano
dynamicznych elementów aktywności społecznej
(z wyjątkiem przemieszczeń demograficznych
w latach 40.), ale – w odniesieniu także do czasów
znacznie późniejszych – nie „widziano” kolejnych
protestów społecznych, degradacji środowiska
naturalnego, ośrodków myśli niezależnej. Trud­
no się temu dziwić. Wszak ta amnezja ośrod­
ków decyzyjnych nie była wynikiem zaniedbania
merytorycznego, bałaganu czy innych czynników
„obiektywnych”. Władza polityczna o określonym
kształcie ideologicznym i określonych celach
z natury rzeczy nie mogła publikować treści rzu­
tujących na świetlany, świadomie kreowany obraz
historii i rzeczywistości.
Próbą przełamania monopolu cenzury (i inten­
cji jej komunistycznych mocodawców) był opra­
cowany we wrocławskim oddziale PPWK atlas
Nasza ojczyzna. Został wydrukowany w 1981 r.,
gdy w efekcie zrywu społecznego „Solidarno­
ści” doszło do przejściowego złagodzenia cen­
zury prewencyjnej. Atlas przeznaczony dla klasy
czwartej szkoły podstawowej w rzeczywistości
zawierał zagadnienia daleko szersze niż wymaga­
ne na tym etapie nauki. Był wynikiem współpracy
34
Pracowni Historii Instytutu Programów Szkol­
nych i Wydziału Produkcyjnego PPWK we
Wrocławiu.
Atlas był „mocnym uderzeniem”, do 1981 r.
bowiem publicznie nie rysowano w Polsce agresji
na Rzeczpospolitą sowieckiego sprzymierzeńca
nazistów z 17 września 1939 r. Na fali wydarzeń
posierpniowych ten przecież i tak mocno umiej­
scowiony w świadomości społecznej fakt zna­
lazł się w postaci słynnych zielonych strzałek na
mapie obrazującej kampanię wrześniową. Miarą
zamieszania powstałego wówczas w środowisku
decydentów politycznych – zbulwersowanych
również eksponowaniem w wydawnictwie podo­
bizny Józefa Piłsudskiego – było wstrzymanie
dystrybucji gotowego wydawnictwa; pojawiały się
nawet pomysły przeznaczenia na przemiał nie­
małego przecież nakładu. Sprawa pełnego i praw­
dziwego zilustrowania trójstronnej agresji (sprzy­
mierzona z Hitlerem Słowacja) powróciła – jako
jedna z zapowiedzi nieuchronnie nadchodzących
przemian ustrojowych – na wydanej w 1987 r.
mapie opracowanej przez nieodżałowanego Julia­
na Janczaka Polska podczas II wojny światowej.
Najazd sowiecki został wprawdzie na niej zazna­
czony, ale oszczędnie, cienkimi liniami (w porów­
naniu z wyrazistymi liniami najazdu niemieckie­
go) i o zminimalizowanym zasięgu terytorialnym.
Cenzura nadal pracowała…
*
W warunkach konkretnego zamówienia ideolo­
gicznego mapy publikowane od 1945 r. – na wiele
lat przed dyskusyjnymi tezami Fukuyamy – ilu­
strowały założenie, że historia już się zakończyła.
„Start” socjalizmu (ostatniego etapu przed „nirwa­
ną” komunizmu) miał być zarazem początkiem
końca drogi rozwoju historycznego. A zatem – za
XIX-wieczną marksistowską teorią rozwoju spo­
łecznego – socjalizm miał być końcem dziejów.
W konsekwencji ilustrowanie dziejów najnow­
szych („współczesnych”) Polski od 1945 r. charak­
teryzowało się, jakże często, zakłamaniem i nija­
kością dopuszczanych do użytku publicznego
publikacji. Okrojone przez wielopiętrową cenzu­
rę kartograficzne pomoce dydaktyczne przestawa­
ły pełnić swą funkcję poznawczą. Tak jak i mapy
obrazujące „współczesność”. Mimo niezaprze­
czalnych wartości map fizycznych czy gospodar­
czych nie można nie zauważyć nierzadko gołym
okiem widocznych zniekształceń choćby map
turystycznych. Gromy rzucane przez krytycznych
czytelników spadały na niewinnych autorów map,
kartografów, za którymi po latach ujęła się w zna­
komitym opracowaniu Beata Konopska.
Historyk i geograf zapoznający młodzież z dzie­
jami najnowszych polskich procesów społecznych
(a zatem z dziejami dotyczącymi okresu od końca
II wojny światowej) jakże często nie miał czego
na mapie pokazywać. Chyba że traktował ją jako
tło do objaśniania faktów i procesów dziejowych,
których na niej nie było. Taka taktyka, stosowa­
na przez co odważniejszych pedagogów, zbliżała
w istocie oficjalnie dostępną mapę „współczesną”
do roli ilustracji konturowej z narysowanymi gra­
nicami politycznymi, ale niewypełnionej zmienia­
jącą się, aktualizowaną treścią. Był to wynik sto­
sowanej przez komunistów przez dziesięciolecia
polityki oświatowej.
Cały system kształcenia – tak ważny z punktu
widzenia celów komunistycznej władzy – został
podporządkowany socjalistycznej indoktrynacji
młodych pokoleń. Wobec tego autorzy map nie
mieli szans, by „wykroić” dla siebie poletko nieza­
leżności. Podobnie jak i inne środowiska naukowo­
-dydaktyczne, nie bez oporu ulegali uniformizacji
treści nauczania, szczególnie w zakresie naucza­
nia historii najnowszej, od wybuchu II wojny
światowej poczynając. Gwoli ścisłości pragnę
podkreślić, że nieco większą swobodą cieszyli się
autorzy zajmujący się wcześniejszą historią pań­
stwa. Paradoksalnie nawet łatwiej było na mapach
historycznych dopatrzyć się podstawowych fak­
tów z dziejów ziem wschodnich dawnej Rzeczy­
pospolitej, niż znaleźć większą liczbę informacji
na temat zasług cywilizacyjno-kulturowych nie­
mieckiego osadnictwa na ziemiach książąt i kró­
lów piastowskich. Niemcy – czołowy straszak,
„tysiącletni wróg”, znienawidzony sąsiad – odgry­
wały rolę czynnika, który miał rzucać Polskę
i Polaków w opiekuńcze ramiona ZSRS. Zatem
lata II wojny światowej w procesie dydaktycznym
były obficie ukazywane z użyciem materiału ilu­
stracyjnego, jaki stanowiły mapy. Jednak zarazem
w odniesieniu do tychże lat 1939–1945 ucząca się
młodzież podlegała nieprzebierającej w środkach
indoktrynacji przemilczenia. Tak jak od początku
nienaturalna była sytuacja Polski „odrodzonej”
od powstania (w Moskwie) Polskiego Komitetu
Wyzwolenia Narodowego (1944 r.), tak nienatural­
ne były treści materiałów dydaktycznych czasy te
ilustrujących. Jednostronność narzucanego obra­
zu dawała komunistycznemu establishmentowi
potencjalną możliwość kształtowania młodzieży
w pożądanym kierunku bezwarunkowej akcepta­
cji dla socjalistycznej formy ustrojowej, za którą
kryła się ledwie zawoalowana wasalna zależność
wobec wschodniego sojusznika. Mapa historycz­
na hipotetycznie mogła być nawet lepszym narzę­
dziem indoktrynacji niż narracyjna treść pod­
ręcznika. Nawet zagadnienia w podręcznikach
wspominane (jak sowiecka agresja z 17 wrześ­
nia 1939 r.) nie znajdowały odzwierciedlenia na
mapie w efekcie szczególnie uciążliwych dla auto­
rów map ingerencji cenzorskich przeróżnej pro­
weniencji (także cenzury wojskowej).
W czasach realnego socjalizmu mapy były jed­
nym z wielu elementów indoktrynacji, wpisywa­
ły się w kompleksowe kształtowanie młodzieży
przez szkołę, organizacje młodzieżowe, media,
socjalistyczną, świecką obrzędowość i inne przed­
sięwzięcia stanowiące część wielkiej, nieustającej
akcji propagandowej prowadzonej w społeczeń­
stwie. Na skutek tego wysiłek twórczy kilku poko­
leń badaczy i autorów map był wprzęgany – nolens
volens – do realizacji celów niedemokratycznego,
niesuwerennego państwa. Podobnie jak i inne
dziedziny nauki (w tym historia), geografia ulega­
ła usilnej presji metodologicznej zapoczątkowa­
nej na przełomie lat 40. i 50. XX w.
35