jak napisać polską historię „ziem Odzyskanych”? Polscy historycy w
Transkrypt
jak napisać polską historię „ziem Odzyskanych”? Polscy historycy w
TEMAT NUMERU Grzegorz Strauchold Jak napisać polską historię „Ziem Odzyskanych”? Polscy historycy w obliczu inkorporowania niemieckich ziem wschodnich Polskie środowisko historyczne w latach czterdziestych XX w. – a przede wszystkim jego przedstawiciele pracujący w placówkach naukowych na ziemiach zachodnich i północnych – w ciągu kilku lat doprowadziło do zarysowania planu badań nad dziejami nowych terytoriów. Od początków 1945 r. na podstawie porozumienia polsko-radzieckiego polska administracja stopniowo przejmowała kontrolę nad terenami niemieckimi zajętymi przez Armię Czerwoną. Przedstawiciele Rządu Tymczasowego Rzeczypospolitej Polskiej, a potem – od lata 1945 r. – Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej RP od początku zmagali się z mnogimi problemami do załatwienia „od zaraz” do „teraz”. Poza podstawowymi bolączkami egzystencjalnymi, jak mieszkanie, jedzenie, bezpieczeństwo, należało szybko zająć się sferą ideologicznego opanowania nowo uzyskanej przestrzeni. Wśród zagadnień do załatwienia podstawowe znaczenie miało określenie, jakie zadania wobec tych terenów miały mieć nauki historyczne. Jak skutecznie przekonać polskich osadników i mieszkańców tzw. ziem starych, że oto Polska „powróciła” w akcie sprawiedliwości dziejowej na ziemie niegdyś utracone, a teraz na zawsze do Rzeczypospolitej przynależne, jak nie mniej skutecznie przeciwstawić się – jak to wówczas mówiono – dotychczasowym „kłamstwom nauki niemieckiej” i zaproponować czytelnikom (przede wszystkim nauczycielom i urzędnikom) nową, polską, a zatem i – jak deklarowano – najbardziej słuszną wizję historii ziem po Odrę i Nysę Łużycką? Zadania te – nawet i bez oficjalnego, państwowego zlecenia – wzięło na siebie polskie środowisko historyczne zorganizowane w instytucjach naukowych. * Odradzające się lub powstające od podstaw polskie ośrodki badań historycznych starały się wprowadzić pewną systematykę w planowanych historycznych badaniach zachodnich. Z powodów zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych (oczekiwana konferencja pokojowa ostatecznie zatwierdzająca nowe polskie granice z Niemcami) zachodziła konieczność „produkowania” jak największej liczby opracowań podejmujących problematykę „Ziem Odzyskanych”. Obok argumentu przybliżenia tej problematyki ogółowi Polaków należy wskazać intencję podjęcia skutecznej polemiki z wcześniejszymi ustaleniami nauki niemieckiej, oskarżanej, często nie bezzasadnie, o symbiozę z doraźnym politycznym zapotrzebowaniem państwa niemieckiego, uprawiającego wycelowaną w sąsiada propagandę. Zachodziła zatem – zdaniem polskich autorytetów naukowych, szczególnie związanych z uniwersytetem poznańskim („Wszechnicą Piastowską”) – konieczność pilnego podjęcia odpowiednich badań historycznych. 25 Powyższe uwarunkowania legły u źródeł podejmowanych po wojnie badań niemcoznawczych, coraz wyraźniej zresztą dzielących się na historyczne rozpatrywanie losu historycznych (lub innych „odzyskanych”) ziem polskich pod władaniem niemieckim i na podejmowanie pozostałej problematyki niemieckiej. Bez względu jednak na poszerzające się stopniowo rozwarstwienie specyfiki badań niemcoznawczych należy jeszcze raz podkreślić, że niesłychanie mocnym impulsem do zintensyfikowania studiów stał się fakt przyłączenia do Polski ziem nadodrzańskich. Zostało to wyraźnie zasygnalizowane w przedmowie do kolejnego, z września 1945 r., wydania pracy Józefa Feldmana Bismarck a Polska. Napisano w niej, że Polska znajduje się dzisiaj na wielkim zakręcie dziejowym. Przesunięcie się punktu ciężkości naszego państwa nad Odrę i Bałtyk nadaje zagadnieniu polsko-niemieckiemu wagę, jakiej nie posiadało ono od czasów Chrobrego. Nie ma dziś sprawy tak doniosłej, by mogła odwrócić uwagę od problemu, z którym związany jest nasz byt i niebyt. Wojna ostatnia dowiodła, że można nie tylko burzyć państwa, ale niszczyć tysiącletnią kulturę i biologicznie tępić naród. Jednym z pierwszych nakazów wychowawczych musi się stać wpojenie w najszersze warstwy narodu świadomości, czym byli i czym są względem nas Niemcy. Problematyka niemcoznawcza (zatem i dotycząca ziem włączonych) znajdowała się w centrum uwagi jeszcze jednego ośrodka: Biura Prac Kongresowych, placówki powołanej za zgodą władz państwowych 2 maja 1945 r. dla przygotowania materiałów przydatnych stronie polskiej na przyszłej konferencji pokojowej z Niemcami. Fakt zaistnienia takowej struktury oznaczał kolejny impuls dla badań dotyczących „Ziem Odzyskanych”. Rzeczywiście, już 16 czerwca 1945 r. Ekspozytura Krakowska BPK zwołała mocno obsadzoną autorytetami naukowymi i fachowymi konferencję w Instytucie Śląskim w Katowicach. Dokonano wówczas podziału prac, na jakich miały się skoncentrować poszczególne instytuty naukowo-badawcze. Instytut Bałtycki zająć się miał „całokształtem programu morskiego i sprawami Prus Wschodnich”, Instytut Zachodni miał objąć „całość stosunków polsko-niemieckich 26 i granicy zachodniej”, Instytut Śląski zająć się miał „wszelkimi zagadnieniami związanymi ze Śląskiem, szczególnie sprawami polsko-niemieckimi i polsko-czeskimi w granicach Śląska”. Dla zwiększenia efektywności prowadzonych badań zebrani na konferencji zaapelowali do odnośnych władz o otoczenie opieką zbiorów pozostałych po niemieckich placówkach naukowych. Kolejną instytucją podejmującą problematykę historyczną ziem nowych była krakowska Rada Naukowa dla Zagadnień Ziem Odzyskanych, powołana w lipcu 1945 r. jako naukowy organ doradczy Biura Studiów Osadniczo-Przesiedleńczych. W pracach tego zgromadzenia, grupującego elitę świata naukowego, brali udział pracownicy Instytutów Bałtyckiego, Śląskiego i Zachodniego. Momentem wyrazistego wskazania roli nauk historycznych w procesie rozwiązywania gąszczu problematyki tzw. Ziem Odzyskanych były obrady IV sesji Rady Naukowej dla Zagadnień Ziem Odzyskanych odbytej w Krakowie 18–21 grudnia 1946 r. Zostały wówczas wygłoszone dwa znamienne referaty. Jan Rutkowski zaakcentował konieczność podjęcia „samodzielnych badań historycznych” nad terenami włączonymi, stanowiących ważny element w tworzeniu więzi duchowej (integracji społecznej) nowych ziem z resztą państwa polskiego. Wskazał na – co akurat stanowiło nie tyle novum, ile potwierdzenie mocnych już wówczas trendów polskiej historiografii – wagę polskiej i słowiańskiej historii tych terytoriów. W tej kwestii naukę polską określił jako pozostającą daleko w tyle za dorobkiem niemieckim. Autor konkludował następnie, że dorobek niemiecki – stanowiący obecnie, nolens volens, podstawę polskiej pracy popularyzacyjnej – jest nieprzydatny, a to ze względu na służebność nauki niemieckiej wobec nacjonalizmu. Wynikające stąd niebezpieczeństwa oddalić można jednakowoż przez kwerendę archiwalną pod kątem zapotrzebowań polskich. Takowa – zdaniem referenta – prowadzona miała być przez różnorakie ośrodki, jak: archiwalne instytuty badawcze, uniwersyteckie instytuty badawcze i inne ośrodki naukowe. Kapitalny (wcale w latach czterdziestych XX w. nie tak rzadki) był pogląd, że nauka polska strzec się musi przyjęcia – à rebours – metody badań nauki niemieckiej. By ustrzec się możliwych błędów, badaniami należałoby objąć całokształt dziejów tych ziem, gdyż tylko pod tym warunkiem można sobie wyrobić trafny pogląd na dzieje stopniowego zaniku ludności polskiej. Zatem niedocenianie roli elementu niemieckiego przez naukę polską byłyby takim samym politycznym błędem, jak przecenianie jego roli przez naukę niemiecką. Wygłoszony na tejże sesji referat powiązanego także z Wrocławiem historyka Stefana Inglota poświęcony został samej organizacji naukowych badań historycznych na „Ziemiach Odzyskanych”. Obaj mówcy zgodnie zaakcentowali – jako zadanie najpilniejsze – konieczność zabezpieczenia archiwaliów, potem zaś ich systematycznego i dokładnego zbadania. Głos zabrał niekwestionowany guru polskich badań zachodnich, profesor Uniwersytetu Poznańskiego Zygmunt Wojciechowski, który wskazał na konieczność pracy instytutów, towarzystw naukowych, bibliotek, szkół i uniwersytetów dla zademonstrowania na ziemiach zachodnich kontynuacji polskości. Na mapie ówczesnych przewartościowań polskiej historiografii ważny jest tekst H. Barycza opublikowany w roku 1946, lecz napisany już w roku 1944, bezpośrednio pod wpływem klęski państwa podziemnego, którego aż nadto wyrazistym symbolem były losy Powstania Warszawskiego. Autor następująco scharakteryzował nowe zadania polskiej historiografii: Pogłębieniu muszą ulec już wyraźnie zaznaczające się w poprzednim okresie [tj. w II Rzeczypospolitej] problemy związane z przeszłością naszych ziem zachodnich: dzieje Śląska, Pomorza, sprawy bałtyckie, które w pierwszym rzędzie staną się przedmiotem zainteresowania historyków polskich. Przesunięcie ośrodka państwa znad Wisły nad Wartę, oparcie granic zachodnich o Odrę, Nysę Łużycką, trwałe oparcie się o północny Bałtyk – winny przynieść nawrót do badań i rozważań nad podstawami i rozwojem państwa piastowskiego. W dalszym rzucie nawrót do geograficzno-politycznej koncepcji Polski piastowskiej pociągnie za sobą konieczność przeprowadzenia zasadniczej rewizji naszych dziejów. * Zainteresowane ziemiami zachodnimi środowiska historyków starały się wypracować cele badawcze w odniesieniu do poszczególnych regionów, co zresztą – jak w przypadku Śląska czy szeroko rozumianego Pomorza – nie było łatwe do precyzyjnego wyodrębnienia. Nie ulegało wątpliwości, że w stosunku do każdej dzielnicy ziem włączonych istniała konieczność spopularyzowania ich historii (z położeniem nacisku na wątki polskie) wśród możliwie szerokich rzesz społeczeństwa, tego pozostałego na tzw. ziemiach starych, ale i – chyba przede wszystkim – tego jego odłamu, który osiedlał się na obcej, nieznanej sobie ziemi. Należało ziemie nowe włączyć do tradycji narodowej. W latach czterdziestych XX w. na temat zadań historiografii śląskiej wypowiedzieli się tacy uczeni, jak Karol Maleczyński (Uniwersytet Wrocławski), Kazimierz Piwarski i Seweryn Wysłouch (Uniwersytet Wrocławski). Pierwszy z nich podkreślił górnolotnie, że Śląsk od sześciuset lat oderwany od Polski, jęczący pod butem okupacji i wynaradawiającej polityki niemieckiej, ani na chwilę myśleć i czuć po polsku nie przestał. Teraz zaś zadaniem nauki polskiej jest udowodnić światu, iż o dziejach Śląska ma własne naukowe, bezstronne zdanie, niezależne od dotychczasowych tendencyjnych sądów pseudonauki niemieckiej. Bardziej rzeczowo w tym czasie wypowiedział się Piwarski. Odwołując się do badań jeszcze przedwojennych, wskazał, że zarówno w historiografii polskiej, jak i w niemiec kiej brak dorobku wykraczającego poza czasy średniowiecza. Polscy uczeni interesowali się dotychczas przede wszystkim czasami łączności państwowej czy dynastycznej Śląska z Polską oraz prawdziwymi czy iluzorycznymi szansami ponownego przyłączenia (odzyskania) tej prowincji do Polski w okresie późniejszym. W ogólnym bilansie najsłabiej opracowane były czasy habsburskie. Zainteresowanie nauki – zdaniem Piwarskiego – w okresie przedwojennym rosło w stosunku do czasów rządów Hohenzollernów, gdyż pod ich panowaniem miało miejsce polskie odrodzenie narodowe na dziewiętnastowiecznym Śląsku. Wobec powyższego autor postawił szereg postulatów badawczych, takich jak: opracowanie i wydanie ogólnego podręcznika dziejów Śląska (i dla czytelnika polskiego, i zagranicznego), gruntowne opracowanie dziejów prowincji (na podstawie źródeł) od 1400 r. do XX w., stopniowe 27 wydawanie prac monograficznych dotyczących poszczególnych okresów i zagadnień, opracowanie historii poszczególnych miast, podjęcie wydawnictw źródłowych. Na końcu zaś wskazał na konieczność efektywnego rozwoju kadr historycznych podejmujących te badania. Do pewnego stopnia te postulaty badawcze powtórzył Seweryn Wysłouch w 1949 r. Zwrócił on uwagę na stosunkowo najsłabsze dotychczas opracowanie dziejów nowożytnych i najnowszych, sugerując wrocławskiemu środowisku historycznemu, jego podjęcie. W jego wypowiedzi znalazły się także akcenty wskazujące na dokonywane wówczas (to jest pod koniec lat czterdziestych XX w.) przewartościowania w naukach historycznych, wynikające z postępującej coraz szybciej ideologizacji życia w Polsce. Otóż autor napisał, że Nadal prawie nietknięte pozostają zagadnienia gospodarcze i społeczne. Nadal bardzo niewiele wiemy o dziejach chłopa i robotnika na Śląsku, o jego klasowej postawie, przeżyciach, walkach i osiągnięciach. Była to zapowiedź zmian metodologicznych w naukach historycznych narzucanych odgórnie w związku z postępującą od końca lat czterdziestych XX w. „sowietyzacją” wszelkich dziedzin życia społecznego. Jednakże fakt podjęcia takich działań ideologicznych wobec nauk historycznych ze strony politycznego centrum nie może – także i w dzisiejszych interpretacjach – przesłaniać faktu, że dziedziny wskazane przez Wysłoucha rzeczywiście były na ogół białymi plamami na niwie dorobku polskich historyków. Bezpośrednio do zagadnień śląskich odniósł się autorytet polskiej nauki Władysław Konopczyński w programowym artykule Zadania nauki historycznej w Polsce dzisiejszej, napisanym w lecie 1946 r. Stwierdził, że Odgrzebać musimy z zapomnienia i spod sztucznego niemieckiego kulturalnego zalewu odzyskane nasze Ziemie Zachodnie. Jest to zadaniem przede wszystkim mediewistów. Ale jeśli chodzi o Śląsk, to i nowożytnicy znajdą dużo do powiedzenia na temat walki o byt żywiołu polskiego z niemczyzną – o byt gospodarczy, o wiarę i język. W latach czterdziestych pojawiły się również analizy ograniczające zasięg postulatów jedynie do terenów Dolnego Śląska, krainy zaiste 28 bliżej nieznanej, niemalże egzotycznej nawet dla wielu przedstawicieli elit naukowych. Zadaniom nauk historycznych w odniesieniu do tej prowincji poświęcona była konferencja naukowa Instytutu Śląskiego zwołana we Wrocławiu 6 kwietnia 1946 r. Na tej sesji wrocławski historyk Władysław Czapliński wygłosił programowy referat pt. Zadania historii wobec odzyskania ziem śląskich. Podkreślił w nim potrzebę przeciwdziałania poczuciu obcości pośród zamieszkujących tutaj osadników polskich. W tym celu należałoby wydobywać z przeszłości tej ziemi pierwiastki polskości umożliwiające wprowadzenie stanu jakiejś ciągłości dziejowej Dolnego Śląska z historią Polski. Badacz uprzedził zarazem ewentualny zarzut propagowania doraźnie propagandowych działań dostosowanych do potrzeb chwili w słowach: Nie chcę historii zamieniać w literaturę propagandową. Nie chcę tym bardziej pozbawić historii jej najważniejszego atrybutu, mianowicie jej prawdomówności. Muszą i powinny nadal powstawać dzieła ściśle naukowe, omawiające poszczególne zagadnienia. Równocześnie jednak musi w związku z wymogami narodowymi i państwowymi powstawać odpowiednia ilość dzieł, które nie tracąc charakteru poważnych, byłyby przeznaczone do kolportażu w masach. Referent wymienił konkretne postulaty dotyczące Dolnego Śląska: przede wszystkim opracowanie jego pełnej historii. W tym – jak widać postulat ten powracał w latach czterdziestych jak bumerang – zbadanie dziejów nowożytnych i najnowszych. Wśród zadań bardziej szczegółowych znalazły się takie, jak: dzieje poszczególnych miast z przeznaczeniem dla zamieszkujących tam osadników, monografie wybitnych Piastów, przejście prowincji pod rządy czeskie, wojny husyckie, stosunki kulturalne Śląska i Polski, reformacja na Śląsku. Konieczne było zbadanie roli kleru polskiego, historii klasztorów, literatury polskiej na Śląsku, narodowo polskich elementów historii XIX w. Na zakończenie dodał, że są to wszystko sprawy pilne. Ich pomyślne zakończenie pozwoli tym bardziej związać osadników z ziemią, na której zamieszkali. Dokonania nauki polskiej – à rebours – wypełniały rolę spełnianą dotąd przez naukę niemiecką. Jak stwierdził Czapliński: Niemcy muszą zniknąć z tego terenu. Rzeczą nauki polskiej będzie przekonać ludność polską, zajmującą te ziemie, że chociaż rzeczywiście Niemcy włożyli w gospodarcze zdobycie tych ziem dużo pracy, to jednak historycznie i etnicznie ziemie te bez żadnych wątpliwości są polskie. Wśród postulatów zgłoszonych w dyskusji należy wymienić pogląd prof. Zdzisława Kaczmarczyka z Poznania o konieczności przedstawienia w powstających polskich pracach historycznych procesu stopniowej germanizacji Dolnego Śląska. To zagadnienie uznał on za najważniejsze zadanie śląskoznawczych badań historycznych. Nie zapominając o próbie objęcia całości problematyki ziem zachodnich przez poznański (powstały w 1945 r.) Instytut Zachodni, należy przyjrzeć się próbie systematyzacji badań w stosunku do Pomorza. Karol Górski wskazał w lutym 1947 r. na konieczność skupienia się na czasach po 1454 r. Epoka wcześniejsza miała być – jego zdaniem – już dość opracowana na przełomie XIX i XX w. przez ks. Stanisława Kujota. Choć nadal zasadne wydało mu się napisanie – dotyczących również czasów przed 1454 r. – szeregu monografii miast pomorskich, takich choćby jak Elbląg czy Chełmno. Do tego ewentualnie można by dołożyć monografię Związku Pruskiego, aczkolwiek będzie ona zubożona przez brak archiwaliów znajdujących się przed wojną w archiwum w Królewcu. Ale przede wszystkim należałoby badać czasy późniejsze, niemal przez historyków polskich nieopracowane, np. dzieje odrębnej naonczas niemal prowincji – Prus Królewskich w latach 1454–1572. Jako kolejne ewentualne cele badawcze wskazał tzw. korekturę pruską, prawną sytuację Warmii, dzieje tzw. reformy katolickiej, którą – notabene – należałoby ukazać w przeciwstawieniu do ustaleń nauki niemiec kiej, która przedstawiać miała ten okres jako czas antyniemieckiego ucisku narodowego. Nieznane polskim historykom były – zdaniem Górskiego – zagadnienia XVII i XVIII w. Zaledwie muśnięty został wiek XIX. Niezbędne zatem było – jak dowodził K. Górski – odjęcie badań i wydawnictw źródłowych, jako fundamentalnych dla właściwego poznania historii Pomorza. Tenże historyk rok wcześniej, w początkach 1946 r., wyraził opinię (pasującą zresztą do wszystkich terytoriów „odzyskanych”), że przed nauką historyczną [stoi] zadanie przybliżenia tych ziem do społeczności polskiej i związanie ich z przeszłością i teraźniejszością Rzeczypospolitej. Inaczej rzecz się miała z Pomorzem Zachodnim, z którego dziejów historyków polskich dotychczas interesowały epoki najdawniejsze, piastowskie – „bolesławowskie”. Zatem dzieje tej prowincji i Nowej Marchii należy traktować – za Górskim – w planach polskich odrębnie. Tym bardziej że na tym polu nauka polska pozostała daleko w tyle za ustaleniami historyków niemieckich. Kilku ciepłych słów doczekał się ówczesny niemiecki badacz Herbert Ludat, który jeszcze w czasie wojny – w odróżnieniu od wielu innych historyków niemieckich – odrzucił tezę o skandynawskiej genezie państwa polskiego. Obecnie, stwierdził Górski, po wojnie, historycy polscy winni zbadać dokładnie również późniejsze niż średniowieczne dzieje Pomorza Zachodniego. Na badacza czekać miała historia ustroju i społeczeństwa, a w niej koleje i rola kolonizacji niemieckiej. Ale to nie wszystko. Należy zwrócić uwagę na konotacje bałtyckie, gdyż – zdaniem Górskiego – Cechą ogólną badań polskich powinno być ich nastawienie bałtyckie i porównawcze, a nie partykularne, gdyż taka ciasna postawa pomniejsza wydajność pracy naukowej i czyni ją mniej zrozumiałą dla przedstawicieli innych ludów. W końcu Górski zaapelował o zwołanie Zjazdu Pomorzoznawczego Historyków Polskich. Dezyderaty Górskiego do pewnego stopnia były zbieżne z – bardziej, co prawda, szczegółowymi – poglądami wyrażonymi następnie na istotnie odbytym Zjeździe Pomorzoznawczym zwołanym 12–14 grudnia 1946 r. w Bydgoszczy przez Instytut Bałtycki. W rok później zaś Gerard Labuda z Uniwersytetu Poznańskiego wskazał zadania historiografii w kwestii zachodniopomorskiej. Po latach A. Wielopolski tezy Labudy scharakteryzował następująco: 1/ odkopanie słowiańskości Pomorza Zachodniego w średniowieczu; 2/ ustalenie jego związków z Polską; 3/ określenie roli Pomorza w walce z naporem niemieckim na całe nasze Kresy Zachodnie. * Polskie środowisko historyczne w latach czterdziestych XX w., a przede wszystkim jego przedstawiciele pracujący w placówkach naukowych 29 Fragment ekspozycji Wystawy Ziem Odzyskanych, Wrocław 1948 r., fot. M. Dołęga / Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wroclawiu na ziemiach zachodnich i północnych (tu szczególnie silne było powstałe w 1945 r. wrocławskie środowisko uniwersyteckie), w ciągu kilku lat doprowadziło do zarysowania planu badań nad dziejami nowych terytoriów. Niewątpliwie plany te w dużym stopniu – także przy wydatnej pomocy ówczesnych władz państwowych – zostały zrealizowane. Była to w polskiej historiografii tzw. epoka piastowska, gdyż czas przynależności ziem obecnie „odzyskanych” do państwa polskiego w średniowieczu znakomicie nadawał się do udowadniania przyjętej wówczas tezy (a czy można było inaczej…) o dokonanym akcie „sprawiedliwości” dziejowej. Polscy osadnicy i w ogóle wszyscy 30 Polacy mieli oto się przekonać, że Polska na ziemiach pod Odrę i Nysę Łużycką była od 1945 r. jak najbardziej „u siebie”. Polityka państwa w tych intencjach zgodnie współgrała z wysiłkami badawczymi i dydaktycznymi historyków, nader często wrogo ustosunkowanych do polityki komunistów z faktycznie rządzącej Polskiej Partii Robotniczej. Wnieśli oni, a przede wszystkim – jak wyżej podkreśliłem – ci związani z ośrodkami naukowymi na „Ziemiach Odzyskanych” istotny – choć i trudny do oszacowania – wkład w dzieło budowania poczucia bezpieczeństwa i przynależności wśród polskich osadników na Śląsku, Pomorzu czy Warmii i Mazurach.