Tak się szkolą polscy rangersi

Transkrypt

Tak się szkolą polscy rangersi
Tak się szkolą polscy rangersi
2013-10-20
Bagna i podmokłe okolice Jeziora Goczałkowickiego. To właśnie tam odbywało się jedno z
najtrudniejszych szkoleń dla przyszłych operatorów AGAT-u. Wspólnie z załogami Mi-17 specjalsi
ćwiczyli między innymi desantowanie na „szybkiej linie”. To sposób na błyskawiczne opuszczenie
śmigłowca, gdy ten nie może wylądować.
Szkolenie w środowisku wodnym jest jednym z wielu, które muszą przejść uczestnicy 12miesięcznego kursu bazowego. Jego ukończenie umożliwia żołnierzom zostanie operatorem
AGAT-u. Ale skończyć tzw. „bazówkę” nie jest łatwo. Odpaść można niemal „za wszystko”. –
Żołnierze dyskwalifikowani są m.in. za słabą motywację na zajęciach, nienajlepsze wyniki w
szkoleniu oraz z powodu niskiej frekwencji – mówi oficer, szef grupy szkolenia bazowego.
Podczas szkolenia instruktorami operatorów są najbardziej doświadczeni żołnierze jednostki. W
szkoleniu z pokonywania przeszkody wodnej doradzali m.in. komandosi, którzy ukończyli
szkolenie w Gujanie Francuskiej.
Kurs podzielony jest na dwa etapy: szkolenie podstawowe i specjalistyczne. Przyszli operatorzy
na początek uczą się podstaw, np. budowy sprzętu wojskowego. Przechodzą też szkolenie
spadochronowo-desantowe i wysokościowe. Dużo czasu spędzają na zajęciach z wychowania
fizycznego. Przechodzą także szkolenia SERE, ćwiczą zieloną i czarną taktykę. O selekcji do
jednostki już dawno zapomnieli. Teraz dopiero zaczęły się forsowne marsze z pełnym
wyposażeniem, ograniczona ilość snu, czy trwające wiele godzin ćwiczenia w posługiwaniu się
bronią. Zużywają tysiące sztuk amunicji podczas szkolenia ogniowego.
Kilkudziesięciu specjalsów z zespołu szturmowego Bravo właśnie zakończyło szkolenie z zakresu
współdziałania ze śmigłowcami na lądzie i na wodzie. – Wykorzystaliśmy Jezioro Goczałkowickie,
zaporę na nim i sąsiadujące tereny podmokłe i bagna. To miejsca idealne do ćwiczenia technik
przeprawy przez wodę – mówi oficer AGAT-u. – Żołnierze pokonywali jezioro w pełnym
umundurowaniu i z wyposażeniem obowiązującym podczas operacji bojowych z zakresu tzw.
„zielonej taktyki”. Jednym z trudniejszych elementów były również zajęcia z umiejętności radzenia
sobie w wodzie ze skrępowanymi rękoma – dodaje.
Ale najtrudniejszy dla komandosów był trening ze śmigłowcami. Z rangersami z AGAT-u
współpracowały załogi Mi-17 z 7 Eskadry Działań Specjalnych z Powidza. – Żołnierze ćwiczyli
przede wszystkim desantowanie – opowiada jeden z rangersów. – Wcześniej szkolili się na
trenażerach wysokościowych oraz wykonywali desantowanie na ląd. W końcu przyszedł czas na
Autor: Ewa Korsak
Strona: 1
sprawdzian w wodzie. Specjalsi trenowali na przykład desant na tzw. „szybką linę”. To
błyskawiczny sposób na opuszczenie śmigłowca, gdy ten nie może wylądować. Komandosi
używają także cienkiej liny alpinistycznej, w której zjeżdżają np. na okręt. – To precyzyjny sposób
na dostarczenie np. snajpera w wyznaczony punkt w terenie, albo na dach budynku – wyjaśniają
instruktorzy.
Ćwiczyli również desantowanie techniką „kropelkową”. – Z wysokości od 7–20 metrów żołnierze
wyskakiwali z wyposażeniem do wody przy prędkości postępowej śmigłowca – tłumaczą żołnierze.
Kiedy komandosi są zagrożeni i muszą zostać przetransportowani w inne miejsce, wykorzystują
technikę „winogrono”. Jeden pod drugim wpinają się do liny mocowanej na pokładzie śmigłowca.
W ten sposób przenoszeni są w bezpieczne miejsce.
Takie treningi wymagają również wysokich umiejętności od załóg śmigłowca. – Piloci Mi-17 to
doskonali fachowcy – opowiada jeden z uczestników szkolenia. – Dach budynku, z którego nas
zabierali był bardzo wąski, jeśli śmigłowiec zrobiłby nawet lekki niekontrolowany ruch podczas
podejmowania nas, mogliśmy spaść.
Podczas zajęć z ratownictwa wodnego komandosi trenowali z personelem Plutonu Ratownictwa
Wodnego i Poszukiwawczego Województwa Śląskiego. – Bez wsparcia naszych kolegów –
ratowników nie udałoby się nam przeprowadzić tak kompleksowych zajęć taktycznych. Doceniamy
to i jesteśmy im wdzięczni – podkreśla płk Sławomir Berdychowski, dowódca AGAT-u.
Zespół bojowy Bravo pod koniec października przejdzie pierwszy ważny sprawdzian. Za
kilkanaście dni żołnierze zakończą szkolenie etapu podstawowego. Podczas egzaminu
sprawdzeni będą z kondycji fizycznej i technik zdobywania pomieszczeń przy wykorzystaniu
technik linowych, wykonywać będą skoki spadochronowe, przejdą także weryfikacje z
umiejętności strzeleckich i taktyki. W styczniu rozpocznie się kolejny etap szkolenia - kursy
specjalistyczne dla operatorów. Podzieleni według specjalności (dowódcy, kierowcy, medycy,
snajperzy, pirotechnicy i radiowcy) przez trzy miesiące uczyć się będą w swoich dziedzinach.
JW AGAT jest najmłodszą jednostką w strukturze Wojsk Specjalnych. Powstała w czerwcu 2011
roku. Operatorzy AGAT-u, nazywani często polskimi rangersami, szkoleni są do prowadzenia
operacji szturmowych, bezpośrednich, wsparcia militarnego, wsparcia operacji
przeciwterrorystycznych oraz ochrony infrastruktury krytycznej. Jednostka może prowadzić
operacje samodzielnie lub poprzez wydzielenie sił do składu Zadaniowych Zespołów Bojowych
Wojsk Specjalnych.
Autor: Ewa Korsak
Strona: 2