Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
NIE MA SUWERENNOŚCI BEZ MEDIÓW PUBLICZNYCH Michał Szułdrzyński C 126 o by było, gdyby w Polsce udało się przez ostatnie 20 lat zbudować silne i prawdziwie misyjne media publiczne? Polska miałaby wówczas znacznie większe szanse na to, by stać się państwem prawdziwie suwerennym. Dwie dekady dla mediów zostały jednak niemal całkowicie zaprzepaszczone. Trudno też mówić dziś o suwerenności – nie mamy ani silnego, ani suwerennego państwa – zdolnego do realizowania celów narodowych w polityce wewnętrznej czy zagranicznej. Podobieństwo sytuacji mediów publicznych i kondycji, w jakiej znalazło się polskie państwo, jest symptomatyczne. Zarówno w polskim radiu i telewizji, jak i w polskiej administracji nowoczesność łączy się z postkomunistycznym stylem pracy, technicznej rewolucji towarzyszy PRL-owska klientystyczna mentalność. Pytanie, co by było gdyby, sugeruje konkretny moment, w którym zmarnowano szansę na stworzenie silnych i służących społeczeństwu mediów publicznych. Oczywiście symboliczne było powołanie przez Tadeusza Mazowieckiego na szefa Radiokomitetu postaci o charakterystycznej, jak się później okazało, przeszłości: Andrzeja Drawicza. Ale nawet nie tamten moment był najważniejszy – ponieważ to nie jeden raz popełniono błąd, przez który nie mamy Co by było, gdyby w Polsce udało się przez ostatnie 20 lat zbudować silne i prawdziwie misyjne media publiczne? Polska miałaby wówczas znacznie większe szanse na to, by stać się państwem prawdziwie suwerennym. dziś dobrych mediów. Szansę na ich budowę zaprzepaszczano permanentnie, nieustannie powtarzając te same błędy. Media publiczne cierpiały od początku na brak dekomunizacji – podobnie jak wiele innych instytucji publicznych w Polsce mimo zmian strukturalnych zachowała silne więzy i pamięć instytucjonalną okresu PRL. Tak samo jak w l. 80. wielu pracowników mediów publicznych nie myślało i wciąż nie myśli o swej misji w kategoriach państwowotwórczych, lecz albo partyjnych (zaspokojenie aktualnej władzy), albo komercyjnych. Stąd patologie mediów publicznych, czyli partyjność i towarzysząca jej komercjalizacja. Media nie powinny być upartyjnione, choć zawsze będą upolitycznione. Upolitycznione w sensie żenie, że prezentowane poglądy wydają się takim, że zawsze będą aktywnym graczem na scenie politycznej. Wszak media (czy to publiczne, czy prywatne) są czwartą władzą i tak jak inne władze wpływają na kształt państwa, a więc są polityczne. Podobnie dziennikarze zawsze będą mieli polityczne poglądy. Chodzi raczej o to, by media nie służyły jednej konkretnej partii politycznej, lecz by służyły Polsce, podnosząc np. jakość polskiej polityki. Państwo nie będzie ani silne, ani suwerenne, jeśli nie będzie w nim prowadzona poważna debata publiczna. Ona jest możliwa wyłącznie dzięki mediom publicznym. Dlaczego? Często krytykowany i pogłębiający się upadek politycznych debat wynika z coraz większej komercjalizacji polityki – wysoką oglądalność mają polityczne bitwy, nie zaś debaty nad stanem państwa i kondycją polityki. Bez narzucających wysokie standardy mediów publicznych polityka będzie kręcić się w kółko, zamiast służyć budowie sprawnego i służącego swemu narodowi państwa. Rolą mediów publicznych jest moderowanie pluralistycznej debaty publicznej, która przedstawia wiele punktów widzenia istotnych dla sprawy. Nie według klucza partyjnej reprezentatywności – tym bardziej że on raczej Polska jako wspólnota, umiałaby właściwie fałszuje obraz rzeczywistości, sprawia wra- przedzającego ją 20-lecia). równoważne, gdy tymczasem stanowią margines. Inną sferą, w której nie można zastąpić mediów publicznych, jest ich odpowiedzialność za kształtowanie narodowej pamięci historycznej. Jestem przekonany, że gdybyśmy dziś mieli silne media publiczne, odpowiadać na manipulacje historią, z którymi mamy do czynienia zarówno za naszą wschodnią (Ukraina i Rosja), jak i zachodnią (głównie Niemcy) granicą. Można się było o tym przekonać np. podczas debat towarzyszących 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Oczywiście nic nie zastąpi ostrych reakcji rządu czy prezydenta. Ale edukacyjna rola mediów: mogły- Walka o suwerenność i podmiotowość nie jest możliwa również bez mediów publicznych, które działają także na innych polach. by przedstawić prawdziwy obraz okoliczności wybuchu II wojny światowej, pokazać złożoność relacji polsko-ukraińskich pod niemiecką, a później sowiecką okupacją. Szczególnie dziś, gdy większość młodych ludzi naukę historii kończyć będzie w wieku 16 lat, oddziałujące na wyobraźnię, intelekt, mające silne możliwości kulturotwórcze media publiczne mogłyby sprawić, że Polska wygrałaby bitwę o pamięć, zamiast stawać się jej nieustanną ofiarą (jak np. w przypadku kwestii wypędzeń i pisania na nowo historii nie tylko II wojny, lecz również po- Opressje: media 127 W sytuacji silnego upolitycznienia polskiej debaty media publiczne mogłyby walczyć o pamięć ważnych historycznie rocznic, bez których nie da się zrozumieć naszej współczesności (okrągły stół, wybory czerwcowe, czy przypadająca w 2010 r. rocznica „Solidarności”). Bo to właśnie media są narzędziem, które może 128 Walka o suwerenność i podmiotowość KULTURA III RZECZPOSPOLITEJ JAKO SYMULAKRUM nie jest możliwa również bez mediów publicznych, które działają także na innych polach. Kultura masowa nie jest przezroczysta, niesie ze sobą silną ideologiczną treść, która najczęściej odzwierciedla poglądy medialnych i finansowych elit. Tylko media publiczne mogą pracować na rzecz spajać i jednoczyć wysiłki tak ważnych placó- stworzenia kultury masowej utrwalającej Tylko media publiczne mogą pracować na rzecz stworzenia kultury masowej utrwalającej wzorce i przykłady, bez których państwo nie może funkcjonować prawidłowo. Bez wychowawczej roli mediów publicznych nigdy nie odbudujemy np. zaufania obywateli do państwa. wzorce i przykłady, bez których państwo wek jak Muzeum Powstania Warszawskiego, Europejskiego Centrum Solidarności, Muzeum Historii Polski, Muzeum Polskich Żydów czy nowohuckiego Muzeum Komunizmu. niemniej media publiczne wciąż są wielką Andrzej Szczerski nie może funkcjonować prawidłowo. Bez wychowawczej roli mediów publicznych nigdy nie odbudujemy np. zaufania obywateli do państwa. Gdyby w Polsce istniały silne media publiczne, mielibyśmy szansę na prawdziwy skok modernizacyjny – a nie tylko na naśladowanie wzorców zaczerpniętych z zachodnich filmów, seriali czy reklam. Szkoda, że zmarnowano ostatnich 20 lat, szansą – jeszcze można ich użyć do wychowywania nowych pokoleń obywateli silnej Polski. Michał Szułdrzyński (ur. 1980): ukończył filozofię na UJ. Były prezes Klubu Jagiellońskiego. Był redaktorem naczelnym kwartalnika „Nowe Państwo”. Prowadził autorski program w TVP Info „Tygodnik Polski”. Obecnie jest wiceszefem Działu Krajowego „Rzeczpospolitej”. S ymulakrum to kopia bez oryginału, mapa, która poprzedza terytorium, pustkowie, gdzie brakuje tego, co rzeczywiste. Te popularne tezy ponowoczesności wydają się wyjątkowo adekwatne do opisu kultury ostatnich 20 lat w Polsce. Powstawała ona w dużej mierze w imię naśladowania oryginałów i dorastania do zewnętrznych wzorców, które nigdy nie istniały. W efekcie wykształcił się świat symulakrów, gdzie pojęcia takie jak „modernizacja” czy „europeizacja” okazywały się puste i pozbawione punktu odniesienia. Zjawisko to potraktować można jako kontynuację postawy nazwanej przez Alexandra Kiosseva „autokolonizacyjną”, rozkwitającej w PRL-u od lat 70. Wtedy to po raz pierwszy na wielką skalę reżimowe elity nie tylko zachłysnęły się „Zachodem”, ale chciały go naśladować, przynajmniej w miarę możliwości stwarzanych przez ówczesne reformy gospodarcze. „Autokolonializm” to postawa wyrażającą lęk przed własną niższością wobec innych, postrzeganych jako uosobienie absolut- nej prawdy i uniwersalizmu. Jedyną drogą awansu cywilizacyjnego jest naśladowanie i przejmowanie w całości obcego systemu wartości czy modus operandi. Równocześnie „autokolonizacja” staje się efektywnym narzędziem sprawowania władzy przez sa- Symulakrum to kopia bez oryginału, mapa, która poprzedza terytorium, pustkowie, gdzie brakuje tego, co rzeczywiste. Te popularne tezy ponowoczesności wydają się wyjątkowo adekwatne do opisu kultury ostatnich 20 lat w Polsce. Powstawała ona w dużej mierze w imię naśladowania oryginałów i dorastania do zewnętrznych wzorców, które nigdy nie istniały. mozwańcze grupy społeczne, które przypisują sobie prawo do uczenia innych obywateli o ich niższości, a tym samym i o własnej wyższości, będącej wynikiem dostosowania Opressje: kultura i sztuka 129