Lato 2014
Transkrypt
Lato 2014
Lato 2014 Cena: 1,50 zł Telegraf... ...czyli aktualności z życia szkoły W końcu wielu z was powie: koniec roku i wakacje! Zbliża się dzień, w którym po raz ostatni w tym roku szkolnym zabrzmi dzwonek. Dziesięć miesięcy nauki minęło w błyskawicznym tempie. Pierwszoklasiści dopiero co weszli w mury naszego liceum, zawarli nowe znajomości, a już za dwa miesiące będą w klasie drugiej. Drugoklasiści muszą włożyć nos w książki, ponieważ za nim się obejrzą czeka ich test dojrzałości, a maturzyści cieszą się dłuższym odpoczynkiem przed kolejnymi latami nauki. Zostały nam do poprawienia ostanie oceny i zaraz dwumiesięczny odpoczynek. Każdy spędzi tegoroczne wakacje na inny sposób, jedni pojadą w góry, inni nad morze lub zagranicę. Wszyscy zasłużyliśmy na ten odpoczynek ,by we wrześniu znów stawić czoła nauce . Redakcja Piłsudczycy W ostatnim czasie uczniowie naszej szkoły wzięli udział w Ogólnopolskim Konkursie poświęconym Józefowi Piłsudskiemu. Każdy uczestnik mógł wybrać temat pracy w dwóch kategoriach- plastycznej i literackiej. Z licznie przygotowanych tekstów literackich wybrano cztery najlepsze i wysłano je do Organizatorów konkursu. Ku wielkiej uciesze, wszystkie przesłane prace zostały nagrodzone. Laureaci w dniu 12 maja pojechali wspólnie z profesorem Ryszardem Kotowskim na uroczystą galę wręczenia nagród do Warszawy. Po Mszy świętej i uroczystościach przy Grobie Nieznanego Żołnierza nagrodzeni dostali dyplomy i cenne upominki. Wśród wyróżnionych znaleźli się: -Karolina Tkaczyk, kl. IIB -Jakub Bąkowski, kl. IIB -Konrad Głazik, kl. IIB -Damian Trzciński, kl. IIH Gratulujemy sukcesu i zachęcamy wszystkich do wzięcia udziału w konkursie za rok! Karolina Tkaczyk kl IIB Sonda w V LO Która akcja przeprowadzona w tym roku podobała Ci się najbardziej? Wybrane akcje przeprowadzone przez SU w roku szkolnym 2013/14: Kiermasz książek (zorganizowany we współpracy z Organizacja „Dnia chłopa i baby” w ramach Dnia klasą 2f) 03-13.9.213 r. Wiosny. Wybory do Młodzieżowej Rady Miasta Lublin - Organizacja „Dnia Kreatywności” w ramach Dnia 26.09.2013 r. Dziecka. Kiermasz ciast: zbiórka na rzecz Lubelskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt – październik 2013r. Organizacja Dnia Dresa. Udział w ogólnopolskich akcjach „Podziel się posiłkiem” ,„Góra Grosza”, „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę” i „List dla Oliwii”. Udział sekcji charytatywnej w bożonarodzeniowej zbiórce żywności organizowanej przez Bractwo Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta 13Organizacja akcji „Drużyna Świętego Mikołaja”, 15.12.2013r. w ramach której zbieraliśmy zabawki i słodycze dla Kolędowanie połączone ze zbiórką na rzecz fundadzieci ze szpitala im. Prof. Gębali – 6.12.2013r. cji Szczęśliwe Dzieciństwo przy szpitalu im. prof. GęAkcja walentynkowa – konkurs na najsympatyczbali – 20.12.2013r. niejszą parę Piątki. Organizacja 6 edycji szkolnego konkursu talentów Kiermasz ciast z okazji Tłustego Czwartku. „Talent na 5”. Organizacja szkolnego konkursu wiedzy ogólnej Organizacja na terenie szkoły „Dnia liczby Pi” – „Umysł na Piątkę – Jeden z dziesięciu” – marzec/ konkursy z nagrodami oraz prezentacje multimedialne o liczbie Pi – 14.03.2014r. kwiecień 2014r. Udział w ogólnopolskiej akcji „Marzycielska poczta” - luty 2014r. Organizacja Dnia Otwartego V LO – część artystyczna, stoiska informacyjne, prezentacje multimedialne. Organizacja Międzyklasowego Turnieju Piłki Siatkowej o puchar Dyrektora V LO. Opublikowane dzięki uprzejmości SU Dwa roczniki w kilku ujęciach Klasa IA Klasa IB Klasa IC Klasa ID Klasa IE Klasa IF Klasa IG Klasa IS Klasa IIA Klasa IIB Klasa IIF Klasa IIG Klasa IIH Klasa IIS Felietony uczniów Wszystko kwitnie wiosną... Lipa też! Zakwitły kasztany i matury za nami (rym?). Zakwitły i przekwitły bzy, bo maj też już minął. Konwalii, jak na złość, było w tym roku niewiele. No właśnie... było. Wszystko przemija. tygodnia, za krótki miesiąc. Tyle zmian przynosi jeden rok! W naszej szkolnej rzeczywistości trudno jest zaplanować, kiedy w końcu ten czerwiec będzie sielankowy. Kiedy nam odpuszczą, dadzą spokój i pozostawią w stanie słodkiego lenistwa. Ile jeszcze Uwaga! Rok szkolny 2014/2015 już prawie za zostało do napisania, powiedzenia, poprawienia? nami! Niedługo wakacje i wcale nie chcę pesymistycznie myśleć, że za trzy miesiące i one przeminął. Jeśli miałabym posumować ostatnie dwanaŻe za rok to wszystko się skończy. I trzeba będzie ście miesięcy, to było ciężko. A będzie jeszcze gobyć dorosłym, bo przecież zda się "egzamin dojrza- rzej. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to w końcu łości". najlepszy czas w naszym życiu. I najcudowniejsi luW większości boimy się podsumowań. Kojarzą dzie, jakich możemy spotkać . Pielęgnujmy te chwile się one z przemijaniem, a to z końcem. Jest tyle mo- szczęścia i beztroski, zabawy i wygłupów; tywów przemijania w sztuce. Zaczynając oczywiście nie zniszczmy tego. od starożytności i samej Biblii, przez renesans, romantyzm, aż do współczesności. Ludzie każdej epoki bali się zmian i tego, co ze sobą przyniosą. Najgorsza dla człowieka jest niepewność. Wtedy to jego decyzje mogą powodować różne skutki. Niepewność jest nieodłącznym elementem każdego ludzkiego działania. Gdyby dany człowiek znajdował się w stanie pewności, to albo nie miałby bodźców do działania, albo działałby w sposób automatyczny. Nie możemy być pewni, co będzie jutro, za pół A w czerwcu kwitną piwonie i czerwienią się maki. Pojawiają się truskawki i czereśnie. Czego chcieć więcej? *** Tymczasem przeczytajcie, jakie spojrzenie na świat w ciągu ostatniego roku mieli inni uczniowie naszej szkoły. Śmieszne, refleksyjne, kontrowersyjne? Pozostawiam to pod Waszą ocenę. Najwspanialszych wakacji, pełnych realizacji ukrytych i szalonych marzeń Uczniowie Piątki! Urszula Szeląg, kl. II h Baba z wozu… więcej miejsca do siedzenia 13 kwietnia 1946r. uruchomiono pierwszą linię autobusową na trasie Dworzec PKP – ul. Lipowa, którą następnie przedłużono do Koszar. W kolejnych latach sukcesywnie zwiększono tabor. W 1948r. funkcjonowało już siedem linii obsługiwanych przez osiemnaście autobusów. MKS posiadała marki autobusów takich jak: Chevrolet, Saurer, Fordson oraz Büssing. Z usług przewozowych skorzystało wówczas ponad pięć milionów pasażerów. Ze względu na duże zainteresowanie rozpoczęto szybki rozwój spółki. W 1950r. przedsiębiorstwo zmieniło nazwę na Miejskie Zakłady Komunikacyjne, a rok później na Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. Jeżdżę autobusem miejskim w od dwóch lat. Przez ten czas zdążyłam zauważyć wiele różnych zachowań ludzi. Pierwszym zjawiskiem, z którym spotkał się z pewnością każdy z nas, to choleryczki-gwałtowniczki, czyli dziewczyny, które szybko muszą wymienić między sobą najświeższe ploteczki. Śmiejąc się przy tym na cały autobus, używając słownictwa niskich lotów. Czasami zastanawiam się, czy robią to nieświadomie, czy po prostu chcą zwrócić na siebie uwagę. W końcu takie głośne rozmowy łatwo skupiają uwagę milczących słuchaczy. Kto wie… być może mają nadzieję, że jakiś przystojniaczek spojrzy na nie, ale tak na poważnie, to kto chciałby mieć dziewczynę-krzykaczkę z niLublinie ską kulturą osobistą? Następna grupa to didżeje autobusowi. Któż z nas nie słyszał ich, wracając do domu nocnym autobusem. Nieposiadający słuchawek fanatycy muzyki, puszczają swoje hity na cały regulator z telefonu – być może umila im to podróż. Dziwnym trafem zawsze jest to muzyka hip-hop lub popularne discopolo, które już od pierwszych sekund wywołują uśmiech na naszej twarzy. Autobusami jeżdżą również starsze babcie, które nigdy nie są zadowolone z życia. Rozmawiają przeważnie o tym, która z nich jest bardziej chora, wymyślając przy tym mnóstwo nowych dolegliwości. Są skrajne przypadki, którym nic nie odpowiada, to znaczy, że jeśli nie ustąpisz miejsca takiej kobiecie, zacznie unosić się i mówić, że dzisiejsza młodzież jest niewychowana. Bywają jednak sytuacje, kiedy zaproponujesz spoczynek starszej osobie, co wywołuje oburzenie z powodu postarzania owej persony. Oczywistością jest to, że zarówno ja, jak i starsza babcia zapłaciłyśmy za bilet. Z tą różnicą, że ta kobieta uważa, że to miejsce należy się tylko jej z racji wieku. Określiłabym je mianem kobiet z kończącym się terminem ważności. trolujących, czy pasażer nie wybrał przejażdżki na gapę. Jeśli ktoś ma doładowaną kartę mocy na parę miesięcy, nie musi sobie zaprzątać głowy małymi bilecikami. Nie da się ukryć, że kanary są bezwzględni i nieugięci. Pamiętam, jak w drugim tygodniu jazdy autobusem do szkoły (pierwszej klasy liceum) kupiłam dziesięć biletów, żeby nie stać w kolejkach po przejazdówkę, gdy się śpieszyłam. Przez przypadek skasowałam bilet dwukrotnie. Akurat tak się złożyło, że na przystanku końcowym czyhały kanary. Pomimo moich wielu usprawiedliwień, nic nie dało się wynegocjować. Wróciłam do domu z dużym bagażem doświadczeń, dziewięcioma biletami, mandatem i złym humorem. Oczywiście, nie każdy przyjmuje mandat „z godnością”. Są tak zwani biegacze, którzy, jeśli tylko z daleka zobaczą strażników miejskich, od razu przygotowują się do ucieczki. Typy ludzi w autobusach przez tyle czasu się nie zmieniły, ale jakość podróży owszem. Kiedy moi rodzice jeździli do pracy tym właśnie środkiem lokomocji, nie było tylu udogodnień: lektorzy informujący o następnym przystanku, biletomaty, w których bez problemu można kupić dowolną ilość biletów w wybranym języku, nowe kasowniki, pokazujące aktualną godzinę orz przyciski „stop” lub „tu wysiadam”, umożliwiające szybszą podróż i postój na poszczególnych przystankach oraz nowe, plastikowe siedzenia, które cieszą pasażerów, bo w końcu osoba siedząca z tyłu nie wbija mu kolan w plecy, jak to miało miejsce w starych autobusach. Idąc dalej tropem seniorów… podczas podróży można napotkać przedwojennego podrywacza, który cechuje się niezwykłym urokiem osobistym oraz nienaganną retoryką. Próbuje on zabawiać młode dziewczyny w autobusie, komplementując ich wdzięki i urodę. Taki „samiec alfa” potrafi „umilać” całą drogę swojej ofierze. Jest to zabawny widok, aczkolwiek nikt nie chciałby być na miejscu dziewUdogodnienia sprzyjają młodym osobom, jedczyny, której 70-letni mężczyzna proponuje miejsce nak starsi ludzie mogą jeszcze przywyknąć do unodo siedzenia na swoich kolanach. Jest to na pewno wocześnionych autobusów z przyciskami „otwórz”. bardzo krępujące. Tak, czy siak każdego obowiązuje kultura osobista. Jeśli mowa o autobusach… z pewnością trzeba Pozdrawiam kierowcę autobusu numer 28, wspomnieć o strażnikach miejskich (kanarach), kon- który lubi przycinać ludzi w drzwiach. Klaudia Kosobucka, kl. II F Żeby życie miało smaczek Kilka tysięcy lat temu pierwsi ludzie ewoluując i poznając świat, „ustalili” podstawowe role kobiety i mężczyzny oraz stworzyli istniejący do dziś model rodziny. Jednak czy kolejne etapy ewolucji przebiegły prawidłowo? Telewizja, internet, moda, wychowanie, genetyka. Myślę, że to kluczowe słowa dotyczące dzisiejszego problemu jakim jest gender. Co to w ogóle jest? Ideologia? Kultura? Postanowiłam się w to wgłębić i zaczerpnąć trochę informacji. Według definicji, gender to suma cech osobowości, zachowań stereotypów i ról płciowych, przypisywanych przez kobiety i mężczyzn, nie zważając na różnice biologiczne w budowie ciała. Nazywamy to dzisiaj :”problemem społecznym”, choć większość z nas nawet nie wie, co to jest. kach, obcisłych koszulkach i z grzywką budzą wiele kontrowersji. Niejedna babcia chwyta się za głowę, prosząc, by ponownie wróciła służba wojskowa, bo jak to mówią: chłop ma być jak chłop, a nie jak baba. Niestety, w większości jesteśmy niewolnikami mody, która przybywa zza granicy i utożsamiamy się Jedna z telewizji internetowych TV Ekspress z nią, by uniknąć drwin i śmiechu. próbowała się tego dowiedzieć, pytając przechodZ gender powiązane są też wychowanie i rozniów. Oczywiście większość kojarzy to z pedziami wój psychiczny. Bo to od naszych rodziców zależy, i pedofilią, ale jeden mężczyzna swoją wypowiedzią czy będziemy się bawić lalkami, czy samochodami. powalił mnie na kolana, mówiąc: „to jest jakaś sta- Mówiąc o dzieciach, wszyscy wiemy, że szybko cja przekaźnikowa… jakieś… coś takiego”. Naprawdę się uczą. Więc jaką psychikę i wartości będzie miało czasami zastanawiam się, czy to niewiedza ,czy to- dziecko homoseksualistów? Prosta odpowiedź: taką talna głupota. Jednak jest z czego się śmiać, gdyż samą, jak rodzice. Nastąpi zacieranie śladów płci nasz problem to niewiedza, czym jest ten problem. oraz roli ojca i matki. Oboje różnią się od siebie bioJedna z kobiet powiedziała, że: „Jest to zdrada Pol- logicznie i psychicznie, dlatego właśnie mamy ski i chrześcijaństwa. Nie można tego do Polski te unikatowe cechy. Wyobraźmy sobie mężczyznę wprowadzić. To zło”. Może i racja. Jednak ja mam a gotującego obiad w ciepłych kapciach i kobietę to kolejne określenie: stereotyp – pojęcie, którym (matkę) pracującą ciężko fizycznie. Czy nie powinno się posługujemy w ocenianiu tego faktu. Związki ho- być odwrotnie? Ależ oczywiście! Przecież kobieta moseksualne nie są tolerowane przez Kościół, a nie ma ogromnych mięśni, by przerzucić tonę węgla, w społeczeństwie dyskryminowane. Co prawda, bo to mężczyzna jest do tego przystosowany dzięki nie mam nic do dwóch mężczyzn czy kobiet, którzy uganianiu się od dalekiej przeszłości za mamutami. mogą bez siebie żyć, jednak mam wobec tego dwie A kobieta? Powinna wykonywać prace lekkie oraz kwestie: albo mieli trudne dzieciństwo, albo są na- zajmować się dziećmi i domem, bo tak jest zapisane prawdę chorzy psychicznie. Nawet w internecie w jej genach. Tylko matka potrafi znieść ciężar comożna spotkać karykatury ośmieszające gender. dziennych „domowych” trudności i zrozumieć dziec„Sytuacja u ginekologa: Lekarz – Gratuluję! Ma pani ko, jak nikt inny. chłopca; Kobieta – Spokojnie doktorze, jak dorośnie Dlatego nie szukajmy nowych problemów, to samo wybierze płeć”. tylko bądźmy sobą, bo tak natura chciała, że kobieMyślę, że jedną z przyczyn pojawienia się gen- tę i mężczyznę nam dała. der jest w znacznym stopniu moda. Chłopcy w rurAleksandra Włodarczyk, kl. II F Szybka miłość Czy jest coś piękniejszego niż miłość dwojga ludzi? W dzisiejszych czasach raczej bliżej nam do zwierząt niż do wyznawania sobie miłości w romantycznym stylu. Dlaczego do zwierząt? To proste, wystarczy spojrzeć na zaspokajanie tylko i wyłącznie sfery fizycznej kochanków, a nie na uczucie jakie powinno ich łączyć. Obserwując swoje własne otoczenie, dochodzę do wniosków, że coś dziwnego dzieje się z dzisiejszym światem. Brak uczuć, szacun- ku do drugiego człowieka, to mnie przeraża. Było to w maju zeszłego roku, ona taka szczupła, wysoka, piękna; ja tylko wysoki. Nie przeszkadzało mi to jednak, by podejść i zagadać. W końcu mam coś w sobie, tak przynajmniej mówi moja mama. A jednak! Kto nie zaryzykuje, ten nie ma. A ja zaryzykowałem i miałem – jej numer oczywiście. Umówiliśmy się na imprezę w sobotę, był to mój pierwszy raz, kiedy poszedłem do klubu. Jest sobota, mieliśmy się spotkać przy barze. Wchodzę i przedzieram się przez ten tłum spoconych ludzi. Dostaję oczopląsu, nie tylko przez te wirujące światła, ale też przez tą nagość, którą widzę wokół. Dziewczyny ubranej w spodnie nie spotkałem, ale za to w oczy rzucają się – bo nie można tego inaczej nazwać – długie nogi, skąpe sukienki i dekolty do pępka. Myślę – jestem w raju – ale szybko schodzę na ziemię, bo przecież nie przyszedłem tu, aby oglądać wijące się jak węże młode dziewczęta. Nagle ktoś łapie mnie za ramię i rzuca mi się na szyję. Nie, to nie była moja piękność. To koleżanka z klasy, którą ledwo co rozpoznałem. Może dlatego, że do szkoły się nie maluje, zazwyczaj chodzi w dresach, okularach, ma przetłuszczone włosy, związane gumką z kwiatkiem. Tak to wygląda, szpachle i na disco, gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że jest ładna. Szybka rozmowa w stylu „co tam u ciebie?”, w domyśle „i tak mnie to nie obchodzi” i oddala się w stronę baru. Mym oczom ukazuje się ona, wygląda równie pięknie, jak wtedy, gdy spotkałem ją po raz pierwszy, nieco mocniej umalowana, nieco mniej na sobie miała, ale to akurat miała na plus. Poprawiam koszulę, w myślach mam już przygotowany tekst „Hej maleńka, bolało, jak spadłaś z nieba?” Robię pierwszy krok i patrzę, a ona, moja piękność i ósmy cud świata, rzuca się w ramiona jakiegoś obleśnego faceta i daje mu soczystego buziaka. Słowo soczysty nie jest tu użyte przypadkowo. Odrzuciło mnie, zrobiłem krok w tył, nie wierzyłem własnym oczom. Nagle patrzę, a ten koleś prowadzi „moją” dziewczynę za rękę, chwiejnym krokiem do łazienki. Wszystko było jasne, oboje weszli do męskiej. Domyśliłem się, co się działo w środku. Czy szczytem aspiracji jest pójście na imprezę, udawanie kogoś, kim się nie jest, robienie zdjęć, o których na drugi dzień się nie pamięta? Sebastian Sagan, kl. II S Reklama dźwignią handlu Reklama, czemu ma służyć dla potencjalnego obrońcy – czyli mnie, przeciętnego Kowalskiego? Idąc tropem encyklopedii, jej celem jest namówienie mnie do nabycia lub korzystania z określonych towarów czy usług. wyobraźnie. Skoczyłem do kuchni przygotować sobie „małe co nieco”. Po powrocie okazało się, że czas reklam jeszcze nie minął . Przełykałem kolejne kęsy, kiedy na ekranie pojawił się człowiek wątpliwej urody, reklamujący lek na hemoroidy. CzłoTak naprawdę nigdy aż tak dogłębnie się nad wiek ten, łapiąc się za tylną część ciała, przekonywał tym faktem nie zastanawiałem. Jestem przekonany, mnie o zbawiennym działaniu maści. że wcale nie zastanawiałem się, czym jest reklama. Moi drodzy, mam nadzieję nie doświadczyć Podświadomie zdałem sobie sprawę, że ma na mnie tego schorzenia w najbliższej przyszłości, ale obecmniejszy lub większy wpływ, ale ogólnie stanowiła nie ten specyfik i tak w jakiś sposób na mnie zadziaprzerywnik w najmniej odpowiednim momencie. łał – straciłem apetyt. Było tak do wczorajszego wieczora. Uznałem, Lekko już poirytowanego, uderzył mnie kolejże jednak wywołuje emocje, którymi warto podzielić ny obraz – kobieta w białym fartuchu przekonywała się z Wami. o złotym środku, gdy „swędzi i piecze”. Nie wiem, Wyobraźcie sobie miły wieczór przed szkla- jak Was moi drodzy, ale mnie nic zbliżonego do tych nym ekranem. Za oknem zimno i wieje, a Wy wtule- objawów nie dolega. Talerz odsunąłem już zdecydoni w ciepły fotel z dobrym filmem w telewizji. Akcja wanie. zaczęła się rozwijać i nagle pojawił się „przerywnik”. Następny obraz ukazał piękną panią, ubraną w Reklama parówek przyciągnęła mój wzrok. zwiewną sukienkę, szorującą zapuszczoną brudem Było już dosyć późno, więc głód poruszył moją łazienkę. Swoją drogą, czy wasze matki sprząta- ją w najlepszych ciuszkach? Cóż, być może tylko moja jest wyjątkiem. Druga sprawa, jaka przykuła mają uwagę: jak bardzo trzeba się starać, żeby doprowadzić łazienkę do takiego stanu? W niejednej chlewni jest czyściej, no ale tam Unia pilnuje, a tu to tylko telewizja. ich poprzedników, niepotrzebny byłby serek. Dwadzieścia minut przerwy w filmie skutecznie odrzuciło mnie od szklanego ekranu. Powiem Wam jednak, że może kiedy jakieś hemoroidy albo inne paskudztwo mnie dopadnie, to ja nawet nie będę pamiętał nazwy danego medykamentu. Ale Po tym pojawia się obrazek dziewczyny, która chyba nic straconego. W weekend urządzamy sobie wygrywa walkę z głodem przy pomocy serka homo- wieczór filmowy. Pamiętajcie tylko, nie na pusty żogenizowanego. No kobieto, po wystąpieniach Two- łądek. Dawid Poleszak, kl. II S Historyczny projekt polsko-niemiecki W dniach 28 marca - 2 kwietnia, między naszym liceum i gimnazjum imienia Friedricha von Bodelschwingha w Bielefeldzie odbył się projekt historyczny dotyczący obozu koncentracyjnego “Majdanek”. Miał na celu poznanie tragicznej historii więźniów, oddanie im należytego hołdu i integrację młodzieży. W trakcie programu opracowywaliśmy wybrane przez nas wcześniej tematy. Polska część grupy zajęła się działalnością konspiracyjną i artystyczną więźniów, wysiedleńcami ludności z rejonów Zamojszczyzny oraz operacją 'Dożynki'. Znaczną część naszego czasu spędziliśmy na realizowaniu projektów, lecz nie zabrakło czasu na integrację. Popołudnia spędzaliśmy w muzeum na Majdanku realizując wyznaczone nam projekty, natomiast wieczory spędzaliśmy wraz z młodzieżą z Niemiec. Rozmawiając, dowiedzieliśmy się wiele o kulturze i zwyczajach Niemców i mimo tego, że pochodzimy z różnych państw wcale się od siebie tak bardzo nie różnimy. Dzielimy wspólne zainteresowania i łatwo nam znaleźć tematy do rozmów. Innym punktem projektu był wyjazd do obozu zagłady w Sobiborze. Długa podróż okazała się kolejnym pretekstem do pogłębiania naszej znajomości z niemieckimi rówieśnikami. Po drodze zwiedziliśmy Włodawę - miasto w którym przed wojną w zgodzie żyła ludność polska, rosyjska, ukraińska i żydowska. Oznaki wielokulturowości zachowały się do dzisiaj o czym świadczą dwie synagogi, Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, Sala Królestwa, kościoły prawosławne i rzymskokatolickie. W Sobiborze z uwagi na małą ilość eksponatów którym udało się przetrwać wojnę, historię obozu przybliżył nam przewodnik w języku niemieckim jak i polskim. Interesującym momentem integracji polskoniemieckiej była rozmowa z byłym więźniem Majdanka. Opowiedział On nam o warunkach w jakich musiał żyć i zdarzeniach, dzięki którym udało mu się przetrwać. Czytanie o zbrodniach popełnianych w obozie, a sprawozdanie z pierwszej ręki to dwie różne rzeczy. Jego wspomnienia wzbudziły w nas wiele emocji i zmusiły nas do podsumowania tego trudnego momentu naszej wspólnej historii. Powinniśmy uczyć się na błędach i wspólnie dbać o to aby nigdy więcej nie dopuścić do tego co stało się za ogrodzeniem z druta kolczastego Majdanka. Projekt okazał się bardzo pouczającym i interesującym przeżyciem. Pozwolił nam zgłębić losy więźniów Majdanka, a przy tym zawiązać, nowe i ciekawe znajomości. W ciągu tych paru dni zdążyliśmy się bardzo zżyć i trudno nam było się pożegnać. Iza Wdowich Krzysiek Kuśmierz, kl. IH Mała oś czasu Dominika Przychodzka, kl. IIE 24.05.15 Ani się obejrzałam, a koniec roku już lada moment. Słońce, świecące w okna sal lekcyjnych sprawia, że nie mogą się skupić na lekcjach. Już czuje ten wakacyjny klimat! Przeraża mnie jednak fakt, ze to moje ostatnie beztroskie lato, bo potem przecież matura, studia i szara rzeczywistość... Ale to zleciało, pa- miętam jeszcze siebie z dwoma kucykami i różowej sukience, wtedy moim największym marzeniem było zostać księżniczką z własną stadniną koni i kopalnią diamentów. Dziś zaś wolałabym być jedynie skromną panią psycholog z szczęśliwą rodziną i psem. Kiedyś nauka i chodzenie do szkoły kojarzyło mi się ze strata czasu i nudą, teraz wiem, że to najlepiej zainwestowane chwile, który mogą zapewnić mi wspaniałą przyszłość. Teraz stoi przede mną wielka szansa, musze walczyć o siebie i swoje plany. Czuje wielką presje... Dobrze że mam przed sobą te wakacje, które pomogą mi zregenerować siły do dalszego działania. Katarzyna Wawręta kl. IIH Kultura, głupcze! Film na każdy dzień wakacji nowszej. Film oparty na biografii puł„Powstanie warszawskie” (pomysł Jan Komasa, kownika Kuklińskiescenariusz Jan Ołdakowski, Joanna Pawluśkiewicz, go to znakomity Piotr Śliwowski) thriller szpiegowski. Zaczynamy z grubej rury: film wojenny i do tego dokument. Jednak czy interesujecie się historią, czy nie „Powstanie warszawskie” powinniście obejrzeć. Ko- Piątek lorowane i digitalizowane filmy z czasów powstania „Wilk z Wall Strepokazują prawdę jakiej do tej pory nikt nie wyarty- at” kułował. Bohaterowie to powstańcy i ludność cywilRewelacyjna rola Leonarda di Caprio w świetnym na. Na naszych oczach tworzy się historia. filmie Martina Scorsese. Brawurowa biografia człowieka, który od sprzedawania małych akcji wartych nie więcej niż dwa dolary dzięki sprytowi i inteligenWtorek cji stał się miliarderem słynącym z wydawania tysię„Hobbit: Pustkowie Smauga” (reżyseria Peter Jack- cy w ciągu minuty. son) Poniedziałek Z rzeczywistości wojennej przenosimy się do alternatywnego świata Tolkiena. Zachwycają wspaniałe Sobota efekty i animacje. Śledzimy losy Bilba i jego przyja- „Django” (reżyseria Quentin Tarantino) ciół w napięciu chociaż wszyscy znamy zakończenie Pomimo, że stało się bohaterem jednej z wcześniej tej historii. publikowanych recenzji nie sposób ominąć tego filmu choćby ze względu na groteskowy styl filmów Tarantino. Losy czarnoskórych Amerykanów skonŚroda densowane w historii tytułowego bohatera. Świetna „Grawitacja” obsada: Jamie Foxx, Cristopher Walz, Leonardo Środek tygodnia, świętujemy miłym widokiem: San- di Caprio. dra Bullock i George Clooney w filmie Alfonsa Cuaróna. Wielkie widowisko i prywatny dramat głównej bohaterki dryfującej samotnie w przestrzeni ko- Niedziela smicznej. Świetne kino nie tylko dla miłośników „Grand Budapest Hotel” science fiction. Komedia Wesa Andersona to znakomita rozrywka, świetna intryga kryminalna, wspaniałe widoki i całkowita fikcja. Rewelacją filmu jest obsada, aktorzy Czwartek odtwarzający charakter całkowicie obcy ich dotych„Jack Strong” (reżyseria Władysław Pasikowski) czasowym wizerunkom: Ralph Fiennes, Adrien Willien Wracamy do wielkiej polityki w polskiej historii naj- Brody, Maria Bernat, kl. IH Za moich czasów było lepiej - czyli jak to jest z muzyką „Kiedyś muzyka była lepsza. Teraz to już nie to…” – mniej więcej to właśnie słyszy większość z was, gdy rozmawiacie z pokoleniem naszych rodziców na temat muzyki. Czy to prawda czy nie – nie mi to rozstrzygać. Jednak o ile rynek muzyczny wciąż się zmienia, to co z naszym gustem? Czy naprawdę tak różnimy się pod tym względem od starszych od siebie? W V LO została przeprowadzona ankieta, dzięki której możemy to sprawdzić. Zarówno uczniowie, jak i niektórzy nasi nauczyciele, wybrali pięć najważniejszych dla nich utworów. Wyniki są następujące: NAUCZYCIELE UCZNIOWIE Profesor A. Dubielis Uczennica kl. IG „We Are the Chamions” – Queen „Burn it Down” – Linkin Park „Wind of Change” – Scorpions „Nice” – Lemon „Przeżyj to sam” – Lombard „Niepokonani” Perfect „Kocham cię” – Chłopcy z Placu Broni „Cisza” – Kamil Bednarek „Nie płacz Ewka” – Perfect „Nothing Else Matters” – Metallica Profesor M. Farfus Uczennica kl. IID „Monika dziewczyna ratownika” – Rudi Schubert „Howl” – Florence + The Machine „Córka Rybaka” – Rudi Schubert „Hideaway” – Kiesza „Chłopcy Radarowcy” – Andrzej Rosiewicz „Lose You” – Peaches „Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny” – Andrzej Rosiewicz „What the water give me” – Florence + The Machine „Lambada” - Kaoma “Islands” – The xx Profesor M. Kobylińska Uczeń kl. IE „Wehikuł Czasu” – Dżem “Rock 'n' Roll Dream ” – AC/DC „I nikomu nie wolno się z tego śmiać” – Kobranocka “More Than A Feeling” – Boston „List” „Moja i twoja nadzieja” „Zazdrość” – Hey “Camouflage” – Stan Ridgway „Moi przyjaciele” „Andzia” – Oddział Zamknięty “Landslide” – AC/DC „Księżycowy krok”, „Skóra” – Aya RL “Radio” – Lombard Profesor Ł. Nowogrodzki Uczeń kl. IIC „Londyn” – Ira “Sorry” – Guns 'n Roses „Mon Baby” – Godsmack “One Yesterday” – Fall Out Boy Just „Flash” – Irene Cara “Girls Just Want to Have Fun” – Cindy Lauper „Moonlight Shadow” – Mike Oldfield “Drzwi” – O.N.A. „In The Army Now” – Sabaton “Anastazja” – Łzy Profesor I. Stachowska Uczennica kl. IC „Requiem” – W.A. Mozart “Wild Child” – Elen Levon „Pragnę” – Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej “Bombo” – Adelen „We are the champions” – Queen “Cola Song” – Inna „Dziwny jest ten świat” – Czesław Niemen “Timber” – Pitbull ft. Kesha „40:1” – Sabaton “Toca Toca” – Fly Project Profesor J. Sokołowska Uczeń kl. IH „Heroes” – David Bowe “Never say never” – The Fray „Just like woman” – Bob Dylan “Skinny Love” – Birdy „One” – U2 “Don’t Leto Me Go” – Raign „Shook me all night long” – AC/DC “I See Fire” – Ed Sheeran “Nim stanie się tak” – Voo Voo “You and I” – Zeds Dead Wyniki, chociaż może wcale nie są zaskakujące, na pewno rzucają nieco inne światło na nasze muzyczne gusta. Wśród podanych przez naszych ankietowanych utworów, zarówno w kategorii nauczycieli jak i uczniów pojawiło się kilka zaskakujących wyborów. A to, jak „słuszne” są przedstawione wyżej pozycje pozostaje do indywidualnej oceny. KA A SK L O I AN P Y UZ M A U M K ZY GR ZA NA Z C S LD O „ OO H C L” NA S ZE W C ÓŁ P S Zuzanna Pikul, kl. IG „Carte Blanche” - z życia prostego statysty... Ostatni dzień przed długim weekendem majowym tj. 30 kwietnia nie był dla mnie dniem wyłącznego wyczekiwania na nadchodzący sezon grillowania. Tego dnia zostałem zaproszony w charakterze statysty na plan filmowy produkcji „Carte Blanche” kręconej w Lublinie. Po raz pierwszy mogę się więc podzielić opinią nie o obejrzanym filmie w kinie, a opisać jak to wygląda „od kuchni”! "Carte Blanche" jest filmem inspitowanym historią Macieja Białka, nauczyciela historii z VIII Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie, który powoli tracił wzrok, ale ukrywał to, bojąc się, że zostanie zwolniony. Główną rolę w filmie gra znany aktor Andrzej Chyra. Oprócz niego w filmie pojawią się Arkadiusz Jakubik, Urszula Grabowska, Dorota Kolak, Tomasz Ziętek, czy też Jerzy Rogalski. Zapewne wielu z was nazwiska te niewiele mówią, jednakże kiedy zobaczycie te twarze od razu skojarzycie ich ze znanych wam filmów i seriali. O tym, że danego dnia ma się zdjęcia informowano nas dzień przed. W ostatni dzień kwietnia zbiórkę mieliśmy o godzinie 8 pod Biskupiakiem, który „gra” szkołę w której rozgrywa się akcja. W mojej grupie było nas około dziesięć osób, począt- dzieliśmy go pierwszy raz w życiu, prawie chórem powiedzieliśmy mu „dzień dobry” – taki naturalny odruch, jakbyśmy widzieli naszego Sora ze szkoły :) I tu zaczyna się… czekanie. Bo praca na planie to GŁÓWNIE oczekiwanie na akurat tą scenę w której grasz – nigdzie się nie możesz oddalić, siedzisz i czekasz w gotowości. I tak minęły trzy godziny, po których kazali nam się przebrać w stroje maturalne i zejść na parter, gdzie zaangażowano nas wszystkich. Co chwila nagrywanie było przerywane z powodu odgłosów akademii dobiegających z piętra wyżej. Słuchanie „wracamy na pierwszą” stało się już coraz bardziej monotonne, ale w końcu po n-tym dublu padły błogosławione słowa „dobra, mamy to!”. W przerwach podszedł do nas sam pan Andrzej Chyra, który rozpoczął rozmowę. Dziennikarze tylko czekali na ten moment i błyskawicznie obskoczyli nad ze wszystkich stron robiąc z tego ogromne widowisko… W każdym razie stado obiektywów speszyło nas nieco. Oczywiście pan Chyra zachował pełen profesjonalizm. W ogóle podczas całego dnia zdjęciowego chyba tylko on nie tracił humoru, żartując, robiąc śmieszne miny, a czasami nawet i tańcząc. Był naszą podporą podczas tego całego dnia. kowo niepewni spoglądaliśmy na siebie nie wiedząc Nastąpiła pierwsza dłuższa przerwa, szybki gdzie zawiesić wzrok. Jeszcze to spojrzenie, kiedy obiad, podczas którego wylądowałem przy jednym przed naszymi zaspanymi jeszcze oczyma stoliku z panem Andrzejem oraz z Tomaszem Ziętprzeszedł pan Andrzej Chyra – mimo, iż wi- kiem, a po posiłku dokręciliśmy ostatnią scenę, całe szczęście mało wyczerpującą. Po 10 godzinach wreszcie mogliśmy powrócić do domu, ale to nie był koniec na planie „Carte Blanche”. Dodatkowe sceny kręciliśmy jeszcze w sobotę 3 maja. Pomimo, że cała szkoła była do dyspozycji filmowców, uwiecznianie sceny na klatce schodowej potrwało prawie 4 godziny. I tak w górę i w dół i w górę i w dół... Nie byłem jedyny z naszego liceum, który statystował w Carte Blanche. Oprócz Michała Mitury (I H), którego abym nie był sam udało mi się szczęśliwie wkręcić na plan, widziałem takie znajome nam twarze jak Marysia Chruszczyńska (II H), Daria Skoczylas (II D), Dominika Uściłowska (II D), Krzysiek Kuśmierz (I H) wspaniale. Nad tym, aby wszystko świetnie wygląa także kilka osób, których niestety nie znam z imie- dało na dużym ekranie pracuje cały sztab ludzi oraz mnóstwo elektroniki i poplątanych kabli. Myślę, nia i nazwiska. A premiera filmu już w listopadzie! że „Carte Blanche” będzie prawdziwym kinowym Pomimo że praca na planie była nowym, nie- sukcesem. A dwa dni spędzone na planie tego filmu samowitym i początkowo bardzo przyjemnym do- na długo pozostaną w mojej pamięci. świadczeniem, to ostatecznie na koniec dnia byłem naprawdę wykończony – może nie tyle fizycznie, co psychicznie, choć i nogi odmawiały mi posłuszeńDamian Trzciński, kl. IIH stwa. Jednak produkcja zapowiada się naprawdę Kultura na piątkę Kultura jest dziedziną, w której V LO rozkwita z roku na rok, zdobywając nowe doświadczenie, rozwija się artystycznie, ale także inspiruje innych do działania oraz twórczości. W szkole działa wiele kół mających na celu rozwój kulturalny czy artystyczny naszej społeczności szkolnej: dwa koła teatralne, koło plastyczne, koło fotograficzne, koło dziennikarskie, czy klub dyskusyjno-redakcyjny. Nasza szkoła w sposób szczególny angażuje się w rozwój kultury oraz życie kulturalne Lublina. Uczniowie uczestniczą także w pozalekcyjnych formach aktywności kulturalnej. Wielu uczniów naszej szkoły należy do sekcji wolontariatu Centrum Kultury w Lublinie. C z a s od września 2013 był rokiem ciężkiej pracy dla wszystkich uczniów i nauczycieli, ale i owocnym w zdobycie wielu sukcesów. Pierwszym, było zdobycie przez naszą szkołę tytułu „Stacji Kultury”, w kwietniu b.r teatr KONWENCJA zdobył II miejsce w XXXVI wojewódzkich prezentacjach teatrów młodzieżowych. Aktorzy wystawili sztukę pt.: „Żywot człowieka współczesnego”, scenariusz i reżyseria p. Alicja Roskal. Teatr „PreTekst” pod opieką p. Anny Lipczyńskiej wystawił spektakl „Lizystrata” na „Zwierciadłach”. Jesteśmy dumni ze wszystkich form aktywności, oraz zdobyte doświadczenie w roku 2013/2014 z pewnością przyniesie korzyści w następnym roku. Jak powiedziała Simone Weil „Kultura to narzędzie w rękach profesorów, służące im do produkcji profesorów, którzy – kiedy przyjdzie ich kolej – będą produkować profesorów.” Monika Łuszczykiewicz, kl. IIg Grupa ,,Anonimowych Artystów” Grupa ,,AA” to kącik, w którym możecie pokazać swoje poetyckie i prozatorskie talenty . Więc śmiało! Wyciągnijcie swoje dzieła z szuflady ! Prace prosimy przesyłać na e-mail’a gazetki ([email protected]) „Epidemia cz.2” Poznań, rok 1837 Następnego dnia Karol i Ludwik zostali wezwani do kolejnych przypadków zachorowań. Niestety za każdym razem zastawali to samo: biegunka, wymioty, odwodnienie, bolesne skurcze podudzi. Chorzy mieli zachrypnięte lub piskliwe głosy, żebrzące o łyk wody. Kordon sanitarny pilnowany przez zaborcze wojsko pruskie transportował chorych do szpitala. Cholera zagościła w mieście na dobre. I nic nie wskazywało, aby chciała je opuścić. — Vibrio cholerae — rzekł Karol podnosząc oczy znad mikroskopu, aby młodszy kolega mógł spojrzeć na bakcyle. — Wyglądają tak niegroźnie... — szepnął Ludwik patrząc na żyjątka. — Bierz płaszcz Ludwiku. Wychodzimy. Muszę zajść jeszcze do paru osób. Po piętnastu lekarze minutach stali przed niewielkim, parterowym domem, zwróconym szczytem do ulicy. Budynek był drewniany, kryty gontem i strzechą. Takie domy zamieszkiwała z reguły jedna rodzina. Część izb przeznaczona była na warsztat i sklepik. Wraz z rodziną właściciela, mieszkali tam też czeladnicy pracujący w warsztacie. Na tyłach domów znajdowały się szopy, kurniki, stajnie, chlewiki i inne tego rodzaju zabudowania gospodarcze. Przed budynkiem stała grupka mężczyzn paląca tytoń. Otaczał ich gęsty kłąb dymu. Miejscowi popatrzyli na lekarzy spod łba. W biedniejszych dzielnicach takich jak Chwaliszew śmiertelność była znacznie większa, z powodu braku higieny, brudu i zaniedbania. Po za tym biedna ludność nie miała pieniędzy na zakup leków. Doktorzy weszli do mieszkania. Powitał ich chłopiec, lat dwunastu-trzynastu. Miał rudą czuprynę i twarz w złocistych piegach. Za duże ubranie wisiało na jego chudym ciele. — Cześć Wojtuś — doktor Karol uścisnął chłopca. Wzrok dziecka szybko padł na jego towarzysza. — To jest mój pomocnik, doktor Ludwik Gąsiorowski. — Wojtek — odparł wesoło chłopczyk. Ludwik uścisnął kościstą rączkę. — Jak się czuję mama? — spytał doktor Karol. — A dobrze. Ale ten parobek, co się najął u tej starej — chłopczyk machnął ręką — to już trup, proszę pana. Po twarzach lekarzy przemknął uśmiech. — Wojtuś, poczekaj tu z panem, a ja pójdę do chorego. — Mały kiwnął energicznie głową na znak zgody. Doktor Ludwik chciał zaprotestować, ale Karol szepnął mu: — Żeby mi nie przeszkadzał – i puścił porozumiewawczo oczko do kolegi. Ludwiki i Wojtuś siedli na drewnianej skrzyni. Chłopczyk nie dosiągał stopami do podłogi. Wesoło uderzał nóżkami w bok pudła. Zaczął się też niesfornie kręcić. — Dobrze, że chociaż w dzieciach pozostała chęć życia — przemknęło przez myśl lekarzowi. — Pan pracuje z doktorem Karolem? A co pan konkretnie robi? Nie boj się pan zarazić? — chłopczyk zadawał pytania jednym tchem, jednak jego słowa ledwo docierały do niego. Doktor poczuł nagłe zawroty głowy. Kątem oka dostrzegł cień za oknem przypominający ludzką sylwetkę. — Proszę pana?! — krzyk chłopca wyrwał medyka z otępienia. Ciało mężczyzny pokrył pot. Puls wzrósł znacznie. — Pan też go widział? — Kogo? — Demona choroby. On zaraża ludzi — szepnął chłopiec patrząc na doktora wielkimi, błękitnym. Medyk miał ochotę prychnąć. Chłopiec zapewne robi sobie z niego żarty. Jednak przejęcie jakie malowało się na twarzy dziecka było prawdziwe: on w to wierzył.. W znawca ,,szkiełka i oka”, nie wierzył w to, jednak w jego sercu zasiało się ziarno strachu. Nie pierwszy raz słyszał o demonie podczas epidemii. Doktor powoli zaczynał w to wierzyć, mimo że rozum podpowiadał mu co innego. Gdy doktor Karol skończył oględziny mężczyźni odwiedzili kilka innych biednych domostw. Jednak historia z demonem nie dawała Ludwikowi spokoju. Nie wytrzymał i spytał Karola: — Co to za demon choroby? Już kilka razy spotkałem się z tym określeniem. — Doktor Karol zachichotał. — Nie mów, że przestraszyły cię te bajki? — Ludwik spąsowiał, na co jego kolega wybuchł śmiechem. — To nie jest śmieszne… — Wybacz — odparł medyk. — Ale mogę ci powiedzieć. Otóż, jak wiadomo, cholerę do Polski przyniosły ze sobą odziały rosyjskie... A Prusacy wspierali czynnie armię rosyjską, przyjmując przechodzące przez granicę, a zmuszone do tego przez polskich powstańców jej oddziały, wspierając ją własnymi transportami broni i żywności, podejmując rosyjskie okręty. Czternastego czerwca podano informację o wybuchu cholery w Gdańsku – naturalnie wina nie leżała po stronie rosyjskich marynarzy i żołnierzy masowo wpływających do portu, lecz po stronie ludności polskiej. W lipcu, w Miasteczku, przedmieściu należącym do Poznania, a położonym na prawym brzegu Warty, jeden spomiędzy stojących tam żołnierzy trzydziestego trzeciego pułku piechoty zapadł na chorobę. Ten żołnierz już za dwa dni nie żył. Wśród ludzi krąży plotka, że żołnierz był pod silnym wpływem napoi alkoholowych, wyzywał… nie wiem, już nie pamiętam kogo. Ale poniekąd ściągnął na siebie klątwę i obudził demona. Oczywiście, to tylko bajka. Ludzie tu niepiśmienni, ciemnota. To i po staremu wszystko sobie tłumaczą. To stare wierzenia ludowe. Demon, też mi coś! Chociaż z drugiej strony widziałeś już tego demona. — Gdzie? — Ludwik ożywił się znacząco. — Wczoraj, pod mikroskopem! — odparł z rozbawieniem Karol, po czym naciągnął Ludwikowi czapkę na oczy. — Taki duży chłopiec, a dał się nabić w butelkę przez dziecko — dodał i wybuch śmiechem, tak dawno nie słyszanym na poznańskich ulicach. *** Dni mijały. Mimo kwarantanny oraz starań oddziałów sanitarnych ilość chorych osób wciąż rosła. Biły dzwony, przechodziły kondukty pogrzebowe, a msze żałobne odbywały się codziennie od ósmej wieczorem do siódmej rano. Poznań zamienił się w żywe cmentarzysko. Zmęczeni lekarze również zaczęli snuć się po ulicach niczym mary. Ich blade od niewyspania twarze potęgowały odczucie obecności śmierć. Jednak jeden z nich, doktor Karol Marcinowski, zdawał się być niezłomny w swej pracy. Przeciwnicy lekarza mówili, że to dlatego, że nie chciał wrócić do więzienia. Ale wiele osób sądziło co innego. Marcinkowski był przykładem filantropa, ubogich często leczył bezpłatnie, sam kupował im potrzebne leki. Poza działalnością lekarską interesowały go sprawy społeczne. Ludność Poznania lubiła go. Z więzienia zwolniono go w wyniku starań mieszkańców i władz Poznania (zarówno polskich jak i niemieckich). Poza tym to specjalista od cholery, a właśnie z nią borykał się Poznań. Doktor Ludwik również nie szczędził sił i zdrowia, aby nieść pomoc potrzebującym. Jednak i jego dopadło zmęczenie. Zasnął nad dokumentacją. Z krótkiego snu obudził się z krzykiem. Odkąd Karol opowiedział mu o Prusaku, żołnierzu, doktorowi śnił się młody mężczyzna. Uśmiechał się do niego złośliwie, demonicznie. Demon choroby. Przez ciało doktora znów przebiegł dreszcz. Wydawało mu się, że widzi kątem oka cień biegnący po ścianie. — Stanowczo muszę odpocząć. Mam omamy z niewyspania — mruknął sam do siebie i wyszedł z gabinetu. Medyk opuścił szpital. Na dworze było zimno. Kałuże zamarzły. Szron osiadł na chropowatej powierzchni murów. Ludwik szedł ulicą oświetloną słabym światem latarni. Mimo przymrozku w powietrzu unosiła się mgła. Medyk poczuł się nieswojo. Przyśpieszył kroku. Sam nie wiedział kiedy zaczął biec. Czuł jak żołądek skręca mu się ze strachu. Wdychane powietrze drażniło go w błony śluzowe nosa i gardła. Skręcił w boczną uliczkę i stanął jak wryty. W półcieniu uliczki stał wysoki mężczyzna, odziany w mundur. Prusak. Doktor poczuł jak krew odpływa z jego twarzy, a włosy na całym ciele stają dęba. Choć w półmroku nie widział twarzy obcego, wiedział, że ten uśmiech się do niego złowieszczo. Doktor nie wytrzymał. Wyciągnął spod płaszcza pistolet z zamkiem skałkowym. — Jasna cholera! — krzyknął i strzelił nie mierząc. Obcy drgnął. W przestrzeni zawisła cisza. Mężczyzna zaczął iść w kierunku Ludwika. Ten opanował drżenie ręki i strzelił jeszcze raz, tym razem celując w serce. Poskutkowało. Prusak upadł, lecz nim jego ciało dotknęło ziemi rozmył się w powietrzu. Doktor wypuścił ze świstem wstrzymywane dotąd w płucach powietrze. A potem stracił przytomność. *** Doktor Ludwik ocknął się następnego dnia. Leżał w szpitalu. Szumiało mu w głowie. Zaschło mu w gardle. — Co się stało? — spytał doktora Karola, który siedział obok łózka. — Straciłeś przytomność, przyjacielu. Patrol znalazł cię nad ranem. Wystraszyłeś nas. Jednak to tylko wynik przemęczenia. Na szczęście — odparł medyk i uśmiechnął się do przyjaciela. Wkrótce po tym incydencie epidemia cholery opuściła Poznań. Za poświęcenie i skuteczność miasto apelowało do króla pruskiego o ułaskawienie lekarza Karola Marcinkowskiego, i na szczęście do tego doszło. A doktor Ludwik? Do końca życia zajmował się medycyną, przede wszystkim historią tej nauki na ziemiach polskich. Jednak do końca życia wracało do niego wspomnienie zjawy pruskiego żołnierza. Może naprawdę udało mu się zabić ,,demona zarazy”? Katarzyna Dziedzic, kl. IIIE „Wróg” „Uczucia” Hej, samotności! Stary przyjacielu Czy uczucia gasną? Usiądź tu sobie, herbaty ci dam Przecież są jak płomienie: Niedawno miałem przyjaciół tak wielu Na początku tlą się leciutko, A teraz znów zostałem z tobą sam Następnie biją żarem tak gorącym, Kocha się w nas złośliwa trwoga Że serca to nie kamienie Do dna wypijam gorzkawą rtęć I powodują, że życie jest Wznoszę pochodnię dla kamiennego boga O wiele weselsze. I modlę się o cichą śmierć Sprawiają, że każdy oddech, Każde mrugnięcie Mamy dzisiaj tak wiele na głowie Jest darem dla drugiej osoby. Nie mam siły dalej bronić się Ale gdy wszystko mija, I jeśli nawet skończymy w rowie Gdy czas coś zabiera Za wszystko bardzo kocham cię Czy zostaje uczucie? Czy tylko popiół Ty mnie ukoisz, ukryjesz na wieki Skulone ciało pod ciężkim, złotym batem Na nic mi czekolada i na sen leki W końcu zasnę, z przytkniętym do skroni gnatem Zuzanna Pikul, kl. IG I cichy głos cienia…? Anonim Źródło:http://www.cugow.pl/index.html Wywiad z Marią Kwiatkowską-Cugow Mieliśmy zaszczyt porozmawiać z panią Marią Kwiatkowską- Cugow, żoną wybitnego lubelskiego poety, prozaika Tadeusza Kwiatkowskiego – Cugowa. Jeszcze raz chcemy bardzo gorąco podziękować za to, że zechciała się pani z nami spotkać oraz poświęcić nam czas. Mateusz Urbaś, Adrianna Królikowska: Jak państwo się poznali ? Maria Kwiatkowska- Cugow: A, jest to całkiem ciekawa historia .Spotkałam go, gdy byłam studentką , na miasteczku akademickim, obok Chatki Żaka. Mąż przechodził tamtędy bardzo często, był osobą starszą ode mnie . Pewnego razu szedł z naszym wspólnym kolegą. To on, poprosił mnie o pomoc, ponieważ chciał mi coś przekazać. No i całkiem przypadkiem przedstawił mi przyszłego męża, Tadeusza. No nie wiem, czy mogę opowiadać dalej ? Zwróciłam uwagę na faceta, który był zarośnięty i nosił pomarańczową koszulę. Tak jak dzisiaj pamiętam, a było to 36 lat temu. Miał takie śmieszne papegi na nogach i był brodaty. On także zwrócił na mnie to uwagę. Spytałam kim jest? A on przedstawił mi się : Tadeusz Kwiatkowski- Cugow. Jeszcze wtedy nie nosił nazwiska „Cugow”, ale już był to jego pseudonim literacki. Pamiętam, że zwrócił się do mnie nazywając „Maleńką” , takie jeszcze kiedyś były zwroty . Teraz to inaczej podrywacie dziewczyny . I mówi „Maleńka,” czy możesz się ze mną umówić ? Odpowiedziałam, że nie mam czasu ani ochoty. Wówczas Tadeusz spytał : „No co ty, nie umówisz się ze mną ?” I słuchajcie umówiłam się z nim, dla świętego spokoju, na następny dzień o którejś tam godzinie , przy cmentarzu- tutaj na Lipowej. Nie poszłam oczywiście na to spotkanie . Nie pojawiłam się Źródło: www.moje.radio.lublin.pl na tej randce i po jakimś czasie, gdy minęło parę dni , spotkaliśmy się na ulicy przypadkiem również na miasteczku akademickim . Zadał mi pytanie; „Dlaczego zlekceważyłaś moje zaproszenie?”. Ja zaczęłam kręcić, że nie mogłam, miałam zajęcia, że to, że tamto . Tadeusz zapytał wówczas, czy mam teraz czas, a ja odpowiedziałam, że tak , więc zaprosił mnie na spacer . „Wywlókł” mnie na ten obiecywany wcześniej cmentarz ! Słuchajcie, jak on mi recytował wiersze przez pół nocy, chodząc po cmentarzu. Mi oczywiście drżały nogi i kolana , to wszystko ze strachu, ale byłam tak zafascynowana poezją i jego recytacją. Będziecie słuchać jego płyt , miał taki ciepły, cudowny głos no i wpadłam w te sidła. I tak to się zaczęło…… M.U.;A.K: Czyli już od początku Pan Cugow żył w świecie poetyckim? M.K.C: Tak, on był dojrzałym poetą. M.U.;A.K: Czyli posiadał już dorobek literacki. M.K.C: Tadeusz miał pierwszą książkę na swoim koncie „Kiedyś puszczą lody ziemia wysłucha wszystkich ” . M.U.;A.K: Wiemy ,że „Cugow” jest przydomkiem do nazwiska rodowego . Czy mogłaby pani przybliżyć jego historię ? M.K.C: To jest bardzo zabawna historia z tym pseudonimem . Najpierw był to pseudonim literacki męża . A skąd się on wziął ? Wszyscy myślą, że „Cugow” to jest jakaś postać . Ktoś, kto przyjechał z Ukrainy, Kresów . Tymczasem jest to skrót od nazwiska Miecugow, krakowskiego redaktora. Paradoksalnie w Krakowie znany literat i prozaik nosił takie samo imię i nazwisko, jak Tadeusz (w tej chwili nie żyje). Ojciec Miecugowa napisał w gazecie, że jakiś prowincjonalny poeta nazywa się tak jak krakowski literat . I mąż zaczął z nim na łamach prasy polemizować. Bardzo mu się to spodobało, a ten człon od nazwiska Miecugow, przyjął za pseudonim- stąd „Cugow” . Aby się tamten Tadeusz Kwiatkowski nie irytował, mąż powiedział, że odtąd będzie Tadeuszem Kwiatkowskim-Cugow. M.U.;A.K: Pan Tadeusz miał ogromne serce, był otwartym człowiekiem. Jak przekładało się to na państwa życie domowe. Jak wyglądały święta u państwa? M.K.C: Słuchajcie! Święta były takie stricto rodzinne, albo jeździliśmy do mojej rodziny ( ja nie pochodzę z Lubelszczyzny), albo do Tadeusza. Męża rodzina po deportacji z Wilna w 1945 roku osiadła we Włocławku . Podróżowaliśmy więc do Włocławka lub Sieradza, mojego miasta rodzinnego i tam spędzaliśmy święta. Dopóki nie urodziły się nam dzieci, a w 1983 roku przyszedł na świat Karol, prowadziliśmy bardzo bujne życie towarzyskie. Przez nasz dom, te 37 m przewinęło się masę artystów, przyjeżdżających do Lublina. Mąż od razu ich przygarniał i sprowadzał do domu. To tutaj zbierała się cała bohema lubelska, a nawet światowa, bo jak ktoś przyjeżdżał, gdy mąż coś organizował, to wszyscy przychodzili do nas. Słuchajcie, to było coś niesamowitego! Ja jako osoba, która nie ma nic wspólnego z poezją, literaturą, z otwartymi oczami patrzyłam, jak oni przekomarzali się na temat literatury, recytowali wiersze, artystka grała na skrzypcach A jak wspaniale występowali aktorzy ze swoimi rolami! Któregoś dnia, możecie nie znać, (gdyż ten pan już nie żyje) Tadeusz zaprosił do domu Marka Walczewskiego. Stało się to zupełnie spontaniczniewarszawski aktor szedł ulicą Narutowicza i mój mąż podszedł do niego i zaczął recytować jego rolę z jakiegoś spektaklu telewizyjnego. Tadeusz miał świetną pamięć! Pan Marek nie pozostał mu dłużny i odpowiedział swoją rolą. W ten sposób panowie nawiązali znajomość po czym mąż zaprosił go do domu. Tadeusz miał niezwykłą zdolność nawiązywania kontaktów, nie miał żadnej bariery, nie wstydził się i nie krępował. On po prostu otwarcie podchodził, przedstawiał się „Cugow jestem” i już „kupował” sobie ludzi. Niesamowicie wszyscy go uwielbiali ! Potrafił godzinami rozmawiać przez telefon nawet na ulicy. Jego otwartość przekładała się także na stosunek męża do domowników . Tadeusz był niesamowicie ciepłym człowiekiem. Uwielbiał swoich synów, swój dom, rodzinę . Do mnie zwracał się Mario lub zdrobniale, często nazywał mnie „Mamą”. Byłam dla niego Mamą. Nie wiem dlaczego, z jednej strony denerwowałam się, wkurzałam, ale z drugiej to było takie ciepłe, fajne. Mówił na mnie kierowniczko. Oczywiście jako osoba, która stała twardo na dwóch nogach, musiałam niestety dbać o wszystko. Mąż często w szkołach robił spotkania autorskie za darmo, ponieważ uwielbiał młodzież.. Drukował na łamach Kuriera, gdzie wydawano jego cykliczny artykuł „Młodzi wiersze piszą”. Pisali do niego młodzi ludzie, nawet z podstawówki a on oceniał ich wiersze na łamach prasy. Wskazywał drogę młodym poetom, podpowiadał jak należy pisać, rozwijać się. Nigdy nikogo nie krytykował lecz wskazywał, co trzeba poprawić. Dużo młodych ludzi przychodziło tutaj do nas, gdyż był dla nich autorytetem, uwielbiali go. Był naprawdę ciepłym, pogodnym człowiekiem. Nasza rodzina nigdy się nie nudziła, zawsze coś ciekawego opowiadał lub recytował. Uwielbiał czytać swoim synkom do snu lub opowia- M.K.C: Mąż bardzo chętnie jeździł ze mną i dzieciadał bajki wymyślone przez siebie. kami do Zakopanego. Uwielbiał to miasteczko, M.U.;A.K: Czy Pan Cugow przejmował się opiniami a szczególnie dom pracy twórczej Astorię. W okreinnych ludzi, gdy napisał tekst, który spotykał się sie zimy czy wczesnej wiosny, kiedy nie było ruchu, właśnie tam uwielbiał spędzać czas .Jest to ośrodek z krytycznym odbiorem? położony tuż przy Dolinie Białego. Teraz jak byłam M.K.C: Nie absolutnie nie. On nie uważał, że jest z synami na Wielkanoc w Bukowinie Tatrzańskiej, najlepszy i nie można go krytykować. Zdawał sobie poprowadziłam ich drogą, gdzie chodzili gdy byli sprawę z tego, że są osoby, którym jego teksty się mali. Przypomnieli sobie czasy, kiedy spacerowali z nie podobały. Poezja jest naprawdę trudną dziedzi- ojcem doliną Białego Dunajca te cudowne chwile ną literatury . Po pierwsze nie dla każdego jest zro- dzieciństwa. Tadeusz właśnie tam lubił jeździć. zumiała. Mój mąż zawsze mówił, że tylu jest odbiorców ilu jest ludzi, tyle opinii ilu odbiorców. Każdy M.U.;A.K: Czytaliśmy, że Tadeusz Kwiatkowski Cuma prawo do własnej interpretacji i wnosi coś do gow był autorem tekstu do jednej z piosenek Budsiebie z tekstu literackiego. Jeżeli ktoś krytykował, ki Suflera pt. „Sekret”. teksty Tadeusza chętnie z nim polemizował albo M.K.C: Była taka sytuacja w życiu mojego męża, gdy piórem, albo słownie. szukał zarobku, a ponieważ znał Budkę Suflera, M.U.;A.K: Pan Cugow posiadał wiele zbiorów lite- a szczególnie Krzysia, postanowił spróbować . Powiedzieli mu: „Cugow, napisz nam kilka tekstów”. rackich. Czy posiada je pani do dnia dzisiejszego? Dali Tadeuszowi pięć melodii, do których miał napiM.K.C: Po śmierci męża oddałam część zbiorów, tj. sać teksty. Słuchajcie wtedy była walka, komuna, około trzy tysiące egzemplarzy książek do biblioteki nie można było nie będąc w partii swobodnie pisać, m.in. do biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego, pisało się pod „Warszawkę”. Mój mąż napisał pięć z uwagi na to, że już nie sposób było żyć w takiej tekstów, do tych melodii ale niestety złapali Mociasnocie. To były całe ściany książek, teraz mogę gielnickiego i Trojanowska zaczęła śpiewać jego tekeksponować swoje hobby, zbiory filiżanek, Tadeusz sty. Ukazała się jedna piosenka z tekstem Tadeusza, uwielbiał chodzić do księgarni, szukać jakiś nowych „Sekret” , długo była na pierwszej liście przebojów. pozycji do czytania. On po prostu czytał pasjami. M.U.;A.K: Czy widziała pani ”cząstkę” osobowości i wrażliwości męża w jego utworach? Jak opisywał w nich najbliższych? M.K.C: Tadeusz poświęcił mi tomik wierszy, pełen miłości, zafascynowania. Odzwierciedlało się to w tomikach. Poświęcił dwa tomiki synom „Karoland” i „Piotropolis”. To było naprawdę cudowne. Źródło: www.http://urszulagierszon.cba.pl M.U.;A.K: Czy poeci to osoby o specyficznych charakterach? Czy bycie żoną poety wymaga poświęceń? M.K.C: Jest naprawdę trudne. Poeci, a w zasadzie M.U.;A.K: Czy mieli państwo swoje ulubione miejsce mój mąż nie miał jakiś ograniczeń, nie pracował odna ziemi, przysłowiowy „raj”, do którego przyjemno- do, nie musiał wstawać o ustalonej godzinie i kierością jeździliście ? wać się jakimś rytmem dnia codziennego. To był człowiek, który cenił wolność i nie można nim było absolutnie kierować. Ja byłam czasami „sprytniejsza” . Zawsze przyznawałam mu rację mówiłam: „Tak ,tak ty masz rację rób jak uważasz” a robiłam tak, by wyszło na moje. Trzeba było faktycznie trochę sprytu, gdyż mój mąż nie lubił dbać o wygląd, modny strój. Ile to ja się namęczyłam, aby go ubrać w garnitur na jakieś spotkanie. Tadeusz zawsze nosił swój ulubiony szaliczek do koszuli i jeansy, nie lubił marynarek -był zupełnym luzakiem. Później z wiekiem ,gdy już zaczął prowadzić spotkania lub międzynarodowe kongresy musiał się „wbić” w garnitur lub założyć kapelusz, lecz nie zwracał na to uwagi, gdyż uważał się za poetę, który czuje luz i musi być wolnym człowiekiem. Opowiem wam taką anegdotkę . Pewnego razu mój syn przychodzi do mnie i mówi: „Mamusiu bardzo bym cię prosił . Czy mógłbym przechować myszkę w domu, którą dostałem od sąsiadki ? Wahałam się ale po chwili zgodziłam się. Poprosiłam jednak, by spytał o zgodę także ojca . Więc poszedł do męża i mówi „Patrz Tatusiu jaka piękna myszka”. Tadeusz tak spojrzał na tę myszkę i tak mówi: „Co !? Ja jestem wolnym człowiekiem, a będę taką piękną istotę więził”. Słuchajcie wziął i wypuścił tę mysz. A potem powiedział, że nie będzie tutaj zniewolenia, wszyscy jesteśmy wolni więc i mysz musi być wolna. Właśnie takim był człowiekiem. M.U.;A.K: Bardzo serdecznie dziękujemy za wywiad. Za poświęcony nam czas oraz przemiłą rozmowę. Widzimy, że Pan Cugow był wielkim poetą, a najważniejsze: wielkim człowiekiem. Chcemy wyrazić wyrazy szacunku również dla Pani za dalsze prowadzenie akcji, które rozpoczął Pan Tadeusz. Życzymy samych sukcesów w życiu rodzinnym jak i zawodowym. Wywiad przeprowadzili: Adrianna Królikowska, kl. IH Mateusz Urbaś, kl. IH Czy Zbawiciel był… HIPSTEREM? Tłumy młodych ludzi wyłaniają się wieczorną porą na ulice Warszawy. Gdzie można na nich natrafić? godzinie dwudziestej, musi zgodzić się, że nowa nadana nazwa jest jak najbardziej adekwatna do przebywającego tam tłumu. Przeciw nowemu przydomkowi buntują się jednak starsi mieszkańcy Warszawy. Nic dziwnego, to klimatyczne miejsce już nie będzie tak urokliwe, biorąc pod uwagę nowe, modne społeczeństwo okupujące je. Pomijając już fakt, jak wyjątkowo 9w moim odczuciu) beznadziejny jest to pomysł, zastanawiam się, jak moderatorzy Google Polska zgodzili się na wprowadzenie nowej nazwy. Otóż okazuje się, że zalogowani użytkownicy sami mogą modyfikować wirtualne mapy. Wystarczy, że kilku szalonych internautów doda nowy hipsterski obiekt w kreatorze, a po weryfikacji zostanie In szybko uwzględniony w mapach. Pozwólcie, Kochani, że zadam Wam pewną zagadkę: gdzie jest największe zagęszczenie hipsterów na metr kwadratowy? Odpowiedź jest bardzo prosta, nigdzie indziej, jak tylko na Placu Hipstera! Owszem, Wasz wzrok Was nie myli - tak właśnie brzmi nowa nazwa pewnego historycznego miejsca w Wawie – Placu Zbawiciela. Obiekt ten znajduje się w samym centrum stolicy i jest bardzo Mam jednak nadzieję, że ten kiepski żart szybdobrze zanany kilku pokoleniom warszawiaków. ko zostanie usunięty z wirtualnego świata. Zanim Jednak administratorzy Google Maps nadali mu dru- jednak się to stanie, łączę się w bólu z mieszkańcami gą nazwę. Tylko z czym ona się wiąże? Młodzi ludzie Warszawy. Hipstersko pozdrawiam, pokochali tamtejsze kluby, puby i kawiarnie, Izabela Bryk, kl. IIF dlatego każdy , kto odwiedzi to miejsce po Wywiad z The Differs 28 kwietnia w studenckim klubie Kazik odbył się przegląd lubelskich zespołów. Jednym z występujących był znany już w naszej szkole (i poza nią!) zespół The Differs. Mimo, że najpierw zostali przechwyceni na parę minut przez przedstawiciela Radia Lublin udało mi się przeprowadzić z Nimi wywiad! Dziennikarz Lipy: Kolejne pytanie to: koncerty. Jakie planujecie w najbliższej przyszłości? I czy w końcu odbędą się jakieś, na które będzie przynajmniej pięć złotych wstępu? Zdjęcie z oficjalnego fanpage na Facbook’u poćwiczyć. Nie może być tak, ża jedna próba i idzieIda: Najpierw, żeby być rozpoznawalnym trzeba my na koncert, gramy dwadzieścia kawałków, a zagrać za darmo. graliśmy je po razie. Rafał: To nie jest ważne, pięć, czy dziesięć złotych za wstęp, czy za darmo, najważniejsze jest to, żeby przychodzili ludzie, żeby było ich jak najwięcej, żeby nas słyszeli, żeby nas widzieli. To jest najważniejsze, nie pieniądze! Pieniądze to jest dziesiąta kolejność. Lobek: Raz zrobiliśmy koncert na wejściówki, ale wszystkie pieniądze, które zarobiliśmy poszły na paliwo, bo jakoś trzeba było ten sprzęt dowieść. DL: Jak wyglądały wasze początki? Lobek: Początki tego zespoliku to były… fajnie się to zaczęło bo było tak, że była taka czwórka: jeden kolega śpiewał, drugi grał na gitarze i tak jakoś wyszło, na początku były u nas w zespole dwie gitary rytmiczne, nie było basu. A ja z racji tego, że chodziłem osiem lat na orkiestrę i zawsze miałem zapał do perkusji postanowiłem ją sobie kupić i zacząć grać. Potem poszedłem na lekcje, zacząłem się doszkalać i tak się zaczęło w gruncie rzeczy. Graliśmy jakieś koncerty w Domu Kultury, żeby się pokazać, sprawdzić na scenie. I idzie dalej… Ida: A koncerty to w maju żaden, ale za to w czerwcu aż trzy! Jeden w Trawnikach, 1 czerwca a drugi w Noc Kultury. Co do trzeciego nic nie jest pewne, ponieważ nie mamy potwierdzonych informacji, DL: Czy zamierzacie dołożyć coś do swojego zespoale miałoby to być 21 czerwca przed zespołem Blade łu? Nowy instrument na przykład. Loki. Miki: Myślałem, żeby zrobić jedną piosenkę, ballaDL: Pytanie podobne pojawiło się w wywiadzie z Ro- dę, która opierałaby się głównie na fortepianie. bertem z The Heavy Rain, a mianowicie co sądzicie Rafał: Ale nikt nowy na pewno nie dojdzie do zespoo zespole, w którym gra? łu. Ta piątka zostaje ii… Lobek: Jesteście początkujący, jak kiedyś my byli- Ida: …nie mamy zamiaru się rozmnażać. śmy, każdy z nas tak samo zaczynał. Musicie grać i wszystko z czasem samo się wyrobi i to każdy zeWywiad przeprowadził Wiktor Czornik, kl. ID spół tak zaczynał, czy to była Metallica, czy to był Michel Jackson. Rafał: Na pewno jak najwięcej grać, żeby się zgrać, Coffee Facts! Na świecie wypija się około 2,25 miliarda filiżanek kawy każdego dnia! Najwięcej kawy piją Skandynawowie — w Finlandii jej spożycie przez przeciętnego mieszkańca sięga 13 kg rocznie. Dla porównania w Polce jest to nieco ponad 2-3kg. W 2001 roku w Brazylii wyprodukowano znaczki, które pachną jak kawa. Były zaprojektowane specjalnie w celu promowania brazylijskiej kawy, a zapach utrzymywał się nawet do 5 lat. W Brazylii jest tak znaczna nadwyżka kawy, że prowadzone są badania nad jej innymi zastosowaniami, między innymi do produkcji plastiku. Żeby zrobić espresso potrzeba około 42 ziaren kawy. Kawa jest drugim pod względem wartości sprzedaży towarem na świecie. Wyprzedza ją tylko ropa naftowa. Kalendarium 01.06 - Wniebowstąpienie , Międzynarodowy Dzień Dziecka 04.06 - Międzynarodowy Dzień Dzieci Będących Ofiarami Agresji 05.06 - Światowy Dzień Ochrony Środowiska Naturalnego skowej 14.06 - Światowy Dzień Krwiodawcy 16.06 - Międzynarodowy Dzień Pomocy Dzieciom Afrykańskim 17.06 - Światowy Dzień Walki z Pustynnieniem i Suszą 08.06 - Zesłanie Ducha Świętego (Zielone Świątki) , Światowy Dzień 19.06 - Boże Ciało Oceanów 20.06 - Światowy Dzień Uchodźcy 09.06 - Najświętszej Maryi Panny, 21.06 - Pierwszy Dzień Lata - najMatki Kościoła dłuższy dzień roku 12.06 - Światowy Dzień Sprzeciwu 23.06 - Dzień Ojca, Noc Świętojańwobec Pracy Dzieci, Święto BOR ska, Dzień Służby Publicznej 13.06 - Święto Żandarmerii Woj- 24.06 - Światowy Dzień Chorych na Osteoporozę 26.06 - Międzynarodowy Dzień Walki z Narkomanią, Międzynarodowy Dzień Pomocy Ofiarom Tortur 27.06 - Światowy Dzień Walki z Cukrzycą, Światowy Dzień Rybołówstwa 29.06 - Dzień Ratownika WOPR, Uroczystość św. Piotra i Pawła 30.06 - Dzień Walki z Przewlekłą Niewydolnością Żylną Adrianna Królikowska, kl. IH Osiągnięcia sportowe naszej szkoły Piłka nożna mężczyzn: II miejsce w Licealiadzie miasta Lublin Koszykówka dziewcząt: I miejsce w Licealiadzie miasta Lublin Siatkówka dziewczyn: II miejsce w Licealiadzie miasta Lublin Tenis stołowy dziewczyn: I miejsce w Województwie oraz w Licealiadzie miasta Lublin Biegi przełajowe mężczyźni: II miejsce w mistrzostwach Województwa Lubelskiego Adrianna Królikowska kl. IIH Opiekun gazetki: profesor Magdalena Kobylińska. Redaktor naczelny: Aleksandra Bortacka. Redaktorzy: Piotr Iskra, Karolina Pypa, Wiktor Czornik, Zuzanna Pikul, Maria Bernat, Katarzyna Wawręta, Damian Trzciński, Krzysztof Kuśmierz, Adrianna Królikowska, Urszula Szeląg, Dominika Drozd, Iza Wolowicz, Monika Łuszczykiewicz. Oprawa graficzna: Dominika Przychodzka, Klaudia Bondyra. Skład gazetki : Zuzanna Pikul Jeśli macie jakieś uwagi lub chcecie dołączyć do redakcji, piszcie na nasz adres mailowy: [email protected]