Lato 2014

Transkrypt

Lato 2014
Lato 2014
Cena: 1,50 zł
Telegraf...
...czyli aktualności z życia szkoły
W końcu wielu z was powie: koniec roku i wakacje! Zbliża się
dzień, w którym po raz ostatni w tym roku szkolnym zabrzmi dzwonek. Dziesięć miesięcy nauki minęło w błyskawicznym tempie. Pierwszoklasiści dopiero co weszli w mury
naszego liceum, zawarli nowe znajomości, a już za dwa miesiące będą w klasie drugiej. Drugoklasiści muszą włożyć nos w książki, ponieważ za nim się obejrzą czeka ich test dojrzałości, a maturzyści cieszą się
dłuższym odpoczynkiem przed kolejnymi latami nauki. Zostały nam do poprawienia ostanie oceny i zaraz
dwumiesięczny odpoczynek. Każdy spędzi tegoroczne wakacje na inny sposób, jedni pojadą w góry, inni
nad morze lub zagranicę. Wszyscy zasłużyliśmy na ten odpoczynek ,by we wrześniu znów stawić czoła nauce .
Redakcja
Piłsudczycy
W ostatnim czasie uczniowie naszej szkoły wzięli udział w Ogólnopolskim Konkursie poświęconym Józefowi Piłsudskiemu. Każdy
uczestnik mógł wybrać temat pracy w dwóch
kategoriach- plastycznej i literackiej. Z licznie
przygotowanych tekstów literackich wybrano
cztery najlepsze i wysłano je do Organizatorów
konkursu.
Ku wielkiej uciesze, wszystkie przesłane prace
zostały nagrodzone. Laureaci w dniu 12 maja
pojechali wspólnie z profesorem Ryszardem
Kotowskim na uroczystą galę wręczenia nagród
do Warszawy. Po Mszy świętej i uroczystościach przy Grobie Nieznanego Żołnierza nagrodzeni dostali dyplomy i cenne upominki. Wśród
wyróżnionych znaleźli się:
-Karolina Tkaczyk, kl. IIB
-Jakub Bąkowski, kl. IIB
-Konrad Głazik, kl. IIB
-Damian Trzciński, kl. IIH
Gratulujemy sukcesu i zachęcamy wszystkich do wzięcia udziału w konkursie za rok!
Karolina Tkaczyk kl IIB
Sonda w V LO
Która akcja przeprowadzona w tym roku podobała Ci
się najbardziej?
Wybrane akcje przeprowadzone przez SU w roku szkolnym 2013/14:
Kiermasz książek (zorganizowany we współpracy z Organizacja „Dnia chłopa i baby” w ramach Dnia
klasą 2f) 03-13.9.213 r.
Wiosny.
Wybory do Młodzieżowej Rady Miasta Lublin - Organizacja „Dnia Kreatywności” w ramach Dnia
26.09.2013 r.
Dziecka.
Kiermasz ciast: zbiórka na rzecz Lubelskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt – październik
2013r.
Organizacja Dnia Dresa.
Udział w ogólnopolskich akcjach „Podziel
się posiłkiem” ,„Góra
Grosza”, „Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę”
i „List dla Oliwii”.
Udział sekcji charytatywnej w bożonarodzeniowej zbiórce żywności organizowanej przez Bractwo Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta 13Organizacja akcji „Drużyna Świętego Mikołaja”,
15.12.2013r.
w ramach której zbieraliśmy zabawki i słodycze dla
Kolędowanie połączone ze zbiórką na rzecz fundadzieci ze szpitala im. Prof. Gębali – 6.12.2013r.
cji Szczęśliwe Dzieciństwo przy szpitalu im. prof. GęAkcja walentynkowa – konkurs na najsympatyczbali – 20.12.2013r.
niejszą parę Piątki.
Organizacja 6 edycji szkolnego konkursu talentów
Kiermasz ciast z okazji Tłustego Czwartku.
„Talent na 5”.
Organizacja szkolnego konkursu wiedzy ogólnej Organizacja na terenie szkoły „Dnia liczby Pi” –
„Umysł na Piątkę – Jeden z dziesięciu” – marzec/ konkursy z nagrodami oraz prezentacje multimedialne o liczbie Pi – 14.03.2014r.
kwiecień 2014r.
Udział w ogólnopolskiej akcji „Marzycielska poczta”
- luty 2014r.
Organizacja Dnia Otwartego V LO – część artystyczna, stoiska informacyjne, prezentacje multimedialne.
Organizacja Międzyklasowego Turnieju Piłki Siatkowej o puchar Dyrektora V LO.
Opublikowane dzięki uprzejmości SU
Dwa roczniki w kilku ujęciach
Klasa IA
Klasa IB
Klasa IC
Klasa ID
Klasa IE
Klasa IF
Klasa IG
Klasa IS
Klasa IIA
Klasa IIB
Klasa IIF
Klasa IIG
Klasa IIH
Klasa IIS
Felietony uczniów
Wszystko kwitnie wiosną... Lipa też!
Zakwitły kasztany i matury za nami (rym?). Zakwitły i przekwitły bzy, bo maj też już minął. Konwalii,
jak na złość, było w tym roku niewiele. No właśnie... było. Wszystko przemija.
tygodnia, za krótki miesiąc. Tyle zmian przynosi jeden rok! W naszej szkolnej rzeczywistości trudno
jest zaplanować, kiedy w końcu ten czerwiec będzie
sielankowy. Kiedy nam odpuszczą, dadzą spokój
i pozostawią w stanie słodkiego lenistwa. Ile jeszcze
Uwaga! Rok szkolny 2014/2015 już prawie za
zostało do napisania, powiedzenia, poprawienia?
nami! Niedługo wakacje i wcale nie chcę pesymistycznie myśleć, że za trzy miesiące i one przeminął.
Jeśli miałabym posumować ostatnie dwanaŻe za rok to wszystko się skończy. I trzeba będzie ście miesięcy, to było ciężko. A będzie jeszcze gobyć dorosłym, bo przecież zda się "egzamin dojrza- rzej. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to w końcu
łości".
najlepszy czas w naszym życiu. I najcudowniejsi luW większości boimy się podsumowań. Kojarzą dzie, jakich możemy spotkać . Pielęgnujmy te chwile
się one z przemijaniem, a to z końcem. Jest tyle mo- szczęścia i beztroski, zabawy i wygłupów;
tywów przemijania w sztuce. Zaczynając oczywiście nie zniszczmy tego.
od starożytności i samej Biblii, przez renesans, romantyzm, aż do współczesności. Ludzie każdej epoki
bali się zmian i tego, co ze sobą przyniosą. Najgorsza
dla człowieka jest niepewność. Wtedy to jego decyzje mogą powodować różne skutki. Niepewność jest
nieodłącznym elementem każdego ludzkiego działania. Gdyby dany człowiek znajdował się w stanie
pewności, to albo nie miałby bodźców do działania,
albo działałby w sposób automatyczny.
Nie możemy być pewni, co będzie jutro, za pół
A w czerwcu kwitną piwonie i czerwienią się
maki. Pojawiają się truskawki i czereśnie. Czego
chcieć więcej?
***
Tymczasem przeczytajcie, jakie spojrzenie na
świat w ciągu ostatniego roku mieli inni uczniowie
naszej szkoły. Śmieszne, refleksyjne, kontrowersyjne? Pozostawiam to pod Waszą ocenę. Najwspanialszych wakacji, pełnych realizacji ukrytych i szalonych marzeń Uczniowie Piątki!
Urszula Szeląg, kl. II h
Baba z wozu… więcej miejsca do siedzenia
13 kwietnia 1946r. uruchomiono pierwszą linię autobusową na trasie Dworzec PKP – ul. Lipowa,
którą następnie przedłużono do Koszar. W kolejnych
latach sukcesywnie zwiększono tabor. W 1948r.
funkcjonowało już siedem linii obsługiwanych przez
osiemnaście autobusów. MKS posiadała marki autobusów takich jak: Chevrolet, Saurer, Fordson oraz
Büssing. Z usług przewozowych skorzystało wówczas ponad pięć milionów pasażerów. Ze względu
na duże zainteresowanie rozpoczęto szybki rozwój
spółki. W 1950r. przedsiębiorstwo zmieniło nazwę
na Miejskie Zakłady Komunikacyjne, a rok później
na Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne.
Jeżdżę
autobusem
miejskim
w
od dwóch lat. Przez ten czas zdążyłam zauważyć
wiele różnych zachowań ludzi. Pierwszym zjawiskiem, z którym spotkał się z pewnością każdy z nas,
to choleryczki-gwałtowniczki, czyli dziewczyny, które szybko muszą wymienić między sobą najświeższe
ploteczki. Śmiejąc się przy tym na cały autobus, używając słownictwa niskich lotów. Czasami zastanawiam się, czy robią to nieświadomie, czy po prostu
chcą zwrócić na siebie uwagę. W końcu takie głośne
rozmowy łatwo skupiają uwagę milczących słuchaczy. Kto wie… być może mają nadzieję, że jakiś przystojniaczek spojrzy na nie, ale tak na poważnie, to
kto chciałby mieć dziewczynę-krzykaczkę z niLublinie ską kulturą osobistą?
Następna grupa to didżeje autobusowi. Któż
z nas nie słyszał ich, wracając do domu nocnym autobusem. Nieposiadający słuchawek fanatycy muzyki, puszczają swoje hity na cały regulator z telefonu
– być może umila im to podróż. Dziwnym trafem
zawsze jest to muzyka hip-hop lub popularne discopolo, które już od pierwszych sekund wywołują
uśmiech na naszej twarzy.
Autobusami jeżdżą również starsze babcie,
które nigdy nie są zadowolone z życia. Rozmawiają
przeważnie o tym, która z nich jest bardziej chora,
wymyślając przy tym mnóstwo nowych dolegliwości. Są skrajne przypadki, którym nic nie odpowiada,
to znaczy, że jeśli nie ustąpisz miejsca takiej kobiecie, zacznie unosić się i mówić, że dzisiejsza młodzież jest niewychowana. Bywają jednak sytuacje,
kiedy zaproponujesz spoczynek starszej osobie,
co wywołuje oburzenie z powodu postarzania owej
persony. Oczywistością jest to, że zarówno ja, jak i
starsza babcia zapłaciłyśmy za bilet. Z tą różnicą, że
ta kobieta uważa, że to miejsce należy się tylko jej
z racji wieku. Określiłabym je mianem kobiet z kończącym się terminem ważności.
trolujących, czy pasażer nie wybrał przejażdżki
na gapę. Jeśli ktoś ma doładowaną kartę mocy
na parę miesięcy, nie musi sobie zaprzątać głowy
małymi bilecikami. Nie da się ukryć, że kanary są
bezwzględni i nieugięci. Pamiętam, jak w drugim
tygodniu jazdy autobusem do szkoły (pierwszej klasy liceum) kupiłam dziesięć biletów, żeby nie stać
w kolejkach po przejazdówkę, gdy się śpieszyłam.
Przez przypadek skasowałam bilet dwukrotnie. Akurat tak się złożyło, że na przystanku końcowym czyhały kanary. Pomimo moich wielu usprawiedliwień,
nic nie dało się wynegocjować. Wróciłam do domu
z dużym bagażem doświadczeń, dziewięcioma biletami, mandatem i złym humorem. Oczywiście, nie
każdy przyjmuje mandat „z godnością”. Są tak zwani
biegacze, którzy, jeśli tylko z daleka zobaczą strażników miejskich, od razu przygotowują się do ucieczki.
Typy ludzi w autobusach przez tyle czasu się
nie zmieniły, ale jakość podróży owszem. Kiedy moi
rodzice jeździli do pracy tym właśnie środkiem lokomocji, nie było tylu udogodnień: lektorzy informujący o następnym przystanku, biletomaty, w których
bez problemu można kupić dowolną ilość biletów
w wybranym języku, nowe kasowniki, pokazujące
aktualną godzinę orz przyciski „stop” lub „tu wysiadam”, umożliwiające szybszą podróż i postój na poszczególnych przystankach oraz nowe, plastikowe
siedzenia, które cieszą pasażerów, bo w końcu osoba siedząca z tyłu nie wbija mu kolan w plecy,
jak to miało miejsce w starych autobusach.
Idąc dalej tropem seniorów… podczas podróży
można napotkać przedwojennego podrywacza, który cechuje się niezwykłym urokiem osobistym oraz
nienaganną retoryką. Próbuje on zabawiać młode
dziewczyny w autobusie, komplementując ich
wdzięki i urodę. Taki „samiec alfa” potrafi „umilać”
całą drogę swojej ofierze. Jest to zabawny widok,
aczkolwiek nikt nie chciałby być na miejscu dziewUdogodnienia sprzyjają młodym osobom, jedczyny, której 70-letni mężczyzna proponuje miejsce nak starsi ludzie mogą jeszcze przywyknąć do unodo siedzenia na swoich kolanach. Jest to na pewno wocześnionych autobusów z przyciskami „otwórz”.
bardzo krępujące.
Tak, czy siak każdego obowiązuje kultura osobista.
Jeśli mowa o autobusach… z pewnością trzeba
Pozdrawiam kierowcę autobusu numer 28,
wspomnieć o strażnikach miejskich (kanarach), kon- który lubi przycinać ludzi w drzwiach.
Klaudia Kosobucka, kl. II F
Żeby życie miało smaczek
Kilka tysięcy lat temu pierwsi ludzie ewoluując i poznając świat, „ustalili” podstawowe role
kobiety i mężczyzny oraz stworzyli istniejący
do dziś model rodziny. Jednak czy kolejne etapy ewolucji przebiegły prawidłowo?
Telewizja, internet, moda, wychowanie, genetyka. Myślę, że to kluczowe słowa dotyczące dzisiejszego problemu jakim jest gender. Co to w ogóle
jest? Ideologia? Kultura? Postanowiłam się
w to wgłębić i zaczerpnąć trochę informacji. Według
definicji, gender to suma cech osobowości, zachowań stereotypów i ról płciowych, przypisywanych
przez kobiety i mężczyzn, nie zważając na różnice
biologiczne w budowie ciała. Nazywamy to dzisiaj :”problemem społecznym”, choć większość z nas
nawet nie wie, co to jest.
kach, obcisłych koszulkach i z grzywką budzą wiele
kontrowersji. Niejedna babcia chwyta się za głowę,
prosząc, by ponownie wróciła służba wojskowa,
bo jak to mówią: chłop ma być jak chłop, a nie jak
baba. Niestety, w większości jesteśmy niewolnikami
mody, która przybywa zza granicy i utożsamiamy się
Jedna z telewizji internetowych TV Ekspress z nią, by uniknąć drwin i śmiechu.
próbowała się tego dowiedzieć, pytając przechodZ gender powiązane są też wychowanie i rozniów. Oczywiście większość kojarzy to z pedziami wój psychiczny. Bo to od naszych rodziców zależy,
i pedofilią, ale jeden mężczyzna swoją wypowiedzią czy będziemy się bawić lalkami, czy samochodami.
powalił mnie na kolana, mówiąc: „to jest jakaś sta- Mówiąc o dzieciach, wszyscy wiemy, że szybko
cja przekaźnikowa… jakieś… coś takiego”. Naprawdę się uczą. Więc jaką psychikę i wartości będzie miało
czasami zastanawiam się, czy to niewiedza ,czy to- dziecko homoseksualistów? Prosta odpowiedź: taką
talna głupota. Jednak jest z czego się śmiać, gdyż samą, jak rodzice. Nastąpi zacieranie śladów płci
nasz problem to niewiedza, czym jest ten problem. oraz roli ojca i matki. Oboje różnią się od siebie bioJedna z kobiet powiedziała, że: „Jest to zdrada Pol- logicznie i psychicznie, dlatego właśnie mamy
ski i chrześcijaństwa. Nie można tego do Polski te unikatowe cechy. Wyobraźmy sobie mężczyznę
wprowadzić. To zło”. Może i racja. Jednak ja mam a gotującego obiad w ciepłych kapciach i kobietę
to kolejne określenie: stereotyp – pojęcie, którym (matkę) pracującą ciężko fizycznie. Czy nie powinno
się posługujemy w ocenianiu tego faktu. Związki ho- być odwrotnie? Ależ oczywiście! Przecież kobieta
moseksualne nie są tolerowane przez Kościół, a nie ma ogromnych mięśni, by przerzucić tonę węgla,
w społeczeństwie dyskryminowane. Co prawda, bo to mężczyzna jest do tego przystosowany dzięki
nie mam nic do dwóch mężczyzn czy kobiet, którzy uganianiu się od dalekiej przeszłości za mamutami.
mogą bez siebie żyć, jednak mam wobec tego dwie A kobieta? Powinna wykonywać prace lekkie oraz
kwestie: albo mieli trudne dzieciństwo, albo są na- zajmować się dziećmi i domem, bo tak jest zapisane
prawdę chorzy psychicznie. Nawet w internecie w jej genach. Tylko matka potrafi znieść ciężar comożna spotkać karykatury ośmieszające gender. dziennych „domowych” trudności i zrozumieć dziec„Sytuacja u ginekologa: Lekarz – Gratuluję! Ma pani ko, jak nikt inny.
chłopca; Kobieta – Spokojnie doktorze, jak dorośnie
Dlatego nie szukajmy nowych problemów,
to samo wybierze płeć”.
tylko bądźmy sobą, bo tak natura chciała, że kobieMyślę, że jedną z przyczyn pojawienia się gen- tę i mężczyznę nam dała.
der jest w znacznym stopniu moda. Chłopcy w rurAleksandra Włodarczyk, kl. II F
Szybka miłość
Czy jest coś piękniejszego niż miłość dwojga
ludzi? W dzisiejszych czasach raczej bliżej nam
do zwierząt niż do wyznawania sobie miłości w romantycznym stylu. Dlaczego do zwierząt? To proste,
wystarczy spojrzeć na zaspokajanie tylko i wyłącznie sfery fizycznej kochanków, a nie na uczucie jakie
powinno ich łączyć. Obserwując swoje własne otoczenie, dochodzę do wniosków, że coś dziwnego
dzieje się z dzisiejszym światem. Brak uczuć, szacun-
ku do drugiego człowieka, to mnie przeraża.
Było to w maju zeszłego roku, ona taka szczupła, wysoka, piękna; ja tylko wysoki. Nie przeszkadzało mi to jednak, by podejść i zagadać. W końcu
mam coś w sobie, tak przynajmniej mówi moja mama. A jednak! Kto nie zaryzykuje, ten nie ma.
A ja zaryzykowałem i miałem – jej numer oczywiście. Umówiliśmy się na imprezę w sobotę, był
to mój pierwszy raz, kiedy poszedłem do klubu. Jest
sobota, mieliśmy się spotkać przy barze. Wchodzę
i przedzieram się przez ten tłum spoconych ludzi.
Dostaję oczopląsu, nie tylko przez te wirujące światła, ale też przez tą nagość, którą widzę wokół.
Dziewczyny ubranej w spodnie nie spotkałem, ale za
to w oczy rzucają się – bo nie można tego inaczej
nazwać – długie nogi, skąpe sukienki i dekolty do
pępka. Myślę – jestem w raju – ale szybko schodzę
na ziemię, bo przecież nie przyszedłem tu, aby oglądać wijące się jak węże młode dziewczęta. Nagle
ktoś łapie mnie za ramię i rzuca mi się na szyję. Nie,
to nie była moja piękność. To koleżanka z klasy, którą ledwo co rozpoznałem. Może dlatego, że do szkoły się nie maluje, zazwyczaj chodzi w dresach, okularach, ma przetłuszczone włosy, związane gumką z
kwiatkiem. Tak to wygląda, szpachle i na disco, gdybym jej nie znał, pomyślałbym, że jest ładna. Szybka
rozmowa w stylu „co tam u ciebie?”, w domyśle
„i tak mnie to nie obchodzi” i oddala się w stronę
baru. Mym oczom ukazuje się ona, wygląda równie
pięknie, jak wtedy, gdy spotkałem ją po raz pierwszy, nieco mocniej umalowana, nieco mniej na sobie
miała, ale to akurat miała na plus. Poprawiam koszulę, w myślach mam już przygotowany tekst „Hej
maleńka, bolało, jak spadłaś z nieba?” Robię pierwszy krok i patrzę, a ona, moja piękność i ósmy cud
świata, rzuca się w ramiona jakiegoś obleśnego faceta i daje mu soczystego buziaka. Słowo soczysty
nie jest tu użyte przypadkowo. Odrzuciło mnie, zrobiłem krok w tył, nie wierzyłem własnym oczom.
Nagle patrzę, a ten koleś prowadzi „moją” dziewczynę za rękę, chwiejnym krokiem do łazienki. Wszystko było jasne, oboje weszli do męskiej. Domyśliłem
się, co się działo w środku.
Czy szczytem aspiracji jest pójście na imprezę,
udawanie kogoś, kim się nie jest, robienie zdjęć,
o których na drugi dzień się nie pamięta?
Sebastian Sagan, kl. II S
Reklama dźwignią handlu
Reklama, czemu ma służyć dla potencjalnego obrońcy – czyli mnie, przeciętnego Kowalskiego? Idąc tropem encyklopedii, jej celem jest namówienie mnie
do nabycia lub korzystania z określonych towarów
czy usług.
wyobraźnie. Skoczyłem do kuchni przygotować sobie „małe co nieco”. Po powrocie okazało się,
że czas reklam jeszcze nie minął . Przełykałem kolejne kęsy, kiedy na ekranie pojawił się człowiek wątpliwej urody, reklamujący lek na hemoroidy. CzłoTak naprawdę nigdy aż tak dogłębnie się nad wiek ten, łapiąc się za tylną część ciała, przekonywał
tym faktem nie zastanawiałem. Jestem przekonany, mnie o zbawiennym działaniu maści.
że wcale nie zastanawiałem się, czym jest reklama.
Moi drodzy, mam nadzieję nie doświadczyć
Podświadomie zdałem sobie sprawę, że ma na mnie tego schorzenia w najbliższej przyszłości, ale obecmniejszy lub większy wpływ, ale ogólnie stanowiła nie ten specyfik i tak w jakiś sposób na mnie zadziaprzerywnik w najmniej odpowiednim momencie.
łał – straciłem apetyt.
Było tak do wczorajszego wieczora. Uznałem,
Lekko już poirytowanego, uderzył mnie kolejże jednak wywołuje emocje, którymi warto podzielić ny obraz – kobieta w białym fartuchu przekonywała
się z Wami.
o złotym środku, gdy „swędzi i piecze”. Nie wiem,
Wyobraźcie sobie miły wieczór przed szkla- jak Was moi drodzy, ale mnie nic zbliżonego do tych
nym ekranem. Za oknem zimno i wieje, a Wy wtule- objawów nie dolega. Talerz odsunąłem już zdecydoni w ciepły fotel z dobrym filmem w telewizji. Akcja wanie.
zaczęła się rozwijać i nagle pojawił się „przerywnik”.
Następny obraz ukazał piękną panią, ubraną w
Reklama parówek przyciągnęła mój wzrok. zwiewną sukienkę, szorującą zapuszczoną brudem
Było już dosyć późno, więc głód poruszył moją łazienkę. Swoją drogą, czy wasze matki sprząta-
ją w najlepszych ciuszkach? Cóż, być może tylko moja jest wyjątkiem. Druga sprawa, jaka przykuła mają
uwagę: jak bardzo trzeba się starać, żeby doprowadzić łazienkę do takiego stanu? W niejednej chlewni
jest czyściej, no ale tam Unia pilnuje, a tu to tylko
telewizja.
ich poprzedników, niepotrzebny byłby serek.
Dwadzieścia minut przerwy w filmie skutecznie odrzuciło mnie od szklanego ekranu. Powiem
Wam jednak, że może kiedy jakieś hemoroidy albo
inne paskudztwo mnie dopadnie, to ja nawet
nie będę pamiętał nazwy danego medykamentu. Ale
Po tym pojawia się obrazek dziewczyny, która chyba nic straconego. W weekend urządzamy sobie
wygrywa walkę z głodem przy pomocy serka homo- wieczór filmowy. Pamiętajcie tylko, nie na pusty żogenizowanego. No kobieto, po wystąpieniach Two- łądek.
Dawid Poleszak, kl. II S
Historyczny projekt polsko-niemiecki
W dniach 28 marca - 2 kwietnia, między naszym liceum i gimnazjum imienia Friedricha von Bodelschwingha w Bielefeldzie odbył się projekt historyczny dotyczący obozu koncentracyjnego
“Majdanek”. Miał na celu poznanie tragicznej historii więźniów, oddanie im należytego hołdu i integrację młodzieży. W trakcie programu opracowywaliśmy wybrane przez nas wcześniej tematy. Polska
część grupy zajęła się działalnością konspiracyjną
i artystyczną więźniów, wysiedleńcami ludności
z rejonów Zamojszczyzny oraz operacją 'Dożynki'.
Znaczną część naszego czasu spędziliśmy na realizowaniu projektów, lecz nie zabrakło czasu
na integrację. Popołudnia spędzaliśmy w muzeum
na Majdanku realizując wyznaczone nam projekty,
natomiast wieczory spędzaliśmy wraz z młodzieżą
z Niemiec. Rozmawiając, dowiedzieliśmy się wiele
o kulturze i zwyczajach Niemców i mimo tego,
że pochodzimy z różnych państw wcale się od siebie
tak bardzo nie różnimy. Dzielimy wspólne zainteresowania i łatwo nam znaleźć tematy do rozmów.
Innym punktem projektu był wyjazd do obozu
zagłady w Sobiborze. Długa podróż okazała się kolejnym pretekstem do pogłębiania naszej znajomości
z niemieckimi rówieśnikami. Po drodze zwiedziliśmy
Włodawę - miasto w którym przed wojną w zgodzie
żyła ludność polska, rosyjska, ukraińska i żydowska.
Oznaki wielokulturowości zachowały się do dzisiaj
o czym świadczą dwie synagogi, Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, Sala Królestwa, kościoły prawosławne i rzymskokatolickie. W Sobiborze z uwagi
na małą ilość
eksponatów
którym udało się
przetrwać wojnę, historię obozu
przybliżył
nam przewodnik
w języku niemieckim jak i polskim.
Interesującym momentem integracji polskoniemieckiej była rozmowa z byłym więźniem Majdanka. Opowiedział On nam o warunkach w jakich
musiał żyć i zdarzeniach, dzięki którym udało mu się
przetrwać. Czytanie o zbrodniach popełnianych
w obozie, a sprawozdanie z pierwszej ręki to dwie
różne rzeczy. Jego wspomnienia wzbudziły w nas
wiele emocji i zmusiły nas do podsumowania tego
trudnego momentu naszej wspólnej historii. Powinniśmy uczyć się na błędach i wspólnie dbać o to aby
nigdy więcej nie dopuścić do tego co stało się
za ogrodzeniem z druta kolczastego Majdanka.
Projekt okazał się bardzo pouczającym i interesującym przeżyciem. Pozwolił nam zgłębić losy więźniów Majdanka, a przy tym zawiązać, nowe i ciekawe znajomości.
W ciągu tych paru dni zdążyliśmy się bardzo zżyć
i trudno nam było się pożegnać.
Iza Wdowich
Krzysiek Kuśmierz, kl. IH
Mała oś czasu
Dominika Przychodzka, kl. IIE
24.05.15
Ani się obejrzałam, a koniec roku
już lada moment. Słońce, świecące w okna sal lekcyjnych sprawia, że nie mogą się skupić
na lekcjach. Już czuje ten wakacyjny klimat! Przeraża mnie jednak fakt, ze to moje ostatnie
beztroskie lato, bo potem przecież matura, studia i szara rzeczywistość... Ale to zleciało, pa-
miętam jeszcze siebie z dwoma
kucykami i różowej sukience,
wtedy moim największym marzeniem było zostać księżniczką
z własną stadniną koni i kopalnią
diamentów. Dziś zaś wolałabym
być jedynie skromną panią psycholog z szczęśliwą rodziną
i psem. Kiedyś nauka i chodzenie do szkoły kojarzyło mi się
ze strata czasu i nudą, teraz
wiem, że to najlepiej zainwestowane chwile, który mogą zapewnić mi wspaniałą przyszłość. Teraz stoi przede mną wielka szansa, musze walczyć o siebie i swoje plany. Czuje wielką presje...
Dobrze że mam przed sobą te
wakacje, które pomogą mi zregenerować siły do dalszego działania.
Katarzyna Wawręta kl. IIH
Kultura, głupcze!
Film na każdy dzień wakacji
nowszej. Film oparty na biografii puł„Powstanie warszawskie” (pomysł Jan Komasa,
kownika Kuklińskiescenariusz Jan Ołdakowski, Joanna Pawluśkiewicz,
go to znakomity
Piotr Śliwowski)
thriller szpiegowski.
Zaczynamy z grubej rury: film wojenny i do tego dokument. Jednak czy interesujecie się historią, czy nie
„Powstanie warszawskie” powinniście obejrzeć. Ko- Piątek
lorowane i digitalizowane filmy z czasów powstania „Wilk z Wall Strepokazują prawdę jakiej do tej pory nikt nie wyarty- at”
kułował. Bohaterowie to powstańcy i ludność cywilRewelacyjna rola Leonarda di Caprio w świetnym
na. Na naszych oczach tworzy się historia.
filmie Martina Scorsese. Brawurowa biografia człowieka, który od sprzedawania małych akcji wartych
nie więcej niż dwa dolary dzięki sprytowi i inteligenWtorek
cji stał się miliarderem słynącym z wydawania tysię„Hobbit: Pustkowie Smauga” (reżyseria Peter Jack- cy w ciągu minuty.
son)
Poniedziałek
Z rzeczywistości wojennej przenosimy się do alternatywnego świata Tolkiena. Zachwycają wspaniałe Sobota
efekty i animacje. Śledzimy losy Bilba i jego przyja- „Django” (reżyseria Quentin Tarantino)
ciół w napięciu chociaż wszyscy znamy zakończenie
Pomimo, że stało się bohaterem jednej z wcześniej
tej historii.
publikowanych recenzji nie sposób ominąć tego filmu choćby ze względu na groteskowy styl filmów
Tarantino. Losy czarnoskórych Amerykanów skonŚroda
densowane w historii tytułowego bohatera. Świetna
„Grawitacja”
obsada: Jamie Foxx, Cristopher Walz, Leonardo
Środek tygodnia, świętujemy miłym widokiem: San- di Caprio.
dra Bullock i George Clooney w filmie Alfonsa Cuaróna. Wielkie widowisko i prywatny dramat głównej
bohaterki dryfującej samotnie w przestrzeni ko- Niedziela
smicznej. Świetne kino nie tylko dla miłośników „Grand Budapest Hotel”
science fiction.
Komedia Wesa Andersona to znakomita rozrywka,
świetna intryga kryminalna, wspaniałe widoki i całkowita fikcja. Rewelacją filmu jest obsada, aktorzy
Czwartek
odtwarzający charakter całkowicie obcy ich dotych„Jack Strong” (reżyseria Władysław Pasikowski)
czasowym wizerunkom: Ralph Fiennes, Adrien
Willien
Wracamy do wielkiej polityki w polskiej historii naj- Brody,
Maria Bernat, kl. IH
Za moich czasów było lepiej - czyli jak to jest z muzyką
„Kiedyś muzyka była lepsza. Teraz to już nie to…” – mniej więcej to właśnie słyszy większość z was, gdy
rozmawiacie z pokoleniem naszych rodziców na temat muzyki. Czy to prawda czy nie – nie mi to rozstrzygać. Jednak o ile rynek muzyczny wciąż się zmienia, to co z naszym gustem? Czy naprawdę tak różnimy się
pod tym względem od starszych od siebie?
W V LO została przeprowadzona ankieta, dzięki której możemy to sprawdzić. Zarówno uczniowie,
jak i niektórzy nasi nauczyciele, wybrali pięć najważniejszych dla nich utworów. Wyniki są następujące:
NAUCZYCIELE
UCZNIOWIE
Profesor A. Dubielis
Uczennica kl. IG
„We Are the Chamions” – Queen
„Burn it Down” – Linkin Park
„Wind of Change” – Scorpions
„Nice” – Lemon
„Przeżyj to sam” – Lombard
„Niepokonani” Perfect
„Kocham cię” – Chłopcy z Placu Broni
„Cisza” – Kamil Bednarek
„Nie płacz Ewka” – Perfect
„Nothing Else Matters” – Metallica
Profesor M. Farfus
Uczennica kl. IID
„Monika dziewczyna ratownika” – Rudi Schubert
„Howl” – Florence + The Machine
„Córka Rybaka” – Rudi Schubert
„Hideaway” – Kiesza
„Chłopcy Radarowcy” – Andrzej Rosiewicz
„Lose You” – Peaches
„Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny” – Andrzej Rosiewicz
„What the water give me” – Florence + The Machine
„Lambada” - Kaoma
“Islands” – The xx
Profesor M. Kobylińska
Uczeń kl. IE
„Wehikuł Czasu” – Dżem
“Rock 'n' Roll Dream ” – AC/DC
„I nikomu nie wolno się z tego śmiać” – Kobranocka
“More Than A Feeling” – Boston
„List” „Moja i twoja nadzieja” „Zazdrość” – Hey
“Camouflage” – Stan Ridgway
„Moi przyjaciele” „Andzia” – Oddział Zamknięty
“Landslide” – AC/DC
„Księżycowy krok”, „Skóra” – Aya RL
“Radio” – Lombard
Profesor Ł. Nowogrodzki
Uczeń kl. IIC
„Londyn” – Ira
“Sorry” – Guns 'n Roses
„Mon Baby” – Godsmack
“One Yesterday” – Fall Out Boy Just
„Flash” – Irene Cara
“Girls Just Want to Have Fun” – Cindy Lauper
„Moonlight Shadow” – Mike Oldfield
“Drzwi” – O.N.A.
„In The Army Now” – Sabaton
“Anastazja” – Łzy
Profesor I. Stachowska
Uczennica kl. IC
„Requiem” – W.A. Mozart
“Wild Child” – Elen Levon
„Pragnę” – Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej
“Bombo” – Adelen
„We are the champions” – Queen
“Cola Song” – Inna
„Dziwny jest ten świat” – Czesław Niemen
“Timber” – Pitbull ft. Kesha
„40:1” – Sabaton
“Toca Toca” – Fly Project
Profesor J. Sokołowska
Uczeń kl. IH
„Heroes” – David Bowe
“Never say never” – The Fray
„Just like woman” – Bob Dylan
“Skinny Love” – Birdy
„One” – U2
“Don’t Leto Me Go” – Raign
„Shook me all night long” – AC/DC
“I See Fire” – Ed Sheeran
“Nim stanie się tak” – Voo Voo
“You and I” – Zeds Dead
Wyniki, chociaż może wcale nie są zaskakujące, na pewno rzucają nieco inne światło na nasze muzyczne gusta. Wśród podanych przez naszych ankietowanych utworów, zarówno w kategorii nauczycieli
jak i uczniów pojawiło się kilka zaskakujących wyborów. A to, jak „słuszne” są przedstawione wyżej pozycje pozostaje do indywidualnej oceny.
KA
A
SK
L
O
I
AN
P
Y
UZ
M
A
U
M
K
ZY
GR
ZA
NA
Z
C
S
LD
O
„
OO
H
C
L”
NA
S
ZE
W
C
ÓŁ
P
S
Zuzanna Pikul, kl. IG
„Carte Blanche” - z życia prostego statysty...
Ostatni dzień przed długim weekendem
majowym tj. 30 kwietnia nie był dla mnie
dniem wyłącznego wyczekiwania na nadchodzący sezon grillowania. Tego dnia zostałem
zaproszony w charakterze statysty na plan filmowy produkcji „Carte Blanche” kręconej
w Lublinie. Po raz pierwszy mogę się więc podzielić opinią nie o obejrzanym filmie w kinie,
a opisać jak to wygląda „od kuchni”!
"Carte Blanche" jest filmem inspitowanym historią Macieja Białka, nauczyciela historii z VIII Liceum Ogólnokształcącego w Lublinie,
który powoli tracił wzrok, ale ukrywał to, bojąc
się, że zostanie zwolniony. Główną rolę w filmie gra
znany aktor Andrzej Chyra. Oprócz niego w filmie
pojawią się Arkadiusz Jakubik, Urszula Grabowska,
Dorota Kolak, Tomasz Ziętek, czy też Jerzy Rogalski.
Zapewne wielu z was nazwiska te niewiele mówią,
jednakże kiedy zobaczycie te twarze od razu skojarzycie ich ze znanych wam filmów i seriali.
O tym, że danego dnia ma się zdjęcia informowano nas dzień przed. W ostatni dzień kwietnia
zbiórkę mieliśmy o godzinie 8 pod Biskupiakiem,
który „gra” szkołę w której rozgrywa się akcja. W
mojej grupie było nas około dziesięć osób, począt-
dzieliśmy go pierwszy raz w życiu, prawie chórem
powiedzieliśmy mu „dzień dobry” – taki naturalny
odruch, jakbyśmy widzieli naszego Sora ze szkoły :)
I tu zaczyna się… czekanie. Bo praca na planie to GŁÓWNIE oczekiwanie na akurat tą scenę
w której grasz – nigdzie się nie możesz oddalić, siedzisz i czekasz w gotowości. I tak minęły trzy godziny, po których kazali nam się przebrać w stroje maturalne i zejść na parter, gdzie zaangażowano nas
wszystkich. Co chwila nagrywanie było przerywane z
powodu odgłosów akademii dobiegających z piętra
wyżej. Słuchanie „wracamy na pierwszą” stało się
już coraz bardziej monotonne, ale w końcu po n-tym
dublu padły błogosławione słowa „dobra, mamy
to!”. W przerwach podszedł do nas sam pan Andrzej Chyra, który rozpoczął rozmowę. Dziennikarze tylko czekali na ten moment i błyskawicznie
obskoczyli nad ze wszystkich stron robiąc z tego
ogromne widowisko… W każdym razie stado
obiektywów speszyło nas nieco. Oczywiście pan
Chyra zachował pełen profesjonalizm. W ogóle
podczas całego dnia zdjęciowego chyba tylko on
nie tracił humoru, żartując, robiąc śmieszne miny, a czasami nawet i tańcząc. Był naszą podporą
podczas tego całego dnia.
kowo niepewni spoglądaliśmy na siebie nie wiedząc
Nastąpiła pierwsza dłuższa przerwa, szybki
gdzie zawiesić wzrok. Jeszcze to spojrzenie, kiedy obiad, podczas którego wylądowałem przy jednym
przed naszymi zaspanymi jeszcze oczyma stoliku z panem Andrzejem oraz z Tomaszem Ziętprzeszedł pan Andrzej Chyra – mimo, iż wi- kiem, a po posiłku dokręciliśmy ostatnią scenę, całe
szczęście mało wyczerpującą. Po 10 godzinach wreszcie mogliśmy powrócić do domu,
ale to nie był koniec na planie „Carte Blanche”. Dodatkowe sceny kręciliśmy jeszcze
w sobotę 3 maja. Pomimo, że cała szkoła była
do dyspozycji filmowców, uwiecznianie sceny
na klatce schodowej potrwało prawie 4 godziny. I tak w górę i w dół i w górę i w dół...
Nie byłem jedyny z naszego liceum,
który statystował w Carte Blanche. Oprócz
Michała Mitury (I H), którego abym nie był
sam udało mi się szczęśliwie wkręcić na plan,
widziałem takie znajome nam twarze jak Marysia Chruszczyńska (II H), Daria Skoczylas (II D), Dominika Uściłowska (II D), Krzysiek Kuśmierz (I H) wspaniale. Nad tym, aby wszystko świetnie wygląa także kilka osób, których niestety nie znam z imie- dało na dużym ekranie pracuje cały sztab ludzi oraz
mnóstwo elektroniki i poplątanych kabli. Myślę,
nia i nazwiska. A premiera filmu już w listopadzie!
że „Carte Blanche” będzie prawdziwym kinowym
Pomimo że praca na planie była nowym, nie- sukcesem. A dwa dni spędzone na planie tego filmu
samowitym i początkowo bardzo przyjemnym do- na długo pozostaną w mojej pamięci.
świadczeniem, to ostatecznie na koniec dnia byłem
naprawdę wykończony – może nie tyle fizycznie,
co psychicznie, choć i nogi odmawiały mi posłuszeńDamian Trzciński, kl. IIH
stwa. Jednak produkcja zapowiada się naprawdę
Kultura na piątkę
Kultura jest dziedziną, w której V LO rozkwita z roku na rok, zdobywając nowe doświadczenie, rozwija się artystycznie, ale także inspiruje innych do działania oraz twórczości. W szkole działa wiele kół mających na celu rozwój kulturalny czy artystyczny naszej społeczności szkolnej: dwa koła teatralne, koło plastyczne,
koło
fotograficzne,
koło
dziennikarskie,
czy
klub
dyskusyjno-redakcyjny.
Nasza szkoła w sposób szczególny angażuje się w rozwój kultury oraz życie kulturalne Lublina. Uczniowie uczestniczą także w pozalekcyjnych formach aktywności kulturalnej. Wielu uczniów naszej szkoły
należy do sekcji wolontariatu Centrum Kultury w Lublinie.
C z a s
od września 2013 był rokiem ciężkiej pracy dla wszystkich uczniów i nauczycieli, ale i owocnym w zdobycie
wielu sukcesów. Pierwszym, było zdobycie przez naszą szkołę tytułu „Stacji Kultury”, w kwietniu b.r teatr
KONWENCJA zdobył II miejsce w XXXVI wojewódzkich prezentacjach teatrów młodzieżowych. Aktorzy wystawili sztukę pt.: „Żywot człowieka współczesnego”, scenariusz i reżyseria p. Alicja Roskal. Teatr
„PreTekst” pod opieką p. Anny Lipczyńskiej wystawił spektakl „Lizystrata” na „Zwierciadłach”.
Jesteśmy dumni ze wszystkich form aktywności, oraz zdobyte doświadczenie w roku 2013/2014 z
pewnością przyniesie korzyści w następnym roku.
Jak powiedziała Simone Weil „Kultura to narzędzie w rękach profesorów, służące im do produkcji
profesorów, którzy – kiedy przyjdzie ich kolej – będą produkować profesorów.”
Monika Łuszczykiewicz, kl. IIg
Grupa ,,Anonimowych Artystów”
Grupa ,,AA” to kącik, w którym możecie pokazać swoje poetyckie i prozatorskie talenty . Więc śmiało! Wyciągnijcie swoje dzieła z szuflady ! Prace prosimy przesyłać na e-mail’a gazetki ([email protected])
„Epidemia cz.2”
Poznań, rok 1837
Następnego dnia Karol i Ludwik zostali wezwani do kolejnych przypadków zachorowań. Niestety za każdym razem zastawali to samo: biegunka, wymioty, odwodnienie, bolesne skurcze podudzi. Chorzy mieli zachrypnięte lub piskliwe głosy,
żebrzące o łyk wody. Kordon sanitarny pilnowany
przez zaborcze wojsko pruskie transportował chorych do szpitala. Cholera zagościła w mieście
na dobre. I nic nie wskazywało, aby chciała je opuścić.
— Vibrio cholerae — rzekł Karol podnosząc oczy
znad mikroskopu, aby młodszy kolega mógł spojrzeć na bakcyle.
— Wyglądają tak niegroźnie... — szepnął Ludwik
patrząc na żyjątka.
— Bierz płaszcz Ludwiku. Wychodzimy. Muszę
zajść jeszcze do paru osób.
Po piętnastu lekarze minutach stali przed niewielkim, parterowym domem, zwróconym szczytem do ulicy. Budynek był drewniany, kryty gontem i strzechą. Takie domy zamieszkiwała z reguły
jedna rodzina. Część izb przeznaczona była
na warsztat i sklepik. Wraz z rodziną właściciela,
mieszkali tam też czeladnicy pracujący w warsztacie. Na tyłach domów znajdowały się szopy, kurniki, stajnie, chlewiki i inne tego rodzaju zabudowania gospodarcze. Przed budynkiem stała grupka
mężczyzn paląca tytoń. Otaczał ich gęsty kłąb dymu. Miejscowi popatrzyli na lekarzy spod łba.
W biedniejszych dzielnicach takich jak Chwaliszew
śmiertelność była znacznie większa, z powodu braku higieny, brudu i zaniedbania. Po za tym biedna
ludność nie miała pieniędzy na zakup leków. Doktorzy weszli do mieszkania. Powitał ich chłopiec,
lat dwunastu-trzynastu. Miał rudą czuprynę i twarz
w złocistych piegach. Za duże ubranie wisiało
na jego chudym ciele.
— Cześć Wojtuś — doktor Karol uścisnął
chłopca. Wzrok dziecka szybko padł na jego towarzysza. — To jest mój pomocnik, doktor Ludwik
Gąsiorowski.
— Wojtek — odparł wesoło chłopczyk. Ludwik
uścisnął kościstą rączkę.
— Jak się czuję mama? — spytał doktor Karol.
— A dobrze. Ale ten parobek, co się najął u tej starej — chłopczyk machnął ręką — to już trup, proszę pana. Po twarzach lekarzy przemknął uśmiech.
— Wojtuś, poczekaj tu z panem, a ja pójdę do chorego. — Mały kiwnął energicznie głową na znak
zgody. Doktor Ludwik chciał zaprotestować,
ale Karol szepnął mu:
— Żeby mi nie przeszkadzał – i puścił porozumiewawczo oczko do kolegi. Ludwiki i Wojtuś siedli
na drewnianej skrzyni. Chłopczyk nie dosiągał stopami do podłogi. Wesoło uderzał nóżkami w bok
pudła. Zaczął się też niesfornie kręcić.
— Dobrze, że chociaż w dzieciach pozostała chęć
życia — przemknęło przez myśl lekarzowi.
— Pan pracuje z doktorem Karolem? A co pan
konkretnie robi? Nie boj się pan zarazić? —
chłopczyk zadawał pytania jednym tchem, jednak
jego słowa ledwo docierały do niego. Doktor poczuł nagłe zawroty głowy. Kątem oka dostrzegł
cień za oknem przypominający ludzką sylwetkę.
— Proszę pana?! — krzyk chłopca wyrwał medyka
z otępienia. Ciało mężczyzny pokrył pot. Puls
wzrósł znacznie.
— Pan też go widział?
— Kogo?
— Demona choroby. On zaraża ludzi — szepnął
chłopiec patrząc na doktora wielkimi, błękitnym.
Medyk miał ochotę prychnąć. Chłopiec zapewne robi sobie z niego żarty. Jednak przejęcie
jakie malowało się na twarzy dziecka było prawdziwe: on w to wierzył.. W znawca ,,szkiełka i oka”,
nie wierzył w to, jednak w jego sercu zasiało się
ziarno strachu. Nie pierwszy raz słyszał o demonie
podczas epidemii. Doktor powoli zaczynał w to
wierzyć, mimo że rozum podpowiadał mu co innego.
Gdy doktor Karol skończył oględziny mężczyźni odwiedzili kilka innych biednych domostw.
Jednak historia z demonem nie dawała Ludwikowi
spokoju. Nie wytrzymał i spytał Karola:
— Co to za demon choroby? Już kilka razy spotkałem się z tym określeniem. — Doktor Karol zachichotał.
— Nie mów, że przestraszyły cię te bajki? — Ludwik spąsowiał, na co jego kolega wybuchł śmiechem.
— To nie jest śmieszne…
— Wybacz — odparł medyk. — Ale mogę ci powiedzieć. Otóż, jak wiadomo, cholerę do Polski
przyniosły ze sobą odziały rosyjskie... A Prusacy
wspierali czynnie armię rosyjską, przyjmując przechodzące przez granicę, a zmuszone do tego przez
polskich powstańców jej oddziały, wspierając ją
własnymi transportami broni i żywności, podejmując rosyjskie okręty. Czternastego czerwca podano
informację o wybuchu cholery w Gdańsku – naturalnie wina nie leżała po stronie rosyjskich marynarzy i żołnierzy masowo wpływających do portu,
lecz po stronie ludności polskiej. W lipcu, w Miasteczku, przedmieściu należącym do Poznania,
a położonym na prawym brzegu Warty, jeden spomiędzy stojących tam żołnierzy trzydziestego trzeciego pułku piechoty zapadł na chorobę. Ten żołnierz już za dwa dni nie żył. Wśród ludzi krąży
plotka, że żołnierz był pod silnym wpływem napoi
alkoholowych, wyzywał… nie wiem, już nie pamiętam kogo. Ale poniekąd ściągnął na siebie klątwę i obudził demona. Oczywiście, to tylko bajka.
Ludzie tu niepiśmienni, ciemnota. To i po staremu
wszystko sobie tłumaczą. To stare wierzenia ludowe. Demon, też mi coś! Chociaż z drugiej strony
widziałeś już tego demona.
— Gdzie? — Ludwik ożywił się znacząco.
— Wczoraj, pod mikroskopem! — odparł z rozbawieniem Karol, po czym naciągnął Ludwikowi
czapkę na oczy.
— Taki duży chłopiec, a dał się nabić w butelkę
przez dziecko — dodał i wybuch śmiechem,
tak dawno nie słyszanym na poznańskich ulicach.
***
Dni mijały. Mimo kwarantanny oraz starań
oddziałów sanitarnych ilość chorych osób wciąż
rosła. Biły dzwony, przechodziły kondukty pogrzebowe, a msze żałobne odbywały się codziennie
od ósmej wieczorem do siódmej rano. Poznań zamienił się w żywe cmentarzysko. Zmęczeni lekarze
również zaczęli snuć się po ulicach niczym mary.
Ich blade od niewyspania twarze potęgowały odczucie obecności śmierć. Jednak jeden z nich, doktor Karol Marcinowski, zdawał się być niezłomny
w swej pracy. Przeciwnicy lekarza mówili, że
to dlatego, że nie chciał wrócić do więzienia. Ale
wiele osób sądziło co innego. Marcinkowski był
przykładem filantropa, ubogich często leczył bezpłatnie, sam kupował im potrzebne leki. Poza działalnością lekarską interesowały go sprawy społeczne. Ludność Poznania lubiła go.
Z więzienia zwolniono go w wyniku starań
mieszkańców i władz Poznania (zarówno polskich
jak i niemieckich). Poza tym to specjalista od cholery, a właśnie z nią borykał się Poznań. Doktor Ludwik również nie szczędził sił i zdrowia, aby nieść
pomoc potrzebującym. Jednak i jego dopadło zmęczenie. Zasnął nad dokumentacją. Z krótkiego snu
obudził się z krzykiem. Odkąd Karol opowiedział
mu o Prusaku, żołnierzu, doktorowi śnił się młody
mężczyzna. Uśmiechał się do niego złośliwie, demonicznie. Demon choroby. Przez ciało doktora
znów przebiegł dreszcz. Wydawało mu się, że widzi kątem oka cień biegnący po ścianie.
— Stanowczo muszę odpocząć. Mam omamy
z niewyspania — mruknął sam do siebie
i wyszedł z gabinetu.
Medyk opuścił szpital. Na dworze było zimno. Kałuże zamarzły. Szron osiadł na chropowatej
powierzchni murów. Ludwik szedł ulicą oświetloną
słabym światem latarni. Mimo przymrozku w powietrzu unosiła się mgła. Medyk poczuł się nieswojo. Przyśpieszył kroku. Sam nie wiedział kiedy zaczął biec. Czuł jak żołądek skręca mu się ze strachu. Wdychane powietrze drażniło go w błony śluzowe nosa i gardła. Skręcił w boczną uliczkę i stanął jak wryty. W półcieniu uliczki stał wysoki mężczyzna, odziany w mundur. Prusak. Doktor poczuł
jak krew odpływa z jego twarzy, a włosy na całym
ciele stają dęba. Choć w półmroku nie widział twarzy obcego, wiedział, że ten uśmiech się do
niego złowieszczo. Doktor nie wytrzymał.
Wyciągnął spod płaszcza pistolet z zamkiem
skałkowym.
— Jasna cholera! — krzyknął i strzelił nie mierząc.
Obcy drgnął. W przestrzeni zawisła cisza. Mężczyzna zaczął iść w kierunku Ludwika. Ten opanował
drżenie ręki i strzelił jeszcze raz, tym razem celując
w serce. Poskutkowało. Prusak upadł, lecz nim jego
ciało dotknęło ziemi rozmył się w powietrzu. Doktor wypuścił ze świstem wstrzymywane dotąd
w płucach powietrze.
A potem stracił przytomność.
***
Doktor Ludwik ocknął się następnego dnia.
Leżał w szpitalu. Szumiało mu w głowie. Zaschło
mu w gardle.
— Co się stało? — spytał doktora Karola, który
siedział obok łózka.
— Straciłeś przytomność, przyjacielu. Patrol znalazł cię nad ranem. Wystraszyłeś nas. Jednak to tylko wynik przemęczenia. Na szczęście — odparł
medyk i uśmiechnął się do przyjaciela.
Wkrótce po tym incydencie epidemia cholery
opuściła Poznań. Za poświęcenie i skuteczność
miasto apelowało do króla pruskiego o ułaskawienie lekarza Karola Marcinkowskiego, i na szczęście
do tego doszło. A doktor Ludwik? Do końca życia
zajmował się medycyną, przede wszystkim historią
tej nauki na ziemiach polskich. Jednak do końca
życia wracało do niego wspomnienie zjawy pruskiego żołnierza. Może naprawdę udało mu się zabić ,,demona zarazy”?
Katarzyna Dziedzic, kl. IIIE
„Wróg”
„Uczucia”
Hej, samotności! Stary przyjacielu
Czy uczucia gasną?
Usiądź tu sobie, herbaty ci dam
Przecież są jak płomienie:
Niedawno miałem przyjaciół tak wielu
Na początku tlą się leciutko,
A teraz znów zostałem z tobą sam
Następnie biją żarem tak gorącym,
Kocha się w nas złośliwa trwoga
Że serca to nie kamienie
Do dna wypijam gorzkawą rtęć
I powodują, że życie jest
Wznoszę pochodnię dla kamiennego boga
O wiele weselsze.
I modlę się o cichą śmierć
Sprawiają, że każdy oddech,
Każde mrugnięcie
Mamy dzisiaj tak wiele na głowie
Jest darem dla drugiej osoby.
Nie mam siły dalej bronić się
Ale gdy wszystko mija,
I jeśli nawet skończymy w rowie
Gdy czas coś zabiera
Za wszystko bardzo kocham cię
Czy zostaje uczucie?
Czy tylko popiół
Ty mnie ukoisz, ukryjesz na wieki
Skulone ciało pod ciężkim, złotym batem
Na nic mi czekolada i na sen leki
W końcu zasnę, z przytkniętym do skroni gnatem
Zuzanna Pikul, kl. IG
I cichy głos cienia…?
Anonim
Źródło:http://www.cugow.pl/index.html
Wywiad z Marią Kwiatkowską-Cugow
Mieliśmy zaszczyt porozmawiać z panią Marią Kwiatkowską- Cugow, żoną wybitnego lubelskiego poety, prozaika Tadeusza Kwiatkowskiego – Cugowa. Jeszcze raz chcemy bardzo gorąco podziękować za to, że zechciała się pani z nami spotkać oraz
poświęcić nam czas.
Mateusz Urbaś, Adrianna Królikowska: Jak państwo
się poznali ?
Maria Kwiatkowska- Cugow: A, jest to całkiem ciekawa historia .Spotkałam go, gdy byłam studentką ,
na miasteczku akademickim, obok Chatki Żaka. Mąż
przechodził tamtędy bardzo często, był osobą starszą ode mnie . Pewnego razu szedł z naszym wspólnym kolegą. To on, poprosił mnie o pomoc, ponieważ chciał mi coś przekazać. No i całkiem przypadkiem przedstawił mi przyszłego męża, Tadeusza. No
nie wiem, czy mogę opowiadać dalej ? Zwróciłam
uwagę na faceta, który był zarośnięty i nosił pomarańczową koszulę. Tak jak dzisiaj pamiętam, a było
to 36 lat temu. Miał takie śmieszne papegi na nogach i był brodaty. On także zwrócił na mnie to
uwagę. Spytałam kim jest? A on przedstawił mi się :
Tadeusz Kwiatkowski- Cugow. Jeszcze wtedy nie nosił nazwiska „Cugow”, ale już był to jego pseudonim
literacki. Pamiętam, że zwrócił się do mnie nazywając „Maleńką” , takie jeszcze kiedyś były zwroty .
Teraz to inaczej podrywacie dziewczyny . I mówi
„Maleńka,” czy możesz się ze mną umówić ? Odpowiedziałam, że nie mam czasu ani ochoty. Wówczas Tadeusz spytał : „No co ty, nie umówisz się
ze mną ?” I słuchajcie umówiłam się z nim, dla świętego spokoju, na następny dzień o którejś tam godzinie , przy cmentarzu- tutaj na Lipowej. Nie poszłam oczywiście na to spotkanie . Nie pojawiłam się
Źródło: www.moje.radio.lublin.pl
na tej randce i po jakimś czasie, gdy minęło parę
dni , spotkaliśmy się na ulicy przypadkiem również
na miasteczku akademickim . Zadał mi pytanie;
„Dlaczego zlekceważyłaś moje zaproszenie?”.
Ja zaczęłam kręcić, że nie mogłam, miałam zajęcia,
że to, że tamto . Tadeusz zapytał wówczas, czy mam
teraz czas, a ja odpowiedziałam, że tak , więc zaprosił mnie na spacer . „Wywlókł” mnie na ten obiecywany wcześniej cmentarz ! Słuchajcie, jak on mi recytował wiersze przez pół nocy, chodząc po cmentarzu. Mi oczywiście drżały nogi i kolana , to wszystko ze strachu, ale byłam tak zafascynowana poezją
i jego recytacją. Będziecie słuchać jego płyt , miał
taki ciepły, cudowny głos no i wpadłam w te sidła.
I tak to się zaczęło……
M.U.;A.K: Czyli już od początku Pan Cugow żył
w świecie poetyckim?
M.K.C: Tak, on był dojrzałym poetą.
M.U.;A.K: Czyli posiadał już dorobek literacki.
M.K.C: Tadeusz miał pierwszą książkę na swoim
koncie „Kiedyś puszczą lody ziemia wysłucha wszystkich ” .
M.U.;A.K: Wiemy ,że „Cugow” jest przydomkiem
do nazwiska rodowego . Czy mogłaby pani przybliżyć jego historię ?
M.K.C: To jest bardzo zabawna historia z tym pseudonimem . Najpierw był to pseudonim literacki męża . A skąd się on wziął ? Wszyscy myślą, że „Cugow”
to jest jakaś postać . Ktoś, kto przyjechał z Ukrainy,
Kresów . Tymczasem jest to skrót od nazwiska Miecugow, krakowskiego redaktora. Paradoksalnie
w Krakowie znany literat i prozaik nosił takie samo
imię i nazwisko, jak Tadeusz (w tej chwili nie żyje).
Ojciec Miecugowa napisał w gazecie, że jakiś prowincjonalny poeta nazywa się tak jak krakowski literat . I mąż zaczął z nim na łamach prasy polemizować. Bardzo mu się to spodobało, a ten człon od nazwiska Miecugow, przyjął za pseudonim- stąd
„Cugow” . Aby się tamten Tadeusz Kwiatkowski
nie irytował, mąż powiedział, że odtąd będzie Tadeuszem Kwiatkowskim-Cugow.
M.U.;A.K: Pan Tadeusz miał ogromne serce, był
otwartym człowiekiem. Jak przekładało się to
na państwa życie domowe. Jak wyglądały święta
u państwa?
M.K.C: Słuchajcie! Święta były takie stricto rodzinne,
albo jeździliśmy do mojej rodziny ( ja nie pochodzę
z Lubelszczyzny), albo do Tadeusza. Męża rodzina
po deportacji z Wilna w 1945 roku osiadła we Włocławku . Podróżowaliśmy więc do Włocławka lub
Sieradza, mojego miasta rodzinnego i tam spędzaliśmy święta. Dopóki nie urodziły się nam dzieci,
a w 1983 roku przyszedł na świat Karol, prowadziliśmy bardzo bujne życie towarzyskie. Przez nasz
dom, te 37 m przewinęło się masę artystów, przyjeżdżających do Lublina. Mąż od razu ich przygarniał
i sprowadzał do domu. To tutaj zbierała się cała bohema lubelska, a nawet światowa, bo jak ktoś przyjeżdżał, gdy mąż coś organizował, to wszyscy
przychodzili do nas. Słuchajcie, to było coś
niesamowitego! Ja jako osoba, która nie ma nic
wspólnego z poezją, literaturą, z otwartymi oczami
patrzyłam, jak oni przekomarzali się na temat literatury, recytowali wiersze, artystka grała na skrzypcach A jak wspaniale występowali aktorzy ze swoimi
rolami! Któregoś dnia, możecie nie znać, (gdyż ten
pan już nie żyje) Tadeusz zaprosił do domu Marka
Walczewskiego. Stało się to zupełnie spontaniczniewarszawski aktor szedł ulicą Narutowicza i mój mąż
podszedł do niego i zaczął recytować jego rolę
z jakiegoś spektaklu telewizyjnego. Tadeusz miał
świetną pamięć! Pan Marek nie pozostał mu dłużny
i odpowiedział swoją rolą. W ten sposób panowie
nawiązali znajomość po czym mąż zaprosił go do
domu. Tadeusz miał niezwykłą zdolność nawiązywania kontaktów, nie miał żadnej bariery, nie wstydził
się i nie krępował. On po prostu otwarcie podchodził, przedstawiał się „Cugow jestem” i już
„kupował” sobie ludzi. Niesamowicie wszyscy go
uwielbiali ! Potrafił godzinami rozmawiać przez telefon nawet na ulicy. Jego otwartość przekładała się
także na stosunek męża do domowników . Tadeusz
był niesamowicie ciepłym człowiekiem. Uwielbiał
swoich synów, swój dom, rodzinę . Do mnie zwracał
się Mario lub zdrobniale, często nazywał mnie
„Mamą”. Byłam dla niego Mamą. Nie wiem dlaczego, z jednej strony denerwowałam się, wkurzałam,
ale z drugiej to było takie ciepłe, fajne. Mówił na
mnie kierowniczko. Oczywiście jako osoba, która
stała twardo na dwóch nogach, musiałam niestety
dbać o wszystko. Mąż często w szkołach robił spotkania autorskie za darmo, ponieważ uwielbiał młodzież.. Drukował na łamach Kuriera, gdzie wydawano jego cykliczny artykuł „Młodzi wiersze piszą”. Pisali do niego młodzi ludzie, nawet z podstawówki
a on oceniał ich wiersze na łamach prasy. Wskazywał drogę młodym poetom, podpowiadał jak należy
pisać, rozwijać się. Nigdy nikogo nie krytykował lecz
wskazywał, co trzeba poprawić. Dużo młodych ludzi
przychodziło tutaj do nas, gdyż był dla nich autorytetem, uwielbiali go. Był naprawdę ciepłym, pogodnym człowiekiem. Nasza rodzina nigdy się nie nudziła, zawsze coś ciekawego opowiadał lub recytował.
Uwielbiał czytać swoim synkom do snu lub opowia- M.K.C: Mąż bardzo chętnie jeździł ze mną i dzieciadał bajki wymyślone przez siebie.
kami do Zakopanego. Uwielbiał to miasteczko,
M.U.;A.K: Czy Pan Cugow przejmował się opiniami a szczególnie dom pracy twórczej Astorię. W okreinnych ludzi, gdy napisał tekst, który spotykał się sie zimy czy wczesnej wiosny, kiedy nie było ruchu,
właśnie tam uwielbiał spędzać czas .Jest to ośrodek
z krytycznym odbiorem?
położony tuż przy Dolinie Białego. Teraz jak byłam
M.K.C: Nie absolutnie nie. On nie uważał, że jest z synami na Wielkanoc w Bukowinie Tatrzańskiej,
najlepszy i nie można go krytykować. Zdawał sobie poprowadziłam ich drogą, gdzie chodzili gdy byli
sprawę z tego, że są osoby, którym jego teksty się mali. Przypomnieli sobie czasy, kiedy spacerowali z
nie podobały. Poezja jest naprawdę trudną dziedzi- ojcem doliną Białego Dunajca te cudowne chwile
ną literatury . Po pierwsze nie dla każdego jest zro- dzieciństwa. Tadeusz właśnie tam lubił jeździć.
zumiała. Mój mąż zawsze mówił, że tylu jest odbiorców ilu jest ludzi, tyle opinii ilu odbiorców. Każdy M.U.;A.K: Czytaliśmy, że Tadeusz Kwiatkowski Cuma prawo do własnej interpretacji i wnosi coś do gow był autorem tekstu do jednej z piosenek Budsiebie z tekstu literackiego. Jeżeli ktoś krytykował, ki Suflera pt. „Sekret”.
teksty Tadeusza chętnie z nim polemizował albo M.K.C: Była taka sytuacja w życiu mojego męża, gdy
piórem, albo słownie.
szukał zarobku, a ponieważ znał Budkę Suflera,
M.U.;A.K: Pan Cugow posiadał wiele zbiorów lite- a szczególnie Krzysia, postanowił spróbować . Powiedzieli mu: „Cugow, napisz nam kilka tekstów”.
rackich. Czy posiada je pani do dnia dzisiejszego?
Dali Tadeuszowi pięć melodii, do których miał napiM.K.C: Po śmierci męża oddałam część zbiorów, tj. sać teksty. Słuchajcie wtedy była walka, komuna,
około trzy tysiące egzemplarzy książek do biblioteki nie można było nie będąc w partii swobodnie pisać,
m.in. do biblioteki im. Hieronima Łopacińskiego, pisało się pod „Warszawkę”. Mój mąż napisał pięć
z uwagi na to, że już nie sposób było żyć w takiej tekstów, do tych melodii ale niestety złapali Mociasnocie. To były całe ściany książek, teraz mogę gielnickiego i Trojanowska zaczęła śpiewać jego tekeksponować swoje hobby, zbiory filiżanek, Tadeusz sty. Ukazała się jedna piosenka z tekstem Tadeusza,
uwielbiał chodzić do księgarni, szukać jakiś nowych „Sekret” , długo była na pierwszej liście przebojów.
pozycji do czytania. On po prostu czytał pasjami.
M.U.;A.K: Czy widziała pani ”cząstkę” osobowości
i wrażliwości męża w jego utworach? Jak opisywał
w nich najbliższych?
M.K.C: Tadeusz poświęcił mi tomik wierszy, pełen
miłości, zafascynowania. Odzwierciedlało się to
w tomikach. Poświęcił dwa tomiki synom
„Karoland” i „Piotropolis”. To było naprawdę cudowne.
Źródło: www.http://urszulagierszon.cba.pl
M.U.;A.K: Czy poeci to osoby o specyficznych charakterach? Czy bycie żoną poety wymaga poświęceń?
M.K.C: Jest naprawdę trudne. Poeci, a w zasadzie
M.U.;A.K: Czy mieli państwo swoje ulubione miejsce mój mąż nie miał jakiś ograniczeń, nie pracował odna ziemi, przysłowiowy „raj”, do którego przyjemno- do, nie musiał wstawać o ustalonej godzinie i kierością jeździliście ?
wać się jakimś rytmem dnia codziennego.
To był człowiek, który cenił wolność i nie można nim
było absolutnie kierować. Ja byłam czasami
„sprytniejsza” . Zawsze przyznawałam mu rację mówiłam: „Tak ,tak ty masz rację rób jak uważasz”
a robiłam tak, by wyszło na moje. Trzeba było faktycznie trochę sprytu, gdyż mój mąż nie lubił dbać
o wygląd, modny strój. Ile to ja się namęczyłam, aby
go ubrać w garnitur na jakieś spotkanie. Tadeusz
zawsze nosił swój ulubiony szaliczek do koszuli i jeansy, nie lubił marynarek -był zupełnym luzakiem.
Później z wiekiem ,gdy już zaczął prowadzić spotkania lub międzynarodowe kongresy musiał się
„wbić” w garnitur lub założyć kapelusz, lecz
nie zwracał na to uwagi, gdyż uważał się za poetę,
który czuje luz i musi być wolnym człowiekiem. Opowiem wam taką anegdotkę . Pewnego razu mój syn
przychodzi do mnie i mówi: „Mamusiu bardzo bym
cię prosił . Czy mógłbym przechować myszkę w domu, którą dostałem od sąsiadki ? Wahałam się ale
po chwili zgodziłam się. Poprosiłam jednak, by spytał o zgodę także ojca . Więc poszedł do męża i mówi „Patrz Tatusiu jaka piękna myszka”. Tadeusz tak
spojrzał na tę myszkę i tak mówi: „Co !? Ja jestem
wolnym człowiekiem, a będę taką piękną istotę więził”. Słuchajcie wziął i wypuścił tę mysz. A potem
powiedział, że nie będzie tutaj zniewolenia, wszyscy
jesteśmy wolni więc i mysz musi być wolna. Właśnie
takim był człowiekiem.
M.U.;A.K: Bardzo serdecznie dziękujemy za wywiad.
Za poświęcony nam czas oraz przemiłą rozmowę.
Widzimy, że Pan Cugow był wielkim poetą, a najważniejsze: wielkim człowiekiem. Chcemy wyrazić
wyrazy szacunku również dla Pani za dalsze prowadzenie akcji, które rozpoczął Pan Tadeusz. Życzymy
samych sukcesów w życiu rodzinnym jak i zawodowym.
Wywiad przeprowadzili:
Adrianna Królikowska, kl. IH
Mateusz Urbaś, kl. IH
Czy Zbawiciel był… HIPSTEREM?
Tłumy młodych ludzi wyłaniają się wieczorną
porą na ulice Warszawy. Gdzie można na nich natrafić?
godzinie dwudziestej, musi zgodzić się, że nowa nadana nazwa jest jak najbardziej adekwatna do przebywającego tam tłumu. Przeciw nowemu przydomkowi buntują się jednak starsi mieszkańcy Warszawy. Nic dziwnego, to klimatyczne miejsce już nie
będzie tak urokliwe, biorąc pod uwagę nowe, modne społeczeństwo okupujące je. Pomijając już fakt,
jak wyjątkowo 9w moim odczuciu) beznadziejny jest
to pomysł, zastanawiam się, jak moderatorzy Google Polska zgodzili się na wprowadzenie nowej nazwy. Otóż okazuje się, że zalogowani użytkownicy
sami mogą modyfikować wirtualne mapy. Wystarczy, że kilku szalonych internautów doda nowy
hipsterski obiekt w kreatorze, a po weryfikacji zostanie In szybko uwzględniony w mapach.
Pozwólcie, Kochani, że zadam Wam
pewną zagadkę: gdzie jest największe zagęszczenie
hipsterów na metr kwadratowy? Odpowiedź jest
bardzo prosta, nigdzie indziej, jak tylko na Placu
Hipstera! Owszem, Wasz wzrok Was nie myli - tak
właśnie brzmi nowa nazwa pewnego historycznego
miejsca w Wawie – Placu Zbawiciela. Obiekt ten
znajduje się w samym centrum stolicy i jest bardzo
Mam jednak nadzieję, że ten kiepski żart szybdobrze zanany kilku pokoleniom warszawiaków. ko zostanie usunięty z wirtualnego świata. Zanim
Jednak administratorzy Google Maps nadali mu dru- jednak się to stanie, łączę się w bólu z mieszkańcami
gą nazwę. Tylko z czym ona się wiąże? Młodzi ludzie Warszawy.
Hipstersko pozdrawiam,
pokochali tamtejsze kluby, puby i kawiarnie,
Izabela Bryk, kl. IIF
dlatego każdy , kto odwiedzi to miejsce po
Wywiad z The Differs
28 kwietnia w studenckim klubie Kazik odbył się przegląd lubelskich zespołów.
Jednym z występujących był znany już w naszej szkole (i poza nią!) zespół The Differs.
Mimo, że najpierw zostali przechwyceni
na parę minut przez przedstawiciela Radia
Lublin udało mi się przeprowadzić z Nimi wywiad!
Dziennikarz Lipy: Kolejne pytanie to: koncerty. Jakie planujecie w najbliższej przyszłości?
I czy w końcu odbędą się jakieś, na które będzie przynajmniej pięć złotych wstępu?
Zdjęcie z oficjalnego fanpage na Facbook’u
poćwiczyć. Nie może być tak, ża jedna próba i idzieIda: Najpierw, żeby być rozpoznawalnym trzeba my na koncert, gramy dwadzieścia kawałków, a zagrać za darmo.
graliśmy je po razie.
Rafał: To nie jest ważne, pięć, czy dziesięć złotych
za wstęp, czy za darmo, najważniejsze jest to, żeby
przychodzili ludzie, żeby było ich jak najwięcej, żeby
nas słyszeli, żeby nas widzieli. To jest najważniejsze,
nie pieniądze! Pieniądze to jest dziesiąta kolejność.
Lobek: Raz zrobiliśmy koncert na wejściówki,
ale wszystkie pieniądze, które zarobiliśmy poszły na
paliwo, bo jakoś trzeba było ten sprzęt dowieść.
DL: Jak wyglądały wasze początki?
Lobek: Początki tego zespoliku to były… fajnie się to
zaczęło bo było tak, że była taka czwórka: jeden kolega śpiewał, drugi grał na gitarze i tak jakoś wyszło,
na początku były u nas w zespole dwie gitary rytmiczne, nie było basu. A ja z racji tego, że chodziłem
osiem lat na orkiestrę i zawsze miałem zapał do perkusji postanowiłem ją sobie kupić i zacząć grać. Potem poszedłem na lekcje, zacząłem się doszkalać
i tak się zaczęło w gruncie rzeczy. Graliśmy jakieś
koncerty w Domu Kultury, żeby się pokazać, sprawdzić na scenie. I idzie dalej…
Ida: A koncerty to w maju żaden, ale za to w czerwcu aż trzy! Jeden w Trawnikach, 1 czerwca a drugi
w Noc Kultury. Co do trzeciego nic nie jest pewne,
ponieważ nie mamy potwierdzonych informacji, DL: Czy zamierzacie dołożyć coś do swojego zespoale miałoby to być 21 czerwca przed zespołem Blade łu? Nowy instrument na przykład.
Loki.
Miki: Myślałem, żeby zrobić jedną piosenkę, ballaDL: Pytanie podobne pojawiło się w wywiadzie z Ro- dę, która opierałaby się głównie na fortepianie.
bertem z The Heavy Rain, a mianowicie co sądzicie Rafał: Ale nikt nowy na pewno nie dojdzie do zespoo zespole, w którym gra?
łu. Ta piątka zostaje ii…
Lobek: Jesteście początkujący, jak kiedyś my byli- Ida: …nie mamy zamiaru się rozmnażać.
śmy, każdy z nas tak samo zaczynał. Musicie grać
i wszystko z czasem samo się wyrobi i to każdy zeWywiad przeprowadził Wiktor Czornik, kl. ID
spół tak zaczynał, czy to była Metallica, czy to był
Michel Jackson.
Rafał: Na pewno jak najwięcej grać, żeby się zgrać,
Coffee Facts!
Na świecie wypija się około 2,25 miliarda filiżanek kawy każdego dnia!
Najwięcej kawy
piją Skandynawowie — w Finlandii
jej spożycie przez
przeciętnego
mieszkańca sięga
13 kg rocznie. Dla
porównania w
Polce jest to nieco
ponad 2-3kg.
W 2001 roku w
Brazylii wyprodukowano znaczki,
które pachną jak
kawa. Były zaprojektowane specjalnie w celu promowania brazylijskiej
kawy, a zapach
utrzymywał się nawet do 5 lat.
W Brazylii jest tak znaczna nadwyżka kawy, że prowadzone są badania
nad jej innymi zastosowaniami, między innymi do produkcji plastiku.
Żeby zrobić
espresso potrzeba około 42
ziaren kawy.
Kawa jest drugim pod względem wartości sprzedaży towarem na świecie.
Wyprzedza ją tylko ropa naftowa.
Kalendarium
01.06 - Wniebowstąpienie , Międzynarodowy Dzień Dziecka
04.06 - Międzynarodowy Dzień
Dzieci Będących Ofiarami Agresji
05.06 - Światowy Dzień Ochrony
Środowiska Naturalnego
skowej
14.06 - Światowy Dzień Krwiodawcy
16.06 - Międzynarodowy Dzień
Pomocy Dzieciom Afrykańskim
17.06 - Światowy Dzień Walki z
Pustynnieniem i Suszą
08.06 - Zesłanie Ducha Świętego
(Zielone Świątki) , Światowy Dzień
19.06 - Boże Ciało
Oceanów
20.06 - Światowy Dzień Uchodźcy
09.06 - Najświętszej Maryi Panny,
21.06 - Pierwszy Dzień Lata - najMatki Kościoła
dłuższy dzień roku
12.06 - Światowy Dzień Sprzeciwu
23.06 - Dzień Ojca, Noc Świętojańwobec Pracy Dzieci, Święto BOR
ska, Dzień Służby Publicznej
13.06 - Święto Żandarmerii Woj-
24.06 - Światowy Dzień Chorych
na Osteoporozę
26.06 - Międzynarodowy Dzień
Walki z Narkomanią, Międzynarodowy Dzień Pomocy Ofiarom Tortur
27.06 - Światowy Dzień Walki z
Cukrzycą, Światowy Dzień Rybołówstwa
29.06 - Dzień Ratownika WOPR,
Uroczystość św. Piotra i Pawła
30.06 - Dzień Walki z Przewlekłą
Niewydolnością Żylną
Adrianna Królikowska, kl. IH
Osiągnięcia sportowe naszej szkoły
Piłka nożna mężczyzn: II miejsce w Licealiadzie miasta Lublin
Koszykówka dziewcząt: I miejsce w Licealiadzie miasta Lublin
Siatkówka dziewczyn: II miejsce w Licealiadzie miasta Lublin
Tenis stołowy dziewczyn: I miejsce w
Województwie oraz w Licealiadzie miasta
Lublin
Biegi przełajowe mężczyźni: II miejsce w mistrzostwach Województwa Lubelskiego
Adrianna Królikowska kl. IIH
Opiekun gazetki: profesor Magdalena Kobylińska.
Redaktor naczelny: Aleksandra Bortacka.
Redaktorzy: Piotr Iskra, Karolina Pypa, Wiktor Czornik, Zuzanna Pikul, Maria Bernat, Katarzyna Wawręta, Damian
Trzciński, Krzysztof Kuśmierz, Adrianna Królikowska, Urszula Szeląg, Dominika Drozd, Iza Wolowicz, Monika Łuszczykiewicz.
Oprawa graficzna: Dominika Przychodzka, Klaudia Bondyra.
Skład gazetki : Zuzanna Pikul
Jeśli macie jakieś uwagi lub chcecie dołączyć do redakcji, piszcie na nasz adres mailowy: [email protected]

Podobne dokumenty