„Selekcja” w Drawsku wyłoniła najlepszych

Transkrypt

„Selekcja” w Drawsku wyłoniła najlepszych
„Selekcja” w Drawsku wyłoniła najlepszych
2014-06-30
Mordercze marsze, setki pompek, zadania wykonywane na torze wodnym i „psycholu”. Wszystko
przy nieustannym krzyku instruktorów – w sobotę na poligonie w Drawsku Pomorskim zakończyła
się XVII edycja Selekcji. Ekstremalną grę terenową organizowaną przez mjr. rez. Arkadiusza
Kupsa ukończyło w tym roku 14 uczestników.
Selekcja rozpoczęła się tradycyjnie tzw. preselekcją zorganizowaną w obiektach strzelnicy
Wojskowej Akademii Technicznej. Przybyło na nią ponad 300 chętnych do wzięcia udziału w
zmaganiach na poligonie. Aby zrealizować swój cel, musieli najpierw zaliczyć kilkanaście
intensywnych ćwiczeń fizycznych wykonywanych na tzw. głodzie tlenowym. Na szczęście dla
startujących aura była łaskawa – poranek raczej chłodnawy i z przelotnymi opadami deszczu.
Preselekcja ruszyła w niedzielę, a nie jak to dotychczas w sobotę.
Wśród startujących łatwo było wyłowić znajome twarze – to uczestnicy poprzednich edycji,
zarówno ci, który ukończyli Selekcję, jak i ci, którzy odpadli. – Który raz już się widzimy, szósty? –
pytam dwie dziewczyny stojące w kolejce do startu. Potwierdzają, zaczynamy luźną rozmowę.
Pytam: – To co, w tym roku finał? A w odpowiedzi słyszę: – Ale po co, przecież nie mogłybyśmy
przyjechać za rok.
Preselekcję przechodzi 80 osób, które na własną rękę mają dotrzeć do Drawska Pomorskiego,
gdzie odbędzie się etap „miejski” Selekcji. Po nim uczestnicy pieszo dotrą do ośrodka
szkoleniowego w Jaworzu. Tam odbywa się „wyrównanie szans”, czyli zdanie do depozytu
wszystkiego, co – zdaniem organizatorów – jest zbędne. W niebieskich workach lądują więc
komórki, zegarki, źródła ognia, kompasy, „wspomagacze” wydolności, pojemniki na wodę...
Zostają tylko ubrania i naprawdę podstawowe wyposażenie biwakowe.
I od tego momentu zaczyna się młyn: marsze, pompki, brzuszki, zadania wykonywane na torze
wodnym, na „psycholu” (tor psychologiczny), a wszystko przy nieustannym ryku instruktorów.
Docieramy na poligon dopiero w czwartek i widzimy, że grupa liczy już tylko 26 lub 27 osób.
Pytam Arka o resztę. W odpowiedzi słyszę: – Nawet nie musiałem ich wycinać, zacznę dopiero
dziś. Pogoda nam pomogła. Fakt, przez połowę tygodnia padały deszcze, a temperatura w nocy
spadała do 5 stopni Celsjusza. W takich warunkach, jeśli jest się zmęczonym, głodnym i ma
Autor: 762pr
Strona: 1
jedynie folię termiczną oraz cienki śpiwór, można ulec aurze...
Selekcja trwa. W piątek po południu pozostaje już tylko 14 osób – sami faceci, dziewczyny
odpadły wcześniej. Ostatnia, choć szło jej nie najgorzej, zrezygnowała sama...
Uczestnicy mają świadomość, że to jeszcze prawie dwie doby – tegoroczna Selekcja ma być
dłuższa niż zwykle, i skończyć się w niedzielę. Wiedzą, że już bliżej, niż dalej, ale trudno jest
walczyć ze zmęczeniem i brakiem snu. Zaczynają popełniać błędy – jeden z uczestników
pozostawia w punkcie swoją czapkę (w tym roku nie było opasek, uczestnicy otrzymywali czapki z
numerami, które odbierano im po rezygnacji czy wykluczeniu). Kiedy się orientuje, że jej nie ma i
uświadamia sobie, że to oznacza najprawdopodobniej powrót do domu, idzie jej szukać. Gdy jej
nie znajduje, grupa oferuje mu swoją pomoc. Piękny gest, ale instruktor sprowadza ich na ziemię,
zarządzając wymarsz. Dwie godziny później mjr. Kups robi zbiórkę grupy, w ręku trzyma feralną
czapkę. Pyta nieszczęśnika: – Na ile pompek ją wyceniasz? – Ile dam radę – pada odpowiedź.
Arek dręczy chłopaka dalej: – Konkretnie, ile? – 80 – na co major uśmiecha się i mówi: – Ja ją
oceniam na 800. Grupa może Ci pomóc. I pomaga. Zgodnie tłoczą pompki, po czym znikają w
lesie maskować się tak, by ich nie wykryto. Sztuka ta udaje się tylko jednemu z nich.
Mijają kolejne godziny, kolejne zadania i kolejne setki pompek. Jest sobota około południa.
Uczestnicy pokonują tor wodny, na końcu którego mają rozłożyć „kałacha”. Niestety, każdy z nich
ma zapiaszczone ręce i o ile pierwsi nie mają problemu z rozłożeniem broni, to kolejni walczą z
tym dość długo, a niektórzy nawet się poddają. Cóż, nawet AKMS ma ograniczoną odporność na
zapiaszczenie...
Chwila odpoczynku i pada komenda do wymarszu drogą czołgową. Ciężki teren, po którym
instruktor może ich przeciągnąć kilometrami. Idą, bo co mają zrobić? Dochodzą do miejsca, gdzie
stoi major, niedaleko, kilkaset metrów. Zastanawiają się, co im wymyśli, gdy Arek mówi: – To
koniec Selekcji, gratuluję. Ryk radości słychać w obozowisku w lesie, prawie 300 metrów dalej.
Wracają tam odprężeni i uśmiechnięci.
Jeszcze „oficjałka” – spalenie czapek tych, którzy odpadli, wręczenie „desek” i grill.
Jaka była XVII edycja Selekcji? Inna. Organizacyjnie trudniejsza, tak przynajmniej twierdzi mjr
Kups. Po czym dodaje: – Raz jest lepiej, raz gorzej, a karawana idzie dalej.
Autor: 762pr
Strona: 2

Podobne dokumenty