Geneza i struktura - Instytut Filozofii UW
Transkrypt
Geneza i struktura - Instytut Filozofii UW
Lucien Goldmann Geneza i struktura Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski) WARSZAWA 2005 Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) Tekst Goldmanna „Geneza i struktura” („Genèse et structure”)jest jednym z esejów umieszczonych w jego książce „Marxisme et sciences humaines” („Marksizm i nauki humanistyczne”), wydanej w Paryżu w 1970 r. Niniejsze wydanie jest drugą polską publikacją tekstu dokonaną drukiem. Po raz pierwszy ukazał się on w antologii „Drogi współczesnej filozofii” pod red. Marka J. Siemka, wydanej przez wyd. Czytelnik w 1978 r. Tekst z języka Andrzej Mencwel. francuskiego przetłumaczył -2© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) Chciałbym na wstępie opatrzyć tę wypowiedź dewizą, którą znalazłem niedawno w jednym z tekstów Lukácsa, pochodzącą jednak, jak sądzę, od Hegla: „Problem historii jest historią problemu i na odwrót”. W istocie rzeczy stwierdzenie to zawiera nieomal wszystko, co chciałbym powiedzieć, a chodzi o to tylko, aby je rozwinąć i wyjaśnić. Konsekwencją tej dewizy jest twierdzenie, że pozytywne i rozumiejące badanie historii jakiegoś problemu (usiłujące odsłonić i zrozumieć jego przekształcenia, jako wynikające z przekształceń kategorii mentalnych tych grup społecznych, w których problem ten został zrodzony – przekształceń pozwalających przewidywać także jego sukcesywne rozwiązania) wymaga ustalenia relacji między zjawiskami pozornie należącymi tylko do życia umysłowego a całością życia historycznego i społecznego. Dlatego właśnie każde dążenie do poważnego badania historii jakiegoś problemu prowadzi badacza nieuchronnie do postawienia – dla zajmującej go epoki – problemu historii w ogóle. Niech mi zresztą będzie wolno zauważyć nawiasem, że nawet historycy spirytualistyczni, jak Aleksandre Koyré i nieodżałowany ojciec Lenoble, zabiegając po prostu o stworzenie pozytywnych przesłanek dla historii nauki, doszli do porzucenia tradycyjnej, schematycznej metody przedstawiającej tę historię jako linearne następstwo odkryć. Zastąpili ją natomiast perspektywą rozpatrującą owe odkrycia jako zdarzenia zrozumiałe tylko wewnątrz tych procesów strukturalnych, w których wysiłki chybione i błędy są co najmniej równie doniosłe. Odwrotnie zaś, każda próba zrozumienia historii globalnej nie jako sumy zdarzeń mniej lub bardziej znamiennych, ale jako historii koniecznych przekształceń w znaczących zachowaniach ludzi tworzących tę historię pociąga za sobą, oczywiście, badanie świadomego i umysłowego życia tych ludzi oraz poszukiwanie korelacji między jego przekształceniami a przekształceniami w innych dziedzinach życia społecznego. Wynika stąd, że każda próba postawienia, dla danej epoki, problemu globalnej historii społeczeństwa może o tyle tylko osiągnąć pozytywny wynik, o ile zostanie utożsamiona z pozytywnym i znaczącym badaniem problemów stojących przed ludźmi tej epoki oraz przekształceń, jakich doznawała sama struktura tych problemów. W tym sensie można twierdzić, że dla każdej poszczególnej epoki problem historii i historia problemu są dwoma pojęciami częściowo identycznymi. Tych kilka słów wyjaśniło już, mam nadzieję, że identyczność ta jest prawomocna tylko w hipotezie strukturalizmu genetycznego, za jedną ze swych podstawowych zasad przyjmującego twierdzenie, że każde zachowanie ludzkie ma charakter struktury znaczącej, którą badacz winien wyjaśnić. W tej perspektywie pozytywne badanie wszelkich zachowań ludzkich polega właśnie na odsłonięciu ich uchwytnego znaczenia, możliwym dzięki ujawnieniu zasadniczych cech pewnej s t r u k t u r y c z ę ś c i o w e j . Ta zaś może być zrozumiana o tyle tylko, o ile sama zostanie umieszczona wewnątrz pewnej struktury szerszej, której funkcjonowanie dopiero tłumaczy genezę tamtej pierwszej oraz większość problemów, jakie badacz stawiał sobie na wstępie swojej pracy. Rozumie się samo przez się, że badanie tej szerszej struktury wymaga z kolei umieszczenia jej w następnej strukturze, która ją obejmuje – i tak dalej. Proponując zatem dla naszych rozważań temat „Struktura i geneza”, chcieliśmy je skupić wokół jednego z najbardziej aktualnych i doniosłych problemów metodologicznych, który zresztą w swym epistemologicznym aspekcie wiąże się z bardzo już starą problematyką dyskusji nad funkcjami r o z u m i e n i a i w y j a ś n i a n i a w naukach humanistycznych. W swoich dawnych formach – na poziomie strukturalizmu statycznego, który stanowił opozycję wobec racjonalistycznego i empirycznego atomizmu, dominującego przynajmniej w uniwersyteckich naukach humanistycznych w drugiej połowie wieku XIX, a w znacznej mierze panującego w nich do dzisiaj – dyskusja ta przybierała formę alternatywy między rozumiejącym opisem a wyjaśnianiem przez przyczynę lub prawo (jest oczywiste, że to ostatnie można było nazwać w y j a ś n i a n i e m tylko w bardzo szerokim znaczeniu tego terminu). Atomizm usiłował i usiłuje jeszcze obecnie wprowadzić do nauk humanistycznych zasady, które w XIX wieku panowały w naukach przyrodniczych. Jako racjonalistyczny lub empirystyczny, poszukuje on bądź to wyjaśnień przyczynowych i koniecznych, bądź też uniwersalnych korelacji, wyjaśniających takie lub inne zjawisko szczegółowe. -3© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) Strukturalizm niegenetyczny przeciwstawia tej koncepcji ideę istnienia struktur, które jako jedyne mogą wyjaśnić znaczenie i rolę takiego lub innego elementu częściowego. Nazwiska jego wybitnych przedstawicieli – od Husserla do twórców psychologii postaci, a we Francji od Lévi-Straussa po ostatnie prace Rolanda Barthesa – są dobrze znane. Jeśli jednak struktury te traktować jako trwałe i uniwersalne, to na ich poziomie wszelka idea w y j a ś n i a n i a traci swój sens. Podstawowym zadaniem poznawczym staje się wtedy opis tych trwałych i uniwersalnych struktur; pod tym względem strukturalizm niegenetyczny dzieli się niejako na tych, którzy zadowalają się opisem rozumiejącym, oraz tych, którzy (myślę o Lévi-Straussie i Barthesie przede wszystkim) dążą do syntezy strukturalizmu czysto opisowego i atomizmu wyjaśniającego. Opierając się na modelu lingwistyki, sugerują oni nie tylko istnienie nie znaczących struktur uniwersalnych, ale także zrozumiałych związków między różnymi strukturami, opartych na egzystencji wspólnych elementów, które Lévi-Strauss nazywa atomami struktury. Tak na przykład w Antropologii strukturalnej twierdzi on, że grupa złożona z mężczyzny, kobiety, dziecka i jeszcze jednego mężczyzny przekazującego kobietę mężowi, stanowi atom rodziny, który można odnaleźć we wszystkich istniejących systemach pokrewieństwa. Trzeba dodać, że u Lévi-Straussa wszystko to dotyczy jedynie nieświadomych struktur uniwersalnych oraz że uznaje on użyteczność, a nawet konieczność, badania konkretnych upostaciowań, w których struktury te przejawiają się na poziomie świadomości. Ale jest oczywiste, że mimo znaczenia, jakie przypisuje on tego rodzaju badaniom, w jego perspektywie zjawiska te są w ostatecznej instancji drugorzędne. Strukturalizm genetyczny wprowadza do dyskusji te całkowicie nowe perspektywy twierdząc, że r o z u m i e n i e i w y j a ś n i a n i e są nie tylko ściśle powiązanymi ze sobą procesami umysłowymi, ale że wręcz są jednym i tym samym procesem, tyle że odnoszącym się do dwóch różnych poziomów wykrojenia przedmiotu. Konstytutywne struktury ludzkich zachowań nie są tutaj danymi uniwersalnymi, lecz faktami swoistymi, które wywodzą się z przeszłej genezy oraz są w trakcie przekształceń zarysowujących ich przyszłą ewolucję. Wewnętrzny dynamizm struktury na każdym poziomie wykroju przedmiotu jest więc rezultatem nie tylko własnych wewnętrznych sprzeczności, ale także wypływa ze związanego z tymi sprzecznościami dynamizmu struktury szerszej, która dąży również do swej własnej równowagi. Trzeba zresztą dodać, że wszelkie zrównoważenie na jakimkolwiek poziomie może być z tego punktu widzenia tylko prowizoryczne. Jest ono bowiem konstytuowane przez zespół zachowań ludzkich przekształcających otaczające środowisko oraz tworzących wskutek tego nowe warunki, dzięki którym dawna równowaga staje się wewnętrznie sprzeczna i niewystarczająca. W tej perspektywie każdy opis struktury dynamicznej albo (by użyć terminu, który Piaget wydaje się obecnie preferować) wszelki opis procesu strukturacji (będący zresztą z drugiej strony opisem procesu destrukturacji struktur uprzednio istniejących) ma charakter r o z u m i e j ą c y w odniesieniu do badanego przedmiotu oraz charakter w y j a ś n i a j ą c y w odniesieniu do struktur częściowych, stanowiących jego elementy konstytutywne. Sądzę, że z historycznego punktu widzenia strukturalizm genetyczny pojawił się po raz pierwszy w filozofii jako idea fundamentalna wraz z Heglem i Marksem, chociaż ani jeden, ani drugi nie używali wprost tego terminu. Niemniej jednak zarówno myśl heglowska, jak i marksistowska są w historii filozofii pierwszymi stanowiskami ściśle monistycznymi, strukturalnymi i genetycznymi. Na poziomie najbardziej bezpośrednim zjawisko to można wiązać częściowo z tym, że wraz z Heglem, a zwłaszcza Marksem filozofia nowoczesna oddziela się stopniowo od nauk matematycznych i fizycznych, aby przede wszystkim zwrócić się ku refleksji nad faktami historycznymi. Istotne wydaje mi się stwierdzenie, że, nie będąc bynajmniej spóźnionym odkryciem w naukach historycznych i społecznych, strukturalizm genetyczny jest, przeciwnie, jednym z pierwszych stanowisk wypracowanych przez myślicieli, którzy podjęli wysiłek pozytywnego zrozumienia tych faktów. Zapewne między Heglem a Marksem istnieją znaczne różnice; sądzę jednak, że wspólny im strukturalizm genetyczny jest jednym z najbardziej doniosłych składników łączących obie te filozofie. -4© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) Rzecz jasna, konkretne analizy Hegla mają najczęściej charakter o wiele bardziej spekulatywny niż analizy Marksa. W tym miejscu może się pojawić pewna wątpliwość, którą lepiej będzie wyjaśnić od razu. Otóż mogłoby się wydawać, że w Kapitale, dziele Marksa o wyjątkowym znaczeniu, mamy do czynienia z analizą statyczną, jako że Marks ujawnia tu wewnętrzne funkcjonowanie społeczeństwa kapitalistycznego, składającego się wyłącznie z pracowników najemnych i pracodawców. Współczesna praca Calveza, która odniosła duży sukces, zarzuca również Marksowi, jako niekonsekwencję wewnątrz jego własnego systemu, wprowadzenie przemocy dla wyjaśnienia akumulacji pierwotnej. Według Calveza wszystko winno zostać wyjaśnione przez procesy czysto ekonomiczne. W rzeczywistości jednak nie ma w tym żadnego problemu. Kapitał nie jest pracą z ekonomii politycznej, lecz, jak mówi sam jego tytuł, jest Krytyką ekonomii politycznej. Jej zadaniem jest wskazać, że zjawiska ekonomiczne jako takie są konkretnymi realnościami historycznymi, które pojawiły się w pewnym momencie rozwoju i które w trakcie późniejszych przekształceń będą musiały zniknąć. Zjawiska te charakteryzuje przede wszystkim pojawienie się wewnątrz globalnego życia społecznego pewnej autonomicznej dziedziny, która coraz intensywniej i skuteczniej oddziałuje na dziedziny inne i która stopniowo wymyka się ich wpływowi. O tyle więc, o ile dziedzina ta istnieje, fakty ekonomiczne mają charakter względnie autonomiczny, a nawet nabierają waloru wyjaśniającego dla zjawisk zachodzących w innych dziedzinach życia społecznego. Ale to w tej właśnie perspektywie sama geneza życia ekonomicznego nie może mieć ekonomicznego wyjaśnienia. Marks jest zatem całkowicie konsekwentny, kiedy pokazuje, że system kapitalistyczny, w którym ekonomika funkcjonuje jako rzeczywistość względnie autonomiczna, może zostać zrodzony tylko przez przemoc, a przezwyciężony tylko przez procesy pozaekonomiczne. Dodajmy, że zgodnie z myślą marksowską procesy te także winny mieć charakter przemocy, ponieważ chodzi o rewolucję proletariacką. Być może w tym punkcie myśl Marksa wymaga rewizji, gdyż w niektórych przypadkach zaawansowanych społeczeństw przemysłowych przejście to może się dokonać dzięki działalności związkowej i politycznej, mającej charakter przeobrażeń stopniowych. Także i w tym przypadku jednak chodzi o procesy pozaekonomiczne. Tak więc początki nauk humanistycznych związane są ze znakomitym przygotowaniem dwóch stanowisk strukturalno-genetycznych, Hegla i Marksa. Nauka uniwersytecka w swoim rozwoju niezmiernie szybko jednak zarzuciła ten strukturalizm genetyczny oraz zerwała z nim wszelki kontakt. Marksizm nigdy, aż do czasów współczesnych, nie przeniknął na uniwersytety; jeśli zaś idzie o heglizm, to nauka uniwersytecka rychło zaczęła go traktować jako – by użyć wyrażenia Marksa – „zdechłego psa”. Neokantyzm, związany z powrotem do Kanta w drugiej połowie wieku XIX (będący zresztą raczej powrotem do Fichtego), widział w heglizmie tylko galimatias. Wszyscy wiemy, że czas, w którym można było otrzymać docenturę filozofii nie czytając ani jednej linijki Hegla i ignorując całkowicie jego myśl, nie jest jeszcze tak odległy. W tej perspektywie wkroczenie strukturalizmu genetycznego na uniwersytety Europy zachodniej jest zjawiskiem całkowicie współczesnym. Drugi doniosły etap w historii strukturalizmu genetycznego stanowi pojawienie się psychoanalizy. Podobnie jak Marks i Hegel, sam Freud nie używał nigdy tego terminu, jest jednak oczywiste, że jego myśl jest pierwszym wyraźnie strukturalno-genetycznym stanowiskiem w psychologii indywidualnej. Centralna idea Freuda, jak wiadomo, polegała na tym, że zjawiska pozornie aberracyjne i pozbawione znaczenia – czynności pomyłkowe, sny, choroby psychiczne etc. – stają się doskonale znaczące, jeśli odniesie się je do struktury globalnej, obejmujące zarówno świadomość, jak i nieświadomość jednostki, a genezę tej struktury bada od jej narodzin. W psychologii powstała w ten sposób sytuacja analogiczna do tej, jaka wytworzyła się w historii. Obok nauki oficjalnej, która w swej atomistycznej perspektywie ujmowała tylko pewne abstrakcyjne aspekty zjawiska, poza światem uniwersyteckim została rozwinięta metodologia strukturalistyczna i genetyczna, otwierająca drogę do konkretnego rozumienia zjawisk ludzkich jako struktur dynamicznych i znaczących. -5© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) Nie oznacza to, rzecz jasna, że stanowiska Freuda i Marksa były identyczne. Wszyscy, którzy znają obecne dyskusje marksizmu z psychoanalizą, wiedzą, do jakiego stopnia problem jest złożony. Pozwolimy sobie na kilka tylko uwag w tej kwestii. Wydaje się przede wszystkim, że Freud, który uległ wszakże wpływom nauki uniwersyteckiej swojego czasu, zatrzymał się w trakcie swej rewolucji metodologicznej. Jeśli z jednej strony w sposób wysoce rozwinięty wprowadził on ideę dynamicznej struktury znaczącej, wypracowując metodologię zarazem w y j a ś n i a j ą c ą i r o z u m i e j ą c ą , to jednak z drugiej bronił z osobliwym uporem oficjalnej koncepcji wyjaśniania przyczynowego, panującej w jego czasach. Koncepcja ta utrzymywała, że wyjaśnienie stanu obecnego może się znajdować tylko w przeszłości. Freud zaniechał w ten sposób wprowadzenia do swej wizji zasadniczego wymiaru, jakim operuje wszelki uogólniony strukturalizm genetyczny: mianowicie p r z y s z ł o ś c i . Nie będąc psychologiem jestem skłonny sądzić, że każdy fakt ludzki – w tym również choroby psychiczne – może zostać zrozumiany tylko jako konkretny stan napięcia między siłami dynamicznego zrównoważenia, zwróconymi ku przyszłości, oraz ich hamowaniem, działającym w kierunku przeciwnym i dążącym do powstrzymania tego rozwoju. U Freuda, inaczej niż u Hegla i Marksa, akcent został położony na siłach hamujących, a nie na dynamicznych czynnikach równoważenia. Sam fakt, że Freud studiował czynności pomyłkowe, sny, a zwłaszcza przypadki patologiczne, bez wątpienia spowodował to, że zainteresował się on szczególnie takimi sytuacjami, w których czynnikom hamującym udało się zablokować wszelkie racjonalne równoważenie, a w przypadku choroby także wszelką przyszłość. Jeśli jednak psychoanaliza chce nam przedstawić całościową wizję człowieka, to nieobecność wymiaru przyszłości trzeba uznać za niekonsekwencję w tym doniosłym wydarzeniu naukowym i kulturalnym, jakim była rewolucja freudowska. O ile się nie mylę, inni psychiatrzy, a zwłaszcza Desoille ze swoją metodą snu rozbudzonego, próbowali później ześrodkować swą terapię nie na osłabieniu i tłumieniu sił hamowania, lecz na akcentowaniu i wzmacnianiu sił równoważenia. Oczywiście, nie do mnie należy ocena skuteczności tej metody, nie mającej zresztą zbyt wielkiego rozgłosu. Dla zajmującego nas tu problemu skuteczność ta nie ma zresztą zbyt wielkiego znaczenia. Istotne jest bowiem to, że metoda ta kładzie nacisk na siły z pewnością realne, których istnienie Freud pozostawił w cieniu. Druga moja uwaga dotyczy całkowicie problematycznego charakteru wszelkich analiz o inspiracji psychoanalitycznej, które odnoszą się do zjawisk społecznych, historycznych i kulturalnych. Nie mówiąc nawet o tym, że w tej płaszczyźnie nieobecność wymiaru przyszłości i koncentracja na patologii indywidualnej stają się źródłem błędów o wiele poważniejszych niż w analizach psychologicznych, obiekcja najważniejsza polega na tym, że niemożliwe wydaje się przeniesienie – bez modyfikacji – ze skali jednostkowej na skalę zbiorowości k o n k r e t n y c h analiz psychoanalitycznych, a nie tylko samej metody strukturalizmu genetycznego. Z pewnością, nie ma społeczeństwa poza jednostkami, które je konstytuują, ani też jednostek poza wszelkim życiem społecznym; ale fundamentalna hipoteza strukturalizmu genetycznego implikuje twierdzenie, że każde zjawisko ludzkie uczestniczy, na różnych poziomach, w mniejszej lub większej liczbie struktur albo, żeby użyć przedkładanego przeze mnie terminu, c a ł o ś c i r e l a t y w n y c h oraz, że wewnątrz każdej z tych całości ma jakieś znaczenie szczególne. W ten sposób wszelka kreacja kulturalna jest zarazem zjawiskiem jednostkowym i społecznym, będąc związana tym samym z dwiema strukturami, tworzonymi przez osobowość twórcy oraz grupę społeczną, w której wytworzone zostały strukturalizujące tę osobowość kategorie mentalne. Można na przykład odnieść teatr Kleista równie dobrze do jego sytuacji rodzinnej, stosunków z ojcem i siostrą, jak i do konfliktu między ideologiami wolności i autorytetu, który poruszał Niemców tego czasu. Pozostawiając na stronie rozważanie konkretnej wartości jednej lub drugiej analizy, z m e t o d o l o g i c z n e g o p u n k t u w i d z e n i a wydaje mi się oczywiste, że pierwsza może wyjaśnić tylko jednostkowe i biograficzne znaczenie tego dzieła w odniesieniu do osobowości Kleista – znaczenie niewątpliwie bardzo ważne dla psychologa, który chce poznać tę osobowość, ale nie różniące się zasadniczo od tego, jakiego mogą nabrać w tej perspektywie różne inne fakty z życia Kleista, które nie mają żadnej wartości estetycznej. Druga -6© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) interpretacja, przeciwnie, zwraca się metodologicznie przede wszystkim ku wartości uniwersalnej, to jest estetycznej, historycznej i społecznej dzieła. Podobnie – aby przytoczyć inną analizę – jest całkiem możliwe, że w płaszczyźnie psychologii indywidualnej miłość do pieniędzy ściśle wiąże się z koprofagią; jest jednak niemniej oczywiste, że duch merkantylny, a później kapitalistyczny mają całkowicie inne źródła. Nie przyczyniamy się w niczym ani do jego rozumienia strukturalnego, ani do wyjaśnienia jego genezy, kładąc nacisk na pewną liczbę przypadków jednostkowych, w których miłość do pieniędzy jest związana z koprofagią. Hegel, Marks i Freud reprezentują w ten sposób w historii nauk humanistycznych wielkie drogowskazy strukturalizmu genetycznego, rozumiejącego i wyjaśniającego zarazem. Faktem jest jednak, że w epoce, w której tworzyli swoje dzieła, strukturalistyczna i rozumiejąca strona ich metody była mało dostrzegana tak przez nich samych, jak przez naukę oficjalną. Perspektywa wyjaśniania przyczynowego (nie rozumiejącego) była do tego stopnia dominująca, że w marksizmie widziano przede wszystkim narzędzie wyjaśniania przez kategorie ekonomiczne, a w psychoanalizie wyjaśniania przez libido. Jeden z najbardziej doniosłych aspektów wkładu tych myślicieli do myśli naukowej pozostawał więc całkowicie ukryty w cieniu. Został on rozjaśniony w szczególny sposób dopiero później, i niezależnie od tamtych, przez myśliciela, którego analizy zapewniły mu wielki rozgłos, chociaż ich daleko posunięty dyletantyzm oraz „kultura ogólna” zdają się czynić je całkowicie bezużytecznymi z punktu widzenia badań pozytywnych. Myślę o Diltheyu, zbyt często uważanym za tego, który wprowadził ideę rozumienia do nauk humanistycznych i historycznych. Nieporozumienie to bierze się prawdopodobnie stąd, że kładł on stale nacisk na m e t o d o l o g i c z n e pojęcie rozumienia, podczas gdy Hegel, Marks i Freud, używający go od dawna po mistrzowsku, nie mówili o nim wprost prawie nigdy. Metodologiczną świadomość związku między pojęciami rozumienia i struktury zawdzięczamy w znacznej mierze, jak sądzę, rozwojowi fenomenologii oraz związanych z nią ściśle niegenetycznych stanowisk strukturalistycznych w psychologii i w naukach społecznych, a przede wszystkim, oczywiście, w psychologii p o s t a c i . W tej sytuacji i w tym kontekście trzeba wreszcie wspomnieć dwóch współczesnych myślicieli, którzy – jeden w naukach humanistycznych, drugi w psychologii – z wyjątkową jasnością metodologiczną wprowadzili pojęcie struktury genetycznej, czyniąc z niego pozytywny użytek w badaniach konkretnych; doniosłość tych badań trudno przecenić. Myślę tu o György Lukácsu i Jeanie Piagecie. Analiza dzieła tych myślicieli mogłaby być przedmiotem osobnego kongresu. Piaget będzie zresztą mówił sam o swoich pracach. Chciałbym tylko zauważyć, że zbieżność między jego stanowiskiem metodologicznym a stanowiskiem Marksa wydaje mi się ważkim argumentem przeciwko tak często kierowanemu wobec marksizmu zarzutowi, że opiera się on na zasadach a p r i o r y c z n y c h . Piaget, który nigdy nie ulegał wpływowi Marksa, w empirycznych badaniach laboratoryjnych odtworzył prawie wszystkie fundamentalne przesłanki stanowiska, jakie Marks sformułował sto lat wcześniej w dziedzinie nauk społecznych. Zbieżność ta jest o tyle bardziej godna uwagi, że w pracach Piageta ściśle respektowano specyfikę badań psychologicznych, socjologicznych i epistemologicznych, a w żadnym razie nie chodziło tutaj o wkraczanie jednej dziedziny w drugą, jak działo się to nieraz w pracach estetycznych, historycznych i socjologicznych inspirowanych przez psychoanalizę. Na koniec niech wolno mi będzie wskazać dwa zajmujące mnie problemy, których zadowalającego rozwiązania nie umiem dostrzec. Jeden dotyczy biologii i został już w sposób godny uwagi sformułowany przez mojego przyjaciela Georges'a Goriely. Jeśli strukturalizm genetyczny okazał się w efekcie metodą wysoce wydajną w naukach ekonomicznych i społecznych, w biologii, jak mi się wydaje, obserwujemy pewnego rodzaju pomieszanie stanowisk strukturalistycznych o rodowodzie historycznym lub antropologicznym oraz metod inspirowanych przez nauki fizykochemiczne. Pomieszanie to, a nawet ta oscylacja pomiędzy obiema metodami, przemawia chyba jednak za tym, że mamy tu do czynienia ze s w o i s t ą dziedziną wiedzy, w której nauka nie zdołała jeszcze wypracować tego, co zgodnie z fenomenologicznym terminem można by nazwać ontologią regionalną. Jednym z najważniejszych zadań genetycznej myśli strukturalistycznej winno być zresztą ścisłe określenie specyficznego charakteru struktur -7© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl Lucien Goldmann – Geneza i struktura (1970 rok) w różnych dziedzinach rzeczywistości w ogóle, a rzeczywistości humanistycznej w szczególności. Struktury lingwistyczne na przykład wydają się różnić od struktur filozoficznych i literackich. Tymczasem tacy badacze, jak Lévi-Strauss i Barthes usiłowali dowieść, że mity i moda są rządzone przez struktury analogiczne do struktur lingwistycznych. Zachowując należny sceptycyzm wobec tych dążeń, należy jednak rozpoznawać egzystencję różnych struktur oraz konieczność tak starannego, jak tylko to możliwe, rozgraniczania ich dziedzin macierzystych. W konkluzji pragnę jeszcze zwrócić uwagę na doniosłe znaczenie problemu celowości i skierowania ku przyszłości; jest to problem, przed którym cofnęli się w swoim czasie – pod wpływem niestrukturalistycznej myśli naukowej – także najwybitniejsi myśliciele strukturalistyczni. Wskazywaliśmy już tę kwestię mówiąc o Freudzie, jest ona jednak także istotna dla Jeana Piageta, a trudno byłoby powiedzieć, że stanowiska Marksa i Lukácsa były, jeśli o nią chodzi, całkowicie pozbawione dwuznaczności. Osobiście sądzę, że strukturalizm genetyczny implikuje syntezę s ą d u o f a k t a c h i sądu o wartościach, rozumienia i wyjaśniania, determinizmu i f i n a l i z m u . Jest to stanowisko, które rozwijałem uprzednio w moich pracach; wiem, że jest ono do dziś dość kontrowersyjne, i żywię nadzieję, że będziemy mieli okazję do niego wrócić w trakcie tej dyskusji. -8© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW) www.skfm-uw.w.pl