Nr 13 - Debeściaka
Transkrypt
Nr 13 - Debeściaka
To, że dzieci powinno się uczyć bycia zaradnymi i przedsiębiorczymi, by poradziłysobie w dorosłym życiu, by nie klepały biedy, by umiały się dobrze ustawić - cokolwiek to znaczy - to jasne. Powinno się je tego uczyć. Ale kto ma to robić? Dom? Hmm… powinien dom, o ile potrafi. Bo jeśli nie potrafi, to lepiej niech robi to kto inny. Ale kto? Szkoła? A jeśli szkoła, to jak? Gdzie? Kiedy?... (tu stanęła mi przed oczami moja polonistka i od razu poleciałam pytaniami przysłówka). Na języku polskim ich tego uczyć? Geografii? Matematyce? W pewnym sensie dałoby się na każdym z tych przedmiotów, gdyby nie „reformy”. Jacyś mądrzy ludzie w ministerstwach dostosowują nasze szkoły do norm unijnych czy też światowych i mamy to, co mamy. Specyficzny trend „testomanii”, który zainfekował polskie szkolnictwo, odmóżdża dzieciaki (nauczycieli zresztą też) bo już nie liczy się wywód logiczny czy sposób myślenia. Liczy się odpowiedź, która albo w kluczu jest, albo jej nie ma. Na kreatywność, nowatorstwo, indywidualne podejście, tak głośno postulowane w edukacji, miejsca brak. Ułomność nauczania (również przedsiębiorczości) i sprawdzania wiedzy „totolotkami” (karty odpowiedzi do testów, odczytywane przez skanery) dobitnie wykazał Wielki Test wiedzy ekonomicznej. Akcja organizowana przez TVP i NBP była szczytna, a nawet godna pochwały, bo celebryci i znani ekonomiści wespół w zespół tłumaczyli szerokiemu gronu odbiorców mało popularne zagadnienia ekonomiczne. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie kompletna kompromitacja podczas finału. Wygrali go młodzi aktorzy, Julka Wróblewska i Marek Molak, którzy z rozbrajającą szczerości przyznali, że… to przypadek. „Ja strzelałam, to były pytania na logikę…” - niewinnie tłumaczyła się Julka, która pokonała w ten sposób tzw. profesjonalistów. I niech puentą do tej historii będzie trafne podsumowanie Marka Belki: „Jeśli to były pytania na logikę, to Boże, pieniądze polskie są w fatalnych rękach”. Czyli testy odpadają. Okazuje się, że szkoła nie dysponuje odpowiednimi narzędziami czy nawet zasobami, by Temat niedofinansowania służby zdrowia, to temat w Polsce stary jak świat i właściwie mogłoby się wydawać, że nic nowego już tutaj dodać nie można. Można jednak popatrzeć na problem z zupełnie innej strony. Powszechnie wiadomym jest, że celem lekarza jest leczenie. Idąc dalej tym skrótem myślowym, uznaje się, że celem działań lekarza - a szerzej służby zdrowia - jest doprowadzenie do tego żeby społeczeństwo cieszyło się dobrym zdrowiem. Przyjmując, że lekarz jest elementem systemu zwanego służbą zdrowia, trudno doszukać się jednak logiki w tego rodzaju rozumowaniu. Jaki bowiem interes ma lekarz w tym, żeby na świecie zabrakło ludzi chorych? Co prawda taki scenariusz nam nie grozi, ale poprawa zdrowia społeczeństwa może pozbawić tę grupę zawodową profitów, które uzyskują. W służbie zdrowia bowiem obowiązują ogólnie znane prawa rynku cenę kształtuje relacja pomiędzy popytem, a podażą. Długie kolejki do gabinetów lekarskich są symptomem wzrostu popytu, co w normalnych relacjach rynkowych oznacza wzrost cen. I to nie tylko cen za usługi medyczne w gabinetach lekarskich, lecz również wzrost kosztów publicznej służby zdrowia. Trzymając się terminologii rynkowej, należy przyjąć, że pacjent dla lekarza i całej służby zdrowia jest nikim innym jak tylko klientem. Natomiast każdy sprzedawca usług ma interes w tym, żeby klient wracał do niego jak najczęściej. Ta branża nie różni się w tym zakresie od innych. Zabawnie wobec tego wyglądają różnego rodzaju spoty telewizyjne, sugerujące troskę lekarzy o zdrowie pacjenta. Zejdźmy na ziemię i zacznijmy po niej twardo stąpać. Warto tutaj objawić prostą prawdę, że łatwiej zapobiegać, niż leczyć. Czyli nie dopuścić do sytuacji, kiedy trzeba korzystać z usług służby zdrowia. Dlaczego więc, pacjent w czasie wizyty u lekarza nie otrzymuje instrukcji, w jaki sposób nie dopuścić do zachorowania? Na czym polega leczenie? Na eliminacji objawów choroby. Przyczyna tkwi nadal w organizmie pacjenta. Usuwać przyczyny? To jakby zarżnąć kurę znoszącą złote jajka. Człowiek zdrowy dla służby zdrowia jest bezwartościowy. Nie jest żadną wiedzą tajemną fakt, że 80% chorób ma swoje pierwotne przyczyny w jelitach. Bowiem to właśnie jelita odpowiadają w 80% za prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego organizmu człowieka. Większość chorób jest wynikiem niskiego poziomu odporności organizmu. dobrze przygotować nasze dzieci do dorosłego życia. Bo bez znajomości wzoru na pole trójkąta czy budowy anatomicznej ślimaka da się żyć, od tego jest wujek Google i ciocia Wikipaedia. Ale umiejętność wykombinowania sobie pracy (no tak, bo określenie „znalezienie pracy” przestaje być aktualne) jest dla większości z nas kluczowym elementem życia. A w szkole tego nie uczą. Wręcz zabraniają kombinowania i niestandardowych zachowań (wiem, bo sama jestem belfrem), które jednak po ukończeniu formalnej edukacji są niezbędne do przetrwania w dżungli tzw. gospodarki rynkowej. Gdzie szukać pomocy? Pewne jest to, że człowiek najlepiej uczy się za młodu, że nie z książek, lecz poprzez działanie, że poprzez naśladowanie i samodzielne sprawdzanie różnych rozwiązań. Dziecko jest odporne na porażki, gdy ma zapewnione poczucie bezpieczeństwa. Inaczej nie nauczyłoby się chodzić, mówić, czy jeździć rowerem. Mimo wielu „porażek” jest przy nim ktoś, kto to umie, kto prowadzi malucha, pokazuje mu jak to robić i pozwala mu sa- modzielnie próbować. Młody człowiek w naturalny sposób szuka więc Mistrzów do naśladowania, a nauczyciele do tej zacnej roli nie zawsze pasują. Wracając do przedsiębiorczości, kto ma być dla dziecka Mistrzem? Gdzie i kiedy młody człowiek ma w miarę bezkarnie popełniać błędy, również ekonomiczne? Czy młody człowiek ma do tego warunki? Czy jest bezpieczny w tej swojej nauce dorosłego życia? Czy po pierwszych upadkach ktoś poda mu pomocną dłoń, by wstał i był silniejszy? Mimo całego „narzekactwa” w poprzedniej części, widzę ogromny potencjał w dzieciach, niewykorzystane zasoby w szkołach i wielką lukę, którą należy jak najprędzej wypełnić. Bo gdyby w szkole znalazł się nauczyciel, który dodatkowe dwie godziny „kaenowskie” przeznaczyłby na prowadzenie… spółdzielni uczniowskiej, to byłoby już i gdzie, i jak, i kiedy! Mogłoby się wtedy okazać, że są rodzice uczniów, którzy prowadzą firmy i chętnie podzielą się z młodymi spółdzielcami swoim doświadczeniem. Podpowiedzą nie tylko jak prowadzić szkolny sklepik, ale jak zorganizować prostą księgowość, jak zaplanować żeby się udało, jak przewidzieć zagrożenia i uniknąć wpadek. Może nawet podejmą współpracę ze spółdzielnią. Kolejnym krokiem mógłby być patronat jakiejś „dorosłej” spółdzielni i banku spółdzielczego, przecież tyle się ostatnio mówi o społecznej odpowiedzialności biznesu. Niech więc właściciele firm poczują się w obowiązku edukowania młodych ludzi, wychowania sobie klientów i przyszłych partnerów biznesowych. Młodzi ludzie są w stanie wprowadzić do firmy „powiew świeżości”, nowatorskie spojrzenie na skostniałe schematy, nie pasujące już do obecnej dynamiki zmian. Innowacyjne rozwiązania czy produkty proponowane przez młodzież, wraz z wieloletnim doświadczeniem ludzi interesu mogą być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Czy są w naszym kraju firmy potrafiące docenić potencjał młodzieży? No dobrze - uczniów, jeszcze dzieci, które swą energię spożytkują albo przed komputerem na grach i „słitfociach”, albo na… No właśnie. Do tego potrzebny im Mistrz. Nauczyciel życia. Czy stać nas na zmarnowanie tego, co dla nas, dla naszej przyszłości jest najważniejsze? Alina Nowaczyk Wystarczy więc zadbać o wła- dek podejmowania decyzji, go? Wszelkie dolegliwości z tym ściwe funkcjonowanie jelit i zwany mózgiem. Dlatego też związane można przecież wyelimożna w znacznym stopniu ob- różne grupy interesów są w sta- minować jedną tabletką. Z drugiej strony serwuje się niżyć poziom zachorowań na nie wydać fortuny, żeby się do wiele chorób - w tym chorób niego dobrać. Co z tego, że z nam informacje o statystykach nowotworowych. Chore jelita z jednej strony otrzymujemy zachorowań i różnego rodzaju kolei są skutkiem nieprawidło- istotną wiedzę, jeśli z drugiej inne strachy, wywołując zbiorowego odżywiania. Co również strony aplikuje się nam zupełnie wą panikę, a czasem wręcz hinie jest żadną tajemnicą. Do- inne sugestie, które oddziałują sterię. Cel takich działań jest jeden: chodzimy więc do jednej z w istotny sposób na proces potłumy muszą ruszyć do gaistotnych przyczyn fatalnebinetów lekarskich i apgo zdrowia społeczeńtek. stwa. Chemia zawarta w Tutaj dochodzimy żywności powoduje do pierwszego parauszkodzenie jelit, co z doksu. kolei skutkuje przedostaJeśli uznajemy, że waniem się związków pierwotną przyczyną toksycznych do krwiowiększości chorób jest obiegu, które zostają chemia zawarta w żywrozprowadzone po całym ności, którą można organizmie. Żywność, określić jako truciznę, którą kupujemy w nato leczenie polega na szych sklepach zawiera podawaniu kolejnych związki chemiczne, które dawek... chemii. Czyli się w niej znalazły na skutki zatrucia organiskutek stosowania chezmu, leczy się podając micznych środków truciznę, bowiem żadna ochrony roślin, konserczynna substancja chewantów chemicznych, miczna zawarta w lesztucznych barwników, kach, nie jest obojętna oraz innych dodatków Schemat przepływu pieniędzy w procesie chemicznych poprawiafinansowania przemysłu farmaceutycznego dla organizmu. Zatem lecząc objających smak i zapach. Na wy jednej choroby, rozchoroby pracujemy więc przez całe życie, zatruwając dejmowania decyzji. Od dzie- poczyna się proces inicjujący swój organizm skażoną żywno- ciństwa bowiem zostaje nam inną chorobę. W efekcie, za jakiś czas bęścią. Resztę uzupełniają kwaśne wpajane, że lekarz jest od tego deszcze i modyfikacja gene- żeby leczyć i tylko on może dziemy biegać do apteki jeszcze tyczna. Nie jest to jednak żadną zrobić to najlepiej. Od dzieciń- częściej. Wizytę w aptece zwytajemnicą i wiedza ta jest po- stwa i następnie przez resztę kle poprzedza wizyta w gabinewszechna. Dlaczego więc zatru- życia uzyskujemy informacje, cie lekarskim. Rzadko bowiem wamy własne organizmy, mając że choroby leczy się chemią za- wychodzi się z gabinetu lekartego pełną świadomość? Otóż kupioną w aptece. Po cóż więc skiego bez recepty. Tutaj poznajemy kolejną człowiek jest istotą specyficzną, pozbawiać się przyjemności jewyposażoną w centralny ośro- dzenia sztucznie spreparowanedok. na ostatniej stronie str 2 Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 - LUBLIN - To prowokacyjne, postawione w tytule pytanie ma uzmysłowić nie tylko skalę konfliktu toczącego się od kilku lat na płaszczyźnie: społeczności lokalne - globalne firmy wydobywcze, ale przede wszystkim zobrazować mętlik w głowach Polaków, którzy bombardowani są z różnych stron informacjami, niewiele mającymi wspólnego z rzetelną i bezstronną analizą problemu gazonośnych łupków. Przedstawiane na rozlicznych konferencjach i panelach (mniej lub bardziej naukowych) opracowania w większości zawierają hurraoptymistyczne, propagandowe treści, mające na celu uciszenie oponentów oraz stworzenie wizji kraju gazem i „łatwymi” pieniędzmi płynącego. Trudno się temu dziwić, bo przecież w grę wchodzą interesy na wielką skalę, rozstrzygnięcia dzisiejsze rzutować będą przez dziesięciolecia na strategiczny dla każdego państwa (jak również ponadnarodowych firm paliwowych) problem zapewnienia dostępu do nowych źródeł energii. W Polsce sprawa ta ma dodatkowo głębszy wymiar, albowiem kilka lat temu rozbudzono w nas nadzieje na ogromne zyski, które miały być gwarantem dostatniej przyszłości starzejącego się społeczeństwa. W marzeniach, podsycanych wizjami nierzetelnych polityków oraz dyspozycyjnych dziennikarzy, widzieliśmy się już nowym Kuwejtem lub drugą Norwegią, która dzięki posiadanym zasobom gazu i ropy zgromadziła w Globalnym Rządowym Funduszu Emerytalnym ponad 606 mld euro. Jest to największy na świecie państwowy fundusz finansowy, którego celem jest zabezpieczenie świadczeń emerytalnych dla przyszłych pokoleń; biorąc pod uwagę, że w Norwegii mieszka 5,1 mln osób, na każdą przypada ponad milion koron. Oczami wyobraźni i my widzieliśmy się już milionerami; niestety, rzeczywistość bezlitośnie zweryfikowała te rachuby. Europejskie złoża gazu łupkowego szacuje się na ok. 1 5 bilionów metrów sześciennych, z czego 1 /3 przypada na Polskę. Złoża podobnej wielkości występują we Francji, która jednak zakazała wydobycia gazu metodą szczelinowania, dopóki nie zostanie opracowana wiarygodna ocena oddziaływania tej metody na środowisko. Stało się to w roku 2011 wskutek masowych protestów społecznych. Francja - jako dotychczas jedyny kraj na świecie - wprowadziła ustawowy zakaz wierceń metodą szczelinowania hydraulicznego na całym terytorium państwa, jednocześnie podejmując decyzję o anulowaniu wszystkich wydanych do tej pory koncesji na poszukiwania i eksploatację gazu i ropy z łupków. Z powodu sprzeciwu społeczeństwa również rządy Wlk. Brytanii, Szwecji, Bułgarii, a także Nadrenii Północnej Westfalii, kanadyjskiej Prowincji Quebek oraz Stanu Nowy York ogłosiły moratorium na wydobycie gazu łupkowego. Jedynie Polska zdaje się nie mieć żadnych wątpliwości ani oporów w tym zakresie. Trzeba przyznać, że kilka lat zmasowanej propagandy oraz intensywnego lobbingu zrobiły swoje. Rząd, a w szczególności kolejni ministrowie środowiska oraz podległe im urzędy centralne, podejmują wiele wysiłku, aby przedstawić wydobycie gazu z łupków w korzystnym świetle. Jednakże trudno mieć zaufanie do bezstronności oraz dobrych intencji polskich decydentów, a zwłaszcza ministerstwa środowiska. Dlaczego? Otóż mają oni realizować dwie, z założenia sprzeczne ze sobą, misje. Pierwsza ma doprowadzić do jak najszybszego wydobycia gazu z łupków, na jak największą skalę, za pomocą nie do końca zbadanej pod kątem wpływu na środowisko naturalne technologii. Zgodnie z tzw. syndromem Kesslera chodzi tutaj o dążenie do uruchomienia projektu za wszelką cenę, bagatelizując jednocześnie lub ignorując wszystkie zagrożenia. Druga natomiast ma zapewniać jak najskuteczniejszą ochronę tegoż środowiska. Nie ma najmniejszych wątpliwości, która z tych misji jest priorytetowa; dość wspomnieć, że Polska była jednym z sześciu państw, które na forum Rady UE zablokowały wejście w życie nowelizacji nakładającej na koncerny wydobywcze konieczność wykonania pełnej oceny oddziaływania na środowisko poszukiwań gazu łupkowego. Nowoczesne rozwiązania ustawowe kwestii wydobycia gazu łupkowego rodzą się w bólach. Na początku czerwca 201 3 r. były główny geolog kraju Piotr Woźniak, zapowiedział przyspieszenie procedur regulujących proces wydobywczy. Nowe uregulowania miały zapewnić prawo eksploatacji złóż tym podmiotom, które zapewnią najlepsze warunki techniczne, finansowe i które zaczną działać najszybciej. Nie trzeba chyba tłumaczyć, iż takie przyspieszenie oznaczało po prostu pójście drogą na skróty, bowiem założono, że uproszczone mają zostać przede wszystkim procedury środowiskowe. Jednocześnie P. Woźniak forsował koncepcję powołania Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych, który miał mieć udziały w zyskach z wydobycia, pozostając pod kontrolą resortu środowiska. Koncepcja ta ostatecznie upadła wobec sprzeciwu firm z branży wydobywczej, które stały na stanowisku, że jest to kolejne obciążenie biurokratyczne. Brak postępów w pracach nad projektem ustawy, co w przekonaniu premiera było powodem zbyt wolnego tempa poszukiwań gazu łupkowego w Polsce, stał się bezpośrednim pretekstem do zdymisjonowania również ministra środowiska Marcina Korolca w listopadzie ub.r. Odtąd już nic nie stoi na przeszkodzie, aby zdecydowanie przyspieszyć proces legislacyjny, który powinien zakończyć się jeszcze w tym roku. 11 marca b.r. rada mi- wydzierżawieniu swojego gospodarstwa firmom wydobywczym lub uzyskaniu zatrudnienia, w tej chwili prawie wyłącznie przy ochronie działek i znajdującego się na nich sprzętu. Nie wszędzie jednak panuje sielanka, są miejsca, gdzie od wielu miesięcy przebiega prawie linia frontu; mieszkańców jednej z takich miejscowości chcielibyśmy przedstawić bliżej. Ta miejscowość to Żurawlów - wioska na Zamojszczyźnie, która stała się swego rodzaju symbolem oporu przeglobalnemu nistrów przyjęła projekt ciwko koncernowi. ustawy o wydobyciu gazu łupkowego. W celu usprawnienia wydobycia gazu z łupków, rząd planuje m. in. wiele zmian w procedurach administracyjnych, polegających głównie na ich skróceNa jednym biegunie tego niu i uproszczeniu. Obowiązujące dotychczas 3 konfliktu mamy firmę Cherodzaje koncesji: poszuki- vron Corporation - amerywawcza, rozpoznawcza i kańską korporację o zasięgu wydobywcza zostały zastą- globalnym, z siedzibą w San pione jedną, obowiązującą Ramon w Kalifornii. Ma ona swoje oddziały w na okres maksymalnie 30przeszło 1 80 państwach na letni. Projekt planuje również ułatwienia dotyczące świecie, zaangażowana jest decyzji środowiskowych w działalność przemysłu oraz zwolnienie eksploatacji naftowego, gazowego, geozłóż z podatku do roku 2020. termalnego, chemicznego Czy te zapisy są korzystne oraz energetycznego. Chedla społeczeństwa, pozosta- vron od lat należy do czonajwiększych wiamy ocenie Czytelników. łówki Naszym zdaniem tak nie korporacji paliwowych na świecie. jest... Na przeciwległym bieguWrażliwość ekologiczna Polaków, choć stopniowo nie są ci wszyscy, którzy nie ulega poprawie, nie jest – godzą się z polityką rządu, delikatnie mówiąc – naszą głównie mieszkańcy Żurawnajmocniejszą stroną. Niko- lowa, ale tez kilku innych go jednak nie trzeba przeko- miejscowości w Polsce, a nywać, że jakiekolwiek także naukowcy, ekolodzy, inwestycje nie powinny się leśnicy. Mają równie wielu odbywać kosztem nieodwra- zwolenników co przeciwnicalnych zmian w środowisku ków. Od 3 czerwca 201 3 r. trwają na blokadzie stanowiącej jeden z najdłuższych protestów w Polsce w ostatnich latach. Skazani są na samotną walkę, wobec braku wsparcia ze strony władz terenowych i centralnych: starosty zamojskiego, marszałka województwa, wojewody lubelskiego, w końcu ministra środowiska i innych przedstawicieli rządu, a także zmasowanego ataku krytyki ze strony (niektórych przynajmniej) mediów głównego nurtu. Przez niechętnych nazywani są Ekonaturalnym. Jeśli ceną za gaz Naciągaczami, Eko-Terroryma być trwale skażona woda stami czy po prostu pitna i wody podziemne róż- Eko-Oszustami... W imieniu niewielkiej nych poziomów wodonoŻurawlowa śnych, utrata zdrowia społeczności narażonych na chemikalia najczęściej zabierają głos: mieszkańców w okolicach Barbara Siegieńczuk, Anodwiertów oraz powiększe- drzej Bąk, sołtys Emil Janie efektu cieplarnianego błoński z żoną Małgorzatą. przez niekontrolowane emi- Spotykamy się z nimi dwusje metanu, to jest to cena krotnie (ostatnio 1 5 marca na zdecydowanie zbyt wygóro- proteście, w którym wzięło wana. Nie chcą jej ponosić udział ponad 1 00 osób z camieszkańcy wielu miejsco- łej Polski) próbując jak najwości „uszczęśliwionych” dokładniej zapoznać się z ich choćby podejrzeniem wystę- argumentami oraz zrozumieć powania na ich terenie złóż ich obawy. A jest ich wiele. gazu łupkowego. Gwoli ści- Przedstawimy je po kolei. słości musimy odnotować, 1 . Brak konsultacji spoże nie wszyscy protestują przeciwko wydobyciu, nie- łecznych i skłonność władz którzy z nich upatrują szan- do ulegania wszelkim żądasy dla siebie w niom koncernu. c.d. na str. 3 Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 dokończenie ze str. 2 Sołtys Jabłoński twierdzi, że decyzje w sprawie próbnego odwiertu zapadają za plecami mieszkańców, którym wcześniej nie były przedstawiane do uzgodnienia. Krytykuje też postawę władz administracyjnych i samorządowych, zbyt spolegliwych wobec żądań Chevronu. Oto jeden z wielu przykładów: dokładnie 2 lata temu do wsi wjechał ciężki transport z elementami przyszłej wiertni. Mieszkańcy zorganizowali blokadę, zarzucając, że ów sprzęt przewieziono bez wymaganego zezwolenia, niszcząc przy tym asfaltową nawierzchnię na drodze powiatowej. Wskazywali przy tym, że wbrew oświadczeniom rzeczniczki prasowej koncernu Grażyny Bukowskiej, firma nie zatwierdziła projektu rekultywacji terenu, dającego gwarancje, iż po zakończeniu prac pozostawi go w pierwotnym stanie. Przybyły na miejsce blokady wicestarosta zamojski Jerzy Sobczuk przyznał, że formalności rzeczywiście nie zostały dopełnione, stwierdził, że „ma to niewielkie znaczenie” bo potrzebne zezwolenia „dostaną prędzej czy później”. Taka argumentacja jest nie do przyjęcia i wywołuje dalekosiężne skutki, generując brak zaufania społeczeństwa przedstawicieli. Uzasadniona w tej sytuacji wydaje się także podejrzliwość wobec wszelkich poczynań inwestora, albowiem nie można mieć gwarancji, że w przyszłości będzie respektował przepisy, skoro łamie je w drobnych sprawach, korzystając z przyzwolenia organów powołanych do kontroli ich przestrzegania. 2. Brak poszanowania dla środowiska naturalnego na obszarach chronionych. Prace poszukiwawcze Chevronu trwają na obszarach objętych ochroną, wpisanych na listę obszarów sieci Natura 2000, obejmujących w szczególności: rezerwat dolina Wolicy, rezerwat przyrody Rogów, rezerwat susła w Miączynie i in. 3. Realna możliwość zatrucia wód głębinowych i powierzchniowych. Regułą jest, że z wierceń wyłączone są obszary zbiorników wód śródlądowych; mimo to Chevron 27.11 .201 3 r. uzyskał koncesję na wiercenie na terenie, gdzie znajdują się trzy zbiorniki wodne (czwartorzęd oraz kreda) stanowiące źródło wody pitnej dla znacznego obszaru Polski oraz części Ukrainy. Główne Zbiorniki Wód Podziemnych mają strategiczne znaczenie w gospodarce wodnej kraju i powinny spełniać szczególnie wyśrubowane kryteria jakościowe. Usytuowanie na terenie ich występowania odwiertów gazowych jest sprzeczne z obowiązującym prawem. Z kolei najbliższe lokalne ujęcie wody dla Żurawlowa – studnia adhezyjska znajduje się w odległości zaledwie 300 m od planowanego odwiertu. 4. Realna perspektywa braku wody dla celów spo- [ ROZTOCZE ] (Tríticum répens L) Bardzo modnym tematem rozmów wśród osób prowadzących zdrowy tryb życia są metody detoksykacji, czyli odtruwania organizmu. Jest to kwestia znana ziołolecznictwu od początku. Dawniej określano tego typu środki jako depurativa, czyli leki „czyszczące krew”. Ta nazwa jest jak naj bardziej adekwatna, bowiem wyraża prawdziwość mechanizmu działania tego typu preparatów. Dziś mało kto jednak wie, że znakomite właściwości w „czyszczeniu krwi” posiada roslina znienawidzona przez rolników, zasługująca na miano pospolitego bardziej niż którakolwiek z polskich bylin występująca naprawdę wszędzie. Towarzyszy zarówno uprawom, jak i nieużytkom na całym niżu oraz w górach, do zasięgu uprawy zbóż. W czasach głodu perz mielony stosowano jako dodatek do mąki, co czyniło chleb pulchnym i słodkim. Z dodatkiem kaszy i mleka sporządzano z perzu pożywną zupę. Z perzu warzono także piwo, podobnie jak ze słodu, dodając chmiel i fermentując na drożdżach. Przede wszystkim jednak kłącze perzu stosowano w lecznictwie. Zalecany był już w starożytności przez Dioskurydesa oraz Pliniusza Starszego, którzy rekomendowali używanie korzeni tego zioła w celu zwiększenia wydzielania moczu oraz w przypadkach kamieni nerkowych. W medycynie ludowej kłącze perzu znalazło zastosowanie w terapii przewlekłych wyprysków (egzema), chronicznych stanów zapalnych gardła i oskrzeli, kaszlu, gruźlicy oraz zapalenia stawów. Dla diabetyków Obecna w kłączu perzu trytycyna podobnie jak inulina nie ulegają praktycznie wchłanianiu w jelicie cienkim. Ma to kolosalne znaczenie w diecie osób chorych na cukrzycę, ponieważ - regi on LU BLIN - str. 3 dużej mierze dotychczas były to uprawy ekologiczne. Na całym świecie straty ponoszone przez rolnictwo pokrywane są przez firmy wydobywcze. Jak zatem wygląda to w Polsce? W naszym kraju opłata licencyjna z tytułu produkcji wynosi 1 – 2,5% (dla porównania w USA 1 8-25 %). W Polsce firmy obowiązuje podatek dochodowy w wys. 1 9%, w USA 35-40%. Cena koncesji za 1 ar gruntu wynosi od 3-25 centów, podczas gdy w USA za 1 ar ziemi z nieudokumentowanym złożem wynosi przeciętnie 800 dolarów. Żeby uzyskać znaczącą produkcję, konieczne jest wykonanie wielkiej ilości odwiertów, które wraz z infrastrukturą towarzyszącą powodują zniszczenie ziem uprawnych i dewastację przyrody na dużej powierzchni, bo jeden odwiert to zniszczenie ok. 4 ha powierzchni ziemi i zużycie milionów litrów wody. 6. Obawa przed wywłaszczeniem. Mało kto wie, że obowiązujące od 1 .01 .201 2 r. nowe prawo geologiczne umożliwia wywłaszczanie rolników na rzecz firm wydobywczych. Przytaczamy tu dosłowne brzmienie art. 1 9 ustawy: „Przedsiębiorca, który uzyskał koncesję na wydobywanie węglowodorów, węgla kamiennego, węgla brunatnego, podziemne bezzbiornikowe magazynowanie węglowodorów lub podziemne składowanie dwutlenku węgla, może żądać wykupu nieruchomości lub jej części położonej w obszarze górniczym, w zakresie niezbędnym do wykonywania zamierzonej działalności”. Uważny czytelnik zapewne zauważy, że prawo to praktycznie prze- milcza kwestię odszkodowań. Powyższe zastrzeżenia uczestników protestu naszym zdaniem mają jedną, fundamentalną przyczynę: brak podmiotowego traktowania obywateli przez organy państwa. Podczas procedury przydzielania koncesji nie przewidziano udziału ani też zgody lokalnych społeczności, odmawiając im w ten sposób prawa głosu w najbardziej żywotnych dla nich sprawach. Jak trafnie zauważył Damian Żuchowski w artykule dla Wolnych Mediów pt. „Żurawlów: 1 00 dni wytrwałości i arogancji”: Potwierdzono więc raz jeszcze, że w Polsce utrzymywany jest model „demokracji ograniczonej”, w którym państwo jest zarządzane przez wąską grupę osób, kryjącą się za kotarą depersonalizującego pojęcia „władzy”, która traktuje posiadane zasoby jako swój prywatny folwark, a pozostałych obywateli jako petentów wysłuchiwanych w dowolnym zakresie. Protest mieszkańców Żurawlowa zdaje się nie mieć końca. Zastanawiamy się, czy w ogóle istnieje wyjście z tej patowej sytuacji? Najbardziej racjonalne byłoby zorganizowanie lokalnego referendum, w którym mieszkańcy terenów, na których występuje gaz łupkowy, demokratycznie zdecydowaliby co do zasadności jego eksploatacji. To oczywiste i narzucające się samo rozwiązanie pozostać musi niestety w sferze marzeń do czasu, aż społeczeństwo dojrzeje do wzięcia swoich spraw we własne ręce. Nie stanie się to dziś, ale jutro...? Kto wie? Pierwszy krok na tej drodze został właśnie zrobiony. Marzena Jędrzejewska Andrzej Jędrzejewski mannitol oraz kwas glikolowy powoduje zwiększoną ilością wydalanego z organizmu moczu. Przyspiesza to i ułatwia usuwanie z ustroju szkodliwych produktów przemiany materii. Dodatkowo kwas glikolowy i glicerowy przyspieszają procesy utleniania w tkankach, co obniża stężenie szkodliwych metabolitów w organizmie. Wszystkie wymienione w perzu składniki decydują o tym, że stosuje się kłącze jako środek moczopędny w nieżycie nerek i związanym z tym skąpym wynie powoduje wzrostu stężenia dalaniem moczu. glukozy we krwi. Dla zdrowia i urody Niestrawiona trytycyna trafia We współczesnym świecie do jelita grubego, gdzie staje się podłożem dla rozmnażania się równie ważną sprawą co zdroszeregu bakterii, zwłaszcza dla wie jest uroda. Pod tym wzglęgrupy bakterii nazywanych bifi- dem pewnie nic się nie zmieniło dobakteriami, które warunkują od wieków… Kłącze perzu, utrzymanie prawidłowej flory dzięki zawartości rozpuszczalnych związków krzemu, ma jelitowej (prebiotyki). Polifruktozany zaliczane są spore znaczenie w kosmetyce. do rozpuszczalnego błonnika Krzem i jego związki stanowią pokarmowego. Spowalniają strukturalny budulec tkanki wchłanianie cholesterolu, więc łącznej, hamuje niekorzystne ich wykorzystanie jest wskazane procesy odpowiedzialne za staw przypadkach osób z podwyż- rzenie się skóry. Krzemionka szonym poziomem cholesterolu. działa też ochronnie na naczynia krwionośne, nadając im odpo„Czyści krew” Obecne w kłączu perzu wiednią elastyczność i odpor- ność. Reguluje przepuszczalność ścian naczyń krwionośnych (działanie przeciwwysiękowe) oraz przeciwdziała odkładaniu się w nich cholesterolu. Przetwory z perzu działają korzystnie dla osób ze skłonnością do zaparć i otyłości, przeważnie w korzystnych połączeniach z innymi surowcami o podobnym lub wspomagającym działaniu. Korzystne jest w tym przypadku codzienne spożywanie perzu w postaci specjalnego chleba, który doskonale pomoże uregulować trawienie i zrzucić kilogramy. Przyrządzanie: ½ - 1 łyżeczka kłącza perzu zalać 1 ( 200 ml) szklanką letniej wody. Ogrzewać do wrzenia i gotować powoli pod przykryciem około 5 minut. Odstawić na 15 minut i przecedzić. Pić po szklance odwaru do 3 razy dziennie. żywczych i nawadniania pól uprawnych. Masowa melioracja po II wojnie światowej i wadliwie prowadzona ochrona przeciwpowodziowa spowodowały dotkliwy brak zasobów wody (pod tym względem zajmujemy ostatnie miejsce w Europie), przez co następuje zjawisko stepowienia znacznych obszarów Polski. Największy niedostatek wody ma miejsce w rejonach występowania gazu łupkowego – w tym na Lubelszczyźnie. Już teraz są miejscowości w Polsce, gdzie okresowo dowozi się wodę do użytku domowego. Prawie każde gospodarstwo domowe posiada wodomierz odmierzający pobraną czystą wodę i odprowadzone ścieki. Mało kto wie, że firmom wydobywczym oddaliśmy wodę ZA DARMO, a do każdego odwiertu potrzeba wręcz gigantycznej jej ilości mierzonej w milionach litrów, stąd odwierty są lokalizowane w pobliżu rzek, jezior i in. naturalnych zbiorników wodnych. Woda ta w dużej części zostanie zanieczyszczona substancjami chemicznymi dodawanymi w trakcie szczelinowania. Problem nabiera jeszcze większego znaczenia, gdy uświadomimy sobie, że wszystkie rzeki polskie wpływają do Bałtyku, który już i tak jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie. 5. Spadek wartości ziemi i niemożność sprzedania produktów rolnych z terenów zanieczyszczonych. Gleby na terenie gminy Grabowiec zajmują 81 % użytków rolnych i jako gleby klasy I i II zaliczane są do najbardziej urodzajnych. Miejscowa ludność w 90% utrzymuje się z rolnictwa; w W artykule wykorzystano dane z publikacji doktora Henryka Różańskiego, autora wielu prac naukowych z zakresu medycyny, biologii, toksykologii, farmakologii i fitochemii. Andrzej Jędrzejewski str 4 Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 Robi się to stopniowo. Najpierw wykonuje się odwiert pionowy o długości 3-4 km, następnie wiertło zostaje skręcone i dokonuje się odwiertu poziomego w skale. Odwiert ten zostaje uszczelniony betonem. W największym skrócie polega na wpompowaniu do odwiertu mieszaniny wody z piaskiem i dodatkami chemicznymi pod wysokim ciśnieniem. Powoduje to powstanie szczelin, przez które wydostaje się uwalniany ze skały (głębokich pokładów skał łupkowych) gaz. Pod adresem Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni, padł zarzut, że opublikowany w sieci internetu (m.in. na www.oburzeni.org.pl) program wyborczy do Parlamentu Europejskiego to „rodzaj demagogii, która zamiast do wiedzy ogólnej i prakseologii, odwołuje się do emocji”. Rzeczywiście, wiedza ogólna może być źródłem demagogii, jak też szczególna jej dziedzina, jaką jest prakseologia. Na źródła poglądów politycznego liberalizmu i prakseologii, jako metody ekonomicznej, wskazywał Ludwig von Mises. Tenże autor twier- dził, że niemożliwe jest racjonalne funkcjonowanie gospodarki planowej. Natomiast gospodarka oparta na przesłaniu: „róbta co chceta”, to już tak. Wolny rynek tak, ale dla wybrańców. Bo jak może funkcjonować wolny rynek, jeśli człowiek na tym rynku jest zniewolony. Człowiek staje się przedmiotem, towarem. Coraz mniej wartościowym, bo zastępowany, to tak się ładnie nazywa „pracą uprzedmiotowioną”, a jaśniej mówiąc – zamiast pracującej kasjerki w markecie stoi automat który po kodach w koszyku, policzy należność. Nie ma wol- Na pytanie redaktora Debeściaka, Pana Piotra Mądry o dokonania Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni, chciałbym powiedzieć, że 3 miesiące istnienia organizacji Oburzeni - nie napawają może hurraoptymizmem, ale jednak są to działania konstruktywne: 1. Zrobiliśmy... pierwszy krok, stwarzając przestrzeń działań i aktywności dla ludzi oddanych Polsce i zdeterminowanych do działań na rzecz budowy społeczeństwa obywatelskiego, demokracji i zrównoważonego rozwoju kraju. 2. Dokonaliśmy... w ciągu trzech miesięcy bytu jako organizacji, dokonaliśmy integracji wielu rozproszonych środowisk, stowarzyszeń i pojedynczych osób, mimo licznych prób rozbicia i zdewaluowania naszych osiągnięć . 3. Utworzyliśmy... Komitet Wyborczy Wyborców Oburzeni do wyborów Parlamentu Europejskiego, już w drugim dniu działania PKW w zakresie przyjmowania wniosków o rejestracje. To powinno sceptykom uzmysłowić, że jesteśmy zdeterminowani i dysponujemy stosowną siła organizacyjną. 4. Zaplanowaliśmy... Udział w kolejnych wyborach (samorządowych i parlamentarnych), bo zmiany w Polsce można wpro- wadzić tylko wtedy, gdy będziemy jako ruch oddolny, mieli większość w parlamencie. 5. Wdrożyliśmy... zasadę demokracji w naszej organizacji oraz formułę otwartości dla ludzi uczciwych i działających dla dobra kraju. 6. Dzięki nam... obywatele staną się wreszcie suwerenem Narodu, to co dzisiaj nazywamy władzą, ma być służba dla Narodu. Będziemy tak długo „Oburzeni”, aż się Polska zmieni. I nie pytaj Piotrze - jak ma się zmienić? Bo to, jaka ma być Polska jest w naszych marzeniach i umysłach. Tylko zacznijmy to robić. Na przeszkodzie stoją przepisy, to trzeba je zmienić. I nie mów mi, że to populizm, taka jest społeczna potrzeba. 7. Proponujemy... przystąpienie do budowania naszych struktur – Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni, do aktywnego uczestnictwa w życiu społeczno-politycznym na poziomie swoich małych ojczyzn, do udziału w wyborach, bo teraz każdy może mieć na kogo głosować. Jan Sposób sekretarz Stowarzyszenia Obywatelskiego Oburzeni z Lublina Tel. 530 300 651, e-mail: [email protected] www.oburzeni.org.pl Do otworu tłoczy się ogromną ilość wody pod ciśnieniem sięgającym 600 atmosfer, co powoduje powstanie głębokich, osiągających długość nawet do 30 metrów, szczelin w strukturach skalnych. Wraz z wodą wtłacza się płyn szczelinujący zawierający rozmaite substancje chemiczne. Miliony litrów tego płynu z piaskiem wtłaczane jest przez silniki wysokoprężne do szybu każdego odwiertu. Znajdujący się w płynie szczelinują- cym piasek uniemożliwia zamknięcie się szczelin, co pozwala na dopłynięcie gazu do otworu. Proces ten trwa nieprzerwanie przez całą dobę. Konwencjonalne metody wydobycia gazu wykorzystują jedną platformę wiertniczą, gaz łupkowy rozprzestrzeniający się wewnątrz skał na ogromne odległości wymaga nawet kilku tysięcy studni na terenie jednego odwiertu. Andrzej Jędrzejewski nego rynku, gdzie politycy nakładają wciąż nowe podatki, wykonywanie zawodu obwarowują posiadaniem szeregu różnych uprawnień, zaświadczeń, certyfikatów, opinii, pozwoleń itd., itp. Maszyny, automaty, kody, czytniki, kamery, podsłuchy, tysiące kanałów w TV. Prakseologia. Nauka o sprawności działania. Ale dla kogo? Dla ludzi, dla mas? Nie, bo to byłby populizm. Ba, nawet pachnie komunizmem. Natomiast liberalizm w rozumieniu wielkich tego świata, to tak, bo to rzekomo jest przejawem wolności: wolnego przepływu ludzi i kapitału (podobno pieniądz jak krąży, to się mnoży, więc zamiast pracować, trzeba inwestować). A że wedle liberalizmu kapitał nie ma narodowości, to państwa narodowe nie mają zasadności istnienia. Mamy globalną wioskę, globalne media, globalny kapitał, globalne kryzysy i wojny. A może to aktualna wiedza jest nie do końca prawdziwa i w ustach oraz czynach panujących nam polityków jest demagogią? Może właśnie w tym tkwią prawdziwe przyczyny oburzenia ludzi? Widać, że wśród części z nas przekonania liberalne są na tyle duże, że pojawia się przekonanie, że ruchom obywatelskim „nie sposób wróżyć powodzenia..” Przecież o wiele łatwiej, zamiast własnego zdania identyfikować się z tymi, o których oficjalne sondaże i badania naukowe mówią „niezadowoleni”. Bo słowo niezadowoleni określa poziom braku komfortu z powodów obiektywnych i przyjąć, że „oburzenie jest opisem pewnej emocji pojawiającej się jako reakcja na nieoczekiwane zdarzenie zewnętrzne”. Otóż jest to duże uproszczenie. Przyczyną oburzenia jest przekonanie, że ten brak komfortu wynika z działań określonych osób, a nie jest reakcją na nieoczekiwane, obiektywne zdarzenia. Bo wprawdzie np. klęska żywiołowa może być powodem niezadowolenia, lecz brak jest wówczas adresata oburzenia. Zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a syty głodnego nie zrozumie. A oburzenie społeczne jest konkretne, istotne i ma swego adresata. Zarzuca się również, że obywatele z inicjatywy obywatelskiej Oburzonych uprawiają infantylną (z łac. infantilis → dziecinną) propagandę. Propaganda (od łac. propagare – rozszerzać, rozciągać, krzewić) jest to celowe działanie zmierzające do ukształtowania określonych poglądów i zachowań zbiorowości lub jednostki, polegające na manipulacji intelektualnej i emocjonalnej z użyciem jednostronnych, etycznie niewłaściwych lub nawet całkowicie fałszywych argumentów. To nie obywatele uprawiają tanią, infantylną propagandę, ale media masowego nurtu, za którą to każą sobie jeszcze płacić. Przyczyną oburzenia „Oburzonych” jest demontaż państwa polskiego, spychanie w niebyt 40 milionowego Narodu i postępująca nędza całych grup społecznych. A powodem tego stanu rzeczy jest układ władzy, finansów i mediów, ukształtowany w wyniku ustaleń z Magdalenki, Okrągłego Stołu i "Nocnej Zmiany". Powodów społecznego oburzenia jest wiele, ale na pewno nie jest to zagubienie cywilizacyjne. Jeśli jednostka nie potrafi odnaleźć się w obecnej rzeczywistości, można było by zrozumieć, można pomóc, podając drogę. Ale jeśli miliony Polaków opuszcza swój kraj w poszukiwaniu chleba, to nie jest zagubienie jednostki. Jeśli na operacje ratującą życie czeka się miesiącami, jeśli na znalezienie pracy czeka się latami, jeśli rodziny są nękane komornikami za kredyty, których nigdy nie spłacą - to mówienie o tych rzeczach nie jest demagogią i zagubieniem cywilizacyjnym. Podobno przyczyną naszego oburzenia jest to, że świat się skomplikował. Ale nie mówi się o tym, że może to podstawy ekonomi są fałszywe? A może system kreacji pieniądza jest tak pomyślany, by komplikować rzeczy proste? Czy też może podstawowe założenie kapitalizmu jakim jest zysk, świat wrednie skomplikowało? Świat się wrednie skomplikował, bo bogaci się coraz bardziej bogacą, a biednych jest coraz więcej. Jest więc zysk bogatych i wyzysk biednych, bo jak powiadali starzy Chińczycy – nie ma darmowych obiadów. Trzeba też wiedzieć, że powód naszego oburzenia jest wyzwaniem do działań konstruktywnych. To dlatego organizujemy struktury obywatelskie, dlatego idziemy do wyborów, by budować, a nie burzyć. Nie chcemy barykad ani awantur ulicznych, chcemy, by obywatel był przedmiotem troski Państwa, a nie przedmiotem eksperymentów elit władzy. Chcemy realizacji zasady, że to Naród jest suwerenem i to on stanowi władzę. Zamiast dyscypliny partyjnej w Sejmie, chcemy niezależności posłów, zamiast dyktatury rządzących – referendum. Dobrze byłoby, żeby tak zwane „elyty” zrozumiały, że oddolna inicjatywa obywatelska, narodowa nie jest „powierzchownym ruchem, niezadających sobie trudu zastanowienia nad źródłami istniejących form organizacji społecznych”. Doskonale wiemy o „źródłach istniejących form organizacji”, nie akceptujemy tych źródeł, bo do niczego nie prowadzą. Świat się zmienia, stawia nowe wyzwania i my te wyzwania rozumiemy. Poszukujemy rozwiązań konstruktywnych, nawet w atmosferze niezrozumienia i w klimacie absurdalnych pomówień oraz celowych podziałów. Musimy powtarzać slogany „Oczekujemy i będziemy walczyć... Jesteśmy oburzeni...", bo inaczej się nie da. Nikt z dzierżących władzę nie siądzie z obywatelami do rozmowy na temat poprawy ich losu, bo polityków to nie obchodzi, oni się mają dobrze. Nasze hasła nie są kierowane do polityków, mediów czy cele brytów - oni się i tak z masami nie liczą. Nasze hasła są skierowane do Was, w znacznej części ludzi głuchych i tkwiących w matriksie. Proste prawdy i hasła powtórzone wiele razy przełamują w mózgu barierę ochronną i kiedyś dotrą do świadomości. Ludzie obudźcie się! Jan Sposób Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 - KIELCE - Akcja „Moje miasto bez elektrośmieci” od 1 marca br. objęła miasto Kielce, gdzie uruchomiono specjalne punkty ich odbioru: na parkingu „Pasażu Świętokrzyskiego” przy ulicy Massalskiego 3 i przy „Realu” na ul. Radomskiej 20C, czynne w każdą pierwszą sobotę miesiąca w godzinach 9.00-14.00 oraz czynny non stop punkt w Piekoszowie przy ul. Czarnowskiej 56. Mikołaj Kopernik był nie tylko astronomem, ale również pionierem nauk ekonomicznych. Napisał traktat ,,Monetae cudendae ratio" objaśnienie zjawiska inflacji i jej zagrożeń. Jest to porządne dzieło. Wskazał genezę bicia monet ze szlachetnych kruszców takich jak złoto i srebro. Pokazał istotne działania władców, którzy swoje dochody opierali na przetapianiu monet uzyskanych w podatkach na monety o tym samym nominale, lecz z domieszką innych metali. Tak zwiększali zyski z podatków ale też dewaluowali pieniądz. Kopernik to psucie monet zauważał. Przeciwstawiał się tym popularnym praktykom. Jako pierwszy opisał zjawisko ,,spodlenia" pieniądza. Spodlenie monet wywoływało brak zaufania do pieniądza. Wszystko wciąż drożało. Jednym zdaniem - Kopernik opisywał zjawisko znane dziś pod nazwą inflacji. Kolejnym skutkiem psucia monet jest ich ucieczka z rynku. Lepsze monety trzymane były głęboko w kufrach, natomiast w obiegu pozostawały te gorsze. W handlu z kupcami zagranicznymi były z kufra wyciągane bo można było bardziej zaimponować a i pozyskanie ich jako zapłata za sprzedany towar było bardziej pożądane. Tak też uciekały lepsze monety za granicę. W obiegu powinny znajdować się tylko monety dobre (radził Kopernik). W ramach tej akcji uruchomiono infolinię dzięki której można zlecić nieodpłatne odebranie zużytej lodówki, pralki, zamrażarki, etc. Po zgłoszeniu potrzeby pozbycia się ich, każdy dzwoniący otrzyma zwrotną informację o terminie odbioru sprzętu. Firma ElektroEko, która podpisała umowę z miastem, podjęła się także przeprowa- Traktat Kopernika stanowił pierwsze w historii, poważne podejście do tematu pieniądza. Nawet nie zdajemy sobie sprawy ile z praw, przez Niego sformułowanych, dziś funkcjonuje w praktyce i nauce ekonomii. Poglądy Kopernika, w tym znane "prawo wypierania z obiegu dobrego pieniądza przez gorszy" nie od razu były uznawane. Dopiero w XIX wieku zaczęły zyskiwać należne miejsce w myśli ekonomicznej. Skąd wziąłem tytuł tego artykułu? Odkrywa dla nas na nowo Mikołaja Kopernika... Dariusz Brzozowiec. Podobnie, jak wcześniej Wielki Astronom, wbija nam do głów potrzebę naprawy pieniądza już od ośmiu lat. Mówi, wykłada, debatuje o historii pieniądza. O tym w jaki sposób ludzie wytworzyli pieniądz jako kwit mający pokrycie w produkcie. Czym ten pieniądz był wcześniej a czym jest dzisiaj. A przede wszystkim - czym są waluty lokalne? O tych zagadnieniach opowiada jako lider projektu Polska Waluta Lokalna – DOBRY. Wprawdzie Kopernik został w tym dziele doceniony po 400 latach, teraz jednak są inne warunki zarówno takiej naprawy pieniądza, jak i czas "biegnie szybciej". Nie ma teraz miedziaków, które by trzeba wyrzucić. Coraz więcej operacji odbywa się wirtualnie. Trzeba więc znaleźć metodę naprawy pieniądza ade- str. 5 Wolontariusze Dzieciom Postanowiliśmy rozpocząć procedurę charytatywną oferuj ąc dwadzieścia roczników Debeściaka licząc, że znajdą się hojni koneserzy tych "białych kruków". Piszemy "procedurę" dla odróżnienia od różnych "akcji". Będzie to działanie długofalowe z włączeniem Fundacji i z możliwością zgłaszania innych przedmiotów do licytacji. Fundacja już istnieje. Może nie będziemy oszałamiająco oryginalni bo w nazwie jest "Fundacja Wolontariusze Dzieciom" ale każdy chcący pomóc potrzebującym wie doskonale, że na brak możliwych celów nie można narzekać. dzenia akcji edukacyjnej w szkołach zachęcając uczniów do zbierania punktów za każdą oddaną sztukę elektrosprzętu. Punkty można będzie wymieniać na sprzęt sportowy, komputery lub tablice multimedialne. Przypominamy, że wySzczegóły na stronie www.debesciak.eu/ rzucenie takich śmieci grozi mandat od 500 do 5000 złowp/dobroczynnosc/rocznik-charytatywny tych, także dlatego, że zawierają one substancje Rocznik ten to wszystkie numery „Debeściaka” z szkodliwe dla zdrowia i śro- 2013 roku zszyte, oprawione i wydane w postaci dowiska, jak: azbest, rtęć czy ekskluzywnego rulonu! Świetna dekoracja na mebel a i chrom. poczytać można! Każdy z 20-tu roczników (a w tej chwili już 18) jest numerowany i podpisany przez redaktora naczelnego. Dla Koneserów – "biały kruk"… kwatnej do czasów, w których się znajdujemy. Poza tym, można wróżyć Dariuszowi i tym samnym - nam wszystkim przyspieszenie w tym przedsięwzięciu. Im trudniej osiągalny jest pieniądz państwowy tym rychlej ludzie rozglądają się za sposobami radzenia sobie z tym problemem. Szara strefa lub umowy śmieciowe to nie najlepsze sposoby. W każdym razie mniej "cywilizowane" niż system zapobiegający wyciekaniu pieniędzy poza naszą kontrolę. Lokalny system rozliczeń gospodarczych nie pojawia się dla zabawy ale z potrzeby. Jego możliwe postaci są tak różne, że omówienie rodzajów to temat na książkę a nie artykuł w gazecie. O kijach w Anglii już wpominałem w jednym z poprzednich numerów. Historia Ameryki zanotowała karty do gry przedzierane na części, którymi płacono. W tym numerze Debeściaka na okładce tylnej znajdziesz Czytelniku reklamę, za którą klient zapłacił nam już w systemie Waluty Lokalnej, czyli DOBRYM. Ma On pewność, że ten przychód my wykorzystamy również w tym systemie. Jeśli nawet nie u Niego, to skorzystamy z innej oferty w tym systemie. Razem więc zadbamy o lokalny rynek, który w Kielcach już ruszył. Debeściak nie tylko opisuje jego rozwój ale i od początku go współtworzy. Piotr Mądry Co ciekawe, oprócz powszechnej dostępności, można też rocznik nabyć za "DOBRE" - walutę lokalną zrodzoną w Kielcach właśnie! http://dobry.org.pl/system/?p=wts1&id=55 Cała wpłata będzie służyła: Fundacji Wolontariusze Dzieciom „Archipelag” ul. Klonowa 55, 25-553 Kielce, KRS 0000357964 NIP: 959-190-71-84, REGON 260405280 Wyślemy Ci rocznik wraz z dedykacją i podziękowaniem a tymczasem … Dziękuje prezes fundacji „Archipelag” Agnieszka Wrońska tel: +48 605 255 231 W następnym numerze Debeściaka napiszemy więcej o Fundacji, jej działaniach a także o planach rozdysponowania środków właśnie pozyskiwanych. str. 6 Mówimy, że żyjemy w epoce postindustrialnej, informacyjnej, epoce wiedzy i cyfryzacji – to prawda. Kiedyś „sprzątający” był uważany za pracownika fizycznego, za zawód o niższej randze. Dziś człowiek, który Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 odpowiada za czystość pomieszczeń, hal, korytarzy itp. coraz częściej operuje skomputeryzowanymi urządzeniami i staje się operatorem tych urządzeń, musi znać wiele aspektów, począwszy od elementów materiałoznawstwa, przez procesy czyszczące (para, środki chemiczne, możliwość użycia wody itd.) i znajomość obsługi i programowania urządzeń aż do elementów logistyki. Czasem dochodzi do tego umiejętność kalkulowania cen usług, kontraktowania materiałów i środków czyszczących itd. Dawny pracownik „fizyczny” zamienia się w dość dobrze wykształconego i inteligentnego specjalistę-operatora, który cały czas musi analizować, obliczać, programować, planować itd. Zatem stary podział na pracowników umysłowych i fizycznych zanika. Już niemal prawie każdy pracuje z komputerem, planuje, oblicza, używa jakichś urządzeń, zarządza jakimś obszarem lub procesem. Pracownicy spod znaku „zrób odtąd dotąd i czekaj na dalsze polecenia” znikają z firm i nie mają szans na zatrudnienie lub utrzymanie się w pracy. Znika też powoli podział na wykształconych i niewykształconych. Wiedza jest dziś bardzo łatwo dostępna i jeżeli ktoś chce ją posiąść, pasjonuje się jakimś tematem, dziedziną, zagadnieniem, jest w stanie sam zdobyć tak dużą wiedzę teoretyczną i praktyczną, że pozwoli mu to na osiągnięcie pozycji autorytetu zawodowego lub zrobienie kariery. Coraz częściej spotykam w polskich firmach ludzi, którzy mają formalne stosunkowo nieduże wykształcenie, ale są ekspertami numer jeden w swoich dziedzinach pracy. Kolejny podział, który się chwieje, to podział na menedżerów i „szeregowych” pracowników. Zmienność zadań, nieustanne zmiany, nowe zespoły projektowe, kultura sieciowa, rozkład kompetencji wśród ludzi – to wszystko powoduje, że coraz więcej osób zaczyna wchodzić w role kierownicze, menedżerskie, że struktura firmy zaczyna być drgającą siecią, a nie stałym schematem. Zarządzania czasem, projektami, zasobami, planowania itd. – tego wymaga się już coraz częściej od każdego pracownika. W niektórych dyskusjach, np. na Harvardzie, pojawiają się głosy, że (na stałe) menedżerowie średniego szczebla przestają być potrzebni. Tak powoli tworzy się nowa rzeczywistość: zarządzający i rzesza specjalistów, którzy wciąż rekonfigurują się w nowe zespoły robocze i grupy projektowe. Praca jest bardziej zespołowa, przywództwo zmienne, wykorzystanie kompetencji i talentów ludzkich – pełniejsze. To oznacza powolny zanik podziału na menedżerów i podwładnych. Coraz częściej przedsiębiorstwa „outsource’ują” wiele swoich działań pomocniczych i operacyjnych, zatrudniając do nich niezależnych samozatrudnionych lub firmy zewnętrzne. Ci „zewnętrzni” współpracownicy regularnie, często nawet codziennie, kontaktują się z pracownikami przedsiębiorstwazleceniodawcy, co powoduje, że zaciera się granica pomiędzy własnymi pracownikami a współpracującymi, czyli granica między pracownikiem etatowym a współpracownikiem zewnętrznym. Wreszcie stajemy się coraz bardziej mobilni i – dzięki środkom komunikacji – niezależni od miejsca pobytu. Pracę możemy wykonywać często, coraz częściej, zdalnie, w różnych miejscach, a jej wynik przesłać elektronicznie lub w paczce kurierem. Pracodawcy lub partnerzy czy klienci oczekują od nas elastyczności, mobilności i czasem nawet fizycznej obecności podczas określonych spotkań czy wydarzeń. Pracownik siedzący cały tydzień tylko w jednym miejscu staje się coraz mniej atrakcyjny, potrzebny i efektywny. Nawet tak tradycyjne zawody jak drukarz zmieniają swój styl pracy, bo np. drukarz powinien „czuć” intencje klienta, dlatego czasem sam wyjaśnia z nim niuanse techniczne czy kolorystyczne, bez pośrednictwa handlowca; albo drukarz ma maszynę u siebie w garażu i drukuje większość na zlecenie firmy drukarskiej, ale czasem jedzie do „własnego klienta” lub na naradę lub szkolenie do tejże firmy drukarskiej, która mu regularnie zleca prace. Dlatego zanika też podział na pracownika „biurowego” i „terenowego”, albo inaczej na „stacjonarnego” i „jeżdżącego”. Ostatnim podziałem, który jest bardzo tradycyjny i jeszcze mocno osadzony w podświadomości społecznej, jest podział na pracowników dostających swoje ustalone wynagrodzenie oraz na ludzi czerpiących z zysku firmy (właściciele, zarząd, czasem grupa menedżerów). Ale i on zaczyna być coraz bardziej krytykowany i poddawany w wątpliwość. Nowe trendy – takie jak zarządzanie partycypacyjne, zarządzanie odpowiedzialne, upodmiotowienie pracownika – prowadzą do zacierania tego podziału w kierunku solidarnego podziału owoców pracy: gdy firma dobrze „zarabia”, w jej zyskach partycypują wszyscy, jeśli natomiast firma ponosi straty, wszyscy razem je „dźwigają”. Zanikanie powyżej wspomnianych tradycyjnych podziałów wywiera kolosalny wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw – kto tego nie dostrzega, może przespać wielkie zmiany i obudzić się na bocznym torze historii gospodarczej świata. ASK Analizy Szkolenia Konsulting dr Aleksander Stefan Kisil [email protected] Doradztwo, szko- lenia, coaching, wspieranie rozwoju biznesu. str. 7 Redaktor Regio Debeściaka Dariusz Łaska Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 politycznych, które na razie są zdecydowanie nieprzychylne dla tego pomysłu, właśnie w wyborach do Senatu, w czasie tych najbliższych wyborów i w wyborach do rad gmin, przekona się, że są istotne zalety tego rozwiązania: jednomandatowych okręgów wyborczych. Panie Prezydencie, w swojej kampanii wyborczej obiecywał Pan wprowadzenie jednomandatowych okręgów w wyborach do Sejmu RP. Razem z Senatem, bez otrzymywania zgody Sejmu, ma Pan prawo rozpisać referendum w tej sprawie. Czy doprowadzi Pan do tego? A prezydent na to: Byłem i jestem zwolennikiem jednomandatowych okręgów wyborczych. Dlatego z satysfakcją wspierałem wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Senatu oraz w wyborach do rady miejskiej. Zamierzam już po wyborach zgłosić propozycję zmian w ordynacji w wyborach samo- rządowych wszystkich szczebli tak, aby wybierać radnych w jednomandatowych okręgach wyborczych. Musimy jednak pamiętać, że w przypadku zmiany zasad w wyborach do Sejmu konieczna jest nowelizacja Konstytucji. Zmiana Konstytucji nie może nastąpić wyłącznie przez referendum. Referendum może tylko zatwierdzić wcześniej uchwalone zmiany w Konstytucji. Celem pozostaje więc budowanie porozumienia, budowanie większości wokół tego pomysłu. Zbieranie politycznego poparcia dla idei jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu wymaga konsekwencji, czasu, a czasami uporu. Liczę, że część partii Dziwna sytuacja. Badania opinii publicznej od lat niezmiennie wykazują, że większość Polaków chciałaby wybierać posłów właśnie w taki prosty, naturalny sposób, jak to robią Brytyjczycy, Amerykanie, Kanadyjczycy, a nawet ludzie zamieszkujący największą demokrację świata, jaką są Indie. Największa, i rządząca partia, zebrała podpisy prawie miliona obywateli pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Premier Rządu RP zapewnił nas już wiele razy, że nie spocznie dopóki nie wprowadzi JOW w wyborach do Sejmu. Prezydent RP, z wysokości swego Urzędu, zapewnia nas, że zawsze był i nadal jest zwolennikiem takiego rozwiązania. Ale nie zarządzi referendum w tej sprawie, bo, okazuje się, nawet gdyby wszyscy Polacy w tym referendum opowiedzieli się za JOW, to i tak nic to nie zmieni, bo konieczna jest jakaś większość - ŁÓDŹ - polityczna, której wciąż nie ma i długo nie będzie. Któż więc jest tą większością polityczną, która ma za nic życzenia premiera, prezydenta, a nawet woli Narodu Polskiego wyrażonej w referendum? A może to niedobry Jarosław Kaczyński, który, w odróżnieniu od naszego prezydenta i premiera, zawsze wypowiadał się przeciwko JOW? Może dałoby się go jakoś nakłonić, żeby zmienił zdanie i przychylił się do tego, czego chce prezydent z premierem i jeszcze ogół Polaków? W końcu, o co mu może chodzić? Do Sejmu, bez powodzenia, kandydował jeszcze w roku 1989, ale teraz już chyba nie, więc co mu mogą przeszkadzać jednomandatowe okręgi wyborcze? Jednak w 1997 roku, kiedy Zgromadzenie Narodowe uchwalało obecną Konstytucję, jeden tylko poseł wrocławski dr Wojciech Błasiak, domagał się usunięcia zapisu o proporcjonalności wyborów do Sejmu. Wysokie Izby odpowiedziały na to szyderstwem, tupaniem i buczeniem. Takie horrendum nie mieściło się bowiem wówczas w głowach naszej światłej elity. Dzisiaj o JOW walczą jak lwy sam Premier i sam Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. I z uporem, konsekwentnie – jak nas zapewnia prezydent Bronisław Komorowski – budują pożądaną większość polityczną. Biedni obywatele Rzeczypospolitej, My, Naród, o którym grzmiał w Sali Kongresu Stanów Zjednoczonych Lech Wałęsa, czy mamy cokolwiek w tej sprawie do powiedzenia? I to jest pytanie, które stoi przed nami wszystkimi: kim jesteśmy i dokąd idziemy? Więc nie mówcie, że jesteśmy wolni – pytam Was gdzie podziały się głosy o referendum zmiany ordynacji wyborczej ? Benedykt Partyka Krajowe Forum Samorządowe 85-029 Bydgoszcz ul. Bernardyńska 3 www.kfs.org.pl AZlecony R T iYopłacony K U ŁprzezSKomitet P O NWyborczy S O RWyborców O W A GDW NY - regi on ŁÓDŹ - str. 8 odbiorców znużonych obecną sytuacją w polityce, gospodarce czy innych dziedzinach życia. Proponuje realistyczne mechanizmy – już działające w kilkuset przedsiębiorstwach na całym świecie - które bazując na pozytywnych aspektach ludzkiej psychiki, wyniesionych ze zdrowych relacji międzyludzkich, znajdują swoje odzwierciedlenie również w gospodarce i biznesie. Poniżej przedstawiamy kilka podstawowych założeń GDW mokratyczne i im solidarniej będą działać i się organizować, tym lepsze będą wyniki ich bilansu GDW. Im lepsze wyniki bilansu GDW przedsiębiorstw w gospodarce narodowej, tym większy będzie produkt GDW. 4. Firmy o dobrych wynikach bilansu otrzymają przywileje prawne: niższe podatki i opłaty celne, korzystniejsze kredyty, pierwszeństwo w zamówieniach publicznych, programach badawczych itd. Dzięki temu uła- by być większe, silniejsze czy bardziej dochodowe od innych. Wszystkie firmy będą wolne od ogólnego przymusu wzrostu i wzajemnego wykluczania się z rynku! 7. Dzięki temu, że przedsiębiorstwa będą mogły bez obaw osiągnąć optymalną wielkość, na rynku będzie istnieć wiele małych firm we wszystkich branżach. Ponieważ nie zechcą się już rozrastać, łatwiej będzie im współpracować z innymi pod- szczegółowo opisanych w książce 1. Gospodarka Dobra Wspólnego bazuje na tych samych wartościach, na których bazują zdrowe relacje międzyludzkie - budowaniu zaufania, szacunku, współpracy, solidarności i dzieleniu się. Według wyników najnowszych badań naukowych udane relacje są tym, co czyni człowieka najszczęśliwszym i najbardziej go motywuje. 2. Należy odwrócić ramy motywacyjne w gospodarce, tak aby zamiast na dążeniu do korzyści i rywalizacji ludzie skupili się na dążeniu do dobra ogółu i współpracy. Przedsiębiorstwa będą nagradzane za wzajemną pomoc i współpracę. Konkurencja będzie wprawdzie możliwa, ale ludzie zrozumieją, że przynosi szkody. 3. Sukces gospodarczy nie będzie już mierzony (monetarnymi) wskaźnikami wartości wymiennej, lecz (niemonetarnymi) wskaźnikami wartości użytkowej. W skali makro (gospodarka narodowa) PKB nie będzie wskaźnikiem sukcesu, zostanie nim produkt dobra wspólnego. W skali mikro (przedsiębiorstwa) bilans finansowy będzie zastąpiony bilansem GDW. Stanie się on głównym bilansem wszystkich przedsiębiorstw. Im firmy będą bardziej prospołeczne, ekologiczne i de- twiane będzie wejście na rynek odpowiedzialnych podmiotów, a etyczne, ekologiczne i regionalne produkty oraz usługi staną się tańsze niż nieetyczne, nieekologiczne i globalne. 5. Bilans finansowy stanie się bilansem pośrednim. Zysk finansowy nie będzie już celem, a środkiem, i będzie służyć do osiągnięcia nowej misji przedsiębiorstwa (wkład w dobro ogółu). Nadwyżki bilansowe miotami na rynku i być wobec nich solidarnymi. Mogą wspomóc ich swoją wiedzą, knowhow, zleceniami, siłą roboczą lub nieoprocentowanymi pożyczkami. Będą za to nagradzane dobrym wynikiem bilansu GDW – i to nie kosztem innych firm, a dla ich korzyści. Firmy coraz częściej będą tworzyć solidarne grupy, które zajmą się określonymi problemami. W gospodarce wszyscy zaczną wygrywać. 8. Granice w dysproporcjach w zarobkach i posiadanym majątku będą ustanawiane w demokratycznej dyskusji: dochód maksymalny będzie wynosić na przykład dziesięciokrotność ustawowej płacy minimalnej; majątek prywatny może mieć przykładowo wartość dziesięciu milionów euro; można odziedziczyć lub podarować majątek o wartości na przykład 500.000 euro na osobę, a w przypadku firm rodzinnych – dziesięciu milionów euro na dziecko. Spadek, przekraczający tę kwotę, będzie przekazywany na fundusz pokoleń jako „demokratyczny posag“ dla wszystkich potomków z następnego pokolenia: taki sam „kapitał początkowy“ oznacza większą równość szans. Dokładne granice muszą zostać ustalone w sposób demokratyczny przez konwent gospodarczy. ARTYK U Ł S P O N S O R O WANY Współczesny system gospodarczy bazuje na dwóch podstawowych zasadach - konkurencji oraz bezwzględnym pomnażaniu zysków. Zdominowany jest przez gigantyczne korporacje i instytucje finansowe, które zamiast rozwoju oraz pozytywnej ewolucji okazują się być podmiotami blokującymi rozwiązywanie takich światowych problemów jak – dewastacja środowiska, rabunkowa eksploatacja zasobów Ziemi, rosnące Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 nierówności społeczne, bezrobocie, ubóstwo, zmiany klimatyczne czy negatywne aspekty globalizacji. Czy jest wyjście z tej sytuacji? Na pewno nie mogą to być kosmetyczne zmiany w ramach dotychczasowych mechanizmów i systemów. Odpowiedzią na potrzeby współczesnego świata może okazać się zupełnie nowy model ekonomii opracowany przez austriackiego socjologa, ekonomistę i profesora Uniwersytetu w Wiedniu Christiana Felbera tzw. GOSPODARKA DOBRA WSPÓLNEGO, przedstawiający system gospodarki przyszłości jako alternatywy zarówno dla kapitalizmu gospodarki rynkowej, jak i gospodarki planowanej centralnie. Gospodarka Dobra Wspólnego nie jest zbiorem pobożnych życzeń czy utopijnych idei, które nie mając szans na odzwierciedlenie w rzeczywistości, jedynie grają na emocjach Dariusz Łaska mogą zostać wykorzystane na: inwestycje (tworzące społeczną i ekologiczną wartość dodatkową), spłatę kredytów, ograniczone rezerwy finansowe, ograniczone wypłaty dodatkowe dla pracowników oraz bezprocentowe kredyty dla partnerów. Nie będzie wolno ich wykorzystać na: inwestycje na rynkach finansowych (w ogóle ich nie będzie), wrogie wykupienia innych firm, wypłaty dodatkowe dla osób, niepracujących w przedsiębiorstwie, oraz finansowanie partii. Zniknie podatek od zysków. 6. Ponieważ zysk będzie jedynie środkiem, ale już nie celem, przedsiębiorstwa mogą dążyć do osiągnięcia optymalnej wielkości. Nie muszą już obawiać się tego, że zostaną przejęte, i nie rozwijają się tylko po to, 9. W przypadku dużych przedsiębiorstw od poziomu konkretnej liczby zatrudnionych (np. 250) prawa głosu i własność stopniowo i częściowo będą przechodzić na pracowników i społeczeństwo. Opinia publiczna mogłaby być reprezentowana przez bezpośrednio wybrane „regionalne parlamenty gospodarcze“. Rząd nie powinien mieć żadnego dostępu/prawa głosu w przedsiębiorstwach publicznych. 10. Zasada ta będzie obowiązywać również dla „wspólnot demokratycznych“, trzeciej kategorii własności obok większości (mniejszych) prywatnych firm i koncernów o własności mieszanej. „Wspólnoty demokratyczne“ (także: commons) to zakłady GDW w dziedzinie edukacji, zdrowia, życia społecznego, mobilności, energii i komunikacji. To jak szybko uda się wdrożyć nowe rozwiązania w gospodarce zależy od zaangażowania i pracy wielu ludzi. Pomoże im w tym książka: Gospodarka Dobra Wspólnego – sztandarowa pozycja twórcy całej koncepcji Christiana Felbera, która ukazała się właśnie nakładem rzeszowskiego Wydawnictwa Biały Wiatr. Jest ona pierwszym na polskim rynku tak dogłębnym przewodnikiem opisującym mechanizmy przejścia z obecnego porządku ekonomicznego w model alternatywny, kierujący się zasadą PRZEDE WSZYSTKIM CZŁOWIEK. Książkę można nabyć bezpośrednio w sklepie internetowym Wydawnictwa na stronie www.bialywiatr.com Serdecznie zachęcamy do zapoznania się z pełną ofertą książkową Wydawnictwa Biały Wiatr. Wszystkie opublikowane do tej pory pozycje związane są z osobistym rozwojem jednostki, poszerzaniem jej świadomości oraz nowymi horyzontami we wszystkich aspektach działalności i życia człowieka. Z założenia mają służyć pomocą w codziennych wyzwaniach, poprawiać jakość osobistych przeżyć oraz przynosić nowe spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. Więcej informacji o Gospodarce Dobra Wspólnego można uzyskać na stronie www.facebook.com/gdwpolska i www.przedewszystkimczlowiek.pl oraz u polskich koordynatorów: Mirosława Machnicki tel. 733 569 836 – główny koordynator GDW na Polskę Dariusz Łaska tel. 534 575 389 - przewodniczący ruchu Przede Wszystkim Człowiek, ściśle współpracujący z ruchem GDW w Polsce. Mira Machnicki Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 Włocławski keczup - obok zespołu koszykarskiego - jest tym, co najbardziej kojarzy się z Włocławkiem. Jest "marką", która promuje miasto. Jeżeli gdzieś w Polsce rozmawia się o Włocławku, to z reguły pojawiają się te skojarzenia. Zniszczenie (zlikwidowanie) Kujawskich Zakładów Przemysłu Owocowo-Warzywnego – do czego, jak „okoliczności” mogą wskazywać[1] - prowadzi polityka obecnych właścicieli, to utrata wielu miejsc pracy w mieście o wysokim bezrobociu oraz pozbawienie setek rolni- ków możliwości sprzedaży swych produktów. W tej sytuacji gołosłowne obietnice Pana Prezydenta, że „pomoże w poszukiwaniu inwestorów”, a nawet, że łaskawie „zwolni tych inwestorów z części podatków” (jak zakład padnie nie będzie żadnych wpływów dla miasta) są – de facto - „nic nierobieniem”. Są biernym oczekiwaniem na rozwój wypadków. Mam pytanie – ile pieniędzy przeznacza rocznie Włocławek na marketing, na promocje? Chyba najlepszą promocją Włocławka jest wytwarzany tu od wielu lat produkt, przez wielu uznawany za najlepszy tego typu produkt w Polsce? Co stoi na przeszkodzie, żeby zamiast marnować pieniądze na „pijar”, którego skuteczność jest wiadoma, przeznaczyć te pieniądze na zakup zakładu? Co stoi na przeszkodzie, aby miasto utworzyło spółkę, która kupi KZPOW? - regi on ŁÓDŹ Skoro dla obecnych właścicieli zakład jest „utrudnieniem” w funkcjonowaniu całej firmy, to cena powinna być niska. Tym bardziej, że unikną oni wtedy konieczności wypłacenia kosztów odpraw i innych kosztów. A pieniądze na zakup? Chyba miasto jest wiarygodnym kredytobiorcą, a odsetki od kredytu będą chyba niższe niż wydatki na marketing w następnych latach? Niestety, obawiam się, że ten scenariusz – bardzo korzystny dla Włocławka, bardzo korzystny dla KZPOW oraz bardzo korzystny dla dostawców, okolicznych rolników – nie tylko nie zostanie zrealizowany, ale że nawet nie pojawi się próba jego zrealizowania. Dlaczego? Bo wybory samorządowe już jesienią. I trzeba promować Włocławek w lokalnych mediach. Tak - niejako przy okazji - także „włodarza” miasta. Jeżeli się mylę, niech Pan Prezydent to udowodni swym działaniem ukierunkowanym na uratowanie KZPOW i ukierunkowanym na trwałe związanie tego zakładu z miastem. To, co się dzieje obecnie z KZPOW i wokół KZPOW jak w pigułce pokazuje absurdalność sloganów (niby – teorii) ekonomicznych, głoszonych w Polsce od 25 lat. Politycy i ekonomiści, którzy nie potrafią trafnie przewidzieć niczego (wystarczy prześledzić ich wypowiedzi przed kryzysem i po jego „wybuchu”), głoszą hasła „wolnego rynku”, ale nie zauważają, że pojęcie to odnosi się do dwóch różnych zjawisk: do rzeczywistości i do abstrakcyjnego modelu. Model ekonomiczny zakłada, że w drodze absolutnie wolnej (tzw. „doskonałej”) konkurencji na rynku pozostaną najlepsze produkty i najzdrowsze firmy. Być może mogło by się tak stać, gdyby na realnym rynku rzeczywiście istniała ta „doskonała konkurencja”, zakładająca, między innymi istnienie bardzo wielu podmiotów. str 9 W rzeczywistości silniejsi dążą do uzyskania pozycji najbliższej monopolowi, eliminując słabszych z rynku wcale nie lepszym produktem, ale przy użyciu wielu zupełnie innych metod. Jedną z nich możemy obserwować na przykładzie KZPOW. Ta akurat polega ona na kupnie konkurencyjnego podmiotu po to, żeby zlikwidować konkurenta (nawet jeśli jest on „dochodowy”). Tym bardziej, jeśli produkuje coś lepiej. Przez 25 lat polskie firmy były niszczone – przy wydatnym wsparciu kolejnych rządów (pewnie wszystkich) – przez zachodni kapitał. Teraz w tym „procederze” bierze udział także kapitał polski. „Wolny rynek” jest mitem. W realnym świecie „rynek” jest częścią państwa, które ustanawia w swych przepisach „reguły gry” dla podmiotów ekonomicznych na swoim terenie. Niestety, państwo polskie od 25 lat ustanawia „reguły gry”, które są korzystne - ale nie dla nas, Polaków. Dariusz Grudziecki [1] http://www.strefabiznesu.pomorska.pl/artykul/zaklad-produkujacy-znany-w-polsce-ketchup-wloclawek-przegrywa-z-lowiczem-co-dalej-84695.html Inne linki związane z artykułem: https://www.facebook.com/groups/bronmy.tego.co.nasze/ https://www.facebook.com/walczymy.o.to.co.nasze AZlecony R T iYopłacony K U ŁprzezSKomitet P O NWyborczy S O RWyborców O W A GDW NY Gospodarka Dobra Wspólnego to międzynarodowy program gospodarczy, mający przynieść zmiany na płaszczyźnie gospodarczej, politycznej i społecznej. Na poziomie politycznym, nadrzędnym celem Gospodarki Dobra Wspólnego jest wprowadzenie zmian w polskim i europejskim ustawodawstwie, na rzecz poprawy jakości życia wszystkich ludzi oraz wprowadzenie systemu gospodarki, bazującej na szacunku do natury i jej surowców, ochronie lokalnego rynku pracy i samorządowemu administrowaniu regionów w imię wspólnego dobra mieszkańców. Na poziomie społecznym, ruch na rzecz GDW ma na celu podniesienie świadomości na temat konieczności zmiany systemu, w oparciu o wspólne, wzajemnie wspierane działania jak największej grupy ludzi. Na poziomie gospodarczym, GDW stawia na Małe Średnie Przedsiębiorstwa. Na najwyższym miejscu umieszcza wartości, jak godność człowieka, solidarność, ochronę środowiska i zabezpieczenia socjalne. Pieniądz ma być tylko środkiem, a nie celem. W miejsce konkurencji GDW preferuje współpracę. W miejsce stale rosnących zysków globalnych kon- cernów i nieetycznych przedsiębiorców, ich ograniczanie i sprawiedliwy podział dochodów. Każdy obywatel ma prawo do życia w godności i dobrostanie. To stawia sobie za cel Gospodarka Dobra Wspólnego. Siłę GDW stanowi konkretny program, wdrażany lokalnie, w przedsiębiorstwach i gminach. Za pomocą własnych instrumentów, jakimi są Bilans GDW i Audyt GDW, przedsiębiorstwa rozwijają własną działalność gospodarczą, opartą na solidarności i innych ww. wartościach. Pionierskie przedsiębiorstwa pokazują za pomocą Bilansu i Sprawozdania GDW swoje osiągnięcia i działania, w których liczy się nie kapitał, lecz pracownicy, etyczny i ekologiczny produkt oraz wspólne dobro własnego regionu. Gminy i Regiony, które zadecydują o wdrażaniu na swoim terenie założeń GDW, opracowują wspólnie z mieszkańcami „Komunalny Indeks GDW“, będący indeksem jakości życia w gminie. Obowiązkiem rady gminnej jest dbałość o interesy swoich mieszkańców oraz respektowanie ich potrzeb i oczekiwań. To dotyczy każdej dziedziny życia. Szkolnictwa, służby zdrowia, regionalnej polityki zatrudnienia, polityki wszechstronnego wspierania regionalnej działalności gospodarczej, rzemiosła, usług, handlu i rolnictwa, z gwarancją odbioru ich płodów lub przetworów i zapewnieniem zbytu. Cele te gminy i regiony realizują w ścisłej współpracy z Samorządami Gospodarczymi. Działania: Dariusz Łaska - 07.2012 rozpoczęcie przygotowywania sympatyków do wprowadzenia GDW do Polski, wszyscy sympatycy zostają włączeni do projektu "Podnoszenia Kompetencji Społecznych" Mira Machnicki -01.2013 zostaje koordynatorem na Polskę z ramienia GDW; 06. 2013 Powołanie grupy koordynacyjnej GDW w Polsce. Mira Machnicki i Dariusz Łaska 10-11.2013 - założnie pierwszej Strefy Aktywności GDW w Łodzi. 12.2013 GDW staje się mottem prze- noczące dalsze 56 organizacji. Wymienione Porozumienia i Federacje powołały wspólny Komitet Wyborczy GDW. Nadrzędnym celem KW GDW są wybory samorządowe oraz wybory do Parlamentu R.P. Wyborami do Parlamentu Europejskiego, ruch rozpoczyna długą kampanię aż do zwycięstwa. Komitet Wyborczy ma wciąż charakter otwarty dla organizacji i osób, dla których najważniejszy jest interes Narodu Polskiego i jego wspólnego dobra, jakim jest Rzeczpospolita Polska. Wacław Idzikowski, Roman Klimczyk i Dariusz Łaska - 04.03.2014 pierwsza siedziba GDW w PolsceWarszawa ul. Dobra 5. Marek Kazimierczak, Dariusz Łaska, Roman Klimczyk i Przemysław Jóźwiak - 15.03.2014 druga siedziba GDW w Polsce - Łódź ul. Piotrkowska 82. wodnim ogólnopolskiego ruchu „Przede Wszystkim Człowiek” Tadeusz Bartold i Dariusz Łaska - 19.02 2014 podpisanie porozumienia pomiędzy Stowarzyszeniem Wspólnota i Porozumieniem "Przede Wszystkim Człowiek", zawierające wolę współdziałania na rzecz rozwoju GDW w Polsce. 20.02.2014 Zawarcie umowy dotyczącej założenia wspólnego komitetu wyborczego o nazwie KWW GDW. Dariusz Łaska, Tadeusz Bartold i Mirosława Machnicki - 04.03.2014 Państwowa Komisja Wyborcza przyjęła zgłoszenie KWW „Gospodarka Dobra Wspólnego”, której założyciele wywodzą się głównie z Federacji Ruchów Obywatelskich Polska (FORP), skupiającej w 2013 roku 116 Organizacji Politycznych i Społecznych. Równolegle zawiązało się „Porozumienie Miroslawa Machnicki Wspólnota”, skupiając kolej733 569 836 ne 71 organizacji PolityczMiędzynarodowy nych i Społecznych: Koordynator GDW Stowarzyszenia, Fundacje, Izby Gospodarcze, zrzeszenia Dariusz Łaska oraz pozaparlamentarne Par534 575 389 tie, m.in. Stronnictwo Pracy, Pełnomocnik Komitetu PSL Mikołajczykowskie, LiGospodarki ga Narodowa, KPS Ojczyzna, Wyborczego Polska Partia Niepodległości, Dobra Wspólnego Nowa Polska, Krajowe ZrzeTadeusz Bartold szenie Emerytów i Renci602 365 987 stów, PER PP i inne. Szef Sztabu Wyborczego Kolejnym działaniem byGospodarki Dobra Wspólneło wzajemne porozumienie go Porozumienia „Wspólnota” z [email protected] Porozumieniem „Przede www.gdwpolska.pl Wszystkim Człowiek”, jedhttps://www.facebook.com/gdwpolska Kontakty: - regi on ŁÓDŹ - str. 1 0 Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 Okręg nr 6 Łódź. Obszar województwa łódzkiego Szef Regionu: Przemysław Jóźwiak, Łódź [email protected] tel. 799 168 477 Okręg nr 7 - Poznań Obszar województwa wielkopolskiego Szef Regionu: Ireneusz Jarząbek [email protected] tel. 787 71 72 76 Okręg nr 8 Lublin Obszar województwa lubelskiego Szef Regionu: Wacław Szymonik szymonik.wacł[email protected] tel. 608 703 252 Okręg nr 9 - Rzeszów Okręg nr 4 Warszawa 1 Obszar województwa małopolskiego i województwa świętokrzyskiego Szef Regionu: Jan Grudniewski [email protected] tel. 601 361 962 Okręg nr 5 - Warszawa 2 Obszar województwa śląskiego Szef Okręgu: Roman Klimczyk [email protected] tel. 606301358 z-ca szefa Okręgu / Będzin: Zygmunt Miernik tel. 505770567 z-ca szefa Okręgu / Powiat Żywiecki: Przemysław Romanek tel. 515296166 Obszar województwa podlaskiego i województwa warmińsko-mazurskiego Szef Regionu Dariusz Łaska [email protected] tel. 514 611 129 00-384 Warszawa, ul Dobra 5/1 www.gdwpolska.pl [email protected] Szef Sztabu Krajowego Tadeusz Bartold Rzecznik Prasowy Zbigniew Lipiński Pełnomocnik Wyborczy Dariusz Łaska Pełnomocnik Finansowy Roman Klimczyk Okręg nr 1 - Gdańsk Obszar województwa pomorskiego: Szef Regionu: Irena Pilawska-Dzienis, Gdańsk [email protected] tel. 531 333 408 Okręg nr 2 - Bydgoszcz Obszar woj. kujawsko-pomorskiego Marek Kaźmierczak, Bydgoszcz [email protected] tel. 534 575 389 Obszar części województwa mazowieckiego: m. st. Warszawy oraz powiatów: grodziskiego, legionowskiego, nowodworskiego, otwockiego, piaseczyńskiego, pruszkowskiego, warszawskiego zachodniego, wołomińskiego Szef Regionu: Wacław Idzikowski, Warszawa [email protected] tel. 601 263 959 Obszar części województwa mazowieckiego: powiatów: ciechanowskiego, gostynińskiego, mławskiego, płockiego, płońskiego, przasnyskiego, sierpeckiego, sochaczewskiego, żuromińskiego, żyrardowskiego, białobrzeskiego, grójeckiego, kozienickiego, lipskiego, przysuskiego, radomskiego, szydłowieckiego, zwoleńskiego, garwolińskiego, łosickiego, makowskiego, mińskiego, ostrołęckiego, ostrowskiego, pułtuskiego, siedleckiego, sokołowskiego, węgrowskiego, wyszkowskiego oraz miast na prawach powiatu - Płock, Radom, Ostrołęka i Siedlce Szef Regionu: Sławomir Ostaszewski, Warszawa [email protected] tel. 790 633 221 Inicjatywa Społeczna na rzecz przywrócenia w Polsce Powszechnego Samorządu Gospodarczego 22 marca odbyło się spotkanie w celu przywrócenia w Polsce Powszechnego Samorządu Gospodarczego. Inicjatorami są: Mirosław Golis - Prezes Łódzkiej Izby Przemysłowo-Handlowej, Janusz Kenic – V-ce prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Łodzi, Paweł Saar – Prezes Izby Rzemieślniczej w Łodzi oraz Józef Janusz – Prezes Łódzkiej Izby Budownictwa. Reprezentując środowiska najbardziej świadome roli powszechnego samorządu gospodarczego - inicjatorzy wychodzą z założenia, że sprawna gospodarka stanowi podstawę do zapewnienia społeczeństwu godnych warunków życia i pracy w swoim Ojczystym Kraju. Nie oglądają się już na polityków narażających społeczeństwo na bezrobocie, bezdomność i wszechobecną biedę, lecz biorą sprawy w swoje ręce i tworzą apolityczny ruch społeczny. Inicjujemy powstanie stowarzyszenia w postaci związku izb gospodarczych, organizacji gospodarczych i społecznych działających dla przywrócenia powszechnego samorządu gospodarczego. Drugim kierunkiem działań jest stowarzyszenie osób fizycznych, którego celem będzie doprowadzenie w drodze inicjatywy obywatelskiej do uchwalenia ustawy o izbach przemysłowo-handlowych wg projektu prof. Stanisława Wykrętowicza z Uniwersytetu Adama Mickiewicza i Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Poznaniu. Spotkanie odbyło się w sali teatralnej Domu Ludowego w Łodzi, przy ul. Tuwima 34. Program objął multimedialną prezentację Pana Prof. S. Wykrętowicza, dyskusję, obiad i debatę, której celem było przyjęcie formy instytucjonalnej inicjaty- wy, przyjęcie projektów ustawy i statutu Związku Izb Gospodarczych, Organizacji Gospodarczych i Społecznych. Podczas spotkania zebrano podpisy osób popierających przywrócenie Powszechnego Samorządu Gospodarczego i popierających uchwalenie ustawy o izbach. Uczestnicy spotkania powołali komitet założycielski którego pełnomocnikiem został wybrany Józef Janusz – Prezes Łódzkiej Izby Budownictwa. Dr inż. Marek Kaźmierczak Prezes Stow. „Zrównoważony Rozwój – Geotermia w Polsce” im. Św. Królowej Jadwigi, Doradca Rady Programowej Porozumienia Przede Wszystkim Człowiek, Dariusz Łaska Przewodniczący Rady Programowej Por. Przede Wszystkim Człowiek, www.przedewszystkimczlowiek.pl Okręg nr 10 - Kraków Okręg nr 11 - Śląsk Okręg nr 12 Dolny Śląsk Obszar województwa dolnośląskiego i województwa opolskiego Szef Regionu: Antoni Kosiba [email protected] ARTYK U Ł S P O N S O R O WANY Okręg nr 3 Olsztyn Zlecony i opłacony przez Komitet Wyborczy Wyborców GDW Adres Komitetu Wyborczego Obszar województwa podkarpackiego Szef Regionu: Witold Drozdowski [email protected] tel. 533 391 133 Okręg nr 13 - Szczecin Obszar województwa lubuskiego i województwa zachodniopomorskiego Szef Regionu: Renata Grzebała [email protected] tel. 510 932 197 Decyzja Trybunału Konstytucyjnego w lipcu 2012 uznająca ustawę z 2005 roku o rodzinnych ogrodach działkowych za niekonstytucyjną przyjęta została przez setki tysięcy działkowców z wielką ulgą. Liczono, że wreszcie w obszarze ogrodów działkowych dojdzie do przełomu. Że znikną przestarzałe struktury rodem z PRL-u opanowane głównie przez działaczy b. PZPR i służb specjalnych. I odejdzie wreszcie siedzący na stołku prezesa od ponad 30 lat - Eugeniusz Kondracki. Objęta na ogromną skalę nepotyzmem organizacja, nieruchawa i odporna na wszelkie przemiany tkwiła w starych przepisach przypominających czasy gomułkowskie. Dlatego jakże często jadąc dajmy na to koleją z okiem obserwować było można niewielkie lepianki wykonane z podręcznych materiałów, nie pasujące architekturą do otaczającej okolicy. Struktura Polskiego Związku Działkowców (PZD) do dziś przypomina struktury b. PZPR. Gdzie funkcję pierwszego sekretarza pełni prezes. Mamy też Komitet Centralny czyli Krajową Radę i plenum KC o nazwie prezydium. Na czele struktur terenowych (26 okręgów, czyli więcej niż województw) stoją miejscowi dygnitarze w funkcji prezesów i wiceprezesów. Do tego dochodzi liczny personel w postaci sekretariatu, radców prawnych, inspektorów tereno- wych, instruktorów, księgowych i pracowników administracyjnych. Wszystko żerujące na kieszeni działkowców. Nic zatem dziwnego, że taka polityka prowadziła do stopniowej degradacji roli ogrodów działkowych. Niedoinwestowane popadały w ruinę. Zabito aktywność działkowców, którzy widząc bezsilność swych działań rezygnowali z prób odrodzenia ruchu działkowego. PZD coraz bardziej przypominała skostniałą nieboszczkę PZPR. Pewne próby stworzenia oddolnych struktur jak to miało miejsce w Olsztynie czy Bydgoszczy były tłamszone w zarodku. Centralizm skutecznie blokował wszelkie inicjatywy obywatelskie. Jednocześnie obserwować można było rosnący biurokratyzm, niekompetencję jak i korupcję. Bywały przypadki, gdzie usunięcie na działce uschniętego drzewa graniczyło z cudem. Nie sposób było zdobyć pozwolenie na wycięcie, ponieważ niekompetentni działacze odmawiali wykonania jakichkolwiek akceptacji. By postawić jakże pożyteczny na działkach ul pszczeli potrzebna była decyzja Krajowej Rady. Próba reformy ogrodnictwa działkowego w 2005 spaliła na panewce. Przerażone widmem przegrania wyborów SLD przeforsowało niekonstytucyjne zapisy ustawy. Marazm trwał dalej. Wielu świadomych takiej sytuacji działkowców sygnalizowało władzom terenowym zachodzące na działkach negatywne procesy. dok. na str. 11 Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 dok. ze str. 10 Biologiczną degradację i brak procesów inwestycyjnych odnawiających przestarzałą, często liczącą kilkadziesiąt lat infrastrukturę ogrodową. Pomoc PZD w tym zakresie była znikoma, mimo, że budżet roczny związku liczył kilkadziesiąt milionów złotych. Wskazywano na złe zarządzanie, złe gospodarowanie budżetem ogrodowym, zaniechania jak i zwykłe defraudacje składek działkowych. Tak jak m.in. miało to miejsce w ogrodzie działkowym w Swarzędzu. Gdzie ówczesny prezes Ireneusz Jarząbek zaraz po wyborze na prezesa zauważył, że bilans energetyczny nie pokrywa się z wnoszonymi opłatami. Czego od lat nie zauważała ogrodowa komisja rewizyjna. Powołana spec-komisja dość szybko znalazła sfałszowane dowody KP i sprawę skierowano do prokuratury. Nagłośnienie tej sprawy w mediach wywołało niesamowitą agresję ze strony działaczy PZD. Krajowa Rada zafundowała działkowcom swarzędzkim pacyfikację ogrodu przez firmę ochroniarską. Rzekomo w obronie zarządu, któremu ktoś podobno groził linczem. W XXI wieku na ogrodzie wprowadzono swoisty „stan wojenny”. Gdzie uzbrojone w tonfy patrole spacerowały ogrodowymi alejkami budząc zdziwienie działkowców, gości i mediów. W tym czasie zarząd mimo prowadzonego śledztwa nadal pełnił swoje funkcje. PZD murem stanęło za skorumpowanymi członkami zarządu. Zdesperowani działkowcy próbowali interwencji nawet w biurach poselskich. Wtedy za radą posłanki Krystyny Łybackiej postanowili założyć stowarzyszenie „Zielona Dolina”. Za model nowoczesnej struktury ogrodowej przyjęto zasady jakie funkcjonują w ogrodach innych państw europejskich. A więc samodzielne stowarzyszenia mogące tworzyć oddolnie struktury zrzeszeniowe (federacje) mogące uzyskać status organizacji pożytku publicznego jak i korzystające z funduszy pomocowych urzędów administracji terytorialnej. Warunek to posiadanie osobowości prawnej, której PZD aż do roku 2007 nie posiadał. Dość szybko okazało się, że wiele programów pomocowych urzędów marszałkowskich czy wojewódzkich może być wdrażane w ogrodach działkowych. Tak było z programem ekologia, rekultywacja terenów zdegradowanych, społeczeństwo informacyjne czy zagrożenie wykluczeniem społecznym. Na przeszkodzie realizacji tego projektu stanął jednak sam PZD. Związek poczuł się zagrożony tym, że idea stowarzyszeń znajdzie wielu chętnych i ogrody zaczną uciekać ze scentralizowanej struktury. Rozpętano negatywną kampanię określając nowe ruchy „tzw. stowarzyszeniami ogrodowymi”. Blokowano wniosku sądowe, szykanowano przywódców „wyzwolonego” ruchu działkowego. PZD znajdujący się w sytuacji „Wielkiej Rodziny” zarządzającej latyfundiami postanowił użyć wszelkich środków do stłumienia ruchów odśrodkowych. Pomoc nadeszła ze strony Trybunału Konstytucyjnego, który w lipcu 2012 wydał wyrok miażdżący dotychczasową ustawę o ROD. M.in. zakwestionowano przymus członkostwa w PZD czyli brak możliwości wyodrębnienia się ogrodów ze struktur PZD innych jak tylko drogą „rewolucyjnej” secesji jak to miało miejsce na Podkarpaciu. Działkowcy z nadzieją zaczęli patrzeć w przyszłość. Szanse dawał projekt nowej ustawy przygotowanej przez partię rządzącą i Solidarną Polskę. Oba były zbliżone treścią i po modyfikacjach mogły wydatnie przyczynić się do zreformowania ogrodnictwa działkowego. Projekt SLD w zasadzie pozostawiał dotychczasowe status quo. 17 marca 2014 roku doszło do spotkania środowisk społeczno politycznych w Bełchatowskim Sport Hotelu. Zaproszeni goście mieli niecodzienna okazję wysłuchać referatów podsekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki, Prezydenta Bełchato- wa Marka Chrzanowskiego, Europosła Sariusza Wolskiego oraz Prezesa Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów Andrzeja Szczepockiego którego wystąpienie było najciekawszym i przyjęte z dużym zainteresowaniem. Konferencja "Węgiel, energetyka i co jeszcze" poświęcona była planom rozwoju regionu Bełchatowskiego i trosce władz co się stanie jak już za trzy lata nastąpi zaprzestanie w dużej części regionu wydobycie węgla. Andrzej Szczepocki przedstawił plan pobudowania kompleksu produkcyjno badawczego zdolnego zatrudnić w początkowej fazie trzy tysiące osób. Bo to jest najważniejszy czynnik dla rozwoju gospodarczego, aby nie dopuścić do bezrobocia i wprowadzać na szeroką skalę najnowocześniejsze techno- logie związane z pozyskiwaniem energii ze źródeł odnawialnych (fotowoltaika). Europoseł Sariusz Wolski na pytanie naszego reportera czy jest za kierunkiem Andrzeja Szczepockiego aby w dr inż. Marek Kazimierczak Andrzej Szczepocki regionie powstała największa w naszej części europy fabryka produkująca panele fotowoltaiczne a wraz z nią ośrodek badawczo rozwojowy, odpowiedział że zdecydowanie jest za, jeśli projekt ekonomicznie się obroni. PZD przyjął kilkakrotnie sprawdzoną taktykę wywierania presji na poszczególne kluby poselskie. Już parę lat wcześniej prezes Kondracki w wywiadzie prasowym kpił: "Posłowie? A kim oni są? Ci co chcieli mnie zniszczyć, już dawno zostali przez społeczeństwo zapomniani". Działacze PZD strasząc starszych emerytów deweloperami i możliwością utraty działek zaczęli urządzać liczne demonstracje uliczne przez urzędami marszałkowskimi. Mimo, iż urzędnicy tłumaczyli, że nie ma zagrożenia kasacji działek, a nowa ustawa zreformuje dotychczasową strukturę. Całości dopełniła centralna demonstracja, hucpa którą PZD urządził przed Sejmem i kancelarią premiera. Z zażenowaniem, jako członek podkomisji sejmowej (strona społeczna), obserwowałem jak przywódcy wszystkich partii (poza PO i SP) fotografowali się prezesem związku. W zamian za wypowiedzianą na kongresie obietnicę wsparcia ich (!?) przy wyborach. Widać było, że bardziej zależy im na sejmowych stołkach niż działkowym społeczeństwie. Za starymi strukturami opowiedział się PSL. Posłowie tej partii nawet nie chcieli słuchać o reformach. Całości dopełniła decyzja premiera, który polecił dalsze procedowanie nad ustawą, tzw. projektem obywatelskim. Na trzy miesiące przed upływającym terminem udało się Następnie zwróciliśmy się do wybitnego znawcy dziedziny obecnego na konferencji dr inż Marka Kazimierczaka który potwierdził że projekt ma jak najbardziej ekonomiczne uzasadnienie i nie rozumie powodów wstrzymywania całego projektu przez Ministerstwo Gospodarki, które na zapytania dlaczego nie wyraża zgody na utworzenie w regionie specjalnej strefy ekonomicznej odpowiada: "nie bo nie". Czy podoba się państwu takie merytoryczne uzasadnienie z ministerstwa? Do projektu i uzasadnienia go wrócimy w następnym wydaniu miesięcznika Podczas konferencji doszło do demonstracji środowisk broniących praw pracowniczych między innymi Związki Zawodowe Sierpień 80, i Porozumienie Zw. Zaw. "Miedza" wystawiły przed hotelem pikietę a przewodniczący Brzózy przedstawił na konferencji problemy i postulaty do których jeszcze wrócimy. W rozmowie z przekonać premiera i doprowadzić do powstania przy nowej ustawie tzw. przepisów przejściowych. PZD został mocą ustawy przekształcony w stowarzyszenie ogrodowe. Pozwalających na wyodrębnianie się ogrodów ze struktur PZD w tzw. zebraniach secesyjnych, które PZD musi obligatoryjnie przeprowadzić we wszystkich ogrodach. Ostatecznie Sejm jak i Senat przegłosowały tekst ustawy mimo negatywnych opinii Rządowego Centrum Legislacyjnego, biura legislacyjnego Sejmu oraz biura legislacyjnego Senatu. Posłowie po raz kolejny uchwalili niekonstytucyjną ustawę. A prezydent RP mimo protestów stowarzyszeń ogrodowych i Związku Miast Polskich podpisał. Ten stan rzeczy już spowodował komplikacje prawne. Związek jest stowarzyszeniem (?) ogrodowym, nie posiadającym statutu i nie mogącym zarejestrować się w KRS-ie. Jest stowarzyszeniem zwykłym i takim pozostanie przez 18 miesięcy. Zapewne będzie to trwało nawet dalej, gdyż sąd nie zarejestruje pod tym samym numerem 26 okręgów związkowych. Problem ma ministerstwo infrastruktury, gdzie napływają liczne zapytania co do interpretacji prawnego „bękarta” o ROD. Wielkie ogrody liczące 12002000 działek nie mogą sprostać wymogom frekwencji na zebraniach secesyjnych. Obecności 50+ nie da się uzyskać choćby z racji braku odpowiedniego pomieszczenia. To potwierdza tezę o prawnym knocie stworzonym przez polski parlament. Stowarzyszenia mają się wyodrębniać, a PZD ma pozostać z wieloletnimi funduszami utworzonymi z pieniędzy działkowców. Własne zastrzeżenia ma Związek Miast Polskich. Mimo tych trudności i kłód rzuconych przez parlamentarzystów działkowcy walczą. W Sulechowie, Bydgoszczy czy Lublinie powstały już organizacje wyodrębniające się z PZD. Mają przy tym poparcie władz gmin- str. 11 nych, które w wielu przypadkach namawiają do porzucenia PZD i skorzystania z możliwości samodzielnego zarządzania ogrodem. Obiecują finansowe wsparcie, a nawet przekształcenie ogrodu we wspólnotę ogrodową i przekazanie działek w wieczyste użytkowanie. Problemów jest wiele. Nie wszędzie są chętni i wyedukowani działkowcy gotowi podjąć wyzwanie. Jednak widoczny jest wzrost poziomu świadomości społeczności działkowej. W której PZD nieodłącznie kojarzy się z terminem „czapa” czy nawet gorzej „komuna”. Stąd separatystyczne tendencje na Śląsku, gdzie ponad setka ogrodów zamierza utworzyć własne stowarzyszenie ogrodowe niezależne od PZD. Daje się też zauważyć walkę o władzę w centrum PZD. Odwoływani są prezesi okręgów (Mazowiecki, Śląski), dochodzi do nagłych zmian na szczeblach komisji rewizyjnych. Do opinii publicznej przeciekają informacje o próbach przejęcia milionowych kwot z okręgów do centrali. Dochodzą głosy o niesłychanym lekceważeniu działkowców, którzy nagle dowiadują się, że za bezumowne użytkowanie działek muszą stanąć przed sądem z żądaniem zapłacenia wielotysięcznych odszkodowań na rzecz właściciela gruntu. Tak jak to wydarzyło się w Poznaniu czy pobliskiej Mosinie. Ci ludzie nie rozumieją położenia w jakim się znaleźli. Przecież płacąc związkowe składki przekonani byli o zabezpieczeniu ich praw. To zaledwie część problemów stojących przed odrzuconymi przez władzę działkowcami. Władzę, która ze strachu zafundowała im wbrew europejskim standardom rządy swoistej „ogrodowej mafii”. Mimo tysięcy negatywnych wpisów na forach internetowych parlament i rząd przyjęły zachowawcze stanowisko. Dobiesław Wieliński Autor jest ekonomistą i dziennikarzem specjalizującym się w problematyce motoryzacyjnej, a zarazem autorem kilkunastu publikacji na temat historii motoryzacji. Działkowcem i członkiem PZD od 1985r. www.wielinski.pl naszym reporterem, Przewodni- można takiego określenia użyć, czący poddał krytyce postępo- mówiąc delikatnie - znów się wanie naszego rządu który myli. stosuje politykę cytryny w stosunku do pracowników spółek PG i spółek podległych. Nie ma z czego wyciskać. Pracownicy nie mogą utrzymać rodzin, żyjąc na pograniczu ubóstwa. Rząd zasłania się poglądem, że Polsce jest potrzebna energetyka jądrowa a to kosztuje. Drodzy czytelnicy "nasz rząd", jeśli Dariusz Łaska str. 1 2 Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 - B IAŁOGARD - WYPOMPOWANI? Chcemy zwrócić Państwa uwagę na problem ekologiczno-ekonomiczny związany z zainstalowaniem pompy cieplnej w szkole Podstawowej nr 5 w Białogardzie. Poprosiliśmy o podsumowanie efektów ekonomicznych centralnego ogrzewania tej szkoły po zainstalowaniu pompy cieplnej w ramach projektu KIK/48 czyli "Działania infrastrukturalne na rzecz poprawy stanu środowiska w obiektach użyteczności publicznej na terenie Dorzecza Parsęty" Wartość całego Projektu to prawie 38 milionów złotych rozłożonych na kilkanaście przedsięwzięć w kilku samorządach naszego regionu. Inwestycja w postaci zakupu i montażu pompy ciepła w Naszej szkole wyniosła ok. 450.000 zlotych i uruchomiona została w połowie 2013 roku. Z dokumentu jaki przedstawiła Nam Dyrekcja tej szkoły wynika, że w 2012 roku zakupiono energii cieplnej na kwotę 201.698,00 złotych a w roku 2013 na kwotę 224.116,00 złotych. Jednocześnie zużyto za prawie 4.000 złotych więcej energii elektrycznej. Z pobieżnych wyliczeń bez uwzględnienia kosztów obsługi i przeglądu instalacji pompy cieplnej wynika, że oszczędność wynosi ok. 14.000 złotych rocznie przy uwzględnieniu różnic cen ciepła w latach 20122013. I to wszystko przy założeniu, że pompa cieplna wspomaga instalacje ogrzewania i ciepłej wody użytkowej, która to instalacja zasilana jest głównie przez Zakład Energetyki Cieplnej ciepłociągiem z kotłowni na ul. Koszalińskiej. Proszę zauważyć, że przy tak ko- rzystnych temperaturach w czasie dwóch ostatnich zim i charakterystyce zastosowanej pompy cieplnej sprawność takowej ulega zmniejszeniu przy niskich temperaturach a Działamy społecznie w oparciu o Konstytucj ę RP więc w przypadku następnych zim szczególnie maj ąc na względzie o dużych spadkach temperatury Ustawę o Samorzadzie Terytorialnym oszczędność ta może się radykalnie cie nie został osiągnięty. Wydatek środków unijnych i jako taka koszzmniejszyć lub nawet powodować rzędu pół miliona złotych na ekolo- towała ok. 450.000 złotych a więc straty. Z biegiem lat trzeba będzie gię pod płaszczem unijnych dofi- sporo. Zwrot tych kosztów potrwa tez liczyć się z wydatkami na re- nansowań nie jest obojętny. wiele lat o ile się w ogóle zwrócą? mont i naprawy bieżące pompy a po Korzystanie z dofinansowań unij- Ktoś mądrzejszy ode ustalonym okresie również jej cał- nych często tylko dlatego, że jest mnieR.P. te decyzje. Ktoś kowitej wymiany. Ciekawe jakie taka możliwość jest pułapką samą chyba podejmował widział to, że może tak być z byłyby koszty w przypadku zimy z w sobie. Trzeba o tym pamiętać za- efektami ekonomicznymi. duża przewagą niskich temperatur? nim podejmie się decyzje o aplikoSz.J. - Bardzo często spotyka Dlaczego więc zdecydowano waniu do takich a nie innych się taką opinię, że to nie nasze piesię na pozostawienie uzależnienia projektów aby nie zamykać sobie niądze tylko pieniądze z Unii a więc szkoły od zasilania w ciepło od drogi do rozwiązań bardziej ko- to nie nasz problem. podmiotu zewnętrznego i z ze- rzystnych i racjonalnych. Dlaczego R.P. - Tak. Po zapowiedzi pana wnętrznego źródła ciepła a nie za- nie zrobiono audytu energetyczne- wizyty i tematu naszej rozmowy inwestowano w zainstalowanie go dla kompleksu tej szkoły z któ- postanowiłam poczytać o własnego źródła ogrzewania np. w rego wynikałoby w dowodny pompach ciepłatroszkę do wniopostaci kotłowni gazowej? Dlacze- sposób czy i jakie rozwiązania sku, że była toi doszłam swojego rodzaju go pytam? Otóż w szkole Podsta- energetyczne byłyby celowe aby moda. Wiele urzędów wyposażono wowej nr 4 koszt wytworzenia 1 GJ polepszyć bilans cieplny budynków wtedy w te urządzenia. wyniósł w 2012 roku 68,00 złotych i zracjonalizować koszty energii? Sz.J. - Czyli podsumowując te a w szkole podstawowej nr 5 aż Wiadomo, że budynki szkoły są ob- oszczędności i brak straty a w zasa92,72 złote tj. o 24,72 złote na 1 GJ jęte obostrzeniami jakie więcej!!! Szkoła Podstawowa nr 4 dotyczą budynków zaposiada własną kotłownie gazową bytkowych a więc spobez pompy ciepła! Czy wobec tego sób ich docieplenia i nie bardziej racjonalnych byłoby wykorzystania nowoczezmodernizowanie systemu i zain- snych technologii jest westowanie we własne - również kosztowny i skomplikoekologiczne źródła energii – niż in- wany a nawet w niektówestowanie w pompę ciepła dającą rych przypadkach tak mizerne efekty ekonomiczne? i nieceloZ danych za lata 2012-2013 nieopłacalny wy. wynika również, że zużycie cieTo, że istnieją propła przewyższa o około 450 gramy unijne pozwalające GJ/rok założenia prona wykorzystanie środków na cele jektowe czyli cel środowiskowo-energetyczne nie musi założony w oznaczać działania tylko nastawionego na ich projekwydanie – a gdzie efektywność i celowość? Przy dzisiejszym dzie ten sam koszt za energię cieplstopniu zaawansowania kotłowni gazowych ich sprawność i ną jak przed zainstalowaniem funkcjonalność wzrasta a spełniają one również wysokie wyma- pompy cieplnej to inwestycja jest gania środowiskowe. Czy budowa własnej kotłowni nie byłaby zadowalająca. R.P. - Tak. Mieścimy się w zabardziej uzasadniona? Tego nie wiemy bo z dotychczasowej obserwacji wynika, że takiej symulacji nikt nie wykonał bo i po planowanych kosztach jak za lata co? Jest „sukces” a więc spokojnie należy patrzeć w przyszłość. ubiegłe i nie widać tu żadnego zaTylko czy te rozwiązania w przyszłości nie będą generować grożenia – jest to w zasadzie finanwiększych kosztów i dodatkowo nie obciążą samorządu – tym sowo obojętna inwestycja. Poza rozmową o pompie ciepła chyba dzisiaj nikt się nie przejmuje. Liczy się tylko tu i teraz. Przy mizernej kondycji naszego samorządu każda zaoszczędzona postanowiłem zapytać Panią Dyna jakiejkolwiek inwestycji złotówka jest na wagę złota choć nie rektor o plany i oczekiwania w związku z tym, że Pani Dyrektor od powinno to przesłaniać nam celu ekologicznego. Przy okazji wizyty w Szkole Podstawowej nr 5 zadałem kilka 1. września 2014 roku postanowiła pytań Pani Dyrektor mgr Reginie Pokucińskiej - oto skrót przejść na emeryturę. Sz.J. - Od nowego roku szkolnaszej rozmowy: Szczepan Jonko - Jaką ma Pani opinie na temat zainstalowa- nego odchodzi Pani emeryturę i prowadzona do tej pory przez pani nej w Pani szkole pompy ciepła? R.P. - Jestem dyrektorką tej szkoły 25 lat. Pompy ciepła były szkoła będzie zarządzana przez pani poza mną. Urząd wiedząc, że ciepło dostarcza mi podmiot ze- następcę. Ta szkoła to jakby dorownętrzny tak postanowił. Kubatura szkoły jest o wiele większa bek Pani zawodowego życia. R.P. - Absolutnie tak. W grudniż innych szkół w Białogardzie. Budynek jest zaadaptowany – przedtem były to koszary Armii Radzieckiej. Ktoś wpadł na po- niu ub. roku robiliśmy taki arkusz mysł aby w ramach programu unijnego zainstalować w szkole organizacyjny pracy szkoły na nawspomagającą centralne ogrzewanie pompę ciepła. Tak naprawdę stępny rok szkolny. Generalnie zato ta inwestycja była jakby „obok mnie”. Nie mam wiedzy na te- rys pracy szkoły na rok 2014-2015 mat takich rozwiązań technicznych. Urząd zadecydował i wyko- jest wyznaczony. Teraz taki docelonał ta inwestycję. Według mnie ta inwestycja nie może dać w wy arkusz ma być gotowy do 15 krótkim czasie efektów ekonomicznych - dopiero dłuższa eksplo- kwietnia. Jesteśmy w trakcie zapiatacja powyżej 6 lat może ujawnić oszczędności i na pewno jako sów dzieci do pierwszych klas. Zatakie się pojawią. Na razie tych oszczędności w budżecie szkoły pisy trwały do 15 marca i lada się nie dostrzega. Uczciwie mówiąc są to małe kwoty tych moment będziemy znali ile dzieci oszczędności. Jak wynika z obserwacji i danych w tym krótkim chce się uczyć w pierwszych klasach w tej szkole. Zaplanowała 4 czasie nie są to efekty jakich i pan by oczekiwał. oddziały klas pierwszych a już dziSz.J. - Czyli w porównaniu do lat ubiegłych jaki jest efekt? R.P. - Ja razem z księgową zgłosiliśmy do budżetu taką sama siaj widzę, ze powinnam zaplanokwotę na pokrycie należności za energię cieplna jak z lat ubie- wać pięć. W tym docelowym głych. Z wyników jakie udało się nam zebrać wynika, że jest to arkuszu dokonam korekty i będzie to pięć oddziałów klas pierwszych. oszczędność rzędu 6%. Nowe przepisy nakładają taki oboSz.J. - Czyli te oszczędności to raczej iluzja? wiązek aby w klasie nie było więcej R.P. - Tak – iluzja. Sz.J. - Pani Dyrektor – ta inwestycja została sfinansowana ze niż 25 uczniów co wcześniej nie było obowiązujące. Zazwyczaj było tak do tej pory, że po sporządzeniu tego docelowego arkusza prowadzone były rozmowy na temat prowadzenia zajęć w szkole i ich organizacji oraz budżetu dla szkół. Tak będzie i teraz. W mojej szkole pięcioro czy sześcioro nauczycieli ma ukończone podyplomowe zarządzanie oświatą – widzę taki trzon nauczycieli, którzy mogą podjąć się dalszego kierowania szkołą. Chociażby podam przykład swojej zastępczyni. Poza tym jest jeszcze kilku nauczycieli, którzy mogliby być w kręgu zainteresowania pracą dyrektora i zarządzania szkołą. Myślę sobie, że byłoby czymś bardzo złym gdyby osoba nie z tej szkoły kierowała szkołą bo ja mam takie poczucie, że szkoła na dzisiaj jest uporządkowana zarówno od strony formalnej jak i pedagogicznej. Ja do końca swojej pracy będę aktywna i mam na tyle poczucia obowiązku, że postaram się aby to odejście nie wpłynęło negatywnie na pracę szkoły. Rada pedagogiczna nie jest skłócona – muszę powiedzieć, że bardzo ważna jest współpraca dyrektora z tymi pracownikami. Każdy z nich jest indywidualnością i każdy jest inny. Otwartość i szczera rozmowa jest w tej szkole priorytetem. W tej szkole 13 lat byłam zastępcą dyrektora a 25 lat dyrektorem. Nie jednego burmistrza przeżyłam w swojej karierze zawodowej. Sz.J. - Czyli mam rozumieć, że zatrudnienie osoby z zewnątrz w charakterze dyrektora mogłoby zakłócić dobrą atmosferę pracy zespołu? R.P. - Ja mam nadzieję, że tak nie będzie. Sz.J. - Gdyby po wakacjach okazało się, że dyrektorem zostanie ktoś z Pani dotychczasowego zespołu to szkoła i pracownicy bez perturbacji i płynnie wejdą w nowy rok szkolny? R.P. - Myślę, że tak będzie. Mam nadzieję, że Burmistrz jeszcze w czerwcu rozstrzygnie konkurs na dyrektora tej szkoły i będę miała przyjemność przez wakacje obserwować jak nowy dyrektor będzie organizował pracę szkoły. Sz.J. - Czyli optymalnym byłby następca z tej szkoły? R.P. - Wiem, że kilka osób z moich podwładnych deklaruje start w konkursie i wierzę w to, że na pewno będzie to osoba z naszej szkoły. Sz.J. - Wie Pani ja mam obawy. Już nie raz mieliśmy problem z wyborem dyrektorów szkół jak na przykład w szkole podstawowej nr 4 czy gimnazjum nr 2 a wydawałoby się, że to tylko formalność. R.P. - Spodziewam się, że tym razem będzie to normalna procedura. Sz.J. - Dziękuję za rozmowę. Poczekamy i mam nadzieję, że żadnego spadochroniarstwa nie będzie. Będziemy się tej sytuacji przyglądali i obiecujemy wywiad z nowym dyrektorem szkoły. Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 (dokończenie z poprzedniego numeru) Trudno, Kazik musi sobie radzić teraz sam z Łotyszem, ja tymczasem skupiam się na pogoni za Jaraminasem. Za kolejnym zakrętem, widzę go, zaczynam liczyć sekundy dzielące mnie od niego. Jest około 50 s. przede mną. Po następnych zakrętach jest już troszkę bliżej. Zaczynają się bystrza, ze sporymi wstecznymi falami zalewającymi kokpit morskiego kajaka. Teraz cała moja uwaga skierowana jest na wodę, którą z winy zachodzącego słońca widać coraz gorzej. Bystrza ciągnące się przez dobre 10 km, spowodowały, że straciłem kontakt wzrokowy z poprzedzającym mnie Litwinem. Po około 30 km mijam most na drodze A2, rzeka robi się już spokojniejsza. Jeszcze tylko kilka krótkich bystrzy przy coraz bardziej zapadających ciemnościach i mijam most w miejscowości Gaujiena. Mam za sobą ponad 50km, a przed sobą całą noc płynięcia po meandrach Gauji, która wkrótce na odcinku 25 km będzie rzeką graniczną z Estonią. Do tej pory dzięki bystrzom, średnia prędkość wynosi ponad 16km/h, teraz już będzie tylko spadać, aż do mety. Jest już całkowicie ciemno, płynę przy zapalonej czołówce i trzech latarkach zamocowanych na dziobie kajaka. Światło z dziobu kajaka oświetla rzekę przede mną, zaś światłem z czołówki na głowie mogę oświetlić, to co jest po bokach kajaka. Rzeka tak silnie meandruje, że na łukach tworzą się bardzo silne cofki, które źle rozpoznane w ciemnościach, mogą wywrócić kajak. Często przez kilka metrów płynie się pod prąd. Przy wysokim stanie wody potworzyły się również ślepe koryta rzeki. Niestety na którymś łuku wpływam w taki ślepy zaułek i dopiero po kilkuset metrach, kiedy prąd zanika a rzeka się coraz bardziej zwęża, orientuję się, że trzeba zawracać. Gonię teraz ile sił w łapach, żeby nie przegapić Kazika, który gdzieś tam płynie niedaleko za mną. Dopływam do głównego koryta, świateł Kazika nie widać. Płynę dalej, męcząc się na kolejnych meandrach, już dużo lepsze były bystrza i wysokie fale. W końcu zaczyna się robić coraz zimniej, postanawiam się zatrzymać i przebrać a przy okazji zrobić siku. Gdy już kończę, widzę światła Kazika, wskakuję szybko do kajaka i płyniemy teraz razem. Płynąc obok siebie jesteśmy w stanie oświetlić rzekę na całej jej szerokości . We dwójkę po ciemku płynie mi się dużo lepiej, niż samemu. Niestety sielankowe płynięcie zakłóca momentalnie wrażenie stracenia oparcia pod tyłkiem. Przybijam szybko do brzegu, okazuje się, że boczne mocowanie siedzenia do kajaka zostało urwane. Tak dalej nie da sie płynąć. Po 90 km pojawia się czarny scenariusz, skończenia wyścigu jeszcze wcześniej niż rok temu. Kazik sugeruje mi abym za siedzenie wepchnął jakiś worek z ubraniami, co po- - reg i on - B IAŁOGARD może go usztywnić i zapobiegnie przesuwaniu się go do tyłu za każdym pociągnięciem wiosłem, w efekcie czego traciłem oparcie pod stopą i kontrolę nad kajakiem. Zrobiłem jak mówił, wsiadłem do kajaka podłamany, ale ten prosty zabieg zdał egzamin. Siedziałem trochę krzywo i ciut niżej, ale co najważniejsze płynąłem dalej. Do pierwszego punktu kontrolnego na 110 km, pozostało już niewiele. Temperatura powietrza spadła znacząco. Zmęczenie i nieprzespana noc powodowała, że zimno czuło się jeszcze bardziej. Przy lekko ustępującym ciemnościom dostrzegamy most i koniec pierwszego z trzech etapów. Tuż przed wyjściem z wody Kazikowi przed kajakiem wyłania się dryfujące drzewo, przepływa po nim i dobija do brzegu. Trawa na brzegu jest zaszroniona, jest przeraźliwie zimno. Momentalnie zrzucam z siebie mokre ciuchy i ubieram na siebie wszystko co mam. Niestety musiałem wyciągnąć je z worka znajdującego się za złamanym go zeszłorocznego zejścia z trasy. Muszę stanąć, dać odpocząć dupie i nogom. Kazik jest przeciwny postojowi w tym feralnym dla mnie miejscu. Mówię mu, że tylko na chwilę, na brzegu jest Jolka ze Ślimakiem, napiję się kawy, wysikam i daję słowo płynę dalej. Kazik nie staje, odpływa. Ja po około pięciu minutach zaczynam płynąć dalej, na długich prostych odcinkach widzę Kazika w oddali. Zaczyna się czterokilometrowy odcinek bystrzy o sporym spadku. Ukośne, wsteczne fale rzucają mną na wszystkie strony, woda przelewa się przez szybko pomykający w dół pomiędzy podwodnymi głazami kajak. Często płynę na lekkiej podpórce, aby mieć więcej czasu na szybki manewr. Bystrza szybko się kończą, ale trzeba przyznać, że trochę mnie przebudziły, a pokonanie ich bez większych problemów, pomogło uwierzyć w dotarcie do mety. Kazik płynie daleko przede mną, powoli zbliżamy się do Valmiery. Znajduje sie tam tor do kajakarstwa górskiego, poprze- siedzeniem. W wolne miejsce wciskam mokre ubrania i mam nadzieję, że to będzie jakoś działało. Wrzucamy teraz w siebie przygotowany przez organizatorów pożywny makaron z mięsem, zapijamy to gorącą herbatą i kawą, grzejąc się przy tym przy ognisku. Nim się zorientowaliśmy 30 minut przymusowej przerwy dobiegło końca. Zrobiło się już stosunkowo widno, wsiadamy z Kazikiem do kajaków i odpływamy. Następny postój za 105 km, staram się teraz o tym nie myśleć. Całą swoją uwagę skupiam na wschodzącym słońcu i błogim cieple jakie ono wytwarza. Powoli zimna noc pozostaje tylko wspomnieniem. Jest dobrze, moje tempo, dzięki wysokiej wodzie, jest dość szybkie i rokuje dotarcie do mety przed nocą. Niestety wyprzedzający nas Litwin jest już pół godziny przed nami, przez całą noc powiększał nad nami przewagę i nic nie wskazuje na to aby miało się to zmienić. Ale nie to jest teraz najważniejsze, musimy się starać płynąć równo i jak najdłużej wspierać siebie nawzajem. Wraz ze wzrastającą temperaturą zaczyna dopadać mnie znużenie, poranna kawa już przestała działać. Trzeba pić cokolwiek i często coś wrzucać do ust, bo bez paliwa daleko nie zajadę. Zaczynają dopadać mnie bóle tyłka spowodowane niewygodami związanymi ze złamanym siedzeniem i niezmienną pozycją w kajaku już od ponad 12 godzin. Dopływamy do mostu w Strenci - 150 km, miejsce moje- dzony małym progiem wodnym. Na odcinku 100 metrów trzeba uważać aby nie oberwać w głowę zawieszoną tyczką i nie wpaść na jakiś głaz. Miejsce to ukazuje się w momencie wyjścia z łuku, kiedy pozostaje naprawdę niewiele czasu na podjęcie decyzji którędy płynąć i czy w ogóle płynąć. Można bez problemu miejsce to obnieść. Ale w tym roku przy tym wysokim stanie wody, próg był prawie niewidoczny, głazy znajdowały się pod wodą a tyczki zostały ściągnięte. Tak więc, przepłynięcie tego miejsca tym razem było dziecinnie proste. Niestety nie podniosło też u mnie poziomu adrenaliny, jakże potrzebnej do dalszego płynięcia. Tuż za tym miejscem postanawiam znowu stanąć. Oczywiście na brzegu jest Jolka, przynosi mi coca-colę i coś do jedzenia. Robię przerwę tym razem dłuższą niż pięć minut. Chyba przechodzę jakiś kryzys. Kazik ciągle powiększa przewagę nade mną. Do drugiego punktu kontrolnego stąd mam jeszcze 45 km. Ruszam, po kilkunastu kilometrach zaczyna się park narodowy i chyba jego urok powoduje u mnie powrót woli walki. Czuję jak odzyskuję przyjemność wiosłowania i pokonywania każdego kilometra swoim kajakiem. O 14:30, pięć minut po Kaziku dopływam do miejsca drugiego i ostatniego 30-sto minutowego przymusowego postoju w Cesis. Jest piękny słoneczny dzień. Ściągam z siebie mokre ubrania i przez kilka minut siedzę bez nich susząc rozmiękłą skórę. W międzyczasie oczywiście jem przygotowaną na tę okazję przez organizatorów gęstą zupę. Jest tak przyjemnie na brzegu, że naprawdę trudno się zmusić nawet do myślenia o wejściu znowu do kajaka. Dopiero odpłynięcie Kazika mobilizuje mnie do szybszych ruchów. I znowu w kajaku, kiedy to się skończy? Dobra, dosyć stękania, jest godzina 15:00 , do mety 90 km, trzeba się postarać aby jeszcze za widnego skończyć tą mordęgę. Dobrze, że Kazik jest przede mną, to mnie mobilizuje do szybszego wiosłowania. Po kilkunastu kilometrach za Cesis znów widzę Kazika w oddali. Zaczynam przyśpieszać, przestaję już zwracać uwagę na misternie wyrzeźbione przez wodę kolorowe skały, wszystko już mi spowszedniało. Myślę teraz, żeby dojść Kazika a potem wspólnie jak najszybciej dotrzeć do celu. Przed Siguldą płyniemy już razem. Pod mostem w Siguldzie jesteśmy o 18:30, postanawiam zatrzymać się na chwilkę i wypić zimny jogurt. Pozostało jeszcze ponad 50 km. To już niby niedaleko, ale dnia już coraz mniej, a sił... trudno zgadnąć ile mi jeszcze zostało. Kazik nie staje. Po kilku kilometrach go doganiam. Drętwienie nóg i ból tyłka spowodowany ciągłym siedzeniem w kajaku staje się nie do zniesienia. Co pewien czas ktoś z nas postanawia sie zatrzymać, aby na chwilkę rozprostować nogi. Nikt na nikogo już nie czeka. Śpieszymy się aby uciec przed nocą. Raz ja płynę pierwszy, raz Kazik. Pod mostem drogi A3, na niespełna 40 km przed metą jestem 4 minuty przed Kazikiem. To w tym miejscu 2 lata temu straciłem dwie godziny trzęsąc się z zimna w samochodzie. Teraz jesteśmy tutaj dużo wcześniej, jest widno i jeszcze ciepło. Nie zatrzymuję się. Do następnego mostu mam 26 kilometrów, a stamtąd już tylko dycha do końca. Płynę już resztkami sił, prąd rzeki słabnie razem ze mną. Niestety muszę znowu wyjść z kajaka, ból dupska jest nie do zniesienia. Po minucie, dwóch, jestem znowu w kajaku, a ból odpuszcza całkowicie, na jakiś czas. Robi się szaro, widzę most w Adażi. Te 26 km płynąłem 2 godziny 20 minut, nie jest ze mną jeszcze tak tragicznie. Zatrzymuję się pod mostem na chwilkę. Jolka wkłada mi coś do ust, przechodzi mi do głowy myśl, aby poczekać na Kazika, ale szybko z tego rezygnuję. Nie wiem jak jest dale- str. 1 3 ko, a zaczyna robić się już ciemno. Ruszam, ostatnie 10 kilometrów. Rzeka jest naprawdę szeroka, w ciemnościach trudno zorientować się w którą stronę płynie. Świecenie latarką nic nie daje. Dzięki instynktowi i szczęściu udaje mi się dotrzeć do mostu drogi A1 na 4 km przed metą. Jak przez mgłę przypominam sobie, że teraz powinien być most kolejowy a za nim na lewym brzegu meta. Ale to jeszcze 4 km w zupełnych ciemnościach, widać tylko światła odległych zabudowań. Wiosłuję jak w transie starając się nie myśleć o niczym. Jest most kolejowy, mijam go i gdzie teraz. Nic nie widać. W żaden sposób nie mogę sobie przypomnieć, czy meta była tuż za mostem, czy kilkaset metrów dalej. Staram się podpłynąć bliżej lewego brzegu, może coś dojrzę. Mam zapaloną czołówkę, ktoś powinien mnie widzieć. Widzę światło latarki, kieruję się w jego stronę. Tak, to tutaj, wreszcie KONIEC! Wyłączam gps-a, pokazuje on prawie 306 km w czasie 27 godzin, 17 minut. Wychodzę z kajaka po raz ostatni, czekam na brzegu na Kazika. Melduje się 4 minuty po mnie. Litwin Dainius Jaraminas, który przypłynął jako pierwszy z czasem 24 godziny i 40 minut, już spał. Po zjedzeniu gorącej zupy poszliśmy w jego ślady. Na dzisiaj mieliśmy już dość wszystkiego. GAUJA XXL jest najdłuższym i najbardziej wyczerpującym maratonem kajakowym w Europie rozgrywanym przeważnie w pierwszy weekend maja. Wówczas to na Łotwie panuje wczesna wiosna, gwarantująca odpowiedni poziom wody w rzece i niestety niskie temperatury w nocy. Do tej pory liczba osób jaka go ukończyła jest podobna do tej, która musiała poznać smak porażki. Ja byłem tam 3 razy, 2 razy byłem drugi, a raz nie dopłynąłem do mety. Na ludzi dopływających do mety nie czekają żadne nagrody materialne, poza dyplomem i medalem. Każdy z nas opłaca wpisowe i ponosi koszty podróży. Aby mieć jakiekolwiek szanse w tym wyścigu potrzeba wcześniej w zimowe dni spędzić wiele dziesiątek godzin w kajaku. Wszystko to osiąga się kosztem wolnego czasu, rodziny, kariery zawodowej i wielu pęcherzy na dłoniach. Mimo to warto, bo satysfakcja z osiągnięcia tak wysoko postawionego sobie celu jest niezapomniana. Piotr Rosada. str. 1 4 Odpowiedź „TAK” – trzeba obwarować kilkoma warunkami. Pierwszym z nich jest konieczność zmiany ekipy samorządowej, która w ostatnim czasie wielokrotnie udowodniła, że nie jest zdolna dać z siebie niczego pozytywnego poza kosmetyką Miasta. Tajemnicze ciało jakim jest Porozumienie Samorządowe wypaliło się z biegiem lat a wpływ na decyzje Szefa Posła Strzałkowskiego na kierunki i decyzje Porozumienia jest iluzoryczny lub żaden. Nieomylność i arogancję władzy jak i „koalicji” daje się obserwować na każdym kroku. To nie Oni lecz my postulujemy zmiany, które poprawiłyby relacje władza - mieszkaniec. Reakcji na te propozycje nie widać a nawet jestem skłonny stwierdzić, że są zakopywane w celu przeczekania lub "zmęczenia petenta". Tak było w przypadku zmian w Statucie – imienne głosowania – inicjatywa uchwałodawcza mieszkańców – Trybuna Obywatelska – wszystkie te propozycje zostały zbagatelizowane. Pismo w sprawie zmian w Statucie skierowałem do Przewodniczącego Rady Miasta Pana Leszczyka w lutym 2011 roku. Odpowiedź owszem była ale okazała się deklaracją bez pokrycia. Taką odpowiedź dostałem na e-mail 17.02.2011 roku - „Witam, w odpowiedzi dziękuję za aktywność społeczną w zakresie Debeściak nr 1 3 - marzec 201 4 funkcjonowania Rady Miejskiej Białogardu. Pana uwagi do Statutu Miasta zostaną przedstawione po powołaniu przez Radę doraźnej komisji do opracowania zmian w Statucie Miasta. Pozdrawiam Józef Leszczyk Przewodniczący Rady Miejskiej.” Do dzisiaj taka Komisja nie powstała i nie spowodowało to żadnych zmian z zakresu zaproponowanych przeze mnie. Przepraszam – jedną uwzględniono po długim okresie czasu – na stronie oficjalnej Miasta pojawia się materiał na najbliższą Sesję wraz z załącznikami! Dobre i to. Reszta to pusta deklaracja. Kolejną propozycją jaką schowano do szuflady to nasz Projekt Budżetu Obywatelskiego złożony pismem do Przewodniczącego Rady Miasta Białogard i przez Niego przesłany na ręce Burmistrza Bagińskiego. Do dzisiaj nie mamy odzewu na to pismo mimo iż minęło pół roku – dziwna jest to cisza. Ciekawostką z tym związaną jest pogląd prezentowany przez Burmistrza Bagińskiego w czasie niedawnej Debaty Polityczno -Samorządowej, jakoby Budżet Obywatelski jest w Naszym Mieście niepotrzebny i niewskazany. Również Pani Wice Burmistrz Stachowiak w tej samej debacie twierdzi, że po to zostali wybrani Radni oraz Burmistrzowie aby jako przedstawiciele Obywateli decydować o wydat- Na mieście pojawiły się dziwne plansze. Widać Urząd Miasta przygotowuje ogromną akcję informacyjną, A może to przygotowania do wyborów i robienie miejsca na jedynie słuszną akcję plakatową? Z ich postawienia niezadowolony jest Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego ale wystarczył tylko jeden telefon aby rozwiać jego wątpliwości. Postaramy się poznać kulisy powstania tablic czyli dla kogo - kto – za ile i po co? ·································· W Podwilczu powstaje obiekt z przeznaczeniem do opieki nad osobami starszymi. Brawo. W Kraju istnieje głód na ten typ opieki i trzeba przyklasnąć. Podobno inwestorami obiektu są osoby związane z polityką – patrz Poseł - i dało się słyszeć o jakimś dyrektorze z branży, który nie dość, że jest inwestorem to jeszcze być może będzie zarządcą obiektu. W końcu ma doświadczenie w prowadzeniu DPS-u. Przyjrzymy się kto zacz i kto z lokalnych notabli także tych od Porozumienia, ma z tą inwestycją jakikolwiek związek. ·································· Banki nie lubią Naszego Szpitala Powiatowego. Wrzesień coraz bliżej a tu ani skrawka dobrych informacji. Czekamy na konferencje prasową i sprawozdanie finansowe za rok 2013! Być może wtedy wyjdzie szydło z worka i trzeba będzie przygotowywać się do likwidacji albo okrojonej komercjalizacji na łapu-capu. Odpowiedzialnych za ten stan rzeczy prosimy o informacje. Nawet te złe. Na CITO! ·································· Koniec rozłamu w Porozumieniu Samorządowym! Jak donoszą Nam źródła zbliżone do tego Stowarzyszenia bez siedziby tylko czekać na oficjalny komunikat – póki co czekamy na wspólną biesiadę i grilla. Zaproszenie naszej gazety mile widziane. Postaramy się być punktualnie i przekazać relacje z tego doniosłego wydarzenia. Swoją drogą ciekawe co na to egzekutywa PiS-u? ·································· Plotka głosi, że podczas wykopalisk na budowie nowego centrum handlowego znaleziono gliniany garnek ze złotymi monetami. Znalezisko wyjątkowo wartościowe! Obok monet znaleziono tekst po łacińsku - „Oto darowizna na ratunek szpitala – Białogardzianie”. Być może wróżki już wtedy przewidziały kłopoty ze służbą zdrowia na tych terenach. Gdyby plotka stała się faktem pierwsi o tym napiszemy z przyjemnością. ·································· Podobno do Białogardzkiej telewizji Kablowej zgłosił się pierwszy kandydat na fotel Burmistrza z prośba o wywiad. Został potraktowany jak każdy reklamodawca i po przedstawieniu cennika oddalił się w bliżej nie ustalonym kierunku. Nie chciano nam zdradzić z jakiej opcji politycznej był ów kandydat ale już deklaracja publicznie „poleciała” - to kandydat SLD. Chętnie przeprowadzimy wywiad z nim jak tylko się do nas zgłosi a i cena będzie atrakcyjna. Zapraszamy. kach i że nie wyobraża sobie Ona aby to ludzie mieli o tym decydować. Przykro to słyszeć – dookoła Nas mamy przykłady pozytywnego funkcjonowania takich Budżetów – patrz Koszalin i Kołobrzeg – ale tego faktu władza w Naszym Mieście nie raczy dostrzec. Liczy się tylko to co Oni mają do powiedzenia i to jakie podejmą decyzje jest tylko ich autorstwa i im należy przypisywać inicjatywę i pochwały. Kolejnym przejawem ignorowania naszych pomysłów był Opisywany już w Regio Debeściaku pomysł zaadaptowania na dworzec autobusowy parteru budynku dworca kolejowego w Białogardzie. Samorząd reprezentowany przez Pana Burmistrza jest oburzony traktowaniem klienta w ten sposób jaki ma to miejsce w Białogardzie. Oczywiście jak należy się domyślać to nie jest wina samorządu tylko „innych” sił i osób. A gdzie deklaracje o aktywnym społeczeństwie? W czym według sprawujących władzę ma się ona przejawiać? Czy dostarczanie pomysłu z dworcem nie jest przykładem aktywności w pozytywnym tego słowa znaczeniu? Nic tylko skorzystać a więc dlaczego „nie”? Dlaczego mieszkańcy nie wywierają w tym temacie presji na Burmistrza i Radnych? Przecież jak sami deklarują wybrani są aby realizować zadania Wyborców a zatem czas najwyższy zmienić te relacje. Oni są dla nas a nie my dla Nich! I teraz niespodzianka – Burmistrz posłuchał – podejrzał i skopiował Nasz pomysł!!! W „Białogardzianinie” w artykule „PKS-u nie ma. Jest tylko bałagan” jak zwykle nie podpisanym przez kogoś z Redakcji, kreuje się na tego oburzonego słowami - „Mam nadzieję, że w końcu to zrobi, gdyż wszystkim podróżnym, którzy każdego dnia korzystają z komunikacji autobusowej należy się szacunek”. Oczywiście tym co nie ma szacunku i tym co nie robi jest właściciel prywatnego gruntu. Jest jednak pewne "ale", chce to wybuduje - nikt go do tego nie zmusi i żadne połajanki w tym temacie niczego nie zmienią. „Dlatego myślimy o rozwiązaniu docelowym tego problemu. W ramach nowych środków Unii Europejskiej na lata 2014-2020 chcielibyśmy pozyskać dofinansowanie na projekt pn. „Dworzec Białogard”. W ramach tego przedsięwzięcia, na bazie istniejącego dworca kolejowego, chcielibyśmy utworzyć centrum przesiadkowe, które łączyłoby w tym miejscu transport kolejowy z komunikacja autobusową – miejską, lokalną i regionalną.” - to wypisz wymaluj Nasz pomysł! Jeżeli Burmistrz chce ten pomysł wykorzystać to proszę bardzo ale proszę sobie orderów za to nie przypinać bo to pachnie plagiatem, jeśli nie czymś więcej. Zgłosiliśmy ten pomysł – opisaliśmy go – na Sesji Rady Miasta akcentowaliśmy to Radnym – w Regio Debeściaku opisaliśmy to dokładnie i teraz dowiadujemy się z „Białogardzianina”, że to Oni „myślą” o tym aby w ramach środków unijnych zgłosić „ich” pomysł pod nazwą „Dworzec Białogard”! Jeżeli Ich „myślenie” ma polegać na przypisywaniu sobie autorstwa nie swoich pomysłów to bardzo źle o nich świadczy. Cieszy, że Nasz pomysł może zostanie zrealizowany! Nie możemy się jednak zgadzać na takie zachowanie jak wyżej i nie zwracać uwagi na to, że ktoś podpisuje się pod czymś z czym faktycznie miał niewiele – jeśli nie nic do czynienia. Czekamy na sprostowanie – o przepraszam nie wspomnę. Składałem kilkakrotnie propozycję aby to Urząd Miasta był odpowiedzialny za relację video z Sesji Rady Miejskiej i aby taka relacja była publiczna i w każdej chwili do pobrania i obejrzenia np. w internecie. Żadnej reakcji! Urząd Miasta rozwiązał z Biało- gardzką Spółdzielnią Mieszkaniową umowę na nagrywanie i emisje Sesji w Białogardzkiej Telewizji Kablowej. Od kilku miesięcy możemy oglądać Sesje tylko dzięki uprzejmości BSM ale to chyba już koniec dobrych wiadomości w tym temacie. Rada Nadzorcza BSM zobowiązała Zarząd BSM do tego aby relacje z Sesji były montowane i nie nadawane w całości. To rozumiem – w końcu wtedy za własne pieniądze nadawać będą tylko skrót – dlaczego więc Urząd do tej pory nie poczynił nic w tym względzie aby wyjść naprzeciw zapotrzebowaniu i nie nagrywa Sesji samodzielnie i nie emituje tego np. w BTK lub internecie? Dlaczego i dla kogo pracownik Urzędu nagrywa Sesje sprzętem zakupionym przez Urząd. Co dzieje się z tym nagraniem i dlaczego nie można tego obejrzeć np. na oficjalnej stronie Miasta? W sąsiednim Karlinie Sesja Rady Miasta jest na żywo transmitowana w internecie. Czyli można. A u nas? Dlaczego do dzisiaj nie ogłoszono konkursu czy przetargu na taka usługę? Brak pomysłu czy inny powód? Może zamiast finansować „Białogardzianina” wykorzystać nowinki techniczne i przybliżyć Mieszkańcom w innej formie prace Urzędu i Rady? Jesteśmy za pełną odpowiedzialnością za podejmowane decyzje a nie tylko pozoranctwem. Dlatego gdyby udało się nam być w nowej Radzie Miasta na pewno zaproponujemy rozwiązania, które pozwolą urealnić sprawowanie władzy z jej zarobkami. Zaproponujemy powiązanie wynagrodzenia Burmistrza, Wójta i Starosty z zarobkami na zarządzanym przez dany samorząd terenie. Czy wynagrodzenie nie przekraczające 10.000 złotych a dodatkowo waloryzowane raz do roku w stosunku do średniej zarobków np. w mieście Białogard jest złą propozycją? Nie wiem ile wynosi w Mieście dziś średnie wynagrodzenie ale to nie problem – problemem jest doprowadzenie do zapisania w Statucie tego mechanizmu i tego wskaźnika! Ma to dwie zalety: pierwsza to gdy wzrasta zamożność Obywateli i Mieszkańców wzrasta jednocześnie wynagrodzenie Burmistrza! Wysoki poziom bezrobocia oraz upadek firm skutkuje obniżenie wynagrodzenia. Trzeba raz na zawsze skończyć z układanką Rada Miasta – Burmistrz gdy to Radni ustalają zarobki Burmistrza a jednocześnie ustalają dla siebie diety! Dlaczego nie powiązać wtedy i diet czyniąc na przykład tak aby dieta była pochodną 1/21 wynagrodzenia Burmistrza? Za to co robią a raczej czego nie robią dzisiaj Radni Miasta Białogard to i tak za dużo. Nie są zdolni do żadnej inicjatywy uchwałodawczej i są skrajnie podporządkowani Burmistrzowi. Nie przypominam sobie aby ich innowacyjne podejście do funkcji radnego skutkowało pomysłami na redukcję bezrobocia, likwidację problemów finansowych Miasta czy wreszcie rozwiązywaniem konfliktów. Nie stać Nas w przyszłej kadencji na stagnację i marazm! Nie wiemy kto będzie nowym Burmistrzem – czas najwyższy poddać analizie dotychczasowa pracę władzy i jej styl. Może tym razem trzeba postawić na nowe twarze – na młodych – dynamicznych i nie powiązanych w żaden sposób z władzą i urzędami Ludzi. Wierzymy, że tacy są wśród nas. Trzeba tylko stworzyć mechanizmy i standardy takie aby służba społeczeństwu była wartością nadrzędną a nie tylko fikcją. Aby ten awans i wybór społeczny był trampoliną do spełnienia oczekiwań społecznych a nie spełnianiem marzeń do zdobywania urzędów i posad nie tylko dla siebie ale też dla swoich rodzin i znajomych. Nadchodzące wybory samorządowe odbędą się w nowej ordynacji wyborczej. Miasto podzielone zostało na 21 okręgów wyborczych. W każdym okręgu jest do zdobycia tylko jeden mandat Radnego. To tzw. JOW-y. Zmienia to całkowicie mechanizmy wyboru i upraszcza obliczanie wyniku – wygrany bierze wszystko. Kampanie zejdą do poziomu okręgów wyborczych a partie i stowarzyszenia nie będą już uprzywilejowane w desygnowaniu do list wyborczych. Teraz będziemy wybierali przede wszystkim człowieka a nie partyjno-stowarzyszeniowy układ. To jedyna okazja aby uporządkować i stworzyć nową grupę działaczy samorządowych zdolnych do energicznej i niczym nie skrępowanej pracy. To obligować powinno nas wszystkich do poważnego potraktowania wyborów jak i samego w nich uczestnictwa. Poczujmy wagę swojego Głosu! Glosowanie jest tajne i tylko Nasz trafny wybór może owocować lepszym niż dzisiaj samorządem. Nie dajmy sie zwieść obietnicom – rozliczajmy za zaniechania i błędy a sukcesy zapisujmy po pozytywnej stronie. Nie zważajmy na to kto kim jest a tylko jakim jest. Co zrobił a czego nie. Czy reagował na swoje błędy i umiał słuchać a nie tylko rozkazywać będąc głuchym na potrzeby mieszkańców? Czy interes prywatny nie przesłaniał interesu publicznego? Dopiero uczciwe i jawne podsumowanie dokonań powinno być podstawą do ponownego zaufania ale nie zaniedbujmy też innych dotychczas nieobecnych w służbie samorządowej. Może to równie atrakcyjne propozycje nie obarczone ryzykiem? Może warto zaufać „nowym”? Raz na te kilkanaście lat „przewietrzenie sal samorządu i Urzędu” może nie byłoby takim złym rozwiązaniem? W kilku następnych numerach "Regio Debeściaka Białogard" postaramy się na obiektywna ocenę władzy. Lada moment ukażą się najnowsze oświadczenia majątkowe. Będziemy oceniali aktywność Radnych – ilość interpelacji – ilość złożonych projektów uchwał – obecność na Sesjach i Komisjach – na ile to możliwe pokażemy powiązania ich rodzin z administracja publiczną a Urząd Burmistrza postaramy się ukazać na tle Budżetu Miasta – bezrobocia – inwestycji – i relacji polityczno - samorządowo - rodzinnych. Nie chcemy nikomu zaglądać do lodówek ani łóżek – chcemy stworzyć racjonalne rozliczenie wszystkich „za” i „przeciw” lecz bez obrzucania błotem i pomówień. Jeżeli do tego dołożymy prezentację w okresie wyborczym swoich kandydatów to wynikiem tego może być uczciwa – merytoryczna – konstruktywna kampania wyborcza skutkująca wyborem najlepszym z możliwych. Na to liczymy. Czas stworzyć alternatywę dla Obywateli zarówno dla startu jak i wyboru. Szczepan Jonko str 1 5 Debeściak nr 1 5 - marzec 201 4 - STARACHOWICE - Trzeba tu wspomnieć, że Starachowice były największą gminą partycypującą w tym przedsięwzięciu finansowanym z Funduszu Szwajcarskiego, a realizowanym przez: Fundację Civis Polonus, Fundację Pole Dialogu i Centre for Lifelong Learning and Community Engagement, Goldsmiths College, University of London. W projekt zaangażowały się: samorządy uczniowskie, kilkanaście szkół publicznych, młodzież z Młodzieżowej Rady Miasta, nauczycieli i opiekunów samorządu uczniowskiego oraz pracowników samorządowych. W ramach projektu przeprowadzono m.in.: lekcje samorządności uczniowskiej i rady młodzieżowej, debaty szkolne i gminne debaty młodzieży. Młodzież wzięła udział w konsultacjach oraz spotkaniach. W połowie ub. roku ruszyły konsultacje społeczne nad wprowadzeniem starachowickiego budżetu obywatelskiego. 20 listopada na spotkaniu z mieszkańcami, inicjator BO, p. Marek Materek mówił: „Podczas otwartych dla wszystkich mieszkańców spotkań, pracowaliśmy nad konkretnymi zapisami regulaminu. Później skonsultowaliśmy efekt naszej pracy z mieszkańcami kilku starachowickich osiedli. W międzyczasie gościliśmy w Puławach, gdzie spotkaliśmy się z Prezydentem Miasta i radnymi Rady Miasta wymieniając doświadczenia związane z funkcjonowaniem budżetu obywatelskiego. Taką wymianą doświadczeń było również spotkanie z Prezydent Łodzi Hanną Zdanowską, która przyjechała na nasze zaproszenie do Starachowic. Projekt regulaminu jaki został wypracowany odpowiada lokalnym uwarunkowaniom i mam nadzieję na stałe wpisze się w starachowicki krajobraz. Budżet obywatelski, to doskonała okazja do integracji i aktywizacji mieszkańców czego w Starachowicach naprawdę potrzebujemy...”. Projekt regulaminu BO wpłynął do Rady Miasta pod koniec ub. roku, w czasie głębokiego zaawansowania prac nad budżetem miasta 2014 – czyli za późno, by go uwzględnić. Ponadto urzędującym w tym czasie władzom miasta zabrakło kompetencji do podjęcia tak ważnej decyzji. Jak powiedziała Debeściakowi Przewodnicząca RM, prze- Wiele lokalnych inicjatyw ma swój początek w głowach, a następnie w czynach ludzi działających w Stowarzyszeniu „Projekt Starachowice”. Konkrety było widać już na samym starcie (maj ub. roku) gdy jego członkowie podjęli poważną inicjatywę wdrożenia starachowickiego budżetu obywatelskiego (o czym szerzej piszemy w art.: „Obywatelskie raczkowanie”). Czekając na decyzję wyłonionego w nadchodzących wyborach prezydenta, stowarzyszenie nie traci czasu i podejmuje kolejne inicjatywy. Niespełna miesiąc po ukończeniu prac nad BO, zorganizowali z Młodzieżową Radą Miasta Starachowice świąteczne spotkanie szkoleniowe, pomagając młodym radnym w opracowaniu planu działania na br., w obecności władz samorządowych. Już w lutym br. (w same „Walentynki”) ruszyli z akcją „Kocham recycling", podczas której mieszkańcy woj. świętokrzyskiego mogli zamieniać zużyte baterie na lizaki w kształcie... serca. Do akcji chętnie włączyły się przedszkola, szkoły i prywatne firmy będące miejscami zbiórki. Zaraz po zakończeniu tej akcji stowarzyszenie zorganizowało turniej oraz zajęcia zumby i pod- jęło pracę nad projektem wakacyjnym, o którym poinformujemy w kolejnym wydaniu „Debeściaka”. „Projekt Starachowice” powstał w odpowiedzi na wciąż powtarzające się problemy z brakiem miejsca, w którym można się spotkać, porozmawiać i połączyć pasje oraz chęci do działania. Jest to projekt dla wszystkich, bez zdecydowanych podziałów wiekowych. „Projekt: Starachowice”, to połączenie doświadczenia z energią młodych. (...) Jesteśmy dorośli, aktywni i chcemy zmieniać nasze miasto i powiat na lepsze! Razem można więcej ciągające się sprawy sądowe też nie pomogły sprawie. Utrzymujący się w magistracie od 2011 roku pat spowodował, że autorzy projektu otrzymali odpowiedź odmowną od wiceprezydenta miasta. Od kilku dni w miejsce odwołanego prezydenta miasta urząd przejął pełnomocnik dbający o interesy miasta do samych wyborów prezydenckich, które nastąpią 27 kwietnia br. Jest to jednak osoba z zewnątrz, która zapewne nie będzie podejmowała tak poważnych dla miejskiego budżetu decyzji. Na razie wszyscy cierpliwie czekają - szczególnie inicjatorzy BO - wiedząc, że mimo uchwalonego na 2014 rok budżetu miasta, można będzie wprowadzać do niego korekty. Jak widać, starachowicka społeczność chętnie angażuje się w lokalne inicjatywy – także te wymagające współpracy z samorządem. Jesteśmy pewni, że tak Rada Miejska jak i urzędnicy, skorzystają z tej świeżo rozbudzonej, społecznej aktywności - z wiarą w to, że i Ona nie zaniknie. Że nie tylko urzędnicy i rząd decydują o losie Małej Ojczyzny. Wszystko zaczęło się od inicjatywy miejskich radnych, Marcina Pochecia i Roberta Sewuli, którzy 25.02.2011r. zaprezentowali na sesji Rady Miasta projekt Rezolucji do Premiera RP w sprawie rozbudowy drogi krajowej nr. 42, co miało być impulsem dla lokalnej społeczności, by przyłączyła się z własnym apelem do rządu. Sprawa ciągłego przesuwania terminu realizacji tej inwestycji była „stara jak świat” i mnożyła negatywne skutki jej zaniechania na szczeblu rządowym, podczas gdy lokalnie spełniono wszelkie warunki dla jej rozpoczęcia. Dlatego po kilkunastu latach miejscy radni stracili cierpliwość i zwrócili się do wszelkich lokalnych podmiotów oraz społeczeństwa, by razem zmienić ten dramatyczny stan rzeczy.. - „Uważamy za konieczne budowanie szerokiej koalicji składającej się z władz samorządowych Skarżyska, Starachowic i Ostrowca Świętokrzyskiego oraz parlamentarzystów ziemi Świętokrzyskiej w celu obrony tej inwestycji, przed całkowitą jej marginalizacją do zaniechania włącznie. Wszyscy wiemy że infrastruktura drogowa jest tym dla miasta czym układ krwionośny dla organizmu człowieka. Jeżeli chcemy liczyć na rozwój a nie dopuścić do powolnej śmierci Starachowic musimy zacząć energicznie działać (...) Uważamy iż zaangażowanie się Prezydentów, Burmistrzów, Starostów oraz Wójtów naszych trzech powiatów jest sprawą kluczową dla skutecznej walki o tę inwestycję. Z ubolewaniem stwierdzić należy również brak inicjatywy w tej sprawie ze strony reprezentujących naszą ziemię parlamentarzystów. Bowiem pisanie interpelacji poselskiej samo w sobie ma chyba zagłuszyć sumienie. Nikt chyba nie sądzi że walkę o tak ważną ale i zarazem drogą inwestycje można wygrać krótką interpelacją do ministra. Tu trzeba porozumienia ponad podziałami oraz determinacji możliwie jak największej koalicji politycznej i samorządowej. Bez tego przegramy tą inwestycję oraz naszą przyszłość...” – pisał wówczas na swoim blogu radny Marcin Pocheć. Wkrótce do akcji włączył się magistrat i starostwo, które zwróciło się z własną prośbą do mieszkańców: „Przebudowa DK 42, biegnącej przez powiat starachowicki, jest niezbędna dla rozwoju gospodarczego Starachowic oraz poprawy warunków życia wszystkich mieszkańców powiatu starachowickiego. Odwlekanie w czasie realizacji tej inwestycji przynosi negatywne skutki dla rozwoju przedsiębiorczości, podnoszenia atrakcyjności inwestycyjnej powiatu, wpływając tym samym w istotny sposób na utrzymywanie się wysokiego poziomu bezrobocia. Dlatego zwracamy się do Państwa z prośbą o składanie podpisów pod apelem do Pana Donalda Tuska, Premiera Rządu RP w sprawie podjęcia skutecznych działań zmierzających do zrealizowania wspomnianej inwestycji. Z chwilą zebrania znacznej ilości podpisów Listy poparcia wraz ze stanowiskiem samorządów (Powiat Starachowicki i Miasto Starachowice) zostaną złożone w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.”. Determinacja samorządowców przyniosła oczekiwane rezultaty w – informuje Stowarzysze- postaci kilkuset podpisów złożonych przez mieszkańców pod apelem nie na swojej stronie interne- oraz poparcia radnych wyrażonych w stosownych uchwałach. towej Rada Miejska w swojej uchwale tak wspomniała o początkach inwestycji: Więcej w kolejnym numerze a tymczasem gratulujemy członkom Stowarzyszenia zapału i determinacji w codziennej pracy nad pozytywną zmianą otaczającego ich świata – tego najbliższego. MaNat „ Już w roku 2000 jednostki samorządu terytorialnego z terenu powiatu starachowickiego podjęły wspólną inicjatywę zmierzającą do przebudowy DK42. W wyniku zawartego porozumienia z Zarządem Województwa Świętokrzyskiego wykonana została dokumentacja pod nazwą: „ Studium techniczno-ekonomiczne przebiegu drogi krajowej dwujezdniowej klasy GP Skarżysko Kamienna-Opatów". Po wielu latach starań GDDKiA O/Kielce przygotowała projekt rozbudowy drogi nr 42 i od 2008 r. oczekujemy na jego realizację. Poczyniono nakłady finansowe (wypłata odszkodowań dla wywłaszczonych właścicieli nieruchomości, wyrąb lasu). ”. Idąc „za ciosem” Rada Miejska opracowała w tej sprawie rezolucję i wraz z uchwałami oraz apelem mieszkańców, przesłała je do kancelarii Premiera RP. Tym razem na pozytywną reakcję nie trzeba było czekać kolejnych kilkunastu lat,. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przesłało do kancelarii Premiera odpowiedź nt. skutecznych działań zmierzających do przebudowy drogi, czyli decyzję środowiskową Regionalnej Dyrekcji, Ochrony Środowiska dot. nowego przebiegu DK42 i DK9, która umożliwia rozpoczęcie inwestycji. Haczyk jest taki, że trzeba na nią zdobyć pieniądze. Obecnie - jak informuje GDDKiA - nowa droga klasy GP (główna o ruchu przyspieszonym) o długości 27 km przebiegać będzie przez powiaty starachowicki, ostrowiecki i opatowski, na terenie gmin Brody, Bodzechów, Kunów, Ostrowiec, Sadowie. Początek inwestycji znajduje się na granicy gmin Brody i Kunów. Do Rudnika nowa trasa ma biec po śladzie istniejącej drogi 42. Dalej trasa prowadzi według nowego obwodnicowego przebiegu poprzez miejscowości Chmielów, Świrna, Szewna. Projektowana droga łączy drogi 42 i 9 poprzez węzeł Rudnik. Następnie nowa droga odchodzi od istniejącej drogi nr 9, omija Nietulisko Fabryczne i łączy się ponownie z istniejącą drogą nr 9 w miejscowości Nietulisko Małe, aby biec po jej śladzie na długości około 4 km, po czym dochodzi do węzła Rudka. Kolejny odcinek nowej drogi o długości około 18 km biegnie nowym śladem najpierw po południowej stronie istniejącej drogi nr 9 omijając od strony zachodniej Ostrowiec Świętokrzyski, następnie po koło 11 km nowa trasa przecina istniejącą drogę krajową, przechodzi na jej zachodnią stronę, by w efekcie połączyć się z nowoprojektowaną obwodnicą Opatowa. Na łącznej długości około 21 km droga przebiega po nowym śladzie, a na długości 6 km po istniejącym śladzie drogi nr 42 i nr 9. Zapraszamy d o przeczytan i a n astępn eg o wyd an i a! spojrzała beznamiętnie … lodowa maska zatrzasnęła rysy twarzy bezgłośnym szelestem mroźnego powiewu w duszącej pułapce podlodowej toni wiruje chmura myśli zimnem zasklepionych może maska chroni przed uczuć powodzią? może świat zamknięty drzazgą przypadkową ... KONTAKTY roztopię ten lód mrokiem oszukany zdmuchnę delikatnie martwej maski czary zaklęciem szeptanym ujrzę znowu oczy szeroko błyszczące gorąco i ufnie we mnie wirujące ... Antek Rybczyk antekrybczyk.blogspot.com dok. ze strony pierwszej grupę czerpiącą potężne zyski z tego, że otumanione społeczeństwo pcha się wprost w różnego rodzaju choroby. Koncerny farmaceutyczne nazywane mylnie farmaceutycznymi - bo są to zwykłe fabryki chemiczne nie różniące się wiele od tych produkujących nawozy sztuczne. Nazywając rzecz po imieniu: producenci trucizny. Swoisty przemysł śmierci. Po elitach świata finansjery i czerpiących zyski z produkcji energii - głównie ropy naftowej - przemysł farmaceutyczny jest kolejną elitą czerpiącą potężne zyski z cierpienia. Na wszystko bowiem można popatrzeć z kilku stron. Przez całe życie wmawia się ludzkości, że koncerny farmaceutyczne zarabiają na leczeniu, natomiast w rzeczywistości czerpią one zyski z cierpienia. Jakie bowiem zyski może mieć przemysł farmaceutyczny z wyleczonego pacjenta? Leki chemiczne mają na celu wywołanie wrażenia wyleczenia, czyli uzyskanie określonego skutku wytworzonego w umyśle pacjenta. Bo- wiem tabletką od bólu głowy, nie leczy się jego przyczyn. Oszukuje się jedynie mózg, w ten sposób żeby nie rejestrował bólu. Natomiast przyczyna nadal pozostaje nie uleczona. W taki sposób działa większość leków syntetycznych. Oddziałują bardziej na mózg, niż na rzeczywiste źródło choroby. Eliminują wyłącznie objawy. Celem jest stworzenie określonego wrażenia. Po takim doświadczeniu, człowiek w przyszłości zachowa się podobnie. Co społeczeństwu oferuje państwo? Spoty medialne nawołujące do profilaktyki polegającej na przeprowadzaniu badań w celu wczesnego wykrywania chorób. Problem w tym, że nie jest to żadna profilaktyka, lecz diagnostyka. Profilaktyka polega na zapobieganiu, a nie diagnozowaniu. Do czego bowiem mogłaby doprowadzić rzeczywista profilaktyka? Do zmniejszenia liczby zachorowań, a to nie jest w interesie niektórych grup. Do czego prowadzi wczesna diagnostyka? Do wczesnego wykrywania chorób. Wczesne wykrycie choroby pozwala na dojenie pacjenta przez wiele lat. Wykrycie choroby w stadium znacznego zaawansowania, kiedy choremu zostało niewiele życia, nie przysporzy wielkich zysków. Oczywiście nie oznacza to, że wczesne wykrywanie chorób jest czymś złym. Natomiast powstaje pytanie: dlaczego równie wielu środków nie przeznacza się na popularyzację profilaktyki i zdrowego trybu życia? Pole do osiągania zysków zwietrzyły również banki i firmy ubezpieczeniowe (w których zresztą często banki są głównymi udziałowcami). Otóż jako sposób na raka, ubezpieczyciele oferują ubezpieczenie od raka. Problem tylko w tym, że ubezpieczenie nie zapobiega rakowi. Tworzy się w umyśle człowieka określony, błędny, schemat myślowy - czyli po ludzku pierze mu się mózg. Efekt końcowy mamy taki, że u schyłku życia przeciętny emeryt wydaje na leki więcej niż na żywność. Na skutek tego stać go tylko na tanią, zatrutą żywność. Do tego ilość chemii w organizmie uzupełnia lekami, które wywołują kolejne choroby. Powstaje więc spirala śmierci. Można więc uznać, że w wieku emerytalnym zaczynamy płacić swoisty podatek od życia. To z kolei wy- wołuje wrażenie, że mamy niskie emerytury. Co prawda nie ma wątpliwości co do tego faktu, ale wrażenie to potęguje konieczność ponoszenia wysokich kosztów utrzymania. Emeryt wydaje na leki 20% z emerytury. Jednym z paradoksów współczesności są sklepy ze zdrową żywnością, bo to wskazuje jaka żywność jest w pozostałych sklepach. Produkcja zdrowej żywności kosztuje. Natomiast leczenie chorób również kosztuje. Wydaje się więc bardzo logiczne, że wystarczy środki na produkcję leków przeznaczyć na produkcję zdrowej żywności. Nie dopuszczą jednak do tego potężne grupy lobbingowe przemysłu farmaceutycznego. W grę wchodzą potężne pieniądze, które płyną szerokim strumieniem w kierunku koncernów farmaceutycznych. Za pieniądze w procesie zarządzania każdego kraju można kupić wszystko. Od przepisów prawa, po udział państwa i mediów w procesie wywoływania szoku społecznego, który zmusza do wydawania coraz większych pieniędzy na rzekome zagrożenia. We wszystkich bowiem znaczących mediach, zewsząd można zetknąć się z tworzeniem powszechnej psychozy zagrożenia różnego rodzaju chorobami. Swoista doktryna szoku. Zewsząd można usłyszeć prognozy, że za 20 lat, 60% społeczeństwa zachoruje na raka. Jak zachowa się więc społeczeństwo w obliczu takiego zagrożenia? Pobiegnie do lekarzy i aptek. Wyda miliardy złotych na sprawdzanie, czy to już - przy tym nie zrobi nic, żeby temu zapobiec. Z drugiej strony otrzyma ofertę z tanich sklepów, z zatrutą żywnością. Bowiem człowiek jest istotą sterowalną. Z jednej strony pozbawiany jest sukcesywnie majątku poprzez niewolnictwo finansowe, z drugiej strony jest pozbawiany zdrowia za własne pieniądze. Wszystkie te procesy zachodzą bez stosowania przemocy. Współczesny rodzaj niewolnictwa - niewolnictwo umysłu. Współczesny człowiek większość swojego wynagrodzenia rozdaje bankom i koncernom farmaceutycznym. Wszystko to, przy czynnym udziale państwa. Bowiem część naszych podatków jest przeznaczana na obsługę zadłużenia zagranicznego wobec światowej finansjery. Reszty dokona służba zdrowia rzekomo w imię naszego dobra. Trzeba przy tym zwrócić uwagę, że ten proces się pogłębia. Wywoływane w sposób sztuczny rosnące kolejki do lekarzy, w najbliższym czasie będą pretekstem do zwiększenia wydatków na służbę zdrowia. Zapłaci za to oczywiście społeczeństwo. Komu zapłaci w rzeczywistości? Odpowiedź na to pytanie przedstawia zamieszczony schemat. Państwo w tym procesie pełni wyłącznie rolę kasjera, który dokona transferu środków do prywatnych kieszeni właścicieli przemysłu śmierci. Ryszard Tutko
Podobne dokumenty
Nr 11 - 2014 Styczeń
Guru młodzieży, największy au- skazane są na niepowodzenie, torytet ludzi dopiero wchodzą- kiedy widzę jak bolesna dla człocych w dorosłość pod żadnym wieka jest bezsilność, mam odpozorem nie powin...
Bardziej szczegółowo