Wspomnienaia 3 - Szczebressyn.pl

Transkrypt

Wspomnienaia 3 - Szczebressyn.pl
Moi rodzice
Mój ojciec Roman Kołodziejczyk urodził się 28 lutego 1904 r. w
Szczebrzeszynie. Jego przodkowie mieszkali tu od ponad 250 lat, a pewnie i
dłużej, lecz niestety nie zachowały się z wcześniejszego okresu żadne
dokumenty.
W roku 1915, po zajęciu przez Austriaków Szczebrzeszyna, otwarto
pierwszą w tym mieście siedmioklasową szkołę. Roman rozpoczął w niej naukę
mając 11 lat. Był harcerzem, czy jak wtedy mówiono skautem, w drużynie
założonej i prowadzonej przez nauczycielkę panią Jadwigę Cybulską.
Ze zbiorów dr Andrzeja Jóźwiakowskiego
Szczebrzescy skauci. W środkowym rzędzie, w środku pani Jadwiga Cybulska. Po jej
lewej ręce drużynowy Stefan Jóźwiakowski i jego przyszła żona Pawłowska. Jej brat
Henryk Pawłowski siedzi na trawie pierwszy z prawej—to wnuczka i wnuk Sawickiego,
dzierżawcy folwarku Brody Stare. W górnym rzędzie wśród stojących, czwarty od
lewej Roman Kołodziejczyk.
Drużynowy Stefan Jóźwiakowski to przyszły lekarz Ordynacji Zamojskiej
w Szczebrzeszynie, dyr. szpitala, opiekun drużyny harcerskiej, podczas
okupacji lekarz zamojskiego obwodu Armii Krajowej ps. Jaga, działacz
społeczny.
W roku 1920 Roman, zatajając swój młody wiek, zgłosił się wraz z
kilkunastoma harcerzami i kolegami ze Szczebrzeszyna, do tworzonego w
Zamościu przez mjr Jaworskiego II szwadronu "Jazdy Ochotniczej". Dr
Klukowski wymienia ich nazwiska w swoich wspomnieniach zdeponowanych w
KUL. Po przeszkoleniu szwadron wyruszył na front, i w niedługim czasie
osiągnął Międzyrzecz Podlaski. Tam szwadron został rozwiązany. Starsi zostali
wcieleni do regularnych oddziałów, a młodsi wrócili do szkoły. Na całe życie
zostało Romanowi wspomnienie fatalnej aprowizacji. Kilka tygodni żywieni byli
grochem często niedogotowanym.
Szkołę powszechną ukończył Roman w roku 1922, i rozpoczął naukę w
Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Szczebrzeszynie. Po zdaniu
matury w roku 1927, i uzyskaniu prawa nauczania w szkolnictwie
powszechnym, został skierowany do pracy nauczycielskiej we wsi Podzitwa w
powiecie Lida, woj. Nowogródzkie. (Patrz „Moje dzieciństwo”)
Co mógł tam robić po pracy? Polować. W niedzielę wybrać się do
kościoła do odległego o 18 km Radunia, bo bliżej były tylko cerkwie
prawosławne. Organizować zabawy i jeździć po kuligach. A lubił się bawić i
tańczyć do białego rana. Do dzisiaj panie, które go znały wspominają, że był
znakomitym tancerzem. Na wszystkich zabawach był wodzirejem, przy czym
świetnie prowadził tak mazura, jak i poloneza. Jako wodzirej wystąpił też w
filmie "Kardiogram" nakręcanym w Szczebrzeszynie. Na zabawie jak i w życiu
prywatnym nie pił alkoholu, i chyba nikt w całym jego długim życiu nie widział
go podchmielonego. Za to do końca namiętnie palił papierosy.
Na jednej z zabaw poznał moją przyszłą matkę--Stefanię Bielańską,
młodszą o dwa lata nauczycielkę, która po ukończeniu Seminarium
Nauczycielskiego w Sokalu, została również skierowana do pracy w powiecie
Lidzkim, w zaścianku szlacheckim Pacjelunce.
Ślub wzięli 25sierpnia 1929 r. w Sokalu.
Młodzi nauczyciele
Stefania Bielańska
Roman Kołodziejczyk
Stefania Bielańska urodziła się 14.10.1906 w Sokalu, jako córka Jana
Bielańskiego i Marii Tymoszyk. Mieszkała z rodzicami przy ulicy Panny Marii
89, niedaleko kościoła, w którym, jak opowiadała, pomagała z siostrami
ustawiać kwiaty.
Stefania rozpoczęła naukę w szkole podstawowej sióstr Felicjanek w
roku 1913--działania wojenne pierwszej wojny światowej, w pewnym okresie ją
przerwały. Przeżyła w tych czasach tragiczny los Sokala, kiedy to przechodził
on kilkukrotnie z rąk do rąk. Już w pierwszych dniach wojny wojska austriackie
dwukrotnie opuszczały Sokal pod naporem rosyjskim i dwa razy wracały, aby
wreszcie opuścić go na dłużej. Odbywało się to z huraganowym ostrzałem
artyleryjskim, przed którym chowano się w piwnicach, i zaciętymi walkami. A
także grabieżami i mordami straszliwych Kozaków.
Wspominała mama często pobyt Moskali, jak wtedy i dzisiaj na tych
terenach nazywa się Rosjan. Dla Moskali, dziczy w porównaniu do dotychczas
panujących tam stosunków cywilizacyjnych, Sokal był wrogą Austrią, a więc
terenem zdobycznym, na którym można było rabować, i stworzyć okupacyjny
reżim. Nie wiedzieli, a pewnie i nie chcieli wiedzieć, że w Galicji rządzili Polacy
w tym także, w Sokalu, gdzie w tym czasie starostą był Polak Władysław
Korostkiewicz a burmistrzem Eugeniusz Wysoczański. Polski w pojęciu elit
rosyjskich nie było--był tylko jakiś Kraj Priwiślański. A "sałdaty" w 100 %
analfabeci spędzeni do wojska z całej przestrzeni „matuszki Rassyji" od
Władywostoku przez Azję, od „głubinki" Syberii do Petersburga, myśleli tylko o
rabunku i wódce.
Naukę Stefania kontynuowała po wojnie. Po ukończeniu szkoły
powszechnej rozpoczęła naukę w Prywatnym Żeńskim Seminarium
Nauczycielskim w Sokalu. Po jego ukończeniu została zatrudniona w powiecie
Lida, w zaścianku szlacheckim o nazwie Pacieluńce. Nazwę tą miejscowi
wymawiali z wileńska- białorusko: Pacjeuńce, a więc pocałunki czy całusy.
Zaścianek posiadał 7 klasową szkołę powszechną.
Po cofnięciu Romanowi prawa nauczania na początku lat trzydziestych
XX wieku, kilka następnych lat pracował on dorywczo w powiecie Lidzkim, jako
wykładowca na kursach rolniczych organizowanych przez Kółka Rolnicze. A
także nadal był czynnym działaczem Narodowej Demokracji. Mama uczyła, aż
do momentu cofnięcia jej uprawnień do nauczania. (Patrz „Moje dzieciństwo”).
Ponieważ nie mogli dostać pracy w żadnej instytucji państwowej, kupili
od banku Rolnego w Zamościu 18 hektarowe gospodarstwo rolne koło
Szczebrzeszyna i dom zwany "Szlakówką". Jako ciekawostkę można podać, że
wg aktu kupna miejscowość, w której znajduje się "Szlakówka" nazywała się
nie tak, jak dzisiaj—Brody Duże, lecz Starybród (nie Stary Bród).
Po zakończeniu drugiej wojny światowej mama powróciła do zawodu
nauczycielskiego ucząc w szkole podstawowej w Brodach Dużych. Łączyła
pracę zawodową z prowadzeniem bardzo zmniejszonego (już nie „kułackiego”)
gospodarstwa, i wychowaniem czworga dzieci. Zdobycie przez dzieci wyższego
wykształcenia, i gromada wnucząt, były największym jej szczęściem. Roman
oprócz prowadzenia gospodarstwa udzielał się społecznie m. in.
współorganizując Spółdzielnię Mleczarską w Szczebrzeszynie itp. A także b.
czynnie brał udział w działaniach swojej partii.
Już w październiku 1939 r., jak wspomina w swojej książce "Armia
Krajowa na Zamojszczyźnie" Jerzy Jóźwiakowski, przystępuje Roman do
tajnej, niepodległościowej organizacji, która przekształciła się ZWZ, a potem w
Armię Krajową. W latach 80- tych i 90-tych ubiegłego wieku pełnił funkcję
prezesa organizacji kombatanckiej w Szczebrzeszynie.
Tuż po wyzwoleniu wraz z ks. Kapalskim, dr Klukowskim, dr
Jóźwiakowskim i innymi, przy poparciu burmistrza Przysady, rozpoczął
starania o wznowienie działalności Gimnazjum i Liceum w Szczebrzeszynie. W
tymże Gimnazjum i Liceum przez następnych kilka lat przewodził Komitetowi
Rodzicielskiemu.
Wrócił także do pracy nauczycielskiej, jako nauczyciel Zasadniczej
Szkoły Zawodowej w Szczebrzeszynie. Jednak już w 1953r zwolniono go za
przeszłość polityczną, wrogi stosunek do PZPR i ustroju, krytykę usunięcia
religii ze szkół itp.
Rok 1954--moi rodzice i siostry, Stoją od l lewej: ojciec lat 50, mama lat 48,
najmłodsza siostra Irena lat 10, najstarsza siostra Teresa lat 18, i ja Romuald lat 24;
brakuje średniej siostry Elżbiety, liczącej wtedy 16 lat.
Po tzw. odwilży Gomułkowskiej Wojewódzka Komisja Weryfikacyjna
przywróciła go w lutym 1957r do pracy w szkolnictwie.
Znowu jest nauczycielem ZSZ w Szczebrzeszynie skąd w roku 1964
odchodzi na emeryturę. Przechodzi także na emeryturę mama.
Roman na emeryturze pracuje dużo społecznie. Przewodniczy Kołu
Absolwentów Seminarium Nauczycielskiego, organizuje wraz z kolegami zjazdy
absolwentów, współtworzy książkę "Zakłady Kształcenia Nauczycieli i Ich
Wychowankowie".
Jest prezesem koła kombatantów i koła wędkarskiego. Niezwykłą
popularność przynosi mu funkcja Prezesa Klubu Seniora przy Miejskim Domu
Kultury. Tak wspomina go b. dyr. Liceum Aleksander Przysada: "Niemalże
wizytówką działalności Klubu był jego pierwszy prezes, Roman Kołodziejczyk emerytowany nauczyciel, którego energia i zaangażowanie stały się motorem
działania Klubu. Z jego inicjatywy Klub Seniora nawiązał współpracę z
podobnymi klubami z Tarnogrodu, Józefowa, Krasnobrodu, Zwierzyńca,
Krasnegostawu i Zamościa. Owocem tych kontaktów, były wspólne imprezy
wypełniające wolny czas emerytów. Wspaniałym przedsięwzięciem okazały się
Bale Seniora. Na taki bal--w umówionym miejscu--stawiają się członkowie
zaprzyjaźnionych klubów. Często liczba uczestników balu sięga 150 osób.
Panowie w odświętnych garniturach, a panie w pięknych kreacjach świetnie się
bawią, często wspominając swoje młode lata. Suto i pięknie zastawiane stołyorganizujący bal seniorzy wprost się prześcigają w pomysłach nad zestawem
menu, aby jak najokazalej przyjąć swoich gości.
Po szesnastu latach prezesowania odszedł na wieczny odpoczynek
Roman Kołodziejczyk. Dotąd wszystkim w Klubie brakuje wspaniałego humoru
prezesa i wygłaszanych przez niego patriotycznych piosenek i wierszy".
Emeryci, tutaj Stefania w wieku 74 lat i Roman w 86 roku życia.
Mama zmarła 18.03.1989 r. w wieku 82 lat, ojciec 29.11.1995 r. w wieku
prawie 92 lat.