Z Panem Jezusem w - parafia, św. Stanislaw, szczecin, biskup

Transkrypt

Z Panem Jezusem w - parafia, św. Stanislaw, szczecin, biskup
Z Panem Jezusem na (w) sercu
D E K A D A
ROZMOWA Z AMADEUSZEM SZEJBĄ I MARKIEM STANKIEWICZEM,
NADZWYCZAJNYMI SZAFARZAMI KOMUNII ŚWIĘTEJ
Jubileusz – zakole wiecznej rzeki czasu; nie miejsce, a zwolnienie
zaledwie, umożliwiające zerknięcie wstecz…
Jubileusz skłania zwykle do refleksji. Z reguły
towarzyszy temu pokusa pewnych podsumowań,
tworzenia swoistego bilansu oddającego klimat pewnych przeżyć, działań,
przywołującego obraz sukcesów i porażek. Jest też okazją do wyciągnięcia
pożytecznych wniosków. Od chwili ustanowienia błogosławieństwem do pełnienia
posługi pierwszej grupy nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej w naszej diecezji
minęło 10 lat. W tym okresie podwoiło się grono sprawujących tę posługę i w chwili
obecnej liczy ono około 80 mężczyzn. O krótką rozmowę poprosiłem Amadeusza
Szejbę i Marka Stankiewicza, uczestników pierwszego kursu dla kandydatów na
nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej, pełniących tę posługę nieprzerwanie do
chwili obecnej. Pochodzą z prawobrzeżnej dzielnicy Szczecina, z parafii
pw. św. Stanisława BM na osiedlu Bukowe-Klęskowo, a z ochotą dzielą się swymi
przeżyciami i doświadczeniami nie tylko od święta…
Czy pamiętacie okoliczności propozycji podjęcia posługi nadzwyczajnego
szafarza Komunii świętej?
Marek Stankiewicz
Tak. Ksiądz proboszcz zakomunikował
mi, że mnie kieruje na kurs szafarzy.
Potem wyjaśnił mi na czym polega ta
posługa. Byłem zaskoczony
i jednocześnie uradowany tą
wiadomością. Gdzieś w głębi serca
pojawiło się pytanie, czy podołam temu
wyzwaniu.
Amadeusz Szejba
Pamiętam bardzo dobrze. Otóż pod
koniec roku 2003, jesienią, po wyjściu
z kościoła, podszedł do mnie ks. prob.
Józef Filipek i zaproponował podjęcie
posługi nadzwyczajnego szafarza
Komunii św. Nie znał jeszcze terminu
rozpoczęcia kursu, ale poprosił o zastanowienie się i odpowiedź. Po paru dniach
moja odpowiedź była twierdząca.
Czy wiedzieliście wcześniej, na czym polega posługa nadzwyczajnego
szafarza Komunii świętej? Czy zetknęliście się z nią wcześniej, np.
w innej diecezji, podczas pielgrzymki, na rekolekcjach, może zagranicą?
Pyrzyce, sierpień 2004 r., podczas diecezjalnych dożynek
błogosławieństwo do pełnienia posługi przyjęła pierwsza grupa
nadzwyczajnych szafarzy Komunii świętej.
O tej posłudze wiedziałem niewiele.
W roku 1993, będąc na rekolekcjach
organizowanych przez Kościół Domowy w
Iwoniczu, dowiedziałem się trochę
o sprawowaniu tej posługi w diecezji
przemyskiej.
Z posługą nadzwyczajnego szafarza
Komunii św. wcześniej się nie spotkałem
i tak naprawdę nie miałem dużego
rozeznania, na czym ona polega.
Od kandydatów na szafarzy Komunii świętej oczekuje się świadomej,
w wolności podjętej decyzji gotowości do przyjęcia posługi. W procesie
jej podejmowania Kościół akcentuje istotną rolę rodziny przyszłego
szafarza, wskazując potrzebę pełnego jej uświadomienia z czym wiąże się
posługa i czy gotowa jest ona poprzez swą akceptację
w pewnym sensie w niej współuczestniczyć. Czy przed
rozpoczęciem kursu konsultowaliście te kwestie
w rodzinie?
Tak. Rozmawialiśmy z żoną na ten temat.
Nie wyobrażam sobie, abym miał podjąć
tę decyzję niejako sam, potajemnie. Nie
było sprzeciwu z jej strony. Dzieci po
prostu przyjęły to do wiadomości.
Podjąłem tę decyzję
w całkowitej wolności i z radością.
Przed podjęciem decyzji konsultowałem
się z żoną i z jej strony była pełna
aprobata w kwestii podjęcia posługi.
Nigdy ze strony żony ani rodziny nie było
nie tylko sprzeciwu, ale nawet gestu czy
słowa braku akceptacji co do pełnionej
posługi.
Pamiętacie przebieg pierwszego kursu dla kandydatów na szafarzy?
Był to rok 2004. Nasz kurs był
pionierski, jeżeli chodzi o naszą
diecezję. To był dla mnie początek
czegoś zupełnie nowego. Wykłady
odbywały się w AWSD
w Szczecinie. Wykładali różni
kapłani. Skrupulatnie notowałem te wiadomości. Do dziś przechowuję swoje zapiski.
Czasem do nich wracam. Potem w czerwcu,
w Trzęsaczu, odbyliśmy rekolekcje oraz
przystąpiliśmy do egzaminu kończącego nasz
kurs. Pod koniec sierpnia, na diecezjalnych
dożynkach w Pyrzycach, ks. abp Zygmunt
Kamiński pobłogosławił nas i udzielił nam
pozwolenia na pełnienie tej posługi w swoich
parafiach, ze szczególnym wskazaniem na
zanoszenie Komunii świętej osobom chorym.
Zgodę na udzielanie Komunii wiernym
w kościele otrzymaliśmy później.
Przebieg pierwszego kursu dla
szafarzy pamiętam bardzo
dobrze. Zajęcia odbywały się
w budynku seminarium, w auli,
jeden raz w miesiącu, przez kilka
miesięcy, poczynając od stycznia
lub lutego 2004. Najbardziej utkwiły mi
w pamięci wykłady z ks. Krzystkiem
i z ks. Mańkowskim. Były bardzo wyraziste.
Pozostałych wykładowców nie pamiętam
bez zaglądania do notatek, ale nie wiem
gdzie one aktualnie się znajdują.
Jaki moment z tego okresu przygotowawczego zapamiętaliście w sposób
szczególny?
Najbardziej przeżywałem końcowy
egzamin. Mimo, że były to testy, to
potrzebna była konkretna wiedza
dotycząca Kościoła, ażeby na 60 pytań
dobrze odpowiedzieć. Wstyd byłoby nie
zdać!
W sposób szczególny nie zapamiętałem
żadnego momentu, natomiast samo
przychodzenie na kurs, zajęcia w auli
seminaryjnej, duża liczba kursantów,
stwarzało atmosferę pewnej doniosłości,
że my, uczestnicy tego kursu,
doświadczamy czegoś szczególnego,
mieliśmy bowiem świadomość, że
będziemy pierwszymi nadzwyczajnymi
szafarzami w naszej diecezji.
Wprowadzenie w posługę w przestrzeni życia wspólnoty parafialnej
odbywa się z reguły tuż po przyjęciu błogosławieństwa do pełnienia
posługi. Pamiętacie okoliczności inicjacji swej służby w parafii?
Ksiądz proboszcz na Mszy świętej
najpierw powiedział wiernym na czym
nasza posługa polega, a potem nas
przedstawił. Chyba po tygodniu,
w pierwszą sobotę miesiąca, poszedłem
z ks. Ireneuszem do chorych. W tym
wypadku on mówił chorym o posłudze
i przedstawiał mnie, jako szafarza, który
teraz będzie do nich co niedzielę
przychodził z Komunią św.
Pamiętam moje wprowadzenie
w posługę szafarza. Po kilku tygodniach
od dnia otrzymania błogosławieństwa
od arcybiskupa Zygmunta Kamińskiego,
ks. prob. Józef Filipek poprosił mnie,
abym poszedł z Najświętszym
Sakramentem do ciężko chorej kobiety,
prawie umierającej. Byłem u niej raz,
albo dwa, dokładnie nie pamiętam, ale
gdy zamierzałem pójść do niej po raz
kolejny /było to w niedzielę/, proboszcz
powiadomił mnie, że tej nocy owa
kobieta zmarła…
Czy niesienie Pana Jezusa osobom chorym lub starszym towarzyszyło
początkom waszej posługi, czy wymagało dłuższego rozeznania takiej
potrzeby w parafii przez księdza proboszcza?
Duszpasterstwo chorych jest w naszej
parafii realizowane przez księży z całym
zaangażowaniem. Księżą systematycznie
uczęszczają do chorych w pierwsze soboty
miesiąca służąc sakramentem pokuty
i pojednania oraz udzielając Komunii św.
Ja, szafarz, jako pomocnik kapłana,
uczęszczam do chorych co niedzielę
z Komunią św. Aktualnie mam dwie
osoby, do których przychodzę z Panem
Jezusem.
Ogólnie nie było chętnych chorych, aby
korzystać z posługi szafarza. Znalezienie
chętnych, według mnie, wymagało
dłuższego rozeznania przez ks.
proboszcza.
Rutyna w pozytywnym znaczeniu, to biegłość nabyta przez długą
praktykę. Czy drugie, negatywne jej znaczenie, stanowi zagrożenie
w sprawowaniu posługi szafarza?
Rutyna jest groźna dla każdego, kto czyni
coś regularnie. Może nie tyle ważna jest
tu biegłość. Chciałbym zwrócić uwagę na
inny aspekt naszej posługi. Jej pełnienie
daje mi możliwość pogłębienia
pobożności eucharystycznej. Służąc
chorym, staram się również przyjmować
ten sakrament jak najczęściej Wchodzę
w pewną zażyłość z Panem. Jego
obecność we mnie chroni mnie właśnie
przed rutyną w tym negatywnym
znaczeniu.
Rutyna, czyli dłuższa praktyka, nie
stanowiła u mnie zagrożenia
w sprawowaniu posługi szafarza.
Jak z perspektywy 10. lat wygląda poziom świadomości wiernych
dotyczący istoty posługi nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej
w naszej parafii?
Rekolekcje szafarskie w Trzęsaczu
Doceniają to szczególni ci, do których
jesteśmy posłani. Wydaje mi się, że
jestem akceptowany przez ogół wiernych.
Owszem, zdarzyło się, że pewna pani nie
przyjęła z moich rąk Pana Jezusa. Ale to
odosobniony przypadek, jedyny w moim
posługiwaniu.
Poziom świadomości wiernych
dotyczący istoty posługi
nadzwyczajnego szafarza Komunii św.
jest bardzo niski i według mojej oceny
nie zmienił się przez 10 lat. Ludzie
chorzy nie czują potrzeby - nie wiem
dlaczego - przyjmowania Najświętszego
Sakramentu w każdą niedzielę.
Czy zauważacie progres, stagnację, a może regres związany z potrzebą
częstego przyjmowania Pana Jezusa w Komunii świętej przez chorych
i starszych naszej parafii?
Myślę, że jest to sprawa delikatna
i bardzo złożona. Zależy to od wielu
czynników. Ja w swoim dziesięcioletnim
posługiwaniu w parafii miałem od 2 do
3 chorych. Choć chorych jest znacznie
więcej, to chętnych do częstego
i regularnego posilania się Ciałem
Pańskim jest mało. Taka mało pozytywna
stabilizacja. Może my, jako szafarze,
powinniśmy się modlić nie tylko za
chorych, ale i o chorych, do których
przyjdziemy z Panem Jezusem…?
Po części odpowiedziałem już na to
pytanie nieco wcześniej. Co do potrzeby
częstego przyjmowania Pana Jezusa
w Komunii św. przez chorych naszej
parafii, zauważyłem stagnację, a nawet
regres. Nie potrafię tego sobie
wytłumaczyć.
Wasza ulubiona lub może najczęściej stosowana modlitwa…
Mam swoją modlitwę za
chorych, którą regularnie
odmawiam.
„Boże, Ojcze Wszechmogący!
Ty w niewysłowionej miłości
stworzyłeś człowieka. Stworzyłeś go na
swój obraz i podobieństwo, obdarzając
wiecznym szczęściem. Jednakże człowiek
sprzeciwił się Twojej woli i zgrzeszył,
przekraczając Twoje nakazy, a wraz
z grzechem dotknęło człowieka cierpienie
i śmierć. W miłosierdziu swoim Ojcze,
posłałeś swojego Syna, Jezusa Chrystusa,
który dla naszego zbawienia przeszedł
drogę cierpienia
i boleści, umarł na krzyżu
i zmartwychwstał.
Moją ulubioną modlitwą jest
następująca modlitwa
poranna:
„Panie, w ciszy wschodzącego
dnia, przychodzę Cię błagać o pokój,
mądrość i siłę.
Chcę patrzeć dziś na świat oczami
przepełnionymi miłością.
Chcę być cierpliwy, wyrozumiały, cichy
i mądry.
Nie ulegać pozorom, widzieć Twoje
dzieci tak, jak Ty sam je widzisz,
i dostrzegać w nich to, co dobre.
Daj mi taką życzliwość i radość, aby
wszyscy z którymi się dzisiaj spotkam,
odczuli Twoją obecność.
Wasza ulubiona lub może najczęściej stosowana modlitwa…
Ojcze nieskończenie dobry!
Dzisiaj świat ugina się pod
brzemieniem chorób i bólu.
Proszę Cię, Ojcze, przez
cierpienie Twojego
umiłowanego Syna, za ludzi dotkniętych
chorobą, którzy każdego dnia zmagają się
ze swoim cierpieniem. Umacniaj ich w tej
walce z bólem, zapal w sercu każdego
chorego niegasnący płomień wiary, bądź
ich nadzieją i ukojeniem.
Boski Lekarzu!
Daj ludziom chorym łaskę uzdrowienia,
jeśli taka jest Twoja wola. Daj łaskę
pokornego znoszenia cierpienie, jeśli taką
drogą chcesz ich prowadzić.
I niech będę dla innych
chlebem, tak jak Ty jesteś nim
dla mnie każdego dnia".
Wasza ulubiona lub może najczęściej stosowana modlitwa…
Spraw Ojcze, aby przez posługę
Kościoła mogli jednoczyć się
z Tobą w sakramencie
Eucharystii, czerpiąc z niej siłę
do trwania pod krzyżem
Chrystusa, uczestnicząc poprzez swoją
chorobę i cierpienie w zbawianiu siebie
i całego świata. Proszę Cię o to przez
Chrystusa, Pana naszego. Amen”.
Życząc wytrwałości i niesłabnącego entuzjazmu w zanoszeniu Chrystusa tym, którzy
w chorobie i swym cierpieniu żarliwie Go łakną, serdecznie dziękuję za rozmowę –
Adam Szewczyk.

Podobne dokumenty