recenzje - Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych

Transkrypt

recenzje - Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych
RECENZJE
R E CE N Z J E
Bogumił GROTT
Uniwersytet Jagielloński
Maciej Strutyński, Religia i naród. Inspiracje katolickie w myśli
ruchu narodowego w Polsce współczesnej (1989-2001)
Zakład Wydawniczy „NOMOS”, Kraków 2006, 445 s.
Recenzowana książka stanowi bardzo interesujące uzupełnienie wiedzy o ruchu narodowym w Polsce. W przeciwieństwie do innych książek ujmujących dzieje jego ideologii odnosi się tylko do czasów współczesnych, opisuje fakty ideowe funkcjonujące
w Polsce na naszych oczach i stanowiące cząstkę obecnej rzeczywistości politycznej,
a także w pewnym zakresie i kultury duchowej.
Ruch narodowy jako formacja o charakterze nacjonalistycznym posiada w naszym kraju już ponad stuletnią historię1. W obecnie rozpowszechnianym w Polsce
pojęciu sam termin „nacjonalizm” ma wymowę pejoratywną, a adepci tego kierunku często niechętnie w ten sposób określają swoje ugrupowania oraz głoszone przez
nie idee. Wokół endecji, a ona w swej ostatniej fazie rozwojowej jest głównym bohaterem niniejszej książki, narosło wiele nieporozumień i uprzedzeń. Endecja już od
początku swojego istnienia miała wielu przeciwników, także wśród innych polskich
ugrupowań politycznych. W latach II Rzeczypospolitej jej głównym adwersarzem był
obóz piłsudczykowski, ale również lewica nie była przyjazna obozowi narodowemu.
Powstałe animozje w sposób nieporównywalnie bardziej drastyczny dały o sobie znać
pod rządami komunistów. Formacja narodowa została przez nich skazana na zagładę i unicestwiana z wielką konsekwencją. Świadectwem takiej polityki były losy zarówno szeregowych działaczy, jak i liczących się przywódców, znaczone pokazowymi
procesami kończącymi się często bardzo surowymi wyrokami, także karami śmierci.
Mimo upadku reżimu komunistycznego panujący klimat w dalszym ciągu nie zawsze
bywa przyjazny dla tej opcji ideowo-politycznej. Objawia się to w różny sposób. Nas
w tej chwili interesuje jedynie płaszczyzna badań naukowych. Ta zaś ulega rozmaitym
naciskom, które deformują nierzadko oceny zarówno szeroko rozumianego ruchu
narodowego w Polsce, jak i samego nacjonalizmu, jako kierunku występującego na
świecie. Wiedza, a właściwie wyobrażenia o nacjonalizmie jako takim w niektórych
wypadkach spełniają rolę jednego z instrumentów służących do formowania postaw
społecznych. Wszystko to utrudnia dogłębne rozpoznawanie zjawisk związanych
1
B. Grott, Nacjonalizm polski, [w:] Encyklopedia „białych plam”, t. 12, red. M. R. Górniak, Radom
2003.
552
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
z nacjonalizmem i skutkuje wieloma przekłamaniami i uproszczeniami. Obecnie
w Polsce nacjonalizm często też bywa identyfikowany z szowinizmem, a więc postawą i emocją drapieżną i naganną. W takiej sytuacji sam termin „szowinizm” jest
rzadko stosowany, jak gdyby był już niepotrzebny.
W potocznej praktyce widać też skłonność do traktowania nacjonalizmu jako
zjawiska w miarę jednorodnego, gdy w rzeczywistości sprawa ta wygląda zupełnie
inaczej. Nacjonalizm bowiem, stawiając w centrum uwagi naród, jednak nie zawsze
tak samo go wartościuje. Ponadto wspiera się w swoich odmianach na różnych systemach filozoficznych, co skutkuje preferowaniem bardzo odmiennych, a nawet
sprzecznych ze sobą wartości. Olbrzymia większość badaczy poświęca mało uwagi
tego rodzaju zagadnieniom, najbardziej interesując się instytucjonalnymi formami
ruchów nacjonalistycznych oraz ich działalnością w bieżącej polityce. Inne stanowisko zajmują nieliczni dzisiaj przedstawiciele dyscypliny naukowej, jaką jest politologia religii. Siłą rzeczy skupiają oni uwagę na relacjach danego nacjonalizmu z religią,
co prowadzi do analizowania konkretnych systemów ideologicznych z perspektywy
aksjologicznej. Do tego ostatniego gatunku należy oddawana dzisiaj do rąk czytelników książka Macieja Strutyńskiego Religia i naród. Inspiracje katolickie w myśli ruchu
narodowego w Polsce współczesnej (1989-2001).
Bez wątpienia nacjonalizmy często różnią się bardzo głęboko między sobą. Można
je klasyfikować w rozmaity sposób. Jednym z najbardziej oczywistych jest podział
na nacjonalizm umiarkowany i skrajny. Według definicji ks. Pawła Tarasiewicza
pierwszy jest utożsamiany z patriotyzmem, uważa się go bowiem za stymulator poczucia
ludzkiej godności i potrzebę życia we wspólnocie2.Według innego znawcy zagadnienia,
ks. prof. Stanisława Kowalczyka, nacjonalizm pozytywny, tj. umiarkowany i etycznie
nie kwestionowalny, oznacza dumę ze swojego narodowego pochodzenia, miłość ojczyzny,
szacunek dla własnej historii, rozwój narodowej kultury itd. Taki nacjonalizm może łączyć się z chrześcijańską ideą miłości bliźniego3.
W przeciwieństwie do nacjonalizmu umiarkowanego nacjonalizm skrajny według
ks. Tarasiewicza bywa nazywany szowinizmem, oznacza nie tylko solidarność z własnym
narodem i służbę jego interesom, co przewartościowanie własnego narodu i faktyczny jego
kult, któremu towarzyszy skłonność do deprecjacji innych narodów i dążenie do podporządkowania ich sobie [w pewnych wypadkach do ich wytępienia – B.G.]; opiera się
na przekonaniu, że między narodami toczy się nieustanna walka, u jej podstaw znajduje
się pogląd, że poszczególne narody nie są równowartościowe, lecz istnieje między nimi hierarchia, w której własny naród albo już znajduje się na jej szczycie, albo ma predyspozycje
i obowiązek, by tam się znaleźć4.
Już choćby tylko ze względu na zróżnicowania w obrębie kierunków nacjonalistycznych, na jakie wskazują cytowane powyżej definicje, należy te pierwsze pojmować
w kategoriach pluralistycznych. Niniejsza książka jest poświęcona jednej z odmian,
2
3
4
P. Tarasiewicz, Nacjonalizm, [w:] Encyklopedia „białych plam”, t. 12…
S. Kowalczyk, cyt. za P. Tarasiewicz, Nacjonalizm…
P. Tarasiewicz, Nacjonalizm…
POLITEJA 1(7)/2007
Religia i naród…
553
jaką reprezentuje polski ruch narodowy w dobie pokomunistycznej, a właściwie jego
ideom. Autor zrekonstruował w kolejnych rozdziałach takie zagadnienia, jak koncepcja narodu i patriotyzmu, ustroju państwowego, ustroju społeczno-gospodarczego
oraz kwestię poglądów na oczekiwaną rolę i miejsce religii i Kościoła w Polsce i świecie. Zwrócił też baczną uwagę na lansowane w obrębie formacji neoendeckiej poglądy historiozoficzne, które zazwyczaj służą do pracy formacyjnej w zakresie światopoglądu ze zwolennikami ruchu. Wszystkie wyszczególnione tu idee, jak to słusznie
konstatuje autor, znajdują się pod wpływem wyraźnych inspiracji katolickich. Całość
ideologii współczesnej endecji wykazuje też pewne cechy fundamentalizmu religijnego, który dawał już wcześniej o sobie znać w tym obozie. Jego wyrazem była krystalizująca się w drugiej połowie lat 30. idea „Katolickiego Państwa Narodu Polskiego”.
Jak to wynika z książki Macieja Strutyńskiego, jest ona nadal obecna w ideologii
omawianych przez niego partii i grup. Autor udowadnia, i należy się z nim zgodzić,
że nacjonalizm współczesnej endecji jest daleki od nacjonalizmu „skrajnego”, stanowiąc osobną umiarkowaną kategorię.
Niniejsza książka uzupełnia więc w sposób bardzo istotny istniejące badania politologiczne i historyczne dotyczące ruchu narodowego we współczesnej Polsce. Widać
to bardzo wyraźnie, gdy się ją porówna z prawie równocześnie opublikowaną pracą historyka Jarosława Tomasiewicza również poświęconą partiom neoendeckim
w III Rzeczypospolitej. Strutyński weryfikuje też wiele ocen dotyczących tej formacji politycznej wypowiadanych przez lata zarówno w publikacjach naukowych, jak
i środkach masowego przekazu. Dlatego należy ją polecać wszystkim tym, którzy
znajdują intelektualną satysfakcję w samodzielnych poszukiwaniach w celu docierania do prawdy nieraz trudno dostępnej czy wręcz przemilczanej.
554
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Prof. dr hab. Bogumił GROTT, politolog, historyk i religioznawca – habilitacja z nauk politycznych w zakresie historii myśli politycznej (1986), tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych (1997) – jest zatrudniony na stanowisku profesora zwyczajnego w Instytucie Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego
oraz dyrektora Instytutu Politologii w PWSZ w Oświęcimiu. Jego główne zainteresowania koncentrują się wokół zagadnień nacjonalizmu oraz stosunków narodowościowych w Polsce i krajach ościennych ze szczególnym uwzględnieniem wpływu religii na powyższe zjawiska. Do jego najważniejszych prac należą: Próba analizy
stosunków narodowościowych wśród rycerstwa oleśnickiego w latach 1312-1412, „Acta
Universitatis Wratislaviensis”, Historia XXIII, nr 195; Nacjonalizm i religia, Kraków
1984; Katolicyzm w doktrynach ugrupowań narodowo-radykalnych do roku 1939,
Kraków 1987; Nacjonalizm chrześcijański, wyd. 1, Kraków 1991, wyd. 2, Kraków
1996, wyd. 3, Krzeszowice 1999; Religia, Kościół, etyka w ideach i koncepcjach prawicy polskiej (redakcja i wstęp do wyboru pism), Kraków 1993; Zygmunt Balicki ideolog
Narodowej Demokracji, Kraków 1995; Adam Doboszyński o ustroju Polski (redakcja
i wstęp do wyboru pism), Warszawa 1996; Polacy i Ukraińcy dawniej i dziś (redakcja,
wstęp i współautorstwo), Kraków 2002; Religia, cywilizacja, rozwój – wokół idei Jana
Stachniuka, Kraków 2003; Stosunki polsko-ukraińskie w latach 1939-2004 (redakcja,
wstęp i współautorstwo), Warszawa 2005; Neopoganie (redakcja, wstęp i współautorstwo), Kraków 2005; Nacjonalizm czy nacjonalizmy? (redakcja, wstęp i współautorstwo), Kraków 2006. Główne prace książkowe Bogumiła Grotta były recenzowane
w wielu czasopismach naukowych, krajowych i zagranicznych.
R E CE N Z J E
Łukasz JAKUBIAK
Uniwersytet Jagielloński
Piotr Mikuli, Zasada podziału władz a ustrój brytyjski
Wydawnictwo Sejmowe, Warszawa 2006, 180 s.
Recenzowana publikacja – Zasada podziału władz a ustrój brytyjski Piotra Mikuli
– powstała na bazie pracy doktorskiej obronionej na Wydziale Prawa i Administracji
Uniwersytetu Jagiellońskiego w 2004 r. Zaznaczyć należy, że nie jest to pierwsza publikacja książkowa w dorobku naukowym Autora. W roku 2002 ukazała się jego praca
zatytułowana Zdekoncentrowana kontrola konstytucyjności prawa. Stany Zjednoczone
i państwa europejskie, a dwa lata później w serii Systemy konstytucyjne państw świata,
ukazującej się nakładem Wydawnictwa Sejmowego, opublikował System konstytucyjny Słowenii.
Już na wstępie niniejszej recenzji odnotować należy trafność wyboru tematu monografii. Problem podziału władz rozpatrywany w kontekście funkcjonowania ustroju brytyjskiego wciąż stanowi obszar wielu kontrowersji, które – na co zwraca uwagę
Autor – znajdują odzwierciedlenie w poglądach wielu brytyjskich konstytucjonalistów (s. 6). Tytułem przykładu można w tym miejscu wskazać na następstwa, jakie
w tym względzie ma obowiązywanie zasady suwerenności parlamentu, a także specyficzna pozycja ustrojowa lorda kanclerza będącego do czasu niedawnych reform
ustrojowych ważnym ogniwem zarówno władzy wykonawczej, jak i ustawodawczej
oraz sądowniczej. Wyrazem podobnych kontrowersji jest zarysowany w uwagach
wstępnych cel monografii, za który Autor uznaje próbę odpowiedzi na pytanie, na ile
postulaty idei podziału władz znajdują swoje odzwierciedlenie we współczesnym ustroju
brytyjskim (s. 5).
Poruszana w pracy problematyka nie jest obca polskiej literaturze przedmiotu.
Uznać należy jednak, że recenzowana monografia dotycząca kwestii podziału władz
w Zjednoczonym Królestwie stanowi nowatorskie ujęcie jednego z najistotniejszych
zagadnień funkcjonowania brytyjskiego systemu politycznego. Jest ona bowiem wyrazem twórczego połączenia rozwijanych na gruncie polskim (m.in. przez A. Pułłę
i R. M. Małajnego) tradycji badań nad zagadnieniem podziału władz z bogatym
dorobkiem naukowym autorów koncentrujących swoje zainteresowania badawcze
na ustroju Zjednoczonego Królestwa (m. in. S. Gebethnera, K. Grzybowskiego,
W. Zakrzewskiego i A. Zięby).
Zasadnicza część pracy składa się z trzech rozdziałów poprzedzonych uwagami
wstępnymi. Pracę wieńczą uwagi końcowe, w których Autor zawarł najistotniejsze
556
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
konkluzje płynące z przeprowadzonych wywodów. Ponadto każda z trzech części
pracy zakończona jest wnioskami Autora dotyczącymi przedstawionych zagadnień.
Niewątpliwie ułatwia to lekturę książki. Rozdział pierwszy otwierają cenne rozważania natury terminologicznej, w których podjęta została próba zdefiniowania zakresu
pojęciowego takich terminów, jak podział władz, system hamulców i równowagi oraz
ustrój mieszany. W dalszej części zaprezentowane zostaje bogactwo doktryn odnoszących się do idei podziału władz na gruncie brytyjskim, tak w perspektywie historycznej, jak i w ujęciu współczesnym. Autor uwzględnia zarówno ewolucję w stanowisku
doktryny, jak i stosunek do idei podziału władz najważniejszych brytyjskich partii
politycznych. Na uwagę zasługuje w tym miejscu interesujące rozróżnienie dwóch
stanowisk – klasycznego i rewizjonistycznego – we współczesnej brytyjskiej doktrynie prawa konstytucyjnego. Przedstawiciele pierwszego z wyróżnionych kierunków
(m.in. A. V. Dicey, W. I. Jennigs, G. Marshall) podawali w wątpliwość istnienie na
gruncie brytyjskim zasady podziału władz bądź to w aspekcie formalnym, bądź materialnym. Niektórzy – jak A. V. Dicey – zasadzie tej w ogóle nie poświęcali szczególnej
uwagi (s. 38). W. A. Robson twierdził natomiast, że podział władz w ustroju brytyjskim nie znajdował zastosowania w żadnym okresie historii (s. 39).
Na tym tle zwolennicy stanowiska rewizjonistycznego (m.in. T. R. S. Allan,
H. Barnett, M. J. C. Vile) prezentują się jako dużo bardziej przychylni idei podziału
władz, co niewątpliwie ma związek z realizowanymi obecnie reformami ustrojowymi, dotyczącymi m.in. pozycji ustrojowej lorda kanclerza. W rezultacie przedstawiciele stanowiska rewizjonistycznego dostrzegają wagę zasady podziału władz, a nawet
– jak T. R. S. Allan – wskazują na jej nieodłączny związek z uświęconą na gruncie
brytyjskim zasadą rule of law. Ideę rządów prawa zrozumieć można bowiem tylko dzięki interpretacji dokonanej łącznie z uwzględnieniem podziału władz (s. 41).
Także H. Barnett podział władz stawia w jednym rzędzie z konstytutywnymi zasadami ustroju Wielkiej Brytanii: suwerennością parlamentu i rządami prawa (s. 42).
A. W. Bradley i K. D. Ewing podkreślają natomiast wagę zasady podziału władz,
której istotna rola w ustroju brytyjskim daje się zauważyć szczególnie po wejściu
w życie ustawy o prawach człowieka (Human Rights Act, 1998). W ich ujęciu podział
władz – gwarantując niezależność sądownictwa – decyduje o rzeczywistym przestrzeganiu praw człowieka zawartych w Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (s. 44).
Należy uznać, iż uwypuklenie wyraźnej ewolucji w interpretacji zasady podziału
władz na gruncie brytyjskim stanowi niewątpliwie walor recenzowanej pracy. Autor
wskazuje, że przedstawione wyżej kontrowersje w tej materii wynikają z posługiwania się przez przedstawicieli stanowiska klasycznego tzw. czystą teorią podziału.
W poglądach Autora można dostrzec wyraźne odejście od takiego kierunku interpretacji tej zasady ustrojowej. Wydaje się, że czysta teoria podziału przestaje być adekwatna do opisu funkcjonowania współczesnych państw. Obecny poziom komplikacji procesów decyzyjnych wymaga bowiem zgodnego współdziałania, a nie ścisłej
separacji w ramach tradycyjnego wyróżniania władzy wykonawczej, ustawodawczej
i sądowniczej.
POLITEJA 1(7)/2007
Zasada podziału władz…
557
O szerokiej interpretacji przez Autora tej zasady ustrojowej świadczy także treść
rozdziału drugiego dotyczącego podziału władz na tle relacji parlamentu i rządu Jej
Królewskiej Mości. Już na wstępie poczynione zostały istotne uwagi, rozwinięte następnie w dalszej części omawianego rozdziału. Autor odnotowuje przekształcenia
w brytyjskim modelu systemu parlamentarno-gabinetowego, sprowadzające się do
przejęcia przez rząd uprawnień monarchy oraz daleko idącego podporządkowania
parlamentu egzekutywie. Jak zauważa, tradycyjny konflikt między parlamentem a rządem zostaje zastąpiony rywalizacją na linii partia rządząca–opozycja JKM (s. 55).
Dostrzeżona zatem została rola, jaką w funkcjonowaniu systemu politycznego
Wielkiej Brytanii odgrywają jego główni aktorzy – partie polityczne. Do wątku politycznego podziału władzy Autor powraca po przedstawieniu pozycji ustrojowej najważniejszych organów władzy państwowej: monarchy, rządu oraz parlamentu. Organ
przedstawicielski poddany zostaje analizie z uwzględnieniem ograniczeń w wykonywaniu funkcji ustawodawczej (m.in. ustawodawstwo delegowane), a także jego kompetencji kontrolnych wobec podmiotów egzekutywy (m.in. rola pytań poselskich,
komisji specjalnych, Parlamentarnego Komisarza ds. Administracji).
Uwzględnienie politycznego podziału władzy w Zjednoczonym Królestwie w pracy o charakterze prawniczym, a nie politologicznym, nie może być uznane jedynie
za realizację zamiaru szerokiego ujęcia badanego zagadnienia. Autor słusznie bowiem
wskazuje, iż na gruncie brytyjskim nastąpiło daleko idące powiązanie systemu partyjnego z systemem ustrojowym, czego przykładem może być nakaz powierzenia
przez monarchę misji tworzenia rządu liderowi zwycięskiego ugrupowania politycznego (s. 103). Nie mniej istotnym przejawem silnej instytucjonalizacji partii politycznych jest tworzenie przez stronnictwo opozycyjne tzw. gabinetu cieni (shadow
cabinet), a także zapewnienie liderowi opozycji JKM oraz whipom partii opozycyjnej regularnego uposażenia z budżetu państwa. Uwagi te skłaniają Autora do wyrażenia poglądu, że opozycja JKM ma charakter swoistego organu władzy państwowej
(s. 104-105). Należy zatem stwierdzić, iż w omawianym rozdziale monografii relacje
pomiędzy legislatywą a egzekutywą przedstawione zostały w sposób wieloaspektowy,
przy uwzględnieniu zagadnienia stosunków pomiędzy partią rządzącą a opozycyjną
w ramach systemu dwupartyjnego. Biorąc pod uwagę specyfikę ustroju brytyjskiego,
takie podejście do badanego zagadnienia ocenić trzeba jako niezbędny element pełnej analizy praktycznych konsekwencji realizacji zasady podziału władz. Jest to problem tym istotniejszy, iż – jak w kończących rozdział wnioskach zauważa sam Autor
– podział zadań między legislatywę i egzekutywę jest przysłonięty polityczną identycznością rządu i większości parlamentarnej (s. 108).
Z kolei analiza pozycji ustrojowej organów władzy państwowej, w tym przede
wszystkim parlamentu i rządu, doprowadza Autora do konkluzji o wzajemnym przenikaniu się organizacyjnego i funkcjonalnego aspektu zasady podziału władz. Z drugiej jednak strony wskazane zostają pewne rozwiązania świadczące o oddzieleniu
legislatywy od egzekutywy, wśród których na pierwszym miejscu wymienia się istnienie niezależnej służby cywilnej oraz rozbudowanie funkcji kontrolnej Izby Gmin
(s. 109). Należy wszakże jeszcze raz wyraźnie podkreślić, iż o obowiązywaniu zasady
558
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
podziału władz na gruncie brytyjskim mówić można jedynie po uprzednim odrzuceniu poglądów zwolenników tzw. czystej teorii podziału.
Wiele argumentów na rzecz przyjęcia takiego punktu widzenia zawartych zostało w ostatnim trzecim rozdziale monografii traktującym o pozycji sądownictwa wobec władzy ustawodawczej i wykonawczej. Należy odnotować wyrażoną na wstępie
uwagę Autora, iż zasada niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziów jest obecnie – mimo istnienia zakłóceń w rozdziale organizacyjnym legislatywy i egzekutywy
– silnie podkreślana w nauce prawa konstytucyjnego. Autor zauważa też, że respektowanie tej zasady w Zjednoczonym Królestwie ma swoje źródła bardziej w kulturze
politycznej i praktyce ustrojowej niż w gwarancjach stricte prawnych (s. 111).
W dalszych częściach rozdziału poświeconego judykatywie Autor szeroko omawia
ustrój sądownictwa w Wielkiej Brytanii, uwzględniając przy tym sądowe kompetencje
Izby Lordów, a także niedawną decyzję o utworzeniu Sądu Najwyższego. Istotne miejsce zajmuje analiza gwarancji niezawisłości sędziów koncentrująca się wokół kwestii
procedury nominacji sędziowskich w różnych częściach Zjednoczonego Królestwa.
Autor podkreśla w tej materii dominującą rolę egzekutywy z Lordem Kanclerzem
na czele. Urzędowi Lorda Kanclerza, który Autor uznaje za swoisty ewenement konstytucyjny (s. 127), poświęcony został osobny podrozdział pracy. Wyczerpujące zestawienie wszystkich funkcji pełnionych dotychczas przez Lorda Kanclerza w pełni potwierdza tezę o jego szczególnej pozycji w brytyjskim porządku ustrojowym.
Równocześnie jednak okoliczności te nasuwają wiele wątpliwości w kwestii respektowania na gruncie brytyjskim zasady podziału władz. Zamieszczoną w pracy charakterystykę stanowiska Lorda Kanclerza należy uznać za niezbędne uzupełnienie
przedstawionej w rozdziale poprzednim tezy o zacieraniu się organizacyjnego i funkcjonalnego aspektu podziału władz. W tym kontekście również personalny wymiar
podziału musi zostać podany w wątpliwość. Autor słusznie wskazuje tu jednak na
konwenans konstytucyjny nakazujący Lordowi Kanclerzowi, jako czynnemu politykowi i członkowi gabinetu, zachowanie niezależności podczas wykonywania wszelkich funkcji sądowych, co jednak w praktyce – przy braku gwarancji instytucjonalnych – pozostawało jedynie kwestią sumienia (s. 128). Trzeba także podkreślić,
że dokonana przez Autora analiza pozycji ustrojowej Lorda Kanclerza uzupełniona
została cennymi uwagami dotyczącymi reformy tego urzędu przeprowadzonej przez
rząd Tony’ego Blaira. Przyjęta regulacja statusu Lorda Kanclerza stanowi wyraz kompromisu, na który zmuszony był przystać rząd Blaira, domagający się uprzednio całkowitej likwidacji tego urzędu. W rezultacie został on zachowany, ale jego kompetencje uległy znacznemu ograniczeniu.
W dalszej części rozdziału poświeconego władzy sądowniczej Autor podejmuje
się przedstawienia roli trybunałów administracyjnych, zakresu uprawnień legislatywy
i egzekutywy w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości, a także interesującej kwestii
pozycji sądownictwa rozpatrywanej w kontekście zasady suwerenności parlamentu.
Autor podkreśla tu, iż supremacja ustawy nie pozwoliła na wykształcenie się takiej
pozycji i roli sądownictwa, jaką posiada ono w zakresie kontroli konstytucyjności
prawa w Stanach Zjednoczonych (s. 157). Niemniej jednak uznać można, że jest to
POLITEJA 1(7)/2007
Zasada podziału władz…
559
w pewnej mierze rekompensowane wzrostem znaczenia sprawowanej przez sądy kontroli egzekutywy. Istotną rolę sądów w tym zakresie wiązać można z następującym po
II wojnie światowej stałym wzmacnianiem pozycji władzy wykonawczej wobec parlamentu. W tej nowej sytuacji sędziowie zdecydowali się na odgrywanie roli hamulca
wobec politycznej pozycji egzekutywy (s. 145).
W otwierających monografię uwagach wstępnych Autor wyraźnie podkreśla, iż
zagadnienie dewolucji kompetencji w Zjednoczonym Królestwie oraz kwestia przekazywania niektórych uprawnień organów krajowych instytucjom Unii Europejskiej nie
będzie przedmiotem rozważań podjętych w pracy. Zamierzoną rezygnację z całościowego analizowania wymienionych problemów należy ocenić pozytywnie. Stanowią
one bowiem problematykę na tyle złożoną, że niewątpliwie mogłyby stać się przedmiotem osobnych obszernych monografii. Ponadto zawarty w tytule pracy termin
„podział władz” odnosi się jedynie do ustrojowej pozycji oraz wzajemnych stosunków
pomiędzy legislatywą, egzekutywą i judykatywą i nie obejmuje kwestii terytorialnego
podziału władzy pomiędzy szczeblem centralnym i lokalnym. Z drugiej jednak strony na wagę tego zjawiska wskazuje sam Autor, który w podrozdziale poświęconym
nominacjom sędziowskim wspomina, że dewolucja i związane z nią reformy sądownictwa w Szkocji i Irlandii Północnej przyczyniły się do przyspieszenia zmian w obrębie
uregulowań dotyczących nominacji sędziowskich w Anglii i Walii (s. 116). Pisząc o nominacjach sędziowskich w Szkocji, Autor wskazuje na rolę, jaką w tym względzie odegrała uchwalona w 1998 r. ustawa o Szkocji (Scotland Act) (s. 115), która, co należy
podkreślić, była podstawą przeprowadzenia procesu przekazania pewnych kompetencji władczych w tej części Zjednoczonego Królestwa. Należy więc wyrazić pogląd,
że recenzowaną pracę niewątpliwie wzbogaciłoby szersze odniesienie do kwestii dewolucji, rozpatrywanej wszakże przede wszystkim przez pryzmat horyzontalnego podziału władz realizowanego w ramach kompetencji władczych przyznanych Szkocji,
Walii i Irlandii Północnej. Na uwagę zasługiwałaby w tym miejscu kwestia wzajemnych relacji pomiędzy zgromadzeniami ustawodawczymi podmiotów Zjednoczonego
Królestwa a organami lokalnej egzekutywy. Możliwym rozwiązaniem mogłoby być zawarcie kilku uwag porządkujących tę problematykę w osobnym podrozdziale pracy.
Na koniec warto odnotować, że recenzowana publikacja jest pracą rzetelnie udokumentowaną. Autor powołuje się na ponad 150 publikacji książkowych i artykułów,
których znaczna część – przede wszystkim w języku angielskim – stanowi rezultat
aktualnie prowadzonych badań w omawianej dziedzinie. Jest to godna podkreślenia zaleta pracy; pozwala bowiem na zapoznanie Czytelnika z najnowszymi prądami
w brytyjskiej nauce prawa konstytucyjnego. Wysoko należy także ocenić ilustrowanie
wyrażanych w pracy opinii – szczególnie w jej części odnoszącej się do sądownictwa
– licznymi przykładami spraw sądowych, których wykaz zamieszczony został na końcu książki. Czytelnik może tam również odnaleźć tabelę z wynikami wyborów parlamentarnych z lat 1945-2001 oraz zestawienie zawierające rozmiar przewagi partii
rządzącej w Izbie Gmin w tym samym okresie.
Podsumowując, recenzowaną pozycję należy ocenić jako pracę udanie wpisującą się w szeroki nurt prowadzonych w Polsce badań nad ustrojem politycznym
560
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Zjednoczonego Królestwa. Rozważane zagadnienie podziału władz na gruncie brytyjskim potraktowane zostało w sposób nowatorski. Uwzględnione zostały bowiem
najnowsze reformy ustrojowe przeprowadzane w tym państwie, które bez wątpienia wywierają wpływ na dokonywane obecnie interpretacje omawianej zasady ustrojowej. Stanowisko zajęte przez Autora uznać należy za ważny głos w dyskusji nad
pożądanym kształtem zasady podziału władz; kształtem, który we współczesnym
państwie wcale nie musi przypominać rygorystycznie przestrzeganego tradycyjnego
trójpodziału, co jednak nie oznacza, iż główne postulaty tej zasady – takie jak zakaz
koncentracji uprawnień władczych – tracą na aktualności. Książkę należy także polecić wszystkim zajmującym się zagadnieniem podziału władz w aspekcie teoretycznym. Jak bowiem udowadnia recenzowana publikacja, tej złożonej kwestii nie sposób
rozpatrywać bez odniesień do oryginalnej realizacji idei podziału w Zjednoczonym
Królestwie.
Mgr Łukasz JAKUBIAK, ur. 1981, politolog, doktorant w Katedrze Konstytucjonalizmu i Ustrojów Państwowych INPiSM UJ. Pod kierunkiem prof. dr. hab. Andrzeja Zięby przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą koabitacji w systemie politycznym V Republiki Francuskiej. Opublikował m.in. artykuł Koabitacja we Francji
– uwarunkowania ustrojowe i praktyka funkcjonowania („Politeja” nr 5).
R E CE N Z J E
Joanna KOZŁOWSKA
Uniwersytet Jagielloński
Arunas Streikus, Sovietų valdžios antybažnytine politika
Lietuvoje (1944-1990)
Vilnius 2002
Książka A. Streikusa pt. Sovietų valdžios antybažnytine politika Lietuvoje (1944-1990)
(Antykościelna polityka władzy sowieckiej na Litwie (1944-1990)) wydana w 2002 r.
jest pierwszą tego typu publikacją ukazującą walkę Kościoła katolickiego o zachowanie niezależności i tożsamości w realiach Związku Radzieckiego. Autor książki
w 2001 r. obronił pracę doktorską w Instytucie Historii Uniwersytetu Wileńskiego.
Praca ta jest istotnym wkładem do współczesnej historiografii litewskiej, jest pierwszym tego typu dziełem przedstawiającym los Kościoła na przestrzeni 50 lat. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości tematyka walki z Kościołem poruszana była
w pracach litewskich historyków, m.in. przez L. Truskę w książce Lietuva 1938-1953
metais, Vilnius 1995, czy w pracy zbiorowej pod redakcją I. Ignatavičiusa, Lietuvos
naikinimas ir tautos kova (1940-1998), Vilnius 1999.
Książka A. Streikusa oparta została na interesującym materiale źródłowym, autor korzystał ze zbiorów Centralnego Państwowego Archiwum Litwy (Lietuvos
Centrinis Valstybes Archyvas), które zawiera m.in. dokumenty urzędów państwowych Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej: Rady Ministrów LSRR
i urzędu Pełnomocnika Rady do spraw Kultu Religijnego LSRR, oraz Specjalnego
Archiwum Litwy (Lietuvos Ypatingasis Archyvas), gdzie znajdują się m.in. dokumenty NKWD-NKGB1 LSRR i Komitetu Centralnego Litewskiej Komunistycznej
Partii. W pracy Autor opierał się przeważnie na opracowaniach litewskich, w tym na
pracach publikowanych na emigracji.
We wstępie Autor zauważa, że jednym z założeń procesu sowietyzacji było dążenie do ateizacji życia społecznego. Proces ten przebiegał od stopniowego ograniczania działalności organizacji religijnych, poprzez przejęcie nad nimi kontroli, w końcu po dążenie do całkowitego ich zlikwidowania. Sytuacja na Litwie była odmienna
od pozostałych krajów bałtyckich (Łotwy i Estonii), religia katolicka, podobnie jak
w Polsce, była istotnym wyznacznikiem identyfikacji narodowej. Wprowadzanie założeń ateizmu napotkać musiało na silny opór społeczeństwa litewskiego.
1
NKWD-NKGB w 1946 r. przemianowany na MWD-MGB, a w 1954 r. został przekształcony
w KGB.
562
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Książka podzielona została na następujące rozdziały: I rozdział: Przesłanki sowieckiej polityki antykościelnej na Litwie, II rozdział: W poszukiwaniu modelu polityki
antykościelnej na Litwie w latach 1944-1949, III rozdział: Nietrwała koegzystencja
1950-1964, IV rozdział: Wyzwania polityki antykościelnej w latach 1965-1990.
W I rozdziale Autor omawia położenie Kościoła na Litwie w okresie międzywojennym i w czasie pierwszej okupacji radzieckiej 1940-1941. Według spisu ludności z 1923 r. 85% mieszkańców Litwy deklarowało wyznanie katolickie (7% judaizm,
3% luteranizm, 1,6% stanowili staroobrzędowcy i 1,1% prawosławni). A. Streikus
podkreśla niemal homogeniczny charakter pod względem wyznaniowym, jak i niewielkie zsekularyzowanie ówczesnego społeczeństwa. Na Litwie działały w tym czasie w szkołach, na uczelniach, przy parafiach różnorodne organizacje o charakterze
religijnym.
15 czerwca 1940 r. Związek Radziecki zajął obszar Litwy. Rozpoczął się szybki proces sowietyzacji prawno-ustrojowej państwa. 29 czerwca 1940 r., zaledwie kilka dni po
zalegalizowaniu Litewskiej Komunistycznej Partii, wprowadzono rozdział Kościoła od
państwa, trzy dni wcześniej zerwany został podpisany w roku 1927 konkordat. 22 lipca nastąpiła nacjonalizacja ziemi. Latem 1940 r. Kościół był już praktycznie odsunięty
od życia społecznego: zniesiono religię w szkołach, zamknięto Wydział Teologiczno-Filozoficzny na Uniwersytecie Witolda Wielkiego w Kownie, zakazano posługi kapłańskiej w więzieniu i wojsku, zakazano działalności organizacji religijnych. 15 sierpnia 1940 r. ogłoszono obowiązkową metrykację cywilną. Ciosem dla społeczeństwa
było zlikwidowanie świąt kościelnych, zakaz wydawania publikacji religijnych i usunięcie tychże z księgarni i bibliotek oraz rozwiązanie zakonów.
1 grudnia 1940 r. przyjęty został radziecki kodeks cywilny i karny, na podstawie
którego związki wyznaniowe nie posiadały osobowości prawnej. Doprowadzając do
ograniczenia roli Kościoła, przystąpiono równocześnie do przejęcia kontroli nad duchowieństwem. 2 października 1940 r. P. Gładkow, zastępca ludowego komisarza ds.
wewnętrznych (NKWD) LSRR wydał rozkaz skierowany do naczelników powiatów
nakazujący zbieranie informacji o duchownych różnych wyznań i kontrolowanie ich
działalności. Wraz z wypowiedzeniem konkordatu nie została przerwana łączność
z Watykanem – choć nuncjusz papieski w sierpniu 1940 r. opuścił Litwę, to kontakt
ze Stolicą Apostolską pozostawał nadal utrzymywany poprzez nuncjaturę w Berlinie.
Od wiosny 1941 r. rozpoczęły się aresztowania księży. Według niepełnych danych
aresztowanych zostało 47 duchownych, 35 zostało wywiezionych w czasie deportacji mieszkańców Litwy w dniach 14-18 czerwca 1941 r. 17 księży zostało zabitych
w czasie wycofywania się oddziałów Armii Czerwonej 22 czerwca 1941 r.2.
Autor podkreśla, że w ciągu roku okupacji radzieckiej nie udało się władzy wypracować systemu umożliwiającego ingerowanie w wyższe struktury hierarchii
kościelnej.
Wszechobecny terror wobec „nieprawomyślnych”, niszczenie dorobku kulturowego i w końcu czerwcowa deportacja ludności spowodowały, że wypowiedzenie
2
A. Streikus, Sovietų valdžios antybažnytine politika Lietuvoje (1944-1990), Vilnius 2002, s. 40-57.
POLITEJA 1(7)/2007
Soviet ų vald ž ios…
563
wojny przez Trzecią Rzeszę Związkowi Radzieckiemu i wkroczenie armii niemieckiej
22 czerwca 1941 r. potraktowane zostało przez mieszkańców jako wyzwolenie.
W chwili wkraczania wojsk niemieckich niektórzy księża podjęli aktywną walkę
wraz z powstańcami litewskimi (choć często właśnie księża wstrzymywali chęć odwetu na kolaborantach). Również hierarchowie nie unikali poparcia dla „wyzwolicieli”,
4 lipca 1941 r. w czasopiśmie powstańczym „Į laisvę” („Ku wolności”) znalazło się
oświadczenie litewskich biskupów (abp. J. Skvireckasa, bp. V. Brizgysa), w którym
potępiono działalność bolszewicką, dziękowano armii niemieckiej i walczącym powstańcom litewskim, wyrażono także nadzieję, że uznawana będzie wolność wyznania. Następnego dnia w katedrze w Kownie odbyła się msza św. w intencji ofiar niemieckich i litewskich.
W pierwszych tygodniach okupacji niemieckiej władze zaczęły przywracać niektóre odebrane Kościołowi prawa: na uniwersytecie w Kownie wznowiono studia na
Wydziale Teologiczno-Filozoficznym, przywrócono religię do szkół oraz kapelanów
w wojsku i więzieniu, wznowiona została działalność zakonów, jednak nie zwrócono
znacjonalizowanego majątku kościelnego.
Władze niemieckie traktowały Generalny Komisariat Litwy (będący częścią
Ostlandu) jako obszar podbity, tym samym nie zamierzały wzmacniać wpływów
Kościoła. W październiku 1942 r. w Kownie odbyła się konferencja biskupów, na
której przygotowane zostało memorandum dla Komisarza Generalnego, w którym
zażądano przywrócenia prawa własności Kościoła, zwrócenia archiwów i ksiąg metrykalnych, stworzenia warunków do duszpasterskiej posługi dla Litwinów wywiezionych na roboty do Niemiec, potępiono zakaz tworzenia religijnych organizacji
w szkołach, jak i wysiedlania polskich rolników3.
W lutym 1943 r. biskupi sprzeciwili się apelowi w sprawie poboru do wojska, pojawiały się za to artykuły potępiające bolszewizm. Abp Reinys w artykułach ukazywał
komunizm jako zło, walka z nim była największym cywilizacyjnym obowiązkiem.
Latem 1944 r. miał odbyć się kongres eucharystyczny, jednak wobec postępów Armii
Czerwonej było to niemożliwe. Kongres miał przebiegać pod hasłem „przygotowania
narodu litewskiego do walki z bolszewizmem i władzą radziecką”.
Autor zauważył, że działalność duchowieństwa i jej stosunek do władzy radzieckiej w czasie II wojny światowej stały się przyczyną wzmożonej represji wobec duchowieństwa po wojnie.
Rozdział II obejmuje pierwsze lata okupacji radzieckiej, w których to miała miejsce największa fala represji. 4 września 1944 r. ludowy komisarz bezpieczeństwa
(NKGB) LSRR Aleksandras Guzevičius podpisał dekret, w którym nakazywał stworzyć system kontroli kościołów i zakonów oraz zmusić do współpracy hierarchów
duchownych.
W grudniu 1944 r. zostało zamknięte seminarium w Wilnie; powodem miał być
fakt, że studiowali w nim głównie „reakcyjni Polacy” (pozostawiono seminarium
w Kownie). Na początku 1945 r. aresztowano sześciu duchownych, w tym abp. wi3
Tamże, s. 60-63.
564
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
leńskiego R. Jałbrzykowskiego (odebrano mu paszport radziecki, w lipcu 1945 r. wyjechał do Polski). Organem, którego zadaniem miało być kontrolowanie działalności religijnej, była powstała w 1944 r. w Moskwie Rada ds. Kultu Religijnego (dalej:
RSKR). Na początku 1945 r. Rada zobowiązała się do przeprowadzenia rejestracji
duchowieństwa; działalność duszpasterską mogli podjąć tylko duchowni posiadający
zaświadczenie z RSKR. Rejestracji sprzeciwili się biskupi, widząc w niej bezpośrednie
ingerowanie w sprawy Kościoła.
Można stwierdzić, że druga okupacja radziecka już w swoich początkach nie tylko przywróciła poprzednie ograniczenia Kościoła, lecz także zaczęła wzmacniać kontrolę nad nim. Tymczasem po zakończeniu wojny na obszarze Litwy zaczęły działać
litewskie oddziały partyzanckie. Władze oczekiwały, że duchowni potępią ruch partyzancki, wystosowując w tym celu do wiernych list pasterski. List taki wystosował jedynie zarządzający arcybiskupstwem kowieńskim (abp Skvireckas i bp Brizgys
opuścili Litwę przed wkroczeniem Armii Czerwonej) ks. prałat S. Jokubauskas, abp
Reinys zaś skierował list zachęcający do „pozytywnej pracy i odżegnania się od nienawiści”. A. Streikus ocenia, że list ten miał charakter neutralny, ponieważ sytuacja na
tzw. wschodniej Litwie była bardziej skomplikowana; Autor stwierdza, że miejscowa
ludność była terroryzowana przez partyzantkę polską, nie podaje jednak źródeł potwierdzających te fakty.
Wobec nieudanych prób pozyskania hierarchów władza radziecka rozpoczęła represje; w listopadzie 1946 r. wykonano wyrok śmierci na bp. V. Borisevičiusie (oskarżony
o wspieranie litewskiego podziemia), w grudniu 1946 r. aresztowano bp. T. Matulionisa
i bp. P. Ramanauskasa. W połowie 1947 r. aresztowany został jedyny abp. M. Reinys.
Aresztowanie biskupów było etapem w przejęciu kontroli nad Kościołem. Na początku 1947 r. w niewyjaśnionych okolicznościach zginął prałat S. Jokubauskas, zarząd
archidiecezją kowieńską przejął zwerbowany przez MVD-MGB ks. J. Stankevičius
(ps. Neris)4. Po wyborze zaczął on namawiać duchowieństwo do „ułożenia” stosunków z władzą, motywując, iż jedynie „ukłon” w kierunku władz może uchronić
strukturę organizacyjną Kościoła, a co za tym idzie, stworzyć możliwości zachowania wiary. Namawiał pozostałych biskupów do potępienia działającego podziemia,
przedstawiając program „walki z bandytyzmem”. Większość hierarchów zarządzających strukturą Kościoła musiała w tym czasie wystosować listy potępiające ruch
partyzancki. Listy te nie zmniejszyły autorytetu duchownych, nie wywołały również
osłabienia podziemia.
W latach 1948-1950 przestało działać 80-120 kościołów i kaplic, systematycznie
rosła liczba aresztowanych księży (w 1949 r. skazanych zostało 91 księży, w 1950-60).
W 1949 r. biskupstwo w Telšiai (Telsze) przejął ks. P. Maželis (ps. Petraitis), który
został wcześniej zwerbowany przez MVD-MGB. Jedynym wyświęconym biskupem,
który pozostawał na wolności, był bp Panevežys (Poniewieý) K. Paltarokas.
A. Streikus podkreśla, że do końca lat 40. reżimowi radzieckiemu udało się doprowadzić do całkowitej zmiany położenia Kościoła, poprzez założenie mechanizmu
4
Tamże, s. 102.
POLITEJA 1(7)/2007
Soviet ų vald ž ios…
565
kontroli duchowieństwa, ograniczenie jego działalności do posługi w kościele oraz
poddania represjom „nieposłusznych” duchownych.
Rozdział III omawia sytuację Kościoła w latach 1950-1964. Autor książki zauważa, że na początku lat 50. zmniejszył się nacisk na Kościół katolicki, co wiązało się
umocnieniem władzy na Litwie, dla której głównym dążeniem w tym czasie było wyświęcenie przez Watykan nowych, wybranych przez siebie biskupów. Sprzeciwiał się
temu bp Paltarokas, ponieważ trzech biskupów znajdowało się w tym czasie w więzieniu. Jednak pod naciskiem w 1955 r. wysłał papieżowi Piusowi XII list z kandydatami. Wybrany został ks. J. Steponavičius i ks. P. Maželis (w ten sposób władza miała
w jego osobie „swojego przedstawiciela”).
W latach 1955-1957 nastąpił wzrost dynamizmu religijnego, co z jednej strony związane było z postalinowską odwilżą, z drugiej zaś z faktem amnestii i powrotu księży z obozów i zesłania na Litwę (powróciło 238 księży). W 1956 r. powrócił
bp T. Matulionis. Księża, nie obawiając się konsekwencji, zaczęli ponownie katechizować dzieci, część wierzących, która nie praktykowała, obawiając się represji, zaczęła
uczestniczyć w praktykach religijnych.
Ta swoista odnowa w Kościele spowodowała reakcję władz: księża, którzy wcześniej zostali zwolnieni dzięki amnestii, zostali ponownie aresztowani, internowano
bp. T. Matulionisa, za katechizację dzieci groziła kara pozbawienia wolności, z seminarium w Kownie usunięto część wykładowców. Władza umocniła swoją pozycję poprzez obsadzenie wikariatu biskupstwa w Kaišiadorys (Koszedary) przez ks.
J. Meidusa (ps. Jurgis).
W 1961 r. zniszczeniu uległa Góra Krzyży w Šiauliai, zniszczono Kalwarie
w Wilnie i Veprius. Zakazano biskupom wizytowania parafii i udzielania sakramentu
bierzmowania, w prasie zwiększała się propaganda antyreligijna.
Pomimo trwającego nacisku zezwolono duchowieństwu na wyjazd w 1962 r. na
obrady II Soboru Watykańskiego. Decyzja ta miała charakter polityczny – miała ukazać, że wbrew „propagandzie” emigracyjnego litewskiego duchowieństwa w Litewskiej
SRR jest przestrzegana wolność sumienia i swoboda wyznania.
Rozdział IV ukazuje proces aktywizowania się zarówno duchowieństwa, jak i osób
świeckich przeciwko polityce antykościelnej. Zdaniem A. Streikusa około 1966 r.
rozpoczęły się tajne zebrania księży W 1968 r. wystosowano pierwszą zbiorową petycję przeciwko ingerowaniu władz w sprawy seminarium; podpisało ją 63 księży.
W latach 1968-1971 wydano 10 zbiorowych petycji podpisanych łącznie przez 350
księży (prawie połowa księży w tym czasie pracujących)5.
Na początku lat 70. świeccy zaczęli podejmować aktywność w życiu Kościoła.
W latach 1970-1971 odbył się protest wierzących z powodu karania księży, którzy katechizowali dzieci. W 1972 r. ukazał się pierwszy numer „Kroniki”, czasopisma, którego celem było informowanie o łamaniu prawa do swobody wyznania na Litwie. Była
to pierwsza publikacja, która przełamała „monopol na prawdę”. Po kilku latach zaczęły pojawiać się inne podobne czasopisma („Dievas ir Tevyne”, „Auđra” czy „Ateitis”).
5
Tamże, s. 247-248.
566
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Od 1970 r. zaczęło działać podziemne seminarium. W latach 1970-1985 do seminarium uczęszczało 50 kleryków, z których 27 otrzymało sakrament potajemnie.
W latach 70. wzrosła liczba wizyt duchownych na Litwie, szczególnie z Polski
(w 1971 r. Ostrą Bramę odwiedziło 80 księży), co również oddziaływało na duchowieństwo, szczególnie na Wileńszczyźnie.
W 1976 r. władze zezwoliły na wydawanie czasopisma katolickiego „Tikiejimo
Šviesa” („Światło Wiary”). Należy stwierdzić, że polityka władz w tym czasie szła
w kierunku wzmocnienia propagandy antykościelnej poprzez prasę, radio czy telewizję, niejednokrotnie starając się ośmieszyć Kościół czy skompromitować duchownych. Jednocześnie grupy agenturalno-operacyjne KGB śledziły działalność
duchownych, dochodziło do zabójstw księży włączonych w działalność podziemia
katolickiego (w 1980 r. w wyniku pożaru zginął ks. J. Zdebskis, po tygodniu zamordowany został ks. L. Šapoka, w 1981 r. ks. L. Mažeika)6.
Wybór M. Gorbaczowa na I sekretarza KC ZSRR na wiosnę 1985 r. i ogłoszona przez niego „pieriestrojka” nie zmieniły trwającego antyreligijnego kursu. Jeszcze
w 1985 r. KGB przyjęło założenie o wzmocnieniu ateistycznej propagandy. Przyczyna
leżała w zbliżających się dwóch jubileuszach: 500-lecia śmierci św. Kazimierza, patrona Litwy, i 600-lecia chrztu Litwy. Obawiano się, aby te rocznice nie stały się impulsem do aktywizacji Kościoła. Zezwolono jednak na obchody jubileuszu; 28 czerwca
1987 r. odbyła się uroczysta msza św. w Wilnie z udziałem przewodniczącego Rady
ds. Religii, Konstantina Charczewa.
Pierwsze oznaki zmian zaczęły następować w połowie 1987 r.: postanowiono unieważnić zakaz katechizacji, zobowiązano się do przekazania wybudowanego ze składek
wiernych kościoła w Kłajpedzie. W 1989 r. oddano archikatedrę w Wilnie, rozpoczęto przekazywanie innych kościołów oraz budynków przykościelnych. W tym samym
roku przyznana została osobowość prawna związkom wyznaniowym.
Książka A. Streikusa w sposób wyczerpujący oddaje losy Kościoła na Litwie, przekazując równocześnie czytelnikowi bogatą faktografię dotyczącą wojennych i powojennych wydarzeń na Litwie. Do niewątpliwych walorów pracy należy obiektywizm
w ukazaniu sytuacji wewnętrznej w Kościele.
6
Tamże, s. 289-290.
Mgr Joanna KOZŁOWSKA, ur. 1974, w 2000 r. ukończyła studia magisterskie
w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu
Jagiellońskiego i w tym samym roku rozpoczęła studia doktoranckie w tymże
Instytucie. Jej zainteresowania obejmują dzieje Litwy w XX wieku (praca magisterska
Historia Litwy w latach 1938-1953) i problemy Kresów Północno-Wschodnich (temat
przygotowanej pracy doktorskiej Ewolucja sytuacji narodowościowej na Wileńszczyźnie
w latach 1939-1952).
R E CE N Z J E
Rafał OPULSKI
Uniwersytet Jagielloński
Barbara Toruńczyk, Rozmowy w Maisons-Laffitte 1981
Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2006, 212 s.
W zeszłym roku obchodzono w Polsce Rok Jerzego Giedroycia z okazji setnej rocznicy jego urodzin. W grudniu 2006 r. została wydana książka Barbary Toruńczyk
pt. Rozmowy w Maisons-Laffitte, która w swojej głównej części składa się z rozmów
przeprowadzonych przez redaktorkę naczelną „Zeszytów Literackich” z Jerzym
Giedroyciem oraz jego najbliższą współpracownicą, Zofią Hertz. Celem Autorki było
przybliżenie Czytelnikom krajowym tych postaci oraz wpływu środowiska Instytutu
Literackiego na najnowszą historię Polski. Świadczą o tym słowa Autorki zamieszczone w Nocie Wydawcy: Chciałam, żeby Czytelnik, znający te postaci tylko z agresywnych ataków reżimowej propagandy, poznał redaktorów legendarnego miesięcznika, ich
sposób myślenia o świecie, o Polsce, o ludziach (s. 198). Warto nadmienić, że chociaż
wywiady te przeprowadzono 26 lat temu, treści w nich zawarte nie tracą na swojej aktualności. Książka ta jest ciekawa i godna polecenia nie tylko z tego powodu.
Każdy badacz zainteresowany poglądami Jerzego Giedroycia staje przed problemem
braku takiej liczby tekstów źródłowych, która umożliwiłaby sumienne zrekonstruowanie poglądów naczelnego „Kultury”. Stanu tego nie poprawiły pojawiające się
od połowy lat 90. Notatki Redaktora. Były one bowiem, używając sformułowania
Konstantego Jeleńskiego, „po napoleońsku lapidarne, jak rozkazy”. Poza tymi krótkimi tekstami, opracowaną przez Krzysztofa Pomiana Autobiografią na cztery ręce
(Jerzy Giedroyc, Autobiografia na cztery ręce, Warszawa 1994), dialogami Giedroycia
z Ewą Berberyusz Książę z Maisons Laffitte (Warszawa 2000), Portretami paryskimi
Renaty Gorczyńskiej (Kraków 1999, s. 33-55) oraz artykułem Aleksandra Smolara
(„Aneks” 1986, nr 44, s. 23-54) nie ma na rynku zbyt wielu publikacji, w których
można znaleźć słowa Redaktora. Recenzowana praca, która w zamierzeniu Barbary
Toruńczyk miała mieć charakter dokumentu, ma szansę zapełnić istniejącą na naszym rynku wydawniczym lukę.
Książka jest podzielona na wstęp napisany przez Adama Michnika (Jego wiek…)
oraz pięć części. Dwie pierwsze dotyczą głównie działalności prowadzonego przez
Giedroycia Instytutu Literackiego („Kultura” – oddziaływanie słowem. Mówi Jerzy
Giedroyc oraz „Kultura” od środka – opowiada Zofia Hertz). Trzecia część, która wydaje się najciekawsza ze wszystkich pięciu, to niepublikowane dotąd rozmowy redaktorki naczelnej „Zeszytów Literackich” z Jerzym Giedroyciem. O ich wartości
568
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
świadczyć mogą słowa Adama Michnika, który stwierdził we wstępie, że nikt nigdy nie postawił Redaktorowi takich pytań i nikt nie uzyskał takich odpowiedzi (s. 5).
Czwarty fragment recenzowanej pracy (Aneks) składa się ze swobodniejszych rozmów z naczelnym „Kultury”, korespondencji między nim a Barbarą Toruńczyk oraz
między Barbarą Toruńczyk a Aleksandrem Smolarem. Ostatnia, piąta część Rozmów
w Maisons-Laffitte obejmuje fotografie osób związanych z „Kulturą”. Jak widać powyżej, Toruńczyk nie chciała ograniczyć treści książki do samych rozmów z Redaktorem.
Ta próba całościowego ujęcia działalności osób związanych z Instytutem Literackim
jest niewątpliwym plusem recenzowanej pracy.
O szczególnej wartości Rozmów w Maisons-Laffitte decyduje przytoczenie wspomnianych już, niepublikowanych do tej pory wypowiedzi Jerzego Giedroycia.
Umożliwiają one bliższe poznanie samej osoby oraz myśli redaktora naczelnego
przedwojennych „Buntu Młodych” i „Polityki”. Przykładowo, wspominając przyjaźń gen. Andersa i Kajetana Morawskiego z późniejszym prezydentem Francji,
gen. de Gaulle’em, wyznał, że znajomość ta pozostała kompletnie niewykorzystana przez Andersa. Poza jakimiś takimi grzecznościowymi wizytami. Ani Anders, ani
Morawski nie umieli tego wykorzystać (s. 22). Giedroycia nie interesowały „jakieś tam”
działania. Wszystko to, co robił, czynił z myślą o wolnej Polsce i przez ten pryzmat
oceniał działalność innych osób. Niezwykle ciekawe są również te fragmenty rozmów, które dotyczą wewnętrznych przemian w Polsce. Naczelny „Kultury” nigdy nie
miał wątpliwości, że zostaną one zapoczątkowane w kraju. Tak było tuż po II wojnie
światowej, kiedy większość Polaków na emigracji oczekiwała wybuchu konfliktu
mocarstw zachodnich z Sowietami, co w efekcie doprowadziłoby do oswobodzenia
Polski. Giedroyc zdawał sobie wówczas sprawę z tego, że to mrzonki. Zamiast bezczynnie czekać, utworzył Instytut Literacki i starał się – wbrew stanowisku polskiej
emigracji – żmudną działalnością wydawniczą wpływać na kraj. Posiłkując się słowami tak cenionego przez niego Józefa Piłsudskiego, postanowił „walić głową w mur,
skoro niczym innym muru rozwalić nie można było”. Mimo że w głębi duszy był
romantycznym rewolucjonistą, wyżej sobie cenił konsekwentną pracę i realizm polityczny. Umożliwiało mu to stawianie trafnych diagnoz politycznych. Przykładowo,
sytuację robotników w PRL porównał do sytuacji robotników w zaborze rosyjskim.
Nie miał żadnych złudzeń, że na początku protestu robotnicy walczyli o niepodległość Polski. Miała Pani – wyznał w rozmowie z Toruńczyk – tę miazgę ludzkich
robotników, których właściwie problem Polski kompletnie nie obchodził […]. Geniusz
Piłsudskiego polegał na tym, że zrozumiał, że hasła niepodległościowe nie odgrywają żadnej roli w tych środowiskach, że trzeba wystąpić z hasłami socjalnymi i do nich dopiero
doczepić ten sztandarek biało-czerwony […]. To samo było w Polsce Ludowej (s. 28).
Samym Polakom nie szczędził gorzkich słów. Na pytanie Barbary Toruńczyk, co go
drażni w polskim usposobieniu politycznym, odpowiedział: Wszystko. Na przykład
– straszliwa prowincjonalność. Prowincjonalność w każdym sensie, nawet politycznym.
I to jest zdumiewająca historia. Przecież od lat masa ludzi jeździ za granicę. I jaki to
ma skutek? Żaden (s. 56). Trudno o bardziej dobitny przykład aktualności poglądów
Jerzego Giedroycia.
POLITEJA 1(7)/2007
Rozmowy w Maisons-Laffitte…
569
W pozostałej części Rozmów… przedstawia się m.in. jako polityczny wizjoner. W 1981 r. był jednym z niewielu przewidujących szybki upadek Związku
Radzieckiego. Przekonanie te wyraził z charakterystyczną dla siebie „profetyczną”
pewnością: to dla mnie nie ulega najmniejszej wątpliwości (s. 27). W wyniku tego rozpadu za wschodnią granicą Polski miały powstać niepodległa Ukraina z Lwowem,
Litwa z Wilnem oraz Białoruś. Ten rewolucyjny jak na ówczesne polityczne uwarunkowania (lata 50.) postulat potwierdził również w rozmowie z Toruńczyk. Przyznał,
że jest to kwestia życia i śmierci polskiego państwa (s. 26). Warto również wspomnieć
o tym, że Giedroyc wypowiada się jak wybitny znawca Rosji, w której – jego zdaniem
– o demokratyzacji absolutnie nie można mówić (s. 52).
Po przeczytaniu książki Czytelnik uzyskuje informacje nie tylko o przed- i powojennych wspomnieniach naczelnego „Zeszytów Historycznych”, jego politycznych poglądach, lecz także o codziennym życiu w legendarnej siedzibie „Kultury”
w Maisons-Laffitte. O „kuchni” pracy opowiada Barbarze Toruńczyk Zofia Hertz.
Dzięki niej dowiadujemy się więcej o szczegółach życia w tej podparyskiej miejscowości, podziale zadań poszczególnych domowników oraz istniejących między nimi
relacjach.
Podejmując się próby oceny recenzowanej pracy, nie można jednak nie wspomnieć o słabych stronach Rozmów w Maisons-Laffitte. Do jednej z nich należy nazbyt lapidarnie napisana Nota Wydawcy. Ponadto brakuje w recenzowanej pracy wskazówek bibliograficznych pomocnych dla wszystkich tych, którzy chcieliby
pogłębić swoją wiedzę na temat działalności Jerzego Giedroycia i jego najbliższych
współpracowników.
Powyższe zarzuty dotyczą jednak spraw szczegółowych, a nie całości książki. Jest
ona bez wątpienia pozycją cenną i przydatną dla tych wszystkich, których interesuje
zdobycie informacji na temat tak znaczącej dla kultury polskiej instytucji, jaką jest
Instytut Literacki. Dzięki przytoczonym w książce niezwykle interesującym wypowiedziom osób bezpośrednio zaangażowanych w jego powstanie i działalność warto
odświeżyć sobie pamięć o tych, którzy odcisnęli niezatarte piętno na najnowszej historii Polski.
Mgr Rafał OPULSKI, doktorant w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków
Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego; absolwent stosunków międzynarodowych; student 5. roku religioznawstwa w Instytucie Religioznawstwa UJ.
Zainteresowania naukowe: historia polityczna III RP, marketing polityczny, teorie
mitu politycznego.
R E CE N Z J E
Zbigniew RAU
Uniwersytet Łódzki
Maciej Chmieliński, Max Stirner. Jednostka, społeczeństwo,
państwo
Księgarnia Akademicka, Kraków 2006, 268 s.
Nie ulega wątpliwości, że każdy, kto zawodowo zajmuje się analizą doktryn politycznych, znajdzie w najnowszej monografii Macieja Chmielińskiego wiele mocnych
stron, które jasno wskazują na nietuzinkowy charakter jego przedsięwzięcia.
Pierwszą taką niekwestionowanie mocną stroną jest wybór tematyki badawczej
i jej interpretacja. Monografia Max Stirner. Jednostka, społeczeństwo, państwo stanowi
pierwsze w Polsce opracowanie książkowe poświęcone myśli tego autora. To osiągnięcie jest tym większe, iż Stirner nie jest w polskiej literaturze filozoficznej bynajmniej postacią nieznaną. Przeciwnie, jego poglądy, jako członka lewicy heglowskiej,
były wielokrotnie, choć tylko na modłę przyczynkarską, sygnalizowane, np. przez
Bogdana Suchodolskiego czy Ryszarda Panasiuka. Więcej uwagi poświęcili mu Leszek
Kołakowski i Wiesław Gromczyński, a Biblioteka Klasyków Filozofii wydała w 1996 r.
w tłumaczeniu Joanny i Adama Gajlewiczów jego podstawowe dzieło Jedyny i jego
własność. Niemniej jednak, inaczej niż Chmieliński, żaden z wymienionych badaczy
nie potraktował dorobku Stirnera jako samodzielnego i kompleksowego przedmiotu
swoich dociekań. Suchodolski czy Panasiuk postrzegali Stirnera z perspektywy swoich zainteresowań doktryną Marksa czy ideowymi uwarunkowaniami tej doktryny
związanymi właśnie z lewicą heglowską. Z kolei Kołakowski i Gromczyński poświęcili
uwagę konkretnym zagadnieniom budzącym spór o treść doktryny Stirnera, np. jego
stosunkowi do zastanej kultury, istocie jego samowiedzy czy egoizmu. Chmieliński
natomiast podjął się trudnego zadania nie tylko całościowego potraktowania doktryny
Stirnera, lecz także poddania jej własnej oryginalnej interpretacji.
Ten ostatni zabieg jest szczególnie cenny z perspektywy dokonań czołowych
przedstawicieli obcojęzycznej literatury stirnerowskiej. Wielu z nich, interpretując
doktrynę autora Jedynego, stało się zakładnikami aparatu pojęciowego nurtów politycznego myślenia, z którymi się utożsamiają. Tak więc, idąc za wielce niechętnym
Stirnerowi Marksem, tacy marksistowscy autorzy, jak Moses Hess czy Hans Helms,
klasyfikują go jako mało oryginalnego ideologa drobnomieszczaństwa, którego klasowe przesłanie nie budzi wątpliwości, a zachowawczy charakter jest, mimo pewnych powodujących najwyżej wzruszenie ramion udziwnień, łatwy do rozszyfrowania. Z kolei Ahlrich Meyer czy Alfred Schaeffer, podążając za Albertem Camusem
572
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
traktują go jako bezwzględnego burzyciela zastanego porządku społecznego, któremu
jednak własny nihilizm nie pozwala stworzyć niczego nowego. W bardziej życzliwej
Stirnerowi interpretacji Bernd Laska postrzega go jako wiecznego dysydenta, któremu afirmacja skrajnego egoizmu jednostki nakazuje pozostać daleko na peryferiach
głównych nurtów politycznego dyskursu. Można zatem uznać, iż wszystkie te pochodzące z kontynentu europejskiego, a zatem dalekie od indywidualistycznego myślenia interpretacje łączy głębokie przekonanie, że Stirner nie może być określany jako
autor politycznej doktryny, z którą można się w znaczący sposób utożsamiać (wolno
oczywiście spekulować, iż gdyby Stirner był autorem amerykańskim, to miałby szanse na zupełnie inne przyjęcie w literaturze przedmiotu, takie chociażby, jak głęboko anarchizujący indywidualiści Henry David Thoreau czy Ralph Waldo Emerson,
w których ujęciach Amerykanie odczytują elementy własnej zbiorowej tożsamości).
Niekwestionowaną zasługą Chmielińskiego jest to, że tu, na kontynencie europejskim, oddał sprawiedliwość Stirnerowi, interpretując jego doktrynę, bez wątpienia
pod wpływem współczesnego sporu komunitarian z liberałami, jako egoistyczną, indywidualistyczną, ale jednocześnie społeczną, a nawet, z pewnymi zastrzeżeniami,
wspólnotową. W odczytaniu Chmielińskiego stirnerowska wspólnota, czyli „zrzeszenie egoistów”, nie jest bynajmniej pierwotna, organiczna czy trwała, nie posiada
też zasadniczego atrybutu, jakim jest precyzyjnie sformułowane dobro wspólne, jest
jednak niezwykle silna, bo wynika z istoty i podstawowej potrzeby jednostki – egoizmu. Taka interpretacja pozwala już postrzegać Stirnera jako autora doktryny, która
jednak próbuje w przekonujący sposób wyjaśnić część naszego społecznego i politycznego doświadczenia.
Drugą mocną stroną recenzowanej rozprawy jest jej teza badawcza, która legitymizuje powyższą interpretację. Sprowadza się ona do tego, iż doktryna Stirnera
opiera się na syntezie ujęć utylitarystycznych, zakładających przekonanie o egoistycznej naturze ludzkiej i potrzebie kierowania się zasadą użyteczności, z romantycznymi kategoriami dynamicznej kreacji autonomicznej jednostki. Z syntezy tej
powstaje niezwykle oryginalna koncepcja człowieka, niepodobna z gruntu ani do metafizycznych rozwiązań romantyków, ani też do funkcjonalizmu i pragmatyzmu cechującego ekonomiczny pozytywizm anglosaski (s. 42). Postawienie powyższej tezy wymagało od Chmielińskiego szerokiej wizji interpretacyjnej, która idzie w parze z jego
imponującą erudycją. Łączy ona wiedzę o angielskiej myśli politycznej, począwszy od
XVII-wiecznych kontraktualistów Hobbesa i Locke’a, przez ekonomiczne koncepcje
przedstawicieli szkockiego oświecenia Smitha i Fergusona, po klasycznych utylitarystów Benthama i Johna Stuarta Milla z gruntowną znajomością takich klasyków
niemieckiego romantyzmu, jak Humboldt, Schiller, Fichte czy Schelling, a także
postromantycznych ujęć Schopenhauera i Nietzschego. Co więcej, Chmieliński swobodnie porusza się tak w argumentacji starożytnego Epikura czy średniowiecznego
Pico della Mirandolli, nowożytnego Hegla, jak i współczesnych liberałów (Rawls czy
Nozick) czy równie współczesnych komunitarian (np. MacIntyre, Sandel czy Taylor).
Ta wirtuozeria erudycji nie jest jednak celem samym w sobie, nie jest też przejawem
akademickiej próżności, lecz stanowi integralną część warsztatu Chmielińskiego, słu-
POLITEJA 1(7)/2007
Max Stirner…
573
ży bowiem konkretnym celom badawczym. Pozwala nadać doktrynie Stirnera wymiar uniwersalistyczny. O kunszcie warsztatu badawczego Autora świadczy jednak
też to, że wskazanie przez niego uniwersalistycznego wymiaru doktryny Stirnera
bynajmniej nie idzie w parze z zaniedbaniem przez niego jej analizy kontekstualistycznej. Wystarczy tu odwołać się do przekonujących rozważań o jej historyczno-ideowej genezie w okresie poprzedzającym rewolucyjne wydarzenia Wiosny Ludów
w Prusach czy przynależności Stirnera do Die Freien zaprezentowanych w odrębnym rozdziale recenzowanej rozprawy. Co więcej, często ta kontekstualistyczna argumentacja potwierdza zasadność uniwersalistycznej interpretacji, jak to, na przykład,
ma miejsce we wskazaniu przez Chmielińskiego bezpośredniego wpływu Smitha na
Stirnera, który po napisaniu Jedynego podjął się tłumaczenia prac szkockiego ekonomisty (s. 189).
Trzecią mocną stroną recenzowanej rozprawy jest oparcie jej na literaturze obcojęzycznej, przede wszystkim niemieckiej, którą Chmieliński zgromadził w wyniku
kilku kwerend w niemieckich bibliotekach uniwersyteckich. Nawiązał też owocne
kontakty z akademickimi i pozaakademickimi znawcami myśli Stirnera. W szczególnie zadowalający sposób – w porównaniu z dotychczasowymi polskimi publikacjami
poświęconymi problematyce stirnerowskiej – wykorzystał materiały źródłowe. Warto
zaznaczyć, iż Chmieliński oparł swoją rozprawę na wszystkich opublikowanych pozycjach autorstwa Stirnera, podczas gdy w literaturze polskiej absolutnym standardem
było dotychczas przywoływanie wyłącznie Jedynego. Należy zatem zachęcić Autora,
by zwieńczył swe badania nad myślą Stirnera krytyczną edycją antologii jego artykułów opartą na własnym przekładzie.
Jak każde przedsięwzięcie naukowe także recenzowana rozprawa, odpowiadając
na jedne pytania, prowokuje do zadawania kolejnych. W tym kontekście chcę podnieść tylko jedną kwestię, która pozostawia w czytelniku poczucie niedosytu, gdyż
została potraktowana przez Macieja Chmielińskiego wyraźnie pobieżnie, a zasługuje
na przenikliwą analizę, która zasadniczo dominuje w całej recenzowanej rozprawie.
Rzecz sprowadza się do problemu kwalifikacji doktryny Stirnera z perspektywy
głównych nurtów politycznego myślenia. Chmieliński przedstawia swego bohatera
jako indywidualistę. To samo w sobie nie przesądza jeszcze o przynależności do konkretnego nurtu politycznego myślenia. Indywidualista może być liberałem, libertarianinem czy wreszcie anarchistą. Z kolei anarchizm jako całość nie stanowi ideowego
czy politycznego domu wyłącznie indywidualistów. Są bowiem jeszcze przykładowo
anarchokolektywiści (jak Bakunin) czy anarchosyndykaliści (jak Sorel). Pojawia się
zatem zasadnicze pytanie, czy Stirner może zostać zasadnie zakwalifikowany jako
anarchista w ogóle i jako anarchoindywidualista w szczególności? Chmieliński rozważa tę kwestię, sygnalizując różne percepcje doktryny Stirnera i wskazując na prawidłowość, zgodnie z którą starsi komentatorzy traktują go jako anarchistę, bardziej współcześni natomiast, z bardzo różnych powodów, odmawiają mu tego miana
(s. 220 i n.). Sam Chmieliński stara się unikać zakwalifikowania Stirnera do anarchoindywidualistów (s. 223 przypis 144), zdecydowanie broni jednak jego przynależności do anarchizmu (s. 224). Powołuje się przy tym na etymologiczną definicję
574
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
anarchizmu, zgodnie z którą oznacza on brak władzy, i twierdzi, że sprowadza się on
nie do zniszczenia państwa, lecz do intencji „uwolnienia się od kryjącej się za nim
władzy”. Według Chmielińskiego stanowisko Stirnera jest właściwie jedynym w pełni konsekwentnym stanowiskiem anarchistycznym. Jest tak dlatego, że „uświadomiony
egoizm” Stirnera oznacza odrzucenie wszelkiej trwałej [podkreślenie moje – Z.R.]
formy władzy nad jednostką (s. 224).
Nie zgadzam się z takim ujęciem. Uważam, że to, czego dowiadujemy się
o Stirnerze z recenzowanej rozprawy, nie pozwala go zakwalifikować jako anarchistę.
Od czasów cyników, starożytnych protoplastów anarchistów, aż po klasyków anarchizmu, takich jak Proudhon, Bakunin czy Kropotkin, anarchistyczny projekt sprowadza się do dwóch propozycji: wyeliminowania czy przezwyciężenia państwa (czy
to w sposób rewolucyjny, jak chciał Bakunin, czy to w bardziej ewolucyjny i perswazyjny, jak proponowali pozostali) oraz stworzenia społecznej harmonii, możliwej właśnie na skutek wyeliminowania czy przezwyciężenia państwa. Stirner zakłada
natomiast, że osiągnięcie społecznej harmonii wewnątrz „związku egoistów” bynajmniej nie wymaga nieobecności państwa, a nawet, że „uświadomieni egoiści” z tegoż
związku mogą zinstrumentalizować to państwo w procesie własnego egoistycznego
rozwoju i wykorzystać do realizacji swoich egoistycznych celów. Co więcej, pozostawiając państwo, które może służyć jednostce do realizacji jej celów, Stirner nie mógł
faktycznie wyeliminować władzy będącej zawsze atrybutem państwa. Wprowadzenie
do argumentacji za przynależnością Stirnera do anarchizmu dodatkowej kwalifikacji
władzy, mianowicie jej trwałości – jakkolwiek zrozumiałe jako wyznacznik dobrowolności i tymczasowości struktur „zrzeszenia egoistów” – nie może tej argumentacji
istotnie wspierać. Nietrwałość władzy, w tym nietrwałość władzy państwowej, nie
może stanowić kryterium przynależności danej doktryny do anarchizmu. Nietrwałą
władzę znajdziemy przecież, na przykład, zarówno u Locke’a, jak i Marksa, u których
prawo oporu czy rewolucja wskazują jej kres, a przecież trudno utożsamiać tych myślicieli z anarchizmem.
Podnoszę tu kwestię bezzasadności klasyfikowania doktryny Stirnera jako anarchistycznej bynajmniej nie z potrzeby prowadzenia dogmatycznego sporu z Autorem.
Podnoszę ją, gdyż uważam, iż zasadnicza interpretacja doktryny Stirnera, jaką stanowi
przesłanie recenzowanej rozprawy, jest metodologicznie poprawna i przekonująca. Jak
już wspominałem, jako taka pozwala wskazać i zracjonalizować istotną część naszego społecznego doświadczenia, która sprowadza się – poprzez odwołanie do naszych
egoistycznie pojmowanych interesów – do legitymizacji części postanowień prawa bez
legitymizacji całości polityki państwa. Natomiast wszelkie projekty anarchistyczne
w ogromnej swej części nie oddają naszych społecznych doświadczeń (w ciągu ostatnich ok. dziesięciu tysięcy lat nie mamy bowiem doświadczeń życia razem bez państwa
i bez podległości jego władzy), chociaż bez wątpienia oddają znaczącą część naszych
lepiej czy gorzej uświadamianych marzeń, pragnień czy oczekiwań. Tak zatem odrzucając argumentację Autora za przynależnością Stirnera do anarchistycznego nurtu,
bronię przede wszystkim spójności i niesprzeczności całości wywodu recenzowanej
rozprawy przed bezzasadną pokusą pozbawienia jej tego bezsprzecznego atutu.
POLITEJA 1(7)/2007
Max Stirner…
575
Powyższe uwagi krytyczne w niczym nie podważają jednak oczywistego faktu,
iż w swej monografii poświęconej doktrynie Stirnera Maciej Chmieliński otworzył
i spenetrował nowy dla nauki polskiej obszar badawczy, prezentując tak wyrafinowany warsztat naukowy, jak i oparte na nim oryginalne i śmiałe ujęcia interpretacyjne.
Bez wątpienia stanowić będzie ona naturalny punkt odniesienia dla wszelkich dalszych badań w tym zakresie.
Prof. dr hab. Zbigniew RAU, kierownik Katedry Doktryn Polityczno-Prawnych
na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. W latach 1981-1995
stypendysta i wykładowca uniwersytetów niemieckich, brytyjskich, amerykańskich
i australijskich (w tym Visiting Fellow Commoner, Trinity College, Cambridge;
Visiting Scholar, Hoover Institution, Stanford University; Visiting Fellow, Research
School of Social Sciences, Australian National University). Zainteresowania badawcze obejmują problematykę myśli politycznej liberalizmu, a szczególnie zagadnienia
teorii umowy społecznej i społeczeństwa obywatelskiego, a także komunitarystycznej i klasycznej republikańskiej rewizji liberalizmu. Wynikiem tych zainteresowań
są m.in. pozycje książkowe: The Reemergence of Civil Society in Eastern Europe and
the Soviet Union, 1991; pierwsza polska edycja Dwóch traktatów o rządzie Johna
Locke’a, 1992; Contractarianism versus Holism: Reinterpreting Locke’s Two Treatises
of Government, 1995; From Communism to Liberalism: Essays on the Individual and
Civil Society, 1998; Liberalizm, Zarys myśli politycznej XIX i XX wieku, 2000; a także
Forgotten Freedom: In search of the Historical Foundation of Liberalism, 2004. Senator
RP VI Kadencji; od 2005 r. członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
R E CE N Z J E
Joanna SONDELCEDARMAS
Uniwersytet Jagielloński
Cesare La Mantia, Storia d’Europa nel XX secolo. Polonia
Unicopli, Milano 2006, 343 s.
W październiku 2006 r., pod skromnym tytułem Polonia, ukazała się we Włoszech,
w serii Historia Europy XX wieku1, książka poświęcona współczesnej historii Polski.
Jej Autor – włoski historyk i politolog Cesare La Mantia – jest profesorem historii
Europy Wschodniej w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Dyplomatycznych
Uniwersytetu w Trieście. Zajmuje się kwestiami militarnymi w kontekście polityki międzynarodowej. Tej problematyce poświęcił szereg interesujących pozycji,
m.in. Il disarmo nella politica estera italiana (1931-1932), która ukazała się w 1989 r.,
i La missione militare italiana nel Caucaso (1861-1866) opublikowana w 1997 r.
Interesuje się także stosunkami międzynarodowymi, przede wszystkim na obszarze
Bliskiego Wschodu i na Bałkanach, czemu dał wyraz w dwóch kolejnych pracach,
mianowicie La Serenissima e i Turchi: l’attività di Carlo Ruzini plenipotenziario al
Congresso di Passarowitz (1999) i Le rivendicazioni della Grecia alla Conferenza della
Pace di Parigi (2002).
Recenzowana praca, pomyślana jako podręcznik akademicki dla studentów włoskich, ma szczególne znaczenie, gdyż jako pierwsza pozycja we Włoszech obejmuje
dzieje współczesnej Polski od okresu rozbiorów aż do roku 20052. Ramy chronologiczne dzieła są więc dość rozległe i stawiają Autora wobec niezwykle trudnego
zadania analizy aktualnych wydarzeń politycznych, społecznych i kulturalnych. La
Mantia wykorzystał w tym celu nie tylko literaturę dostępną w języku włoskim, lecz
także prace, które ukazały się w ostatnich latach w języku francuskim i angielskim.
Nieliczna jest natomiast literatura w języku polskim, bowiem Autor ograniczył się
jedynie do pozycji, które zostały przetłumaczone na wspomniane języki.
Rozprawa pisana jest w sposób niezwykle syntetyczny, dzięki czemu Autorowi
udało się zawrzeć bogate informacje na zaledwie 343 stronach. Zmusza to jednak
1
2
W tej serii, pod redakcją Marco Gervasoni i Leonardo Rapone, opublikowano już pozycje poświęcone historii Francji, Wielkiej Brytanii, Szwecji i Rumunii.
Na uniwersytetach włoskich powszechnie używa się podręcznika Historia Polski A. Gieysztora,
który w 1983 r. został przetłumaczony i opublikowany we Włoszech. Pozycja ta – zważywszy przede
wszystkim na datę wydania – jest zupełnie nieprzydatna przy wykładach ze współczesnych dziejów
Polski. Zob. Storia della Polonia, red. A Gieysztor, Milano 1983. Na uwagę zasługuje natomiast
książka V. Perna, Storia della Polonia tra le due guerre, która ukazała się w 1990 r. (Milano 1990).
578
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
czytelnika do bardzo uważnej lektury. Całość zamykają indeksy, stanowiące zestawienie prezydentów i premierów kolejnych rządów od odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 r. aż do grudnia 2005 r., a oprócz tego również szefów rządu
emigracyjnego oraz sekretarzy polskiej partii komunistycznej. W swojej książce La
Mantia poświęca wiele uwagi kwestiom kulturalnym, socjologicznym i religijnym
Polski współczesnej.
Autor podzielił cały okres badawczy na dziewięć rozdziałów. W pierwszym, zatytułowanym Società Polacca e il Nuovo Secolo (Społeczeństwo Polskie i Nowy Wiek),
wprowadza czytelnika włoskiego, posiadającego często jedynie mgliste wyobrażenie
o dziejach państwa polskiego, w jego historię od początków do okresu rozbiorów.
Stara się tu ukazać zmiany zachodzące w społeczeństwie polskim na skutek utraty
niepodległości, podkreślając wielokrotnie, iż od roku 1795 do 1919 r. można jedynie
pisać o „historii Polaków w obrębie mocarstw rozbiorowych”. Osobny podrozdział
poświęca kulturze i społeczeństwu na przełomie XIX i XX wieku. Bardzo dokładnie
przedstawia w nim emigrację polską, popowstaniową we Francji, jak i ową za chlebem w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Brazylii itd.
Faktom historycznym towarzyszą częste odwołania do literatury polskiej.
Autor wspomina o twórczości Marii Konopnickiej, Elizy Orzeszkowej, Henryka
Sienkiewicza, Bolesława Prusa, podkreśla rolę dramatów historycznych Stanisława
Wyspiańskiego oraz powieści Stefana Żeromskiego i Władysława Reymonta.
Analizując okres Młodej Polski, La Mantia dostrzega żywą wymianę kulturalną
z innymi centrami europejskimi, ale zwraca również uwagę na różnice pomiędzy wsią
i miastem, a także fascynację Francją społeczeństwa miejskiego i przywiązanie do
wartości tradycyjnych wsi. Dostrzega też rozwój czasopism, kina, teatru i malarstwa,
który sprawił, iż nieistniejąca na mapie świata Polska nie ustępowała pod względem
kulturalnym innym państwom europejskim. Szczególnie interesująco przedstawia
postawę Polaków za granicą: szlachta ziemiańska trzech Polsk – pisze – która ciągnęła zyski z reformy rolnej, postrzegała swoją uprzywilejowaną pozycję bez kompleksów.
Podróżowała po Europie, śledziła uważnie modę paryską i rozpowszechniała za granicą
wyobrażenie Polski żywej, choć nieistniejącej jako państwo (s. 28).
Opisując z kolei rolę diaspory intelektualistów polskich w Stanach Zjednoczonych,
dostrzega jej istotną rolę w sformułowaniu postanowień prezydenta Thomasa
Woodrowa Wilsona pod koniec I wojny światowej, choć warto tu zaznaczyć, że w historiografii włoskiej zarówno sylwetka Wilsona, jak i jego udział w redakcji traktatu wersalskiego postrzegane są raczej negatywnie. Wiąże się to z mitem „kalekiego
zwycięstwa” rozpowszechnionym przez nacjonalistów włoskich w 1919 r. i kwestią
Fiume–Rijeki, która w zamiarach prezydenta Stanów Zjednoczonych miała stać się
wolnym miastem, podobnie jak Gdańsk.
W odniesieniu do poglądów politycznych, które ukształtowały się w Polsce pod
koniec XIX wieku, szczególnie dużo uwagi Autor poświęcił nacjonalizmowi polskiemu, który opisał w osobnym podrozdziale. Wśród elementów konstruktywnych tej
ideologii La Mantia dostrzega religię katolicką i język polski. Wyznawanie pierwszego i używanie drugiego [elementu] wzmacniały tożsamość polską wobec protestantyzmu
POLITEJA 1(7)/2007
Storia d’Europa…
579
pruskiego, ortodoksji rosyjskiej i języków mocarstw okupujących, a poza tym ograniczenia
w ich stosowaniu wzmacniały dodatkowo ich wartość symboliczną (s. 32).
Kwestia religii i rola Kościoła w Polsce znalazły zresztą dużo miejsca w obrębie całej książki. Autor dostrzega w religii katolickiej ważny czynnik kształtujący tożsamość
narodową Polaków. Jak zaznaczył bowiem we wstępie: jest to historia narodu w drodze, wewnątrz swoich zmiennych granic, w kierunku sanktuariów, zazwyczaj maryjnych, w których litość, wiara chrześcijańska (katolicka) i zdolność do walki wzmacniają
poczucie tożsamości narodowej.
Za moment konsolidacji pozycji Kościoła katolickiego w Polsce La Mantia uważa
lata 1863-1864, a w szczególności prześladowania po powstaniu styczniowym oraz
przymusową rusyfikację ludności. Rząd carski odseparował wtedy kler polskokatolicki od Rzymu, a w 1867 r. powołał specjalne kolegium, któremu miało podlegać,
oraz ogłosił religię ortodoksyjną oficjalną religią państwową. W rezultacie w narodzie
wzmocniło się wyobrażenie Kościoła cierpiącego i prześladowanego ponieważ polskiego
i to przesłanie antyrosyjskie było silniejsze od jakiejkolwiek zmiany instytucjonalnej (s.
86). Jak podkreślił, Kościół odegrał również rolę obrońcy „polskości”, przede wszystkim w zaborze pruskim. Zgodzić się przy tym należy z obserwacją Autora, że ta wizja
Kościoła prześladowanego, a zarazem będącego symbolem „polskości” powracała kilkakrotnie w historii Polski, a w szczególności podczas II wojny światowej i w okresie
komunistycznym.
Wielokrotnie w recenzowanej pracy La Mantia podkreśla wagę symboli religijnych w mentalności Polaków. Zauważa, iż w okresie rozbiorów ceremoniom i rytom
religijnym często towarzyszyły pieśni patriotyczne. Podobnie też analizując okres komunizmu, zwraca uwagę na rolę pielgrzymek do sanktuariów maryjnych. W okresie
powojennym Kościół stał się bowiem, jego zdaniem, „matką pocieszycielką” narodu,
który miał za sobą dramatyczną przeszłość, a przed sobą niepewną przyszłość. Dlatego
też symbole wiary i ich celebracje (np. konsekracja sanktuarium na Jasnej Górze
w 1946 r.) umacniały w narodzie prestiż Kościoła, zwłaszcza po konfiskacie dóbr kościelnych w 1950 r. i zaaresztowaniu prymasa Wyszyńskiego w 1953 r. Podobnie też
zamordowanie przez komunistów w 1984 r. księdza Jerzego Popiełuszki, który stał
się symbolem-męczennikiem Kościoła, wzmocniło pozycję Solidarności.
Osobną kwestią, której Autor poświęcił wiele uwagi, są dzieje Żydów we współczesnej historii Polski i problem antysemityzmu. W podrozdziale pt. Antysemityzm i problem asymilacji społeczności żydowskiej (IV rozdz.) kreśli historię Żydów w Polsce od momentu przybycia do Polski w XII w. Omawia też przywileje przyznane społeczności
żydowskiej przez Kazimierza Wielkiego, Stefana Batorego, a także postanowienia konstytucji z 1921 r. i 1935 r. Zaznacza jednak, iż gminę żydowską na przestrzeni wieków
łączyły ze społeczeństwem polskim stosunki złożone, a często antagonistyczne.
La Mantia podkreślił, że problem asymilacji Żydów w Polsce wystąpił z całą ostrością w II poł. XIX w. Wiązało się to, zdaniem Autora, z różnym traktowaniem Żydów
przez okupantów, co rzutowało na stosunek przedstawicieli tej mniejszości do sprawy
polskiej (im lepiej byli traktowani przez rozbiorców, tym mniejsze było ich zainteresowanie sprawą odrodzenia Państwa Polskiego), a także powodowało różne konflikty z chło-
580
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
pami i proletariatem miejskim. La Mantia podkreśla w szczególności, iż niewielka
asymilacja społeczności żydowskiej w Polsce wynikała z faktu, iż zajęła ona odmienne stanowiska w istotnych dla Polaków trzech kwestiach: równości praw, problemie
odrodzenia Państwa Polskiego i własnej integracji. Zauważa, iż dla obywateli polskich
narodowości żydowskiej religia była schronieniem, czynnikiem tożsamości i władzy, lecz
nie zjednoczenia (s. 112). Wyznawana wiara była więc granicą nie do przekroczenia
w społeczeństwie, w którym religia wypełniała wolną przestrzeń spowodowaną brakiem państwowości i stała się istotą polskiej tożsamości. Już w pierwszym rozdziale,
poświęconym transformacji społeczeństwa polskiego i industrializacji na przełomie
XIX i XX wieku, Autor zaznacza, iż w obrębie proletariatu miejskiego w zaborze rosyjskim element żydowski był najbiedniejszy. Niemniej jednak podkreśla żywy udział
Żydów w życiu politycznym, przede wszystkim w ramach partii Burst, powstałej
w 1897 r., której ideologia spotkała się z reakcją ze strony partii nacjonaldemokratycznej Romana Dmowskiego i obozu Wielkiej Polski Tadeusza Bieleckiego. Podobnie też
od lat 80. XIX wieku przez okres międzywojenny daje się zauważyć żywy rozwój literatury żydowskiej w Polsce w trzech językach: żydowskim, jidysz i polskim.
Kwestia żydowska okazała się natomiast szczególnie istotna w okresie międzywojennym, kiedy problem mniejszości narodowych w nowo odrodzonym państwie był
dość złożony. La Mantia podkreśla, iż w latach II Rzeczpospolitej mniejszość żydowska w Polsce była jedną z najsilniejszych, a jednocześnie jedną z najsłabiej zasymilowanych. Wewnątrz tej społeczności toczył się spór pomiędzy dwiema odmiennymi
wizjami tożsamości i stosunku do państwa polskiego: syjonistami, którzy postulowali
powrót do Palestyny, i folkistes, chcących umocnić własną pozycję w Polsce. Niemniej
jednak w okresie rządów marszałka Piłsudskiego mniejszość żydowska żyła i działała,
jak podkreślił Autor, bez większych problemów. Szczególnie od marca 1926 r. można
zauważyć znaczący udział Żydów w życiu politycznym. Marszałek bowiem nie tylko
kultywował wizję państwa wielonarodowego i chciał poszerzyć swój krąg zwolenników, ale ponadto miał też wielu przyjaciół wśród Żydów, przede wszystkim tych, którzy walczyli w Legionach i podzielali jego wizję zjednoczenia narodowego i ideologię
antysowiecką. Z kolei socjalistyczna proweniencja Piłsudskiego i opozycja jego obozu
w stosunku do prawicy Dmowskiego przyczyniły się do popularności jego polityki
wśród mniejszości żydowskiej. Natomiast zdaniem Autora około 1937 r. wzmocniły
się w społeczeństwie polskim tendencje antysemickie, co przyczyniło się do masowej
emigracji Żydów do Palestyny tuż przed wybuchem II wojny światowej.
Rozdziały II i III pracy traktują o okresie międzywojennym. La Mantia nazywa
lata 1918-1945 okresem „permanentnej transformacji”. Podkreśla tu rolę i przebieg
wydarzeń, które rozegrały się w tym okresie, począwszy od wojny radziecko-polskiej z lat 1919-1921, poprzez reformę rolną z 15 lipca 1920 r., Konstytucję marcową, kryzys ekonomiczny i napięcia rewolucyjne w społeczeństwie z lat 20. aż po
Konstytucję z 1935 r.
Szczególnie dużo uwagi poświęca Autor postaciom Józefa Piłsudskiego, Romana
Dmowskiego i Ignacego J. Paderewskiego, choć zauważa, iż najwybitniejszą osobowością polityczną w okresie międzywojennym był Piłsudski. Figura generała auto-
POLITEJA 1(7)/2007
Storia d’Europa…
581
dydakty podlega podwójnej interpretacji jako patrioty i dyktatora – pisze – lecz jego
agresywna polityka zagraniczna wstrząsnęła społeczeństwem polskim, rozbudzając w jego
części wspomnienia dumy narodowej (s. 60). Analizując podobieństwa pomiędzy rządami Piłsudskiego a systemami faszystowskimi w innych krajach europejskich, Autor
zwraca uwagę na autorytarny charakter rządów sanacji, lecz bez dochodzenia do form
ekstremalnych faszyzmu włoskiego i nazizmu niemieckiego. I jakkolwiek dostrzega tu takie elementy, jak nacjonalizm, populizm, istnienie milicji zbrojnej w postaci Związku
Strzeleckiego, to jednak podkreśla brak charakterystycznej dla państwa totalitarnego
struktury i związanej z nim odpowiedniej ideologii. La Mantia podkreśla, iż podczas
gdy faszyzm, nazizm i komunizm dążyły do stworzenia „nowego człowieka”, będącego owocem odpowiedniej ideologii, obóz Piłsudskiego nie miał podobnych aspiracji.
Motorem działania i cechą charakterytyczną nacjonalizmu Piłsudskiego była miłość
do Polski, która poprowadziła go do agresywnej polityki zagranicznej, porzucenia idei
socjalistycznych i wzmocnienia aspektów autorytarnych i personalistycznych jego rządu
(s. 81).
Jego zdaniem słabość systemu skoncentrowanego wokół osoby marszałka polegała na tym, iż Piłsudski był elementem równowagi w obrębie rządów sanacji. Jego
śmierć w roku 1935 spowodowała koniec jej rządów i zwrot ku skrajnie nacjonalistycznej endecji.
Rozdział V zatytułowany Społeczeństwo polskie i wojna przedstawia sytuację
Polaków pod okupacją Niemiec hitlerowskich i Rosji sowieckiej. Dla Włochów nie
jest to zagadnienie nowe, gdyż na temat genezy II wojny światowej i jej przebiegu
w Polsce opublikowano we Włoszech stosunkowo dużo prac3.
La Mantia pisze tutaj o powstaniu emigracyjnego rządu polskiego w Wielkiej
Brytanii, działalności Sikorskiego, a także o sprawie Katynia. Osobny podrozdział
poświęcił omówieniu działalności państwa podziemnego na okupowanych terenach,
a także powstaniu w getcie oraz powstaniu warszawskiemu, o którym traktuje na
marginesie stosunków polsko-radzieckich pod koniec wojny, w rozdziale VI pt. Geneza Polski komunistycznej. Należy zaznaczyć, że dzieje powstania warszawskiego we
Włoszech, poza wąskim kręgiem specjalistów, nie są dobrze znane. Pierwsze wzmianki o powstaniu w Warszawie ukazały się we Włoszech dopiero 20 sierpnia 1944 r.,
w momencie gdy losy powstania przechyliły się na korzyść Niemców. Były one rozpowszechniane przez propagandę niemiecką. Podobnie też pod koniec powstania
Biuro Propagandy Niemieckiej w Turynie wydało broszurkę pt. Powstanie przeciwko Niemcom – dramat ostatnich 63 dni w Warszawie (Ribellione contro i Tedeschi – il
dramma degli ultimi 63 giorni di Varsavia), która miała na celu zastraszenie partyzantów włoskich4. Dopiero w ostatnich latach ukazały się obiektywne i wyczerpujące
3
4
Między innymi w 2004 r. ukazała się książka historyka i dziennikarza Marco Patricelliego pt. Le lance
di cartone. Come la Polonia portò l’Europa alla guerra, która przedstawia wydarzenia bezpośrednio poprzedzające wybuch wojny i pierwsze dni okupacji niemieckiej w Polsce, a także interwencję sowiecką. Zob. M. Patricelli, Le lance di cartone. Come la Polonia portò l’Europa alla guerra, Torino 2004.
Zob. S. Riva, Insurrezione di Varsavia: come ne vennero a conoscenza gli Italiani, [w:] Warszawa 1944
– i 63 giorni dell’insurrezione, a cura di K. Jaworska, Torino 2004.
582
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
opracowania o powstaniu warszawskim5, w 2004 r. przetłumaczono na włoski książkę Normana Daviesa pt. La rivolta6.
W rozdziale VII pt. Polska komunistyczna Autor wspomina o działalności rządu
emigracyjnego w Londynie oraz o losach żołnierzy z II Korpusu Andersa, którzy aż
do 1946 r. należeli do brytyjskich sił zbrojnych. Póżniej zostali postawieni wobec
trudnej alternatywy: powrót do Ojczyzny, w której niekoniecznie byli mile widziani,
albo pozostanie w Anglii7. Pisząc o zmienionej sytuacji politycznej na arenie międzynarodowej i powstaniu dwóch konkurencyjnych bloków (czy „stref wpływów”,
jak nazywa je Autor), La Mantia słusznie zauważył, iż konsekwencją wojny był zanik mocarstw, takich jak Niemcy i Włochy, oraz stopniowa regionalizacja Wielkiej
Brytanii i Francji, które nie mogły być już zachodnim oparciem zagranicznej polityki
Polski.
Osobny podrozdział dotyczy powstania państwa totalitarnego w Polsce. La
Mantia uważa za moment przełomowy w ukształtowaniu się struktur tego państwa
dwa wydarzenia: śmierć Stalina i połączenie partii socjalistycznej z partią komunistyczną. Jego zdaniem, cechą charakterystyczną tego procesu była transformacja instytucji państwowych (przede wszystkim kolektywizacja wsi), a także próba ukształtowania społeczeństwa polskiego w duchu ideologii komunistycznej. Autor zaznacza
jednak, że zmuszenie podporządkowania się władzy i wykazywania jednomyślności
wewnątrz określonego modelu państwa, obecnego – jak pisze – w sposób obsesyjny w życiu obywateli, okazało się zadaniem niezwykle trudnym do przeprowadzenia. Dlatego też przywódcom komunistycznym, pomimo szeregu zabiegów, do których Autor zaliczył próbę wychowania młodzieży w ramach organizacyjnych ZMP
i przejęcia kontroli nad intelektualistami i światem kultury, nie udało się osłabić
głęboko zakorzenionego w każdym Polaku poczucia wolności indywidualnej, chociaż, jak zauważył, było ono często w historii przyczyną anarchii i „samookaleczenia”. W procesie tworzenia państwa totalitarnego, głoszącego hasła społeczeństwa
bezklasowego i zgodnie wyznającego narzuconą ideologię, wielkie znaczenie miała
walka z Kościołem katolickim. W tej batalii szczególną rolę odegrał kardynał Adam
Sapieha, a później Stefan Wyszyński, który został wybrany prymasem w momencie,
gdy stosunki państwo–Kościół były wyjątkowo napięte. Jak podkreślił Autor, rząd
komunistyczny zdawał sobie sprawę ze znaczenia Kościoła katolickiego w Polsce, dla5
6
7
Już w 1981 r. ukazała się książka Giorgio Vaccariano pt. Storia della resistenza in Europa 1938-1945.
I Paesi dell’Europa Centrale: Germania, Austria, Cecoslovacchia, Polonia, Milano 1981, w której autor
zajął się przede wszystkim wydarzeniami w Polsce. W grudniu 2004 r. natomiat w Museo Diffuso
della Resistenza w Turynie prof. Krystyna Jaworska zorganizowała wystawę poświęconą powstaniu
w Warszawie. Z tej okazji wydano też katalog pt. Warszawa 1944 – i 63 giorni dell’insurrezione.
N. Davies, La rivolta, Torino 2004.
Na temat II Korpusu we Włoszech w „Nuova Storia Contemporanea” ukazał się artykuł prof. Giorgio Petracchi pt. Soldati senza patria e senza storiografia (Żołnierze bez Ojczyzny i bez historiografii),
w którym autor, opierając się na odnalezionych ostatnio źródłach archiwalnych, przedstawia w nowym
świetle losy żołnierzy polskich w północnych Włoszech w latach 1945-1946. Zob. G. Petracchi,
Soldati senza patria (e senza storiografia). Il 2°Corpo Polacco del gen. Anders sul confine orientale d’Italia, 1945-1946, „Nuova Storia Contemporanea” nov.-dic. 2005, n.VI, s. 43-69.
POLITEJA 1(7)/2007
Storia d’Europa…
583
tego też chcąc osłabić jego wpływy, postępował ostrożnie, stosując politykę „nacisku
i zezwolenia”, która zasadniczo miała na celu odseparowanie Kościoła w Polsce od
Watykanu. Równocześnie też komuniści próbowali narzucić rodzaj religii świeckiej,
z własnymi rytuałami i symbolami.
W rzeczywistości proces przekształcenia państwa polskiego w reżim totalitarny
nie został, zdaniem La Mantia, ukończony. Udało się wprawdzie początkowo wyeliminować opozycję, a także przekształcić w pożądanym kierunku główne instytucje w państwie oraz zapewnić dominującą rolę partii w społeczeństwie i strukturach
państwowych, jednak komunizmowi polskiemu zabrakło silnego, charyzmatycznego
przywódcy, zwłaszcza że po zaaresztowaniu Stefana Wyszyńskiego właśnie Prymas
Tysiąclecia stał się symbolem Kościoła prześladowanego, z którym identyfikowała się
większa część społeczeństwa polskiego, nie uznająca zależności od ZSRR. Przyczyn
klęski modelu totalitarnego La Mantia dopatruje się w silnej pozycji Kościoła i działalności Stefana Wyszyńskiego oraz w niepowodzeniach reformy rolnej i błędach
w polityce przemysłowej. Podobnie też, choć partia i rząd próbowały zastąpić dawne
symbole, zwyczaje i tradycje nowymi, nie udało się im wyeliminować zwyczajów religijnych, silnie zakorzenionych w tradycji i kulturze polskiej. Co najwyżej można tu
mówić, zdaniem Autora, o swoistym współistnieniu: Młodzież polska – pisze – uczestniczyła zarówno w manifestacjach organizowanych przez partię, jak i w pielgrzymkach
do sanktuariów maryjnych (s. 247).
Szczególnie interesujący jest rozdział IX, pt. Od Gierka do Solidarności i do „powrotu do Europy”, w którym Autor podjął próbę analizy ostatnich dwudziestu lat
historii Polski. La Mantia poświęcił dużo uwagi powstaniu i działalności ruchów
opozycjnych (KOR, KSS, Solidarność), które jego zdaniem skutecznie doprowadziły do erozji władzy. W szczególności Solidarność, według Autora, była nie tylko ruchem opozycyjnym, ale odegrała też rolę stabilizatora w momencie szczególnie dramatycznym. Stała się płaszczyzną odniesienia dla rządu i partii, gdy fala strajków
poszczególnych federacji związkowych doprowadziła do sytuacji niezwykle trudnej
i mogła spowodować interwencję ZSRR. Wprowadzenie stanu wojennego wywołane
było zdaniem La Mantii zasadniczo trzema przyczynami: niezdolnością rozwiązania
trudnej sytuacji zwykłymi środkami, obawą o utratę władzy i prestiżu oraz strachem
przed interwencją radziecką.
La Mantia dostrzega dwóch bohaterów końca komunizmu w Polsce: Lecha
Wałęsę i Wojciecha Jaruzelskiego. Lech Wałęsa jako lider Solidarności ukazany jest
przede wszystkim jako polityk o formacji katolickiej, skłonny do mediacji oraz przeciwnik przemocy i rozwiązań ekstremalnych, który przedwcześnie zszedł ze sceny
politycznej. Jaruzelski, znajdujący się po „przeciwnej stronie barykady”, który jednak
uratował Ojczyznę od interwencji radzieckiej, rysuje się natomiast jako postać dość
kontrowersyjna.
Oprócz Wałęsy i Jaruzelskiego zasadnicze znaczenie w tej dziedzinie La Mantia
przypisuje papieżowi Janowi Pawłowi II, jego charyzmie i autorytetowi na arenie
międzynarodowej, a przede wszystkim jego pielgrzymkom do Ojczyzny. W szczególności pierwsza podróż do Polski (2-10 czerwca 1979 r.) miała istotny wpływ na losy
584
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Polski: Zrodzona w bólu zgoda na podróż Papieża stała się prawdziwym szachem dla
reżimu, który zresztą, jeśli nie zezwoliłby na nią, utrwaliłby wizerunek Kościoła prześladowanego, wzmacniając jego rosnącą charyzmę (s. 293).
Ukoronowaniem procesu transformacji państwa polskiego były obrady Okrągłego
Stołu i powstanie pierwszego niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego,
który zainaugurował politykę integracji z Unią Europejską. Wstąpienie Polski do UE
1 maja 2004 r. zakończyło, zdaniem Autora, proces przemian wewnętrznych i ugruntowało pewną pozycję na arenie międzynarodowej.
Polonia Cesare La Mantii jako pierwsza praca poświęcona Polsce współczesnej
wypełnia lukę, która istniała dotąd we włoskiej historiografii. Poza drobnymi usterkami w pisowni nazwisk i nazw polskich przedstawia obraz Polski i Polaków w sposób niezwykle wyważony i rzetelny. Dlatego też należy mieć nadzieję, że prezentowana praca, choć adresowana przede wszystkim do studentów, zyska zainteresowanie
szerszego kręgu czytelników włoskich.
Dr Joanna SONDEL-CEDARMAS, ur. 1975, absolwentka italianistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego i Facoltà di Lingue e Letterature Straniere Uniwersytetu
w Udine. Dwukrotna stypendystka MEN i Rządu Włoskiego. W 2005 r. obroniła
doktorat w INPiSM UJ na podstawie rozprawy pt. Gabriele D’Annunzio – u źródeł
ideologicznych włoskiego faszyzmu. W 2006 r. wykładowca na Uniwersytecie w Udine.
Zajmuje się włoską myślą polityczną (czemu poświęciła szereg artykułów opublikowanych w „Studiach nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi” i w „Czasopiśmie
Prawno-Historycznym”) oraz stosunkami polsko-włoskimi.
R E CE N Z J E
Witold STANKOWSKI
Uniwersytet Jagielloński
Rosa Sala Rose, Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu
Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006, 364 s.
Do rąk Czytelnika w roku 2006 trafiła książka autorstwa Rosy Sali Rose poświęcona nazizmowi. O nazizmie napisano już bardzo wiele. Jednak, ilekroć temat Trzeciej
Rzeszy ponownie powraca, zastanawiamy się jeszcze więcej i dogłębniej nad istotnymi
elementami tego państwa, które stworzyło zbrodniczą ideologię i wywołało II wojnę
światową. Właściwie nasza wiedza przez ostatnie dziesięciolecia ograniczała się do
poznania i opracowania zbrodni dokonanych przez nazizm, jak również analizy polityki Trzeciej Rzeszy wobec okupowanych państw. Pewna luka dotyczyła spojrzenia
na hitlerowskie państwo od strony mechanizmów oddziaływających na człowieka,
społeczeństwo. Działania te miały służyć do budowania wizerunku wielkiego, hitlerowskiego imperium, które przez jego pomysłodawców było od roku 1939 określane
Wielką Rzeszą Niemiecką (Großdeutsches Reich). Tym problemom poświęcona jest
książka Rosy Sali Rose, z wykształcenia katalońskiej romanistki i germanistki. Rosa
Sala Rose zdobyła sobie uznanie jako tłumacz dzieł Johanna Wolfganga Goethego
i Tomasza Manna. Jednak popularność przyniosła jej recenzowana książka, która stała się wydarzeniem intelektualnym w Hiszpanii i sukcesem wydawniczym 2003 r.
Krytyczny słownik mitów i symboli nazizmu to książka niezwykła i pierwsza w swoim rodzaju. Nie jest to typowe zestawienie symboli i mitów nazistowskich, bowiem
główną zaletą książki jest ich krytyczna ocena. Autorka przygotowała 79 haseł i 113
biogramów. Poszczególne hasła zawierają szczegółowy opis i ich krytyczną ocenę.
Autorka skupiła się na pokazaniu rzeczywistych, prawdziwych i pierwotnych aspektów danego zjawiska, symbolu, mitu. W Słowniku znajdziemy m.in. takie hasła, jak
Aryjczyk, Autostrada, Dżyngis-chan, Germania, Grecja, Hitler, Jezus Chrystus, Linz,
Montserrat, Nibelungowie, Papierosy, Powitanie nazistowskie, Przestrzeń życiowa,
Stonehenge, Szarotka, Thule, Tybet, Trzecia Rzesza, Wessel Horst, Zmierzch bogów,
Żyd. Wybrany przegląd haseł ukazuje nam pewną ich mozaikę, ale są one z sobą
powiązane.
Autorka obala – tam, gdzie jest to możliwe – mity, które bardzo często funkcjonują jeszcze do dzisiaj. Można to prześledzić na przykładzie hasła „Autostrada”. W niemieckiej opinii publicznej i nie tylko można spotkać pogląd, że hitlerowskie autostrady są inwestycją, która jest „pozytywną” spuścizną po Adolfie Hitlerze. Faktem
jest, że 3870 km autostrad zbudowanych w latach 1933-1942 uczyniło to przedsię-
586
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
wzięcie pierwszym i znanym na świecie. Rzekomo miały one rozładować problem
bezrobocia, zapewniając poparcie społeczne i uznanie dla Hitlera. Propaganda hitlerowska uczyniła ze swojego wodza wielkiego wynalazcę autostrad. Nowo wybudowane autostrady i ulice nazywano Adolf Hitler-Straßen, by w ten sposób budować
mit. Rosa Sala Rose rozprawia się z tym mitem w bardzo przekonujący sposób, przytaczając dowody świadczące o jego fałszywości. Jednym z nich jest fakt historyczny,
że autostrady narodziły się w 1924 r. we Włoszech. Drugi z nich jest bodajże najważniejszy, a mianowicie ten, że autostrady nie generowały aż tak wielkiej siły roboczej,
której zatrudnienie przy tej inwestycji wskazywałoby na likwidację bezrobocia. Przy
autostradach pracowało około 160 tys. robotników, co nie stanowiło nawet 10%
z 2-milionowej rzeszy bezrobotnych. Przy budowie nie wykorzystywano celowo maszyn, aby w ten sposób sztucznie tworzyć miejsca pracy. Propaganda hitlerowska,
nagłaśniając tę inwestycję drogową, stwarzała wrażenie, jakoby bezrobocie zostało
rozwiązane przez budowę autostrad. Nic bardziej mylnego i fałszywego, co podkreśla
Rosa Sala Rose.
Rosa Sala Rose w swoim dziele akcentuje, że większość mitów i symboli nazizmu
zostało zaczerpniętych, zapożyczonych. Ideologia faszystowska została zbudowana
nie na własnym poglądzie na świat, nie opiera się na wypracowanych, samodzielnych
podstawach. Jedynie część symboli i mitów pochodzi od ideologów niemieckich czasów Bismarcka czy też okresu późniejszego. Można to prześledzić na przykładzie terminu „Trzecia Rzesza”. Pierwowzorem jest tutaj inne pojęcie „Trzecie Imperium”,
które narodziło się za sprawą cysterskiego mnicha Joachima z Fiore (Gioacchino da
Fiore), żyjącego w XII wieku. Trzecie Imperium według da Fiore miało nastąpić jako
alternatywa dla życia wiecznego i miało przynieść sprawiedliwość na świecie poprzez
rozdział dóbr kościelnych między ubogich. Jedność świata miała być osiągnięta przez
samego człowieka. Ta wizja Trzeciego Imperium została udoskonalona, dopasowana
do germańskiego spojrzenia na świat. Uczynił to Moeller van de Bruck w swojej książce Trzecia Rzesza wydanej w 1923 r. Nazizm książkę van de Brucka wykorzystał do
swojego głównego celu – budowania mitu Wielkiej Trzeciej Rzeszy (Großdeutsches
Reich). Niemcy hitlerowskie miały być wieczne, doskonałe, inne, niepowtarzalne.
Stały się tymczasem sprawcą zagłady, ludobójstwa, tragedii. O tych sprawach pisze
Rosa Sala Rose, zwracając jednocześnie uwagę na fakt, że ideolodzy Trzeciej Rzeszy
poszukiwali dowodów dla swojego nowego państwa poza Europą. Organizowali ekspedycje naukowe m.in. do Tybetu (patrz hasło „Tybet”).
Ciekawą grupą symboli przytoczonych przez Salę Rose są te związane z przyrodą,
naturą, które zostały wykorzystane przez hitlerowców. Do nich należy zaliczyć dąb,
lód, ogień, pochodnię, szarotkę. Ideologia nazistowska doszukiwała się w tych podmiotach przyrody nadzwyczajnej mocy (dąb np. był uosobieniem mocy i wytrzymałości). To dlatego podczas olimpiady w Berlinie w 1936 r. głowy zwycięzców nie były
wieńczone wieńcami laurowymi i oliwnymi, ale dębowymi.
Na szczególną uwagę zasługuje załączony do Słownika… zestaw wybranych życiorysów ludzi Trzeciej Rzeszy, a także osób innych nacji. Są wśród nich przedstawiciele nauk, pisarze, poeci, zakonnicy. W gronie wybranych znalazł się także Polak
POLITEJA 1(7)/2007
Krytyczny słownik…
587
Ferdynand Ossendowski, który jako podróżnik i geograf opisał wiele zakątków świata. Spostrzeżenia Polaka dotyczące m.in. Tybetu zostały skrupulatnie wykorzystane
przez hitlerowców.
Trudno na kartach jednej publikacji wymienić oraz opisać wszystkie mity i symbole nazizmu. Warto byłoby kolejne wydanie słownika Rosy Sali Rose uzupełnić
o takie pojęcia, jak chociażby Ordensburg (szkoły wtajemniczenia Trzeciej Rzeszy) czy
nauka o rasie (Rassenkunde).
We wprowadzeniu do książki Rosy Sali Rose autorstwa Rafaela Argullola pojawia
się kilka istotnych uwag. Zasadnicza dotyczy przyczyn narodzin zła – Trzeciej Rzeszy.
Czytamy we wstępie, że […] nazizm jest owocem ziemi, a nie piekła; jest ludzki, nie
diabelski; racjonalny, choć koniec końców dał upust choremu irracjonalizmowi […]
(s. 11). Mając na uwadze słowa ze wstępu, Rosa Sala Rose pokazuje i udowadnia, że
nazizm był wytworem ludzi. Nie można go tłumaczyć nieludzkim charakterem.
Rosa Sala Rose oparła swoją publikację na solidnych badaniach. Świadczy o tym
kwerenda źródłowa. Wykorzystała m.in. dokumentację procesu norymberskiego1.
Ponadto przestudiowała wiele wspomnień hitlerowskich funkcjonariuszy: Alfreda
Rosenberga, Alberta Sperra, Fritza Todta, Richarda Wagnera. Bibliografia zawiera
także dzienniki, publikacje autobiograficzne i inne opracowania. Można mieć nadzieję, że w kolejnym wydaniu Autorka sięgnie również do polskiego dorobku naukowego, m.in. autorstwa Eugeniusza Cezarego Króla, dotyczącego indoktrynacji
i propagandy narodowego socjalizmu2.
Recenzowaną publikację można wpisać do kanonu literatury mitów politycznych
i społecznych. Autorka niewątpliwie wpisuje się do grona znawców dziejów Trzeciej
Rzeszy w jakże trudnym obszarze mitów i symboli nazizmu.
1
2
Der Nürnberger Prozess. Das Protokoll des Prozesses gegen die Hauptkriegsverbrecher vor dem
Internationalen Militärgerichtshof, Berlin 1999.
E. C. Król, Indoktrynacja i propaganda narodowego socjalizmu w Niemczech w latach 1919-1945,
Warszawa 1999.
Prof. UJ, dr hab. Witold STANKOWSKI, kierownik Zakładu Historii Europy
w Instytucie Europeistyki; specjalizuje się w historii najnowszej Niemiec i Unii
Europejskiej; stypendysta Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, Niemieckiego Bundestagu, DAAD i Fundacji Alexandra von Humboldta.
R E CE N Z J E
Michał WAWRZONEK
Wyższa Szkoła Biznesu – National Louis University w Nowym Sączu
Czesław Partacz, Krzysztof Łada, Polska wobec ukraińskich
dążeń niepodległościowych w czasie II wojny światowej
Wydawnictwo Centrum Edukacji Europejskiej, Toruń 2004, 410 s.
Do niewątpliwych zalet recenzowanej publikacji należy szeroki wachlarz źródeł, na
których Autorzy oparli swoje rozważania. Chodzi tu nie tylko o materiały opublikowane, lecz także dokumenty, które znajdują się w zasobach krajowych oraz w archiwach w Londynie (m.in. w Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Władysława
Sikorskiego) czy Kijowie.
Czesław Partacz bardzo trafnie zdiagnozował przyczyny, dla których osiągnięcie
porozumienia polsko-ukraińskiego było w czasie II wojny światowej praktycznie niemożliwe. Wina, jak stwierdził wspomniany Autor, leżała po obu stronach. Przede
wszystkim brakowało jednego ośrodka, który miał ogólnie uznany mandat do reprezentowania Ukraińców na zewnątrz. Było ich kilka – wewnętrznie skłóconych.
Jako pierwszy Partacz wymienił petlurowców. Ci jednak pozostawali na polskim żołdzie (s. 41) i nie mieli większego oparcia w społeczeństwie ukraińskim. Następnie
Autor wspomniał o Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Była ona dość
wpływowa na Ukrainie Zachodniej, jednak, jak czytamy w omawianej książce, jej
przedstawiciele realizowali politykę III Rzeszy, wmawiając otoczeniu, że działają na
rzecz niepodległości Ukrainy (s. 41). Jakkolwiek tak sformułowana teza jest mocno
dyskusyjna, to z pewnością brak kompromisu w sprawie przynależności państwowej
Kresów Wschodnich skutecznie niweczył perspektywy porozumienia. Partacz słusznie
zauważył, że emigracja ukraińska również nie była partnerem do konstruktywnych
rozmów, ze względu na swoje oderwanie od rzeczywistości i podziały wewnętrzne.
Jeśli chodzi o polską stronę i jej gotowość do szukania kompromisu i ugody
z Ukraińcami, to, jak czytamy, nie było wcale lepiej. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy Autor wymienił kompleks obrońców Lwowa, tzn. skłonność do wyciągania
wniosków ogólnych na tle swoich osobistych doświadczeń z okresu wojny ukraińsko-polskiej o Lwów, z okresu II RP i zachowaniu się części Ukraińców z czasu kampanii wrześniowej (s. 41-42). Co gorsza, środowiska prawicowe w ogóle negowały samo istnienie
narodu ukraińskiego. Do tego należy jeszcze dodać brak koordynacji działań rządu
w sprawach ukraińskich (s. 42).
Kolejny wątek, o którym warto wspomnieć, to koncepcja przesiedleń ludności
na pograniczu polsko-ukraińskim. Jak wiadomo, została ona zrealizowana w latach
590
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
1943-1947 w ramach „depolonizacji” Wołynia, a następnie w efekcie akcji „Wisła”.
Jednak z ustaleń Partacza wynika, że pomysły „wymiany ludności” już wcześniej pojawiały się zarówno po polskiej, jak i ukraińskiej stronie. Już w 1941 r. jeden z ekspertów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Londynie – Ludwik Grodzicki proponował uratowanie tego co się da, poprzez wymianę ludności i terytorium między Polską
a Ukrainą, w oparciu o relację między ludnością mówiącą językiem polskim i ukraińskim
(s. 45)1. Także przewodniczący Ukraińskiego Centralnego Komitetu – Wołodymyr
Kubijowycz forsował wobec gubernatora Hansa Franka własny plan usunięcia-wysiedlenia Polaków z dystryktu Galicja do tak zwanego Generalnego Gubernatorstwa i przesiedlenia ich na miejsce Ukraińców z GG (s. 45).
Czesław Partacz poświęcił sporo miejsca próbom porozumienia z Ukraińcami,
które podejmował rząd Władysława Sikorskiego. Chodzi tu głównie o uchwałę w sprawie ukraińskiej, którą przyjął rząd w Londynie w marcu 1943 r. Oprócz
zapewnień o równouprawnieniu w dziedzinie politycznej, kulturalnej, językowej, gospodarczej i społecznej, czytamy w niej m.in., iż rząd gotów jest z całą życzliwością
rozpatrzyć kwestię proponowanego przez Ukraińców statusu dla ludności ukraińskiej
w ramach Rzeczypospolitej Polskiej. Uchwała ta miała być podstawą szczegółowych
instrukcji dla krajowych ekspozytur rządu londyńskiego na wypadek działań w stosunku do Ukraińców. Pojednawczy ton uchwały wzbudził ożywioną dyskusję w kraju.
W jej efekcie Krajowa Reprezentacja Polityczna wydała „Odezwę do Ukraińców”,
która niestety odbiegała daleko od instrukcji wypracowanych w Londynie (s. 269).
Czytamy w niej: Rozumiemy i doceniamy dążenia narodu Ukraińskiego do stworzenia
niepodległej Ukrainy. Oświadczamy jednak, że nie zrezygnujemy ze wschodnich ziem
Rzeczypospolitej (s. 269). Partacz słusznie stwierdził, że dokument w tej postaci był
raczej prowokacją do kolejnych konfliktów niż głosem pojednania. Autor wyraził
opinię, iż przyszłe formy i warunki współżycia nie mogły być darem rzucanym z polskiej strony (s. 272). Zwrócił jednak uwagę, że okoliczności z połowy 1943 r. (decyzja
o utworzeniu dywizji SS-Galizien oraz eskalacja krwawych wydarzeń na Wołyniu)
sprawiły, iż szanse na porozumienie i tak były znikome. Przede wszystkim dlatego,
że inicjatywa rządu polskiego była spóźniona. Autor postawił hipotezę, że w 1935 r.
byłaby ona „przyjęta z aplauzem”. Wydaje się jednak, że opóźnienie, o którym mowa,
wynosiło znacznie więcej – nie kilka, a kilkadziesiąt lat.
Omawiana praca – tak jak to zaznaczono w Przedmowie – wnosi trwałe, nowe elementy i pobudza do dalszych przemyśleń i pogłębionych badań (s. IV). Zwłaszcza że jej
Autorzy nie wahali się stawiać tez, które skłaniają do dyskusji.
Przede wszystkim, po lekturze omawianej publikacji można odnieść wrażenie, że
Czesław Partacz i Krzysztof Łada zawęzili pojęcie ukraińskiego ruchu niepodległoś1
Warto zauważyć, że jeden z endeckich ideologów, Zygmunt Cybichowski, już w 1939 r. pisał, iż
„antypolskie, odśrodkowe” czy, jak by to zapewne określili Ukraińcy – niepodległościowe działania
ugrupowań ukraińskich muszą wywoływać represje, które zdaniem różnych grup nacjonalistów polskich, mogłyby w razie naglącej i niezbędnej konieczności polegać na przesiedleniu części ludności ruskiej
[tzn. ukraińskiej – M.W.] ze wschodu Polski do innych ziem polskich, R. Wapiński, Historia polskiej
myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997, s. 196.
POLITEJA 1(7)/2007
Polska wobec ukraińskich dążeń…
591
ciowego do integralnego nacjonalizmu. Wygląda więc na to, że każdy działacz ukraiński, który mówił o niepodległości i wyrażał poglądy antypolskie bądź kolidujące
z polską racją stanu, był nacjonalistą. Wydawać się może, że Partacz nie widzi różnicy
między ideą narodową promowaną przez Stepana Banderę i na przykład metropolitę
Andrzeja Szeptyckiego, co sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, iż te postaci reprezentują ten sam nurt w ukraińskim życiu politycznym. Wszak OUN-b i Szeptycki
z nadzieją przywitali fakt proklamowania we Lwowie państwa ukraińskiego po inwazji III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941 r.
Tyle że nacjonaliści z OUN w tym czasie hołdowali ideom totalitarnym, a podstawowym kryterium etycznym było dla nich egoistycznie pojmowane dobro własnego
narodu. Tymczasem Szeptycki w posłaniu pasterskim z okazji ogłoszenia ukraińskiej
państwowości pisał m.in.: Czasy wojenne będą wymagały jeszcze wielu ofiar, ale dzieło
rozpoczęte w imię Boże i z Bożym błogosławieństwem zostanie doprowadzone do pomyślnego końca. Ofiary, które są niezbędne dla osiągnięcia naszego celu, będą polegać przede
wszystkim na posłusznym wypełnianiu sprawiedliwych praw Bożych, które nie będą przeciwne rozkazom Władzy. […] Zwycięską Armię Niemiecką witamy jak wyzwolicielkę od
wroga. Ustanowionej władzy dajemy należny posłuch. […] Od rządu powołanego przez
Niego [tzn. Jarosława Stećkę] oczekujemy mądrego, sprawiedliwego zarządu społeczeństwem, który będzie uwzględniał potrzeby i dobro wszystkich zamieszkujących nasz kraj
obywateli, bez względu na to, do jakiego wyznania, narodowości i grupy społecznej oni
należą2. Nietrudno zauważyć, że poetyka i treść tego posłania zupełnie odbiegają od
tych, które występują w cytowanych obficie w omawianej publikacji dokumentach
ruchu nacjonalistycznego. Niestety, Partacz, powołując się na wspomniane posłanie
Szeptyckiego, czyni to za pomocą cytatu wyrwanego z kontekstu całego dokumentu (s. 240). Być może doszło do tego w sposób niezamierzony – Autor, jak wynika
z przypisu, nie korzystał w tym przypadku bezpośrednio z tekstu dokumentu sygnowanego przez halickiego metropolitę. Z drugiej strony wydaje się, iż Partacz jednak
dotarł do pism Szeptyckiego. W pewnym miejscu zdobył się nawet na dość ryzykowną tezę. Stwierdził, że w listach pasterskich z lat 1942-1943, w których zwierzchnik Cerkwi grekokatolickiej potępiał łamanie wszelkich norm etycznych i moralnych
przez nacjonalistów ukraińskich, rzekomo nie było w ogóle mowy o Polakach (s. 323).
Tymczasem w liście pasterskim Nie zabijaj z 21 XI 1942 r. metropolita halicki pisał:
Chrześcijanin jest zobowiązany do zachowywania prawa Bożego nie tylko w życiu prywatnym, ale i w życiu politycznym oraz społecznym. Człowiek, który przelewa niewinną
krew swego wroga, przeciwnika politycznego, jest takim samym zabójcą, jak ten, który to
czyni dla rabunku, i tak samo zasługuje na karę Bożą oraz klątwę Kościoła3. Szeptycki
nie wyróżniał w szczególny sposób Polaków-ofiar mordów, ale czy można w związku
z tym powiedzieć, że nie potępiał zbrodni, w wyniku których ginęli Polacy? Halicki
2
3
List pasterski metropolity Andrzeja Szeptyckiego z okazji proklamowania państwa ukraińskiego,
[w:] Митрополит Анбрей Шептицкий. Життя і Діяльніст. Документи і матеріали 1899-1944,
t. II, cz. 1, Львів 1998, s. 516-517.
A. Szeptycki, Nie zabijaj, [w:] tenże, Pisma wybrane, Kraków 2000, s. 410.
592
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
metropolita przypominał swoim wiernym treść V przykazania i surowe konsekwencje
wynikające z jego złamania. Czynił to niejednokrotnie. Już w listopadzie 1941 r. w liście do łacińskiego metropolity lwowskiego, arcybiskupa Bolesława Twardowskiego,
w związku z konfliktem polsko-ukraińskim Szeptycki pisał: W tych strasznych czasach wykonałem swój obowiązek, przypominając wiernym przykazanie „Nie zabijaj”
i przestrzegając ich przed nienawiścią polityczną i narodową4. Czy halicki metropolita
zrobił wszystko, co mógł, by złagodzić antagonizm między Polakami i Ukraińcami
i zapobiec morderstwom ludności polskiej? Nad tym można dyskutować. Natomiast
stwierdzenie, że nie zrobił nic w tym kierunku, jest zupełnie bezpodstawne.
Następna kwestia, która może wzbudzać kontrowersje, to sprawa ewentualnych
związków między ideologią Mykoły Michnowskiego i integralnym nacjonalizmem
spod znaku OUN-UPA. Problemem tym zajął się drugi z Autorów omawianej publikacji – Krzysztof Łada. Z przedmowy dowiadujemy się, że badaczowi udało się dotrzeć
do materiałów archiwalnych, z których wynika, że myśl polityczna i cele strategiczne
nacjonalistów ukraińskich w stosunku do ludności polskiej na Kresach Wschodnich mają
swoje źródło już na początku XX wieku w publicystyce politycznej Mykoły Michowskiego
(s. III). Łada twierdzi, że teksty Michnowskiego, zwłaszcza jego sztandarowy artykuł Samostijna Ukrajina, są przesiąknięte ksenofobią i ideami totalitarnymi XX wieku.
Rzeczywiście, dzisiaj hasła typu „Ukraina dla Ukraińców”, „ten kto na Ukrainie nie
z nami, ten przeciw nam” kojarzą się fatalnie. Trudno byłoby je uznać za platformę
ideową jakiegoś demokratycznego, w dzisiejszym znaczeniu tego słowa, ruchu politycznego. Jednak, by właściwie odczytać treść pism Michnowskiego, znowu musimy odwołać się do okoliczności, w których one powstały. Autor hasła „Ukraina
od Karpat po Kaukaz” działał na ziemiach ukraińskich pod panowaniem rosyjskim,
a więc w państwie, które oficjalnie zadekretowało, że języka ukraińskiego „nie było,
nie ma i nie będzie” i nie uznawało w ogóle istnienia odrębnego narodu ukraińskiego.
Myśl o jakiejkolwiek autonomii ziem ukraińskich w ramach Cesarstwa Rosyjskiego
była tłumiona w zarodku. Ukraińcy, zwłaszcza ich elity, byli zrusyfikowani lub w najlepszym wypadku dotknięci syndromem „małorosyjskości”. Wśród rosyjskich elit
ewentualny ruch ukraiński nie miał żadnego potencjalnego partnera. Autonomii
ziem ukraińskich (o niepodległości praktycznie nikt przed Michnowskim nie śmiał
nawet wspomnieć) nie akceptowali zarówno rosyjscy nacjonaliści, jak i zwolennicy
haseł demokratycznych i liberalnych z partii kadetów. Trzeba podkreślić, że rozważania Michnowskiego były osadzone w realiach rosyjskiego imperium, dotyczyły przede wszystkim ziem ukraińskich, które znajdowały się w jego granicach, a głównym
wrogiem była dla niego Moskwa, a nie Polacy.
Michnowski snuł na łamach czasopisma „Samostijna Ukrajina” wizje kształtu
i ustroju partii skupiającej zwolenników niepodległej Ukrainy. Zdecydowanie wykluczył układ scentralizowany, podkreślał, że każda jej komórka ma być samodzielna
i nie może podlegać jakiemukolwiek komitetowi centralnemu. Uważał, że każda cen4
Rękopis listu metropolity Andrzeja Szeptyckiego do arcybiskupa rzymskokatolickiego [Bolesława
Twardowskiego] w związku z konfliktem między Polakami i Ukraińcami, [w:] Митрополит Анбрей
Шептицкий…, tom II, cz. 2, Львів 1999, s. 958.
POLITEJA 1(7)/2007
Polska wobec ukraińskich dążeń…
593
tralizacja hamuje rozwój nowych idei, a przecież jedynie indywidualna inicjatywa może
zapewnić współczesny ład społeczny5. Ideologia i struktura OUN została zbudowana
na zupełnie innych zasadach – wodzostwa, wąskiej kadry kierowniczej i ścisłej centralizacji, opierała się bowiem nie na teoriach Michnowskiego, ale Dmytro Doncowa.
Obie postaci symbolizują dwa nurty w ukraińskim nacjonalizmie: u Doncowa zapędy totalitarne, fascynacja hitleryzmem nie ulegają wątpliwości, natomiast nacjonalizm Michnowskiego – jak słusznie zauważył Tomasz Stryjek – miał jeszcze charakter
bliski ideologiom narodowym XIX stulecia, wspierał więc swoje założenia na przekonaniach demokratycznych i egalitarnych, jego program wyczerpywał się wraz z budową suwerennego państwa6. Według wspomnianego badacza, Doncow szanował postulaty
ideologiczne Michnowskiego, ale jednocześnie był przekonany, że w okresie międzywojennym straciły one swoją aktualność7.
W tekście Michnowskiego Samostijna Ukrajina czytamy, że problem narodowy
w skali świata wciąż czeka na swoje prawdziwe, sprawiedliwe rozwiązanie. Jedyny
możliwy sposób, w jaki należy to czynić, zdaniem Michnowskiego pokazały narody,
które już powstały przeciw obcemu panowaniu, w jakiejkolwiek postaci zwierzchnictwa
politycznego by ono się nie przejawiało i droga ta jest sprzeczna z [postanowieniami]
konferencji haskiej8. W związku z tym Łada zasugerował, że Michnowski odrzucał
zasady prawne rozwiązywania konfliktów międzynarodowych w sposób ucywilizowany
(s. 73) oraz nie godził się na ograniczenie barbarzyńskich form walki (s. 73), ponieważ
odrzucał dorobek I Konferencji Haskiej z 1899 r. Wydaje się jednak, że jest to nadinterpretacja tekstu9. Michnowski po prostu stwierdził, że „narody zniewolone” muszą
same wywalczyć swą niepodległość. Twierdził, że w walce tej nie mogą one liczyć na
ustanowione w Hadze instytucje „dobrych usług” czy arbitrażu międzynarodowego.
Nie wierzył, by wolność „narodu zniewolonego” mogła być wynikiem porozumienia
między obcymi państwami. Być może, stawiając za przykład narody, które już zdobyły się na zryw przeciwko obcemu panowaniu, Michnowski miał na myśli m.in. polską tradycję powstańczą. W każdym razie wydaje się, że Łada cokolwiek na siłę stara
się wykazać jakiś związek przyczynowo-skutkowy między ideologią Michnowskiego
i czystkami etnicznymi na Wołyniu w czasie II wojny światowej.
Czytelnik recenzowanej książki ma wrażenie, że ukraiński integralny nacjonalizm
był jakimś ewenementem, nigdzie w Europie niespotykanym. Ewentualnie wskazuje się jego związki z ideologią nazistowskiego hitleryzmu. Tymczasem nietrudno
zauważyć, że istnieją pewne dość istotne wątki wspólne dla ukraińskiego nacjonalizmu spod znaku OUN-UPA i polskiego – endeckiego. Dla przykładu, Łada zwró5
6
7
8
9
M. Michnowski, Fragmenty artykułów z czasopisma „Самостійна Украϊна”, [w:] Політологія.
Кінець XIX – перша половина XX см. Хрестоматія, Львів 1996, s. 155.
T. Stryjek, Ukraińska idea narodowa okresu międzywojennego, Wrocław 2000, s. 110.
Tamże.
M. Michnowski, Самостійна Украϊна, [w:] Політологія…, s. 126.
Warto zauważyć, że najważniejsze postanowienia regulujące cywilizowany sposób prowadzenia wojny lądowej przyjęto w Hadze dopiero w 1907 r. – a więc 7 lat po ukazaniu się tekstu
Michnowskiego.
594
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
cił uwagę na amoralną postawę jednego z działaczy UWO – Wasyla Kuczabśkiego,
który pisał: I choćbyśmy w naszej polityce posługiwali się […] argumentami z królestwa
„sprawiedliwości” i „humanitaryzmu”, to sami przed sobą nigdy nie śmiemy uwierzyć,
że taka „sprawiedliwość” i „humanizm” naprawdę istnieją i że są możliwe w stosunkach
międzynarodowych (s. 78).
Jednak w zestawieniu z tekstami endeckich publicystów słowa Kuczabśkiego nie
brzmią już tak szokująco. Wystarczy odwołać się chociażby do artykułu Zygmunta
Balickiego Egoizm narodowy wobec etyki, gdzie czytamy m.in.: prawo do bytu niepodległego przysługuje tylko narodom o silnej indywidualności, umiejącym o ten byt walczyć
i zwyciężać, zdolnym przeciwstawić sile siłę, mścić krzywdy doznane i zapewniać na sobie
przewagę sprawiedliwości. […] Wszelkie ofiary altruistyczne imieniem i kosztem narodu
składane są tylko dowodem jego niezdolności do samoistnego bytu10.
Na marginesie omawianej publikacji warto poruszyć jeszcze jedną kwestię natury
ogólnej: czy można ustalić związek przyczynowo-skutkowy między ideologią nacjonalistyczną głoszoną przez OUN a mordowaniem bezbronnej ludności cywilnej na
Wołyniu w czasie II wojny światowej? Wydaje się, że sporo racji miał Jan Pisuliński,
który w recenzji ważnej monografii Władysława i Ewy Siemaszków Ludobójstwo
dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945
stwierdził, że szukanie w ideologii OUN-UPA wyłącznej przyczyny ogromu zbrodni
popełnionych na ludności polskiej na tzw. Kresach nie satysfakcjonuje, zważywszy że
miejscowa ludność ukraińska była w zdecydowanej większości niepiśmienna, a wpływy
OUN przed 1939 rokiem na Wołyniu były znikome11. W omawianej pracy dają o sobie
znać momentami pewne niedociągnięcia natury, nazwijmy to, technicznej. Teksty
ukraińskie są na ogół poprawnie przetłumaczone na język polski, choć zdarzają się
potknięcia12. W paru miejscach dyskurs naukowy przegrywa z emocjami Autorów.
Być może to właśnie za sprawą tych emocji książka kończy się mocno zaskakującym
stwierdzeniem: Okrutna śmierć setek tysięcy, których usunięcie miało być ostatnią przeszkodą na drodze do powstania nacjonalistycznej Ukrainy – poszła na marne. Pozostała
po UPA na pokolenia nienawiść, nieufność, strach i ocean kłamstwa. W tym wszystkim
najwięcej szczęścia mieli Ukraińcy, którzy mogli ze stalinowskiego, bolszewickiego państwa przejść do autorytarnej, nacjonalistycznej Ukrainy (s. 345). Dyskusja nad pytaniem, kto w historii „miał więcej szczęścia”: Polacy czy Ukraińcy wykracza poza ramy
tej recenzji. Wypada tylko zauważyć, że konkluzja, iż naród, który przez kilkadziesiąt
lat egzystował w sowieckim państwie totalitarnym, miał więcej szczęścia niż ten, który był „tylko” satelitą ZSRR, jest nadzwyczaj ryzykowna. Na szczęście tezę o „autorytarnej, nacjonalistycznej Ukrainie” zweryfikowały wydarzenia związane z pomarań10
11
12
Z. Balicki, Egoizm narodowy wobec etyki, [w:] J. M. Majchrowski, Polska myśl polityczna XIX i XX
wieku, cz. I, Kraków 1990, s. 119.
J. Pisuliński, recenzja książki: W. Siemaszko, E. Siemaszko, Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945, „Biuletyn Ukrainoznawczy” 2002, t. 8,
s. 323.
Na przykład na s. 88 K. Łada ukraiński termin витиснуть tłumaczy jako „wycisnąć”. Tymczasem
tu występuje on w znaczeniu „wygnać”.
POLITEJA 1(7)/2007
Polska wobec ukraińskich dążeń…
595
czową rewolucją, które rozegrały się niemal w tym samym czasie, w którym ukazała
się recenzowana książka.
Generalnie jednak, mimo chybionej końcowej diagnozy dzisiejszej rzeczywistości
ukraińskiej, w odniesieniu do problemu trudnej przeszłości stosunków polsko-ukraińskich książka Czesława Partacza i Krzysztofa Łady stanowi ważny i wartościowy
głos w dyskusji.
Dr Michał WAWRZONEK, ur. 1972, politolog i filolog, adiunkt na Wydziale
Studiów Politycznych WSB-NLU w Nowym Sączu. Autor kilkunastu publikacji naukowych, w tym monografii Екуменічна біяльність митрополита А. Шептицького
в Украϊні та в Росіϊ, Roma 2006, esejów oraz artykułów popularnonaukowych
w „Tygodniku Powszechnym”, „Więzi” i „Znaku”. Stypendysta Fundacji na Rzecz
Nauki Polskiej.
R E CE N Z J E
Andrzej ZIĘBA
Uniwersytet Jagielloński
Krzysztof Zwierzchowski, Amerykańskie instytucje
demokracji bezpośredniej
Temida-2, Białystok 2005, 178 s.
Demokracja bezpośrednia, odgrywająca we współczesnym państwie demokratycznym z natury rzeczy rolę pomocniczego narzędzia sprawowania władzy suwerennej,
w ostatnich latach zyskuje wyraźnie na znaczeniu. Mechanizmy demokracji bezpośredniej spotykają się z rosnącym zainteresowaniem społeczeństw obywatelskich z racji demokratycznego pierwiastka tkwiącego w akcie osobistego uczestnictwa suwerena w procesie podejmowania decyzji. Wspomniane mechanizmy inspirują ponadto
edukację obywatelską społeczeństwa, rozwijają świadomość społecznej odpowiedzialności za bieg spraw publicznych, a także wspomagają i uzupełniają przedstawicielskie
formy sprawowania władzy.
W Stanach Zjednoczonych Ameryki na szczeblu centralnym panuje niepodzielnie
demokracja oparta na reprezentacji, podczas gdy ustrój poziomu stanowego i władzy
lokalnej łączy odmiany systemu demokratycznego odwołujące się do zasad demokracji przedstawicielskiej oraz bezpośredniej. Odnosząc się do instytucji demokracji
bezpośredniej znanych amerykańskiemu ustrojowi szczebla stanowego i lokalnego,
warto odnotować, iż należą one do form ustrojowych ukształtowanych na gruncie
praktyki rodzimej. W angielskiej tradycji konstytucyjnej (z której tak obficie czerpali
twórcy podstaw ustroju amerykańskiego) demokracja przyjmuje bowiem, za sprawą
doktryny suwerenności parlamentu, postać modelu rządów pośrednich, nacechowanych rezerwą do referendum, inicjatywy czy weta ludowego.
Rozpatrywanej na tle krajowej literatury amerykanistycznej monografii Krzysztofa Zwierzchowskiego przypada miejsce w nurcie reprezentowanym przez zdecydowaną mniejszość autorów. Zdecydowana liczba publikacji konstytucjonalistów
polskich zajmujących się zagadnieniami amerykańskiego systemu rządów traktuje
bowiem o instytucjach i zasadach ustrojowych szczebla federalnego. Obok zatem
studiów pióra Wiesława Kisiela i Tomasza Langera analizujących różne aspekty ustroju lokalnego i stanowego1 recenzowana praca jako kolejna wnosi ważki wkład do
charakterystyki mechanizmu władzy stanowej i lokalnej w Stanach Zjednoczonych.
1
Zob. odpowiednio W. Kisiel, Władze lokalne w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Pragmatyczne zróżnicowanie, Kraków 1995; T. Langer, Stany w USA. Instytucje–praktyka–doktryna, Warszawa 1988.
598
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Podejmując problematykę amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej, Autor
dysponuje już rozległym doświadczeniem zdobytym i ugruntowanym w trakcie badań nad demokracją bezpośrednią, a także w studiach z zakresu parlamentaryzmu
i konstytucjonalizmu stanowego w USA.
Zasadniczym celem monografii jest rozpoznanie miejsca i roli instytucji demokracji bezpośredniej w warunkach ustabilizowanego systemu politycznego współczesnych Stanów Zjednoczonych; systemu, który cechują silna tradycja demokratyczna i równocześnie przywiązanie do demokratycznych instytucji przedstawicielskich.
Realizacji tego zamierzenia służy starannie rozplanowana struktura dzieła obejmująca sześć rozdziałów, z których ostatni – VI wypełniają ujęcia syntetyczne w postaci
konkluzji i wniosków końcowych.
Wywody przedstawione w rozdziale I (Problem klasyfikacji amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej) otwiera charakterystyka literatury przedmiotu, której ważną cechą jest dominacja nurtu opisowego, rozwiniętego zwłaszcza w odniesieniu do praktyki szwajcarskiej i kalifornijskiej. Przegląd stanowisk w ramach
toczącej się dyskusji w sprawie zakresu rzeczowego pojęcia „instytucje demokracji
bezpośredniej” pozwala, przy uwzględnieniu formuły sensu largo, na objęcie nim
referendum, odwołania (recall) oraz zgromadzenia gminnego (town meeting). Przy
systematyzowaniu poszczególnych typologii instytucji omawianej formuły demokracji Autor dostrzega ich złożoność i unika pokusy przeprowadzania generalizacji.
Zwraca uwagę drobiazgowo zestawiona i skonstruowana według konsekwentnie
przestrzeganego klucza metodologicznego dokumentacja porządkująca bogactwo
terminologiczne.
W rozdziale II Krzysztof Zwierzchowski analizuje proces instytucjonalizacji demokracji bezpośredniej, przyjmując za nadrzędne kryterium periodyzacji ewolucji
amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej stadia instytucjonalizacji referendum. W przebiegu omawianego procesu wyróżniono cztery kolejne etapy: okres kolonialny; narodziny referendum i rozwój instytucji demokracji bezpośredniej w XIX
stuleciu; ruch populistyczny jako impuls wprowadzenia jednej z wersji referendum
oraz instytucji odwołania; zasięg instytucji demokracji bezpośredniej w XXI wieku
w aspekcie horyzontalnym i przedmiotowym.
W rozwoju i instytucjonalizacji referendum w amerykańskim ustroju szczebla stanowego kluczową rolę odegrały dwa czynniki historyczne: rodząca się niepodległość
poszczególnych stanów oraz sam przedmiot decyzji referendalnych, tzn. procedura
ratyfikacji konstytucji stanowych. Przy czym na przestrzeni XIX wieku referendum
konstytucyjne stało się w większości stanów niezbędnym elementem procesu stanowienia zarówno w odniesieniu do pierwotnej ustawy zasadniczej, jak i do wnoszonych do nich poprawek.
Na profilu i kształcie strukturalnym demokracji bezpośredniej w USA ze szczególną siłą zaważyły postulaty głoszone i przedsięwzięcia realizowane w ostatnich dekadach XIX wieku w obrębie ruchu populistycznego, a następnie rozwijającego się
w początkach ubiegłego stulecia ruchu progresywistycznego. Wśród wielu przyczyn
ożywienia zainteresowania demokracją bezpośrednią trafnie wyróżniono konstatację
POLITEJA 1(7)/2007
Amerykańskie instytucje…
599
Thomasa Woodrowa Wilsona, iż jeżeli system reprezentacji w legislaturach stanowych działałby prawidłowo, nikomu do głowy nie przyszłoby wywieranie nacisku na
wprowadzenie demokracji bezpośredniej (s. 48-49). Przegląd licznych kazusów przeprowadzany na kartach książki uzmysławia czytelnikowi z całą wyrazistością fakt, że
instytucje demokracji bezpośredniej obok swojej bogatej przeszłości również współcześnie legitymują się szeroko stosowaną praktyką2.
Rozważania na temat proceduralnych aspektów funkcjonowania instytucji demokracji bezpośredniej wypełniają treść kolejnego, najobszerniejszego objętościowo
III rozdziału książki Krzysztofa Zwierzchowskiego. Dogmatyczno-prawna analiza
przepisów różnej rangi aktów normatywnych, regulujących poszczególne tryby postępowania, przeplata się tutaj z szeroko uwzględnionymi rozstrzygnięciami orzecznictwa sądów federalnych i stanowych (s. 61-66). Rozpatrując te kwestie, Autor ukazuje wzajemne uzależnienie i oddziaływanie na siebie regulacji prawnych i orzecznictwa.
Ponadto procedury stosowane w przypadkach poszczególnych instytucji demokracji
bezpośredniej prezentowane są z uwzględnieniem zróżnicowań występujących w danych wariantach i odmianach stanowych.
Stopniowo z zawiłości proceduralnych wyłania się obraz instytucji demokracji
bezpośredniej jako ważnego instrumentu kontroli mechanizmów demokracji przedstawicielskiej, ale również czynnika inspirującego i stymulującego demokratyzację
systemu politycznego; czynnika komplementarnego, a niekiedy wręcz konkurencyjnego wobec demokracji reprezentacyjnej. Na tym gruncie zarysowuje się kształt
ustrojowego mechanizmu stanowego w całym swoim bogactwie i zróżnicowaniu instytucjonalnym, u którego podłoża leżą różne doświadczenia życia publicznego oraz
uwarunkowania kulturowe i etniczne.
Prezentacja praktycznej strony demokracji bezpośredniej w rozdziale IV koncentruje się, z uwagi na zakres zjawiska, przede wszystkim na referendum, a ustaleniom
dotyczącym odwołania i zgromadzenia gminnego poświęcono mniej miejsca, stosownie do roli, jaką te instytucje odgrywają w praktyce ustrojowej. Przytoczone na
wstępie szacunki pozwalają na ustalenie, iż w minionym stuleciu liczba rozpisanych
referendów stanowych sytuuje się w przedziale pomiędzy 15-17 tysięcy przypadków,
referendów lokalnych zaś przekroczyła 100 tysięcy. Powołane dane wskazują na wyraźny prymat Stanów Zjednoczonych w świecie pod względem przeprowadzonych
referendów.
Znaczny stopień zróżnicowania wariantów praktycznych stosowanych w poszczególnych stanach nie wyklucza możliwości zidentyfikowania szeregu mechanizmów
wspólnych i wątków uniwersalnych. Wśród takich prawidłowości odnotować można przykładowo, iż: w latach parzystych wyborów powszechnych, tj. przypadających
w roku wyborów prezydenckich i wyborów do Izby Reprezentantów – rozpisywanych jest więcej referendów; liczba referendów z mocy prawa znacząco przewyższa
liczbę referendów opartych na procedurze inicjatywy obywatelskiej i weta obywa2
O skali zjawiska świadczy fakt, że wyznaczonym na 7 XI 2006 r. wyborom do Kongresu USA towarzyszyły rozpisane w większości stanów referenda, których uczestnicy odpowiedzieli łącznie na 205
pytań. Por. J. Bielecki, Czy referenda zmienią Amerykę, „Rzeczpospolita” 2006, 28-29 X, s. 6.
600
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
telskiego; w stosowaniu tej procedury przoduje pięć stanów zachodnich, Oregon,
Kalifornia, Kolorado, North Dakota i Arizona.
Przyjęty przy referowaniu praktycznych aspektów demokracji bezpośredniej porządek obejmuje zagadnienia przedmiotu i skali stosowania, podmiotów odwołujących się do omawianych instytucji oraz kampanii politycznych poprzedzających ich
wszczynanie. W tej ostatniej kwestii obszerne fragmenty rozważań traktują o techniczno-organizacyjnej stronie, w tym o strukturalnej rozbudowie zaplecza instytucjonalnego i budżecie przeprowadzanych kampanii (s. 111-118).
Problematyka praktyki ustrojowej demokracji bezpośredniej, tym razem z perspektywy suwerena, jest kontynuowana w ramach rozdziału V Przesłanki partycypacji
i podejmowania decyzji. Wśród wielu cennych informacji o realiach funkcjonowania
analizowanych instytucji odnotujmy, że o poziomie partycypacji w procedurach demokracji bezpośredniej decydują czynniki w rodzaju: typu wyborów (powszechne,
prawybory, wybory specjalne), przy których okazji rozpisywane jest np. referendum;
skali społecznego konfliktu wywołanego przez naturę przedmiotu samego głosowania; intensywności kampanii czy zjawiska „dropoff ”, tj. rezygnacji wyborcy z oddania głosu na którąś z propozycji poddanych referendum pomimo uczestniczenia
w samym akcie wyborczym. Oceniając z kolei przesłanki partycypacji od strony stratyfikacji społecznej głosujących, wskazywano zwłaszcza na znaczenie czynnika wieku,
statusu edukacyjnego, a także socjoekonomicznego głosujących (s. 140).
Zwieńczeniem prowadzonego na kartach monografii rozpoznania statusu ustrojowego i roli instytucji demokracji bezpośredniej w systemie politycznym USA są obserwacje i konkluzje przedstawione w podsumowaniu stanowiącym zarazem odrębny
VI rozdział Instytucje demokracji bezpośredniej – podsumowanie. Przegląd wniosków
końcowych otwiera niebudzące większych kontrowersji w literaturze przedmiotu
stwierdzenie, iż w warunkach amerykańskich, które pod tym względem nie stanowią
wyjątku, niemożliwe jest sprecyzowanie uniwersalnego modelu oddziaływań instytucji demokracji bezpośredniej na funkcjonowanie systemu politycznego (s. 155).
W świetle przeanalizowanych doświadczeń wskazano na zasadniczą różnicę między funkcją referendum w państwach europejskich i USA. Zaznacza się ona na etapie debaty politycznej, która w praktyce amerykańskiej skupia się na przedmiocie
głosowania, a w europejskiej na ocenie polityki realizowanej przez podmiot inicjujący referendum (s. 156) – amerykańskie referendum nie pretenduje bowiem do bycia
alternatywą dla systemu przedstawicielskiego, zadowalając się rolą dodatkowego kanału komunikowania interesów marginalizowanych przez tradycyjne mechanizmy władzy
(s. 164).
Za najbardziej charakterystyczną dla systemu amerykańskich instytucji demokracji bezpośredniej uznana zostaje konstrukcja referendum w wyniku bezpośredniej inicjatywy obywatelskiej. Rozwiązanie to, pozwalając na całkowite pominięcie organów
przedstawicielskich w procesie stanowienia prawa, w dużo większym stopniu realizuje ducha demokracji bezpośredniej aniżeli podobne instytucje europejskie (s. 156).
Wyrażona na koniec ocena, że […] amerykańskie instytucje demokracji bezpośredniej należy postrzegać przede wszystkim jako kolejny instrument stabilizacji syste-
POLITEJA 1(7)/2007
Amerykańskie instytucje…
601
mu przedstawicielskiego (s. 168), uświadamia czytelnikowi, iż aprobata na stanowych
i lokalnych poziomach władzy form demokracji bezpośredniej nie podważa prymatu
modelu rządów pośrednich. Odmienność drogi rozwojowej ustroju amerykańskiego
w stosunku do metropolitalnego pierwowzoru nie musi oznaczać rezygnacji z tradycyjnych dla konstytucjonalizmu państw anglosaskich wartości ustrojowych.
Monografia Krzysztofa Zwierzchowskiego zainteresuje szerokie grono odbiorców.
Konstytucjonalistów, bo uzupełnia w sposób istotny ogólną wiedzę z zakresu demokracji bezpośredniej o bogate doświadczenia amerykańskie. Amerykanistów z kolei
z uwagi na rozbudowanie tej dziedziny o ustalenia, które rozpatrywane w związku
i na tle ogólnych założeń systemu politycznego USA rzucają nowe światło na genezę i tendencje rozwojowe instytucji ustrojowych tego systemu. W całości rozważań
zwraca uwagę konsekwentnie utrzymywany (łącznie z wątkami polemicznymi i krytycznymi) spokojny i rzeczowy ton autorskiego wywodu nacechowany dyscypliną
i kulturą słowa.
Prof. dr hab. Andrzej ZIĘBA, ur. 1946, prawnik, politolog, kierownik Katedry
Konstytucjonalizmu i Ustrojów Państwowych w Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor licznych publikacji
z zakresu prawa konstytucyjnego i ustrojów państwowych, m.in. Współczesne brytyjskie doktryny polityczne (2001), Organizacje międzynarodowe partii politycznych
(współautorstwo i redakcja naukowa, 2005).
R E CE N Z J E
Jakub ŻURAWSKI
Uniwersytet Jagielloński
Polskie media w jednoczącej się Europie: szanse i wyzwania,
red. Izabela Dobosz, Beata Zając
Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS,
Kraków 2006, 292 s.
Pokłosiem zorganizowanej w 2004 r. przez Zakład Dziennikarstwa Instytutu Nauk
Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ konferencji dotyczącej funkcjonowania polskich mediów w obliczu zjednoczenia ze Wspólnotami Europejskimi
jest książka pt. Polskie media w jednoczącej się Europie: szanse i wyzwania. Zawiera
ona kilkanaście artykułów, których autorami są badacze środków masowego przekazu w różnorodnych ich aspektach, pochodzący z kilku polskich ośrodków naukowych (Uniwersytet Jagielloński, Uniwersytet Adama Mickiewicza, Uniwersytet Marii
Curie-Skłodowskiej, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Akademia Świętokrzyska).
Omawiany zbiór tekstów podzielony został na trzy części, z których każda obejmuje
inny wymiar problematyki medialnej. Część pierwszą poświęcono prawnym aspektom transformacji w mediach. W jej skład wchodzą opracowania dotyczące formowania się obowiązującego obecnie w Polsce prawa prasowego (zarówno w węższym
rozumieniu jako transformacja ustawy o prawie prasowym z 1984 r., jak i szerszym,
obejmującym także prawo radiofonii i telewizji oraz Internetu). Część druga to artykuły na temat działalności nadawczej i wydawniczej w obliczu integracji Polski
z Unią Europejską. Tworzące tę część teksty reprezentują szeroki wachlarz podejść
badawczych, takich jak: językoznawcze, politologiczne, socjologiczne i prasoznawcze. Część trzecia obejmuje natomiast pewien wycinek problematyki zawodu dziennikarskiego. Czytelnik znajdzie tu artykuły przyjmujące przede wszystkim perspektywę prasoznawczą, ale także historyczną, jak i opracowania poparte praktycznymi
doświadczeniami dziennikarskimi i dydaktycznymi autorów.
Pierwszą część książki otwiera artykuł Izabeli Dobosz pt. Prawne aspekty transformacji w mediach omawiający przemiany prawa dotyczącego środków przekazu od
czasów zamkniętego, kontrolowanego przez władzę systemu medialnego PRL, po
dzisiejszy, otwarty, ale również poddany wymogom kapitalizmu system medialny RP.
Prawo prasowe (w szerokim rozumieniu), tak jak i rynek mediów w Polsce, podlegało
nie mniej głębokim przeobrażeniom niż dziedziny legislacji (i sektory gospodarki).
W ciągu dosłownie kilku lat (koniec lat 80. i początek 90.) ukształtowała się w Polsce
604
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
zupełnie nowa rzeczywistość medialna, której głównymi zasadami istnienia są: pluralizm mediów, brak cenzury, prawnie gwarantowana niezależność nadawców publicznych od państwa (choć praktyka wskazuje często na coś zupełnie odwrotnego)
oraz możliwość działania nadawców i wydawców komercyjnych (prywatnych). Aby
jednak doszło do zaistnienia takiego systemu, potrzebny był szereg zmian prawnych,
nieraz bardzo radykalnych. Autorka dzieli cały proces formowania się współczesnego
prawa medialnego w Polsce na pięć zasadniczych etapów, z których każdy charakteryzuje się przede wszystkim odmienną od pozostałych dynamiką zachodzących zmian,
na co fundamentalny wpływ miały dziejące się w każdym z wyróżnionych etapów
wydarzenia polityczne.
Okres pierwszy to czasy do powstania NSZZ Solidarność, drugi to lata 1980-1989
(nazwane „latami Solidarności”, w których to powstała m.in. ustawa – prawo prasowe z 1984 r.), których wydarzenia doprowadziły do etapu trzeciego: obrad Okrągłego
Stołu. Wtedy to nastąpiły jedne z najpoważniejszych zmian w podejściu do mediów
(m.in. złagodzenie cenzury, dopuszczenie pluralizmu w mediach, ułatwienie dostępu
do radia i telewizji). Okres czwarty, czyli lata 1989-1993, to z kolei czas „rewolucji”
w zakresie mediów. Uchwalono kilka bardzo ważnych dla rodzącego się demokratycznego państwa ustaw, np. ustawę o radiofonii i telewizji z 1992 r., ustawę o łączności
z 1990 r., ustawę o prawie celnym z 1989 r., zniesiono cenzurę ustawą z 1990 r. Etap
ostatni, obejmujący lata 1994-2004, to okres pewnej stabilizacji w zmianach prawnych dotyczących mediów (choć od momentu powstania Krajowej Rady Radiofonii
i Telewizji ważnymi aktami tworzącymi ład mediów elektronicznych w Polsce stały
się też wydawane przez ten organ rozporządzenia). Nie można jednak zapomnieć
o tak ważnych ustawach, jak Konstytucja RP z 1997 r., ustawa o ochronie danych
osobowych z 1997 r., ustawa o ochronie informacji niejawnych z 1999 r., ustawa
o udostępnieniu informacji gospodarczych z 2003 r. i ustawa o dostępie do informacji publicznej z 2001 r., które w pośredni sposób stanowią także część prawa prasowego, a wiele z ich zapisów odnosi się wprost do działalności środków przekazu.
Artykuł Izabeli Dobosz stanowi swego rodzaju szkic przemian, jakie dokonały się
na gruncie prawnym w polskich mediach, nie pomijając jednakże znaczenia sytuacji
społeczno-gospodarczej i politycznej. Uzyskany obraz, choć z konieczności skrótowy,
ukazuje jednak, jak bardzo zacofany był regulowany prawem PRL rynek prasowy
przed przełomem 1989 r. Autorka proponuje szeroką perspektywę w refleksji nad
prawnymi aspektami transformacji w mediach, dzięki czemu uniknąć można błędu
postrzegania zachodzących w nich przemian jedynie poprzez pryzmat nowelizowania ustawy o prawie prasowym. Omówione zmiany były jednocześnie podstawą do
rozpoczęcia dostosowywania polskiego prawa do standardów europejskich i z tej perspektywy jawią się być może jako jeszcze ważniejsze wydarzenia wpływające na funkcjonowanie środków przekazu we współczesnej Polsce.
W kręgu prawa polskiego sytuuje się także kolejny artykuł pt. Odpowiedzialność karna dziennikarza za zniesławienie autorstwa Elżbiety Czarny-Drożdżejko.
Opracowanie to może być szczególnie cenne dla zawodowych dziennikarzy, gdyż zawiera swego rodzaju instrukcje mówiące, jakie postępowanie (jakie przesłanki) może
POLITEJA 1(7)/2007
Polskie media…
605
być podstawą do pociągnięcia dziennikarza do odpowiedzialności karnej. W artykule
szczególnie dużo miejsca poświęcono właśnie omówieniu owych kryteriów. Autorka
przedstawiła bowiem trzy podstawowe przesłanki, których wystąpienie może spowodować (lub wykluczyć!) pociągnięcie żurnalisty do odpowiedzialności karnej
w związku z jego działalnością zawodową. Przesłanki te to: prawdziwość zarzutów
prasowych, działanie w obronie społecznie uzasadnionego interesu oraz tzw. dowód
prawdy. Wszystkie te kategorie wyjaśnione są przez Autorkę dość szczegółowo, nie
tylko z punktu widzenia doktryny, lecz także dotychczasowego orzecznictwa. Tym
samym tekst Elżbiety Czarny-Drożdżejko nabiera większego znaczenia, gdyż nie jest
tylko jednowymiarową wykładnią istniejących przepisów, ale odwołuje się do praktyki sądowej.
Problem dziennikarskiej odpowiedzialności za słowo jest w przypadku istnienia
demokratycznego wolnego rynku (także medialnego) szczególnie istotny. Po pierwsze, ze względu na rolę, jaką zarówno prawo, obyczaje, jak i znawcy mediów przypisują środkom masowego przekazu. Rolą tą jest kontrolowanie rzeczywistości społeczno-politycznej w imieniu obywateli, więc dziennikarz, wykonując zawód społecznego
zaufania, nie tyle nawet wykonuje swą profesję, co wypełnia swoistą „misję”. Prawne
uregulowanie kwestii odpowiedzialności nie jest więc (jak chcieliby niektórzy ludzie
mediów) namiastką cenzury, lecz instrumentem, który może w wypełnianiu tejże
„misji” pomagać, np. poprzez wymóg rzetelności, działania w dobrej intencji czy
obiektywizmu. Po drugie, rynek medialny podlega takim samym prawom konkurencji jak inne sektory gospodarki. Konkurencja owa może natomiast rodzić pokusę
osiągnięcia atrakcyjności przekazu bez względu na cenę. Tym samym przepisy prawne dotyczące odpowiedzialności za zniesławienie stanowią hamulec przed dążeniem
do takiej niewłaściwie pojmowanej atrakcyjności. Z tych względów prezentowany
artykuł jest ważnym wkładem w uświadamianie, także części środowiska dziennikarskiego, że w demokratycznym państwie prawnym wolność słowa i wolność mediów
nie są jedynymi prawnie chronionymi wartościami i nie mogą być one rozumiane
powierzchownie jako przyzwolenie na dziennikarską samowolę.
W problematykę europejską wprowadza czytelnika bezpośrednio opracowanie
Jacka Sobczaka Polskie prawo prasowe wobec wyzwań europejskich. Autor przedstawia
w zarysie powstały na gruncie przepisów międzynarodowych europejski ład w dziedzinie środków komunikowania. Ład ów tworzony jest przez dwie grupy dokumentów. Pierwsza z nich to rezolucje i zalecenia Rady Europy (Komitetu Ministrów
RE i Zgromadzenia Parlamentarnego RE), druga to system aktów prawnych Unii
Europejskiej. Istotnym spostrzeżeniem jest fakt wzajemnej komplementarności obu
europejskich systemów. Dokumenty RE bardziej skupiają się na społecznych i prawnych aspektach działalności środków masowego przekazu, np. na problemach wolności słowa, ochrony prywatności, prawach dziennikarzy, kwestiach ukazywanej przemocy, kulturowej różnorodności mediów europejskich czy współpracy nadawców
z parlamentami krajowymi. W ten sposób RE formułuje pewne standardy etyczne
funkcjonowania mediów w Europie. System UE przyjmuje natomiast optykę zdecydowanie ekonomiczną, tj. traktuje media przede wszystkim jako sektor gospodarki.
606
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
Dlatego prawodawstwo unijne, traktując media w dużej mierze jako przedsiębiorstwa rynkowe, skupia się np. na kwestiach koncentracji kapitałowej czy obiegu środków finansowych na rynku medialnym. Nie znaczy to jednak, że są to jedyne pola
zainteresowań UE w dziedzinie mediów. W swych dyrektywach zajmuje się ona także
sprawami chociażby praw autorskich, europejskiej kultury i etyki w mediach.
W obliczu postępującej integracji Polski z UE obszarem dostosowawczym pozostaje też rynek medialny, szczególnie zaś szeroko rozumiane prawo prasowe, które
tworzy podwaliny pod istniejący w kraju system środków przekazu. Prócz wymogów,
jakie stawia przed Polską UE (nie spełnionych do tej pory całkowicie), prawo prasowe nie jest także dostosowane do współczesnych technologii medialnych. Dlatego też
Autor alarmuje w tekście, że jego jak najszybsza zmiana jest koniecznością. Artykuł
ukazuje, jak skomplikowaną materią jest międzynarodowe (europejskie) prawo środków komunikowania, ale jednocześnie daje wgląd w to, jak istotne dla organów RE
i UE są kwestie mediów, gdyż prawo ich dotyczące jest przedmiotem bezustannego
udoskonalania. Tak niestety nie dzieje się w Polsce.
Częścią prawa prasowego podlegającą jak dotąd największej nowelizacji były przepisy ustawy z 1992 r. dotyczącej mediów elektronicznych. Proces ten ukazany został
w tekście Katarzyny Ciry pt. Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji a proces dostosowywania prawa do standardów wspólnotowych. Autorka szczegółowo wymienia
kolejne zabiegi, jakim poddana została przedmiotowa ustawa. Na uwagę zasługuje
przejrzyste (w formie graficznej) zebranie danych dotyczących nowelizacji i zgodności tychże z wymogami UE. Takie przedstawienie znacznie ułatwia czytelnikowi
odnalezienie się w zagmatwanej problematyce unowocześniania prawa radiofonii
i telewizji.
Autorka artykułu wskazuje na kolejne etapy tworzenia się „europejskiego” systemu mediów elektronicznych w Polsce, od momentu podpisania układu stowarzyszeniowego po dzień akcesji. Zastanawiający jest fakt, iż strona polska przez długi
okres nie posiadała spójnego planu czy też strategii postępowania w kwestiach dostosowywania prawa radiofonii i telewizji do wymogów Unii. Obecny ład medialny
jest natomiast głównie efektem pospiesznych działań legislacyjnych tuż sprzed dnia
akcesji, kiedy to presja czasu przeważała nieraz nad jakością stanowionego prawa.
W obliczu aktywności UE na polu prawa mediów elektronicznych działania polskiego ustawodawcy jawią się jako nieenergiczne i mało efektywne.
Słaba aktywność w dziedzinie formowania nowoczesnego prawa radiofonii i telewizji poskutkowała również nie zawsze spójnymi przepisami dotyczącymi finansowania przez państwo nadawców publicznych. Tematem tym zajął się Jędrzej Skrzypczak
w artykule zatytułowanym Finansowanie radiofonii i telewizji publicznej w Polsce
a wspólnotowe zakazy pomocy państwa. Według prawa UE państwa członkowskie
mają pewne prawo do wspierania mediów publicznych przy wykonywaniu przez nie
tzw. misji. To jednak sami członkowie UE w swych krajowych ustawodawstwach precyzują pojęcie owej misji publicznej. Warunkiem jest tylko takie skonkretyzowanie
tegoż pojęcia, by odpowiednie organy Unii mogły stwierdzić jego zgodność z ogólnymi przepisami wspólnotowymi. Tym samym, zauważa Autor, stworzono w Europie
POLITEJA 1(7)/2007
Polskie media…
607
(i w Polsce) tzw. dual-funding system (system podwójnego finansowania: przez państwo i z działalności komercyjnej) w odniesieniu do nadawców publicznych. Rodzić
to może jednak szereg komplikacji, np. problemy z przejrzystością rozliczeń kosztów przeznaczonych na działalność misyjną czy prowadzenie podwójnej rachunkowości dla obu rodzajów przekazów (misyjnych i komercyjnych). Autor wskazuje, że
w rzeczywistości polskiej ład radiowy i telewizyjny tworzą oprócz ustawy z 1992 r.
także rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. W artykule zwrócono
uwagę nie tylko na ustawowe nieścisłości (np. w pojęciu misji, które wspominane
jest w ustawie kilkakrotnie), lecz także na wątpliwe nieraz co do zgodności z tą ustawą akty prawne Krajowej Rady (np. dotyczące prowadzenia odrębnej, „misyjnej”
rachunkowości).
Drugą część zbioru zatytułowaną Media a integracja europejska otwiera artykuł
Beaty Zając Europa – sposoby definiowania pojęcia w tekstach zwolenników i przeciwników integracji. Opracowanie prezentuje stosunkowo rzadkie, językoznawcze
podejście do kwestii integracji, a jego osią jest zaprezentowanie, jak dwa przeciwstawne „obozy” rozumieją pojęcie „Europy”. Jednym z głównych spostrzeżeń jest
to, iż pojęcie Europy nie jest dla przeciwników integracji tożsame z pojęciem Unii
Europejskiej. W mediach prezentujących sceptyczny stosunek do akcesji Europa bywała wręcz przeciwstawiana UE. W ten sposób pojęcie to nie posiadało w debacie
publicznej praktycznie nigdy konotacji negatywnych, w przeciwieństwie do określenia „Unia Europejska”, które wzbudzało skojarzenia nieraz skrajnie przeciwstawne.
Europa jest pojęciem, które swą pojemność ujawniło w publicznej dyskusji nad
akcesją. To pierwotnie neutralne słowo stało się w wypowiedziach prasowych słowem o wielu znaczeniach, słowem definiowanym na wielu płaszczyznach: politycznej, duchowej, kulturowej czy gospodarczej. Posłużenie się przez Autorkę pojęciem
Europy zwracać jednak może uwagę czytelnika także na inne pojawiające się w mediach słowa-klucze, których sposoby definiowania służą do osiągnięcia założonych
przez publicystę celów. Na takich właśnie definicjach perswazyjnych bazuje w dużym
stopniu język polskiej polityki. Poprzez uwypuklenie warstwy konotacyjnej słów artykuł może być wskazówką do analizy tekstów i wypowiedzi prasowych, gdyż słowa,
jak pokazuje przykład Europy, to nie tylko ich słownikowe definicje.
Kolejny artykuł pt. Obraz Polski i Europy w audycjach wyborczych kandydatów do
Parlamentu Europejskiego autorstwa Agnieszki Stępińskiej rzuca światło na pierwszy
przykład komunikowania wyborczego w Polsce związany z elekcją do organu UE.
Kampania wyborcza, jak zauważa Autorka, nie różniła się w swych technikach od
wcześniejszych kampanii krajowych, była zupełnie „niespecyficzna”. Opracowanie
Agnieszki Stępińskiej jest swoistą dokumentacją tego, jak postrzegana była przez kandydatów współpraca w ramach PE i jak sami kandydaci widzieli w niej swą rolę.
Odbywało się to poprzez zaprezentowanie w audycjach wyborczych obrazów (niejednolitych oczywiście): Polski, UE oraz wizji polskiej obecności we wspólnocie.
Podobnie jak przed akcesją dominowały dwie zasadnicze wizje: pozytywna (optymistyczny obraz Polski i UE, integracja jako szansa rozwojowa, coś pożądanego, dobrego, pożytecznego itd.) oraz negatywna (tu Polska przedstawiana była pozytyw-
608
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
nie jedynie do momentu akcesji, a UE jako organizacja wyrządzająca Polsce wiele
zła). Jakkolwiek artykuł stanowi ciekawą syntezę kampanii do PE, to jak zauważa
Autorka, sama kampania miała charakter bardzo polityczny i nie służyła edukacji ku
„społeczeństwu unijnemu”. Komunikowanie polityczne w jego aspekcie wyborczym
w zasadzie nie zmieniło się pod wpływem integracji. Jego techniki, metody, sposoby docierania do wyborców, nawet paradoksalnie tematy (zdecydowanie bardziej
skupiające się na Polsce niż na współdziałaniu w ramach UE) nie wskazywały, że to
pierwsza ogólnoeuropejska kampania, w jakiej uczestniczy też nasz kraj.
Z pewnością jednym z elementów składających się na, by posłużyć się terminologią Agnieszki Stępińskiej, „społeczeństwo unijne” jest istotna rola, jaką odgrywa
w nim opinia publiczna. Refleksją nad tą właśnie socjologiczną kategorią jest artykuł
Roberta Szweda pt. Demokracja sondażowa? O znaczeniu „opinii publicznej” w medialnej debacie o integracji. Autor przedstawia ciekawe studium przypadku kształtowania
opinii publicznej przez media i elity polityczne w okresie przedakcesyjnym, zadając
kilka podstawowych pytań, m.in.: czy opinia publiczna wpływa na kształt prowadzonej polityki oraz czy konsultacje społeczne są obowiązkiem, czy jedynie uprawnieniem rządzących? Na przykładzie referendum akcesyjnego Autor przechodzi na
wyższy stopień ogólności, wyrażając zaniepokojenie faktem, iż opinia publiczna jest
obecnie w znacznej mierze „urabiana” przez media i polityków i z pewnością nie realizuje (jak mogłoby się wydawać na podstawie sondaży) idei demokracji uczestniczącej (bezpośredniej, idealistycznej) czy też idei współrządzenia oświeconych obywateli (demokracji pośredniej, także elitarystycznej) dążących do osiągnięcia tzw. dobra
wspólnego. Operując aparatem pojęciowym wprost z klasycznych teorii demokracji,
Autor poniekąd obala mit sondaży jako „woli ludu”, proponując spojrzenie na nie
jako jedynie na sterowaną z zewnątrz, nieautonomiczną formę ustosunkowywania się
obywateli do tego, co proponuje władza. Sondaże są „ułudą dyskursu”, uśrednianiem
opinii, „cywilizowaniem osądów”. Przemysł sondażowy z kolei daje jedynie miraż
istnienia „woli powszechnej”, a prawdziwa gra toczy się między politykami a mediami z pominięciem obywateli i fasadową rolą rzekomej opinii publicznej wyrażonej
w wynikach sondaży.
Tekstem wieńczącym cykl poświęcony funkcjonowaniu mediów w obliczu integracji europejskiej jest artykuł Olgi Dąbrowskiej-Cendrowskiej Dziesięciolecie działalności wydawniczej koncernu Axel Springer Polska. Opracowanie ukazuje ekspansję
niemieckiego koncernu prasowego na rynku polskim w latach 1994-2004, dostarczając przekrojowych informacji o inwestycjach prasowych Axel Springer (AS). Koncern
inwestuje w wiele segmentów rynku, np. w pisma kobiece, komputerowe, motoryzacyjne i społeczno-polityczne. Z opisu wyłania się więc obraz wydawnictwa sukcesu,
które stopniowo zdobywa (i utrzymuje) znaczną część udziałów w polskim rynku
prasowym. Axel Springer budował swą pozycję, rozpoczynając od prasy „lekkiej”,
by ugruntować ją czasopismami hobbystycznymi i przypieczętować „Newsweekiem”
oraz „Faktem”. Jest to modelowy przykład przedsiębiorstwa prasowego działającego
na rynku UE. Warto zauważyć też, iż AS swą „dojrzałą” postać w Polsce uzyskał jeszcze przed wstąpieniem naszego kraju do Unii, a sprzyjały temu przepisy dotyczące
POLITEJA 1(7)/2007
Polskie media…
609
inwestycji w prasę drukowaną. Autorka zwraca także uwagę na wizerunek firmy, który znacznie ewoluował w czasie, poczynając od postrzegania jej jako walczącego o rynek wydawnictwa rozrywkowych czasopism kobiecych, po agresywny koncern, który
swoimi pozycjami społeczno-politycznymi włącza się także do walki o „rząd dusz”.
Kończące zbiór artykuły poświęcone zostały wybranym problemom zawodu
dziennikarskiego. Pierwszy z nich, autorstwa Zofii Sokół, stanowi opis oraz refleksję
nad udziałem kobiet w powstawaniu i funkcjonowaniu prasy warszawskiej w XIX
i początkach XX wieku. Tekst zatytułowany Kobieta w prasie (1818-1918) (redaktorki, dziennikarki, publicystki) to także zbiór informacji bibliograficznych na temat
opracowań dotyczących historii zawodu dziennikarskiego na ziemiach polskich.
Autorka podkreśla przede wszystkim trudności w wykonywaniu zawodu dziennikarskiego przez kobiety i długotrwałą dyskryminację kobiet (we wchodzeniu do
zawodu, w kwestiach finansowych, warunkach pracy). Z drugiej strony czytelnik
uzyska też szereg wiadomości o kobietach przecierających szlaki zawodu dziennikarskiego, jak i o warszawskich tytułach prasowych, które jako pierwsze zatrudniały kobiety. Wiele z problemów dziewiętnastowiecznych dziennikarek i redaktorek jest niestety wciąż aktualnymi kłopotami kobiet pracujących w mediach. Nadal dużo więcej
jest w zawodzie mężczyzn, występują nierówności płacowe. Artykuł Zofii Sokół, poruszając pewien aspekt dziennikarstwa, dotyka zatem poniekąd również kwestii bardzo współczesnych.
Dwa kolejne teksty dotyczą rynku prasy drukowanej w Lublinie, a konkretnie
dostępności zawodu dziennikarskiego w tym mieście. Lidia Pokrzycka w artykule
Dostęp do zawodu dziennikarza na przykładzie rynku prasy w Lublinie zastanawia się
nad programami i trybem studiów dziennikarskich na uczelniach lubelskich oraz
konfrontuje zdobywane tam umiejętności z wymogami dziennikarskiej rzeczywistości zawodowej. Porównanie to wypada zdecydowanie na niekorzyść studiów, stąd rodzi się postulat radykalnych zmian w sposobie kształcenia adeptów dziennikarstwa.
Niewielka część absolwentów studiów dziennikarskich pracuje bowiem w wyuczonym zawodzie (na etacie, w tym sensie, że jest to ich podstawowe źródło utrzymania), co wiąże się m.in. z tym, że w oczach zawodowych dziennikarzy (redaktorów
naczelnych lubelskich gazet) są oni po prostu „źle wykształceni” (za małe lub zbyt
niskie są ich umiejętności praktyczne) i często pozbawieni predyspozycji do wykonywania tego zawodu (krytyka systemu rekrutacji na studia). Z artykułu wyłania
się zatem negatywny obraz szkolnictwa dziennikarskiego, jako niedostosowanego do
współczesnych realiów, przesiąkniętego wiedzą teoretyczną i niestanowiącego właściwego „filtra” odrzucającego nienadające się osoby już na wstępie, co byłoby z korzyścią dla obu stron: młodych osób mogących szybko zweryfikować wybór zawodowej
ścieżki oraz branży dziennikarskiej, do której trafiałyby osoby nie tylko wykształcone
w tym kierunku, ale i predysponowane do wykonywania tego rodzaju pracy.
Z kolei Jan Pleszczyński w tekście Dostęp do zawodu dziennikarza w praktyce na
przykładzie mediów lubelskich podkreśla specyfikę tej profesji i wagę zmian, jakie nastąpiły w ostatnich kilkunastu latach w sposobie jego wykonywania (np. formy zatrudnienia). Zwraca także uwagę na fakt, że badania rynku prasowego nie mogą być
610
RECENZJE
POLITEJA 1(7)/2007
prowadzone jedynie na podstawie „twardych” danych mówiących o dziennikarzach
zatrudnionych na etatach, bo ogromna część dziennikarzy godzi się na inne formy
związania z redakcją, co jest po prostu wymogiem czasów (np. zmniejszanie kosztów
pracy). Na podstawie danych liczbowych dotyczących rynku prasy w Lublinie i ukazujących zmiany w zatrudnieniu dziennikarzy w lubelskich redakcjach oraz na bazie
własnych redaktorskich doświadczeń Autor tworzy pesymistyczny obraz nieprzystosowania osób wchodzących do zawodu, braku determinacji i panującego błędnego
przekonania, że samo wykształcenie dziennikarskie wystarczy, by być dobrym żurnalistą. Niebagatelna rola zdeterminowania i zaangażowania młodych dziennikarzy
zostaje w świetle doświadczeń Jana Pleszczyńskiego podniesiona znacznie wyżej – do
rangi niemalże głównego czynnika decydującego o skutecznym znalezieniu i odnalezieniu się w zawodzie dziennikarza. Kolejny raz podkreślono także wątpliwą jakość
kształcenia dziennikarskiego, które według opinii zawodowych dziennikarzy wymaga zdecydowanych zmian. Z drugiej strony Autor snuje refleksje nad etyczną stroną
działalności mediów i zauważa, iż obecnie to właśnie wpojenie zasad etyki zawodowej
jest najważniejszym atutem posiadania dziennikarskiego wykształcenia.
Także z etyką dziennikarską związany jest ostatni artykuł w omawianym zbiorze. Beata Romiszewska w tekście Prasa o sądowych procesach dziennikarzy – relacje,
opinie, komentarze opisuje szeroko jeden (ale przytacza także kilka innych) przypadek reakcji prasy na aresztowanie i skazanie dziennikarza Andrzeja Marka. W opisanej sytuacji czytelnik odnajdzie co najmniej dwa aspekty związane z etyką zawodu
dziennikarskiego. Pierwszy dotyczy samej działalności Andrzeja Marka, która stała
się przedmiotem jego sądowego sporu z urzędnikiem samorządowym (sąd orzekł, że
dziennikarz pomówił urzędnika). Drugi to działanie części środowiska dziennikarskiego, które (przynajmniej do czasu) nie wykazało się należytą rzetelnością oraz bezstronnością i błędnie utożsamiło społeczny interes istnienia wolności słowa (wolności
mediów) z własnym interesem zawodowym, dodatkowo reprezentowanym dość niefortunnie (jak się z czasem okazało) przez Andrzeja Marka. W powiązaniu z poprzednimi artykułami większej wagi nabiera zatem kwestia dziennikarskiego wykształcenia,
w którego kanonie znajduje się zdobycie znajomości zasad etyki zawodowej. Ponadto
artykuł Beaty Romiszewskiej zwraca też uwagę na problem solidarności zawodowej
(nierzadko źle pojmowanej), która nieraz skonfrontowana zostaje z etyką profesji.
Co prawda kara pozbawienia wolności dla Andrzeja Marka była powszechnie krytykowana jako skandaliczna (co nie ulega wątpliwości), ale dopiero po pewnym czasie
media zainteresowały się sprawą na tyle, by odkryć, iż samo orzeczenie o winie dziennikarza było najzupełniej słuszne. To właśnie zwrócenie uwagi na zjawisko swoistego,
być może nieświadomego, ale jednak sprzeniewierzenia się etyce zawodowej (zarówno przez Andrzeja Marka, jak i przez broniących go początkowo dziennikarzy, którzy
nie wykazali się należytą rzetelnością w sprawdzaniu faktów) sprawia, że artykuł ten
jest godny polecenia wszystkim zawodowym dziennikarzom oraz nieprzejednanym
krytykom sposobu kształcenia dziennikarskiego na polskich uczelniach.
Prezentowana pozycja książkowa oferuje czytelnikowi wiele perspektyw wglądu
w materię środków masowego przekazu. Kalejdoskop zjawisk składających się na
POLITEJA 1(7)/2007
Polskie media…
611
rzeczywistość medialną jest jednakże niewyobrażalnie wielki, a Autorzy omawianego zbioru podejmują próbę naukowej refleksji nad częścią z nich, przede wszystkim w kontekście integracji Polski z Unią Europejską. W artykułach traktujących
o problematyce prawnej na uwagę zasługuje przede wszystkim wynikający z nich
i poparty ważkimi argumentami apel o przemyślaną nowelizację szeroko rozumianego prawa prasowego. Nie przystaje ono bowiem w pełni ani do wymogów prawnych
UE (prawo radiofonii i telewizji), ani do zmian, jakie wskutek rozwoju nowoczesnych technologii dokonały się faktycznie na rynku medialnym (np. dziennikarstwo
internetowe).
Opracowania mówiące o działalności mediów w obliczu integracji europejskiej
uświadamiają nam natomiast, że z tego punktu widzenia funkcjonowanie środków
przekazu w Polsce nie różni się zasadniczo od funkcjonowania ich odpowiedników
w krajach „starej” Unii. Media nie przeżyły jakiejś rewolucji w momencie akcesji, ale
swoją pozycję budowały od kilkunastu lat istnienia demokratycznej RP. Specyfika
funkcjonowania mediów w Polsce wynika raczej z charakteru społeczeństwa, istniejących podziałów socjopolitycznych czy różnego spojrzenia poszczególnych części społeczeństwa i wydawców (nadawców) na PRL-owską przeszłość i unijną przyszłość
państwa.
Dla praktyków dziennikarstwa najważniejsza będzie oczywiście ostatnia część
książki, w której Autorzy zmierzyli się z bardzo aktualnymi problemami zawodu
dziennikarskiego. Z tekstów tych wyłania się obraz profesji „trudnej od zawsze”,
wymagającej poświęceń, determinacji i wielkiej odpowiedzialności. Profesji, która
mimo że formalnie może być wykonywana przez każdego, to faktycznie otwarta jest
tylko dla nielicznych. Ci nieliczni nie są jednak zawsze najlepszymi absolwentami
kierunków dziennikarskich, ale muszą w codziennej praktyce, nieraz przez wiele lat
udowadniać swą wartość i przydatność dla redakcji. Z drugiej strony wiele przykładów wskazuje, iż taka rynkowa weryfikacja dziennikarzy odbywa się często kosztem
powszechnego obniżania standardów zawodowych w ich aspekcie etycznym.
Mgr Jakub ŻURAWSKI, ur. 1980, politolog, doktorant w Zakładzie Dziennikarstwa Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych UJ; jego
zainteresowania naukowe obejmują zagadnienia komunikowania politycznego, wyborów i kampanii wyborczych, partii politycznych oraz teorii marketingu politycznego; publikował w „Politei” nr 1(3)/2005.

Podobne dokumenty