Gazeta Rzgowska
Transkrypt
Gazeta Rzgowska
B E Z P ŁA T N A GAZETA RZGOWSKA NR 1(36) | Styczeń 2013 tel. (42) 235 26 28 ISSN 2081-8106 www.gazetarzgowska.pl [email protected] Coraz więcej płatnych dróg 12 stycznia br. przybyło w kraju prawie 140 kilometrów dróg objętych elektronicznym systemem opłat viaTOLL. Kolejny etap rozszerzenia systemu nastąpi 30 marca br. i obejmie następnych 160 km arterii, w tym wyremontowany niedawno odcinek S-8 od Piotrkowa do węzła Radziejowice. Łącznie w końcu pierwszego kwartału br. systemem objętych będzie 2190 km dróg. Obowiązujący od lipca 2011 r. system viaTOLL umożliwia użytkownikom wnoszenie opłat za korzystanie z sieci dróg płatnych. System jest obowiązkowy na wybranych odcinkach autostrad, dróg ekspresowych i krajowych dla pojazdów samochodowych oraz zespołów pojazdów o dopuszczalnej całkowitej masie powyżej 3,5 t oraz autobusów niezależnie od ich całkowitej masy. str. 3 Amerykanie trafili do Rzgowa Oświetlą ŚOB Aż trudno uwierzyć, że Amerykanie trafili do Rzgowa, by w niewielkim Zakładzie Usług Galwanicznych Jana Hejwowskiego ulokować zamówienia na pokrycia różnych metalowych detali niklem satynowym. To rzadka technologia stosowana jest w Polsce tylko w tym jedynym zakładzie. Zanim Amerykanie trafili do Rzgowa, przyjrzeli się bliżej 40 różnym zakładom usług galwanicznych w Polsce. Drogę do rzgowskiego zakładu znajdują także wielkie renomowane firmy. W wannach J. Hejwowskiego srebrzone są znakomicie specjalne styki dla elektrowni. To znaczące zamówienia wygrywane przez rzgowianina. str. 7 Mało znana firma EL SERWIS ze Rzgowa, specjalizująca się od 2004 roku w zakresie usług elektroinstalacyjnych, wygrała przetarg na wykonanie instalacji elektrycznych w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Cześć prac została już wykonana w ubiegłym roku. Specjaliści ze rzgowskiej firmy wykonają jeszcze m.in. specjalne oświetlenie ledowe miedzianej kopuły. str. 2 Jan Hejwowski (z prawej) z synem Maciejem LOKALNIE str. 2 Pisane nad Nerem Trzymajmy się razem Trzeba niekiedy śmierci, by ktoś naprawdę został doceniony. Zmarły niedawno prymas Józef Glemp niemal do końca życia traktowany bywał z pobłażaniem, mówiono o nim, że jest tylko cieniem prymasa Wyszyńskiego, że nigdy nie dorównał temu wielkiemu sternikowi polskiego Kościoła. A przecież i J. Glempowi przyszło działać w niezwykle trudnym okresie polskiej bezkrwawej rewolucji. I podejmować musiał decyzje trudne, niepopularne. I chyba tylko dlatego, że nie miał parcia na szkło, jak to jest w przypadku większości naszych polityków, mało o nim wiedzieliśmy. Gdy spotkałem go kiedyś w Łowiczu, zaskoczyło mnie, że po cywilnemu wmieszał się w tłum i niczym sztubak palił papierosa. Świadczyło to o jego ułomności, ale i wielkości, bo nie silił się na sztuczność i moralizowanie. Zdawał się mówić: jestem taki sam jak i wy, ułomny, normalny człowiek. Chyba te papierosy stały się potem jego przekleństwem i przyczyną śmierci. Mnie jednak najbardziej zaimponowały ostatnie słowa prymasa: „Polacy, trzymajcie się razem”. Świadczyły bowiem o tym, że w ostatnich chwilach swojego życia myślał nie o sobie, ale o rodakach i ojczyźnie. Chyba naprawdę trzeba być wielkim człowiekiem, by zachować się właśnie w taki sposób. Przypomniałem sobie te słowa prymasa J. Glempa w kontekście tego, co dzieje się na naszej scenie politycznej. Nawet marszałkowie parlamentu okazali się ludźmi pazernymi na kasę i niewrażliwymi na los milionów Polaków. Ci ostatni znów płacą wysoką cenę za kryzys i ledwo wiążą koniec z końcem, a najwyższa władza zafundowała sobie nagrody wartości przeciętnego samochodu osobowego. O bezsensownych awanturach i grach na najwyższych szczytach władzy nie chce się nawet mówić. Podziały, kłótnie i prywata dotarły także na dół, co widać niemal wszędzie. Także w naszej gminie. Ktoś, kto od dłuższego czasu krytykuje rządzących, choć w swoim działaniu kieruje się bardziej prywatą niż interesem publicznym, chwali wreszcie, że ta władza nie atakuje i zachowuje się normalnie. Po chwili jednak znów obraża wielu mieszkańców. I nie rozumie, że za te słowa trzeba będzie najzwyczajniej zapłacić. A przecież te bolesne słowa i oskarżenia wynikają w gruncie rzeczy z innej optyki, innego obrazu spraw publicznych. Z pewnością prawda jest jedna, ale dochodzenie do niej może być, jak widać, różne. Trzeba się z tym po prostu pogodzić. I szukać konsensusu. Zapewne zmarły prymas miał na myśli to, by Polacy nie dzielili się bezsensownie, by nie tracili sił i czasu na jałowe spory, jak to bywało niejednokrotnie w naszych dziejach, i działali wspólnie, by trzymali się razem. Dotyczy to nas wszystkich. Zastępca Oświetlą ŚOB dokończenie ze str. 1 Jak to się stało, że rzgowianie zaangażowani zostali do specjalistycznych robót w tak prestiżowym obiekcie stolicy? Właściciel firmy Jarosław Mirzejewski twierdzi, że stało się to trochę dzięki przypadkowi. M. Mirzejewski zaintereso- wał się jednym z przetargów, który następnie wygrał i dopiero wówczas dowiedział się, że chodzi o roboty w Świątyni Opatrzności Bożej. El SERWIS istnieje zaledwie 9 lat, ale dał się już poznać z najlepszej strony, wykonując specjalistyczne prace w całym kraju, m.in. w wielu szpita- lach, browarach i cukrowniach. W większości szpitali stolicy fachowcy ze Rzgowa zajmowali się m.in. montażem sprzętu energetycznego, także w naszym województwie realizowali sporo usług, np. w pabianickim szpitalu i Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 i PUP nr 1 w Łodzi. Firma z ulicy Glinianej zajęła się też wykonaniem dość nietypowego oświetlenia nowego krzyża na Starym Rynku w Rzgowie. Przymiarki do za- Wyróżnienie rzgowianina Wyróżniona fotografia M. Karasińskiego Miło nam poinformować Czytelników, że rzgowianin Michał Karasiński znalazł się wśród trzech wyróżnionych uczestników konkursu fotograficznego „Gwiazdka z Piotrkowską” zorganizowanego przez Fundację Ulicy Piotrkowskiej. 7 stycznia br. zdjęcie rzgowianina, członka koła fotograficznego „Blenda” kierowanego przez Tolka Patorę, można było zobaczyć podczas wernisażu w łódzkiej galerii „Cafe Verte” przy ul. Piotrkowskiej 113. Wyróżniona fotografia przedstawia w oryginalnym ujęciu szczudlarza idącego ulicą Piotrkowską. (ER) Chciał przekupić policjanta Zagrała WOŚP instalowania specjalnych lamp zostały już wykonane, prawdopodobnie efekt końcowy będą mogli podziwiać rzgowianie już wiosną. Dodajmy jeszcze, że właściciel firmy jest rodowitym rzgowianinem, inżynierem informatyki, absolwentem Politechniki Łódzkiej i Wyższej Szkoły Informatyki. Od dziecka pasjonuje się muzyką i w wolnych chwilach gra na trąbce w rzgowskiej Orkiestrze Dętej. (PE) Redakcja poszukuje… …autorów kilku prac dyplomowych napisanych w ostatnich latach na Wydziale Nauk Geograficznych Uniwersytetu Łódzkiego, m. in. Sylwi Popy, Joanny Stępień i Piotra Stępniaka. Czekamy na wszelkie informacje pod nr. 603-505-131. (pe) Pechowo zakończył się pobyt w Centrum Targowym „Ptak” w Rzgowie małżeństwa z Rumunii. W pewnej chwili kobieta podeszła do mężczyzny i zaoferowała mu sprzedać telefonu komórkowego, nie zdając sobie sprawy z tego, że ofertę złożyła policjantowi zajmującemu się odzieżą z podrobionymi znakami towarowymi. Policjantowi telefon wydawał się podrobiony, więc wylegitymował i zatrzymał Rumunkę. Wtedy w sukurs kobiecie pospieszył jej małżonek, który podczas legity- mowania w radiowozie zaoferował policjantowi 200-złotową łapówkę. Chciał w ten sposób spowodować odstąpienie stróżów prawa od czynności służbowych. Uczciwy policjant banknoty potraktował jako dowód w sprawie. Wkrótce 22-letni Rumun usłyszał w pabianickiej prokuraturze zarzut korupcji i poddany został dozorowi policyjnemu. Także jego małżonka usłyszała, że za wprowadzenie do obrotu telefonu z podrobionym znakiem towarowym grozi jej 2 lata pobytu za kratkami. (ER) W tym roku rzgowianie nie szczędzili grosza dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka. Wolontariusze naszego Gimnazjum zebrali łącznie 13319,66 zł. Jeśli dodamy do tego 2600,07 zł zebrane przez uczniów Szkoły Podstawowej w Guzewie, otrzymamy 15919,73 zł, czyli o ponad 2 tys. zł więcej niż w ubiegłym roku. To niezły wynik, jeśli się zważy na to, że jeszcze kilka lat temu WOŚP omijała gród nad Nerem. 13 stycznia wolontariusze zbierali datki na ulicach miasta, choć był kilkustop- niowy mróz, a także w Centrum Targowym „Ptak”. Rzgowska orkiestra grała znakomicie dzięki wielu ofiarnym wolontariuszom, ale i pomocy GOK, który zapewnił występy Orkiestry Dętej i Chóru „Camerata”. Wolontariuszom pomagał dyr. GOK Wojciech Skibiński i pedagog z Gimnazjum Edyta Waprzko. Niejako na finał niedzieli z WOŚP Rzgów zafundował najmłodszym mieszkańcom baśń muzyczną „Mikołaj spełnia sny” w wykonaniu Łódzkiego Teatru Muza, zaprezentowaną na scenie hali sportowej. Była znakomita zabawa i słodkie upominki. (ER) Krótko MIESZKAŃCY ul. Grodziskiej w Rzgowie nie godzą się na zaniechanie budowy obwodnicy miejskiej i grożą procesami sądowymi. Zebrali ponad 160 podpisów pod protestem. Jeśli ich głos nie zostanie wzięty pod uwagę, grożą domaganiem się wysokich odszkodowań za hałas w ich domach. GALA SAMORZĄDOWA w bratnim Rzgowie k. Konina – uczestniczyli w niej rzgowianie znad Neru z zastępcą burmistrza Jadwigą Pietrusińską i przewodniczącym Rady Miejskiej Markiem Bartoszewskim, a także chórem „Camerata”. Rzgowski zespół był gwiazdą tej udanej imprezy, która stała się także okazją do bliższego poznania się mieszkańców bratnich miejscowości. HIGH FASHION DAYS – w dniach 5-7 lutego odbyła się druga edycja tej imprezy, na którą składały się m.in. pokazy mody i rozmowy z handlowcami. Impreza odbyła się w CT PTAK, hala A-Bis. DROGI powiatowe – prawie 800 tys. zł przekazuje na nie w tym roku gmina Rzgów, za te pieniądze powstanie m.in. chodnik w Prawdzie, zmodernizowane zostaną drogi w Konstantynie i Kalinku, powstanie też projekt przebudowy skrzyżowania ul. Tylna-Szkolna i Ogrodowa w Rzgowie. TABLICA upamiętniająca dawną strażnicę OSP – na ostatniej sesji Rady Miejskiej pytał o nią sołtys Z. Strycharski. Na razie trwają dyskusje, czy i jak upamiętnić siedzibę pierwszej straży, ale i miejsce, w którym przez kilkadziesiąt lat toczyło się też życie kulturalne i społeczne Rzgowa. ZADYMIENIE nie spotykane dotąd na ul. Kombajnowej w Starej Gadce spowodowało, że pojawili się strażacy. Okazało się, że w kominie zapaliły się sadze. W takich przypadkach dochodzi często do pożaru. Strażacy wygasili piec, pouczyli właściciela o konieczności okresowego czyszczenia komina. WŁAMANIA do domków jednorodzinnych w Rzgowie – było ich kilka, policja apeluje o większą troskę o swoje mienie i sygnały o potencjalnych złodziejach. KTO podrzucił świnię policjantom z Tuszyna? Nie wiadomo, za to bez trudu znaleźli oni to zwierzę w przydrożnym rowie krajówki. Ugrzęzło w zaspie i mogło zamarznąć. Stróże prawa nie dopuścili do tego, świnia trafiła do jednego z gospodarstw… BUDŻET na 2013 r. został uchwalony przez radnych. Dochody wyniosą ponad 35 mln zł, zaś wydatki – prawie 38 mln zł. Na inwestycje planuje się przeznaczyć 7 mln zł (18,5 proc.), co jest niezłym prognostykiem. Zadłużenie wynosi 17 proc., gdy np. w pobliskiej Łodzi – aż 60. Planowany deficyt w Rzgowie pokryty będzie kredytem. KRYZYS coraz bardziej dotyka wiele firm. Na lamach jednej z gazet mówi o tym także Józef Grot, właściciel Zakładu Przetwórstwa Mięsnego „Grot” w Starowej Górze. Już miniony rok był trudny dla firmy, a ten ma być jeszcze trudniejszy. Zdrożał żywiec z powodu podniesienia cen zboża, a to dla branży raczej zła wiadomość. REGION Coraz więcej płatnych dróg dokończenie ze str. 1 System buduje firma „Kapsch Telematic Services sp. z o.o. na zlecenie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Dotychczas na realizację systemu wydano ponad 1,1 mld zł. Do końca grudnia 2012 r. przychody z opłat wyniosły 1,34 mld zł, co na niedawnej konferencji prasowej przedstawiciele administratora uznali za wielki sukces. Na wspomnianej konferencji pytaliśmy o opłaty za nowoczesne arterie aktualnie powstające w naszym regionie. Niestety, nie mamy optymistycznych wieści dla kierowców. Wszystkie już istniejące autostrady i drogi ekspresowe objęte będą opłatami, oczywiście po całkowitym zrealizowaniu inwestycji, np. w przypadku autostrady ze Strykowa do Warszawy. Dotyczyć to będzie docelowo także A-1 na odcinku od Strykowa do Tuszyna i S-8 - od skrzyżowania A-1 (węzeł Łódź Południe w rejonie Romanowa) do węzła Walichnowy. W pierwszym etapie opłaty obejmą pojazdy o masie całkowitej powyżej 3,5 t, ale później prawdopodobnie i mniejsze samochody, łącz- nie z osobowymi. Decyzje w tej sprawie podejmie w przyszłości Rada Ministrów. Jak wynikało z danych liczbowych udostępnionych dziennikarzom przez Krzysz- tofa Gorzkowskiego z firmy „Kapsch”, system viaTOLL sprawdza się w praktyce bardzo dobrze. Każdego dnia zasila krajowy fundusz drogowy kwotą w granicach 3 mln zł. Ci, którzy chcieliby ominąć system, muszą się przygotować na niespodziankę: jest on bardzo szczelny i bolesny w przypadku chęci niepłacenia za korzystanie z drogi - na początek kara wynosi 3 tys. zł. W stosunku do dawnego systemu winietowego, viaTOLL jest bardzo szczelny. Oprócz pozyskiwania pieniędzy ma jeszcze kilka innych zalet, gdyż promuje samochody nowoczesne, a więc i najmniej szkodzące środowisku. To niewątpliwie ważny aspekt systemu, który z natury nastawiony jest na finansowy zysk. W przypadku Łodzi, dla której powstające arterie, m.in. A-1 i S-8, tworzyć będą swoiste obwodnice miejskie, ale i mniejszych ośrodków takich chociażby jak Rzgów - pobór opłat budzić będzie zapewne spore opory. Już kilka lat wcześniej parlamentarzyści zobowiązywali się walczyć o to, by w rejonie Łodzi autostrady i drogi ekspresowe były bezpłatne. Jest jeszcze trochę czasu, by zająć się tym tematem, bo gdy Rada Ministrów podejmie decyzje, na protesty może być już za późno. (P) Bezpiecznego Nowego Roku Wszyscy zapewnie byliśmy ciekawi co nam Nowy Rok przyniesie, kiedy na salach balowych czy też skromnie w rodzinnych gronach witaliśmy z nadzieją pierwsze jego chwile. Z nadzieją, że spełnią się noworoczne życzenia i obudzimy się w kraju pełnym życzliwości, wzajemnego zrozumienia, troski o ludzi ubogich, walki z bezrobociem. Rzeczywistość okazała się zgoła inna, a w zasadzie, taka jaką żegnaliśmy razem z 2012 rokiem. Nie zawiedli nas politycy, którzy po zimowym wypoczynku w zagranicznych kurortach (po co promować krajowe) ochoczo przystąpili do okładania się nie na argumenty (bo trzeba je mieć), ale na stare metody znane z lat poprzednich. Tak zwane „parcie na ekran” staje się silniejsze niż zdrowy rozsądek. W natłoku medialnych przekazów dotyczących m.in. wydarzeń w Sanoku, samobójstwa policjanta w Warszawie, potrzeby funkcjonowania straży miejskich czy instalowania dodatkowych radarów na polskich drogach, pojawił się element bezpieczeństwa państwa i jego obywateli. O ile sprawa liczby radarów bardziej kojarzy się z Inspekcją Transportu Drogowego i tzw. podatkiem Rostowskiego dla kierowców, to nasze codzienne bezpieczeństwo, pomimo istnienia wielu innych służb, uzależniamy najczęściej od sprawności Policji i jej współpracy ze strażami miejskimi. W kraju rozpoczęła się właśnie dyskusja o potrzebie funkcjonowania SM - powołanych do utrzymania porządku publicznego i bezpieczeństwa mieszkańców - podlegających lokalnym samorządom. Ich zadaniem jest również informowanie o stanie i rodzajach występujących zagrożeń oraz współdziałanie z lokalną społecznością poprzez inicjowa- nie działań prewencyjnych mających na celu zapobieganie zjawiskom kryminogennym, popełnianiu przestępstw i wykroczeń. Ważnym elementem tej działalności jest współpraca z organami państwowymi, samorządowymi i organizacjami społecznymi. Taka formuła partnerstwa w obronie porządku publicznego znalazła uznanie wśród samorządów. Jednak zamiast umacniać pozycję formacji i zyskiwać społeczną sympatię, rozpoczęto działania na rzecz zwiększania uprawnień tej służby. Duża część obserwatorów tych poczynań odbierała to jako element rywalizacji i powielania się zadań przypisanych ustawowo Policji. Fala krytyki spadła na funkcjonariuszy straży miejskich za budzącą zdziwienie nadgorliwość i sposób prowadzenia kontroli radarowych. Fakt, że zebrane kwoty mandatów zasilały budżety samorządowe, odbierany był jako chęć „udowodnienia” prezydentom, burmistrzom i wójtom potrzeby istnienia tej służby. Stanowiska niektórych samorządów w Polsce pozwalają wątpić w potrzebę dalszego funkcjonowania straży miejskich. Powstaje jednak pytania o spokój i porządek w miejscach publicznych, którego dość istotnym elementem mają być właśnie pracownicy tej formacji. Przed samorządami postawiono ważne pytanie dotyczące analizy pracy SM w realizacji programu dotyczącego bezpieczeństwa obywateli. Instytucji zapewne potrzebnej, mającej przecież dwudziestoletnie doświadczenie, której ocena powinna polegać na powrocie do idei, jaka przyświecała piszącym ustawę powołującą straże miejskie, a nie dopisywaniu im kolejnych kompetencji. Nie ulega wątpliwości, że funkcjonariusz z charakterystyczną czapką w żółto–czarną szachownicę ma swoje ważne miejsce w utrzymaniu porządku publicznego. Szczególna uwagę należy zwrócić na współpracę służb SM i Policji w budowaniu i realizacji str. 3 Inwestować czy przejadać? To dylemat, który porównać można do węzła gordyjskiego. Pojawił się na styczniowej sesji Rady Miejskiej, gdy dyskutowano nad tegorocznym budżetem. Choć na inwestycje gmina przeznacza prawie jedną piątą budżetu, nie wszystkim się to podoba. Radny Piotr Salski, który jako jedyny wstrzymał się przy głosowaniu nad budżetem, twierdził, że Rzgów nie przeznacza pieniędzy na inwestycje rozwojowe. Nie jest to pełna prawda, bo w tym roku sporo pieniędzy idzie na rozbudowę hydroforni w Gospodarzu (na razie projekt), a w późniejszym etapie także w Rzgowie i Grodzisku. Przebudowa drogi w Konstantynie pochłonie 500 tys. zł, przebudowa mostu na ul. Zielonej w Rzgowie – także pół miliona, rozbudowa rzgowskiego przedszkola - prawie 1,1 mln zł, budowa kanalizacji podciśnieniowej w Starowej Górze – 1,1 mln zł. Wykonanie projektu rozbudowy oczyszczalni ścieków – 200 tys. zł, modernizacja SP w Guzewie – 80 tys. zł. Trwają też przygotowania do budowy nowej siedziby dla Miejskiego Ośrodka Kultury – w tym roku na projekt miasto wyda 100 tys. zł. To prawda, że nie będzie tak spektakularnej inwestycji jak hala sportowa, ale na te mniejsze zadania czeka wielu mieszkańców, niejednokrotnie od lat. 18,5 proc. tegorocznego budżetu na inwestycje to niezły wynik w czasach kryzysu. Niektóre gminy nie mogą nawet pomarzyć o takim wyniku. Zatem nie można powiedzieć, że w Rzgowie przejada się dochody… (ER) systemu dotyczącego bezpiecznego miasta czy gminy. Organizacja wspólnych służb, wzajemne monitorowanie newralgicznych miejsc i obiektów czy też wymiana doświadczeń są argumentami dla zwolenników straży miejskich. Czy przekonają jej oponentów? Jednak obie strony muszą pamiętać, że za każdą z decyzji kryje się nasze wspólne bezpieczeństwo, za które odpowiedzialność ponoszą również samorządy. Bogdan Bujak PS Bezpieczeństwo obywateli jest bardzo ważnym i kosztownym segmentem działalności państwa. Potrzebne są również rozsądne decyzje organizacyjne i finansowe na szczeblu państwowym i samorządowym. Życzę wszystkim bezpiecznego Nowego Roku. Bogdan Bujak – były poseł na Sejm RP. MIASTO I GMINA str. 4 Kazimierza Madejskiego jedynego krawca świadczącego drobne usługi w CT „Ptak” - Choć wokół pełno wspaniałej odzieży od setek producentów, wygląda na to, że nie brakuje Panu roboty… - Od trzech lat wykonuję drobne prace krawieckie, takie jak skracanie spodni czy zwężanie garniturów, ale trafiają się też nietypowe zlecenia, np. panie przynoszą biustonosze czy majteczki w celu lepszego dopasowania, czasami też przerabiam sukienki czy futra. Krawcem jestem praktycznie od 14 roku życia, czyli od 57 lat. W rodzinie nikt nie uprawiał tego zawodu, ojciec był szewcem, przybył do Rzgowa z Sandomierza, tu znalazł żonę i miał niewielkie 1,5-hektarowe gospodarstwo. Uczyłem się krawiectwa przez trzy lata u Józefa Sarzały w Łodzi przy ulicy Lokatorskiej 16. Nie- gdyś szyłem m.in. garnitury męskie, ale teraz tego nie robię, bo to zbyt ciężka praca. Pyta pan o ciekawych ludzi zaglądających do mnie – kogo tu nie było! Trudno wszystkich spamiętać, ale robiłem drobne poprawki odzieży wielu artystom, piosenkarzom i muzykom, m.in. z zespołu „Trubadurzy”, parlamentarzystom, mieszkańcom odległych miast, a także rzgowianom. Przyjezdnym wykonuję robotę na poczekaniu. - Krawiectwo to rzeczywiście trudny zawód i zapewne dlatego tak mało dziś krawców z prawdziwego zdarzenia, szyjących na miarę, potrafiących wykonać k a ż d ą usługę klienta… List do wicepremiera W związku z aktualną dyskusją na temat patriotyzmu gospodarczego prezes Zarządu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców z Warszawy Cezary Kaźmierczak, współpracujący z Ogólnopolską Federacją Stowarzyszeń Kupców i Przedsiębiorców skierował do wicepremiera Janusza Piechocińskiego list otwarty poruszający jeden z ważniejszych tematów pominięty we wspomnianej dyskusji. Nie ukrywam – czytamy w liście - że jestem zwolennikiem wolnego rynku, wolnego handlu i wrogiem protekcjonizmu państwowego. Pod jednym wszakże warunkiem – że zagraniczne koncerny również płacą podatki, a nie transferują wszelkie zyski poza Polskę. A niestety z taką sytuacją mamy do czynienia w Polsce – zagraniczne koncerny w Polsce podatków nie płacą. Polski system podatkowy to umożliwia. Zwracam się do Pana z pytaniem – czy nie czas na jego zmianę? Czy nie nadszedł czas, żeby to rząd wykazał się patriotyzmem gospodarczym i skończył wreszcie z nienormalną sytuacją, w której polskie prawo umożliwia zagranicznym korporacjom nie płacenie podatków w Polsce i cały ciężar utrzymania Państwa przerzucony jest na dyskryminowany sektor MSP, z którego danin dodatkowo fundowane są różne granty i ulgi dla koncernów, żeby „przyciągnąć je do Polski. Autor listu postuluje wprowadzenie zryczałtowanego podatku CIT w wysokości 1% od obrotu. Zamiana taka oprócz tego, że zakończyłaby wreszcie dyskryminację fiskalną polskiego sektora MSP, powodując, że zagraniczne firmy zaczęłyby wreszcie płacić w Polsce podatki – dodatkowo przyniosłaby wzrost wpływów do budżetu o co najmniej 32 miliardy złotych rocznie, co pozwoliłoby rządowi znacznie obniżyć pozapłacowe koszty pracy i skazywać 27% młodych Po- - Szycie odzieży to przede wszystkim żmudna robota, wykonywana niemal w bezruchu, wymagająca dobrego wzroku. Zapewne dlatego jest tak uciążliwa i męcząca. Przed laty garnitury szyło się często nocą, na czas. Taka robota wymagała wręcz końskiego zdrowia. Dziś ludzie szukają łatwiejszej pracy. 20-30 lat temu w niewielkim przecież Rzgowie czynnych było 6 zakładów krawieckich, teraz są tylko 2. Jeden z tutejszych krawców jest jeszcze starszy ode mnie. A przecież nadal jednak istnieje zapotrzebowanie na szycie na miarę, nie mówiąc o usługach w zakresie przeróbek i poprawek, choć większość Polaków kupuje garnitury gotowe. - Jest Pan nietypowym krawcem, bo ma Pan też inny zawód… - …też bardzo ciekawy i ciężki. Ślusarstwa nauczyłem się w „Majedzie”, a potem aż przez trzydzieści lat byłem ślusarzem w jednej ze rzgowskich spółdzielni. A że zarobki były nieduże, więc po godzinach trzeba było dorabiać właśnie krawiectwem. Dziś jestem już na emeryturze, ale nie chcę zgnuśnieć w domu przed telewizorem. Codzienna praca w Centrum Targowym i wykonywanie drobnych przeróbek czy poprawek krawieckich wymaga ode wyjścia z domu, a to pozwala mi na kontakty z ludźmi, które są mi potrzebne do życia. (P) laków na bezrobocie bez większych perspektyw na przyszłość. Czy polski rząd wykaże się w tej kwestii patriotyzmem gospodarczym? Czy Pan zaapeluje o to do kolegów z rządu? Zwracam się do Pana z prośbą o rozważenie bezinwestycyjnego pozyskania dodatkowo do kasy Państwa kwoty 32 miliardów złotych (dokładnie: 32 252 045 830 zł) rocznie. Przychody budżetu Państwa z tytułu podatku CIT wynoszą 25 miliardów (dokładnie 25 375 825 000 PLN). Oznacza to, że przeciętnie każda firma objęta tym podatkiem płaci CIT w wysokości 0,44 % obrotu, przy czym większość firm w ogóle nie płaci tego podatku. Podatek CIT płaci zaledwie 36,64% podatników (tylko 119 935 podmiotów z 327 292 wszystkich wykazuje zysk!). W przypadku osób prowadzących działalność gospodarczą w oparciu o wpis do ewidencji obliczony szacunkowo płacony podatek dochodowy wynosi ok. 2% obrotu, czyli prawie pięciokrotnie więcej. Z przytoczonych danych (oficjalnych, rządowych) wynika, że duże firmy w zasadzie w ogóle nie płacą podatków i jedynym płatnikiem tego podatku są małe firmy, które nie opanowały jeszcze do końca technologii kreatywnej żonglerki tzw. kosztami uzyskania przychodu i transferu zysków zagranicę. Autor listu nie jest przeciwnikiem zagranicznego kapitału w Polsce, chce jedynie, by polskie firmy nie były dyskryminowane. Taki pogląd prezentuję wielu Polaków. Czekamy na stanowisko wicepremiera. J. Romański „Rzgowianie” po łowicku Kochamy plotki To dobry znak na przyszłość! W końcówce minionego roku Zespół Pieśni i Tańca „Rzgowianie” wzbogacił się o komplet dziecięcych strojów ludowych łowickich. Dziewczęce (10 kompletów) zakupiono dzięki pomocy Urzędu Miejskiego w Rzgowie, zaś chłopięce (8) sfinansowano ze środków Lokalnej Grupy Działania. – Nigdy w dziejach zespołu nie mieliśmy takich strojów dla najmłodszych tancerzy, dlatego przygotowujemy już program z tańcami łowickimi pt. „Idziemy z kogutkiem”, który pokażemy mieszkańcom naszego miasta i gminy prawdopodobnie 3 maja – mówi szefowa zespołu „Rzgowianie” Renata Furga. (ER) Wygląda na to, że wielu mieszkańców gminy kocha plotki. Chcę wierzyć, że ktoś je puszcza nieświadomie, nie zdając sobie sprawy z tego, że po pewnym czasie funkcjonują one własnym życiem i wracają do nas zwielokrotnione i… bezsensowne. Ostatnio burmistrz Rzgowa tłumaczył się, że nigdy nie przyszło mu do głowy, by przyłączyć do miasta pobliski Guzew. „To plotka z kosmosu” – tłumaczył podczas sesji. Bezustannie wraca inna kosmiczna bujda mówiąca o tym, że w Kalinku będzie ferma wiatrowa. Sprawa została definitywnie rozstrzygnięta, choć tereny pod fermę znajdują się w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. W tego typu dokumencie byłyby także tereny przyszłej odkrywki węgla brunatnego w okolicy Kalinka, gdyby takowy odkryto, co jeszcze nie oznacza, ze byłby on eksploatowany…. Można powiedzieć, że plotka goni plotkę. Niedawno słyszałem, że łódzkie MPK chce przywrócić komunikację tramwajową do Rzgowa, ktoś mówił o filii warszawskiej AWF w naszym mieście, ktoś jeszcze wspominał o gigantycznych nagrodach dla nauczycieli rzgowskich szkół. Wyjaśniam natychmiast za burmistrzem: to przecież kosmos w czystej postaci! (P) LUDZIE I REGION str. 6 Z pomocą potrzebującym W granicach 600 tysięcy złotych wydała w ubiegłym roku rzgowska gmina ze swojego budżetu na pomoc społeczną dla mieszkańców. Pieniądze te przeznaczone zostały głównie na zasiłki dla potrzebujących, dożywianie dzieci w szkołach oraz dodatki mieszkaniowe. Jednak na pomoc dla mieszkańców w mieście i gminie wydano łącznie ponad 3,1 mln zł. Czy to oznacza, że obszar biedy w gminie powiększa się? – pytamy kier. Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Rzgowie Joannę Zdanowicz. - Raczej pozostaje na tym samym poziomie co w 2011 roku, ale dzięki zmianie kryteriów i podniesieniu dochodu na osobę z 351 zł do 456 zł (w przypadku osób samotnych z 477 zł na 542 zł) uprawniającego do pomocy społecznej wzrosła liczba osób objętych naszym wsparciem. Ta zmiana kryterium była niezbędna, gdyż uwzględniała realia, w jakich żyją ludzie wymagający pomocy. Nadal jednak czujemy niedosyt, bo minimum socjalne jest wyższe, a my mówimy wciąż o minimum egzystencji. W 2012 roku z różnych form pomocy MOPS skorzystało łącznie około 280 osób, głównie bezrobotnych, niepełnosprawnych i w wieku starszym. Tyle samo mniej więcej korzystało ze wsparcia rok wcześniej. Aczkolwiek pomoc finansowa i rzeczowa są bardzo ważne, państwo rozszerza sposoby wspierania ludzi najgorzej sobie radzących w niełatwych czasach, np. jesienią ubiegłego roku rozpoczął działalność asystent rodziny, który na co dzień ma ją wspierać. W rzgowskiej gminie jest to specjalista z wykształceniem pedagogicznym obsługujący 12 rodzin. Koncentruje się on przede wszystkim na pomocy w zakresie wychowawczym, ale w praktyce ma do czynienia z wieloma trudnymi problemami, piętrzącymi się przed rodziną. Czy asystent zda w praktyce egzamin, czy zostanie zaakceptowany przez wszystkie rodziny? – przekonamy się zapewne po kilku miesiącach jego pracy. (PE) W RZGOWKIEJ GAMECIE Takiej placówki szpitalnej jak ta w Rzgowie przy ul. Rudzkiej nie powstydziłyby się najbardziej rozwinięte kraje europejskie. Nowoczesna, stosująca światowe standardy i co najważniejsze, pomagająca rozwiązywać najtrudniejsze ludzkie problemy, bo związane z rodziną i dzieckiem. Mowa o Klinice Leczenia Niepłodności GAMETA Szpital w naszym mieście, funkcjonującej już od dłuższego czasu. Niedawno jej twórca prof. dr hab. Jerzy Radwan, przed laty członek zespołu lekarzy, dzięki którym doszło do narodzin pierwszego w Polsce dziecka poczętego metodą pozaustrojowego zapłodnienia, zaprosił dziennikarzy, by obejrzeli pomieszczenia, do których na co dzień nie wszyscy mają dostęp, a przy okazji poznali bliżej leczenie niepłodności metoda in vitro. NIEPŁODNOSĆ - CHOROBA CYWILIZACYJNA O tych problemach na ogół ludzie wiedzą niewiele. Dlatego syn Profesora - dr n. med. Michał Radwan, specjalista ginekologii i położnictwa, zajmujący się od lat leczeniem niepłodności, będący jednocześnie starszym embriologiem klinicznym Europejskiego Towarzystwa Rozrodu Człowieka i Embriologii, przybliżył skale niepłodności w naszym kraju. Wyjaśnił też, na czym polega proces leczenia metodą in vitro oraz omówił przebieg pracy w laboratorium. 25 lipca 1978 r. narodziła się Luise Brown, pierwsze „dziecko z próbówki”. W 2010 r. Robert Geoffrey Edfwards, biolog, który wspólnie z ginekologiem Patrickiem Steptoe dokonał pierwszego pozaustrojowego zapłodnienia, uhonorowany został Nagrodą Nobla. Dotychczas dzięki tej metodzie narodziło się na świecie ok. 10 mln ludzi a w takim kraju jak Dania co dwudzieste urodzone dziecko jest poczęte dzięki tej metodzie. W Polsce leczenie bezpłodności (dotyka ona ok. 2 mln par) metodami rozrodu wspomaganego wzbudza wiele kontrowersji wynikających głównie z niewiedzy. Krążą mity na ten temat. W naszym kraju co piąta para ma problemy z narodzinami potomka, dlatego GAMETA jest dla nich olbrzymią szansą. Profesor J. Radwan twierdzi, że brak wiedzy medycznej i mity towarzyszące leczeniu niepłodności nie sprzyjają rozwiązywaniu problemów wielu małżeństw. Niestety, także polityka komplikuje leczenie. Tymczasem na świecie in vitro uznawane jest za metodę terapeutyczną, czyli taką sama jak w przypadku podawania insuliny ludziom chorym na cukrzycę. Wielu rodaków nie chce przyjąć tego do wiadomości, jak zresztą i prawdy np. o skutkach pozaustrojowego zapłodnienia. Nie jest bowiem prawdą, że mamy do czynienia z występowaniem chorób genetycznych po zapłodnieniu pozaustrojowym, także w przypadku bliźniaków. Mitem jest także dokonywanie aborcji. – Nikt nie uśmierca zarodków, nie wyrzuca ich. Są one przecież bezcenne dla niepłodnych par. Swiadczy o tym m.in. czas oczekiwania na adopcję zarodka w naszej klinice, który Michał Radwan wynosi nawet kilkanaście miesięcy – wyjaśnia M. Radwan. W Polsce nie tylko GAMETA leczy bezpłodność. W samej Łodzi jest kilka ośrodków zajmujących się tym problemem. Po raz pierwszy w woj. łódzkim z metody in vitro skorzystano w 1992 roku. W rzgowskiej klinice rocznie dokonuje się ok. 700 zapłodnień. Profesor Jerzy Radwan RODZINA TO GNIAZDO Rodzina to gniazdo, a gniazdo bez dziecka jest puste – mówi prof. J. Radwan. – Dlatego pomagamy rodzinom, by dochowały się potomstwa. Gdyby nie hipokryzja i polityka, z problemem tym dawalibyśmy sobie radę tak samo jak na Zachodzie. Medycyna nie powinna interesować polityków. Konferencja w GAMECIE dostarcza nam, dziennikarzom, sporo tematów do przemyśleń. Politycy na co dzień bombardują nas swoimi pomysłami, w których prawdy i rzeczywistej troski o człowieka jest niewiele. A przecież walka o ciąże i potomstwo to problem niezwykle ważny dla tysięcy rodaków. Jak zatem walczyć z hipokryzją i głupotą? Czy należy rezygnować z metody przynoszącej ludziom szczęście? Przeciwnicy mówią, że lekarz nie powinien zastępować pana Boga, ale czy ma to oznaczać, że nie należy ratować ludzi, bo „Bóg tak chciał”? Do rzgowskiej GAMETY przyjeżdżają kobiety z całej Polski. W wyśmienitych warunkach, przy zastosowaniu najnowocześniejszych urządzeń i zdobyczy nauki, odzyskują wiarę w siebie. Ciąża i narodziny dziecka są często kulminacją długotrwałego procesu leczenia niepłodności. Profesor J. Radwan i jego współpracownicy dalecy są od propagandowych akcji i polityki. Dla nich liczy się jedynie medycyna i dobro pacjenta. Na szczęście w rzgowskiej klinice ten punkt widzenia podzielają także pacjenci. A Rzgów? Miasteczko przyzwyczaiło się już do obecności tak nietypowej placówki leczniczej. Profesor Radwan twierdzi, że właśnie dzięki dobremu klimatowi, jaki napotkał w Rzgowie, mógł tutaj powstać tak nowoczesny szpital. (PO) PROSTO Z REGIONU str. 7 Amerykanie trafili do Rzgowa dokończenie ze str. 1 Dlaczego trafiają właśnie tutaj? Jak się okazuje, w tych trudnych czasach J. Hejwowski, który prowadzi firmę wspólnie z synem Maciejem, absolwentem Politechniki Poznańskiej, potrafi nie tylko elastycznie dostosowywać się do potrzeb klientów realizując szybko i dobrze ich zamówienia, ale też wprowadza coraz nowocześniejsze, niekiedy niszowe, technologie. Jan Hejwowski znany jest także z tego, że realizuje nietypowe zamówienia i zajmuje się ratowaniem wielu zabytkowych przedmiotów. W tym roku mija właśnie 30 lat od momentu zajęcia się galwanizowaniem, które stało się także jego życiową pasją. Zapewne dlatego rzgowianin każdego roku wykonuje kilkadziesiąt nietypowych zleceń dla Kościoła. Niedawno wykonywał z mosiądzu specjalny herb dla nowego arcybiskupa archidiecezji łódzkiej Marka Jędraszewskiego, teraz przymierza się do skomplikowanej realizacji – od projektu do wykonania – arcybiskupiego krzyża procesyjnego. Dodajmy jeszcze, że przed laty w rzgowskiej firmie powstało unikalne berło jubileuszowe dla Jana Pawła II ufundowane przez wiernych diecezji siedleckiej z okazji 80 urodzin pa- MOK coraz bliżej? Wydawać by się mogło, że kolejna wielka inwestycja miejska, po hali sportowej oddanej do użytku przed niemal rokiem, to temat mało realny w dobie kryzysu gospodarczego. Tymczasem podczas ostatniej w 2012 roku sesji Rady Miejskiej temat związany z nową siedzibą Miejskiego Ośrodka Kultury wywołany został przez samych gospodarzy Rzgowa. Skąd to przyspieszenie? Już niedługo zanosi się na nowe rozdanie środków unij- nych i jest szansa, że ta ważna dla miasta inwestycja wsparta zostanie przez fundusze zewnętrzne. Za wcześnie jeszcze mówić o szczegółach, bo nie ma ani stuprocentowej lokalizacji, ani planów, ani pieniędzy. Pewne jest, że MOK powinien powstać na gruntach miejskich w sąsiedztwie wspomnianej hali sportowej. Mówi się o terenie, na którym w przyszłości ma stanąć kryty basen, ale też możliwe jest zlokalizowanie pieża. 80-centymetrowej długości berło, w którym każdy centymetr oznacza 1 rok życia polskiego papieża, ozdobione jest rzeźbą. Najważniejsze prace wykonywał Jan Hejwowski ze swym przyjacielem i współpracownikiem Krzysztofem Natkańskim. W ubiegłym roku w rzgowskiej pracowni wykonano nowe tabernakulum dla kompleksowo remontowanej kolegiaty w Łasku. Umieszczone zostało w odrestaurowanym zabytkowym głównym ołtarzu. Dla wspomnianej XVIwiecznej świątyni wykonano także renowację naczyń liturgicznych. (PE) MOK bardziej na południe. Dyrektor GOK Wojciech Skibiński sugeruje, że być może dobrym rozwiązaniem byłoby połączenie niewielkiego basenu (minimalna długość niecki 25 m) z MOK-iem pod jednym dachem, ale o realności takiego rozwiązania muszą się wypowiedzieć projektanci. Miejski Ośrodek Kultury powinien docelowo zastąpić dotychczasową siedzibę GOK przy ul. Rawskiej. Oprócz sali widowiskowej na 200-300 osób powinny w nim znaleźć się pomieszczenia do prób m.in. dla „Rzgowian”, chóru „Camerata” i Orkiestry Dętej, a także innych zespołów zainteresowań, ponadto w nowej siedzibie funkcjonowałaby też biblioteka publiczna, która teraz korzysta z pomieszczeń Szkoły Podstawowej. Burmistrz Rzgowa Jan Mielczarek twierdzi, że rozpoczęcie inwestycji w najbliższych latach jest realne. Jeśli miasto otrzyma dofinansowanie z Unii Europejskiej, zyska wreszcie z prawdziwego zdarzenia siedzibę dla placówek kultury. (P) BIZNES W REGIONIE str. 8 BIZNES JAK KAŻDY INNY O cmentarzach i pochówkach zmarłych mówi się zwykle sporo w okresie poprzedzającym Święto Zmarłych, a przecież ludzie odchodzą z tego świata codziennie i branża pogrzebowa funkcjonuje przez cały rok. Podobnie jak w przypadku innych branż czy firm, o rozwoju i przyszłości decyduje rynek. Wzorem krajów zachodnich, szczególnie Włochów, firmy pogrzebowe są coraz częściej nowoczesnymi przedsiębiorstwami, które nie stronią od nowości. Tomasz Salski Widać to najlepiej na targach funeralnych, których mamy w kraju już kilka. Gdy przed laty odwiedziłem targi w Kielcach, zaskoczyło mnie bogactwo oferty: poczynając od oryginalnych i nowoczesnych trumien czy urn, a kończąc na nowoczesnych karawanach na podwoziu „Mercedesa” czy nekrologach wykonywanych na poczekaniu i diamentowych ozdobach z prochów zmarłych. POTRZEBNE NOWE PRZEPISY Rodzima branża pogrzebowa uczy się bardzo szybko i wzoruje na najlepszych na świecie. Mamy około 2,5 tysiąca podmiotów w branży. Są to najczęściej firmy małe, rodzinne, ale także spółki miejskie czy komunalne. Na świecie w branży dominują wielkie korporacje, obecne nawet na giełdach, jak choćby brytyjska „Dignity”. Z kolei firmy w USA dysponują setkami domów pogrzebowych, a taki koncern „Matthews” dwa lata temu wykupił nawet firmę wytwarzającą piece kremacyjne i teraz powoli wkracza także na polski rynek. A że ludziska umierają niezależnie od sytuacji politycznej, kryzysów, wojen czy kataklizmów, jako jedna z nielicznych branż jest w miarę stabilna i nie odnotowuje poważniejszych kryzysów. W najbardziej rozwiniętych krajach branża dysponuje dosta- tecznymi regulacjami prawnymi rozwiązujących najbardziej skomplikowane problemy. My wciąż podążamy za Zachodem, a czasami można odnieść wrażenie, że nasi twórcy prawa nie doceniają problemu. I choć już od lat rośnie liczba kremacji, wciąż nie można legalnie zabrać prochów zmarłego do domu czy rozsypać ich na morzu. Ale życie nie znosi próżni, wiec mimo braku uregulowań prawnych Polacy spełniają wolę zmarłych i np. część prochów zabierają do domu, a resztę chowają na cmentarzu. To tylko jeden z przykładów. I choć parlamentarzyści nasi znają dobrze sytuację, zamiast uchwalić sensowne przepisy związane z pochówkami wolą tracić czas na bezsensowne spory polityczne. Rzgowianin Tomasz Salski, właściciel jednej z najbardziej znanych firm pogrzebowych „Klepsydra”, który w okresie swojego prezesowania Polskiemu Stowarzyszeniu Pogrzebowemu w pierwszej dekadzie bieżącego stulecia wprowadził nas do organizacji światowej, by stworzyć większy nacisk na rządzących w celu uchwalenia wspomnianych regulacji prawnych, ubolewa, że wraz ze zmianami w rządzie czy Sejmie zanika ciągłość jurysdykcyjna. Teraz parlamentarzyści SLD wzięli na tapetę sprawy związane z pochówkami, ale i tak nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie. W takiej Bułgarii potrafili się zmobilizować i uchwalić wzorcowe prawodawstwo, u nas natomiast mijają lata i żadnych efektów nie widać. A problemów do rozwiązania nie brakuje. Dziś branżą funeralną zajmuje się tyle resortów, że gdy przychodzi do rozwiązania konkretnego problemu, nie wiadomo, od kogo zależy ostateczna decyzja. Polska należy do nielicznych krajów w Europie, gdzie firma pogrzebowa praktycznie nie musi spełniać żadnych warunków, by nieźle funkcjonować na rynku. Wymóg posiadania chłodni czy innych urządzeń do Ministerstwo przestrzega Od 1 lipca 2011 r. Ewidencja Działalności Gospodarczej prowadzona jest przez ministra gospodarki w jednym systemie Centralnej Ewidencji Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG), do którego został przeniesiony z dotychczasowej ewidencji gminnej również wpis każdego przedsiębiorcy prowadzącego działalność gospodarczą. Wszelkie czynności związane z wpisem do Centralnej Ewidencji Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) – prowadzonej przez ministra gospodarki są BEZPŁATNE. że Polacy powoli przekonali się do kremacji. Dziś funkcjonuje w kraju 19 spalarni, a w tym roku ruszy dodatkowych 5. Aż 10 proc. zmarłych podlega kremacji, a w takich wielkich miastach jak Łódź (tu funkcjonują 2 krematoria) wskaźnik ten kształtuje się na poziomie 40 procent. Wbrew pozorom sam pochówek kremacyjny nie jest zbyt tani (kompleksowa usługa może być wykonana już za 1500 zł, w tym samo spopielenie 550-750 zł), ale oszczędności powstają wówczas, gdy nie musimy kupować placu na grób, a urnę złożymy do grobu rodzinnego. Polacy przekonali się także do innych nowinek. Coraz częściej firmy pogrzebowe balsamują zmarłych (hamuje to proces rozkładu ciała), szczególnie wów- jedną usługę, która zapewne w Polsce nie zyska aprobaty, a na razie jest oficjalnie zakazana. Jest to tzw. ługowanie zwłok, czyli ich... rozpuszczenie przy pomocy chemikaliów i pozbycie się za pomocą kanalizacji. Za to sporo nowości możemy się spodziewać na innych polach. W niektórych miastach powstały już kolumbaria (ściany z niszami do pochowania spopielonych zwłok), zbudowano też katakumby (w przeciwieństwie do rzymskich, które znajdowały się pod ziemią, nasze są na powierzchni), ale nie zyskują one raczej aprobaty. Czy powstaną u nas cmentarze na wzór amerykański przypominające parkową zieleń z niewielkimi epitafiami wśród trawy? To wbrew pozorom kosztowne inwe- stycje i na razie nikt nie kwapi się do budowania tego typu nekropolii. Za to nie bardzo wiadomo, czy w Polsce znajdzie naśladowców pomysł Niemców, by zbudować cmentarz dla... kibiców. W Niemczech powstały już takie 2. RZGOWSKO-ŁÓDZKA „KLEPSYDRA” Łódzka „Klepsydra”, należąca dziś do rzgowianina Tomasza Salskiego, powstała ponad dwadzieścia lat temu (1992 r.) na zgliszczach Miejskiego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych. Ojciec Tomasza miał w tej firmie ok. 10 proc. udziałów, ale po tragicznej jego śmierci w 1996 r. małżonka zdołała skupić większościowy pakiet. W ten sposób firma stała się własnością Tomasza i jest dziś typowym rodzinnym przedsiębiorstwem. - Od pięciu lat dysponujemy własnym krematorium, a także salą sekcyjną, mamy również chłodnię na 100 ciał i bezustannie inwestujemy, by oferować najwyższy standard usług – mówi Tomasz Salski. – W tym roku zakończymy budowę domu przedpogrzebowego i restauracji z salą do konsolacji. Jaka będzie przyszłość „Klepsydry”? Właściciel nie chce na ten temat mówić zbyt wiele, ale nie wyklucza, że może pojawi się też w innych miastach. Za to konkretniejsze plany ma w związku z rozwojem należącej do niego i innego rzgowianina Marka Cichewicza firmy BONGO zajmującej się przewozem zwłok do każdego zakątka kuli ziemskiej. Rocznie takich usług firma ta wykonuje w granicach pół tysiąca. POLACY LICZĄ... Branża pogrzebowa zrzesza dziś firmy funkcjonują na rynku tak jak inne przedsiębiorstwa. Wszechwładna ekonomia i tutaj na każdym kroku daje o sobie znać. Inwestowanie w nowe jakościowo usługi to konieczność, bo także na tym polu świat nie stoi w miejscu i polskie firmy muszą sprostać konkurencji. Także klienci, czyli rodziny zmarłych, potrafią liczyć i egzekwować usługi na coraz wyższym poziomie. Właśnie z powodu pieniędzy obserwujemy coraz więcej ekshumacji związanych ze spopieleniem zwłok i likwidacją kosztownego grobu (P) Ministerstwo Gospodarki przestrzega przed różnymi anonimowymi firmami komercyjnymi przesyłającymi osobom, które założyły działalność gospodarczą, oferty dokonania odpłatnego wpisu w prowadzonych przez siebie rejestrach (katalogach firm). Wpis do tych rejestrów nie upoważnia do wykonywania działalności gospodarczej na terytorium Polski i nie jest wymagany przez przepisy prawa. Zatem nie ma potrzeby wydawania pieniędzy na tego rodzaju wpisy, a wspomniane rejestry to w gruncie rzeczy powielanie ogólnodostępnych bezpłatnych Informacji i wprowadzanie ludzi w błąd. Polecamy publiczne rejestry CEIDG (www.firma.gov.pl) czy też REGON (www.stat.gov.pl/regon), w których rejestracja jest całkowi- cie bezpłatna. Warto też skorzystać z serwisu CEIDG - firma.gov.pl za pośrednictwem, którego można online przygotować i złożyć wniosek o wpis, zmianę wpisu, zawieszenie/ wznowienie lub zakończenie działalności gospodarczej. Odnajdźcie swój wpis na stronie internetowej CEIDG i zweryfikujcie aktualność zawartych w nim danych. Opracował: JR pochówków istnieje tylko na papierze. W takiej wielkiej Łodzi, gdzie funkcjonuje ok. 30 firm pogrzebowych, wspomniane chłodnie posiadają tylko 2. CORAZ POPULARNIEJSZE KREMACJE Nowości w Polsce? Dotarły już wcześniej, choć nie wszystkie przyjęły się w jednakowym stopniu. Gdy 20 lat temu ruszyło w Poznaniu pierwsze krematorium, Polakom kojarzyło się z tym, co przeżyliśmy w czasie ostatniej wojny i obozami zagłady. Niestety bezlitosna ekonomia zrobiła swoje. Brak miejsc na pochówki, a także mniejsze koszty związane choćby z utrzymaniem grobu, sprawiły, czas, gdy zwłoki przewożone są dłuższą odległość. W Polsce nie brakuje też specjalistów od kosmetyki zmarłych. Zapewne częściej niż dawniej wykonuje się też rekonstrukcje, szczególnie wówczas gdy podczas wypadków i katastrof dochodzi do uszkodzenia ciała, a rodzinie zależy, by w ostatnią drogę zmarły udawał się w postaci takiej jak za życia. Z Zachodu przywędrowały do nas także inne „wynalazki”, jak choćby umieszczanie części prochów w drugiej małej urnie czy w niewielkim „relikwiarzu”. Znane są też specjalne wisiorki (wyroby jubilerskie) z umieszczonym w nich diamentem pozyskiwanym ze spopielonych zwłok. Ostatnio za sprawą zmarłej Violetty Villas sprawa ta znów stała się głośna, bo Polacy raczej z dystansem podchodzą do tego typu usług. W USA wymyślono jeszcze Kaplica w łódzkiej „Klepsydrze” FIRMY REGIONU str. 9 „Landcar” wciąż zaskakuje Największy w Polsce dealer samochodów osobowych marki KIA „Landcar” Dariusz Krzewiński ze Starowej Góry uruchomił niedawno outlet, który znajduje się na obszernym terenie przy salonie firmowym w sąsiedztwie drogi krajowej nr 1. Sprzedawane są w nim samochody znacznie tańsze (nie tylko używane), a więc dostępniejsze dla mniej zamożnych klientów. - Outlet oferuje także pojazdy nowe, ale tańsze np. o około 10 tysięcy złotych, są tu również samochody prawie nowe, bo mające na liczniku zaledwie 1500-2000 kilometrów, wchodzące niedawno w skład floty EURO 2012, tańsze nawet o blisko 20 procent – mówi Michał Krzewiński z firmy „Landcar”. – Oczywiście klienci będą mogli u nas nabywać także pojazdy innych marek. Wszystkie z gwarancją i certyfikatem jakości. „Landcar” w 2010 r. zdobył tytuł najlepszego dealera KIA w Polsce. Jak przystało na ambitną firmę, rozwija się ona bezustannie, oferując klientom nie tylko nowe pojazdy, ale i coraz bardziej wyspecjalizowane usługi. Niedługo ruszy pracownia naprawy wtryskiwaczy, jako że na tego typu usługi istnieje spore zapotrzebowanie. W najbliższym czasie firma ze Starowej Góry uruchomi serwis blacharskolakierniczy ciągników siodłowych. Dodajmy, „Landcar” już teraz dysponuje jednym z najnowocześniejszych w re- POLSAD – wizytówką Rzgowa może mieć zastosowanie m.in. w rolnictwie, drogownictwie lub usługach komunalnych. Jego wszechstronność wynika z nowoczesnego przeniesienia napędu, rozbudowanej hydrau- Rzgowski oddział realizuje również niestandardowe zamówienia. W ubiegłym roku na zmówienie klienta z okolic Sieradza zmodyfikował samochód do zwózki drewna z lasu (na zdjęciu niżej). To prawdziwe cacuszko wyposażone w ogrzewaną i klimatyzowaną kabinę operatora żurawia. Pojazd uzyskał zupełnie nowy wygląd poprzez malowanie wzorowane na serii wyścigowych ciężarówek, wyposażeniu w elementy chromowane liki oraz inteligentnego sterowania. Oczywiście użytkownicy mają do dyspozycji i inne modele. Ci, którzy już zakupili któryś z nich, pozostają wierni marce, jak choćby jeden w klientów z Huty Wiskickiej, który posiada już 4 ciągniki „Kubota”. Ponadto znaczącymi klientami rzgowskiego oddziału są producenci owoców i warzyw. - Zaopatrujemy ich kompleksowo – mówi Jakub Korczak – począwszy od ciągników rolniczych i ładowarek „Ausa”, poprzez wózki „Nissan Forklift” do obsługi magazynów, aż po samochody ciężarowe Renault Trucks do przewozu płodów rolnych. oraz obszycie wnętrza tapicerką skórzaną. Te zmiany pozwalają, oprócz komfortowej pracy, również na uczestniczenie w zlotach tuningowanych ciężarówek. - Z roku na rok obserwujemy coraz większe zainteresowanie naszymi produktami i wzrost sprzedaży – mówi dyr. rzgowskiego oddziału Izabela Grzelińska. – Na zwiększenie sprzedaży ma także wpływ coraz łatwiejszy dostęp do finansowania ze środków unijnych. Cieszy również fakt, że coraz więcej mieszkańców Rzgowa i okolic korzysta z naszych usług. (Ryspor) To jedna z najlepszych wizytówek Rzgowa – mowa o firmie „Polsad” należącej do Jacka Korczaka, jednego z najlepszych krajowych dealerów słynnych japońskich ciągników „Kubota”. POLSAD powstał w 1989 r., a wspomniane japońskie ciągniki sprzedaje od czterech lat, obsługując przede wszystkim rolnictwo i sadownictwo, ale również firmy komunalne. Izabela Grzelińska Macierzysta siedziba znajduje się w Kutnie, ale w Starym Mieście k. Konina, Fabianowie k. Kalisza i Rzgowie funkcjonują trzy oddziały. POLSAD sprzedaje i serwisuje samochody ciężarowe i dostawcze „Renault””, jest dealerem „Kubota” i „Nissan Forklifta”, a także ładowarek teleskopowych i terenowych wózków widłowych „Ausa” i minikoparek „Yanmar”, które mają zastosowanie przy drobnych pracach ziemnych i melioracyjnych. Od niedawna w ofercie firmy znajdują się także maszyny „Merlo”. Od sierpnia br. POLSAD jest jedynym bezpośrednim polskim importerem wózków widłowych „Nissan” oraz reprezentuje ten japoński koncern w całej Polsce. Uznanie Japończyków było wynikiem wieloletniej pracy i osiąganych wyników w sprzedaży wózków widłowych „Nissan”. W rejonie rzgowskim praktycznie wszystkie firmy z branży ogrodniczej, farmaceutycznej, budowlanej i motoryzacyjnej korzystają z usług POLSAD. - W tym roku odnotowujemy bardzo duże zainteresowanie ciągnikami – mówi Jakub Korczak z POLSAD (na zdjęciu obok). W 2011 roku odbyło się w naszym oddziale przekazanie tysięcznego ciągnika „Kubota”. Jeżeli pojawi się w rejonie jeden z nich, zwykle wkrótce mamy kolejne zamówienia od sąsiednich gospodarstw, bo ciągniki te, ze względu na prostą budowę, są bardzo trwałe i bronią się same. Branża sadownicza rzeczywiście doceniła już ciągniki „Kubota”. Specjalnie dla sadowników firma przygotowała model 7040N – bardzo wąski, z systemem zacieśniania skrętu i mocnym silnikiem. Użytkownicy doceniają te walory, a także klimatyzowane szczelne kabiny, co w sadach i przy opryskach ma olbrzymie znaczenie. We wrześniu 2012 r. na międzynarodowej wystawie sprzętu rolniczego w Bednarach odbyła się premiera największego ciągnika M135GX, który gionie serwisów pojazdów osobowych. Pora na kilka nowości KIA. Pojazdy tej marki cieszą się coraz większą popularnością na naszym rynku, ponieważ nie ustępują jakością innym renomowanym firmom motoryzacyjnym. Prawdziwą furorę zaczyna robić wchodzący na rynek model KIA OPTIMA z napędem hybrydowym (2-litrowy silnik benzynowy 150 KM i silnik elektryczny o mocy 40 KM, średnie spalanie – 5.3 l/100 km, w cenie od 114 tys. zł). KIA jest pierwszym producentem, który zastosował w pojazdach znacznie lżejsze od tradycyjnych baterii akumulatory litowo-polimerowe objęte… 7-letnią gwarancją. Ponadto powrócił do salonów odmłodzony model KIA CARENS. (er) LUDZIE I HISTORIA str. 10 Słownik nieprzeciętnych rzgowian Aleksander Siotor Muzyka towarzyszyła mu od dziecka, zapewne dlatego już w wieku 10 lat trafił do rzgowskiej Orkiestry Dętej. Zaczął od nauki gry na werbelku, potem były kolejne instrumenty muzyczne, m.in. tenor alt i tuba, czyli największa trąba, by po latach zatoczyć swoiste koło i powrócić do instrumentów perkusyjnych. Dziś nie wyobraża sobie życia bez muzyki i orkiestry. - Przynależność do Orkiestry Dętej to była swoista nobilitacja w rzgowskiej społeczności, dlatego każdy, kto chciał coś znaczyć w naszym mieście, należał zwykle do OSP lub Orkiestry Dętej. Doceniali to nie tylko moi rówieśnicy, ale i cała społeczność osady – wspomina pan Aleksander. - W orkiestrze grał mój ojciec Józef, a także starszy brat Władysław. Gdy w 1964 roku trafia do wojska w Słupsku, gra oczywi- ście w orkiestrze garnizonowej. Ten okres wspomina jako znakomity w swoim życiu, bo przecież przechodzi swoisty chrzest na mężczyznę, a jednocześnie robi to, co bardzo lubi. Po wojsku pracuje w Łódzkich Zakładach Przemysłu Skórzanego „Skogar”, a potem w spółdzielczości i firmach prywatnych, a nawet przez osiem lat jako pracownik administracyjny w miejscowej podstawówce, więc żadnej roboty się nie boi, ale zawsze najważniejsza dla niego jest muzyka. Gra w orkiestrze daje mu sporo satysfakcji, ale jeszcze trzeba utrzymać rodzinę, wiec dorabia w zespole rozrywkowym. Były to inne czasy, młodzi bawili się na wiejskich zabawach, a na każdym weselu musiał grać zespół potrafiący zabawić nawet największego smutasa. - Z czasem, gdy pojawiły się instrumenty gitarowe. wszystko się zmieniło i orkiestra dęta zeszła na dalszy plan. Na szczęście nie zniknęła i wciąż jest chętnie słuchana, ba, nawet przyciąga sporo młodzieży – mówi Aleksander Siotor. W 2008 roku ostatecznie rozstaje się z pracą. Coraz bardziej daje o sobie znać choroba. Wcześniej też zmuszony zostaje do porzucenia gry na tubie, bo okazuje się to coraz trudniejsze dla organizmu. Jednak z orkiestrą się nie rozstaje, ale powraca do instrumentów perkusyjnych, od których zaczynał przed prawie sześćdziesięciu laty. Teraz nawet szkoli młodzież, co dostarcza mu sporo zadowolenia. Ale chyba najwięcej satysfakcji ma z piętnastoletniego wnuka Tomka Kałuzińskiego, który od kilku lat uczy się gry na klarnecie, a jednocześnie gra w orkiestrze. Teraz w zespole są instruktorzy i do nich należy uczenie młodzieży, ale Tomek w domu niejednokrotnie pyta dziadka, czy gra dobrze. To prawdziwy miód na duszę pana Aleksandra, bo dzięki wnukowi tradycja przynależności do orkiestry nie zaginie i będzie kontynuowana w kolejnym pokoleniu Siotorów. Dziś Aleksander Siotor jest najstarszym członkiem rzgowskiej Orkiestry Dętej. (P) Na pożółkłej fotografii Rzgowianin ze sztandarem 28 pp Dzięki rzgowskiemu radnemu Stanisławowi Gierasińskiemu mamy dziś okazję zaprezentować nietypową fotografię, bo dotyczącą pierwszego sztandaru 28 pp Strzelców Kaniowskich z Łodzi. A pokazujemy ją z dwóch powodów: po pierwsze, to rzadkie widok całej jednej strony sztandaru ufundowanego w 1919 r. i w 1930 przekazanego do Muzeum Wojska Polskiego, a po drugie, z prawej strony, za sztandarem, stoi rzgowianin Feliks Gałkiewicz (18981967). We wspomnianym 28 pp, który w wojnie obronnej na linii Warty we wrześniu 1939 r. odegrał chwalebną rolę, służyło wielu żołnierzy pochodzących z okolicznych miast i wsi, jak choćby wspomniany rzgowianin F. Gałkiewicz, rodzony brat Janiny Gierasińskiej, matki radnego Stanisława. Wspomnijmy przy okazji, że 15 maja 1927 r. prezydent Ignacy Mościcki wręczył pułkowi nowy sztandar, który towarzyszył żołnierzom także podczas walk wrześniowych 1939, a potem przetrwał w ukryciu okres okupacji hitlerowskiej. Po wyzwoleniu w 1945 r. przekazany został WP, jednakże zaginął i do dziś nie udało się go odnaleźć. (Saw) Zaśpiewało siedem chórów im. F. Chopina, Chór Parafii św. Archaniołów i Rafała w Aleksandrowie Łódzkim i Chór „Gloria Trinitatis” w Pabianicach. Rzgowski chór zaśpiewał m.in. kolędę „Hej, bracia”, która w okresie międzywojennym oraz pierwszych latach po II wojnie światowej była popisowym utworem Rzgowskiego Chóru Parafialnego im. Św. Cecylii. - Utwór ten – jak poinformowała gości koncertu I. Kijanka – nie był wykonywany Już po raz trzeci w rzgowskim kościele odbył się Koncert Kolęd i Pastorałek. Wzięło w nim udział 7 chórów Ziemi Łódzkiej, w tym rodzima „Camerata” prowadzona od ponad 9 lat przez Izabelę Kijankę (kier. muzyczny i dyrygent). Znów w dostojnych wnętrzach świątyni zabrzmiały najpiękniejsze kolędy w wykonaniu zespołów na bardzo wysokim poziomie. Oprócz „Cameraty”, która tym razem zaprezentowała się w trzydziestoosobowym składzie, w Rzgowie mogliśmy usłyszeć także: zespół Towarzystwa Śpiewaczego im. Stanisława Moniuszki w Aleksandrowie Łódzkim, Chór „Gloria” z parafii w Woli Zaradzyńskiej, Chór „Dzwon” z Łodzi, Chór Konstantynowskiego Stowarzyszenia Śpiewaczo-Muzycznego w rzgowskiej świątyni w ciągu ostatnich czterdziestu lat. Podczas koncertu mury świątyni wypełnione były po brzegi m.in. przez gości z wielu ościennych miast, szkoda tylko, że z okazji wysłuchania bardzo dobrych chórów skorzystało mało rzgowian. Co prawda na zewnątrz był mróz i śnieg, ale atmosfera podczas koncertu była przecież gorąca… (ER) LUDZIE I REGION str. 11 Z pamiętnika tetryka (8) JABŁKA UBOWCÓW Za oknami mokry, szarobury listopad, rozjaśniony tu i ówdzie złotą pochodnią brzozy. Siedzę, robię notatki o naszych powrotach ze szkoły, a tu nagle dzwoni telefon i ktoś informuje mnie życzliwie, iż chodzą słuchy, jakobym tą swoją pisaniną znowu wypasał brzucho na krzywdzie Rzgowa. Powinienem przemilczeć te uszczypliwe podejrzenia, ale wtedy i szary czytelnik, i notabl samorządowy będą żyć w nieświadomości, iż jest w życiu coś ważniejszego niż tłuczenie szmalu. Oznajmiam przeto, że pamiętnik tetryka piszę z czystej przyjemności, ku pokrzepieniu serc kilku pokoleń rzgowian i, jak to dziś mówią, charytatywnie, a za PRL głoszono, iż w czynie społecznym. Amen… BRUKI OGNISTE Zazwyczaj wracałem ze szkoły do domu ulicą Pabianicką, towarzyszyły mi zaś głównie dziewczyny. Najczęściej były to Tereska Flakiewiczówna i Zosia Juśkiewiczówna mieszkające w domu u zbiegu z ulicą Żródlaną. Obie były smukłymi, wiotkimi panienkami, z tym że Zosia miała ciemniejsze włosy, Tereska zaś bieluśkie jak aniołek. I taka do dziś pozostała. Chadzała też ze mną pulchniutka Lodzia Jardziochówna, co mieszkała przy moście na Strudze, a także młodsza nieco Jasia Guzendówna z domu tuż za Kabzami oraz mieszkająca na Księżakach Alicja Rosowska, zwana Laluśką. Towarzyszył im rzgowianin z naszej klasy – Stasio Stasiczka, co mieszkał kawałek za Guzendówną. Na Pabianickiej domy po obu stronach brukowanej jezdni stały w zwartym szyku, a na progach i schodkach przed drzwiami siedzieli wciąż ci sami starzy mężczyźni. Dopóki było ciepło, tkwili tam niezmiennie każdego roku, syci po obiedzie, rozgadani lub milczący, z twarzami zastygłymi w zadumie nad przemijaniem. O zmierzchu, kiedy nie płonęła jeszcze żadna latarnia, na cichej wyludnionej Pabianickiej czekała nas nie lada atrakcja, bo oto na wysokości posesji Śniadego nad jezdnią zaczynały tańczyć… świętojańskie ogniki, a towarzyszyły temu dziwne zgrzyty i piski. Kiedyśmy podeszli bliżej, z półmroku wyłaniała się sylwetka młodzieńca, który wykonywał coś w rodzaju piruetu, dzierżąc w wyciągniętych rękach trzonek szpadla. Przy każdym obrocie stalowe ostrze ślizgało się po kocich łbach, krusząc snopy iskier, które były ubogą namiastką fajerwerków naszego dzieciństwa. NURT STRUGI Bywało, że doszedłszy do mostu na Strudze, długo gapiliśmy się w jej wąski chyży nurt, który porywał rzucane przez nas patyki, kępki trawy, zeschłe liście. Dla nas była to tak samo wielka i przyjazna rzeka, jak te opisywane w książkach. A kiedy z czasem rozwinęły się nasze zdolności manualne, schodziłem na niski brzeg Strugi i puszczałem przygotowaną wcześniej papierową łódkę. Porwana bystrym prądem chybotała, podskakiwała i wirowała, sunąc z lekkością piórka ku północy. Wyobrażałem sobie, że gdy dotrze do Neru, popłynie nim do innej, większej rzeki, a stamtąd wprost do morza. Nie dziwcie się przeto, że w powieści „Wiatrak” opisywa- kiedy to w sadzie drzewka uginały się od ciężaru soczystych czarnych, czerwonych i żółtych czereśni... BRYCZKI I FURMANKI W latach 40-tych ubiegłego wieku samochody ze Rzgowa do Pabianic jeździły tak rzadko, że gdy mój świętej pamięci stryj Nelek chciał dostać się nad Dobrzynkę z jakimiś klamotami dopiec chłopakom. Przekonałem się o tym na własnej skórze… JULKA MŁYNEK Pierwsza jako pożeraczka chłopięcych serc nawinęła mi się Julka Młynek, która zakończyła edukację na szóstej klasie rzgowskiej podstawówki, bo miast chęci do nauki miała pociąg do pożycia na łonie przyrody, i nie tylko. Ona była przysadzista, grubokoścista, o śmiejących się figlarnie oczach, ja zaś 16-letnim chuchrem, a psychicznie bydlątkiem romantycznym, wzorującym się w życiu na bohaterach filmu i literatury, nic przeto dziwnego, iż tak łatwo padłem ofiarą eksperymentów rozbuchanej erotycznie dziewicy. łem Strugę i siedzącego nad nią starego Balcera, którego pierwowzorem był młynarz Linke z wiatraka w Morgach. Było to tak: „Doszedł do ulicy Żródlanej i wcisnął się między ściany dwóch stodół. Przedostawszy się na łąkę, ruszył ku płynącemu na północ strumieniowi, który pół kilometra dalej wpadał do Neru. Usiadł na brzegu, ściągnął buty i zanurzył stopy w wodzie (…). Ciepły nurt płynął leniwie, łaskocząc przyjemnie grubą, zrogowaciałą skórę…” Przez pierwsze lata podstawówki najpiękniej utrwaliły się w mojej pamięci ciche i jasne jesienie. Otóż wracający ze szkoły starsi chłopcy zakradali się przez dziury w siatce do sadu Majątku Gospodarz, gdzie urzędowali już ubowcy, i wynosili stamtąd zanadrza pełne słodkich wyzłoconych słońcem, pachnących wrześniem jabłek. Któryś z tych przerośniętych dryblasów, Piotrek Stalka lub Jerzyk Głaszcz, potrafił wyrwać z korzeniami pełne owoców drzewko, przytachać je do ogrodzenia i przerzucić przez siatkę. Ubowcy skrzętnie łatali dziury w siatce, chłopcy notorycznie je rozplatali, i tak aż do czerwca, i zepsutym rowerem, na okazyjną ciężarówkę musiał czekać prawie dwa dni. My, uczniowie, polowaliśmy na furmanki z żelaznymi obręczami na kołach, później zaś na wozy balonowe. Zdarzało się też czasem przycupnąć na tylnej osi bryczki na resorach, którą dowożono do domu pannę Kaczmarkównę z Gospodarza. A prawdziwy czarny powóz to stał jeszcze pod koniec lat 50tych w stodole u pani Tylińskiej, wdowie po tym Tylińskim, który kiedyś fundował instrumenty dla rzgowskiej orkiestry dętej. Zazwyczaj, jako się rzekło, wpychaliśmy się między deski przygodnej furmanki, gdzie w tłoku, pisku i wrzasku dochodziło do końskich zalotów, przy czym głównym obiektem szczeniackich amorów bywała Jadzia Delągówna, która wkrótce wyszła za mąż za Drożdżeckiego ze Rzgowa. Dokuczaliśmy też Marysi Zwierzakównie oraz Laluśce Rosowskiej. Jeśli chodzi o tę druga, to tak się Ali miłośnie naraziłem, że jej tata ostro przytarł mi uszu. Nosił wilka razy kilka, ponieśli i wilka. Okazało się niebawem, że dziewczyny też potrafią Zaczęło się to w kanciapie u Poldka Lipińskiego, gdzie długo w zimowy wieczór grałem z Julką Młynek we flirt, czyli różne zalotne hasła wydrukowane na kartonikach. A że za oknami sypał śnieg, musiałem przenosić dziewczę przez głębokie zaspy. Ponieważ w trakcie przenoszenia sztywniała mi z zimna, po raz pierwszy reanimowałem ją metodą usta-usta, po czym wrzeszczałem triumfalnie do północy: „Całowałem dziewczynę, całowałem dziewczynę!” Szczęśliwy i radosny jak nagi w pokrzywach zdobyłem jakieś pieniądze i zawiozłem Julkę do kina „Muza” w Rudzie Pabianickiej. Film był lichy, nie pamiętam nawet tytułu, ale za to głęboko przeżyłem siedzenie w miejscu dla zakochanych – na kinowym balkonie. Głębokość przeżycia wzięła się stąd, że na balkonie siedzieli starsi koledzy z klasy maturalnej, którzy zaczęli sobie ze mnie dworować, że to niby zrywam baby na pęczki, więc mógłbym się z nimi podzielić. Aby się nie dobrali do Julki, powiedziałem, że to moja siostra, i młodzieńcy dali nam spokój. Nie zraziwszy się feralnym se- ansem, próbowałem zażyć Julkę filmowo, ale innym sposobem, tzn. po rytualnym kieliszku wina zanieść ją do łóżka, ale była, cholera, za ciężka, wyślizgnęła mi się z rąk i zapadła w głąb puchatej pierzyny, skąd syczała jak żmija, co miało oznaczać wielką miłość, szyderstwo lub nienawiść. A za oknem ryczały ze śmiechu podglądające nas dzieciaki... UPUST NAMIĘTNOŚCI Oszalały z miłości biłem się na pięści o Julkę Młynek z Florkiem z Woli Zaradzyńskiej. I pewnie poległbym haniebnie, gdyby w sukurs nie przyszedł mi Helmut Sztengert, który wrzucił dzielnego Florka do stawu. Ocalony i chętny do dalszych amorów, woziłem ukochaną na bagażniku roweru do lasu w Prawdzie, by tarzać się w wonnym runie, ale bez seksu, bo panna była albo śmiertelnie zdziwiona, albo wywieszała czerwony sztandar Cioteczki Rewolucji. W nagrodę mogłem przesiadywać z nią w koronie wielkiego kasztana, gdzie wydzierała mi włosy ze łba i wrzeszczała częstokroć: „Końskie podogonie!”, a ja, nie rozumiejąc hasła, nie dawałem odzewu. Najtragiczniejszych wrażeń doznałem, gdy po zejściu na ziemię Julka wsysała się we mnie długo z zamkniętymi oczami. Nagle odmykała powieki i, ze wzrokiem wbitym w srebrną tarczę księżyca, dawała upust wezbranym namiętnościom, puszczając raptem tak głośny tusz, że drętwiałem z odrazy i zgrozy. Kres temu wariactwu położyła sama Julka Młynek. Niespodziewanie próbowała wtrynić mi jakiś pogięty złoty pierścionek, który miałem sprzedać na ciastka i wino do erotycznej balangi. Obiecywała kusząco, że jak sobie popijemy w łódzkim mieszkaniu jej siostry, to zaznam wtedy wszelkich słodkości jej niewinnego ciała. Z bólem w sercu stłamsiłem w sobie chłopięce żądze i żadnej z próśb Julki Młynek nie spełniłem. Niebawem doszły mnie słuchy, że kiedy na skraju brzeziniaka stanął cygański tabor, Julka urządzała tam damsko-męskie sztafety z samoobsługowym finiszem, w co nie bardzo wierzyłem. A potem to już tak się zbiesiła, że każdy mógł zajrzeć do jej ogródka. Wśród bywalców był m.in. mój kolega Marek, który opowiadał mi z detalami o pojemności jej klombów, o gabarytach rabatki… Ryszard Binkowski TROCHĘ GOSPODARKI str. 12 INDEKS WOLNOŚCI GOSPODARCZEJ 2013 Heritage Foundation i Wall Street Journal ogłosiły w styczniu Index of Economic Freedom 2013. Wg autorów opublikowanego raportu Polska jest krajem „umiarkowanie wolnym gospodarczo”, bowiem awansowała od ubiegłego roku z 64 na 57 miejsce rankingu na ocenianych 177 krajów. Wskaźnik wolności gospodarczej dla świata wynosi 59,6 punktów i jest tylko o jedną dziesiątą punktu powyżej średniego wyniku z 2012 roku. Jest lepiej, ale od osiągnięcia największego poziomu wolności w 2008, wolność gospodarcza systematycznie jest ograniczana. Wśród 177 krajów w rankingu 2013 lepsze wyniki w porównaniu do roku poprzedniego uzyskało 91 krajów, gorsze wyniki ma 78 państw. Pierwszych dziesięć miejsc na liście rankingu swobody działalności gospodarczej zajmują kolejno: Hong Kong, Singapur, Australia, Nowa Zelandia, Szwajcaria, Kanada, Chile, Mauritius, Dania i USA. Ostatnia dziesiątka wśród indeksowanych państw wygląda następująco: Iran, Turkmenistan, Gwinea Równikowa, Kongo, Birma, Erytrea, Wenezuela, Zimbabwe, Kuba i Korea Północna. Polska zajęła 57 miejsce na świecie i w porównaniu do ubiegłego roku awansowała o 7 miejsc, gdyż osiągnęła wynik lepszy w porównaniu do 2012 r. o 1,8 pkt., otrzymując łącznie 66 punktów. Poprawa nastąpiła m.in. w dziedzinie ułatwienia prowadzenia biznesu. Swoboda handlu w naszym kraju jest bardzo dobrze oceniana - zajmujemy tutaj 11 pozycję na świecie. Zapewne wielu drobnych przedsiębiorców będzie miało mieszane uczucia oceniając wpływ tej swobody na rosnącą przewagę sieci handlowych na polskim rynku detalicznym i hurtowym wielu branż oraz na ich malejące dochody z prowadzonej działalności handlowej. Cóż, nie ma róży bez kolców. W obszarach praw własności oraz poziomu korupcji zajęliśmy odpowiednio 42 i 40 lokatę. Jest więc lepiej, albo nauczyliśmy się wszyscy sprawniej „grzeszyć”. To też zaleta. Pośród państw europejskich Polska zajmuje 26 miejsce na 43 badane kraje i ma wynik powyżej globalnej średniej. Miraż „zielonej wyspy” ciągle działa, choć na co dzień raczej tego nie widać. Autorzy Indeksu zwracają również uwagę na takie istotne zagrożenia polskiej gospodarki, jak m.in. wysoki deficyt budżetowy, wzrost zadłużenia publicznego oraz niewydajny wymiar sprawiedliwości. Jeżeli chodzi o wydatki publiczne, Polska zajmuje dopiero 140 miejsce na 177 badanych państw. Ten parametr należy ocenić zdecydowanie krytycznie, zwłaszcza w obszarach, w których niezwykle trudno oczekiwać dużego udziału sektora prywatnego wobec powolnego zwrotu ponoszonych nakładów in- westycyjnych w rozsądnym czasie w takich istotnych dziedzinach jak transport publiczny, przygotowanie terenów pod inwestycje czy realne wspieranie lokalnej przedsiębiorczości. Jest również faktem, że globalna średnia wydatków rządowych jest niższa. Niestety, niższe wydatki państw zostały połączone z dalszą regulacją rynku. Wiele pastw podniosło płace minimalne i usztywniło rynek pracy. To ogranicza możliwości konkurencyjne wielu przedsiębiorców. W komentarzu do raportu z 19 edycji Indeksu Wolności Gospodarczej jego autorzy twierdzą, że „globalny postęp w kierunku wolności gospodarczej będzie nadal zatrzymywany” - to dość znamienne i niepokojące stwierdzenie. Oznaczać to musi zapowiedź rosnącego nacisku władz wielu państw, również RP i Unii Europejskiej, na ograniczenie i reglamentację czynnika, bez którego nie sposób wyobrazić sobie wolnego rynku i efektywnej walki z kryzysem. Ogłoszona niedawno decyzja rządu Wielkiej Brytanii dotycząca planowanego referendum w sprawie wyjścia z UE potwierdza to, o czym wielu z nas wie od dawna. Struktury polityczne w wielu krajach świata przeżywają swoisty kryzys zaufania (same do siebie również), a najgorsze jest to, że te same struktury nieudolnie i bez wyobraźni próbują rozwiązywać bieżące problemy swoich obywateli w stylu, który oglądamy na co dzień w Polsce. W Polsce partnerem strategicznym raportu jest fundacja Związku Przedsiębiorców i Pracodawców - Warsaw Enterprise Institute, a partnerem medialnym Dziennik Gazeta Prawna. Ogólnopolska Federacja Stowarzyszeń Kupców i Przedsiębiorców w Łodzi oraz Stowarzyszenie Kupców Centrum Handlowego „Ptak” w Rzgowie współpracują od kilku lat z ZPP i Gazetą Prawną jako współzałożyciele Porozumienia Przedsiębiorców, platformy współpracy krajowych firm sektora MŚP powołaną do życia podczas Kongresu założycielskiego w czerwcu 2011 r. Partnerami Porozumienia są m.in. Centrum im. A.Smitha, Forum Obywatelskiego Rozwoju, Instytut Sobieskiego oraz Fundacja Republikańska. Jerzy Romański (OFSKiP) SPORT str. 13 Rozmowa z trenerem piłkarzy Zawiszy - Markiem Chojnackim Będą niespodzianki - Witam Cię serdecznie. Przyjmij od redakcji „Gazety Rzgowskiej” najlepsze życze- nia dla Ciebie i całej drużyny w 2013 roku. - Dziękuje za życzenia, mam nadzieję, że spełnią się. - Jak ze zdrowiem ? - Dziękuję, po ubiegłorocznych perypetiach wszystko jest w porządku. - Kolejny raz podjąłeś się trudnego zadania pomocy naszemu klubowi. Na jak długo podpisałeś umowę? - Umowa jest ważna do końca czerwca bieżącego roku. - Jak przebiegają przygotowania piłkarzy do rundy wiosennej? - Treningi rozpoczęliśmy 10 stycznia. Trenujemy pięć razy w tygodniu. W poniedziałki, czwartki i soboty przeprowadzamy zajęcia w terenie lub na boisku, a we wtorki i czwartki - w hali RKS Ruda. Być może od lutego będziemy korzystać z naszej pięknej rzgowskiej hali. - Czy dojdzie do roszad personalnych w drużynie? - Niewykluczone, na testach przebywają z nami nowi zawodnicy. Niektórzy zgłosili się sami, część wybrałem ja. Mają czas do 15 lutego, żeby udowodnić swoją przydatność do zespołu. Trenuje z nami Michał Białek, inny znany piłkarz zo- stanie naszym zawodnikiem od 1 lutego po zakończeniu kontraktu z dotychczasowym klubem. Kilka dni później dołączą do nas dwaj dobrzy Białorusini. Planujemy jeszcze z prezesem Zawiszy Janem Nyklem kilka niespodzianek, ale na razie cicho sza! - Na transferowej giełdzie pojawiają się nazwiska kilku piłkarzy ŁKS przymierzanych do naszego grona. - Poczekajmy do lutego jak rozwiążą swoje klubowe sprawy. Nie musimy sprawdzać ich wartości, jeśli tylko zdecydują się nam pomóc - przyjmiemy ich z radością. Terminarz sparingów piłkarzy Zawiszy Rzgów 26.01.2013 sobota Zawisza – Concordia Piotrków Tryb. 2.02.2013 sobota Zawisza – Zawisza Pajęczno lub Stomil Olsztyn niewykluczony jest dwumecz 9.02.2013 sobota SMS Łódź – Zawisza 20.02.2013 środa Pelikan Łowicz – Zawisza 23.02.2013 sobota Zawisza – LZS Rosanów 2.03.2013 Zawisza – Motor Lublin sobota boisko CHKS, Łódź, ul. Kosynierów boisko SMS, Łódź, ul. Milionowa boisko w Kleszczowie Zawisza – Widzew Młoda Ekstraklasa sobota Zawisza – LZS Kwiatkowice 16.03.2013 sobota Zawisza – Zawisza - rezerwy 23.03.2013 inauguracja rundy wiosennej III ligi 9.03.2013 w Rzgowie Janko Muzykant Pamiętam jakby to było dziś. Zbliżał się koniec sylwestrowej nocy, zasypiałem. Podświadomość pracowała pełną parą. Kolejny raz przypominały mi się wydarzenia minionego roku. Sensacją był wybór Zakopanego razem z Krakowem i Słowakami na gospodarza zimowych igrzysk olimpijskich. Kłopot w tym, że nie podano w którym roku odbędą się gry i zabawy juhasów z bacami. Wdzięczny za poparcie burmistrz zaprosił mnie do szałasu starej Walentowej, gdzie otrzymałem zestaw upominków, którymi obdarowano głosujących. Te wyszukane i drogocenne prezenty zdecydowały o wyborze naszej kandydatury. Nie zapomnę łez przedstawiciela Bangladeszu, którego głos w 77 dogrywce zdecydował o naszej victorii. Wspaniałe olimpijskie podarki bardzo ułatwiają moje obecne życie, które wiodę na wygnaniu, ukrywany w ziemiance przez dziadka partyzanta. Ciepłe gacie okrywają bezcenne dla moich wielbicieli części mojego ciała, które z takim szacunkiem chcieliby ucałować. Kierpce i sweter z oszczędności zakładam tylko na noc. Przydał się też parciany worek, w którym mam trochę obarzanków i oscypek. Moje obecne życie w zgodzie z eko- logią i naturą zawdzięczam Jankowi Muzykantowi polskiej kopanej. Ten prostak po latach dopiął swego. Znienawidzony i przeklinany przez lud wykończył wszystkich porządnych fachowców. Ale nie tylko to sprawiło, że wiodę teraz życie wolnego człowieka. Janko Muzykant przeprowadził reformę piłki kopanej w mieście nad Łódką, łącząc dwa w jednym. Niczym czarnoksiężnik połączył ogień z wodą czyli Żydów i Jude. Biorąc pod uwagę życzenia kibiców i wymogi telewizji, jedną połowę meczu rozgrywano we wschodniej, a drugą w zachodniej części naszego miasta. W przerwie kopacze jadąc na drugi stadion, przebierali się w tramwaju w odwrotne kolory kostiumów niż te, w których grali pierwszą połówkę. W ten sposób kibice byli wniebowzięci. Nowatorsko rozwiązano treningi. Elementy gry defensyw- nej ćwiczono przy jednej stacji kolejowej, ataki rozwijano przy dworcu. Trenerzy porozumiewali się przez telefony kolejowe, korzystano też z usług maszynistów parowozów. Chytrym posunięciem Janka Muzykanta była podwyżka cen biletów. Ten wiejski Arsen Lupin dodał ceny wszystkich rodzajów biletów sprzedawanych dotychczas przez kluby. Końcowy efekt tej prostej operacji rzucił na kolana sympatyków kopanej całego miasta, wzbudzając ich szalony entuzjazm. Dając wyraz swej ogromnej wdzięczności, od tej pory przychodzili na mecze, gromadząc się pod murami stadionów i nasłuchując boiskowych odgłosów. Janko Muzykant to prosty, chytry i przebiegły osobnik, dlatego nigdy nie pchał się przed szereg. Raz tylko, wzorując się na swoim idolu Nikodemie Dyzmie, wkręcił się - Jak już mówimy o ŁKS, nie sposób nie spytać jego legendy o dalsze losy 105-latka. - Nikt w tej chwili nie wie jak to się potoczy, nie ma takich mądrych. Sportowo mogą się utrzymać w I lidze, w najgorszym razie grać w II lidze. Ale problemy organizacyjno-finansowe nie gwarantują otrzymania licencji w nowym sezonie. Poza tym, żeby uciec od ponad 10-milionowego długu, trzeba założyć nowe stowarzyszenie i zacząć od IV ligi. - Nasz Zawisza ma na szczęście stabilną sytuację organizacyjno-finansową. - Tak i to jest nasz atut. Chwała za to sponsorom, a przede wszystkim Urzędowi Miejskiemu w Rzgowie, radnym i Centrum Targowemu PTAK. - Czego Ci życzyć ? - Połamania rąk i nóg, a tak na poważnie to tylko zdrowia. Rozmawiał: Marek Łopiński BIKI rodem ze Rzgowa Jest najlepszym i najsłynniejszym piłkarzem pochodzącym ze Rzgowa. W swoim rodzinnym mieście mieszkał jednak krótko, bo mając zaledwie kilka lat wyjechał do Sopotu. W Arce Gdynia osiągnął największe sukcesy. Do dziś mieszka na Wybrzeżu. - artykuł o znakomitym napastniku Andrzeju Bikiewiczu - już w najbliższym numerze „Gazety Rzgowskiej” na jednego z szefów polskiej kopanej. Ale zanim pozwolił się wkopać na wysoki stołek, robił krecią robotę w swoim mieście. Ten prosty milicjant, ksywa krawężnik, zaczynał jako cieć w robotniczym klubie na peryferiach miasta. Później idąc za swym kundlim węchem przybiegł do klubu rodowitych właścicieli miasta. Po kilku obfitych dla siebie latach uciekł z ogołoconego przez siebie klubu, pozostawiając po sobie smród i spaloną ziemię. Świtało już, kiedy ocknąłem się. Jeszcze trochę otumaniony wracałem do rzeczywistości. Na trawniku przed blokiem, wśród zgliszcz rac i fajerwerków pląsali radośnie upojeni nowym życiem kibole obu klubów. Z oddali dochodziły odgłosy wuzuweli. To na deskorolce, wymachując bejsbolem, nadjeżdżał oddziałowy w białym kitlu. Do budy nygusy, do budy, ryczał radośnie. Marek Łopiński LUDZIE I SPRAWY str. 14 Wstydliwe tematy Alkoholizm i wiążąca się z nim często przemoc w rodzinie to wstydliwe tematy. Zarówno w rzgowskiej gminie jak i w całym kraju do niedawna przemilczano je, udawano, że nie istnieją. Na szczęście sytuacja dojrzała do tego, że o tym co dzieje się w czterech ścianach mówi się coraz częściej otwarcie. To swoiste odkłamywanie rzeczywistości jest niezbędne, jeśli chcemy faktycznego rozwiązania problemu. Czytelnicy sygnalizują * Halina Kaczmarek z ul. Reja sygnalizuje, że ludzie odpowiedzialni za porządek w rejonie jej ulicy nie przykładają się zbytnio do pracy i w efekcie ona sama musi usuwać A problem alkoholizmu jest i obejmuje nie tylko ludzi z marginesu. Coraz lepsze rozeznanie problemu wskazuje na to, że z alkoholizmem nie może sobie poradzić sporo ludzi dobrze sytuowanych, z wyższym wykształceniem. Rodzi to często kolejne patologie – przemoc w rodzinie, której towarzyszą inne niekorzystne zjawiska. Dzieci z rodzin alkoholowych i z przemocą mają sporo problemów w szkole, nie radzą sobie z rozwiązywaniem swoich problemów. Jak duża jest skala zjawiska w naszej gminie? Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej współpracujący na co dzień z wieloma rodzinami szacuje, że tych z problemem alkoholowym i przemocą jest przynajmniej kilkanaście. Są one znane specjalnemu zespołowi powołanemu przez burmistrza, wie o nich także policja. Ta wiedza to swoisty parasol ochronny nad tymi rodzinami, wspierający je w walce np. z alkoholizmem. Kryje się za tym nie tylko profilaktyka, ale i konkretne działania np. policjantów czy pedagogów. (ER) liczne butelki będące pozostałością po pijackich libacjach… * Andrzej Z.(nazwisko znane redakcji) prosi gospodarzy miasta, by przynajmniej w centrum pojawiły się tablice informacyjne dotyczące dziejów grodu nad Nerem i zabytkowych obiektów. * Drogowcy budujący S-8 w rejonie Rzgowa – poinformujcie kierowców na tablicy o terminie likwidacji zatorów w sąsiedztwie budowanego węzła na skrzyżowaniu z drogą krajową nr 1 – apeluje Krzysztof K. z naszej gminy. Spotkania z paragrafem Przewóz bez licencji Spotkałem się ostatnio z pytaniem, jak zorganizować transport w ramach własnej działalności gospodarczej. Podstawowym rozwiązaniem jest uzyskanie licencji, ale istnieją też inne sposoby. Ustawa o transporcie drogowym wprowadza pojęcie niezarobkowego przewozu drogowego, zwanego także transportem na potrzeby własne. Kryterium pozwalającym na zakwalifikowanie danego przejazdu do przewozu drogowego na potrzeby własne jest jego pomocniczy charakter wobec podstawowej działalności gospodarczej prowadzonej przez przedsiębiorcę. W odróżnieniu od transportu drogowego jest to przewóz niezarobkowy i nieodpłatny, czyli taki, gdzie przedsiębiorca ponosi we własnym zakresie koszty transportu. Należy pamiętać, że aby dany przejazd był uznany za prze- wóz na potrzeby własne, muszą być spełnione łącznie cztery warunki. Po pierwsze, pojazdy samochodowe używane do przewozu muszą być prowadzone przez przedsiębiorcę lub jego pracowników. Po drugie, przedsiębiorca legitymuje się tytułem prawnym do dysponowania pojazdami. Ponadto, przedsiębiorca przewozi rzeczy będące jego własnością albo celem przejazdu jest przewóz osób lub rzeczy z lub do przedsiębiorstwa, a także przewóz pracowników i ich rodzin. Przewóz taki nie może być wykonywany w ramach prowadzonej działalności w zakresie usług turystycznych. Jest to pomocne rozwiązanie dla przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność gospodarczą obejmującą inną niż transport sferę gospodarczą. Tomasz Ciesielski To się opłaca! Zwiększa się liczba pożarów w budynkach mieszkalnych. Około. 70% poszkodowanych to osoby zatrute toksycznymi produktami spalania. Pomimo tego ciągle bardzo mało popularne jest wyposażanie domostw w czujki dymu. Urządzenia te wprawdzie nie zapobiegają powstaniu pożaru, ale skutecznie mogą zaalarmować lokatorów mieszkań, już w momencie powstania zagrożenia. Umożliwia to w wielu przypadkach szybkie opuszczenie domu objętego pożarem bądź ugaszenie ognia w zarodku, bowiem od chwili powstania pożaru na ucieczkę człowiek ma statystycznie niecałe 4 minuty. Po przeprowadzeniu wielu badań stwierdzono, że tylko takie rozwiązanie daje możliwość szybkiego poinformowania o zdarzeniu, głośnym dźwiękiem dającym sygnał do ewakuacji. Zaleca się rozmieszczać czujki w korytarzach na każdej z kondygnacji. Prosta instalacja i łatwa konserwacja to dodatkowe atuty przemawiające za zainstalowaniem czujki w każdym domu. Pojawiły się doskonałe czujki dymu zasilane z baterii umożliwiające podłączenie do instalacji np. antywłamaniowej. Podstawową zaletą czujek jest to, że czuwają bez przerwy. Dzięki temu stanowią doskonałe zabezpieczenie mieszkania, domu, biura oraz innych pomieszczeń. Koszt ich zainstalowania jest nieporównywalnie mały w stosunku do mogących powstać strat. OGŁOSZENIA Magazyn do wynajęcia w Tu•szynie, 150 m kw., przy trasie na Katowice, tel. 512-246-351 Sprzedam dom 200 m kw., działka 1200 m kw., przy trasie do Pabianic, tel. 604-275-646 Poszukuje opiekunki do osoby starszej, 25 godz. tyg., Bronisin, tel. 506-406-479 Usługi komputerowe, obsługa informatyczna firm, tel. 691-834-376 Poszukuję magazyny do wynajęcia w rejonie CT PTAK, 100300 m kw. tel. 500-109-339 Działki budowlane sprzedam, 4000 i 2700 m kw. w Starowej Górze, tel. 508-086-244 Pranie tapicerki samochodowej, mycie i sprzątanie, tel. 502-137-422 Kupię każdy pojazd osobowy, tel.516-527-355 Korepetycje z chemii, studentka, tel. 504-444-400 Fryzjer przyjmie uczennicę, tel. 605-729-099 Torty na zamówienie – okazjonalne, dla dzieci i inne, Rzgów - dowóz gratis, tel. 506-262-302 (po 15) • • • • • • • • • • MIASTO I GMINA str. 15 INFORMATOR RZGOWSKI OGŁOSZENIA Komputerowe usługi, ob• sługa informatyczna firm, Urząd Miejski w Rzgowie ul. Plac 500-lecia 22 tel. (42) 214-12-10 fax (42) 214-12-07 Pogotowie Ratunkowe 999 Straż Pożarna 998 Policja 997 Pogotowie energetyczne 991 Pogotowie gazowe 992 Pogotowie wod.-kan. 994 Posterunek Policji tel. (42) 214-10-07 Rzgów, pl. 500-lecia 6 - dzielnicowy (Rzgów) tel. (42) 214-10-07 - dzielnicowy tel. (42) 214-10-07 (Starowa Góra od nr. 40, Tadzin, Konstantyna, Kalino, Kalinko, Huta Wiskicka, Grodzisko, Bronisin Dw.) Romanów, - dzielnicowy tel. (42) 214-10-07 (Babichy, Prawda, Gospodarz, Stara Gadka, Guzew, Czyżeminek I, II, III, Starowa Góra do nr. 40) Komisariat Policji Tuszyn Tuszyn, ul. Żeromskiego 31 tel. (42) 614-25-60 Ochotnicza Straż Pożarna Rzgów, ul. Nadrzeczna 11 tel. (42) 214-10-08 Biblioteka Publiczna Rzgów, ul. Szkolna 3 tel. (42) 214-10-12, 214-11-12 Gminny Ośrodek Kultury Rzgów, ul. Rawska 8 tel. (42) 214-13-12 Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej Rzgów, ul. Rawska 8 tel. (42) 214-21-12 Gminny Ośrodek Zdrowia Rzgów, ul. Ogrodowa 11 tel. (42) 214-11-72, 214-11-73 Ośrodek Dziennego Pobytu Rzgów, ul. Ogrodowa 11 tel. (42) 214-12-93 Parafia rzymskokatolicka Rzgów, pl. 500-lecia 7 tel. (42) 214-10-04 Przedszkole Publiczne Rzgów, ul. Szkolna 1 tel. (42) 214-14-39, 214-14-49 Szkoła Podstawowa, Guzew tel. (42) 214-10-86 Szkoła Podstawowa, Kalino tel. (42) 214-10-77 Szkoła Podstawowa Rzgów, ul. Szkolna 3 tel. (42) 214-10-39 Gimnazjum Rzgów, ul. Szkolna 3 tel. (42) 214-13-39 fax (42) 214-10-39 USC, Rzgów, Pl. 500-lecia 22 tel. (42) 214-11-30 Zakład Wodociągów i Kanalizacji ul. Stawowa 11 tel. (42) 214-11-91 Zakład Energetyczny SA Pabianice ul. Piłsudskiego 19 tel. (42) 215-37-10 Zakład Gazowniczy Pabianice, ul. Partyzancka 110 tel. (42) 213-06-81, 213-06-82 tel. 691-834-376 Wynajmę 132 m kw. powierzchni handlowo-usługowej w Starowej Górze, tel. 609-610-005 Wynajmę 2 budynki w centrum Rzgowa – na hurtownie, sklepy, warsztat samochodowy, tel. 604-073-997 Oddam darmo beton. gruz, tel. 513-915-408 Sprzedam plac z budynkiem (sklepy), centrum Rzgowa, tel. 512-567-676 Posprzątam, umyję okna, wypiorę dywan, tel. 886-934-721 Pokoje 2-,3-osobowe, umeblowane - do wynajęcia, nowy budynek, parking, tel.503-337-244 Do wynajęcia magazyny: 200,60,50 i 25 m kw., Rzgów, tel. 601-433-910 Opiekunka dla starszej osoby poszukiwana, 25 godz./tydzień, Bronisin, tel. 506-406-479 Plac do wynajęcia, 1599 m kw., w Starowej Górze, przy trasie DK1, ul. Szeroka 1, tel. 604-275-646 Poszukujemy kucharzy i kasjerek do restauracji w Ptak Outlet, e-mail: [email protected] Producent ogrodzeń – siatki, panele, słupki, drut, tel. 502-625-644 Posiadam do wynajęcia mieszkanie 2-pokojowe w bloku, Bałuty, tel. 501-076-322, 501-126-504 Chemia – korepetycje, nauczyciel z 20-letnim stażem, tel.601-948-730 Do wynajęcia 3 pokoje, kuchnia, łazienka w Starej Gadce, tel. 42 214-1554, 600-989-671 Korepetycje z angielskiego i matematyki, tel. 605-424-043 Usługi komputerowe, obsługa informatyczna firm, tel. 691-834-376 Sprzedam części do Renault 19, tanio, tel. 797-282-317, 513-398-272 Młody, zdolny bez nałogów podejmie pracę, najlepiej w budownictwie, tel. 506-420-583 • • • • • • • • • • • • • • • • • • do dziecka, dzieci do • Kupię działkę budowlaną •latOpiekunka 5, Tuszyn, tel. 503-588-702 w Rzgowie lub Starowej Górze, Prace remontowo-budowlane, tel. 509-357-138 •tanio i szybko, tel. 797-282-317 okolicy, Układanie kostki brukowej •oraz prace remontowo-budowNoclegi, wysoki standard, tanio, •Starowa Góra, tel. 503-815-609 lane, tel. 519-845-574 Komunikat Informujemy Czytelników, że od 1 lutego br. wprowadzamy nowy cennik ogłoszeń ramkowych – szczegóły na stronie internetowej „GR” (www.gazetarzgowska.pl). Ogłoszenia darmowe – tylko do 40 znaków. Wydawca: Stowarzyszenie Kupców Centrum Handlowego „Ptak” ul. Rzemieślnicza 35 95-030 Rzgów tel.: (42) 235-26-28 fax: (42) 214-18-41 Redakcja: tel.: (42) 235-26-28 www.gazetarzgowska.pl [email protected] Magazyn Kupców i Przedsiębiorców Gminy Rzgów ISSN 2081-8106 Redaguje zespół: Ryszard Poradowski - redaktor naczelny, Marek Łopiński (sekretarz) Edyta Pacholska (redaktor) Łukasz Milczak (redaktor techniczny) Reklama: [email protected] Redakcja i wydawnictwo nie ponoszą odpowiedzialności za treść zamieszczonych reklam, ogłoszeń i informacji pochodzących od osób i instytucji zewnętrznych. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów, korekty, edycji nadesłanych materiałów, a także do publikowania materiałów w dogodnym dla redakcji czasie i kolejności oraz niepublikowania materiału bez podania przyczyny. Druk: Polskapresse Sp. z o.o., Oddział Poligrafia, drukarnia w Łodzi, ul. Skorupki 17/19
Podobne dokumenty
Gazeta Rzgowska
tytułom prasowym, które z tego wydarzenia uczyniły newsa, o co przecież chodziło autorowi alarmu. Nagłośnienie takich wydarzeń to przecież przemyślany element strategii działania terrorystów. Także...
Bardziej szczegółowoGazeta Rzgowska
Choć nowy park podoba się na ogół większości mieszkańców, niektórzy wybrzydzają, że za dużo w nim teraz granitowych płyt i kamiennej kostki i że wydane dotąd pieniądze można było przeznaczyć na inn...
Bardziej szczegółowo